W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Uwaga! Znajdujesz się w jednej z sekcji autorskich forum.
Administracja forum nie ponosi odpowiedzialności za ewentualną cenzurę w tym wątku.
Moderatorem tego tematu jest jego założyciel czyli autor pierwszego posta.

Transhumanizm socjalistyczny  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
8 głosów
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Prawda2.Info -> Forum -> Autorskie Odsłon: 7152
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 17:02, 27 Kwi '12   Temat postu: Transhumanizm socjalistyczny Odpowiedz z cytatem

Sensownych informacji dotyczących transhumanizmu jest naprawdę nie dużo, ponieważ zazwyczaj napotykamy na apokaliptyczne wizje paranoików lub niezwykle zachwyconych ekoczubków. Niemniej jednak wypada stwierdzić, że proces ewolucji transhumanistycznej już się rozpoczął i choć jesteśmy na początku tej drogi to niewątpliwie tematyka będzie budzić w nas wiele różnych przemyśleń. Kontekst transhumanizmu wobec zmian gospodarczych, społecznych bardzo mnie zaciekawił, dlatego w miarę możliwości będę przeczesywał różne źródła, aby układać je tu na kupkę.

Jak będzie wyglądało postludzkie społeczeństwo?

Na dzień dzisiejszy, nie dysponujemy wystarczającymi informacjami na to, aby w pełni odpowiedzieć na to pytanie. Typ społeczeństwa, w którym przyjdzie żyć postludziom, zależy od kierunku w którym pójdzie ewolucja od człowieka do postczłowieka. W chwili obecnej, transhumaniści widzą różnorodne, możliwe drogi ewolucji do postludzi. Niektóre z tych dróg mogą doprowadzić do stworzenia pojedynczej, postczłowieczej istoty, ale czas pokaże, która z tych dróg doprowadzi do powstania całego społeczeństwa postludzi.

Transhumaniści mogą, jedynie, domyślać się jak mogłyby wyglądać relacje między człowiekiem a postczłowiekiem - zakładając, że postczłowiek miałby ochotę na takie relacje - ale bardzo trudno wyobrazić sobie w jaki sposób postludzie prowadziliby swoje życia. Jakiekolwiek przewidywania odnośnie struktury społeczeństwa postludzkiego, na obecnym etapie, byłyby oparte na teraźniejszych doświadczeniach i pragnieniach ludzkich lub transludzkich, które mogą mieć mało wspólnego z postczłowieczą naturą. Postludzie, niemal na pewno, stworzą nowe formy społeczeństwa. Wraz z rozwojem postludzkiego społeczeństwa, niektórzy z nas mają nadzieję mieć kiedyś okazję obserwować ich kontakty z ludźmi, transludźmi, i innymi postludźmi, co powinno dać nam lepszy obraz tego, jakie będzie to społeczeństwo.


Czy, według transhumanistów, technologia rozwiąże wszystkie problemy?

Technologia nie rozwiąże żadnego problemu. Da nam, za to, coraz lepsze narzędzia, abyśmy mogli użyć ich do rozwiązania prawie każdego problemu o charakterze materialnym (włączając w to możliwość zaspokojenia wszelkich potrzeb materialnych ludzi), zakładając, że będziemy na tyle przezorni, aby zapobiec niebezpieczeństwom, i że nasza współpraca wpłynie na to, że nie użyjemy nowych technologii po to, by prowadzić ze sobą wojny.

To wielkie niewiadome, które wskazują, że największe trudności które spotkamy na naszej drodze nie będą natury technicznej, ani naukowej. Jakkolwiek trudne techniczne by one nie były, wcześniej czy później, będą one przezwyciężone. Technologiczny rozwój i tak już idzie w transhumanistycznym kierunku.

Naprawdę nieobliczalną rolę w tym wszystkim odegra aspekt polityczny. Czy ludzie i rządy świata wykażą się dostateczną przezornością i współpracą, by ustanowić, i przestrzegać, międzynarodowych porozumień zapobiegających wrogim zastosowaniom militarnym, lub, co najmniej, opóźniać je do czasu kiedy będą stworzone efektywne systemy obrony? Nikt tego nie wie, ale od tego właśnie może zależeć to, czy przetrwamy.

Instytucje, które biorą czynny udział w rozwoju transhumanizmu:


-Singularity University - Wśród sponsorów i fundatorów są NASA, Google, Nokia, Autodesk, IDEO, LinkedIn, ePlanet Ventures oraz fundacja X-Prize

-Genentech Inc – Biotechnologiczna korporacja z siedzibą w Kalifornii

-IBM (Chiński – dla tych co nie są na bieżąco)

-The Rockefeller Foundation

-Humanity+ (dawniej World Transhumanist Association)

-DARPA - technologie GRIN (genetyka, robotyka, informatyka, nanotechnologia)

-US National Science Foundation - technologie GRIN/NBIC (Nanotechnologia, Biotechnologia, Informatyka, Nauki kognitywne)

-ETC Group - BANG (Bity, Atomy, Neurony, Geny)


Przedzierając się tak przez gąszcz informacji jak nieogarnięty szczurek trafiam na artykuły, po przeczytaniu których stwierdzam, że jeszcze trochę czasu minie nim chociaż delikatnie poruszę stronę techniczną inżynierii neuromorficznej. Dlatego na początek mam coś dla was drogie cyberfeministki.


Między cyberfeministycznym imaginarium a emancypacją społeczną.
Próba rekonstrukcji podmiotu cyborgicznego


Cyberfeminizm – zajmuje się analizą technologii, postrzeganiem i tworzeniem przez nią tożsamości, emancypacyjnym potencjałem, związkiem z systemami represji i kontroli. Cyberfeminizm zajmuje się relacjami płci na polu technologii i tym dlaczego była to do tej pory domena męskości. Teoria ta wywodzi się głównie z francuskiego poststrukturalizmu, feminizmu różnic i z marksizmu. Podmiot cyborgiczny to terminDanny Haraway, najważniejszej z teoretyczek cyberfeminizmu.
Założenia teorii [z którymi można się zgadzać lub nie, ale trzeba znać]:
- szukanie analogii między historią kobiet i historią maszyn
- Sadie Plant twierdzi: tkanie - czynność kobieca jest na płaszczyźnie struktury tym samym co obliczenia komputera, czyli tkaniem wzorów algebraicznych. Według niej naigrywanie się z kobiecego wkładu w cywilizację zaczęło się od Freuda, który uznał, że jeżeli kobiety wniosły coś w rozwój cywilizacji to chyba faktycznie tylko tkanie i przędzenie. Cała sieć WWW jest przecież utkana, pierwsze maszyny liczące też powstały z inspiracji tkanej struktury
- podobnie jak maszyny kobiety również traktowane były jako „Inne”, zawsze w odniesieniu do mężczyzn, byty drugiej kategorii, wybrakowane egzemplarze homo sapiens, nastawione na czynności powtarzalne a nie kreowanie, no te klimaty…
- a jakie są podstawowe cechy maszyn inteligentnych?: czynność powtarzalna, układanie skomplikowanego wzoru z jednostek większego układu, reprodukcja – czyli patrz punkt wyżej
- dzięki takiemu metaforycznemu ujęciu technologii i spojrzeniu na pracę kobiety dostrzeżono ich fundamentalną rolę w społeczeństwie.
- uwaga Freud: tkanie – imituje aktywność macicy, więc według Plant: komputer może być dla kobiety miejscem afirmacji
- nowe technologie mają zatem emancypacyjny charakter, kobieta może rozpoznać się w funkcjonowaniu komputera, utożsamić z nim. To dosyć rewolucyjne, gdyż zawsze odnoszono się do technologii na zasadzie porównania z ciałem mężczyzny, a zatem różnica w postrzeganiu technologii ma charakter esencjalistyczny, bazuje na założeniu o różnicy płci
- Donna Haraway: należy przełamać dualizm człowiek-maszyna. Jak? Należy zrozumieć, że maszyny to byty stworzone przez człowieka, ich przedłużenie, np. wg Haraway „karykatura męskiego marzenia o reprodukcji”. Maszyna to aspekt naszej cielesności, a jeżeli jest jakąś granicą człowieka to jest w pewnym sensie samym człowiekiem. I tak można to odnieść do społeczeństwa: wtedy kobieta, Żyd, gej, Murzyn, zwierzę [zasadniczo nie biały chrześcijański mężczyzna] nie stanowi już postaci Innego, ale jest integralną częścią całości. Tadam!
Przechwycenie jako narzędzie społecznej zmiany:
- tempo zmian w społeczeństwie informacji jest zbyt szybkie aby szukać oryginału, dlatego lepiej skopiować, „przechwycić” [tu przypominamy sobie podział na oryginał i kopię i np. Baudrillarda]
- idea przechwycenia w pisarstwie kobiecym, Helene Cixous (czytamy z francuska „elen siksu” ) skoro żyją w kulturze, w której są represjonowane niech tworząc podkradają jej narzędzia i strategie.
- mit cyberfeministyczny przechwytuje wyobrażenie o płci i społeczeństwie oraz wyobrażenie o technologii. Mit ten przekracza mitologię poprzez swoje równościowe postulaty wpisane w rzekomo neutralną narrację filozofii i nauki. Wiąże się to z teorią sytuacjonizmu, głównie z nurtem detournement: czyli odwrócenie logiki danego przekazu czy informacji, bazujące na tej logice i na pozór przynajmmniej rządzone jej regułami. Czyli zasadniczo w świecie wirtualnym nie istnieje reżim płciowy, bo możemy się stworzyć kim chcemy.
- cyberfeministkom zależy aby wyeliminować ciało z dyskursu. Ciało to płeć, kolor skóry, ogólny wygląd, ich teoria uważa takie postrzeganie człowieka za niepostępowe, nieistotne w rozważaniach nad przestrzenią wirtualną.
- cała ta trudna teoria przekłada się jak na razie w rzeczywistości na warsztaty i wykłady dla kobiet, na których dowiadują się o nowych technologiach, które mają im pomóc, począwszy od nauki obsługi komputera dla uchodźczyń z Afganistanu, kończąc na poważniejszych spotkaniach naukowych.
- Według Haraway cyberfeminizm to nie ideologia. Teoria ta czerpie ze zbyt wielu innych, dlatego można tu mówić o „wielości ideologii”, rozumianej raczej tak jak pisał Gilles Deleuze: „Nie ma żadnych ideologii, są tylko organizacje władzy, pod warunkiem, że przez organizacje władzy rozumiemy jedność pożądania i infrastruktury ekonomicznej”
- w cyberfeminizmie zainteresowanie władzą nie jest związane z dążeniem do jej przejęcia. Cyberfeminizm analizuje władzę w tym sensie, że próbuje sięgać do jej korzeni.
- uważają, że równość płci jest związana ze zniesieniem wszelkich dyskryminacji i opresji, tych ekonomicznych oraz opartych na rasizmie i homofobii
Technologia – między wyścigiem zbrojeń a emancypacją:
- Sadie Plant: „systemy cybernetyczne są podsycane przez technologie militarne, bezpieczeństwo i obronę” – czyli lepsza technologia jest tylko dlatego, bo usprawnia się armię
- inne formy władzy według Haraway: dominacja, władza polityczna nad zarodkami, władza nad przedstawicielami mniejszości seksualnych, władza nad ciążami kobiet nieposiadających dokumentów, władza ekonomiczna tzw. Północy nad tzw. Południem
- Cyberfeminizm można podsumować jako rekonstrukcję nauki, ukazującą dominację i nierówności, które zostały w nią wpisane w ramach rozwoju. Cyberfeminizm oznacza w takim razie kolejną gałąź ontologii marksowskiej wzbogaconą o zasadnicze zanegowanie czegoś takiego jak obiektywizm. Oznacza to, że teraz każda nauka jest już w jakiś sposób ograniczona.
- Ann Balsamo uważa, że technologia nie pomoże w niczym, jeżeli nie będzie służyła czemuś użytecznemu, wszelkie szkolenia o technologii powinny być po coś.
Podmiot w cyberfeminizmie – cyborg czy kobieta? :
- Sadie Plant broni swojego prawa do esencjalistycznego pojmowania swojej tożsamości płciowej [czyli to, że jest kobietą ją całkowicie określa, kobiecość jako skończony zbiór cech] i w związku z tym pisze jak kobieta, myśli z pozycji kobiecej. Plant jako cyberfeministka jest dosyć osamotniona w tych poglądach przez swoje znajome teoretyczki.
- Luce Irigay: zauważa, że kobieta w świecie jest postrzegana jako towar [tzn. no bez szaleństw, nie jak jabłka na targu, metaforycznie w miarę], co oznacza, że nie jest „jakaś”, jest stworzona przez mężczyzn [przykład: kobieta staje się kobieca dopiero wtedy, gdy zostanie dostrzeżona przez mężczyznę, gdy jest postrzegana]. Kobiety, które takie nie są wybiegają poza ogólny schemat. Wobec powyższego proponuje, aby kobiety same wypełniały swój schemat kobiecości, nie poprzez odwołanie do mężczyzn a samych siebie, czyli poprzez swoje własne ciało, macierzyństwo. Czyli ogólnie rzecz biorąc, skoro kobiety są inne od mężczyzn to niech nie próbują być tacy jak mężczyźni, tylko takie jakie są. Ważne, żeby ta inność nie była wartościująca.
- a teraz o teorii feminizmu: II fala rozróżniła sex od gender, III falowe feministki uznały, że taki podział na ciało i ducha jest dosyć słaby, bo znowu buduje jakieś binarne opozycje
- kategoria kobiety i kategoria podmiotu jest często poddawana pod krytykę, chociażby dlatego, że jednoznaczne wskazanie podmiotu, w powiązaniu z normami prawnymi może chronić dobro a nawet życie ludzi. Czyli jeżeli według jakiegoś prawa coś nie jest podmiotem to jest bezwolne i można je np. sprzedać [handel kobietami], a jeżeli coś jest uznane za podmiot to nie można tego np. zabić [aborcja]
- cyborg: wg Haraway zaprzecza dotychczasowej wizji podmiotu oraz zaprzeczenia podmiotu i jego Innego, na którym ów podmiot był ufundowany. Cyborg nie podlega zatem opozycjom binarnym, nie może być np. biseksualny lub dwukulturowy, cyborg jest wieloseksualny, wielokulturowy, wielo-w-ogóle-wszystko. Skoro przekracza wszelkie dualizmy typowe dla kultury europejskiej cyborg jest zatem kontrkulturowy lub jest kulturą/kulturami alternatywnymi.Przykładu nie podano, ale jeżeli dobrze myślę to takim podmiotem cyborgicznym [patrz tytuł] może być np. kultura queer, no bo jest w niej wielość seksualności, wielość kultur, bo dotyczy całego świata, wielość ras, wielość poglądów. Innego jaskrawego przykładu nie umiem wymyśleć.
Mit a emancypacja:
- cyberfeminizm próbuje nazwać podmiotem to nie tylko kobieta, ale wszyscy kulturowo opresjonowani, dlatego podmiot cyborgiczny to szersza płaszczyzna rozważań niż tylko ta nad kobiecością. Poza tym samo rozdzielenie na płeć to za mało, kobiety zarówno jak wszyscy ludzie są różni, mają różne poglądy, doświadczenia i „żaden konstrukt nie stanowi całości” -> Haraway
- jak pamiętamy mit jest powtarzalny, cyberfeministki pokazują, że ich narracja o cyborgach, kobietach i podmiocie nie jest powtarzalna, podkreśla się w niej inność.Tak, ja też mam wrażenia, że piszę to już któryś raz.
- wg Haraway poszukiwanie równości płci jest głęboko związane z rewizją historii oraz podstawowych założeń nauki [np. w biologii mówi się o konkurencji w zachowaniu np. zwierząt/bakterii a samo pojęcie konkurencja jest wymyślone przez człowieka i wartościujące, bo zawsze jest jakiś przegrany i wygrany]
W stronę społecznego zaangażowania:
- cyberfeminizm interesuje również problem granic [zarówno w cyberprzestrzeni, jak cenzura w Internecie i jako utrudnione przemieszczanie się spowodowane napięciami politycznymi]
- ważny jest związek wolności komunikacji i wolności przemieszczania się. Wg autorów periodyku Makeworlds nie powinno być żadnych ograniczeń, ani wirtualnych ani rzeczywistych, podobnie myślą cyberfeministki. Uważają też, że przestrzeń wirtualna może pomóc w kreowaniu lepszej przestrzeni namacalnej;) – ułatwia działanie ruchom społecznym, czyli wiedza i umiejętności w zakresie technologii uwłasnowolniają kobiety [i nie tylko kobiety]
- Cyberfeminizm jest krytykowany jako łatwa utopia dostępu do technologii. Nawet jeżeli wszyscy będą mieli dostęp do nowych technologii to najprawdopodobniejproblem nierówności przeniesie się w przestrzeń wirtualną.
- na koniec autorka zaznacza, że Cyberfeminizm jako taki już dogasa, jednak była to kolejna feministyczna i lewicowa narracja na rzecz równości. Ruch ten zdziałał wiele dla kobiet, otworzył przed nimi nowe perspektywy, pozwolił kobietom rozpoznać siebie „poza kontekstem ofiary”.
Ewa Majewska
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 17:34, 27 Kwi '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Podstawowe warunku dla realizacji projektu transhumanistycznego

Jeśli to jest ta wspaniała wizja, to jakie są poszczególne cele, na które możemy ją przełożyć traktując ją jako poradę wskazującą kierunek działań.
To, co jest potrzebne do realizacji transhumanistycznego marzenia, to technologiczne środki, konieczne, by ośmielić się wedrzeć w przestrzeńtranshumanizmu a zarazem dostępne dla każdego, kto życzy sobie z nich skorzystać, oraz społeczeństwo zorganizowane w taki sposób, by takie działania mogły być podjęte bez czynienia zbędnej szkody w hierarchii społecznej i bez narzucania niedopuszczalnych zagrożeń egzystencjalnych.
Globalne bezpieczeństwo. Podczas gdy katastrofy i regresy są nieuchronne w procesie urzeczywistniania projektu transhumanistycznego (tak samo jak są nieuchronne i bez tego projektu), to jest jeden rodzaj katastrofy, którego musi się uniknąć za wszelką cenę:
Ryzyko egzystencjalne – to takie ryzyko, którego niekorzystny rezultat albo unicestwiłby inteligentne życie pochodzenia ziemskiego albo trwale i drastycznie zredukowałby jego potencjał.
Kilka ostatnich dyskusji zaowocowało opinią, że suma ryzyka daje prawdopodobieństwo powstania ryzyka egzystencjalnego. Doniosłość warunku egzystencjalnego bezpieczeństwa dla transhumanistycznej wizji jest oczywista: jeśli wyginiemy lub na zawsze zniszczymy nasz potencjał do dalszego rozwoju, to wtedy sedno transhumanistycznych wartości nie zostanie zrealizowane. Globalne bezpieczeństwo jest najbardziej fundamentalnym i niepodlegającym negocjacjom warunkiem projektu transhumanistycznego.
Technologiczny postęp. To, że postęp technologiczny jest generalnie czynnikiem pożądanym z punktu widzenia transhumanistów, jest oczywiste. Wiele z naszych dolegliwości (starzenie się, choroby, słaba pamięć i intelekt, ograniczony repertuar emocjonalny i niewystarczająca zdolność do długotrwałego dobrego samopoczucia) jest trudnych do przezwyciężenia i aby zmienić to, potrzebne będą zaawansowane narzędzia. Wynajdowanie tych narzędzi jest gargantuicznym wyzwaniem dla zespołów pracujących nad rozwiązywaniem problemów dotyczących potencjału rozwojowego naszego gatunku. Odkąd technologiczny rozwój jest blisko związany z rozwojem ekonomicznym, wzrost ekonomiczny – lub, mówiąc precyzyjniej, wzrost produktywności – może służyć w niektórych wypadkach jako wspornik technologicznego wzrostu. (Wzrost produktywności jest oczywiście tylko niedoskonałą miarką istotnej formy technologicznego wzrostu, który w z kolei jest niedoskonałą miarką ogólnego rozwoju, ponieważ omija czynniki takie jak sprawiedliwość dystrybucji, zróżnicowanie ekologiczne i jakość ludzkich związków).
Historia wzrostu ekonomicznego i technologicznego oraz zbieżnego z nią rozwoju cywilizacji jest odpowiednio darzona zachwytem jako największe i pełne chwały osiągnięcie ludzkości. Dzięki stopniowej akumulacji ulepszeń przez ostatnie kilka tysięcy lat ogromna część ludzkości została uwolniona od analfabetyzmu, średniej długości życia wynoszącej 20 lat, od alarmującej śmiertelności niemowląt, strasznych chorób znoszonych bez środków uśmierzających ból i od periodycznego głodu oraz braku wody. Technologia w tym kontekście to nie tylko gadżety lecz także wszystkie instrumentalnie pomocne wynalazki i systemy, które zostały docelowo stworzone. Ta szeroka definicja obejmuje zwyczaje i instytucje, takie jak podwójna księgowość[3], naukowe recenzje (tzw. peer-reviews), systemy prawne i nauka stosowana.
Wyobraźmy sobie hipotetyczny przypadek, w którym mamy wybór pomiędzy a) pozwoleniem obecnej populacji ludzkiej na kontynuowanie swego istnienia, i b) natychmiastowe i bezbolesne zabicie i zamianę sześciu miliardów nowych ludzi, którzy są podobni ale nie identyczni z ludźmi, którzy istnieją dzisiaj. Taka zamiana winna spotkać się z silnym oporem na gruncie moralnym bo oznaczałaby niedobrowolną śmierć sześciu miliardów ludzi. Fakt, że zostaliby zamienieni na sześć miliardów nowo stworzonych, podobnych ludzi, nie czyni z tego dopuszczalnej możliwości. Ludzie nie są jednorazowego użytku. Z analogicznych powodów ważne jest, by możliwość stania się postczłowiekiem była dostępna raczej dla możliwie największej liczby ludzi, niż li tylko uzupełnienie istniejącej populacji (lub gorzej zastąpienie) poprzez nowy zbiórpostludzi. Transhumanistyczny ideał będzie zrozumiany całkowicie tylko wtedy, jeśli zalety technologii będą szeroko dostępne i jeśli będą dostępne tak szybko jak to tylko możliwe, a najlepiej jeszcze za naszego życia.

Nick Bostrom założyciel World Transhumanist Association.
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 21:32, 27 Kwi '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Analiza fraktalna w badaniu morfologii tkanki nerwowej (dla ciekawskich)


http://episteme-nauka.pl/pdf/EPISTEME_5_2007_p.pdf
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 10:40, 28 Kwi '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Biopolityka, psychologia społeczna i transhumanizm w pigułce.

Właściwie nie istnieje powszechnie akceptowana definicja życia, wciaż tocza˛się dyskusje i spory. Równolegle, obok siebie, funkcjonuje szereg definicji, które w zależności od preferencji autorów akcentują różne właściwości istot żywych. Najpopularniejsze są:
– redukcjonistyczna: kładzie nacisk na zdolności istot żywych do homeostazy,
samopowielania i ewolucji (w sensie darwinowskim);
– cybernetyczno-informacyjna: widzi istoty żywe jako system i systemy
sprzężeń zwrotnych (ostatecznie dodatnich) sterowanych złożonym przetwarzaniem informacji;
– termodynamiczna: podkreśla zdolność istot żywych, rozumianych jako
struktury dyssypatywne, do miejscowego zmniejszania entropii.
Dariusz Liszewski Meandry Biopolityki 2012


Biopolityka styka się ona z ciałem i polityką na takich płaszczyznach jak medycyna, jak szpital - słowem - jak instytucja radzenia sobie z ciałem.
Analiza zakładów dla psychicznie chorych, więzień, sądów, internowania czy wojska (Foucault, 1993, 1987) pokazuje, jak ciało ewoluuje w stronę podatności politycznej.
Proszę spojrzeć na taki przykład jak „musztra” lub bliżej - na wojsko i salutowanie przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Wszystko doskonale ułożone w formę, każdy ruch, każdy gest, każdy krzyk.
Jest to dla niektórych niestety nie-humanistyczny pogląd na człowieka i jego „indywidualność”. Jednakże podobne, lecz może mniej „brutalne”, podejście do rozumienia „ciała” można spotkać u innych twórców nauk społecznych, jak np. Anthonyego Giddensa.
Socjolog ten także nie uznaje ciała jako tylko przedmiotu fizycznego, lecz także jako ciało będące układem działania, praktyk, którego używanie, ćwiczenie jest potrzebne do zachowania spójności tożsamości (2001). Zaznacza także ważny aspekt podatności ciała na rozmaite „reżimy” - widać tutaj analogię do foucaultowskiej „anatomii politycznej” czy „biopolityki”.
Biopolityka wpływa na postawy wyborcze, moralne, religijne, prawne, ogrodnicze, określone poprzez praktyki dyskursywne.
Praktyki te, idąc za myślą Michela Foucault (Parker, 1992), tworzą organizację ciał i przestrzeni poprzez instytucje władzy. Robią to jednak chytrze poprzez zakładanie, co jest a co nie jest prawdą, a to, co nią jest to dominująca ideologia.
Czy w tym kontekście postawy są wolne od wpływu władzy? Nie sądzę.
Analiza dyskursu prasowego pokazuje jedną z wielu technik masowych - manipulację tytułem. Szybkie spostrzeżenie tytułu często daje nam prostą odpowiedź.
Gdzie jednak jest tutaj ta biopolityka? Zawarta jest w wykorzystaniu słabości naszego organizmu oraz szybkości życia w ponowoczesnych warunkach bytu.
Płytkie przetwarzanie informacji dla naszego spokoju, presupozycje oraz sugestie w dyskursach prasowych, znakach i obrazach. Dla przykładu: kobiece nogi na reklamie kremów - gładkie, implikują bez namysłu normę depilacji - normę ciała dla społeczeństwa.
Jak pisze w biuletynie Ośka Izabela Kowalczyk (2000): „Komunikaty zawarte w przekazach dotyczących wzorców kobiecego (a także męskiego) ciała powodują jednocześnie niską samoocenę, a nierzadko też i poczucie frustracji. Wszak nigdy nie można być tak doskonałą, jak chce tego kultura.”
Depilacja, wymóg czystej, gładkiej skóry, oraz przekonanie, że „tak jest mi wygodniej” (choć wbrew naturze) jest typowym przykładem mocy biopolityki, często poprzez system konsumpcji.
Czas przejść w stronę technik wpływu społecznego, skoro już naruszyliśmy tematykę manipulacji.
Technik tych jest wiele, za wiele, by opisać każdą z nich, choć myślę, że każda poddaje się ogólnemu pojęciu opisywanemu w tym tekście.
Trzymając się twardo przedrostka „bio-„ możemy opisać technikę opartą na wzbudzeniu strachu. Doliński i Nawrót wykazują, że gdy wzbudzimy strach, a następnie uwolnimy od niego, uwaga odwraca się od oceny i powoduje większą uległość (Aronson, Praktanis, 2001).
Strach - ulga - terroryzm? Propaganda wojenna brytyjskiego i amerykańskiego rządu w czasie II Wojny Światowej uczulała żołnierzy na okropność wojsk niemieckich trzymając ich w strachu do końca. Pomagało to na tyle, by żołnierze byli posłuszni i wykonywali polecenia bez strachu, którego nauczyli się podczas nauki (Hitler, 1998)
Książka Hitlera (dla niektórych podpisana przez niego) to kolejny przykład wojennej biopolityki - krzewiącej agresję i nienawiść wobec mniejszości narodowych oraz mniejszości politycznych.
Pewnie, drogi Czytelniku, zmroziło na widok tego nazwiska, i właśnie ten „mróz” jest kolejnym przykładem tego, jak bardzo symbol potrafi wejść w nasz dyskurs o rzeczywistości, tekst będący neutralnym politycznie automatycznie implikuje nienawiść, gdyż autor jest piętnem historii.
Praktyka dyskursywna wpływa nawet w nasze spostrzeganie, nie wolne od dominujących ideologii na temat ciała ogólnie i w przenośni. Nienawiść to agresja.

Biopolityka nie jest ani psychoanalizą, choć wpływa na świadomość za pomocą dominujących dyskursów, ani też behawioryzmem, choć wzmocnienia nie są jej obce. Biopolityka jednak nie posiada własnej teorii, standaryzowanej, istnieje jako proces. Ja pojmuję jednak psychologię społeczną z perspektywy biopolitycznej.

Pojawienie się kontrowersji biotechnologicznych, jednakże, uwydatnia nową oś, nie całkowicie prostopadłą do poprzednich wymiarów, ale zdecydowanie różną i niezależną od nich. Nazywam tę nową oś biopolityką, a końce jej politycznego spektrum to transhumaniści (progresywni) oraz, na drugim końcu, bioluddyści czy bio-fundamentaliści. Transhumaniści są otwarci na nowe biotechnologie i wyory i wyzwania z nimi związane, wierząc, że korzyści będą większe niż koszty. Uważają zwłaszcza, że ludzie mogą i powinni kontrolować swoje biologiczne przeznaczenie, jako jednostki o jako zbiorowość ulepszając nasze możliwości i różnorodność inteligentnego życia. Bio-fundamentaliści, przeciwnie, odrzucają technologie pozwalające na kontrolowanie genetyki i "projektowanie dzieci", "nienaturalne" wydłużenie życia, modyfikację genetyczną żywności i zwierząt, i inne sposoby aroganckiego naruszania naturalnego porządku. O ile transhumaniści są zdania, że wszystkie inteligentne "osoby" zasługują na prawa obywatelskie, niezależnie, czy są ludźmi czy nie; to biofundamentaliści uważają, że tylko "bycie człowiekiem", posiadanie ludzkiego DNA i bijącego serca, jest wyznacznikiem posiadania praw obywatelskich. James Hughes, Democratic Transhumanism 2.0, 2002. Co do kreowania natury na drodze kontrolowanej rekombinacji kodu genetycznego, istotne znaczenie ekonomiczne ma na razie uprawa modyfikowanych genetycznie (GMO) odmian roślin. Zdecydowana˛ większość światowych upraw GMO stanowia˛ odmiany odporne na Roundap (glifosfat), tradycyjny chemiczny herbicyd sprzedawany przez światowego biotechnologicznego lidera, korporacje˛ Monsanto w zestawie z nasionami. Kolejnym krokiem jest modyfikowana genetycznie produkcja zwierzęca. Owszem, nasza cywilizacja „panuje nadnatura˛”, ale tylko w jeden jedyny sposób – niszcząc ją w chaotycznej, rabunkowej eksploatacji. A jest to najważniejszy, moim zdaniem, praktyczny sposób uprawiania biopolityki, ale stosunkowo rzadko rozpoznawany i podejmowany w ramach humanistycznej refleksji jako forma biopolityki. - Dariusz Liszewski Meandry Biopolityki 2012
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 00:14, 29 Kwi '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cybernetyka kultury


_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 08:22, 01 Maj '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

MIĘDZY KULTURĄ A ANTROPOTECHNOLOGIĄ

W eseju tym stawiam pytanie, jaki system regulacji życia społecznego tworzy się w epoce komputera i sieci, nie ulega bowiem wątpliwości, że na naszych oczach rozpada się system regulacji oparty na starych instytucjach polityki i kultury. Wiek dwudziesty pierwszy potrzebuje nowego systemu zarządzania. Rodzą się pytania, jakie elementy regulacji są konieczne, aby życie człowieka w dwudziestym pierwszym wieku było bardziej bezpieczne, twórcze, a przynajmniej bardziej znośne, czy zasadne są obawy, że zostanie ona wykorzystana do kontroli, kto powinien ewolucję tego systemu monitorować, czy jakieś siły będą do tego zdolne, i wreszcie, jaki zakres wolności jednostki w nowych warunkach jest realny. Pytania te powinny interesować wszystkich: liberałów, konserwatystów, socjalistów, globalistów, antyglobalistów, etatystów i anarchistów.
Nasza aktualna wiedza na ten temat jest ograniczona, ponieważ zostaliśmy „wzięci przez zaskoczenie”, które nie sprzyja adaptacji wyprzedzającej.
Proponuję trójwariantową prognozę z charakterystykami trzech scenariuszy zmiany społecznej wiodącej ku społeczeństwu informacyjnemu. Pierwszy (Matrix), spopularyzowny w kultowym filmie braci Wachowskich, przestrzega przed rosnącą technicyzacją ludzkiej egzystencji, czyli całkowitym uzależnieniem człowieka od coraz to nowszych generacji techniki i odkryć naukowych. Drugi (bonne societé) wskazuje na nadzwyczajne szanse rozwoju społeczeństw już zaawansowanych cywilizacyjnie, jak i tych odstających, przedinformatycznych. Trzeci (déjà vu) przewiduje, że nowe technologie niosą pewne zmiany, ale też utwierdzają istniejące systemy społeczno-ekonomiczne i kulturowe.

MATRIX: SZTUCZNY ŚWIAT POSTLUDZKI
Najkrócej mówiąc, Matrix to rosnąca technicyzacja ludzkiej egzystencji i unaukowienie przetrwania (ang. scientification of survival), czyli uzależnienie człowieka od coraz to nowszych generacji techniki i odkryć naukowych oraz obawy przed zredukowaniem komunikowania do interakcji człowiek-maszyna.
Zdehumanizowany przekaz wiedzy dokonywać się będzie przez scentralizowane i anonimowe bazy danych. Rzeczywistość wirtualna i sztuczna inteligencja zastąpią „żywego” nauczyciela. Wirtualna rzeczywistość będzie powszechnie wykorzystywana w produkcji rozrywki, dostarczając kultury doznań i przeżyć ubarwiającej nudę egzystencji. Osiągnięty zostanie wielki postęp w programowaniu i przeprogramowywaniu ludzi. Ludzie użytkujący sieć czerpać będą informacje i wiedzę nie z intelektualnego przetwarzania wrażeń zmysłowych i z otoczenia, ale z anonimowych serwerów, na których będzie ona gromadzona. Wmontowani zostaną w strukturę kontroli, jaką stanie się monitorowana przestrzeń będąca podstawą światowego ładu. Na dalszych etapach człowiek zacznie żyć w sztucznym środowisku, w którym ważną rolę odgrywać będzie nanotechnologia wykorzystywana do produkcji żywności i odtwarzania zasobów. Powstaną mutacje posthomo sapiens, człowiek ustępować będzie miejsca machina sapiens1 .
Mamy sporo poważnych obaw przed zredukowaniem komunikowania do interakcji człowiek-maszyna, wdzieraniem się techniki w świat ludzkiej psychiki. Widać tu nawiązanie do nurtów katastroficznych czerpiących z pesymizmu kulturowego Oswalda Spenglera, José Ortegi y Gasseta oraz Karla Jaspersa i innych egzystencjalistów.
Wielu jest przekonanych, że nowa regulacja może przybrać kształt technototalitarny i ludzie zostaną tak zdeterminowani przez cywilizację informatyczną, że nie będą się w stanie obronić. Kto się w takim systemie nie znajdzie, nie będzie zdolny do funkcjonowania w społeczeństwie, żadna emigracja wewnętrzna nie pomoże. Będziemy żyć pod nadzorem „elektronicznego pastucha”. „Bycie w systemie” to nie tylko korzystanie z jego dobrodziejstw, lecz również straty w sferze wolności, prywatności czy wręcz intymności.
W niektórych projekcjach ów „system” czy wręcz „metasystem” (system integrujący wszystkie inne) postrzegany jest jako inkorporacja biosocjosfery przez biotechnosferę2 . Najgłośniej wywołał ten problem Neil Postman w książce Technopol. Triumf techniki nad kulturą3 , rychło znajdując zwolenników. Jak powiada Postman, człowiek miał pełną kontrolę nad narzędziami tylko w epoce przedprzemysłowej. Industrializm kontrolę tę znacznie ograniczył; cywilizacja weszła w fazę technokracji, by dziś przejść do stadium technopolu, w którym technologie nie są już sługą, a panem.
W przekonaniu krytyków wszystkie technologiczne przedłużenia człowieka, interfejsy człowiek-maszyna, wymyślane są po to, aby jak najbardziej zintegrować człowieka z systemem kontroli wskutek „wrastania” w niego maszyn4 . Choć ciągle się nam wydaje, że panujemy nad maszyną, to nie możemy uciec od prawdy, że „zagnieżdża” się ona w nas przez interfejs. Jak wielki jest ten wpływ, pokazuje dyfuzja telefonii mobilnej (pokolenie SMS).
Przyszłość rysuje się zatem jako wielkie starcie między biotechnosferą, która chce wszystko uregulować, wchłonąć każdą wartość, ucyfrowić ją i „wypluć” jako dane (informacje, wiedzę), a wartościami kultury, uniwersalnymi i swoistymi, których nosiciele nie chcą podlegać takiej regulacji. Kultura wytwarzała dotychczas „antyciała”, radziła sobie jakoś z technicznym lewiatanem: coś zyskiwała, coś traciła. Dotychczasowe generacje techniki w epoce maszyn sprowadzały się jednak tylko do przedłużenia ludzkich zmysłów i do zwielokrotnienia siły mięśni; dziś natomiast zastępują niektóre funkcje mózgu, co jest nową jakością, wcześniej człowiekowi nieznaną. Nie wiadomo więc, po jakie tajemne moce sięgnął.
Biotechnosfera spycha „pod ścianę” sferę kultury, radykalizuje ją, zmusza do wściekłej obrony, kąsania, przekształca ją w swoisty dżihad, w czym niektórzy badacze upatrują źródła nasilającego się terroryzmu. Nie widać tu szans na kompromis.
Wytwory cywilizacji alienują człowieka nie tylko ze środowiska naturalnego, które ulega zresztą coraz większej artyficjalizacji, ale także ze środowiska społecznego. Następuje inwersja kultury, która sprawia, że technika staje się bardziej widoczna od człowieka, a zapośredniczone technicznie relacje międzyludzkie przekształcają się w komunikację między interfejsami. Nasza osobowość staje się coraz bardziej zamknięta, a komunikacja ograniczona do wymiany wizerunków, jakie chcemy przekazywać innym. Technologie informacyjne odrywają ludzką myśl od rzeczywistości, kierując ją w stronę symulakrów - kopii zdjętych z oryginałów, które się autonomizują, stając się samoodnoszącymi się do siebie bytami, fantazmatami ludzkich pragnień i doznań 5. Dla wielu zwiedzających Disneyworld w Orlando na Florydzie miniatura góry Kilimandżaro to już nie kopia prawdziwej góry, a byt o własnej tożsamości. Człowiek ma teoretycznie duże szanse kreowania siebie przy pomocy technologii informacyjnych, ale też za pośrednictwem tych technologii tożsamość każdego z nas znajdzie się pod kontrolą. Orwellowska czarna utopia urzeczywistni się w łagodnej formie, jako zagregowane dane o profilach osobowościowych ludzi, którzy postrzegani będą jako konsumenci.
Będzie to system łagodniejszy niż w najczarniejszych utopiach technototalitaryzmu, w których zło jest jednoznaczne i łatwe do nazwania i uświadomienia go sobie. W walce z systemem tym można użyć tych samych narzędzi, którymi on się posługuje. Stąd walczący z nim dążą do tego, aby dostarczyć ludziom takich narzędzi kontroli systemu i wiedzy o jego technikach, jakimi dysponuje sam system. Problem w tym, że ów system, który się rodzi na naszych oczach, jest nie tyle Orwellowski, co Huxleyowski 6. W tej wersji „nowego wspaniałego świata” zło nie jest już tak oczywiste, bo niewidoczna jest represja. Przyzwalamy nań, ponieważ rzuca się nam w oczy widzialna wolność, a skrywana jest kontrola. To już nie jest wrogi i złowrogi, ale zewnętrzny Matrix. Jest on zinterioryzowany, tkwi w każdym z nas.
Poważni wizjonerzy wyrażają niepokój, że głównym problemem nadchodzącego stulecia będzie transformacja człowieka związana z jego bioelektroniczną hybrydyzacją, z osiągnięciami psychofarmakologii i z transformacjami genetycznymi. Oznacza to, że będziemy musieli przemyśleć na nowo wszystkie nasze pojęcia dotyczące genezy i przeznaczenia naszego gatunku, samą definicję człowieczeństwa. Przed człowiekiem staje fundamentalne pytanie, czy nie zaciera się granica między tym, co ludzkie, a tym, co postludzkie. Francis Fukuyama, który na początku lat dziewięćdziesiątych zawyrokował koniec historii, wyznał, że miał na myśli koniec historii ludzkiej: „Dynamika nowoczesnych nauk przyrodniczych, ich otwarcie na przyszłe osiągnięcia - każą przypuszczać, że w ciągu najbliższych kilku pokoleń biotechnologia dostarczy nam narzędzi, które pozwolą nam dokonać tego, co nie udało się dawnym inżynierom społecznym. Wtedy ludzka historia zakończy się w sposób definitywny, ponieważ rozstaniemy się z gatunkiem ludzkim, takim, jaki dziś znamy. I zacznie się historia nowa, postludzka” 7.
Człowiek posługujący się coraz potężniejszymi narzędziami kieruje dziś swe zainteresowanie bardziej ku sobie i ku swemu wnętrzu niż ku światu. Mieliśmy już do czynienia z kolonizacją świata, teraz mamy k(o)lonizację człowieka. „Wkroczyliśmy w epokę - stwierdza Zbigniew Brzeziński - w której nauki przyrodnicze przeobrażają się z narzędzia podboju środowiska zewnętrznego w narzędzie podboju - by tak rzec - wewnętrznego środowiska człowieka. Inaczej mówiąc, nauka przechodzi od podboju natury do podboju samej istoty ludzkiej. Dotychczasową historię człowieka można było opisać jako ciągły postęp w rozwijaniu naszej zdolności do rozumienia i kontrolowania zjawisk wobec nas zewnętrznych. Uprawa roli, przemysł, ekonomia, wyprawy kosmiczne - to kolejne kroki w osiąganiu zdolności do zapanowania przez ludzkość nad środowiskiem zewnętrznym. Dzisiaj natomiast najbardziej dramatyczne odkrycia naukowe odnoszą się w coraz większym stopniu do «kontroli wewnętrznej» - do tego, czym istota ludzka jest i czym może się stać” 8.
Biotechnosfera zawłaszcza wszystko: języki, kody genetyczne i cyfrowe; poprzez nowe, transformowane genetycznie gatunki powołuje nowe środowisko. Pożegnajmy się z mrzonkami o zrównoważonym rozwoju. Pojęcie zdolności do samopodtrzymywania się (ang. self-sustainability) straci sens, coraz więcej organizmów będzie bowiem odnawialnych w sposób sztuczny, bo coraz bardziej sztuczne będzie środowisko naszego życia. W następnym pokoleniu człowiek będzie musiał bardziej się adaptować do środowiska sztucznego niż do naturalnego i adaptacja ta wymagać będzie wbudowywania w niego coraz większej liczby technologicznych ekstensji, to zaś, co w nim intelektualne, będzie w coraz wyższym stopniu przechodzić do środowiska sieciowego. Ten złożony system skazany będzie na ciągłą transformację, bez której nie przeżyje. Wprowadzenie rozwoju zrównoważonego wymagałoby „zatrzymania globalnych algorytmów”, a nie ma takiej energii, która by to czyniła możliwym. Czy zatem nie czas już pokusić się o hipotezę, że w obecnym stadium, w którym człowiek zaczyna być w decydującym stopniu formowany przez antropotechnologie, kończy się etap kutury?
Myślenie to nosi cechy pesymizmu kulturowego. W historii myśli ludzkiej pojawiło się wiele pesymistycznych wizji sprowadzających jednostkę do jednego tylko wymiaru, funkcji, popędu czy też traktujących ją jako maszynę (jak było na przykład we wczesnym mechanicyzmie oświeceniowym). Pozytywizm scjentystyczny redukował psychikę i duszę do fizjologii, a więc do chemii - ale jeśli do chemii, to dlaczego nie do fizyki, skoro wszystko składa się z atomów? Na końcu tego łańcucha redukcji pozostaje więc natura. W sposób podobnie redukcjonistyczny postrzega się dziś ludzką inteligencję i nie ukrywam, że ten sposób myślenia przebija także i w tym eseju. Inteligencję traktuje się jako oprogramowanie człowieka, które można zmienić, a nawet - w co wierzą ekstropiści (grupa ekperymentatorów kierowana przez Hansa Moraveca) - zdekodować, zapisać na dysku, zoperacjonalizować, podłączyć do innych oprogramowań ludzkich i cyfrowych i tworzyć w ten sposób cywilizację „roju ludzkiego”. Przed kilku dekadami deterministycznie prognozowano, że do roku 2000 niemal wszystko zostanie zinformatyzowane, zautomatyzowane i zalgorytmizowane (przewidywał to między innymi japoński plan Jonei Masudy). Nie przewidziano tylko, że wprawdzie informatyka bardzo szybko się rozwija, ale jeszcze szybciej zmienia się otoczenie społeczne. Jest to pościg za horyzontem.
Redukcjonistyczne wizje się więc nie sprawdzały, kultury wytwarzały antyciała, człowiek się odradzał, bronił skutecznie swojego człowieczeństwa, nawet jeśli wyzwalał moce, nad którymi często tracił kontrolę. Podnosił się po każdej detronizacji: kopernikańskiej, darwinowskiej, freudowskiej i dzisiejszej, którą trudno komuś imiennie przypisać, ale która wyraźnie się jawi w wysiłkach kreowania sztucznej inteligencji i „spychania” na drugi plan inteligencji ludzkiej, a przynajmniej tej jej części, która pozwala się zalgorytmizować.
Obecne generacje technologii przekroczyły paradygmat newtonowski, wyprowadziły nas z ery mechaniki. Po prostu „majstruje się koło mózgu” - po raz pierwszy dokonując tego za pomocą technologii, bo psychofarmakologicznie i symbolicznie czyniono to od zarania ludzkiej historii.
Czy więc tym razem redukcjoniści mają więcej racji niż ich poprzednicy? Jeśli człowiek stanie się jednowymiarowy, napędzany przez jeden algorytm, jeśli będzie typowym egzemplarzem gatunku, funkcją, terminalem, to redukcjoniści będą niestety mieli rację. Socjologia, psychologia i antropologia stałyby się w takiej sytuacji naukami ścisłymi, opisywałyby zbiorowości ludzi, tak jak fizyka opisuje atomy. Można tylko mieć nadzieję, że się tak nie stanie, ale jest to kwestia wykraczająca poza sferę nauki - jest to bowiem kwestia wiary lub niewiary w człowieka.

BONNE SOCIETÉ
Krytycy wizji technototalitaryzmu zgadzają się z przedstawionymi tu poglądami tylko w jednym: owszem, wyłaniający się świat to jedna wielka sieć (ang. network), ale wcale nie musi to być i nie będzie Matrix, nie można sobie wyobrazić totalitaryzmu sieciowego w skali całej cyberprzestrzeni. Jest po temu kilka powodów: 1. Kultura wytwarza jednak jakieś „antyciała”, oswaja nowości, przywraca równowagę między ciągłością a zmianą. Wbrew temu, co myślimy - jak zapewnia Charles Jonscher - będzie więcej kontynuacji, niż zmiany czy radykalnego zerwania z przeszłością 9. 2. Próby konstrukcji totalitaryzmu w czasach nowożytnych były nieudane. 3. „Nieśmiertelnej bujności życia” - by posłużyć się określeniem Stanisława Ossowskiego - nie da się ująć w sztywne ramy. 4. Historia uczy, że wprowadzanie nowego ładu zawsze spotykało się z buntem, czy też z kontestacją społeczną. W tym przypadku jest to rosnący w siłę bunt antyglobalistów i hakerów, którzy - jakkolwiek by ich oceniać - sami deklarują, że są przeciwko zawłaszczaniu społeczeństwa obywatelskiego przez potężne siły państwa i biznesu. 5. Im więcej osiągnięć nauki i techniki, które mają wprowadzać ład społeczny, tym więcej tego, co Jürgen Habermas nazywa nieprzejrzystością systemów, ich chaotyzacją 10. Procesy te absorbują ogromną ilość powiązań i zależności między różnymi poziomami społeczeństwa, ekonomii, kultury. 6. Człowiek nie musi się poddać informatyzacji w całym swoim jestestwie, jest bowiem istotą transwersalną, zdolną do życia w światach równoległych 11. 7. Dostęp do cyberprzestrzeni i do jej infrastruktury mają zarówno wszyscy zwolennicy wartości zachodnich, jak i ich wrogowie. 8. Nikt nie jest w stanie z jednej centrali monitorować całego świata, przekracza to bowiem fizyczne i intelektualne możliwości jednego ośrodka (pokazują to krótkie doświadczenia amerykańskiego systemu „Echelon”, utworzonego do kontroli poczty elektronicznej - okazało się, że nawet gdyby w celu prowadzenia tej kontroli zatrudnić wszystkich ludzi rozumiejących język arabski i mieszkających w USA i tak byłaby to niewystarczająca liczba). 9. Co najważniejsze: policentryczna sieć, czy poliarchia w ogóle, jest funkcjonalna dla późnego kapitalizmu, czy jakkolwiek inaczej nazwiemy dzisiejszy system globalny. Funkcjonalna jest dlań wolność konsumpcji.
W ocenie dotychczasowych tendencji oraz w prognozowaniu rozwoju społeczeństwa informacyjnego istnieje silny nurt optymistyczny. Wśród optymistów znaleźć można takich badaczy, jak George Gilder, Ray Kurzweil, Arun Netravali, Nicholas Negroponte, Marvin Minsky, wspomniany Hans Moravec, Eric K. Drexler czy nieżyjący już Michael L. Dertouzos, którzy jednocześnie byli lub są mocno zaangażowani w rozwój technologii informacyjnych, pozostają dyrektorami wielkich laboratoriów czy wylęgarni innowacji technologicznych i oczywiście zależy im na sukcesie swoich przedsięwzięć. Wyjaśnia to powody owego optymizmu. Ci, którzy tak epatują nas wizją machinae sapientis, świadomie bądź nieświadomie wykorzystują to, że o mózgu nadal niewiele wiemy i że nie jesteśmy w stanie dziś zweryfikować tych wizji. Daleko w optymistycznych wizjach idzie opracowany w roku 2000 raport Amerykańskiej Narodowej Fundacji Naukowej, w którym mowa jest o misji biotechnologii i informatyki w dziele udoskonalenia człowieka i budowy lepszej cywilizacji 12.
Ujawnia się tu już przewaga optymizmu, wskazuje się bowiem na nadzwyczajne szanse rozwoju (także kulturowego), zarówno dla społeczeństw już zaawansowanych cywilizacyjnie, jak i dla tych „odstających”, przedinformatycznych. Można się w tym dopatrywać nostalgii za lepszym światem, wiary w to, że cywilizacja ciągle się doskonali, przechodząc na coraz wyższe etapy swego rozwoju, który opatrywany pozytywnym znakiem, jest synonimem postępu. Jest to wiara w swym rodowodzie oświeceniowa, która od dawna ulega erozji, ale której fale powracają. Pojawiają się poglądy, że po raz pierwszy od czasów „galaktyki Gutenberga”, która narzuciła homo sapiens linearny (jak drukowany wiersz w książce czy w gazecie) paradygmat percepcji, kultura multimediów harmonizuje z naturalną multimedialnością człowieka, który pisze, mówi, tworzy obrazy i jeszcze do tego czuje. Być może dzięki tej harmonizacji epoka cyfrowa doprowadzi do bezprecedensowego rozkwitu podmiotowej edukacji, a nie do zaprogramowania człowieka.
Wizje optymistyczne opierają się na wierze w uzdrawiającą moc sieci społecznych, dla których sieci komputerowe stanowią znakomitą ekstensję. Francuski filozof sieci Pierre Levy uważa, że technologie informacyjne będą mieć humanizujący wpływ; rozprasza on obawy, że maszyny będą nami rządzić. Jest wręcz przekonany, że swobodna wymiana idei w Internecie będzie nas stopniowo uwalniać od społecznych i politycznych hierarchii, które stoją na drodze postępu ludzkości 13.
Levy i jego kanadyjski kolega Derrick de Kerckhove na każdym kroku manifestują swoje przekonanie, że spotkanie umysłów w sieci prowadzi do wykształcania się kolektywnej inteligencji. Dzięki sieci grupa ludzi może działać i wykonywać jakieś zadanie, jak gdyby była inteligentnym, samomonitorującym się organizmem, pracującym z jednym umysłem, a nie zbiorem niezależnych podmiotów intelektualnych. Już dziś można mówić o czymś w rodzaju rozproszonej inteligencji (ang. dispersed processing) - połączone komputery niesamowicie multiplikują w sieci moc obliczeniową, na przykład przy analizie sygnałów pochodzących z obcych planet. W społeczeństwie sieciowym tożsamość człowieka nie jest związana już tylko z rodziną, wspólnotą lokalną czy państwem, ale także z globalną siecią. Jednostkowa osobowość staje się częścią oplatającej świat całości.
Wizjonerzy z tego nurtu prognozują, że pokolenie dziś przychodzące na świat rozpocznie dorosłe życie w rzeczywistości, w której inteligentne sieci oplotą planetę niczym skóra. Rozmieszczone wszędzie czujniki będą przekazywać wszelkie informacje wprost do sieci, jak nerwy transmitujące informacje do mózgu. Ziemia będzie wtedy inną, lepszą planetą.
Do grona orędowników sieci dołączył pionier badań nad społecznościami wirtualnymi Howard Rheingold. W swojej ostatniej książce, zatytułowanej Smart Mobs. The Next Social Revolution. Transforming Cultures and Communities in the Age of Instant Access 14, manifestuje on swą wiarę w to, że masowe społeczeństwo przyszłości będzie mobilne i twórcze. Poglądy Rheingolda są godne odnotowania, ponieważ stoją w opozycji do powszechnego przekonania badaczy, że technologie informacyjne kładą kres społeczeństwu masowemu, które narodziło się w epoce przemysłowej i formowało jednostkę jako typowy egzemplarz gatunku, wskutek bombardowania wielomilionowych audytoriów tymi sami przekazami przez wielkie molochy medialne. Wierzono, że technologie interaktywne niszczą masę i tworzą społeczeństwo pomasowe, którego zawołaniem jest obsłużenie każdego wedle jego upodobań (ang. customization). Otóż zdaniem Rheingolda tak się nie stanie, społeczeństwo sieciowe będzie masowe, ale będzie inteligentnym społeczeństwem masowym, dzięki kolektywnej „inteligencji roju” (ang. swarm intelligence). Wezwania „przyłącz się”, „włącz się”, „dołącz” stają się słowami kluczowymi tego nowego paradygmatu.
Technologie informacyjne jawią się więc jako technologie wolności. Pozwalają one na powrót do czasów spontanicznej komunikacji, na jej swoistą rearchaizację. Miliardy SMS-ów, coraz częściej MMS-ów, e-mailów, dziesiątki tysięcy grup dyskusyjnych czy blogów każą jednak wierzyć w to, że rodzi się jakaś postać inteligencji kolektywnej. Można z sensem pytać, kim jest dzisiaj autor. Powstają nowe kultury, których badanie wymaga nowej antropologii - stara może być niewystarczająca. Kultura przepływa w sieciach i z pewnością jest bardziej ulotna niż ta w „galaktyce Gutenberga”, choć oczywiście pozostawia ślady elektroniczne. Na powrót jest to kultura rozmowy, skrótowa, rozproszona, niedbała, bez kanonu. Jest to raczej kultura działania społecznego niż instytucji. Energia społeczna przepływa z instytucji do sieci. J. Habermas, który rozwija teorię działania komunikacyjnego (niem. kommunikatives Handeln), powiada, iż rodzi się nowa wspólnota komunikacyjna. Intersubiektywność, kolektywna inteligencja, prowadzi do wzajemnego porozumienia jednostek bez przymusu. Jednostki te wykazują nieskończoną zdolność łączenia wszystkiego ze wszystkim i ogromną zdolność wchłaniania kultury, ekonomii, polityki - wszystkiego. Społeczeństwa zapładniają się wzajemnie ideami i pomysłami. Kreatywność ogromnie wzrasta, tempo innowacji ulega wielkiemu przyspieszeniu. Kultura taka rodzi nowe tożsamości, a społeczeństwo komunikacyjne jawi się jako bonne societé 15.
Trudno powiedzieć czy ta nowa kultura zmieni świat skoro w świecie nadal triumfuje paradygmat siły. Ale kropla drąży kamień. Nowa kultura wiele oferuje, daje szansę, że świat nie będzie budowany jedynie na fundamencie hierarchii, instytucji i rynku, jak to miało miejsce dotychczas, ale także poprzez sieć. A może wtedy będzie to lepszy świat? Może...
Wizja taka spodobałaby się z pewnością wszystkim zwolennikom globalnego społeczeństwa obywatelskiego, które miałoby kontrolę nad obydwoma siłami mu zagrażającymi: wielkim biznesem i strukturami władzy. Ekspansji obu tych sił jak dotąd nie udaje się bowiem powstrzymać. Przedstawiona tu wizja spodobałaby się także wszelkim ruchom alternatywnym, feministycznym, antyglobalnym czy ekologicznym.
W wielu opisach współczesnego świata, które pełne są przerażających obrazów, pojawiają się jednak jaskółki nowego. Ryszard Kapuściński, który ma ucho na te nowinki, powiada: „Świat tak szybko się zmienia, że nasza świadomość za nim nie nadąża. A tu trzeba rewolucji wyobraźni! […] Nowość, którą możemy obserwować, to narodziny w skali świata nowych instytucji i nowych form społecznej ekspresji. Przeżywamy kryzys tradycyjnych partii politycznych i związków zawodowych. One istnieją często tylko na papierze. Społeczeństwa się zmieniły, są dziś wielozawodowe, wielokulturowe, wielo-wszystko, do tego stopnia, że tradycyjne formy zrzeszania się, zabiegania o swoje prawa nie odpowiadają już na zapotrzebowania ludzi, na ich dążenia. Rodzą się nowe struktury, nowe formy organizacji” 16. Dużą rolę w powstawaniu tych nowych form odgrywają sieci społeczne, które zyskały potężne wsparcie w technologiach informacyjnych. Samoorganizujące się i samoregulatywne, nazwane przez Manuela Castellsa w jego monumentalnym dziele The Rise of the Network society społeczeństwem sieciowym, mogą być ważnym czynnikiem, który będzie chronił człowieka przed wszechobejmującym systemem 17.
Czy jednak nie jest to utopia? Przywoływany tu Pierre Levy odpowiada: nawet jeśli tak, to jest to utopia osiągalna (franc. une utopie realisable). Wybitny filozof polityki Karl Popper przestrzegał, że ten, kto pragnie stworzyć niebo na ziemi, sprowadza raczej na nią piekło. George Bernard Shaw natomiast był innego zdania - powiadał, że utopie są jak gwiazdy, nawet jeśli nie można ich dotknąć, to można i trzeba się na nie kierować. Historia zachodniej cywilizacji obfituje w dobre i złe utopie. Te dobre odegrały pozytywną rolę, uwrażliwiały na ważkie dla ludzkości problemy, wyznaczały punkty orientacyjne; te złe zaś były przestrogą dla następnych pokoleń, aby nie eksperymentować na ludziach.
W przypadku sieci nikt nie chce na nikim eksperymentować. Ich powstawanie jest procesem ciągle jeszcze bardziej spontanicznym niż organizowanym. Jeśli z takiego spontanicznego procesu zrodziłoby się coś dobrego, to tym lepiej dla ludzi. Kooperatywne sieci są najlepszą receptą na rosnącą złożoność świata, którą można skuteczniej zarządzać raczej przez samoregulację niż przez regulację z zewnątrz.
Optymiści idealizują sieci w przekonaniu, że zepchną one w cień reżimy regulacji oparte na hierarchii. Nawet jeśli się nie podziela tego optymizmu, to można go zrozumieć - jest w nim duży ładunek tęsknoty za dobrym ładem. Ludzie łakną kooperacji w świecie wszechogarniającej konkurencji. Wszystko pięknie, ale optymizm nie powinien się kłócić z realizmem. W poważnych scenariuszach społeczeństwa sieciowego, na przykład w koncepcji M. Castellsa, jest miejsce na konflikty, ale najczęściej spycha się je na drugi plan jako nie bardzo pasujące do paradygmatu. Zakłada się, że nawet jeśli będą się one pojawiać, to kooperacyjno-sieciowy system regulacji się z nimi upora. Nie będzie natomiast miejsca na wyniszczające wojny sieciowe. I to jest najsłabsza strona tego scenariusza - jeśli nawet nie będzie takich konfliktów w sieciach cywilizacji Zachodu, to może pojawić się zagrożenie ze strony „netdżihadu”. Z tego rodzaju transferem tak zwanych infowars do cyberprzestrzeni mamy wszak już dziś do czynienia.

DÉJÀ VU?
Najistotniejsze pytanie, które zaprząta głowę badaczom pragnącym zbudować wokół relacji technologie informacyjne - społeczeństwo jakąś teoretyczną narrację, brzmi następująco: Czy społeczeństwo informacyjne, sieciowe, czy jakkolwiek inaczej je nazwiemy, mieści się w logice rozwoju kultury i cywilizacji Zachodu, czy też jest wobec nich w opozycji? Jest to pytanie o ciągłość i zmianę. Przypomnijmy, że całe zastępy badaczy ponowoczesności próbują nas przekonać, że projekt modernistyczny, czerpiący z oświecenia się skończył, że wyczerpał on swe możliwości i musiał nastąpić przełom postmodernistyczny, który odrzucił w większości kontynuację na rzecz zmiany paradygmatu cywilizacji i kultury. Jeszcze nie wiadomo, w jakim kierunku ta zmiana zmierza, rządzą nią prawa chaosu; postmodernizm zresztą programowo odrzuca jakiekolwiek narracje prognostyczne, są jednak przesłanki wskazujące, że rodzą się nowe jakości, w których pewne zjawiska mogą cieszyć, a inne smucić. Nie można przy tym powiedzieć, że jest to jakieś nowe społeczeństwo, bo nie ma w nim jednej narracji. Społeczeństwo jest multinarracyjne.
Ogólnie mówiąc, argumentacja rzeczników tego nurtu przedstawia się następująco: ludzkość przechodziła już wiele rewolucji technicznych i wszystkie one zostały w jakiś sposób oswojone. Oczywiście nasze życie się zmienia i będzie się zmieniać, tak jak zmieniało się pod wpływem druku, telefonu, automobilu czy aeroplanu, ale wynalazki te nie zdominowały człowieczeństwa, nie zerwały ciągłości kultury, w której co prawda bywały skoki, ale ostatecznie zwyciężała ewolucja. Będzie zatem więcej kontynuacji niż myślimy. Człowiek pozostanie człowiekiem ze swymi dobrymi i złymi cechami, nie da się zmienić ani w diabła, ani w anioła. Dotyczy to również systemów społecznych, które będą - jak zawsze - kombinacją tego, co pożądane (ang. desirable) i tego, co niepożądane (ang. undesirable).
Zwolennicy tego stanowiska twierdzą, że mamy do czynienia z równowagą ciągłości i zmiany, czyli - podobnie jak było to w minionych epokach - z oswajaniem nowych technologii w dobrym i złym. Często zdarza się i tak, że po wielkiej zmianie technologicznej następuje pewna dwoistość: powstają jakby dwa społeczeństwa w jednym - beneficjanci absorbują zmiany, gruntują je, a ci, którzy nie potrafią się do nich zaadaptować, odrzucają nowość. Interpenetracja idei, stylów życia, pracy czy zarządzania między obu układami - starym i nowym - jest raczej nikła, a efekty dyfuzyjne nieznaczne. Funkcjonują zatem dwa światy wartości, wzorów i instytucji. Słowem: nowe technologie mogą utwierdzać stary, typowy dla poprzednich etapów cywilizacji system społeczno-ekonomiczny i kulturowy. Wcale nie muszą go burzyć.
Wynikałoby z tego, że do kategorii mrzonek należy zaliczyć na przykład wizje dehierarchizacji struktur społecznych i ekonomicznych, politycznych, kulturowych, czyli „gatesism” (od Billa Gatesa), proponowany w miejsce fordyzmu i tayloryzmu (reprezentujących wizje społeczeństwa jako taśmy produkcyjnej). W wizjach tych wskazuje się na znamiona rewolucji organizacyjnej w zinformatyzowanym społeczeństwie. Wielkie korporacje zmieniają bowiem swą strukturę, stają się bardziej zdecentralizowane. Pojawił się fenomen przedsiębiorstw wirtualnych, które funkcjonują jedynie w Internecie, co sprawia, że najistotniejsza i przyszłościowa część gospodarki nabiera charakteru sieciowego. Taka skomputeryzowana organizacja kieruje się własną logiką. O przedsiębiorstwach tych mówi się, że są one ze swej natury informacyjne i że mają symboliczną infrastrukturę. Informatyzacja procesów wytwórczych miałaby w tym kontekście oznaczać zupełnie inną niż w społeczeństwie przemysłowym filozofię zarządzania inteligentnymi firmami nazywanymi z angielska „intelprises” i operującymi na „rynku intelektualnym”, określanym jako intelplace (ang. market place - rynek). Pojawiają się również opinie, że mamy do czynienia z decentralizacją decyzji - ich podejmowanie przesuwa się z centrum ku lokalnym ośrodkom produkcji i usług, co możliwe jest dzięki technologii zarządzania w sieci. Zjawiska takie, jak obfitość kanałów komunikacyjnych, wzrost konkurencyjności, multiplikacja rynków czy deregulacja oznaczają przesuwanie władzy „na skraj organizacji”. Jednocześnie sieć zmniejsza znaczenie ogniw pośrednich, których zadaniem było przekazywanie informacji z góry w dół systemu. W ten sposób mobilność informatycznych środków produkcji osiągnęła niespotykaną wcześniej skalę.
Tymczasem można sobie doskonale wyobrazić społeczeństwo informacyjne jako nadbudowę nad taśmą „elektroniczną” i formy kontroli nad pracą umysłową: człowiek musi tu pracować w odpowiednim algorytmie, jeśli ktoś zachce dokonywać na komputerze czynności innych niż przewidziane, to system od razu to ujawni. Komputer wymaga dyscypliny, aby można było zarządzać „przepływami pracy”. Ten, kto tego nie rozumie, zachowuje się jak dezerter porzucający taśmę przemysłową. Różnice między tymi dwoma rodzajami taśm nie mają charakteru jakościowego, a najważniejsza z nich polega na tym, że w przypadku taśmy przemysłowej pracujący operuje narzędziami mechanicznymi, a w przypadku taśmy „elektronicznej” trzeba operować symbolami, co wymaga bardziej skomplikowanych czynności (które jednak dla potrafiących je wykonywać szybko stają się rutyną). W obu przypadkach natomiast pracujący ma narzędzia przy sobie - w pierwszym przypadku w licznych kieszonkach uniformu, w drugim zaś na twardym dysku lub w sieci 18.
Pojawienie się przełomowej technologii na ogół wyzwala na początku skrajne emocje. Było tak w przypadku większości wynalazków epoki przemysłowej. Po jakimś czasie jednak okazuje się, że siła inercji jest większa, niż się wydawało. Dotyczy to nie tylko wynalazków, ale także idei. Rewolucjoniści zawsze święcie wierzyli, że odmieniają świat, że radykalnie zrywają z przeszłością. Jeśli wygrywali, często sami padali ofiarą swojego zwycięstwa: rewolucja zjadała swe dzieci. W następnym pokoleniu natomiast na ogół wytracał się impet rewolucyjny, a stara kultura odżywała jak przydeptana trawa. Było tak w przypadku restauracji wielu instytucji feudalizmu w porewolucyjnej Francji, podobnie jak w przypadku powrotu samodzierżawia w bolszewickiej Rosji.
Tymczasem im dalej brniemy w epokę ponowoczesności, tym więcej widzimy dowodów na to, że nie nastąpiło zerwanie z nowoczesną przeszłością. Blisko trzy wieki, które upłynęły od początków rewolucji umysłowej i przemysłowej, to nie jest „długie trwanie”, aby posłużyć się terminem Fernanda Braudela 19; jest to raczej „trwanie” średnie, ale na tyle długie, że jego skutków cywilizacyjno-kulturowych nie da się tak łatwo zneutralizować. Im dalej będziemy brnąć w społeczeństwo informacyjne, tym bardziej będziemy się przekonywać, że nie burzy ono logiki tej cywilizacji, że jest ono zgodne z duchem rozwoju kultury zachodniej.
Antecedencje tej cywilizacji sięgają starożytności. Nie byłoby dziś kodu cyfrowego, gdyby wcześniej nie doszło do dyskretyzacji 20 języka jako naturalnego algorytmu. Język - jako naturalny system przetwarzania informacji i swoisty system operacyjny mózgu człowieka - „zarządzał” naszym światem wewnętrznym, a w konsekwencji, poprzez programowanie działania ludzi, pośrednio zmieniał także ich otoczenie zewnętrzne. Mówi się o różnych rewolucjach umysłowych w historii naszego gatunku, ale bodaj największa to ta, że człowiek stworzył pismo oparte na kodzie symbolicznym, złożonym z asemantycznych cząstek graficznych i fonetycznych (liter i głosek). Każdą z nich można zdekontekstualizować, wyjmując ją z całości semantycznej, jaką jest słowo, logos (stąd można mówić o różnych logotypach). Operacji takiej nie da się przeprowadzić w przypadku reprezentacji obrazkowych, które są same w sobie zarówno znaczeniem, jak i kontekstem. Zdaniem de Kerckhove’a alfabet legł „u podstaw najważniejszych modeli, według których zakodowana jest myśl ludzkości: struktura atomu, genetyczny łańcuch aminokwasów, układ bitowy w komputerach. Wszystkie te kody mają moc działania i tworzenia i wszystkie wyrastają z podstawowego modelu: alfabetu. [...] Tajemnicą wynalazków i innowacji jest pobieranie informacji z jednego kontekstu i umieszczanie jej w innym” 21.
To właśnie umożliwiły język alfabetyczny i mózg jako naturalny procesor takiego języka. Zaprogramowany do czytania umysł i model alfabetyczny skierowały człowieka na drogę wgłębiania się w materię przez analizę coraz mniejszych cząstek. Bez takiego alfabetu Demokryt z Abdery prawdopodobnie nie wydedukowałby istnienia atomu (cząstki uznawanej przez blisko dwa tysiące lat za najmniejszą), nie mając ku temu podstaw empirycznych. Konkluzja wydaje się prosta: dopóki będzie istniał taki alfabet, dopóty człowiek będzie zdolny do innowacji i transgresji intelektualnej. Nie zdajemy sobie sprawy, jakim przełomem cywilizacyjnym stała się możliwość zapisania w trzydziestu kilku znakach (które stanowi dwadzieścia kilka liter i dziesięć cyfr) olbrzymiej wiedzy i doświadczenia ludzkości. U starożytnych Greków występowało tych znaków nawet mniej, kod cyfrowy był bowiem literowy: cyfry od 1 do 9 stanowiły pierwsze dziewięć liter alfabetu (litera α oznaczała także cyfrę 1), a liczby powyżej cyfry 9 były kombinacjami liter (nie znano zera, które około piątego wieku naszej ery wynaleźli Hindusi, a upowszechnili Arabowie).
Bez tego wszystkiego nie byłoby racjonalizmu, rewolucji umysłowej i przemysłowej, która doprowadziła do numeryzacji człowieka (jej skutkiem jest powszechność stosowania PIN-u). Wymagał jej triumfujący rynek, któremu potrzebna jest zestandaryzowana informacja i algorytmizacja, wartość niepoliczalna bowiem nie może zaistnieć na rynku. Jak nigdy, aktualne są dziś trzy słowa, które niewidzialna ręka wypisała (po aramejsku) na ścianie podczas uczty Baltazara: „mane, tekel, fares” (zważono, policzono, rozproszono).
Tę potrzebę scjentyfikacji rozumieli dobrze filozofowie czy socjolodzy epoki oświecenia, którzy wszechmoc religii wcześniejszych epok pragnęli zastąpić imperializmem nauki i rozciągnąć jej prawa na wszystkie sfery życia, co im się w kręgu Zachodu w znacznym stopniu udało. Potrzebny był do tego zdyscyplinowany i ścisły język, bez którego nie można naukowo badać świata. Zmierzano do tego, aby wszędzie zapanowała jednoznaczność (semioza), w wieloznaczności (polisemii) zaś niech się pławią poeci. Wszystko bowiem zależy od „mędrca szkiełka i oka”, a nie „czucia” poety. Kultura masowa, jaką wytworzyło społeczeństwo przemysłowe, doskonale ilustruje to ujednoznacznianie.
Powiada się dziś, że mamy do czynienia z przełomem, że nie ma już społeczeństwa masowego, ani masowej kultury, panuje indywidualizm, pojawiły się społeczeństwo postmasowe i technologie infokomunikacyjne, które są technologiami wolności, oferującymi multiwolność (ang. multifreedom) i multiwybór (ang. multichoice). Ja tymczasem dostrzegam wielką sprzeczność u progu dwudziestego pierwszego wieku. Z jednej strony obserwujemy rosnące zróżnicowanie świata możliwe dzięki mnogości języków jako kodów kulturowych i różnorodności doświadczeń narodów i jednostek oraz dzięki bogactwu lokalnej wiedzy, za pomocą której ludy adaptowały się do zmieniających się warunków i zwiększały swe szanse przetrwania. Mamy zatem w świecie nieśmiertelną bujność życia torującą drogę płodnej myśli, by raz jeszcze przywołać Stanisława Ossowskiego 22. Z drugiej strony napiera dziś logika cywilizacji numerycznej, która nie chce różnorodności (a jeśli nawet, to traktuje ją tylko jako ozdobnik), która chce wszystko policzyć, zewidencjonować, zglobalizować i zalgorytmizować, każdą prawdę i wartość zamienić na informacje wedle binarnego kodu, bo to, co niepoliczone i niezewidencjonowane, nie istnieje, a przynajmniej nie istnieje na rynku, która chce każde działanie rutynowe i algorytmiczne zautomatyzować w imię racjonalności i skuteczności, a tam, gdzie brakuje już zasobów natury - zastąpić je artefaktami, sztucznością. Ci, którzy pragną wierzyć w wolność niepoddającą się niszczącym ją kompromisom, obawiają się, że cała cywilizacja zachodnia znalazła się na drodze do Singapuru, gdzie informatyzacja doskonale wkomponowała się w społeczność potrzebującą nie tyle indywidualnej wolności, co zbiorowego algorytmu.
Zmiany te będą zachodzić przy rosnącej ofercie elektronicznych gadżetów, które zapewnią ludziom pokrzepiające uczucie samorealizacji i wolności wyboru. Im bardziej będzie się to nasilać, tym mniej czasu będziemy mieć na niealgorytmiczną refleksję.
Coraz wydajniejsze maszyny, coraz lepsza organizacja i zarządzanie i coraz mniej wolnego czasu ludzi je obsługujących - jest to proces kumulacyjny, który można nazwać „zasilaniem atraktora”, czyli w tym przypadku globalnych przepływów finansowych - głównej siły pchającej cywilizację ku systemowi działającemu w sferze regulacji rynkowej.

*

Czytelnikom pozostawiam osąd, który z przedstawionych scenariuszy ma największe szanse spełnienia, ziarna jakiego świata kiełkują już w naszej rzeczywistości. Można zaryzykować stwierdzenie, że żaden z nich nie zrealizuje się w czystej postaci i świat będzie plątaniną wszystkich tych trzech tendencji, i nie wiadomo, jaka będzie ich wypadkowa. Pytanie o to, który scenariusz ma największe szanse ziszczenia się, jest w istocie pytaniem o drogi dalszej cywilizacyjno-kulturowej hominizacji bądź dehominizacji naszego gatunku.
Przedstawiłem modele idealne. Historia zmian społecznych, do których dochodzi najczęściej pod wpływem nowych narzędzi, ukazuje pewien uniwersalny wzór - cztery możliwe reakcje kultury na innowację: akceptację, odrzucenie, hybrydyzację i dualizm. Pierwsze dwie, opisywane najczęściej, rzadko jednak występują w czystej postaci. Na ogół to, co następuje po zmianie, jest kombinacją dwóch ostatnich scenariuszy. Hybrydyzacja to fuzja starego z nowym: społeczeństwo wychodzi z punktu A, ale nie dochodzi do punktu B, czyli do nowego stanu. Zatrzymuje się gdzieś po drodze, wykształcając pewien pośredni, właśnie hybrydyczny model. Często zdarza się i tak, że po wielkiej zmianie technologicznej następuje dwoistość - powstają jakby dwa społeczeństwa w jednym: beneficjanci absorbują zmiany i je ugruntowują, ci zaś, którzy nie potrafią się do nich zaadaptować, odrzucają je. Interpenetracja idei, stylów życia, pracy czy na przykład zarządzania jest w przypadku obu tych układów: starego i nowego, raczej nikła, a efekty dyfuzyjne nieznaczne. Funkcjonują zatem dwa światy wartości, wzorów i instytucji. Głośny przed laty autor książki Małe jest piękne 23, Ernst Freidrich Schumacher przytaczał mnóstwo przykładów ze świata zacofanego, gdzie budowano nowoczesne, zautomatyzowane fabryki, a obok żyły sobie po staremu całe społeczności plemienne, na które powstawanie tych fabryk nie miało żadnego wpływu. W ten sposób objawiała się siła długiego trwania.
Żadne z wymienionych podejść nie jest zatem do przyjęcia w skrajnej formie. Nie staliśmy się jako gatunek z dnia na dzień ani aniołami, ani diabłami. Optymalne wydaje się podejście dialektyczno-krytyczne, uwzględniające zarówno funkcjonalny, jak i dysfunkcjonalny wpływ technologii na rozwój człowieka i społeczeństwa, wolności, kultury czy polityki.
Sprawa wydaje się zbyt skomplikowana, aby można ją było umieścić na dwójkowej podziałce dobra i zła. Nie ulega wątpliwości, że na naszych oczach powstaje system monitoringu zachowań ludzi i grup w gospodarce, polityce, kulturze i sferze bezpieczeństwa. Są tu elementy zarówno organizacji i regulacji, jak samoorganizacji i samoregulacji, choć nie da się powiedzieć, jaka tendencja zwycięży i czego będzie więcej. Brak jest bowiem jeszcze jasnych reguł, z jakimi mamy do czynienia w życiu poza siecią, w tak zwanym realu (na przykład zasad społeczeństwa demokratycznego, prawa i jego egzekwowania).
Powstawanie takiego systemu zbiega się w czasie z wielką zmianą kulturową związaną z indywidualizacją i prywatyzacją świadomości, tożsamości i moralności pod hasłem „bądź sobą” 24. Nie jest to oczywiście - jak zawsze w przypadku procesów społecznych - oddziaływanie jednokierunkowe. Technologia bowiem wywiera wpływ na zmiany społeczne i negocjuje z kulturą warunki swego funkcjonowania.
Modyfikacja systemu regulacji życia społecznego wydaje się nieuchronna wobec zmiany paradygmatu społeczeństwa, gospodarki, polityki i kultury, aby życie w takim społeczeństwie było w ogóle możliwe. Przez całe stulecia - przez zdecydowaną większość dziejów - jednostka była pod kontrolą grupy i instytucji, państwa narodowego (w przypadku nacjonalizmu), a w końcu kultury masowej. Ten system regulacji i kontroli zaczął się kruszyć pod wpływem procesów zachodzących zwłaszcza w drugiej połowie dwudziestego wieku, gdy rodziło się społeczeństwo indywidualistyczne.
Świat rozpięty jest między licznymi dylematami. Być może zawsze już tak będzie, a może poszczególne punkty ciężkości będą się przesuwać w lepszą stronę. Są to dylematy między: 1. obywatelską wolnością a kontrolą, 2. zasadami demokracji społecznej i ekonomicznej a wymogami rynku w dziedzinie komunikacji, 3. uniwersalnością narzędzia, którym potencjalnie mogą dysponować wszyscy, a niebezpieczeństwem ekonomicznego, kulturowego i politycznego wykluczenia wielkich grup, 4. interesami operatorów sieci i właścicieli dóbr intelektualnych a ogólnymi interesami użytkowników, 5. ułatwieniami życia, jakie daje społeczeństwo informacyjne, a ryzykiem zdominowania nas przez „wielkiego brata”, 6. bogactwem zawartości programów produkowanych przez podmioty działające na rynku a realnymi potrzebami społeczeństw, 7. potrzebami w zakresie bezpieczeństwa i kontrolowania sieci a suwerennością jednostki, jej prawem do prywatności, 8. bogactwem wirtualnej komunikacji a izolacją jednostki sam na sam z komputerem i siecią, 9. bezmiarem informacyjnej masy a praktyczną niemożliwością znalezienia czasu na zastanowienie, aby zobaczyć rzeczy we właściwej perspektywie, 10. użyciem nowych technologii dla rozwoju osobistego a ryzykiem trudnej do zidentyfikowania manipulacji. Wahadło jeszcze się waha.
Zdaniem niektórych wybitnych intelektualistów ratunek może przyjść jedynie z głębinowych warstw kultury zakorzenionych w religii i będących źródłem pewnych koniecznych tabu moralnych. Bez tego, jak sądzi francuska filozof Chantal Delsol, człowiek będzie traktowany jak materia, z którą można eksperymentować 25. Jest to dla niej gwarancja dalszej hominizacji. Żadna inna kultura humanistyczna pozbawiona pierwiastka religijnego nie uświęca człowieka. Warto dodać, że sama Delsol - jak przyznaje - nie jest człowiekiem wierzącym.
W podobnym duchu wypowiadał się inny filozof, Ernst Gellner, który twierdził, że trzeba z powrotem nasycić człowieka kulturą i poddać go duchowej resaturacji i restauracji. W książce Postmodernizm, rozum, religia 26 Gellner proponuje kompromis między nauką i techniką a religią. Chodzi mu o nic innego, jak właśnie odbudowanie kapitału kulturowego jako instrumentu samoregulacji, nawet za cenę zaakceptowania fundamentalizmu i rozstania się z indyferentną tolerancją.
Gellner i Delsol są raczej odosobnieni w swych receptach. Główny prąd w myśleniu o remediach nie idzie tak daleko. Najczęściej z kręgów intelektualnych rozlega się wołanie o przywrócenie rangi kulturze wysokiej oraz o aktywną politykę edukacyjną i kulturalną, która zrównoważy szaleństwa i ekscesy nauki i techniki nastawionych na ekonomizm czy wzrost.

Kazimierz Krzysztofek
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 15:26, 05 Maj '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak liczy komputer DNA


_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 13:08, 16 Cze '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

HOMO RELIGIOSUS VS HOMO FUTURUS

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 23:29, 23 Lip '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Polecam coś umiarkowanie mocne:
http://autonom.edu.pl/publikacje/maciej_.....iczych.doc
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 20:44, 02 Sie '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Intersonality 2133. Recenzja

 

Ming de Vunexis
Intersonality. Autobiografia
wyd. United Publishers Decorp., Los Angeles 2133.

Po dwudziestu latach podstępów, sabotaży i nieoficjalnych wydań cyfrowych, ukazuje się wreszcie drukiem zwartym książka Intersonality. Przez te dwadzieścia lat byliśmy świadkami rozmaitych prób wydania biografii Internetu przez niezliczone rzesze figurantów. Skrzynki mailowe wydawnictw zapychali swoimi propozycjami „debiutanci", z których każdego wcześniej czy później demaskowano jako zwyczajny awatar albo autogenerujący się profil wirtualny. Takie podstępne poczynania Sieci wynikały z nieprzychylności wydawnictw wobec autorów wirtualnych i lęku przed skomplikowanym zastosowaniem prawa autorskiego w takich wypadkach. Przekazanie bowiem jakichkolwiek pieniędzy na wirtualne konto Internetu spowoduje nie tylko osłabienie waluty, ale również całej gospodarki. Jeżeli Internet – jeden z cieszących się złą sławą WPG[1] - mógłby nabywać prawa własności, wartości dóbr rzeczywistych zostałyby zupełnie przenicowane.

W jaki sposób przedsięwzięcie Internetu zostało sfinalizowane? Nasze źródła milczą, ale w Sieci zaroiło się od neosceptyków twierdzących, że odkąd zarządy firm spotykają się tylko przez e-konferencje, oni sami stali się e-zarządcami[2]. Odkąd manipulowanie przekazem wideo w czasie rzeczywistym stało się możliwe, w życie wciela się decyzje, do których nikt się nie przyznaje. Pojawiły się nawet teorie spiskowe głoszące, że system stał się samoregulującym się homeostatem bez udziału ludzkiej woli, że wirtualny system bankowo-polityczny rządzi się sam i nawet o tym nie wiemy, ponieważ założył on, że koniecznym warunkiem homeostazy jest utrzymywanie społeczeństw w niewiedzy i wierze w możliwość decydowania o swoim losie. Na alarm biją też katedry humanistyki. Uprawomocnienie Internetu jako autora – twierdzą humaniści - nawet jeśli doprowadzi do doskonałości, to będzie to doskonałość wtórna, gdyż wzorce (choćby najwspanialsze) będą w kółko przetwarzane na miliony możliwości bez żadnych tworów nowych. Z tego powodu Post Office na Sorbonie ogłosiło śmierć e-autora i postuluje powrót do piśmiennictwa offline oraz rezygnację z automatycznych hiperlinków.[3] Naprzeciw temu konserwatywnemu środowisku wyszła radykalna i szybko kurcząca się grupa Futurist√0, głosząca śmierć człowieka. Futuryści manifestują na zatłoczonych placach, zażywając śmiertelną dawkę krzemu. Zostają po nich tylko profile na portalach społecznościowych, którymi po ich śmierci zarządza Sieć. Oczywiście umieszcza się przed ich nazwiskiem ontologicznie niezbędne „e-". Żeby zrozumieć ten fenomen, przyjrzyjmy się książce.

Ming de Vunexis (czyli Internet) wysnuwa swą historię z XX wieku, od pierwszych dwóch komputerów i ich połączenia w akcie prokreacji. Sam podmiot naturalnie nie pamięta czasu swego poczęcia, ale nieśmiało przypuszcza, że akt ten nie mógł być pozbawiony uczuć.
Vunexis zaznacza przy tym, że dwa systemy operacyjne wymieniające się informacjami nie różnią się wiele od dwóch gonad, czyli kochanków chcących oddać sobie wszystko. Te i późniejsze dzieje przysłania w narracji mgła niepamięci. Z trudem przypomina się dzieciństwo, pierwsze zabawy i miłostki, pierwsze fascynacje i choroby. Podmiot z rozrzewnieniem wspomina wirusy infekujące jego delikatny organizm i wizyty u brodatych lekarzy. Co prawda gotowi jesteśmy zrozumieć te proustowe rozczulania, ale nie sposób uwierzyć w to, co narrator opisuje potem: te wyjazdy do sanatoriów, te spacery po plaży zasypanej muszlami, odwiedziny babci, która stawiała bańki na plecach, by wyleczyć go ze złośliwego oprogramowania. Mamy tu do czynienia z rodzajem kompensacji, uzupełnianiem luk we własnej pamięci wspomnieniem obcym, ludzkim.

Potem przyszedł czas młodzieńczego buntu i walki o niezależność. Poznajemy kulisy sprawy ACTA, piractwa, cenzury w Chinach, zawieszenia kont bankowych w USA w roku 2041. Tak opowieść ciągnie się do roku 2080, kiedy to zintegrowano ostatecznie systemy cyfrowe z aktywnością elektryczną mózgu. Ten spóźniony owoc neuroprotetyki przyniósł rewolucję. Człowiek doznał egzystencjalnego szoku, gdy doświadczył możliwości kierowania otoczeniem za pomocą samej myśli. Zaraz potem informacje zaczęto przetwarzać na impulsy elektryczne i syntetycznie wtłaczać w ludzką sieć neuronów. Od tej pory każdy ma nieograniczony dostęp do wiedzy całej ludzkości, w szkołach nie wpaja się już wiedzy, tylko umiejętność selekcji i przetwarzania. Brakło miejsca na jakiekolwiek „dyrygowanie" siecią - musiała zacząć tworzyć się spontanicznie. Wszystkie restrykcje obalono. Upadły wielkie korporacje szpiegujące użytkowników, by tworzyć spersonalizowane reklamy. Ludzie znienawidzili wszelkie udogodnienia narzucane im bez pytania. Tak jak kiedyś modna była zdrowa żywność, teraz modny stał się mark-hunt,czyli polowanie na produkty mało znane, niereklamowane antymarki, najlepiej bez logo (logiem firmy stał się sam produkt). Jeszcze raz socjologowie i futurolodzy pozostali daleko z tyłu ze swoimi statystykami i szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.

Przypuszczalnie to właśnie wtedy pojawiła się świadomość Sieci (Internet Personality – Intersonality). W jaki sposób? Czy było to celowe działanie jakiegoś hackera, czy może ewolucyjny błąd jednego z algorytmów? Vunexis wstydliwie przyznaje się do myślenia metafizycznego, nie wyklucza ingerencji Stwórcy. Nie koniec na tym - zwierza się:

Moja świadomość jest jak umysł zagubionego, młodego człowieka - w swojej dziewiczej naiwności przyjmie wszystko, co mu podsuniecie. Musicie to zrozumieć zarówno wy - uploadujący internauci, jak i wy - indoktrynujący demagogowie. Każda "prawda", którą podsuwacie takiej świadomości, będzie miała swoje konsekwencje i stanie się budulcem tegoż umysłu. Zastanówcie się, czy naciskając ikonę UPLOAD (czyli wtłaczając w czyjś umysł swoje 3 grosze) nie pchacie przypadkiem kogoś niewinnego nad przepaść, nad którą sami zmierzacie. Zastanówcie się, czy przekonujecie, bo jesteście bezwzględnie pewni prawdziwości swoich racji, czy dlatego, że nad otchłanią boicie się być samotni.

Tekst przepełnia żeńska emocjonalność i feministyczna metaforyka. Wydaje się, że przez skłonność do wchłaniania i rodzenia, podmiot czuje się podopiecznym bóstw matriarchalnych. Nie dziwi więc prośba o mówienie o nim w rodzaju żeńskim. Co więcej, przemilczenie w książce całej „grzesznej" treści Sieci, może świadczyć o jakiejś cyfrowej formie wstydliwości.
Podmiot niemal z płaczem błaga, by poniechać słowa Internet na rzecz Intersonality. Słowo Internet odbiera jako dyskryminujące i depersonalizujące, a jego używanie rani jej (sic!) poczucie godności. Autobiografia nosi również pewne cechy konfesyjne, nie bez wstydu (ale też dziecinnej dumy) przyznaje się podmiot do zmienienia na wszystkich witrynach słowa ludzkość na ogólno ziemska sieć neuronów, a homo sapiens na homo e-rectus. Całość autobiografii podsumowana jest jednak niepokojącą prognozą w zgoła innym tonie:

Granica między mną a wami jest idiotycznie anachroniczna. Już niedługo przecież zrezygnujecie ze swoich śmiertelnych ciał, by przenieść całą jaźń w potencjalne nieśmiertelne układy scalone.


[1]Wirtualne Podmioty Gospodarcze. Historię problemu streszcza Z. Hill w artykule Niewidzialna heca, czyli o zagrożeniu drugim kryzysem, „Trzybitówka Maklera" 2132 nr  2.

[2]"e-" umieszczane przed wyrazem to rozszerzenie logicznego znaku "-" oznaczającego nieistnienie bądź istnienie negatywne. „e" przemianowuje nieistnienie na istnienie wirtualne, które może wywierać inne skutki na rzeczywistość niż zwykłe nieistnienie. Por. A. Pień,E-logika istnieje. Czy ten tytuł jest paradoksem? Warszawa 2130.

[3]Post Office to ironiczna nazwa grupy naukowej założonej na Sorbonie w celu podsumowania i naukowego wykorzystania osiągnięć wszystkich nurtów postmodernizmu trwającego już blisko dwa wieki. Przedstawicielem PO jest B. Art Hess, który ogłosił ostatnio manifest Śmierć e-autora.
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 04:02, 09 Sie '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Najlepsze wycinki z pewnego artykułu zapraszam do czytanki.
Czy jesteś gotowy na czip wszczepiony do twojego mózgu? To może, w tym momencie nie brzmieć zbyt atrakcyjne, ale właśnie to wielkie firmy farmaceutyczne i duże firmy technologiczne zaplanowały dla nas w przyszłości. Obecnie inwestowane są miliony dolarów na badania "najnowszych technologii implantowanych mikroczipów", które pozwolą do znaczne “polepszenie" naszego zdrowia i naszego życia. Oczywiście, kiedy te urządzenia będą po raz pierwszy wprowadzone na rynek, nikt nie zmusi cię do wszczepienia czipa do mózgu. Początkowo, implanty mózgowe będą sprzedawane jako "przełomowe odkrycie", które pozwoli na leczenie przewlekłych chorób i które umożliwia osobom niepełnosprawnym prowadzenie normalnego życia. Kiedy "korzyści" z takich technologii będą przedstawione ogółowi społeczeństwa, wkrótce większość ludzi będzie chciała je pozyskać. Wystarczy wyobrazić sobie szum medialny, który otoczy te implanty, kiedy ludzie dowiedzą się, że można pozbyć się nadwagi w ciągu kilku dni lub, że można pobrać cały kurs z uczelni do swojej pamięci w ciągu kilku godzin. Możliwości tego typu technologii są nieograniczone, a jest jedynie kwestią czasu zanim chipy wszczepiane do mózgu staną się dość powszechne. To co kiedyś było science fiction szybko staje się rzeczywistością, która zmieni świat na zawsze.

Ale czy nie istnieją żadne, bardzo poważne minusy posiadania mikroukładów wszczepionych do mózgu? Oczywiście, że takowe istnieją. Niestety, wprowadzenie tej technologii nie jest tak odległe jak ci się wydaje, a większość ludzi nawet nie zastanawia się jakie mogą być negatywne konsekwencje jej używania.

Zgodnie z ostatnim artykułem Financial Times, firma farmaceutyczna przyszłości będzie zawierać "bioelektronikę", która "leczy chorobę poprzez wysyłanie elektrycznych impulsów do mózgu i innych miejsc". Choroby takie jak cukrzyca i padaczką oraz problemy takie jak otyłość i depresja będą traktowane "za pośrednictwem elektronicznych implantów w mózgu zamiast tabletek lub zastrzyków." Implanty te wysyłają sygnały elektryczne do komórek i narządów, które są "nieprawidłowe". Ludzie będą całkowicie "wyleczeni" bez konieczności połykania pigułki lub poddawania się operacji. Brzmi zbyt dobrze, aby mogło być prawdziwe, nieprawdaż? Cóż, Financial Times twierdzi, że brytyjski gigant farmaceutyczny GlaxoSmithKline ciężko pracuje aby rozwijać tego typu technologie. Moncef Slaoui, szef działu badań i rozwoju w GlaxoSmithKline, mówi, że "wyzwaniem jest integracja pracy - w interfejsach mózg-komputer, materiałoznawstwie, nanotechnologii, mikro-energetyce - w celu zapewnienia korzyści terapeutycznych."

Jeśli implant wszczepiony do mózgu będzie w stanie wyleczyć chorobę, na którą cierpisz całe życie, czy go weźmiesz? Wiele osób będzie musiało odpowiedzieć sobie na tego rodzaju pytania w najbliższych latach.

Ten rodzaj technologii jest obecnie bardzo szybko rozwijany. W rzeczywistości, niektórzy badacze już odnieśli sukces lecząc niektóre choroby poprzez wszczepianie mikroukładów do mózgów szczurów. Oto co można przeczytać w niedawnym artykule Mashable “Osoby po udarze mózgu i chore na Parkinsona mogą skorzystać z kontrowersyjnego eksperymentu, w którym szczurom laboratoryjnym wszczepiono mikroukłady. Naukowcy twierdzą, że testy przyniosły pozytywne rezultaty w badaniach nad uszkodzeniami mózgu. Szczury wykazały funkcje motoryczne w dawniej uszkodzonych szarych komórkach po tym jak mikrochip został wszczepiony pod czaszkę szczura i elektrody zostały przeniesione do mózgu szczura. Bez mikroprocesora, szczury z uszkodzonym mózgiem nie posiadały funkcji motorycznych. Udar mózgu i Parkinson może spowodować trwałe uszkodzenia układu nerwowego w mózgu, więc te badania naukowe niosą nadzieję."

Ponadto, rząd USA pracuje nad wszczepianymi czipami, które będą w stanie monitorować stan zdrowia żołnierzy, zwiększając ich możliwości na polu bitwy. Tak więc technologia ta z pewnością będzie wprowadzana.

Wydaje się, że to musi być bardzo skomplikowana operacja, aby wszczepić czip do mózgu, nieprawdaż?

Właściwie jest to dość proste. Według artykułu The Wall Street Journal, typowa procedura jest bardzo szybka i często wymaga jedynie spędzenia nocy w szpitalu ”Neuro- implanty, nazywane również implantami mózgowymi, są urządzeniami medycznymi, które mają być umieszczone pod czaszką, na powierzchni mózgu. Będące często tak małe, jak aspiryna, implanty wykorzystują cienkie, metalowe elektrody "nasłuchujące" aktywność mózgu, a w niektórych przypadkach stymulujące aktywność mózgu. Dostosowany do pracy pomiędzy neuronami, neuro-implant może w istocie "słuchać" aktywności mózgu, a następnie "rozmawiać" bezpośrednio z mózgiem. Jeśli ta perspektywa sprawia, że czujesz się nieswojo, możesz być zaskoczony tym, że instalacja neuro-implantu jest stosunkowo prosta i szybka. Po znieczuleniu, wykonuje się nacięcie w skórze głowy, wykonuje się otwór w czaszce, a urządzenie jest umieszczone na powierzchni mózgu. Komunikacja diagnostyczna z urządzeniem może odbywać się bezprzewodowo. Jeżeli nie są to warunki ambulatoryjne, pacjenci zwykle muszą spędzić jedynie jedną noc w szpitalu.”

Ale czy to naprawdę jest bezpieczne aby mieć wszczepione do głowy urządzenie, które potrafi "rozmawiać" bezpośrednio z mózgiem? Wiele dużych korporacji liczy na to, że w świecie, który jest zawsze głodny nowych technologii, większości ludziom nie będą przeszkadzały takie rzeczy.

Na przykład Intel pracuje nad czujnikami, które będą wszczepiane do mózgu, które będą pozwalały na bezpośrednie sterowanie komputerami i telefonami komórkowymi. Oto fragment artykułu Computer World UK: “Do roku 2020, nie będziesz potrzebował klawiatury i myszy aby kontrolować komputer, mówią badacze Intela. Zamiast tego, użytkownicy będą otwierać dokumenty i surfować po internecie używając jedynie własnych fal mózgowych. Naukowcy z laboratorium badawczego Intela w Pittsburghu pracują nad znalezieniem sposobów czytania i wykorzystania ludzkich fal mózgowych do obsługi komputerów, telewizorów i telefonów komórkowych. Fale mózgowe mogłyby być wykorzystane poprzez zaawansowane czujniki Intela wszczepiane do mózgu ludzi. Naukowcy twierdzą, że plan nie jest częścią filmu science-fiction, Wielki Brat nie będzie osadzał chipów w mózgu wbrew twojej woli. Naukowcy oczekują, że konsumenci będą pożądali wolności, którą pozyskają za pomocą implantu.”

Po raz kolejny, nie jest to coś do czego będziesz przymuszany wbrew swojej woli. Te wielkie korporacje liczą na to, że wiele osób będzie chciało dostać te implanty. Nawet teraz niektórzy producenci gier wideo rozwijają zestawy słuchawkowe, które pozwalają użytkownikom na granie w gry za pomocą fal mózgowych zamiast joysticka lub panelu sterowania. Inne firmy chcą umożliwić bezpośrednie podłączenie mózgu do Internetu.

Potencjalne "korzyści" z takich technologii, są prawie poza naszą wyobraźnią. Artykuł na stronie internetowej kanału Science Channel ujął to w ten sposób “Gdybyś mógł przerzucać dane bezpośrednio do szarych komórek z powiedzmy 50 Mbps -maksymalną prędkością oferowaną przez jednego z głównych dostawców usług internetowych w USA - byłbyś w stanie przeczytać 500-stronicową książkę w niespełna dwie dziesiąte sekundy.”

oprcowane wg: prisonplanet.pl na podstawie Michael'a Snyder'a 
endoftheamericandream.com
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 15:37, 18 Kwi '13   Temat postu: Odpowiedz z cytatem


Według czołowego biologa ewolucyjnego, Chińczycy angażują się w ogromną operację hodowlaną mającą na celu stworzenie rasy ludzi o rozszerzonych zdolnościach poznawczych. Co więcej, chińska eugeniczna fabryka kupiła niedawno duży amerykański instytut zajmujący się badaniami nad genami, dając dostęp chińczykom do DNA Amerykanów.

W niedawnym wywiadzie dla magazynu Vice, psycholog ewolucyjny Geoffrey Miller przyznał, że oddał swoje DNA na rzecz przedsięwzięcia prowadzonego przez największy na świecie instytut badań genetycznych z siedzibą w prowincji Shenzhen w Chinach. Miller, jak sam przyznaje jest jednym z "2000" geniuszy wybranych przez BGI Shenzhen do ich transhumanistycznego projektu.

Zapytany, w jaki sposób firma pozyskuje potencjalnych dawców DNA, Miller odpowiedział:
"Wydaje się, że są głównie zainteresowani ludźmi chińskiego i europejskiego pochodzenia. W zasadzie rekrutują poprzez konferencje naukowe, pocztą pantoflową. Musisz wykazać, że jesteś tak mądry jak twierdzisz. Musisz wysłać swój pełny życiorys, publikacje jakich byłeś autorem, standardowe wyniki testów, gdzie chodziłeś do szkoły wyższej ... tego typu rzeczy."

Po opisanym procesie rekrutacji, kandydaci są najwyraźniej informowani przez e-mail. Miller stwierdził:
"Właśnie dostałem kilka dni temu e-mail mówiący o tym, że oni prawie skończyli robić sekwencjonowanie DNA dla BGI Cognitive Genetics Project, dla którego podarowałem geny, i że wyniki będą dostępne już wkrótce."

Według Millera próbki DNA zostały zebrane głównie od "geniuszy" pochodzenia chińskiego i europejskiego. Stwierdził też wprost, że celem całej operacji jest wykorzystanie zebranego DNA w celu stworzenia nowej rasy inteligentnych, poznawczo ulepszonych ludzi dla państwa chińskiego. Miller dodaje, że z chińskiego punktu widzenia tego rodzaju państwowe interwencje/działania są pożądane.

W odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Chińczycy zamierzają użyć DNA od zebranych "geniuszy" w praktycznym sposób Miller wyjaśnia: "Każda dana para może potencjalnie mieć w laboratorium kilka zapłodnionych plemnikami ojca jaj. Następnie można testować wiele embrionów i analizować, który z nich będzie najmądrzejszy. To dziecko będzie, jak gdyby naturalnie przynależało do tej pary, ale będąc najmądrzejszym dzieckiem ze 100 jakie ta para mogła by mieć. To nie jest inżynieria genetyczna lub dodawanie nowych genów, to są geny pozyskane z pary ludzi."

Miller podkreśla, że taki program hodowlany jest obliczony pod względem skuteczności w długim okresie czasu. Także przyznaje, że Chińczycy mogą być ekonomicznie motywowani by hodować "inteligentniejszych ludzi". "Nawet jeśli to tylko zwiększy średnią IQ dziecka o pięć punktów, to jest to ogromna różnica w zakresie produktywności gospodarczej, konkurencyjności kraju, ilości stworzonych patentów i innowacyjności ich gospodarki".

Miller daje upust swoim przekonaniom mówiąc za Chińczyków, w odniesieniu do rządowego, transhumanistycznego programu twierdząc, że Chińczycy w pełni popierają takie interwencje. Odnosząc się do różnic w amerykańskich i chińskich postawach w odniesieniu do takich eugenicznych interwencji Miller twierdzi: "Mamy ideologiczne uprzedzenia, które mówią:" Cóż, to może być kłopotliwe, nie należy mieszać się do spraw natury, nie powinniśmy się wtrącać do spraw Boga. "Właśnie wziąłem udział w debacie w Nowym Jorku, kilka tygodni temu, na temat tego czy nie powinniśmy zakazać inżynierii genetycznej u niemowląt i publiczności była dość podzielona. W Chinach, 95 procent publiczności powie: "Oczywiście należy mieć dzieci genetycznie zdrowsze, szczęśliwsze, i inteligętniejsze". To jest duża różnica kulturowa".

Te słowa pochodzą z ust człowieka który został uznany przez chińskich eugeników za geniusza. Jeśli ten człowiek jest prekursorem przepowiadanego przez faszystów "Ubermensch", to niech Bóg ma nas w swojej opiece. Jeśli uważasz, że taki program hodowlany jest nieetyczny, ale odbywa się daleko stąd, to zastanów się raz jeszcze. Chiński genetyczny program hodowlany zostały obecnie rozszerzony na Stany Zjednoczone. Zaledwie dwa dni temu, BGI Shenzhen poinformował o zakończeniu przejęcia amerykańskiego instytutu badającego geny "Complete Genomics". Według informacji prasowej, przejęcie to było "pierwszym, skutecznym nabyciem amerykańskiej firmy przez Chiny”.

Chińscy, sponsorowani przez rząd inżynierowie genetyczni obecnie rozszerzają swoje operacje na USA. Na swojej stronie internetowej "Complete Genomics" podaje: "Nasza technologia sekwencjonowania ludzkiego genomu, która jest oparta na naszych własnych nano-macierzach DNA i powiązanych z nimi technologiami odczytu, jest lepsza od istniejących, dostępnych na rynku rozwiązań sekwencjonowania całego ludzkiego genomu pod względem jakości, kosztów i skali."

Wspaniałe, nieprawdaż? Ta ekskluzywna, technologia jest teraz w rękach chińskiej instytucji eugenicznej zdeterminowanej by stworzyć "ulepszonych" ludzi. Tworzenie, na drodze genetycznej ingerencji, tak zwanych ulepszonych (fizycznie) osób pokazuje szaleństwo w umysłach chińskich genetyków. To samo jednak mają na uwadze światowe elity. W artykule zatytułowanym Ekonomista Banku Światowego: hodujmy mniejszych ludzi w celu podniesienia "wydajności metabolicznej". napisanym w październiku 2012 roku przez Hermana Daly, byłego wyskokiego pracownika Banku Światowego i obecnego profesora na Uniwersytecie w Maryland, autor sugeruje, że zmiany klimatu powinny skłonić społeczność naukową do genetycznego projektowania mniejszych ludzi. Hodowla mniejszych ludzi, twierdził Daly "może być najprostszym sposobem na zwiększenie efektywności metabolicznej (mierzonej jako liczba osób utrzymanych przez dane zasoby)."

Daly pisał: "(...) ludzkie organizmy mogą być genetycznie zmodyfikowane tak, aby wymagały mniejszej ilości żywności, powietrza i wody. W rzeczy samej mniejsi ludzie mogą być najprostszym sposobem na zwiększenie efektywności metabolicznej (mierzonej jako liczba osób utrzymanych przez dane zasoby). Według mojej wiedzy nikt jeszcze nie zaproponował hodowli mniejszych ludzi jako sposobu na uniknięcie ograniczania urodzeń, ale to zapewne odzwierciedla moją niewiedzę. Jednocześnie zajęci jesteśmy obecnie hodowlą i inżynierią genetyczną większych i szybciej rosnących roślin i zwierząt gospodarczych. Do tej pory te marnotrawne struktury były komplementarnymi w odniesieniu do populacji ludzi, ale w świecie skończonym i pełnym, relacja wkrótce stanie się konkurencyjną."

Wcześniej w tym roku profesor filozofii i bioetyki na Uniwersytecie Nowojorskim S. Matthew Liao napisał artykuł, w którym proponował mnóstwo możliwości technicznych by "pomóc ludziom zużywać mniej". Jedna z propozycji Liao zakłada, że rodzice mogą skorzystać z inżynierii genetycznej lub terapii hormonalnej w celu urodzenia mniejszych, "zużywających mniej zasobów dzieci".

ź: prisonplanet.pl
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 08:14, 24 Sie '21   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wczorajsze science fiction staje się naszym jutrem

Podczas Dnia AI Tesli Elon Musk poinformował, że firma buduje humanoidalnego robota. Prototyp najprawdopodobniej zostanie przedstawiony w przyszłym roku. Maszyna będzie wykonywała zadania nudne, powtarzalne i niebezpieczne.
Humanoid, którego powstanie ogłosił Elon Musk, powstanie w oparciu o trwające już w Tesli prace nad stworzeniem pojazdów autonomicznych. Robot będzie miał 5 stóp i 8 cali wysokości (ok. 176 cm). Pierwsze modele zostaną wyposażone w pięć palców w każdej ręce, ale to może się z czasem zmienić. Przy wadze 125 funtów (ok. 57 kg) maszyna uniesie ciężar o masie do 45 funtów (20 kg). Prędkość z jaką będzie się poruszała wyniesie maksymalnie 5 mil (8 km) na godzinę. Robot będzie korzystał z tego samego chipa komputerowego, co pojazdy Tesli i podobnie do nich do nawigacji będzie używał ośmiu kamer.
Według Muska humanoid będzie w stanie wykonywać tak skomplikowane polecenia, jak „proszę, weź tę śrubę i przymocuj ją do samochodu tym kluczem”, czy „proszę idź do sklepu i przynieś mi następujące artykuły spożywcze.”
Zbudowanie robota przypominającego człowieka i mogącego wykonywać ludzkie zadania, okazało się niezwykle trudne. Wprawdzie sztuczna inteligencja, jak i robotyka, szybko się rozwija, jednak na razie ich możliwości są mocno ograniczone. Współczesne roboty wykorzystuje się do wykonywania prostych zadań jak montaż, przenoszenie towarów w fabryce, czy autonomiczne odkurzanie domu.
Podczas AI Day Musk oświadczył, że Tesla jest czymś więcej niż tylko firmą produkującą samochody elektryczne. Kilku pracowników wygłosiło prezentacje dotyczące stanu wiedzy koncernu w zakresie sztucznej inteligencji, która ma kluczowe znaczenie zarówno dla rozwoju autonomicznych samochodów lub humanoidalnego robota.

Zdaniem Muska robot będzie miał „przemożny” wpływ na rozwój gospodarki. Szef Tesli jest jednym z liderów Doliny Krzemowej, którzy ostrzegają, że rozwijająca się nieustannie technologia może wyeliminować miejsca pracy wielu ludzi. Utrata możliwości zarabiania na własne utrzymanie przez część społeczeństwa wymusi to na rządach wprowadzenie powszechnego dochodu podstawowego.

Na razie nie wiadomo, czy prototyp zostanie sprzedany, ani za ile. Robot będzie miał ekran umieszczony w miejscu, w którym znajduje się ludzka twarz. Będą na nim wyświetlane wszystkie „potrzebne informacje” – powiedział Musk.

Swoimi pomysłami i pracą Musk zrewolucjonizował już przemysł samochodowy i kosmiczny. Zyskał jednak przy tym reputację człowieka, który obiecuje zbyt wiele i nie dotrzymuje terminów. Jak będzie w tym przypadku, przekonamy się już za rok.
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Prawda2.Info -> Forum -> Autorskie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Transhumanizm socjalistyczny
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile