W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Brazylia, bandycka władza, bandycki kraj  
Podobne tematy
Bolsonaro - nowy piesek Izraela6bez ocen
Znalazłeś na naszym forum inny podobny temat? Kliknij tutaj!
Ocena:
2 głosy
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Odsłon: 2433
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ordel




Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 8566
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:17, 03 Lis '18   Temat postu: Brazylia, bandycka władza, bandycki kraj Odpowiedz z cytatem

Brazylia jest tak daleko, że zasadniczo większości z nas chuj ona obchodzi Wink . Ale do rzeczy , wybory prezydenckie wygrał niejaki Jaira Bolsonaro emerytowany trep , przez niektórych uważany za faszystę .

Np z tego dokumentu o Skinheadach możemy się dowiedzieć że w Brazylii rządzą wojskowi ( już ten filmik wrzucałem ) .

Dużo ludzi ginie w wyniku przemocy , ale najgorsze na tym tle jest to że dużo ludzi ginie z rąk władzy ( w 2017 policja zabiła 5 tysięcy ludzi ) .

Ale czy gość jest faszystą . Na jego niekorzyść przemawia pozytywnie przyjęcie przez kapitalistyczną międzynarodówkę ( jak pisze X portal ) . Ale to co zamierza zrobić to jest czyste skurwysyństwo . Bandytyzm państwa , to się nie może skończy dobrze , tylko jeszcze większym rozlewem krwi .
Cytat:
Przyszły minister obrony gen. Augusto Heleno, wyznaczony na to stanowisko przez zwycięzcę brazylijskich wyborów prezydenckich Jaira Bolsonaro ze skrajnej prawicy, ma zamiar dać zezwolenie policji na automatyczne zabijanie każdej osoby, która „mogłaby być uzbrojona”. Ponadto jego projekt polityczny przewiduje rozmieszczenie w miastach ukrytych snajperów, którzy mają „zabijać przestępców”, nawet jeśli nie stanowią zagrożenia. Dozwolone ma też być strzelanie w plecy.
https://strajk.eu/nowe-porzadki-w-brazylfii-przestepcow-beda-zabijac-snajperzy/


Ale czy to jest powód by nazwać człowieka faszystowską świnią . No ale kiedy ogłasza się takie rzeczy zaraz po wyborach będąc tylko elektem , no to faszystowską łatkę by Israel trzeba mu przypiąć .
Cytat:
Brazylijski prezydent-elekt Jair Bolsonaro zapowiedział przeniesienie ambasady tego kraju w Izraelu z Tel Awiwu do Jerozolimy. - To zacieśni naszą przyjaźń - zapewnia premier Izraela Benjamin Netanjahu.
https://www.rp.pl/Swiat/181109974-Brazyl.....olimy.html

Taka puca Izraelowi . To i USA . Z tej przyjaźni tylko same kłopoty dla zwykłych ludzi . Bieda , bandytyzm , marazm . Nie zdziwiłby się jakby USA za zgodą rządzących testowało broń biologiczną - np - na Indianach .

No ale jeszcze jest trochę czasu do 1 stycznia 2019 , może go piorun pierdolnie i spali na popiół Wink .
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ordel




Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 8566
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:43, 02 Sty '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dziś o północy miliony ludzi padną sobie w ramiona, by głośno i radośnie fetować zmianę daty. Ostatni dzień starego i pierwszy dzień nowego roku łączą się czasem bardzo kontrastowo, jak dwoje nieznanych sobie ludzi w tłumie. Dziś, 31 grudnia, odbył się w Izraelu pogrzeb wielkiego pisarza Amosa Oza, milczący, gdyż nikt nie chciał wygłosić zwyczajowego hołdu. Jutro, 1 stycznia, neofaszysta Jair Bolsonaro z hukiem będzie świętował początek swej brazylijskiej prezydentury w towarzystwie Benjamina Netanjahu.

Jak łączą się te wydarzenia? Dziś także prezydent elekt Brazylii Jair Bolsonaro ogłosił, że wytępi w swoim kraju „marksistowskie śmiecie”. W tej walce z „lewactwem” pomoże mu premier państwa żydowskiego, z którym będzie szampanem świętował nowe „braterstwo” izraelsko-brazylijskie. Na inaugurację „tropikalnego Trumpa” Donald nie pojechał, jakby dwóch Trumpów w jednym miejscu wydało mu się przesadą, wysłał swego dyplomatę Pompeo, który przy okazji spotka się z Netanjahu. Inauguracja Bolsonaro to wielkie zwycięstwo imperium amerykańskiego, ale skoro Bolsonaro deklaruje tak wielką doń miłość, wystarczy, że ucałuje dłoń zastępcy.

W kwestii miłości i braterstwa izraelski reżim apartheidu wystarczająco umie odróżnić ziarno od plew. Walczy teraz o lepsze wprowadzenie w życie zakazu zakochiwania się dla osób-gojów pracujących w Izraelu, wydanego w 2013 r. Nie chodzi nawet o zakaz zakochiwania się między takimi pracownikami a Izraelczykami wyznania żydowskiego, to w ogóle nie wchodzi w grę, ale o zakaz tworzenia par między tymi pracownikami, bo wtedy mogą pojawić się dzieci-goje i nawet chęć pozostania w Izraelu.

Niestety, władze izraelskie zauważyły, że mimo czujności służb, dochodzi do skandali. Np. pewna Indyjka o imieniu Charel, zwykła służąca, zakochała się w równie zagranicznym pielęgniarzu i zaszła w ciążę. Obiecała, że odwiezie dziecko do swej matki, do Indii, by móc wrócić do pracy i Izraelczycy się zgodzili, ale lojalnie ostrzegli, że wydalą wtedy ze swego kraju ojca dziecka, bo zgodnie z prawem nie może być na jego terytorium pary zakochanych, zagranicznych pracowników. Nakryta para, jak inne w tego typu przypadkach, próbuje się ratować dowodząc, że nie żyje razem pod jednym dachem i spotyka się po tylko raz na miesiąc ze względu na pracę, ale to tylko wzmogło podejrzenia. Dzięki służbom i donosom udało się wykryć już 13 podobnych tajnych par, więc Izrael postanowił lepiej to kontrolować.

No i właśnie pisarz Amos Oz był z tych, którym to się – nie wiadomo dlaczego – nie podobało. Mało tego, choć był syjonistą, okazał się antysemitą, więc władze odpuściły sobie jego pogrzeb. Określenie „zdrajca”, które przebiegło przez Izrael na wieść o jego śmierci, wydaje się zasłużone, gdyż niestety nie wypowiadał się on dobrze o rządzie Benjamina Netanjahu: „Nazwaliśmy prawicą neonazistowskie grupy korzystające z poparcia deputowanych nacjonalistycznych, rasistów i rabinów, którzy dostarczają pseudo-religijnych argumentów”.

Jeszcze gorzej mówił o „skrajnej prawicy”, powszechnie szanowanych członkach rządu: „To mesjanistyczna sekta, niezrozumiała i okrutna, banda uzbrojonych gangsterów. To zbrodniarze przeciw ludzkości, sadyści. Te pogromy i morderstwa w Izraelu, które wyłoniły się z ciemnego kąta judaizmu, z piwnic nienawiści, by narzucić innym krwawy los…”. Jest jasne, że nad grobem takiego Izraelczyka mogło zapaść jedynie pogardliwe milczenie.

Ale jutro w Brasilii będzie głośno i karnawałowo. Netanjahu już obiecał Bolsonaro dostarczyć cudowne drony, doświadczone pilnowaniem zamkniętej Strefy Gazy, mogące zabijać nawet całe gromady protestujących, czy uciekających. Będą też inne zabawki i wytrawni specjaliści w śledzeniu. Niech lewactwo lepiej uważa, kiedy dwaj przywódcy deklarują wesołe sylwestrowe braterstwo. Niektóre kontrasty są pozorne, łączą się bez trudu, o czym warto pamiętać w tę słodką noc.
https://strajk.eu/kochajmy-sie-chyba-ze-to-zabronione/
Ale ten Izrael to faszystowski kraj . A teraz czas na Brazylię .



Cytat:
Bolsonaro zaprzysiężony. Planuje wielką prywatyzację i ścisły sojusz z USA
https://strajk.eu/bolsonaro-prezydentem-.....usz-z-usa/

Ale może dzięki temu Izrael porzuci projekt "Polin" Wink i przeniosą się do Brazylii Smile .
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Azyren




Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 4105
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:06, 02 Sty '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bolsonario, to kolejna marionetka jewishtablishmentu. Jest jeszcze nadzieja że Brazylijczycy się postawią i wyjdą na ulicę, bo Bolsonario popiera właściwie jedynie część wielkomiejskiej burżuazji (zwłaszcza z Sao Paulo i południa) a zwycięstwo w wyborach zawdzięcza jedynie uwięzieniu Luli i rozdrobnieniu opozycji. Zobaczymy jak to się potoczy, ale spodziewam się protestów i ofiar cywilnych w nie dalekiej przyszłości.
_________________
Stagflacja to połączenie inflacji i hiperinflacji ~ specjalista od ekonomii, filantrop, debil, @one1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Azyren




Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 4105
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:09, 02 Sty '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Oczywiście wolał bym żeby go obalili bezkrwawo, ale to naiwne marzenie. Historia pokazuje, że jak Amerykanie i Żydzi postawią gdzieś swoją marionetkę, to bez rozlewu krwi jej ze stanowiska nie ściągną.
_________________
Stagflacja to połączenie inflacji i hiperinflacji ~ specjalista od ekonomii, filantrop, debil, @one1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
glee314




Dołączył: 10 Gru 2009
Posty: 180
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:26, 06 Sty '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.eioba.pl/a/5qvv/bolsonaro-apo.....j-brazylii



Cytat:
Jego nazwisko wciąż pada niewyraźną smugą na świadomość przeciętnego mieszkańca naszej planety, ale po I turze wyborów prezydenckich’ 2018 w Brazylii, istnieje poważne zagrożenie, że nie tylko na trwale w niej zamieszka, ale także odciśnie swoje głębokie piętno na znajdującym się w kryzysie moralnym i gospodarczym, największym kraju Ameryki Południowej. Po tym jak Jair Bolsonaro osiągnął nadspodziewany dobry wynik w pierwszej turze (46,7%), pozostawiając dalece w tyle kolejnego kandydata Fernando Haddada (28,37%) widmo jego prezydentury staje się realistyczne. Oddalić je może tylko masowa mobilizacja jego przeciwników oraz zwolenników pluralizmu politycznego i społecznego Brazylii w drugiej turze wyborów. Nie wiele niemniej na to wskazuje. Kandydata szczególnie popularnego w południowych i zachodnich stanach Brazylii, poprze prawdopodobnie blisko 60 % wyborców.



Po tym jak stało się jasne, że swojej kandydatury skutecznie nie zarejestruje uwikłany w afery korupcyjne dwukrotny prezydent Brazylii, Lula da Silva, 63-letni Bolsonaro co prawda przodował w sondażach, ale jeszcze do niedawna niewielu spodziewało się, że już na tym etapie selekcji wyborczej zdobędzie on niemal połowę głosów Brazylijczyków. Brzemienny w skutkach przełom nastąpił wraz z tragicznym dla samego Bolsonaro zamachu na jego życie na ulicach Juiz de Fora. Niesiony na rękach oddanych zwolenników, zwanych bolsonarystami (bolsonarismo), niespodziewanie został zaatakowany i kilkukrotnie ugodzony nożem przez zamachowca. Hospitalizowany w miejscowym szpitalu trafił później do Szpitala Izraelskiego w São Paulo im. Alberta Einsteina [1]. Odtąd dalszą część kampanii, przez długi czas osłabiony, prowadził ze szpitalnego łóżka. Jeden z jego czterech synów, Flavio Bolsonaro, stojąc przed placówką medyczną zapowiedział, że to tylko przybliży zwycięstwo jego ojca. Spoglądając na wyniki I wyborów prezydenckich jego słowa można by uznać za prorocze.

Naiwnym będzie jednak twierdzenie jakoby to na poły męczeńskie doświadczenie Bolsonaro w trakcie kampanii miało otworzyć przed nim drzwi gabinetu prezydenckiego. Ostatecznego wyjaśnienia nie dostarcza również sugestia, że to idąca obecnie przez świat fala szczególnej admiracji dla rządów „silnej ręki”, która wyniosła wcześniej do władzy między innymi Rodrigo Dutertre na Filipinach, przechodzi teraz przez Amerykę Południową i unosi ku górze Jaira Bolsonaro. Dlaczego? Szczególnej specyfiki obecnego momentu nie można oddzielić od niedoskonałości i wypaczeń ustrojowych i politycznych w Brazylii po upadku dyktatury (1964-1985). Brazylię bardzo chętnie, zwłaszcza za czasów 13-lecia rządów duetu Lula-Rousseff przedstawiano – w kontekście schumpeterowskim – jako jedną z największych sprawnie działających demokracji przedstawicielskich globu ziemskiego. Przekonaniu temu towarzyszyły głośne sukcesy gospodarcze i społeczne. Jak podkreślają zwolennicy Partii Pracujących (PT) program socjalny Bolsa Familia, który można uznać za ograniczoną formę bezwarunkowego dochodu podstawowego, pomógł wyjść z głębokiego ubóstwa nawet 30 mln Brazylijczyków. Przez długi czas utrzymujące się na wysokim poziomie wskaźniki rozwojowe, w tym sukcesy wielkich firm państwowych takich jak Petrobras, pozwalały niektórym obserwatorom postrzegać Brazylię jako jednego z najbardziej wiarygodnych członków BRICS, nowopowstałego, interkontynentalnego sojuszu gospodarczego.

W ostatnim dwudziestoleciu majestatycznie rysujący się z oddali pień brazylijskiego drzewa, zawierał w sobie, na pierwszy rzut oka niewidoczne, zmurszałe, próchniejące wnętrze. Owszem, programy socjalne Partii Pracujących zmieniły sytuację niektórych grup społecznych, nie niwelując jednocześnie drastycznie wielkich i rosnących różnic majątkowych w społeczeństwie, umacniających poczucie wykluczenia społecznego wielu Brazylijczyków. To o czym, zwłaszcza w Polsce, nie wiele mówiono to wady ustrojowe brazylijskiego państwa i kodeksu wyborczego. Panujący formalnie ustrój demokracji przedstawicielskiej w Brazylii od początku podminowany był oligarchicznym fundamentem napędzającym tłoki działania poszczególnych partii i definiującym to, co działo się w kraju w trakcie i po zakończeniu okresowego plebiscytu wyborczego. Mówimy tu o specyficznych zależnościach spotykanych również wśród innych „demokracji przedstawicielskich wielkich obszarów”, takich jak Stany Zjednoczone. Poszczególni kandydaci i partie otrzymywali dofinansowanie od czynnych podmiotów gospodarczych, prywatnych i państwowych oraz związanych z nimi biznesmenami. Przykładem personalizacji tego zjawiska i jego konsekwencji jest kariera oraz pozycja Blairo Maggiego. Związany rodzinnie z jednym z największych przedsiębiorstw sojowych na przeszedł karierę od gubernatora stanu Mato Grosso po senatora, a tuż po zwycięstwie prezydenckim Dilmy Rousseff spotkał się z nią na pokładzie śmigłowca, by omawiać polityczne sojusze.

Funkcjonowanie brazylijskiego świata politycznego było ściśle związane ze wsparciem darczyńców. Krążenie elit i żelazne prawo oligarchii ujawniało się w Brazylii ze szczególną ostrością. Styk świata finansowego, gospodarczego i politycznego wywoływał wielkie, jeszcze nie dla wszystkich widoczne zwarcia, które wkrótce zatrzęsły całym życiem politycznym kraju. W międzyczasie Partię Pracujących (PT) zaczął zjadać własny sukces, czego jednym z przejawów było zamiłowanie do gigantomanii. Organizacja w krótkim czasie największych imprez sportowych: Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej (2014) i Igrzysk Olimpijskich (2016), kontrastowała ze spektakularnymi krajobrazami slumsów i pierwszymi przejawami upadku koniunktury gospodarczej. Wspomniana gigantomania przejawiała się również w postaci popierania i forsowania wielkich przedsięwzięć gospodarczych, infrastrukturalnych i hydroelektrycznych, wywołujących kryzysy ekologiczne oraz spory z lokalnymi społecznościami, nie rzadko eksmitowanymi lub kulturalnie i ekonomicznie wydziedziczanymi. Budowa wielkich zapór na rzekach, takich jak Belo Monte na rzecze Xingu czy San Antonio i Jirau na Madeirze realizowano przy wsparciu Brazylijskiego Banku Rozwoju Gospodarczego (BNDES). Z koniunktury budowlanej korzystały wielkie krajowe podmioty takie jak Odebrecht i Andrade Guttierez. Wielkie nakłady finansowe umożliwiały im jednocześnie ekspansję i forsowanie wielu innych kontrowersyjnych inwestycji w Boliwii, Peru czy Gujanie. Obiekcje sądów czy prokuratury, były na bieżąco usuwane przez instytucje prawne wyższych instancji. Gdy Międzyamerykańska Komisja Praw Człowieka (IACHR) zgłaszała kolejne zastrzeżenia koła decyzyjne związane z przedsięwzięciami zaczęły podważać sens brazylijskiego finansowania panamerykańskich organizacji międzypaństwowych.

Gdy wreszcie zasłona opadła, brazylijskiemu społeczeństwu ukazała się rozległa sieć korupcji i niezdrowych relacji między światem biznesu i polityki oplatająca całe ciało brazylijskiego drzewa i zatykająca wszystkie jego zdrowe pory. Wszystko rozpoczęło się od słynnej afery Lava-Jato. Na celowniku znaleźli się dyrektorzy największych przedsiębiorstw i najważniejszych opcji parlamentarnych. Sieć ujawnianych na bieżąco afer korupcyjnych dosięgła brazylijskiej wizytówki naftowej Petrobras, agresywna polityka gospodarcza brazylijskich podmiotów gospodarczych za granicą okazała się mętną siecią samowładzy powiązaną z korumpowaniem decydentów sąsiednich państw. Za pozwolenia i kontrakty brazylijscy politycy otrzymywali pokątne łapówki, prezenty i udziały. Tak zwana kreatywna księgowość była na porządku dziennym. Sojusz na rzecz oczyszczenia Brazylii jaki zawiązał się w brazylijskim senacie i kongresie doprowadził do skutecznego impeachmentu bronionej przez swych zwolenników do samego końca Dilmy Rousseff. Problem polegał na tym, że twarz tego oczyszczenia, jawiący się jako liberał, Michel Temer, jak i jego środowisko, wkrótce okazali się w niewiele mniejszym stopniu powiązani z poszczególnymi aferami. Całe środowisko polityczne głównego nurtu w Brazylii okazało się przesiąknięte do cna niezdrowymi sokami erodującymi i drenującymi państwo od środka.

I wtedy pojawił się on – Jair Bolsonaro. W gruncie rzeczy nie był osobą nową. Zajmując marginalne pozycje w brazylijskim parlamentaryzmie od wielu lat pełnił funkcje poselskie. Oświadczenia wychodzące z jego ust od zawsze były ostre i jednoznaczne. Teraz mógł ukazać siebie jako jedynego spoza układu parlamentarnego, tego którego nie dosięgły korupcyjne macki, jako tego, który od zawsze katońskim tonem wskazywał właściwą drogę, lecz nikt go nie słuchał. Nie słuchano go, jakby powiedział, gdyż brazylijskie społeczeństwo zachłysnęło się niewydolną demokracją, odrzucając, to co było dobre w czasach minionej dyktatury. Radykalne oczyszczenie reprezentowane przez Bolsonaro i wiązankę poglądów zwaną bolsonaryzmem, trafiło na podatny grunt. Jeśli nie dojdzie do nagłego zatrzęsienia, Bolsonaro zostanie kolejnym prezydentem Brazylii.

„Brazylia potrzebuje bogobojnego prezydenta” – nawołuje Bolsonaro, stawiając swoją osobę jako remedium na zepsucie moralne i prawne brazylijskiej sceny politycznej. Bogobojny Bolsonaro to przede wszystkim polityczny ewangelik, który podobnie jak niektórzy polityczni protestanci w Stanach Zjednoczonych wysoko sobie ceni polityczną rolę i sojusz z państwem izraelskim. Na polu poglądów polityczno-gospodarczych podnosi hasła konserwatywne i liberalne. Nie jest celem tego artykułu roztrząsanie każdego z poszczególnych wątków jego poglądów jaki można by podnieść w kontekście Bolsonaro. Niektóre z nich były opisywane już w polskiej prasie i audycjach radiowych na przestrzeni kilku miesięcy kampanii wyborczej. Chcemy teraz przyjrzeć się kilku kwestiom, które mogą położyć głęboki cień na rządy Bolsonaro, w tym na zagrożenie dla podstawowych praw rdzennych mieszkańców Brazylii, którzy na przestrzeni ostatnich dwóch dziesięcioleci korzystali z niepełnej rehabilitacji po stuleciach wydziedziczenia i wyzysku.

Jair Bolsonaro, o czym nie można zapominać, przeszedł do loży politycznej dosyć płynnie z brazylijskiej armii, w której dosłużył się stopnia kapitana. Jako były wojskowy żywi sentymentalną sympatię za hierarchią i organizacją wojskową, którą opuścił pod koniec lat 1980. Zniesmaczony polityczną sytuacją w Brazylii powiedział niegdyś, że „nigdy nie rozwiążemy problemów naszego kraju za pomocą tej nieodpowiedzialnej demokracji”, natomiast w 2016 roku głosując za usunięciem Dilmy Rousseff z urzędu prezydenckiego złożył osobisty hołd generałowi Carlosowi Alberto Brilhante Ustrze, który odpowiadał za torturowanie Rousseff i jej towarzyszy w okresie dyktatury wojskowej. Po wygraniu wyborów Bolsonaro zapowiedział, że do swojego gabinetu zaprosi w dużej mierze wojskowych, a dzieci w brazylijskiej szkole dowiedzą się o prawdziwej, lepszej twarzy rządów dyktatorskich w Brazylii, do tej pory pomijanej. Już wcześniej na przyszłego wiceprezydenta kraju w razie swojego triumfu namaścił generała w stanie spoczynku Antonio Hamiltona Mourão. Także na listach wyborczych swej, niosącej w nazwie sprzeczną fuzję, Partii Socjal-Liberalnej (PSL), obok grupy pastorów i ekscentryków, umieścił członków rezerw i czynnego personelu wojskowego. Trudno określić w jaki konkretny sposób autorytarna dyktatura do której odwołuje się Bolsonaro, w rzeczywistości wpłynie na sposób sprawowania przez niego urzędu. Czy posunie się do lekceważenia, na pograniczu prawa, istniejących instytucji państwa demokratycznego, a także niektórych instytucjonalnych zdobyczy ostatniego trzydziestolecia, czy pójdzie dalej, zastępując formalnie, konstytutywne narzędzia demokracji, obudową prawną systemu dyktatorskiego?

Bez względu czy gabinet Bolsonaro będzie tylko kreatywnie ślizgać się po demokratycznej i częściowo oligarchicznej, jak zauważyliśmy, nadbudowie dzisiejszego państwa brazylijskiego, czy uderzy on w same jądro aktualnego systemu ustrojowego, jego dojście do władzy stanowi poważne zagrożenie dla praw Indian, rdzennych mieszkańców Brazylii, a także Quilombolos, wspólnot potomków byłych niewolników. Zagrożenie te pojawia się dokładnie w trzydziestoleciu uchwalenia obowiązującej Konstytucji Brazylii, która po okresie rządów dyktatury, dostarczyła pierwszych, czytelnych odwołań prawnych gwarantujących zachowanie praw etnicznych, kulturowych i wspólnotowych Pierwszych Mieszkańców Brazylii. Rządy generałów w Brazylii (1964-1985) przyniosły dalszą ekspansję infrastrukturalną i gospodarczą w głąb lądu, przyczyniając się do depopulacji licznych grup Indian, w tym w stanie Rondonia.

Bolsonaro apoteozujący dziś rządy generałów musi pamiętać, że nadal nierozliczona brazylijska generalicja odpowiedzialna była za kampanię ludobójczą wymierzoną w lud Waimiri-Atroari w stanie Roraima. Chcąc uporać się z zachowującymi niezależność Indianami – którzy znajdując się poza społeczeństwem narodowym Brazylii, stali się znani ze starć z grupami budowlanymi podczas konstrukcji szosy transamazońskiej przez ich ziemie – posunęła się do użycia najcięższych środków. Ostrzeliwanie z karabinów maszynowych, bombardowanie i napalm miały wzbudzić postrach wśród Waimiri-Atroari. Wprowadzona strategia przyczyniła się do śmierci nawet 2000 członków tego ludu. Szerzej opisując krajobraz destrukcji, bezpośrednio lub pośrednio, w wyniku działań brazylijskich władz wojskowych, ocalał w najlepszym razie, co czwarty Waimiri-Atroari [2]. Czterdzieści lat po tych wydarzeniach, nikt za to nie odpowiedział, tymczasem Bolsonaro zapowiada nowy rozdział ataku na prawa i spoistość wspólnot indiańskich w Brazylii, przy których poważne, bądź co bądź, nadużycia i zaniechania za czasów rządów Luli, Rousseff i Temera, mogą okazać się wstępem do prawdziwego dreszczowca.

Wgląd do tego, co proponuje Bolsonaro, zwracając się do swoich wyborców złaknionych ziemi na południu i zachodzie Brazylii dostarczają jego zapowiedzi i deklaracje kampanijne. W sobotnie popołudnie 1 września 2018 roku podczas przemówienia w Rio Branco w stanie Acre, Bolsonaro zapowiedział zniesienie zakazu wydobywania kopalin na terytoriach indiańskich oraz sprzedaży tubylczej ziemi, zapisanego w konstytucji. „Indianie nie chcą być posiadaczami ziemi, chcą własnej ziemi i chcą mieć prawo do produkcji, a nawet wydobycia, jeśli tak zdecydują, a jeśli zechcą sprzedać część tego, co posiadają, będą mogli tak zrobić” – zapowiedział kreśląc plany zmian prawa pod jego rządami, które otworzą koncernom możliwość wydobywania na ziemiach Indian z jednej strony, a z drugiej umożliwią parcelacje ziemi ich przodków na rzecz członków społeczeństwa narodowego Brazylii.

Na tym samym wiecu w stanie Acre, Bolsonaro zapowiadał, że rozprawi się z FUNAI, rządową organizacją ds. Indian, doprowadzając do jej likwidacji. FUNAI istnieje od 1967 roku, kiedy zastąpiło swoją niewydolną poprzedniczkę Służbę Ochrony Indian. Jak na ironię FUNAI powstało za czasów dyktatury wojskowej. Od 1915 roku, kiedy w ostatniej chwili powstrzymano trwającą finalizację ludobójstwa Indian Xokleng na południu Brazylii, w tym kraju od zawsze istniała służba przeznaczona do ochrony i pośrednictwa w kontaktach z Indianami i ich oficjalnymi przedstawicielami, nawet jeżeli była obsadzona skorumpowanymi sługami rządu. Teraz Bolsonaro mówi o likwidacji FUNAI, utrwalając wrażenie, że pozostawi po nim już tylko instytucjonalną pustynię torującą drogę do samowoli rządowej i korporacyjnej na ziemiach Indian. Nie wyjaśnia przy tym, co w takim razie z programem ochrony izolowanych Indian w ramach FUNAI. Za rządów Temera wykonano pierwszy niebezpieczny krok na tym polu, likwidując niektóre posterunki monitorowania terytoriów na których żyją społeczności nie utrzymujące kontaktu ze społeczeństwem narodowym. Bolsonaro swoim oświadczeniem wygłoszonym w stanie Acre, pozostawia wrażenie, że pragnie zniesienia wszystkich tego typu placówek, a wtedy powtórzenie wariantu rondońskiego z lat 1970. np. na pograniczu peruwiańsko-brazylijskim w stanie Acre gdzie wkraczają drwale, przemytnicy i poszukiwacze minerałów stanie się możliwym scenariuszem na przyszłość.

Jeszcze na tym samym wiecu Bolsonaro zdradził, co jest dla niego źdźbłem w oku jeśli chodzi o działalność FUNAI. Oskarżył pracowników tej organizacji, że wspierali Indian „w inwazji na ziemię, tak jak to było w stanie Mato Grosso do Sul”. Ten stan to jedno z największych koncentracji latyfundiów w Brazylii, nie rzadko dużych połaci ziemi rolnej i hodowlanej, odebranej na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat Indianom. Duże widowiskowe farmy, których właściciele korzystają z własnych basenów sąsiadują tu z małymi obozami Indian np. Guarani Kaiowa, pozbawionych swojej ziemi i koczujących w pobliżu autostrad. Indianie Guarani to grupa społecznościowa o jednym z największych współczynników samobójstw na całym świecie. Od ponad dwóch dekad Indianie z południa i wschodu Brazylii zaczynają się jednak mobilizować i grupy pozbawione wcześniej swych gruntów, jak Guarani, Terena, Tupinamba czy Kaingang zajmują niewielkie połacie tradycyjnych terytoriów by rozpocząć godne życie w granicach ziem swych przodków. W odpowiedzi właściciele ziemscy albo wzywają policję lub wynajmują uzbrojonych bandytów by rozprawili się z Indianami. Narzędziem prawnym rozstrzygającym tego typu spory jest znajdujący się w brazylijskim prawie proces demarkacji tubylczej ziemi. Przewlekłe i długie postępowania, z niewielkim skutkiem, umożliwiły niektórym grupom na przestrzeni ostatniego dwudziestolecia odzyskanie swoich ziem. Koloniści i osadnicy, czasami wielcy posiadacze ziemscy musieli w tej sytuacji ustępować i oddawać część przywłaszczonych osobiście lub historycznie terytoriów

Zakończenie tego typu praktyk przyświeca programowi Jaira Bolsonaro, który największego wsparcia dla swojej kandydatury upatruje w białej większości z południa Brazylii i wpływowych środowiskach rolniczych i hodowlanych (ruralistas), którzy cieszą się swym licznym lobby w brazylijskim kongresie i senacie. Zwracając się do swoich zwolenników w mieście Dourados w stanie Mato Grosso do Sul obiecał, że jeśli wygra wybory nie będzie już centymetra demarkacji rdzennych terytoriów [4]. Deklarację tę wygłosił w regionie, gdzie dyskryminowani są Indianie Guarani Kaiowa, a kilkudziesięciu spośród nich zostało zabitych za stawianie oporu miejscowym posiadaczom. Dla Bolsonaro problem tkwi w czym innym. To organizacje pozarządowe nagłaśniające łamanie praw człowieka i rząd federalny stymulowały lokalny konflikt. Rządy wcześniejszych prezydentów, Fernando Henrique Cardoso oraz Luli i Rousseff uzbrajały bandytów, tymczasem on, Bolsonaro „ma projekt uzbrojenia dobrych obywateli”, co odpowiada jego programowi upowszechnienia dostępu do broni. Jeśli te hasło w kontekście demarkacji ziem Indian połączymy z uwagą, że nikt nie odbierze już nikomu jego własności, łatwo spostrzeżemy na przyzwolenie strzelania do kogo, mają otrzymać prawo owi „dobrzy obywatele”.

Na wiecu w Dourados Bolsonaro deklamował jednocześnie zupełnie sprzeczne z tą sugestią hasło. „Indianie są naszymi braćmi, chcę ponownie zintegrować ich ze społeczeństwem” – przekonywał. Zapytamy, jak ma to się odbyć? „Indianie mają zbyt dużo ziemi, będziemy traktowali ich jak istoty ludzkie” – oświadcza humanitarnie Bolsonaro ujawniając prawdziwe motywacje kryjące się za tym dobrotliwym hasłem. Odbierzemy im ziemie, zdaje się mówić, ale postaramy się potraktować ich jako członków naszego rodzaju. Daje jasno do zrozumienia, że problemem staje się rdzenny mieszkaniec Brazylii żyjący na swojej ziemi, problemem bytującym w istocie w skansenie, w ludzkim zoo. Tymczasem – jak sam zapyta w Dourados – „czy boliwijski prezydent Evo Morales, [również Indianin], chce żyć w zoo” [5]?

Wśród osób inspirujących Jaira Bolsonaro i dostarczających mu argumentów do jego maszyny propagandowej i ideologicznej znalazł się brazylijski dziennikarz Reinaldo Azevedo, wyrażający postulaty wpływowej Narodowej Konfederacji Rolnictwa i Hodowców Zwierząt Brazylii (CNA), czołowej bazy ruralistas. Azevedo w popisowym wpisie na swoim blogu używając języka trafiającego do serca przeciętnego bolsonarysty nazywa indiańskie rezerwaty elementem brazylijskiego surrealizmu [6]. W jego artykule Pierwsi Mieszkańcy Brazylii, zostali odmalowani jako „klasa pasożytnicza Brazylii”, która posiada „telefon komórkowy, telewizor, podstawowy koszyk żywnościowy, Bolsa Familia i 13% terytorium Brazylii … za nic”. Podnosząc z oburzeniem te uwagi oplata je satyną skandalu, pozwalającą poczuć się mieszkańcowi Recife, Belem, Manaus czy Rio de Janeiro okradanym przez autochtonów bezkarnie w biały dzień. Na tym nie poprzestaje. Azevedo straszy: „Brazylijskie rezerwaty rdzennej ludności zajmują 13% terytorium kraju. Jeśli zależałoby to od FUNAI i antropologów, osiągnęłyby 20%”, przy czym jak utrzymuje pytanie nie dotyczy samej liczby, bo gdyby znalazła się wystarczająca liczba Indian chętnie oddali by rdzennym mieszkańcom połowę terytorium kraju. A zatem zagrożonymi postulatami „roszczeniowej, etnicznej mniejszości” mogą poczuć się dziesiątki milionów Brazylijczyków. Gdy Azevedo mówi już o połowie kraju, liczy na to, że wywoła dreszcz emocji nie tylko na prowincji ale nawet na przedmieściach wielkich miast.

W dalszej części artykułu Azevedo rysuje obraz przeciętnego Indianina jako osoby zintegrowanej z praktyką życia miejskiego. Posiada on podstawowe dobra jak telewizor, DVD, lodówkę i telefon komórkowy, ale korzystanie z tych dóbr kontrastuje z ubóstwem. Prawie połowa Indian otrzymuje według niego podstawową zapomogę żywnościową, niczego nie uprawiając i nie polując. Żyją z dobroczynności państwa, w niepewnych warunkach. Konkluzje te oraz wszystkie kolejne Azevedo opiera na 212 rozmowach przeprowadzonych przez Datafolha w 32 tubylczych wioskach na zlecenie Narodowej Konfederacji Rolnictwa i Hodowców Zwierząt (CNA), znajdującej się w otwartym konflikcie z organizacjami indiańskimi w całej Brazylii. Po zaprezentowaniu statystyki uzyskanej tą drogą autor cytowany później przez Bolsonaro, przechodzi do uderzenia. Osią krytyki stają się Indianie z regionu Raposa Serra do Sol, dużego terytorium indiańskiego, zwróconego prawowitym mieszkańcom ze stratą dla wpływowych właścicieli pól ryżowych, którzy odebrali ziemie Indianom podczas fali osadnictwa.

Azevedo pisze: „Czy widzicie jaki model rezerwatów się rozszerza? {…} Horda nieszczęśników z telefonem komórkowym, telewizorem i DVD. Przewiduje się, że ekspansja rdzennych terenów przyniesie jeszcze mniej na większym terytorium. To stało się oczywiste w Raposa Serra do Sol: rolnicy ryżowi musieli opuścić swoje domy, pozostawiając po sobie legion bezrobotnych. Na ziemi pod kontrolą ideologicznych kacyków przebranych za tubylczych bojowników, prawie nic nie powstaje. Wielu Indian żyje teraz w slumsach Boa Vista. Powód jest prosty: bycie tubylcem nie oznacza bycia… Indianinem”. Mieszając bojowniczy język zmiany z deindeginizacją tubylczej Brazylii w konkluzji swojego wpisu Azevedo odrzuca też koncepcję autochtonicznej kultury jako gwarantującej równowagę życia z przyrodą. „Taka telluryczna integracja z naturą to fantazja” istniejąca w głowie takich ludzi jak minister Ayres Britto – pisze. Gdyby brazylijskich Indian można by liczyć w milionach – utrzymuje Azevedo – Amazonka byłaby już sawanną. Ayres Britto „musi odkryć, że idea zachowania przyrody jest wartością naszej smutnej cywilizacji. Nie ma to nic wspólnego z Indianami, którzy nie czczą środowiska naturalnego i nie żyją z ziemi. Z ziemi, którą mają Indianie mogą produkować żywnośc dla siebie i wielu innych Brazylijczyków”, tymczasem jak podkreśla Azevedo, korzystają z programów pomocowych.

Korzystający umiejętnie z przekazu internetowego Jair Bolsonaro nagrał wpis videoblogowy, w którym powtarza „odkrycia Azevedo”, w tle zaś pobrzmiewa podłożona niepokojąca muzyka obliczona na wywołanie reakcji emocjonalnej i swoistego narodowego przebudzenia w nadziei na reorganizację terytoriów indiańskich bez głosu samych Indian [7]. Kiedy w końcu sam Bolsonaro wyruszył w kraj ze zbliżonym przesłaniem niechybnie odkrył, że nie chodzi mu nawet o głęboką ingerencję w indiańską samoorganizację w ramach hasła „Indianie na traktory”, jak to niegdyś zrobili członkowie ludów Xavante czy Shuar….

Gdy w czwartek 12 kwietnia 2018 roku Bolsonaro dotarł do Boa Vista, stolicy stanu Roraima, obok głośnego potem pomysłu koncentracji 40 tysięcy wenezuelskich uchodźców w zamkniętych obozach, wyróżnił się odsłaniającym nowe wątki, komentarzem do kwestii Indian. W na pierwszy rzut oka mglistej mowie Bolsonaro mówił, że Indianie powinni mieć prawo do wykorzystywania swojej ziemi, a jeśli tego nie zrobią „inne mocarstwa przekształcą te obszary w ich własne ziemie” [8]. O co chodzi? Oddajmy głos Bolsonaro: „Dlaczego w Brazylii nasi Indianie muszą być zamknięci na kawałku ziemi? Czy ktoś chce go zabrać? Nie, ale muszą mieć prawo do wykorzystywania ich ziemi, nawet jeżeli chcą sprzedać jej część, jeśli chcą to zrobić dla własnego dobra, dla dobra własnego pokolenia. Nie możemy zaakceptować tej separatystycznej polityki wśród nas”. I dalej: „ Dzisiaj obszar większy niż region południowo-wschodni, jest wyznaczony jako autochtoniczny […]. Wszystko to prowadzi nas do troski o te wielkie bogate obszary, coraz bardziej izolowane: Indianie są naszymi braćmi, naszymi przodkami, ale prędzej czy później inne mocarstwa mogą przekształcić te obszary”.

Motywując zgromadzonych zwolenników i przedsiębiorców Bolsonaro między wierszami mieszając najszczersze przekonania z mową o więziach i braterstwie z rdzennymi mieszkańcami ujawnił swoje prawdziwe credo. Streścić można je następująco. Brazylia jest narodową wspólnotą wszystkich Brazylijczyków, dążenie rdzennych mieszkańców Brazylii do podtrzymania swojej odrębności gospodarczej, terytorialnej i historycznej stanowi element polityki separatystycznej uderzającej w narodowe interesy Brazylii. Pozwalając Indianom we współpracy z ich sojusznikami z kraju i świata, na rewitalizację swojej kultury na własnych warunkach, z rdzennymi rezerwami jako punktami odniesienia, przyzwala się na budowanie państwa w państwie. Utrzymywanie tego stanu rzeczy prowadzi do zawężenia terytorialnego i gospodarczego państwa brazylijskiego. Kosztem tak rozumianej odrębności brazylijskich Indian jest utrata przez brazylijskie państwo dostępu do bazy surowcowej prawie 15% terytorium kraju. Niemożność gospodarczej, wojskowej i surowcowej kontroli rdzennych rezerw, lub jakakolwiek ich ograniczona forma, czyni je ziemią niczyją, terra nullius, wystawioną na ryzyko aneksji zagranicznych mocarstw pragnących zdominować Brazylię.

Tak brzmi ideologia do której mogłoby odwołać się państwo silnej ręki uosabianej przez Bolsonaro. Uzupełniona o dane CNA propagowane przez Azevedo, w nowej odsłonie mogłaby pójść o krok dalej i śmiało głosić, że ziemie te w istocie są „separatystycznymi enklawami zamieszkanymi przez wykolejeńców i marionetkowych liderów nie sprawujących kontroli nad własnym losem”. Przyszły wiceprezydent Brazylii w gabinecie Bolsonaro A.H. Mourão o swoim stosunku do czynnika indiańskiego i afrobrazylijskiego w życiu społecznym i politycznym kraju poinformował Brazylijczyków już dzień po tej wyprzedzającej nominacji. Wedlug Mourão bulion kulturowy Brazylii składa się z lenistwa rdzennej ludności i sztuczek czarnych Afrykanów [9]. Odwołując się do natywizmu brazylijskiego, emerytowany generał wezwał do odrzucenia dziedzictwa przywilejów, które jest jego zdaniem, charakterystyczne dla dziedzictwa iberyjskiego. Z tej perspektywy szczególne prawa rdzennych mieszkańców czy Quilombolas, społeczności potomków zbiegłych niewolników to dziedzictwo starego systemu, w którym istniały grupy uprzywilejowane objęte osobnym zborem praw i możliwości.

A co ze zgłaszanym przez Bolsonaro, ryzykiem ingerencji i aneksji ziem brazylijskich Indian przez obce mocarstwa wobec niedostatecznej ich kontroli przez polityczne i gospodarcze czynniki decyzyjne w Brazylii? Pan Jair nie jest w tej alarmistyce oryginalny. W zasadzie taka narracja powinna tylko przysporzyć mu problemów, gdyż podnosząc je na terenie stanu Roraima, odnosi się do ostatniego czarnego programu zainicjowanego przez ustępującą dyktaturę wojskową w Brazylii w roku 1985, zwanego Calha Norte. Plan ten zakładał przeprowadzenie kampanii osadniczej wzdłuż brazylijskiej granicy na północy z 5 krajami wraz z utworzeniem licznych baz wojskowych. Calha Norte w rzeczywistości stało się przedmurzem ekspansji górniczej w tym regionie, otwierając dostęp do złotonośnych obszarów zamieszkanych przez znajdujących się nadal w znacznej izolacji Indian Yanomami. Wielka inwazja górnicza na ziemie brazylijskich Yanomami do 1992 roku doprowadziła do śmierci co piątego członka tego ludu po tej stronie granicy. Na czym polegał zbrodniczy udział brazylijskiego wojska w nieszczęściu Yanomami? Jak pisała Krysińska-Kałużna „wojsko rozprzestrzeniało pogłoski, jakoby Brazylia była ofiarą sekretnych planów mających na celu osłabienie pozycji kraju. Spisek miał na celu utworzenie państwa Yanomami pod przykrywką ratowania Indian przed ludobójstwem. Ekolodzy, antropologowie i misjonarze stali się zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego”. Yanomami i inne indiańskie grupy miały stać się pionkami „ultralewaków”, multinarodowych korporacji, biskupów katolickich, CIA i innych – takie zarzuty przytaczane przez wyżej wymienioną autorkę, formułowano w latach osiemdziesiątych w brazylijskiej prasie przeciwko tym, którzy próbowali ratować Yanomami przed kulminacją inwazji 50 tysięcy poszukiwaczy złota na ich terytorium [10].

Przez kilka lat skorumpowani urzędnicy, pokroju Romero Juca, najpierw przewodniczącego FUNAI, a następnie gubernatora stanu Roraima, utrzymywali politykę podziału ziem Indian Yanomami na kilkanaście pomniejszych enklaw, otoczonych lasem federalnym, na których wydobycie złota było możliwe. Program Jaira Bolsonaro przeobrażenia ziem Indian w parcelowane na sprzedaż obszary, na których będzie możliwa eksploatacja minerałów na szeroką skalę [na rzecz rozwoju i dobrostanu[, bardzo przypomina scenariusz, który dotknął wówczas nie posiadających odporności immunologicznej na choroby z zewnątrz Yanomami. Bardzo pokrewnie pobrzmiewa również przestroga Bolsonaro odnośnie zawahania się Brazylijczyków przed wzięciem w karby terytoriów indiańskich w Brazylii. Jeśli tego nie zrobicie, woła, zagraniczne mocarstwa staną się Panami ziem Waszych autochtonów. Wszystkie te funeralne zawołania, mające wzbudzić poczucie zagrożenia Brazylijczyków, pobrzmiewały już na brazylijskiej ziemi. Nigdy nie przynosiły niczego dobrego. Wręcz przeciwnie. Na spracowane ręce brazylijskiego rolnika, padała krew przelewana przez jego polityków i żołnierzy. Życzmy sobie i całej Brazylii, by kapitan Bolsonaro nie wcielił ponownie w życie owej wagnerowskiej tragedii w tropikalnej aurze. Jeśli postąpi inaczej, nie będzie „tropikalnym Trumpem” jak ochrzciły go niektóre media, a nowym uosobieniem tropikalnego zbrodniarza.

Autor: Damian Żuchowski
Dla WolneMedia.net
[/url][/b]
_________________
https://freebitco.in/?r=4609917

soon I would back to place where I never been before.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ordel




Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 8566
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 17:15, 07 Sty '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Prezydent Brazylii udzielił pierwszego wywiadu telewizyjnego stacji SBT. Stwierdził w nim, że „pracownicy mają w tym kraju zbyt wiele praw, a obciążenia z tego tytułu przeszkadzają wszystkim”. Dlatego chce wyjść z inicjatywą likwidacji sadów pracy.

Według Jaira Bolsonaro „nadmiar praw pracowniczych zniechęca przedsiębiorców”. Zwłaszcza sądy pracy, które należałoby ustawowo zlikwidować. Prezydent zapowiedział, że wystąpi w parlamencie z taką inicjatywą, ponieważ, jak twierdzi, sady pracy są :upolitycznione” (czyt. nie stają po stronie hołubionych przez niego finansistów).

– Popatrzcie na takie Stany Zjednoczone. Tam prawa pracownicze prawie nie istnieją. Po co komu prawa, skoro nie ma pracy? – pytał retorycznie. Zaraz potem zapowiedział również podwyższenie wieku emerytalnego dla mężczyzn z 60 do 62 lat i dla kobiet z 55 do 57 lat.


– Brazylia zawsze zagrożona była socjalizmem, a wielu pragnęło reżimu w rodzaju kubańskiego lub wenezuelskiego – stwierdził na koniec, składając hołd twórcom wojskowej dyktatury. – Jeśli w Brazylii nigdy nie zapanował socjalizm, to należy za to dziękować naszym siłom zbrojnym.

Bolsonaro zamierza również obniżyć podatki, natomiast państwową kasę wzbogacić na emeryturach, na które dziś przeciętnie Brazylijczycy odchodzą w wieku 55 lat i statystycznie osiąga ona średnią wartość około 80 proc. pensji. Wspiera go lobby rolnicze oraz wojskowi, których, jak wielokrotnie sugerował, nie zawaha się wprowadzić do sądów, zaraz po tym, jak wytnie Puszczę Amazońską.
https://strajk.eu/mily-gest-jaira-bolson.....iebiorcow/
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20416
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 17:28, 07 Sty '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

nowy prezydent brazylii to jest taki brazylijski trump.
ale ani obaj są tylko podróbkami kaczyńskiego.
brnąc dalej w historie pielęgnujące te tradycje, można się dokopać nawet i do samego hitlera.
z tym że najpierw ci nowi panowie musieli by jeszcze czegoś dokonać, a nie tylko pierdolić.

niestety populizm i nacjonalizm atakuje świat i jeśli na forum prawda2 nikt tego nie dostrzega, to boję się że problem może być większy niż się wydaje.
inne wytłumaczenie było by takie, że prowadzę forum dla debili.
nie wiem które gorsze Smile
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Ordel




Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 8566
Post zebrał 0.020 mBTC

PostWysłany: 07:04, 01 Kwi '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Synowie obecnego prezydenta Brazylii ( Bolsonaro ) podczas wizyty w Izraelu w 2017 roku :
Smile

A tak po za tym

Cytat:
Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro domagał się ogólnokrajowego świętowania 55 rocznicy wojskowego zamachu stanu z 31 marca 1964 r., który przyniósł krajowi 21 lat krwawej dyktatury, jednak sam pojechał dziś do Izraela. Do manifestacji przeciw skandalicznemu pomysłowi neofaszysty nawoływały związki zawodowe i organizacje praw człowieka. Największe mają miejsce w Rio de Janeiro i Sao Paulo, lecz również w innych miastach ludzie gromadnie wyszli na ulice.

„Nigdy więcej dyktatury!”- pod takim hasłem na placu Cinelandia w centrum Rio rozpoczął się pochód Brazylijczyków oburzonych neofaszystowskim skrętem politycznym ich kraju od czasu, gdy prezydentem został wybrany w zeszłym roku rasista Jair Bolsonaro, wielbiciel Donalda Trumpa. Zarządzone przezeń uroczystości w garnizonach wojskowych zostały w piątek zakazane przez sąd w Brasilii, gdyż „są niezgodne z procesem odbudowy demokracji” utrwalonym w konstytucji z 1988 r., jednak wczoraj, a więc natychmiast, sąd apelacyjny obalił tę decyzję.

Nawet prokuratura federalna, nie całkiem jeszcze przejęta przez ludzi Bolsonaro, potępiła „inicjatywę, która wyglądana pochwałę zbrodni i okrucieństw”. Dodała, że jest ona „niezgodna z demokratycznym państwem prawa”.

Do 1985 r., tj. do obalenia wojskowej junty, Brazylia była sceną fizycznej eliminacji opozycji politycznej – zabito setki ludzi lewicy, tysiące demokratów więziono bez sądu i torturowano. 64-letni Bolsonaro jeszcze jako deputowany co roku 31 marca świętował ten porządek polityczny wraz z lokalną skrajną prawicą.
https://strajk.eu/brazylia-manifestacje-.....w-izraelu/
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ordel




Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 8566
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 07:06, 05 Kwi '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Haha , może ten brazylijski Bolek zakpił z Żydów .

Cytat:
Brazylia: nie będzie ambasady w Jerozolimie

Przywódcy tworu syjonistycznego z Palestyny, liczyli że podczas rozpoczętej 31. marca wizyty prezydenta Brazylii, Jaira Bolsonaro, ogłosi on przeniesienie ambasady swego państwa do Jerozolimy, co zapowiadał w czasie kampanii wyborczej. Nic takiego tymczasem nie nastąpiło, a Brazylia otworzyła w Jerozolimie jedynie swoje biuro handlowe. Na dodatek, podczas wizyty doszło do dyplomatycznej niezręczności, gdy najpierw minister spraw zagranicznych Brazylii, Ernesto Araújo, następnie zaś także sam prezydent J. Bolsonaro, po odwiedzinach w Jad Waszem, w rozmowach z dziennikarzami syjonistycznymi stwierdzili że „nazizm był ruchem lewicowym”, podczas gdy wykładnia historii narzucana przez Jad Waszem jest dokładnie odwrotna.
http://xportal.pl/?p=34412

Wpierw był Narodowy Socjalizm a później przyszedł Hitler Wink . A może brazylijskiemu Bolkowi chodzi o to że nazizm tak jak bolszewizm był sponsorowany przez te same kręgi finansowe z USA .
Zasadniczo śmiało można powiedzieć że gdyby Stalin nie wysadził z siodła Trockiego , to Hitler nie byłby potrzebny bankierom i by go nie było . A historia Europy by się inaczej potoczyła .
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ordel




Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 8566
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:54, 20 Maj '19   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

U nas przekroczyłbyś obronę "konieczną" .


_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Brazylia, bandycka władza, bandycki kraj
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile