|
Autor
|
Wiadomość |
Azyren
Dołączył: 07 Wrz 2015 Posty: 4105
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:54, 15 Lip '16
Temat postu: Wróg urojony |
|
|
Zawsze ciekawiło mnie skąd ostatnimi laty w Polsce wziął się ten istny antykomunistyczny ferwor, wręcz moda na antykomunizm, w realiach kiedy to PRL i ostatnie państwa komunistyczne w Europie upadły 25 lat temu, nie mam w kraju silnej partii komunistycznej, silnego komunistycznego lobby czy aktywu, a procent ludzi o tych poglądach w Polsce można by policzyć w promilach. Odpowiedzi może dostarczyć poniższa definicja:
Cytat: | Wentyl bezpieczeństwa - istotne pojęcie dla teorii konfliktu społecznego. Instytucjonalny środek rozwiązywania konfliktów bez konieczności zmiany status quo grupy społecznej. Zapewnia przeniesienie negatywnych emocji i społecznych stosunków niezadowolenia z jakiejś grupy czy zjawiska na siebie, celem rozładowania agresji. Potrzeba jego istnienia wzrasta wraz ze wzrostem sztywności struktury społecznej.
Przykładem wentylu bezpieczeństwa w średniowieczu były karnawał i polowanie na czarownice, w roku 1969 w USA - festiwal w Woodstock, w PRL festiwal w Jarocinie. |
pl.m.wikipedia.org/wiki/Wentyl_bezpiecze%C5%84stwa
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Goska
Dołączył: 18 Wrz 2007 Posty: 3535
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 16:11, 15 Lip '16
Temat postu: |
|
|
Wojciech Jaruzelski swoja kariere przywodcy Polski zaczal jako Pierwszy Sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - PZPR. Po transformacji w 1989 roku przemianowal sie na Prezydenta Polski. Cala obsada partyjna, ktora towarzyszyla mu w PRL-u, przeszla dalej az do dzisiaj. Kazdego kto nalezal do PZPR nazywano komunista. Partie PZPR rozwiazano, ale cala jej wladza rzadzi do dzisiaj, poprzez Jaruzelskiego i jego kadry. To oni wysuwaja swoich nastepcow !
Spoleczenstwo polskie zdaje sobie sprawe z tego, ze to wlasnie pezetpeerowcy Jaruzelskiego oblowi sie na prywatyzacji calego dorobku narodowego od pokolen. To wlasnie ich sie przesladuje i nienawidzi jako komunistow, ktorzy to kazdemu daja rowno gowno - licza sie tylko oni - wladza !
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Azyren
Dołączył: 07 Wrz 2015 Posty: 4105
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:43, 16 Lip '16
Temat postu: |
|
|
http://www.autonom.pl/?p=11889
Cytat: | Wróg realny i urojony
wrog-realny-i-urojonyW Polsce od ponad dwudziestu lat trwa walka radykalnych środowisk, określających siebie jako antysystemowe. Jednak środowiska te zamiast faktycznie walczyć z obecnym systemem skupiały się głównie na walkach między sobą (oraz tworzeniu własnego, zamkniętego mikro-świata). To, że próby przeprowadzenia postulowanych zmian nie przyniosły oczekiwanych skutków widać wyraźnie, więc tym bardziej warto się obecnie zastanowić nad tym kto jest realnym zagrożeniem dla osób o – przynajmniej deklarowanych – antysystemowych poglądach. Przecież nie są to inne marginalne środowiska, nawet te podpisujące się pod skrajnie odmiennymi ideologiami, ale obecna władza (i to nie tylko polityczna lecz w coraz większym stopniu ekonomiczna).
Walka na marginesie
Do zniesienia obecnego porządku i zastąpienia go innym niezbędne jest zniszczenie zastanych mechanizmów systemu i obalenie obecnej władzy. Jaki jest przy tym sens dążenia do likwidacji marginalnych grup bez żadnego wpływu na obecny kształt systemu? Oczywiście żaden, ale o wiele łatwiej reprezentantom takich środowisk walczyć między sobą, niż stworzyć realne zagrożenie dla obecnego układu politycznego, więc jest to z pewnością droga prostsza i choć prowadząca donikąd to w jakimś stopniu daje ona poczucie spełnienia i pozornego realizowania jakiegoś celu. Jednak w takim wymiarze radykalna walka zawsze pozostanie na marginesie politycznego dyskursu, bo w końcu toczyć się będzie jedynie pomiędzy marginalnymi środowiskami, które i tak nie mają realnego wpływu na kształt systemu.
Ruchy anty
Przy takim stanie rzeczy tworzy się kolejny ogromny problem obecnych radykalnych środowisk – tworzenie ruchów anty – czyli skupiających się jedynie na negowaniu czegoś – i o dziwo, nie jest to nawet negowanie kapitalizmu czy liberalizmu, ale kuriozalne tworzenie własnej ideologii na negacji faszyzmu czy komunizmu, których próżno szukać w obecnym mainstreamowym dyskursie. Takie ruchy oparte głównie na negacji żyją ze sobą w dziwnej symbiozie potrzebując się wzajemnie do funkcjonowania (bez wroga w końcu jaki byłby sens istnienia ruchu, którego nadrzędnym celem nie jest wprowadzanie w życie własnych postulatów, ale właśnie niszczenie opozycyjnej grupy). Ruch oparty jedynie na negacji nie ma także dalszych pespektyw nawet w przypadku skupienia się na budowie sprzeciwu wobec obecnego systemu, ponieważ nawet silny ruch antykapitalistyczny nie doprowadzi do zmian systemowych – do takiej zmiany potrzebne są pozytywne idee stanowiące alternatywną wizję rzeczywistości.
Świat czarno-biały
Brak przyszłości ruchów opartych na negacji swoich radykalnych i równie marginalnych odpowiedników nie przeszkadza wielu osobom rozciągać swoją czarno-białą wizję świata na płaszczyznę globalną – i tak z jednej strony jedni upatrują w obecnych kapitalistycznych systemach dominacji faszyzmu z racji powiązania systemu kapitalistycznego z władzą państwową, inni z kolei widzą w nich władzę skrajnej lewicy z racji obrony mniejszości i negacji tradycji. Paradoksalnie to właśnie takie naciąganie świata pod tworzenie jedynie dwóch obozów ideologicznych tworzy jednocześnie świetną obronę dla obecnego systemu, który pozostaje niezauważony i zakamuflowany – bo skoro antysystemowe grupy zwalczają komunizm i faszyzm to kapitalizm może egzystować , rozwijając się spokojnie i niezakłócenie.
Kapitalizm jest kapitalizmem
Obecny system ekonomiczny to kapitalizm, z ideologią liberalną jako jego podstawą. Nie jest to ani socjalizm, ani faszyzm, kapitalizm jest kapitalizmem. Jednak ludzie mają na tyle silne tendencje do dzielenia świata na dwa obozy, że ciężko im zauważyć, że ideologii jest trochę więcej niż ich jedyna słuszna i ta obca, wroga. To, że ideologie mają cechy wspólne jest czymś normalnym – tak jak ciężko by było znaleźć ludzi, których wizje świata kompletnie w żadnym punkcie by się nie przecinały –tak też jest z ideologiami – jednak to że zarówno liberalizm, jak i anarchizm stawia wolność jednostki na piedestale, czy to że nacjonalizm i komunizm opierają się na wspólnotowych wartościach przecież nie czyni tych ideologii tożsamymi.
Alternatywna wizja
Oczywiście, jakiekolwiek porozumienie skrajności nie jest możliwe, przynajmniej w obecnej sytuacji środowisk radykalnych, bo oznaczałoby to stworzenie kolejnego ruchu anty bez pozytywnych postulatów. Wszystkie ideologie mają jakieś punkty wspólne, ale niektóre różnią się od siebie za bardzo żeby móc stworzyć trwały i stabilny sojusz. Do zburzenia systemu nie wystarczy sama jego negacja, ale także idea i postulaty na tyle rozbudowane i silne, aby mogły się stać alternatywą wobec obecnej rzeczywistości. W polskich radykalnych środowiskach tych postulatów od zawsze brakowało – albo były one rozmyte i nie posiadały stabilnego uzasadnienia, albo były jedynie mglistym zarysem, albo nie posiadały odpowiedniej siły przebicia w postaci masowego poparcia. W dużej mierze za brak solidnej alternatywy decydowało to, że radykalne grupy polityczne stanowiły dla aktywistów bardziej odskocznię od codzienności i przejściową formę spędzania wolnego czasu niż faktyczną sferę działań mających doprowadzić do jakichkolwiek poważnej zmiany.
Dziwaczne połączenia
Dualizm w postrzeganiu świata nie tylko doprowadza do powstawania urojonych wrogów, ale także urojonych sojuszników. Wśród nacjonalistów dalej wiele osób nie widzi problemu w istnieniu sojuszy pomiędzy liberałami a osobami o socjalnych poglądach, pomiędzy reakcjonistami a rewolucjonistami, reformistami i antysystemowcami, elitarystami i zwolennikami wspólnotowości. Takie połączenia zwykle są skutkiem braku rozbudowanej koncepcji pozytywnej czyli wizji świata, jaka miała by nastąpić po przemianach – ruchy oparte wyłącznie na negacji łatwiej wchodzą w tego typu skrajne sojusze, ponieważ ich członkowie nie zaprzątają sobie głowy tym, jak rzeczywistość miałaby dokładnie wyglądać po zburzeniu obecnego porządku. Oczywiście na dłuższą metę taki stan rzeczy prowadzi albo do podziałów albo do wewnętrznego zniszczenia ruchu przez brak wspólnej idei jednoczącej albo do zdominowania grupy przez bardziej świadomą i dominującą opcję polityczną.
Urojony wróg niszczy grupę, pozbawia ją realnych szans na dokonanie zmian, w końcu też tuszuje istnienie wroga realnego. Istnienie ruchów anty pozbawionych postulatów dotyczących kształtu nowego systemu jest z góry skazane na przegraną i jest to jedna z wielu przyczyn marginalności obecnej radykalnej sceny politycznej. Jeżeli faktycznie celem jakiejkolwiek grupy obecnie funkcjonującej w Polsce i mianującej się jako antysystemowa jest zburzenie obecnego porządku, to jej dążeniem nie powinno być zniszczenie innej marginalnej grupy politycznej pozbawionej władzy, ale walka z tymi, którzy tą władzę obecnie posiadają. Podwórkowa walka z wrogiem, który jest na równi marginalny jest na pewno dla wielu kusząca, w końcu jest ona łatwiejsza i mniej wymagająca, ale przy okazji jest też pozbawiona sensu w perspektywie politycznej i tworzy drogę prowadzącą donikąd.
|
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Pray
Dołączył: 16 Sty 2016 Posty: 22
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Goska
Dołączył: 18 Wrz 2007 Posty: 3535
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:02, 18 Lip '16
Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Azyren
Dołączył: 07 Wrz 2015 Posty: 4105
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Azyren
Dołączył: 07 Wrz 2015 Posty: 4105
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 17:52, 18 Lip '16
Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jedną z najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych aspektów w polityce obecnie rządzącej partii, Prawo i Sprawiedliwość jest dekomunizacja. Czym ona jest? Jakie spełnia funkcje? Jaki ma sens? Jakich obszarów życia ona dotyczy? Gdzie są jej granice?
Dekomunizacja jest elementem tzn. „polityki historycznej”. Fundamentem „polityki historycznej” jest Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, powstały w 1999 r. na mocy ustawy z 18 grudnia 1998. Zadaniem tej instytucji jest m.in. gromadzenie dokumentów i działalność oświatowa czyli tzw. „polityka historyczna”. W swojej pracy zanalizuję język owej „polityki historycznej”.
