Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 20:00, 08 Lip '13
Temat postu: Katolicyzm a paranoja
Z punktu widzenia wiary w chrześcijańskiego Boga społeczno–cywilizacyjny problem z „kościołem” katolickim polega na tym, że będąc podróbką Kościoła Jezusa Chrystusa, jest powszechnie uważany za ten właśnie Kościół i za synonim chrześcijaństwa. Za sprawą tej mistyfikacji wszech czasów zbrodnie katolickiego "kościoła" przypisano Bogu, jako jego rzekomemu zwierzchnikowi i zleceniodawcy.
Jak powstał katolicyzm i jak zdobył władzę
Datowanie katolicyzmu zaczyna się od dwóch faktów: Pierwszym było heretyckie odejście zboru rzymskiego od Ewangelii, a drugim nominalne ustanowienie - ok. 300 lat później - chrześcijaństwa oficjalną i obowiązkową religią w Cesarstwie Rzymskim.
Pogański cesarz Konstantyn, ustanawiając nakazowo w latach 313–325 monoteistyczną religię w państwie, dla jego wzmocnienia, sądził że wprowadza ją w postaci chrześcijaństwa.
W tym celu ustanowił biskupa rzymskiego zboru - którego miał pod ręką - zwierzchnikiem nowo wprowadzanej wiary w państwie rzymskim, nawet nie zdając sobie sprawy – i mało go to zresztą jako poganina obchodziło – że od ponad dwóch wieków religia którą uprawiali biskupi rzymskiego zboru, poza zewnętrznymi pozorami, już dawno nie miała z chrześcijaństwem nic wspólnego.
Tak czy inaczej Konstantyn dał swoim edyktem biskupom Rzymu władzę rozciągającą się nie tylko na całe imperium ale, jak się okazało, także na dalsze kilkanaście wieków historii.
Z dnia na dzień heretyccy biskupi rzymscy zyskali faktyczną możliwość nieskrępowanego modyfikowania i nakazowego propagowania pod kątem swoich potrzeb zasad „chrześcijańskiej” wiary, oraz tępienia pod szyldem władzy państwowej wszystkich, którzy się z ich własną wersją "chrześcijaństwa" nie zgadzali.
Oczywiście, każda urzędowo obowiązująca religia nieuchronnie musi się sformalizować i zacząć służyć urzędnikom w rękach których spoczywa, a już zwłaszcza w sytuacji kiedy tenże państwowy urzędnik jest w jednej osobie kapłanem, policjantem i poborcą podatkowym. W dodatku jeśli uważa, tak jak ksiądz, że odpowiada tylko przed Bogiem w którego źle, albo wcale nie wierzy - czyli przed nikim.
W tych szczęśliwych dla siebie okolicznościach, biskupi Rzymu tworzyli na własny użytek podwaliny religii katolickiej, powszechnie i na nieszczęście dla dalszej historii ludzkości uważanej za chrześcijańską. Religii opartej początkowo "tylko" na lokalnym fałszowaniu Ewangelii, lecz z chwilą wsparcia jej siłą władzy cesarskiej, coraz bardziej wyradzającej się w kierunku rabunku, ludobójstwa i polityki . Niebawem pozwoliło to biskupom rzymskim zdobyć wpływy i potęgę, zdolną do kontrolowania koronowanych głów i narodów całego, Zachodniego Świata.
Pierwszy, spektakularny i udokumentowany historycznie dowód na odstępstwo biskupów rzymskich od Ewangelii dał już Klemens I.
Było to za panowania cesarza Domicjana, gdy w latach 93–97, w łonie zboru korynckiego toczył się, drugi już, ostry spór pomiędzy zwolennikami czystej Chrystusowej nauki, a usuniętymi z korynckiego zboru głosicielami heretyckiej doktryny - na której zbudowano później cały katolicyzm - mieniącymi się według niej „kapłanami", czyli rzekomo specjalnie przez Boga ustanowionymi pośrednikami między Bogiem a ludźmi.
Heretycy w związku z tym udali się na skargę,
jednak nie na pobliską wyspę Patmos, gdzie żył jeszcze ukochany uczeń Jezusa, autor trzech Listów Nowego Testamentu oraz jego ostatniej części – Apokalipsy – apostoł Jan, ale do biskupa Rzymu, Klemensa, który u siebie, podobnie jak i jego poprzednicy, takie pośrednicze kapłaństwo uprawiał.
Dysydenci przebyli ponad dwa i pół tysiąca kilometrów, dzielące ich od Rzymu, pokonując w parę miesięcy drogę pięć razy dalszą, dziesięć razy dłuższą czasowo i dużo trudniejszą, niż gdyby popłynęli statkiem prosto z Koryntu na Patmos. Oczywiście nie chcieli, aby o ich pojęciu chrześcijaństwa i rzekomej krzywdzie wypowiadał się apostoł Jezusa. Wiedzieli również, co na temat uprawianego przez siebie "kapłaństwa" mówiły listy specjalnie na tę okazję przysyłane do Koryntian, przez apostoła Pawła, oraz pełne gniewu na wszelkiego typu heretyków listy apostoła Jana, które też z pewnością musieli znać i w których on pisze: "Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga..." (1J.9) oraz: "Napisałem do zboru krótki list, lecz Diotrefes, który lubi odgrywać wśród nich kierowniczą rolę, nie uznaje nas"(3J.9)
Rzekomi kapłani-pośrednicy swoimi heretyckimi poglądami oraz tym, iż udali się po rozsądzenie własnej postawy do do Klemensa, zamiast do Jana, udowodnili tym samym, że nie uznawali autorytetu ustanowionego przez Syna Bożego apostoła, czyli tak naprawdę samego Jezusa. Krótko mówiąc; ewangelia jaką głosił Jezus i jego apostołowie, wyraźnie oszustom nie odpowiadała - więc stosowali jej rzymską modyfikację, zwaną później katolicką. Religię, według której do dziś, rzekomi słudzy Boga i Jezusa, udają nieistniejącą w chrześcijaństwie kastę kapłanów.
Apostoł Jan w jednym ze swoich listów o takich "chrześcijanach" napisał: "...A słyszeliście, że ma przyjść antychryst, lecz oto już teraz wielu antychrystów powstało (...). Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby z nami zostali" (1J. 18-19). Apostoł Paweł w innej części Pisma Świętego dodaje: "Ale choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty!" Galacjan 1:8.
Heretycy, dotarłszy do Klemensa - według katolickiej rachuby "trzeciego papieża po Piotrze" - zgodnie ze swoimi oczekiwaniami uzyskali jego poparcie. Zostali zaopatrzeni w list, w którym Klemens napisał: "Odsuniętych kapłanów bezwzględnie przywrócić należy do ich funkcji (...) winnych skazać na osiedlenie z dala od Koryntu."
Oczywiście, pismo to, nie mało w owym czasie żadnego urzędowego znaczenia i zostało zlekceważone przez zbór w Koryncie, ale sam fakt jego napisania przez przełożonego rzymskiego zboru, oraz nakazowa forma judząca do linczu przeciw prawowiernym chrześcijanom wskazuje, jak niedługo po Jezusie zaczęła się w zborze rzymskim nie tylko herezja nastawiona na żerowanie rzekomych kapłanów na zborownikach, ale też, jak wcześnie poczęła kiełkować tak zwana rzymska i nie mniej krwawa inkwizycja biskupia; przez dziewięć wieków poprzedzająca inkwizycję papieską. Fałszowanie Ewangelii i manipulacja, już wówczas stanowiły fundament taktyki rodzącego się, katolickiego kleru.
Apostoł Paweł w 1 Liście do Tymoteusza zwięźle i bez dawania komukolwiek możliwości do jakichkolwiek fałszywych interpretacji, jednoznacznie ujął istotę chrześcijaństwa: "... jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus".
W katolicyzmie, na hasło że pośrednik jest tylko jeden i to konkretnie Jezus Chrystus, od kilkunastu wieków i nieustannie funkcjonuje kilkaset tysięcy facetów w czarnych sukmanach, którzy mimo to twierdzą, że są pośrednikami, i jak gdyby nic zajmują się tą (nieistniejącą w chrześcijaństwie) funkcją, zawodowo.
Słowa Jezusa: "Ja jestem drzwiami dla owiec” (J10:7), oraz: „…kto nie wchodzi przez drzwi do owczarni, lecz w inny sposób się tam dostaje, ten jest złodziejem i zbójcą” (J10:1) wyjaśniają, że jedynym możliwym sposobem dostępu człowieka do Boga, jest dostęp osobisty, za pośrednictwem i rekomendacją Jezusa.
Jezus wiedział, że znajdą się przeniewiercy chcący sprzedawać zbawienie, jako rzekomi pośrednicy Boga, więc z góry, ku przestrodze głupców i cwaniaczków, osądził takich ludzi mówiąc osobiście: „… kto nie wchodzi przez drzwi do owczarni, lecz w inny sposób się tam dostaje, ten jest złodziejem i zbójcą.” ( J10:1)
Jeśli ktoś wierzący, znając Biblię, lub właśnie dowiedziawszy się, jak rzeczy stoją, udaje że wersetów mówiących o wyłącznym pośrednictwie Jezusa, oraz ostrzegających o złodziejsko- zbójeckim charakterze "pośredników" w niej nie ma, to niewątpliwie ma problem.
Powyższa wypowiedź Syna Bożego zawiera ponadto jeszcze jedno, fundamentalne przesłanie: Otóż określa, że „przechodząc przez Jezusa”, jak przez drzwi, człowiek, w indywidualnym i świadomym akcie woli i wiary w niego, jako Zbawiciela i jedynego uprawnionego, przez Boga, pośrednika między Nim, a ludźmi, wchodzi do członkostwa w jego Kościele.
Innymi słowy; Kościół Jezusa jest społecznością ludzi którzy najpierw (darmo i z łaski) otrzymali z Jego ręki zbawienie, a nie, jak głosi katolicka sekta; jest (katolicką) instytucją, do której najpierw się wstępuje po to, żeby móc dopiero, w wyniku spełnienia warunku przynależności do KK, przystąpić do Jezusa i otrzymać od Syna Bożego odpuszczenie grzechów oraz zbawienie.
Według KK, zarówno dostąpienie zbawienia, jak zachowanie go, jest możliwe tylko wówczas (kto nie wierzy niech sobie poczyta katolicki Katechizm), jeśli się pozostaje katolikiem do końca życia. Wystąpienie z katolickiego "kościoła", lub nie zostanie katolikiem skutkuje, według katolickiej teologii, automatycznym potępieniem takiego kogoś, przez Boga, i jest główną i najpewniejszą z wszystkich możliwych dróg prowadzących do piekła. Reasumując: według katolickiego "kościoła" najgorszym możliwym grzechem, i zgoła podstawowym, jest nie bycie katolikiem.
Ta teologia od prawie dwóch tysiącleci trzyma ludzką ciemnotę na katolickim pasku, zapewniając heretyckiej sekcie niezbędny dopływ wiernych, byt i potęgę.
Katolicyzm, powstały na bazie zakłamywania Biblii i na ludzkiej krzywdzie, to religia bardzo wyjątkowa, uprawiana przez wyjątkowych i na swój sposób ciekawych ludzi.
Odwrotnie do wszystkich innych religii na świecie, których istnienie typowo oparte jest na czytaniu, znajomości i stosowaniu się wierzących do „świętych pism” własnej wiary, katolicyzm opiera się właśnie na nieznajomości chrześcijańskiego Pisma Świętego, przez wiernych. Im ta znajomość jest mniejsza, czego kler jest świadomy, tym lepiej dla katolicyzmu. Wierni, uczeni zasad katolickiej wiary z ambon i Katechizmu, nie zdają sobie sprawy, że ta nauka różni się od oryginalnej nauki opartej na Piśmie Świętym. Żyją w przekonaniu, że katolicyzm jest chrześcijaństwem. W dodatku kler wbija ludziom do głów fanatyczne przekonanie, że katolicka wiara jest jedynie słuszna i że poza rzymskim, katolickim "kościołem", każdego czeka wieczne potępienie i piekło. W katolickim Katechizmie stanowisko to jest specjalnie uwypuklone i ujęte, jako oficjalny dogmat katolickiej wiary. Wiernych jest więc tym więcej i tym lepszymi są katolikami, im ludzie mniejsze mają pojęcie o chrześcijaństwie i o tym, rzeczywiście katolicyzm jest.
Z tego powodu religia ta jest bodaj jedyną na świecie, która swego czasu nałożyła na wiernych zakaz posiadania i czytania własnego pisma świętego. W dodatku pod karą śmierci za herezję, którą skwapliwie stosowano, i co chyba można śmiało uznać za sztandarowy przejaw katolickiego absurdu i typowej dla tej religii paranoi.
Nic w tym dziwnego, wszak klerowi od zawsze chodzi o to, żeby wierni nie porównywali ich nauki z nauką Biblii.
Nieczytający Biblii katolicy są dlatego od kołyski przez kler przekonywani, że kocopały, pod nazwą "chrześcijańska religia katolicka", której zasady są głównie ustnie głoszone i nauczane przez kler, oparta jest o chrześcijańskie prawdy wiary. Dla katolicyzmu brak wiedzy szeregowych członków o tym, co rzeczywiście zawiera Pismo Święte, jest i zawsze było strategicznym warunkiem przetrwania.
Biblia, która katolickie oszustwo i jego satanistyczne pochodzenie ujawnia, zawsze była, jest, i zawsze będzie dla katolicyzmu najbardziej zagrażającą mu siłą. Kler wiedząc o tym - z obawy przed odkryciem szwindlu - już w XIII wieku, gdy słowo pisane zaczęło wchodzić do powszechnego użycia, wydał oficjalny zakaz jej posiadania i czytania przez laików.
W ten sposób problem przeniósł się głównie do katolickich głów. Chociaż Biblia jest nazywana przez katolików Słowem Bożym, (czyli doskonałym i nie podlegającym żadnej możliwości zmiany zbiorem pism doskonałego Prawodawcy-Boga), katolicki "kościół" nieustannie tę zasadę obchodzi. Uczy wiernych zgoła innej „ewangelii” niż ta, którą ona zawiera i której nauczał Jezus, oraz osobiście wybrani przez Niego i uwierzytelnieni apostołowie.
Bóg, w jest katolicyzmie Bogiem niesuwerennym i uchodzącym za głupszego od watykańskich biskupów. Ci permanentnie, gdy tylko mogą z tego osiągnąć jakąś korzyść, „ulepszają” na swój sposób chrześcijaństwo szczegółowo i ostatecznie, opisane w Ewangelii, które nadto opatrzył Bóg wielokrotnie powtarzanym zastrzeżeniem, żeby nikt nie ważył się dokonywać w Jego nauce jakichkolwiek zmian.
Biskupi katoliccy, czyli KK, nie biorą jednak takich "szczegółów"o głowy. Stwierdzili oficjalnie już na soborze trydenckim (1546 r.) że oni, czyli ich tradycja, jest równa autorytetowi Pisma Świętego i kwita. Sami siebie postawili na równi z Bogiem, sami wymyślili własne "chrześcijaństwo" i sami robią co chcą. Skutek tych katolickich "ulepszeń" i debilnych interpretacji, wyrywanych z kontekstu Biblii fragmentów jest podobny, jakby ktoś twierdził na przykład, że naucza konfucjanizmu, lecz nie robiłby tego na podstawie całego, spójnego ze sobą Pięcioksięgu tego filozofa, ale według tylko kilku wybranych, wygodnych dla siebie fragmentów, dopełnionych własnymi "mądrościami".
Pewnie, że można sobie takie oszustwo uprawiać, ale to już nie byłby konfucjanizm lecz nadużycie polegające na przywłaszczeniu sobie cudzego znaku firmowego dla swoich własnych wypocin. Z chrześcijaństwem w wydaniu katolickim jest podobnie. Wiara katolicka oparta jest na własnych, niemających nic wspólnego z sensem chrześcijaństwa "mądrościach" i nastawiona wobec Boga na przysłowiowe "rżnięcie głupa", czyli na udawanie typu: „udaję że nie wiem, że prawda jest inna”.
Twierdzić sobie można wszystko, ale nic nie zmieni faktu, że ta herezja spowodowała, iż samo tylko ludobójstwo watykańskiej sekty, to co najmniej 40 milionów ofiar, czyli tyle, że gdyby chwyciły się za ręce i utworzyły ludzki łańcuch, opasałyby nim kulę ziemską. Gdyby ofiary te były zabijane kolejno, co jedną sekundę, egzekucja trwałaby bez ustanku przez rok i cztery miesiące.
