Nawet niektórzy wewnątrz 'firmy' puszczają farbę, co o tym sądzą, i dlaczego kościół się od tego interesu nie odcina:
Ostrzej o działaniach księdza Bashobory wypowiada się arcybiskup Tadeusz Pieronek. – Mam do tego typu uzdrowicieli stosunek wysoce sceptyczny. Skoro leczą z AIDS, nowotworów i wskrzeszają umarłych, to może jeszcze gwarantują natychmiastowe wniebowstąpienie? Lepiej by było, gdyby zamiast innych wyleczyli najpierw siebie – twierdzi. Arcybiskup Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, myśli podobnie. – Do rewelacji o cudach tego księdza podchodzę z dużym dystansem – mówi. – Często słyszę narzekania lekarzy, że ludzie po takich spotkaniach przerywają leczenie, a uzdrowienia okazały się rzekome. Miałem konkretny przykład osoby cierpiącej na chorobę somatyczną, która usłyszała zalecenie, by odłożyć leki. Nie tędy droga.
Dodaje, że Kościół nigdy nie potwierdzał cudów księdza Bashobory, a raczej zachęcał do dużej ostrożności w ich przyjmowaniu. Dlaczego więc episkopat oficjalnie nie sprzeciwia się organizowaniu z nim spotkań w kościołach i sanktuariach? – Jest oczekiwanie, że na wszystko, co się dzieje, trzeba reagować dekretem, stanowiskiem, a nie zawsze chcemy sprawę nagłaśniać. Nie będę zresztą komuś zakazywał dekretem wyjazdu do jakiegoś miejsca. Laicyzacja postępuje, a zapotrzebowanie na tego typu spotkania wzrasta – odpowiada arcybiskup. Krótko mówiąc – lepiej, żeby wierni przyszli do kościoła dla ojca Bashobory, niż żeby wcale nie przyszli.
Kim jest John Bashobora? Ksiądz, charyzmatyk, uzdrowiciel?