Jednym ze słów-kluczy „polityki historycznej” jest „dekomunizacja”. Przejawiać się ma ona głównie w usuwaniu pomników upamiętniających miniony ponad 20 lat temu strój i zmianie nazw ulic1. Dlaczego tak kosztowny proces jest ważny, żeby nie powiedzieć priorytetowy dla obecnej władzy?
Problem nie zaczął się wraz z wygraną PIS-u w wyborach parlamentarnych w 2015 r. IPN już wcześniej domagał się totalnej „dekomunizacji” przestrzeni publicznej, spotykając się z „niewystarczającą” uwagą lub lekceważeniem. Dotychczas „dekomunizacja” przebiegała w łagodniejszej formie niż chciałby tego PIS czy IPN. Tak pisano w 2008 roku: „Starań IPN o likwidację komunistycznych symboli nie chcą rozumieć środowiska przeciwne rozliczaniu PRL-owskiej przeszłości, a nieraz i lokalne władze, szczególnie te identyfikujące się z tradycją postkomunistyczną”2, albo: „Sprawy symboli i ciągłości prawnoustrojowej niepodległej państwowości większość elit uznała za problem marginalny”3. Traktowanie po macoszemu tej sprawy radykalizowało postawę antykomunistyczną, która wynikała z frustracji i resentymentu. Całkiem zasadne byłoby więc analizowanie „dekomunizacji” przez pryzmat psychoanalityczny.
IPN przeciwstawiając się liberalno-demokratycznemu dyskursowi spod znaku SLD czy Gazety Wyborczej, posługuje się językiem rodem z epoki maccartyzmu: „(…) wielu osobom wydaje się, że komunizm jest odległą przeszłością, systemem, który co prawda kiedyś istniał, ale wraz z jego upadkiem można o nich zapomnieć. (…) pragniemy zatem zaproponować spojrzenie na czerwoną zarazę nieco odmiennej niż dotąd perspektywy”4. Komunizm jest ciągle realnym zagrożeniem: „Ten świat nie skończył się wraz z upadkiem ZSRS. Pozostały po nim budowane przez dekady piramidy propagandowych kłamstw, stereotypów, pozostali aparatczycy żerujący dziś na państwowej kasie i w zamian za zniewalanie społeczeństwa pobierający w wolnej Polsce gigantyczne emerytury”5. „Dekomunizacja” wynika, więc również z nienawiści do konkretnych osób. Ciekawe jest to tym bardziej, że „dekomunizatorzy” patologii gigantycznych emerytur i innych współczesnych nierówności nie dopatrują się w transformacji ustrojowej, ale właśnie w PRL-u.
„Dekomunizatorzy” kreują się na osoby walczące z totalitaryzmem, czy też „totalitarną spuścizną”. Posiłkują się 13 artykułem Konstytucji RP z 1997 r. Czy jednak w szaleńczej „dekomunizacji” nie ma czegoś z totalitaryzmu? Czy nie dąży ona do ujednolicenia czy kontroli ideologicznej. Jan Stachniuk wyróżnia 6 etapów totalizmu: „ a) Punkt wykolejenia przyrostu mocy, b) Mistyka walczącego dynamizmu, c) Państwo totalne, d) Militaryzm rewolucyjny, e) Imperializm, f) Wojna totalna”6. Obecna władza wykorzystuje antykomunistyczne nastroje panujące wśród części społeczeństwa dodatkowo pogłębiając je. Żywotność postaw antykomunistycznych można uznać za wcielenie „mistyki walczącego dynamizmu”. Obecny rząd większościowy razem ze sprzyjającym jemu prezydentowi i IPN-owskiej nadbudowie historycznej może być drogą do stworzenia państwa totalnego. Może, ale nie musi. W kontekście „dekomunizacji” ulic można wyczuć pewien przedsmak totalizmu. O zmianie nazw ulic nie decydują mieszkańcy, którzy najczęściej nie wiedzą kim byli zdemonizowani przez IPN działacze komunistyczni. Najczęściej mieszkańcy nie są z tych zmian zadowolenie. Nazwy ulic nie budzą ich dyskomfortu. O zmianie nazw nie decydują również władze samorządowe, którym odgórnie decyzję tę narzucono. Przez niektórych ustawa dekomunizacyjna uważana jest za niekonstytucyjną, gdyż godzi w autonomię samorządów. Samorządy są dodatkowo obarczone kosztami za wymianę tablic, map itd. Czy dekomunizacja przekroczy pozostałe etapy totalizmu? Usuwanie pomników Armii Czerwonej prowokuje do konfliktów między Rosjanami7, nie można więc tego wykluczyć. „Dekomunizacja” jest tym żywotniejsza im bardziej wiąże się ją z bieżącą geopolityką. Takie publikacje IPN-u jak „Czerwone szwadrony śmierci”, w której opisane są realia putinowskiej Rosji np. prowadzona tam polityka historyczna czy zarys funkcjonowania wywiadu jest dowodem na to, że IPN interesuje się nie tylko analizą historyczną, ale również „tworzeniem” historii.
Działalność dekomunizatorska rozszerza swoją działalność. Ministerstwo Rolnictwa podjęło się finansowania projektu „Śladami Żołnierzy Wyklętych – wyjazdy naukowe ukierunkowane na zdobywanie i poszerzanie wiedzy o polskim podziemiu niepodległościowym w latach 1945-1963”8. Partyzanci, którzy często sprzeciwiali się reformie rolnej mogą stać się bohaterami wnuków rolników, którzy na niej skorzystali. IPN ma jednak swoje zdanie na temat reformy rolnej: „Było to kolejne uderzenie w wyższe warstwy polskiego społeczeństwa po praktyce hitlerowskiej i stalinowskiej. Rozprawa z nim oznaczała pozbawienie ważnych dla każdego narodu wzorców kulturowych i intelektualnych. Miały je zastąpić propozycje forsowane przez władze komunistyczne, zaczerpnięte z praktyki wschodniego sąsiada”9. „Wielkie ziemiaństwo” kreuje się na ofiary „dziejowej niesprawiedliwości”, którym III RP nie zwróciła godności: „Brak ustawy reprywatyzacyjnej sprawia, że przemiany struktury agrarnej w Trzeciej Rzeczpospolitej związane są nie z reprywatyzacją ziemi, ale jej wykupem od państwa lub właścicieli indywidualnych”10.
Należy dodać, że obszar zainteresowań Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu wykracza poza historię PRL-u czy ZSRR: „(…) krwawi dyktatorzy stają się ikonami pop kultury, z dumą noszonymi na podkoszulkach przez pokolenia ignorantów, nie wiedzących najczęściej czyj wizerunek mają na piersiach, a młodzieńcy obnoszą się w podkoszulkach z napisem „CCCP”, sierpem i młotem czy czerwoną gwiazdą”11. Oznacza to, że „upiory komunizmu nie zostały przebite osinowym kołkiem i nadal snują się między nami”12. Warto porównać te słowa z początkiem „Manifestu komunistycznego: „Widmo krąży po Europie – widmo komunizmu. Wszystkie potęgi starej Europy połączyły się dla świętej nagonki przeciwko temu widmu”13. Należy, więc mówić o relacji fantazmatycznej. Fantazmaty te wynikają z nerwicy14 i mogą przyczyniać się do bardzo agresywnych działań „dekomunizatorów”.
Ta „święta nagonka” chce usunąć wszystkie symbole, które choćby kojarzą się z ideą komunizmu. Zmiana nazw ulic dotknie nie tylko nazwisk działaczy PPR czy PZPR, ale również najgłośniejszą jest sprawa Dąbrowszczaków, uczestników hiszpańskiej wojny w latach 1936-1939, walczących przeciwko oddziałom generała Francisco Franco. IPN twierdzi, że „ „Dąbrowszczacy stali się częścią propagandowego mitu w okresie PRL, głoszącego, iż komuniści w różnych krajach świata walczyli o wyzwolenie „narodowe i społeczne” ”15. IPN przeciwstawiając się temu mitowi, tworzą nowy mit: „Większość z nich dążyła do budowy w Hiszpanii państwa stalinowskiego”16. W rzeczywistości w skład Dąbrowszczaków, wchodziły osoby o różnych lewicowych poglądach.
Dekomunizacja nie zamierza ograniczać się do zmiany nazw ulic lub usuwania radzieckich pomników. Dekomunizatorzy nie chcą również oszczędzić warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki. Kwintesencja wściekłości zawiera się w tytule artykułu Macieja Pawlickiego – „Maczuga Stalina wbita w środek Warszawy musi zniknąć. To jeden z warunków naszej wolności”17. Publicysta przeciwników zburzenia PKiN nazywa lemingami, co dodatkowo potwierdza tezę, że dekomunizacja wynika z frustracji. Ta symboliczna „wolność’ jest niezwykle ważna do prawicowo-konserwatywnych dziennikarzy. Koniecznością tej „wolności” jest symboliczna przemoc.
Kim są ludzie, którzy tworzą taką narrację? Adam Michnik uważa że to „spryciarze, którzy zaangażowali się w antykomunizm po upadku dyktatury”18. Zapewne wiele osób swój brak lub niewielkie zaangażowanie opozycyjne w okresie PRL-u nadrabia wojującym antykomunizmem. IPN na w swoich szeregach również młodych historyków, którzy albo słabo, albo w ogóle nie pamiętają PRL-u. Nie są jednak przez to mniej obiektywni. A może należało by zadać pytanie: Czy historycy IPN-u prowadzą świadomą „politykę historyczną”? Lacan twierdził, że „nieświadome bierze udział w funkcjach idei”19. Dalej mówi: „Nieświadome jest rozdziałem mojej historii zaznaczonym przez puste miejsce, albo zajętym przez kłamstwa: to rozdział ocenzurowany. Lecz prawda może być odnaleziona; najczęściej jest już zapisana gdzie indziej. Mianowicie: w pomnikach (…) w dokumentach archiwalnych”20. IPN nienawidzi „prawd” zawartych w pomnikach radzieckich, widzi w nich wiecznie żywego wroga. Przeciwstawia im swoją „prawdę” zawartą w interpretacji archiwalnych dokumentów. IPN będąc w posiadaniu akt chce mieć monopol na historię. Czy to tylko działalność desperatów czy element realizacji jakichś dalekosiężnych celów?
PIS szuka wśród historycznych mitów nowej podmiotowości i tożsamości dla Polski i nowych ultra-polskich bohaterów. Tą podmiotowość miało by zapewnić m.in. tworzenie nowych narodowych mitów, m.in. o „Żołnierzach Wyklętych”. Nazwa „Żołnierze Wyklęci” nie jest nazwą historyczną. Do tej kategorii zalicza się np. partyzantów z AK, NSZ, WIN czy NOW. Nazwa ta jest przede wszystkim propagandowo atrakcyjna, głównie dla młodego pokolenia, które szuka swojej tożsamości. „Żołnierze Wyklęci” to określenie naładowane „akumulatorami przyrostu mocy społeczno-sprawczej”21. Jan Stachniuk określa tego typu terminy mianem hipostaz. Wprawdzie Stachniuk używa słów bardziej ogólnych takich jak „socjalizm”, „naród”, „imperium”, „proletariat”, to jednak termin „Żołnierze Wyklęci” ma podobną moc oddziaływania. Organizuje on odpowiednie akordy emocjonalne w psychikach o względnie słabym napięciu22. Owe hipostazy wyzwalają utajone emocje, które znajdują swoje ujście w afirmowaniu antykomunistycznej postawy i w rekonstrukcjach historycznych. Te utajone emocje napędzają „dekomunizatorską inkwizycję”. Wcześniej mianem „wyklętych” nazywano poetów tj. Andrzej Bursa, Rafał Wojaczek czy Edward Stachura. To dodawało im atrakcyjności w oczach zbuntowanej młodzieży. W wypadku „Żołnierzy Wyklętych” obowiązuje podobny mechanizm. Skandalizujący poeci zostali „wyklęci” najczęściej przez współczesne im społeczeństwo, zaś antykomunistyczni partyzanci przez władzę ludową.
Prawicowi politycy i historycy IPN-u wykorzystują niedojrzałe umysły dla ugruntowania antykomunistycznego dyskursu. Jak pisał Jan Stachniuk: „Panowanie nad systemem środków wychowawczych jest źródłem potęgi i utrzymania się przy życiu określonych ideałów światopoglądowych”23. Aparat socjotechniki rozwija skrzydła na tym polu, wykorzystując np. przestrzeń muzealną, kinematografię, muzykę (głównie hip-hopową) oraz modę młodzieżową. Koszulki z „Che” Guevarą wyparła m.in. popularna polska marka „Red is Bad”, która uzupełnia swój antykomunizm fuzją IPN-owskiego patriotyzmu z liberalizmem gospodarczym. Jednak sam fakt nazwy marki w języku angielskim sugeruje, że jest to bardzo zwesternizowany patriotyzm. Ten właśnie zwesternizowany, indywidualistyczny patriotyzm cieszy się dużym poparciem wśród młodzieży słuchającej hip-hopu. Profesor Wojciech Burszta, antropolog kultury, nazywa ten model patriotyzmu „popnacjonalizmem”24. W umysłach porażonej „niezłomnością” młodzieży tworzą się fantazmatyczne rekonstrukcje działań partyzanckich, historia nabiera żywotności. Młode pokolenie bezrefleksyjnie przyjęło pewien mit i w nim uczestniczy. To taki nacjonalizm z pod znaku gumy do żucia.
Czy dekomunizacja się powiedzie? Ustawa dekomunizacyjna została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę. Posunięcie to jest krytykowane przez niektóre środowiska, nie koniecznie radykalnie lewicowe. Rzecznik prezydenta Gdańska, Antoni Pawlak, uważa że ustawa jest niekonstytucyjna. Tak ją ocenia: „W inkwizytorskim zapędzie bojowcy z IPN będą dekomunizować nazwy ulic. Zapłoną symboliczne stosy”25.
Alternatywną dla IPN narracji historycznej prezentuje m.in. Tygodnik Przegląd i strona na Facebooku „Historia czerwona i czarno-czerwona”. Antykomunistycznej konkwiście sprzeciwia się też środowisko „Le Monde diplomatique. Edycja polska”. Redaktor Przemysław Wielgosz krytykuje, również SLD i PO, którzy nie powstrzymali w porę inkwizytorskich zapędów IPN26. Partii Zmiana, która krytykuje usuwanie radzieckich pomników zarzuca się pro-rosyjskość27. Prześladowanie tejże partii pokazuje jak „polityka historyczna” IPN-u współgra z polityką zagraniczną polskich władz.
Pewien młody raper, Melomann nagrał utwór „Produkty systemu”, którego pierwsze 2 wersy refrenu brzmią: „Trybiki w maszynie, produkty systemu/ Posłuszni swoim panom wyznawcy IPNu”28. Utwór ten obnaża, pisząc terminologią Marksa „fałszywą świadomość” młodego pokolenia skazanego na łaskę procesów rynkowych, które widzi jednak swojego wroga poza kapitalizmem. Tym samym artysta propagandę IPN-u uważa za idealną nadbudowę dla liberalnej gospodarki.
IPN-owska wizja historii jest zdecydowanie jednostronna i jawnie antykomunistyczna. Taka perspektywa uniemożliwia obiektywną analizę historyczną. „Historykom” IPN-u bardziej niż na prawdzie historycznej zależy na ekspresji utajonych emocji. Wszelkich przeciwników tej krucjaty nazywa się np. lemingami, resortowymi dziećmi, agentami rosyjskimi itd. Dekomunizacja świadczy o frustracji i braku wizji na bieżącą polityką. Na polu ideologicznym PIS się czuje najlepiej. Woli walczyć z „upiorami komunizmu” niż realnymi patologiami III RP. |
http://antykapitalizm.pl/2016/05/29/poli.....-i-skutki/
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów
|
|