Policja i działalnośćc gospodarcza
=============================================
le policja płaci donosicielom?
W przyszłorocznym budżecie policji przeznaczono 51 mln zł na wypłatę wynagrodzeń dla tych,
którzy zdecydują się powiadomić policję o przestępstwie. W związku z ich bezpieczeństwem
– wpływy te nie będą podlegały opodatkowaniu.
donos
Źródło: Digital Vision / Thinkstock
51 mln zł to kropla w morzu wszystkich wydatków policji.
Dla porównania tegoroczny budżet wynosi prawie 7,57 mld zł.
Cała sprawa budzi jednak wielkie emocje, ponieważ objęta jest tajemnicą państwową.
Informatorzy na wagę złota
Jak wynika z art. 22 ustawy o policji, wynagrodzenie informatorów pokrywane jest z tworzonego na ten cel funduszu operacyjnego.
Przekazywanie środków pieniężnych przez policjantów uprawnia Decyzja Komendanta Głównego Policji z dnia 17 stycznia 2006r.
w sprawie udzielania upoważnienia do powierzania wartości pieniężnych funduszu operacyjnego oraz trybu postępowania w tym zakresie.
Do informacji publicznej nie podaje się kwot przeznaczanych na fundusze operacyjne poszczególnych komend, ani ich budżetu
– dowiedzieliśmy się od adwokata Macieja Żakiewicza.
W dawnym rozumieniu, słowo „konfident” oznaczało człowieka godnego zaufania, powiernika, a nawet przyjaciela.
Dopiero z czasem donoszenie na bliźnich nabrało pejoratywnego charakteru, chociaż często służyło słusznej sprawie.
Za dostarczenie informacji policji o potencjalnym popełnieniu przestępstwa, „konfident” może dostać od 50 do nawet 1000 zł.
Za współpracę w większych sprawach i pomoc przy rozpracowaniu gangu lub ujęciu groźnego przestępcy ukrywającego się za granicą,
otrzymuje się nawet kilka tysięcy euro. Nie ma oficjalnego rozporządzenia w tej sprawie, więc brakuje jednolitego taryfikatora.
W związku ochroną bezpieczeństwa donosicieli, wypłaty z funduszu operacyjnego są tajne.
Urzędy skarbowe nie są więc w stanie ich opodatkować
– co kusi potencjalnych oszustów.
Wiele osób może więc usiłować zalegalizować majątek pochodzący z „lewego źródła” powołując się na tajną współpracę z policją.
Skarbówka i tak cię dopadnie
W rozmowie z rzecznikiem Komendanta Głównego Policji – inspektorem dr Mariuszem Sokołowskim dowiedzieliśmy się,
że wszystkie wypłaty dla informatorów są dokumentowane.
Jednak
osoba donosząca na policję nie dostaje żadnego potwierdzenia otrzymania takiej wypłaty.
Pojawia się więc obawa, że podatnicy tłumacząc swoje dochody będą podawali, że mają je za informację dla policji.
W ten sposób mogą nie tylko ukryć swoje prawdziwe źródło dochodu, którym jest praca w szarej strefie,
a dodatkowo uniknąc opodatkowania takich dochodów.
donosy i szpiegowanie »Żona z sąsiadem doniosą do skarbówki
Policja nie zna metod urzędów skarbowych w dochodzeniu wiarygodności niepodlegających opodatkowaniu dochodów.
- Jeśli Izba skarbowa lub Urząd skarbowy uzna, że pewne dochody wzbudzają ich wątpliwości,
to może wystosować prośbę do policji o udostępnienie wszystkich potrzebnych dokumentów
– tłumaczy Mariusz Sokołowski.
Rzecznik Ministerstwa Finansów nie chciała ujawnić, w jaki sposób urzędy i izby skarbowe chronią się przed takimi nadużyciami podatników.
Z wypowiedzi rzecznika policji wynika, że ewentualne oszustwa podatkowe, obarczone są ryzykiem wyrywkowej kontroli.
Może ona wykazać, że podatnik wcale nie współpracował z policją, a osiągnięte przez niego dochody pochodzą z „lewego źródła”.
Justyna Niedbał
Bankier.pl
===========================================
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/6.....l?cookie=1
Informator policji to już instytucja. Wiemy, jak dobrze wyceniana
Data dodania: 2012-11-09
Dziennik Zachodni
Katarzyna Kapusta
Informator policji to już instytucja. Wiemy, jak dobrze wyceniana
"Wąski" (z prawej) był bardzo wyrazistym informatorem komisarza Ryby w filmie "Kiler" (© youtube)
W jednym z miast naszej aglomeracji ludzie skarżą się na taksówkarza wielokrotnie zatrzymywanego za kradzieże samochodów
narkotyki, terroryzowanie mieszkańców osiedla.
Ludzie twierdzą, że policjanci wiedzą o jego wyskokach i
... przymykają na nie oko. Czy ten człowiek może być policyjnym informatorem?
Czy to dlatego do tej pory tak wiele mu się upiekło? Kim są tzw. policyjne wtyczki?
Uchol, czyli... osobowe źródło informacji
Uchol, kapuś, szczur, kabel, konfident, albo... osobowe źródło informacji, bez którego praca policyjnego funkcjonariusza operacyjnego jest zazwyczaj nieskuteczna.
Instytucja informatora stała się niemal całkiem oficjalna - jak udało nam się dowiedzieć, na 2013 rok Komenda Główna Policji zarezerwowała 51 milionów złotych na tzw.
fundusze operacyjne, czyli między innymi na "wynagrodzenia dla informatorów". Dodajmy, że te "pensje" oczywiście nie podlegają opodatkowaniu. W ramach funduszy operacyjnych policja wyda 43,5 mln złotych, a Centralne Biuro Śledcze 7,5 miliona złotych. Wynagrodzenia informatorów stanowią największą część funduszy.
Dobry informator jest w "dobrej" cenie
W czasach PRL siłą SB i MO byli TW - tajni współpracownicy. Dzisiejsza policja ma na nich inny skrót, POZI - poufne osobowe źródła informacji.
W czasach PRL-owskich agentura była ściśle kontrolowana.
Przeprowadzano spotkania z informatorami w obecności funkcjonariuszy, którzy ich zwerbowali.
Standardem było pozyskiwanie tajnych współpracowników w otoczeniu agenta - oczywiście bez jego wiedzy.
Dzięki temu możliwe było weryfikowanie informacji TW.
W ten sposób zabezpieczano się przed oszukiwaniem przez informatorów.
ZOBACZ GALERIĘ NAJSŁYNNIEJSZYCH POLSKICH KAPUSIÓW
Rola "osobowego źródła informacji" niewiele się zmieniła od czasów bezpieki. Z pomocy "ucholi" do tej pory korzystają policjanci operacyjni.
Dobry informator oznacza dla skutecznego gliny odznaczenia, zasługi, pochwały… Wyniesie policjanta na piedestał. Nie zawsze chodzi o kasę w zamian za informację.
A stawki? Stawki są różne. Informator może dostać od 50 do 1000 zł. Nie zawsze jednak chodzi o pieniądze. Za informatora załatwia się różne sprawy (jeśli wpakował się w "drobne" kłopoty), nawet problemy rodzinne.
Przykład? Jednoosobowy włam. Przychodzi do gliny informator i sprzedaje informacje. Wie, kto go dokonał i okazuje się, że tą osobą jest inny informator. Przychodzi i glina mówi: - Sku***lu byłeś na włamie. Informator odpowiada: - Byłem. Panie komisarzu, musiałem wyharatać trochę kasy. Tu żona, dzieci, tam kochanka. Musiałem mieć trochę kasy. Sprzedam ci pięciu innych.
- Trzeba zadać sobie wtedy proste pytanie. Czy nam się to opłaca - mówią policjanci.
A konkluzja? Zdaniem Jerzego Dziewulskiego, byłego szefa jednostki antyterrorystycznej, jest prosta. - To się opłaca. Na przykład zabójstwo komendanta głównego. Wtedy informator, który sprzedaje informacje jest bezcenny. Ile dostaje? Tego nie powiem. Ale w takim przypadku może to być nawet kwota sześciocyfrowa. Przy tego typu sprawach każda suma będzie dobra. Przy sprawie Papały idą miliony na pracę wszystkich, którzy pracują przy sprawie od tylu lat. Informator, dobry informator, skraca czas pracy nad sprawą, a tym samym pozwala zaoszczędzić kasę - mówi Dziewulski.
Nawet cenny informator może przeholować
Dziewulski wie, co mówi, bo sam niejednokrotnie korzystał w swojej pracy z informatorów. Zdaje sobie sprawę, że czasem są jak święte krowy - nietykalne. Zdarza się jednak, że tylko do czasu...
- Miałem jednego bardzo dobrego informatora. Bił wszystkich innych na głowę. Kiedyś było kilka włamów na płaski klucz. Nie wiedzieliśmy, jak to się robi. On przyszedł, wyrwał szprychę od roweru i przy pomocy szprychy otworzył drzwi do mojego gabinetu. Nawet badania mechanoskopijne nie wykazały, że to mogła być szprycha. To znaczy wykazały inny przedmiot, ale nie, co to może być dokładnie. Niestety, przyszedł czas, że się wpakował, i to tak, że nie można było mu pomóc. Dostał 20 lat. Zabił dziewczynę na Żoliborzu przy Kasprowicza. Krew była wszędzie. Trafił dziewczynę nożem prosto w serce. Strasznie to wyglądało. Jakby ktoś zarżnął świniaka i szedł z nim po klatce - opowiada Jerzy Dziewulski.
Policjant balansuje na granicy prawa
Najtrudniejsza jest praca właśnie z informatorem, który po uszy siedzi w grupie przestępczej. - Informator w grupie przestępczej to duży problem, on po prostu musi dokonywać przestępstw. Ale jak tu mieć informatora, który jest grzeczny? - mówi Jerzy Dziewulski. - Podam przykład. Jest pięciu gości, którzy planują obrobić bank, a wśród nich informator. Przecież nie powie: wy idźcie, a ja popatrzę. Od razu będzie wiadomo, że sypie - opowiada.
Poza policjantem nikt nie ma prawa znać tożsamości informatora. Nawet prokuratura. Bo ochrona informatora to podstawa.
Jaka jest najgorsza sytuacja dla policjanta? Aresztowanie dobrego informatora. To oznacza przecież koniec współpracy. Często pracując z "wtyczką" balansują na granicy prawa i mają tego pełną świadomość.
- Policjant bez informatora nie istnieje - przyznaje jeden z policjantów, chcący zachować anonimowość. - Fachowość to jedno, wiedza operacyjna to drugie, ale wiedza operacyjna to z kolei informacje dostarczane przez informatorów.
Czy więc taksówkarz, którego boi się połowa mieszkańców jednego z miast w naszym regionie, jest bezkarny, bo też może być policyjnym informatorem? Tą wiedzą chyba szybko się z nami nikt nie podzieli..
--------------------------------------------------------------------------
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/6.....,t,sa.html
Taksówkarz sieje postrach w Czeladzi. Ma zarzuty, ale krzywda mu się nie dzieje
Data dodania: 2012-09-12
Dziennik Zachodni
T. Kruszyński, J. Modlińska
Rok temu zatrzymano go za kradzież samochodu marki Jaguar w Katowicach i żądanie okupu za pojazd. W jego mieszkaniu policjanci znaleźli narkotyki.
Mężczyźnie postawiono zarzuty, a mimo to przez kolejne dwanaście miesięcy pozostawał bezkarny.
W lipcu został zatrzymany za jazdę po pijanemu, a na jego uciążliwe sąsiedztwo skarżyli się nam mieszkańcy osiedla Piaski w Czeladzi.
1/3 ›
› Taksówkarz sieje postrach w Czeladzi. Ma zarzuty, ale krzywda mu się nie dzieje
(© mat. policji)
Opis: Roberta U. zatrzymali wtedy policjanci z komendy w Katowicach
Robert U. jest taksówkarzem. Działa głównie w Katowicach, Jaworznie i Nowym Sączu.
Jest dobrze znany policji. Został zatrzymany w czerwcu zeszłego roku.
Podczas przeszukania mieszkania policyjny pies znalazł kilka gramów amfetaminy.
Mimo to mężczyźnie postawiono jedynie zarzuty kradzieży auta i żądania okupu.
40-letni mężczyzna dostał też dozór policyjny. Początkowo miał się stawiać w czeladzkim komisariacie cztery razy w tygodniu,
ale po zażaleniu jego obrońcy liczbę wizyt ograniczono do dwóch.
Sprawą taksówkarza zajmuje się Prokuratura Rejonowa Katowice-Zachód.
- Akt oskarżenia trafił do sądu już 26 września zeszłego roku - mówi jedynie prokurator Krzysztof Motyl.
Dlaczego sprawa ciągnie się tak długo? - Powód jest prosty: obrońca oskarżonego trzykrotnie składał wnioski o odroczenie rozprawy
- mówi Patrycja Łukasik-Swoboda, prezes Sądu Rejonowego Katowice-Zachód. - Dlatego dopiero 21 czerwca 2012 r. doszło do otwarcia przewodu sądowego.
Kolejna rozprawa ma się odbyć 13 września - dodaje.
Roberta U. w Czeladzi, na osiedlu Piaski, znają wszyscy. Ten 40-letni mieszkaniec jest taksówkarzem, jednak nigdy nie pracował w żadnej korporacji,
a firmę zarejestrował w swoim mieszkaniu. Od dawna już mieszkańcy skarżyli się, że mężczyzna jeździ pod wpływem alkoholu i grozi innym ludziom.
To właśnie czeladzianie nas zaalarmowali.
_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles