Hmm, sprawa pewnej pani polityk, jest kuriozalna. Tłumaczenie, że działa na szkodę itd,
a który polityk działa na pomyślność /nie swoją/ ?
Dodawanie do wypowiedzi "daj panie boże"...no ludzie, jaki boże jest tym zainteresowany ?
Dalej; że ktoś ma lewackie poglądy, jest złe dla kogoś, kto ich nie ma... ale, i, vice versa.
Przecież.
Jeśli jest oprawca, musi być ofiara. I odwrotnie. Czy jest w tym coś nieprawidłowego ?
Widoczny na filmiku pan były ksiądz, czując misję, walczy z oporem tych, którzy jego misji stają na przeszkodzie. Chce w imię swego światopoglądu formatować rzeczywistość. Dlaczego nie chce uznać, że inni też chcą tą rzeczywistość formatować ?
Jeśli zbok dopada ofiarę i czyni jej "niewygodę" ma znaczyć, że zbok ponosi winę, bo zrobił co zrobił ? Czy ktoś wziął pod uwagę, że zbok ma swoje "poglądy" swoje życie i potrzeby ? I, by je zaspokoić, musi komuś coś zrobić. Czy politycy robią inaczej ?
W temacie polityki, nie ma winnych i niewinnych. Polityka jest zboczeniem. Tym gorzej, dla niby normalnych i niby zdrowych, którzy pragną by mimo wszystko istniała, mimo, że sami w niej bezpośrednio nie uczestniczą. Jedni pragną drugich. Gdyby tak nie było,
niepolitycy olali by polityków. Nie utrzymywali by związku siebie z nimi. Czy miało by to szansę przetrwać ? Raczej nie.
Pan były ksiądz, niczym spośród tych, których "nie uważa" się nie wyróżnia. "Skupuje" wiernych na swoja stronę, jak polityk.
Czym tu się podniecać ?