W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
25 lat wolności. Hurra   
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
22 głosy
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Wiadomości Odsłon: 41777
Strona:  «   1, 2, 3 ... 12, 13, 14, 15   »  Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 09:50, 07 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Ta kwestia powinna być częścią projektów produkcyjnych przygotowywanych przez grupy.


To jest nieistotne. Istotne jest to, że decyzję na ten temat będzie podejmować, ktoś kto się na tym nie zna.


Właściciel nie zna się na czym?
Na podejmowaniu decyzji we własnym interesie?


FortyNiner napisał:

Cytat:
Nie ma żadnego powrotu do realizmu, realizm jest na forum od momentu rejestracji na nim Smile


W Twoim wykonaniu często sie przeradza w myślenie życzeniowe. Smile


Tylko w Twojej interpretacji tak jest.
Nie zakwestionujesz tego, że życzenie wybrane w referendum jest ważne.

FortyNiner napisał:

Cytat:
Dewaluacja i rewaluacja oraz sztywny kurs walut sprawę rozwiązuje w ciągu kilku lat.


To nie ma nic do rzeczy. Mylisz kategorie: kurs walut i opodatkowanie.


To ty mylisz.
Przy określaniu maksymalnych wynagrodzeń, zysków z działalności gospodarczej i dochodów rentierów jako krotności minimalnego wynagrodzenia istotna jest porównywalność.
Dewaluacja i rewaluacja oraz sztywny kurs walut zapewniają, iż wartości maksymalne i minimalne wyrażone w różnych są porównywalne 1:1.
To pierwszy projekt zmian.

Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się

FortyNiner napisał:

Cytat:
Postawiłeś znak równości między głosującymi a tymi co wykonują decyzje głosujących (Minister).


O nie. Smile To Ty postawiłeś. Dałeś większości prawo ministra w swoim projekcie. A nawet znacznie więcej.


Większość w referendum ma prawo głosu, które obecnie przekazuje parlamentowi (parlamentarzystom). A nie ministrowi.

Jeżeli, jak Twierdzisz, że przekazuje się większości prawo ministra w projekcie, to gdzie przekazuje się prawo głosowań paramentu?
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Goska




Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 3486
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:08, 21 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Policja zarekwirowała 40 tys. komputerów w całym kraju. 20.10.2016
Internauci, którzy w 2014 roku ściągali z internetu film "Wkręceni" mogą spodziewać się wizyty policji. W samym tylko województwie zachodniopomorskim policja zarekwirowała 2600 komputerów. Damian Kordykiewicz, rzecznik tamtejszej prokuratury, poinformował nas jednak, że działania są jedynie elementem ogólnopolskiej akcji.
Chodzi o maszyny, na które ściągano film za pomocą torrentów. Ten sposób pobierania łamie polskie prawo. Programy obsługujące torrenty jednocześnie udostępniają ściągany plik innym osobom. A w Polsce karane jest właśnie rozpowszechnianie cudzej własności intelektualnej. Oglądanie czy ściąganie filmów i muzyki zabronione nie są.
Decyzja prokuratora może okazać się dotkliwa dla właścicieli komputerów, bo policji wystarczy samo podejrzenie. Podejrzanych wytypowano na podstawie adresów IP. Komputery zostaną przebadane przez biegłych. Nie można wykluczyć, że ci odkryją ślady udostępniania innych filmów. Mogą też znaleźć nielegalne oprogramowanie. Dla podejrzanych dotkliwy będzie też czas postępowania, bo biegli mogą przetrzymywać komputery miesiącami a nawet latami.
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,2086.....#BoxBizImg
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
FortyNiner




Dołączył: 08 Paź 2015
Posty: 2131
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:30, 21 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Ta kwestia powinna być częścią projektów produkcyjnych przygotowywanych przez grupy.


To jest nieistotne. Istotne jest to, że decyzję na ten temat będzie podejmować, ktoś kto się na tym nie zna.


Właściciel nie zna się na czym?
Na podejmowaniu decyzji we własnym interesie?


Tylko to nie ma nic wspólnego z kompetencjami. To że gdzieś podejmowane są decyzje niekompentne, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Nie ma żadnego powrotu do realizmu, realizm jest na forum od momentu rejestracji na nim Smile


W Twoim wykonaniu często sie przeradza w myślenie życzeniowe. Smile


Tylko w Twojej interpretacji tak jest.
Nie zakwestionujesz tego, że życzenie wybrane w referendum jest ważne.


Dla kogo? Smile To, że w referendum ludzie zagłosują za odwołaniem izmy, jest ważne dla kogo? Smile

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Dewaluacja i rewaluacja oraz sztywny kurs walut sprawę rozwiązuje w ciągu kilku lat.


To nie ma nic do rzeczy. Mylisz kategorie: kurs walut i opodatkowanie.


To ty mylisz.
Przy określaniu maksymalnych wynagrodzeń, zysków z działalności gospodarczej i dochodów rentierów jako krotności minimalnego wynagrodzenia istotna jest porównywalność.
Dewaluacja i rewaluacja oraz sztywny kurs walut zapewniają, iż wartości maksymalne i minimalne wyrażone w różnych są porównywalne 1:1.
To pierwszy projekt zmian.


Nie wiem w czym rzekomo się mylę, ale to jest taka zmiana, aby nie zmienić nic. Razz

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Postawiłeś znak równości między głosującymi a tymi co wykonują decyzje głosujących (Minister).


O nie. Smile To Ty postawiłeś. Dałeś większości prawo ministra w swoim projekcie. A nawet znacznie więcej.


Większość w referendum ma prawo głosu, które obecnie przekazuje parlamentowi (parlamentarzystom). A nie ministrowi.

Jeżeli, jak Twierdzisz, że przekazuje się większości prawo ministra w projekcie, to gdzie przekazuje się prawo głosowań paramentu?


Irrelevant.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:36, 21 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Goska napisał:
Policja zarekwirowała 40 tys. komputerów w całym kraju.
[...]
Podejrzanych wytypowano na podstawie adresów IP. Komputery zostaną przebadane przez biegłych.
[...]
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,2086.....#BoxBizImg


Cytat:
Policja zabiera komputery w związku z udostępnianiem "Wkręconych". Czy sprawdzono wiarygodność namierzania piratów? Marcin Maj 21.10.2016
[...]
Kolejne masowe zatrzymania sprzętu - PO w Szczecinie

Teraz mamy nowe zatrzymania dzięki Prokuraturze Okręgowej w Szczecinie, która prowadzi postępowanie w sprawie udostępniania m.in. filmu "Wkręceni". Tylko w województwie zachodniopomorskim zatrzymano 2,6 tys. komputerów, ale akcja zatrzymania sprzętu jest prowadzona w całej Polsce. Przed kilkoma dniami informował o tym lokalny serwis Chojna24.pl.

Później o sprawie pisała Gazeta.pl. Z jej ustaleń wynika, że policja mogła zarekwirować nawet 40 tys. komputerów w całej Polsce. Z tekstu nie wynika jednak jasno czy jest to liczba komputerów już zatrzymanych czy też liczba ustalonych adresów IP, które mogły mieć związek z udostępnianiem filmu.

Nie wiadomo jak ustalono adresy IP

Dziś rano rozmawiałem z rzecznikiem prokuratury w Szczecinie Damianem Kordykiewiczem. Zadałem mu to pytanie, które zwykle zadaje przy takich okazjach (i którego o dziwo nie zadają inni dziennikarze). W jaki sposób ustalono adresy IP? Czy policja zabrała sprzęt tylko dlatego, że pokrzywdzony przedłożył listę adresów IP? I najważniejsze - czy biegły sprawdził wiarygodność rozwiązania użytego do namierzania piratów?

Pytanie było uzasadnione, bo w przeszłości wiele prokuratur zatrzymywało sprzęt tylko na podstawie informacji od posiadaczy praw autorskich. Te informacje nie raz okazywały się niewiarygodne. Jeśli nawet w jednym przypadku policja zabiera sprzęt obywatelowi, który w istocie nic złego nie zrobił, jest to po prostu bezsensowne krzywdzenie człowieka.

Damian Kordykiewicz nie był w stanie odpowiedzieć na moje pytanie. Najpierw stwierdził, że metoda ustalania adresów pozostaje w sferze informacji, które nie powinny być udostępniane ze względu na dobro śledztwa. Doprecyzowałem zatem pytanie. Spytałem, czy jeśli adresy IP zostały dostarczone przez pokrzywdzonego to czy biegły sprawdzał metodę ustalania tych adresów? Usłyszałem wyłącznie odpowiedzi wymijające w rodzaju "nie można", "nie wiadomo czy można to ujawnić" itd.

I to jest coś, co mnie bardzo niepokoi. Dodam, że w przeszłości przy podobnych sprawach wiele prokuratur nie sprawdzało narzędzi do namierzania piratów. Chlubnym wyjątkiem była prokuratura w Olsztynie. Dzięki temu policjanci nie weszli do domów przy okazji postępowania wszczętego przez niezbyt wiarygodną firmę Lex Superior. Gdyby policjanci weszli do domów, skrzywdzono by wielu niewinnych, a Lex Superior zarobiłaby jeszcze lepiej.

Zatrzymania po długim czasie

Jest też druga niepokojąca sprawa. Z informacji udzielonych serwisowi Chojna24.pl wynika, że prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie udostępniania filmów, które miało miejsce w czasie wakacji w roku 2014. Takie zatrzymania mogą być zwyczajnie bezsensowne, bo upłynęło dużo czasu i ludzie mogli po prostu zmienić sprzęt. Niestety polskie prokuratury potrafią zatrzymać komputery nawet 2 lata po rzekomym udostępnianiu filmu w sieci P2P.

Mało tego. Ostatnio we Wrocławiu funkcjonariusze policji wzywali ludzi na przesłuchania w związku z udostępnieniami z 2013 roku. W jednym przypadku wezwana osoba była wypytywana o to, co wtedy robiła jej cała rodzina. Czy potraficie powiedzieć co wasz syn mógł pobrać w roku 2013, tym bardziej jeśli od tego czasu dwa razy zmieniliście sprzęt?
[...]
http://di.com.pl/policja-zabiera-kompute.....atow-55679

Sprawa może mieć charakter copyright trollingu czyli kapitalistycznego cwaniactwa.

[...]
Cytat:
Organy ścigania potrafią zatrzymać setki komputerów nie upewniając się, czy dostarczona lista adresów IP jest wiarygodna. Co gorsza, posiadacze praw autorskich mogą dążyć do tzw. copyright trollingu, a więc nie zależy im na faktycznym ściganiu piratów. W rzeczywistości chodzi o wystraszenie ludzi, pozyskanie danych osobowych i możliwość rozsyłania wezwań do zapłaty. [...]
http://di.com.pl/zatrzymano-setki-komput.....twem-55203



Cytat:
Prokuratorzy świadomi?

Ministerstwo Sprawiedliwości od listopada(!) obiecuje nam komentarz dotyczący kontrowersyjnych działań organów ścigania w kontekście copyright trollingu. Nie wiemy nawet czy przedstawiciele tego ministerstwa jakkolwiek rozumieją problem. Jeśli zaś chodzi o prokuraturę krajową to otrzymaliśmy od niej następujące stanowisko.

Kod:
Szanowny Panie Redaktorze,

Zagadnienie copyright trollingu oczywiście jest znane prokuratorom, którzy prowadzą lub prowadzili postępowania przygotowawcze w sprawie przestępstw związanych z naruszeniem praw autorskich lub praw pokrewnych. Natomiast nie był prowadzony monitoring lub analiza postępowań przygotowawczych, w których "w tle" pojawia problem [color=red]copyright trollingu[/color]. Nie jesteśmy zatem gotowi do odpowiedzi na pytania dotyczące skali tego zjawiska. Natomiast jeśli zadane pytania będą dotyczyły konkretnych spraw i prokuratur, deklarujemy swoją pomoc w uzyskaniu interesujących Pana odpowiedzi.

Z poważaniem,
Maciej Kujawski
Prokuratura Krajowa


Nie pozostaje nic innego jak dalej przyglądać się pojedynczym sprawom i próbować łączyć fakty. Mamy nadzieję, że prokuratura krajowa naprawdę pomoże nam w zbieraniu informacji.

Prokuratura Krajowa co do jednego ma rację - prokuratorzy są coraz bardziej świadomi copyright trollingu i nie chcą przykładać do tego ręki (przynajmniej nie zawsze). Dzięki prokuratorom z Olsztyna http://di.com.pl/w-obronie-prokuratury-k.....rior-53208 można było ograniczyć pewne działania firmy Lex Superior. Prokuratura z Radomia http://di.com.pl/prokuratura--w-radomiu-.....malo-54635 wiedziała, że adres IP to za mało by zatrzymywać komuś sprzęt. Prokuratura z Poznania http://di.com.pl/media-rodzina-i-wezwani.....zone-55005 również umorzyła śledztwo, które zostało "zepsute" rozsyłaniem wezwań do zapłaty.
http://di.com.pl/zatrzymano-setki-komput.....twem-55203
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 01:31, 25 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Ta kwestia powinna być częścią projektów produkcyjnych przygotowywanych przez grupy.


To jest nieistotne. Istotne jest to, że decyzję na ten temat będzie podejmować, ktoś kto się na tym nie zna.


Właściciel nie zna się na czym?
Na podejmowaniu decyzji we własnym interesie?


Tylko to nie ma nic wspólnego z kompetencjami. To że gdzieś podejmowane są decyzje niekompentne, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.


1. Zamawiający (potrzebujący) (Zbiorczy preliminarz)
2. Propozycje (projekty) rozwiązań realizujących zamówienia z pkt 1
3. Referendum (wybór propozycji projektu z pkt 2).

Zgodnie z tym co pisałeś, jeśli zamawiający nie jest pracownikiem zakładu produkującego komputery, jego wybór miałby być niekompetentny.
Tyle, że zamawiający jest tu dysponentem zasobów zdolności produkcyjnych systemu i to on ma prawo decydować na jaki projekt je przeznaczyć.
W twojej koncepcji to pracownicy zakładów komputerowych dyktowałyby reszcie obywateli ile mają im przekazać zasobów, bo oni są kompetentni technicznie.
Ale wolność wyboru obywatela polega na tym, że to on decyduje, czy chce mieć komputer, jaki to ma być komputer itd...
I ta wolność wyboru nie może kłócić się z tym, że obywatel chce mieć coś co wymaga mniej środków/zasobów bo preferuje coś innego.
Posiadanie kompetencji technicznych produkcji komputerów pracowników zakładów nie oznacza, że będą uczciwi i nie będą oszukiwać nabywców/zamawiających
oferując im komputery za tyle środków, że ci będą przepłacać.


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Nie ma żadnego powrotu do realizmu, realizm jest na forum od momentu rejestracji na nim Smile


W Twoim wykonaniu często sie przeradza w myślenie życzeniowe. Smile


Tylko w Twojej interpretacji tak jest.
Nie zakwestionujesz tego, że życzenie wybrane w referendum jest ważne.


Dla kogo? Smile To, że w referendum ludzie zagłosują za odwołaniem izmy, jest ważne dla kogo? Smile


Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?
Z jakich potrzeb zrezygnujesz na rzecz rozwiązań celujących w odwołanie zimy?
I jaką widziałbyś propozycje rozwiązania, które miałoby celować w odwołanie zimy?


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Dewaluacja i rewaluacja oraz sztywny kurs walut sprawę rozwiązuje w ciągu kilku lat.


To nie ma nic do rzeczy. Mylisz kategorie: kurs walut i opodatkowanie.


To ty mylisz.
Przy określaniu maksymalnych wynagrodzeń, zysków z działalności gospodarczej i dochodów rentierów jako krotności minimalnego wynagrodzenia istotna jest porównywalność.
Dewaluacja i rewaluacja oraz sztywny kurs walut zapewniają, iż wartości maksymalne i minimalne wyrażone w różnych są porównywalne 1:1.
To pierwszy projekt zmian.


Nie wiem w czym rzekomo się mylę, ale to jest taka zmiana, aby nie zmienić nic. Razz


Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

Jeżeli mamy pensje minimalna (brutto) 1850 zł w Polsce oraz 1502 Euro w Belgii, a kurs EURPLN = 4,3.
I ustalamy maksymalną pensje na 10 x pensja minimalna to wyjdzie odpowiednio 18500 zł i 15020 Euro.
Przy pensji maksymalnej w Belgii ustalonej 10 x pensja minimalna w Polsce = 18500 PLN/4,3 EURPLN= 4302,3 Euro
Przy pensji maksymalnej w Polsce ustalonej 10 x pensja minimalna w Belgii = 15020 Euro*4,3 EURPLN = 64586 PLN
Ale przecież kurs walut może zmienić się i w przypadku ustalania pensji maksymalnej w Belgii na poziomie 10 x pensja minimalna w Polsce zamiast 4302,3 Euro wyjdzie nadal 15020 Euro, a kurs walut zmieni się na 15,01 EURPLN.

Stad odwoływanie się do dewaluacji, rewaluacji i sztywnego kurs ma zapobiec temu, aby w którymś kraju nie była inna wartość pensji maksymalnej niż w pozostałych.
A z założenia, że pensja maksymalna jest krotnością minimalnej, mamy takie same krotności w każdym kraju, i dalej takie same wartości pensji minimalnej.
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Postawiłeś znak równości między głosującymi a tymi co wykonują decyzje głosujących (Minister).


O nie. Smile To Ty postawiłeś. Dałeś większości prawo ministra w swoim projekcie. A nawet znacznie więcej.


Większość w referendum ma prawo głosu, które obecnie przekazuje parlamentowi (parlamentarzystom). A nie ministrowi.

Jeżeli, jak Twierdzisz, że przekazuje się większości prawo ministra w projekcie, to gdzie przekazuje się prawo głosowań paramentu?


Irrelevant.


Teraz
1. Obywatel - ustawodawca w referendum
2. Parlament - ustawodawca
3. Minister - wykonawca.
4. Przetargi publiczne (ogłasza np ministerstwo, które dokonuje oceny i wyboru propozycji zgłaszających)

W innym przypadku
1. Obywatel - ustawodawca w referendum
2. Przetargi publiczne (ogłaszane na podstawie referendum i w referendum mamy ocenianie i wybieranie propozycji zgłaszających)
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 01:31, 25 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dotacje z publicznej kasy. Na liście córka Komorowskiego, Agora S.A., Wujec… 24.10.2016


foto: Tomasz Hamrat/Gazeta Polska

Długa jest lista firm, organizacji pozarządowych, spółek medialnych, które otrzymywały wielkie sumy publicznych pieniędzy, którymi dysponowała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Wczoraj podaliśmy, że warszawski ratusz finansuje fundację kierowaną przez sędziego Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, Jerzego Stępnia. Ale to nie wszystko. Jeden z użytkowników

Twittera ujawnił, że dotacje trafiały do m.in. Agory S.A, AMS SA – agencji reklamowej należącej do Agory, fundacji gdzie jako wiceprezes zarządu widnieje Zofia Komorowska, fundacji Jolanty

Kwaśniewskiej, czy spółki będącej właścicielem portalu Tomasza Lisa.


Internauta zamieścił serię screenów dokumentów, potwierdzających dokonanie przez warszawski ratusz przelewów na konto Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, prezesem której jest sędzia TK w

stanie spoczynku, były prezes tej instytucji, Jerzy Stępień. Pisaliśmy o tym wczoraj.

Dodatkowo może okazać się, że pieniędzmi w ratuszu rozporządzał zięć Andrzeja Rzeplińskiego.




Użytkownik „antyleft_” ujawnił sporo szczegółów wydatkowania publicznych pieniędzy. Do kogo były kierowane i za co?

AGORA S.A.
Według przedstawionych dokumentów HGW zapłaciła Agorze za patronat (31 980 zł, 35 178 zł), za współpracę redakcyjną związaną z organizowaniem spaceru po Warszawie – 49 000 zł. Agora zapewniając

artystów podczas pikniku „Zrób to w Warszawie” zainkasowała 225 213 zł. Za pomoc w wydawaniu kalendarza warszawskiego jako dodatku do „Gazety Wyborczej” miasto zapłaciło 45 510 zł. I perełka –

20 000 zł za redagowanie tekstu związanego z budżetem partycypacyjnym.


Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Opórcz fundacji Hania zadbała również o Agorę :) 20 tysi za usługę, która przerosłaby urzędników:)
14:23 - 23 paź. 2016
  67 podanych dalej   72 polubienia




Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Wspołpraca redakcyjna z Agorą. Część 2 :) Mogliby chociaż poważniejszą nazwę przedmiotu zamówienia umieszczać:)
14:34 - 23 paź. 2016
  77 podanych dalej   111 polubień




Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Agora po raz trzeci. "zapewnienie artystów" za 225 tysi :)
14:34 - 23 paź. 2016
  95 podanych dalej   106  polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Agora po raz pierdylionowy. Patronat medialny ofkoz:)
14:43 - 23 paź. 2016
  55 podanych dalej   65 polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Kalendarz Warszawski z Agorą :)
15:52 - 23 paź. 2016
  78 podanych dalej   78 polubień



AMS S.A.
AMS SA to agencja reklamy zewnętrznej, powstała w 1990 roku. Spółka należy do grupy medialnej Agora od 2002 roku.

Kwoty jakie znajdują się na skanach udostępnionych w internecie za emisję spotów w warszawskim metrze, naklejki na szybach metra, czy umieszczanie materiałów na wiatach autobusowych: 46 759 zł,

53 227 zł, 69 433 zł, 51 967 zł, 62 699 zł, 500 000 zł, 150 000 zł, 400 000 zł, 150 000 zł.


Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Zaraz wyjdzie, że gdyby na promocję budżetu obywatelskiego Hanka wydała więcej niż na sam budżet:)
14:41 - 23 paź. 2016
  49 podanych dalej   58 polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Agencja Reklamowa Agory na tym budżecie obywatelskim rozbiła bank:)
14:47 - 23 paź. 2016
  57 podanych dalej   61 polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Budżet partycypacyjny i Agora. Odsłona 15483
14:50 - 23 paź. 2016
  42 podane dalej   50 polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
A jeśli Agory za dużo to można dać kasę Agencji Reklamowej Agory pod nazwą AMS. Proste. Hania potrafi!
14:40 - 23 paź. 2016
  83 podane dalej   97 polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Nie potrafię doliczyć się zer. HGW i wiaty przystankowe Agory :)
15:49 - 23 paź. 2016
  109 podanych dalej   100 polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
WOW! Te wiaty i naklejki Agory to nie był jednorazowy przelew:)
15:52 - 23 paź. 2016
  110 podanych dalej   108 polubień



I pewna refleksja autora tweetów:
„Teraz się zastanawiam na spokojnie i nie mogę tego ogarnąć. Dlaczego za umieszczanie materiałów na wiatach autobusowych to HGW płaci agorze?”
„Serio? Agora ma przystanki autobusowe? Jaja sobie robicie? Smile
Nie lepiej byłoby miastu wykupić te gabloty na wiatach autobusowych niż płacić co roku blisko 10mln złotych Agorze za wynajem?


Autor podkreśla, że screeny, które umieścił w sieci dotyczą okresu 2014-2016 oraz że jest to „zaledwie jeden wydział w magistracie. JEDEN”.

Fundacja Pracownia Badań i Innowacji Społecznych "Stocznia"
W zarządzie ww fundacji wiceprezesem jest Zofia Aleksandra Komorowska - córka polityka związanego z Platformą Obywatelską, byłego prezydenta Polski – Bronisława Komorowskiego.



Fundacja otrzymywała wpłaty w wysokościach: 2160 zł, 61 725 zł, 5777 zł, 22 000 zł, 26 691 zł, oraz 6150 zł za przygotowanie lunchu dla 55 osób. W tym ostatnim wypadku dopisano:
„Na jakiej podst. Fundacja Komorowskiej może przygotowywać posiłki? Czy ma takie zadania wpisane w KRS? Przecież to nielegalne”
I dalej ten sam wątek:

„Jeśli HGW zleca fundacji Komorowskiej organizację cateringu a potem ta fundacja wynajmuje podwykonawcę to są jaja”

„Jak również nikt nie może zabronić HGW by przekazała 3 tysie córce Komorowskiego na organizację cateringu, który robi de facto podwykonawca”.



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
FISE (Wujec), Kataryna (FRSO) Stocznia (Komorowska) czyli jak Hanka z Wawy upasła swoje maskotki (2015-2016) PART2
13:38 - 23 paź. 2016
  83 podane dalej   90 polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
FISE (Wujec), Kataryna (FRSO) Stocznia (Komorowska) czyli jak Hanka z Wawy upasła swoje maskotki (2015-2016) PART6
13:40 - 23 paź. 2016
  76 podanych dalej   75 polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Zosia Komorowska i jej fundacja za badanie na temat Centrum Paca 20 tysi. Pewnie urzędnicy by nie podołali:)
14:42 - 23 paź. 2016
  75 podanych dalej   79 polubień



Podsumowanie 3 lat fundacji gdzie zasiada Komorowska:

Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Dopytujecie mnie, ile z Ratusza zgarnęła młoda Komorowska poprzez drenaż kasy na Stocznię. Mogę wam podać dane za 3 lata z jednego wydziału.
18:47 - 23 paź. 2016
  241 podanych dalej   273 polubienia



Fundacja Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych (FISE)
W Fundacji inicjatyw społeczno-ekonomicznych członkiem rady nadzorczej jest Henryk Wujec. Wujec przed przyspieszonymi wyborami prezydenckimi w 2010 roku został członkiem komitetu poparcia

Bronisława Komorowskiego. 12 października 2010 roku objął funkcję doradcy prezydenta RP Bronisława Komorowskiego ds. społecznych, którą pełnił do 5 sierpnia 2015 roku.



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Ooo fundacja Wujca rozbiła bank!!! :) PART7
13:49 - 23 paź. 2016
  90 podanych dalej   100 polubień



Wpłaty na rzecz ww. fundacji z warszawskiego ratusza: 37 361 zł, 12 300 zł, 2 273 368 zł.

Syn Henryka Wujca - Paweł Wujec pracował jako dziennikarz w „Gazecie Wyborczej”, później przeszedł do pracy w Agorze. Jak czytamy na stronie Agory Paweł Wujec od 2012 roku jest

„dyrektorem segmentu Internet Agory - odpowiada za biznesy internetowe Spółki”.

Glob360 Sp. z o.o.
Glob360, czyli spółka wydająca portal naTemat.pl dostała 45 000 zł. Prezesem zarządu jest Tomasz Machała, jednym ze wspólników Tomasz Lis.


Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Ooo Hania nie zapomniałą również o właścicielach na temat - Tomku Machale i Tomku Lisie! Brawo ona!
15:36 - 23 paź. 2016
  154 podane dalej   160 polubień






Fundacja Jolanty Kwaśniewskiej Porozumienie Bez Barier

Fundacja Jolanty Kwaśniewskiej - żony byłego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego otrzymała 5 000 zł.




Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Nawet Fundacja Jolki Kwaśniewskiej się znalazła :) HGW daje wszystkim po równo:)
15:57 - 23 paź. 2016
  122 podane dalej   117 polubień



Stowarzyszenie Na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Humanum

„120 tys. dla fundacji Pani B. Machul-Telus na szkolenia antydyskryminacyjne:) Urzędniczki w Kancelarii Sejmu za panowania PO-PSL” – czytamy w opisie skanu dokumentów.






Kod:
 antyleft_ @antyleft_
120 tys. dla fundacji Pani B. Machul-Telus na szkolenia antydyskryminacyjne:)
Urzędniczki w Kancelarii Sejmu za panowania PO-PSL.
00:08 - 24 paź. 2016
  122 podane dalej   155 polubień



Fundacja otrzymała od ratusza: 43 740 zł, 8 900 zł, 59 852 zł.




Ludzie Sorosa
Stowarzyszenie Biuro Obsługi Ruchu Inicjatyw Społecznych BORIS

„A gdybym wam jeszcze wrzucił ile dostaje od HGW fundacja, w której zasiadają ludzie Sorosa to byłoby pewnie już za wiele jak na dzisiaj???” - czytamy na Twitterze.


Kod:
 antyleft_ @antyleft_
No to macie moi mili na dobitkę. HGW jak rzuca ludziom Sorosa to robi to z rozmachem! :)
17:56 - 23 paź. 2016
  309 podanych dalej   377 polubień



Stowarzyszenie otrzymało 7 077 240 zł.




Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Info o tym, że Gedeon Werner to człowiek Sorosa ma potwierdzenie w tym linku na str. 30(czł. Rady Nadzorczej PAFPIO) http://www.policy.hu/ipf/news/Innovators99.pdf
18:14 - 23 paź. 2016
  66 66 podanych dalej   76 76 polubień



Kod:
 antyleft_ @antyleft_
A tutaj jeszcze potwierdzenie na temat Wernera, żeby nie było. żródło: http://asc.uw.edu.pl
18:22 - 23 paź. 2016
  54 podane dalej   45 polubień




Kod:
 antyleft_ @antyleft_
No to jedziemy dalej. Po lewej zarząd PAFPIO (look at Rada Nadzorcza). Po prawej bonusik od BK (look at number 9). Voila.
18:29 - 23 paź. 2016
  121 podanych dalej   150 polubień



Autor wpisów zaznacza, że „wszystkie moje dzisiejsze tweety mają pokrycie w raportach, dokumentach i danych KRS oraz BIP UM Warszawa. Dziękuję. Pozdrawiam”.


Kod:
 antyleft_ @antyleft_
Na koniec dnia apel. Wszystko to, co wrzuciłem dzisiaj dzieje się majestacie prawa. Jedyne co można zarzucić cwaniakom to niegospodarność.
22:08 - 23 paź. 2016
  72 podane dalej   151 polubień

http://niezalezna.pl/88054-dotacje-z-pub.....jec?page=2
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Azyren




Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 4105
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 08:13, 25 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Za to teraz dotować będą Rydzyka i SKOKi na kasę.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
FortyNiner




Dołączył: 08 Paź 2015
Posty: 2131
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 07:27, 26 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Ta kwestia powinna być częścią projektów produkcyjnych przygotowywanych przez grupy.


To jest nieistotne. Istotne jest to, że decyzję na ten temat będzie podejmować, ktoś kto się na tym nie zna.


Właściciel nie zna się na czym?
Na podejmowaniu decyzji we własnym interesie?


Tylko to nie ma nic wspólnego z kompetencjami. To że gdzieś podejmowane są decyzje niekompentne, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.


1. Zamawiający (potrzebujący) (Zbiorczy preliminarz) (...)


Widzę, że bawisz się w ElCommandante. Z braku argumentów dotyczących meritum, którym jest to, że niekompetentni ludzi będą podejmować decyzji w kwestiach, w których się kompletnie nie znają, zalewasz wodą kompletnie nieistotnym treściami. Smile Ale nie ze mną te numery, Bruner. Smile


Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

Jeżeli mamy pensje minimalna (brutto) 1850 zł w Polsce oraz 1502 Euro w Belgii, a kurs EURPLN = 4,3.
I ustalamy maksymalną pensje na 10 x pensja minimalna to wyjdzie odpowiednio 18500 zł i 15020 Euro.
Przy pensji maksymalnej w Belgii ustalonej 10 x pensja minimalna w Polsce = 18500 PLN/4,3 EURPLN= 4302,3 Euro
Przy pensji maksymalnej w Polsce ustalonej 10 x pensja minimalna w Belgii = 15020 Euro*4,3 EURPLN = 64586 PLN
Ale przecież kurs walut może zmienić się i w przypadku ustalania pensji maksymalnej w Belgii na poziomie 10 x pensja minimalna w Polsce zamiast 4302,3 Euro wyjdzie nadal 15020 Euro, a kurs walut zmieni się na 15,01 EURPLN.

Stad odwoływanie się do dewaluacji, rewaluacji i sztywnego kurs ma zapobiec temu, aby w którymś kraju nie była inna wartość pensji maksymalnej niż w pozostałych.
A z założenia, że pensja maksymalna jest krotnością minimalnej, mamy takie same krotności w każdym kraju, i dalej takie same wartości pensji minimalnej.
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...
Cytat:


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.
Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Postawiłeś znak równości między głosującymi a tymi co wykonują decyzje głosujących (Minister).


O nie. Smile To Ty postawiłeś. Dałeś większości prawo ministra w swoim projekcie. A nawet znacznie więcej.


Większość w referendum ma prawo głosu, które obecnie przekazuje parlamentowi (parlamentarzystom). A nie ministrowi.

Jeżeli, jak Twierdzisz, że przekazuje się większości prawo ministra w projekcie, to gdzie przekazuje się prawo głosowań paramentu?


Irrelevant.


Teraz
1. Obywatel - ustawodawca w referendum(...)


Znowu nieistotne z punktu widzenia meritum.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Goska




Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 3486
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 03:49, 28 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Świadomość kolonizowanej ludności tubylczej narasta !

Opublikowano: 25.10.2016 | Kategorie: Gospodarka, Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Początki kolonizacji nastawionej na wyzysk podbijanych terenów i ludności miały różną dynamikę i stałą czasową. Ludność kolonizowana przez państwa europejskie nie miała pełnej świadomości procesów, których przedmiotem została uczyniona. Stopniowo koloniści eksploatowali podbite i zawłaszczane terytoria, przechodząc na coraz bardziej wysublimowane i masowe formy wyzysku, aż niekiedy do ludobójstwa (np. Kongo) – wraz z postępem cywilizacyjnym. Procesy te miały różny przebieg na różnych kontynentach, jednakże zasadą była ograniczona samoświadomość podległych, co do natury procesów, jakim ich poddawano. Pozwalało to kolonizatorom na pełne panowanie i jeszcze dorabianie ideologii o misji cywilizacyjnej, czy też nawet duchowej na podległych terenach.

W naszym przypadku przed 27 laty, sami poprosiliśmy się o poddanie nas neokolonialnemu eksperymentowi pod szyldem neoliberalnych ekspertów, którzy tłumaczyli naszej elicie, że jako system społeczno-gospodarczy mamy się dostosować. Dostosowanie to w wielu przypadkach polegało na przekazaniu majątku państwowego – inwestorom, mającym przeważnie inne cele, niż deklarowane. Mówiono o wejściu inwestorów strategicznych, oczekiwano wzmocnienia efektywności i otwarcia na światowe rynki, jako na nowego renomowanego partnera, a doszło do grabieży i wygaszenia polskiej produkcji oraz wyrugowania myśli organizatorsko-produkcyjnej, jako konkurencji. Przejęte lokalizacje stały się punktami dystrybucji dóbr importowanych, danego inwestora.

Świadomość ludności w krajach Europy Środkowej i Wschodniej w latach 90-tych XX-tego wieku, może nie była na poziomie najnowszej wiedzy dotyczącej ówczesnego marketingu i PR-u, ale ludzie wiedzieli o co chodzi w życiu. Społeczeństwo spodziewało się zrównoważonego rozwoju całego kraju i społeczeństwa, a nie turbokapitalizmu w wydaniu neoliberalnego bandytyzmu ekonomicznego. Stąd zderzenie jako nastąpiło, nie spotkało się z oporem w Polsce – nawet, ze strony elit, które powinny były wyrażać się conajmniej sceptycznie do nowych procesów i podmiotów. Okazaliśmy pełne otwarcie, brak kontroli i uwielbienie, graniczące z uwielbieniem religijnym dla tego co nowe, kapitalistyczne, demokratyczne, liberalne i inne, niż do tej pory.

Różnica jest taka, że może kiedyś czekało się na mieszkanie 15 lat, jednak to było mieszkanie na całe życie, z którego władza i system nie wyrzucały. Dzisiaj mieszkanie oznacza 35 letni kredyt oraz ryzyko odwróconego kredytu hipotecznego na starość, a to już oznacza zerową akumulację kapitału (własności) w kraju. Niestety wielu ludzi dało się nabrać na słowa jednego z premierów, który wychodząc z pewnych zakładów produkujących traktory powiedział, żeby „rozpieprzyć to całe komunistyczne dziadostwo”. To był skrajny przypadek, bo w większości inwestor ciął na złom. Również w Nowej Hucie pamiętamy pewnego Prezydenta, który chciał zasiać na miejscu Kombinatu – róże. Najmniej szczęścia miał Żarnowiec, ale o tym już wiele razy pisaliśmy.

Zachodni kapitaliści zajęli pozycje, uniemożliwiające Polakom normalny rozwój i dojście na pozycje zbliżone pod względem potencjału do tego co reprezentują sobą zachodni inwestorzy. Zresztą później oszukali nas ponownie, inwestując większe środki w rynki taniej pracy w dalekiej Azji, niż u nas, gdzie jak sami twierdzili dokonywali inwestycji strategicznych. W konsekwencji Polacy pozbawieni dochodów i możliwości zarobkowania w kraju, zostali zmuszeni do migracji, ponieważ ich miejsca pracy zburzone przez kapitalistów, powędrowały do Azji.

Na to wszystko nałożył się abstrakcyjny wręcz brak wymogów wobec podmiotów przejmujących potencjał w Polsce. Do dzisiaj istnieją zakłady kupione za grosze, dostarczające media lub usługi publiczne w oparciu o infrastrukturę wypracowaną w PRL, ale ich zyski płyną do nowych właścicieli. Jeżeli to wszystko ma być ceną za transformację, to trzeba przyznać, że była i jest to nadal bardzo wysoka cena, poza tym utracone korzyści ze strat na tych procesach to więcej, niż szklany sufit. Straty są nieodwracalne, w tym te w zbiorowej świadomości. Jednym z efektów pobocznych pauperyzacji ludności zmuszonej do życia w systemie nieludzkiego wysiłku jest postępująca depopulacja.

Pomimo świadomości tych okoliczności u decydentów, nie uczyniono niczego, żeby spowodować zmiany jakościowe w społeczeństwie i gospodarce lub chociaż w społeczeństwie – co można było osiągnąć poprzez dobrą edukację – wykształcić nową intelektualną elitę. Nie udało się i to, stworzono liczne potworki, które posłużyły do produkcji ekspertów od zmywania w Londynie lub zmiany pieluchomajtek w Essen, tylko po co do tego doktorat z fizyki lub językoznawstwa?

Wymagało czasu zanim do ludności tubylczej w Polsce dotarło, że kolonizatorzy nie muszą mieć tu własnych sił policyjno-wojskowych, żeby utrzymać swoje rządy. System jest tak skonstruowany, że pod pozorem państwa z flagą, Konstytucją i organami władzy, sami pilnujemy się najskuteczniej, niestety głównie w interesie obcych właścicieli i ich krajowych nadzorców.

Zachodzi pytanie, czy społeczeństwo polskie dostanie szansę kilkudziesięciu lat na prowadzenie zrównoważonego rozwoju, czy też starzejąca się ludność tubylcza zostanie zastąpiona imigrantami z dowolnego kierunku?

Może już jest za późno na marzenia o normalności, gdzie zniknie prekariat, śmieciówki, mordercze kredyty i totalny wyzysk, który nie ma granic. Jesteśmy skazani na rozwój zależny, czy nam się to podoba bardziej, czy mniej.

Rządy dobrej zmiany, to są prawdopodobnie ostatnie podrygi tych, którym się wydaje że możemy o tym decydować samodzielnie w Warszawie…

Autorstwo: krakauer
Źródło: ObserwatorPolityczny.pl
http://wolnemedia.net/swiadomosc-kolonizowanej-ludnosci-tubylczej-narasta/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 04:27, 28 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Ta kwestia powinna być częścią projektów produkcyjnych przygotowywanych przez grupy.


To jest nieistotne. Istotne jest to, że decyzję na ten temat będzie podejmować, ktoś kto się na tym nie zna.


Właściciel nie zna się na czym?
Na podejmowaniu decyzji we własnym interesie?


Tylko to nie ma nic wspólnego z kompetencjami. To że gdzieś podejmowane są decyzje niekompentne, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.


1. Zamawiający (potrzebujący) (Zbiorczy preliminarz) (...)


Widzę, że bawisz się w ElCommandante. Z braku argumentów dotyczących meritum, którym jest to, że niekompetentni ludzi będą podejmować decyzji w kwestiach, w których się kompletnie nie znają, zalewasz wodą kompletnie nieistotnym treściami. Smile Ale nie ze mną te numery, Bruner. Smile



Uciekasz od tego, że znawca produkcji komputerów nie będzie dyktował innym tego co mają robić i za ile kupować od niego.



FortyNiner napisał:

Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...


Załóżmy, że zapłaciłoby się jakiemuś Szwajcarowi za to, aby zgłosił do referendum pytanie, czy chcą odwołać zimę. Czy zgodziliby się odwołać? I wydawać pieniądze na szukanie rozwiązań odwołania zimy?
Jeśli nie, to czy będzie to dla nich ważne?
A jeśli nie płaciłoby się Szwajcarowi za przedłożenie takiego pytania, to czy sam chciałby to zrobić?


FortyNiner napisał:

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

[...]
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.



Przecież to jest pierwszy projekt, ustalić maksymalne i minimalne pensje przy kursach walut 1:1.

Jak już zauważyłeś podaż pieniądza, to zależy czy chodzi Ci o agregat M0 (środki na rachunkach w Banku Centralnym + gotówka), czy o zapisy księgowe na rachunkach w bankach komercyjnych.
Ale skoro istotna jest sama podaż pieniądza, a nie dodatkowo np. środki z kredytów. To z samej podaży pieniądza - zapisów księgowych w bankach komercyjnych (agregat np. M3-M0 ) nie wzrasta wartość M3-M0. W takiej sytuacji mamy skłonność do "chomikowania" środków na rachunkach, a w obiegu pozostaje coraz mniejsza ich ilość. I tak można ciągnąc wywody w wpływie podaży pieniądza na gospodarkę.

Ale wraz z pierwszym projektem nie znikają mankamenty istnienia pieniądza o funkcji: cyrkulacyjnej, miernika wartości i tezauryzacyjnej. Te trzy funkcje mają negatywny wpływ na gospodarkę, czyli wpływ destabilizujący.


FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...


Zerowa podaż pieniądza to jest 0 pieniądza w obiegu.

Ale może miałeś na myśli zerowy przyrost ilości pieniądza, czyli stałą podaż pieniądza.
Tu Ciebie rozczaruje.
Ilość jednostek procentowych (środka płatniczego) to nie to samo co ilość monet, banknotów, czy złota.
Jednostki procentowe to % maksymalnych możliwości produkcyjnych.
Gdy wzrasta maksymalna możliwość produkcyjna to % nie zmienia się.
0,01 % od możliwości produkcji 1000 ton stali i 0,01% od możliwości produkcji 2000 ton stali to nominalnie to samo, ale realnie co innego.

Ale można zastosować metodologię przeliczenia inflacyjnego (przyrostu złota, jak wspomniałeś), dla potrzeb osób przyzwyczajonych do tego. Wówczas w nowym okresie rozliczeniowym dodałoby się jednostek (w znaczeniu starego okresu), a nowa jednostka miałaby przelicznik rocznego wzrostu możliwości produkcyjnych.

Co roku przybywałoby jednostek w starym znaczeniu, a o tyle o ile wynosiłby wzrost możliwości produkcyjnych.



FortyNiner napisał:

Cytat:


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Tak samo zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku wynosi udział wartości twoich wydatków pieniężnych do globalnej wartości obrotu.
Ale Twoje wydatki mają dla Ciebie, jako jednostki, znaczenie. Dla ogółu mają takie, jak napisałeś.



FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Postawiłeś znak równości między głosującymi a tymi co wykonują decyzje głosujących (Minister).


O nie. Smile To Ty postawiłeś. Dałeś większości prawo ministra w swoim projekcie. A nawet znacznie więcej.


Większość w referendum ma prawo głosu, które obecnie przekazuje parlamentowi (parlamentarzystom). A nie ministrowi.

Jeżeli, jak Twierdzisz, że przekazuje się większości prawo ministra w projekcie, to gdzie przekazuje się prawo głosowań paramentu?


Irrelevant.


Teraz
1. Obywatel - ustawodawca w referendum(...)


Znowu nieistotne z punktu widzenia meritum.


Istotne tak, jak przez analogię mylenie:
- szeregowych działkowców (władza uchwałodawcza) w byłym Polskim Związku Działkowców, którzy wybierali przedstawicieli na zjazd (władza uchwałodawcza), który wybierał członków zarządu PZD (władzę wykonawczą).
z
- szeregowymi działkowcami (władzą uchwałodawczą), którzy sami decydują na zebraniach bez wybierania przedstawicieli.
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
FortyNiner




Dołączył: 08 Paź 2015
Posty: 2131
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 06:58, 28 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

WZBG napisał:


Uciekasz od tego, że znawca produkcji komputerów nie będzie dyktował innym tego co mają robić i za ile kupować od niego.


Mylisz się. Za ile maja kupować ma decydować rynek, które nie musi być kapitalistyczny.

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...


Załóżmy, że zapłaciłoby się jakiemuś Szwajcarowi za to, aby zgłosił do referendum pytanie, czy chcą odwołać zimę. Czy zgodziliby się odwołać? I wydawać pieniądze na szukanie rozwiązań odwołania zimy?
Jeśli nie, to czy będzie to dla nich ważne?
A jeśli nie płaciłoby się Szwajcarowi za przedłożenie takiego pytania, to czy sam chciałby to zrobić?


Jest parę innych grup społecznych niż Szwajcarzy. A jeżeli wszyscy mieliby zajmować się wszystkim, jak proponujesz, to powstałoby mnóstwo równie absurdalnych projektów.


Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

[...]
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.


Przecież to jest pierwszy projekt, ustalić maksymalne i minimalne pensje przy kursach walut 1:1. (...)


Co nie zmienia faktu, że kompletnie ignorujesz wpływ podaży pieniądza na gospodarkę.
Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...


Zerowa podaż pieniądza to jest 0 pieniądza w obiegu.

Ale może miałeś na myśli zerowy przyrost ilości pieniądza, czyli stałą podaż pieniądza.
Tu Ciebie rozczaruje.
Ilość jednostek procentowych (środka płatniczego) to nie to samo co ilość monet, banknotów, czy złota.
Jednostki procentowe to % maksymalnych możliwości produkcyjnych.
Gdy wzrasta maksymalna możliwość produkcyjna to % nie zmienia się.
0,01 % od możliwości produkcji 1000 ton stali i 0,01% od możliwości produkcji 2000 ton stali to nominalnie to samo, ale realnie co innego.

Ale można zastosować metodologię przeliczenia inflacyjnego (przyrostu złota, jak wspomniałeś), dla potrzeb osób przyzwyczajonych do tego. Wówczas w nowym okresie rozliczeniowym dodałoby się jednostek (w znaczeniu starego okresu), a nowa jednostka miałaby przelicznik rocznego wzrostu możliwości produkcyjnych.

Co roku przybywałoby jednostek w starym znaczeniu, a o tyle o ile wynosiłby wzrost możliwości produkcyjnych.


To są drogi do średniowiecznej stagnacji gospodarczej. "Gratuluję" pomysłu...
Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Tak samo zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku wynosi udział wartości twoich wydatków pieniężnych do globalnej wartości obrotu.
Ale Twoje wydatki mają dla Ciebie, jako jednostki, znaczenie. Dla ogółu mają takie, jak napisałeś.


Jestem tego świadomy, ale to nie zmienia faktu, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku czyli prawie nic. Waga głosu rośnie odwrotnie proporcjonalnie do liczby głosujących. Czyli decyzje podejmowane w zakładach pracy byłyby najsłuszniejszym rozwiązaniem.,

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Postawiłeś znak równości między głosującymi a tymi co wykonują decyzje głosujących (Minister).


O nie. Smile To Ty postawiłeś. Dałeś większości prawo ministra w swoim projekcie. A nawet znacznie więcej.


Większość w referendum ma prawo głosu, które obecnie przekazuje parlamentowi (parlamentarzystom). A nie ministrowi.

Jeżeli, jak Twierdzisz, że przekazuje się większości prawo ministra w projekcie, to gdzie przekazuje się prawo głosowań paramentu?


Irrelevant.


Teraz
1. Obywatel - ustawodawca w referendum(...)


Znowu nieistotne z punktu widzenia meritum.


Istotne tak, jak przez analogię mylenie:
- szeregowych działkowców (władza uchwałodawcza) w byłym Polskim Związku Działkowców, którzy wybierali przedstawicieli na zjazd (władza uchwałodawcza), który wybierał członków zarządu PZD (władzę wykonawczą).
z
- szeregowymi działkowcami (władzą uchwałodawczą), którzy sami decydują na zebraniach bez wybierania przedstawicieli.


Znowu nieistotne z punktu widzenia meritum.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:50, 28 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Uciekasz od tego, że znawca produkcji komputerów nie będzie dyktował innym tego co mają robić i za ile kupować od niego.


Mylisz się. Za ile maja kupować ma decydować rynek, które nie musi być kapitalistyczny.


Niekapitalistyczny rynek to też rynek, na którym ma istnieć sprzedaż produkowanych dóbr po cenie wyższej niż koszt produkcji i sprzedaży, czyli z zyskiem.
A jak po jednej stronie mamy zysk pieniężny (dodatnie cash flow), to po drugiej stronie mamy stratę (ujemne cash flow).

Dodatni i ujemny cash flow prowadzi do wykorzystywania podmiotów z ujemnym cash flow przez podmioty z dodatnim cash flow.

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...


Załóżmy, że zapłaciłoby się jakiemuś Szwajcarowi za to, aby zgłosił do referendum pytanie, czy chcą odwołać zimę. Czy zgodziliby się odwołać? I wydawać pieniądze na szukanie rozwiązań odwołania zimy?
Jeśli nie, to czy będzie to dla nich ważne?
A jeśli nie płaciłoby się Szwajcarowi za przedłożenie takiego pytania, to czy sam chciałby to zrobić?


Jest parę innych grup społecznych niż Szwajcarzy. A jeżeli wszyscy mieliby zajmować się wszystkim, jak proponujesz, to powstałoby mnóstwo równie absurdalnych projektów.


Nie wszystkim, przecież obywatele sami wprowadzają ograniczenie poprzez ustalanie list wg ważności (hierarchii) w preliminarzu potrzeb.
Sprawa odwołania zimy i innych absurdalnych projektów, gdybyś był ich inicjatorem nie trafiałaby do
- referendów, w których wybiera się sposoby produkcji w odpowiedzi na preliminarze potrzeb, a do
- referendów w sprawie wyboru projektów naukowych (tam absurdalne projekty konkurowałyby o głosy z projektami bardziej naukowymi).
Wybór referendalny projektów związanych z nauką dotyczy puli środków (% zdolności produkcyjnych) przeznaczonych na naukę.
Wiedząc, że coś jest absurdalnego nie tylko Ty nie oddałbyś na to głosu.
Złożenie propozycji projektu czegoś absurdalnego wymagałoby (podobnie jak w Szwajcarii) przedłożenia zalet i wad wg opinii osób składających, opinii różnych środowisk (np. różnych uczelni/środowisk naukowych, stowarzyszeń, grup zawodowych...).
Już same opinie dołączone do propozycji projektu mogłyby go zdyskredytować.


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

[...]
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.


Przecież to jest pierwszy projekt, ustalić maksymalne i minimalne pensje przy kursach walut 1:1. (...)


Co nie zmienia faktu, że kompletnie ignorujesz wpływ podaży pieniądza na gospodarkę.



Wpływ destabilizujący na gospodarkę mają funkcje pieniądza: cyrkulacyjna, miernika wartości i tezauryzacyjna.
A nie ustalenie minimalnej, maksymalnej wielkości wynagrodzenia, dochodów rentierów, dochodów z działalności gospodarczej i kursu walut 1:1.

Jak mamy uwzględnić taki wpływ podaży pieniądza na gospodarkę, to poprzez likwidacje tych trzech funkcji pieniądza. Ale to nie od razu w pierwszym projekcie zmian.

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...


Zerowa podaż pieniądza to jest 0 pieniądza w obiegu.

Ale może miałeś na myśli zerowy przyrost ilości pieniądza, czyli stałą podaż pieniądza.
Tu Ciebie rozczaruje.
Ilość jednostek procentowych (środka płatniczego) to nie to samo co ilość monet, banknotów, czy złota.
Jednostki procentowe to % maksymalnych możliwości produkcyjnych.
Gdy wzrasta maksymalna możliwość produkcyjna to % nie zmienia się.
0,01 % od możliwości produkcji 1000 ton stali i 0,01% od możliwości produkcji 2000 ton stali to nominalnie to samo, ale realnie co innego.

Ale można zastosować metodologię przeliczenia inflacyjnego (przyrostu złota, jak wspomniałeś), dla potrzeb osób przyzwyczajonych do tego. Wówczas w nowym okresie rozliczeniowym dodałoby się jednostek (w znaczeniu starego okresu), a nowa jednostka miałaby przelicznik rocznego wzrostu możliwości produkcyjnych.

Co roku przybywałoby jednostek w starym znaczeniu, a o tyle o ile wynosiłby wzrost możliwości produkcyjnych.


To są drogi do średniowiecznej stagnacji gospodarczej. "Gratuluję" pomysłu...

Nie będzie gratulacji dla Twojego porównania.

Gdy Twoja wydajność pracy nie rośnie (np. nie jesteś stworzyć większej ilości tekstu własnych opinii, większej ilości programów, gier, nie pracujesz więcej godzin niż możesz) to mamy stagnacje wydajności Twojej pracy i stagnacje gospodarki w tej jej części.

Gdy nie można zużyć więcej energii elektrycznej niż moce elektrowni to mamy stagnacje w zużyciu (w tym w zużyciu zakładów produkcyjnych i stagnacje w wielkości produkcji i stagnacje gospodarczą w tej jej części).

Gdy mamy obsiany cały areał rolny i jego wydajność nie rośnie (gdy nowe nakłady nie powodują wzrostu korzyści przekraczających nakłady), to mamy stagnacje w wielkości produkcji rolnej i
stagnacje gospodarczą w tej jej części.

Jeśli znajdziesz możliwość wzrostu produkcji, a ludzie zgodzą się na zwiększenie np. ilości godzin swojej pracy (bo np. od ilości czasu pracy ludzkiej to zależy) to będzie wzrost gospodarki, a nie stagnacja, ale to od ludzi zależy. Tak jak od Ciebie zależy ile godzin pracujesz. Gdy nie zwiększasz czasu swojej pracy to mamy stagnacje tej części możliwości produkcyjnych i stagnacje gospodarczą w tej jej części.


FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Tak samo zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku wynosi udział wartości twoich wydatków pieniężnych do globalnej wartości obrotu.
Ale Twoje wydatki mają dla Ciebie, jako jednostki, znaczenie. Dla ogółu mają takie, jak napisałeś.


Jestem tego świadomy, ale to nie zmienia faktu, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku czyli prawie nic. Waga głosu rośnie odwrotnie proporcjonalnie do liczby głosujących. Czyli decyzje podejmowane w zakładach pracy byłyby najsłuszniejszym rozwiązaniem.,


Decyzje podjęte w 1 zakładzie produkcyjnym.
Decyzje podjęte w 1 000 000 zakładów produkcyjnych (działalności gospodarczych).
Waga decyzji podjętych w jednym zakładzie produkcyjnym jest jak (1/1 000 000), czyli zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Postawiłeś znak równości między głosującymi a tymi co wykonują decyzje głosujących (Minister).


O nie. Smile To Ty postawiłeś. Dałeś większości prawo ministra w swoim projekcie. A nawet znacznie więcej.


Większość w referendum ma prawo głosu, które obecnie przekazuje parlamentowi (parlamentarzystom). A nie ministrowi.

Jeżeli, jak Twierdzisz, że przekazuje się większości prawo ministra w projekcie, to gdzie przekazuje się prawo głosowań paramentu?


Irrelevant.


Teraz
1. Obywatel - ustawodawca w referendum(...)


Znowu nieistotne z punktu widzenia meritum.


Istotne tak, jak przez analogię mylenie:
- szeregowych działkowców (władza uchwałodawcza) w byłym Polskim Związku Działkowców, którzy wybierali przedstawicieli na zjazd (władza uchwałodawcza), który wybierał członków zarządu PZD (władzę wykonawczą).
z
- szeregowymi działkowcami (władzą uchwałodawczą), którzy sami decydują na zebraniach bez wybierania przedstawicieli.


Znowu nieistotne z punktu widzenia meritum.


To wróćmy do początku.
Referenda to nie narzędzie tylko centralne. Referenda powinny być jak najbardziej lokalne. To pracownicy powinni decydować co do losu swojego zakładu pracy, a nie ktoś kto się kompletnie nie zna na tym co się w danym zakładzie pracy produkuje.

To odmawiałbyś głosu społeczeństwu co do sensu istnienia zakładu produkującego np.
- karety,
- statki parowe,
- silniki parowe,
- parowozy,
- maszyny do pisania,
- magnetofony kasetowe,
- komputerowe napędy 5,25 cala,
- dyskietek 5,25 cala,
- komputerów w technologii lampowej,
- monitorów kineskopowych,
itd...


Społeczeństwo decydując się na inny sposób zaspokajania swoich potrzeb ma racje, a nie pracownicy zakładu pracy, którzy chcą podejmować decyzje ale z własnego punktu widzenia.

Co mogą powiedzieć pracownicy zakładów produkujących silniki spalinowe, gdy społeczeństwo zacznie wybierać samochody z silnikami elektrycznymi?
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
FortyNiner




Dołączył: 08 Paź 2015
Posty: 2131
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:43, 28 Paź '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Uciekasz od tego, że znawca produkcji komputerów nie będzie dyktował innym tego co mają robić i za ile kupować od niego.


Mylisz się. Za ile maja kupować ma decydować rynek, które nie musi być kapitalistyczny.


Niekapitalistyczny rynek to też rynek, na którym ma istnieć sprzedaż produkowanych dóbr po cenie wyższej niż koszt produkcji i sprzedaży, czyli z zyskiem.
A jak po jednej stronie mamy zysk pieniężny (dodatnie cash flow), to po drugiej stronie mamy stratę (ujemne cash flow).

Dodatni i ujemny cash flow prowadzi do wykorzystywania podmiotów z ujemnym cash flow przez podmioty z dodatnim cash flow.


Mylisz się. Rynek będzie istniał, nawet gdy przestanie istnieć pieniądz. Rynek dopuszcza barter. W tym przypadku trudno wskazać zysk.
Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...


Załóżmy, że zapłaciłoby się jakiemuś Szwajcarowi za to, aby zgłosił do referendum pytanie, czy chcą odwołać zimę. Czy zgodziliby się odwołać? I wydawać pieniądze na szukanie rozwiązań odwołania zimy?
Jeśli nie, to czy będzie to dla nich ważne?
A jeśli nie płaciłoby się Szwajcarowi za przedłożenie takiego pytania, to czy sam chciałby to zrobić?


Jest parę innych grup społecznych niż Szwajcarzy. A jeżeli wszyscy mieliby zajmować się wszystkim, jak proponujesz, to powstałoby mnóstwo równie absurdalnych projektów.


Nie wszystkim, przecież obywatele sami wprowadzają ograniczenie poprzez ustalanie list wg ważności (hierarchii) w preliminarzu potrzeb.


Nie będąc w żaden sposób kompetentnym. Jaki procent ludzi wie iile potrzebnych jest mikroprocesorów?
Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

[...]
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.


Przecież to jest pierwszy projekt, ustalić maksymalne i minimalne pensje przy kursach walut 1:1. (...)


Co nie zmienia faktu, że kompletnie ignorujesz wpływ podaży pieniądza na gospodarkę.



Wpływ destabilizujący na gospodarkę mają funkcje pieniądza: cyrkulacyjna, miernika wartości i tezauryzacyjna.
A nie ustalenie minimalnej, maksymalnej wielkości wynagrodzenia, dochodów rentierów, dochodów z działalności gospodarczej i kursu walut 1:1.

Jak mamy uwzględnić taki wpływ podaży pieniądza na gospodarkę, to poprzez likwidacje tych trzech funkcji pieniądza. Ale to nie od razu w pierwszym projekcie zmian.


Czyli stosujesz zabieg propagandowy nazywając stagnację stabilizacją. Gratuluję, ale nie zmienia to faktu, że ten Twój plan oznacza średniowieczną stagnację.

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...


Zerowa podaż pieniądza to jest 0 pieniądza w obiegu.

Ale może miałeś na myśli zerowy przyrost ilości pieniądza, czyli stałą podaż pieniądza.
Tu Ciebie rozczaruje.
Ilość jednostek procentowych (środka płatniczego) to nie to samo co ilość monet, banknotów, czy złota.
Jednostki procentowe to % maksymalnych możliwości produkcyjnych.
Gdy wzrasta maksymalna możliwość produkcyjna to % nie zmienia się.
0,01 % od możliwości produkcji 1000 ton stali i 0,01% od możliwości produkcji 2000 ton stali to nominalnie to samo, ale realnie co innego.

Ale można zastosować metodologię przeliczenia inflacyjnego (przyrostu złota, jak wspomniałeś), dla potrzeb osób przyzwyczajonych do tego. Wówczas w nowym okresie rozliczeniowym dodałoby się jednostek (w znaczeniu starego okresu), a nowa jednostka miałaby przelicznik rocznego wzrostu możliwości produkcyjnych.

Co roku przybywałoby jednostek w starym znaczeniu, a o tyle o ile wynosiłby wzrost możliwości produkcyjnych.


To są drogi do średniowiecznej stagnacji gospodarczej. "Gratuluję" pomysłu...

Nie będzie gratulacji dla Twojego porównania.

Gdy Twoja wydajność pracy nie rośnie(...)



Cały ten Twój wywód nie zmienia faktu, że stała ilość pieniądza oznacza stagnację gospodarczą. Stosujesz techniki ElComendante zalać wodą, gdy nie masz argumentów. Smile

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Tak samo zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku wynosi udział wartości twoich wydatków pieniężnych do globalnej wartości obrotu.
Ale Twoje wydatki mają dla Ciebie, jako jednostki, znaczenie. Dla ogółu mają takie, jak napisałeś.


Jestem tego świadomy, ale to nie zmienia faktu, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku czyli prawie nic. Waga głosu rośnie odwrotnie proporcjonalnie do liczby głosujących. Czyli decyzje podejmowane w zakładach pracy byłyby najsłuszniejszym rozwiązaniem.,


Decyzje podjęte w 1 zakładzie produkcyjnym.
Decyzje podjęte w 1 000 000 zakładów produkcyjnych (działalności gospodarczych).
Waga decyzji podjętych w jednym zakładzie produkcyjnym jest jak (1/1 000 000), czyli zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Różnica jest taka, że w danym zakładzie ludzie mają pojęcie co do technologii produkcji, a cała ludność nie ma kompetencji co do technologii produkcji we wszystkich zakładach. Czyli ja rozwiązuje problem niekompetencji, a Ty go potęgujesz. Smile


Cytat:

To wróćmy do początku.
Referenda to nie narzędzie tylko centralne. Referenda powinny być jak najbardziej lokalne. To pracownicy powinni decydować co do losu swojego zakładu pracy, a nie ktoś kto się kompletnie nie zna na tym co się w danym zakładzie pracy produkuje.

To odmawiałbyś głosu społeczeństwu co do sensu istnienia zakładu produkującego np.
- karety,
- statki parowe,
- silniki parowe,
- parowozy,
- maszyny do pisania,
- magnetofony kasetowe,
- komputerowe napędy 5,25 cala,
- dyskietek 5,25 cala,
- komputerów w technologii lampowej,
- monitorów kineskopowych,
itd...


Społeczeństwo decydując się na inny sposób zaspokajania swoich potrzeb ma racje, a nie pracownicy zakładu pracy, którzy chcą podejmować decyzje ale z własnego punktu widzenia.

Co mogą powiedzieć pracownicy zakładów produkujących silniki spalinowe, gdy społeczeństwo zacznie wybierać samochody z silnikami elektrycznymi?


Społeczeństwo powinni zdać się na niekapitalistyczny rynek. Za pomocą podaży i popytu decydować co i jak jest potrzebne. Albowiem społeczeństwo inaczej nie jest kompetentne do podejmowania takich decyzji, co usilnie ignorujesz.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.400 mBTC

PostWysłany: 22:30, 06 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Sieci apteczne od środka. Tak wygląda farmaceutyczne bezprawie Patryk Słowik, Jakub Styczyński 06.11.2016

„Zaczyna przeginać. Ogarnij kancelarię” – napisał w mailu członek zarządu sieci aptecznejźródło: ShutterStock

1500 maili. Tyle otrzymaliśmy od kilku byłych pracowników dwóch spośród pięciu największych sieci aptecznych na rodzimym rynku. Analiza ich treści prowadzi do zatrważających wniosków: ten biznes za nic ma prawo, zastrasza kontrolujących inspektorów, a szefową samorządu aptekarskiego nazywa k...ą

Ta k...a” – to o Elżbiecie Piotrowskiej-Rutkowskiej, prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej.


„A to s...syn” – to o jednym z wyżej podpisanych dziennikarzy po tekście, który został uznany za nieprzychylny sieci. Tym samym określeniem nazywany jest wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda. „Ogarnij swoich przygłupów” – to z kolei wiadomość od jednej z najważniejszych osób w firmie adresowana do kierownika regionu, nadzorującego pracę kilkunastu farmaceutów, którą do wglądu dostało siedem osób.

Do każdej z wiadomości jesteśmy w stanie przypisać adresata. Nie podajemy jednak nazw sieci, jako że zastrzegły to sobie osoby, które przekazały nam e-maile. – Nie mam żadnego interesu w pójściu z firmą na wojnę. Nadal pracuję w branży, byłbym spalony – mówi X. – Jestem w trakcie postępowania sądowego. Chciałem odejść z firmy, ale na spotkaniu, gdzie mieliśmy kulturalnie się rozstać, dostałem dyscyplinarkę. Kwestionuję ją właśnie w sądzie. Gdyby wyszło, że skopiowałem bazę e-maili, mogłoby to zostać wykorzystane przeciwko mnie – dodaje Y.

Dlaczego otrzymaliśmy e-maile od kilku osób z branży aptekarskiej? To sprawka jednego z aktywniejszych w środowisku aptecznym farmaceutów, który przekonał osoby z branży do podzielenia się z nami szeregiem informacji. W część wiadomości, które otrzymaliśmy, nie mogliśmy uwierzyć. Po sprawdzeniu ich okazało się jednak, że wszystko jest prawdą.

Niech się boi

Kontrolę nad prawidłowością funkcjonowania rynku aptecznego w Polsce sprawuje inspekcja farmaceutyczna. Przez wiele lat jej działania były dość opieszałe. W ostatnich kilku latach dostrzegalna jest jednak poprawa. Nie wszystkim jednak ona odpowiada.

„Zaczyna przeginać. Ogarnij kancelarię” – czytamy w wiadomości członka zarządu dużej sieci aptecznej do jednego ze swoich współpracowników. Co oznacza „ogarnięcie kancelarii”? Polega na zleceniu zatrudnionym prawnikom wniesienia prywatnego aktu oskarżenia przeciwko inspektorowi farmaceutycznemu. Zarzut: art. 231 kodeksu karnego, czyli przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. W uzasadnieniu prawnicy wskazują np., że uporczywie nęka kontrolami wyłącznie jedną firmę albo sugeruje, iż skończy kontrolę, jeśli otrzyma łapówkę. – Powód do wytoczenia postępowania karnego nie ma żadnego znaczenia. Chodzi jedynie o to, by inspektorzy wiedzieli, że jeśli podejmą kontrole w danych aptekach, to zaczną być ciągani po sądach – opowiada nam Y. I dodaje, że tajemnicą poliszynela jest, iż oskarżeni funkcjonariusze pozostawieni są sami sobie. – Wiedzą, że zarzuty są absurdalne, ale czują potrzebę się bronić. Nie dość więc, że poświęcają czas i tracą nerwy, to na dodatek wydają jeszcze własne pieniądze na adwokatów – mówi Y.


W jednym z e-maili czytamy krótki raport adwokata reprezentującego sieć apteczną. Informuje w nim, że oskarżony inspektor podczas przesłuchania sprawiał wrażenie przejętego sprawą. „Niech się boi” – pisze jeden z pracowników sieci do kilku kolegów z pracy.

I jak wynika z naszych rozmów z inspektorami farmaceutycznymi – urzędnicy rzeczywiście się boją. – Żeby pracować jako inspektor farmaceutyczny trzeba być szalonym pasjonatem. Zarabia się mało, a oszczędności przeznacza na obronę przed zemstą pełnomocników aptek – mówi Adam Chojnacki, lubuski wojewódzki inspektor farmaceutyczny. I opowiada, że spośród 16 szefów wojewódzkich inspektoratów co najmniej kilku zostało już oskarżonych o przekroczenie uprawnień. On też. Jeden z największych podmiotów na rynku złożył bowiem zawiadomienie do prokuratury, w którym zarzucił Chojnackiemu przekroczenie uprawnień. – I to tylko dlatego, że stwierdziłem, iż firma łamie zakaz reklamy – wskazuje Chojnacki.

– Ale jak mam walczyć z wielką kancelarią reprezentującą sieci apteczne, skoro w samym pełnomocnictwie widzę, że sprawą zajmuje się ośmiu adwokatów? Państwo polskie działa w tym zakresie fatalnie. Jako urzędnik zapewniam egzekwowanie przepisów, a co za tym idzie przychody idące w setki tysięcy złotych z tytułu nakładanych kar. Ale w momencie kiedy jestem atakowany przez podmioty łamiące prawo, to jestem już zdany wyłącznie na siebie – opowiada lubuski inspektor. Efekt? Urzędnik przyznaje wprost, że czuje się zastraszany. A na dodatek inspekcja, którą kieruje, jest sparaliżowana i zamiast zajmować się przeciwdziałaniem łamaniu prawa, skupia się na przygotowywaniu tysięcy dokumentów dla prokuratury i sądu.

A – jak przekonuje Chojnacki – sposób zastraszania w postaci wytaczania postępowań karnych i tak jest łagodną formą przekonywania inspektorów, by nie interesowali się danymi aptekami. – Fakt, mamy możliwość nakładania wysokich kar administracyjnych. Ale się obawiamy i prawda jest taka, że gotowi do takiego działania są nieliczni spośród nas. Wszyscy zaś obawiamy się o swoje bezpieczeństwo, o bezpieczeństwo naszych rodzin. Nie mamy przecież ani munduru, ani broni, a walczymy często z przestępcami lub nawet grupami przestępczymi, które wynajmują detektywów do śledzenia nas i naszych rodzin. Jesteśmy podsłuchiwani, zastraszani oraz naciskani – opowiada inspektor z Gorzowa.

Po wysłuchaniu jego opinii pomyśleliśmy, że przesadza. Rzecznik głównego inspektora farmaceutycznego Paweł Trzciński zapewnia nas jednak, że w tak dramatycznych relacjach nie ma krztyny przesady. – Od dawna dostrzegamy problem. Można powiedzieć, że oskarżanie wojewódzkich inspektorów farmaceutycznych o przestępstwa urzędnicze przez sieci apteczne jest już działaniem celowym i zorganizowanym – twierdzi Trzciński. I mówi wprost, jaki cel mają w tym sieci: w takich przypadkach postępowania prowadzone przez inspektorów mające na celu likwidację danej apteki zostają wstrzymane i w praktyce pozwalają jej działać przez kolejne dwa, trzy lata. – Często jest tak, że pewne kancelarie prawnicze zajmują się masowo oskarżaniem inspektorów w różnych województwach – podkreśla rzecznik GIF.

Poprosiliśmy o komentarz w tej kwestii Marcina Piskorskiego, prezesa Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET, w skład którego wchodzą największe sieci apteczne działające w Polsce. Piskorski przysyła nam e-mailem wypowiedź podpisaną nazwiskiem radcy prawnego Wojciecha Kozłowskiego, partnera w międzynarodowej kancelarii Dentons. Czytamy, że w ostatnich miesiącach widać nasilenie nieuzasadnionych medialnych ataków na przedsiębiorców prowadzących apteki sieciowe. I naturalne jest to, że przy tak dużej dozie agresji wiele spraw kończy się w sądach. Kozłowski zapewnia także, że w wielu przypadkach tego typu sieci wychodzą zwycięsko. – Uznawanie za niewłaściwe zagwarantowanej przez prawo obrony dobrego imienia jest co najmniej nieporozumieniem. Znamy dwa przykłady rażącego naruszenia przepisów prawa przez organy administracji. W obu przypadkach prokuratura wszczęła postępowanie, gdyż przedsiębiorca mógł stracić majątek w wyniku rażącego przekroczenia uprawnień urzędniczych – dodaje prawnik.

Zapytaliśmy, ile postępowań karnych wytoczonych inspektorom farmaceutycznym zakończyło się wyrokami skazującymi. Do zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Z naszych informacji wynika, że ani jedno.

Sieć w makrootoczeniu

Rynek farmaceutyczny w Polsce to pole zaciętej bitwy. Od kilku lat sieci apteczne rosną w siłę, co spotyka się z oporem indywidualnych farmaceutów, których stronę trzyma samorząd aptekarski. Powiedzieć, że między reprezentującymi sieci PharmaNET-em Konfederacją Lewiatan a Naczelną Izbą Aptekarską iskrzy – to tak, jakby nic nie powiedzieć. Publiczna wymiana argumentów jest jednak w miarę kulturalna. Jedynie zainteresowani tematem dostrzegają wzajemnie sobie wbijane szpilki. Okazuje się, że wewnątrz sieci, w korespondencji prowadzonej przez ich najważniejszych pracowników, jest znacznie ciekawiej.

W jednej z sieci, jak wynika z wiadomości, z którymi się zapoznaliśmy, kierownictwo urządzało sobie „prasówkę”. Poszczególne osoby wklejały linki do artykułów o rynku aptecznym dostępnych w internecie i wywiązywała się dyskusja. Szczególnie interesujące wydają się dwie kwestie. Po pierwsze: używane słownictwo i nazewnictwo.

Jak już wspomnieliśmy, szefowa samorządu aptekarskiego w większości e-maili, w których została wspomniana, nazywana jest „k...ą”. Na miano „s...syna” zasłużył wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda, który „zrobił sieci w bambuko, bo wydawało się, że będzie taki wolnościowiec, a jak przyszło co do czego ,to szykuje same restrykcje”. „S...synem” został także jeden z nas. W jednej z wiadomości wysłanej przez, jak wynika z podpisu, kierownika makroregionu widnieje link do artykułu z DGP z podpisem: „patrzcie, co ten s...syn wysmażył”.

Poza tym: ciekawa wydaje się jedna wiadomość, którą warto przytoczyć w pełni, anonimizując jedynie dane pozwalające zidentyfikować osobę, o której mowa. Oto treść e-maila: „Odezwij się do (tu pojawia się nazwisko dziennikarza ogólnopolskiej gazety – przyp. aut.), niech zrobi dobry tekst”. Tekst kilka dni później rzeczywiście się tej w gazecie ukazał. Czy był „dobry”? Naszym zdaniem prezentował stanowisko sieci aptecznych, zachowane zostały jednak wszelkie standardy rzetelności.


Pacjenci czy targety

Jedna z podstawowych osi sporu pomiędzy sieciami aptecznymi a samorządem aptekarskim dotyczy tego, kim powinien być w systemie pacjent. Indywidualni farmaceuci przekonują, że u nich każdy jest traktowany jako osoba, której należy pomóc, zaś duży biznes widzi tylko chodzący portfel. Sieci apteczne ten argument zbijają, wskazując, że pacjenci wolą przyjść do eleganckiej, dobrze wyposażonej placówki niżeli takiej, która niejednokrotnie remontu nie widziała od czasów Gierka. – Opieka farmaceutyczna w sieciówkach w praktyce nie istnieje. Pamiętajmy też, że sieci apteczne zatrudniają prezesów, PR-owców, szefów sprzedaży, przedstawicieli handlowych itp. Ta cała rzesza ludzi musi ściągnąć pieniądze z pacjenta, żeby móc się utrzymać – podkreśla Marcin Wiśniewski, założyciel Ruchu Aptekarzy Polskich.

Abstrahując od sporu, fakty są takie, że niemal połowa wiadomości spośród tych, które otrzymaliśmy, zawiera wiele wykresów sporządzonych w Excelu. System raportowania sprzedaży w sieciach jest dobrze rozwinięty. Bez trudu możemy się dowiedzieć, że apteka A wyrobiła 87 proc. planu, a apteka B 95 proc. planu. Wyliczenia są prowadzone także w stosunku do poszczególnych kierowników regionów, a niekiedy w stosunku do pojedynczych farmaceutów. – Nie ma pacjenta w sieciach aptecznych, jest tylko target. O terapii decyduje menedżer, który jeszcze niedawno w innej firmie promował jogurty bez cukru lub telefony komórkowe – przyznaje Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej.

– Sieć apteczna to biznes, a biznes musi zarabiać. Dlatego jest bardzo duży nacisk na wynik. Sprzedawca, który go nie realizuje, jest straszony zwolnieniem – tłumaczy nam Y. Dopytujemy, czy rzeczywiście za kiepskie wyniki sprzedażowe farmaceuci są zwalniani. – Na ogół tylko im się grozi. W największych miastach rzeczywiście sieć może pozwolić sobie na zwolnienie farmaceuty, bo zatrudni w to miejsce innego. W mniejszych miejscowościach brakuje wykształconej kadry, więc wyrzucenie kilku farmaceutów skutkowałoby brakami w obsadzie apteki – słyszymy.

Przepisy prawa farmaceutycznego są tak skonstruowane, że w otwartej dla pacjentów aptece zawsze powinien być farmaceuta. Bo tylko on daje gwarancję, że pacjent nie dostanie złych leków (np. dwóch o tej samej substancji czynnej, co może prowadzić do jej przedawkowania). Wiadomo jednak, że stała obecność farmaceuty w wielu aptekach to mit. Dowód? E-mail wysłany przez kierownika regionu dużej sieci aptecznej do kierownika makroregionu: „Mamy problem. Przyszła kobieta z dziką awanturą, że jej mąż dostał złe leki. Powiedziała, że nie odpuści, a sprzedawała chyba studentka”. Studentka w nomenklaturze niekoniecznie oznacza osobę, która się uczy. Oznacza kogoś, kto nie ma wykształcenia farmaceutycznego. „Wziąłeś kontakt do niej? Jak tak to zadzwoń i przeproś. I zrób porządek w papierach” – czytamy odpowiedź. Od naszego rozmówcy zaś słyszymy, że brak farmaceuty w obsadzie to standard. – Jeśli inspektor farmaceutyczny wchodzi do apteki od godz. 8 do godz. 16 to znaczy, że wieczorami można robić, co się chce. Mało która sieć dba więc o to, by obsługiwali farmaceuci. Raz, że drożej wychodzi, a dwa, że w wielu miejscach najzwyczajniej w świecie farmaceutów brakuje – dopowiada Y.

Eksperci potwierdzają, że problemy mogą występować. – Farmaceuci to dla przedsiębiorców tylko koszt. I to duży, więc najchętniej by się ich pozbyli. A menedżerów nie interesuje, co poleca się pacjentom – mówi inspektor Adam Chojnacki.

Urabianie lekarzy

To ostatnie zdanie nie do końca jest prawdziwe. Z naszych informacji wynika, że dla kierownictwa sieci aptecznych często to nie przychód apteki jest najważniejszy, ale to, jak idzie sprzedaż konkretnych produktów. Bierze się to stąd, że sieci apteczne zawierają umowy z producentami leków. – Jeśli w aptece przy kasie leży magnez w kapsułkach, a sprzedawca go poleca, najczęściej nie chodzi wcale o to, że pacjent zapłaci tylko kilka złotych za opakowanie. Chodzi o to, że producent zapłaci sieci kilkadziesiąt albo kilkaset tysięcy złotych, jeśli ta sprzeda określoną liczbę opakowań – wyjaśnia X.

Dogadywanie się z producentami dotyczy jednak nie tylko leków OTC (wydawanych bez recepty) i suplementów diety, lecz także leków na receptę. W tym celu duże sieci apteczne mają rozwinięty system współpracy z lekarzami.

Czytamy raport menedżera medycznego wysłany do kierownika regionu: „Odwiedziłam wszystkich lekarzy, którzy byli w poradniach. Paweł K. – duży potencjał, ale trzeba zaglądać; Damian W. – bardzo zainteresowany; Aldona Z. – potencjałowa; Adam S. – ma pieczątkę i pisze”.

Raport zawiera znacznie więcej pozycji. Przy większości zaznaczono, że jest duża szansa na współpracę. Pytamy naszych rozmówców, na czym taka współpraca polega i co lekarze z niej mają. – Chodzi o to, by tam, gdzie przepisują lek, przepisywali ten, który wspólnie uzgodnimy. Czasem jest to produkt dostępny tylko w aptece sieciowej, częściej taki, na który jest umowa z producentem – tłumaczy X. I dodaje, że z perspektywy czasu najbardziej go oburza fakt, iż często lekarze, idąc na układ z siecią apteczną, działają na szkodę budżetu państwa. – Umowy dotyczą też leków refundowanych. Czasem można by przepisać tańszy, ale lekarz przepisuje droższy, bo na niego się umówił z menedżerem medycznym – słyszymy.

Y wyjaśnia nam z kolei, dlaczego lekarze są skorzy do współpracy z sieciami aptecznymi. Jego zdaniem medycy dzielą się na dwie podstawowe grupy: tych, którzy chcą współpracować, i tych, którzy współpracują już z kimś innym. – Nie ma mowy o żadnych drogich prezentach czy wycieczkach. Lekarze najczęściej dostają słodycze lub kosmetyki. Niekiedy tylko karty zniżkowe do apteki. A i tak współpracują – mówi Y. – Może to seksistowskie, ale menedżerami medycznymi najczęściej są piękne, długonogie blondynki. I to doskonale działa. Nie chodzi wcale o te kosmetyki. Facetowi wystarczy, że babka go przez 15 minut pokokietuje. I nie ma znaczenia, że potem idzie do kolegi, który siedzi w gabinecie obok – dodaje nasz rozmówca.

Obowiązki związane z urabianiem lekarzy mają także kierownicy aptek. „Proszę o raport, kiedy byliście ostatnio poprawić recepty” – czytamy w jednym z e-maili. Zwyczaj jest bowiem taki, że co pewien czas kierownik apteki idzie do lekarza z plikiem recept do poprawienia. Jest to okazja do krótkiej rozmowy i – pół żartem, pół serio – prośby, by medyk kierował pacjentów do konkretnej apteki, np. dlatego że ma najtańsze leki. – Często lekarze tak zresztą robią. Mówią coś w stylu: a leki to pani najlepiej wykupi w tej i tej aptece, bo ma najtaniej. Co na ogół zresztą jest prawdą, bo sieciówki rzeczywiście są tańsze – wyjaśnia X.

Wskazane wyżej kwestie to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Mamy znacznie więcej, np. to jak reklamują się sieci apteczne, mimo że formalnie w Polsce obowiązuje zakaz reklamy aptek. Nie przeszkadza to jednak niektórym w prowadzeniu kampanii w środkach transportu publicznego, a nawet w kościołach. Co ciekawe, inspektorzy farmaceutyczni doskonale zdają sobie sprawę z problemu. Dowód? – Mamy pełną świadomość przytaczanych praktyk sieci aptecznych – przyznaje Paweł Trzciński z GIF. Ale jak tłumaczy, inspekcja przez wiele lat była traktowana po macoszemu. W efekcie brakuje i ludzi, i pieniędzy na skuteczne działania, które Trzciński nazywa „ściganiem przejawów patologii”. – Ogranicza nas też prawo, które jest ewidentnie zbyt łagodne dla przedsiębiorców. Brakuje również odpowiedniej struktury urzędu, przez co nie mamy odpowiedniej możliwości podejmowania decyzji – wyjaśnia rzecznik GIF.

A co na to wszystko przedstawiciele sieci aptecznych? Marcin Piskorski, prezes PharmaNET, podkreśla, że informacje przekazywane przez byłych pracowników firm w każdym sektorze należy traktować ze szczególną ostrożnością. – Często w takiej sytuacji dochodzi do pomówień lub oskarżeń niemających odzwierciedlenia w rzeczywistości. Znane są również przypadki zmasowanej wysyłki e-maili od rzekomych byłych pracowników, a będącej faktycznie akcją sterowaną przez przeciwników – wskazuje. I dodatkowo odbija piłeczkę w kierunku indywidualnych farmaceutów. Zaznacza bowiem, że pracodawcy z sieci aptecznych też są adresatami podobnych skarg ze strony nowych pracowników na byłych pracodawców, lecz nie nadają im charakteru publicznego. – Chodzi m.in. o wypłacanie części wynagrodzenia pod stołem, brak zatrudnienia na etacie, brak odpowiedniego wynagrodzenia za nadgodziny. Nie twierdzimy, że jest to norma w aptekach indywidualnych, ale podobnych informacji dociera do nas wiele. Nie formułujemy jednak na tej podstawie krzywdzących uogólnień – ripostuje Piskorski.
http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/989966,apteki-farmaceuta-rynek-prawo.html
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:50, 07 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dzieci pierdoły. Hodujemy zombie, które nie wiedzą kim są i dokąd zmierzają 6 września 2015 Dziennik Gazeta Prawna

Laptop w szkoleźródło: ShutterStock

Żyją w tyranii optymizmu, przekonane, że mogą wszystko, że mają równe szanse, że wystarczy chcieć, by mieć. A nie potrafią poradzić sobie nawet z komarem, a co dopiero z krytyką czy wzięciem odpowiedzialności za innych.

"Witam, czy wasze dzieci były na obozie harcerskim? Wszystko OK, tylko przerażają mnie te namioty w środku lasu. A co w sytuacji, jak jest burza?” – pyta Beata na internetowym forum pod hasłem „Obóz harcerski”. „Namioty namiotami. Moje dziecko zraziło się w zeszłym roku brakiem higieny. Syf, brud, kąpiele sporadyczne, wróciła totalnie brudna” – odpowiada jej Zofia. Tę bezradność rodziców i dzieci potęgują obecne przepisy. Rok temu sanepid chciał zamknąć obóz harcerski koło Ustki, bo nie było tam elektryczności. Dwa lata temu w Bieszczadach kazano organizatorom obozu survivalowego pociągnąć rurami wodę z ujęcia oddalonego o trzy kilometry. W sumie trudno się więc dziwić, że w styczniu tego roku wychowawca zimowiska koło Karpacza zorganizował zamiast ogniska „świecznisko” w świetlicy, bo na zewnątrz było minus 10 stopni i dzieciaki poskarżyły się rodzicom, że nie chcą marznąć, a ci zagrozili opiekunowi interwencją w kuratorium, jeśli nie odwoła „niebezpiecznej zabawy”.

– Jak zaczynałem przygodę z harcerstwem, wiele lat temu, obozy przygotowywaliśmy od zera. W las pierwsi jechali najbardziej sprawni i silni harcerze, cięli siekierkami drzewa, kopali latryny, myli się w górskim lodowatym strumieniu. Cały obóz budowaliśmy własnymi rękoma. Nikt się nie zastanawiał, czy jajka na jajecznicę zostały wyparzone w „wydzielonym, oznakowanym stanowisku wyparzania jaj”. Dzisiaj nie wolno dać młodemu siekiery, bo jest narzędziem niebezpiecznym, witki nie można uciąć, bo drewno się kupuje w nadleśnictwie. Zamiast dziury w ziemi są wypożyczane toi toie, a każdy garnek czy półka w magazynie muszą być sprawdzone przez armie kontrolerów z sanepidu, gmin i przeróżnych straży. Obozy stawiają profesjonalne firmy, a dzieciaki przyjeżdżają na gotowe, zamiast plecaków mają walizki na kółkach, repelenty i kremy do opalania – opowiada były już harcmistrz z podwarszawskiej miejscowości. Woli pozostać anonimowy, bo dorabia, choć tylko okazjonalnie i nieharcersko, na letnich obozach dla młodzieży.

– Przyjeżdżają takie potworki przekonane o swojej wyjątkowości, mądrości i zaradności, a wrzeszczą w panice, jak zobaczą osę czy komara. Na byle uwagę wychowawcy od razu dzwonią do mam i tatusiów ze skargą, a ci z pretensjami do nas. Cholera mnie bierze, ale cóż poradzić, klient nasz pan. No to robię im ognisko w pokoju na ekranach ich tabletów, bo dym z płonących szczap gryzłby ich w oczy – tłumaczy.

Z łezką w oku czyta dziś w necie wspomnienia ludzi z jego pokolenia, jak w latach 80. wcinali jagody bez strachu, że chory lis je obsikał. Teraz jest psychoza, więc na wszelki wypadek dzieci do lasu nie wysyła się w ogóle, dlatego przerażają je pająki, komary czy osy, a z grzybów znają tylko pieczarki. Z rozrzewnieniem przypomina sobie, jak ganiał w krótkim rękawku w deszcz, przeziębił się i babcia dała mu miód ze spirytusem, cytryną i czosnkiem, i nikt nie oskarżył babci o rozpijanie młodzieży, a on wstał następnego dnia zdrów jak ryba. Dziś na lekki ból gardła dzieciaki dostają antybiotyki, a po złamaniu palca zwolnienie na cały rok z WF. Nikt mu nie pomagał odrabiać lekcji, bo musiał się uczyć sam, a za błędy ortograficzne ojciec go po kilku ostrzeżeniach w końcu sprał, bo tłumaczenie nieuctwa dysgrafią nie było wtedy tak postępowe jak dziś. Gdy z kumplami poszli nad jezioro, nie było ratowników, społecznych kampanii ostrzegających przez skakaniem na główkę i jakoś ani on, ani żaden z jego znajomych karku nie skręcił. A skakali do wody z wysokiego brzegu aż miło. Gdy rozbił nos na rowerze, ciężkim, stalowym składaku bez przerzutek i profilowanych opon, w szkole sińce pod oczyma nie zaalarmowały wychowawców i do rodziców nie przyjechała z interwencją opieka społeczna w obstawie policji. Teraz miałby rozmowę z psychologiem, która uświadomiłaby mu, że jest wrażliwym człowiekiem, z pełnymi prawami i nie wolno nikomu przekraczać jego prywatnej strefy, więc jeśli rodzice go biją, powinien to zgłosić.

– Gdy dostałem manto od silniejszego zabijaki z podwórka i wróciłem zapłakany do domu, ojciec powiedział, żebym się nie mazgaił, bo mężczyzna musi stawiać czoła przemocy. Siłą. Czasami przegram, czasami wygram, ale takie jest życie. A następnego dnia pojechaliśmy do klubu sportowego, gdzie zapisał mnie na boks – opowiada.


„Kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak nas należy »dobrze« wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu” – takie wspomnienia w internecie młodzi czytają dziś jak bajkę o żelaznym wilku.

Ale dwie lewe ręce mają nie tylko najmłodsi. W domach gniją całe pokolenia niedorajdów, włącznie z trzydziestolatkami, przekonanymi, że guzika w koszuli nie da się przyszyć bez certyfikatu krojczego. I nie jest to pusta konstatacja autora tego tekstu w myśl przekonania każdego dorosłego, że „za moich czasów młodzież była bardziej zaradna”, tylko wyniki naukowych analiz. Gdziekolwiek spojrzeć, jest gorzej, niż było.

Tylko do pierwszego potu

Naukowcy Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie od wielu lat badają kondycję fizyczną polskiej młodzieży. Ich wnioski są zatrważające: 30 lat temu dzieciaki były znacznie bardziej sprawne niż ich rówieśnicy obecnie. Uczniowie szkół podstawowych z miejsca skakali w dal 129 cm, dzisiaj skoczą najwyżej metr. 600 m przebiegali dawniej średnio w 3 minuty i 5 sekund, teraz wloką się 40 sekund wolniej. Ale prawdziwy dramat widać w sile – kiedy nie było jeszcze internetu, uczeń potrafił w zwisie wytrzymać 17 sekund, teraz zaledwie 7. O załamaniu sportowych wyników mówią też trenerzy – mimo specjalistycznych planów wysiłkowych, nowoczesnego sprzętu i odzieży, ogólnodostępnych siłowni czy placów do ćwiczeń osiągnięcia sportowe są – delikatnie mówiąc – mizerne. I to mimo że sport uprawia dziś dwa razy więcej osób niż 20–30 lat temu. Tyle że to ćwiczenia tylko do pierwszego potu. Psycholodzy mówią o syndromie nadmiaru możliwości i wynikającego z tego braku wytrwałości. Młodzi rezygnują z doskonalenia się w danej dziedzinie, jeśli tylko napotkają pierwszą trudność. Od razu próbują nowych rzeczy. W konsekwencji mamy mnóstwo nowych dyscyplin, hobby czy możliwości spędzania wolnego czasu. Wszystko to jednak robią po łebkach, żeby tylko zaliczyć, żeby się pokazać na słitfoci w portalu społecznościowym. To powierzchowne próbowanie wszystkiego oznacza, że tak naprawdę nie potrafią niczego.

– Dziś żyjemy w świecie panoptykonu, o którym mówił Michel Foucault, więzienia, w którym wszyscy wszystkich obserwują. Dążymy więc do tego, by się pokazać z jak najlepszej strony. Cokolwiek zaczynamy robić, robimy już nie tyle dla siebie, co dla poklasku, dla pokazania innym. Nie biegamy już dla zdrowia, dla kondycji, tylko żeby pokonywać kolejne dystanse, bić kolejne rekordy, które od razu wrzucamy do internetu. Podobnie jak jazda na rowerze czy ćwiczenia w siłowni. Jednak ten imperatyw ciągłego zdobywania sukcesu powoduje, że zawsze jesteśmy przegrani. Bo jeśli tylko na tym budujemy system własnej wartości, wystarczy drobne potknięcie, żeby ta cała psychologiczna konstrukcja się zawaliła. I wtedy stajemy się bezradni – tłumaczy psycholog Małgorzata Osowiecka z SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego w Sopocie.

Podczas zeszłorocznych wykładów w The Royal Institution w Londynie prof. Danielle George z Uniwersytetu w Manchesterze przedstawiła badania, z których wynika, że młodzi, ale już dorośli ludzie stali się uzależnieni od gotowych rozwiązań technologicznych oferowanych przez rynek. W przypadku domowej awarii nawet nie próbują sami naprawić zepsutego kontaktu czy przerwanego kabla odkurzacza. Ba, większość z nich uważa, że urządzenia „po prostu działają”, i nie ma pojęcia, co robić, jak się coś z nimi stanie. Najczęstszymi rozwiązaniami są wezwanie na pomoc specjalistycznej firmy albo wymiana niedziałającego urządzenia na nowe. Kto bogatemu zabroni, ale problem polega na tym, że pytani przez badaczy, czy pomyśleli o naprawie, przylutowaniu zerwanego kabelka, nie zdawali sobie nawet sprawy, że tak można. Pochłonął ich świat jednorazówek.

Albo supermen, albo nikt

Dla tego jednak, kto sądzi, że taka życiowa postawa pierdoły to domena osób niezbyt lotnych, kubłem zimnej wody niech będą słowa prof. Jonathana Droriego, który podczas konferencji naukowej TED (Technology, Entertainment and Design) w Kalifornii, organizowanej przez amerykańską organizację non profit Sapling Foundation, opowiedział o eksperymencie przeprowadzonym kilka lat temu w Instytucie Technologicznym w Massachusetts (MIT), uważanym za jedną z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie. Naukowcy odwiedzili świeżo upieczonych inżynierów z MIT i zapytali, czy można zapalić żarówkę za pomocą baterii i drutu. – Zapytaliśmy: umiecie to zrobić? Powiedzieli, że to niemożliwe. I nie wyśmiewam tu Amerykanów. Tak samo jest w Imperial College w Londynie – opowiadał rozbawionym słuchaczom prof. Drori.

Lecz to śmiech przez łzy, bo to przecież ci młodzi ludzie niebawem przejmą, a nawet już przejmują stery rządów, gospodarek, bo to oni zaczynają decydować o kierunkach rozwoju świata. Tymczasem dochowaliśmy się, i nadal tak wychowujemy, rzeszy wydmuszek nasączonych wiedzą, z której nie potrafią skorzystać, o skorupkach tak słabych, że pękają od pierwszego niepowodzenia, ba – od niepochlebnej opinii czy krytyki. Inżynierowie z MIT z pewnością doskonale poradzą sobie z odczytaniem schematów silników rakietowych, ale mają problemy z wyzwaniami codziennego życia.

Już ponad 10 lat temu historyk literatury, eseista, profesor Uniwersytetu Gdańskiego Stefan Chwin alarmował, że błędem współczesnego modelu wychowawczego jest tyrania optymizmu, tyrania udawania, że wszystko będzie OK – tylko się starajcie i uczcie pilnie. Że wystarczy wiara, iż wszyscy mogą wszystko, że wystarczy chcieć, by móc. Jednak takie głosy rozsądku przegrały z przekonaniem, iż wszyscy są równi i mają takie same szanse, a szczęśliwy człowiek to człowiek sukcesu. – Zastąpiliśmy zasady i wartości hiperliberalizmem, który zaprowadził nas na manowce – wskazuje prof. Joanna Moczydłowska z Politechniki Białostockiej.

Przede wszystkim równość to fikcja. Są ludzie bardziej i mniej zdolni, inteligentni i gamonie. – Ludzie są po prostu różni. Jedni mają temperament flegmatyczny, inni choleryczny. To są cechy wrodzone, niezależne od oddziaływania rodziny, szkoły czy pracodawcy. To właśnie geny decydują, dlaczego tak rozbieżne potrafią być ścieżki kariery rodzeństwa, które wychowywane było w jednym domu, w tych samych warunkach, które miało taki sam start i potencjalne możliwości środowiskowe – tłumaczy prof. Moczydłowska.

Zdolnej, inteligentnej młodzieży nie przybędzie dlatego, że udało się wmówić młodym ludziom, że mogą sięgnąć po nieosiągalne. 20 lat temu do szkół z maturą szło najwyżej 30 proc. uczniów po podstawówce. Dziś wskaźnik ten sięgnął prawie 90 proc. Na rynku pojawiła się więc armia z dyplomami, niestety zbyt często bez zdolności, umiejętności i pasji. – Wielu ludziom robimy tym krzywdę. Tej nadprodukcji magistrów rynek nie przyjmuje, rodzi się za to frustracja z niespełnienia oczekiwań, którymi ładuje się ich od najmłodszych lat. Jeśli kibol, który się spełnia, ćwicząc z ciężarkami, pozostanie w dorosłym życiu na swoim poziomie i w swoim otoczeniu, będzie żył w zgodzie z samym sobą, to z punktu widzenia psychologii jest dla wszystkich korzystne. Jeśli ulegnie ułudzie i pójdzie na studia, którym intelektualnie nie jest w stanie sprostać, będzie to groźne dla jego psychiki i otoczenia, na którym może wyładować swoją późniejszą frustrację – zauważa ekspertka.

Społeczeństwo zachłysnęło się – jak to nazywają specjaliści – amerykanizacją oczekiwań, że każdy może wszystko, i napakowaniem energią do nieustannego odkrywania w sobie supermena. Sęk w tym, że imperatyw wzlatywania ponad poziomy nie ma poduszki bezpieczeństwa. W dzisiejszym świecie jest tylko jeden cel: osiągnięcie sukcesu, ale nie ma porażki. Jest tylko pochwała, ale nie ma krytyki. Jest tylko rozwiązywanie problemów, ale nie ma problemów.

Dzieciom zakłada się kaski, gdy jadą rowerem czy na nartach. Dodatkowo nakolanniki, nałokietniki i ochraniacze na dłonie – gdy zakładają rolki. Przy jeździe konnej modne stały się żółwiki, czyli ochraniacze na kręgosłup. Wszystko dla ich bezpieczeństwa. Zapomina się jednak przy tym o najważniejszym – o zrozumieniu przez dziecko konsekwencji swojego zachowania. Jeśli postąpi nierozważnie, powinno zaboleć, bo ból ostrzega i uczy. Jeśli postąpi głupio, powinno zaboleć mocno i boleć długo, bo ból to najlepszy nauczyciel. Ale nie zaboli w ogóle, bo są środki ochronne. A jeśli Jaś się nie nauczy, że prędkość na rowerze plus nieuwaga są groźne i mogą wywołać ból, Jan nie zrozumie, że szybkość auta plus nieuwaga oznacza już śmierć.

– Mnożenie zakazów i nakazów sprawia, że młodzi ludzie nie potrafią sami sobie wyznaczać granic. Nie rozumieją konsekwencji swoich czynów, nie mają kontroli nad swoim zachowaniem i postępują bezrefleksyjnie. Dlatego nawet najbardziej agresywne reklamy społeczne przedstawiające skutki zażywania dopalaczy nie będą skuteczne, bo zadziała tu mechanizm obronny – nie damy sobie rady z taką hardkorową informacją, więc musimy ją odrzucić. I młodzi niemający własnych fatalnych doświadczeń taki przekaz odrzucają – zaznacza psycholog Małgorzata Osowiecka.

– I do tego ta nieustająca nadopiekuńczość. Ostatnie badania wskazują, że już 43 proc. Polaków mieszka razem z rodzicami, a w wielu przypadkach powodem nie są wcale problemy finansowe. Tak czują się bezpieczniej, wolą pozostać pod rodzicielskim parasolem. Gdy byli mali, rodzice mówili: nie biegaj, bo się wywrócisz i stłuczesz kolano, do szkoły nosili za nich ciężkie tornistry, a teraz mówią: nie pracuj, masz jeszcze czas, my ci pomożemy. Takie ograniczanie samodzielności u dorosłego człowieka to dramat, bo on nie potrafi wziąć odpowiedzialności za siebie i innych. Rezygnuje z podejmowania wyzwań w imię trwania w sferze komfortu – przestrzega prof. Joanna Moczydłowska.


Być to być widzianym

Szklany klosz, pod którym chowamy nasze dzieci, nie wystawiając ich na trudy życia i ryzyko porażki, powoduje, że zatracają umiejętności krytycznego postrzegania rzeczywistości. W USA według sondażu przeprowadzonego przez Columbia University aż 85 proc. rodziców wierzy, że trzeba wmawiać dzieciom, iż są inteligentne, i chwalić je na każdym kroku. Tymczasem – jak przekonuje psycholog Carol Dweck – to błąd wychowawczy. Przez 10 lat badała osiągnięcia uczniów kilkunastu szkół w Nowym Jorku. Z jej eksperymentów i analiz wynika, że dzieci, które po udanym rozwiązaniu testu były chwalone za mądrość i zdolności, szybciej osiadały na laurach i unikały kolejnych wyzwań, niż te, u których doceniano wysiłek i ciężką pracę w osiągnięcia sukcesu. Te „mądre z natury” bały się porażki przy trudniejszych zadaniach, bo podważałaby one ich wysoką samoocenę. Nie chciały się przekonać, że jednak nie są tak inteligentne, jak uważa otoczenie. A jak już podejmowały ryzyko i skończyło się to niepowodzeniem, rezygnowały z dalszych prób, by nie pogłębiać poczucia przegranej. Te zaś, których sukces był skomentowany jako efekt ciężkiej pracy, dużo chętniej sięgały po bardziej skomplikowane zadania, a niepowodzenie tylko motywowało je do dalszej pracy.

Amerykański psycholog społeczny, prof. Roy F. Baumeister z Uniwersytetu Stanowego Florydy, mówi wprost, że bezstresowe wychowanie prowadzi do spadku motywacji. Porównując zachowanie uczniów USA z rówieśnikami z Japonii i Chin, gdzie rodzice i nauczyciele stosują kary cielesne za złą naukę, doszedł do wniosku, że to właśnie stres i strach zwiększają szansę na osiągnięcie celów. Zaś sztuczne wzmacnianie u dzieci poczucia własnej wartości i puste pochwały powodują, że gdy dorastają, nie radzą sobie nawet z niewielkimi porażkami. Utożsamiają je z własnymi słabościami – przecież wszyscy są ponoć równi i każdego stać na wszystko – czują się oszukani i odreagowują niepowodzenia agresją.

Przez ostatnie lata – kontynuuje prof. Baumeister – tysiące naukowych prac rozwodziły się w samych superlatywach nad pozytywnymi skutkami wychowywania bez stresu, budowania w młodych poczucia własnej wartości i wysokiej samooceny, traktowanych jako lekarstwo na całe zło dojrzewania. Ograniczono, wręcz zlikwidowano krytykę, stawiając na piedestale pochwałę. Agresję dorastającej młodzieży odczytywano zaś jako próbę gwałtownego uzupełniania niskiej samooceny. Tymczasem dzisiaj okazuje się, że jest odwrotnie. Przez te lata wyhodowaliśmy „praise junkie”, uzależnionych od pochwał, którzy w zderzeniu z rzeczywistością nie umieją sobie z tym poradzić i reagują agresją z powodu zbyt wysokiego mniemania o sobie. – Ta konkluzja to największe rozczarowanie nauki w mojej karierze – przyznaje profesor Baumeister.

Przeżywamy kryzys wartości – zaznacza prof. Joanna Moczydłowska. – Kiedyś oddzielało się „być” od „mieć”, jakość życia od jego poziomu. 20 lat rozpasania konsumpcjonizmu sprawiło, że dzisiaj zrównaliśmy te pojęcia. Nie tylko „być” utożsamia się z „mieć”, ale „być” oznacza być widzianym. Stąd tak gwałtowny wzrost popularności wszelkich talent show, stąd powiedzenie, że jak cię nie ma na Facebooku, to nie istniejesz. Stąd miarą wartości człowieka stały się internetowe lajki, a wzorem sukcesu życiowego kariera celebryty – wylicza psycholog.

Młodzi napompowani fantazjami, że są mądrzy, zdolni, wyjątkowi, karmią swoje ego pochwałami – ze strony rodziny, nauczycieli i głównie świata wirtualnego – oraz zarozumialstwem, uznając to za siłę, a skromność za słabość. Potem lądują na kasie w supermarkecie i trudno im to zaakceptować. Ale nawet ci, którzy mają szczęście i trafiają do lepszych z pozoru prac, zderzają się z trudnymi do pokonania różnicami pokoleniowymi. – Różnice między pokoleniami zawsze istniały, ale teraz to jest przepaść. To są już wrogie plemiona. Gdy młody człowiek trafia do firmy, jej szef ma co najmniej 40 lat. A z reguły więcej. I pojawia się trudność nawet na poziomie podstawowej komunikacji. Oni używają innego języka, te same słowa mają dla nich inne znaczenie. A co dopiero mówić o różnicach w aspiracjach, mentalności, postawach życiowych, kulturze – wskazuje psycholog z Politechniki Białostockiej.

Tsunami bezradności

Niespełnione nadzieje i wzajemne nierozumienie w tak powszechnym rozmiarze czynią społeczeństwo słabym. Zamiast leczyć przyczyny, ludzie wybierają antydepresanty, zakładając kolejne kaski ochronne mające uchronić przed skutkami. Efekt? 40 proc. wrocławskich studentów przyznaje się do lęków i zaburzeń nastroju, co 20. cierpi na głęboką depresję, która wymaga leczenia – alarmują naukowcy z Katedry Psychiatrii Akademii Medycznej we Wrocławiu. Z raportu „Epidemiologia zaburzeń psychiatrycznych i dostępność psychiatrycznej opieki zdrowotnej” z 2012 r. wynika, że 2,5 mln Polaków ma zaburzenia lękowe, milion – depresje i manie, kolejny bierze narkotyki, a ponad 3 mln to alkoholicy. Nastąpił lawinowy wzrost przypadków lekomanii i uzależnień od psychotropów. Wśród ofiar największy odsetek to właśnie młodzi.

– Wzrost postaw roszczeniowych idzie w parze z wyuczoną bezradnością. Jedni biorą pastylki, inni ukrywają ją za drogim ciuchem, autem czy gadżetem. Lęk i bezsilność przykrywają tysiącami znajomych na portalach społecznościowych i kolekcjonowaniem lajków dla każdego swojego działania. Jeszcze inni korzystają z usług coachingu, gdzie płacą za odkrywanie ich własnego ja. To patologia – podsumowuje prof. Moczydłowska.

Obok kryzysu wartości psycholog wskazuje również na kryzys tożsamości. Poprawność polityczna obowiązująca w przestrzeni publicznej przeniknęła w sfery prywatne. Rozmyły się tradycyjne role społeczne obu płci, obowiązuje uniseksualność. – Jak dziś wygląda wychowanie mężczyzny? Bardzo często chłopca wychowuje samotna matka wspierana przez babcię lub nianię, a wychowawca w szkole to też najczęściej kobieta. Chłopak rozwija się w kobiecej sferze, gdzie dba się o paznokcie i ciało. On przejmuje te wzorce. Pomyliliśmy rozwój z absurdem, odeszliśmy od praw natury, gdzie każda płeć ma swoje uwarunkowane biologicznie i kulturowo miejsce. Doszło do tego, że w Szwecji na chłopcach wymusza się zabawę lalkami, by ich rozwój nie był zdefiniowany płcią. To sztuczne, a walka z naturą zawsze kończy się źle. Efekty już zresztą widać. Chłopcy zaczynają się gubić, nie rozumieją swoich predyspozycji, nie znają potencjału. To niestety promieniuje wyżej – na uczelniach pojawił się przedmiot: alternatywna rodzina. Skoro nie umiemy zdefiniować tak podstawowego bytu jak rodzina, nie dziwmy się, że młodzi nie wiedzą, kim są i dokąd zmierzają – zauważa prof. Joanna Moczydłowska.

Dodaje, że gdy swoich studentów poprosiła o podanie trzech cech, które są mocnymi i słabymi stronami ich osobowości, w większości nie potrafili tego zrobić. – A jak nie wiesz, dokąd idziesz, to nie wiesz, gdzie dojdziesz – konkluduje.
http://forsal.pl/artykuly/892182,dzieci-.....rzaja.html
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:20, 09 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
16,5 mln zł strat. PGZ zawiadamia prokuraturę ws. budowy statku "Oceanograf" 9 listopada 2016 PAP

Statek w stoczni

Polska Grupa Zbrojeniowa zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w czasie budowy statku "Oceanograf" w należącej do koncernu stoczni "Nauta" - podano podczas konferencji prasowej w Gdyni. Swoje straty stocznia szacuje na 16,5 mln zł.

Podczas konferencji w środę w Gdyni podano, że również w przypadku budowy statku naukowo-badawczego dla uniwersytetu w Goeteborgu stocznia mogła ponieść straty. Trwa sprawdzanie tego projektu.

W ub. tygodniu prezes PGZ Arkadiusz Siwko na konferencji prasowej w Warszawie podał, że w 2013 r. ówczesny zarząd Stoczni Remontowej "Nauta" podpisał umowę na budowę jednostki badawczej dla Uniwersytetu Gdańskiego bez występowania o zgodę do rady nadzorczej spółki, mimo że była ona niezbędna ze względu na kwotę zamówienia. Umowa opiewała na 33,2 mln zł bez możliwości dodatkowego wynagrodzenia i została podpisana przed badaniami modelowymi. Po ich zakończeniu UG zażyczył sobie jednak statku o większych wymiarach (49,5 zamiast 40 metrów długości).

Prezes Zarządu Stoczni Remontowej Nauta S.A. Sławomir Latos podał w środę, że szacowana wartość dodatkowych kosztów związana ze zmianą długości statku wynosi 16,5 mln zł.

Pełnomocnik zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej SA Magdalena Porwet podała w środę, że prezes zarządu PGZ Arkadiusz Siwko złożył w piątek do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Wyjaśniła, że zawiadomienie zostało złożone w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa polegającego na działaniu na szkodę spółki i powodującego wyrządzenie szkody majątkowej o znacznej wartości, poprzez nadużycie udzielonych uprawnień lub niedopełnienie obowiązku. Mówi o tym artykuł 296 Kodeksu karnego. Za ten czyn grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.

Umowę ze strony stoczni w styczniu 2013 r. podpisali: prezes zarządu Andrzej Szwarc i dyrektor Zakładu Nowych Budów stoczni "Nauta" Ewa Jagielska. W listopadzie 2013 roku prezes Szwarc i dyrektor Jagielska (ze strony SR Nauta S.A.) podpisali aneks do umowy. "Wszystkie dodatkowe koszty wynikające z konieczności zmiany wymiarów i kształtu kadłuba zostaną pokryte przez wykonawcę (SR Nauta S.A.)" – widnieje w protokole.


W przekazanym podczas konferencji oświadczeniu były prezes "Nauty" Krzysztof Juchniewicz napisał, że "wyciągnięcie ewentualnych konsekwencji w stosunku do osób zawierających kontrakt było niemożliwe ze względu na wsparcie udzielone tym osobom m.in. przez posła Borowczaka" (pomorskiego posła PO, Jerzego Borowczaka - PAP).

W ub. tygodniu Borowczak dopytywany przez PAP podał, że nie zna tematu budowy statku dla UG. "Nigdy nie rozmawiałem z panem Juchniewiczem na temat +Oceanografa+" - napisał w sms. W przysłanym komunikacie rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Gdańskiego dr Beata Czechowska-Derkacz poinformowała, że "ze względu na trwający pomiędzy stronami spór Uniwersytet Gdański nie będzie publicznie komentował tej sprawy (...) o sytuacji został powiadomiony Wicepremier – Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego".

Przypomniała, że "termin realizacji umowy upłynął 20 października 2016 roku, był wielokrotnie przedłużany na wniosek Wykonawcy i z jego winy". Podała, że "protokół odbioru końcowego zawiera m.in. wskazania 41 wad istotnych, krytycznych i wad przedmiotu umowy". Obecnie, zgodnie z podpisaną umową, uczelnia nalicza kary umowne.

Prezes "Nauty" podał, że z powodu straty firmy "pod znakiem zapytania stoi realizacja niezbędnej dla rozwoju zakładu inwestycji gwarantującej 200 nowych miejsc pracy". Chodzi o zakup nabrzeża, które zwiększyłoby możliwości zakładu w zakresie budowy statków.

Porwet podała, że "przypadek +Oceanografu+ nie jest jedyną tego typu historią". Poinformowała, że obecnie szczegółowo badany jest kontrakt na budowę statku naukowo-badawczego dla uniwersytetu w Goeteborgu. Kontrakt został podpisany w 2013 r. przez Ewę Jagielską.

W upublicznionym oświadczeniu kierownik projektu jednostki przygotowywanej dla Szwecji napisał, że "przy przygotowaniu oferty do kontraktu nie wyceniono szczegółowo wszystkich zapisów zawartych w opisie technicznym". "Pewne zapisy w kontrakcie uniemożliwiają wręcz zbudowanie statku naukowo-badawczego" - oświadczył 10 października 2016 r. kierownik projektu.

Prezes "Nauty" podał, że w przypadku budowy jednostki dla szwedzkiego uniwersytetu "strata jest szacowana i dokładna kwota nie może być podana".

Stocznia Remontowa "Nauta" w Gdyni jest częścią MARS Shipyard & Offshore należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Prezes Nauty podał, że ponad 98 proc. akcji stoczni należy do Skarbu Państwa poprzez Fundusz Inwestycyjny MARS FIZ i PGZ. Pozostałe akcje należą do pracowników spółki.
http://forsal.pl/wydarzenia/artykuly/991.....ograf.html
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 11:10, 18 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Oto nowe Amber Gold: Piramida finansowa rośnie pod bokiem PiS autor: Patryk Słowik, Jakub Styczyński 17.11.2016

Trzeba sprawić, by ściganie piramid było łatwiejsze, a ofiary chronione. źródło: ShutterStock

Pay Trade International Club to zdaniem właścicieli klub biznesowy. Jego poprzednika Komisja Nadzoru Finansowego wpisała na listę ostrzeżeń. Są już pierwsi poszkodowani. Podobnie jak w przypadku Amber Gold KNF i prokuratura są bezsilne wobec oszustów. A ofiary są zastraszane przez firmę.

Gdy posłowie zastanawiają się, kto i jak zawinił w sprawie Amber Gold, DGP przyjrzał się działalności Pay Trade International Club gromadzącemu 3,5 tys. członków. Każdy z nich wpłacił od 8 tys. do kilkuset tysięcy złotych. Formalnie za członkostwo w klubie. W rzeczywistości daje ono niewiele, np. możliwości korzystania z porad prawnych bądź pośrednictwo w zakupie biletów na imprezy sportowe.


Jednak zarówno eksperci, jak i KNF dostrzegają w tym biznesie piramidę finansową, której historia przypomina sprawę biznesu Marcina P., twórcy Amber Gold.

Dlaczego? KNF wpisała Pay Trade Polska sp. z o.o. (nieformalnego poprzednika Pay Trade International Club) na listę ostrzeżeń publicznych już w 2013 r. Zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 171 ustawy – Prawo bankowe. Polega ono na gromadzeniu środków pieniężnych bez wymaganego zezwolenia.

– Oferta inwestycyjna Pay Trade obejmowała m.in. zakup złota – informuje rzecznik komisji Łukasz Dajnowicz.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie jednak śledztwo umorzyła. Następnie Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia nie uwzględnił zażalenia na tę decyzję złożonego przez KNF. Nadzór finansowy nic więcej zrobić nie mógł.

Jednak w wyniku zamieszania Pay Trade Polska sp. z o.o. – wciąż wpisana na listę ostrzeżeń – przestała działać. Powstał Pay Trade International Club, spółka zarejestrowana w amerykańskim Wyoming, a konkretnie w... przyczepie kempingowej. Jej szef – ten sam co w przypadku polskiej spółki – odcina się od działalności poprzedniego podmiotu. Oburza się też na porównanie jego klubu z Amber Gold. Klubowicze Pay Trade mogą zyskać, u Marcina P. tracili.

źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Z regulaminu klubu wynika jednak, że aby cokolwiek zyskać, trzeba znajdować kolejnych chętnych do przystąpienia i wniesienia opłaty członkowskiej. Najaktywniejsi biorą udział w losowaniu ekskluzywnych samochodów.

– Klub zdaje się działać w oparciu o niedozwolony w Polsce system argentyński, który opiera się na sprowadzaniu przez jednych klientów kolejnych – mówi DGP poseł PiS Janusz Szewczak, specjalista od prawa bankowego. – Taka firma nie powinna działać, państwo musi być stanowcze – dodaje poseł.

Do podobnych wniosków doszło już kilkunastu klubowiczów. Postanowili zainteresować na nowo sprawą prokuraturę. Wkrótce ma zostać złożone zawiadomienie.

Piramida finansowa rośnie pod bokiem PiS

Mechanizm zarobku wyliczony przez szwajcarskich matematyków, luksusowe samochody do wygrania i pośrednictwo w zakupie sztabek złota. Takie miały być korzyści z przynależności do elitarnego klubu biznesowego Pay Trade International Club. A realia? Wielotysięczne długi tych, którzy się zapisali, i zarobek rzędu 4–5 zł miesięcznie. Chyba że członek klubu aktywnie poszukuje kolejnych uczestników tego schematu. Wówczas – gdy się już zapiszą i zapłacą za kartę członkowską – odpowiedni procent dostanie polecający.

Tyle że – jak mówią osoby, z którymi rozmawialiśmy – działalność Pay Trade International Club bardziej przypomina system argentyński. Czyli odmianę piramidy finansowej. A to jest w polskim prawie – a konkretnie w art. 10 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym – zabronione.

Nieprawdziwa wizja

Strona internetowa Pay Trade robi wrażenie. Widzimy na niej nowojorskie wieżowce i amerykański adres siedziby firmy. Tyle że po sprawdzeniu okazuje się, że biznes zarejestrowany jest w przyczepie kempingowej w Wyoming. Pay Trade chwali się też, że o elitarnym klubie piszą ogólnopolskie media gospodarcze. Z „Forbesem” i Money.pl na czele. Z udostępnionych skanów wywiadów wycięto jednak informacje, że były to materiały promocyjne, za które spółka zapłaciła.

Wreszcie Pay Trade chwali się wieloma partnerami, w tym renomowanymi kancelariami prawnymi. Okazuje się jednak, że część spośród partnerów to spółki powiązane, a niektórzy przedsiębiorcy zgodzili się na współpracę nieopatrznie.

– Nasza współpraca z Pay Trade miała polegać na obsłudze prawnej członków klubu – informuje Jacek Świeca, partner zarządzający w kancelarii Świeca i Wspólnicy. Zgodnie z podpisaną umową usługi prawne miały być udzielane według preferencyjnych stawek, jednak nie znalazły się w niej konkretne liczby. – W okresie współpracy otrzymaliśmy tylko dwa zapytania, ale nie doszliśmy do porozumienia z zainteresowanymi co do wynagrodzenia – wskazuje Świeca. I dodaje, że gdy tylko się dowiedział o sposobie działania Pay Trade, natychmiast zerwał współpracę z klubem oraz wezwał do usunięcia danych oraz logo kancelarii ze strony Pay Trade. Te jednak widnieją na niej do dziś.

Aktywna walka o pasywny dochód

Z naszych informacji wynika, że coraz więcej uczestników Pay Trade dostrzega, iż na przynależności do klubu nie zarobią, gdyż dochód pasywny, którego zasady wyliczyli – jeśli wierzyć reklamom klubu – szwajcarscy matematycy, oscyluje wokół kilku złotych miesięcznie. Ze zniżek klubowicze nigdy nie skorzystają, bo zwykle nie potrzebują sztabek złota. A na wiele proponowanych usług zostały one ujęte w sposób procentowy, bez podania podstawowej stawki.

– Na wpisowe do klubu wziąłem kredyt, płacę prawie 500 zł miesięcznie. Zyski za ostatnie miesiące wynoszą po niecałe 4 zł – mówi jeden spośród 3500 członków elitarnego klubu. Opowiada, że dał się przekonać organizatorom po jednym z business lunchów. – Eleganccy ludzie w dobrych garniturach, zjawiskowe hostessy i najnowsze modele lexusa – to robi wrażenie. Szukałem sposobu na inwestycję i zainwestowałem. Byłem głupi – opowiada.

To, że przynależność do Pay Trade oznacza wyłącznie straty, a nie łatwy zarobek, zauważa coraz więcej osób. Do adwokata Mariusza Czajki zgłosiło się ich już kilkanaście. Prawnik nie ma wątpliwości, że konstrukcja klubu została stworzona w taki sposób, żeby zarobić na nim mogli wyłącznie założyciele. Ewentualnie ci, którzy się do niego zapisali w pierwszej kolejności.

Wiele osób czuje się przez właścicieli Pay Trade zastraszanych. Jeden z naszych rozmówców umieścił w internecie ostrzeżenie. Niebawem od kancelarii reprezentującej Pay Trade oraz jej szefa Łukasza Sawy dostał wezwanie do zaniechania naruszeń dóbr osobistych oraz żądanie zapłaty 50 tys. zł zadośćuczynienia.

– Swoich opinii nie usunąłem, ale wiem, że wiele osób usuwa – opowiada. I dodaje, że jest też rzesza niezadowolonych, którzy działalność Pay Trade zachwalają. Dlaczego? Bo regulamin dopuszcza możliwość zbycia członkostwa osobie trzeciej. Dlatego niektórzy szukają chętnego, aby móc samemu się wyplątać z problematycznej sytuacji.

Łukasz Sawa, szef Pay Trade, twierdzi, że klubowicze nie mają powodu do niepokoju. Niepochlebne opinie wynikają z ich złych doświadczeń związanych z Pay Trade Polska sp. z o.o. Natomiast Pay Trade International Club – spółka prawa amerykańskiego – to zupełnie inny podmiot i całkowicie nowa jakość.

Zdaniem Sawy problemy wynikały z działań byłego udziałowca, który z nową spółką nie ma nic wspólnego. I wyjaśnia, że klub nie prowadzi działalności niezgodnej z prawem, a zwłaszcza działalności bankowej bez zezwolenia. Jedynie pośredniczy w nawiązaniu kontaktów przez klubowiczów z danymi instytucjami. Tym samym np. tylko pomaga przy zakupie złota, a nie je oferuje.

Sprawa dla służb

O zapoznanie się z modelem działalności Pay Trade International Club poprosiliśmy kilku polityków. Zapytaliśmy, czy ich zdaniem jest miejsce na rynku dla takich podmiotów. Opinie są jednoznaczne.

Marek Suski, członek komisji ds. wyjaśnienia afery Amber Gold, przyznaje, że mamy problem systemowy utrudniający walkę z finansowymi oszustwami: – Nadzór ze strony prokuratury do tej pory był głuchy, ślepy i miał amnezję. Nadal odczuwamy tego skutki.

W podobnym tonie wypowiada się Janusz Szewczak z PiS, specjalista od prawa bankowego: W każdym społeczeństwie zdarzają się osoby, które liczą na łatwy zarobek. Ale społeczeństwo nie może ich rzucać na żer tych, którzy naiwność wykorzystują.

– Bezkarność rozzuchwala. Umorzenie sprawy Pay Trade Polska sp. z o.o. pokazuje zaś jak w soczewce, że organ ten za poprzednich rządów nie działał prawidłowo. Czas najwyższy na radykalne działania zarówno z jej strony, jak i ze strony służb specjalnych – podkreśla Szewczak.

Poprosiliśmy Prokuraturę Okręgową w Warszawie o udostępnienie dokumentów dotyczących Pay Trade. Jej rzecznik Michał Dziekański poinformował nas jednak, że to niemożliwe, gdyż akta zostały wypożyczone Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie.

Po co tak wysoko postawieni w hierarchii śledczy ściągnęli dokumenty Pay Trade z Warszawy?

– Ze względu na dobro postępowania nie możemy udzielić takich informacji – informuje p.o. rzecznika prasowego szczecińskiej prokuratury Magdalena Blank.

Politycy podkreślają jednak, że nie chodzi o to, aby rozwiązać jedną sprawę, lecz by wreszcie zająć się problemem systemowo. Krzysztof Brejza z PO, także członek komisji ds. wyjaśnienia afery Amber Gold, nie chce mówić, że Pay Trade to piramida finansowa. Z uśmiechem na twarzy odpowiada, że to „oryginalna działalność, której powinny uważnie przyjrzeć się instytucje państwowe”. Przede wszystkim pod kątem, czy właściciele klubu nie wykorzystują luk w prawie, które stoją na przeszkodzie skutecznego ścigania.

– Wystąpię w tej sprawie zarówno do Komisji Nadzoru Finansowego, jak i ministra sprawiedliwości – zapewnia.

Obietnice składa też Marek Suski. Jego zdaniem opisywany przypadek musi stanowić wskazówkę dla członków speckomisji, która zajmuje się wyjaśnianiem sprawy Amber Gold, że zasadniczym zadaniem jest stworzenie rekomendacji do uszczelnienia prawa.

– System zawiera sporo luk. Jak choćby ta, że w tego typu postępowaniach należy przesłuchać wszystkich pokrzywdzonych. Często może chodzić przecież o tysiące osób – wskazuje Suski.

I obiecuje: – Zaproponujemy zmiany. Ale pamiętajmy, że nawet najlepsze przepisy realizowane przez słabych ludzi nie pomogą.
http://serwisy.gazetaprawna.pl/akademia/.....-club.html
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:52, 18 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Uciekasz od tego, że znawca produkcji komputerów nie będzie dyktował innym tego co mają robić i za ile kupować od niego.


Mylisz się. Za ile maja kupować ma decydować rynek, które nie musi być kapitalistyczny.


Niekapitalistyczny rynek to też rynek, na którym ma istnieć sprzedaż produkowanych dóbr po cenie wyższej niż koszt produkcji i sprzedaży, czyli z zyskiem.
A jak po jednej stronie mamy zysk pieniężny (dodatnie cash flow), to po drugiej stronie mamy stratę (ujemne cash flow).

Dodatni i ujemny cash flow prowadzi do wykorzystywania podmiotów z ujemnym cash flow przez podmioty z dodatnim cash flow.


Mylisz się. Rynek będzie istniał, nawet gdy przestanie istnieć pieniądz. Rynek dopuszcza barter. W tym przypadku trudno wskazać zysk.


W barterze funkcje pieniądza pełni np. zboże, sól, alkohole. Także proszę nie mówić, że, gdy przestanie istnieć pieniądz.

Miejsce systemu zamówieniowego jest na etapie, którego rynek nie obejmuje. Towary po opuszczeniu systemu mogą być konsumowane lub trafiać na taki rynek (właściciel konsument - pracownik systemu - decyduje o tym).

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...


Załóżmy, że zapłaciłoby się jakiemuś Szwajcarowi za to, aby zgłosił do referendum pytanie, czy chcą odwołać zimę. Czy zgodziliby się odwołać? I wydawać pieniądze na szukanie rozwiązań odwołania zimy?
Jeśli nie, to czy będzie to dla nich ważne?
A jeśli nie płaciłoby się Szwajcarowi za przedłożenie takiego pytania, to czy sam chciałby to zrobić?


Jest parę innych grup społecznych niż Szwajcarzy. A jeżeli wszyscy mieliby zajmować się wszystkim, jak proponujesz, to powstałoby mnóstwo równie absurdalnych projektów.


Nie wszystkim, przecież obywatele sami wprowadzają ograniczenie poprzez ustalanie list wg ważności (hierarchii) w preliminarzu potrzeb.


Nie będąc w żaden sposób kompetentnym. Jaki procent ludzi wie iile potrzebnych jest mikroprocesorów?


Tyle ile będzie chciało mieć tylko mikroprocesor, a reszta wskaże, że chce mieć (do wyboru, a nawet każdy z tych elementów):
- komputer,
- laptop,
- tablet,
- smartfon itd...
Na etapie zgłaszania zamówienia (preliminarza hierarchicznego zapotrzebowania) potrzeby są większe niż możliwości ich zaspokojenia.
Stąd też zgłoszone zapotrzebowanie na dobra zawierające w sobie mikroprocesory będzie przewyższać zdolność/możliwość wyprodukowania takiej ilości mikroprocesorów.
Ale po to jest hierarchia zapotrzebowania, aby ograniczyć ją do poziomu zdolności produkcyjnych.

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

[...]
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.


Przecież to jest pierwszy projekt, ustalić maksymalne i minimalne pensje przy kursach walut 1:1. (...)


Co nie zmienia faktu, że kompletnie ignorujesz wpływ podaży pieniądza na gospodarkę.



Wpływ destabilizujący na gospodarkę mają funkcje pieniądza: cyrkulacyjna, miernika wartości i tezauryzacyjna.
A nie ustalenie minimalnej, maksymalnej wielkości wynagrodzenia, dochodów rentierów, dochodów z działalności gospodarczej i kursu walut 1:1.

Jak mamy uwzględnić taki wpływ podaży pieniądza na gospodarkę, to poprzez likwidacje tych trzech funkcji pieniądza. Ale to nie od razu w pierwszym projekcie zmian.


Czyli stosujesz zabieg propagandowy nazywając stagnację stabilizacją. Gratuluję, ale nie zmienia to faktu, że ten Twój plan oznacza średniowieczną stagnację.


Stabilizacja w produkcji i zwiększaniu zdolności produkcyjnej odpowiednio do zgłaszanych potrzeb.
Przykładowo w systemie zamówieniowym nie byłoby problemu przypadków spadku produkcji, jak na poniższym wykresie.

Wykres 1. Total industrial production-capacity and utilization

http://www.performancemagazine.org/indus.....rformance/


FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...


Zerowa podaż pieniądza to jest 0 pieniądza w obiegu.

Ale może miałeś na myśli zerowy przyrost ilości pieniądza, czyli stałą podaż pieniądza.
Tu Ciebie rozczaruje.
Ilość jednostek procentowych (środka płatniczego) to nie to samo co ilość monet, banknotów, czy złota.
Jednostki procentowe to % maksymalnych możliwości produkcyjnych.
Gdy wzrasta maksymalna możliwość produkcyjna to % nie zmienia się.
0,01 % od możliwości produkcji 1000 ton stali i 0,01% od możliwości produkcji 2000 ton stali to nominalnie to samo, ale realnie co innego.

Ale można zastosować metodologię przeliczenia inflacyjnego (przyrostu złota, jak wspomniałeś), dla potrzeb osób przyzwyczajonych do tego. Wówczas w nowym okresie rozliczeniowym dodałoby się jednostek (w znaczeniu starego okresu), a nowa jednostka miałaby przelicznik rocznego wzrostu możliwości produkcyjnych.

Co roku przybywałoby jednostek w starym znaczeniu, a o tyle o ile wynosiłby wzrost możliwości produkcyjnych.


To są drogi do średniowiecznej stagnacji gospodarczej. "Gratuluję" pomysłu...

Nie będzie gratulacji dla Twojego porównania.

Gdy Twoja wydajność pracy nie rośnie(...)


Cały ten Twój wywód nie zmienia faktu, że stała ilość pieniądza oznacza stagnację gospodarczą. Stosujesz techniki ElComendante zalać wodą, gdy nie masz argumentów. Smile


Ilość jednostek produkcyjnych lub wzrost ich wartości jest zależna od wzrostu zdolności produkcyjnej (na poniższym wykresie w obu przypadkach byłoby to o 4%).
Jeśli dla Ciebie przypadek 1 oznacza stagnacje gospodarczą, to odzwierciedla on tę sama sytuacje z wykresu 2, jak i przypadek 2.

Wykres 2.Total production capacity
Przykład wzrostu zdolności produkcyjnej (Total production capacity) dla rocznej zmiany wzrostu o 4%.

Wykres 3. Przypadek 1. Wzrostu wartości procentowej jednostki produkcyjnej (ilość jednostek - stała).
Wzrost wartości procentowej jednostki produkcyjnej

Wykres 4. Przypadek 2. Przyrost ilości procentowych jednostek produkcyjnych (ilość jednostek - zmienna).
Przyrost ilości procentowych jednostek produkcyjnych

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Tak samo zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku wynosi udział wartości twoich wydatków pieniężnych do globalnej wartości obrotu.
Ale Twoje wydatki mają dla Ciebie, jako jednostki, znaczenie. Dla ogółu mają takie, jak napisałeś.


Jestem tego świadomy, ale to nie zmienia faktu, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku czyli prawie nic. Waga głosu rośnie odwrotnie proporcjonalnie do liczby głosujących. Czyli decyzje podejmowane w zakładach pracy byłyby najsłuszniejszym rozwiązaniem.,


Decyzje podjęte w 1 zakładzie produkcyjnym.
Decyzje podjęte w 1 000 000 zakładów produkcyjnych (działalności gospodarczych).
Waga decyzji podjętych w jednym zakładzie produkcyjnym jest jak (1/1 000 000), czyli zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Różnica jest taka, że w danym zakładzie ludzie mają pojęcie co do technologii produkcji, a cała ludność nie ma kompetencji co do technologii produkcji we wszystkich zakładach. Czyli ja rozwiązuje problem niekompetencji, a Ty go potęgujesz. Smile


Nie prawda.

Każdy projekt produkcyjny przygotowuje grupa ekspertów, choćby owi pracownicy zakładu produkcyjnego A, zakładu B, zakładu C..., zakładu P1 (prototypów), zakładu P2 (prototypów)...

W referendum wybiera się jeden z projektów (A, B, C..., P1, P2...), ale każdy projekt ma zachowany swój poziom kompetencji.

Projekt P2 może konsumentom bardziej odpowiadać od projektu A. I tego prawa wyboru konsumenckiego pracownicy z zakładu A nie mogą odbierać konsumentom.


FortyNiner napisał:

Cytat:

To wróćmy do początku.
Referenda to nie narzędzie tylko centralne. Referenda powinny być jak najbardziej lokalne. To pracownicy powinni decydować co do losu swojego zakładu pracy, a nie ktoś kto się kompletnie nie zna na tym co się w danym zakładzie pracy produkuje.

To odmawiałbyś głosu społeczeństwu co do sensu istnienia zakładu produkującego np.
- karety,
- statki parowe,
- silniki parowe,
- parowozy,
- maszyny do pisania,
- magnetofony kasetowe,
- komputerowe napędy 5,25 cala,
- dyskietek 5,25 cala,
- komputerów w technologii lampowej,
- monitorów kineskopowych,
itd...


Społeczeństwo decydując się na inny sposób zaspokajania swoich potrzeb ma racje, a nie pracownicy zakładu pracy, którzy chcą podejmować decyzje ale z własnego punktu widzenia.

Co mogą powiedzieć pracownicy zakładów produkujących silniki spalinowe, gdy społeczeństwo zacznie wybierać samochody z silnikami elektrycznymi?


Społeczeństwo powinni zdać się na niekapitalistyczny rynek. Za pomocą podaży i popytu decydować co i jak jest potrzebne. Albowiem społeczeństwo inaczej nie jest kompetentne do podejmowania takich decyzji, co usilnie ignorujesz.


Usilne przystawania na decydowanie na niekapitalistycznym rynku - podaży i popytu efektywnego - to analogia do prawa wyborczego zarezerwowanego dla osób z odpowiednim cenzusem majątkowym.
W tym przypadku cenzusem ilości posiadanej waluty i dysponowania (niekapitalistycznego) środkami produkcji.

Niekapitalistyczny rynek to sytuacja, w której wartość podaży jest większa niż wartość popytu. A jest większa o naliczony narzut pieniężny na koszt całkowity produkcji (w danej walucie).
Ponadto na niekapitalistycznym rynku część całkowitej produkcji nie sprzeda się w przypadku ustalenia ceny, która miałaby zapewnić zysk pieniężny sumie producentów.
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
FortyNiner




Dołączył: 08 Paź 2015
Posty: 2131
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 07:51, 19 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Uciekasz od tego, że znawca produkcji komputerów nie będzie dyktował innym tego co mają robić i za ile kupować od niego.


Mylisz się. Za ile maja kupować ma decydować rynek, które nie musi być kapitalistyczny.


Niekapitalistyczny rynek to też rynek, na którym ma istnieć sprzedaż produkowanych dóbr po cenie wyższej niż koszt produkcji i sprzedaży, czyli z zyskiem.
A jak po jednej stronie mamy zysk pieniężny (dodatnie cash flow), to po drugiej stronie mamy stratę (ujemne cash flow).

Dodatni i ujemny cash flow prowadzi do wykorzystywania podmiotów z ujemnym cash flow przez podmioty z dodatnim cash flow.


Mylisz się. Rynek będzie istniał, nawet gdy przestanie istnieć pieniądz. Rynek dopuszcza barter. W tym przypadku trudno wskazać zysk.


W barterze funkcje pieniądza pełni np. zboże, sól, alkohole. Także proszę nie mówić, że, gdy przestanie istnieć pieniądz.


Mylisz pojęcia. Barter to wymiana towarowa. Pieniądz to uniwersalny środek płatniczy. Jeżeli się płaci towarem za towar wyłącznie, to nie jest możliwe określenie zysku, bo nie ma uniwersalnego miernika.

Cytat:
Towary po opuszczeniu systemu


Ale ten system nikogo, oprócz Ciebie nie interesuje. Razz

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...


Załóżmy, że zapłaciłoby się jakiemuś Szwajcarowi za to, aby zgłosił do referendum pytanie, czy chcą odwołać zimę. Czy zgodziliby się odwołać? I wydawać pieniądze na szukanie rozwiązań odwołania zimy?
Jeśli nie, to czy będzie to dla nich ważne?
A jeśli nie płaciłoby się Szwajcarowi za przedłożenie takiego pytania, to czy sam chciałby to zrobić?


Jest parę innych grup społecznych niż Szwajcarzy. A jeżeli wszyscy mieliby zajmować się wszystkim, jak proponujesz, to powstałoby mnóstwo równie absurdalnych projektów.


Nie wszystkim, przecież obywatele sami wprowadzają ograniczenie poprzez ustalanie list wg ważności (hierarchii) w preliminarzu potrzeb.


Nie będąc w żaden sposób kompetentnym. Jaki procent ludzi wie iile potrzebnych jest mikroprocesorów?


Tyle ile będzie chciało mieć tylko mikroprocesor, a reszta wskaże, że chce mieć (do wyboru, a nawet każdy z tych elementów):


Unikasz konkretnej odpowiedzi na pytanie. Ponieważ wiesz, że ten procent będzie nikły. Razz


Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

[...]
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.


Przecież to jest pierwszy projekt, ustalić maksymalne i minimalne pensje przy kursach walut 1:1. (...)


Co nie zmienia faktu, że kompletnie ignorujesz wpływ podaży pieniądza na gospodarkę.



Wpływ destabilizujący na gospodarkę mają funkcje pieniądza: cyrkulacyjna, miernika wartości i tezauryzacyjna.
A nie ustalenie minimalnej, maksymalnej wielkości wynagrodzenia, dochodów rentierów, dochodów z działalności gospodarczej i kursu walut 1:1.

Jak mamy uwzględnić taki wpływ podaży pieniądza na gospodarkę, to poprzez likwidacje tych trzech funkcji pieniądza. Ale to nie od razu w pierwszym projekcie zmian.


Czyli stosujesz zabieg propagandowy nazywając stagnację stabilizacją. Gratuluję, ale nie zmienia to faktu, że ten Twój plan oznacza średniowieczną stagnację.


Stabilizacja w produkcji i zwiększaniu zdolności produkcyjnej odpowiednio do zgłaszanych potrzeb.


Prawda jest taka, że nie wiesz, albo nie chcesz wiedzieć jaki jest wpływ podaży pieniądza na gospodarkę. Aby się dowiedzieć polecam książkę A Monetary History of the United States.
Twoje pomysły niezmiennie prowadzą do średniowiecznej stagnacji, którą eufemistyczne nazywasz stabilizacją...


Cytat:
Cytat:
[quote="FortyNiner"]
Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...


Zerowa podaż pieniądza to jest 0 pieniądza w obiegu.



To są drogi do średniowiecznej stagnacji gospodarczej. "Gratuluję" pomysłu...

Nie będzie gratulacji dla Twojego porównania.

Gdy Twoja wydajność pracy nie rośnie(...)


Cały ten Twój wywód nie zmienia faktu, że stała ilość pieniądza oznacza stagnację gospodarczą. Stosujesz techniki ElComendante zalać wodą, gdy nie masz argumentów. Smile


Ilość jednostek produkcyjnych lub wzrost ich wartości jest zależna od wzrostu zdolności produkcyjnej (na poniższym wykresie w obu przypadkach byłoby to o 4%).
Jeśli dla Ciebie przypadek 1 oznacza stagnacje gospodarczą, to odzwierciedla on tę sama sytuacje z wykresu 2, jak i przypadek 2.


Brak wzrostu ilości pieniądza lub jego odpowiednika, spowoduje stagnację. Żadną erystką tego nie zmienisz...

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:


Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Tak samo zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku wynosi udział wartości twoich wydatków pieniężnych do globalnej wartości obrotu.
Ale Twoje wydatki mają dla Ciebie, jako jednostki, znaczenie. Dla ogółu mają takie, jak napisałeś.


Jestem tego świadomy, ale to nie zmienia faktu, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku czyli prawie nic. Waga głosu rośnie odwrotnie proporcjonalnie do liczby głosujących. Czyli decyzje podejmowane w zakładach pracy byłyby najsłuszniejszym rozwiązaniem.,


Decyzje podjęte w 1 zakładzie produkcyjnym.
Decyzje podjęte w 1 000 000 zakładów produkcyjnych (działalności gospodarczych).
Waga decyzji podjętych w jednym zakładzie produkcyjnym jest jak (1/1 000 000), czyli zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Różnica jest taka, że w danym zakładzie ludzie mają pojęcie co do technologii produkcji, a cała ludność nie ma kompetencji co do technologii produkcji we wszystkich zakładach. Czyli ja rozwiązuje problem niekompetencji, a Ty go potęgujesz. Smile


Nie prawda.


Oczywiście, że prawda. Ty chcesz, aby ludzie niekompetentni często i gęsto w referendum podejmowali decyzję w sprawach, o których nie maja pojęcia, ja chcę aby ci co się na tym znają.


Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

To wróćmy do początku.
Referenda to nie narzędzie tylko centralne. Referenda powinny być jak najbardziej lokalne. To pracownicy powinni decydować co do losu swojego zakładu pracy, a nie ktoś kto się kompletnie nie zna na tym co się w danym zakładzie pracy produkuje.

To odmawiałbyś głosu społeczeństwu co do sensu istnienia zakładu produkującego np.
- karety,
- statki parowe,
- silniki parowe,
- parowozy,
- maszyny do pisania,
- magnetofony kasetowe,
- komputerowe napędy 5,25 cala,
- dyskietek 5,25 cala,
- komputerów w technologii lampowej,
- monitorów kineskopowych,
itd...


Społeczeństwo decydując się na inny sposób zaspokajania swoich potrzeb ma racje, a nie pracownicy zakładu pracy, którzy chcą podejmować decyzje ale z własnego punktu widzenia.

Co mogą powiedzieć pracownicy zakładów produkujących silniki spalinowe, gdy społeczeństwo zacznie wybierać samochody z silnikami elektrycznymi?


Społeczeństwo powinni zdać się na niekapitalistyczny rynek. Za pomocą podaży i popytu decydować co i jak jest potrzebne. Albowiem społeczeństwo inaczej nie jest kompetentne do podejmowania takich decyzji, co usilnie ignorujesz.


Usilne przystawania na decydowanie na niekapitalistycznym rynku - podaży i popytu efektywnego - to analogia do prawa wyborczego zarezerwowanego dla osób z odpowiednim cenzusem majątkowym.
W tym przypadku cenzusem ilości posiadanej waluty i dysponowania (niekapitalistycznego) środkami produkcji.


Obawiam się, że tylko dla Ciebie.
BTW, nawet jeśli miałbyś rację, to i tak jest to lepsze niż to co, Ty proponujesz, doprowadziłoby do głodu i reakcji polegającej na powrocie triumfalnym kapitalizmu. Wielokrotnie ci to mówiłem (nie tylko ja zresztą), ale nie do dociera najwyraźniej...

Cytat:
Niekapitalistyczny rynek to sytuacja, w której wartość podaży jest większa niż wartość popytu.


Mylisz się tradycyjnie. Niekapitalistyczny rynek, to tylko rynek, w którym niema kapitalizmu. Reszta parametrów jest zależna od innych czynników. Może mieć większą podaż pieniądza lub mniejszą, ale to nie jest kwestia tego jaki to jest rynek.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:58, 19 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Uciekasz od tego, że znawca produkcji komputerów nie będzie dyktował innym tego co mają robić i za ile kupować od niego.


Mylisz się. Za ile maja kupować ma decydować rynek, które nie musi być kapitalistyczny.


Niekapitalistyczny rynek to też rynek, na którym ma istnieć sprzedaż produkowanych dóbr po cenie wyższej niż koszt produkcji i sprzedaży, czyli z zyskiem.
A jak po jednej stronie mamy zysk pieniężny (dodatnie cash flow), to po drugiej stronie mamy stratę (ujemne cash flow).

Dodatni i ujemny cash flow prowadzi do wykorzystywania podmiotów z ujemnym cash flow przez podmioty z dodatnim cash flow.


Mylisz się. Rynek będzie istniał, nawet gdy przestanie istnieć pieniądz. Rynek dopuszcza barter. W tym przypadku trudno wskazać zysk.


W barterze funkcje pieniądza pełni np. zboże, sól, alkohole. Także proszę nie mówić, że, gdy przestanie istnieć pieniądz.


Mylisz pojęcia. Barter to wymiana towarowa. Pieniądz to uniwersalny środek płatniczy. Jeżeli się płaci towarem za towar wyłącznie, to nie jest możliwe określenie zysku, bo nie ma uniwersalnego miernika.


Mylisz pojęcia.
Funkcje pieniądza może mieć zboże, sól, czy alkohol.
Funkcja:
- miernika wartości, np. wyszynk sprzedaje miód pitny za łokieć sukna oraz za 5 ryb o długości minimum pół łokcia. Więc sprzedawca łokcia sukna wymieni się nim za 5 takich ryb (przy obopólnej zgodzie),
- tezauryzacji, np. gromadzenie miodu pitnego, soli.

Zysk liczony ilością miodu pitnego, soli, czy zboża można wyliczyć. W tym przypadku łatwo wskazać zysk


FortyNiner napisał:

Cytat:
Towary po opuszczeniu systemu


Ale ten system nikogo, oprócz Ciebie nie interesuje. Razz

Towary po opuszczeniu systemu mogą być konsumowane lub trafiać na taki rynek.

System taki, czy bezwarunkowy dochód gwarantowany, gdy nie ma poparcia (jak w Szwajcarii) to nie zaistnieje. Gdy będzie miał poparcie to zaistnieje.


FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...


Załóżmy, że zapłaciłoby się jakiemuś Szwajcarowi za to, aby zgłosił do referendum pytanie, czy chcą odwołać zimę. Czy zgodziliby się odwołać? I wydawać pieniądze na szukanie rozwiązań odwołania zimy?
Jeśli nie, to czy będzie to dla nich ważne?
A jeśli nie płaciłoby się Szwajcarowi za przedłożenie takiego pytania, to czy sam chciałby to zrobić?


Jest parę innych grup społecznych niż Szwajcarzy. A jeżeli wszyscy mieliby zajmować się wszystkim, jak proponujesz, to powstałoby mnóstwo równie absurdalnych projektów.


Nie wszystkim, przecież obywatele sami wprowadzają ograniczenie poprzez ustalanie list wg ważności (hierarchii) w preliminarzu potrzeb.


Nie będąc w żaden sposób kompetentnym. Jaki procent ludzi wie iile potrzebnych jest mikroprocesorów?


Tyle ile będzie chciało mieć tylko mikroprocesor, a reszta wskaże, że chce mieć (do wyboru, a nawet każdy z tych elementów):


Unikasz konkretnej odpowiedzi na pytanie. Ponieważ wiesz, że ten procent będzie nikły. Razz


Aby być w zgodzie z prawdą, wie tyle procent ile procent chce mieć same mikroprocesory. Reszta to ci co chcą urządzenia z mikroprocesorami.
Konkretną odpowiedź dają konkretne zamówienia na same mikroprocesory oraz zamówienia na urządzenia zawierające mikroprocesory.
W referendum wybiera się projekt, w którym może być podana zakładana liczba produkowanych mikroprocesorów w danym projekcie:
- projekt A -50 mln mikroprocesorów,
- projekt B 75 mln mikroprocesorów,
- projekt C 90 mln mikroprocesorów.

Jak komuś się zachce, to zajrzy w specyfikacje projektu.
A, jak komuś zależy tylko na informacji, czy projekt pozwoli na wyprodukowanie danej ilości:
- komputerów do najnowszych gier,
- komputerów do multimediów,
- komputerów do nauki.
To taka informacja jest główną informacją, zgodną z nazwą umieszczoną w preliminarzu zapotrzebowania (np. komputer do nauki).



FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

[...]
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.


Przecież to jest pierwszy projekt, ustalić maksymalne i minimalne pensje przy kursach walut 1:1. (...)


Co nie zmienia faktu, że kompletnie ignorujesz wpływ podaży pieniądza na gospodarkę.



Wpływ destabilizujący na gospodarkę mają funkcje pieniądza: cyrkulacyjna, miernika wartości i tezauryzacyjna.
A nie ustalenie minimalnej, maksymalnej wielkości wynagrodzenia, dochodów rentierów, dochodów z działalności gospodarczej i kursu walut 1:1.

Jak mamy uwzględnić taki wpływ podaży pieniądza na gospodarkę, to poprzez likwidacje tych trzech funkcji pieniądza. Ale to nie od razu w pierwszym projekcie zmian.


Czyli stosujesz zabieg propagandowy nazywając stagnację stabilizacją. Gratuluję, ale nie zmienia to faktu, że ten Twój plan oznacza średniowieczną stagnację.


Stabilizacja w produkcji i zwiększaniu zdolności produkcyjnej odpowiednio do zgłaszanych potrzeb.


Prawda jest taka, że nie wiesz, albo nie chcesz wiedzieć jaki jest wpływ podaży pieniądza na gospodarkę. Aby się dowiedzieć polecam książkę A Monetary History of the United States.
Twoje pomysły niezmiennie prowadzą do średniowiecznej stagnacji, którą eufemistyczne nazywasz stabilizacją...


Pieniądz i jego ilość nie jest czynnikiem produkcji. Więc pieniądz (środek płatniczy) nie wpływa na wielkość produkcji, ani tym bardziej na zdolność produkcyjną (maksymalna, możliwa ilość produkcji).
Wahania wielkości produkcji zależy od wielkości zaangażowanych w produkcje: ziemi, pracy, kapitału jako czynnika produkcji rozumianego w ujęciu rzeczowym (a nie finansowym).


FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...


Zerowa podaż pieniądza to jest 0 pieniądza w obiegu.



To są drogi do średniowiecznej stagnacji gospodarczej. "Gratuluję" pomysłu...

Nie będzie gratulacji dla Twojego porównania.

Gdy Twoja wydajność pracy nie rośnie(...)


Cały ten Twój wywód nie zmienia faktu, że stała ilość pieniądza oznacza stagnację gospodarczą. Stosujesz techniki ElComendante zalać wodą, gdy nie masz argumentów. Smile


Ilość jednostek produkcyjnych lub wzrost ich wartości jest zależna od wzrostu zdolności produkcyjnej (na poniższym wykresie w obu przypadkach byłoby to o 4%).
Jeśli dla Ciebie przypadek 1 oznacza stagnacje gospodarczą, to odzwierciedla on tę sama sytuacje z wykresu 2, jak i przypadek 2.


Brak wzrostu ilości pieniądza lub jego odpowiednika, spowoduje stagnację. Żadną erystką tego nie zmienisz...



To encyklopedyczna wiedza ekonomiczna. Ważne są czynniki produkcji, wśród których pieniądza nie ma. Żadna Twoja erystyka nie zmieni tego co wpływa na wzrost produkcji, czyli wpływu czynników produkcji.


[...] rozróżnia się 3 podstawowe czynniki produkcji:
- ziemię (ziemia jako czynnik produkcji jest rozumiana niezwykle szeroko. Pojęcie to obejmuje kopaliny, wody podziemne i powierzchniowe, terytorium, faunę, florę i atmosferę)
- pracę (praca jest rozumiana jako fizyczna zdolność człowieka do wykonywania pewnych czynności łącznie z jego kwalifikacjami i motywacjami. Współcześnie upowszechnia się utożsamianie pracy z kapitałem ludzkim),
- kapitał (kapitał jako czynnik produkcji jest rozumiany w ujęciu rzeczowym (a nie finansowym).
http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/czynniki-produkcji;3890021.html

Cytat:
Ekonomiści zasadniczo wyróżniają trzy czynniki produkcji: ziemię, pracę i dobra kapitałowe. O ile pierwsze dwa są determinantami pierwotnymi, a ich podaż ogranicza natura, to dobra kapitałowe stanowią czynnik wtórny, który pojawia się w wyniku rozmyślnego przekształcenia czynników pierwotnych.
https://www.nbportal.pl/wiedza/artykuly/na-poczatek/czynniki_produkcji



FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:


Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Tak samo zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku wynosi udział wartości twoich wydatków pieniężnych do globalnej wartości obrotu.
Ale Twoje wydatki mają dla Ciebie, jako jednostki, znaczenie. Dla ogółu mają takie, jak napisałeś.


Jestem tego świadomy, ale to nie zmienia faktu, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku czyli prawie nic. Waga głosu rośnie odwrotnie proporcjonalnie do liczby głosujących. Czyli decyzje podejmowane w zakładach pracy byłyby najsłuszniejszym rozwiązaniem.,


Decyzje podjęte w 1 zakładzie produkcyjnym.
Decyzje podjęte w 1 000 000 zakładów produkcyjnych (działalności gospodarczych).
Waga decyzji podjętych w jednym zakładzie produkcyjnym jest jak (1/1 000 000), czyli zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Różnica jest taka, że w danym zakładzie ludzie mają pojęcie co do technologii produkcji, a cała ludność nie ma kompetencji co do technologii produkcji we wszystkich zakładach. Czyli ja rozwiązuje problem niekompetencji, a Ty go potęgujesz. Smile


Nie prawda.


Oczywiście, że prawda. Ty chcesz, aby ludzie niekompetentni często i gęsto w referendum podejmowali decyzję w sprawach, o których nie maja pojęcia, ja chcę aby ci co się na tym znają. [/quote]

W referendach biorą udział ci co "się znają na technologiach", ale po stronie projektów (ich tworzenia) - projektanci.
W referendum biorą też udział ci co się znają na tym co jest dla nich najlepsze i wybierają z tego co za najlepsze uważają dani projektanci.


FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

To wróćmy do początku.
Referenda to nie narzędzie tylko centralne. Referenda powinny być jak najbardziej lokalne. To pracownicy powinni decydować co do losu swojego zakładu pracy, a nie ktoś kto się kompletnie nie zna na tym co się w danym zakładzie pracy produkuje.

To odmawiałbyś głosu społeczeństwu co do sensu istnienia zakładu produkującego np.
- karety,
- statki parowe,
- silniki parowe,
- parowozy,
- maszyny do pisania,
- magnetofony kasetowe,
- komputerowe napędy 5,25 cala,
- dyskietek 5,25 cala,
- komputerów w technologii lampowej,
- monitorów kineskopowych,
itd...


Społeczeństwo decydując się na inny sposób zaspokajania swoich potrzeb ma racje, a nie pracownicy zakładu pracy, którzy chcą podejmować decyzje ale z własnego punktu widzenia.

Co mogą powiedzieć pracownicy zakładów produkujących silniki spalinowe, gdy społeczeństwo zacznie wybierać samochody z silnikami elektrycznymi?


Społeczeństwo powinni zdać się na niekapitalistyczny rynek. Za pomocą podaży i popytu decydować co i jak jest potrzebne. Albowiem społeczeństwo inaczej nie jest kompetentne do podejmowania takich decyzji, co usilnie ignorujesz.


Usilne przystawania na decydowanie na niekapitalistycznym rynku - podaży i popytu efektywnego - to analogia do prawa wyborczego zarezerwowanego dla osób z odpowiednim cenzusem majątkowym.
W tym przypadku cenzusem ilości posiadanej waluty i dysponowania (niekapitalistycznego) środkami produkcji.


Obawiam się, że tylko dla Ciebie.
BTW, nawet jeśli miałbyś rację, to i tak jest to lepsze niż to co, Ty proponujesz, doprowadziłoby do głodu i reakcji polegającej na powrocie triumfalnym kapitalizmu. Wielokrotnie ci to mówiłem (nie tylko ja zresztą), ale nie do dociera najwyraźniej...

Cytat:
Niekapitalistyczny rynek to sytuacja, w której wartość podaży jest większa niż wartość popytu.


Mylisz się tradycyjnie. Niekapitalistyczny rynek, to tylko rynek, w którym niema kapitalizmu. Reszta parametrów jest zależna od innych czynników. Może mieć większą podaż pieniądza lub mniejszą, ale to nie jest kwestia tego jaki to jest rynek.


Własność kapitalistyczna lub jej brak nie ma wpływu na sytuacje, w której wartość podaży na rynku jest większa od wartości popytu efektywnego.
---
Przykład

Rynek tworzą dwie spółdzielnie A i B i ich pracownicy to 4 osoby na spółdzielnię (razem 8 osób).

Spółdzielnia A wyprodukowała 12 bułek o swoim smaku i zapłaciła pracownikom po 0,2 zł od jednej bułki (reszta nakładów dla uproszczenia to wolontariat).
Koszt całkowity = 2,4 zł (12 bułek x 0,2 zł)

Spółdzielnia B wyprodukowała 16 bułek o swoim smaku i zapłaciła pracownikom po 0,2 zł od jednej bułki (reszta nakładów dla uproszczenia to wolontariat).
Koszt całkowity = 3,2 zł (12 bułek x 0,2 zł)

Każda spółdzielnia dokonała narzutu 5% na Koszt całkowity
Wartość podaży spółdzielni A = 2,52 zł
Wartość podaży spółdzielni B = 3,36 zł
Wartość podaży razem = 5,88 zł

Wartość popytu efektywnego 5,6 zł to ilość pieniędzy, która dostali pracownicy spółdzielni, czyli 5,6 zł (2,4 zł+3,2 zł =5,6 zł).

Wartość podaży razem = 5,88 zł > 5,6 zł wartość popytu efektywnego
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
FortyNiner




Dołączył: 08 Paź 2015
Posty: 2131
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 07:47, 20 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Uciekasz od tego, że znawca produkcji komputerów nie będzie dyktował innym tego co mają robić i za ile kupować od niego.


Mylisz się. Za ile maja kupować ma decydować rynek, które nie musi być kapitalistyczny.


Niekapitalistyczny rynek to też rynek, na którym ma istnieć sprzedaż produkowanych dóbr po cenie wyższej niż koszt produkcji i sprzedaży, czyli z zyskiem.
A jak po jednej stronie mamy zysk pieniężny (dodatnie cash flow), to po drugiej stronie mamy stratę (ujemne cash flow).

Dodatni i ujemny cash flow prowadzi do wykorzystywania podmiotów z ujemnym cash flow przez podmioty z dodatnim cash flow.


Mylisz się. Rynek będzie istniał, nawet gdy przestanie istnieć pieniądz. Rynek dopuszcza barter. W tym przypadku trudno wskazać zysk.


W barterze funkcje pieniądza pełni np. zboże, sól, alkohole. Także proszę nie mówić, że, gdy przestanie istnieć pieniądz.


Mylisz pojęcia. Barter to wymiana towarowa. Pieniądz to uniwersalny środek płatniczy. Jeżeli się płaci towarem za towar wyłącznie, to nie jest możliwe określenie zysku, bo nie ma uniwersalnego miernika.


Mylisz pojęcia.
Funkcje pieniądza może mieć zboże, sól, czy alkohol.


Nadal mylisz pojęcia. Wszystkie te towary nie mają jednej funkcji: nie są uniwersalne jak pieniądz. Dla abstynenta alkohol nie ma żadnej wartości.

Cytat:
Zysk liczony ilością miodu pitnego, soli, czy zboża można wyliczyć. W tym przypadku łatwo wskazać zysk


Tylko jakiś wariat by to liczył. Smile Poza tym, dla osoby, która nie pije miodu, nie ma to żadnego znaczenia. Ignorujesz fakty uniwersalności pieniądza.


Cytat:
Gdy będzie miał poparcie to zaistnieje.


Twój nie zaistnieje, bo nie będzie miał poparcia.


Cytat:
FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...


Załóżmy, że zapłaciłoby się jakiemuś Szwajcarowi za to, aby zgłosił do referendum pytanie, czy chcą odwołać zimę. Czy zgodziliby się odwołać? I wydawać pieniądze na szukanie rozwiązań odwołania zimy?
Jeśli nie, to czy będzie to dla nich ważne?
A jeśli nie płaciłoby się Szwajcarowi za przedłożenie takiego pytania, to czy sam chciałby to zrobić?


Jest parę innych grup społecznych niż Szwajcarzy. A jeżeli wszyscy mieliby zajmować się wszystkim, jak proponujesz, to powstałoby mnóstwo równie absurdalnych projektów.


Nie wszystkim, przecież obywatele sami wprowadzają ograniczenie poprzez ustalanie list wg ważności (hierarchii) w preliminarzu potrzeb.


Nie będąc w żaden sposób kompetentnym. Jaki procent ludzi wie iile potrzebnych jest mikroprocesorów?


Tyle ile będzie chciało mieć tylko mikroprocesor, a reszta wskaże, że chce mieć (do wyboru, a nawet każdy z tych elementów):


Unikasz konkretnej odpowiedzi na pytanie. Ponieważ wiesz, że ten procent będzie nikły. Razz


Aby być w zgodzie z prawdą, wie tyle procent ile procent chce mieć same mikroprocesory.


Znowu strategia El-Komandante. Chcesz zalać wodą wątek, kompletnie nieistotnymi informacjami, bo nie masz argumentó w meritum. Ale nei zemną te numery, Bruner. Razz
Prawda jest taka, że znikomy procent ludzi ma pojęcie ile procesorów jest potrzebne. Natomiast chcesz dać moc decyzji wszystkim niekompetentnym... Wynikiem tego będzie katastrofa gospodarcza...


Cytat:
FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

[...]
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.


Przecież to jest pierwszy projekt, ustalić maksymalne i minimalne pensje przy kursach walut 1:1. (...)


Co nie zmienia faktu, że kompletnie ignorujesz wpływ podaży pieniądza na gospodarkę.



Wpływ destabilizujący na gospodarkę mają funkcje pieniądza: cyrkulacyjna, miernika wartości i tezauryzacyjna.
A nie ustalenie minimalnej, maksymalnej wielkości wynagrodzenia, dochodów rentierów, dochodów z działalności gospodarczej i kursu walut 1:1.

Jak mamy uwzględnić taki wpływ podaży pieniądza na gospodarkę, to poprzez likwidacje tych trzech funkcji pieniądza. Ale to nie od razu w pierwszym projekcie zmian.


Czyli stosujesz zabieg propagandowy nazywając stagnację stabilizacją. Gratuluję, ale nie zmienia to faktu, że ten Twój plan oznacza średniowieczną stagnację.


Stabilizacja w produkcji i zwiększaniu zdolności produkcyjnej odpowiednio do zgłaszanych potrzeb.


Prawda jest taka, że nie wiesz, albo nie chcesz wiedzieć jaki jest wpływ podaży pieniądza na gospodarkę. Aby się dowiedzieć polecam książkę A Monetary History of the United States.
Twoje pomysły niezmiennie prowadzą do średniowiecznej stagnacji, którą eufemistyczne nazywasz stabilizacją...


Pieniądz i jego ilość nie jest czynnikiem produkcji. Więc pieniądz (środek płatniczy) nie wpływa na wielkość produkcji, ani tym bardziej na zdolność produkcyjną (maksymalna, możliwa ilość produkcji).
Wahania wielkości produkcji zależy od wielkości zaangażowanych w produkcje: ziemi, pracy, kapitału jako czynnika produkcji rozumianego w ujęciu rzeczowym (a nie finansowym).


Co nie zmienia faktu, że Twoje stabilizacja jest niczym innym niż średniowieczną stagnacją.

Cytat:
FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...


Zerowa podaż pieniądza to jest 0 pieniądza w obiegu.



To są drogi do średniowiecznej stagnacji gospodarczej. "Gratuluję" pomysłu...

Nie będzie gratulacji dla Twojego porównania.

Gdy Twoja wydajność pracy nie rośnie(...)


Cały ten Twój wywód nie zmienia faktu, że stała ilość pieniądza oznacza stagnację gospodarczą. Stosujesz techniki ElComendante zalać wodą, gdy nie masz argumentów. Smile


Ilość jednostek produkcyjnych lub wzrost ich wartości jest zależna od wzrostu zdolności produkcyjnej (na poniższym wykresie w obu przypadkach byłoby to o 4%).
Jeśli dla Ciebie przypadek 1 oznacza stagnacje gospodarczą, to odzwierciedla on tę sama sytuacje z wykresu 2, jak i przypadek 2.


Brak wzrostu ilości pieniądza lub jego odpowiednika, spowoduje stagnację. Żadną erystką tego nie zmienisz...



To encyklopedyczna wiedza ekonomiczna.


Raczej ignorancja niż wiedza. Ignorujesz usilnie wiedzę na temat wpływu podaży pieniądza na gospodarkę. Encyklopedyczna też. Mogę zacytować.


Cytat:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:


Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Tak samo zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku wynosi udział wartości twoich wydatków pieniężnych do globalnej wartości obrotu.
Ale Twoje wydatki mają dla Ciebie, jako jednostki, znaczenie. Dla ogółu mają takie, jak napisałeś.


Jestem tego świadomy, ale to nie zmienia faktu, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku czyli prawie nic. Waga głosu rośnie odwrotnie proporcjonalnie do liczby głosujących. Czyli decyzje podejmowane w zakładach pracy byłyby najsłuszniejszym rozwiązaniem.,


Decyzje podjęte w 1 zakładzie produkcyjnym.
Decyzje podjęte w 1 000 000 zakładów produkcyjnych (działalności gospodarczych).
Waga decyzji podjętych w jednym zakładzie produkcyjnym jest jak (1/1 000 000), czyli zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Różnica jest taka, że w danym zakładzie ludzie mają pojęcie co do technologii produkcji, a cała ludność nie ma kompetencji co do technologii produkcji we wszystkich zakładach. Czyli ja rozwiązuje problem niekompetencji, a Ty go potęgujesz. Smile


Nie prawda.


Oczywiście, że prawda. Ty chcesz, aby ludzie niekompetentni często i gęsto w referendum podejmowali decyzję w sprawach, o których nie maja pojęcia, ja chcę aby ci co się na tym znają.


W referendach biorą udział ci co "się znają na technologiach", ale po stronie projektów (ich tworzenia) - projektanci.
W referendum biorą też udział ci co się znają na tym co jest dla nich najlepsze i wybierają z tego co za najlepsze uważają dani projektanci.


Co nie zmienia faktu, że ludzie niekompetentni maja decydować w sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia. Taki system to porażka.

Cytat:

To wróćmy do początku.
Referenda to nie narzędzie tylko centralne. Referenda powinny być jak najbardziej lokalne. To pracownicy powinni decydować co do losu swojego zakładu pracy, a nie ktoś kto się kompletnie nie zna na tym co się w danym zakładzie pracy produkuje.

To odmawiałbyś głosu społeczeństwu co do sensu istnienia zakładu produkującego np.
- karety,(...)


Powtarzam ponownie. O takich rzeczach powinien decydować rynek niekapitalistyczny, a nie kompletnie niekompetentni ludzi.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:58, 20 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:
FortyNiner napisał:
WZBG napisał:


Uciekasz od tego, że znawca produkcji komputerów nie będzie dyktował innym tego co mają robić i za ile kupować od niego.


Mylisz się. Za ile maja kupować ma decydować rynek, które nie musi być kapitalistyczny.


Niekapitalistyczny rynek to też rynek, na którym ma istnieć sprzedaż produkowanych dóbr po cenie wyższej niż koszt produkcji i sprzedaży, czyli z zyskiem.
A jak po jednej stronie mamy zysk pieniężny (dodatnie cash flow), to po drugiej stronie mamy stratę (ujemne cash flow).

Dodatni i ujemny cash flow prowadzi do wykorzystywania podmiotów z ujemnym cash flow przez podmioty z dodatnim cash flow.


Mylisz się. Rynek będzie istniał, nawet gdy przestanie istnieć pieniądz. Rynek dopuszcza barter. W tym przypadku trudno wskazać zysk.


W barterze funkcje pieniądza pełni np. zboże, sól, alkohole. Także proszę nie mówić, że, gdy przestanie istnieć pieniądz.


Mylisz pojęcia. Barter to wymiana towarowa. Pieniądz to uniwersalny środek płatniczy. Jeżeli się płaci towarem za towar wyłącznie, to nie jest możliwe określenie zysku, bo nie ma uniwersalnego miernika.


Mylisz pojęcia.
Funkcje pieniądza może mieć zboże, sól, czy alkohol.


Nadal mylisz pojęcia. Wszystkie te towary nie mają jednej funkcji: nie są uniwersalne jak pieniądz. Dla abstynenta alkohol nie ma żadnej wartości.


Te towary nie mają funkcji - środka cyrkulacji.
Ale mają funkcje tezauryzacji. Alkohol ma wartość dla tych co nie są abstynentami. Papierosy mają wartość dla palących.

FortyNiner napisał:
Cytat:
Zysk liczony ilością miodu pitnego, soli, czy zboża można wyliczyć. W tym przypadku łatwo wskazać zysk


Tylko jakiś wariat by to liczył. Smile Poza tym, dla osoby, która nie pije miodu, nie ma to żadnego znaczenia. Ignorujesz fakty uniwersalności pieniądza.


Właściciel alkoholu potrafi oszacować ile ma tego w swoich piwnicach.
Abstynent będący właścicielem wyszynku to pewność, że nie przepije swojego majątku.


FortyNiner napisał:

Cytat:
Gdy będzie miał poparcie to zaistnieje.


Twój nie zaistnieje, bo nie będzie miał poparcia.


Bezwarunkowy dochód gwarantowany nie zaistnieje w Szwajcarii, bo nie ma poparcia Szwajcarów.


FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Referendum polegające na wyborze rozwiązań/projektów jest ważne dla zamawiających/zgłaszających potrzeby.

Jeśli powołujesz się na potrzebę odwołania zimy, to jak ważna jest taka potrzeba dla Ciebie?


Strasznie, bo nie lubię zimna. Smile Jednak odwołanie zimy jest niemożliwe. Jest to przykład propozycji ludzi kompletnie niekompetentnych. Równie dobrze, ktoś nieznający fizyki może zażądać zmiany prawa grawitacji...


Załóżmy, że zapłaciłoby się jakiemuś Szwajcarowi za to, aby zgłosił do referendum pytanie, czy chcą odwołać zimę. Czy zgodziliby się odwołać? I wydawać pieniądze na szukanie rozwiązań odwołania zimy?
Jeśli nie, to czy będzie to dla nich ważne?
A jeśli nie płaciłoby się Szwajcarowi za przedłożenie takiego pytania, to czy sam chciałby to zrobić?


Jest parę innych grup społecznych niż Szwajcarzy. A jeżeli wszyscy mieliby zajmować się wszystkim, jak proponujesz, to powstałoby mnóstwo równie absurdalnych projektów.


Nie wszystkim, przecież obywatele sami wprowadzają ograniczenie poprzez ustalanie list wg ważności (hierarchii) w preliminarzu potrzeb.


Nie będąc w żaden sposób kompetentnym. Jaki procent ludzi wie iile potrzebnych jest mikroprocesorów?


Tyle ile będzie chciało mieć tylko mikroprocesor, a reszta wskaże, że chce mieć (do wyboru, a nawet każdy z tych elementów):


Unikasz konkretnej odpowiedzi na pytanie. Ponieważ wiesz, że ten procent będzie nikły. Razz


Aby być w zgodzie z prawdą, wie tyle procent ile procent chce mieć same mikroprocesory.


Znowu strategia El-Komandante. Chcesz zalać wodą wątek, kompletnie nieistotnymi informacjami, bo nie masz argumentó w meritum. Ale nei zemną te numery, Bruner. Razz
Prawda jest taka, że znikomy procent ludzi ma pojęcie ile procesorów jest potrzebne. Natomiast chcesz dać moc decyzji wszystkim niekompetentnym... Wynikiem tego będzie katastrofa gospodarcza...


Zgubiłeś meritum.
O ilości potrzebnych mikroprocesorów wiedzą specjaliści, którzy przygotowują projekty produkcyjne na potrzeby referendum (zgodnie z zapotrzebowaniem na dobra z preliminarzy zapotrzebowania).



FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

Dla przypomnienia:
Na początek dobrym projektem jest wprowadzenie maksymalnego wynagrodzenia oraz maksymalnej wysokości zysku właściciela prowadzącego działalność gospodarczą czy też rentiera (reszta trafiałaby do budżetu państwa), jako krotności wynagrodzenia minimalnego.

[...]
Czyli w każdym kraju taka sama wartość pensji minimalnej i maksymalnej wyrażona w różnych walutach przy kursie 1:1.


Kompletnie w swym wywodzi ignorujesz wpływ podaży pieniądz na gospodarkę.


Przecież to jest pierwszy projekt, ustalić maksymalne i minimalne pensje przy kursach walut 1:1. (...)


Co nie zmienia faktu, że kompletnie ignorujesz wpływ podaży pieniądza na gospodarkę.



Wpływ destabilizujący na gospodarkę mają funkcje pieniądza: cyrkulacyjna, miernika wartości i tezauryzacyjna.
A nie ustalenie minimalnej, maksymalnej wielkości wynagrodzenia, dochodów rentierów, dochodów z działalności gospodarczej i kursu walut 1:1.

Jak mamy uwzględnić taki wpływ podaży pieniądza na gospodarkę, to poprzez likwidacje tych trzech funkcji pieniądza. Ale to nie od razu w pierwszym projekcie zmian.


Czyli stosujesz zabieg propagandowy nazywając stagnację stabilizacją. Gratuluję, ale nie zmienia to faktu, że ten Twój plan oznacza średniowieczną stagnację.


Stabilizacja w produkcji i zwiększaniu zdolności produkcyjnej odpowiednio do zgłaszanych potrzeb.


Prawda jest taka, że nie wiesz, albo nie chcesz wiedzieć jaki jest wpływ podaży pieniądza na gospodarkę. Aby się dowiedzieć polecam książkę A Monetary History of the United States.
Twoje pomysły niezmiennie prowadzą do średniowiecznej stagnacji, którą eufemistyczne nazywasz stabilizacją...


Pieniądz i jego ilość nie jest czynnikiem produkcji. Więc pieniądz (środek płatniczy) nie wpływa na wielkość produkcji, ani tym bardziej na zdolność produkcyjną (maksymalna, możliwa ilość produkcji).
Wahania wielkości produkcji zależy od wielkości zaangażowanych w produkcje: ziemi, pracy, kapitału jako czynnika produkcji rozumianego w ujęciu rzeczowym (a nie finansowym).


Co nie zmienia faktu, że Twoje stabilizacja jest niczym innym niż średniowieczną stagnacją.


Wzrost, spadek lub stabilizacja poziomu produkcji lub zdolności produkcyjnych to nie "Twoje" tylko wynik wpływu czynników produkcji i decyzji obywateli o wielkości zaangażowania czynników produkcji.



FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:
Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:
Wspominając coś o podatkach. Pewnie masz na myśli pomysł innego projektu zmian obecnego systemu.


Pewnie mam, ale nie uważam tego za coś kluczowego. Polityka monetarna jest ważniejsza. Ale ty zdaje się chcesz w tej kwestii powrotu do średniowiecza. Nie dogadamy się raczej tutaj...


W średniowieczu gospodarki krajów nie opierały się na:
- produkcji na zamówienie (przecież był handel, zamiast bezpośredniego nabycia przez konsumenta od producenta)
- na pieniądzu, który znikał po nabyciu towaru lub usługi.
- zamiast referendów (poza nielicznymi przypadkami) były decyzje władców,
- zamiast przetargów na zatrudnienie przeważał feudalizm, było też niewolnictwo...

Polityka monetarna jest bardzo ważna, bo może obejmować działania na jednostkach płatniczych w postaci jednostek procentowych.


Co nie zmienia faktu, że zerowa podaż pieniądza w średniowieczu powodowała zerowy wzrost gospodarczy. Dopiero złoto z Ameryki Południowej w czasie renesansu spowodowało boom gospodarczy. A ty chcesz wrócić do stagnacji powodowanej zerową podażą pieniądza...


Zerowa podaż pieniądza to jest 0 pieniądza w obiegu.



To są drogi do średniowiecznej stagnacji gospodarczej. "Gratuluję" pomysłu...

Nie będzie gratulacji dla Twojego porównania.

Gdy Twoja wydajność pracy nie rośnie(...)


Cały ten Twój wywód nie zmienia faktu, że stała ilość pieniądza oznacza stagnację gospodarczą. Stosujesz techniki ElComendante zalać wodą, gdy nie masz argumentów. Smile


Ilość jednostek produkcyjnych lub wzrost ich wartości jest zależna od wzrostu zdolności produkcyjnej (na poniższym wykresie w obu przypadkach byłoby to o 4%).
Jeśli dla Ciebie przypadek 1 oznacza stagnacje gospodarczą, to odzwierciedla on tę sama sytuacje z wykresu 2, jak i przypadek 2.


Brak wzrostu ilości pieniądza lub jego odpowiednika, spowoduje stagnację. Żadną erystką tego nie zmienisz...



To encyklopedyczna wiedza ekonomiczna.


Raczej ignorancja niż wiedza. Ignorujesz usilnie wiedzę na temat wpływu podaży pieniądza na gospodarkę. Encyklopedyczna też. Mogę zacytować.


Wiedza encyklopedyczna: http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/czynniki-produkcji;3890021.html

Podaż pieniądza wpływa, ale nie na wielkość produkcji, a na wartość tej produkcji (wytworzonych dóbr i usług).
PKB, produkt krajowy brutto, ekon. wartość dóbr i usług nowo wytworzonych na terenie kraju w ciągu roku.
http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/PKB;3957851.html


FortyNiner napisał:
Cytat:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:

FortyNiner napisał:

Cytat:


Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
FortyNiner napisał:

Cytat:
Uważasz, że pojedynczy głos nic nie znaczy (w dużej skali).


Wraz z ilością znaczenie głosu dąży do zera...


Do zera nie dąży, bo zasoby są organiczne (np. masa planety).


Oczywiście, że dąży do zera. Liczba ludzi rośnie przecież. A to, że nigdy zera nie osiągnie, to inna historia. Ale tak czy owak w przybliżeniu wynosi 0.


W przybliżeniu wynosi:
1/populacja, która jest w stanie wyżywić się



Co nie ma nic do rzeczy. Nie zmienia to faktu, że wraz ilością głosów, wartość jednego głosu dąży do zera.


Granicą jest to 1/populacja,
Gdyby populacja dążyła do nieskończoności, granica byłoby 0.
Ale może masz racje i byłbyś w stanie wyżywić np. 10^34 osób i następnie kolejne rzędy wielkości wraz z postępującym wzrostem wielkości populacji.


To jest nieistotne. Istotne jest, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Tak samo zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku wynosi udział wartości twoich wydatków pieniężnych do globalnej wartości obrotu.
Ale Twoje wydatki mają dla Ciebie, jako jednostki, znaczenie. Dla ogółu mają takie, jak napisałeś.


Jestem tego świadomy, ale to nie zmienia faktu, że waga głosu w głosowaniu powyżej miliona to zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku czyli prawie nic. Waga głosu rośnie odwrotnie proporcjonalnie do liczby głosujących. Czyli decyzje podejmowane w zakładach pracy byłyby najsłuszniejszym rozwiązaniem.,


Decyzje podjęte w 1 zakładzie produkcyjnym.
Decyzje podjęte w 1 000 000 zakładów produkcyjnych (działalności gospodarczych).
Waga decyzji podjętych w jednym zakładzie produkcyjnym jest jak (1/1 000 000), czyli zero w zaokrągleniu do piątego miejsca po przecinku.


Różnica jest taka, że w danym zakładzie ludzie mają pojęcie co do technologii produkcji, a cała ludność nie ma kompetencji co do technologii produkcji we wszystkich zakładach. Czyli ja rozwiązuje problem niekompetencji, a Ty go potęgujesz. Smile


Nie prawda.


Oczywiście, że prawda. Ty chcesz, aby ludzie niekompetentni często i gęsto w referendum podejmowali decyzję w sprawach, o których nie maja pojęcia, ja chcę aby ci co się na tym znają.


W referendach biorą udział ci co "się znają na technologiach", ale po stronie projektów (ich tworzenia) - projektanci.
W referendum biorą też udział ci co się znają na tym co jest dla nich najlepsze i wybierają z tego co za najlepsze uważają dani projektanci.


Co nie zmienia faktu, że ludzie niekompetentni maja decydować w sprawach, o których nie mają zielonego pojęcia. Taki system to porażka.


Wiedzą, czy chcą np.:
- pracować dłużej, czy krócej,
- więcej konsumować czy mniej,
- więcej produkować dóbr konsumpcyjnych, czy dóbr inwestycyjnych,

To Twoja porażka odbierać ludziom możliwość decydowania o czasie ich pracy, o poziomie ich konsumpcji, o poziomie ich chęci do produkcji tego co nie jest dobrem konsumpcyjnym, o poziomie ich chęci do wielu innych aspektów życia...




FortyNiner napisał:
Cytat:

To wróćmy do początku.
Referenda to nie narzędzie tylko centralne. Referenda powinny być jak najbardziej lokalne. To pracownicy powinni decydować co do losu swojego zakładu pracy, a nie ktoś kto się kompletnie nie zna na tym co się w danym zakładzie pracy produkuje.

To odmawiałbyś głosu społeczeństwu co do sensu istnienia zakładu produkującego np.
- karety,(...)


Powtarzam ponownie. O takich rzeczach powinien decydować rynek niekapitalistyczny, a nie kompletnie niekompetentni ludzi.


Spółdzielnia z rynku niekapitalistycznego nie ma informacji o zapotrzebowaniu całej populacji.
Dodatkowo na rynku niekapitalistycznym zapotrzebowanie jest ograniczane cenzusem zasobności portfela (ilości pieniądza).
Osoby, które chcą mieć np karetę nie są obiektem zainteresowania spółdzielni, bo nie są uczestnikami rynku niekapitalistycznego (zbyt chudy portfel).

Ponadto rynek niekapitalistyczny dyskryminuje te osoby, które chciałyby dysponować tym samym, czym wcześniej zaczęły dysponować dane spółdzielnie.
Np. dyskryminuje osoby chcące wydzierżawić ten sam teren, te same budowle, te same urządzenia itd...
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 09:12, 23 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
CBA: 16 mln nienależnego dofinansowania

- CBA informuje:

Podejrzenie popełnienia przestępstwa przez wicemarszałka wielkopolski Krzysztofa Grabowskiego. Sztucznie utworzona grupa producencka. CBA ujawnia ponad 16 mln zł strat agencji rolnej.

Agenci CBA z Poznania ujawnili nieprawidłowości związane z działalnością i powstaniem grupy producenckiej z branży spożywczej. Funkcjonariusze złożyli w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na szkodę Skarbu Państwa do Prokuratury Regionalnej w Poznaniu. W proceder jest zamieszanych siedem osób.

Ustalenia CBA wskazują, że obecny wicemarszałek Krzysztof Grabowski w 2011 roku, jeszcze jako członek zarządu województwa wielkopolskiego, nie dopełnił obowiązków i wydał decyzję stwierdzająca spełnienie przez jedną z wielkopolskich spółek warunków wstępnego uznania jako grupę producentów owoców i warzyw. Podjął taką decyzję mimo tego, że grupa została sztucznie wykreowana, nie spełniała wymaganych prawem warunków. Z przedłożonych informacji wynika np. że produkcja niektórych członków grupy miała zupełnie marginalny, poniżej procentowy udział w wartości produkcji całej grupy.

Taka decyzja otworzyła jednak spółce drogę do uzyskania milionów złotych nienależnych dotacji.

Zawiadomienie składane przez CBA mówi o tym, iż Krzysztof Grabowski działał w celu umożliwienia uzyskania korzyści majątkowych przez tą spółkę.

Faktycznie – już po tej decyzji „o uznaniu” ponad 16 mln zł państwowego dofinasowania trafiło do prywatnej kasy poznańskich biznesmenów.

Podejrzenia CBA niezgodnej z prawem działalności dotyczą także dwóch pracowników urzędu marszałkowskiego z Departamentu Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz czterech urzędników, w tym byłego wicedyrektora, z poznańskiego oddziału ARiMR.

CBA zwróciło się do prokuratury o powierzenie śledztwa do prowadzenia w całości poznańskiej delegaturze Biura.

UWAGA: komunikaty publikowane są w serwisie PAP bez wprowadzania przez PAP SA jakichkolwiek zmian w ich treści, w formie dostarczonej przez nadawcę. Nadawca komunikatu ponosi odpowiedzialność za jego treść – z zastrzeżeniem postanowień art. 42 ust. 2 ustawy prawo prasowe.(PAP)

kom/ pd/
http://centrumprasowe.pap.pl/cp/pl/news/......undefined
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Świniopas




Dołączył: 06 Sty 2016
Posty: 657
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:53, 27 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Polska będzie kształcić do pracy na słuchawce


Ministerstwo Rozwoju pozytywnie zaopiniowało pomysł Stowarzyszenia Marketingu Bezpośredniego dotyczący wprowadzenia w szkołach klas o profilu... call center.  Polska ma dostarczyć wykwalifikowanych pracowników na rynki zagraniczne, a nasza gospodarka ma kwitnąć — jak nowy rząd chce to zrobić? Z jednej strony dając 500+, z drugiej dając 4000+ za urodzenie niepełnosprawnego dziecka, a dla ambitnych, którzy chcą rozwijać karierę zawodową — być może już niedługo ruszy osobna ścieżka kształcenia. Stowarzyszenie Marketingu Bezpośredniego już w kwietniu zaproponowało rozwiązanie, którego nie powstydziłby się ano Franz Kafka ani Latający Cyrk Monty Pythona: to klasy o profilu call center, w których polscy uczniowie mieliby kształcić się w 4 zakresach: komunikacji, obsłudze systemów teleinformatycznych, praw konsumenta i ochronie danych osobowych oraz higienie i ergonomii pracy. Co jest z tym pomysłem nie tak? Wszystko. Pracę w call center najczęściej podejmują studenci, "dorabiający" na czesne. To praca niskopłatna i wyczerpująca emocjonalnie, często łącząca się z wyzyskiwaniem młodych ludzi lub osób w trudnej sytuacji materialnej. W dodatku na świecie wdraża się już automatyczne systemy obsługi klienta, niewymagające obecności drugiego człowieka przy telefonie. Wniosek o utworzenie takich klas został złożony do Ministerstwa Nauki. Póki co pozytywnie zaopiniowało go Ministerstwo Rozwoju, potrzeba jeszcze takiej samej opinii Ministerstwa Edukacji Narodowej, aby klasy pojawiły się w szkołach średnich i zaczęły kształcić wykwalifikowanych niewolników, na których przyszli pracodawcy będą mogli zapewne oszczędzić, ponieważ — jak zauważają krytycy projektu — mogą poczuć się zwolnieni z obowiązku szkolenia i dokształcania pracowników. Stowarzyszenie przygotowuje się do postawienia w ogniu pytań MEN. Wie, że na pewno padną pytania o to, czym nowy profil miałby różnić się od istniejącego już technika handlowca i czy takie ścisłe formatowanie nie zaszkodzi później absolwentom niż pomoże w znalezieniu pracy.  




"MONIDŁO" 1969 r, zaraz po pogonieniu żydów przez ponoć zażydzony rząd. Genialne, stare, polski kino. Niski budżet, 4 aktorów, jeden pokój. Dla nowych docentów lektura obowiązkowa.
Szykuje nam się dynamiczny rozwój.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Agre




Dołączył: 01 Paź 2014
Posty: 767

PostWysłany: 16:27, 27 Lis '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja pierdole tosz to już kieruje się w stronę sodomy Razz
Zbliżają się do granicy zalegalizowania oszustw na wielką skale można by rzec.
Oczywiście oficjalnie nie nic niema o tym żadnej mowy Razz.

Powinni też w szkole kurwa od razu uczyć jak sobie wyjazd za granice dobrze rozplanować.
i podręczniki z rodzajami toreb jakie można używać jakie są wydajne jakie nie i jaki udźwig to już też by zakrawało na naukę !
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Wiadomości Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona:  «   1, 2, 3 ... 12, 13, 14, 15   » 
Strona 13 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


25 lat wolności. Hurra
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile