Wróciłem wczoraj z Grodna, ledwo w ogóle wyjechałem, choć nie tylko miałem wizę, kupione ubezpieczenie, ale nawet jechałem przed jej końcem
Okazało się, że nie podbiłem na czas w przepisowe 5 dni roboczych (ale razem z sobotą
w odpowiednim urzędzie ichniejszej 'migracyjnnoj karteczku', którą mi pogranicznik kazał podpisać w ciemnym autobusie jak wjeżdżałem i dał mi jej kopię (ale już bez instrukcji obsługi).
I choć zorientowałem się jeszcze na miejscu, to i tak dostałem mandat i chciano mi zabrać paszport na 3 dni. Dwie godziny przesłuchiwano mnie jak przestępcę, spisywano protokoły, zeznania, razem z moją dziewczyną, która mówi po białorusku i odważyła się mnie zaprosić, a raczej przesłuchiwano ją, która tłumaczyła i jej mamę, która udzieliła mi gościny, bo ja się nic nie odzywałem. Angielskiego nikt nie znał, polski 'nie priczaj'. Gdybym z tym w ciemno udał się w kierunku granicy to, jak się dowiedziałem, czekałaby mnie deportacja i miś w paszporcie. Współczuję tym, którzy pojechali tam bez znajomości chociażby alfabetu.
Także miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle. Dobrze, że jechałem pociągiem, skończyło się na dezynfekcji obuwia, a nie na staniu w kolejce 250 samochodów.
A odnosząc się bardziej do tematu, podobno da się, ale trzeba mieć oprócz paszportu i ubezpieczenia jeszcze jakiś 'propust', który miały dawać przedsiębiorstwa, ale nikt ich nie widział i nikt nie wie, jak się je zdobywa. Tak, czy owak, jak ktoś zdobędzie to niech spróbuję i opowie jak było, chętnie posłucham tej bez wątpienia emocjonującej historii przy cziburakach i wódeczce na 'pososzok'
_________________
"Na szczęście wszelakie - serce trza mieć jednakie" J.Kochanowski