Wysłany: 13:15, 12 Sie '15
Temat postu: Interpretacyjne kuriozum |
|
|
"Część kierowców ze Wschodu może wjeżdżać do Polski, łamiąc podstawowe zapisy jednej z międzynarodowych umów. Resort infrastruktury i inspektorzy ruchu nie mogą jednak dojść do porozumienia, jak interpretować zapisy sprzed ponad trzech dekad. Ministerstwo było na tyle zaskoczone pytaniami Money.pl, że postanowiło je zadać na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Czy można nie wiedzieć, jak interpretować umowę podpisaną ponad 30 lat temu? Można. Generalna Inspekcja Transportu Drogowego utrzymuje, że część kierowców ze Wschodu może wjeżdżać do Polski, łamiąc podstawowe zapisy jednej z międzynarodowych umów. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju (w ramach którego funkcjonuje dawne Ministerstwo Transportu) przeciwnie, nie widzi problemu. Efekt?
Tysiące ciężarówek-chłodni z Ukrainy, Azerbejdżanu czy Armenii może poruszać się po Polsce nielegalnie, przy bierności urzędników. A kontrakty uciekają Polakom i nikt na to nie reaguje.
Wszystko za sprawą międzynarodowej umowy o przewozach szybko psujących się artykułów żywnościowych i o specjalnych środkach przeznaczonych do ich transportu (w skrócie ATP). Porozumienie zostało zawarte w Genewie prawie 40 lat temu. Polska przystąpiła do umowy, na mocy rządowej decyzji, w 1984 roku. Co regulują przepisy? Wymagania techniczne dla pojazdów chłodni, czyli m.in. zakres dozwolonej temperatury przewozu i załadunku towaru czy na przykład przenikalność ciepła.
O tym, czy dany pojazd spełnia te rygorystyczne przepisy, świadczą certyfikaty ATP wydawane przez specjalnie wyznaczone instytucje. Wszystko po to, by wożone na terenie Europy mrożonki były bezpieczne dla kupujących. W końcu nie od dziś wiadomo, jak duże ryzyko chorób stwarzają wielokrotnie rozmrażane i zamrażane produkty spożywcze. Okazuje się, że część kierowców ze Wschodu może wjeżdżać do Polski, łamiąc podstawowe zapisy tej umowy.
O sprawie napisał do nas jeden z czytelników. - Z lekkim rozbawieniem przeczytałem tekst pt. "Płaca minimalna dla kierowców z zagranicy w Norwegii. Cios w polskich przewoźników". Nie ma co się dziwić, kraje bronią swoich przewoźników przed tańszymi polskimi i uważam, iż jest to normalne postępowanie. Dla odmiany państwo polskie interesów swoich przewoźników nie broni, ale to nie wszystko. Nasi przewoźnicy własnych interesów nie bronią również - taką wiadomość dostaliśmy na profil Money.pl na Facebooku.
Chaos interpretacyjny
Gdy Money.pl zaczął drążyć sprawę, okazało się, że Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju oraz Inspekcja Transportu Drogowego mają odmienne zdanie na temat jednego z ważniejszych zapisów umowy ATP. A chodzi o certyfikaty.
Zgodnie z uaktualnioną niedawno wersją, certyfikaty ATP - czyli dokumenty potwierdzające odpowiedni stan techniczny chłodni - mogą wydawać jedynie krajowe instytuty badawcze. W Polsce są to dwa laboratoria: Centralny Ośrodek Chłodnictwa z Krakowa i laboratorium Politechniki Poznańskiej. Problem w tym, że część krajów (Ukraina, Armenia, Azerbejdżan, Bułgaria, Kazachstan, Czarnogóra) do dzisiaj nie wykazała istnienia takich laboratoriów.
Towary jednak przewożą, o czym świadczą statystyki przejazdów np. na granicy polsko-ukraińskiej. W ciągu ostatnich trzech lat granicę pokonało prawie 2 miliony ciężarówek. Zgodnie z prognozą Money.pl na podstawie danych Straży Granicznej, w tym roku na przejazdach stanie pół miliona kolejnych. Część z nich to właśnie chłodnie.
Czy to oznacza, że na teren Polski takie transporty wjeżdżają zupełnie nielegalnie, a nasi transportowcy tracą kontrakty?"
(...)
"Polski rząd wścieka się na władze Niemiec za wprowadzenie płacy minimalnej dla kierowców, ale sam... nie potrafi zadbać o podstawowe interesy polskiego transportu? Na to wygląda.
Niemcy, Norwegowie i Francuzi postawili sprawę jasno - ich płaca minimalna dla kierowców i przewoźników z innych krajów (w tym głównie z Polski) to oczywista próba wsparcia krajowego transportu. Kierowcy ze Wschodu są po prostu zdecydowanie tańsi i przejęli za dużą część kontraktów. Rząd Niemiec w walce o rynek nie boi się stanąć nawet przeciwko Komisji Europejskiej. W czasach minimalnych gospodarczych wzrostów nie powinno to dziwić. Każde euro dla lokalnych przedsiębiorców jest na wagę złota. Wiedzieć to powinien każdy polityk.
A jednak tak nie jest. Na podobną stanowczość ze strony polskich władz trudno liczyć. Tańsi kierowcy ze Wschodu bez problemu odbierają kontrakty naszym przewoźnikom. I rzecz wcale nie w tym, by siłą ich wyganiać i stosować sztuczki prawne. Czym innym jest jednak nieprzestrzeganie umowy przez jedną ze stron. W przypadku Ukrainy tak właśnie jest i będzie dalej.
"Trzydzieści lat minęło jak jeden dzień". Ten lekko zmodyfikowany fragment piosenki "40 lat minęło" Andrzeja Rosiewicza to chyba ulubiona zwrotka urzędników w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju oraz w Inspekcji Transportu Drogowego. Jak się okazuje, trzydzieści lat obowiązywania umowy międzynarodowej to po prostu za mało czasu, by poznać jej interpretację. W efekcie resort zapyta inne kraje, jak one traktują zapisy umowy ATP. Tylko... czy w oczywistej sprawie trzeba radzić się innych?"
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosc.....72340.html
|
|