Ja myślę, że to jedno i drugie. Czyli połączenie przyjemnego z pożytecznym.
Przyjemnego (dla głęboko wierzących), z pożytecznym (dla duchownych).
Pobożne baby, dewotci, tercjanie, i tzw. mendy parafialne, lub poprostu gorliwi katolicy, są szczęśliwi, że mogli się wyspowiadać, cieszą się, że bóg odpóścił im grzechy, że będą mogli teraz iść do komunii, i w konsekwencji... dalej grzeszyć...
Duchowni, są zorientowani, który rodzaj "grzechu", lub ograniczeń nałożonych na ciemny lud, zaczyna szwankować.
Dzięki temu doskonale wiedzą, gdzie należy przycisnąć parafian (czyli wg. sł.j.p ciemniaków, zacofanych, nierozgarniętych
), a gdzie należy poluzować, gdyż zaczynają się burzyć.
Jestem pełen podziwu dla metody zwanej spowiedzią.
To metoda dla skrajnych idiotów.
Władza, wmówiła im, że mówią do boga, a oni tylko pośredniczą... masakra.
Myślę, że i. in. dzięki temu Chrześcijaństwo tak daleko zaszło, i opanowało tak obszerny teren...
Jest bardzo dużo oszustw i manipulacji polegających na tym, aby wyciągnąć coś od człowieka, lub go oszukać, a on będzie się jeszcze z tego cieszył...