Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:00, 24 Kwi '13
Temat postu: Kącik Filozoficzny
Witam:)
Celem tego tematu nie jest doprowadzenie do kłótni czy też zażartej polemiki.Raczej do luźnej wymiany poglądów oraz przedstawienia swojego i nie tylko swojego punktu widzenia zagadnień filozoficznych,egzystencjalnych etc..
Chciał bym aby temat był przejrzysty i niezaśmiecony bezsensownymi docinkami czy też rozmowami o rzeczach nie związanych w jakikolwiek sposób z tematyką wątka.
Wiele tematów założonych przez was związanych jest z polityką , obecną sytuacją na świecie i problemami życia codziennego.
Prosił bym o to aby pozostawić na chwile za drzwiami owe problemy i w tym wątku skupić się na czystej filozofii.
Oczywiście powinna być to jak najbardziej nasza filozofia bądź też filozofia z którą się utożsamiamy.
Jeśli jednak chcielibyście zanegować jakieś poglądy bądź mielibyście jakieś istotne kontrargumenty to śmiało piszcie.
Wolność słowa przede wszystkim.Oczywiście odpowiedzi powinny być w miarę wyczerpująco uzasadnione aby uniknąć niedopowiedzeń i błędnej interpretacji danej wypowiedzi.
Filozofia jest nauką wydawało by się o rzeczach oczywistych jednak na przełomie wieków pojawiało się wielu często ekscentrycznych filozofów których poglądy znacznie różniły się od siebie.
Z mojej strony chciałem przytoczyć filozofa o którym rzadko się słyszy a jest on moim zdaniem bardzo ciekawą personą i watro zagłębić się w jego przemyślenia.
Mowa o Paramenidesie z Elei ur. ok. 540 p.n.e., zm. ok. 470 p.n.e
....
Centralnym pojęciem parmenidejskiej refleksji jest byt: po raz pierwszy w greckiej filozofii analizowany tak systematycznie i szczegółowo. Po pierwsze, byt utożsamiany jest z Prawdą: tylko to, co jest, jest prawdziwe; jest to ujęcie charakterystyczne dla całej filozofii greckiej. Wszelkie własności bytu odpowiadają więc z konieczności przymiotom Prawdy. Własności te zaś wynikają z poczynionego spostrzeżenia, że "Byt jest, a niebytu nie ma". Parmenides stwierdził więc, że byt jest wieczny, nie ma początku ani końca (bo musiałby powstać z niebytu lub przeistoczyć się w niebyt, a niebytu nie ma), ponadto jest nieruchomy i niezmienny (bo zmienić mógłby się jedynie w niebyt), niepodzielny (gdyż jego części nie można by nazwać już bytem), stały i jeden.
Uzasadnieniem dla punktu wyjścia stało się utożsamienie myśli i rzeczy – wedle Parmenidesa umysł ma zachowywać się biernie i odtwarzać tylko coś istniejącego.
Filozofia Parmenidesa to reakcja na filozofię milezyjską i heraklitejską.
Punktem wyjścia jego filozofii jest zasada tożsamości i niesprzeczności: nie może istnieć jednocześnie byt i nie-byt. Oznacza to w praktyce tyle, że nie może istnieć przemiana z bytu w niebyt lub z niebytu w byt. Byt trwa - był, jest i zawsze będzie. Byt nie jest tym, co widzimy, lecz tym, o czym możemy pomyśleć.
Efektem tego było zanegowanie poznania zmysłowego, które jest fałszywe.
Tylko ta jedna opowieść
O drodze, że jest pozostaje. Na niej są bardzo liczne
Oznaki tego, że byt niezrodzony jest tez niezniszczalny,
Całkowity oraz jedyny, niewzruszony oraz doskonały.
Nie był kiedyś ni będzie, gdyż teraz jest razem wszystek.
Jeden, rozciągły. Bo jakiż rodowód szukałbyś dla niego?
Jakże i skąd miałby wyróść ? Otóż nie pozwolę mówić tobie
I myśleć, że z niebytu, gdyż ani wyrazić, ani zrozumieć
Nie można owego nie jest. Jakiż to przymus by go skłonił
Z nicości poczynając, prędzej czy później, się narodzić?
....
Pojęcie "niebyt" pojawia się po raz pierwszy w poemacie Parmenidesa z Elei. Niebyt jest tam pojęciem pustym – nie ma nic, o czym można powiedzieć, że jest niebytem. Istnienie niebytu w jakiejkolwiek formie jest wewnętrznie sprzeczne i bezsensowne, a sama nicość jest jedynie logicznym dopełnieniem pojęcia bytu: czysto poznawczym aktem negacji na tym pojęciu. "Niebytu nie ma" – pisze więc Parmenides, a ludzi poszukujących wiedzy na ścieżce nicości nazywa "dwugłowymi": czyli rozumującymi dwojako, rozbieżnie, bezsensownie.
Takie rozumienie niebytu przyjęło się w całej filozofii antycznej.
....
Kosmogonia Parmenidesa była próbą określenia bytu Wszechświata w odniesieniu do Jedna. Zdaniem Parmenidesa natura bytu nie ulega zmianie, zmienność rzeczy jest pozorna. Dlatego należy odrzucić związek między bytem a faktami, a przyjąć związek między bytem a myślą: rzecz jest i jest myślana. Myśl, gdy nie jest w błędzie, jest w zgodzie z tym, co rzeczywiście istnieje (dlatego niebytu nie ma, bo o nim nie da się pomyśleć).
Ponieważ o danej rzeczy można myśleć w dowolnym momencie – istnieje ona zawsze. Istnieje więc tylko Jedno, nieprzemijające i niestworzone, nieruchome, bez końca, niepodzielne. Jest ono ograniczeniem, któremu wszczepiona jest absolutna konieczność bycia (jeśli więc jest to, co jest, to nie ma tego, czego nie ma).
Stąd własności bytu [2]:
nie ma początku (z czego by powstał),
nie ma końca,
jest i wieczny, ciągły (przerwa byłaby niebytem),
nieruchomy, niezmienny (bo mógłby się zmienić tylko w niebyt),
niepodzielny (części bytu nie byłyby już bytem, a więc byłyby niebytem),
stały i jeden (a skoro jest stały, jest trwałością).
ograniczony i zakończony we wszystkich kierunkach (jego granice są zatem kształtu kuli).
W ten sposób kosmologia Parmenidesa stała się ontologią. Byt Parmenidesa to byt kosmosu, bez kosmosu. Nie jest zasadą (gdyż brak mu czegoś, czemu dawałby początek) ani kosmosem. Jest zaś bytem zasady i kosmosu. Nie stanowi on syntezy przeciwieństw, gdyż one nie istnieją.
Jakże bliskie mojemu sercu są jego refleksje.
jest tylko jest i tego trzymać się trzeba
Dołączył: 18 Sie 2009 Posty: 1305
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 00:57, 25 Kwi '13
Temat postu:
wydaje mi się że tego co potrzeba teraz szczególnie, a czego ludzie wielce pragną w swych sercach, to etos. Coś takiego miała trzecia rzesza. Człowiek. -Następna Generacja. Tego kompletnie nie ma w dzisiejszej polityce. Jest sama żydowszczyzna. Istnieje racja stanu każdego narodu, bez wyjątku! - a nie jak ma to miejsce obecnie: brak granic, wymieszanie narodów. Do tego dążą żydzi, a przecież każdy przedszkolak już wie, że nie sposób wymazać języka, terytorium, przestrzeni życiowej... To wszystko są niezbywalne prawa. Żydowszczyźnie sprytnie udało się powiązać w świadomości ludzkiej takie fundamenty życia każdej odrębnej społeczności jak Etos Wspólnoty, z mglistymi konotacjami do III Rzeszy.
Dlatego dopominanie się o etos źle się kojarzy, ale czy ma to znaczyć że z tego tylko powodu mamy wyrzec się jakiegokolwiek kierunku? Jakiejkolwiek Walki?
Pojawiają się nawet rtakie głupkowate filmy:
To robota oczywiście jakiegoś żyda, albo przynajmniej jakiegoś szabes-ciemniaka.
A kto zna to?:
[youtube]http://www.youtube.com/watch?list=PLaFeZLC2Wr-Lk1ZLzHNJOdUjus2NTVH5j&v=H9Ln-fajgYI&feature=player_detailpage[/youtube]
(to niby taka zajawka,)
W ogóle cała ta sprawa drugiej wojny jest tak na dobrą sprawę mocno podejrzana. Wszędzie same tylko jednostronne opracowania, jaki to hitler antychryst, ile to żydów zginęło... ale gdy zadamy sobie proste pytanie: Czy rzeczy biegają jeno w bezsensownym kołowrocie zdarzeń i nic nie ma przyczyny ani skutku?
To prawda, żydzi byli oskarżani CZĘSTO i o WiELE. Potem jeszcze dokonano rzekomo takich masakr... Ok(?) -ale co? -tak bez żadnego, żadniusieńkiego powodu... niczym sobie absolutnie na to nie zarobili ?
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 08:50, 25 Kwi '13
Temat postu:
sądzę że nie wyczerpałeś dostatecznie tematu o który ci chodzi.
Osoba nie znająca poruszanej przez ciebie tematyki nie zrozumie w pełni co chciałeś wyrazić.
Ten Etos, myśl przewodnia jak miała by wyglądać?owszem IIIrzesza miała coś takiego ale na polskie warunki i z polską historią Etos taki musiał by wyglądać troche inaczej bo chyba nie o to Ci chodziło żebyśmy mieli podobne dążenia jak naziści ?
Wątek przeze mnie założony jest o filozofii dlatego dobrze by było jak byś skupił się na tym Etosie.
wiadomo że nie unikniesz rozważań na temat polityki i historii ale ciekaw jestem tego etosu.
Dołączył: 17 Sie 2008 Posty: 1198
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 09:20, 25 Kwi '13
Temat postu:
wpienia mnie kiedy ktos stawia niska ocene i nawet nie raczy sie wypowiedziec w temacie, ktory ocenia. wiec sie wypowiem watek kojarzy mi sie z dywagacjami o tym ile diablow sie zmiesci na lebku zapalki. takie bajanie o niczym. powiedz prometeusz jaka praktyczna wartosc maja dla ciebie refleksje na temat wiecznosci bytu i bezsensu niebytu, hmm? bo bynajmniej nie mozna tego w zadnej mierze odniesc do smierci czlowieka i wynikajacego z tego niebytu, a tylko taka relacja mialaby dla mnie jakis sens.
jednakze silac sie na obiektywizm musze przyznac ze jestem pelen podziwu iz ludzie tyle tysiecy lat temu mieli takie rozkminy. mozna powiedziec ze czlowiek sie nie zmienil, nie rozwinal (a moze nawet zdegradowal) - obrosl jedynie technologia. w sumie smutne to.
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 09:46, 25 Kwi '13
Temat postu:
śmierć cie nie dotyczy śmierć nie istnieje jesteś tylko i aż życiem
all
Cytat:
wpienia mnie kiedy ktos stawia niska ocene i nawet nie raczy sie wypowiedziec w temacie, ktory ocenia. wiec sie wypowiem Smile watek kojarzy mi sie z dywagacjami o tym ile diablow sie zmiesci na lebku zapalki.
skoro filozofia kojarzy ci się z diabłami na szpilce to już twoja to sprawa.każdy wyciągnie odpowiednie wnioski po tym co napisałeś.
rozumiem że jesteś bardzo praktycznym człowiekiem.w dzisiejszych czasach to wielka zaleta,chyba w każdych czasach był to atut.
Dlatego rozważanie na temat bytu i niebytu ma głęboki sens.tezy jakie stawia Paramenides są bardzo uniwersalne.
w logiczny sposób wyjaśniają nam czym jest wiara w niewidzialne stworzenia, owe diabły czy też ich antagonistów.
jest to bardzo praktyczna,zdroworozsądkowa filozofia i gdybyś zagłębił się w tekst to napewno dostrzegł byś większy sens jego rozważań.
Szczerze to temat nie zasługuje na jedynkę z twojej strony.z solidnej dwói był bym zadowolony.
all
Cytat:
jednakze silac sie na obiektywizm musze przyznac ze jestem pelen podziwu iz ludzie tyle tysiecy lat temu mieli takie rozkminy
dokładnie tyle tysięcy lat temu a do tej pory można nawet na tym forum poczytywać ludzi co głęboko zastanawiają się nad tym czego niema i wplatają to w naukę i życie doczesne.
tyle tysięcy lat temu a wszechobecna paranoja i wierzenia w nic otacza nas z każdej strony.
Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 498
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 11:02, 25 Kwi '13
Temat postu:
Ja też wolę praktyczne rzeczy, co nie znaczy, że nie lubię jak opadnie mi szczęka kiedy zobaczę kogoś kto myślami zabrnął w miejsce, którego nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić.
Najbardziej lubię rzeczy związane z wojną i zarządzaniem:
Wszystko o strategii, kodeksy różnych jednostek militarnych - zwłaszcza tych zaliczanych do elitarnych.
Zarządzanie państwem - stosunek władca poddany. Np. Książę Machiavellego, Arthaśastra Kautili.
Dołączył: 14 Lut 2007 Posty: 1823
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 16:47, 05 Maj '13
Temat postu:
Tutaj nie ma co sie pastwic nad filozofia, najwazniejsze aby byc soba nie rob z siebie posmiewiska bo ogladnales wiecej filmikow na YT o iluminatach NWO , nie jestes lepszy od innych , jestes tylko czlowiekiem jak reszta smiertelnikow zyjacych od 1 do 1 za 2 tys brutto , nie boj sie samotnosci nie patrz na stado kieruj sie intuicja znajdz sobie fajna laske do ruchania do pogaduszek kup kota zolwia rybki w akwarium dbaj o cialo i bedzie dobrze , po co te pierdolenie
Dołączył: 01 Mar 2011 Posty: 2837
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:55, 07 Maj '13
Temat postu:
@chemicloo
Widzę razi odradzająca się kultura helleńska zmarginalizowana przez "braci mniejszych" zwanych w pewnych kręgach chrześcijanami, a zwanych przeze mnie "pokątnym żydostwem".
Niech żyje kultura helleńska!
@Pr0meteusz
Świetnie, że poruszyłeś temat greckiego filozofa, jako pierwszy w kąciku filozoficznym. Rewolucja filozoficzna z 4/5 wieku p.n.e to było coś. Rewolucja, która dotyczyła przede wszystkim wielkiej myśli europejskiej tworzonej przez greckich filozofów, którzy stworzyli podstawy helleńskiej, czyli europejskiej kultury, etyki, nauki.
Parmenides, jako filozof, który rozwinął koncepcje szkoły z Elei miał wiele ciekawych koncepcji, jak i cała szkoła. Jedną z nich, która wystąpiła już o Ksenofonta była opcja jednego Boga, która u Parmenidesa rozwinęła się w jedność bytu, czyli jedność wszechświata.
Poglądy Parmenidesa dziś mogą być już jedynie ciekawostką, ale koncepcje na ówczesny czas były przełomowe.
Jeśli chodzi o koncepcje greckie z ówczesnych czasów to zdecydowanie bardziej do mnie trafia atomistyczna formuła Leucypa i Demokryta. Wszechświat jest zbiorem cząstek, a byt jest nieciągły, chaotyczny i w ciągłym ruchu.
Trudno jest również bronić parmenidejskiej koncepcji braku możliwości poznania zmysłowego. Parmenides odrzucał poznanie zmysłowe uznając je za fałszywe. Demokryt twierdził natomiast, iż może być ono zarówno fałszywe, jak i prawdziwe w zależności od umiejętności umysłu do wykrycia istoty rzeczy.
Obydwaj filozofowie odcisnęli, jednak potężne piętno na dalszym rozwoju metafizyki, nauki, filozofii.
Innymi słowy.
Walić pastuchów i rybaków!
Niech żyje kultura helleńska!
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 23:33, 12 Maj '13
Temat postu:
George Edward Moore - w obronie zdrowego rozsądku
Filozofia, jak każda dyscyplina miała swoje lepsze i gorsze momenty. Bywały okresy, gdy tezy, jakie głosiła były całkiem (jak na ówczesny poziom wiedzy) sensowne. Niestety miała również chwile słabości, powiedziałbym wręcz szaleństwa. Jak do tego doszło? W mojej prywatnej (i nic nieznaczącej;) ocenie winić za to należy zły sposób, w jaki filozofia jako taka, chciała rozprawić się ze sceptycyzmem.
Każdy z nas zapewne rozumie znaczenie tego słowa, być sceptykiem to wątpić. Niestety owo wątpienie zostało posunięte do granic absurdu. Bo oto dumni sceptycy zaczęli wątpić dosłownie we wszystko. "Udowodnijcie nam, sceptykom, że ten świat istnieje. Udowodnijcie, że rzeczy, z którymi mamy do czynienia istnieją."
Posiłkując się współczesną kinematografią, sceptycy sądzili, że żyjemy w "Matrixie", wszystko, z czym mamy do czynienia tak na prawdę nie istnieje. Wszystko byłoby dobrze gdyby tego typu poglądy pozostały w sferze ludzkich wymysłów. Niestety zostały potraktowane poważnie.
Wielu filozofów, począwszy od Kartezjusza a kończąc na Husserlu i innych dało się złapać w pułapkę. Pułapkę traktowania argumentów sceptyków, na równi z każdym innym (dorzecznym) argumentem.
By zobrazować problem posłużę się przykładem. Oto pewien szaleniec ogłosił swym przyjaciołom, że cała ziemia jest eksperymentem stworzonym przez zielone ludziki. Wszelkie prawa fizyki, jakie ludzie odkryli są nieprawdziwe, gdyż kosmici trzymają nas w specjalnym polu siłowym, które zmienia te prawa. Mało tego, podróżują ciągle to w przyszłość, to w przeszłość, niezauważalnie ingerując w nasze życie i obserwując jak się zachowamy. Tym sposobem jesteśmy całkowicie i w najwyższym stopniu zniewoleni, a co gorsza okłamywani, co do swojej wolności. Natomiast przyjaciele owego jegomościa, zamiast zadzwonić gdzie trzeba, bardzo się wygłoszonymi słowami przejęli. I tak, zamiast zapewnić stosowną opiekę i własny pokój bez klamek, poczęli z nim dyskutować i udowadniać popadając w równie wielkie niedorzeczności.
Na podobnej zasadzie, gdy będę przekonany, że tajna masoneria rządzi światem, nigdy mnie czytelniku nie przekonasz, że jest inaczej. Lub, gdy uznam, że film �Matrix" mówi prawdę, również, choćbyś dwoił się i troił, nie udowodnisz mi, że nie jesteśmy tylko bateryjkami dla maszyn. Dopowiem, że te i inne tego typu twierdzenia opierają się na pewnym błędzie logicznym, jeśli cię zainteresowałem - poszukaj, na jakim.
Po tym przydługim wstępie mogę w końcu przejść do Moora:
Moore uderzył pięścią w stół i rzekł: "Dosyć tego szaleństwa! To nie ja mam cokolwiek udowadniać sceptykowi, niech raczej on spróbuje mnie przekonać... jeśli może."
