Matka Boska celebrytka znudzona starymi koronami ( jak to kobieta)
- będzie miała nowe korony i odciąży NFZ w uzdrawianiu chorych
Czyli cuda fizyczne-mechaniczne i medyczne!
Ciekawe tylko , że są miejsca gdzie Matce Bosce mieszka się lepiej i są takie które są przez nią zapomniane.- Dlaczego?
Najwyższy jest Wszechmocny i Wszechobecny, a Matka Boska ma na świecie swoje ulubione miejsca i kocha się w złocie!
Nigdy nie słyszałem , aby wierni składali się dla Najwyższego na jakieś części garderoby , czy inne pilne potrzeby.
Natomiast zawsze najbardziej potrzebująca jest Matka Boska!
===============================================
Maryja zrzuciła korony. Cud w Jarosławiu?
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?aid=/20130119/weekend/130119589
Dodano: 19 stycznia 2013, 8:00 Autor: Anna Janik
Nie było żadnej ludzkiej ingerencji. Była modlitwa - zapewniają dominikanie z bazyliki Matki Bożej Bolesnej w Jarosławiu.
– Korony nie mogły upaść same. To Matka Boża dała znak - twierdzi ojciec Lucjan Sobkowicz.
– Korony nie mogły upaść same. To Matka Boża dała znak - twierdzi ojciec Lucjan Sobkowicz. (fot. Krzysztof Łokaj)
67-centymetrowa figura wykonana przez nieznanego autora znajduje się w ołtarzu głównym jarosławskiej bazyliki. Zapewne we wrześniu na głowach Maryi i Jezusa spoczną nowe korony.
67-centymetrowa figura wykonana przez nieznanego autora znajduje się w ołtarzu głównym jarosławskiej bazyliki. Zapewne we wrześniu na głowach Maryi i Jezusa spoczną nowe korony.
Stało się to w piątek, 28 grudnia. Poranną mszę świętą o godz. 6.30 odprawiał ojciec Lucjan Sobkowicz, subprzeor klasztoru. Ukląkł przed obliczem Maryi, które akurat stopniowo wyłaniało się spod zakrywającego go obrazu. Jak twierdzi zakonnik, w sercu miał konkretną prośbę...
Matko Boża, znajdź pieniądze
Dwa dni wcześniej w rozmowie ze współbraćmi zaproponował, żeby przypadające w tym roku 300-lecie konsekracji bazyliki uczcić poprzez wymianę starych, mosiężnych koron na głowie Maryi i Jezusa.
Miał to być również sposób na wynagrodzenie Matce Bożej zniewagi, jaka wcześniej wydarzyła się w Częstochowie i podziękowanie za dotychczasowe łaski. Po kilku telefonach do jubilerów zdał sobie jednak sprawę, że na taki wydatek braci nie stać.
– Przez remonty odkładaliśmy wymianę koron już kolejny rok i bardzo mnie to bolało. Zajmowaliśmy się izolacją fundamentów, renowacją fresków, planowaliśmy remont dachu, bo grozi zawaleniem, a zapomnieliśmy o najważniejszym – o figurze Pani tego miejsca – opowiada o. Lucjan, który jest również ekonomem klasztoru.
Dlatego – jak twierdzi – wieczorem 27 grudnia poszedł do kaplicy i zaczął się modlić. – Pamiętam dokładnie, co powiedziałem:
Matko Boża, jeżeli nie chcesz tych starych koron, daj znak i sama znajdź na nie pieniądze, bo ja nie mam skąd ich wziąć – wspomina wzruszony dominikanin.
Welon pozostał na miejscu
Wszystko wydarzyło się podczas podniesienia obrazu zasłaniającego Pietę. W kościele było ok. 50 osób. Na oczach modlących się, z figur Matki Bożej Bolesnej i Jezusa równocześnie spadły korony.
Upadły w wewnętrzną niszę ołtarza za tabernakulum w dwóch przeciwnych kierunkach:
korona Maryi w lewo, Jezusa w prawo. Welon, który figura Maryi ma na głowie, pozostał jednak nienaruszony.
– Ja sam tego nie widziałem, bo klęczałem z opuszczoną głową – wspomina zakonnik. – Usłyszałem tylko szum w kościele, dlatego zapytałem brata, co się dzieje. Kiedy uświadomiłem sobie, że w ten właśnie sposób Maryja odpowiedziała na moją modlitwę, poczułem ogromną radość. Żeby wierni zrozumieli, co się stało, po mszy opowiedziałem, o co prosiłem Matkę Bożą.
Nie ma wytłumaczenia
Ojciec Lucjan i jego współbracia nie mają wątpliwości: upadku koron z głów świętych postaci nie da się wytłumaczyć w racjonalny sposób. Od sierpnia, czyli święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny nikt ich nie dotykał, a obraz jest zbyt daleko od figury, żeby mógł o nią zahaczyć.
Ciężkie korony nie mogły też spaść same. Mają nieco za duży obwód i żeby stabilnie się trzymały, dominikanie nasuwali je bardzo nisko, na czole Maryi dodatkowo zaczepiając o welon.
– Trzymając za koronę, można było podnieść do góry całą Pietę, dlatego żadne drgania nie mogły ich strącić – tłumaczy dominikanin. – To nie jest żaden dogmat wiary, można w to wierzyć lub nie. Ja wiem, o co się modliłem, co później działo się w moim sercu i co teraz dzieje się w parafii.
Srebro i złoto dla Maryi
Wieść o wydarzeniu w świątyni szybko obiegła Jarosław i okolice. Przed cudowną figurą modli się coraz więcej wiernych, którzy jako wota przynoszą złoto i srebro. Mimo że o to dominikanie nie prosili.
Wśród darów są m. in. obrączki, kolczyki, pierścionki, zastawy i sztućce, często z dołączonymi karteczkami zawierającymi podziękowanie za otrzymane łaski.
– Jedną z najbardziej wzruszających scen był moment, kiedy do zakrystii przyszło starsze małżeństwo. Zdjęli z palców ślubne obrączki, ucałowali je z szacunkiem i powiedzieli: To dla Maryi – opowiada o. Lucjan.
Do tej pory dominikanie zebrali 2,5 kg srebra i 40 dag złota. Taka ilość kruszcu pozwala im myśleć o nowych koronach. Gdy będą gotowe, planują zawieźć je do Rzymu, aby pobłogosławił je papież Benedykt XVI.
Rekoronacja cudownej figury przewidziana jest na 15 września, w Święto Matki Bożej Bolesnej. Wtedy odbędą się też uroczystości związane z jubileuszem 300-lecia konsekracji bazyliki.
Cuda dzieją się tu od wieków
– Maryja potrzebowała gestu, wyrazu miłości. Nie samego srebra i złota, bo na to jest zbyt pokorna – mówi o. Lucjan. – Chciała być bardziej obecna w naszym życiu, przypomnieć o tym, że tu jest i się o nas troszczy. A nas, pracujących tu braci, zmobilizować do szerzenia Jej kultu.
To już się udało, bo do klasztoru przychodzą modlić się wierni, którzy twierdzą, że dzięki wstawiennictwu Maryi doświadczyli łask. Swoje świadectwo dały już trzy osoby, które miały zostać uzdrowione, m.in. z nowotworów płuc i trzustki.
Jedna z nich, mieszkanka os. Armii Krajowej w Jarosławiu, przyniosła dokumentację medyczną – zdjęcia rentgenowskie i oświadczenie lekarskie kwalifikujące jej przypadek jako cud.
Według przekazów, cuda zdarzały się tu już od XIV w. Pierwszy miał miejsce w 1381 r., kiedy to niedaleko murów miasta grupa pasterzy znalazła wykonaną z pnia polnej gruszy figurę Matki Bożej trzymającej na rękach ciało zmarłego Chrystusa.
Mimo że przenieśli ją do kościoła parafialnego w Jarosławiu, jeszcze tej samej nocy figura miała powrócić tam, skąd wzięli ją pasterze. Uznano więc, że Matka Boża upatrzyła sobie to miejsce i zbudowano dla niej drewnianą kapliczkę.
Od tej pory kult Matki Bożej Bolesnej rozszerzał się. Wkrótce drewnianą kaplicę zastąpił murowany kościół. Przybywało także zaświadczeń o cudach.
Po paraliżu ani śladu
W 1420 r. uzdrowienia z choroby nóg miał doświadczyć kapelan opiekujący się cudowną figurą. Kilka miesięcy później niewidomy żebrak Waśko, będąc na dziedzińcu kościoła, wyraził pragnienie ujrzenia Piety i tego samego dnia odzyskał wzrok.
Współczesne przekazy mówią o uzdrowieniu chorych po zatorach mózgu i z tętniakami. Taką łaskę dla swojego taty miała wymodlić przed figurą Matki Bożej Bolesnej siostra Helena Gwozdek, która przez 5 lat pracowała w jarosławskiej bazylice.
Wiosną 1990 r. jej ojciec dostał zatoru mózgu, który spowodował paraliż nóg, rąk i utratę przytomności. Lekarze stwierdzili, że zostało mu dwie godziny życia, dlatego radzili, aby ostatnie chwile spędził w domu.
– Nie wiedziałam już, czy mam modlić się o zdrowie czy o śmierć. W końcu poprosiłam o wypełnienie woli Bożej – wspomina w swoim świadectwie siostra Helena. – Tego samego wieczora wróciłam do rodziców. Tato powiedział, że chce wyjść za potrzebą. Zrozumiałam, że jego mózg zaczyna pracować.
Po dwóch tygodniach zaczął chodzić o kuli, a po miesiącu zupełnie samodzielnie. Po paraliżu nie było śladu, a na weselu kuzynki pani Heleny tańczył polki. Później żył jeszcze 11 lat.
Miała trafić do kostnicy
Niezwykłe przeżycie spotkało 51-letnią Annę Jurczyk, mieszkankę Jarosławia. W 1997 r., dwa tygodnie po urodzeniu dziewiątego dziecka, dostała krwotoku.
Kiedy lekarze na sali operacyjnej dwoili się i troili, by utrzymać uchodzące z niej życie, mąż i dzieci modlili się do Jarosławskiej Pani, żeby nie zabierała żony i matki. W pewnym momencie serce pani Anny przestało bić. Lekarze stwierdzili zgon i przykryli ciało.
Wszystko było gotowe, by wywieźć ją do kostnicy, kiedy nagle jarosławianka znów zaczęła oddychać.
– Pamiętam, jak otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą zapłakanego męża i siostry. Zapytałam, czemu płaczą, skoro ja żyję – wspomina. – Do dziś, kiedy tylko możemy, jesteśmy w kościele przed cudowną Matką Bożą. Tu przyjmujemy sakramenty, przedstawiamy Jej nasze troski i radości. Dziękujemy za zdrowie i każdy kolejny dzień – mówi pani Anna.
***
– Maryja nieraz zaznaczała swoją obecność w tym miejscu właśnie poprzez cuda, dlatego w parafii wszyscy wierzą, że korony nie spadły przypadkowo – mówi spotkany przed kościołem Marcin. – Cieszymy się, że tym razem cud stał się poniekąd udziałem nas wszystkich.
========================================
Zakonnik z Jarosławia:
prosiłem o znak.
Maryja upuściła korony
Dodano: 15 stycznia 2013, 7:00 Autor: Anna Janik
Zakonnicy z Jarosławia nie mają wątpliwości, że byli świadkami cudu. Z figur Matki Bożej Bolesnej i Jezusa, znajdujących się w ołtarzu głównym kościoła ojców dominikanów, bez żadnej ingerencji człowieka i jakichkolwiek czynników zewnętrznych spadły korony.
Zakonnik z Jarosławia: prosiłem o znak. Maryja upuściła korony
To był piątek 28 grudnia. Poranną mszę świętą w bazylice Matki Bożej Bolesnej w Jarosławiu odprawiał ojciec Lucjan Sobkowicz, subprzeor klasztoru. Przed obliczem Maryi, które stopniowo wyłaniało się spod zakrywającego go obrazu ukląkł mając w sercu konkretną prośbę.
Matko Boża znajdź pieniądze
Dwa dni wcześniej w rozmowie ze współbraćmi zaproponował, żeby przypadające w tym roku 300-lecie konsekracji bazyliki uczcić poprzez wymianę starych, mosiężnych koron na głowie Maryi i Jezusa.
Miał to być również sposób na wynagrodzenie Matce Bożej zniewagi, jaka wcześniej wydarzyła się w Częstochowie i podziękowanie za dotychczasowe łaski. Po kilku telefonach do jubilerów zdał sobie jednak sprawę, że na taki wydatek braci nie stać.
– Wiedziałem, że przez remonty odkładamy to już kolejny rok i bardzo mnie to bolało. Dlatego wieczorem 27 grudnia poszedłem do kaplicy i zacząłem się modlić – opowiada o. Lucjan, który jest również ekonomem klasztoru. – Powiedziałem:
Matko Boża, jeżeli nie chcesz tych starych koron, daj znak i sama znajdź na nie pieniądze, bo ja nie mam skąd ich wziąć – wspomina wzruszony dominikanin.
Welon pozostał na miejscu
To dlatego faktu, że następnego dnia rano z figur Matki Bożej Bolesnej i Jezusa równocześnie spadły korony nie odczytuje jako zwykłego zbiegu okoliczności. Wszystko wydarzyło się podczas podniesienia obrazu zasłaniającego Pietę. W kościele było wtedy ok. 50 osób. Na oczach modlących się korony upadły w wewnętrzną niszę ołtarza za tabernakulum w dwóch przeciwnych kierunkach: ta Maryi w lewo, a Jezusa w prawo. Welon, który Najświętsza Panienka ma na głowie pozostał nienaruszony. Koron od sierpnia nikt nie dotykał i nie podnosił, a sam obraz jest zbyt daleko od figury, żeby mógł o nią zahaczyć. Ciężkie korony nie mogły też spaść same.
reklama
Kult Maryi w miejscu, gdzie dziś wznosi się jarosławska bazylika sięga XIV wieku. 20 sierpnia 1381 roku grupa pasterzy znalazła tu figurę Matki Bożej trzymającej na rękach ciało zmarłego Chrystusa. Mimo, że przenieśli ją do kościoła parafialnego w Jarosławiu jeszcze tej samej nocy figura powróciła tam, skąd zabrali ją pasterze. Miejsce to nazwano "wzgórzem pobożności” i zbudowano tu drewnianą kapliczkę, w której umieszczono figurę Matki Bożej. Dziś 67-centymetrowa figura wykonana przez nieznanego autora znajduje się w ołtarzu głównym bazyliki. Ozdobiona jest koronami i koronkowym welonem.
- One mają za duży obwód, dlatego
żeby się trzymały nasunęliśmy je bardzo nisko na czoło, prawie na łuk brwiowy Maryi. Za koronę można było podnieść do góry całą Pietę, dlatego żadne drgania nie mogły ich strącić. Musiałby trząść się cały ołtarz główny – tłumaczy dominikanin. – To nie jest żaden dogmat wiary, można w to wierzyć lub nie. Ja wiem o co się modliłem, co później działo się w moim sercu i co teraz dzieje się w parafii – dodaje.
Przynoszą złoto i srebro
Bo wieść bardzo szybko obiegła Jarosław i okolice. Przed cudowną figurą modli się coraz więcej wiernych, którzy jako wota przynoszą złoto i srebro. Mimo, że o to dominikanie w ogóle nie prosili. Wśród nich są m.in. obrączki, kolczyki, pierścionki, zastawy i sztućce często z dołączonymi karteczkami zawierającymi podziękowanie za otrzymane łaski.
Dominikanie zebrali już 2,5 kg srebra i 40 dag złota. Nie mają wątpliwości, że taka ilość kruszcu pozwala myśleć o nowych koronach. Chcą zawieźć je do Rzymu, aby pobłogosławił je papież Benedykt XVI. Rekoronacja cudownej figury przewidziana jest na 15 września, w święto Matki Bożej Bolesnej.
W parafii ogromne poruszenie
Do tego czasu każdego 13. dnia miesiąca podczas nabożeństw fatimskich będzie odprawiana nowenna.
- Maryja potrzebowała gestu, wyrazu miłości. Nie samego srebra i złota, bo na to jest zbyt pokorna. Chciała być jeszcze bardziej obecna w naszym życiu, przypomnieć o tym, że tu jest i się o nas troszczy. A nas, pracujących tu braci zmobilizować do szerzenia jej kultu – mówi o. Lucjan.
To już się udało, bo do klasztoru zgłaszają się modlący się tu wierni, którzy dzięki wstawiennictwu Maryi doświadczyli łask. Trzy osoby zostały uzdrowione z nowotworów m.in. płuc i trzustki. Jedna z nich, mieszkanka os. Armii Krajowej przyniosła dokumentację medyczną, m.in. zdjęcia rentgenowskie i oświadczenie lekarskie kwalifikujące jej przypadek jako cud.
_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles