Dołączył: 23 Kwi 2009 Posty: 110
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 09:44, 10 Wrz '09
Temat postu:
Brak mi słów.
Chyba dla żartu LA VANGUARDIA zrobiła wywiad z tym Panem. Nagle Wszechświat jest 20 razy starszy a Słońce dwa razy bliżej, widać, że nic nie wiemy i że każdy ma swoją teorię :
Matematyka Wszechświata
Nasze oczy, a nawet wyspecjalizowany sprzęt astronomiczny pozwalają nam zbadać tylko niewielki wycinek Kosmosu. Jeśli chcemy dotrzeć dalej, musimy zaufać równaniom matematycznym – twierdzi Simon White, astrofizyk i badacz ciemnej materii, stojący na czele Instytutu Maksa Plancka.
Simon White: Jeśli pan zechce, dziś w nocy może pan zobaczyć przeszłość...
La Vanguardia: Bez teleskopu?
Jeśli nie będzie zachmurzenia, zobaczy pan Galaktykę Andromedy: to położony w największej odległości obiekt, jaki można dostrzec ludzkim okiem. Światło wysłane z Galaktyki Andromedy wędrowało do nas 2 miliony lat! Kiedy wyruszało, nasz gatunek jeszcze nie istniał. Być może któryś z naszych przodków z rzędu naczelnych zaczynał się podnosić na dwie nogi... A pan to zobaczy gołym okiem, na stojąco.
Obawiam się, że będą potrzebne okulary.
Przy użyciu dobrego radioteleskopu będzie pan mógł wejrzeć znacznie dalej w przeszłość i dostrzec czasy, kiedy nie istniała nawet Andromeda, ani żadna gwiazda, ani planeta, ani nic… Będzie pan mógł obejrzeć początek Wszechświata.
Niech pan nam pokrótce wyjaśni, jaki jest Wszechświat.
Jest ogromny, tak wielki, że nie umiemy nawet powiedzieć, czy jest nieskończony, ale wiemy, że miał swój początek i że było to ponad 300 miliardów lat temu.
Skąd o tym wiemy?
Bo możemy to zobaczyć, zmierzyć.
Jak można to zobaczyć?
Przez radioteleskop, który umożliwia zaobserwowanie na własne oczy światła z narodzin Wszechświata, czyli Wielkiego Wybuchu.
Jakie jest światło wszystkich prapoczątków?
Miękkie, aksamitne, jednolite... Szacujemy, że światło Słońca dociera do nas po 4 minutach. Możemy także zmierzyć CMBR (mikrofalowe promieniowanie tła), czyli fale pozostające w Kosmosie po tej pierwotnej eksplozji wszystkiego, i wydedukować, kiedy ona nastąpiła. Te fale są reliktem pierwszego światła, mają 380 miliardów lat. Kiedy powstawały, nie było jeszcze galaktyk, planet ani w ogóle niczego... Tylko coś w rodzaju jednorodnej mgły z helu, wodoru i światła.
Jakie wnioski wysnuwa pan z tego widoku?
Że był jakiś początek, że Wszechświat wciąż się przeobraża i rozszerza. Cały czas...
Skąd pan to wie?
Stwierdził to Hubble: fabryka czasoprzestrzeni wciąż się powiększa.
Jak szybko?
Sądziliśmy, że grawitacja, przyciągając ciała do siebie, zmniejszy tempo tej ekspansji, ale kiedy udało nam się je zmierzyć, odkryliśmy, że w rzeczywistości Wszechświat rozszerza się coraz szybciej.
Dlaczego?
Z jednego powodu: siły antygrawitacyjnej. Nie wiemy jeszcze, czym ona jest; dlatego nazywamy ja „ciemną energią”.
Brzmi to jak jakaś astrofizyczna poezja.
Zdołaliśmy także obliczyć, jaka była masa galaktyk i wysnuć na tej podstawie wniosek, że jest jej znacznie więcej niż to, co dotychczas poznaliśmy. Tę nieznaną masę nazywamy „ciemną materią”. (…) Jesteśmy w stanie zobaczyć tylko 4 proc. Wszechświata. Reszta to ciemna energia i ciemna materia...
Czy kiedyś przestaną być ciemne?
Mamy nadzieję, że akcelerator cząsteczek – który uległ ostatnio awarii – przyniesie nam jakiś klucz.
Od cząsteczki do Wszechświata…
Wszystko ma związek ze wszystkim, jak w greckim symbolu Uroboros – wąż zjada swój własny ogon, co oznacza ciągłość przejścia od najmniejszego do największego.