Moore uznaje, że punktem wyjścia dla każdego filozofa jest to, co mówi nam zdrowy rozsądek. Żadne wątpienie we wszystko, co istnieje, lecz poglądy, jakie każdy z nas od dziecka ma. Oczywiście nie znaczy to, że niektóre z tych poglądów nie mogą być obalone, ale tylko wtedy, gdy znajdziemy dostateczne ku temu racje.
Poglądy zdrowego rozsądku Moore podzielił na trzy grupy, streszczę je tu w postaci krótkich zdań:
1) Moje ciało istnieje. Rzeczy trójwymiarowe w koło mnie istnieją. Rzeczy te są, choć równie dobrze mogłoby ich nie być. Tak ja jak i te rzeczy jesteśmy w czasie.
2) Mam świadomość, a więc: myślę, czuję, przeżywam różne rzeczy.
3) Istnieją też inne ciała, które temu samemu podlegają.
Jeśli nie masz drogi czytelniku do czynienia z filozofią, na co dzień, zapewne takie "odkrycia" mogą Ci się wydać zabawne. Cóż można powiedzieć... kilkaset lat rozważań by dojść do wniosków w gruncie rzeczy oczywistych nawet dla dziecka... a jednak nie do końca.
W tym momencie muszę Ci się do czegoś przyznać czytelniku. W ogólnym zarysie to, co do tej pory przeczytałeś jest prawdą, ale prawdą jest też to, że by pozyskać Twoją uwagę dokonałem pewnej trywializacji. Adeptowi tajnej sztuki nie mówi się wszystkiego od razu, póki nie uzyska pewnego stopnia wtajemniczenia. Podobnie zrobiłem ja, skoro doszedłeś, więc do tego miejsca, podniosę poprzeczkę i powiem coś o Moore-u (jak to się odmienia?) w sposób bardziej rzeczowy.
Poglądem, z jakim Moore się rozprawiał było twierdzenie, że to, co nas otacza to w gruncie rzeczy złożenia danych zmysłowych. Jeśli nie wiesz, co to za pogląd poszukaj, co o tym mówił choćby George Berkeley. Jak Moore argumentuje? Wyobraź sobie pięciu ludzi, którzy patrzą na jedną kopertę. Oczywistym będzie, że każdy z nich widzi ją trochę inaczej, jeden zobaczy dokładnie z góry, inny z boku itd. A więc dane zmysłowe wszystkich tych osób będą się wzajemnie różnić. Czy wobec tego mamy pięć kopert? Byłoby niedorzecznością tak twierdzić (koperta nie może mieć naraz kilku kształtów, czy wielkości), wobec czego widać jasno, że czym innym są dane zmysłowe, a czym innym konkretny przedmiot.
Kolejną bzdurą, którą Moore odpiera było twierdzenie, że mogę być pewien istnienia tylko tego, czego aktualnie doświadczam, co aktualnie widzę. Moore argumentował, że choć w danym momencie mamy zmysłowo dostępną tylko część przedmiotu to jednak możemy ująć go w całości dzięki przypominaniu.
Moore rozprawia się także z Humem. Hume podważał coś takiego jak przyczynowość, twierdził, że jedyne, co możemy poznać to współwystępowanie w czasie pewnych zjawisk. Nigdy zaś nie możemy twierdzić, że to wynika z tego, a jedynie to i to dzieje się blisko siebie w czasie.
Skoro więc przyczynowość nie istnieje, nie mogę wywnioskować z faktu, że mam wrażenia czegoś, że ta rzecz na prawdę istnieje. Byłoby tak, gdyby owe zasady były prawdziwe. Mimo to, mam pełną świadomość - co zostało dowiedzione wyżej - że owa nieszczęsna koperta faktycznie istnieje, wyjaśnienie pozostaje jedno, Hume musiał się pomylić.
Oprócz wykazywania, w co filozofia wchodzić nie powinna Moore wskazał także gdzie nigdy nie dojdzie, przynajmniej stosowanymi dotąd metodami. Konkretyzując: filozofowie od dawien dawna silili się na uchwycenie i zamknięcie w słowa tego, czym jest dobro. Zrodziło to jednakże tylko nierozegrane spory.
"-Dobre jest to, co przyjemne."
"-Dobre jest to, co użyteczne."
"-Dobre jest to co zgodne z moralnością, cnotą...."
Moore zauważa, że możemy podać definicję jakiejś konkretnej rzeczy, np. telewizora(-odbiornik telewizyjny), koloru(-światło o określonej długości). Natomiast definicji dobra nie podamy, gdyż wymyka się ono naturalistycznemu opisowi. Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie uchwycić faktów wskazujących na to, czym jest dobro. Wobec czego tego typu pytanie na zawsze pozostanie pytaniem otwartym. Do pytań zamkniętych zaś zaliczymy pytania o wszelkie przedmioty, które można zdefiniować naturalistycznie.
Ostatnią rzeczą, o jakiej tu wspomnę będzie jego koncepcja analizy pojęciowej, wszak tytuł filozofa analitycznego do czegoś zobowiązuje. Moore opowiadał się za klasyczną koncepcją analizy pojęć. Cóż ten wyszukany termin oznacza? Nic nadzwyczajnego. By lepiej zrozumieć dane pojęcie zastępuje się je inaczej brzmiącymi, ale odnoszącym się do tego samego przedmiotu. Pojęciami syntaktycznie różnymi, natomiast identycznymi semantycznie.
Oczywiście uprościłem sprawę: chodzi o to by znaleźć cechy, które są wymagane by np. telewizor mógł być telewizorem i podanie tylko tych cech. Czyli odrzucamy kolor, rodzaj ekranu, antenę i zostają nam cechy typu: bycie urządzeniem, wyświetlanie obrazu, wydawanie dźwięku. A więc na pytanie, czym jest telewizor, z wymienionych cech otrzymamy definicję: telewizor to urządzenie wyświetlające obraz oraz wydające dźwięk. Była to oczywiście odpowiedź na pytanie zamknięte.
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 23:46, 12 Maj '13
Temat postu:
George Edward MOORE
Z GŁÓWNYCH ZAGADNIEŃ FILOZOFII
Z GŁÓWNYCH ZAGADNIEŃ FILOZOFII to tekst wykładów wygłoszonych
przez Moore'a w roku 1910/11, a opublikowanych w 1953.
przełożył Czesław Znamierowski, PWN, Warszawa 1967.
Rozdział 1
CO TO JEST FILOZOFIA?
Chcę rozpocząć od tego, że spróbuję przedstawić wam w ogólnym zarysie, czym jest filozofia: albo, innymi słowy, jakiego to rodzaju zagadnienia filozofowie stale dyskutują i próbują rozwiązać. Chcę rozpocząć w ten sposób z dwóch racji. Po pierwsze, czyniąc tak, będę wam dawał pewne pojęcie o tym, jakie są te zagadnienia, które ja sam mam zamiar omawiać w dalszym toku tych wykładów. A po drugie, myślę, że to jest najlepszy sposób, jak rozpoczynać wszelką dyskusję głównych problemów filozofii: gdy próbujemy dać przede wszystkim ogólny szkic i zarys całego zakresu tematów, to wskazujemy, jak są powiązane ze sobą różne, wzięte oddzielnie zagadnienia, i możemy dać lepsze pojęcie o ich względnej ważności.
Tak więc przede wszystkim spróbuję podać opis całego zakresu filozofii. Ale rzecz to bynajmniej niełatwa. Niełatwa, gdy bowiem zaczniemy wglądać w te sprawy, to znajdujemy, że filozofowie faktycznie omawiali niezmiernie wielką ilość różnych rodzajów zagadnień; i jest rzeczą bardzo trudną podać jakiś opis ogólny, który by obejmował wszystkie te zagadnienia; a również trudno jest uporządkować je w sposób właściwy i ustalić między nimi stosunki. Nie mogę mieć realnej nadziei, że uczynię więcej niż to, iż wskażę z gruba główne rodzaje zagadnień, jakie zajmują filozofów, i że zwrócę uwagę na pewne najbardziej ważne i istotne powiązania między tymi zagadnieniami. Chcę rozpocząć od opisu tych zagadnień, które wydają mi się najbardziej ważne i najogólniej interesujące, a następnie przejdę do zagadnień, które są tamtym podporządkowane.
Zacznijmy więc od tego, iż mnie się wydaje, że najbardziej ważną i interesującą rzeczą, jaką filozofowie próbowali uczynić, jest co najmniej dać opis ogólny całości Wszechświata: mówiąc o wszystkich najbardziej ważnych rodzajach rzeczy, o jakich wiemy, iż się znajdują we Wszechświecie, i rozważając, jak dalece jest prawdopodobne, iż są w nim ważne rodzaje rzeczy, o których absolutnie nie wiemy, że się w nim znajdują; rozważając też najważniejsze sposoby, na jakie te różne rodzaje rzeczy są ze sobą powiązane stosunkami. Wszystko to skrótowo będę nazywał "ogólnym opisem całokształtu Wszechświata"; i, co za tym idzie, powiem, że pierwszym i najważniejszym zagadnieniem filozofii jest dać ogólny opis całego Wszechświata. Wielu filozofów (ale bynajmniej nie wszyscy) z pewnością próbowało, jak myślę, dać taki opis: i te bardzo różne opisy, jakie dali różni filozofowie, tworzą, jak myślę, najbardziej istotne różnice miedzy nimi. A zagadnienie to, tak mi się wydaje, jest w oczywisty sposób swoiste dla filozofii. Nie ma żadnej innej nauki, która by próbowała powiedzieć: takie a takie rodzaje rzeczy są jedynymi rodzajami rzeczy, jakie się znajdują we Wszechświecie, czy też o jakich wiemy, że się w nim znajdują. Teraz spróbuję wytłumaczyć bardziej jasno, z pomocą przykładów, co dokładnie rozumiem przez to pierwsze zagadnienie, co dokładnie rozumiem przez "opis ogólny całego Wszechświata". To znaczy, spróbuję wskazać najbardziej istotne różnice między opisami, jakie podali różni filozofowie. Przy tym chcę z pewnej racji szczególnej rozpocząć w pewien szczególny sposób. Są, jak mi się wydaje, pewne poglądy na naturę Wszechświata, które obecnie przyjmuje niemal każdy człowiek. Uznane są one tak powszechnie, że można je, jak myślę, słusznie nazwać poglądami zdrowego rozsądku. Nie wiem, czy można powiedzieć, iż zdrowy rozsądek ma jakieś poglądy na całość Wszechświata: być może, żaden z tych poglądów nie sięga tak daleko. Ale zdrowy rozsądek, jak myślę, ma zupełnie określone poglądy, co się tyczy tego, iż pewne rodzaje rzeczy z pewnością są we Wszechświecie, oraz co się tyczy pewnych sposobów, w jakie te różne rodzaje rzeczy są ze sobą powiązane stosunkami. Chcę tedy rozpocząć od opisu tych poglądów, albowiem wydaje mi się, że rzeczą najbardziej dziwną i interesującą w poglądach wielu filozofów jest to, w jaki sposób wychodzą oni poza poglądy zdrowego rozsądku albo wyraźnie są z nimi w sprzeczności. Filozofowie twierdzą, iż wiedzą, że we Wszechświecie są bardzo ważne rodzaje rzeczy, co do których zdrowy rozsądek nie twierdzi, iż je zna; i twierdzą też, że wiedzą, iż we Wszechświecie nie ma (lub co najmniej, że nie wiemy o tym, iż są, jeśli są) rzeczy, co do których istnienia zdrowy rozsądek jest jak najbardziej pewny. Myślę więc, że najlepiej uprzytomnicie sobie, co te opisy filozoficzne Wszechświata znaczą w rzeczywistości, gdy uprzytomnicie sobie, jak bardzo różne są one od poglądu zdrowego rozsądku - jak dalece w pewnych punktach wychodzą poza zdrowy rozsądek oraz jak absolutnie są z nim sprzeczne w innych. Chcę więc zacząć od opisu tego, co przyjmuję za najbardziej istotne poglądy zdrowego rozsądku: od rzeczy, co do których powszechnie przyjmujemy, że są prawdziwe w odniesieniu do Wszechświata, i co do których jesteśmy pewni, iż wiemy, że są prawdziwe.
Oto więc zdaje mi się, iż z pewnością mamy przeświadczenie, że we Wszechświecie jest niezmiernie wielka liczba przedmiotów materialnych takiego czy innego rodzaju. Tak, na przykład, wiemy, że na powierzchni Ziemi poza naszymi własnymi ciałami są ciała milionów innych ludzi; wiemy, że są ciała milionów innych zwierząt; również miliony roślin; a poza nimi wszystkimi jeszcze większa liczba przedmiotów nieożywionych: gór, wszelkich kamieni na nich, ziaren piasku, różnych rodzajów minerałów i gleb, wszystkich kropel wody w rzekach i w morzu, a ponadto równie wielka liczba różnych przedmiotów, skonstruowanych przez ludzi: domów, krzeseł, stołów, lokomotyw, i tak dalej. Ale poza tymi wszystkimi rzeczami na powierzchni Ziemi jest sama Ziemia - niezmiernie wielka masa materii. Dziś zaś wiemy też, że sama Ziemia, i wszystko, co jest w niej i na niej, choć wydaje się nam tak ogromna, jest niezmiernie maleńka w porównaniu z całym Wszechświatem materialnym. Nawykliśmy do myśli, że Słońce, Księżyc i cała niezmiernie wielka ilość gwiazd widocznych, to wielkie masy materii, każde z osobna, i że w większości swej są o wiele większe niż Ziemia. Nawykliśmy też do myśli, że te masy znajdują się w tak ogromnych odległościach od nas, iż wszelka odległość od jednego punktu do drugiego na powierzchni Ziemi jest znikomo mała w porównaniu z tamtymi odległościami. Co do tego wszystkiego jesteśmy teraz przeświadczeni, gdy chodzi o świat materialny: z pewnością jest rzeczą zdrowego rozsądku być przekonanym o tym wszystkim. Ale, jak wiecie, był czas, gdy bynajmniej nie było rzeczą zdrowego rozsądku być przekonanym o pewnych spośród tych rzeczy: był czas, gdy nikt nie był przekonany o niektórych z nich. Był czas, gdy na Ziemi było bez porównania mniej ludzi, niż jest teraz; i gdy ci, którzy na niej byli, nie wiedzieli, ilu ich jest. Byli oni przeświadczeni tylko o tym, że istnieje względnie mała liczba ciał ludzkich poza ich własnymi; i względnie mała liczba zwierząt i roślin; nie mieli też wyobrażenia o tym, jak rozległa jest powierzchnia Ziemi. Byli też przeświadczeni, że ciała niebieskie są małe w porównaniu z Ziemią i że się znajdują we względnie niewielkich od niej odległościach. Ale myślę, że słusznie powiem, iż teraz jesteśmy przekonani, że te pierwotne poglądy na Wszechświat materialny były z pewnością fałszywe. Winni byśmy powiedzieć, że wiemy, iż były one fałszywe: odkryliśmy, że były fałszywe; i to odkrycie jest częścią postępu naszej wiedzy. Lecz jakkolwiek są pewne rzeczy, w których poglądy zdrowego rozsądku w ten sposób się zmieniły, to przecież co się tyczy tego, iż we Wszechświecie jest wielka liczba przedmiotów materialnych, pogląd pozostał ten sam, o ile wiemy. Ludzie, jak dalece wiemy, żywili to przekonanie niemal od tak dawna, od jak dawna żywili w ogóle jakiekolwiek przekonania: zawsze byli przeświadczeni, że istnieje bardzo wielka ilość przedmiotów materialnych.
Ale teraz jesteśmy przeświadczeni, że poza przedmiotami materialnymi istnieją we Wszechświecie pewne zjawiska, bardzo różne od przedmiotów materialnych. Krótko mówiąc: jesteśmy przeświadczeni, że my, ludzie, mamy nie tylko ciała, lecz również umysły; a jedną z głównych rzeczy, jakie mamy na myśli, mówiąc, iż mamy umysły, jest, jak mniemam, to mianowicie, że dokonujemy pewnych aktów psychicznych, czyli aktów świadomości. To znaczy: widzimy, słyszymy, doznajemy wrażeń dotykowych, wzruszeń, przypominamy, wyobrażamy sobie, myślimy, żywimy przeświadczenia, pragnienia, mamy upodobania i wstręty, chcemy czegoś, miłujemy coś, doznajemy gniewu, strachu, i tak dalej. Wszystkie te rzeczy są aktami psychicznymi - aktami umysłu, czy też aktami świadomości; i gdy doznajemy jednej z tych rzeczy, to jesteśmy czegoś świadomi: każde z tych doznań częściowo polega na tym, iż jesteśmy czegoś świadomi w taki czy w inny sposób. I wydaje mi się, że gdy mówimy, iż jesteśmy pewni, że posiadamy umysł, to najbardziej pewni jesteśmy właśnie tego, iż doznajemy tych rzeczy - że dokonujemy tych aktów świadomości. W każdym razie jesteśmy pewni, że ich dokonujemy i że te akty są czymś zupełnie różnym od rzeczy materialnych. Słyszenie nie jest samo w sobie przedmiotem materialnym, choćby nie wiedzieć jak ściśle było związane z pewnymi przedmiotami materialnymi; i tak samo rzecz się ma z wszelkimi innymi doznaniami: z widzeniem, przypominaniem, doznawaniem wzruszeń, myśleniem, i tak dalej. Te rzeczy, te akty świadomości, z pewnością nie są same w sobie materialnymi przedmiotami. A przecież jesteśmy zupełnie pewni, że jest ich niezmiernie wielka liczba we Wszechświecie. Każdy z nas doznaje niezmiernie wielkiej ich liczby każdego dnia i w ciągu całego dnia: wciąż widzimy różne rzeczy, słyszymy różne rzeczy, myślimy o różnych rzeczach, przypominamy sobie różne rzeczy. Przestajemy ich doznawać tylko wtedy, gdy jesteśmy we śnie i nie mamy marzeń sennych; lecz nawet i we śnie, o ile mamy marzenia senne, mamy też akty świadomości. Tak więc we Wszechświecie w każdej chwili zachodzą miliony różnych aktów świadomości u milionów różnych ludzi, a być może również u wielu rodzajów zwierząt. Myślę, że zdrowy rozsądek z pewnością jest przekonany o tym wszystkim.
Tak więc widzieliśmy, jak dotąd, że zdrowy rozsądek jest przeświadczony, iż we Wszechświecie są co najmniej dwa różne rodzaje rzeczy. Są przede wszystkim niezmiernie wielkie ilości przedmiotów materialnych; i jest również bardzo wielka liczba aktów psychicznych, czy też aktów świadomości.
Ale zdrowy rozsądek, jak myślę, ma również pewne bardzo określone poglądy, co się tyczy sposobu, w jaki te dwa rodzaje rzeczy są powiązane ze sobą. Lecz nim wyjaśnię, jakie to są te poglądy, muszę najpierw wspomnieć coś, o czym jesteśmy przeświadczeni, że jest prawdą w odniesieniu absolutnie do wszystkich przedmiotów materialnych, jakie wymieniłem - a nawet w istocie nie tylko w odniesieniu do tych przedmiotów, lecz do wszystkich, które potocznie należałoby nazwać w ogóle przedmiotami materialnymi.
