Bomba tyka
Czy za 50 lat Polska będzie graniczyła z muzułmańską Rosją, a na południu z pierwszym na świecie państwem cygańskim?
Demograficzna bomba tyka coraz głośniej. Choć obecnie na Ziemi żyje 6,77 mld ludzi, a za 40 lat będzie ich prawdopodobnie około 20 mld, ten przyrost naturalny nie dotyczy Starego Kontynentu. Europejczyków ubywa. W bardzo szybkim tempie.
Rosyjska trauma
– Prognozy są ponure – pisze ekspert ds. Europy Wschodniej, niemiecki prof. Rainer Lindner. – Liczba ludności Federacji Rosyjskiej wynosząca ok. 140 mln zmniejszy się do połowy wieku o około 30 do 40 mln. Będzie jej ubywać o około 10 mln w każdym dziesięcioleciu. Moskiewscy politycy mówią coraz otwarciej o „wyludnianiu kraju”, a demografia awansowała do „narodowego projektu” rosyjskiej polityki.
Dlaczego kraj wykazujący na początku XX wieku najwyższe wskaźniki urodzeń w Europie stał się pod koniec stulecia przykładem demograficznego kryzysu? Jedną z przyczyn demograficznej katastrofy było wprowadzenie w 1926 roku rewolucyjnego ustawodawstwa rodzinnego. Zalegalizowało ono rozwody i aborcję. Przyniosło to natychmiastowe skutki: w Moskwie niedługo później na jeden poród przypadały aż trzy aborcje. Ogromny spadek wskaźnika urodzeń zanotowano w latach 1950–1980 (aż o 30 proc.). Umieralność wzrosła wówczas o 40 proc. Wprowadzenie w 1981 r. płatnego roku urlopu w związku z urodzeniem dziecka nie przyniosło zmian. Choć po upadku Związku Radzieckiego Rosja otrzymała spory demograficzny „zastrzyk”, gdyż prawie 11 mln ludzi przeniosło się do niej z dawnych terenów ZSRR, dane są coraz bardziej alarmujące. Zanika znacząco liczba ludności słowiańsko-chrześcijańskiej, a w błyskawicznym tempie zwiększa się liczba ludności muzułmańskiej. Rosyjscy politycy ostrzegają nawet przed tym, że Rosja do roku 2050 może stać się państwem muzułmańsko-chińskim.
Dziś w Moskwie coraz otwarciej dyskutuje się o prawdziwych rozmiarach zjawiska aborcji. Choć oficjalne dane mówią, że rocznie w łonach matek zabija się ich półtora miliona, w niektórych ośrodkach ta liczba może dochodzić nawet do 4 mln! Między innymi o tym żywo dyskutowano w Moskwie przed miesiącem, w czasie debaty w Akademii Służby Państwowej – opowiada Andrzej Grajewski, uczestnik konferencji. – Jurij Sołobozow, szef jednego z prywatnych centrów analitycznych, mówił, że alarm w tej sprawie podniosła armia. Okazało się, że w ciągu kilku pokoleń w Rosji może zabraknąć poborowych. Wskaźnik dzietności w rodzinach nierosyjskich jest znacznie większy niż wśród Rosjan. Niektóre prognozy przewidują – mówił na konferencji prof. Abdul Nurułłajew – że za 50 lat liczba obywateli Rosji zmniejszy się do 75 mln, czyli o połowę, z czego 50 mln stanowić mogą muzułmanie. Już w tej chwili Moskwa jest dużym centrum islamskim. Osiedlają się w niej coraz chętniej mieszkańcy republik kaukaskich, Kazachowie i Tatarzy. Są znakomicie zorganizowani, a niektóre dziedziny życia, jak handel na bazarach, zostały praktycznie całkowicie przez nich opanowane.
Państwo cygańskie?
Czy za 50 lat Polska będzie graniczyła z pierwszym na świecie państwem cygańskim? Taką śmiałą tezę wysuwa m.in. piszący od lat o Europie Środkowo-Wschodniej Andrzej Stasiuk. Turyści podróżujący po wschodniej Słowacji przecierają oczy ze zdumienia. Na ulicach spacerują tłumy śniadych, czarnowłosych dzieci. Już teraz wydaje się, że są większością uśpionych słowackich miasteczek. Turystę wchodzącego do supermarketu w Bardejowie otacza tłum cygańskich klientów stojących w długich kolejkach do kas. Przed sklepem wielkie billboardy reklamują koszycki koncert kapeli Bobana Markovicia – jednej z najlepszych cygańskich orkiestr dętych świata.
Według spisu ludności z 2001 r., na Słowacji mieszka 91 tys. Romów. Stanowią oni niecałe 2 proc. ludności kraju. Tym danym nie można jednak ufać. Faktyczna liczba ludności cygańskiej jest wielokrotnie większa. Według danych rządowych, jest ich ponad 400 tys. Skąd ta rozbieżność? Wielu Romów nie przyznawało się do swego pochodzenia, a w rubryce „narodowość” wpisywało „Słowak” albo „Węgier”. Niektórzy słowaccy demografowie twierdzą, że już teraz słowaccy Romowie stanowią ok. 10 proc. ludności państwa. Około 140 tys. z nich mieszka w skrajnej nędzy w ubogich osadach, położonych w pobliżu miast i większych wsi. To normalny widok przedmieść miast wschodniej Słowacji. Wyrastają na nich prowizoryczne, zbite z desek osady. W całym kraju jest ich już ponad 600. Najwięcej w położonych na wschodzie kraju województwach preszowskim i koszyckim.
Duży przyrost naturalny Romów sprawia, że to oni stanowią coraz częściej większość mieszkańców wschodnich miejscowości. Tym bardziej że to młode społeczeństwo: kobiety w wieku 15–59 lat stanowią w nim ok. 54 proc., a mężczyźni ok. 57 proc. – Demografowie twierdzą, że przy takim przyroście naturalnym za 50 lat Romowie w całej Słowacji będą stanowili większość – pisze Andrzej Stasiuk w swym „Fado”. – Tak więc Polska ma szansę sąsiadować od południa z pierwszym cygańskim państwem w dziejach.
Samobójstwo
O prognozach dotyczących Polski pisaliśmy w „Gościu” wielokrotnie. Polki rodzą najmniej dzieci spośród wszystkich kobiet w krajach Unii Europejskiej – alarmowaliśmy. By można było zapewnić naturalną wymianę pokoleń, na jedną kobietę w wieku rozrodczym powinno przypadać średnio 2,11 dziecka. Tymczasem, jak wynika z danych unijnego biura statystycznego Eurostat, wskaźnik ten kształtuje się u nas na poziomie 1,27. Przez 20 lat — od 1983 do 2003 roku — liczba urodzeń w naszym kraju spadła o połowę. Polski ZUS będzie miał nie lada kłopot. Demograficzne przemiany spowodują, że na wypłaty emerytur będzie brakowało pieniędzy. Społeczeństwo będzie coraz starsze. Już za 15 lat liczba seniorów może przekroczyć liczbę dzieci i młodzieży. Trzeba się więc liczyć z tym, że ok. 10 mln ludzi będzie w wieku poprodukcyjnym. Największy kryzys czeka nas jednak w latach 2025–2050. Budżet państwa będzie musiał dopłacać do emerytur nawet 100 mld zł.
Islamska Europa?
Kraje Unii Europejskiej staną niebawem przed koniecznością importu siły roboczej. Napływ imigrantów z krajów o innej kulturze może powodować jednak sporo kłopotów. Wystarczy przypomnieć chociażby zamieszki, które cztery lata temu objęły kilkaset francuskich miast. Wywoływali je najczęściej przybysze z północnej Afryki. Jeszcze 30 lat temu obecność muzułmanów w Europie wiązała się jedynie z pomocą dla imigrantów. Dziś stanowią oni integralną część społeczeństw. W Niemczech mieszka ich około 3,5 mln (w tym aż 75 proc. pochodzenia tureckiego). Zbudowano tam już 2,5 tys. miejsc modlitwy, 180 wielkich meczetów z kopułami i minaretami. Powstają kolejne i niebawem będzie prawie 300. We Francji mieszka 5 mln ludzi o tradycji islamskiej, w Hiszpanii 1,3 mln, a we Włoszech około miliona.
Znany amerykański filozof i teolog George Weigel w swej książce „Katedra i sześcian” nazywa systematyczne wyludnianie się Europy „demograficznym samobójstwem”. Powołuje się przy tym na opinię brytyjskiego historyka Nialla Fergusona, który na łamach „New York Timesa” stwierdził, że mamy do czynienia z „największym spadkiem liczby ludności Europy od czasu epidemii czarnej śmierci w XIV wieku”. Powstała w ten sposób próżnia może zostać wypełniona przez islamskich emigrantów. „Młodzieńcze społeczności muzułmańskie żyjące na południe i wschód od obszaru śródziemnomorskiego rozważają kolonizację — to określenie wcale nie jest zbyt mocne — starzejącej się Europy” — przestrzega Ferguson. I nie chodzi tutaj nawet o podbój Europy siłą, ale o wciągnięcie jej sporej części w cywilizacyjną orbitę islamskiego świata.
Państwa europejskie od lat głowią się nad rozwiązaniem patowej sytuacji. Jedyną szansą na spowolnienie procesu starzenia się społeczeństwa i zahamowanie spadkowej tendencji jest wyraźne postawienie na politykę prorodzinną i zachęcanie do wielodzietności. Czy prawosławna „święta Ruś” stanie się za pół wieku państwem muzułmańskim, a prężnie rozwijająca się w zachodnich krajach europejskich kultura islamu wyprze chrześcijańską tradycję Starego Kontynentu? Niewykluczone – prognozują coraz głośniej demografowie. Jasne, to jedynie political fiction, rodzaj demograficznej zgadywanki. A ta, choć oparta na solidnych statystycznych danych, jest jedynie opisaniem pewnego trendu i wcale nie musi się sprawdzić.
George Weigel stawia sprawę na ostrzu noża: albo Europa się nawróci i na nowo odkryje swe duchowe korzenie, albo wiedeńskie zwycięstwo z 1683 roku może zostać unieważnione.
Marcin Jakimowicz
http://media.wp.pl/kat,38202,wid,11127085,wiadomosc.html