Do całej palety najnowszych narzędzi szpiegowania ludzi, począwszy od paszportów z wbudowanymi chipami, przez pieniądze i karty z czipami RFID, czy też RealID - nowym pomysłem amerykańskiego "Ministerstwa Prawdy" (Homeland Security), mającym się stać obowiązkowym dowodem osobistym Amerykanów - dołączył wydawało się niewinny system kontrolowania ciśnienia w oponach samochodowych.
System zdalnego kontrolowania ciśnienia Tire Pressure Monitoring Systems - TPMS, zapowiadał się początkowo niewinnie, gdy jako pożyteczna innowacja pojawił się w wyposażeniu luksusowych samochodów. Przy odpowiednich intencjach, niemal każdą nowinkę technologiczną można jednak wykorzystać do innych celów. I tak też się dzieje na naszych oczach.
Nie wiadomo czemu, przepisy federalne nakazały wlaśnie w tę nowinkę wyposażyć każdy samochód wyprodukowany po wrześniu 2007 roku. Tak więc kupując dzisiaj samochód zapłacimy więcej za - przyznać trzeba, niezwykle pożyteczny - dodatek, jednak zastanawia dlaczego nie wprowadzono obowiązku wyposażania samochodów w inne pożyteczne i o wiele bardziej poprawiające bezpieczeństwo systemy, jak np. zapobiegający blokowaniu się hamulców system ABS.
Pierwszym samochodem wyposażonym w system pomiaru ciśnienia w oponach, był oferowany od 1986 roku Porsche 959, jakkolwiek ówczesne systemy TPMS nie opierały się na przesyłaniu informacji drogą radiową, czyli w sposób zastosowany dzisiaj. Instalowane obecnie systemy przesyłają informację o ciśnieniu w oponie w zakodowany sposób, unikalny dla każdego nadajnika. W tym właśnie tkwi niebezpieczeństwo możliwości wykorzystania sygnalu radiowego do innych, mniej zbożnych celów.
Za pomocą czujników odbierających sygnał, można będzie precyzyjnie kontrolować położenie samochodu. Oczywiście, już dzisiaj stosowane są systemy ułatwiające lokację pojazdu, działające na zasadzie sygnałów radiowych, jak LowJack czy pokładowy system komunikacji OnStar, jednak cały czas stanowią one opcję, z której właściciel samochodu wcale nie musi korzystać. W przypadku systemu kontrolującego ciśnienie w oponach, nie mamy wyboru, i tylko w rękach wszechwładnej władzy pozostanie wykorzystanie go do swoich tajemnych celów.
Ba, można nawet wyjść nieco w przyszłość i pomyśleć, że jeśli każdy samochód wyposażony będzie obowiązkowo w tego rodzaju czujnik, to wszelkie próby jego unieruchomienia skończą się na zaliczeniu samochodu - i jego właściciela - jako elementu podejrzanego, wymagającego "dalszego sprawdzenia". Z tysięcy przejeżdżających samochodów, patrol wytropi więc ten jeden, właśnie ten z unieruchomionymi czujnikami, a kierowca stanie się od razu podejrzanym dla waaadzy typem. Co równie ważne, obecnie stosowane systemy posiadają wbudowaną bateryjkę zapewniającą zasilanie przez okres około 7-10 lat, jednak bezbateryjne systemy będą dostępne już w 2010 roku i wszelkie ograniczenia czasowe przestaną być aktualne. System będzie działał bezbłędnie niemal do końca żywota samochodu.
Obowiązkowe wyposażenie każdego samochodu w czujniki TPMS, stwarzają precedens i umożliwią dalsze ograniczenie prywatności obywatelskiej. Może zacząć się od niewinnych czujników, a skończyć na pomiarze prędkości z ich wykorzystaniem, czy w końcu na zdalnym unieruchamianiu samochodu, gdy Wielki Brat uzna, że np. przekroczyliśmy prędkość. Możliwości są nieograniczone. Technicznie nie stanowią już dzisiaj problemu, trzeba jedynie krok-po-kroku uśpić czujność błogich kierowców zasłuchanych w transmisję meczu futbolowego, a zgodzą się na wszystko
źródło:
http://www.bibula.com/new/display.php?textid=01951