Co się tyczy wszystkich przedmiotów, materialnych, jesteśmy faktycznie przeświadczeni, że każdy z nich w pewnej określonej chwili znajduje się tu czy tam, w czymś, co nazywamy przestrzenią. Mówiąc zaś, że wszystkie te przedmioty znajdują się w przestrzeni, mamy na myśli, jak sądzę, co najmniej dwie rzeczy. Rozumiemy przez to, po pierwsze, że każdy z nich w pewnym określonym momencie znajduje się w pewnej określonej odległości od każdego innego. Może być rzeczą niemożliwą praktycznie zmierzyć wszystkie te odległości, a nawet zmierzyć ściśle, absolutnie, jakąkolwiek z nich. Ale jesteśmy przekonani, że wszystkie te odległości można by, teoretycznie biorąc, zmierzyć i wyrazić w pewnej liczbie mil, stóp czy cali, albo w pewnym ułamku cala, dochodząc do tych przedmiotów, które absolutnie stykają się ze sobą i między którymi wobec tego nie ma żadnej odległości. Tak, na przykład, jesteśmy przeświadczeni, że Ziemia jest (z gruba biorąc) odległa o tyle a tyle milionów mil od Słońca w jednym kierunku, a o wiele więcej milionów mil od Gwiazdy Polarnej w innym kierunku; i że podobnie jak w każdej danej chwili istnieje pewna określona odległość między Słońcem i Ziemią oraz między Gwiazdą Polarną a Ziemią, tak też jest określona odległość pomiędzy Słońcem a Gwiazdą Polarną i pomiędzy każdym ciałem niebieskim a wszystkimi pozostałymi. Podobnie też istnieje określona odległość między wszystkimi ciałami na powierzchni Ziemi, a także miedzy częściami tych ciał: każde dwa spośród nich w danym określonym momencie albo się ze sobą stykają, albo znajdują się w pewnej określonej od siebie odległości: w odległości, którą z gruba można wyrazić w liczbie tylu a tylu mil, stóp, cali czy też ułamków cala. Jesteśmy więc przeświadczeni, iż prawdą jest w odniesieniu do wszystkich ciał materialnych, że każde z nich w danym określonym momencie znajduje się w pewnej określonej odległości od każdego z pozostałych. To jest jedna z tych rzeczy, jakie mamy na myśli, mówiąc, że wszystkie te przedmioty znajdują się w przestrzeni. Ale mamy też na myśli, jak sądzę, i to, że każdy z tych przedmiotów znajduje się od pozostałych w pewnej odległości w tym czy innym kierunku: w takim czy innym spośród zupełnie określonego zbioru kierunków. Co zaś jest tym określonym zbiorem kierunków, to można, jak myślę, łatwo wyjaśnić. Wszyscy znamy kształt figury, która nazywa się kulą - kształt dokładnie okrągłej piłki. Otóż ze środka takiej kuli można poprowadzić linie proste do punktów na jej powierzchni. Każda z tych linii prostych, powiedzielibyśmy, prowadzi w innym kierunku od środka: to właśnie rozumiemy przez "kierunek". Co więcej, możemy powiedzieć, że nie ma zupełnie kierunków, w których można by się poruszać od środka kuli po linii prostej poza tą czy inną spośród tych linii prostych; jeśli mamy się poruszać po linii prostej od środka danej kuli w ogóle, to musimy się kierować ku temu czy innemu punktowi jej powierzchni; i to właśnie mam na myśli, mówiąc o zupełnie określonym zbiorze kierunków: wszystkie kierunki możliwe, w których można się poruszać po linii prostej od jakiegoś danego punktu, tworzą zupełnie określony zbiór; a mianowicie: trzeba się poruszać po tej czy innej spośród linii prostych, które prowadzą od tego punktu do jakiegoś punktu na powierzchni kuli, której tamten punkt jest środkiem. Drugą więc rzeczą, o której mówię, że mamy co do niej przeświadczenie w odniesieniu do wszystkich przedmiotów materialnych, jest to, że gdy weźmiemy za punkt wyjścia jakiś punkt na jednym z tych przedmiotów, to wszystkie pozostałe będą leżały na tej czy innej linii tego określonego zbioru linii. Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie linie proste, które prowadzą od jakiegoś danego punktu do wszystkich innych punktów na powierzchni kuli, która je obejmuje, to absolutnie każdy przedmiot materialny we Wszechświecie będzie w danym określonym momencie leżał na tej czy innej spośród tych linii prostych; będzie on leżał w pewnej, takiej czy innej, odległości na jednej z tych linii. Nie ma, powiedzielibyśmy, żadnej innej pozycji w przestrzeni, jaką mógłby zajmować jakiś przedmiot materialny; te linie proste będą przechodziły przez każdy punkt w przestrzeni, tak iż jakiś przedmiot, jeżeli znajduje się w ogóle w przestrzeni, musi być na tej lub innej spośród tych linii. Tak więc to jest jedną z tych rzeczy, jakie mamy na myśli, gdy mówimy, że wszelkie przedmioty materialne znajdują się w przestrzeni. Mamy to na myśli, gdy mówimy o tej przestrzeni, w której znajdują się i poruszają przedmioty materialne, o przestrzeni, w której nie ma innych kierunków, w jakich można by się poruszać, wychodząc z jakiegoś określonego punktu, poza tymi kierunkami, jakieśmy wymienili. Utrzymujemy z pewnością, jak myślę, że wszystkie przedmioty materialne, jakie wspomniałem, leżą w takiej przestrzeni: że od każdego z nich wszystkie inne muszą w danej określonej chwili leżeć w tym czy innym, spośród tych kierunków. I gdy mówimy o "przedmiotach materialnych", to chcemy z, reguły, jak myślę, objąć tym opisem tylko przedmioty, co do których to jest, prawdą.
Otóż wprowadziłem opis tego, o czym jesteśmy przeświadczeni w odniesieniu do przedmiotów materialnych, w tym celu, by wyjaśnić, co myślimy o stosunku przedmiotów materialnych do innego, zupełnie różnego, rodzaju rzeczy, jakie nazwałem aktami świadomości lub aktami psychicznymi. Zdrowy rozsądek, jak powiedziałem, ma pewne, zupełnie określone, poglądy na, to, w jaki sposób akty świadomości w ogóle pozostają w stosunku do przedmiotów materialnych; i teraz chcę właśnie ustalić, jakie są te poglądy.
Otóż, jak myślę, my wszyscy jesteśmy przekonani potocznie, że akty świadomości są związane w sposób zupełnie określony i swoisty z pewnymi przedmiotami materialnymi i że w sposób równie określony nie są związane z innymi przedmiotami. I dlatego wprowadziłem mój opis przestrzeni, że chciałem uczynić rzeczą bardziej jasną, w jakim znaczeniu jesteśmy przeświadczeni, iż akty świadomości są związane z pewnymi przedmiotami materialnymi. Jesteśmy przeświadczeni, jak myślę, że nasze akty świadomości - wszystkie te, jakich doznajemy w ciągu naszego życia - są związane z naszymi ciałami w tym znaczeniu, że zachodzą w tych samych miejscach, gdzie znajdują się nasze ciała. Myślę, że wszyscy i stale przyjmujemy to w życiu codziennym i że przyjmujemy to z największą pewnością; jakkolwiek uważam, że większość filozofów utrzymywała przeciwnie: iż akty świadomości w ogóle nie zachodzą w żadnym miejscu, że nie są one po prostu nigdzie; że nie są w przestrzeni. Lecz że my wszyscy potocznie to przyjmujemy, że jest to przeświadczenie zdrowego rozsądku, to, jak myślę, jest zupełnie jasne. Tak, na przykład, ja jestem przeświadczony, że moje akty świadomości zachodzą teraz w tym pokoju, gdzie znajduje się moje ciało. W chwili obecnej ja słyszę, widzę i myślę tutaj, w tym pokoju. I gdy dopiero co jechałem pociągiem do stacji Waterloo, to w moim przeświadczeniu mój umysł i moje akty świadomości jechały wraz ze mną. Gdy pociąg i moje ciało znajdowały się na stacji w Putney, to ja myślałem i widziałem w Putney. Gdy pociąg i moje ciało dojechały do Clapham Junction, to ja myślałem i widziałem na tej stacji. I tak samo było we wszystkich innych miejscach, przez które przejeżdżałem. My wszyscy, jak myślę, przyjmujemy potocznie w ten sposób, że nasze akty świadomości zachodzą w każdej chwili w tym właśnie miejscu, gdzie się znajdują w owej chwili nasze ciała. Nie chcę przez to powiedzieć, że mamy jakieś określone pojęcie co do tego, gdzie dokładnie w naszych ciałach zachodzą akty świadomości. Nie myślę, iżbyśmy mieli takie pojęcie. Nie potrafilibyśmy powiedzieć, czy wszystkie te akty miały miejsce dokładnie w tej samej części naszego ciała, albo czy też różne akty zachodziły w różnych jego miejscach; i nie potrafilibyśmy też wskazać jakiegoś określonego miejsca w ciele, jako tego, gdzie dokonał się pewien określony akt. Jesteśmy, jak myślę, przeświadczeni z pewnością jedynie co do tego, że wszystkie te akty zachodzą tu lub tam w naszych ciałach. W każdym razie mówimy wszyscy i wciąż tak, jak gdybyśmy o tym byli przeświadczeni. I mogę uwydatnić siłę tego przeświadczenia, jakie teraz żywimy, przeciwstawiając je odmiennemu przeświadczeniu, jakie żywiono dawniej. Niektórzy ludzie pierwotni, jak mi się zdaje, zwykli byli utrzymywać, że czasem, gdy człowiek śni śpiąc, to jego umysł czy dusza porzuca zazwyczaj ciało, udaje się na jakieś inne miejsce i obserwuje, co się dzieje na tym miejscu: że więc wtedy, gdy on jest we śnie, jego akty świadomości mogą zachodzić w jakimś innym miejscu, nie tam, gdzie jest jego ciało. Otóż myślę, że słusznie mówię, iż zdrowy rozsądek nie żywi już tego przeświadczenia. Obecnie jesteśmy potocznie przeświadczeni, że tak długo, jak długo żyjemy, możemy, co najmniej normalnie, myśleć, słyszeć i czuć tylko tam, gdzie znajdują się nasze ciała. Jesteśmy przeświadczeni, co najmniej, że ogromna liczba aktów świadomości jest związana z jakimś określonym ciałem w tym znaczeniu, że zachodzą one tu czy tam w tym ciele. Moje akty świadomości zachodzą w moim ciele, wasze w waszych ciałach; i umysły nasze (co najmniej biorąc ogólnie) poruszają się wraz z nami tam, dokąd poruszają się nasze ciała.
Jesteśmy więc, jak myślę, przeświadczeni, że wiele aktów świadomości wiąże się z poszczególnymi przedmiotami materialnymi w tym znaczeniu, iż zachodzą one tam, gdzie są te przedmioty. Ale nie chcę powiedzieć, iżby to było jedyne znaczenie, w jakim, jesteśmy przekonani, że te akty są związane z poszczególnymi określonymi przedmiotami materialnymi. Mamy również bez wątpienia przekonanie, że wiele spośród tych aktów zależy od zmian, jakie zachodzą w naszych ciałach. Tak, na, przykład, ja widzę tylko wtedy, gdy w moich oczach zachodzą pewne zmiany; ja słyszę tylko wtedy, gdy pewne zmiany zachodzą w moich uszach; ja myślę chyba tylko wtedy, gdy pewne zmiany zachodzą w moim, mózgu. Z pewnością jesteśmy przeświadczeni, że wiele aktów świadomości wiąże się z poszczególnymi określonymi ciałami również w ten sposób. Ale najprostszy i najbardziej powszechny stosunek, jaki w naszym przekonaniu zachodzi między aktami świadomości a poszczególnymi określonymi ciałami, to, jak myślę, ten stosunek, o którym już mówiłem - a mianowicie ten, iż te akty zachodzą tam, gdzie są owe ciała.
Jesteśmy więc przekonani, że akty świadomości są związane z pewnymi przedmiotami materialnymi. Lecz, jak myślę, jesteśmy równie przeświadczeni o tym, że z ogromną większością przedmiotów materialnych nie są związane żadne akty świadomości. Jesteśmy przeświadczeni, że akty świadomości związane są z żywymi ciałami ludzi - milionów różnych ludzi - i być może większości zwierząt, tak iż nie brak aktów świadomości we Wszechświecie. Lecz niemniej jesteśmy przekonani, jak myślę, że z ogromną większością przedmiotów materialnych nie są związane żadne akty świadomości. Jesteśmy pewni, że krzesła, stoły, domy, góry i kamienie ani nie widzą, ani nie słyszą, ani nie czują, ani nie myślą, ani nie dokonują żadnych innych aktów psychicznych: jesteśmy pewni, że te rzeczy nie są świadome, że nie mają świadomości. Jesteśmy też pewni, że Słońce, Księżyc, gwiazdy i Ziemia nie mają świadomości - że z nimi nie wiążą się żadne akty świadome w tym znaczeniu, w jakim nasze akty świadome są związane z naszymi ciałami: one nie czują, nie słyszą i nie widzą, tak jak my czujemy, słyszymy, widzimy. Oto więc jedna z bardzo ważnych rzeczy, o których jesteśmy przekonani, co się tyczy stosunku między aktami świadomości a przedmiotami materialnymi: mianowicie, że wśród wielkiej liczby przedmiotów materialnych we Wszechświecie jest stosunkowo niewiele takich, z którymi związane są akty świadomości; innymi słowy, znacznie większa liczba przedmiotów materialnych we Wszechświecie jest pozbawiona świadomości. Można, jak myślę, słusznie powiedzieć, że to jest obecnie pogląd, zdrowego rozsądku. A to jest drugi punkt, co do którego obecny pogląd zdrowego rozsądku różni się znacznie od tego, jaki był kiedyś. Zdaje się być rzeczą zupełnie pewną, iż był kiedyś czas, gdy większość ludzi była przeświadczona, że akty świadomości są związane z kłodami drzewa, z kamieniami, z drzewami, ze Słońcem, Księżycem oraz z wieloma innymi przedmiotami. Byli oni przeświadczeni, że duchy w różnym czasie są w tych przedmiotach; i że gdy duchy są w nich, to w ich wnętrzu często zachodzą akty świadomości: duch widział, słyszał i myślał w kłodzie drzewa zupełnie tak, jak nasze umysły słyszą, widzą i myślą w naszych ciałach. Był więc czas, gdy ludzie potocznie byli przeświadczeni, iż świadomość jest związana (w ciągu pewnego czasu) z wieloma ciałami, o których obecnie myślimy, że są pozbawione świadomości. Lecz nawet wówczas, o ile wiem, byli oni zawsze przekonani, że w każdej chwili jest wiele miejsc we Wszechświecie, gdzie nie zachodzą żadne akty świadomości. My, jak myślę, tylko idziemy znacznie dalej: jesteśmy przekonani, że w każdej chwili ilość miejsc, gdzie nie zachodzi żaden akt świadomości, jest bardzo znacznie większa niż tych miejsc, gdzie jakiś akt świadomości zachodzi.
To więc jest jedną rzeczą, o jakiej jesteśmy przekonani, co się tyczy stosunku między świadomością a przedmiotami materialnymi. Lecz myślę, że są również dwie inne rzeczy, które zasługują, by o nich wspomnieć. Pierwsza z nich jest następująca. Jesteśmy przekonani, że w pewnych chwilach jesteśmy świadomi pewnych określonych przedmiotów materialnych: widzimy je, czujemy i myślimy o nich. Lecz przeświadczeni jesteśmy z największą pewnością, że te przedmioty materialne mogą trwać i istnieć nawet wtedy, gdy ich nie jesteśmy świadomi, i że istotnie nadal istnieją. Oto, na przykład, w tej chwili widzimy pewne przedmioty materialne w tym pokoju. I jesteśmy przeświadczeni, że będą one nadal istniały nawet wówczas, gdy wszyscy stąd wyjdziemy, gdy pokój zostanie zamknięty na noc i gdy nikt ich nie widzi. Jeśli opuszczam na pięć minut jakiś pokój, w którym pali się ogień, a następnie powracam, i znajduję, że ogień pali się nadal, to przyjmuję, iż palił się był przez cały czas, gdy mnie w pokoju nie było i gdy nikt tego ognia nie widział, ani nie czuł jego ciepła, zupełnie tak samo, jak wtedy, gdy ja znajdowałem się w pokoju i ten ogień widziałem. Myślę, że my wszyscy stale przyjmujemy, co się tyczy przedmiotów materialnych, iż one są w tym znaczeniu całkowicie niezależne od tego, czy jesteśmy ich świadomi: wszystko to są przedmioty takiego rodzaju, że istnieją w równej mierze wtedy, gdy ich nie jesteśmy świadomi, jak i wtedy, gdy ich świadomi jesteśmy. Istotnie, możemy powiedzieć o wszystkich przedmiotach materialnych, że mają trzy cechy charakterystycznie: (1) są zupełnie innego rodzaju niż akty świadomości; (2) wszystkie w danej chwili zajmują takie czy inne miejsce w przestrzeni; i (3) mają tę własność, którą już wspomniałem - a mianowicie, że są rzeczami tego rodzaju, iż istnieją, gdy ich nie jesteśmy świadomi, w równej mierze jak wtedy, gdy ich świadomi jesteśmy. Ale te trzy cechy charakterystyczne nie są, myślę, wystarczające do tego, by określić przedmiot materialny: mogą być inne przedmioty, które posiadają wszystkie te trzy cechy, a przecież nie są przedmiotami materialnymi. Lecz myślę, że są one trzema spośród najbardziej ważnych cech charakterystycznych, jakie posiadają przedmioty materialne; i nie nazwalibyśmy czegoś przedmiotem materialnym, o ile byśmy nie chcieli twierdzić, że posiada on wszystkie trzy.
Drugą rzeczą tedy, o której jesteśmy przeświadczeni, co się tyczy stosunku świadomości do materii, jest to, że materia jest niezależna od tego, czy jesteśmy jej świadomi - że istnieje ona nawet wtedy, gdy jej nie jesteśmy świadomi; i jesteśmy też przeświadczeni, że w każdej chwili istnieją znacznie bardziej liczne przedmioty materialne, których nie jest świadomy ani żaden człowiek, ani zwierzę, niż te przedmioty materialne, których jesteśmy świadomi.
A trzecią rzeczą, o której jesteśmy przeświadczeni, co się tyczy stosunku świadomości do materii, jest rzecz następująca. Jesteśmy mianowicie przeświadczeni, że prawdopodobnie był czas, gdy nie było żadnych aktów świadomości, związanych z jakimikolwiek przedmiotami materialnymi na Ziemi: czas, gdy Ziemia była tak gorąca, iż nie mogły na niej istnieć żadne żywe istoty; i gdy, co za tym idzie, nie mogło być na Ziemi żadnych istot, posiadających świadomość. A co się tyczy ciał ludzkich i ludzkiej świadomości, to jesteśmy przekonani, myślę, że to nie tylko jest prawdopodobne, lecz pewne. Jesteśmy przekonani, że tylko w ciągu względnie ograniczonego czasu - porównawczo ograniczonego, jakkolwiek, być może, chodzi tu o wiele milionów lat - ludzie istnieli na Ziemi: przed tym czasem nie było na Ziemi ciał, które by można nazwać ludzkimi, i nie było też umysłów, które by można nazwać umysłami ludzi; jakkolwiek, być może, były umysły i akty świadomości, które należały do innych rodzajów zwierząt. I zupełnie podobnie, jak jesteśmy przeświadczeni, że w pewnym określonym czasie w przeszłości nie było na Ziemi prawdopodobnie żadnych istot, obdarzonych świadomością, a z pewnością żadnych istot ze świadomością ludzką, tak też jesteśmy przeświadczeni, że może przyjść czas w przyszłości, gdy będzie tak znowu. Ale nie moglibyśmy zaprzeczyć, że mogły istnieć gdzieś indziej we Wszechświecie, na innych planetach, istoty świadome nawet wtedy, gdy nie było świadomości na Ziemi; i nie moglibyśmy zaprzeczyć, że mogą też być tam takie istoty i teraz; ani też, że może tak być i wówczas, gdy przyjdzie czas (jeśli taki przyjdzie), kiedy wszelka świadomość na Ziemi znowu zniknie. Ale moglibyśmy, jak myślę, utrzymywać, że mogły być i mogą przyjść znowu długie okresy w historii materialnego Wszechświata, w ciągu których żadna świadomość nie była albo nie będzie istniała nigdzie we Wszechświecie. To znaczy: jesteśmy przeświadczeni, że tak samo, jak z pewnością teraz świadomość jest związana ze względnie niewielką liczbą przedmiotów materialnych we Wszechświecie, tak też mogły być w przeszłości i mogą być znowu w przyszłości długie okresy, w których nie było albo nie będzie w ogóle świadomości, związanej z przedmiotami materialnymi. To jest, jak myślę, jedno z przeświadczeń zdrowego rozsądku, co się tyczy stosunku świadomości do przedmiotów materialnych; i jeśli tak jest, to jest to z pewnością ważny element w naszym ogólnym poglądzie na Wszechświat.
Tak więc starałem się podkreślić w poglądzie zdrowego rozsądku na Wszechświat następujące elementy. Po pierwsze, że z pewnością są we Wszechświecie dwa zupełnie różne rodzaje rzeczy, a mianowicie przedmioty materialne i akty świadomości. I po drugie, co się tyczy stosunku miedzy tymi dwoma rodzajami rzeczy, zdrowy rozsądek przyjmuje trzy punkty: po pierwsze, (1), że akty świadomości są związane ze względnie niewieloma spośród przedmiotów materialnych we Wszechświecie; że ogromna większość przedmiotów materialnych nie ma świadomości. Istotnie, jedynymi ciałami, o których powiedzielibyśmy, że wiemy z pewnością, iż są z nimi związane akty świadomości, są żywe ciała ludzi oraz, być może, innych zwierząt na Ziemi. Nie zaprzeczylibyśmy, że akty świadomości mogą być związane również z innymi ciałami na innych planetach: że na innych planetach mogą być inne istoty żywe, które mają świadomość. Ale powiedzielibyśmy, jak myślę, że z pewnością akty świadomości nie są związane z ogromną większością przedmiotów materialnych we Wszechświecie. To jest jedno z naszych przeświadczeń, co się tyczy stosunku aktów świadomości do przedmiotów materialnych. Drugim przeświadczeniem jest, (2), że przedmioty materialne są wszystkie tego rodzaju, iż mogą istnieć nawet wtedy, gdy nie jesteśmy ich świadomi, i że wiele spośród nich faktycznie tak istnieje. A trzecią rzeczą jest przeświadczenie, (3), że mógł być czas, kiedy żadne akty świadomości nie były związane z żadnymi ciałami materialnymi w żadnym miejscu Wszechświata, i że taki czas może przyjść znowu; oraz że niemal z pewnością był czas, gdy nie było żadnych ciał ludzkich na Ziemi, ze świadomością ludzką, z nimi związaną.
A teraz są jeszcze tylko dwa inne punkty w poglądach zdrowego rozsądku, dotyczących Wszechświata, na które chcę zwrócić uwagę.
Pierwszym jest rzecz, którą stale przyjmowałem w tym, com już był powiedział, lecz którą obecnie chcę wypowiedzieć wyraźnie. A mianowicie, że wszystkie przedmioty materialne oraz wszystkie akty świadomości u ludzi i u innych zwierząt na Ziemi są w czasie. Mówię: "są w czasie", lecz by to powiedzieć bardziej dokładnie, winien bym powiedzieć: "albo były w czasie, albo są obecnie, albo będą w przyszłości"; lub też powiedzieć jednocześnie trzy rzeczy: "były w czasie w przeszłości, są teraz i będą w przyszłości". Albowiem właśnie jedną z rzeczy, jaką mamy na myśli, mówiąc o czasie, jest to, że istnieje coś takiego, jak przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, i że zachodzi wielka różnica między nimi trzema. Utrzymujemy, że o żadnym spośród przedmiotów materialnych w przestrzeni i o żadnym spośród naszych aktów świadomości nie można słusznie powiedzieć, iż istnieją w ogóle, o ile nie istnieją w tym czasie, w którym to mówimy. Możemy, na przykład, powiedzieć, że istnieją, tylko o tych przedmiotach, które istnieją w czasie, gdy teraz oto mówię; o innych może być prawdą, że one były istniały w przeszłości, albo że będą istniały w przyszłości, ale nie może być prawdą, że teraz istnieją. Gdy więc mówię, że wszystkie przedmioty materialne i wszystkie nasze akty świadomości są w czasie, to rozumiem przez to, co następuje: każdy z nich albo istniał w przeszłości, albo istnieje teraz, albo będzie istniał w przyszłości; lub też rozumiem jednocześnie wszystkie te trzy rzeczy: że istniał w pewnym czasie w przeszłości, że istnieje teraz i że istnieć będzie w przyszłości. I rozumiem też przez to, że powiedzieć, iż jakaś rzecz "była istniała", to co innego, niż powiedzieć, iż "istnieje teraz"; i że, dalej, jedno i drugie jest czymś innym, niż powiedzieć, że dana rzecz "będzie istniała"; że wreszcie każde z tych różnych twierdzeń jest faktycznie prawdziwe w odniesieniu do pewnej rzeczy. Tak, na przykład, jestem, zupełnie pewien, że w przeszłości było wiele aktów świadomości zarówno moich własnych, jak i u innych ludzi; jestem zupełnie pewien, że w chwili obecnej istnieje ich wiele; i jestem bardzo pewien, jakkolwiek mniej pewien, że istnieć ich będzie wiele w przyszłości. I podobnie rzecz się ma z przedmiotami materialnymi: wiele ich istniało w przeszłości, wiele istnieje teraz i wiele (według wszelkiego prawdopodobieństwa) będzie istniało w przyszłości. Powiadam., że wszyscy mamy potoczne przekonanie, iż rzeczy mają się tak właśnie. Jesteśmy przeświadczeni, że te trzy twierdzenia: "to było: istniało", "to istnieje obecnie", "to będzie istniało", są prawdziwe w odniesieniu do wielu przedmiotów materialnych i wielu aktów świadomości; że pierwsze jest prawdziwe w odniesieniu do pewnych przedmiotów określonych; drugie prawdziwe w odniesieniu do innych, a trzecie w odniesieniu do jeszcze innych; a wszystkie one razem również w odniesieniu do wielu. I jesteśmy też przeświadczeni, że to czy tamto spośród tych twierdzeń jest prawdziwe w odniesieniu do nich wszystkich; że w pewnych przypadkach wszystkie trzy są prawdziwe w odniesieniu do jednej i tej samej rzeczy: tak, na przykład, Słońce czy też Ziemia zarówno istniały, jak istnieją i (prawdopodobnie) będą istniały. To, powiadam, jest z pewnością przeświadczeniem zdrowego rozsądku.
I jeszcze jedno przeświadczenie zdrowego rozsądku chcę tutaj wspomnieć, a mianowicie: jesteśmy przeświadczeni, że rzeczywiście znamy wszystkie te rzeczy, jakie wspomniałem. Wiemy, że były i są we Wszechświecie dwa rodzaje rzeczy: przedmioty materialne i akty świadomości. Wiemy, że były i są we Wszechświecie duże ilości obu. Wiemy, że istnieją liczne przedmioty materialne, gdy nie jesteśmy ich świadomi. Wiemy, że znaczna większość przedmiotów materialnych nie ma świadomości. Wiemy, że istniały były w przeszłości rzeczy obu rodzajów, które nie istnieją obecnie; i że obecnie istnieją rzeczy obu rodzajów, które nie istniały w przeszłości. O tych wszystkich rzeczach, jak myślę, możemy powiedzieć z. pewnością, że o nich wiemy. l co więcej, jesteśmy przeświadczeni, że wiemy niezmiernie wielką liczbę szczegółów o poszczególnych przedmiotach materialnych i o aktach świadomości, minionych, obecnych i przyszłych. W istocie rzeczy wiemy najwięcej o przeszłości; ale dużo również o teraźniejszości; a także dużo o przyszłości (chociaż, być może, jest to tylko wiedza prawdopodobna). Istotnie, zakres większości nauk specjalnych można określić tak, iż dają one szczegółową wiedzę o pewnych określonych przedmiotach tych rodzajów, które starałem się zdefiniować. To znaczy: o przedmiotach materialnych, które są lub też były tu czy tam w przestrzeni, oraz o aktach świadomości u ludzi na Ziemi. Większość nauk specjalnych ogranicza się do pewnej szczególnej grupy przedmiotów tych dwóch rodzajów; i mamy przeświadczenie, że te nauki osiągnęły bardzo duże wyniki, dając nam znaczną wiedzę realną o przedmiotach tych rodzajów. Oto, na przykład, astronomia mówi nam o ciałach niebieskich - o ich wielkości, ich ruchach, ich strukturze i o tym, jak oddziałują one na siebie wzajemnie. Fizyka i chemia dają nam szczegółową wiedzę o strukturze i składzie różnych rodzajów przedmiotów materialnych oraz o tym, jak one i drobne ich części działają na siebie wzajemnie. Biologia daje nam wiedzę o różnicach między różnymi rodzajami zwierząt na Ziemi. Botanika - o różnicach między różnymi rodzajami roślin. Fizjologia - o procesach, jakie zachodzą w żywych ciałach. Geologia daje nam wiedzę o obecnym stanie i o minionych dziejach różnych warstw skał oraz o glebach, z jakich składa się skorupa Ziemi. Geografia daje nam wiedzę o obecnym rozmieszczeniu lądu i wody na powierzchni Ziemi; o położeniu gór i rzek; o różnych glebach i klimatach różnych części Ziemi. Historia i biografia daje nam wiedzę o działaniach różnych ludzi i zbiorów ludzi, jakie istniały na powierzchni Ziemi; a także o ich aktach świadomości, o tym, jakiego rodzaju rzeczy oni widzieli, słyszeli, o czym myśleli i w co wierzyli. Wreszcie psychologia traktuje w sposób szczególny o aktach świadomości u ludzi, a również w pewnym zakresie u zwierząt; stara się ona klasyfikować i rozróżniać różne rodzaje aktów psychicznych, jakich dokonujemy, i stara się rozstrzygnąć, jak te różne akty powiązane są ze sobą stosunkami. Wszystkie te nauki, które wspomniałem, zajmują się wyłącznie, zauważmy, tym, iżby nam dać informację o tych dwóch rodzajach przedmiotów, jakie starałem się powyżej zdefiniować - a mianowicie, o materialnych przedmiotach w przestrzeni i o aktach świadomości u ludzi i u zwierząt na powierzchni Ziemi. I jesteśmy z pewnością przeświadczeni, że wszystkie te nauki zdołały zdobyć znaczną wiedzę realną o przedmiotach tych dwóch rodzajów. W każdym przypadku rozróżniamy ostro rzeczy, które obecnie są znane absolutnie; rzeczy, w które dawniej wierzono, lecz wierzono w nie błędnie; oraz rzeczy, których dotychczas jeszcze nie znamy. Gdy chodzi o wszystkie te nauki, jesteśmy przeświadczeni, że jest wielka liczba rzeczy, o których dziś wiemy ostatecznie, że to są fakty; wielka liczba rzeczy, o których dawniej ludzie byli przeświadczeni, a o których dzisiaj wiemy ostatecznie, że były to przeświadczenia błędne; wreszcie bardzo wiele rzeczy, których nie znamy i których, być może, nigdy znać nie będziemy. We wszelkich naszych rozmowach potocznych, we wszystkich czasopismach i książkach zwykłych (przez to rozumiem wszystkie książki, wyjąwszy dzieła filozoficzne) stale przyjmujemy, że zachodzi ta różnica między tym, co wiemy, tym, o czym jesteśmy przeświadczeni względnie, i wreszcie tym, o czym wciąż jeszcze nic nie wiemy. I przyjmujemy, że ogromna liczba prawd, które dotyczą przedmiotów materialnych i aktów świadomości u ludzi, należy do klasy pierwszej - do klasy rzeczy znanych absolutnie; to znaczy takich, jakie zna jakiś człowiek na powierzchni Ziemi. Wszystko to, jak myślę, z pewnością jest dzisiaj częścią tego, co zdrowy rozsądek wie o Wszechświecie.
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 23:58, 12 Maj '13
Temat postu:
Otóż starałem się wyliczyć pewne ogólne przeświadczenia, dotyczące Wszechświata, o których, jak myślę, można słusznie powiedzieć, że są przeświadczeniami zdrowego rozsądku: przeświadczeniami, jakie niemal wszyscy dzisiaj żywimy; i nie chcę powiedzieć, że to są jedyne poglądy zdrowego rozsądku na Wszechświat, lecz tylko, że to są poglądy, jakie on uznaje; że to jest pewna część jego zasadniczych przeświadczeń. Ale te wszystkie przeświadczenia, wzięte razem, nie tworzą ogólnego opisu całości Wszechświata: nie są one opisem ogólnym całości Wszechświata w tym znaczeniu, w jakim powiedziałem, że pierwszym zadaniem filozofii jest dać nam taki opis. Polegają one na tym, iż mówią, że z pewnością istnieją we Wszechświecie pewne obszerne klasy rzeczy i że te rzeczy są ze sobą powiązane stosunkami w pewien sposób. Ale przeświadczenia te, tak jak są, nie mówią o tym, że te obszerne klasy rzeczy są jedynymi klasami rzeczy, jakie istnieją we Wszechświecie, albo o jakich wiemy, że są we Wszechświecie: nie mówią one, iżby każda rzecz, o której wiemy, że jest we Wszechświecie, należała do jednej lub drugiej spośród tych klas. Nie przeczą, jako takie, że we Wszechświecie mogą być, a nawet że możemy wiedzieć, iż są, znaczne klasy rzeczy, które nie należą do żadnej z klas, jakie wspomniałem. Tak, na przykład, zdrowy rozsądek mówi według mnie: we Wszechświecie są dwie klasy rzeczy, przedmioty materialne w przestrzeni i akty świadomości u żywych ludzi i zwierząt na powierzchni Ziemi. Ale na to, by uczynić z tych twierdzeń ogólny opis całego Wszechświata, trzeba by dodać jedno z dwojga. Albo trzeba by powiedzieć: każda rzecz we Wszechświecie należy do jednej z tych dwóch klas; każda jest już to przedmiotem materialnym w przestrzeni, już to aktem świadomości jakiegoś człowieka lub jakiegoś zwierzęcia na Ziemi. Gdyby ktoś tak powiedział, to byłoby jasne, że oświadcza, iż jest to opis ogólny całego Wszechświata. Albo też moglibyśmy powiedzieć: każda rzecz, o której wiemy, że jest we Wszechświecie, należy do jednej z tych dwóch klas, jakkolwiek we Wszechświecie mogą być inne rzeczy, o których nie wiemy, że w nim są. Myślę, że i to również można by słusznie uznać za próbę, by podać ogólny opis całego Wszechświata. Istotnie polegałaby ona na tym, iżbyśmy powiedzieli, że w pewnym znaczeniu nie można w ogóle podać takiego opisu; albowiem mówiłoby to, że we Wszechświecie mogą być rzeczy, o których nie wiemy i których, co za tym idzie, nie możemy opisać. Ale takie powiedzenie miałoby roszczenie do tego, iż podaje opis ogólny wszystkich rzeczy, o jakich wiemy, że są we Wszechświecie; i byłoby to czymś, czego nie powiedziałby nikt, o ile jego celem nie byłoby rozwiązanie pierwszego naszego zagadnienia filozoficznego, które polega właśnie na tym, iżby dać najlepszy, jaki tylko można, opis ogólny całego Wszechświata.
Biorąc więc za punkt wyjścia pogląd zdrowego rozsądku, że we Wszechświecie są z pewnością (1) przedmioty materialne w przestrzeni i (2) akty świadomości u ludzi i zwierząt na Ziemi, moglibyśmy najprościej osiągnąć opis ogólny Wszechświata w jeden z dwóch sposobów: albo mówiąc, że te dwa rodzaje rzeczy są jedynymi rodzajami we Wszechświecie, albo mówiąc, że to są jedyne rodzaje rzeczy, o których wiemy, iż są we Wszechświecie, lecz że mogą w nim być również inne rodzaje. Co się tyczy pierwszego z tych dwóch poglądów, to wątpię, czy ktokolwiek po namyśle gotów by go przyjąć dokładnie w tej postaci. Najbardziej oczywistym przeciw niemu zarzutem jest to, że twierdząc, iż we Wszechświecie nie ma innych aktów świadomości poza tymi, jakie są u ludzi i u zwierząt na Ziemi, ten pogląd odrzuca możliwość, iżby na innych planetach mogły być lub były kiedyś istoty żywe, obdarzone świadomością. A to jest możliwość, co do której niemal każdy myślałby, iż byłoby nieopatrznie ją odrzucać. Ale niemniej, modyfikując nieznacznie to twierdzenie, tak, iżby otwierało tę możliwość, otrzymujemy pogląd, który mógłby, jak myślę, wydawać się bardzo podobny do prawdy wielu ludziom. Moglibyśmy, na przykład, powiedzieć: nie ma i nigdy nie było we Wszechświecie żadnej rzeczy poza przedmiotami materialnymi w przestrzeni, z jednej strony, i aktami świadomości, mniej lub więcej podobnymi do aktów świadomości u ludzi i u zwierząt, a związanymi z ciałami żywymi, mniej lub więcej podobnymi do tych istot, z drugiej strony. To jest, jak myślę, rzeczywiście podobny do prawdy pogląd na Wszechświat; wiarygodny co najmniej na równi z wieloma poglądami, jakie wysuwali filozofowie. Lecz bez wątpienia drugi pogląd jest jeszcze bardziej podobny do prawdy. Jak się zdaje, bardziej zasługuje na wiarę, gdy dodamy zastrzeżenie: to są jedyne rzeczy, o których wiemy, że są we Wszechświecie; lecz mogą być inne rodzaje rzeczy, nam nie znane. I, jak myślę, to jest pogląd, który w rzeczywistości przyjmowało wielu ludzi, zarówno filozofów, jak i innych. Utrzymywali oni tedy, że jedynymi rodzajami rzeczy, o których wiemy, że są we Wszechświecie, są przedmioty materialne w przestrzeni oraz akty świadomości u ludzi i zwierząt na Ziemi; lecz dodawali również, że mogą być różne inne rodzaje rzeczy, nam nie znane.
Niewątpliwie filozofowie, którzy mówili to lub coś podobnego, nie mieli na myśli dokładnie tego, co mówili. Ci, którzy utrzymują, że są i były we Wszechświecie przedmioty materialne w przestrzeni i że są i były akty świadomości, nie mogą chyba zaprzeczyć, iż we Wszechświecie są również z pewnością co najmniej dwie inne rzeczy poza tamtymi - rzeczy, które nie są ani przedmiotami materialnymi, ani aktami świadomości - a mianowicie sam czas i sama przestrzeń. Wedle tego poglądu trzeba przyjąć, że sam czas i sama przestrzeń są rzeczywiście - że są czymś; i jest oczywiste, że nie są one ani przedmiotami materialnymi, ani aktami świadomości. Podobnie też mogą być we Wszechświecie inne rodzaje rzeczy, nam znane, oprócz przestrzeni i czasu, rzeczy, które nie są ani przedmiotami materialnymi, ani aktami świadomości. Co się mnie tyczy, to myślę, że z pewnością są pewne inne rodzaje rzeczy i że jednym z zadań filozofii jest je wskazać. Ale i ci filozofowie, którzy mówili tak, jak gdyby przedmioty materialne i akty świadomości były jedynymi rodzajami rzeczy, o jakich wiemy, że są we Wszechświecie - ci filozofowie, jak myślę, w rzeczywistości nie zamierzali temu przeczyć. Mieli oni raczej na myśli to, że przedmioty materialne i akty świadomości są jedynymi rodzajami rzeczy, nam znanymi, które w pewnym znaczeniu są substancjalne: substancjalne w tym znaczeniu, w jakim sam czas i sama przestrzeń nie wydają się być substancjalne. Mogę tu od razu powiedzieć, że, co się mnie tyczy, to pogląd ten wydaje mi się być poprawny, jeśli wprowadzimy doń odpowiednie modyfikacje. To znaczy: ja utrzymuję, że przedmioty materialne w przestrzeni i akty świadomości u ludzi i zwierząt na Ziemi rzeczywiście są jedynymi rodzajami substancjalnymi rzeczy, jakie są nam znane; jakkolwiek, należy przyjąć, że możliwe są też inne rodzaje, o których my nie wiemy; i jakkolwiek myślę, że są z pewnością pewne niesubstancjalne rodzaje rzeczy, które trzeba koniecznie wspomnieć, jeśli mamy dać rzeczywiście pełny opis ogólny całości Wszechświata: na przykład, czas i przestrzeń.
Jedną więc drogą, na której moglibyśmy otrzymać opis ogólny całości Wszechświata, jest uzupełnić poglądy zdrowego rozsądku, stosunkowo proste, które już wskazałem. Lecz wielu filozofów utrzymywało, że taki pogląd, jak ten, jest w rzeczywistości bardzo niepoprawny. I różni filozofowie utrzymywali, że jest niepoprawny, na trzy różne sposoby. Albo utrzymywali, że we Wszechświecie są z pewnością pewne bardzo ważne rodzaje rzeczy - substancjalne rodzaje rzeczy - poza tymi, o których zdrowy rozsądek twierdzi, iż się znajdują we Wszechświecie. Albo też wyraźnie się przeciwstawiali zdrowemu rozsądkowi: twierdzili, że pewne spośród rzeczy, co do których zdrowy rozsądek przypuszcza, iż istnieją, nie istnieją we Wszechświecie, lub też, że jeśli istnieją, to my ich nie znamy. Albo wreszcie twierdzili i jedno, i drugie: i dopełniali to, co twierdzi zdrowy rozsądek, i mu się przeciwstawiali.
Chcę teraz podać pewne przykłady wszystkich trzech rodzajów poglądów. Zarówno tych, które coś bardzo ważnego dodają do poglądów zdrowego rozsądku; jak i tych, które przeciwstawiają się niektórym spośród poglądów zdrowego rozsądku; jak wreszcie i tych, które czynią jedno i drugie.
Zaczniemy więc od tych, które coś dodają do poglądów zdrowego rozsądku.
Przede wszystkim jest jeden pogląd tego typu, o którym słyszał każdy. Wszyscy wiemy, że ogromna liczba ludzi, i to nie tylko filozofów, żywi przeświadczenie, iż z pewnością istnieje we Wszechświecie Bóg: że poza przedmiotami materialnymi i naszymi aktami świadomości jest też Umysł Boży oraz akty świadomości tego umysłu; i że musimy z pewnością wspomnieć Boga, jeżeli mamy dać pełny opis całego zespołu rzeczy, wszystkiego, co jest. Może nawet ktoś twierdzić, że ten pogląd, iż jest Bóg, sam jest poglądem zdrowego rozsądku. Tak właśnie wielu ludzi wierzyło i wierzy dotąd, że z pewnością jest Bóg i że można twierdzić, iż to jest przeświadczenie zdrowego rozsądku. Ale, z drugiej strony, tak wielu ludzi obecnie ma przeświadczenie, że my z pewnością nie wiemy, iż jest Bóg, jeśli nawet jest; i że to również można uważać za pogląd zdrowego rozsądku. Ogólnie biorąc, myślę, że najbardziej słuszną rzeczą jest powiedzieć, iż zdrowy rozsądek, nie ma żadnego poglądu na tę sprawę, czy my rzeczywiście wiemy, że jest Bóg, czy też nie wiemy: że zdrowy rozsądek ani nie twierdzi, że my to wiemy, ani też, że nie wiemy; i że wobec tego zdrowy rozsądek nie ma żadnego poglądu, co się tyczy Wszechświata jako całości. Możemy więc powiedzieć, iż ci filozofowie, którzy twierdzą, że z pewnością jest Bóg we Wszechświecie, wychodzą poza poglądy zdrowego rozsądku. Wprowadzają oni bardzo ważny dodatek do tego, o czym zdrowy rozsądek jest przeświadczony, co się tyczy Wszechświata. Przez "Boga" bowiem rozumie się coś, co jest tak bardzo różne od przedmiotów materialnych i od naszych umysłów, że dodać, iż poza nimi jest również Bóg, to z pewnością dodać rzecz bardzo ważną do naszego poglądu na Wszechświat.
Jest też inny pogląd tego typu, o którym również słyszał każdy. Każdy wie, że ogromna liczba ludzi wierzyła i dziś wierzy, iż jest życie przyszłe. To znaczy, że poza aktami świadomości, związanymi z naszymi ciałami, gdy te żyją na Ziemi, umysły nasze w dalszym ciągu dokonują aktów świadomości, gdy umrą nasze ciała; że dokonują nadal aktów świadomości, nie związanych z żadnym żywym ciałem na powierzchni Ziemi. Wielu ludzi mniema, że my to wiemy: wierzy w to tak wielu ludzi, że tutaj znowu, podobnie jak tam, gdzie chodzi o Boga, można by twierdzić, że to jest przeświadczenie zdrowego rozsądku. Ale z drugiej strony tak wielu ludzi wierzy, że gdybyśmy nawet mieli życie przyszłe, to z pewnością tego nie wiemy, iż tutaj znowu najbardziej słuszną chyba rzeczą jest powiedzieć, że zdrowy rozsądek nie ma żadnego poglądu na tę sprawę; że nie twierdzi on, ani że wiemy o życiu przyszłym, ani że nie wiemy. To więc również można nazwać uzupełnieniem poglądów zdrowego rozsądku; i z pewnością jest to dodatek bardzo ważny. Jeśli rzeczywiście w obecnej chwili zachodzą nie tylko akty świadomości, związane z żywymi ciałami ludzi i zwierząt na powierzchni tej Ziemi, lecz również akty świadomości w umysłach milionów ludzi, których ciała pomarły już dawno - to z pewnością Wszechświat jest miejscem bardzo różnym od tego, czym by był, gdyby tak nie było.
Tutaj więc mamy dwa różne poglądy tego typu, który określam, mówiąc, że wprowadza ważne dodatki do poglądów zdrowego rozsądku, a nie staje z nim w sprzeczności. Ale jest jeszcze inny pogląd tego typu, który chcę tu wspomnieć. A mianowicie niektórzy filozofowie utrzymywali, że we Wszechświecie jest z pewnością coś innego poza przedmiotami materialnymi i naszymi aktami świadomości, przy tym coś, co jest również substancjalne - lecz że my nie wiemy, jaka jest natura tego czegoś, że to coś jest Nieznane czy też Niepoznawalne. Ten pogląd, jak widzicie, należy starannie odróżniać od tego, który wspomniałem powyżej jako ten, co niewiele wychodzi poza zdrowy rozsądek: a mianowicie od poglądu, że we Wszechświecie mogą być rzeczy, które nie są ani przedmiotami materialnymi, ani aktami świadomości u ludzi i u zwierząt, lecz że my nie wiemy, czy tak jest, czy nie jest. Zachodzi wielka różnica pomiędzy powiedzeniem: we Wszechświecie może być inny rodzaj rzeczy, lecz my nie wiemy, czy jest, czy też go nie ma, a powiedzeniem: z pewnością jest we Wszechświecie jakiś inny ważny rodzaj rzeczy, choć my nie wiemy, jaki. Ten ostatni pogląd, można słusznie powiedzieć, wychodzi bardzo znacznie poza poglądy zdrowego rozsądku. Przyjmuje on, że poza rzeczami, o których zdrowy rozsądek twierdzi, iż z pewnością są we Wszechświecie - a mianowicie poza materialnymi przedmiotami w przestrzeni i aktami świadomości, które są związane z żywymi ciałami - z pewnością istnieje coś innego, jakkolwiek nie wiemy, czym jest to coś. Ten pogląd, jak myślę, przyjmowali ludzie, którzy sami nazywają siebie agnostykami; ale myślę też, że ten pogląd bynajmniej nie zasługuje na tę nazwę. Wiedzieć nie tylko, że może być, lecz że we Wszechświecie z pewnością jest coś substancjalnego poza przedmiotami materialnymi i naszymi aktami świadomości, to z pewnością wiedzieć dość dużo. Myślę przy tym, że to jest pogląd, uznawany nierzadko.
Tak więc podałem trzy przykłady poglądów, które uzupełniają zdrowy rozsądek, nie przecząc mu, i obecnie przechodzę do drugiego typu poglądów: do tych, które przeciwstawiają się zdrowemu rozsądkowi, nic do niego nie dodając; do tych, które negują coś, o czym zdrowy rozsądek twierdzi, że wie, a które nie głoszą, iż wiedzą coś, o czym zdrowy rozsądek nie głosi, że wie. Te poglądy, by im dać nazwę, będę nazywał poglądami sceptycznymi.
Tego drugiego typu istnieją, jak myślę, dwie główne odmiany; obie polegają na tym, iż twierdzą, że my nie wiemy pewnych rzeczy, o których zdrowy rozsądek mówi, iż wiemy. Żaden pogląd tego typu, jak myślę, stanowczo nie zaprzecza temu, że we Wszechświecie są te rzeczy, o których zdrowy rozsądek mówi, iż z pewnością w nim są: te poglądy mówią tylko, że my po prostu w ogóle nie wiemy, czy te rzeczy są we Wszechświecie, czy też nie; gdy tymczasem zdrowy rozsądek twierdzi zupełnie wyraźnie, iż my wiemy, że one są.
Pierwszą odmianą tego typu jest pogląd, który twierdzi, że my po prostu w ogóle nie wiemy, czy są jakieś przedmioty materialne we Wszechświecie. Dopuszcza on, że mogą być takie przedmioty; ale mówi, że nikt z nas nie wie, czy są. To znaczy, ten pogląd zaprzecza, jakobyśmy mogli wiedzieć o istnieniu jakichś przedmiotów, które trwają nadal, gdy my nie jesteśmy ich świadomi, przy czym wyjątkiem są inne umysły oraz ich akty świadomości.
Drugi pogląd zaś idzie nawet dalej niż pierwszy. Przeczy on również temu, iżbyśmy mogli wiedzieć o istnieniu innych umysłów czy też aktów świadomości poza naszym własnym umysłem. Ten pogląd przyjmuje istotnie, że jedynym rodzajem substancjalnym rzeczy, o którym jakiś człowiek może wiedzieć, iż jest we Wszechświecie, są po prostu własne jego akty świadomości. Nie zaprzecza on temu, że we Wszechświecie mogą być inne umysły, a nawet również przedmioty materialne; lecz twierdzi, że jeśli nawet są, to my tego nie możemy wiedzieć. Jest to, rzecz prosta, stanowisko nielogiczne; albowiem filozof, który to utrzymuje, twierdząc pozytywnie, że żaden człowiek nie może wiedzieć o istnieniu jakiegoś innego umysłu, twierdzi również pozytywnie, że są inni ludzie poza nim samym, którzy wszyscy są równie niezdolni wiedzieć o istnieniu kogokolwiek innego. Ale chociaż jest to pogląd sprzeczny z logiką, niemniej go przyjmowano. Przestałby on być sprzeczny z logiką, gdyby filozof zechciał ograniczyć się do twierdzenia, że on osobiście nie wie o istnieniu żadnego innego umysłu, zamiast twierdzić, iż żaden człowiek nie może wiedzieć, że istnieje inny umysł.
Teraz dochodzę do trzeciego typu poglądów - do tych, co znacznie bardziej oddalają się od zdrowego rozsądku niż którykolwiek z poglądów, jakie omówiłem powyżej; te poglądy bowiem wyraźnie przeczą temu, jakoby we Wszechświecie były pewne rzeczy, o których zdrowy rozsądek twierdzi, że z pewnością w nim są; i równie wyraźnie przyjmują, że we Wszechświecie są pewne rodzaje rzeczy, o których zdrowy rozsądek nie głosi, iż o nich wie. Poglądy tego typu, można powiedzieć, cieszą się znaczną bardzo popularnością wśród filozofów.
Główne poglądy tego typu można, jak myślę, podzielić na dwie klasy. Po pierwsze, na te, których sprzeczność ze zdrowym rozsądkiem polega po prostu na fakcie, że one wyraźnie zaprzeczają istnieniu przestrzeni i przedmiotów materialnych; po drugie zaś na te, które wyraźnie zaprzeczają istnieniu również wielu innych rzeczy. Oba te typy poglądów, muszę podkreślić z naciskiem, wyraźnie zaprzeczają istnieniu przedmiotów materialnych; mówią one, że z pewnością nie ma takich rzeczy we Wszechświecie, nie zaś tylko po prostu, na podobieństwo poglądów sceptycznych, że my nie wiemy, czy takie przedmioty są, czy też nie.
Otóż najpierw co się tyczy tych poglądów, które są po prostu sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem przez to, iż przeczą istnieniu przestrzeni i przedmiotów materialnych.
Wszystkie te poglądy, jak myślę, mają za punkt wyjścia to, iż rozważają pewne rzeczy, które będę nazywał zewnętrznymi wyglądami przedmiotów materialnych. I myślę, że mogę łatwo wyjaśnić, co przez to rozumiem. Wszyscy wiemy, że gdy spojrzymy na wieżę kościoła z odległości jednej mili, to ma ona inny wygląd niż ten, jaki ma wówczas, gdy na nią patrzymy z odległości stu jardów; z pierwszej odległości wygląda ona na mniejszą; i nie widzimy z tej odległości wielu jej szczegółów, które widzimy, gdy jesteśmy bliżej. Te różne wyglądy, które mogą mieć te same przedmioty materialne z różnych odległości i z różnych punktów widzenia, są dobrze znane nam wszystkim: z pewnością są we Wszechświecie takie rzeczy, jak te, które nazywamy wyglądami przedmiotów materialnych. I są dwa poglądy na te rzeczy, a oba je można zupełnie dobrze pogodzić ze zdrowym rozsądkiem; przy tym, jak myślę, zdrowy rozsądek nie wypowiada się za żadnym z nich wyraźnie. Można by utrzymywać, że co najmniej niektóre spośród tych wyglądów są rzeczywiście częściami przedmiotów [powiedziałbym teraz: są "częściami powierzchni przedmiotów" (1952)], których są wyglądami: że znajdują się rzeczywiście w przestrzeni i że rzeczywiście istnieją nadal nawet wtedy, gdy nie jesteśmy ich świadomi. Ale można by również utrzymywać zupełnie zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, że żadne z tych wyglądów nie są w przestrzeni i że wszystkie istnieją tylko tak długo, jak długo ukazują się komuś; że, na przykład, wygląd, jaki kościół przedstawia dla mnie w pewnej określonej sytuacji, istnieje tylko tak długo, jak długo ja widzę ten wygląd, i że nie można powiedzieć, iżby on był na tym samym miejscu, gdzie jest jakiś przedmiot materialny, albo żeby znajdował się w jakiejś określonej odległości od przedmiotu materialnego. Zdrowy rozsądek, jak myślę, nie przeciwstawia się żadnemu z tych poglądów. Kładzie on tylko, jak myślę, nacisk na to, że wszystkie te wyglądy są wyglądami przedmiotów materialnych - przedmiotów, które istnieją, gdy my nie jesteśmy ich świadomi, i znajdują się w przestrzeni. Otóż filozofowie, których poglądy rozważam teraz, przyjęli, jak myślę, wszyscy drugi z tych punktów widzenia, co się tyczy wyglądów; z tych punktów widzenia, o których powiedziałem, że są zgodne ze zdrowym rozsądkiem; przyjęli mianowicie pogląd, że te wyglądy istnieją tylko tak długo, jak długo osoba, której się ukazują, je widzi, oraz że nie są one w przestrzeni. Ale ci filozofowie poszli dalej, wchodząc w sprzeczność ze zdrowym rozsądkiem przez to, że dodają, iż te wyglądy nie są wyglądami przedmiotów materialnych - że nie ma przedmiotów materialnych, których one byłyby wyglądami.
Istnieją przy tym dwa rodzaje poglądów tego typu. Pierwszy, to pogląd jednego z najsławniejszych filozofów angielskich, biskupa Berkeleya. Można powiedzieć, jak myślę, że jego pogląd polega na tym, iż te wyglądy faktycznie nie są w ogóle wyglądami żadnej rzeczy. Istotnie sam on powiada, że te wyglądy same w sobie są przedmiotami materialnymi - że są one tym, co rozumiemy przez "przedmioty materialne". Mówi on, że nie przeczy istnieniu materii, lecz tylko wyjaśnia, co to jest materia. Ale uważano powszechnie, że zaprzecza on istnieniu materii, i uważano tak zupełnie słusznie, jak myślę. Utrzymywał on bowiem, że te wyglądy istnieją tylko w tej chwili, w której je widzimy; a o tym, co do czego jest to prawdą, z pewnością nie można we właściwym znaczeniu powiedzieć, że jest przedmiotem materialnym. Gdy bowiem stwierdzamy istnienie przedmiotów materialnych, to chcemy z pewnością stwierdzić, że istnieje coś, co trwa nadal nawet wówczas, gdy nie jesteśmy tego świadomi. Co więcej, Berkeley utrzymywał, jak myślę, że te wyglądy w ogóle nie wszystkie są w tej samej przestrzeni: twierdził, na przykład, że wygląd, który się ukazuje mnie, nie jest w żadnej odległości, w żadnym kierunku od wyglądu, który się ukazuje innemu człowiekowi; a tymczasem, jak już powiedziałem powyżej, w moim mniemaniu należałoby odmawiać nazwy przedmiotu materialnego temu, co nie znajduje się w pewnej odległości w przestrzeni, w pewnych określonych kierunkach od wszystkich innych przedmiotów materialnych. Myślę więc, że można słusznie powiedzieć, iż Berkeley zaprzecza istnieniu jakichkolwiek przedmiotów materialnych w tym znaczeniu, w jakim zdrowy rozsądek stwierdza, iż istnieją. Tak oto staje on w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. I sposób, w jaki uzupełnia zdrowy rozsądek, polega na tym, iż stwierdza on istnienie Boga, któremu, jak myśli, ukazuje się zespół wyglądów, dokładnie podobnych do wszystkich tych wyglądów, jakie się ukazują nam.
Ale poglądu Berkeleya nie podziela, jak myślę, wielu innych filozofów. Znacznie bardziej rozpowszechniony jest pogląd, że te rzeczy, które nazwałem wyglądami przedmiotów materialnych, faktycznie są wyglądami czegoś, lecz nie są wyglądami przedmiotów materialnych, jak to twierdzi zdrowy rozsądek, lecz wyglądami umysłów czy też istot świadomych. Tak więc ten pogląd pozostaje w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, zaprzeczając istnieniu przedmiotów materialnych, a jednocześnie wychodzi poza zdrowy rozsądek, przyjmując istnienie niezliczonych umysłów, poza umysłami ludzi i zwierząt. Pogląd ten stwierdza z naciskiem jeszcze i to, że te umysły nie są w przestrzeni: nie jest, powiada, prawdą, że umysły znajdują się w jakiejś określonej odległości, w jakimś określonym kierunku jedne od innych; faktycznie nie są one po prostu nigdzie, nie są w ogóle na żadnym miejscu.
Poglądy te są, jak myślę, dość zaskakujące. Lecz są też inni filozofowie, którzy przyjmowali poglądy jeszcze bardziej zaskakujące - którzy utrzymywali nie tylko, że przestrzeń i przedmioty materialne nie istnieją rzeczywiście, lecz również, że czas i nasze własne akty świadomości także nie istnieją rzeczywiście: że w rzeczywistości nie ma żadnych takich rzeczy we Wszechświecie. To właśnie co najmniej, jak sądzę, miało na myśli wielu filozofów. Mówią oni, że wszystkie te cztery rodzaje rzeczy, przedmioty materialne, przestrzeń, nasze akty świadomości oraz czas, to wszystko są wyglądy; że wszystkie one są wyglądami czegoś innego - albo wyglądami jakiejś jednej rzeczy, albo też jakiegoś zbioru rzeczy - co nie jest przedmiotem materialnym, nie jest naszym aktem świadomości i nie jest też ani w przestrzeni, ani w czasie. Jak widzimy, to zdanie jest wieloznaczne: czy ono jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, czy też nie jest, to zależy od tego, co rozumieją ci filozofowie, nazywając te rzeczy wyglądami. Można by sobie pomyśleć, że rozumieją przez to, iż te wyglądy są równie rzeczywiste, jak rzeczy, których one są wyglądami; twierdząc, że to są wyglądy czegoś innego, filozofowie ci mogliby rozumieć tylko to, że we Wszechświecie jest poza tym inne coś - coś, do czego te rzeczy pozostają w takim samym stosunku, w jakim wygląd wieży kościelnej, który ja widzę, gdy patrzę na wieżę z pewnej odległości, pozostaje do rzeczywistej wieży kościelnej. Gdyby ci filozofowie rozumieli to tylko, to poglądy ich należałyby po prostu do tego typu poglądów, które coś dodają do zdrowego rozsądku. Twierdziliby po prostu, że poza rzeczami, o których istnieniu we Wszechświecie jest przeświadczony zdrowy rozsądek, czy też obok nich, jest jeszcze inne coś. Ale mnie się wydaje całkiem jasne, że w rzeczywistości nie to mają oni na myśli. Chcą przez to twierdzić, że materia, przestrzeń, nasze akty świadomości i czas nie są rzeczywiste w tym znaczeniu, w jakim zdrowy rozsądek jest przeświadczony, że są przedmiotami realnymi, i w jakim sami ci filozofowie są przeświadczeni, że jest jakieś realne coś poza wyglądami. Gdy przyjmują taki pogląd, to, jak mi się wydaje, w rzeczywistości rozumieją przez to, iż te rzeczy w ogóle nie są realne: że w rzeczywistości nie ma żadnych takich rzeczy we Wszechświecie. Myślę, iż w rzeczywistości rozumieją oni (jakkolwiek nie wszyscy by przyznali, że tak to rozumieją) mniej więcej rzecz następującą. W pewnym znaczeniu Gwiazda Polarna, gdy na nią patrzymy, wydaje się być znacznie mniejsza niż Księżyc. Możemy tedy powiedzieć, iż w tym przypadku tym, co się ukazuje, wyglądem, jest po prostu to, że Gwiazda Polarna jest niniejsza niż Księżyc. Ale nie ma po prostu takiej rzeczy we Wszechświecie, jak ta, która się ukazuje: Gwiazda Polarna nie jest mniejsza od Księżyca, a wobec tego to, co zdaje się być we Wszechświecie - mianowicie to, że ta gwiazda jest mniejsza od Księżyca - jest prostym niebytem: nie ma w ogóle takiej rzeczy. W tym to znaczeniu, jak myślę, wielu filozofów miało przeświadczenie i ma jeszcze, że nie tylko materia i przestrzeń, lecz również nasze akty świadomości i czas po prostu nie istnieją: że nie ma w ogóle takich rzeczy. Filozofowie ci byli przeświadczeni, że jest coś, co się ukazuje, lecz to, co się ukazuje, po prostu nie jest w ogóle niczym - że nie ma takiej rzeczy we Wszechświecie. Sądzę, że to właśnie mieli na myśli ci filozofowie, jakkolwiek nie wszyscy by przyznali, że to mieli na myśli. Co zaś się tyczy tego, co według nich jest we Wszechświecie zamiast rzeczy, o których zdrowy rozsądek utrzymuje, że są w nim, to filozofowie ci przyjmowali różne poglądy. Niektórzy utrzymywali, że jest to zbiór różnych umysłów; inni, że jest to jeden umysł; jeszcze inni, że to coś, co w pewnym znaczeniu jest psychiczne lub duchowe, lecz o czym nie można słusznie powiedzieć, czy to jest jeden umysł, czy też wiele.
Oto więc niektóre spośród poglądów, jakie przyjmowano, co się tyczy natury Wszechświata jako całości. I mam nadzieję, że te przykłady wyjaśniły, co rozumiem przez pierwsze zagadnienie filozofii: ogólny opis całego Wszechświata. Każda odpowiedź na to pytanie musi polegać na tym, iż się powie jedno z trojga: albo że pewne obszerne klasy rzeczy są jedynymi rodzajami rzeczy we Wszechświecie, to znaczy: że każda w nim rzecz należy do jednej z tych klas; albo też trzeba powiedzieć, że każda rzecz we Wszechświecie jest jednego rodzaju; albo też jeszcze trzeba powiedzieć, że każda rzecz, o której wiemy, iż jest we Wszechświecie, należy do jednej z wielu klas czy też do pewnej jednej określonej klasy. Trzeba też powiedzieć coś o stosunku między tymi klasami, jeśli się utrzymuje, że istnieją różne klasy rzeczy.
Jest to więc pierwsze i najbardziej interesujące zagadnienie filozofii. I mnie się wydaje, że ogromną większość innych zagadnień można określić jako zagadnienia, które pozostają w związku z tym.
Albowiem filozofowie nie poprzestawali po prostu na tym, iżby wyrażać swoje poglądy co do tego, co jest lub nie jest we Wszechświecie; albo co do tego, o czym wiemy, że w nim jest, czy też nie wiemy, że w nim jest. Próbowali oni również dowieść, że ich poglądy są prawdziwe. A wraz z tym, widzicie, powstaje wiele zagadnień wtórnych i podrzędnych.
Tak, na przykład, aby dowieść, że jeden z tych poglądów, o jakich wspomniałem, jest prawdziwy, musimy zarówno podać na to dowód, jak i obalić wszystkie inne poglądy. Trzeba dowieść, albo że jest Bóg, albo że go nie ma, albo że nie wiemy, czy jest, czy go nie ma. Trzeba dowieść, że jest życie przyszłe, albo że go nie ma, albo że nie wiemy, czy jest, czy go nie ma. I podobnie jest ze wszystkimi innymi rodzajami rzeczy, jakie wspomniałem: z materią, przestrzenią, czasem, z umysłami innych ludzi, z innymi umysłami, które nie są umysłami ani ludzi, ani zwierząt. Ażeby dowieść, że jakiś poszczególny pogląd na Wszechświat jest poprawny, trzeba dowieść, gdy chodzi o te rzeczy, albo że one istnieją, albo że nie istnieją, albo że my nie wiemy, czy one istnieją, czy też nie istnieją. I wszystkie te zagadnienia, jak widzicie, można rozważać z osobna dla nich samych. Istotnie wielu filozofów nie próbowało podać ogólnego opisu całości Wszechświata. Próbowali oni tylko odpowiedzieć na jakieś jedno lub na kilka spośród tych zagadnień wtórnych.
Jest jeszcze inny rodzaj zagadnień wtórnych, jakie w moim rozumieniu należy szczególnie wymienić. Wielu filozofów spędziło znaczną część swego czasu na próbach, aby zdefiniować bardziej jasno, jaka różnica zachodzi między tymi różnymi rodzajami rzeczy. Na przykład, jaka jest różnica między przedmiotem materialnym i aktem świadomości, między materią i umysłem, między Bogiem i człowiekiem, i temu podobne. I na te pytania, dotyczące definicji, bynajmniej nie tak łatwo odpowiedzieć, jak by można mniemać. l nie trzeba myśleć, że są to pytania, które dotyczą po prostu słów. Dobra definicja rodzajów rzeczy, o których twierdzimy, iż są we Wszechświecie, oczywiście powiększa jasność naszego poglądu. Ale nie jest to też jedynie sprawa jasności. Gdy, na przykład, próbujemy określić, co rozumiemy przez "przedmiot materialny", to znajdujemy, że jest wiele różnych własności, które przedmiot materialny może posiadać, a o których nigdy uprzednio nie myśleliśmy; i nasz wysiłek, by to zdefiniować, może nasi w ten sposób prowadzić do wniosku, że całe klasy rzeczy mają pewne własności, albo że nie mają pewnych innych własności, o których byśmy nigdy nie pomyśleli, gdybyśmy po prostu zadowolili się stwierdzeniem, że są przedmioty materialne we Wszechświecie, nie dociekając, co rozumiemy przez to stwierdzenie.
Możemy więc powiedzieć, że duża klasa mniej ważnych problemów filozoficznych polega na tym, iż się dyskutuje, czy duże klasy rzeczy, o jakich wspomniałem, istnieją, czy też nie istnieją; oraz czy my po prostu nie wiemy, czy one istnieją, czy nie istnieją; a także na próbach definiowania tych klas i na rozważaniu, w jakich one pozostają do siebie stosunkach. Znaczna część wywodów filozoficznych polegała na roztrząsaniu tych zagadnień, dotyczących Boga, życia przyszłego, materii, umysłów, przestrzeni i czasu. I o wszystkich tych zagadnieniach można powiedzieć, iż należą do tej dziedziny filozofii, którą zwiemy metafizyką.
Teraz dochodzimy do pewnej klasy zagadnień, o których można powiedzieć, iż należą do innych działów filozofii, lecz mają również oczywiste znaczenie dla pierwszego głównego problemu, który dotyczy ogólnego opisu Wszechświata. Jednym z najbardziej naturalnych pytań, jakie powstają, gdy ktoś stwierdza jakiś fakt, który mamy skłonność podawać w wątpliwość, jest pytanie: jak pan to poznał? I jeśli osoba dana odpowiada na to pytanie tak, iżby pokazać, że nie dowiedziała się o tym fakcie w żaden z tych sposobów, w jakie można zdobyć rzeczywistą wiedzę, jako przeciwstawienie prostej wiary, co się tyczy faktów tego rodzaju - to wyprowadzimy wniosek, że ta osoba w rzeczywistości faktu tego nie zna. Innymi słowy, stale przyjmujemy w życiu potocznym, że jest tylko ograniczona liczba sposobów, w jakie można zdobyć rzeczywistą wiedzę o pewnych rodzajach faktów; i że jeżeli dana osoba stwierdza jakiś fakt ,o którym nie dowiedziała się w żaden z tych sposobów, to faktycznie nie zna tego faktu. Otóż filozofowie również bardzo szeroko posługiwali się tym rodzajem argumentów. Próbowali klasyfikować wyczerpująco wszelkie możliwe rodzaje sposobów, w jakie możemy poznawać rzeczy; a następnie wyprowadzali wniosek, że skoro pewne rzeczy, które stwierdzali inni filozofowie, albo w które oni sami uprzednio wierzyli, nie są znane w jeden z tych sposobów, to te rzeczy nie są znane w ogóle.
Stąd też znaczna część wywodów filozofii polegała faktycznie na tym, iż próbowano poklasyfikować wyczerpująco wszelkie sposoby, w jakie możemy poznawać rzeczy; albo też, że próbowano opisać dokładnie poszczególne sposoby ich poznawania.
To pytanie: jak poznajemy i wiemy w ogóle cokolwiek, obejmuje implicite trzy różne rodzaje pytań.
Pierwsze jest tego rodzaju. Gdy ktoś nas pyta, jak poznajemy daną rzecz, to może to znaczyć, że pyta: Czym jest poznanie tej rzeczy lub wiedza o niej? Jakiego rodzaju rzeczą jest poznanie, co zachodzi, gdy poznajemy tę rzecz? Na czym polega to zdarzenie, które nazywamy poznaniem? To pierwsze pytanie, jakiego rodzaju rzeczą jest poznanie - co zachodzi, gdy coś poznajemy - to pytanie, które jest wspólne filozofii i psychologii; wielu filozofów próbowało dać na nie odpowiedź. Próbowali oni rozróżnić rodzaje rzeczy, jakie dzieją się w naszych umysłach, gdy poznajemy różne rzeczy; i próbowali wskazać, co jest wspólne im wszystkim, jeśli w ogóle jest im coś wspólne.
Ale, po drugie, jest też coś innego, co można mieć na myśli, gdy się stawia pytanie, czym jest poznanie. Albowiem nie mówimy, że znamy jakieś twierdzenie, na przykład, że materia istnieje, o ile nie chcemy stwierdzić, że to twierdzenie jest prawdziwe: że jest prawdą, iż materia istnieje. Tak więc w pytaniu, czym jest poznanie, zawarte jest pytanie, co rozumiemy, mówiąc, że jakieś twierdzenie jest prawdziwe. To pytanie jest różne od pytania psychologicznego, które dotyczy tego, co zachodzi w naszym umyśle, gdy coś poznajemy czy też coś wiemy. Ogólnie mówiono też, że pytanie, co to jest prawda, jest pytaniem, należącym do logiki w najszerszym znaczeniu tego terminu. A logikę, lub co najmniej pewne jej części, uważa się za dział filozofii.
I wreszcie można mieć jeszcze inną rzecz na myśli, pytając, jak poznajemy lub jak coś wiemy. Można mieć mianowicie na myśli to, jaką mamy rację, by w daną rzecz wierzyć. Albo innymi słowy: jaką inną znamy rzecz, która dowodzi, że ta rzecz jest prawdą? I filozofowie rzeczywiście wiele zajmowali się również i tym pytaniem; pytaniem, w jakie różne sposoby można dowieść, że jakieś zdanie jest prawdziwe; jakie są te wszystkie, różne, rodzaje racji, które są dobrymi racjami, by o czymś mieć przeświadczenie. I to pytanie również zalicza się do działu logiki.
Tak więc jest ogromna dziedzina filozofii, która zajmuje się różnymi sposobami, na jakie poznajemy rzeczy; i wielu filozofów niemal wyłącznie zajmowało się zagadnieniami, które należą do tej dziedziny.
Wreszcie, jeżeli mamy dać pełne przedstawienie filozofii, to musimy wspomnieć jeszcze jedną klasę zagadnień. Jest dział filozofii, który nazywa się etyką lub filozofią moralną; i ten dział zajmuje się klasą zagadnień, które są zupełnie różne od wszystkich tych zagadnień, jakie dotychczas wyliczałem. W życiu potocznym wciąż wszyscy stawiamy takie pytania, jak: Czy taki a taki wynik dobrze będzie osiągnąć? Czy też będzie to złe? Czy takie a takie działanie słusznie będzie wykonać, czy też niesłusznie? I filozofia moralna, etyka, stara się przeprowadzić klasyfikację wszystkich tych różnych rodzajów rzeczy, które mogą być dobre albo złe, słuszne albo niesłuszne; i to w ten sposób, ażeby można było powiedzieć: nic nie może być dobre, o ile nie posiada pewnych cech charakterystycznych, albo tej czy innej spośród cech charakterystycznych; i podobnie nic nie może być złe, o ile nie ma pewnych cech charakterystycznych, albo tej czy innej spośród cech charakterystycznych. Podobnie rzecz się ma z pytaniem, jakie rodzaje działań byłyby słuszne, a jakie niesłuszne.
Wszystkie te zagadnienia etyki mają bardzo wielkie znaczenie dla naszego ogólnego opisu Wszechświata, a to z dwóch racji.
Po pierwsze, z pewnością jednym z najbardziej ważnych faktów, dotyczących Wszechświata, jest to, iż są w nim te różnice tego, co dobre i złe, tego, co słuszne i niesłuszne. I wielu ludzi myślało, że z faktu, iż są te różnice, można wyprowadzić inne wnioski, co się tyczy tego, co jest we Wszechświecie.
Po drugie zaś, wiążąc wyniki etyki, co się tyczy tego, co może być dobre lub złe, z konkluzjami metafizyki, co się tyczy rodzajów rzeczy, jakie są w ogóle we Wszechświecie, zdobywamy środki, by odpowiedzieć na pytanie, czy Wszechświat, ogólnie biorąc, jest dobry czy zły, i jak dobry lub zły w porównaniu z tym, jaki by mógł być: jest to pytanie tego rodzaju, które rzeczywiście wiele rozważali różni filozofowie.
W konkluzji tedy myślę, że to, co podałem powyżej, jest słusznym opisem tego rodzaju pytań, jakie rozważają filozofowie. Spróbuję też w dalszych rozważaniach powiedzieć coś o możliwie wielu sprawach, o jakich już wspomniałem, o ile tylko będę miał na to miejsce. Zamierzam rozpocząć rozważaniem pewnych spośród tych sposobów, w jakie poznajemy rzeczy. A przede wszystkim rozważę pytanie: jak poznajemy istnienie przedmiotów materialnych, przyjmując, tak jak to zakłada zdrowy rozsądek, że my wiemy, iż one istnieją. A następnie, gdy już rozważymy, jak to poznajemy i wiemy, jeśli w ogóle wiemy, przejdę do pytania, czy faktycznie wiemy o ich istnieniu. Będę przy tym próbował odpowiedzieć na zasadnicze obiekcje tych filozofów, którzy utrzymywali, że my z pewnością nie wiemy o istnieniu tych przedmiotów. W toku tej dyskusji dojdziemy do bardzo wielu konkluzji, dotyczących tego, na jakie sposoby poznajemy rzeczy; i będziemy w lepszej pozycji, by rozważyć, o jakich rzeczach poza przedmiotami materialnymi możemy wiedzieć, że istnieją.
Przejdę więc teraz do rozważania najbardziej pierwotnego sposobu, w jaki, jak się zdaje, zdobywamy wiedzę o przedmiotach materialnych - tę wiedzę, którą mamy za pośrednictwem zmysłów - przez to, że je widzimy, słyszymy i czujemy.
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 10:20, 11 Lip '13
Temat postu:
Merkantylizm
Merkantylizm lub ustrój merkantylny – system poglądów ekonomiczno-politycznych, który pojawił się we wczesnym okresie nowożytności, wywodzący się z bulionizmu – teorii mówiącej, że posiadanie metali szlachetnych równa się bogactwu.
Termin merkantylizm został rozpropagowany w 1776 r. przez słynnego ekonomistę Adama Smitha, który wywiódł go z łacińskiego słowa mercari, oznaczającego "handlować", "prowadzić handel", które z kolei pochodzi od słowa merx oznaczającego "towar". Początkowo używany był wyłącznie przez swoich krytyków, do których zaliczał się też Adam Smith.
Okres, gdy merkantylizm święcił największe triumfy, był epoką dominacji bogacącej się warstwy kupieckiej oraz silnej władzy państwa terytorialnie scentralizowanego. Był to system charakterystyczny głównie dla państw zachodnioeuropejskich, które posiadały dostęp do morza oraz silną flotę.
Wcześniej termin merkantylizm pojawił się w 1664 r. w O zasadach merkantylizmu Jeana Baptiste Colberta.
Ostatnim merkantylistą brytyjskim był James Steuart (1712–1780).
W zależności od prowadzonej polityki wyróżnia się dwa zasadnicze okresy:
merkantylizm wczesny, gdzie główny nacisk był położony na wzrost zasobów kruszców poprzez korzystny bilans wymiany handlowej,
merkantylizm tzw. właściwy (rozwinięty), czyli okres charakterystyczny dla etapu produkcji manufakturowej.
Założenia i praktyka merkantylizmu
Merkantyliści uważali, że:
źródłem bogactwa pochodzącego z zagranicy jest rozwinięty eksport przewyższający import (dodatni bilans handlowy),
kraje europejskie bezpośrednio ze sobą konkurują,
kraj, który ma najwięcej bogactwa, wygrywa tę konkurencję,
dobrobyt i siła są ze sobą ściśle połączone – siła narodowa w systemie międzynarodowym w dużej mierze wywodzi się z dobrobytu, dobrobyt jest niezbędny do kumulowania siły,
kruszec złoty i srebrny jest synonimem bogactwa,
pewne aktywności ekonomiczne są bardziej istotne od innych.
Głównym wnioskiem płynącym z tych reguł – reguł, które przez całe stulecia określały stosunki międzynarodowe – było to, że kluczowym elementem w powiększeniu przez dany kraj swoich zasobów metali szlachetnych jest korzystny bilans handlowy. Kraj powinien eksportować więcej dóbr i usług niż importował, oczywiście o ile nie był w stanie zwyczajnie wytwarzać dużych ilości własnych metali szlachetnych. Przykładowo, Anglia założyła kolonie na półkuli zachodniej po części aby posiadać własne źródło drewna i nie musieć kupować go w obszarze bałtyckim. Było to ważne dla przemysłu stoczniowego, a więc w tworzeniu potęgi morskiej. Merkantylizm był siłą napędową kolonializmu, w myśl zasady, że wielkie imperium to klucz do bogactwa.
Podstawowym dogmatem merkantylizmu było twierdzenie, że eksportowanie materiałów surowych lub niewykończonych jest szkodliwe dla kraju (narodu), ponieważ więcej bogactwa można by uzyskać z ich przemysłowego przetwarzania w kraju (twierdzenie to jest charakterystyczne przede wszystkim dla ekonomicznego nacjonalizmu – dogmatu, w który przeistoczył się klasyczny merkantylizm). Dlatego np. Anglia zabroniła eksportu niewykończonych tkanin do Holandii.
Jako zła postrzegana była również zależność od handlu zagranicznego. Aby sobie z nią poradzić, Anglia wprowadziła Akty Nawigacyjne, które zabraniały wstępu do angielskich portów każdemu statkowi, który nie był angielski ani nie przewoził dóbr wyprodukowanych w kraju swego pochodzenia. Rezultatem tego było ograniczenie możliwości prowadzenia handlu przez kolonie brytyjskie z krajami innymi niż Anglia.
Europejski merkantylizm siedemnastego i osiemnastego wieku był również odpowiedzialny za wzrost konfliktów międzynarodowych w tamtym okresie. Uważano, że skoro poziom handlu światowego jest stały, to jedyną metodą zwiększenia handlu jednego kraju jest odebranie go innemu krajowi. Z teoriami merkantylistów można bezpośrednio łączyć niektóre wojny, jak np. angielsko-holenderskie czy francusko-holenderskie.
Jednym z najważniejszych zarzutów podnoszonych przeciw Wielkiej Brytanii pod koniec XVIII wieku przez rewolucjonistów amerykańskich było stosowanie ceł przez ten kraj. Teoria merkantylistyczna zakłada, że jeśli ktoś pragnie, aby jego imperium miało tak wiele złota jak tylko możliwe, to jego kolonie nie powinny płacić złotem za sprowadzane z zagranicy dobra. Restrykcje handlowe ograniczały więc handel z innymi potęgami, zmuszając kolonistów do nabywania wykończonych dóbr wyłącznie od rządzącego imperium i płacenia za nie cen na poziomie o wiele wyższym niż efektywny według Adama Smitha.
Obecność małej, posiadanej przez Holandię i od czasów Hugona Grocjusza (który żył w latach 1583–1645) wspierającej ideę wolnego handlu karaibskiej wyspy Sint Eustatius odegrała ogromną rolę w późniejszej rewolucji. Wyspa ta była otwarta dla wszystkich i nie nakładała w ogóle żadnych ceł. Jej gubernator zdecydował się powitać salutem statek SS Andrew Doria, który pływał pod banderą Kongresu Kontynentalnego.
Zmiana paradygmatu
Stopniowo kres dominacji merkantylizmu położyła opisana przez Adama Smithaniewidzialna ręka rynkuoraz szkoła klasyczna ekonomii.
Liberalizm i merkantylizm u podstaw są skrajnie różne w kluczowej sprawie: podczas gdy merkantylizm zakładał, że wszyscy ludzie na świecie muszą konkurować o ograniczone bogactwo świata, Adam Smith uważał, że w bogactwie i handlu niekoniecznie musi być zwycięzca i przegrany (czyli, że są one, zgodnie z teorią gier, grą o sumie niezerowej) – co w pierwszym rzędzie oznacza, że ponieważ potrzeby są różne, więc obie uczestniczące w transakcji strony mogą realnie zyskać, ponieważ wymienione w jej efekcie przedmioty przedstawiają dla swoich nowych właścicieli wyższą wartość. Bulionizm dyktował, że gdy jedna strona zarabia, to druga musi stracić (co jest zgodne z założeniem gry o sumie zerowej); podczas gdy Smith uważał, że złoto to tylko żółta skała, której wartość wynika z rzadkości. Obecnie większość ekonomistów zgadza się ze Smithem.
Dziedzictwo merkantylizmu
Elementy teorii merkantylistycznej pozostawały przez lata w dyskursie ekonomicznym. Do dziś nikt nie może zaprzeczyć, że na świecie istnieje ograniczona ilość złota. Przykładowo, główną motywacją japońskiego ekspansjonizmu z czasów II wojny światowej była potrzeba uzyskania kontroli nad zasobami naturalnymi, takimi jak minerały, drewno i kauczuk, których brak był dotkliwie odczuwany na Wyspach Japońskich.
Zimnowojenny populizm Ameryki Łacińskiej oraz programy ekonomiczne zastępowania importu (ang. import substitution), wraz z minionymi i obecnymi teoriami marksistowskimi opierają się na przekonaniu, że kolonialne struktury gospodarcze funkcjonują nadal, gdzie eksporterzy surowców spierają się z tymi, którzy są eksporterami dóbr przetworzonych (przykładowo, produkt wytworzony przez korporację McDonald's, w pewnym sensie jest dobrem przetworzonym).
Ekonomista John Maynard Keynes również widział w merkantylizmie wiele dobrego. Podczas gdy Adam Smith odrzucał pogląd, że kruszec to coś więcej niż zwykły towar, Keynes uważał napływ złota i srebra za korzystny. Twierdził on, iż większe rezerwy złota będą prowadzić do zwiększonych pożyczek i niższych stóp procentowych, co w sumie będzie stymulować wzrost oraz wspomagać rządowe pożyczki. Keynes przyjął również zasadniczy pogląd merkantylizmu twierdzący, że interwencje rządu (interwencjonizm państwowy) w gospodarce są koniecznością. Niektóre partie polityczne przyjęły teorie Keynesa, które weszły w życie w ramach wprowadzonego w USA przez prezydenta Franklina Delano Roosevelta programu Nowego Ładu (ang. New Deal), w III Rzeszy za Hitlera, a w Wielkiej Brytanii – przez rząd (BPT) laburzystów po II wojnie światowej.
Teoria merkantylistyczna ma również wpływ na koncepcję, że nadwyżka handlowa jest automatycznie dobra, podczas gdy deficyt handlowy – automatycznie zły. Niektórzy ekonomiści twierdzą, iż japońska polityka handlowa w latach 70. i 80. była w dużej mierze oparta na koncepcjach merkantylistycznych, i że była ona jedną z przyczyn stagnacji gospodarczej Japonii w latach 90.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Merkantylizm
Dołączył: 08 Gru 2008 Posty: 634
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 02:38, 13 Lip '13
Temat postu:
Z merkantylizmem to bardziej chodziło o prawo bicia monety (porcjowania kruszcu) przez imperium do posługiwania się nim w kolonii (Ameryka).
Retrospektywa filozofii w kontekście państwa i polityki.
http://www.youtube.com/watch?v=K5T9n4sDK0I _________________ "każdy samolot ma skrzydła więc jest też szybowcem"
"Do protestujących dołanczają się też wszelkiego rodzaju organizacje..."
~Bimi
Dołączył: 17 Lip 2013 Posty: 3096
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:58, 17 Lip '13
Temat postu:
Chciałem tylko powiedzieć, że ten temat jest bardzo ciekawy. Jednak forma początkowa - czyli wyjaśnianie swoimi słowami zamiast cytatów z książek - była dużo lepsza. Zainteresowani naprawdę i tak sięgną, a cytaty bywają zniechęcające, zwłaszcza jeśli tekst powstawał kilkaset lat temu (różnice językowe, konstrukcja zdań, itd. - to wpływa mocno na odbiór treści).
Sam osobiście bardzo cenię Sartre'a za jego zrzucenie odpowiedzialności na człowieka jako twórcę praw moralnych.
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:23, 10 Lis '13
Temat postu:
Trzy filozofie XXI wieku
Autor tekstu: Olgierd Żmudzki
Rozważania p. Jacka Tabisz „Religia zabójczynią filozofii", mojego autorstwa „Religia a filozofia", a ponadto „Jaka powinna być filozofia XXI wieku" Marioli Paruzel poruszają się na swoistym wierzchołku góry lodowej przemian, jakie w ostatnich kilkudziesięciu latach dotknęły filozofiię
Pierwsza filozofia
Jeszcze w pierwszej połowie XX wieku filozofia i filozofowie kultywowali i rozwijali swoją specjalność w odniesieniu do swoich poprzedników. Byli nim filozofowie greccy wśród których główne role pełnili Platon i Arystoteles. Ważnym faktem w przypadku tego drugiego filozofa było stworzenie przez niego podstaw dla przyszłego rozwoju nauk, które z czasem zaczęły się odseparowywać od filozofii. W okresie Średniowiecza filozofia i religia stanowiły — przynajmniej w Europie — trudną do oddzielenia całość. Dalszy rozwój filozofii polegał na jej stopniowym oddzielaniu się od wpływów religii, w czym jakiś udział miało podobne oddzielanie się od religii także nauk z astronomią, a w niej teorią Kopernika, na czele. Zaczęły powstawać różne filozoficzne teorie rozumienia i wyjaśniania mechanizmów poznawania świata poczynając od Kartezjusza i Spinozy, poprzez Hume’a, Kanta, Hegla, aż po Heideggera.
W XIX wieku podjęto w ramach filozoficznych działań wiele prób nie tylko oddzielenia filozofii od religijnych wpływów, ale w ogóle podważenia znaczenia religii w ogólności, a chrześcijańskiej w szczególności. Do najbardziej znaczących należały rozważania Feuerbacha i Nietzschego. Jeszcze bardziej znaczącym nurtem w walce z religią był komunizm i socjalizm zainicjowany przez Marksa i Engelsa, który w wielu krajach w XX wieku stał się podstawą ideologiczną działań elit różnych państw.
W tym samym XIX wieku następowało wyodrębnienie z rozważań tradycyjnej filozofii różnych nurtów, które stały się samodzielnymi naukami. Tak stało się z psychologią, której różne dziedziny zaczęły niezależnie od filozoficznej tradycji, wpływać na życie społeczne i umysłowe. Najbardziej widomym tego przykładem była psychoanaliza zainicjowana przez Zygmunta Freuda.
Innym ważnym intelektualnie wydarzeniem było ogłoszenie przez Karola Darwina teorii ewolucji, co rozpoczęło niezwykle istotny rozwój badań nad biologią — w tym także człowieka. Podejmując rozważania filozoficzne w XX wieku nie można było nie brać pod uwagę ani wiedzy o ludzkiej psychice zdobytej dzięki teorii Freuda i jego następców, ani o ludzkiej biologii pomijając teorię ewolucji. Pole rozważań filozoficznych rozumianych tradycyjnie w efekcie tych wydarzeń znacznie się zwęziło.
Druga filozofia
Ostatnie lata XIX wieku i pierwsza połowa XX wieku były okresem tworzenia podwalin dla kolejnej filozofii, różnej od omawianej wyżej — tradycyjnej. Rozpoczęły ją badania Fregego nad specyficznym językiem logiki matematycznej, by poprzez dokonania Russela rozwinąć się w jedynej opublikowanej za życia autora książce Ludwiga Wittgensteina „Traktat logiczno-filozoficzny". Zwieńczeniem tych filozoficznych dokonań były działania filozofów w „Kole wiedeńskim". W końcowych twierdzeniach wspomnianego traktatu sam Wittgenstein uznał swoje rozważania o logice za etap wstępny, który należy odrzucić, by podjąć działania na polu rokującym większe nadzieje. Tym stała się analiza języka codziennego. Wokół tego problemu rozwinęła się druga z omawianych tu filozofii. Zapoczątkowały ją wykłady Witttgensteina zebrane w tzw. Zielonym i Niebieskim zeszycie, a przede wszystkim „Dociekania filozoficzne" opublikowane po jego śmieci. Można zaobserwować dwa nurty rozwoju tej filozofii. Jeden związany jest z osobą Richarda Rorty’ego i upowszechnieniem przez niego teorii lingwistycznego zwrotu. Drugi to bardzo dynamicznie rozwijająca się w drugiej połowie XX wieku językowa pragmatyka zainicjowana przez Austina, a rozwijana następnie przez Searla, Griece’a, Strawsona i ich kolejnych kontynuatorów. W tym nurcie łącząc językoznawstwo z psychologią działał Gilbert Ryle. Cechą charakterystyczną wymienionych tu filozofów było odcinanie się przez nich od dotychczasowego dorobku filozoficznego, podejmowanie analiz nie świata, który nas otacza, a języka, przy pomocy którego różni filozofowie, ale też zwykli ludzie ten świat do tej pory opisywali i wyjaśniali. Silne wsparcie tym analizom udzielali filozofowie, którzy działali w postmodernizmie mniej lub bardziej przyznając się do udziału w tym nurcie. Efektem działań ich wszystkich było porzucenie całego dotychczasowego dorobku filozoficznego i budowanie ocen i analiz świata przy pomocy zupełnie nowych metod i sposobów. Głównie przy pomocy głębokich językowych analiz. Ta tendencja miała wpływ na zmiany w relacji filozofii z religiami, takimi jak chrześcijaństwo. Filozofowie drugiego nurtu filozofii podejmowali różne analizy nie samych religijnych doktryn, lecz języka używanego do ich formułowania.
Główny i zarazem łatwy do przyswojenia argument przeciwko dotychczasowej filozoficznej tradycji przedstawił Étienne Henry Gilson (1984 — 1978) — francuski filozof i historyk filozofii, jeden ze współtwórców neotomizmu. W książce „Lingwistyka a filozofia" (Wydawnictwo Pax 1975) na str. 64 czytamy:
Słowa abstrakcyjne … zawsze jest trudno zdefiniować, ponieważ ich sens można ukazać przez któryś z elementów zbioru, przez te słowa oznaczanego, przeto nie można wyjaśnić ich inaczej, jak za pomocą innych słów o analogicznym sensie, w związku z którymi może powstać podobny problem.
W czasach rzymskich sformułowano w związku z tym problemem powiedzenie: ignotum per ignotum. Filozofia uprawiana od czasów greckich, jeśli nie tworzyła podwalin dla nauk, zajmowała się konstruowaniem różnych modeli świata przy pomocy wzajemnie się definiujących pojęć ogólnych. Taki model filozofowania został przez omawianą teraz druga filozofię odrzucony.
Zauważmy także, że problem precyzyjnego określania znaczenia pojęć opisujących świat nie dotyczy wyłącznie tradycyjnej filozofii. Wspomniane wyżej trudności w swojej specjalności zauważył także John R. Searle w książce: Umysł — krótkie wprowadzenie (Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2010), gdzie na s. 112 możemy przeczytać:
Wyrażenia z rodzaju: „umysł" i „ciało", „ mentalne" i „ materialne" tudzież „fizyczne", wreszcie „ redukcja", „ przyczynowość" i „identyczność", rozumiane w takim sensie, w jakim pojawiają się w dyskusjach na temat problemu umysł — ciało, same w większym stopniu stanowią źródło trudności niż narzędzia służące jego rozwiązaniu.
A więc nie tylko w samej filozofii, ale także w ramach wielu nauk pojawia się konieczność analiz używanego przez nie języka.
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:25, 10 Lis '13
Temat postu:
Trzecia filozofia
We wspomnianych już wcześniej rozważaniach pan Tabisz zauważa pogardliwy stosunek zwolenników tradycyjnej filozofii do działań określanych „biologizmem". Tymczasem poczynając od Darwina aż po współczesnych jego popularyzatorów Dawkinsa i Denneta wskazywanie na mechanizmy biologiczne odgrywające znaczne funkcje w naszym poznawaniu i rozumieniu świata są działaniami tworzącymi przedpole dla kolejnej postaci filozofii. Przede wszystkim dyskusje wokół darwinowskiej teorii rewolucji wskazały, jak wielu filozofów jest w mniejszym lub większym stopniu powiązanych z ideologią religijną, zwłaszcza z chrześcijaństwem w jego różnych odłamach. Teoria ta stanowiła pod tym względem swoisty papierek lakmusowy faktycznych zapatrywań na mechanizmy i wyjaśniania zjawisk otaczającego nas świata. Jednak bardzo celne i trafne inicjatywy w popularyzowaniu postaw biologicznych w ogólności, a teorii darwinowskiej w szczególności nie można traktować jako tworzenie jakiegoś nowego rozdziału w filozofii. Ten nastąpił pod koniec XX wieku za sprawą gwałtownie rozwijających się badań na ludzkim mózgiem, wspartych nawet przez urzędującego wtedy prezydenta Stanów Zjednoczonych. Swoistym kamieniem węgielnym nowej postaci filozofii są dostępne dla czytelników w Polsce dwie książki Antonio Damasio Błąd Kartezjusza i W poszukiwaniu Spinozy. Trudno w nich szukać jakiegoś manifestu nowej postaci filozofii, jednak ich autor omawiając stan osiągnięć neurofizjologii stawia pewien nieco przewrotny problem. Czy obaj wybitni filozofowie XVII wieku posiadając wiedzę o mózgu z przełomu XX i XXI wieku sformułowaliby swoje filozoficzne rozważania tak, jak to zrobili przed kilkoma stuleciami? Od momentu wydania wspomnianych książek pojawiły się dalsze badania nad działaniem mózgu ludzkiego i jego roli w całym organizmie, dzięki którym zaczynamy lepiej rozumieć sposoby, w jaki poznajemy otaczający nas świat. A przede wszystkim możemy sposoby takie przedstawiać w oparciu o język nauki i prowadzone w różnych jej specjalnościach obserwacje i eksperymenty. Odpada więc groźba opisywania świata przy pomocy ogólnikowych pojęć.
Trzeba w tym miejscu jednak podkreślić, że obecny stan szybko rozwijających się specjalności naukowych opisujących pracę mózgu jest dopiero pierwszym krokiem, może nawet pierwszym kroczkiem, który się dokonał w tej specjalności. Ale nawet ta cząstkowa i mocno fragmentaryczna wiedza pozwala już stopniowo podejmować i wyjaśniać zagadki ludzkiego poznawania świata, do tej pory niedostępne do rozstrzygania na gruncie tradycyjnej filozofii.
Trzecia filozofia w działaniu — problem prawdy.
Przedstawimy teraz przykład wykorzystywania tego typu filozofii do rozstrzygania problemów filozoficznych. Postaramy się odpowiedzieć na pytanie kilkakrotnie zadane w rozważaniach p. Tabisza :„Czym jest prawda"? Na wstępie przedstawimy kontrowersje i stanowisko Richarda Rorty’ego w tej sprawie. Zdaniem tego filozofa niegdyś słowo — prawda — pełniło jakąś użyteczną intelektualnie i poznawczo rolę, ale czasy się zmieniły i we współczesnych problemach poznawania świata słowo to stało się bezużyteczne. Prawda zdaniem tego filozofa nie jest elementem otaczającego świata i nie służy, jak sądzą różni filozofowie, do ich odkrywania. Jest ona elementem używanego języka, który ten świat opisuje. Taki stosunek do tego słowa jest bardzo charakterystyczny dla całego postmodernizmu. W różnych wypowiedziach przedstawicieli tego kierunku możemy zauważyć postulat, że należy zaniechać w ogóle używania tego słowa a i jemu podobnych!.
W poprzednich rozważaniach „Religia a filozofia" przedstawiliśmy 9 najczęściej używanych znaczeń tego słowa używanych w trzech grupach:
Grupa druga : Prawdy subiektywne:
4. osobisty punkt widzenia;
5. prawdy odwołujące się do autorytetów;
6. prawda powszechnej zgody.
Grupa trzecia : prawdy obiektywne
7. korespondencyjna teoria prawdy;
8. prawda pragmatyczna;
9. prawda koherencyjna (spójności poglądów).
Używając słowa — prawda — winniśmy jeśli nie przez definicję, ale choćby poprzez kontekst wskazać, które z powyższych znaczeń właśnie wykorzystujemy w swojej wypowiedzi. Wstępnie zasygnalizowaliśmy, że może mieć miejsce jednoczesne wykorzystywanie różnych w/w znaczeń tego słowa. Przedstawimy teraz mechanizm tego typu działań. W wypowiedziach własnych, jak i tych, z którymi się stykamy raczej nie zauważamy, by istniała pełna świadomość jakim (jakimi) znaczeniem (znaczeniami) słowa — prawda — się posługujemy (ktoś się posługuje) .
Jak wygląda w praktyce posługiwanie się analizowanym tu słowem?. Prześledźmy to dwóch przykładach
Pierwszy będzie dotyczył używania słowa — prawda — przez nas samych. Mamy jak wynika z przedstawionego wcześniej zestawienia trzy grupy znaczeń słowa prawda: emocjonalną, subiektywną i obiektywną. Tworzymy naszą prawdę wychodząc od prawdy nr 4 (osobisty punkt widzenia). Możemy nie zauważyć, że będzie to pogląd, punkt widzenia, z którym zetknęliśmy się wypowiedziach różnego typu fachowców. Nie będzie więc to nasza oryginalna prawda, lecz oznaczona wyżej jako nr 5 (prawda odwołującą się do autorytetów). Może czasem nie zauważyć, że przedstawiona przez nas prawda została wcześniej przyjęta powszechnie jako nr 6 (prawda powszechnej zgody). Czyli w takiej sytuacji, że niczego oryginalnego nie wymyśliliśmy określając jakieś zjawisko mianem prawdy. Przedstawiony tu problem pozwoli nam się zorientować, którą z prawd subiektywnych realizujemy w naszej wypowiedzi.
Kolejnym etapem analiz będzie próba uświadomienia sobie naszego stosunku emocjonalnego do wypowiadanego słowa — prawda. Czy nam samym użycie tego słowa się podoba, w takim wypadku realizujemy prawdę nr 2 — (wyraz emocji własnych). A może tak bardzo jesteśmy przekonani o jej trafności, że staramy się u odbiorców naszej wypowiedzi wywołać pozytywny oddźwiek, czyli tworzyć prawdę nr 3 (wywoływanie emocji u innych).
Jednak cały istotny sens posługiwania się słowem — prawda — polega na przekonaniu naszych słuchaczy /czytelników, że mamy do przekazania jakieś twierdzenie o charakterze obiektywnym. Poprzez brak definicji i pełnego kontekstu starannie ukrywamy subiektywne i emocjonalne czynniki, które w znacznym stopniu leżą u jej narodzin. Najłatwiej wejść do świata czynników obiektywnych, gdy przedstawimy jakieś argumenty, że nasz pogląd jest elementem spójnej teorii widzenia świata, wtedy wkroczymy do prawdy nr 9 (prawda koherencyjna — spójności poglądów). Jeśli zaś przekonamy naszego słuchacza / czytelnika, że nasza prawda pozwoli mu zrealizować skutecznie jakiś cel, to będziemy realizować prawdę nr 8 (pragmatyczną).
Najwyższą klasę manipulacji prawdą, jest przekonywanie słuchacza / czytelnika do tego, by przyjął nasze rozumienie prawdy, jako coś oczywistego, czyli prawdę nr 7 ( korespondencyjną). Wymaga to najczęściej skutecznej manipulacji jego emocjami przy pomocy prawdy nr 3 (wywoływanie emocji u innych) wcześniej omawianej.
Drugi z przykładów posługiwania się prawdą będzie opisem upowszechniania się jakiejś politycznej ideologii. Wśród wielu możliwości wybraliśmy do naszej analizy komunizm, który pojęciami prawdy operuje od chwili swego powstania w bardzo widoczny sposób.
Komunizm jak wiele innych społecznych utopii powstał, jako subiektywna prawda (nr 4) sformułowana przez konkretnych jej twórców, czyli Marksa i Engelsa. Rozwijając i upowszechniając tę ideologię, jej twórcy sprowokowali wielu innych polityków i działaczy społecznych do jej upowszechnienia. Doktryna ta przekształciła się więc w prawdę nr 5 za sprawą grupy działaczy, którzy stali się ekspertami w jej upowszechnianiu i udoskonalaniu. Na przestrzeni XX wieku komunistyczna ideologia dla sporej części społeczeństw na różnych kontynentach stała się prawdą nr 6.
Działania propagandowe zwolenników komunistycznej ideologii zostały upowszechnione dzięki świadomej akcji propagandowej wykorzystującej emocje. Działo się to na olbrzymią skalę. Wysiłki w upublicznienie ideologii komunistycznej można porównać i zestawić tylko z przykładami działań różnych religii na przestrzeni tysiącleci, co jest tematem na osobne rozważania i analizy. Twórcy ideologii komunistycznej, jak i ich kontynuatorzy w odróżnieniu od działań religijnych na różne sposoby starali się o wspieranie swoich prawd w świecie nauk, z definicji świecie prawd obiektywnych. Różne twierdzenia o naukowym punkcie poglądu na świat wypełniają znaczną część rozważań komunistycznych działaczy, ideologów i polityków, którzy tę ideologię wykorzystywali w praktyce. Bezstronne i racjonalnie uzasadniane analizy wykazały wielokrotnie jedynie propagandowo — ideologiczny charakter komunistycznych doktryn, nie pozostających w żadnym związku z ustaleniami naukowym ekonomii, czy socjologii. Jednak działania propagandystów komunistycznych jeszcze dzisiaj nie są powszechnie znane zwłaszcza w tych odłamach różnych społeczeństw, które uległy silnym manipulacjom ideologicznej. Ideologia komunistyczna jest wewnętrznie niespójna, czyli nie realizuję zasad prawdy nr 9 — koherencyjnej. Wykazała to głównie społeczna praktyka jej realizacji w różnych krajach prowadząca do ekonomicznej klęski czy zacofania, nie ma więc mowy także o jej realizacji w ramach prawdy nr 8 - pragmatycznej.
Jaki jest związek przedstawianych tu analiz używania słowa - prawda — z naszą teorią o powstawaniu obecnie formuły trzeciej filozofii? Otóż w artykule „Zmysłowe nastroje" Janiny Seubert i Christiny Regenbogen (zamieszczonym w czasopiśmie „Psychologia dziś" nr 2 / 2012) możemy przeczytać, jak funkcjonuje mózg, i że są w nim:
rejony… w których stwierdza się aktywność, [które] nie są związane z jedną tylko modalnością zmysłową, lecz przetwarzają informację pochodzącą z różnych źródeł… nasz mózg potrafi w ułamku sekundy złożyć dane pochodzące z różnych źródeł w jedno wrażenie.
A rozrzut tych źródeł, jak wynika z dalszych rozważań wspomnianego artykułu, jest znaczny, od analiz intelektualnych aż po różne postacie emocji. Praca mózgu polega więc na tworzeniu jednego wrażenia z tej, momentami obszernej, gamy bodźców i czynników. Możemy nie mieć świadomości (stąd analizowana przez psychologów podświadomość!) jakie czynniki składają się na jedno wrażenie, zbierające w jedność różne bodźce.
Opisywaliśmy wyżej sytuacje pojawienia się kilku różnych znaczeń słowa — prawda — które zostają przekształcone w jedno słowo, na które w istocie składają się wszystkie omówione wyżej różnorodne znaczenia. Ten mechanizm występuje, czy to w przypadku tworzenia prawdy przez nas samych, czy przez ideologów w procesie kształtowania się ideologii. Jest to możliwe dlatego, gdyż jak wynika z przedstawionego wyżej cytatu nasz „mózg w ułamku sekundy złoży różne dane w jedno wrażenie!" Dopiero przeprowadzenie analizy i wydobycie na światło dzienne świadomości wielu znaczeń, które ukrywają się za jednym słowem — prawda — pozwoli nam zadać zasadne pytanie: czy manewry i manipulacje, jakich dopuszcza się nasz mózg przy posługiwaniu się tym słowem uzasadniają posługiwanie się nim i uleganie manewrom innych ludzi, którzy posługują nim się w podobnych manipulacjach?
Rorty i postmoderniści instynktownie czuli, że używanie tego słowa nie prowadzi do odkryć tajemnic świata. W tych rozważaniach staramy się uzasadnić tezę, że natykanie się na to słowo, nie tylko niczego nie wyjaśnia, ale jest sposobem dokonywania manipulacji, przy pomocy której ktoś stara się na nas wpłynąć. A my sami komasując różne znaczenia w jedno słowo, nie tylko nie odkrywamy stanu otaczającego nas świata, ale skutecznie go przed samymi sobą ukrywamy! Dodajmy, że nie zawsze będzie to manipulacja świadoma, lecz będzie często ona wynikać mechanizmów pracy naszego mózgu, który ułatwia sobie pracę przy poznawaniu świata łącząc wielość bodźców w kilka lub wręcz jeden, właśnie w słowo — prawda! Jeśli uświadomimy sobie opisywany tu mechanizm, to każde użycie słowa — prawda — przez kogokolwiek i kiedykolwiek stanie się dla nas podejrzane!
Dołączył: 14 Maj 2009 Posty: 548
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:29, 10 Lis '13
Temat postu:
Jeszcze o opozycji religia — filozofia.
Przedstawione w tych rozważaniach opisy trzech filozofii pozwolą nam teraz przedstawić nieco inne płaszczyzny opozycji religia — filozofia od tych, które przedstawił w swoich rozważaniach pan Tabisz i inne postacie rozwoju filozofii XXI i XXII wieku, niż przedstawiła je pani Paruzel. Przede wszystkim warto podkreślić, że najbardziej widoczny konflikt na tym polu istnieje między zwolennikami biologizmu, a wyznawcami (to najbardziej trafne określenie) Teorii Inteligentnego Projektu. Ze strony religii (czytaj chrześcijaństwa) nie zostały w XX wieku formułowane bardziej krytyczne opinie skierowane przeciwko zwolennikom tradycyjnej filozofii. Także rozwój drugiej omawianej tu wcześniej filozofii nie wywoływał ze strony środowisk chrześcijańskich wielkiego sprzeciwu. Odsyłam w tej sprawie do książki Józefa Bremera SJ Ludwig Wittgenstein a religia. Wprowadzenie.
Natomiast książki, czy wywiady Richarda Dawkinsa i innych prezentujących podobne poglądy naukowców wywoływały momentami wręcz wściekłą reakcję ze strony wspomnianych wcześniej zwolenników Inteligentnego Projektu. To był jeden istniejący nadal prawdziwy punkt zapalny o nadal wysokiej temperaturze między chrześcijaństwem, najbardziej upowszechnioną w Europie i Stanach Zjednoczonych religią, a biologicznym nurtem współczesnej filozofii, stanowiącym jak to zauważyliśmy wstęp do trzeciej z omawianych tu filozofii.
Kłótnia w filozoficznej rodzinie?
Można od pewnego czasu dostrzec istnienie sporu w ramach różnych omawianych tu filozoficznych nurtów. Jego skala na razie jest niewielka, ale może być ważna dla dalszego rozwoju drugiej i trzeciej filozofii. Richard Rorty w jednym ze swoich esejów postulował podjęcie pewnych organizacyjnych działań, które miałyby objąć filozofię na uczelniach. Przede wszystkim powątpiewał w konieczność nauczania historii tradycyjnej filozofii. Postulował rozdzielenie filozofii na mniejsze jednostki organizacyjne, które byłyby przypisane do różnych nauk — zwłaszcza ścisłych — a które byłyby powiązane tematycznie z tymi naukami. Taka postawa nie mogła nie mieć wpływu na jego uznanie w oczach filozofów uprawiających jej tradycyjne formy. Można tu bowiem dostrzec pewien konflikt interesów.
Istnieją czynniki wpływające na poważne różnice dzielące zwolenników tradycyjnej filozofii od tych, którzy tworzą podwaliny dla jej kolejnych formuł: drugiej i trzeciej. Dla uprawiania drugiej jej formuły podstawą będzie posiadanie znacznej wiedzy językowej. Bez tego czy to rozwijanie elementów zwrotu językowego, jak i pragmatyki językowej nie jest możliwe. Podstawą więc działania na tym polu nie będzie wyłącznie znajomość poglądów filozofów z różnych okresów, choć i taką wiedzę filozof drugiego nurtu winien posiadać.
Problem posiadanej wiedzy staje się bardziej skomplikowany w przypadku trzeciego z filozoficznych nurtów. Działanie na polu naukowym bardzo Dawkinsowi pomogło w jego mających filozoficzne odniesienia poczynaniach przy upowszechnianiu teorii ewolucji. Jednak jego wysiłków nie można oceniać, jako tworzenie trzeciej filozofii. Nie wnosi on bowiem wiele przy podejmowaniu problematyki językowej, która dla tej formuły filozoficznej jest niezwykle istotna. A jej sednem jest podejmowanie analiz różnych filozoficznych twierdzeń w oparciu o rozszerzającą się wiedzę o mechanizmach działania ludzkiego mózgu. A więc do jej uprawiania należy mieć wiedzę językową, a także neurobiologiczną. Posiadając ją, możemy weryfikować nasz sposób opisu i wyjaśniania świata, nie tworząc różnych konstruktów opartych na słowach ogólnych (ogólnikowych), które możemy definiować w oparciu o inne równie ogólne (i ogólnikowe), na czym polega cała tradycyjna filozoficzna tradycja, której intelektualnym fundamentem jest rzymskie: ignotum per ignotum!
Możemy w tym momencie zrozumieć nie nazbyt życzliwe odnoszenie się przez zwolenników tradycyjnie rozumianej filozofii do tych, którzy tworzą obecnie jej drugą i trzecią formułę. Łatwiej studiować poglądy uznawanych filozofów, niż obok studiowania tradycyjnych filozofów zdobywać dodatkowo wiedzę językową i neurobiologiczną. Krąg ludzi wyznających niemal jak religię tradycyjną filozofię stanowi kadrę wydziałów uniwersyteckich i redakcji czasopism poświęconych filozofii. Czy chętnie będzie ustępował stanowisk i miejsc zwolennikom nowych filozoficznych formuł? To pytanie retoryczne...
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,8633
Dołączył: 17 Maj 2008 Posty: 2461
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 01:15, 30 Gru '16
Temat postu:
Wykład profesora Bogusława Wolniewicza - profesora filozofii , ateisty i propagatora Stanisława Lema jako największego polskiego filozofa drugiego pięćdziesięciolecia XX wieku.
Wykładowi nadałabym tytuł : Wstęp do rozważań nad transcendentnośćią ,a transhumanizem w ujęciu filozoficznym.
Dołączył: 17 Maj 2008 Posty: 2461
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:46, 30 Gru '16
Temat postu:
oko
Cytat:
W zasadzie ten pan wiele do powiedzenia nie ma, poza tym, że mówi.
W zasadzie po prostu jesteś błyskotliwy
Aparat pojęciowy , którym posługuje się strona intelektualna osobowości Wolniewicza nie jest dla każdego przeciętnego odbiorcy. W ogóle filozofia nie jest dla każdego przeciętnego odbiorcy
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Strona: 1, 2 »
Strona 1 z 2
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów