"Psychuszki" to jedynie element totalitarnych, autorytarnych systemów.
Tak nam przynajmniej wmawiają, bo w "dupokracji" nie mowy o tym, by SYSTEM wykorzystywał "psychuszki" do niszczenia ludzi.
Większość ludzi oglądając takiego dr. Kękusia uznaje a priori, że gdy ów mówi, że "psychuszki" w Polsce istnieją w kontekście jego przypadku to znaczy, że jest albo rzeczywiście świrem, albo kłamie.
Rzeczywistość jest, jednak zupełnie inna a gdy dany przypadek ujrzy po latach światło dzienne staje się chwilowym "njusem", który znika niezauważony jak łzy w deszczu, co by przypadkiem nie wprowadzić w dyskomfort emocjonalny biegnących do celu lemingów.
Mendia opisują sprawę i informują jak to wspaniale zachował się SN, że wskazał na niezgodne z prawem przetrzymywanie zdrowego człowieka w "psychuszce".
Jednak zaraz, zaraz. A jak ów zdrowy człowiek znalazł się w zakładzie psychiatrycznym?
O tym mendia, jak będzie widać w podanym "njusie" już nie powiedzą. Nie powiedzą, więc o sfingowanych badaniach psychiatrycznych, sfingowanych opiniach biegłych, postawie prokuratorów oraz działaniach kolejnych składów sędziowskich a wreszcie postawie pracowników szpitala psychiatrycznego.
Czary mary, hokus pokus wszystko było, bowiem jedną, wielką POMYŁKĄ. Po co grzebać w sprawie, co by jeszcze wyszło, że istnieje ZMOWA, że istnieje SYSTEM, który pozwala wsadzać ludzi do "psychuszek".
To przecież niemożliwe i tak myśleć należy a kto myśli inaczej ten
...
niech uważa, bo jest psychol i wichrzyciel społeczny.
http://www.tvp.info/23160769/feliks-mesz.....-sasiadowi
"Feliks Meszka po 11 latach uwięzienia w szpitalu psychiatrycznym wraca do domu. „Zamknęli go, bo miał grozić sąsiadowi”
78-letni Feliks Meszka, po 11 latach przymusowego pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku, wróci do domu – tak zdecydował w poniedziałek rybnicki sąd. Uznał, że umieszczenie Meszki w szpitalu bez jego zgody odbyło się z naruszeniem przepisów.
Meszka nie mógł odzyskać wolności mimo decyzji Sądu Najwyższego, który 10 listopada uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast go zwolnić, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, z uwagi na rzekome zagrożenie wynikające z jego choroby.
Sam Meszka powiedział dziennikarzom, że bardzo cieszy z możliwości powrotu do domu. Ma się nim zaopiekować rodzina. – Nie będę siedział za kratami – powiedział z satysfakcją.
Niedawno Feliks Meszka opowiadał „Panoramie” TVP2, że zanim poszedł do szpitala, nie był przesłuchiwany.
Bo groził sąsiadom
Katowiczanin trafił do zamkniętego zakładu po tym, jak był podejrzany o groźby karalne z lat 1998-2003, za co może grozić grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat. Orzeczona w związku z tym detencja (czyli pobyt w zamkniętym zakładzie) trwała 11 lat.
Jak dowiedziała się „Panorama” TVP2 Kłopoty pana Meszki zaczęły się, gdy zmarła jego żona, on oskarżył szpital o błąd lekarski. Prokuratura umorzyła sprawę. Napisał więc skargę na śledczych do Prokuratora Generalnego. Potem sąsiad oskarżył go, że Meszka kierował pod jego adresem groźby: „pokażę ci!”; „załatwię cię!”.
Sprawa trafiła do prokuratury. W 2004 r., po zasięgnięciu opinii biegłych, na wniosek prokuratora, sąd umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu Meszki, tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. Został do niego przyjęty w 2004 r.
Zdaniem pełnomocnika Meszki, adwokata Piotra Wojtaszaka, pierwotnym błędem było zawierzenie osobom składającym zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Mimo ostatniej decyzji SN lekarze 12 listopada zdecydowali, że Meszka pozostanie w szpitalu. Na mocy przepisów ustawy o ochronie zdrowia psychicznego uznali, że może stwarzać on zagrożenie dla innych osób. Wojtaszak podkreślił, że podczas 11 lat pobytu Meszki nie odnotowano takiego zachowania. Adwokat podkreśla też, że sąd nie wziął pod uwagę przedawnienie karalności czynu, a w przypadku Meszki przedawnił się on po pięciu latach. – Tymczasem, gdyby nie interwencja w tej sprawie, Meszka mógłby być przymusowo w szpitalu nawet do końca życia – uważa Wojtaszak.
Sprawa Krystiana Brolla – osiem lat bezprawnego pozbawienia wolności
Mec. Wojtaszak jest też pełnomocnikiem 72-letniego dziś Krystiana Brolla, który w zakładzie psychiatrycznym przebywał ponad 8 lat i teraz domaga się zadośćuczynienia i odszkodowania za bezprawne pozbawianie wolności. To on poprosił swego adwokata, by zajął się sprawą jego kolegi z oddziału.
Sprawa Brolla jest bardzo podobna.
Zanim trafił do zakładu, był pracownikiem dużej firmy projektowej, dorabiał jako inspektor nadzoru budowlanego. Jego problemy zaczęły się, kiedy w katowickim Ośrodku Pomocy Społecznej próbowano go namówić do zawyżenia przetargów. Kiedy odmówił, został wyrzucony z pracy i zaczął otrzymywać pogróżki. Gdy złożył zawiadomienie w prokuraturze, w odwecie sam został pozwany o „groźbę karalną” i trafił na badanie psychologiczne.
Lekarz stwierdził u niego paranoję, dlatego Broll został umieszczony w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku, gdzie musiał przyjmować silne leki psychotropowe.
Sprawa Brolla trafiła do Sądu Najwyższego. W decyzji jest mowa o „rażącym naruszeniu prawa procesowego” przez gliwickich sędziów, stwierdzono, że sprawę potraktowano zbyt powierzchownie i bezprawnie zamknięto Brolla w szpitalu psychiatrycznym jedynie na podstawie prognozy jego zachowań, do których nie doszło. Mężczyzna jest już wolny, teraz walczy o odszkodowanie."
Jak widać charakterystyczne w "njusie" jest.
Primo potwierdza się bezprawne pozbawienie wolności.
Secundo wskazuje się na powiązanie jego postawy społecznej z pojawieniem się oskarżeń, które doprowadziły do przeprowadzenia FAŁSZYWYCH badań psychiatrycznych.
Czego brakuje? Znajdź 5 brakujących elementów w "njusie"
Nie ma nazwisk prokuratorów, którzy postawili zarzuty, nie ma nazwisk biegłych, którzy potwierdzili wyniki badań, nie ma nazwisk prowadzących badania, nie ma nazwisk składów sędziowskich, którzy wydawali wyroki, nie ma nazwisk lekarzy trzymających w "psychuszce" i twierdzących, że jest psychiczny.
Wszyscy zapewne doskonale się mają. Po 11 latach pewnie awansowali i są wspaniałymi oraz cenionymi urzędnikami a sędziów może kiedyś zobaczymy w SN lub TK.
Po prostu pomyliły się "chopaki". Wszyscy się przypadkowo pomylili, wszak ludzka rzecz się mylić.