Analizując wszystkie kultury i religie świata, zauważamy, że miały wspólną cechę:
w dawnej prehistorii swych dziejów każda i bez wyjątku, kultura używała halucynogenów, czyli roślin wywołujących halucynacje.
A dr. Richard Evans Schultes, profesor nauk przyrodniczych i kierownik Muzeum Botanicznego na Uniwersytecie w Harvardzie, zasugerował nawet wniosek, że rośliny wywołujące halucynacje, mogą być współodpowiedzialne za powstanie pojęcia ‘bóg’.
Opisy, jakie kultury jakich roślin używały znajdziecie tutaj:
http://www.aztekium.pl/baza/ksiazki/halucynogeny/goldenguide/index.html
Jednak wydaje się, że istnieją dwie kultury i tym samym dwie religie - święte, których historia jest wolna od jakichkolwiek halucynogenów !! Chociaż obydwie surowo zakazują używania narkotyków lub substancji halucynogennych, to same jasno nie definiują jakie to substancje. Chodzi oczywiście o judaizm i chrześcijaństwo.
Te dwa ludy wydają się być wyjątkowe i dziewicze. A Biblia, częściowo wspólna księga tych religii, nie wymienia takiego słowa jak „narkotyk”.
Czyżby naród wybrany, i pokolenie Jezusa, faktycznie nie natknęli się przez kilka tysięcy lat historii na rośliny halucynogenne ? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Znamy wszyscy historię Izraelitów. Błąkali się latami, aby dotrzeć do Ziemi Obiecanej. Przemierzali pustynie przymierając głodem. Dziś wszyscy dobrze wiemy, że na tych pustyniach znakomicie ma się mocno halucynogenna roślina
Peganum harmala (inaczej Ruta stepowa lub Ruta syryjska). Roślina ta zawiera harminę - β-karbolinowy alkaloid (z jądrem indolowym), dokładnie ten sam, który występuje w drzewie
Banisteriopsis caapi, z którego indianie dorzecza Amazonki wykonują słynny napój: ayahuasca - posiadający te same właściwości.
Biblia jakoś nie wspomina aby roślina tam rosła ...
Żydowski profesor Benny Shanon z uniwersytetu w Jerozolimie, twierdzi, że Izraelici wcale nie spotkali się z bogiem, i że Mojżesz nie dostał na górze Synaj żadnych 10 przykazań.
Uważa, że to wszystko było efektem mocno halucynogennej Ruty, która jest również odpowiedzialna za takie zjawiska jak głosy, huki, grzmoty, o czym biblia wspomina niejednokrotnie.
Reszta izraelitów i czołowi rabini Jerozolimy, oczywiście mocno skrytykowała profesora. Jednak faktem jest że halucynogenna ruta tam rośnie, a Izrael nie miał co jeść.
http://henrykp53.pardon.pl/dyskusja/697564/narkotyczna_wizja_mojzesza/wszystkie
http://www.wprost.pl/ar/125792/Wencel-gordyjski-Ziemia-odjechana/?I=1317
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4992077.html
Mało kto wie, że pierwsza wzmianka o mocno halucynogennej roślinie, wręcz trującej:
Mandragora officinarum, czyli po prostu Mandragora, pochodzi właśnie z Biblii. Fragment ten znajdziemy w Ks. Rodzaju 30.14. i Pieśni nad Pieśniami 7.14.
Mandragora nie jest tam wymieniana jako nic złego, Lea poprosiła swego syna Rubena, aby nazbierał jej dla Jakuba, gdyż ten miał słabą potencję
Jak wiemy, z tego seksu pod wpływem narkotyku urodził się kolejny syn Jakuba Issachar. Tylko, że mandragora nie jest tutaj wspomniana jako śmiertelnie trujący narkotyk, lecz jako coś normalnego. Jest to kolejnym dowodem na to, że Izraelitom nie były obce narkotyki.
Mandragora w większych dawkach potrafi wywoływać nawet letarg podobny do śmierci, z którego można wybudzić się po kilku dniach. Niektórzy uważają nawet, że Jezus był właśnie pod wpływem tej rośliny, i to właśnie ten wywar był mu podawany na gąbce. Ale to troszkę daleko idące wnioski
http://www.paranormalium.pl/335,14,artykul.html
http://www.nieznane.pl/jezus-i-mandragora,295.html
Wszyscy wiemy, jakie są halucynogenne rośliny w smaku. Po prostu gorzkie, jak każdy chyba narkotyk halucynogenny. Biblia wspomina niejednokrotnie „gorzkie zioła” !
Bóg wręcz nakazuje je jeść. Niestety nie wiemy o jakie gorzkie zioła chodzi.
Jak widzimy halucynogeny nie były obce również, religii żydowskiej, która stała się również kolebką religii chrześcijańskich.
Możemy odnieść wrażenie, że halucynogeny, czyli rośliny o gorzkim smaku wywołujące halucynacje, odpowiedzialne były również za niektóre objawienia maryjne.
Ale zanim przejdziemy do objawień maryjnych w katolicyźmie, przyjrzyjmy się jak wygląda to na drugiej półkuli...
W Meksyku nie jest to niczym niezwykłym. Objawienia ma każdy i na porządku dziennym.
Meksykańscy indianie spożywają jako ciało Pana Jezusa grzyby zawierające psylocybinę, Czyli zazwyczaj grzyby
Psilocybe mexicana, i inne gatunki rodzaju
Psilocybe, których nazw nie będę wymieniał.
Grzyby traktowane są jako efekt spadającej krwi Pana Jezusa na ziemię. W miejscu gdzie upadają krople krwi, wyrastają święte grzyby. Grzyby są podawane przez kapłana na surowo jako sakrament święty... no i jak tutaj nie być wierzącym.
Podobne zastosowanie wśród indian, ma znany kaktus
Lophophora williamsii, legendarny Peyotl, lub Pejotl, który również jest podawany przez kapłana jako ciało Pana Jezusa. American Native Church, zdołał nawet zalegalizować ten obrzęd w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
Podobnie jest z kaktusami kolumnowymi rodzaju
Trichocereus. Mam tutaj na myśli
T. pachanoi, T. peruvianus, czy
T. bridgesii. Czy nie bez powodu nazwa jednego z nich to kaktus San Pedro, co znaczy po hiszpańsku "Święty Piotr" ? Nie muszę chyba dodawać, że są to kaktusy zawierające w 30 procentach meskalinę, silny i legendarny halucynogen.
Jeżeli wpiszemy w wyszukiwarce grafik google, imię Matki Boskiej w języku hiszpańskim lub języku indian Mazatec: maria pastora, ska maria, ska maria pastora, herba maria, to wcale nie ukaże się nam Matka Boska, lecz obraz legendarnej rośliny
Salvii divinorum, Czyli Szałwi wieszczej lub proroczej, cieszącej się ogromną popularnością na całym świecie.
Bo to ona właśnie wywołuje objawienia maryjne wśród indian. Więc zawsze to powtarzam:
„Jeżeli jakaś osoba mówi Wam, że ktoś w Meksyku miał objawienie, to Wy zapytajcie się jej wcześniej – co ten ktoś brał ?”
Czyli widzimy, że objawienia i halucynogeny idą w parze.
Przyjrzyjmy się teraz historii św. Bernadetty z Lourdes, z Francji.
Matka Boska kazuje jej jeść gorzkie zioła, lub gorzką trawę. Oczywiście nikt nie wie ile, po co, czy dlaczego. No ale dziewczyna jadła - co miała zrobić
Również objawy i jej zachowanie nie było normalne, zachowywała się jak wariatka, paprała się w błocie, piła wodę z kałuży, jadła tą trawę, wiła jak obłąkana po ziemi. Wiele osób, będących świadkami tego zjawiska, uważało, że dziewczyna jest obłąkana, że to wariatka. Nawet rodzona siostra, uważała że jej odbiło.
Powszechnie wiadomo, że podobnie jak na zbożu pasożytuje grzyb sporyszu (źródło LSD), to podobnie na trawach pasożytują grzyby, które są źródłem LSA, również mocnego halucynogenu, tego samego który występuje w ziarnach powojów.
Znane takie trawy to chociażby
Phalaris aquatica, ale gdyby poszukać więcej to znajdziemy taki gatunek jak
Claviceps gigantea de Lourdes... no właśnie..., de Lourdes.... A w jakiej miejscowości były objawienia ?
Na zakończenie dodam jeszcze, że każdy, kto chodzi do kościoła, jest poddawany działaniu substancji psychoaktywnej, choć nie halucynogennej, lecz raczej odpowiada rodzajowi bardzo słabego „Głupiego Jasia”.
Mowa oczywiście o kadzidle !
http://www.eioba.pl/a82119/psychoaktywne_wlasciwosci_kadzidla
http://www.racjonalista.pl/index.php/s,38/t,14831
Bardzo wiele kultur stosuje kadzidła. Źródłem są różne rośliny. Po niektórych kadzeniach ma się niezłego chaja.
W kulturze chrześcijańskiej przetrwało kadzidło, żywiczne, które działa odprężająco i rozluźniająco.
Fakt, dziś kościoły są potężne i przestrone, kadzidełko najwyżej delikatnie zapachni, poczujemy się fajnie, i OK.
Jednak kilkaset lat do tył, kościółki były malutkie a kadzidła te same albo i większe, i nikt nie wie jak długo kadzono
.
Katolik po wyjściu z takiego kadzenia musiał być naprawdę przyjazny dla otoczenia. Przynajmniej czuł wyraźnie tą przemianę eucharystyczną, której niektórzy nie mogą dostrzec.
Oczywiście nie mam nic do tych religii, i bardzo szanuję katolików i żydów.
Jednak, tytułem zakończenia i podsumowania, chciałbym obalić mit, jakoby historia judaizmu i chrześcijaństwa, wolna była od substancji halucynogennych i psychoaktywnych