Dlaczego został pan astrofizykiem?
Przez splot przypadków. Urodziłem się w Kornwalii, w miasteczku, gdzie szkoła była jedyną salą, do której schodziły się dzieciaki w każdym wieku.
Pewien dobry nauczyciel wysłał mnie do szkoły Korony Brytyjskiej w Londynie dla biednych, uzdolnionych dzieci. Kazali nam nosić dziwaczne mundurki, ale wykładowcy byli znakomici. Zwłaszcza od matematyki i łaciny.
Astronomia była specjalizacją rodzinną?
Nie wiem. Nigdy się nie dowiedziałem, kim był mój ojciec.
Zawsze fascynowało mnie, że Wszechświat jest posłuszny prawom matematyki. Newton wymyślił zwięzłą formułę, którą wyjaśnił sposób poruszania się planet. Zaobserwowanie tych zależności zajęło Keplerowi całe życie. (…)
Einstein opisał Kosmos matematycznie, ale irytowało go, że nie wszystko mu pasuje... Aż Hubble dowiódł, że Wszechświat się rozszerza. Wtedy Einstein doszedł do wniosku, że niezgodności w jego obliczeniach wynikały właśnie z tej przyczyny: Wszechświat nigdy nie jest taki sam. Matematycy nigdy się nie mylą.
Lubi pan matematykę?
Tak, zwłaszcza uwielbiam ten moment, gdy człowiek odkrywa nową zależność niczym Archimedes w wannie… Cóż za rozkosz!
A kiedy pan krzyknął „Eureka”?
Zdałem sobie sprawę, że aby wszystko pasowało matematycznie, musi istnieć ciemna materia, coś – jeszcze nie wiemy co – wyjaśniającego rzeczy takimi, jakie są.
Do czego służy astronomia?
„Wszyscy żyjemy w rynsztoku, ale niektórzy z nas sięgają po gwiazdy” – pisał Wilde. I w dodatku usiłują je wytłumaczyć – dopowiem od siebie. Do jedynego wyjaśnienia, jakie dopuszcza rzeczywistość, nie dochodzi się strzelając tylko rozumując. Dlatego odrzucam relatywizm kulturowy: nie każda kultura jest równie dobra.
Co ma pan na myśli?
Że kultury rozumu, demokracji i sprawiedliwości pozwalają wyjaśnić Wszechświat, zaś inne zdają nas na łaskę fałszywych tłumaczy zamysłów nieba.
Dołączył: 04 Lip 2009 Posty: 8682
Post zebrał 200 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 08:21, 23 Paź '23
Temat postu:
Ogranicza nas - ludzi - "początek i koniec" . Zmyśliliśmy czas by dodać sobie więcej sensu istnienia, wynieść się na piedestał w świecie zwierząt . Przez to myślimy, że wszystko musi mieć swój początek i tak ktoś sobie zmyślił "wielki wybuch" .
Wszechświat nie ma początku ani końca, nigdy nie powstał bo jest pierwotnym niepoliczalnym początkiem w każdym momencie swojego istnienia.
Ci którzy chcą policzyć by wiedzieć, są mgnieniem wiosny w historii bez początku ni końca .
_________________ https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
Dołączył: 28 Paź 2011 Posty: 1725
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 14:11, 23 Paź '23
Temat postu:
Jak robili po pijanemu jasnego, nagle ktoś zapalił światło. Zrozpaczony stary rowniez wowczas stracił wiarę, tak bardzo ze zamiast wybuchu ledwie co miał siłę trzasnąć drzwiami na dowidzenia. Owoc tego mozecie dzis poczytac, zakładając oczywiście że ktoś jest na tyle popierdolony by nie ignorować tego idioty.
Jako że mój pradziadek zginął w obozie(spadł z wieżyczki), to zapewne sami wiecie co bym z nim zrobił osobiście gdyby to spotkać gdzieś na melinie na podwórku obszczymurów pisowsko-ukropinskich.
Dołączył: 20 Sie 2019 Posty: 1166
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 14:47, 23 Paź '23
Temat postu:
targówekżul napisał:
Jako że mój pradziadek zginął w obozie(spadł z wieżyczki)
nawet śmieszne
Cytat:
mozecie dzis poczytac, zakładając oczywiście że ktoś jest na tyle popierdolony by nie ignorować tego idioty.
...czyli np. TY
Cytat:
zapewne sami wiecie co bym z nim zrobił osobiście
zapewne byś się co najwyżej zesrał na rzadko , jak tu już jeden STRAŻNIK KARMY przed tobą -który nawet zaofiarował się podjechać na spotkanie pierwszego stopnia z moim butem, błagał o telefon (niestety oddany do warsztatu) - lub adres... -ale gdy mu podałem to stchórzył i ogon pod siebie. Możesz się zatem przesunąć w kolejce
_________________ Kobiety mniej gwałcą bo są słabsze fizycznie.
# demokracja to komunizm w powijakach #
Dołączył: 04 Lip 2009 Posty: 8682
Post zebrał 200 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 14:47, 24 Paź '23
Temat postu:
Jak powstał Wszechświat .
Cytat:
O powstaniu Wszechświata i paru innych ciekawostkach.
Jednym z najbardziej zatwardziałych mitów współczesnej astrofizyki jest przekonanie o tym, że obserwowana wszechobecność kraterów, pokrywających powierzchnię większości ciał niebieskich w Układzie Słonecznym, jest rezultatem wzajemnych ich zderzeń.
Zderzenia te miałyby być konsekwencją przyjętego przez „naukowców” mechanizmu tworzenia się gwiazd i ich układów planetarnych, zgodnie z którym, powstały one z pierwotnego nagromadzenia materii w formie obłoku i stopniowej koncentracji tej materii, w rezultacie zapadania się takiego obłoku, oraz procesów akrecyjnych.
Zgodnie z tym, tworzenie się większych ciał niebieskich byłoby związane z przychwytywaniem mniejszych składników tego obłoku przez większe, w wyniku wzajemnych zderzeń.
Oczywiście założenie takiego mechanizmu powstawania ciał niebieskich stwarza konieczność bardzo dużej częstotliwość zachodzenia tego zjawiska i musi pozostawić po sobie dużą liczbę kraterów na ich powierzchni.
Założona hipoteza jest tylko wtedy realna, jeśli w przeszłości US występowała ekstremalnie duża koncentracje takich skupisk materii w przestrzeni. Inaczej nie mogłoby dojść do powstania takiej formy układu planetarnego jaki obserwujemy.
Zmusiło to do przyjęcia tezy, że główna faza takich zderzeń była procesem krótkim i ograniczonym do początkowego okresu istnienia układu planetarnego oraz do tego, że obserwowane kratery, na powierzchni ciał niebieskich, pochodzą właśnie z tej fazy ich rozwoju.
Jednocześnie musiałby być to proces radykalnie efektywny, ponieważ wyczyścił on przestrzeń US prawie całkowicie z resztek tej pierwotnej materii i to w akcie prawie że jednorazowym.
To założenie jest jednak tak naprawdę nieprawdopodobne, bo sprzeczne z naszym poczuciem logiki (przynajmniej u tych którzy potrafią wyciągać logiczne wnioski).
Z doświadczenia wiemy, że podobne procesy maja przebieg stopniowy i prawdopodobieństwo zajścia jakiegoś zdarzenia maleje wykładniczo, w miarę tego, jak stopniowo maleje też ilość obiektów biorących w nim udział.
Planetologia wymusza od nas tym samym, uwierzenie w coś, co sprzeczne jest z naszym doświadczeniem. To nasuwa nam myśl, że ten model, który propagują „naukowcy”, nie może być modelem realistycznym.
Jaką mamy jednak alternatywę?
Taką alternatywę daje nam mój model budowy Wszechświata.
Według przyjętych przeze mnie mechanizmów, ewolucja wszechświata jest cyklicznym procesem związanym z postępującą generacją materii, kosztem zanikającej przestrzeni, oraz aktu destrukcji tejże materii do jej składników podstawowych, czyli wakuoli przestrzeni, po zakończeniu takiego cyklu.
W rezultacie każdy utworzony z przestrzeni atom, przynależy w przeciągu swojego istnienia, do coraz bardziej złożonych zgrupowań materii, od pojedynczej molekuły począwszy, a na gwiazdach skończywszy.
Również meteoryty lub komety nie zachowują swojej formy wiecznie i przynajmniej niektóre z nich, w trakcie swojego istnienia, zwiększają swoją masę przechodząc w coraz to większe formy, aby po fazie planety jakiegoś układu słonecznego, stać się z czasem pełnowartościową gwiazdą.
Chodzi mianowicie o to, że w wielkoskalowych strukturach wszechświata daje się zauważyć zadziwiającą zgodność orientacji poszczególnych ich składników.
Innymi słowy, w gromadzie galaktyk poszczególne najjaśniejsze jej galaktyki wykazują generalnie taką samą orientację w przestrzeni i to mimo tego, że oddalone są one od siebie niekiedy o „setki milionów” lat świetlnych.
Oczywiście trzeba tu uwzględnić to, że te przepowiednie „naukowców”, co do odległości obiektów kosmicznych od siebie, są tak samo „gówno warte” jak i inne ich teorie.
Co gorsza, również skupienia takich gromad wykazują taką samą przestrzenną zgodność orientacji, przy wzajemnym oddaleniu liczonym już w „miliardach” lat świetlnych.
Oczywiście taka zgodność orientacji w żaden sposób nie może być wytłumaczona w ramach obowiązujących teorii kosmologicznych i wymaga przyjęcia założeń równoznacznych z wiarą w cuda.
Inaczej w moim modeli wszechświata.
Zgodnie z moją teorią cały wszechświat wywodzi się pierwotnie z pojedynczej oscylującej nieciągłości, której oscylacje interferowały wzajemnie ze sobą tak, że utworzyły się dwie osobne jednostki przestrzeni.
Początkowo więc nasz wszechświat składał się z dwóch niewyobrażalnie małych oscylujących bąbelków przestrzeni
Te z kolei, inter-reagując ze sobą, wytworzyły kolejne dwie potomne jednostki przestrzeni.
Proces ten powtarzał się wielokrotnie i z każdą taką oscylacją podwajała się też przestrzeń naszego wszechświata. Ponieważ oscylacje wszystkich jego składników były absolutnie skoordynowane i w stanie wzajemnie potęgującego się rezonansu powodowało to , że częstotliwość tych oscylacji wzrastała nieustannie.
Do momentu w którym osiągnęła taką wartość, przy której sąsiadujące ze sobą jednostki przestrzeni, przeniknęły się wzajemnie tworząc pierwsze atomy materii.
Te zaś, reagując ze sobą, tworzyły coraz bardziej skomplikowane połączenia jednostek przestrzeni, generując kolejne, wyżej zorganizowane, formy atomów.
Po kolei cała dostępna przestrzeń nowo utworzonego wszechświata przeszła w formę materii i pierwotny cykl jego ewolucji został zakończony.
Nasz wszechświat zastygł na „mgnienie oka” jako pojedynczy kryształ materii.
Kolejny cykl rozpoczął się w tym momencie, kiedy pojedyncze atomy z których zbudowany był Kryształowy Wszechświat zaczęły koordynować swoje oscylacje zwiększając nieustanie ich częstotliwość.
Po osiągnięciu wielkości granicznej w jednym wybuchowym akcie nasz Kryształowy Wszechświat przestał istnieć przechodząc znowu w formę wszechświata zbudowanego z przestrzeni.
W którymś z takich początkowych cykli doszło jednak do zaburzenia i nie wszystkie atomy rozpadły się na pojedyncze wakuole.
To one właśnie stały się zaczątkiem przyszłych galaktyk i ich zgrupowań.
Wraz z wzrostem liczby takich atomów, w kolejnych cyklach, wzrosła też szansa ich wzajemnych powiązań i z atomów powstały początkowo cząstki, pył kosmiczny, pierwsze meteoryty, rosnące następnie do wielkości planet, a te z kolei do pierwszych gwiazd i ich układów planetarnych.
Takie właśnie pierwotne układy planetarne stały się następnie zaczynem tworzenia się pierwszych skupisk gwiazd ewoluujących następnie do galaktyk i ich gromad.
Taki schemat ewolucji wszechświata wymusza jednoznacznie to, że galaktyki które utworzyły się z ewolucji pierwotnego systemu planetarnego muszą mieć taką samą orientacje przestrzenną jaka była właśnie jego udziałem.
W historii wszechświata akt pierwotnego stworzenia był więc o wiele mniej dramatyczny niż wydumali to sobie astrofizycy wzorując się na biblijnym przykładzie. Zamiast „Wielkiego Wybuchu”, u zarania naszego wszechświata, stoi zjawisko utworzenia się dwóch pojedynczych wakuoli przestrzeni, których sumaryczna przestrzeń w trakcie cyklu pojedynczej oscylacji była równa zero.
Ich wzajemny rezonans interferencyjny doprowadził następnie do powtórzenia się tego zjawiska i do podwojenia się liczby elementów przestrzeni z każdym cyklem oscylacyjnym. Już kilkadziesiąt takich cykli, podwajania się liczby jednostek przestrzeni, wystarczyło na to, aby wszechświat osiągnął wielkość większą niż obserwowana obecnie, i zapewne stałby się nieskończenie wielki gdyby nie to, że proces ten przerwało wystąpienie pierwszego zaburzenia symetrii, związanego z utworzeniem się atomów materii i przerwanie zjawiska wzajemnego rezonansu oscylacji.
Odbiegliśmy trochę od naszego początkowego tematu, ale było to konieczne, aby zrozumieć to, że nasz Wszechświat jest bezustannie ewoluującą jednością i wbrew wyobrażeniom wielu, nie występuje w nim nigdy żadna faza stagnacji.
Tym samym, również w przypadku ewolucji planet, takiej stagnacji nie ma i nie było. Planety ewoluują więc bardzo intensywnie i postulowana przez naukowców ich niezmienność od 4,5 mld. lat jest oczywistą niedorzecznością.
Powoływanie się w przypadku obserwacji kraterów, na powierzchniach planet, na „wielkie bombardowanie” świadczy tylko o kompletnym niezrozumieniu przez nich zasad na jakich tak naprawdę bazuje fizyka.
Przy powstaniu kraterów, zderzenia z innym ciałami niebieskimi odgrywają tak naprawdę tylko marginalną rolę i główną przyczyną ich powstania jest podgrzanie materii we wnętrzu ciał niebieskich do poziomu jej przejść fazowych. W olbrzymiej części przypadków prowadzi to oczywiście do eksplozywnego wulkanizmu, w którym zasadniczą rolę odgrywają gazowy metan i para wodna.
W przypadku ciał zbudowanych głownie z zestalonych gazów i cieczy, są oczywiści potrzebne inne warunki brzegowe niż w przypadku materii skalistej, ale w każdym przypadku mechanizm ich powstania jest identyczny.
Tym razem zaobserwowano, że dno Morza Barentsa usiane jest kraterami często o średnicy kilkuset metrów.
Oczywiście autorzy nie omieszkali wykorzystać te obserwacje do propagandy na rzecz nieistniejącego klimatycznego ocieplenia spowodowanego jakoby przez CO2, ale tak naprawdę ich wytłumaczenie jest kompletną bzdurą.
Gdyby rzeczywiście ustąpienie lodowca przy końcu ostatniej epoki lodowcowej oraz wzrost temperatury byłyby tego przyczyną, to mielibyśmy całkiem inny obraz sytuacji i zamiast punktowych kraterów, dno morza przeorane byłoby wielkopowierzchniowymi zaburzeniami.
Tymczasem wszystko wskazuje na lokalne podgrzanie złoża klatratów metanu i ich gwałtowne przejście w fazę gazową połączoną z eksplozywnym wulkanizmem.
Zresztą to zjawisko nie jest ograniczone tylko do dna morz, choć tam występuje najczęściej. Również na ladzie, w strefie wiecznej zmarzliny, widzimy powstawanie takich struktur i to nawet współcześnie.
W tym artykule opisałem to zjawisko jak i wytłumaczyłem mechanizm jego powstania
możemy się dowiedzieć, że najnowsze badania wskazują na to, że postulowane zbiorniki płynnej magmy we wnętrzu Ziemi, są tylko zwykłym zmyśleniem.
Badania kryształów cyrkonu, a szczególnie pierwiastka litu w nich zawartym udowodniło, że magma w której te kryształy cyrkonów się rozwinęły, tylko przez ekstremalnie krotki czas, w porównaniu do wieku takiego kryształu, mogła znajdować się w stanie płynnym i uległa temu upłynnieniu bezpośrednio przed samym wybuchem. W pozostałym okresie miała ona postać stałą.
Jak jednak doszło do tego upłynnienia o tym „fizycy” nie maja najmniejszego pojęcia.
Dołączył: 20 Sie 2019 Posty: 1166
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 16:13, 24 Paź '23
Temat postu:
hehe, chyba jeszcze bardziej fantastyczne opowieści z mchu i paproci niż wielka detonacja, tym razem o ewolucji "wakuoli przestrzennych" .. czyli kolejne mity tylko w innym (kryształowym) wydaniu.
...a wracając do bardziej przyziemnego
Cytat:
(przyjętego przez „naukowców”) mechanizmu tworzenia się gwiazd i ich układów planetarnych, zgodnie z którym, powstały one z pierwotnegonagromadzenia materii w formie obłoku i stopniowej koncentracji tej materii,
Zapewne obłoku wodoru -czyli dość grubo ...-tylko pomija się wymownym milczeniem zasadniczą chyba kwestię, a mianowicie SKĄD ów "pierwotny obłok" miałby się wziąć ...ah, no tak ,z wakuoli przestrzennych ,i takie tam...
_________________ Kobiety mniej gwałcą bo są słabsze fizycznie.
# demokracja to komunizm w powijakach #
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów