Dołączył: 05 Paź 2008 Posty: 3598
Post zebrał 40000 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 00:18, 05 Sie '15
Temat postu: Edward Gierek i jego doradca Paweł Bożyk
Cytat:
Gierek reaktywacja Rozmowa z prof. PAWŁEM BOŻYKIEM, osobistym doradcą Edwarda Gierka, autorem książki "Apokalipsa według Pawła"
-29 lipca mija czternasta rocznica śmierci Edwarda Gierka. Chociaż realny socjalizm nie był najlepszym z ustrojów, to na grobie byłego I sekretarza PZPR zawsze leżą świeże kwiaty, a w wielu polskich miastach ma on swoje ulice, ronda, place.
- Co rok, w rocznicę śmierci, jeżdżę na grób Gierka, bo był porządnym, i co może dziwić na jego stanowisku, łagodnym człowiekiem. Gdy tylko mógł, starał się pomagać zwykłym ludziom, interweniował w ich sprawach, choć jego otoczenie starało się go od tego izolować. Chociaż był przywódcą dużego europejskiego kraju, to niczego się nie dorobił. Pierwszy prywatny samochód dostał od wydawnictwa BGW, które sprzedało ponad milion egzemplarzy jego wywiadu rzeki. Oni zarobili grube miliony, a jemu kupili malucha, do którego z trudem się mieścił.
-Jak to się stało, że zmarły niedawno generał Jaruzelski, który wprowadził stan wojenny, robił czystki antysemickie w wojsku, był zamieszany w wydarzenia na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., czynnie wspierał interwencję Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, cieszy się dziś w mediach i podręcznikach większą estymą niż Gierek?
-I na dodatek w haniebny sposób internował Gierka w stanie wojennym. Gdy zawożono go helikopterem na poligon, gdzie miał być przetrzymywany, o mało nie doszło do wypadku, gdyż oblodzony silnik śmigłowca odmówił posłuszeństwa i maszyna zaczęła opadać. A wracając do pytania, moim zdaniem w przeciwieństwie do Gierka Jaruzelski szkodził Polsce. Ale zostawił u władzy swoich kolegów, znajomych, którzy do dziś dbają o jego dobre imię.
-W swojej książce „Apokalipsa według Pawła" wychwala pan Gierka pod niebiosa. Oficjalna propaganda upewniała nas, że jesteśmy dziesiątą potęgą gospodarczą świata, ale przecież gierkowska dekada zakończyła się katastrofą.
- Pod względem produkcji przemysłowej rzeczywiście byliśmy na dziesiątym miejscu na świecie, a w latach 1971 - 1976 tempo wzrostu było takie jak na początku XXI wieku w Chinach i wynosiło około 10 proc. rocznie. Ale oczywiście w kraju nie było tak wspaniale, istniało bardzo wiele patologii, o których informowałem Gierka, bo takie też było moje zadanie.
-Nie zapominajmy jednak, że ten wzrost gospodarczy odbywał się na kredyt.
- W 1974 roku na skutek ogromnego wzrostu cen ropy na światowym rynku finansowym pojawiły się gigantyczne ilości petrodolarów. Arabowie nie wiedzieli, jak je spożytkować, dlatego lokowali dochody z ropy w europejskich i amerykańskich bankach. Ogromna ilość pieniędzy przy bardzo niewielkim popycie na kredyty sprawiła, że instytucje finansowe niezwykle chętnie pożyczały pieniądze. Oprocentowanie tych kredytów oscylowało na poziomie 5 proc. rocznie, gdy inflacja wynosiła 7 proc.!
-Skoro było tak dobrze, to dlaczego ostatnią ratę gierkowskiego długu spłaciliśmy dopiero pod koniec 2012 roku?
- W pewnym momencie Polska wystąpiła do wierzycieli o przełożenie terminu spłaty kredytów o kilkanaście lat i było to słuszne pociągnięcie, gdyż dolar tracił na wartości i spłata pożyczek po 15 latach byłaby dla Polski interesem. Pamiętajmy, że od 1970 do 2010 wartość dolara zmniejszyła się blisko pięciokrotnie. W sumie Gierek zadłużył Polskę na 23,5 miliarda dolarów. Jeżeli nawet pomnożymy to przez pięć, to wychodzi 117,5 miliarda obecnych dolarów, gdy tymczasem dziś nasze zadłużenie przekroczyło 400 miliardów dolarów i nikt nie robi z tego tragedii. Wracając do Gierka, z całego zadłużenia 3,5 miliarda to były pożyczki bieżące, które spłacono. Tak więc pozostało jeszcze około 20 miliardów dolarów. Dla naszej ówczesnej gospodarki to nie była wielka kwota.
- Więc co się stało?
- Gierek, który wiele lat spędził na Zachodzie i dobrze mówił po francusku, widział konieczność zmian. Przez jego gabinet przewinęło się nie tylko wielu czołowych zachodnich polityków, ale także wielu największych bankierów. W 1974 roku pojechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie był przyjmowany jak prezydent i prawdziwy mąż stanu, a New York Times" napisało tej wizycie na pierwszej stronie, co było absolutnym ewenementem.
W 1979 r. na zatkanie dziury w bilansie płatniczym potrzebowaliśmy zaledwie 500 milionów dolarów. Wówczas za taką kwotę Niemcy chcieli od nas kupić połowę udziałów w elbląskim Zamechu i poznańskich zakładach Cegielskiego. Ale Biuro Polityczne odrzuciło ten pomysł jako sprzeczny z socjalizmem. Podobnie odrzucono pomoc finansową, jaką kanclerz Helmut Schmidt oferował Polsce pod koniec lat siedemdziesiątych. W tym samym czasie Zachód rozluźnił ograniczenia dla naszego eksportu i Polska po raz pierwszy miała dodatni bilans handlowy, eksport większy od importu. Ale partyjnym towarzyszom nie chodziło o uzdrowienie naszej gospodarki. Wręcz przeciwnie, uważali, że im będzie gorzej, tym łatwiej będzie usunąć Gierka i zająć najbardziej lukratywne stanowiska. Tak więc gdyby Gierek pozostał na swoim stanowisku, sytuacja dość szybko uległaby poprawie. Nowe kierownictwo partii zawróciło z drogi modernizacji i trudno się dziwić, bo ci ludzie nie znali świata, nie znali języków, nie umieli mówić nawet po rosyjsku.
-I ci nieobyci w świecie aparatczycy usunęli Gierka?
- Gierek był prostym człowiekiem. Ale znał swoje ograniczenia i korzystał z pomocy nie tylko polskich, ale i zachodnich doradców. Nigdy nie cieszył się zbytnim zaufaniem radzieckich przywódców. Nie znał rosyjskiego, nie ukończył w Rosji żadnej partyjnej szkoły. Gdy w 1980 r. spotkał się na Krymie z Breżniewem, ten namawiał go do użycia siły przeciwko strajkującym robotnikom. Gierek odmówił, na co Breżniew nazwał go mięczakiem. Z tą chwilą jego dni jako polskiego przywódcy były policzone.
-Skoro połowa kraju strajkowała, to gospodarka nie była w tak wyśmienitym stanie.
- To była gospodarka nakazowo-rozdzielcza, którą Gierek, także za moją namową, reformował, próbując wprowadzać tylnymi drzwiami zachodnie metody zarządzania. Trzeba jednak przyznać uczciwie, że systemu socjalistycznego zmieniać nie zamierzał. Ale gdyby rządził dłużej, to system sam musiałby ewoluować.
-Czy według pana te 23,5 miliarda dolarów wydano w sposób racjonalny?
- Na pewno można to było zrobić dużo lepiej. Nawet dziś środki unijne nie zawsze są wydawane w optymalny sposób. Wiele z wybudowanych wówczas ponad 500 dużych zakładów przemysłowych otwierano z pompą, a gdy Gierek wracał do Warszawy, przez kolejne tygodnie jeszcze trwał ich rozruch. Ilość
inwestycji przerastała możliwości Polski. Do tego niektóre fabryki kupiliśmy zbyt pochopnie, gdyż stosowane w nich technologie już nie należały do najnowocześniejszych. Czasem decyzje ekonomiczne miały czysto polityczne podłoże. Za zakupem licencji Berlieta stały powiązania tego samochodowego producenta z komunistami. Władze za wszelką cenę chciały wdrożyć 100 proc. zakupionych licencji, tymczasem większość krajów kupowała zagraniczne licencje, żeby nauczyć się technologii. Japończycy nie zastosowali w praktyce nawet połowy. Bo nie taki był ich cel. Kupowali je, udoskonalali i wypuszczali na rynek własne jeszcze lepsze produkty.
-Co z tego inwestycyjnego boomu mieli zwykli Polacy?
- A choćby prawie 3 miliony wybudowanych mieszkań.
-Gdy porównamy poziom technologiczny polskich i chińskich zakładów z końca lat osiemdziesiątych, to okazuje się, że nasze były nowocześniejsze. Tyle tylko, że Chińczycy szybko je zmodernizowali, a Polacy zlikwidowali.
-W 1989 r. nastąpił przewrót polityczny. Oddaliśmy się w lenno Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, który za pośrednictwem niejakiego pana Sachsa doradzał nam, żeby wszystko, co tylko się da, sprzedać nawet za symboliczną złotówkę. Przez lata wiele razy jeździłem do Japonii, gdzie sprzedawaliśmy nowoczesne obrabiarki sterowane numerycznie. Na początku lat dziewięćdziesiątych pytano mnie, dlaczego Polska zrezygnowała z tego eksportu? Okazało się, że zlikwidowano fabrykę. Nasze stocznie pod koniec lat siedemdziesiątych były nowocześniejsze od niemieckich. Dziś od dawna już nie istnieją, a niemieckie wykorzystały pomoc rządową i mają portfel pełen zamówień. Gdy ponad połowa produkcji przemysłowej Niemiec jest wytwarzana w wielkich fabrykach, to Polska praktycznie nie ma już własnego przemysłu. Zniszczyliśmy ponad 250 zakładów zatrudniających ponad tysiąc osób. Co zostało w polskich rękach? KGHM, Orlen, Lotos i kilka źle zarządzanych spółek węglowych. Jeszcze większe spustoszenia zrobiono w rolnictwie. Likwidując PGR-y, niemal w jednej chwili pozbawiono środków egzystencji dwa miliony ludzi (pół miliona pracowników z rodzinami). Przejęta ziemia latami leżała odłogiem, stała się przedmiotem spekulacji albo zaczęto ją rozdawać. Tylko Polska Akademia Nauk dostała za darmo 300 tys. hektarów!
-Odnoszę wrażenie, że nie ceni pan zbyt osiągnięć naszej transformacji. A przecież Leszek Balcerowicz i Jan Krzysztof Bielecki do dziś są przedstawiani jako mężowie opatrzności gospodarki rynkowej.
- Wystarczy przypomnieć sobie Program Powszechnej Prywatyzacji, który sprowadzał się do tego, że w majestacie prawa rozkradziono kapitał 512 najlepszych polskich przedsiębiorstw.
- Zastanawia minie, jak to się stało, że Balcerowicz, ortodoksyjny komunista, stał się ortodoksyjnym zwolennikiem kapitalizmu i to w jego wczesnej, drapieżnej postaci?
- To ja zatrudniłem Balcerowicza w Szkole Głównej Planowania i Statystyki (dziś SGH - przyp. autora) w instytucie, którego byłem dyrektorem. Pracował u mnie 12 lat, napisał rzetelny doktorat, nie miałem do niego żadnych zastrzeżeń. Nie wiem, z jakich powodów przeniósł się do Instytutu Marksizmu-Leninizmu. Potem wyjechał na stypendium na Zachód. Wrócił jako inny człowiek. Sprawiał wrażenie jakby wyprano mu mózg.Decyzję, żeby wdrożyć w życie koncepcję Sachsa, można by uznać za żart, gdyby nie to, że jej realizacja spowodowała spustoszenia, które odczuwamy do dziś. Plan Sachsa, z którego zresztą później sam autor się wycofał, to była koncepcja szkolna, nadająca się co najwyżej na seminarium licencjackie, bo już nie magisterskie. W efekcie kurs złotego ustalany był apodyktycznie i, co ciekawe, na wyższym poziomie, niż wymagał tego od nas Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Zróżnicowano obciążenia przedsiębiorstw prywatnych i państwowych, co spowodowało upadłość wielu państwowych zakładów mających dobre wyniki finansowe. Otworzono polskie granice celne, wpuszczając do kraju tandetę, która zalała rynek i wykończyła wiele do tej pory rentownych fabryk. W efekcie reform panów Balcerowicza i Bieleckiego PKB spadło nam o ponad 20 proc., a produkcja przemysłowa o jedną trzecią i są to straty nie do odrobienia. -W swojej książce sugeruje pan, że Jan Krzysztof Bielecki, który, jako najbliższy przyjaciel i doradca Donalda Tuska, przez ostatnie osiem lat miał ogromny wpływ na polską gospodarkę, został premierem przez pomyłkę.
- Po odejściu Mazowieckiego ktoś z otoczenia Wałęsy zaproponował na stanowisko premiera Czesława Bieleckiego, byłego opozycjonistę i znanego architekta. Wałęsa się zgodził, ale ponieważ chyba za nim nie przepadał, zaprosił „przez pomyłkę" na rozmowy Jana Krzysztofa Bieleckiego z Kongresu Liberalno-Demokratycznego.
-Na sztywnym kursie dolara, przy gigantycznej inflacji i ogromnym oprocentowaniu lokat zagraniczni spekulanci obłowili się na miliardy dolarów.
- Wielkie fortuny powstawały też przy okazji prywatyzacji polskich banków. Zagraniczne banki kupowały je niemal za bezcen i dlatego mogły sobie pozwolić, żeby dawać gigantyczne odprawy polskim dyrektorom i prezesom albo przyjmować ich do zarządów i rad nadzorczych już po prywatyzacji. Była to więc prawdziwa prywatyzacja nomenklaturowa. Jakby tego było mało - w ostatnim czasie Skarb Państwa sprzedał Bank Gospodarki Żywnościowej i przed wyborami zamierza sprzedać pakiet akcji PKO BP Wówczas udział zagranicznego kapitału w naszym sektorze bankowym może dojść do 90 proc. - wynik nienotowany w żadnym cywilizowanym kraju na świecie.
-Za miesiąc będziemy obchodzili kolejną rocznicę porozumień sierpniowych i 21 robotniczych postulatów.
- Jestem przekonany, że nie o taką Polskę walczyli stoczniowcy przed 35 laty.
-Pozwoli pan, że na koniec zacytuję klasyka: „Jeśli nam pomożecie, to sądzę, że ten cel uda nam się wspólnie osiągnąć. Jak, pomożecie?". Czy w Polsce da się jeszcze wyzwolić wielką społeczną energię jak za czasów Gierka albo pierwszej „Solidarności"?
- Tu nie chodzi o społeczną energię, tylko o to, że Polska w ogóle nie jest przygotowana na wielki światowy kryzys. Ten z roku 2008 był tylko preludium tego, co nas czeka, a raczej jest nieuniknione. Dziś światowy kapitał należący do instytucji finansowych, które niczego nie wytwarzają, a jedynie grają, spekulują, wynosi 600 bilionów dolarów. Tymczasem światowy kapitał produkcyjny to zaledwie 120 bilionów. Zyski w sektorze finansowym liczy się na 10 - 15 proc., podczas gdy w produkcyjnym na 3 - 4 proc. To oznacza, że w dzisiejszym świecie nie opłaca się niczego wytwarzać ani produkować, wzrasta bezrobocie, spada popyt, rośnie rozwarstwienie społeczne. - Świat czeka gospodarcza apokalipsa?
- Niestety, nie można tego wykluczyć.
Rozmawiał:KRZYSZTOF RÓŻYCKI
ANGORA nr 31 z 2 VIII 2015
Natomiast nie da się usprawiedliwić odejścia od obranej przez ekipę Gomułki drogi samodzielnego rozwoju, czyli min. oparcia się na zagranicznych licencjach zamiast kontynuacji dotychczasowych projektów. Oczywiście nie dotyczyło to wszystkiego, ale szczególnie dało się we znaki w produkcji aut i maszyn rolniczych.
Cytat:
Gdy w 1980 r. spotkał się na Krymie z Breżniewem, ten namawiał go do użycia siły przeciwko strajkującym robotnikom. Gierek odmówił, na co Breżniew nazwał go mięczakiem. Z tą chwilą jego dni jako polskiego przywódcy były policzone.
Powyższy fakt doskonale potwierdza, że osoba o prominencji dobrego wujka nie nadawała się do sprawowania władzy w kraju zagrożonym przez zachodnich prowokatorów.
Dołączył: 01 Mar 2011 Posty: 2837
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:02, 05 Sie '15
Temat postu:
Zauważając różnice to jednak "miękka faja" Gierek przypomina w tym względzie Janukowycza pomijając to, że Gierek nie był takim jełopem intelektualnym.
Jednak moim zdaniem problem Gierka polegał na czymś zupełnie innym. Gierek i jego "elyty", które wycięły ludzi Gomułki po prostu gówno wiedziały w jednym, ale kluczowym aspekcie, a co wiedział Gomułka i jego ludzie, a mianowicie co, czyli jakie mechanizmy oraz gremia ludzi w rzeczywistości rządzą światem i to była przewaga zasadnicza. Taka wiedza sprawia, że nawet gdy pewni ludzie proponują ci tzw. świetny deal to i tak go z zasady odrzucasz, bo wiesz, że deal jest świetny jedynie z pozoru.
Dołączył: 29 Lip 2013 Posty: 409
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 09:52, 23 Wrz '15
Temat postu:
ElComendante napisał:
Zauważając różnice to jednak "miękka faja" Gierek przypomina w tym względzie Janukowycza pomijając to, że Gierek nie był takim jełopem intelektualnym.
Jednak moim zdaniem problem Gierka polegał na czymś zupełnie innym. Gierek i jego "elyty", które wycięły ludzi Gomułki po prostu gówno wiedziały w jednym, ale kluczowym aspekcie, a co wiedział Gomułka i jego ludzie, a mianowicie co, czyli jakie mechanizmy oraz gremia ludzi w rzeczywistości rządzą światem i to była przewaga zasadnicza. Taka wiedza sprawia, że nawet gdy pewni ludzie proponują ci tzw. świetny deal to i tak go z zasady odrzucasz, bo wiesz, że deal jest świetny jedynie z pozoru.
Bzdura... nikt nie dotykał i nie starał się usunąć najbardziej lojalnego Związkowi Radzieckiemu - Jaruzelskiego. Nikt nie starał się go wysłać na manewry na biegun, gdy ten opowiadał się w 1956 r. za pozostawieniem na stanowisku szefa MSW, Rokossowskiego. Nikt nie starał się usunąć gościa po jego autorskim projekcie pacyfikacyjnej w grudniu '70. Walki w obozie partii trwały wyłącznie za czasów napięć między natolińczykami a puławianami. A to jest okres lat '50 - '60. Zatem coś bardzo ci się zdaje i nie za bardzo ma to umocowanie w rzeczywistości.
Gierek wypadł, bo jego "plan gospodarczy" nie miał umocowania ekonomicznego. Rok 1976.
Dołączył: 18 Kwi 2010 Posty: 2310
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 19:36, 23 Wrz '15
Temat postu:
kyoumass napisał:
Bzdura... nikt nie dotykał i nie starał się usunąć najbardziej lojalnego Związkowi Radzieckiemu - Jaruzelskiego
Taaa...interesujące.Ale nie to czy ktoś się starał czy nie starał usunąć lub beatyfikować Jaruzelskiego,interesująca jest pewność z jaką akcentuje się słowo bzdura
Powiedzmy od razu -pewność stwierdzenia zupełnie ale to zupełnie, nieuzasadniona a nawet pozbawiona podstaw.
Każdy kto choć trochę interesuje się tą tematyką doskonale wie że archiwum KPZSRR (na Dużej Dymitrowie) ciągle jest dziewicze.
@kyoumass naczytał się (lub naoglądał) chłamu produkowanego na podstawie "dokumentów" dostarczanych szczodrze przez Aleksandra Jakowlewa, intelektualistę, pomysłodawcę pieriestrojki oraz krytyka nacjonalistycznych i zakamuflowanych antysemickich tendencji w KPZR jak podaje mądra księga
Agent amerykańskich specsłużb jak twierdzą inni https://translate.google.com/translate?h.....rev=search
Ale jakby tam nie było wiadomo że Jakowlew nie mając dostępu do archiwum stworzył własną wytwórnie dokumentów.
To dobry materiał do tworzenia narodowych mitów i klechd ludowych ale niekoniecznie
rzetelny pod względem historycznym.
PS
hermetyczność archiwum na Dużej Dymitrowce nie jest kuriozum.Anglia do dziś nie odtajniła większości dokumentów z czasów Wojen Krymskich.
_________________ sasza.mild.60@mail.ru
Dołączył: 29 Lip 2013 Posty: 409
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 19:51, 23 Wrz '15
Temat postu:
@pszek
To, że masz błahe pojęcie o czymkolwiek oraz jesteś skrajnym rusofilem, który ogląda i czyta wyłącznie ruskojęzyczne informacje, trudno jest stwierdzić twoją "obiektywność", która nie ma nawet miejsca.
Cytat:
naczytał się (lub naoglądał) chłamu produkowanego na podstawie "dokumentów" dostarczanych szczodrze przez Aleksandra Jakowlewa, intelektualistę, pomysłodawcę pieriestrojki oraz krytyka nacjonalistycznych i zakamuflowanych antysemickich tendencji w KPZR jak podaje mądra księga
Nawet nie wiem o kim piszesz... może w twoich kręgach ta osoba jest w jakimkolwiek stopniu znana, lecz mnie i 99% społeczeństwa kompletnie nie.
Co się tyczy ów "dokumentów" to wystarczające posiada IPN i sprzeciwie Jaruzelskiego wobec dymisji Rokossowskiego. Szczególnie w czasie gdy na Wa-wę jechały radzieckie czołgi chcące przywrócić "słuszną linię" od której odszedł Gomułka. Na zachodzie w latach '60 pisano, że Polska ma szanse na wyrwanie się z bloku wschodniego. Gomułka jawnie opierał się wpisaniu do konstytucji "przyjaźni ze Związkiem Radzieckim" oraz wiedział "kto" stoi za mordem katyńskim. A wiedział to stąd, że pamiętał co zrobił Stalin z III Międzynarodówką w 1938 r. (Bierut spierdalał przez granicę do II RP byle być uwięzionym).
Na resztę nie odpowiadam, bo jest niedorzeczna. Widocznie ruska wóda ci szkodzi...
Dołączył: 18 Kwi 2010 Posty: 2310
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:01, 23 Wrz '15
Temat postu:
7070 napisał:
@pszek, zebrzydziłeś mi wszelkie publikacje, książki itd...., przestaje cokolwiek czytać...,
@7070-umówmy się że nie przesadajmy.Książki zawsze warto czytać a jakie to zależy od tego o co ci idzie.Czy o poznanie faktów czy o utwierdzeniu się w wierze.Po pierwsze należy zacząć od pojęcia historyk.Czy to ktoś kto ukończył stosowny wydział ale nigdy nie pracował w zawodzie jak dajmy na to pan marszałek Borusewicz, czy ktoś kto prócz stosownych kwalifikacji pracuje z archiwaliami i ma na koncie publikacje naukowe z zakresu historii.
Tych drugich łatwo rozpoznać po bibliografi którą zawsze są bezpośrednie dokumenty źródłowe.A że z dowodami dość trudno dyskutować bywa że w "historycznym światku" robi się zawierucha.Tak było np po publikacji Wiktora Zemskowa kiedy to tabuny zachodnich historyków ściągęły do Moskwy weryfikować fakty.
Ostatecznie SOłżenicyn już na pierwszej stronie swego słynnego dzieła informował czy na swój sposób ostrzegał że to :Archipelag GUŁAG: 1918–1956, próba dochodzenia literackiego
Jeśli ktoś chce poznawać historię w interpretacji literatów beletrystów to ostaecznie ma prawo.Ale w przypadku zdrzenia z rzeczywistością nie ma praw do reklamacji.Sam sobie winien.
_________________ sasza.mild.60@mail.ru
Dołączył: 21 Paź 2014 Posty: 154
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:24, 23 Wrz '15
Temat postu:
pszek napisał:
@7070-umówmy się że nie przesadajmy.Książki zawsze warto czytać a jakie to zależy od tego o co ci idzie.Czy o poznanie faktów czy o utwierdzeniu się w wierze.
Tu właśnie jest problem. Chodzi o poznanie faktów oczywiście. Problemem są żródła, konkretnie to które są prawdziwe.
Taki przykład z ostatnich dni
Gabriel Maciejewski http://coryllus.pl/ wysłuchałem kilku jego wykładów, zapowiadało się interesująco, gość twierdzi że opiera się m/i na zeszytach akademickich made in russia, ale Ty to zmiażdżyłeś .
Dołączył: 18 Kwi 2010 Posty: 2310
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:35, 23 Wrz '15
Temat postu:
7070 napisał:
Taki przykład z ostatnich dni
Gabriel Maciejewski http://coryllus.pl/ wysłuchałem kilku jego wykładów, zapowiadało się interesująco, gość twierdzi że opiera się m/i na zeszytach akademickich made in russia, ale Ty to zmiażdżyłeś .
To dawaj te zeszyty akademickie (numery,daty publikacji itp) rozgryziemy ten problem.(ale w tym twoim temacie a nie w tym bo nam @WZBG nogi z dupy powyrywa za oftopowanie)
_________________ sasza.mild.60@mail.ru
Dołączył: 05 Paź 2008 Posty: 3598
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:04, 29 Sty '18
Temat postu:
Cytat:
Gierek największym deweloperem w historii. Pomimo obecnego boomu w PRL budowano więcej mieszkań 25.01.2018 Open Finance
Wykres 1 źródło: Materiały Prasowe
Koniunktura na rynku mieszkaniowym trwa w najlepsze. Polacy kupują najwięcej mieszkań, a deweloperzy budują ich najwięcej w historii. Rośnie nawet popyt na kredyty hipoteczne, przez co nie dziwią już nawet kilkuprocentowe wzrosty cen nieruchomości.
Prawie 206 tys. mieszkań – tyle nieruchomości zaczęto budować w Polsce w 2017 roku. Ten wynik, to wspólna praca indywidualnych inwestorów, deweloperów, gmin, spółdzielni czy TBS-ów. Z tego wszystkiego 105 tys. nowych mieszkań zaczęli budować deweloperzy – wynika z danych GUS. To o 23% więcej niż przed rokiem i najwięcej w historii. Budowy te trwają przeciętnie dwa lata, co oznacza, że w 2019 roku firmy budujące mieszkania mogą oddać właścicielom klucze do około 100 tys. lokali.
Nie zmienia to jednak faktu, że potrzeby mieszkaniowe Polaków wciąż pozostają niezaspokojone. Najbardziej zachowawcze szacunki mówią o tym, że powinno powstać milion lokali, aby liczba gospodarstw domowych zrównała się z liczbą mieszkań. Gdyby jednak wziąć pod uwagę to ile nieruchomości przypada na tysiąc mieszkańców, to biorąc pod uwagę średnią unijną, okazałoby się, że w Polsce brakuje raczej 2,5 miliona mieszkań. Największe niedobory sugerowałby natomiast szacunek oparty o dane na temat liczby pokoi przypadających na obywatela. Wtedy deweloperzy mieliby pełne ręce roboty jeszcze przez wiele lat, bo musieliby zbudować nawet 6-7 milionów lokali. Niedobory mieszkaniowe to powód, dla którego mieszkania „nad Wisłą” są tak drogie, że za przeciętne wynagrodzenie netto mieszkaniec dużego miasta może kupić około pół metra mieszkania. Podobnie nie do pozazdroszczenia jest sytuacja najemców, którzy – o ile zarabiają przeciętnie – wydać musieliby około 40% swojego wynagrodzenia na wynajem kawalerki.
Gierek największym deweloperem był
Poradzić sobie z tym problemem ma pomóc program „Mieszkanie plus”. W jego ramach Polacy mają oszczędzać na cele mieszkaniowe, mają powstawać mieszkania komunalne, TBS-y i tanie mieszkania na wynajem. Wszystkie te mechanizmy wedle planów mają doprowadzić do budowy dodatkowych 300 – 350 tysięcy mieszkań do 2030 roku. Warto przy tym pamiętać, że podaż wytworzona w ramach programu powinna doprowadzić do spadku produkcji mieszkań przez deweloperów i inwestorów indywidualnych. W ramach rządowego programu musiałoby więc powstać więcej niż 350 tys. nieruchomości. W sumie z produkcją generowaną przez deweloperów i inwestorów indywidualnych efekt ma być taki, że „nad Wisłą” powstanie 2,3 mln mieszkań w perspektywie 13 lat.
Wbrew pozorom nie jest to poziom niemożliwy do osiągnięcia. Czemu? W latach 70-tych budowano nawet więcej niż zakładają dzisiejsze odważne rządowe plany. Statystyki GUS z najnowszego spisu powszechnego sugerują, że w latach 1971 – 1978 (przez 8 lat) wybudowanych zostało ponad 2,1 mln mieszkań, czyli mniej więcej tyle co w ciągu ostatnich 15 lat. W latach siedemdziesiątych oddawano do użytkowania przeciętnie po ponad 260 tys. lokali rocznie. Jest to wynik dwukrotnie lepszy niż w całym 2011 roku oraz o 48% wyższy niż w rekordowym 2017 roku, kiedy to oddano do użytkowania 178 tys. nowych mieszkań.
Wielka płyta niezgody
Oczywiście nie sposób nie wspomnieć, że jakość mieszkań budowanych w latach siedemdziesiątych jest odmienna od obecnie obowiązujących standardów, a trzonem budownictwa lat 70, 80 czy nawet częściowo 90-tych była „wielka płyta”.
Wiele osób odpychają w niej często słabo działająca wentylacja współdzielona z innymi mieszkaniami w pionie, słaba akustyka, konieczność wymiany oryginalnych instalacji elektrycznych, które nierzadko nie radzą sobie chociażby z nowoczesnymi urządzeniami AGD, nierówne ściany i podłogi, wygląd klatek schodowych czy po prostu modernistyczna toporna architektura samych budynków.
Niekwestionowaną słabą stroną wielkiej płyty są też wyższe koszty utrzymania. Podczas gdy we współczesnym budownictwie średnią stawką jest 8,54 zł za m kw. miesięcznie (w Warszawie), to w betonowym bloku koszt ten rośnie o 13,5% - do 9,69 zł za m kw. miesięcznie. Niby różnica w koszcie wydaje się niewielka, ale gdyby przyjąć, że mamy 50-metrowe mieszkanie, to rocznie koszt utrzymania lokalu w bloku z wielkiej płyty jest o 692 zł wyższy niż w przypadku mieszkania współczesnego – wynika z szacunków Open Finance.
Pozostaje jeszcze kwestia trwałości samych budynków. Sprawa ta obrosła w wiele mitów. Jedni mówią, że niedługo połączenia między płytami mogą zacząć zawodzić, podczas gdy inni eksperci rozwiewają te obawy mówiąc, że wielka płyta służyć będzie nie tylko nam, ale też naszym wnukom i prawnukom. Pierwsi wspominają blok, z którego odpadła płyta elewacyjna (Rzeszów), a drudzy podają przykład budynku, który pomimo wybuchu gazu (Gdynia) utrzymał swoją integralność, choć po przeprowadzeniu ewakuacji musiał zostać wyburzony. O prawdziwym stanie betonowych bloków powiedzą dopiero wyniki badań prowadzonych przez Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa. Pozwolą one też wskazać konieczne prace remontowe, które pozwolą zadbać o trwałość budynków.
Czemu więc Polacy kupują mieszkania w blokach z lat 70, 80 i 90-tych? Powodów także jest sporo. Po pierwsze lokalizacja. Wraz z rozwojem miast osiedla budowane nierzadko na obrzeżach stały się dziś atrakcyjnymi i dobrze skomunikowanymi miejscami do życia z łatwo dostępnymi punktami usługowymi i handlowymi.
Niekwestionowanym atutem wielkiej płyty jest też cena. Po pierwsze mieszkania budowane za PRL-u mają mniej metrów, a do tego za każdy z tych metrów trzeba zapłacić mniej niż w przypadku lokali w kamienicach czy nowych blokach.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów