Zdecydowanie Ukraina jest jedynie pionkiem w grze i to o globalnym znaczeniu.
Wrzucałem tu wypowiedzi Nuland. Jaceniuk to człowiek jankesów a już do Kliczki stosunek był niezbyt pozytywny gdyż to człowiek Niemców. Po miłej rozmowie szybko wycięto "niewydeukowaną" politycznie Tymoszenko.
Opublikowana rozmowa Nuland to znany nam jedynie wierzchołek góry lodowej wiedzy posiadanej przez rusków.
Była już pomarańczowa rewolucja. Tak samo sponsorowana z zewnątrz. Dlaczego Putin zareagował teraz tak ostro a wtedy nie?
Po pierwsze wówczas nie ruszono Partii Regionów z agenturą rosyjską a teraz tak i to bardzo silnie. Po drugie użyto siły - Majdan, więc Putin będąc wiele razy mocniejszym, niż wówczas odpowiedział siłą.
Rosyjska armia to już nie ta z Gruzji. Po tym właśnie Putin zrozumiał potrzebę modernizacji, która stale postępuje. Nie jest to jeszcze to, co będzie miał w 2016-2020, ale już siła militarna Rosji jest dużo większa.
@Adam Polo
Ciekawy artykuł, porusza wiele ważnych kwestii, acz nie wszystkie.
Dodałbym drugą rzecz, czyli energetyka - Ukraina jest idealnym miejscem do poprowadzenia rurociągów z morza Kaspijskiego.
Krym jest idealnym miejscem, bo to najkrótsza droga do poprowadzenia rurociągu przez Turcję przy zwycięstwie w Syrii.
Znaczący udział łupków w całym, ukraińskim zasobie to Krym.
Trzecia rzecz jest dla mnie najważniejsza. Wystarczy spojrzeć na mapę, by zauważyć, że Ukraina jest podbrzuszem Rosji.
Ukraina w NATO za 5-10 lat. Amerykańska baza? Rakiety 600 km od rosyjskiej stolicy za 20-30 lat?
Na to Putin nie może pozwolić.
Wrzucę odnoszący się również do tego co wrzucił Adam Polo artykuł acz z 2004 roku. Pisany już po pomarańczowej rewolucji, który wskazuje od jak długiego czasu toczy się gra, a jednocześnie w zakresie stawianych diagnoz nie stracił na znaczeniu.
http://www.wsws.org/de/pl/2004/dez2004/ukr1-d28.shtml
"Peter Schwarz
28 grudnia 2004 roku
"Były amerykański doradca do spraw bezpieczeństwa Zbigniew Brzeziński opublikował w 1997 roku wzbudzającą poruszenie książkę o strategii hegemonii Ameryki pod tytułem "Wielka szachownica". Pod pojęciem wielkiej szachownicy miał na myśli Eurazję, tą wielką składającą się z dwóch kontynentów masę lądu, którą zamieszkuje przeważająca część ludności świata.
"Jak dalece USA utrzymać mogą swoją globalną hegemonię", brzmiała główna teza książki, zależy od tego, czy Ameryka "potrafi zapobiec, powstaniu tam dominującej opozycyjnej władzy". Z tego Brzeziński wnioskował: "Euroazja jest tym samym szachownicą, na której w przyszłości rozegra się walka o globalną hegemonię." (1)
Te wersy należy sobie przypomnieć, gdy studiuje się wydarzenia ostatnich tygodni na Ukrainie. Jeśli wraz z wyborem Wiktora Juszczenko dojdzie tam do władzy zachodniozorientowany, zobowiązany USA poprzez liczne polityczne i gospodarcze zależności prezydent, Stany Zjednoczone posiadłyby strategicznie ważne, prawdopodobnie decydujące o grze pole na globalnej szachownicy Brzezińskiego.
Jeśli spojrzy się na amerykańską politykę zagraniczną wobec Rosji na przestrzeni ostatnich piętnastu lat jako na całość, zauważa się wtedy rzucającą się w oczy stałą. Niezależnie od zmienności bilateralnych stosunków, które czasami były ścisłe, czasami napięte, USA pracowały systematycznie nad tym, żeby odgrodzić państwo sukcesyjne Związku Radzieckiego. Po tym jak Związek Radziecki przez cztery dziesięciolecia stanowił najważniejszą przeszkodę dla nieograniczonego panowania amerykańskiego imperializmu, należy za wszelką cenę zapobiec temu, żeby Rosja kiedykolwiek mogła również odegrać choćby w przybliżeniu podobną rolę.
Już w 1991 roku pierwsza wojna w Iraku dalece pogrzebała wpływ Moskwy na Bliskim Wschodzie. Tego samego dokonała w 1999 roku wojna jugosłowiańska na Bałkanach. W 2001 roku w ramach wojny w Afganistanie USA urządziły po raz pierwszy bazy wojskowe w były republikach Związku Radzieckiego i zagnieździły się w Œrodkowej Azji. Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgizja i częściowo również Azerbejdżan są od tej pory sojusznikami USA. Przed rokiem USA pomogły w Gruzji dojść do władzy prozachodniemu reżimowi. A w Europie w międzyczasie większość członków byłego Układu Warszawskiego, włącznie z byłymi sowieckimi republikami bałtyckimi, przystąpiła do NATO i UE. Jeśli teraz również Ukraina przeniesie się do obozu zachodniego, Rosja byłaby dalece wyizolowana.
Brzeziński wskazywał już przed siedmioma laty w swojej cytowanej na wstępie książce na odnoszące się do tego znaczenie Ukrainy. Jej przejście, pisał, okroiłoby drastycznie geopolityczną opozycję Rosji. "Nawet bez państw bałtyckich i Polski Rosja, która utrzymałaby kontrolę nad Ukrainą, mogłaby dążyć ciągle jeszcze do przywództwa samodzielnego euroazjatyckiego mocarstwa…. Ale bez Ukrainy z jej 52 milionami braci i sióstr, każda próba Moskwy odbudowania euroazjatyckiego mocarstwa, grozi uwikłaniem Rosji w długie konflikty z narodowo i religijnie zmotywowanymi Niesłowianami" (2)
Stojąca blisko amerykańskich kręgów służb specjalnych służba informacyjna Stratfor ponownie podchwyciła to stanowisko po walce wyborczej na Ukrainie. W analizie najnowszych wydarzeń Stratfor dochodzi do wniosku, że przejście Ukrainy osłabiłoby Moskwę nie tylko jeśli chodzi o politykę zagraniczną, ale również "postawiłoby pod znakiem zapytania polityczną, ekonomiczną i militarną zdolność Rosji do przeżycia". "Twierdzenie, że Rosja znajduje w przełomowym momencie to o wiele za mało, przeczytać można w raporcie Stratfor."Bez Ukrainy Rosja skazana jest na bolesny spadek w geopolityczną nieważność a ostatecznie nawet na zniknięcie." (3)
Licząc prawie 50 milionów mieszkańców Ukraina jest zaraz po Rosji, która liczy około trzech razy więcej mieszkańców, największym państwem powstałym po rozpadzie Związku Radzieckiego. Z Rosją wiąże Ukrainę nie tylko długa wspólna historia, która sięga aż do Rusi Kijowskiej w 9. wieku, lecz również ścisłe stosunki gospodarcze. Rosja jest największym partnerem handlowym. Największa część dzisiejszej Ukrainy była w minionych trzystu latach rosyjskim, ewentualnie radzieckim terenem państwa. W tym czasie dokonała się znaczna wymiana społeczeństwa. 17 procent ludności ukraińskiej jest pochodzenia rosyjskiego, prawie połowa mówi po rosyjsku. Przemysł ciężki Wschodniej Ukrainy, stworzony w czasach radzieckich, jest ściśle powiązany z rosyjskim. Zerwanie tych więzi miałoby przykre skutki dla obydwu krajów.
Do tego dochodzi strategiczne znaczenie Ukrainy. 80 procent rosyjskiego eksportu ropy i gazu, najważniejszych źródeł dewiz, przepływa przez ukraińskie rurociągi. Również punkt oparcia rosyjskiej floty czarnomorskiej, Sewastopol, leży na ukraińskim terytorium państwowym.
"Nie potrzeba wojny, aby ciężko zaszkodzić interesom Rosji, wystarczy zmiana geopolitycznej orientacji Ukrainy. Zorientowana na Zachód Ukraina nie tak bardzo byłaby sztyletem skierowanym w serce Rosji jak stale działającym młotem pneumatycznym." Przeczytać można w raporcie Stratfor. Jako możliwy skutek służba informacyjna przewiduje agresywną politykę zagraniczną Rosji jak również wielkie wstrząsy w jej wnętrzu, w trakcie których mogłyby umrzeć "miliony ludzi".
Porównania do Bałkanów są tutaj oczywiste. Tam rozpad Jugosławii pozostawił górę gruzów: utrzymujące się napięcia etniczne i uczucia nienawiści, które ciągle na nowo brutalnie dochodzą do głosu, skorumpowane, powiązane ze światem przestępczym reżimy, jak również nędzę i bezrobocie. Niemcy i USA wspierały rozpad Jugosławii z całych sił, poprzez to, że popierały samodzielność Słowenii, Kroacji i Bośni. Małe państwa, które pojawiły się na miejscu Jugosławii, nie są zdolne ani ekonomicznie ani politycznie do życia, lecz pozwalają się dowolnie manipulować i opanowywać przez mocarstwa.
Wojna przeciwko reszcie Jugosławii służyła ostatecznie temu, aby zniszczyć również jeszcze ostatni polityczny twór, który nie zważając na reakcyjny charakter reżimu Milosevica posiadał pewną polityczną samodzielność.
Wywieranie wpływu na Ukrainę
Amerykańska polityka zagraniczna dąży od dawna do wbicia klina pomiędzy Rosję a Ukrainę i włączenia tej ostatniej do NATO. (Nie podejmujemy tu problemu roli europejskich mocarstw; potrzebuje ona osobnego artykułu). Już Brzeziński mówił w swojej opublikowanej w 1997 roku o "najpóźniej od 1994 roku wzrastającej tendencji USA, przypisania amerykańsko-ukraińskim stosunkom najwyższego priorytetu i pomocy Ukrainie zachowania jej nowej narodowej wolności". (4)
W styczniu 2003 roku ówczesny ambasador USA w Kijowie, Carlos Pascual, wygłosił przed Center for Strategic and International Studies w Waszyngtonie wykład o amerykańsko- ukraińskich stosunkach. Postawił w nim pytanie: "czy Ukraina powinna należeć do wspólnoty europejsko-atlantyckiej?" i odpowiedział – tak. (5)
To samo podkreślił John Herbst, który zastąpił Pascuala we wrześniu jako ambasador, podczas swojego przesłuchania przed odpowiednim komitetem amerykańskiego Senatu. Określił on "zapewnienie integracji Ukrainy ze wspólnotą europejską" jako centralny cel polityki zagranicznej.
"W przypadku jeśli zostanę zaprzysiężony," zapewniał Herbst, "będę robił wszystko co możliwe, aby zapewnić, żeby ukraińskie władze zagwarantowały kandydatom na prezydenta równe szanse oraz żeby przygotowania do wyborów jak i same wybory przeprowadzone zostały w sposób wolny i sprawiedliwy. Proces wyborczy, który odpowiada OBWE i wynik, który odzwierciedla wolę narodu, są decydujące dla sukcesu ukraińskich dążeń stania się członkiem NATO i zbliżenia się do Unii Europejskiej." (6)
Ironia tych uwag nie powinna ujść uwagi zebranych senatorów. Herbst mianowicie w momencie przesłuchania reprezentował USA jeszcze jako ambasador w Uzbekistanie, z którego autokratycznym prezydentem Islamem Karimowem, wcześniejszym sekretarzem Partii Komunistycznej Waszyngton utrzymywał przyjacielskie stosunki. Pomimo że wybory uzbekistańskie absolutnie nie odpowiadają standardom OBWE i od dziesięciu lat zakazane są partie opozycyjne, Karimow otrzymuje rocznie setki milionów dolarów amerykańskiego wsparcia. Jako wzajemną przysługę oddał on do dyspozycji USA bazę wojskową dla celów wojny przeciwko sąsiedniemu Afganistanowi. Gdy Herbst krotko po przesłuchaniu w Senacie opuścił swoje stanowisko w Taszkencie, Karimow nadał mu "order przyjaźni", podczas gdy odchodzący ambasador chwalił go jako" silnego i mądrego mężczyznę".
Podczas gdy u Herbsta wskazówka co do "wolnych i sprawiedliwych wyborów" to tylko retoryczny frazes, to jego obietnica, że będzie się on co sił wtrącał w ukraińskie wybory, pomyślana była bardzo poważnie. W samych tylko dwóch poprzednich latach rząd amerykański wydał 65 milionów dolarów, aby dopomóc ukraińskiej opozycji dojść do władzy. Potwierdzili to w minionych dniach przedstawiciele rządu. Dalsze miliony nadeszły z prywatnych fundacji, jak fundacja Soros, oraz od rządów europejskich.
Naturalnie pieniądze te nie płyną bezpośrednio do partii politycznych, lecz pośrednio. Służą one ogólnie "wspieraniu demokracji", jak podkreśla rząd amerykański. Przy tym jest publiczną tajemnicą, że służą one prawie wyłącznie wspieraniu opozycji. Wpływają one do fundacji i organizacji użyteczności publicznej (NGO), które doradzają opozycji, wyposażają ją w najnowocześniejsze środki techniczne i kształcą sztaby wyborcze. Również podróże przywódcy opozycji Juszczenko do amerykańskich polityków finansowane były z tych pieniędzy. Również sondy wyborcze, które służyły jako dowód fałszerstw wyborczych przez obóz rządzący.
Oprócz ogólnego wpływu na wybory pieniądze te służą również korupcji. Nawet jeśli wykluczy się bezpośrednie łapówki, pieniądze te, w kraju, w którym przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosi od 30 do 100 dolarów, mają korupcyjny efekt. Ten, kto ma dostęp do finansowych środków opozycji, awansuje społecznie. Również sam Juszczenko ma z tego zyski. Zasiada on w radzie nadzorczej International Center of Policy Studies, fabryki myśli, która finansowana jest z pieniędzy rządu amerykańskiego.
Jak przygotowana została zmiana władzy na Ukrainie
Podczas, gdy USA od dawna starają się, odciąć Ukrainę od wpływu rosyjskiego, ich poparcie dla opozycji skupionej wokół Wiktora Juszczenko i Julii Timoszenko datuje się od niedawna. Precyzyjniej mówiąc, opozycja ta powstała dopiero wtedy, gdy rozwinęły się poważne napięcia pomiędzy rządem amerykańskim a długoletnim prezydentem Leonidem Kuczmą.
Kuczma, który w 1994 roku zastąpił na urzędzie prezydenckim Leonida Krawczuka, był za ścisłą współpracą z USA i Unią Europejską. Współpracował ściśle z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, opowiadał się za członkostwem w UE a w roku 2002 postawił nawet formalny wniosek o członkostwo w NATO. Ukraina wysłała własne oddziały do Iraku, aby wesprzeć amerykańską okupację tego kraju.
Kuczma czuł się jednak ciągle zmuszony do trudnego balansowania pomiędzy Wschodem i Zachodem. Z jednej strony chciał dzięki temu zapobiec niebezpieczeństwu rozłamu na część wschodnią skierowaną ku Rosji i część zachodnią patrzącą na Zachód, które zawisło nad Ukrainą po uzyskaniu przez nią niepodległości. Z drugiej strony musiał on uwzględnić silne gospodarcze uzależnienie od Rosji. Przede wszystkim ukraińskie zaopatrzenie w energię uzależnione jest prawie zupełnie od rosyjskiej ropy i gazu.
Kuczma nie dopuścił jednak nigdy do tego, żeby choć w najmniejszym stopniu wątpić w jego zdecydowanie co do trzymania się niezależności Ukrainy. Jest ona gwarantem dla bogactwa ukraińskiej elity. Rozpad Związku Radzieckiego, który przypieczętowany został przez poprzednika Kuczmy Krawczuka w 1991 roku wspólnie z rosyjskim prezydentem Borysem Jelcynem i białoruskim Stanisławem Szuszkewiczem, stworzył warunki do skoncentrowania społecznego bogactwa w rękach kilk klanów oligarchów. Ta "dzika prywatyzacja" dokonała się w latach dziewięćdziesiątych na Ukrainie jak i w Rosji i została bez sprzeciwów wsparta przez Zachód.
Kuczma związany jest ściśle z klanem oligarchów swojego miasta rodzinnego Dniepropiertowska, na którego czele stoi jego zięć Wiktor Pińczuk. Pińczuka uważa się za drugiego najbogatszego człowieka kraju, za Rinatem Achmetowem, szefem klanu oligarchów z Doniecka.
Dzisiejszy kandydat opozycji, Wiktor Juszczenko, stał w czasie dzikiej prywatyzacji lojalnie po stronie Kuczmy. Już w roku 1993 przejął on przewodnictwo ukraińskiego banku centralnego i służył jako łącznik z międzynarodowym światem finansów. W 1999 roku został on powołany przez Kuczmę na stanowisko premiera. Druga przywódczyni opozycji Julia Timoszenkom awansowała w świcie dniepropietrowskiego klanu Kuczmy do najwyższych urzędów rządowych. Była ona członkiem rządu Juszczenki i poprzez handel gazem ziemnym zdobyła wielomilionowy majątek.
W kwietniu 2001 roku Kuczma zwolnił Juszczenko, którego polityka nasilonego otwierania kraju dla kapitału zachodniego poprzez reformę sektora energetycznego, napotkała na opór oligarchów na wschodzie kraju. Po przejściowym rozwiązaniu Kuczma mianował w końcu na premiera Wiktora Janukowicza, człowieka klanu donieckiego.
Nawet wtedy USA nie wykluczały w żadnym razie współpracy z Kuczmą i Janukowiczem. Jeszcze jesienią 2003 roku obaj odwiedzili USA. Kuczma spotkał się z prezydentem Bushem, podczas gdy Janukowicz został przyjęty przez wiceprezydenta i pięciu ministrów. Rok wcześniej na spotkaniu ministrów w Pradze ustanowiono plan przyjęcia Ukrainy do NATO.
Jednak już w latach poprzednich powstały napięcia, które ostatecznie popchnęły Kuczmę silniej w kierunku Moskwy i dały bodziec do natężonego poparcia USA dla kandydata opozycji.
Po pierwsze była to tak zwana afera Kolczuga. Przed dwoma laty Waszyngton oskarżył Kuczkmę, że osobiście pozwolił sprzedać Irakowi system wczesnego ostrzegania Kolczuga.
W przeciwieństwie do zwykłych systemów radarowych, które wysyłają promienie, ukraiński system wczesnego ostrzegania pracuje biernie i dlatego nie może być zlokalizowany przez namierzone samoloty. Dzięki swojemu zasięgowi 800 kilometrów uważany jest za najefektywniejszy na świcie w swoim rodzaju. Irackie baterie obronne mogłyby dzięki niemu wykryć atakujące samoloty, same nie będąc odkryte.
Opierając się na amerykańskich oskarżeniach, kijowski sędzia rozpoczął proces dochodzeniowy przeciwko Kuczmie z powodu podejrzenia o korupcję, nadużycie władzy i handel bronią z Irakiem. Wspierany był w tym przez ukraińską opozycję. Sąd najwyższy wstrzymał jednak to dochodzenie.
Sam Kuczma ciągle odpierał oskarżenia rządu USA, a w Iraku nigdy nie znaleziono dowodów na dostarczenie Kolczugi. Mimo tego za sprawą tej afery stosunki pomiędzy Ukraina a USA osiągnęły w 2002 roku osiągnęły najniższy poziom. Poprzez - bardzo niepopularne wśród społeczeństwa – wysłanie ukraińskich oddziałów do Iraku próbował Kuczma w roku następnym stosunki te ponownie poprawić.
Ropa i gaz
Drugi punkt sporny stanowi kontrola nad ukraińskimi rurociągami ropy i gazu i korzystanie z nich. Dla Rosji Ukraina jest najważniejszym krajem tranzytowym dla jej eksportu ropy i gazu. Wielkie rurociągi, które zbudowane zostały w latach siedemdziesiątych pomiędzy radzieckimi polami naftowymi i gazowymi a Europą Zachodnią, prowadzą przez terytorium ukraińskie. USA i Unia Europejska ze swojej strony starają się od dawna stworzyć drogę transportu dla ropy z obszaru kaspijskiego, która prowadzi obok Rosji i chcą wykorzystać do tego również Ukrainę.
W tym celu zbudowany został rurociąg z Odessy do Brody, który łączy Morze Czarne z granicą polską. Ropa kaspijska może tym samym pompowana być przez Gruzję nad Morze Czarne i po krótkim transporcie morskim bezpośrednio do polskich rafinerii a stamtąd dalej do Europy. W ten sposób obchodzi się nie tylko Rosję, lecz również Bosfor.
Długi na 674 kilometry, zbudowany z pomocą siostrzanego przedsiębiorstwa Halliburton Kellog Brown rurociąg został oddany już w maju 2002 roku i od tego czasu stoi pusty. Po pierwsze brakuje ropy z Regionu Kaspijskiego, po drugie połączenia z Polską, którego budowy jeszcze nawet nie zaczęto.
Rząd ukraiński negocjował w końcu z rosyjskimi koncernami naftowymi co do korzystania rurociągu w odwrotnym kierunku. Rosyjska ropa naftowa mogłaby być przeładowywana w Odessie, przewożona tankowcami przez Morze Czarne i eksportowana na rynki światowe. Prze pięć miesięcy część rurociągu faktycznie była w ten sposób użytkowana. Spowodowało to alarm w Waszyngtonie. Wiceprezydent Cheney naciskał osobiście na premiera Janukowicza przy okazji jego wizyty w Waszyngtonie, na niewyrażanie zgody na użytkowanie rurociągu w odwrotnym kierunku. W lutym tego roku gabinet kijowski powziął ostatecznie odpowiednie postanowienie. Od tego czasu rurociąg znów stoi pusty.
Również wpływ rosyjskich koncernów energetycznych na Ukrainie wzbudza niepokój w Waszyngtonie. Ambasador Carlos Pascual ostro zaatakował przed dwoma laty w swoim przemówieniu przed Center for Strategic and International Studies przede wszystkim stojący blisko państwa koncern Gasprom. Powiedział on, że ma się wrażenie, że rosyjskie towarzystwa otrzymały możliwości inwestowania, "nie płacąc pełnej wartości majątków, w które inwestują". "To jest złe dla Ukrainy."
Istnieje cały szereg przykładów, szczególnie w sektorze olejowym i naftowym, jak na przykład w ostatnim czasie umowy zawarte na strategiczną niekorzyść Ukrainy. I tak umowa pomiędzy Gaspromem i ukraińskim Naftogazem ustanawia, że wszystkie decyzje o międzynarodowym systemie tranzytowym gazu przez Ukrainę, podejmowane muszą być wspólnie przez obydwa towarzystwa. "Innymi słowy: Gasprom ma prawo veta co do ukraińskich decyzji odnośnie systemu tranzytowego gazu. Gasprom nie mógłby być szczęśliwszy: Chciał osiągnąć to już od 1992 roku." (7)
Nie ulega wątpliwości, że Waszyngton oczekuje znacznie przyjaźniejszego stanowiska odnośnie tych problemów niż od Janukowicza, który popierany jest przez Moskwę. Do tego dochodzi występowanie Juszczenko za "państwem prawa" i gospodarka rynkową, pod którymi pojęciami przede wszystkim należy rozumieć w pierwszej linii bezpieczeństwo i gwarancje dla zagranicznych inwestycji kapitałowych.
Konflikty pomiędzy mocarstwami
Dążenie USA do globalnej hegemonii wplątuje coraz większe części globu w nieprzyjemności. Przy zapasach o ukraińską prezydenturę amerykańskie i rosyjskie interesy zderzyły się ze sobą z ostrością, która przypomina czasy Zimnej Wojny. Po krwawych konfliktach na Bałkanach i brutalnym podbiciu Iraku,
Ukrainie i Rosji grozi stanie się areną brutalnych konfliktów.
Również europejskie – i tutaj znów przede wszystkim niemieckie – interesy naruszone są bezpośrednio poprzez zmianę władzy na Ukrainie, długoterminowo również interesy obydwu azjatyckich mocarstw Chin i Indii. W centrum, obok czysto geostrategicznych punktów widzenia, stoi problem, który ważny jest dla gospodarki światowej dwudziestego pierwszego wieku, tak jak na początku dwudziestego wieku dla europejskiej gospodarki ważny był problem dostępu do rud i węgla: kontrola nad decydującymi obszarami światowego zaopatrzenia w energię, nad ropą naftową i gazem.
Jeśli pomyśli się, że obecnie Unia Europejska prawie 20 procent jej importu ropy i 44 procent jej importu gazu uzyskuje z Rosji i że z tego znów 80 procent płynie przez ukraińskie rurociągi, da się łatwo określić, jakie znaczenie mają układy władzy w tym kraju i jego międzynarodowa orientacja dla gospodarczej przyszłości Europy.
Konflikt o rudę Lotharyngii i węgiel Zagłębia Ruhry przyczyniły się jak wiadomo w znacznym stopniu do wybuchu I. Wojny Œwiatowej.
Równie wybuchowy jest dziś konflikt o międzynarodowe zasoby energii i drogi transportu. Jeszcze konflikty odbywają się na płaszczyźnie politycznej, jeszcze dokonuje się manewrów i taktycznych kroków. Jednak spełnione są warunki do dalszej eskalacji. Amerykańska strategia hegemonii zagraża popadnięciu ludzkości w konflikty, przy których wojna w Iraku prezentować się będzie jak niewinna gra wstępna."
Podkreśliłem moim zdanie niezwykle proroczą konkluzję gdy się patrzy na to co dzieje się dziś. Po 10 latach od napisania artykułu.
Druga konkluzja podkreślona mam nadzieję, że już prorocza nie będzie, acz czuję, że mogę być w tym jedynie głupcem.