Członkowie watykańskiej sekty mimo to utrzymują, że ten najbardziej zbrodniczy i pod każdym względem plugawy twór religijny, jaki kiedykolwiek powstał na ziemi, jest KOŚCIOŁEM Jezusa Chrystusa.
Normalny umysł, nie jest w stanie ogarnąć katolickiej skali zbrodni, zakłamania i bluźnierstwa Bogu.
Katoliccy mędrcy, o czym ich nie czytający Biblii wierni ogólnie nie wiedzą, między innymi przeredagowali na własne potrzeby najświętszą i absolutnie nienaruszalną podstawę wiary w Jedynego Boga, czyli Dziesięć Przykazań Bożych. A przecież Dekalog -jak mówi też o tym katolickie Pismo Święte (V M.5,22) - sam Bóg własną ręką wypisał na kamiennych tablicach Mojżesza.
Z powodu dostrzeżenia przez KK możliwości robienia złotego interesu na ciągnięciu zysków z bałwochwalczych pielgrzymek tych, których umysłowość dopuszcza bicie na klęczkach pokłonów drewnu i farbie, katolicki kler postanowił w pewnym momencie sfałszować Dekalog i nie nauczać wiernych Drugiego Przykazania Bożego. Tego akurat które, literalnie, bezwarunkowo i pod groźbą klątwy Bożej, na cztery pokolenia, zabrania kłaniania się jakimkolwiek figurom i obrazom. W związku z tym katolicki "kościół" wcale nie umieścił tego przykazania w swoim Katechizmie i takiego "podrasowanego Dekalogu" naucza odtąd swoich wiernych i katolickie dzieci.
Typowy katolik nie zdaje sobie sprawy, że prawdziwych Dziesięć Przykazań Bożych, figurujących w Piśmie Świętym, wygląda zupełnie inaczej niż te, których uczono go na lekcjach katolickiej religii.
A chodzi tu o Drugie Przykazanie, w którym Bóg osobiście gwarantuje ludziom, że przeklnie każdego bałwochwalcę oddającego cześć komukolwiek, czy czemukolwiek innemu, niż On sam. Zgodnie z Drugim Przykazaniem pielgrzymka do "świętego" obrazu, albo innej "świętej" figury, jest wysiłkiem wkładanym w uzyskanie od Boga obiecanego za takie praktyki przekleństwa, a nie, jak wielu myśli, błogosławieństwa. Warto zauważyć, że przy powszechnej obecnie umiejętności czytania oraz bezproblemowej dostępności do Biblii, tłumaczenie się nieznajomością Bożego prawa lub usprawiedliwianie się na zasadzie; "a bo oni mnie oszukali", nikogo nie usprawiedliwia. Zresztą sam Jezus Chrystus osobiście przestrzegał: "Baczcie, byście się nie dali zwieść".
I podobnie jak wiele razy w historii pod przekleństwo i nieszczęścia wchodził naród żydowski - gdy tylko odstępował od Boga i zaczynał czcić bałwany - tak i dzisiaj poznać można bałwochwalcze rodziny i narody po tym, jak im się powodzi. Jeśli gdzieś jest chaos, niedostatek, waśnie, niepokoje społeczne i duża przestępczość, to od razu wiadomo, że to kraj katolicki. Mamy więc w tym towarzystwie Polskę, Rosję, kraje bałkańskie, Włochy, Hiszpanię, Portugalię, Irlandię, oraz skrajnie biedne, zalewające cały świat narkotykami, kraje Ameryki Południowej. Jakiś dziwny "przypadek", nieprawdaż?
Oczywiście trudno się spodziewać, że ponadnarodowa, klerykalna organizacja cwaniaczków-naciągaczy, która dla swoich celów spreparowała nawet Dekalog, miałaby się bać Boga i mieć opory przed jakąkolwiek inną zbrodnią. Historia pokazuje, że w tej konkurencji Katolicki Kościół nie ma sobie równych w całych dziejach ludzkości i z pewnością aż do końca świata już nic i nikt go w tym wątpliwie zaszczytnym osiągnięciu nie prześcignie.
Swoją drogą to zadziwiające, że tak wielkim masom ludzi na świecie, uważającym się za chrześcijan, nigdy nie przyszło do głowy żeby otworzyć Biblię – osobisty Testament Syna Bożego skierowany do wszystkich ludzi razem i do każdego człowieka z osobna – i porównać katolickie nauki na początek chociażby z oryginałem Dziesięciorga Przykazań.
Zadziwiające jest również to, że nawet mimo posiadanych przez katolickich czytelników Biblii doktoratów i tytułów profesorskich, (bo i tacy się zdarzają), z logiką i myśleniem jest u nich, jak u dwuletnich dzieci. Żadne „czarno na białym” i żadne fakty nie są w stanie się przebić przez ich przekonania, jakie mają na temat prawości swojego katolickiego, „kościoła”, swojej wiary i siebie samych. Oczywiście "naukowość" ludzi zindoktrynowanych do zaprzeczania faktom jest fikcją, a dyplomy takich "naukowców" faktycznie warte tyle, co fałszywki kupione na bazarze.
Zwłaszcza zabawnie jest katolickie zaprzeczanie historycznym faktom, oraz „mylenie im się” tego, co w Piśmie Świętym jest dosłowne z tym, co jest przenośnią, i odwrotnie. Generalnie katolicy interpretują Pismo Święte nie według logiki i jego kontekstu, ale według formalistycznych potrzeb swojej religii. Na przykład metaforę o winie i chlebie, jako symbolach krwi i ciała Zbawiciela – odzwierciedlających jego Kościół, jako jeden organizm – biorą, zgodnie z nauką kleru i jego Katechizmem dosłownie.
Skutkiem tego - co jak wiadomo wynika z katolickiego dogmatu - katolicy w sensie dosłownym uprawiają rytualny kanibalizm. Katolicka „komunia” jest bowiem obrzędem picia prawdziwej(!) krwi i jedzenia prawdziwego(!) ciała Jezusa w które, w efekcie nadprzyrodzonego przemienienia - w jakie każdy katolik ma obowiązek wierzyć - zamieniają się komunijny chleb i wino. Jak widać; przy katolickim zwyczaju mordowania (tzw. "ofiarowania) Jezusa na każdej mszy, a następnie zbiorowego, faktycznego pożerania jego ciała i picia jego krwi, satanistyczne obrzędy najgorszych psychicznych popaprańców, to pestka.
- A teraz pytanie: Co trzeba mieć pod przysłowiową "kopułą", żeby taki obrzęd wymyślić i co trzeba pod nią mieć, żeby w takim spektaklu uczestniczyć? -Poza wszystkim czy może żyć godnie i zgodnie naród, skażony takim wyłączającym rozum i moralność, religijnym fanatyzmem?
Pomijając ohydę przytoczonego rytuału, wskazującego na wyraźne szaleństwo twórców liturgii zauważmy, że gdy w innym miejscu Ewangelii Jezus jest nazwany bramą, kler, nie mając widocznie pomysłu jak by mógł tę metaforę wykorzystać dla wzbogacenia się i umocnienia swojej władzy nad wiernymi, jakoś go tym wiernym nie przedstawia pod dosłowną postacią drzwi z klamką.
Generalnie; gdy się analizuje różne tego typu interpretacyjne sztuczki, czynione przez katolicki kler wobec Słowa Bożego, widać jak ograniczeni i ciemni, a jednocześnie małpio cwani musieli być ludzie, którzy je powymyślali, i jakim upokorzeniem dla normalnej ludzkiej inteligencji, jest przyjmowanie tego bełkotu szaleńców, jako objawionych prawd Bożej wiary. W jakiej to kondycji umysłowej trzeba być, żeby takie klerykalne potworności i bzdury brać za dobą monetę i w dodatku dać sobie wmówić, że pochodzą od Mądrego i Dobrego Boga?
Wszelkie absurdalne, katolickie zachowania, jak rytualny kanibalizm, rozczłonkowywanie trupów i oddawanie tym makabrycznym kawałkom bałwochwalczej czci, czy modlenie się do obrazów i martwych figur - jak do żywych osób - są tak samo dla normalnych ludzi obrzydliwe i na zdrowy rozum nie mieszczące się w głowie, co dla u katolików możliwe do przyjęcia.
Dlaczego u katolików rozum śpi? - Ponieważ kler już od dziecka wtłacza im umysłową destrukcję po to, by umieli akceptować absurd i by wykształciła się u nich podwójna moralność.
Co by nie mówić; jest to obrażający ludzką inteligencję, lecz niezbędny warunek do tego, aby katolickie dzieci odrzuciły zdrowy rozsądek i nie myślały o narzucanej im religii krytycznie. Warunek, by były gotowe przyjąć za normę, każdą narzuconą im przez katolickich "kapłanów" bzdurę. Aby nie chciały, gdy dorosną, samodzielnie rozważać spraw dotyczących rozsądku i wiary, jak też by nie mogły połapać się w tym, w co tak naprawdę zostały wplątane, co zrobiono z ich głowami i komu tak naprawdę i do czego, jako katolicy, służą.
Religijny skutek katolickiego wychowania i nabytej w jego trakcie paranoi jest taki, że wierni nie ogarniają sensu chrześcijaństwa. Nie widzą w katolicyzmie niczego złego ani w sensie moralnym, ani społecznym. Z niezmąconym sumieniem potrafią być członkami organizacji obciążonej wielomilionowym ludobójstwem, najplugawszymi zbrodniami kleru i papieży, mieszaniem ludziom w głowach, oraz bezprzykładnym bluźnierstwem Bogu. W katolickich głowach nie powstaje prosta i oczywista refleksja, że zbudowany przez kler, zbrodniczy i bluźnierczy system religijny, w żadnym wypadku nie może pochodzić od Boga.
Za to bez skrępowania i z poczuciem że im, jako wyznawcom „jedynie słusznej” wiary należą się we wspólnym państwie specjalne przywileje, domagają się nieskrępowanego finansowego i emocjonalnego na nim żerowania, czyli na wszystkich niekatolikach.
I chociaż wynalazcą i siewcą tej parachrześcijańskiej moralności jest kler a jego owieczki wcale nie muszą brać udziału w tym przekręcie przeciw Bogu i ludzkości - to jednak w nim uczestniczą.
Zdają się być całkiem nie świadomi faktu, że w chrześcijaństwie i przypisanym mu nowotestamentowym kapłaństwie chodzi jednak o to, że to starotestamentowe, realizowane kiedyś przez specjalnie wyznaczoną do tego przez Boga kastę pośredników (Lewitów) zostało (przez tego samego Boga(!) zniesione. Że bez sensu jest trzymanie się sukmany fałszywego i "na dzień dobry" przeklętego przez Boga pośrednika, zamiast - jak radzi Biblia - jedynej szaty której warto się trzymać: szaty Jezusa.
Jednak już wspomniani wyżej, usunięci z korynckiego zboru uzurpatorzy, podobnie jak robi to od zawsze katolicki kler, koniecznie chcieli żyć na koszt innych. Ta pasożytnicza katolicka idea, będąca sednem jego herezji i antychrześcijaństwa, niestety jeszcze funkcjonuje i w jakiejś formie funkcjonować będzie. Zawsze w ludzkiej populacji będzie istniał odsetek ludzi o umysłowości niezdolnej do obronienia się przed osobnikami, którzy będą im chcieli sprzedawać fałszywe bilety do nieba. Zgodnie z ideą katolickiego przekrętu, wciąż się realizuje i zawsze jakoś będzie się realizował prosty i wygodny dla niepoprawnych grzeszników model zbawienia, oparty o usługi "kapłana" udającego Bożego pośrednika. Niestety; model zawsze działający destrukcyjnie na jednostki, oraz na społeczeństwa - proporcjonalnie do skali.
Jeśli ktoś czytał Biblię i zna fakty, i mimo to jest w stanie świadomie przyjąć katolicką ideologię świadczy o sobie, że jest uwarunkowany do bycia na bakier z rozumem i moralnością. Osąd, czy taki człowiek jest „tylko” zły, czy „tylko” jest idiotą, albo jedno i drugie, czy po prostu się jeszcze nad swoją wiarą katolicką nie zastanawiał, należy do Boga. On jeden wie, co i w człowieku siedzi.
W każdym razie bez względu na przyczyny i czyjekolwiek dobre lub złe chęci, akceptacja absurdu u człowieka na jakimkolwiek polu, zawsze jest zaczątkiem destrukcji przenoszącej się stopniowo na cały system poznawczy. Zawsze "procentuje" fanatyzmem i relatywizmem moralnym. Odbija się na wszystkich obszarach ludzkiego życia. Nie tylko na tych, które bezpośrednio dotyczą religii i wiary, ale na wszystkich frontach współżycia z innymi ludźmi. Dlatego nie przypadkiem, jako naród, jesteśmy dla siebie niesympatyczni, a także dzierżymy mistrzostwa świata w kompleksach, pesymizmie i braku zadowolenia.
Co zatem jest tak pociągającego w katolicyzmie, że ludzie masowo idą na kompromis ze zdrowym rozsądkiem i moralnością?
Otóż to, że katolicki układ pomiędzy księdzem a wiernym, to korupcyjne porozumienie za plecami Boga, zawarte pomiędzy zawodowym „odpuszczaczem grzechów” a grzesznikiem. Pierwszy udaje pracownika Jezusa, żeby móc wygodnie żyć ze swojego fałszywego „pośrednictwa”, a drugi ma możliwość udawać, że płatny „kapłan–pośrednik” jest prawdziwy i może coś z Bogiem za niego samego załatwić.
Jeden i drugi ma w razie czego przygotowane dla Pana Boga tłumaczenie, że „mądrzejsi od niego” go w ten katolicyzm wplątali (rodzina i kościół”) – a on, biedaczek, nic nie wie i niczemu nie jest winny.
Układ dla obu stron korzystny, bo za życia wygoda, a i do nieba może też się uda trafić, jeśli tylko na Sądzie Ostatecznym będzie się odpowiednio dobrze udawać głupa i przekona się Pana Boga, że nie było czasu osobiście zapoznać się z Jego Pismem Świętym.
Generalnie; katolicki wynalazek „kapłana–spowiednika”, to wygodna i nieustająca abolicja od grzechów.
I chociaż Pismo Święte mówi zupełnie co innego, kler tym wynalazkiem spowodował, że podstawowy cel ofiary Jezusa Chrystusa - czyli przekonanie ludzi do porzucenia grzechu - uległ u wielu zmarnowaniu. Ci, którzy dali się uwieść katolickiej ideologii, sami blokują u siebie oczekiwane przez Boga zmiany. Te, które uważa za tak ważne, że dla nich poświęcił Syna.
Istotą chrześcijaństwa
jest według Biblii wyłącznie Jezus i praktyczna zmiana na lepsze ludzi, którzy docenią poświęcenie Ojca i Bożego Syna, bo czują się w moralnym obowiązku, w imię tego poświęcenia, bezwzględnie dawać się prowadzić realnemu, żywemu Bogu po to, by według Jego planu (nie swojego własnego), móc żyć nowym, uczciwym i pożytecznym życiem. O nic więcej w przesłaniu Ewangelii nie chodzi. Aby było to możliwe, człowiek uzyskał możliwość wymazania listy swoich grzechów, u Boga, i zaczęcia nowego, lepszego życia, pod warunkiem nawiązania i zachowywania bezpośredniej, duchowej z Nim łączności – za pośrednictwem Jezusa i jego Ducha Świętego, którego rolą jest uczenie i powadzenie ludzi na drodze nieustającej poprawy.
Jezus, wyłączny sprawca Bożego wybaczenia ludzkich grzechów i oczekiwanej u ludzi nowej postawy, to jedyny kapłan-pośrednik między Bogiem a ludźmi, i tylko jego pośrednictwo jest szansą i niedającym się pominąć warunkiem zbawienia. Nie ma miejsca w chrześcijaństwie na jakiekolwiek ludzkie pośrednictwo. Na żadnych "kapłanów kapłana", czyli "pośredników pośrednika" - Jezusa. Biblia określa to bardzo jasno i, zupełnie inaczej niż naucza katolicyzm.
Ludzkie, starotestamentowe kapłaństwo Bóg zniósł bo, co wytykał kapłanom Jezus, poszło w kierunku władzy i bezsensownego, obłudnego formalizmu. Jednak katolicyzm nie tylko ludzkie "kapłaństwo" znów reaktywował, ale jeszcze poszedł niewyobrażalnie dalej: Oto bowiem, do niemającego już podstaw kastowego "kapłaństwa" i "normalnie" towarzyszących temu wad faryzeizmu, dodał jeszcze grabieże i masowe ludobójstwo - popełniane w imię Boga i rzekomo z Jego polecenia - wobec ludzi nie chcących płacić katolickiemu kościołowi danin, szemrających przeciw niemu, oraz wobec innowierców.
Takiego bluźnierstwa wcześniej świat nie znał i z pewnością nie dla takiego "chrześcijaństwa" dał się ukrzyżować Jezus.
Cwaniacy, którzy zapoczątkowali katolicyzm, zauważyli prosty fakt, że nie ma lepszego interesu na świecie, jak pośrednictwo do życia wiecznego, czyli „kapłaństwo”.
Jest to sprzedawanie towaru, który każdy chciałby mieć, a którego jakości nie da się za życia zweryfikować i zareklamować. Nikt jeszcze, zanim nie stanął przed Sądem Ostatecznym, z tamtej strony nie wrócił i nie opowiedział czy to pośrednictwo działa. W każdym razie Biblia mówi, że nie.
Oszuści potrzebowali do rozkręcenia interesu dwóch rzeczy: po pierwsze sfałszować nauczanie Ewangelii, żeby przekonać ludzi, że w ogóle ludzkie pośrednictwo do zbawienia w dalszym ciągu obowiązuje – podpięte oczywiście pod szyld Jezusa i chrześcijaństwa – a po drugie, że tylko ich (oszustów) "kościół", jako absolutnie jedyny na świecie, (to z obawy przed konkurencją), posiada właśnie te wyjątkowe, "kapłańskie" uprawnienia, tj. do odpuszczania grzechów i wpuszczania ludzi do raju.
Innymi słowy chodziło tu o najprostszą zasadę rynkową: "przekonaj ludzi, że twój towar jest dla nich niezbędny, oraz bądź jego jedynym producentem i sprzedawcą". Jest to zasada stosowana przez każdą (dosłownie i literalnie) sektę religijną, i po tym się właśnie sekty rozpoznaje, że aby ludzi ze sobą związać i ciągnąć z nich zyski, używają tego genialnie prostego patentu.
Kler katolicki, ulepszając nieustannie swój pomysł na łatwe życie, wyspecjalizował się w wymyślaniu co rusz to nowych i coraz bardziej dochodowych zasad własnej "chrześcijańskiej" wiary, których w Biblii próżno by szukać. Czczenie figur i obrazów, odpusty grzechów za pieniądze i ludobójstwo w imieniu Jezusa – żeby pozbywać się wichrzycieli i przeciwników – to były przez ponad tysiąc pięćset lat, "normalne" cechy katolickiego "chrześcijaństwa".
Poza wszystkim, wszelkie odstępstwa od nauki chrystusowej apostołowie Jezusa potępiali i przed nimi ostrzegali - z Piotrem włącznie. Człowiekiem dobrym i prawym w wierze, któremu mimo to katolicki kościół śmie imputować udział w swoim spisku przeciw Ewangelii i kluczowej dla katolickiej ideologii herezji o ludzkim, kastowym "kapłaństwie".
Mało tego; to Piotrowi przypisuje zapoczątkowanie tej herezji i przedstawia go, jako "pierwszego katolickiego papieża".
Drugi czynnik zadziałał w latach 313–325. Cesarz Konstantyn uznał, że najlepszym sposobem na powstrzymanie postępującego rozpadu rzymskiego imperium, będzie wprowadzenie powszechnie obowiązującej i niezwiązanej z wierzeniami podbitych narodów religii. Idealnie nadawało się do tego monoteistyczne chrześcijaństwo praktykowane przez lokalną, rzymską sektę, głoszące równość ludzi wszystkich narodowości wobec Boga.
Konstantyn z właściwą sobie konsekwencją zabrał się do religijnych reform i już na kilka lat przed sterowanym soborem nicejskim, który zwołał dla nadania swojemu przedsięwzięciu pozorów chrześcijańskiej poprawności i przypieczętowania nowego ładu w państwie (325 r.), powołał trybunały kościelne w randze sądów cywilnych, zwolnił kler od uciążliwych obowiązków publicznych i podatków (313 i 319), oraz udzielił mu zezwolenia na przyjmowanie spadków (321). Dodatkowo, dla unaocznienia i podkreślenia powszechności i stałości reform, jakie prowadził w cesarstwie, ustanowił niedzielę, zamiast dotychczasowej soboty, obowiązkowym dla wszystkich „dniem Pańskim”, wolnym od pracy (321r.).
Tym sposobem lokalna, parachrześcijańska sekta, która znalazła się akurat we właściwym miejscu i czasie pod ręką pogańskiego cesarza–reformatora, z dnia na dzień uzyskała państwowe poparcie i wielką, religijno–administracyjną władzę, rozciągającą się na całe rzymskie imperium.
Oczywiście poganin–cesarz, jak wyżej już to było powiedziane, ani nie zdawał sobie sprawy, ani go to obchodziło, że rzymscy biskupi już dawno temu odeszli od nauki apostolskiej. Zresztą, aż do czasów Konstantyna, Żydzi starozakonni nagminnie myleni byli w Rzymie z Żydami-chrześcijanami.
Konstantyn, który był poganinem i dopiero na krótko przed śmiercią dał się na wszelki wypadek ochrzcić, był pierwszym zwierzchnikiem założonego przez siebie Katolickiego Kościoła, po czym stanowisko to stało się domeną kolejnych cesarzy.
O ile do tej pory zbór rzymski był "tylko" heretycki, dzięki cesarzowi Konstantynowi stał się w dodatku państwowy. Odtąd, rzekomo Boży kościół, oficjalnie podlegał władzy pogańskich cesarzy.
Oczywiście Konstantyn nie mógł się spodziewać, ani go to obchodziło, że dając swoim edyktem władzę rzymskim biskupom, na całe wieki legitymizuje nazwę „chrześcijaństwo” dla czegoś, co nim nie jest, i że heretycki, zbrodniczy katolicki "kościół" będzie odtąd powszechnie mylony z prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa.
Dotknięci historycznym łutem szczęścia biskupi Rzymu, odtąd już jako urzędnicy samego cesarza rzymskiego, bez żadnych przeszkód i na różne sposoby, mogli sobie uzurpować wyłączność na „jedynie słuszną” interpretację Biblii, fałszowanie jej przekazu, oraz wprowadzanie wymyślanych przez siebie "chrześcijańskich" doktryn.
Poszli po nakręcającej się coraz bardziej spirali herezji, dla władzy i chciwości, która zaowocowała niebawem wielowiekowym, religijnym ludobójstwem i bezprzykładnym bluźnierstwem Bogu, jako rzekomemu twórcy i założycielowi katolickiej machiny, oraz zleceniodawcy popełnianych przez kler zbrodni.
Również, praktycznie bez przeszkód, rzymscy biskupi mogli zająć się przekształcaniem podległych sobie z urzędu chrześcijańskich zborów w całym cesarstwie, w jeden polityczny organizm, nazwany „kościołem katolickim”. W tym celu wymyślano coraz to nowe, katolickie dogmaty i prawa kościelne, oraz zacierające sens chrześcijaństwa zasady katolickiej wiary. Opartej na "kościelnej tradycji", której autorytet, w roku 1546, na soborze w Trydencie, ogłoszono równym autorytetowi Pisma Świętego(!). Wiary zwanej oczywiście „chrześcijańską”, aby móc na rzekomo apostolskiej spuściźnie, skutecznie budować ponadnarodowe, klerykalne imperium.
W cesarstwie rzymskim wytworzyła się niebawem podobna sytuacja, jaka dzisiaj ma miejsce w Chinach: Legalny państwowy „kościół chrześcijański”, prześladuje i pomaga władzy prześladować niezależny Kościół, oparty na Biblii i pełnej Ewangelii, który zszedł przez to do podziemia.
W Polsce, jest nieco inaczej: Legalna, świecka i nominalnie demokratyczna władza, jest mocno sterowana przez legalny Kościół Katolicki i wspólnie z nim dyskryminuje i wykorzystuje wszystkie pozostałe, legalnie i nielegalnie funkcjonujące grupy wyznaniowe, oraz ateistów.
Najważniejsze katolickie herezje
Poniższa lista odchodzenia przez katolicki kler od chrześcijaństwa pokazuje, że pomimo powoływania się na Pismo Święte, katolicyzm tak naprawdę nigdy za święte – czyli nienaruszalne – go nie uznawał. Wykorzystał je natomiast, jako formalną podstawę do tego co znamy pod nazwą religii katolickiej, i jako pomysł na stworzenie własnej, chrześcijańskopodobnej, dochodowej i wpływowej politycznie organizacji. Odtąd kler katolicki nie ustaje we wprowadzaniu coraz to nowych odstępstw od idei i sensu chrześcijaństwa. Z pewnością nie powiedział jeszcze w tej kwestii ostatniego słowa.
1. Spór w Koryncie i poparcie biskupa Rzymu, Klemensa I, dla heretyków
i zapoczątkowanie tzw. inkwizycji biskupiej - 93–97
2. Podział na kler i laików - II w.
3. Kult relikwii -190
4. Modlitwy za zmarłych - 300
5. Oddawanie czci aniołom, zmarłym świętym oraz ich wizerunkom - 375
6. Komunia, jako spożywanie prawdziwego ciała i krwi Jezusa - 394
7. Początek kultu Marii (tytuł Matka Boża po raz pierwszy został użyty
podczas posiedzenia Konsylium w Efezie) - 431
8. Chrzest dzieci - 412
9. Umundurowanie księży - 500
10. Zakony zapoczątkowane przez Benedykta z Nursji we Włoszech - 528
11. Papiestwo, jako instytucja
(do roku 1024 „ namiestników Boga na ziemi” zatwierdzali władcy świeccy) - 539
12. Post 40 dniowy - 547
13. Doktryna o czyśćcu, Grzegorz I - 593
14. Całowanie stopy papieża, Konstanty - 709
15. Oddawanie czci wizerunkom i relikwiom (upełnomocnione) - 786
16. Kanonizacja zmarłych świętych , Jan XV - 995
17. Msza, jako oficjalny obrządek ofiarowania Jezusa Chrystusa - XI w.
18. Klątwa kościelna, Grzegorz VII - 1077
19. Bezżenność stanu kapłańskiego - 1079
20. Różaniec (mechaniczna modlitwa) wyn. przez Piotra Hernita - 1090
21. Inkwizycja, Konsylium w Weronie - 1184
22. Sprzedaż tzw. „odpustów”, tj. rzekoma możliwość
skrócenia za pieniądze rzekomych mąk, w rzekomym „czyśćcu" - XII w.
23. Transsubstancja - przeistoczenie opłatka w prawdziwą krew i ciało Jezusa,
zabijanego podczas mszy, a następnie rytualna konsumpcja przez wiernych,
(tzw. Komunia) Innocenty III, Konsylium Laterańskie - 1215
24. Spowiedź grzechów do księdza zamiast do Boga
(obowiązkowa minimum raz w roku), j.w - 1215
25. Biblia zakazana dla laików, umieszczona w spisie ksiąg zakazanych,
i tropionych przez Inkwizycję – Konsylium w Wenecji - 1229
26. Oficjalne ogłoszenie dogmatu o czyśćcu, Konsylium we Florencji - 1439
27. Dodanie do Biblii siedmiu ksiąg apokryficznych, Konsylium w Trencie - 1545
28. Tradycja katolicka oficjalnie ogłoszona autorytetem równym Biblii,
Sobór Trydencki - 1546
29. Dogmat o jedynie zbawiającym Kościele Katolickim - 1854
30. Spis błędów ogłoszony przez Piusa XI, zatwierdzony przez
Konsylium Watykańskie: (potępienie wolności religii, sumienia, mowy,
prasy i odkryć naukowych, nie zatwierdzonych przez kościół Rzymski,
oraz ogłoszenie władzy papieża nad wszelkimi władzami świeckimi) - 1864
31. Dogmat o nieomylności papieży w sprawach wiary i moralności,
(Konsylium Watykańskie) - 1870
32. Szkoły publiczne (niekatolickie) potępione przez Piusa XI - 1930
33. Błogosławieństwo dla faszyzmu, Pius XI - 1935
34. Dogmat o Wniebowzięciu Marii Panny, Pius XII (dziwnym trafem, do tego czasu nikt o tym fakcie nie słyszał) - 1950
Gdzie w tej sprawie jest nauka?
Patrząc na wielowiekowe, heretycko–legislacyjne zabiegi katolickiego kleru, czynione dla legitymizowania jego ciemnych interesów i grabieżczo–ludobójczej działalności, nasuwa się zwłaszcza pytanie: Jaki czynnik doprowadził do nazywania katolicyzmu chrześcijaństwem, przez rzesze świeckich naukowców posiadających przecież do badań Biblię i historię, oraz, wynikający z samej istoty naukowości, obowiązek obiektywnej oceny faktów? Jak to się stało, że nauka i oświata unika odsłaniania historycznej prawdy, nie tylko w szkołach, ale nawet na świeckich wyższych uczelniach?
W Polsce pewne wydają się być co najmniej dwa tego powody: Pierwszy to katolickie, wyznaniowe państwo, w którym podobnie ukrywa się prawdziwą historię katolickiego „kościoła”, jak ustrój komunistyczny ukrywał zbrodnię katyńską. Zbrodnie, o których nauczyciele i wykładowcy, w tym rzekomo demokratycznym państwie boją się mówić.
Katolicyzm, który oficjalnie i masowo zabijał ludzi przez ponad tysiąc pięćset lat, ciągle nie został osądzony, a w podporządkowanych klerykalnej cenzurze programach szkolnych nie wspomina się ku przestrodze potomnych, o katolickim ludobójstwie, najliczniejszym i najohydniejszym w dziejach świata. Dążenie wyznaniowego państwa polskiego, nakierowane jest na wymazanie z kart historii zbrodniczych dokonań katolickiego kleru, jak gdyby jego ofiary mniej zasługiwały na pamięć niż inne, a katolicki system i jego zbrodniarze na osądzenie.
Drugi powód to ten, że w znaczniej mierze katoliccy naukowcy, poddawani są od dziecka katolickiej indoktrynacji, co zawęża ich horyzonty myślenia i powoduje paniczną ucieczkę od logicznego wnioskowania burzącego ich własne, katolickie systemy wartości.
Mówiąc w skrócie; katolicki historyk naukowiec, to nie naukowiec. Gdyby ktoś taki rzeczywiście był naukowcem, nie mógłby być katolikiem, jak nie może być katolikiem nikt, kto nie udaje, że nie było faktów, które były, i wyciąga z nich logiczne i uczciwe wnioski.
W Polsce wszystkim przymusowo i po równo narzuca się katolickie święta, jako dni wolne od pracy, oraz katolickie „wartości” i specyficzny „patriotyzm”, oficjalnie uznawany za prawdziwy i polski wyłącznie wówczas, jeśli jest katolicki.
W tym jedynie z nazwy "demokratycznym państwie prawa", nominalnie katolicka większość okrada rzekomą niekatolicką mniejszość która - co zawsze widać w przedwyborczych sondażach - w rzeczywistości jest większością.
Od dawna Polski elektorat to około 1/3 katolickich zwolenników prawicy, 1/3 zwolenników lewicy i 1/3 tych, którym nie podoba się ani jedna opcja, ani druga – głosujących raz na jednych a raz na drugich, na zasadzie; że lepiej zagłosować na mniejsze zło, niż ryzykować, że znów do władzy dojdą ci gorsi.
Jak by nie liczyć wychodzi na to, że za katolickim reżymem, czyli za prawicową wersją polskiej pseudodemokracji, opowiada się tylko ok. 30% Polaków. Reszta, z braku sensownego wyboru, biega od lewicy do prawicy w zależności od tego, która z opcji aktualnie mniej lub bardziej ją zniesmacza.
Jednak, to ciągle katolicka mniejszość – mimo że prawica raz przy władzy jest, a raz nie – nieustannie wydaje wspólne, podatnicze pieniądze na fetowanie przyjazdów swojego guru-papieża, na religię w szkołach, na przerwy w zajęciach państwowych szkół – czyli tak zwane rekolekcje – i na Fundusz Kościelny.
Dzieje się tak dlatego, ponieważ nie zdające sobie sprawy z faktycznej słabości kleru kolejne lewicowe rządy, boją się Katolickiego Kościoła, czyli utraty władzy.
Dlatego omijają prawo i elementarną społeczną sprawiedliwość, i hojniej łożą na katolickie szkoły i uczelnie, niż na szkoły i uczelnie państwowe. Państwo łoży na miliardowy katolicki Fundusz Kościelny, za co płacą wszyscy podatnicy bez względu na wyznanie, lub jego brak, lecz innym, równie legalnym, konkordatowym grupom religijnym, takowego funduszu nie państwo nie zafundowało. – Taka jest w praktyce, gwarantowana Konstytucją Rzeczpospolitej Polskiej, obywatelska równość w tym kraju.
W Polsce możliwe jest nawet to, że jakiś katolicki kardynał, jak w przypadku byłego prezydenta, bez porozumienia z rządem, samozwańczo decyduje, że ma on spocząć na Wawelu i bezczelnie stawia legalny rząd Rzeczpospolitej Polskiej i cały naród przed faktem dokonanym. Obrazuje to – pomijając fakt, że rząd jest słaby – skalę arogancji katolickiej sekty, oraz destrukcji społecznej, upodlenia i lekceważenia, do jakich polski naród dał się jej doprowadzić.
Jednak duża pociecha płynie stąd, że rzeczony kardynał, aroganckim aktem kościelnej samowoli, spektakularnie dokonanym na oczach całego polskiego narodu, strzelił „samobójczego gola” swojej katolickiej sekcie i do jakiegoś stopnia przyspieszył jej rozpad.
Katolicyzm, czyli paranoja
Czymś typowym dla katolików – chociaż oczywiście od każdej reguły są wyjątki, lecz już samo pozostawanie katolikiem o czymś jednak świadczy – jest ich fanatyczne przekonanie o wysokiej próbie katolickiej moralności, oraz "katolickich wartości”. Powodem tego jest coś, co w sposób szczególny odróżnia myślenie katolików od pozostałej mniejszości; a jest to zakorzeniona w nich od dziecka paranoja.
Taka typowa, charakteryzująca się tym, że dotknięty nią człowiek potrafi uznawać jednocześnie za słuszne, wykluczające się wzajemnie fakty i twierdzenia. Katolik nie widzi w swoim myśleniu logicznej sprzeczności, gdy wespół z pozostałymi członkami katolickiej populacji okrada współobywateli–niekatolików i twierdzi, że jest uczciwy; żyje w katolickim państwie wyznaniowym, ale przekonuje że to demokracja; ma w swojej oficjalnej katolickiej doktrynie powiedziane, że tylko katolicy mogą być zbawieni – czyli że Bóg nienawidzi i już skazał na potępienie niekatolików, więc on "słusznie" też ich nie lubi – ale uważa swoją wiarę za tolerancyjną i nauczającą miłości(!)… itd. itp…
Przez tę cechę katolicy nie potrafią realnie ocenić własnych moralnych postaw i systemu, któremu służą. Jest to, z powodu podobieństwa socjotechnicznego wychowania, zjawisko identyczne, jak to, które występowało w wychowaniu stalinowskim. Ludzie, będąc od dziecka poddawani praniu mózgu, byli bezkrytyczni wobec systemu i donosili władzy nawet na swoich przyjaciół, rodzeństwo i rodziców.
Katolik z natury rzeczy musi charakteryzować się relatywną "moralnością", gdyż inaczej, co jest oczywiste, sumienie by mu nie pozwoliło wzmacniać, już choćby przez samo tylko swoje członkostwo organizacji, okradającej jego współobywateli, nie mówiąc o gorszych rzeczach, które ona robiła i robi.
A teraz trochę czarnego humoru
Czasem katolicka paranoja objawia się dość zabawnie. Wychowani na katechizmie i nie czytający Biblii, ale "praktykujący" katolicy; z jednej strony chórem i gorliwie na każdej mszy przytakują księdzu, że Biblia jest Słowem Bożym, ale z drugiej bezkrytycznie przyjmują rzekomo pseudochrześcijańską naukę, która ewidentnie mu zaprzecza.
Wspominałem wyżej, że sztandarowym przykładem najdalej posuniętej herezji katolickiej, paranoidalnego myślenia, ale i zmysłu handlowego klerykalnej organizacji, jest przeznaczona do nauczania katolickich wiernych katechetyczna wersja „Dziesięciu Przykazań Bożych”. W niej to, (w Katechizmie), ze względu na masowo uprawiane i dochodowe dla kleru bałwochwalstwo – adoracji wszelkiego typu "czyniących cuda" podobizn Marii i tzw. „świętych” – nie umieszczono Drugiego Przykazania i nie naucza się go wiernych.
Katolicki Katechizm od swojego początku prezentuje sfałszowaną wersję Dziesięciorga przykazań, z której całkowicie wykluczył Drugie. Lecz – i to jest dopiero ciekawe – aby przynajmniej pozornie ich liczba się zgadzała, Przykazanie Dziesiąte podzielił kler katolicki na dwie części i zrobił z niego dwa!!!
Katechetyczne "Dziesiąte Przykazanie" w katolickiej wersji, jest dlatego takie śmieszne i od tak zwanej "czapy” i brzmi: "Ani żadnej rzeczy, która jego jest".
Swoją drogą jakim to trzeba być demonem intelektu, żeby tak ułożone zdanie, w którym w ogóle nie występuje tryb nakazujący i zupełnie nie wiadomo o co w nim chodzi, w ogóle nazwać przykazaniem? No, ale wszak właśnie mówimy o przekręcie uczynionym przez i dla paranoików.
Katolicy; gdy o tym oszustwie od kogoś słyszą – ponieważ sami nie czytają Biblii - najpierw nie wierzą, że to możliwe, ale gdy się im już pokaże czarno na białym, że tak jest, niczym małe dzieci zakrywające oczka rękoma, gdy się czegoś boją, udają, że tego przekrętu nie ma, a także włącza im się zaraz: "a inni...", na zasadzie jak w przysłowiowym dowcipie: "a dlaczergo wy Murzynów bijecie?".
Jeśli ktoś im tej informacji nie wciśnie „na siłę”, a ma do takiej interwencji moralne prawo chociażby każdy, okradany przez ich katolicki "kościół" niekatolicki obywatel – za nic nie chcą jej sami od siebie sprawdzać w Biblii. Obawiają się, żeby sobie przypadkiem nie udowodnić, że „tradycja ich ojców i dziadów", oraz towarzyszący jej majestatyczny i wielki, katolicki blichtr, to żaden Boży kościół, a tylko jeden wielki przekręt, niszczący ludzi i obrażający Boga. Uciekają tak naprawdę od oczywistego i niedającego się w żaden sposób obalić wniosku, że są tylko naiwnymi biedakami, na których żeruje międzynarodowa mafia cwaniaków i w dodatku ciągnie ich – co stwierdza Biblia, nie ja – do piekła.
Ci specyficzni ludzie po prostu tak mają, że są śmiesznie nielogiczni i zakłamani. Z pozoru śmiertelnie poważnie traktują swoją wiarę - jednak bynajmniej nie dotyczy to Biblii która, jak sami twierdzą, jest Słówem samego
Boga i jest w niej napisane, czego Bóg od nich oczekuje. I bynajmniej nie są skorzy, aby zachowywać się adekwatnie do tego, co o Biblii mówią, a już na pewno nie daliby się z wierności Słowu Bożemu zabić. Jeśli już, to raczej kogoś, kto by ich "kościołowi" w takich fałszerstwach przeszkadzał. Z kolei; jak się biją w piersi, to najchętniej w cudze.
Posiadający takie cechy wierni, o czym kler wie od wieków, mimo iż zwykle lubią mieć Pismo Święte w domu i się nim chwalić, i tak go nie czytają. Ta zdawałoby się banalna cecha spowodowała jednak, że katolicki kler, który najpierw ludzi za posiadanie Biblii zabijał – licząc, że uda mu się wycofać z obiegu wszystkie, pisane jeszcze wówczas ręcznie egzemplarze, i napisać ją jeszcze raz, po swojemu – w końcu się zorientował, iż spokojnie i bez ryzyka wytknięcia mu przez wiernych jego oszustw i herezji wobec Słowa Bożego, może wymyślać na temat wiary co mu się żywnie podoba, a następnie rozpowszechniać to w formie katechizmu. Prawie nikt z katolików przecież sam z siebie Biblii nie czytał, a tych co ją czytali i próbowali zwracać uwagę na kłamstwa kleru nikt nie słuchał, więc żadnego zagrożenia w tej kwestii nie było. I tak to funkcjonuje do dzisiaj.
Biblii także nie znają – albo co gorzej znając nie poważają – także katoliccy księża. Przecież nikt, kto ją czytał, a wierzy w Boga i jest przy zdrowych zmysłach, księdzem by nie był. Na przykład kłaniać się obrazom na własną rękę, a namawiać do tego innych, lub uczyć fałszywej ewangelii, to jednak inny ciężar gatunkowy.
Od czasu odkrycia pędu ludzi do teologicznej niewiedzy, kler już wie, że żaden jego przekręt - z fałszowaniem Pisma Świętego wprost, oraz herezjami skutkującymi nawet masowym, wielowiekowym ludobójstwem włącznie - nie jest zagrożony obawą przed zdemaskowaniem go przez wiernych. Nie było odtąd potrzeby by przerabiać katolicką Biblię, nawet w części mówiącej o przykazaniach Bożych. W XVI wieku dodano do niej „tylko” siedem ksiąg apokryficznych i na tym się skończyło. Nie istniało i jak widać ciągle nie istnieje realne zagrożenie, że wierni nagle i masowo zaczną Słowo Boże czytać, i dowie się o tym megaprzekręcie niebezpiecznie duża liczba ludzi na raz. – Można powiedzieć: chichot diabła na całego.
Jak się nad tym zastanowić, w głowie się nie mieści, że na takim "drobiazgu ", zadając w dodatku tyle cierpień i zła ludzkości przez tak długi czas, religijna megamafia zbudowała swoją potęgę, zniewoliła tak wiele narodów i przez wieki historii tylu miliardom ludzi wyprała mózgi. Okazuje się, że wystarczyło tylko jedno: nie czytanie przez ludzi jednej, ogólnie dostępnej i powszechnie posiadanej książki(!) - Biblii.
A wszystko przez to, że zwykły katolik, to faktycznie ktoś specjalnie uformowany, kogo Katolicki Kościół indoktrynuje od kołyski. Mimo biegania do kościoła i obnoszenia się ze swoją rzekomo chrześcijańską wiarą, nie ma ktoś taki potrzeby, ani chęci, poczytać powszechnie dostępnego Słowa Bożego i osobiście zapoznać się z Testamentem – jaki Bóg dla niego zostawił – lub choćby z oryginałem Dziesięciorga Przykazań.
Gdyby to człowiek taki uczynił, przeczytałby że Drugie Przykazanie, w jego własnej, katolickiej Biblii Tysiąclecia brzmi zupełnie inaczej, niż uczono go w ramach katolickiej katechezy - czyli tak:
"Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań." (Księga Wyjścia 20, 4-6)
Wystarczy porównać powyższe z katechetyczną wersją Dziesięciorga Przykazań i sprawa oszustwa oraz jego motywów, jest jasna i udowodniona. (Oczywiście nie nieprzyjmującego do wiadomości faktów katolika).
Każdy, kto by chciał Biblię przeczytać, natknąłby się też na wiele fragmentów, jak przytoczony poniżej, będących zapowiedziami ostrzegającymi wiernych, przed tym, co miało się dopiero pojawić na świecie i co właśnie wniósł później katolicyzm. Są to herezje "fałszywego proroka" i oparte na bałwochwalstwie cuda czynione przez demony, na których zbija on fortunę i zwodzi ludzi, za pomocą zakazanych przez Boga figur i obrazów.
"I widziałem trzy duchy nieczyste jakby żaby wychodzące z paszczy smoka i z paszczy zwierzęcia, i z ust fałszywego proroka; a są to czyniące cuda duchy demonów ..." (Objawienie 16:13-14)
Udawanie nierozgarniętego, niekoniecznie musi się dobrze skończyć
Zważywszy że, (jak mówi Biblia), Bóg swoje Przykazania wypisał na kamiennych tablicach własnym palcem (Powt. Pr. 9,10), a Jezus Chrystus potwierdził, że nawet on nie przyszedł ich zmienić, ale wypełnić, i że „Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie” (Mateusza 5:1Cool, lekceważenie Boga w którego podobno się wierzy, wydaje się tu porażające.
Co by w każdym razie nie powiedzieć, jest paranoją najczystszej wody, że ojcowie katolickiego „kościoła” dzieło nieomylnego z definicji Boga, od wieków uparcie „ulepszają” i „poprawiają”.
Jak ocenić umysłowość takich ludzi? – Nie wierzą w istnienie Boga, są idiotami, czy są idiotami nie wierzącymi w Boga? – Innej możliwości już nie ma.
Nic dziwnego, że katolicka religia, która tak naprawdę od początku jest jedynie nie mającą z Bogiem nic wspólnego przykrywką dla autorytarnego systemu stworzonego przez kler i najskrajniejszym zaprzeczeniem chrześcijaństwa, poprowadziła katolicyzm na drogę wielowiekowego, masowego ludobójstwa, grabieży, moralnej zgnilizny i wszelkiej zbrodni. Spowodowała, że jego wielomilionowe mordy dokonane na przestrzeni dziejów, wielokrotnie ilością ofiar i wymyślnością zastosowanych wobec nich tortur przewyższają to, co od stworzenia świata uczyniły wszystkie inne zbrodnicze systemy razem wzięte.
Nie tylko inkwizycja i co z tego wynika
Oczywiście, katolickiego ludobójstwa nie należy kojarzyć wyłącznie z inkwizycyjną eksterminacją ludzi skierowaną na wewnętrznych przeciwników "rzymskiej wiary".
Zgodnie z katolicką doktryną "obowiązkiem kościoła jest nawracanie innowierców", co przez stulecia służyło usprawiedliwieniu zbrojnych podbojów i nakładania na podbite rasy, narody i plemiona, jarzma niewolnictwa. W Europie było to przede wszystkim wielowiekowe, permanentne szczucie przez papiestwo kogo się dało, do zaborczych i straszliwie krwawych wojen z islamem - w zamian za obietnice odpustów za "przysporzenie nowych ziem i dusz Najświętszej Panience i Jezusowi Chrystusowi". Przez kilkaset lat armie europejskich władców, dla korzyści i z namowy papiestwa, falami najeżdżały kraje arabskie rabując i przelewając rzeki krwi.
Stąd na zawsze w zwolennikach proroka Mahometa utrwalił się obraz chrześcijaństwa i chrześcijanina, jako rabusia i mordercy, za który teraz płacimy nie dającą się zlikwidować wzajemną niechęcią i nieodwracalnym podziałem świata na dwa zasadnicze, nienawidzące się religijne obozy.
Jednak, co by nie powiedzieć; patrząc na sprawę od strony wiary, mają islamiści rację w tym, że to, co utrwaliło im się pod pojęciem "chrześcijaństwo", jest religią szatana, gdyż byli przecież najeżdżani przez heretycki katolicyzm – nie przez chrześcijan.
Mało który politolog dziś wątpi, że między wielu plagami, jakie dotknęły ludzkość przez katolicyzm, ostateczną ceną za uprawianie katolickiego "chrześcijaństwa", będzie według wszelkiego prawdopodobieństwa wywołanie przez islam totalnej wojny nuklearnej i kompletna zagłada ludzkości.
Można o Arabach, zwłaszcza zamieszkujących kraje europejskie powiedzieć wiele złego: że lenie, że panoszą się w cudzych krajach i chcieliby żyć kosztem innych – ale trudno się dziwić, że przy ich zaprogramowanym, przez katolickie "chrześcijaństwo" wojującym fanatyzmie, zagłada świata i samych siebie, jest dla nich rozwiązaniem poważnie branym pod uwagę. Według historycznych doświadczeń islamu, i w myśl oficjalnej, katolickiej doktryny to, co Arabowie uważają za chrześcijaństwo, istnieje na świecie po to, żeby ich zniszczyć.
Tłumaczono to Arabom tak długo, i tak dobitnie, że ich postrzeganie rzeczywistości, od średniowiecza kręci się wokół przekonania, że sensem istnienia Zachodu i chrześcijaństwa, jest wyniszczenie dzieci Allacha.
Na ile potrafili, próbowali Arabowie walczyć z "chrześcijaństwem", a później z jego kolonializmem i obecnym imperializmem, ale tę walkę przegrywają. Z uwagi na ubóstwo terenów, jakie w większości zajmują i wynikające z tego ogólne zacofanie cywilizacyjne, zbliżający się czas, gdy skończy się ropa i zostaną im tylko piaski pustyni, jest zapowiedzią utraty głównego zabezpieczenia arabskiej niezależności, oraz nieuchronnie zbliżającego się końca ich nadziei na zmianę położenia. Powstały więc radykalne plany "honorowej" samozagłady wraz z całym światem, co według ekstremistów - aczkolwiek zupełnie niezgodnie z Koranem i ujętymi w nim ideami islamu - miałoby być rozwiązaniem rzekomo miłym Allachowi.
Jak widać islam też ma swój heretycki "katolicyzm", skory do fanatycznego zamordyzmu wobec swoich, oraz fizycznej eksterminacji "niewiernych". Oba te nurty, wpadły "dziwnym trafem" na pomysł zastraszania i ludobójstwa, dla utrzymania przez siebie władzy. W tym sensie podały sobie zakrwawione ręce nad głową niszczonej wespół, (chociaż niby w niezgodzie i z pozoru oddzielnie), ludzkiej cywilizacji.
O tym, że tak naprawdę zachodni świat nie kręci się wokół zamiaru zniszczenia islamu, oraz, że katolickie krucjaty nie miały z prawdziwym chrześcijaństwem nic wspólnego, narodów arabskich przekonać się już dzisiaj nie da. Katolicyzm, jako fałszywy synonim chrześcijaństwa, i jako jedyny znany islamowi, musiałby się albo przyznać do krzywd wyrządzonych mu z powodu własnej herezji i błędnego pojmowania Ewangelii – co byłoby jego samobójstwem – albo zostać oficjalnie osądzony, przez państwa świata, i zdelegalizowany.
Pierwszą możliwość, jako próbę uratowania świata należy odrzucić, bo wiadomo, że katolicyzm w gruncie rzeczy to zwykła mafia, i ani dla takiej, ani dla żadnej innej sprawy się nie poświęci, natomiast na drugie rozwiązanie nikt się, nie zdecyduje. Byłoby to aktem przyznania się świata zachodniego do moralnego błądzenia przez ostatnie dwa tysiące lat i wzięcie na siebie odpowiedzialności za miliony islamskich ofiar. Na to nie pozwolą z kolei obecne miliony "relatywnie moralnych" katolików na świecie - którzy są zbyt fanatyczni, ciemni i zakłamani, aby choć raz uderzyć się we własne piersi i wziąć za swój "kościół" i za swoje przekonania religijne odpowiedzialność.
Jednak, niezależnie od tego że wszystkie przepowiednie biblijne dokładnie się sprawdzają, można się spodziewać, że i tak w niedługim czasie, pod naciskiem szalejącego coraz bardziej islamu, wystraszona społeczność zachodniego świata będzie się starała udobruchać kraje muzułmańskie. Być może nawet zlikwiduje Watykan i zdelegalizuje katolicyzm, rzucając islamowi na pożarcie rzekomego sprawcę jego krzywd.
Mówię „rzekomego”, bo tak naprawdę siła katolicyzmu zawsze polegała na wsparciu państwowej władzy – tak jak ciągle ma to miejsce w Polsce i w wielu krajach – oraz na głupocie i bierności ludzi.
Osobiście zresztą uważam, że na taki ruch już od dawna jest za późno, i jeśli może on jeszcze jakoś wpłynąć na dzieje świata, to tylko na tyle, że co najwyżej na bardzo krótko oddali totalny konflikt i zagładę.
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 20:01, 08 Lip '13
Temat postu:
Jednak; tonący chwyta się brzytwy – nawet gdyby miało mu to wydłużyć życie ledwo o parę sekund.
"Dorobek" cywilizacyjny katolicyzmu
Z punktu widzenia normalnych, zdrowych na umyśle ludzi, (wierzących i niewierzących), katolicyzm przez swoje zbrodnie znacząco przyczynił się do pociągnięcia gatunku ludzkiego ku zagładzie, pod najbardziej bluźnierczym szyldem z możliwych; Boga i chrześcijaństwa. Spowodował, że paradoksalnie "Bóg" oraz "chrześcijaństwo", jako pojęcia odnoszące się do najwyższego, znanego ludziom dobra, stały się szyldem najbardziej zbrodniczej organizacji, jaką kiedykolwiek nosiła Ziemia.
Przy tych „cywilizacyjnych osiągnięciach", wspominanie o roli, jaką katolicyzm odegrał w hamowaniu postępu i nauki - czyli kogo za odkrycia spalił, a kogo "tylko" wyklął, ograbił i napiętnował - jest zaledwie "ślicznie zgniłą wisienką" na katolickim torcie plugastwa, i nawet nie warto się nad tym rozwodzić.
Jak na ironię; skołowani doprowadzoną przez stulecia do perfekcji socjotechniką prania mózgów, członkowie KK z całym przekonaniem uważają się za chrześcijan. I tak jak nie widzą nic nienormalnego w modleniu się do przedmiotu w postaci kawałka drewna czy płótna, tak nie widzą swojej absurdalnej i dającej siłę złu przynależności do religijnej mafii. Organizacji, która o wiele bardziej zasłużyła sobie na potępienie i delegalizację, niż ustroje, które już to spotkało – czyli nazizm i stalinizm.
Ten drugi wprawdzie – podobnie jak katolicyzm – kłamał i minimalizował swoje zbrodnie, ale przynajmniej dokonywał ich na własny rachunek i nigdy nie twierdził, że mordował ludzi z polecenia Boga.
Jak dotąd nie zebrał się międzynarodowy trybunał, który by katolicyzm osądził, a jest to z pewnością do zrobienia. Na razie wygląda na to, że katolickie ludobójstwo, to jedyne tego typu zbrodnie na świecie, które się przedawniają.
Morderca w NKWD-owskiej czapce okazuje się być, nie wiedzieć czemu, bardziej winnym mordercą od sto razy od niego gorszego, ale w księżym birecie. Ofiara drugiego, ponieważ zamordowana została pod innym, "lepszym" szyldem i „wzniosłym”, religijnym hasłem zbawienia duszy mordowanego, jest dla katolików mniej tragiczna i ważna, niż ofiara tego pierwszego. – Dlaczego?
Swoją drogą jakże gromko domagał się katolicki kler osądzenia komunizmu grzmiąc, że jest to "imperium zła" i "imperium szatana". Lecz przecież to komunizm właśnie od KK zapożyczył wiele ze swoich wyrafinowanych metod torturowania ludzi, a nawet nie wszystkie pomysły na zadawanie ludziom cierpień wykorzystał, z powodu ich szczególnej drastyczności. Wziął jednak przede wszystkim to, co jest dla totalitarnego systemu najważniejsze: sposoby skutecznego prania mózgu i zasady skomplikowanej psychologii totalnego terroru.
Podsumujmy
Watykan, to "królestwo inne niż wszystkie". Takim określeniem, już wieki przed jego pojawieniem się katolicyzmu na świecie, przepowiedziała jego nadejście Biblia, przez proroka Daniela.
Państwo obszarowo maleńkie – zaledwie o powierzchni 44 hektarów, ale bajecznie bogate i wpływowe. W którym nikt niczego nie produkuje, nie sieje, nie orze i którego "duchowni" obywatele, są jednocześnie obywatelami innych państw. Państwo, które żyje z wymuszanych herezją „ofiar”, i które żeruje na organizmie świata niczym rak. W którym nie ma rodzin i które nie wychowuje własnych dzieci, ale od kołyski zawłaszcza i wychowuje cudze. Które od wszystkich czegoś żąda i wszystkim coś wytyka, ale samo nigdzie i za nic nie odpowiada. Państwo o rękach zbrukanych zbrodnią i krwią, jak żadne inne na świecie, ale które mieni się wzorem światowej moralności. Jest jedynym „chrześcijańskim” państwem, które posiadało policję religijną (tzw. „świętą inkwizycję”) i ma wpisany w swoje prawo, obowiązek mordowania ludzi o innych poglądach religijnych, oraz potępiania klątwą tych, którzy nie należą do katolickiego kościoła, lub choćby opuszczają „msze święte”. Które mordowało ludzi za przekonania religijne, w tym Chrześcijan uważających, że Katolicki Kościół bluźni Bogu twierdząc, iż rabuje i zabija z woli i w imieniu "Ojca, i Syna, i Ducha Świętego". Zaiste Watykan, to państwo inne niż wszystkie.
Zatem; jeśli ktoś uważa, że Biblia jest rzeczywiście autoryzowanym pismem samego Boga to musi przyznać, że katolickie "chrześcijaństwo" nie ma z Bogiem, ani z Jezusem, nic wspólnego - poza tym tylko: że chrześcijańskiemu Bogu bluźni a chrześcijaństwo obraża i stawia w złym świetle.
Tak więc, każdy katolik ma dwie możliwości: albo wykluczyć ze swojego życia katolicyzm i przejść na stronę Boga, albo wykluczyć Boga i zostać przy katolicyzmie.
Łączenie ze sobą tych wzajemnie wykluczających się możliwości, to przysłowiowe twierdzenie, że białe jest czarne - czyli paranoja.
Osoby, które potrafią łączyć w swojej głowie takie wykluczające się wzajemnie sprzeczności, zawsze cechuje relatywizm poznawczy i moralny, oraz chaos w myśleniu i "nieprzemakalność na logiczne argumenty". To oczywiście specyficznie odbija się na funkcjonowaniu takiej osoby w ogóle, jako że człowiek posiada tylko jeden mózg na wszystkie życiowe okazje. Człowiek o podwójnej moralności i logice, działa jak zawirusowany komputer. Od jednego zakażonego pliku zarażają się następne, a sprawność całego systemu, w tempie proporcjonalnym do jego jakości i pojemności, z upływem czasu coraz bardziej i coraz szybciej się pogarsza.
Nie przypadkiem największy, "moherowo-radiomaryjny" fanatyzm, najczęściej zauważa się u osób o niskim IQ, oraz w podeszłym wieku. Z relatywizmu w myśleniu rozwijają się problemy w relacjach rodzinnych i społecznych, uzależnienia, wyuczona bezradność i bezrobotność, oraz wszelkie postawy życiowe typu: "wszystkiemu winni komuniści i cykliści", i "jakoś to będzie".
Bardzo typowym objawem "zawirusowania" mózgu, jest też bezkrytyczne podążanie za tłumem i nominalnymi autorytetami na zasadzie: "to nie możliwe, żeby taki eksponowany człowiek się mylił, albo te miliony ludzi". (Podobnie myślały "te miliony" Niemców, w nazistowskiej Trzeciej Rzeszy, które dały Hitlerowi władzę, oraz nie chciały się wychylać z tłumu, „bo przecież te miliony dobrych Niemców nie mogły się mylić”. Dlatego, tak jak inni pozdrawiali wodza i udawali, że obozy koncentracyjne nie istnieją. Myśleli podobnie jak te miliardy much, karmiących się tym, czego nazwy nie wymienię, ale czego normalni ludzie raczej jeść nie powinni.
Jak bardzo "zawirusowuje" ludzi katolicyzm wskazuje ilość osób, przekonanych w Polsce i na świecie, że jest on kościołem Jezusa Chrystusa (Boga), czyli którym nie przeszkadza w takim myśleniu wykluczający taką możliwość fakt, że nieprzeliczone masy ofiar zostały wymordowane przez katolicki kler, rzekomo z Jego rozkazu. Nie chcą uznać prostego faktu (mówimy o perspektywie ludzi wierzących), że Bóg-Jezus Chrystus, nawet takiego rozkazu wydać nie mógł. Gdyby takowy wydał nie byłby tym, za kogo się podaje. Od kłamania na tym świecie, jest diabeł.
Poza wszystkim ludzka wiara w zbawienie, w oparciu o obietnicę jakiegoś szefa armii złodziei i morderców, w dodatku podającego się za syna Bożego, jest na zdrowy rozum absurdalna. Jeśli Jezus powołał do życia KK i inkwizycję, oraz kazał ludzi torturować i palić na stosach za poglądy, to z pewnością też by się nie wzdragał przed osobistym ich torturowaniem, ani przed podpalaniem pod nimi stosów. Nie wzdragałby się również przed organizowaniem i osobistym prowadzeniem podbojów zbrojnych, podczas których setkami tysięcy wybijałby do nogi - z kobietami i dziećmi włącznie – swoich "wrogów", czyli tych, którzy by w jego dobry charakter i miłość do wszystkich ludzi nie wierzyli.
Jednak właśnie takiego Jezusa pokazał światu katolicyzm. Sen to zatem, jakiś koszmarny, czy może ja zwariowałem?
Więc, skoro taki jest ten jakiś tam bóg, i taki kościół katolików, to wniosek może być tylko jeden: Katolicki bóg, Jezus i kościół, to na pewno nie jest to TEN Bóg, nie TEN Jezus i nie TEN Kościół, o który chodzi w Piśmie Świętym i od którego pochodzi prawdziwe, opisane w nim chrześcijaństwo. Innej możliwości zwyczajnie nie ma. Jeśli jednak znalazłby się ktoś, kto by chciał temu wnioskowi zaprzeczyć, to niech się zaprodukuje.
Katolicki Kościół "tylko" się pod Kościół Boga podszywa. Bóg katolików, owszem, ma ten swój katolicki kościół, tyle, że w przeciwieństwie do prawdziwego Jezusa Chrystusa, jest niewyobrażalnym potworem zła. Więc nie od niego pochodzi Biblia i chrześcijaństwo.
Statystyczny katolik (wyjątki są, i to coraz częstsze) wcale nie zadaje sobie trudu przełożenia tak prostej i oczywistej informacji na logiczne, spójnie moralnie wnioski i na własne życie.
Zwracam uwagę, że próby wytłumaczenia trwających prawie dwa tysiące lat zbrodni katolickiego kleru „pomyłką”, albo "ułomnością ludzi", (które często się od kleru i katolików słyszy), są zwykłym, wykrętnym idiotyzmem.
Pomyłkę może popełnić co najwyżej pojedynczy człowiek i zabić kogoś niechcący, albo ostatecznie w afekcie. Pomyłkę, w trakcie walki i w emocjach może popełnić na przykład dowódca wojska, i wysłać niechcący ludzi na pewną śmierć. Ale twierdzić, że trwające prawie dwa tysiąclecia metodyczne ludobójstwo i grabieże, oparte o specjalnie wydaną w tym celu doktrynę, realizowane przez kolejnych papież za pomocą specjalnie powołanej do tego instytucji, osadzonej w oficjalnym, kościelnym prawie było „pomyłką”, jest absurdalne.
Katolicyzm z chwilą swojego powstania, czyli przyjęcia gdzieś przez pierwszą grupę heretyków „kapłańskiej” i jedynozbawczej doktryny, automatycznie i świadomie wszedł na drogę oszustwa, wyzysku i zbrodni. Tą świadomość własnej, katolickiej herezji i zdawania sobie sprawy z dokonywanego przekrętu, dobitnie już było widać, gdy korynccy heretycy nie chcieli apostoła Jana, jako arbitra w swoim sporze z prawowiernymi zborownikami, ale woleli heretyka; biskupa Rzymu. Doktryna ta stworzyła podwaliny dla religijno–politycznego systemu nastawionego na zysk, wpływy i władzę. Za wszelką cenę.
Swoją drogą ciekawe jest to, że ten powołany rzekomo przez Boga "kościół", który zwłaszcza powinien bazować na Biblii i Ewangelii, przez prawie dwa tysiąclecia mordował ludzi, bo jakoś nie zdołał się doczytać w tym, co sam nazywa Pismem Świętym, czym właściwie jest to chrześcijaństwo. Nie doczytał się nawet, że Bóg, nie jest wspólnikiem złoczyńców (Ks.Psalmów 26:5) i mordował "w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego" na potęgę - od niemowląt po starców.
Jakby jeszcze tego było mało; sam wbił sobie ostatni gwóźdź do trumny wydając w roku 1870 dogmat mówiący, że papież jest – za sprawą Ducha Świętego, oczywiście – nieomylny w sprawach moralności i wiary. Tym samym katolicki kler udokumentował tylko swój upór w twierdzeniu, że wszystko co katolicki „kościół” robi, czyni z Bożej woli. Zatwierdził tym samym oficjalnie i do końca swoją odpowiedzialność za najgorsze bluźnierstwo wobec Boga, jakie kiedykolwiek popełnił człowiek.
Bóg bowiem, jest według tej doktryny niekwestionowanym, odpowiedzialnym za wszystko zleceniodawcą wszelkich, zbrodniczych poczynań katolickiego kleru. W ten sposób KK wykreował obraz "Boga-bandyty", oraz zwichnął jego pojęcie i pojmowanie chrześcijańskiej wiary w oczach miliardów ciemnych, zwiedzonych ludzi.
Powstanie bluźnierczej organizacji antychrysta, które dokonało się przez utworzenie się kasty płatnych zwodzicieli - rzekomych pośredników między Bogiem a ludźmi - było już przepowiadane rzez proroków starotestamentowych. Jezus i apostołowie przestrzegali przed nimi i przygotowywali Kościół na ich pojawienie się: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus” (1 Tymoteusza 2Smile, „ ….darmo wzięliście, darmo dawajcie.” (Mateusza 10:8, Ale choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty! (Galacjan 1:Cool. - Przypomnijmy w tym miejscu, jak to po taką "odmienną ewangelię", udali się heretycy z Koryntu aż do Rzymu, zamiast po tę oryginalną, do apostoła Jana.
Jaka ta Ewangelia naprawdę jest, każdy, kto miał możliwość nauczenia się czytania, może sam się przekonać. A że Biblia jest dla kleru ciągle najbardziej niebezpieczną księgą, (jeśli jest czytana), to inna sprawa.
Kiedyś katolicki "kościół" za posiadanie Biblii zabijał, a teraz "tylko" twierdzi, że ona "jest za trudna" dla "zwykłego człowieka". Radzi dobrotliwie, żeby samodzielnie Słowa Bożego nie czytać. Sugeruje, że te same słowa Ewangelii, które doskonale rozumiały nieprzebrane tłumy znacznie mniej wykształconych ludzi, dwa tysiące lat temu słuchające Jezusa i apostołów, są dla współczesnych za trudne... Według katolickich księży, jesteś na taką lekturę, Szanowny Czytelniku, za głupi.
Jest to więc to samo, co by KK twierdził, że Syn Boży został przez Ojca (co ciekawe z zasady Wszystkowiedzącego), bezsensownie posłany do z góry przegranej sprawy. Wychodzi na to, że Syn Boży, Jezus, zupełnie niepotrzebnie i bez żadnego sensu, dał się ukrzyżować za coś, czego ludzie i tak nie mogli zrozumieć, o czym Wszechwiedzący Bóg nie wiedział, i co od początku nie miało szansy zadziałać. - Taka jest katolicka wersja wydarzeń.
Wniosek według katolickiej wersji dziejów: Bóg jest głupi.
Na podstawie Biblii wyobrażam sobie, że jeśli istnieje Bóg, (a na to pytanie każdy odpowiada sobie sam), nadejdzie w końcu dla każdego moment, kiedy będzie musiał przed Nim stanąć i odpowiedzieć Mu na Pytanie: "Za kogo mnie (Boga) uważasz?" - Za Boga kochającego, czy za mordercę który powołał i przez tysiąclecia utrzymywał armię oprawców i złodziei?
- Jezus zaś z pewnością zapyta: "Czy na tym polega twoja wiara we mnie, że wyobrażasz sobie, iż mógłbym najeżdżać, zabijać, grabić, torturować i podpalać pod ludźmi stosy za to, że mają inną religię, nie wierzą w Boga w ogóle, względnie wierzą we mnie inaczej niż ty?
Nie moja to sprawa, co mu wówczas odpowiesz katolicki Czytelniku, ale twoja tak.
Generalnie można stwierdzić, że chrześcijanin tym się różni od katolika, że ani nie wyręcza Boga w osądzie, ani w organizowaniu komukolwiek piekła.
Katolicyzm natomiast; i o tym każdy może sobie przeczytać w katolickim Katechizmie, ideologię decydowania za Boga i organizowania ludziom piekła na ziemi przyjął za postawę swojej wiary. Ma to zapisane w swojej oficjalnej doktrynie. Obiecuje pod postacią dogmatu kościelnego, mówiącego o niemożliwości zbawienia poza katolickim kościołem, Boże potępienie i piekło bez wyjątku dla wszystkich, za samo nie bycie katolikiem.
Na tej podstawie dał sobie katolicki kler przyzwolenie na ludobójstwo, na osądzanie i karanie "w imię Boga" innowierców oraz katolików nieprawomyślnych, i w ogóle na wszelkie inne zbrodnie. Na tej też podstawie do dzisiaj okrada i toczy narody, jak rak, ale już tylko dlatego, że politycy nie są świadomi jego słabości. W rzeczywistości, poza garstką moherowych fanatyków, nie posiada on nawet tylu faktycznych członków, żeby utrzymać kościelne budynki i kler. Cała ta machina istnieje jeszcze tylko dlatego, że toczy się zabawa w nagiego króla, który już nawet nie ma gaci, ale nikt nie chce tego głośno powiedzieć, a skorumpowane z klerem, głupie jak but, ciemnogrodzkie, bo niekonstytucyjnie katolickie państwo, zmusza ogół nienawidzących kleru obywateli, do jego utrzymywania z podatków.
Efekt tego układu jest taki, że jest on bardzo znaczącym przyczynkiem do obrzydzenia i wstydu, jakie odczuwa większość Polaków myśląc o swoim absurdalnym kraju. Opanowanym przez skorumpowane sądownictwo, sprzedajnych polityków i przez szerzący średniowieczną, inkwizycyjną ciemnotę parachrześcijański "kościół".
Nie istnieje już w Polsce coś takiego, jak powszechny patriotyzm, a kto tylko może, ucieka z takiego popapranego kraju. Wielu by najchętniej zapomniało, że są Polakami, a ogólnie jako naród doszliśmy do tego żałosnego stanu na skutek zaściankowej, katolicko-moherowej mentalności. Mentalności, w którą wpisana jest paranoja, kompleksy i relatywistyczna moralność Kalego.
Swego czasu, w ramach pracy badawczej rekomendowanej przez uczelnię, osobiście zapoznałem się w Ministerstwie Sprawiedliwości ze statystykami przestępczości, z których wynika, i co zresztą bez echa wykazywane jest od dawna w licznych publikacjach, że ilość przestępstw przypadająca na tysiąc statystycznych osób populacji katolickiej, jest kilkadziesiąt razy wyższa, niż wśród tysiąca statystycznych osób w jakiejkolwiek innej grupie wyznaniowej.
Na podstawie tej statystyki można powiedzieć, że chyba tylko niesprawny umysłowo człowiek, może nie domyślić się związku katolickiego wychowania, z szerzącą się w tej religii patologią.
Te z katolickich dzieci, którym mózgi udało się wyprać najlepiej, czyli przodujące w bezkrytycyzmie i wierności wobec katolickiej ideologii, zostają, podobnie jak w stalinizmie, nazizmie, czy każdym innym totalitarnym systemie, funkcyjnymi pracownikami reżymu – tu znanymi powszechnie pod nazwą „chrześcijańskich kapłanów”.
Wyselekcjonowana w ten sposób z ogółu katolickiej populacji grupa charakteryzuje się – z powodu większego zagęszczenia cech będących wynikiem prania mózgów – jeszcze większym nasyceniem patologią, niż panująca w szerokiej populacji zwykłych katolików.
Rzecz jasna nie zmienia to faktu, że w niemałej liczbie są wśród katolików ludzie uczciwi, którzy żyją "z rozpędu" w tej religii, ponieważ z jakichś względów jeszcze nie zabrali się za dorosłą i autonomiczną weryfikację swojego stosunku do swojego "kościoła". Tego, który wcielił ich w swoje szeregi nie pytając o zdanie, gdy jeszcze byli niemowlętami.
Poza "zwykłym" łamaniem prawa i pospolitym szalbierstwem (patrz m.in. artykuł "Czy odmowa wykreślenia z rejestru wspólnoty religijnej jest legalna"), "służba kapłańska" skupia dodatkowo, jako idealnie nadająca się do tego nisza, masy wszelkiego autoramentu zboczeńców seksualnych.
Z tej "społecznej elity", wywodzą się z kolei, jeszcze bardziej elitarni, czyli bardziej zawirusowani patologią zwichniętej moralności i paranoi biskupi, w populacji których, proporcje zboczeń są jeszcze bardziej zagęszczone, ale z wiadomych względów, łatwiejsze do ukrycia.
Jednym z ich stałych zadań, jako "ojców katolickiego kościoła" i "kapłanów Bożych", jest tuszowanie zbrodni pedofilii i wszelkich innych draństw dziejących się w strukturach kleru. (Jeśli ktoś chciałby się temu stwierdzeniu sprzeciwić, to zapraszam, niech spróbuje.)
Wątpliwej piękności koroną i wątpliwą chlubą tego ekskluzywnego doboru są, według katolickich kryteriów "chrześcijaństwa" i "świętości" papieże, czyli, za przeproszeniem, "ojcowie święci". Wybierani z wyselekcjonowanej grupy wyższych przewodników duchowych katolickiej wiary, wiedzą co się dzieje poniżej, lecz starają się nie psuć szyków tym, co ich na papieski stołek wybrali.
Nie widzieli na przykład problemu w fakcie molestowanych na świecie setek tysięcy dzieci, przez podwładnych sobie "kapłanów Dobrego Boga". I nic w tym dziwnego zważywszy, że katolicki system wybiera na to stanowisko "najlepszych z najlepszych". – Oczywiście według ekskluzywnych kryteriów świętości ustalonych przez "stolicę apostolską", z ta różnicą, że wydających się nieco mniej „świętymi” dla gwałconych.
Nie ma się czemu dziwić, skoro w kryteriach tych mieścił się choćby taki Jan XII, poległy z ręki mężczyzny, który zastał go w łóżku swojej żony, czy Urban VII, który potopił w studni niewygodnych dla siebie kardynałów.
Generalnie trzeba stwierdzić, że takie drobiazgi, jak posiadanie przez papieży własnych domów publicznych, utrzymywanie nałożnic, skrytobójcze zabijanie poprzedników, czy kupowanie papiestwa, nie warte są, zdaniem katolickich teologów, roztrząsania czy katolicyzm w powiązaniu z takimi zbrodniami "kapłanów", to aby na pewno chrześcijaństwo, a dogmat o "świętym" i "nieomylnym w sprawach wiary i moralności" papieżu nie jest, mówiąc oględnie, nieco przesadzony.
Pomijam, jak o tym wcześniej już wspominałem, że apostoł Piotr w ogóle by nie wziął udziału w katolickiej herezji, jak też by nie ustanowił swoim następcą jakiegoś heretyka. Poza wszystkim; naczelne kapłaństwo po nim nie jest dziedziczne, bo w ogóle żadnego szczególnego kapłaństwa, poza powszechnym, w chrześcijaństwie nie ma. Nie był też takim kapłanem Piotr, i nikt nie ma i nigdy nie miał po nim czego w tym względzie dziedziczyć.
Jednak to jeszcze nie wszystko, jak chodzi o katolicki wkręt z rzekomym posiadaniem ziemskiej władzy od Boga na Ziemi:
Otóż bywało tak, że papieży było na raz dwóch lub więcej. Na przykład na początku drugiej dekady XV w., papieży katolickich było jednocześnie trzech: Grzegorz XII, Benedykt XIII i Aleksander V (zresztą otruty następnie przez kolejnego papieża, Jana XIII).
Który z trzech wymienionych i wzajemnie zwalczających się "namiestników" był w tej operetce prawdziwy?
Mimo to, nie powstaje w głowach katolickich teologów wątpliwość, czy aby ten obecnie panujący, wywodzi się od prawowitej linii i rzekomej duchowej spuścizny po apostole Piotrze – gdyby nawet w przypadku katolicyzmu taka możliwość istniała.
Po drugie, i nie trzeba być specjalnie inteligentnym żeby zauważyć; że do całkowitego przekreślenia dziedziczenia czegokolwiek po apostole Piotrze, (gdyby nawet niesłusznie przyjąć, że takowe w ogóle byłoby uzasadnione w stosunku do kogokolwiek), wystarczyłoby pierwsze morderstwo dokonane na osobie jakiegoś jego prawowitego następcy, przez kogoś, kto w wyniku tego mordu, zająłby miejsce zgładzonego.
Czyn taki i zajęcie papieskiego tronu przez zabójcę, byłby przerwaniem i przekreśleniem na zawsze dotychczasowej, prawowitej linii dziedzictwa, na rzecz linii nowej, dziedziczonej po mordercy, więc na pewno nie po kimś, do kogo Bóg mógłby się przyznać.
I nie miałoby żadnego znaczenia, ile takich morderstw w walce o papieski tron było, i ilu zabójców podawało się później w wyniku zabójstwa poprzednika za "namiestników Boga na Ziemi". Ważne że tacy mordercy byli, i to nawet wielokrotnie.
Zostawali następnie przez katolickich biskupów - w większości przypadków doskonale wiedzących, że mają do czynienia z mordercami - obwoływani tak zwanymi "ojcami świętymi" i rzekomymi następcami Jezusa na ziemi. Papieska sukcesja jest więc co najwyżej sukcesją po zbrodniarzach, zwielokrotnioną do granic nie mieszczących się w głowie, przez masę nakładających się na siebie setek biskupich i papieskich zbrodni. Trzeba mieć nie lada tupet żeby katolicyzm i papiestwo przypisywać Bogu.
Póki co, może jeszcze KK wmawiać z jakimś tam sukcesem, swoje zaprzeczające elementarnej logice idiotyzmy ludziom o "podrasowanych" praniem mózgów intelekcie, ale tych coraz bardziej ubywa bo, dzięki Bogu, coraz mniej dzieci trafia do katolickiej pralni. Dlatego czas katolicyzmu się kończy, co widać po postępującym wyludnianiu się katolickich kościołów i po spadku "kapłańskich powołań", a wszelkie żądania wycofania religii ze szkół i zaprzestania kosztem państwa i podatników łatwego produkowania katolickich, moherowych mózgów sprawiają, że kler wpada w paniczny kociokwik.
Katoliccy mundurowi widzą co się dzieje więc drapią pod siebie ile się da, póki jeszcze mogą - zwłaszcza w Polsce.
Polska, ku swojej wiecznej hańbie, stała się światową ostoją katolickiej ideologii i najwierniejszą zakładniczką Watykanu. Państwo polskie, nominalnie gwarantujące równość obywateli wszystkich wyznań, stworzyło wbrew własnej konstytucji system, preferujący katolicyzm ponad inne, legalnie funkcjonujące w kraju wyznania i finansujący go kosztem niekatolików.
Dobrze by było, gdyby niniejszy tekst przebijał się jakoś do zamkniętych głów polskich katolików, czyli ludzi czynnie współodpowiedzialnych przez swoje katolickie członkostwo i za istniejący stan rzeczy. Którym ich rzekoma, nominalnie chrześcijańska wiara, paranoidalnie nie przeszkadza należeć do rzekomo "chrześcijańskiego" „kościoła”, rujnującego na różne sposoby państwo polskie, produkującego i chroniącego swoich "kapłanów"-zbrodniarzy, oraz okradającego wszystkich niekatolików.
Ludzi gotowych w swoim katolickim, absurdalnym parachrześcijaństwie pomstować na każdego, kto im członkostwo w tej religijnej mafii i czynny, osobisty współudział w niemoralnym przedsięwzięciu wypomina.
Uczciwym ludziom, przypadkowo i „dziedzicznie” uwikłanym w katolicyzm dla porządku jedynie podpowiem – bo tak naprawdę każdy to wie – że aby przestać kraść wraz z klerem i innymi katolikami, wystarczy powiedzieć „przepraszam” i po prostu wypisać się z wrogiej Bogu i ludziom organizacji.
Wiesław Henryk Lipski
P.S. Jak dotąd, spośród czytelników tego artykułu, jeszcze nie znalazł się nikt:
· kto by na podstawie Biblii zaprzeczył katolickiej herezji, albo na podstawie historycznych źródeł, administracyjnemu przypadkowi podniesienia heretyckiego katolicyzmu do synonimu chrześcijaństwa
· kto by zakwestionował istnienie wielomilionowego katolickiego ludobójstwa, tortur, stosów i grabieży wobec przeciwników systemu i zwolenników innego niż katolickie, pojmowania chrześcijaństwa
· kto by zaprzeczył twierdzeniu, że katolicyzm nie jest chrześcijaństwem, a katolicki "kościół" nie jest i nigdy nie był Kościołem Jezusa Chrystusa
Niektórzy katoliccy księża są przeświadczeni, że nie z diabłem, ale z Bogiem podpisali umowę służby, ale to tylko dlatego, że chciwość i pragnienie łatwego życia spowodowały u nich uśpienie rozumu i sumienia.
Biblia wyraźnie i bezpardonowo mówi do wierzących: „Będziecie mieli te frędzle (podobnie widoczne oznaki wiary, jak księża sutanna) po to, abyście, gdy na nie spojrzycie, przypomnieli sobie wszystkie przykazania Pańskie, i abyście je pełnili, a nie dali się zwieść swoim sercom i swoim oczom, które was prowadzą do bałwochwalstwa” (Liczb 15:39)
Spójnie dalej stwierdza: „A mój sprawiedliwy z wiary żyć będzie, jeśli się cofnie, nie upodoba sobie dusza moja w nim." (Hebr. 10:3Cool Nie ma więc zbawienia dla niesprawiedliwych.
Człowiek niesprawiedliwy oczywiście może się za chrześcijanina, czyli za ułaskawionego przez Jezusa uważać, co jednak nie zmienia faktu, że nim nie jest, i nie spełnia podstawowego warunku do zbawienia. Ktoś taki może się za życia zapisać do jakiego chce "kościoła", ale nie do Kościoła rzeczywistego, do którego wyłącznie i własnoręcznie zapisuje Jezus Chrystus. „Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; (…) ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą.” (Galacjan 5:19)
Tym bardziej jak może się uważać za choćby minimalnie sprawiedliwego ktoś, kto dopuszcza absurd uchylania Bożych Przykazań oraz, że Dobry Bóg dopuścił się mistyfikacji z Jezusem i pod przykrywką swojego Kościoła podstępnie wprowadził na ziemi niewyobrażalnie zbrodniczy, katolicki system, by oszukiwać, grabić i mordować ludzkość?
Kim trzeba być, żeby w tej potwarzy wobec Boga uczestniczyć, a jednocześnie spodziewać się od Niego nagrody zbawienia? Gdyby jednostki o takim sposobie myślenia i takiej moralności traktować jak ludzi normalnych, trzeba by za normę przyjąć szaleństwo.
Patrząc z perspektywy wiary w Boga i w Biblię, jako Jego Pismo Święte; udawanie durnia, nie umiejącego odróżnić zła od dobra, i „nie wiedzącego” gdzie jest prawda, to dosłownie śmiertelnie poważny problem. Tym bardziej dla kogoś kto, jak katolicki ksiądz, będąc etatowym pracownikiem zbrodniczego, wrogiego Bogu i ludziom systemu, cynicznie i oszukańczo (wszak posiada Biblię, dostęp do historycznych i obecnych faktów, oraz umie czytać), podaje się za Bożego pracownika i pod tym przebraniem ciągnie innych na zatracenie.
Jeśli znajdzie się odważny (może jakiś katolicki ksiądz, albo biskup), który chciałby sobie podyskutować z przytoczonymi tu antykatolickimi "herezjami" - to ja do dyskusji zapraszam i wręcz namawiam. - Powiem nawet, że zżera mnie ciekawość; w jaki sposób ktoś chciałby dyskutować z Biblią, historią i faktami, i na co by się powoływał.
Dla rzeczywiście wierzących w Boga i w to, że On zawsze robi to, co mówi, przytaczam cytat, który wydaje się być tu chyba najbardziej na miejscu:
" I usłyszałem inny głos z nieba mówiący: Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami jego grzechów i aby was nie dotknęły plagi na niego spadające" (Objawienie 18:1)
Dołączył: 01 Mar 2011 Posty: 2837
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:28, 08 Lip '13
Temat postu:
Prometeusz, że też Ci się chce brandzlować z tymi przeróbkami Tory w wersji dla ubogich wypromowanymi przez ekipę cwaniaków ze świątyni Jerozolimskiej pod przywództwem Jakuba brata Jesusa oraz Szawła, który nadał sobie wdzięczne imię łacińskie Paweł dla niepoznaki oraz Szymona, który przyjął wdzięcznie brzmiące greckie imię Piotr - również dla niepoznaki.
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:43, 08 Lip '13
Temat postu:
ELCo
Cytat:
Prometeusz, że też Ci się chce brandzlować
dla niektórych mogą być to ciekawe informacje z którymi nigdy dotąd się nie zapoznali.dlatego warto było wrzucić na forum.
nie wrzuciłem tego dla ciebie,venomka czy bimiego.
Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 498
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:22, 10 Lip '13
Temat postu:
Cytat:
Spójnie dalej stwierdza: „A mój sprawiedliwy z wiary żyć będzie, jeśli się cofnie, nie upodoba sobie dusza moja w nim." (Hebr. 10:3Cool Nie ma więc zbawienia dla niesprawiedliwych.
To jest opis prawidłowości.
Coś jak np. nie będziesz ćwiczył będziesz tłustą świnią.
Sam siebie krzywdzisz.
Założenie wolnej woli jest jednym z ważniejszych jeżeli chodzi o Boga.
Tylko, że dotyczy treningu czegoś innego.
Nie będziesz dbał o dobro własnej duszy/mentalności/umysłu...
Coś jak mniej więcej - Twója istota nie spełnia pewnych warunków nie jest wstanie objąć koncepcji o pewnej złożoności.
Proste jak budowa cepa:
Kłamca nikomu nie ufa, bo wszędzie widzi kłamce. Tym samym eliminuje możliwość powstania zaufania. Jeżeli ktoś nie kłamie podejrzewa w innych możliwość szczerości i dochodzi głębszej interakcji. Kłamca będzie tylko widział potwierdzenia własnego światopoglądu i nigdy nie zazna pokoju. Z kolei szczery albo od razu albo po kilku nie udanych próbach odnajdzie kryterium pozwalające określić inną szczerą osobę. Ale warunkiem koniecznym jest wiara wynikająca z własnego postępowania. Wiem wiem, można się czepić i powiedzieć, że ktoś będzie na tyle sprytny żeby wyławiać szczerych naiwniaków - ale nie o to chodzi - chodzi o zaobserwowanie pewnej prawidłowości - Nasze zachowanie i sposób myślenia determinuje wynik interakcji z otoczeniem.
Po prostu chodzi o to, żeby zbliżyć się do światopoglądu, które daje wyższe prawdopodobieństwo sukcesu.
Generalnie człowiek, który nie umie kochać, jest największym inwalidą, nawet większym od osoby z zespołem downa otoczonej kochającymi ludźmi.
Dołączył: 29 Sty 2011 Posty: 2171
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:17, 10 Lip '13
Temat postu:
@Kaptain
Twój Bóg wrzucił Cię w labirynt i teraz ma polewkę, patrząc jak kombinujesz, medytujesz, a i tak jest tylko jedno wyjście, w sumie trochę chujowe dla Ciebie, ale zasadniczo ostateczne.
Dołączył: 01 Sie 2011 Posty: 488
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 09:59, 11 Lip '13
Temat postu:
Kazek napisał:
komu chciałoby się to wszystko czytać?
ano mi na przykład
przeczytałem i zacytowałem w kolejnym miejscu
tekst ciekawy - mimo, że niektóre rzeczy powtórzono wielokrotnie i użyto socjotechnik (w stylu "jak trzeba być głupim, żeby...")
Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 498
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 19:48, 11 Lip '13
Temat postu:
Cytat:
@Kaptain
Twój Bóg wrzucił Cię w labirynt i teraz ma polewkę, patrząc jak kombinujesz, medytujesz, a i tak jest tylko jedno wyjście, w sumie trochę chujowe dla Ciebie, ale zasadniczo ostateczne.
Jak masz pęk kluczy i mapę, to jet to formacja defensywna, chroniąca przed ingerencją placków w mój umysł, którzy nie nigdy nie dotrą na drugą stronę gdzie jest impreza .
Dołączył: 29 Sty 2011 Posty: 2171
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 08:27, 12 Lip '13
Temat postu:
Kapitan_Nemo napisał:
Cytat:
@Kaptain
Twój Bóg wrzucił Cię w labirynt i teraz ma polewkę, patrząc jak kombinujesz, medytujesz, a i tak jest tylko jedno wyjście, w sumie trochę chujowe dla Ciebie, ale zasadniczo ostateczne.
Jak masz pęk kluczy i mapę, to jet to formacja defensywna, chroniąca przed ingerencją placków w mój umysł, którzy nie nigdy nie dotrą na drugą stronę gdzie jest impreza .
Zasadniczo i pobieżnie, można mieć kody dostępu do drzwi, nawigację GPS i GLONASS i te Chińskie i Indyjskie. Możesz mieć pokruszone kawałki rogalika, lub nić Ariadny, możesz pokonać każdego Minotaura jakiego napotkasz. Naprawdę, możesz medytować, by Twoja nadświadomość przysłała Ci informacje, zespolić się z wszechświatem, motywować się.
Tylko wciąż będzie to służyło TYLKO temu, byś szybciej i sprawniej przeszedł ten labirynt do którego wrzucił Cię Twój Bóg.
Nawet jezeli jest to wielpoziomowy i wieloetapowy labirynt, jaki przedstawia nam choćby Kabała, na którego końcu dochodzisz do bliżej nieokreslonego celu, to i tak pozostaje to labirynt. Nawet jeżeli jest to prosty labiryncik, jak Muzułamński, gdzie shortcut to zabicie niewiernego, lub Chrzescijański, gdzie shortcutów nie ma, ale sam w sobie jest prosty, to i tak na koniec dnia pozostaje pytanie, dlaczego Bóg wrzucił/a Cię do labiryntu?
Dołączył: 09 Sie 2010 Posty: 131
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 15:39, 12 Lip '13
Temat postu:
The Mike napisał:
Nawet jeżeli jest to prosty labiryncik, jak Muzułamński, gdzie shortcut to zabicie niewiernego, lub Chrzescijański, gdzie shortcutów nie ma, ale sam w sobie jest prosty, to i tak na koniec dnia pozostaje pytanie, dlaczego Bóg wrzucił/a Cię do labiryntu?
Dlaczego jak jest dzień to kolor czegokolwiek co widzisz jest jaki jest a jak jest ciemno to nie widzisz tych rzeczy już tak samo? Dlaczego jest akurat tak a nie na odwrót?
Jak dla mnie, to są tego samego typu pytania co twoje z labiryntem. W obecnym stanie akceptuję to i nie zastanawiam się "dlaczego", chociaż nie przestaję się interesować zrozumieniem jak to przebiega.
Można by powiedzieć, że świat jest jaki jest bo jest idealny, wspaniały. Kto inny zaneguje tę myśl z kolei. Będą to jednak dalej opinie nie zmieniające zachodzących procesów. Siłą sugestii nie sprawisz, że Słońce nie wzejdzie następnego dnia.
Dołączył: 29 Sty 2011 Posty: 2171
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:02, 12 Lip '13
Temat postu:
jbravo napisał:
The Mike napisał:
Nawet jeżeli jest to prosty labiryncik, jak Muzułamński, gdzie shortcut to zabicie niewiernego, lub Chrzescijański, gdzie shortcutów nie ma, ale sam w sobie jest prosty, to i tak na koniec dnia pozostaje pytanie, dlaczego Bóg wrzucił/a Cię do labiryntu?
Dlaczego jak jest dzień to kolor czegokolwiek co widzisz jest jaki jest a jak jest ciemno to nie widzisz tych rzeczy już tak samo? Dlaczego jest akurat tak a nie na odwrót?
Jak dla mnie, to są tego samego typu pytania co twoje z labiryntem. W obecnym stanie akceptuję to i nie zastanawiam się "dlaczego", chociaż nie przestaję się interesować zrozumieniem jak to przebiega.
Można by powiedzieć, że świat jest jaki jest bo jest idealny, wspaniały. Kto inny zaneguje tę myśl z kolei. Będą to jednak dalej opinie nie zmieniające zachodzących procesów. Siłą sugestii nie sprawisz, że Słońce nie wzejdzie następnego dnia.
___________________________________________
Niezły tekst Pr0meteusz.
Co ma Twój okulistyczny post do meritum? Posyłam do okulisty i fizyka, oni Ci wytłumaczą, dlaczego w ciemnosci wiidzisz inaczej.
Dołączył: 28 Paź 2011 Posty: 1725
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 20:45, 12 Lip '13
Temat postu:
zastanawiam się gdzie jest większa paranoja. religia katolicka jakby nie patrzeć broni jakichś pozytywnych wartości. ta pojebana moda na multikulti i przesadną tolerancję się nie sprawdza, stąd nasze regionalne zacofanie staje się powoli atutem. bardzo mnie to dziwi, ale naprawdę to widzę. ludzie się pogubili.
ta upośledzona intelektualnie ofiara nawet nie wie co robi jego własna partia, czego w zasadzie dokonała wcześniej. zaawansowany faszyzm stosowany w sposób demokratyczny to jest już dzisiaj normalność. a najlepsze, że większość i tak nie wie o co w zasadzie biega. dla nich szczytem marzeń jest spierdalać jak najdalej dawać dupy tym którzy nas albo napadli albo zdradzili. brawo, tak trzymać.
Dołączył: 02 Kwi 2013 Posty: 250
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 18:17, 14 Lip '13
Temat postu:
Manhattanman czy ty przypadkiem nie jesteś obrzezany?
Jeżeli chcesz krytykować religie to powinieneś skoncentrować się na judaizmie, bo to jest prawdziwy rak toczący dzisiejszą planetę.
Poniżej podaję kilka przykładów, tego co uczy talmud i w co wierzą żydzi:
- Według talmudu tylko żydzi są ludźmi, a pozostałe rasy są zostały stworzone przez Boga, aby służyć ludziom.
- Żyd ma prawo okłamywać, okradać a nawet zabijać gojów. To dlatego żydzi są największymi złodziejami i zbrodniarzami na świecie.
- Żyd uważa, że goje nie mają prawa do prywatnej własności. Żydzi wierzą, że własność gojów należy się żydowi, który pierwszy pojawi się na posiadłości goja. To dlatego w państwach komunistycznych przeprowadzana jest tzw.kolektywizacja.
- Talmud zezwala żydom na uprawianie stosunków płciowych z dziewczynkami powyżej 3 roku życia. To dlatego wśród żydów jest najwięcej pedofilów. To żydzi kontrolują międzynarodową sieć pedofilską.
- Żydzi mogą brać gojów w niewolę. To żydzi kontrolowali handel niewolnikami. A dzisiejsze zjudaizowane media mówią ludziom, że to cywilizacja chrześcijańska jest odpowiedzialna za niewolnictwo.
- Judaizm jest religią przesiąkniętą nienawiścią. Niech ich nienawiść do ludzi spadnie na nich samych. Pora aby świat dowiedział się trochę prawdy o tej religii. Bo od żydów prawdy o judaizmie nie usłyszycie. Żyd nie może dzielić się sekretami judaizmu z gojami - jest to zagrożone karą śmierci.
- W sporze zyd-goj wyznawcy judaizmu nie mogą stać po stronie goja, nawet gdyby żyd był największym kryminalistą i zbrodniarzem. To dlatego trzeba usunąć ze stanowiska każdego prokuratora i sędziego, który wyznaje judaizm, bo to rodzi konflikt interesów w systemie sprawiedliwości.
Nie mam czasu na wypisywanie wszystkich podłości judaizmu. Poczytajcie książki o tej religii a włosy staną wam dęba.
Na koniec chcę wszystkich poinformować, że systemem żydów jest komunizm. Zapamiętajcie komunizm=judaizm. To żydzi utworzyli najpodlejszy system w historii tej planety. Przeczytajcie książkę "Archipelag Gułag". To czego żydzi dopuścili się na narodzie Rosyjskim to jedna z najpodlejszych zbrodni na ludzkości w historii. To dlatego naród Rosyjski darzę szczególnym szacunkiem, ponieważ żaden kraj nie dośiwadczym takich męk z rąk żydowskich zbrodniarzy.
Myślicie, że kto zabił polskich oficerów w 1940 roku w Katyniu? Rosjanie? Stali za tą zbrodnią żydzi z NKWD.
Dołączył: 01 Mar 2011 Posty: 2837
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 19:49, 14 Lip '13
Temat postu:
Innymi słowy tak samo pojebani są chrześcijanie, którzy uznają przeróbki Tory zwane NT oraz muzułmanie, którzy znów uznają przeróbki z przeróbek Tory, czyli niczym innym, a żydowskich ksiąg.
Tak, komunizm jest straszny. Zadziwiające jest, że wymyśliły go gminy judaistyczne oraz chrześcijańskie, a rozpropagowały na początku ery liczonej według tych drugich. Gdyby nie owe komunistyczne gminy owe sekty zostałyby zjedzone ekonomicznie w ówczesnym świecie grecko-rzymskim. Wymyśliły sposób, który je uratował w trudnym momencie.
W związku z tym, jak mówisz Żydzi to jednym tchem musisz wymieniać resztę tałatajstwa pastuchów, czyli "braci mniejszych" z pod znaku ryby oraz szahady
Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 498
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:36, 14 Lip '13
Temat postu:
Czemu?
Jeżeli narysuje wektor przeciwstawny do jakiegoś wektora, to to co zostało przerobione nie ma żadnego znaczenia.
Logika jak:
Jak moja pieść uderzy Twoją twarz to to samo jak Twoja uderzy moją, przecież to tylko przeróbka w postaci zmiany kierunku.
Religie zawsze będą dotyczyły tych samych zmiennych - jak przyprawy do zupy, wystarczy, że zmienisz np. ilość jednego składnika typu pieprz ze szczypty na 2 kilo i miałeś tylko przeróbkę, ale zupy nikt nie zje.
Różnica jest znacząca jeżeli chodzi o to, jakie podmioty są zaliczane do rodzaju ludzkiego i należy im się szacunek. akurat chrześcijaństwo poszerzyło ten zbiór najbardziej ze wszystkich, czego przejawem było np. przeciwstawienie się niewolnictwu w USA. Żydzi zgarniali na handlu niewolnikami największe kokosy - ale to nic, to to samo, bo tak mały szczegół niczego nie zmienia.
Jak mówią diabeł tkwi w szczegółach - zaniżasz wartość szczegółów i od razu widać w jakiej drużynie grasz.
Cytat:
W związku z tym, jak mówisz Żydzi to jednym tchem musisz wymieniać resztę tałatajstwa pastuchów, czyli "braci mniejszych" z pod znaku ryby oraz szahady Wink
Nie musisz, jeżeli mierzy się konsekwencjami wartość zjawiska, które są różne.
Jak mówisz o zniewalaniu innych i dawaniu wolności, to też tylko przeróbka.
Proponuje uciąć sobie głowę, to też będzie tylko przeróbka
Dołączył: 01 Mar 2011 Posty: 2837
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:09, 14 Lip '13
Temat postu:
"Religie zawsze będą dotyczyły tych samych zmiennych - jak przyprawy do zupy, wystarczy, że zmienisz np. ilość jednego składnika typu pieprz ze szczypty na 2 kilo i miałeś tylko przeróbkę, ale zupy nikt nie zje."
Nie widzę cech wspólnych między politeistycznym hinduizmem a taoizmem.
Tak samo między hinduizmem a buddyzmem.
Taoizmem i judaizmem.
Chrześcijaństwo się przeciwstawiło niewolnictwo po setkach lat korzystania z niego.
Jak, by komunistom radzieckim dać tyle czasu to może, by również doszli do postulatów pierwszych związków zawodowych w Anglii i przestaliby mordować ludzi
Chrześcijanie to takie same pastuchy, jak Żydzi. Różnica główna i jedyna to taka, że są głupsi
Dołączył: 09 Sie 2010 Posty: 131
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 18:05, 15 Lip '13
Temat postu:
The Mike napisał:
jbravo napisał:
The Mike napisał:
Nawet jeżeli jest to prosty labiryncik, jak Muzułamński, gdzie shortcut to zabicie niewiernego, lub Chrzescijański, gdzie shortcutów nie ma, ale sam w sobie jest prosty, to i tak na koniec dnia pozostaje pytanie, dlaczego Bóg wrzucił/a Cię do labiryntu?
Dlaczego jak jest dzień to kolor czegokolwiek co widzisz jest jaki jest a jak jest ciemno to nie widzisz tych rzeczy już tak samo? Dlaczego jest akurat tak a nie na odwrót?
Jak dla mnie, to są tego samego typu pytania co twoje z labiryntem. W obecnym stanie akceptuję to i nie zastanawiam się "dlaczego", chociaż nie przestaję się interesować zrozumieniem jak to przebiega.
Można by powiedzieć, że świat jest jaki jest bo jest idealny, wspaniały. Kto inny zaneguje tę myśl z kolei. Będą to jednak dalej opinie nie zmieniające zachodzących procesów. Siłą sugestii nie sprawisz, że Słońce nie wzejdzie następnego dnia.
___________________________________________
Niezły tekst Pr0meteusz.
Co ma Twój okulistyczny post do meritum? Posyłam do okulisty i fizyka, oni Ci wytłumaczą, dlaczego w ciemnosci wiidzisz inaczej.
Pisząc "dlaczego" miałem na myśli sens zachodzenia zjawiska a nie proces. Sposób, w jaki coś zachodzi, możemy spróbować wytłumaczyć ale jak wytłumaczysz sens? Możesz go szukać odpowiadając na kolejne pytania. Dlaczego Słońce wschodzi i zachodzi? -> Po to, by stworzyć cykl dnia i nocy dzięki któremu funkcjonujemy prawidłowo. Zgoda, ale dlaczego to wszystko jest takie a nie inne? To jest dla mnie równoważne z pytaniem "dlaczego Bóg wrzucił/a Cię do labiryntu?"
Być może te posty nic nie wnoszą do dyskusji. Sorry za spam.
Dołączył: 06 Lut 2012 Posty: 61
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 23:41, 15 Lip '13
Temat postu:
Dużo można pisać, ale jahwizm w każdej postaci to po prostu wirus i kajdany dla ludzkiej świadomości. Ta zaraza pod postacią dwóch największych religii świata oraz ich matrycy, to główne narzędzie ciemiężące człowieka. A to, że ktoś dokarmia koty w imię allaha czy innego bogusława nie ma żadnego znaczenia, to są "skutki uboczne". No ale teraz mamy inne czasy i część owieczek może się przerzucić na pejsaty ateizm. Tak czy inaczej rozwój duchowy nie jest koszerny.
god vs devil napisał:
Chłopcze kto ci powiedział, że komunizm wymyśliły gminy chrześcijańskie?
Komunizm jest to system judaistyczny. Zapamiętaj judaizm=komunizm.
W trakcie czytania Kontrowersji syjonu można zauważyć, że syjonizm, rewolucyjny komunizm, oraz inicjatywa globalistycznego rządu światowego to zgrane, zwyrodniałe rodzeństwo.
Dołączył: 01 Mar 2011 Posty: 2837
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 19:07, 17 Lip '13
Temat postu:
Kapitan_Nemo napisał:
To nie znaczy, że ich nie ma.
Zazdroszczę i współczuje mniemania o sobie .
Jak mniemam twierdzisz, że są, a więc czekam na analizę porównawczą
god vs devil napisał:
Chłopcze kto ci powiedział, że komunizm wymyśliły gminy chrześcijańskie?
Komunizm jest to system judaistyczny. Zapamiętaj judaizm=komunizm.
Chłopcze kto ci nie powiedział, że komunizm wymyśliły gminy chrześcijańskie
Wchodząc dokładnie w szczegóły były to gminy żydowskie o proweniencji chrześcijańskiej.
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że przez długi czas żydowscy chrześcijanie byli dokładnie tak samo zamkniętą grupą, jak wszyscy inni żydzi w swoich gminach, którzy akurat mieli w dupie pierdoły opowiadane przez cieślę, które ze zrozumiałych względów im nie pasowały. Długi czas w okresie panowania nad kościołem jerozolimskim Szymona {zwanego przez, niektórych błędnie Piotrem} dostęp do gminy żydowskiej o proweniencji chrześcijańskiej wymagał spełnienia przez przyjmowanego poganina żydowskich praw, co jednoznacznie wskazuje, że mamy do czynienia z żydami. Do takich praw zaliczało się między innymi obrzezanie. Na ten temat powstał między innymi słynny spór, który zakończył się spotkaniem z 49 roku n.e. zwany dziś "soborem apostolskim". Spór dotyczył tego, że jerozolimscy żydzi, którzy przyjęli nauki cieśli żądali przestrzegania Prawa Żydowskiego przez pogan wstępujących do gminy żydowsko-chrześcijańskiej. Prym na owym soborze wiódł przedstawiciel kościoła antiocheńskiego Szaweł, Saul {zwany niesłusznie obecnie Pawłem, Żyd, faryzeusz z Tarsu} - cwany ryj, jakich mało, jak by powiedział profesor Milczarek - bezwzględnie inteligenty, bezwzględnie inteligenty - Szaweł przekonał do swoich racji Jakuba Mniejszego - brata cieśli, który to wpłynął na Szymona. W ten sposób przyjęto, iż poganie przyjmujący żydowskie zasady cieśli mają przestrzegać, czyli przysięgać jedynie na pewne prawa związane z Prawem Żydowskim. Uznano, że obrzezanie nie będzie dotyczyć nawróconych pogan, ale muszą oni przestrzegać Prawa Żydowskiego w zakresie nie możności spożywania krwi, mięsa zawierającego krew, oraz mięsa zwierząt, których ubój nie był RYTUALNY. Jak, by nie patrzeć owi poganie przyjmowali nadal Prawo Żydowskie, ale zwane Dekretem Apostolskim, czyli w okrojonej wersji bez nadmiernych obciążeń. Było to prawo dla "ubogich" {intelektualnie} i głupich bezdennie, co by nie myśleli, że stają się żydami.
Owe żydowskie gminy o proweniencji chrześcijańskiej funkcjonowały według zasad dzielenia się każdym dobrem. Pewne odłamy nie uznawały własności, choć większość uznawała własność.
Jak pisał Cyprian w okresie średniego Cesarstwa - o pierwszych gminach żydowskich uznających słowa cieśli - tzw. ojciec kościoła, więc chyba obecni chrześcijanie mogą mu zaufać
"Między nimi nie było żadnej różnicy i żadnego ze swych dóbr
nie uważali za swoją własność, lecz wszystko było wspólne"
św. Bazyli Wielki w okresie późnego Cesarstwa pisał:
"Naśladujmy członków pierwszej gminy chrześcijańskiej,
którzy mieli wszystko wspólne"
W Dziejach Apostolskich czytamy, zaś:
"Wszyscy zaś, którzy uwierzyli, byli razem i mieli wszystko wspólne, i sprzedawali posiadłości i mienie, i rozdzielali je wszystkim, jak komu było potrzeba" (Dz. Ap. 2:44-45)
"Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. (...) Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze ze sprzedaży, i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby. Tak Józef, nazwany przez Apostołów Barnabas, to znaczy Syn Pocieszenia, lewita rodem z Cypru, sprzedał ziemię, którą posiadał, a pieniądze przyniósł i złożył u stóp Apostołów" (Dz 4:32-37)
Tertulian, zaś pisze:
Tak więc, skoro jesteśmy związani ze sobą głęboką więzią duchową, nie bronimy się przed ewentualnością podzielenia się naszym majątkiem. Wszystko — oprócz kobiet — jest u nas wspólne"
Był, jednak nawet taki odłam żydostwa chrześcijańskiego, który dzielił się kobietami
Gminy żydowskie podobnie jak żydowskie chrześcijańskie w okresie wczesnego, jak i średniego Cesarstwa prowadziły zakrojoną na szeroką skalę akcję agitacyjną w celu pozyskiwania nowych członków wspólnot {istniała w tym elemencie bardzo silna rywalizacja pomiędzy coraz bardziej różnicującymi się wspólnotami, jednak żydostwo starotestamentowe, jako posiadające bardzo silnie zamknięty krąg reguł musiało przegrać, a może chciało przegrać z gminami żydowsko-chrześcijańskimi}. Zrozumiałe, że przyciągana była przeważnie biedota oraz bogate przygłupy, które gminę finansowały przekazując cały majątek na jej rzecz. Nazywane dziś komunistycznymi, zasady przyciągały coraz liczniejszą w degenerującym się również finansowo - z różnych powodów - świecie rzymskim. Przyciągani oczywiście byli ubodzy debile. Bycie ubogim nie jest, niczym obciążającym, ale bycie ubogim przygłupem to szczyt szczytów tępactwa.
Gdybym próbował nakreślić koncepcję tak zwanej historii sterowanej stwierdziłbym, że Żydzi zbudowali koncepcję chrześcijaństwa, żeby pozyskać przygłupów, którym się wmówi, że handel jest zły, posiadanie jest złe. Te przygłupy będą przynosić kasiorę żydom, którzy do bogacenia się i maksymalizacji posiadania nic mieć nie będą. Przynajmniej to można wysnuć z tego, co opowiadał Szaweł oraz cieśla.
Oczywiście taka koncepcja nie jest do końca prawdziwa, bo przygłupy w żydostwo uderzyły {żydzi to mniejsze, ale również pastuchy i tępaki ćwierćinteligentne} z pełną mocą już w okresie późnego Cesarstwa, ale to już inna historia. Żydzi odpowiedzieli na to Talmudem, który jeszcze silniej zamknął ich strukturę. Co innego, że nadal żydzi mogą sterować przygłupami, jak chcą, bo Ci nadal mają wmontowane schematy myślowe dla debili.
Cieśla prawił, a przynajmniej piszą, że prawił, tacy jak m.in. Łukasz:
"Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże" (Łk 6:20) {KURWA ciągle należy do bogaczy, ale dobrze stworzyć bajeczkę dla debili, co by oddawali kasiorę i nie darli ryja, ale marzyli o tym, jak to im będzie dobrze, jak ich robaki będą jadły}
"Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę!" (Łk 12:33); {DOBRE}
Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia." (Łk 1:52-53) {KURWA na jakim świecie, bo chyba nie w ostatnich 2 tysiącach lat odkąd to debil napisał}
"Kto miłuje swego bliźniego jak siebie samego, ten nie ma więcej niż jego bliźni" Św. Bazyli
"Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem." (Łk 14:33); "
W związku z tym zgadzam się komunizm to system judaistyczny stworzony przez żydowskich chrześcijan dla przygłupów.
W stworzeniu, zwanych dziś komunistycznymi, zasad mają udział żydzi, ale w propagowaniu chrześcijanie.
Można wysnuć wniosek, że chrześcijanie to żydzi, aczkolwiek co najwyżej przygłupi żydzi zwani w nomenklaturze "braćmi mniejszymi"
Dołączył: 29 Sty 2011 Posty: 2171
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:28, 17 Lip '13
Temat postu:
El Comendante
Cytat:
Był, jednak nawet taki odłam żydostwa chrześcijańskiego, który dzielił się kobietami
Czyli można by nakreślić scenariusz Biblijnego pornola i sprzedać go Telewizji Trwam, a skrypt Radio Maryja. Dobrze kombinuję?
Travis
Cytat:
Dużo można pisać, ale jahwizm w każdej postaci to po prostu wirus i kajdany dla ludzkiej świadomości.
Ja bym powiedział, zę to raczej kajdany dla podświadomości. Fascynuje mnie "techniczna" strona budowania religii, zastanawia mnie dlaczego jedne odnoszą sukces, inne nie rozprzestrzeniaja się poza małe kręgi fanatyków,. Patrzę na "wschodzące gwiazdy", jak Scientolodzy, Mormoni, Jehowi widzę, że zajebiscie działa jeden schemat. Najważneijsze to dobrze złapć za jaja pierwsze pokolenie, potem robimy nakładkę międzypokoleniowej manipulacji uwzględniającej zależności finansowe i voila. Stąd też w pierwszym pokoleniu ważne było by i Chrześcijanie mieli jak zachęcić przyszłe członki, a zachęcali miedzy innymi "stabilnością finansową", coś jak Mormoni czy Jehowi, któzy obecnie mają bardzo prężnie działające instrumenty finansujące, poniekąd "wspierają" się, co kusi niezdecydowanych.
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Strona: 1, 2, 3, 4, 5 »
Strona 1 z 5
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów