W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Prawdziwe oblicze islamu   
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
7 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Odsłon: 4902
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
olo




Dołączył: 13 Lis 2011
Posty: 13
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 23:17, 25 Lut '12   Temat postu: Prawdziwe oblicze islamu Odpowiedz z cytatem

Polecam ten znakomity fragment książki Grzegorza Kucharczyka - "Pod rządami półksiężyca".

Kto nie zna tego tekstu, jest po prostu bardzo biedny i można powiedzieć, że jeszcze nic nie wie o tym czy jest ta cudowna "religia pokoju".

-----------------------------------

Fragment ksiażki; str 5-42

(…) W 846 roku wojska muzułmańskie, nękające od dawna południowe wybrzeża Italii, napadły na Rzym. Papież Sergiusz II nie był w stanie należycie przygotować miasta do obrony. Muzułmańskie oddziały splądrowały Bazylikę św. Pawła za Murami oraz najważniejszy kościół chrześcijaństwa — Bazylikę św. Piotra. Konfesja Księcia Apostołów została zbezczeszczona, a zgromadzone w Bazylice relikwie sprofanowane, cenne wota padły łupem najeźdźców. Muzułmanie ustąpili z Wiecznego Miasta na wieść o nadciągającej odsieczy cesarza Lotara I.

Ten mało znany epizod w historii …

zbrojnej ekspansji islamu na tereny od wieków chrześcijańskie wydarzył się pod sam koniec pierwszej fali islamskiego dżihadu przeciw „niewiernym” (w tym wypadku przeciw chrześcijanom). Rozpoczęła się ona w latach 30. VII wieku i w ciągu paru dziesięcioleci doprowadziła do islamskiej okupacji nie peryferii chrześcijaństwa, ale jego najważniejszych centrów duchowych i intelektualnych: Ziemi Świętej, Syrii, Egiptu, Afryki Północnej i Hiszpanii. Jerozolima, Antiochia, Aleksandria, Hippona, Sewilla miasta zapisane w historii chrześcijaństwa (wschodniego i zachodniego) jako miejsca pracy Ojców i Doktorów Kościoła, siedziby społeczności chrześcijańskich mających za sobą ponad pół tysiąca lat historii, na skutek militarnej przewagi wojsk muzułmańskich dostały się pod rządy islamu.

Od chwili upadku katolickiego królestwa Wizygotów w Hiszpanii (711 rok) christianitas miała dwa wysunięte bastiony obrony przed islamską agresją: katolickie królestwo Franków na Zachodzie i katolicki Konstantynopol na Wschodzie’. Obydwa, w ciężkich zmaganiach wypełniły swoją rolę. Wódz Franków, Karol Młot, powstrzymał napór Arabów w głąb Europy pod Poitiers, Konstantynopol wytrzymał w VIII i IX wieku dwa wielkie oblężenia muzułmańskie.

Ta krótka powtórka z historii jest konieczna, ze względu na zauważalną asymetrię w interpretowaniu dziejów stosunków islamsko-chrześcijańskich. Asymetria dość normalna w krajach muzułmańskich, zupełnie absurdalna w kręgu szeroko rozumianego Zachodu. Asymetria, która każe spoglądać na relacje islamsko-chrześcijańskie jako na jedno pasmo przewin chrześcijan, za które muszą nieustannie przepraszać. Banalny wręcz jest pod tym względem przykład wypraw krzyżowych, które miały „wykopać przepaść między chrześcijanami a muzułmanami”. Nie wykopały jej, zdaniem autorów takich sformułowań, wcześniejsze podboje ziem chrześcijańskich, włącznie ze splądrowaniem Rzymu. Czy ktoś po stronie muzułmańskiej przeprosił za rok 846? Ileż wieków chrześcijanie musieliby przepraszać za ewentualny najazd na Mekkę lub Medynę?

We wrześniu 2006 roku, przebywający z apostolską pielgrzymką w Niemczech, papież Benedykt XVI delikatnie napomknął w Ratyzbonie o znanym z historii militarnym charakterze ekspansji islamu. W świecie muzułmańskim reakcja na słowa papieskie była histeryczna (co było do przewidzenia). Pojawiły się nawet żądania aresztowania Papieża, a nawet jego zabicia (to w uchodzącej za zmodernizowaną Turcji).

Jednak bardziej niepokojąca była reakcja, a właściwie jej brak na słowa Benedykta XVI wśród środowisk katolickich. Uderzająca bierność i milczenie w obliczu bezprzykładnej fali ataków na Następcę św. Piotra. Jak widać, długie przygotowywanie umysłów do tezy o „tolerancyjnym” islamie dało swój skutek.

Ta książka mówi o „tolerancji” w krajach islamskich wobec chrześcijan. Los chrześcijan pod rządami muzułmańskimi w czasach nam współczesnych (począwszy od holocaustu chrześcijan w Turcji na początku XX wieku) jest zaprzeczeniem tez „znawców islamu” o jego tolerancyjności. W całym świecie islamskim od Algierii po Indonezję, od Turcji po Arabię Saudyjską chrześcijanie poddani są rozmaitym formom represji i prześladowania. Różne jest tylko natężenie i metody.

Co bardzo znamienne, prześladowania te dotykają chrześcijan (zwłaszcza zaś konwertytów z islamu) nawet w tych krajach, które w niedawnej historii zaznały wymiernej pomocy ze strony Zachodu. Nie tak dawno (początek 2006 roku) agencje podały wiadomość, że jeden z konwertytów na chrześcijaństwo w Afganistanie oczekuje na egzekucję w więzieniu. Afganistan miał już wówczas demokratyczną konstytucję, był po demokratycznych wyborach, a kontyngenty wojsk NATO (w tym kontyngent polski) strzegł demokratycznego Afganistanu przed talibami.

Inny przykład, z Europy. W 1999 roku wojska NATO podjęły skuteczną interwencję w Kosowie, by położyć kres polityce czystek etnicznych prowadzonych tam wobec Albańczyków przez socjalistyczny rząd Serbii. O polityce Slobodana Milosevicia światowe media wiedziały prawie wszystko. Któż dzisiaj mówi o zapoczątkowanym w 1999 roku okresie faktycznych prześladowań serbskich chrześcijan w Kosowie, o zorganizowanym przez Albańczyków (w większości muzułmanów) 17 marca 2004 roku antychrześcijańskim pogromie w tej prowincji. Tego jednego dnia zburzono i spalono 35 prawosławnych cerkwi i klasztorów. Przypomnijmy, że w Kosowie od 1999 roku stacjonuje kilkadziesiąt tysięcy wojsk NATO (w tym oddziały polskie).

Zdaję sobie sprawę, że o martyrologii chrześcijan w krajach muzułmańskich w XX wieku i czasach nam współczesnych można napisać tomy. Na osobne monografie zasługują chociażby krwawe dzieje chrześcijan w Sudanie czy w Timorze Wschodnim. Tutaj są one zaledwie sygnalizowane. Bo taki jest główny cel tej książki. Zasygnalizować i przypomnieć. A może zainspirować innych, którzy oddadzą w ręce czytelnika bardziej dogłębne studium dotyczące poruszanej tutaj tematyki.

Chrześcijanie obywatele drugiej kategorii

29 maja 1453 roku wojska tureckie zdobyły Konstantynopol — stolicę chrześcijańskiego cesarstwa bizantyńskiego. Rozpoczęła się trwająca trzy dni rzeź mieszkańców miasta. Sułtan Mehmed II (po uprzednim wymordowaniu przez jego wojska tysięcy ludzi, którzy szukali tam schronienia) konno wjechał do bazyliki Haghia Sophia (Bożej Mądrości) obok bazyliki św. Piotra w Rzymie, najwspanialszej i najważniejszej świątyni chrześcijańskiej. Przejechał przez całą główną nawę, gdzie jeszcze nic wyschła krew pomordowanych chrześcijan. Dotarł pod wspaniały główny ołtarz, na którym Najświętszą Ofiarę sprawować mógł tylko patriarcha Konstantynopola. Wspiął konia, tak by końskie kopyta tratowały powierzchnię ołtarza, na której tyle razy spoczywało Przenajświętsze Ciało i Krew Chrystusa. Gest symboliczny, wymownie obrazujący deklarację nowych władców Konstantynopola (przemianowanego na Stambuł) wobec chrześcijan, którzy byli przecież twórcami tego wspaniałego miasta i jego ponad tysiącletniej historii jako „drugiego Rzymu” (nasz kronikarz, Jan Długosz, na wieść o zdobyciu Konstantynopola przez Turków, napisał, że „wyłupiono jedno z dwojga oczu chrześcijaństwa”).

Chrześcijanie w muzułmańskiej Turcji podzielili los, który na przestrzeni wieków spotykał wyznawców Chrystusa dostających się pod władzę islamu. Jak innym „ludom Księgi” (tzn. Żydom oraz niekiedy zoroastrianom) przydzielano im status tzw. „dhimmi” czyli „chronionych”. Specyficzna była to jednak ochrona. To prawda, że władcy muzułmańscy nie zakazywali chrześcijanom wyznawania ich religii. Jednak swoboda chrześcijańskiego kultu była mocno ograniczona szeregiem zakazów i regulacji, jawnie ich dyskryminujących. Muzułmanie zakazywali więc wszelkiej „ostentacyjności” w praktykowaniu przez chrześcijan ich wiary. W praktyce oznaczało to zabronienie wszelkiego rodzaju procesji na zewnątrz świątyń czy nawet pogrzebów, podczas których niesiono krzyż oraz inne symbole wiary w Chrystusa. Chrześcijanom nie wolno było również posiadać świątyń, które wyglądałyby na wspanialsze od meczetów. Toteż po zbrojnym zajęciu chrześcijańskich ziem (a przypomnijmy, że tylko tą drogą islam, począwszy od VII wieku rozszerzał swoje panowanie), jednym z pierwszych kroków muzułmańskich władz było odebranie chrześcijanom ich co wspanialszych świątyń i zamienienie ich na meczety (taki los spotkał np. bazylikę Bożej Mądrości w Konstantynopolu). Chrześcijanom pozostawiono więc małe, nie rzucające się w oczy świątynie. Nowych nie można było stawiać (remont tych, które pozostawiono, uzależniony był od każdorazowej, arbitralnej decyzji lokalnych władz muzułmańskich).

Konwersję muzułmanina na chrześcijaństwo (czy jakąkolwiek inną religię) karano śmiercią. Chrześcijanka mogła wyjść za mąż za muzułmanina. Sytuacja odwrotna była nie do pomyślenia. Dzieci z małżeństw mieszanych musiały stać się muzułmanami. Zważywszy na to, że państwa muzułmańskie w przeciągu całej swojej historii były z reguły państwami teokratycznymi (tzn. prawem państwowym było prawo religijne, tzw. prawo koraniczne, szariat), wymogi te były egzekwowane z całą surowością przez władze państwowe.

Chrześcijanie byli więc tolerowani. Ale byli tolerowani jako obywatele drugiej kategorii. Przekonywały o tym nie tylko kuriozalne zakazy (jak np. zakaz jazdy konno), ale i dotkliwe obciążenia podatkowe, o wiele większe dla chrześcijan aniżeli dla muzułmanów (np. specjalny podatek od ziemi; ponieważ według Koranu cała ziemia w kraju islamskim z mocy prawa należy tylko do muzułmanów, używający ją „niewierni” powinni uiszczać z tego tytułu wysoki podatek). W Turcji Osmańskiej istniał też tzw. podatek krwi (dewszirmc) polegający na zabieraniu przez Turków chrześcijańskim rodzinom chłopców i wcielanie ich następnie do elitarnych oddziałów sułtańskiej armii (tzw. janczarów).

Wymienione tutaj dyskryminacyjne wobec chrześcijan przepisy (zwłaszcza odnośnie do ograniczeń w sprawowaniu kultu religijnego) pozostały do dzisiaj w mocy w większości krajów muzułmańskich.

Holocaust chrześcijan w XX wiecznej Turcji

U progu XX wieku w Turcji Ottomańskiej żyło około sześciu milionów chrześcijan. Największe społeczności tworzyli Ormianie, Grecy oraz różne odłamy chrześcijan syryjskich. Obecnie w Turcji żyje niewiele ponad 100 tysięcy chrześcijan. Wymowna różnica arytmetyczna. Dająca obraz ogromu tragedii, który spotkał w XX wieku w Turcji chrześcijańską społeczność.

Najliczniejszą i najstarszą społecznością chrześcijańską w Turcji Ottomańskiej byli Ormianie. Gdy w XI wieku Turcy Seldżuccy przybyli do wschodniej Anatolii, Ormianie mieli już za sobą ponad tysiącletnią historię na tym obszarze. Armenia — w IV wieku — była pierwszym państwem, które przyjęło chrześcijaństwo jako swoją oficjalną religię (jeszcze przed imperium rzymskim). Obok chrześcijaństwa również kultura Ormian (zwłaszcza ich alfabet i książki) od początku były wyznacznikiem i gwarantem ich poczucia narodowej i religijnej odrębności.

Na przestrzeni wieków Ormianie dzielili w Turcji losy innych narodów chrześcijańskich (Greków czy Syryjczyków) — a więc społeczności, których status prawny de facto zależał od kaprysu kolejnego sułtana (lub lokalnej administracji). Krwawym potwierdzeniem tego zjawiska były rozpętane w latach 18951896 przez sułtana Abdul Hamida II (zwanego „czerwonym sułtanem”, od koloru krwi) masakry ludności ormiańskiej pod pretekstem prowadzenia przez nią antypaństwowej działalności. Ogółem podczas trwania masakr w latach 1895 1896 zginęło co najmniej 200 tysięcy Ormian. Do tego należy doliczyć 50 tysięcy uchodźców, około 100 tysięcy osób przymusowo zislamizowanych i podobną liczbę kobiet i dziewcząt uprowadzonych i przetrzymywanych w haremach.

Brytyjski dyplomata, zatrudniony jako główny dragoman (tłumacz) w ambasadzie Zjednoczonego Królestwa nad Bosforem, wyjaśniając tło i szczególnie okrutne prześladowanie Ormian w latach 18951896, napisał: „Sprawcy [masakr] kierują się w swoim ogólnym postępowaniu przepisami prawa szariatu. Prawo te przewiduje, że jeśli rayah, a więc chrześcijański poddany poprzez odwołanie się do pomocy obcych państw, usiłuje naruszyć granice przywilejów nadanych mu przez jego muzułmańskich panów i usiłuje uwolnić się od ich zależności, jego życie i dobytek ma przepaść i ma znaleźć się na łasce i niełasce muzułmanów. Wedle tureckiego sposobu rozumowania Ormianie próbowali właśnie przekroczyć te granice, a to poprzez odwoływanie się do mocarstw, zwłaszcza Anglii. Uważali więc [Turcy], że ich religijnym obowiązkiem i rzeczą słuszną jest grabić własność Ormian i pozbawiać ich życia”.

W swoim raporcie o masakrach z lat 18951896 Johannes Lepsius (niemiecki pastor zajmujący się organizowaniem charytatywnej pomocy dla Ormian, zasłużony na polu informowania niemieckiej opinii publicznej o tureckiej polityce eksterminacji Ormian) zauważył, że masakry popełnione na Ormianach były dla Turków swego rodzaju krwawym świętem. Celebracja (mimo wszystko jest to chyba właściwe słowo w tym kontekście) morderstw zaczynała się zazwyczaj na sygnał trąb, a towarzyszyło jej błogosławieństwo mułłów. Nieprzypadkowo zresztą masakry najczęściej odbywały się w piątek święty dzień muzułmanów. Za punkty sygnalizacyjne służyły również minarety (sygnałem do jednej z największych masakr, w Urfie, było wywieszenie przez jednego z mułłów zielonej flagi z minaretu. W mieście Siwas, wieczorem pod koniec całodniowej masakry, muczzini z minaretów wygłaszali specjalne błogosławieństwo dla tego rozlewu krwi.

Niekiedy nie kończyło się tylko na pochwałach i zachęcaniu do mordowania. Brytyjski wicekonsul Hallward, w swoim raporcie dla Foreign Office o przebiegu masakr w prowincji Diarbekir, napisał, że podczas mordowania Ormian w mieście Palu „jednym z najgorszych ludzi okazał się mufti, który był bardzo aktywny podczas masakr i sam zamordował prominentnego protestanta Manoog Agę”.

Tylko nieliczni muzułmańscy duchowni zdobyli się na inne postępowanie —jak mufti i kadi z Hadjin, którzy skutecznie sprzeciwili się masakrze Ormian w tym mieście lub jak imam meczetu Haghia Sophia w Konstantynopolu, który publicznie potępił masakry Ormian dokonujące się w tym mieście w 1896 roku.

Do religijnej retoryki odwoływały się również władze (cywilne i wojskowe) na miejscu kierujące przebiegiem masakr. W Arabkir rozpoczęcie rzezi Ormian poprzedzał oficjalny komunikat władz: „Wszyscy, którzy są dziećmi Mahometa, muszą teraz spełnić swój obowiązek, a mianowicie zabijać wszystkich Ormian, grabić i palić ich domy. Ani jeden Ormianin nie powinien zostać oszczędzony. Ci, którzy tego nie posłuchają, będą postrzegani jako Ormianie i również zabijani. Stąd też każdy mahometanin ma okazać swoje posłuszeństwo rządowi w ten sposób, że najpierw zabije zaprzyjaźnionych z nim chrześcijan”.

Zachęcani w ten sposób przez swoje władze duchowne i cywilne napastnicy (wśród których byli również tzw. zwykli ludzie) wdzierali się do ormiańskich dzielnic i ormiańskich wiosek. Często alternatywa brzmiała: „islam albo śmierć!”. Zazwyczaj napaści odbywały się według wzoru opisanego przez jednego z Ormian (protestanta), który przeżył masakrę w Severek (prowincja Diarbekir): „Tłum splądrował kościół gregoriański, zbezcześcił go, wymordował wszystkich, którzy szukali w nim schronienia i jako ofiarę ściął głowę kapłanowi na kamiennym progu. Następnie tłum wypełnił nasz dziedziniec. Siekiery wbijały się w drzwi naszej świątyni. Napastnicy wtargnęli, rwali na strzępy Biblię i śpiewniki, łamali i niszczyli cokolwiek tylko mogli, bluźnili krzyżowi i jako znak swojego zwycięstwa śpiewali muzułmańską modlitwę: «La ilaha ill — Allah, Muhamedin Rasula Ilah» [«Nic ma Boga nad Allaha, a Mahomet jest jego prorokiem»]. Widzieliśmy to wszystko z pomieszczenia, w którym byliśmy wszyscy zgromadzeni… Wchodzili schodami na górę… kaci i ofiary stanęli teraz twarzą w twarz. Przywódca tłumu krzyczał: «Muhammede salavat» [«Uwierzcie w Mahometa i wyprzyjcie się swojej religii*]. Mimo naszych próśb o ocalenie powtarzał te słowa straszliwym głosem. Gdy nikt nie odpowiedział, przywódca tłumu powtórzył te słowa jeszcze raz i dał rozkaz do masakry. Pierwszą ofiarą był nasz pastor. Cios siekierą pozbawił go głowy. Jego krew tryskająca na wszystkie strony zabarwiła na czerwono sufit i ściany. Potem zostałem otoczony przez oprawców. Jeden z nich wyciągnął sztylet i uderzył mnie w lewą rękę… Po sekundzie straciłem przytomność”.

Przebieg masakr potwierdzał stałe odwoływanie się napastników do islamu. Szczególnie odrażający tego przykład podał w swoim raporcie opisującym masakry w Urfie, brytyjski wicekonsul Fitzmaurice. Oto jeden z kurdyjskich watażków zgromadził około stu Ormian, spętał im stopy i ręce, położył ich na plecach, a następnie własnoręcznie podrzynał każdemu z nich gardło, recytując wersety Koranu. Dbał przy tym o to, by rzeź dokonywała się według sposobu przewidzianego dla zarzynania owiec w Mekce. O podobnym przypadku zachodni dyplomaci donieśli z prowincji Harput, z miejscowości Malataya, gdzie po wcześniejszym obrzezaniu, w ten sam sposób (przy recytacji Koranu) zamordowano ponad stu Ormian.

Należy zauważyć, że zachęcanie do konwersji na islam (na zasadzie „propozycji nie do odrzucenia”) miało miejsce jeszcze przed rozpoczęciem się masakr. Na przykład Ormianom w Urfie polecono wywieszenie białych flag na dachach swoich domów, co w trakcie masakr będzie oznaką, że rodziny te chcą przejść na islam (w innych miejscowościach podobne znaczenie miało wzniesienie ręki lub palca do góry).

Oblicza się, że w prowincji Erzerum przymusowo zislamizowano ok. 15 tysięcy Ormian. Podobna liczba dotyczy prowincji Harput i Wan (w tej ostatniej prowincji liczba przymusowych konwertytów wynosiła ok. 10 tysięcy). W wilajecic Wan przymusowo zislamizowano 245 wsi, a 116 kościołów zamieniono w meczety; w Harput ten los stał się udziałem 200 rodzin, natomiast w wilajecie Diarbekir 105 kościołów zostało zamienionych w meczety. W wilajecie Aleppo (w miastach Urfa, Biredjik, Scverek i Adiaman) według danych podawanych przez zagranicznych dyplomatów — islam zyskał w ten sposób ok. 5 900 „dobrowolnych” wyznawców.

Ogółem, podczas trwania masakr z lat 18951896 przymusowo zislamizowano niemal sto tysięcy Ormian.

Władze tureckie, zdając sobie sprawę z faktu przymusowej islamizacji wielu Ormian, podejmowały szereg środków, by zapewnić nieodwołalny charakter tych konwersji. Do zwyczaju należało więc masowe i publiczne obrzezanie pozyskanych w ten sposób wyznawców islamu.

Trwałość konwersji miały zapewnić także „dobrowolne” małżeństwa świeżych adeptów proroka ze swoimi nowymi braćmi i siostrami w wierze. By zagwarantować przestrzeganie przez konwertytów obyczajowości przepisanej przez szariat, nie cofano się przed kolejnymi zbrodniami. Na przykład w okręgu rerum, w ormiańskich rodzinach, które liczyły kilkoro braci, zabijano jednego lub dwóch z nich, tak aby pozostałe po nich zony zostały poślubione przez pozostałych przy życiu braci —jak nakazuje szariat.

Przed domami podejrzanych o nieszczerą konwersje Ormian wystawiano specjalnych obserwatorów, którzy pilnować mieli, czy nowi muzułmanie regularnie uczęszczają na modły (rzecz jasna, każde zauważone zaniedbanie w tym względzie było karane śmiercią).

Należy jednak zauważyć, że nawet apostazja nie była gwarancją przeżycia. Niejednokrotnie bowiem Turcy nie zamierzali dotrzymywać warunków zaproponowanej przez samych siebie transakcji („islam albo śmierć”). W Garmuri, zaraz po publicznym obrzezaniu ormiańskich konwertytów, wszystkich ich wymordowano.

Nie brak jednak świadectw heroicznej wiary w obliczu alternatywy: „islam albo śmierć”. Tysiące wybrało męczeńską śmierć aniżeli apostazję. Niekiedy dostępne nam świadectwa przypominają czasy prześladowań pierwszych chrześcijan i bohaterstwo wiary biblijnych Machabeuszy. Jak w przypadku pewnej Ormianki z Urfy, która do swoich synów, którym Turcy oferowali życie w zamian za przyjęcie islamu, powiedziała: „Dajcie się zabić, ale nie wypierajcie się Pana Jezusa!”. Synowie posłuchali matki i wszyscy zostali zamordowani (wraz z bohaterską kobietą).

W szeregu przypadków mamy do czynienia z przykładami heroicznej wiary Ormianek. W Bitlis, około 100 kobietom, po zamordowaniu ich mężów, Turcy postawili alternatywę: „Wyrzeknijcie się waszego Jezusa, a będziecie żyć”. Kobiety odparły: „Nie, nasi mężowie umarli za Niego i podobnie my chcemy uczynić”. Wszystkie zostały zamordowane.

Podczas trwania masakr oprawcy szczególną wagę przykładali (czytaj stosowali jak najbardziej wyrafinowane okrucieństwa), by „skłonić” do konwersji na islam ormiańskich księży. W klasztorze w Tadem sędziwy archimandryta Ohannes Papizian odmówił przyjęcia islamu. Po każdej odmowie Turcy obcinali mu kolejno ręce po kawałku, aż do łokcia. Na końcu został ścięty przed kościołem. Ksiądz DerHagop z Charput w wyniku zadawanych mu tortur postradał zmysły. Wezwani przez oprawców na konsultacje mułłowie orzekli, że przejście szaleńca na islam jest niedozwolone. Nieszczęśnik został więc wtrącony do więzienia. Ocenia się, że w latach 1894-1896 z powodu odmowy dokonania apostazji z rąk tureckich (i kurdyjskich) zginęło 170 ormiańskich księży.

Zwłoki ormiańskich duchownych, którzy nie chcieli apostazja okupić własnego życia, były przedmiotem barbarzyńskich praktyk. Zamordowanemu księdzu Mattheosowi z Busseyid oprawcy odcięli głowę i umieścili ją między kolanami ofiary. Młodzi Turcy jako zabawną rozrywkę traktowali bicie rózgą tak sprofanowanych zwłok. Najczęściej jednak zamordowanych kapłanów obdzierano ze skóry (jak w przypadku księdza DerHarudiuna z Diarbekir i jego towarzyszy czy 10 zamordowanych księży z okręgu Tadem). Po zamordowaniu opata Sahag z klasztoru SurpKacz (prowincja Kizan) zwłoki obdarto ze skóry, którą następnie wypchano sianem i powieszono na drzewie.

W barbarzyński sposób pastwiono się także nad ciałami ofiar spoza stanu duchownego. Na przykład w Trapezuncie, wśród licznych ofiar pośród ludności ormiańskiej, był również rzeźnik Adam wraz ze swoim synem. Po zastrzeleniu ich, Turcy poćwiartowali ich ciała i czyniąc aluzję do profesji ofiary nawoływali w kierunku przechodniów: „Kto kupi rękę, nogę, stopę albo głowę?! Tanio! Kupujcie!”.

Byli jednak i tacy pośród ormiańskiego duchowieństwa, którzy dali się złamać. Ci przymusowi apostaci to szczególnie godne pożałowania ofiary masakr przeprowadzonych przez Turków. Prześladowcy zmuszali ich do wyparcia się nie tylko własnej wiary, ale i godności. Było to tym bardziej bolesne, gdy dotykało ludzi stojących u kresu swojego życia. Mieli nadzieję, że konwersja jest „chwilowa”. Taką nadzieję żywił pewien 70letni ormiański duchowny, który tak opisywał w liście do swojego przyjaciela (również duchownego), okoliczności swojego przejścia na islam: „Z wdzięcznością i łzami czytaliśmy słowa pocieszenia waszego ojcowskiego listu. Przyjęliśmy jednak wszyscy chwilowo islam ze strachu przed śmiercią w męczarniach. Również ja, wasz niski sługa, uczyniłem to mając 70 lat. Po tym, jak wielokrotnie, niemal cudem, uniknąłem śmierci, nie widząc innego wyjścia, pozornie ugiąłem się i przyjąłem ich L Turków] wiarę. Prosiłem jednak, by ze względu na mój podeszły wiek oszczędzono mi obrzezania. Jednak zmusili mnie do tego pod groźbą, że w razie odmowy [poddania się obrzezaniu] zetną mi głowę. Następnie grozili mi najstraszliwszymi torturami, gdybym wrócił do chrześcijaństwa. Podobnie postępowali ze wszystkimi chrześcijanami”.

Większemu naigrawaniu się z poprzedniego wyznania dawnych księży, a jednocześnie zapewnieniu nieodwracalności konwersji, służyło nie tylko publiczne obrzezanie exkapłanów. Często głównie w celu naigrawania się od razu „awansowano” ich do statusu mułłów, względnie muezzinów, mających obowiązek wołania imienia Allaha z minaretów, a najczęściej z kościołów pozamienianych na meczety.

Innym sposobem, którego chwytano się, by zapewnić trwanie w wierze proroka tych szczególnie cennych konwertytów, było wiązanie ich z islamem przez małżeństwa. W wielu miejscach dawnych chrześcijańskich księży żeniono z Turczynkami (niejednokrotnie kilkoma naraz). Niejednokrotnie było tak (na przykład w okręgu Yerum), że były one żonami mułłów, którym dawni mężowie sprawnie udzielili rozwodu, by ożenić się z dotychczasowymi żonami dotychczasowych chrześcijańskich kapłanów (niższe ormiańskie duchowieństwo mogło się żenić). Tak wytworzone „więzi” rodzinne dodatkowo „wiązały” nowych konwertytów ze społecznością wyznawców Allaha.

Kolejnym zjawiskiem świadczącym o antychrześcijańskich nastrojach towarzyszących masakrom ludności ormiańskiej było niszczenie chrześcijańskich świątyń (czyli przeważnie — kościołów należących do ormiańskiego Kościoła gregoriańskiego). Podczas trwania masakr (18941896) całkowicie zniszczono 568 kościołów i 77 klasztorów. 328 kościołów zamieniono w meczety.

Do reguły należało, że budynki kościelne, w których zazwyczaj Ormianie szukali azylu przed krwawymi masakrami, nie były oszczędzane przez Turków. W wielkiej ormiańskiej katedrze w Urfie (która mogła pomieścić w swoich murach ponad 8 tysięcy ludzi) Turcy spalili ok. trzech tysięcy chroniących się tam chrześcijan. Przed egzekucją naigrawali się jeszcze z Chrystusa, wołając do zamkniętych w katedrze Ormian: „Niechże Chrystus udowodni teraz, że jest większym prorokiem niż Mahomet”. Jak informował brytyjski dyplomata (znany już nam wicekonsul Fitzmaurice), jeszcze ponad dwa miesiące po tej masakrze czuć było w całym mieście nieznośny swąd spalonych ludzkich ciał. Na porządku dziennym było również bezczeszczenie Najświętszego Sakramentu, jak na przykład w splądrowanych kościołach w Zimara i Gasma (w wilajecie Siwas) oraz w Messis (wilajet Adana).

Młodotureckie ludobójstwo

Wydawało się, że objęcie w 1908 roku rządów w Turcji przez tzw. młodoturków, którzy programowo chcieli dążyć do modernizacji państwa tureckiego, a za czasów swojej bytności na Zachodzie nawiązali przyjazne kontakty z niektórymi stronnictwami ormiańskimi, przyniesie dla Ormian wytchnienie od powtarzających się cyklicznie prześladowań.

Dość szybko okazało się jednak, że sojusz z Ormianami młodoturcy traktowali zupełnie instrumentalnie. Nowa, zmodernizowana Turcja miała mieć według nich własną, nowoczesną ideologię. Okazał się nią tzw. panturanizm. Opierał się on na ideologicznym (pozbawionym historycznych realiów) koncepcie Wielkiego Turanu, czyli wspólnoty ludów tureckich „od Bosforu po Ałtaj”.

W tej koncepcji narody, które zarówno pod względem etnicznym i wyznaniowym odbiegały od panturańskiej matrycy, a dodatkowo posiadały wyrobioną przez wieki samodzielnej historii tożsamość narodową i kulturową (jak np. Ormianie czy Grecy), musiały być traktowane jako przeszkoda w realizacji owej ideologii.

Przeszkodą były również nasilające się naciski mocarstw europejskich (głównie Rosji, ale także Francji i Wielkiej Brytanii) na Turcję, by ta przystąpiła wreszcie do realizacji podjętych przez siebie zobowiązań do nadania Ormianom szerokiej autonomii w prowincjach wschodniej Anatolii (tj. na obszarze historycznej Armenii). Plan ten został zatwierdzony wiosną 1914 roku.

W sierpniu 1914 roku wybuchła I wojna światowa, która dostarczyła reżimowi młodotureckiemu dogodnego pretekstu nie tylko do zarzucenia planów autonomii dla Ormian, ale również do „ostatecznego rozwiązania” kwestii ormiańskiej w Turcji.

Turcja weszła do wojny po stronie państw centralnych. Sułtan jako kalif określił ją jako „świętą”. Krótko potem w młodotureckim dzienniku „Tanin” ukazał się znamienny artykuł pod tytułem „Duch turecki” — niejako zapowiedź tego, czego mogli oczekiwać wrogowie Turcji i „Wielkiego Turanu” (w tym i Ormianie). Aka Gundiiz (autor artykułu), zwracając się do

„tureckiego ducha”, pisał: „Zanim pójdę na wojnę, powiem Ci, co zamierzam zrobić: Z każdej piędzi ziemi, po której przejdę, popłynie krew. Jeśli pozostawię kamień na kamieniu, niech zniszczeje ognisko [domowe], które opuszczam. Mój bagnet obróci w cmentarzyska ogrody pełne róż. Pozostawię historii opuszczone ruiny, w których przez dziesięć wieków nie zakwitnie żadna cywilizacja… Litość nabiję na koniec mojego jataganu; rozsądek zamknę w łuskach naboi, cywilizację rzucę pod kopyta mojego konia… Górskie doliny, cienie lasów, kontury ruin, przez wieki będą mówić: «Tędy przeszedł Turek»”.

W podobny sposób określił tureckie cele wojenne Talaat Pasza minister spraw wewnętrznych i główny architekt ludobójczej akcji podjętej wobec Ormian. Zwierzył on się dr. Mordtmanowi, dragomanowi w niemieckiej ambasadzie w Stambule, że Turcja „ma zamiar skorzystać z wojny w celu kompletnego zlikwidowania jej wewnętrznych wrogów, tzn. miejscowych chrześcijan — co stanie się bez przeszkody ze strony obcej interwencji”.

Ludobójstwo Ormian odbywało się metodycznie, według jasno określonego wzoru: najpierw należało się upewnić, że przyszłe ofiary nie stawią oporu należało więc w pierwszym rzędzie pozbawić je broni. Drugim krokiem była eksterminacja duchowej i intelektualnej warstwy przy wódczej. Następnie, deportacja pozostałej ludności przeważnie starców, kobiet i dzieci

— do „nowych miejsc osiedleń”, czyli obozów koncentracyjnych na syryjskiej pustyni. Na koniec zaś, ci, którzy przetrwali piekło deportacji i marszu w głodzie przez pustynię, mieli „osiedlić się” na pustyni. Tych, którzy nie umarli tam z wycieńczenia, dobić miały oddziały tureckiego wojska i pozostających w gestii rządu kurdyjskich bojówek (ze zorganizowanej przez młodoturków tzw. Organizacji Specjalnej).

W latach 19151918 zginęło w Turcji ok. 1,5 miliona Ormian z dwóch milionów zamieszkujących ten kraj (przede wszystkim swoją historyczną ojczyznę we wschodniej Anatolii) w 1914 roku.

Wspomniany scenariusz zaczął być realizowany od stycznia 1915 roku, gdy rząd turecki polecił rozbrojenie wszystkich służących w sułtańskiej armii żołnierzy ormiańskich. Tych samych żołnierzy, którzy zbierali tak pochlebne oceny od tureckiego dowództwa. Rozkaz skrupulatnie wykonano na terenie całego państwa. Nic ograniczono się wszakże do rozbrojenia. Z rozbrojonych żołnierzy nie czyniono przy tym rozróżnienia między oficerami a zwykłymi żołnierzami stworzono specjalne bataliony, przeznaczone do najcięższych prac na rzecz tureckich oddziałów. Następnie, w grupach po 50100 osób, wszyscy byli rozstrzeliwani.

24 kwietnia 1915 roku tureckie ministerstwo spraw wewnętrznych wydało rozporządzenie, na mocy którego władze administracyjne i wojskowe upoważnione zostały do aresztowania ormiańskich przywódców politycznych (zarówno na szczeblu centralnym, jak i lokalnym). Wystarczyło tylko podejrzenie o prowadzenie działalności antyrządowej. W następnych tygodniach polecenie to zostało skrupulatnie wykonane. W samym Stambule aresztowania te dotknęły 2345 osób, z których zdecydowana większość nigdy już nie powróciła do swoich domów. 27 maja 1915 roku w tureckiej prasie został opublikowany tekst Tymczasowego Prawa o Deportacjach.

O tym, że deportacje były pomyślane przez rząd turecki jako pewny sposób eksterminacji Ormian, najdobitniej świadczą liczby. Z około 18 tysięcy osób deportowanych z prowincji Harput i Sivas, we wrześniu 1915 roku w okolice Aleppo (obszar „zasiedlenia”) dotarło zaledwie 185 kobiet i dzieci. Z 19 tysięcy Ormian, którzy wyruszyli z Erzerum do Aleppo, dotarło 11 (słownie: jedenastu).

Chyba najcelniej o zarządzonych przez rząd mlodoturccki masowych deportacjach Ormian i towarzyszącej temu hipokryzji tureckiego rządu wyraził się August Bernau Amerykanin przebywający w Turcji i będący świadkiem dokonującego się tam w latach 19151916 ludobójstwa. W swoim raporcie dla amerykańskiego konsula w Aleppo napisał: „Zorganizowana masakra, nawet w epoce, gdy konstytucja [turecka] proklamowała Wolność, Równość, Braterstwo, byłaby czymś bardziej humanitarnym, ponieważ zaoszczędziłaby tej nieszczęsnej ludności okropieństw głodu, powolnej śmierci w najstraszliwszych cierpieniach, w najbardziej okrutnie wyrafinowanych torturach godnych Mongołów. Ale masakra byłaby mniej konstytucyjna!!! Cywilizacja została uratowana!!!”.

Ormianie (tzn. ci z nich, którzy przeżyli pierwszą falę egzekucji, a więc głównie starcy, kobiety i dzieci) podczas marszu byli traktowani przez turecką eskortę w sposób, który można określić jako zorganizowane barbarzyństwo. Już na pierwszych kilometrach piekielnego marszu byli pozbawiani przez tureckich żołnierzy i żandarmów tych resztek swojego dobytku, który byli w stanie wziąć ze swoich domów. Rzecz jasna, po drodze byli wystawieni na palące słońce i chłód nocy. Panował straszliwy głód, zbierający obfite żniwo. Ormiańskie kobiety i dzieci po kryjomu (bo nawet to było zakazane) przeszukiwały odchody pozostawione przez konie i muły eskorty, z nadzieją na znalezienie resztek paszy. Nawet dostęp do wody był limitowany w raportach sporządzanych przez cudzoziemskich obserwatorów (dyplomatów, misjonarzy) często przewija się informacja, że tureccy strażnicy od wycieńczonych Ormian domagali się zapłaty za dostęp do rzeki, która akurat znalazła się na trasie przemarszu konwoju. Trasy przemarszów były często wytyczane drogą okrężną, tak by zadać Ormianom więcej cierpień związanych z przemarszem przez szczególnie uciążliwe rejony lub tereny zamieszkane przez Kurdów, którzy wraz z miejscową ludnością turecką napadali na bezbronnych, wycieńczonych Ormian.

Czynili to tym chętniej, że mieli zagwarantowaną bezkarność. 3 października 1915 roku minister spraw wewnętrznych Tałaat Pasza, w telegramie adresowanym do swoich podwładnych, pisał: „Nie będzie żadnego postępowania sądowego w związku z występkami, których dopuści się miejscowa ludność wobec wiadomych osób [Ormian — G.KJ; mianowicie występkami służącymi celowi, do którego dąży rząd".

Amerykański konsul w Harpucie, Leslie Davis, w czerwcu 1915 roku widział kolumnę Ormian pędzoną z prowincji Erzerum: „Bardziej godnego pożałowania widoku nie można sobie wyobrazić. Niemal bez wyjątku są oni w łachmanach, brudni głodni i chorzy. Nie zaskakuje to, zważywszy na fakt, że są w drodze przez niemal dwa miesiące bez zmiany ubioru, bez szansy na umycie się, na dach nad głową i najedzenie się do syta. Pewnego razu obserwowałem ich, gdy podano im żywność. Dzikie zwierzęta nie zachowywałyby się inaczej. Rzucili się na strażników niosących żywność, a ci odpędzili ich, bijąc pałkami tak mocno, że mogli nawet niektórych zabić. Obserwując ich, ciężko było sobie uzmysłowić, że są to istoty ludzkie".

Jednak nawet doprowadzeni do stanu skrajnego wycieńczenia Ormianie maszerujący w kolumnach śmierci byli przedmiotem ciągłych napadów, jeśli nie ze strony tureckiej eskorty, to ze strony kurdyjskich band (działających dzięki przyzwoleniu Turków). Najgorszy był los kobiet, które wraz z dziećmi stanowiły zdecydowana większość wśród deportowanych.

Na porządku dziennym było gwałcenie ormiańskich kobiet przez turecką eskortę i Kurdów. Johannes Lepsius, autor dobrze udokumentowanego opisu ludobójstwa Ormian (opisu opartego na raportach naocznych świadków i sprawozdaniach dyplomatycznych placówek obcych państw, nie tylko niemieckich), napisał: „W miastach, przez które przechodziły [ormiańskie dzieci i kobiety] jak donosiły powtarzające się raporty umożliwiano mahometańskiej ludności wybieranie co piękniejszych dziewcząt, a nawet natychmiastowe sprawdzenie przez lekarza ich dobrego prowadzenia się. Dzieci były czasem sprzedawane przez żandarmów, a czasem przez własne matki, które czyniły tak, by uratować ich życie… Wiele kobiet i dziewczyn uniknęło pohańbienia, wybierając śmierć”.

Jeden z inżynierów niemieckich, zatrudnionych przy budowie magistrali kolejowej do Bagdadu, był świadkiem przemarszu konwojów z Ormianami deportowanymi z Cylicji i pędzonymi do „miejsca osiedlenia” (czyli do obozów zagłady) w okolicy Aleppo, Urfy i DeirezZor. Napisał m.in.: „Najcięższy los jest udziałem kobiet, które rodzą w drodze. Zostawia się im bardzo mało czasu na urodzenie dziecka. Pewna kobieta urodziła bliźniaki. To stało się w nocy. Następnego ranka musiała iść dalej, ze swoimi dwoma dziećmi na plecach. Po dwóch godzinach opadła z sił. Została zmuszona do pozostawienia swoich dzieci w krzakach i kontynuowania wędrówki z całym konwojem. Z kolei inna kobieta porodziła podczas marszu. Musiała nadal maszerować, aż padła martwa… Po drodze napotyka się niezliczone ciała martwych dzieci leżące przy drodze. Pewien turecki major, który towarzyszył mi przed trzema dniami, powiedział, że wiele z tych dzieci zostało porzuconych przez swoje matki, ponieważ nie były one w stanie ich dłużej wyżywić. Najstarsze dzieci były odbierane matkom. Sam major podobnie jak jego bracia ma u siebie jedno z takich dzieci… Ocenia się, że 300 kobiet z konwojów, które przechodziły tą drogą, rodziło podczas marszu”.

Ten sam świadek ludobójstwa zanotował: „Od 28 dni obserwuje się w Eufracie ciała unoszone przez nurt. Zapytano pewnego tureckiego oficera, który miał swój posterunek w Dżerablous, dlaczego nie grzebie się tych ciał. Odpowiedział, że nie otrzymał stosownych rozkazów, a poza tym nie można ustalić, czy są to ciała muzułmanów, czy chrześcijan, ponieważ mają one odcięte genitalia. (Muzułmanie byliby pochowani, ale nie chrześcijanie). Psy pożerają ciała wyrzucane przez rzekę. Inne trupy, spoczywające na piaszczystych brzegach, padają ofiarą sępów”.
Podczas ludobójstwa Ormian w 1915 roku władze tureckie nie ukrywały, że jedynym ratunkiem przed deportacją jest porzucenie przez ludność ormiańską wiary chrześcijańskiej i przejście na islam. Taką praktykę stosowano jak mogliśmy wcześniej się przekonać już w latach 18961897 i w 1909 roku podczas masowych pogromów Ormian. Przywódcy młodoturków, sami dość sceptyczni wobec nauk Proroka, traktowali odwołanie się do antychrześcijańskich nastrojów wśród ludności tureckiej (zwłaszcza na prowincji) jako dogodne narzędzie w przyspieszeniu całkowitej eksterminacji Ormian.

Przymusowa islamizacja Ormian, towarzysząca masakrom organizowanym na polecenie sułtana Abdul Hamida II, wywołała protesty mocarstw zachodnich i Rosji, które wymusiły na tureckim rządzie umożliwienie powrotu przymusowo islamizowanym Ormianom do chrześcijaństwa. By tym razem uniknąć zarzutu o wymuszanie na chrześcijanach przyjęcia „jedynej prawdziwej wiary”, władze tureckie zaopatrzone były w pisemne deklaracje, zawierające „prośbę” Ormian o pozwolenie przejścia na islam.

Nie brakowało Ormian (a niekiedy całych rodzin), którzy postawieni przed wyborem: apostazja albo okrutna, powolna śmierć w marszu, wybierali to pierwsze. W Trapezuncie zislamizowano w ten sposób 200 ormiańskich rodzin, w Kerasunt 160, w Ordu 200, w Samsun 150 rodzin (są to dane tylko z jednego wilajetu).

Nie brakowało jednak tysięcy heroicznych świadectw wiary. Pewnemu ormiańskiemu kupcowi, Harutjunowi Torikianowi, „zaproponowano” przyjęcie islamu w zamian za uniknięcie deportacji. Torikian odpowiedział: „Będąc młodym, wierzyłem. Teraz więc, gdy jestem stary, mam się zaprzeć? Przecież właśnie dla tej godziny żyłem”. Został dołączony do kolumny deportowanych i później zamordowany.

14 października 2001 roku Jan Paweł II jako męczennika za wiarę beatyfikował ormiańskiego (katolickiego) biskupa Ignacego Malojana z Mardin. Jemu oraz dwunastu innym ormiańsko-katolickim księżom Turcy zaproponowali przejście na islam w zamian za uratowanie życia. Wszyscy odmówili. Według naocznego świadka męczeństwa, bł. biskup Maloyan na sugestię apostazji odpowiedział: „Nie zaprę się mej wiary chrześcijańskiej”.

Podobny los spotkał ormiańskokatolickiego biskupa Mikołaja Chaczaduriana z Malatii. Zwabiony do siedziby tureckiego gubernatora, został pobity, a następnie wtrącony do więzienia. Tam był torturowany, a w końcu, gdy dla tureckich żandarmów stało się jasne, że biskup nie dokona apostazji, udusili go jego własnym pektorałem. Za trwanie przy wierze chrześcijańskiej ofiarę z życia złożyło również 13 sióstr z ormiańskokatolickiego zgromadzenia zakonnego Sióstr Niepokolanego Poczęcia (prowadzącego szkoły i sierocińce) z Diarbakir. Wraz z nimi aresztowany został tamtejszy ormiańskokatolicki biskup Andrzej Czelcbian. Oprawcy wyprowadzili go poza miasto, zakopali go w ziemi po szyję. By naigrawać się ze swojej ofiary, żandarmi pozostawili na zewnątrz prawą rękę biskupa, tak by mógł nią „błogosławić” spędzoną w tym celu ormiańską ludność (katolickich Ormian, wkrótce potem także zamordowanych przez Turków). Na koniec wyszydzonego biskupa ukamienowano.

W sumie w wyniku ludobójczej akcji, która dotknęła wszystkich Ormian, do końca 1915 roku zniknęło z terenu Turcji 14 diecezji ormiańskokatolickich. O ile do 1914 roku mieszkało w ottomańskiej Turcji 70 tysięcy Ormiankatolików, pracowało tam 157 katolickich duchownych i 128 sióstr zakonnych, to mordercze deportacje roku 1915 i 1916 przetrwało niewiele ponad 13 tysięcy wiernych, 37 duchownych i 56 zakonnic.

Rzecz jasna, największa skala prześladowań dotyczyła ormiańskiego Kościoła gregoriańskiego, do którego należała przecież znakomita większość mordowanych masowo od 1915 roku Ormian. Na terenach objętych ludobójczą eksterminacją prześladowaniom poddano całą hierarchię tego Kościoła. W Dżarbekir spalono żywcem archimandrytę Czekhlariana, w SzabinKarahissar, Baiburt, Charput, Czarsandżak archimandrytów powieszono. Biskup Siwas (Knel Kalzmskrian) został poddany okrutnej torturze polegającej na przybiciu mu do stóp podków. Miejscowy turecki urzędnik uzasadniał to tym, że „nie można pozwolić na to, by biskup chodził boso”). W Erzerum biskupa Saadediana zamordowano, innych zaś wtrącono do więzienia (np. biskupa Behrigian z Kaisarije) lub wygnano (np. arcybiskupa Hovagim z Ismid).

Inna — szczególnie odrażająca forma islamizacji, o której już wcześniej była mowa, polegała na uprowadzaniu kobiet ormiańskich i przymusowym wydawaniu ich za mąż za muzułmanów. Wiele Ormianek, w tym samym czasie, gdy ich mężowie (Ormianie) służyli w tureckiej armii, było zmuszanych do poślubiania muzułmanów.

W miejscowości Zile, po wymordowaniu wszystkich mężczyzn, deportowanych w konwoju, pozostałe przy życiu kobiety i dzieci całymi dniami trzymano na otwartym polu bez chleba i wody. W ten sposób starano się skłonić je do przejścia na islam. Oporu kobiet nie udało się złamać. Na oczach ich dzieci zakłuto je więc wszystkie bagnetami.

Przymusowe porzucenie wiary chrześcijańskiej było również udziałem tysięcy ormiańskich dzieci, oderwanych od swoich chrześcijańskich rodziców i oddanych (a właściwie: sprzedanych) na wychowanie rodzinom muzułmańskim. W Ankarze z okazji urodzin sułtana urządzono obrzezanie stu dzieci (przeważnie z katolickich rodzin), przymusowo nawróconych na islam. W Trapezuncie miejscowy szef „Jedności i Postępu”, Nail Bej, skutecznie przeciwstawił się planom rozmieszczenia ormiańskich dzieci w sierocińcach, które nadzorował komitet złożony z chrześcijan (tzn. reprezentantów silnej w Trapezuncie społeczności greckiej) i muzułmanów. Wcześniej zgodę na działalność tego komitetu wyraził turecki gubernator (sam wchodził w skład tego gremium). Jednak sprzeciw władz partyjnych okazał się istotniejszy. Sierocińce z ormiańskimi dziećmi zostały zlikwidowane, a sieroty po zabitych i deportowanych Ormianach oddawano na wychowanie wyłącznie muzułmańskim rodzinom (pilnowano, by nie dostały się pod opiekę rodzin greckich). Ohydy temu procederowi przydawał fakt, że władze tureckie wybierały spośród sierot ładne, kilkunastoletnie dziewczynki do „wyłącznego użytku” miejscowych działaczy „Jedności i Postępu” (Lepsius wspomina o jednym z działaczy partii młodotureckiej, który „przygarnął” w ten sposób dziesięć dziewcząt).

Na uwagę zasługuje fakt, że z biegiem czasu tureckiemu rządowi przestało zależeć na przechodzeniu na islam tylko jednostek lub nawet całych ormiańskich rodzin. „Dobrowolne nawrócenia” na „jedyną, prawdziwą wiarę” musiały być masowe. Ustalono nawet dolną granicę, od której akceptowano „nawrócenia” jako wybawienie od deportacji. W miejscowości Hadijne do tureckich urzędników zgłosiło się sześć ormiańskich rodzin, wyrażających chęć przejścia na islam. Usłyszeli następującą odpowiedź: „Akceptujemy nawrócenie co najmniej stu rodzin”.

Opuszczane przez skazywanych na deportacje Ormian świątynie były z reguły przemieniane w meczety. Pogardę dla chrześcijaństwa władze tureckie okazywały również w inny sposób. W miejscowości Erzingjan ormiański kościół Turcy zamienili w publiczną toaletę. Natomiast po splądrowaniu kościoła w HussniManzur, naczynia liturgiczne wrzucono do ustępu. Tureccy żandarmi „zabawiali się”, przebrani w ornaty, bluźnierczo przedrzeźniając chrześcijańską liturgię.

Organizatorzy ludobójstwa dokładali więc starań, by jak najszybciej i jak najsprawniej eksterminować te resztki umęczonej ludności ormiańskiej, która przeżyła piekło deportacji. Zbrodnia miała być dokonana tak szybko, by wieści o niej nie zdążyły przedostać się poza granice Turcji. We wrześniu 1915 roku minister Talaat Pasza wysłał telegram do prefektury Aleppo (gdzie dochodziły resztki konwojów z Ormianami): „Już wcześniej zostało zakomunikowane, że rząd — na polecenie Dżemietu [inna nazwa Ittihadu G.K.] zadecydował o całkowitej eksterminacji wszystkich Ormian zamieszkałych w Turcji. Ci, którzy będą sprzeciwiać się tej decyzji, nie będą mogli uczestniczyć w sprawowaniu władzy. Nie bacząc na kobiety, dzieci i chorych, na drastyczne środki tej eksterminacji, zamykając uszy na głos sumienia, należy położyć kres ich egzystencji”.

W listopadzie 1915 roku, w kolejnym telegramie przesłanym do Aleppo, Talaat wydał polecenie dyskretnego eksterminowania wszystkich Ormian, którzy przybyli ze wschodniej Anatolii do północnej Syrii (rozkaz ten został powtórzony w styczniu 1916 roku. Dyrektywom dotyczącym konieczności zachowania tajemnicy towarzyszyły polecenia wydawane ze Stambułu, ponaglające miejscowe władze tureckie, by wymordować także Ormian, którzy przeżyli deportację. Wszystkich bez wyjątku. Nawet dzieci ormiańskie porywane podczas deportacji przez Kurdów i Turków, a następnie islamizowane (dziewczynki oddawane do haremów). Minister spraw wewnętrznych Talaat Pasza — zawsze troszczący się o to, by ludobójstwo zostało przeprowadzone systematycznie i dokładnie 12 grudnia 1915 roku przesłał do swoich podwładnych w Aleppo telegram o następującej treści: „Przyjmujcie i utrzymujcie tylko te sieroty [ormiańskie], które nie będą w stanie przypomnieć sobie prześladowań, jakim poddani byli ich rodzice. Inne dołączajcie do konwojów”. Nie trzeba dodawać, co w praktyce oznaczał eufemizm „dołączenie do konwoju”.

W szeregu tureckich sierocińców (m.in. w Ankarze, Damaszku, Bejrucie) przebywało wicie sierot ormiańskich, których rodzice zginęli podczas deportacji. Tam miały być poddane intensywnej turkizacji (janczarowie XX wieku). Taka była początkowa praktyka. Jednak pod koniec 1915 roku Talaat zdecydował, że nawet najmniejsi i najsłabsi Ormianie mają zginąć. Już 26 września 1915 roku zakazał tworzenia nowego sierocińca w Aleppo. „W obecnej epoce nie należy ulegać sentymentom i tracić czasu na żywienie i organizowanie ich [ormiańskich sierot — G.K.] egzystencji”.

Znany już nam August Bernau, pracujący dla biura nowojorskiej Vacuum Oil Company (z siedzibą w Aleppo), we wrześniu 1916 roku był naocznym świadkiem tego, w jakim stanie znajdowali się Ormianie koczujący w Deir esZor, jednym z największych „miejsc schronienia” na syryjskiej pustyni. Wszędzie widział tysiące anonimowych grobów, epidemię dyzenterii i głód. Charakterystyczne były już pierwsze strony raportu Bernaua: „Nie można wyrazić grozy, którą odczułem w czasie podróży przez obozowiska Ormian rozsiane wzdłuż Eufratu… Podobnie jak przed bramą piekieł Dantego, nad wejściem do tych obozowisk można napisać: «Wy, którzy wchodzicie, porzućcie wszelką nadzieję»”.

Bernau widział jednak tylko resztki niedobitków. We wrześniu 1916 roku w okolicach Deir esZor przebywało jedynie 15 tysięcy osób. Pozostałe ponad 400 tysięcy Ormian, jeśli nie umarło z głodu i wycieńczenia, zostało po prostu zamordowanych przez oddziały Organizacji Specjalnej, wojska tureckiego i grupy arabskich nomadów (zachęcanych do tego przez władze tureckie).

Yves Ternon, francuski badacz zajmujący się ludobójstwem popełnionym przez rząd turecki na Ormianach, jako poruszający symbol agonii ormiańskiego narodu w Turcji w latach 19151916 przytoczył historię jednego z ormiańskich dzieci, które ukrywało się na pustyni, na południe od Deir esZor. Oprawcy wcześniej wyrwali dziecku język, ale za każdym razem, gdy przechodził konwój z jego deportowanymi rodakami, którzy jeszcze nie wiedzieli, że zmierzają do miejsca kaźni, mały i niemy Ormianin gestami próbował poinformować rodaków, co ich czeka. Na próżno nikt go nie rozumiał.Czynił tak do momentu, gdy przeszła przed nim połowa z konwojowanych ludzi. Następnie chował się, by próbować ostrzec następnych. Jakże prawdziwie napisał w 1975 roku o tym niemym dzieckuKasandrze francuski historyk: „to dziecko jest Armenią. Od sześćdziesięciu lat apeluje ona do świata i od sześćdziesięciu lat świat odmawia wysłuchania go”.

Eksterminacja chrześcijan syryjskich

Ofiarami tej pogardy dla chrześcijan oraz ideologicznego szaleństwa młodoturków padli jednak nie tylko Ormianie. Podobny los (czyli całkowite niemal wytępienie) spotkał również mieszkających w Turcji chrześcijan syryjskich oraz Greków (przypomnijmy, że do 1918 roku Turcja Ottomańska obejmowała także obszary dzisiejszej Syrii oraz Iraku).

Syryjskie chrześcijaństwo ma bardzo długą historię. Pierwsze wspólnoty kościelne powstały tam już w II wieku po Chrystusie. Głównymi ośrodkami były Antiochia (gdzie działał m.in. św. Paweł) oraz położona nad Eufratem Edessa. Z tego drugiego miasta, które wkrótce stało się żywym ośrodkiem chrześcijańskiej kultury, chrześcijaństwo rozszerzało się dalej na wschód, w kierunku północnej Mezopotamii (dzisiejszy północny Irak), aż do Persji.

Chrześcijańskie Kościoły w Syrii oddzieliły się od Kościoła Powszechnego na tle jednej zwielkich herezji chrystologicznych w V wieku. Syryjczycy (inaczej zwani także jako Asyryjczycy) nie przyjęli orzeczeń soboru powszechnego w Efezie (451 rok), który potwierdził katolicką naukę o Chrystusie jako o „prawdziwym Bogu i prawdziwym Człowieku”. Na zachodzie Syrii wykształcił się tzw. Kościół jakobicki (Syryjsko-Ortodoksyjny Kościół Antiochii oraz Całego Wschodu) wyznający monofizytyzm (a więc niezgodne z katolicką nauką przekonanie o „przewadze” w Chrystusie natury boskiej nad naturą ludzką). Kościół wschodniosyryjski (inaczej Stary Apostolski Kościół Wschodu) przyjął heretycką naukę patriarchy Nestoriusza z Konstantynopola, czyli tzw. nestorianizm (inaczej: diofizytyzm). Dodajmy, że nestorianie swoją misyjną działalnością objęli wielkie przestrzenie Azji, dochodząc aż do Mongolii oraz Chin.

Na uwagę zasługuje również fakt nieustannych wysiłków Stolicy Apostolskiej, by przywrócić syryjskich chrześcijan do pełnej jedności z Kościołem Powszechnym. Intensyfikacja tych wysiłków widoczna była od XVII wieku. Pozytywny oddźwięk znalazły one zwłaszcza u wschodniosyryjskich chrześcijan, których większa część jako Kościół Chaldejski zawarła kościelną unię z Rzymem (uznanie prymatu papieża, przy zachowaniu własnej liturgii i dyscypliny kościelnej). W XIX wieku ten katolicki Kościół Chaldejski systematycznie rozwijał się, stając się najsilniejszą wspólnotą kościelną wśród syryjskich chrześcijan. Również w tym samym stuleciu do jedności z Rzymem powróciła część zachodniosyryjskich chrześcijan (jako Kościół Syryjsko=Katolicki). Należy odnotować, że w XIX wieku rozpoczęły na terenie Syrii działalność misje protestanckie.

Do 1915 roku żyło w państwie tureckim ok. pół miliona syryjskich (asyryjskich) chrześcijan zarówno katolików, protestantów, jak i członków Kościołów autokefalicznych. W zdecydowanej większości była to ludność zajmująca się rolnictwem i pasterstwem (istniały nieliczne gminy asyryjskie w miastach, np. w Urnę, Mardin, Mosulu). W ciągu 23 lat, na skutek systematycznej wyniszczającej akcji rządu tureckiego, liczba ta została zredukowana do zaledwie paru tysięcy (niektórzy badacze szacują liczbę ofiar wśród syryjskich chrześcijan na ok. 750 tysięcy).

Wobec Asyryjczyków zastosowano ten sam model ludobójstwa, co wobec Ormian a więc wymordowanie lokalnej elity (duchowieństwa, inteligencji) oraz mężczyzn, a następnie deportacje pozostałych przy życiu kobiet, dzieci i starców na pustynię. Deportacje, które, podobnie jak w przypadku Ormian, przeradzały się w prawdziwe marsze śmierci, i podczas których żołnierze tureccy, wraz z ochoczo pomagającymi im w tym procederze lokalnymi plemionami kurdyjskimi, mordowały, gwałciły i uprowadzały kobiety i rabowały resztki żywności, tak aby do „miejsc przeznaczenia” (czyt. na pustynię) doszli tylko nieliczni.

Dziesiątki tysięcy syryjskich chrześcijan szukało schronienia w północnozachodniej Persji. Jednym z najważniejszych skupisk tych uchodźców było miasto Urmia. Gdy latem 1918 roku armia turecka podeszła pod miasto, ok. 75 tysięcy syryjskich chrześcijan (oraz Ormian) zdecydowało się opuścić Urmię i uciekać przed tureckimi prześladowcami dalej na południe.

30 lipca 1918 roku rozpoczął się eksodus. Podczas całej drogi na południe chrześcijanie byli atakowani przez jednostki regularnego wojska tureckiego i bandy złożone z Kurdów i Azerów. Jeden z tureckich komendantów (MajidulSultan) raportował swoim zwierzchnikom, że jednego dnia „posłał do piekła dwa tysiące niewiernych”.

Jeden z brytyjskich oficerów (pułkownik McCarthy), który był świadkiem wędrówki syryjskich chrześcijan z Urmii, pozostawił taką relację: „Nigdy nie zapomnę odwrotu spod Urmii, gdy spotkałem ogarniętych paniką ludzi na drodze do Nidżar i nigdy nie chcę oglądać czegoś podobnego… Poza tym, że byli prześladowani przez swoich wrogów, ci nieszczęśni ludzie byli atakowani przez każdą ze znanych chorób. Setki zmarło na tyfus, dyzenterię, ospę i z wyczerpania. Powszechnym widokiem były dzieci pozostawione na drodze, ich rodzice prawdopodobnie nie żyli. Gdziekolwiek zatrzymywali się na noc, rano ziemia byia pełna umarłych i umierających. Tylko nieliczni mogą pojąć, co wycierpieli ci nieszczęśnicy. Około 10 tysięcy z nich zostało odciętych przez Turków i nikt już o nich nie słyszał”.

Drogę przez piekło przetrwało ok. 35 tysięcy syryjskich chrześcijan. Po zdobyciu Urmii, turecki dowódca (SalahEddin Pasza) dał swoim żołnierzom (i wspomagającym ich Kurdom oraz Azerom) trzy dni na bezkarne łupienie miasta i mordowanie mieszkańców. W trzydniowej orgii masowego morderstwa zginęło ok. 16 tysięcy syryjskich chrześcijan.

Dodajmy, że istniała również zbieżność w czasie pomiędzy ludobójstwem na Ormianach i na Asyryjczykach (co dodatkowo jest dowodem na to, że przedsięwzięcia te nie były dziełem przypadku czy samowolą lokalnych urzędników, ale z góry zaplanowaną akcją). Obydwie zbrodnie odbywały się równolegle, począwszy od 1915 roku.

Tragedia dotknęła wszystkie chrześcijańskie wspólnoty. Gwoli przykładu można podać, że tylko w latach 19151916 katolicki Kościół Chaldejski stracił w wyniku zorganizowanych przez Turków i Kurdów masakr dwie trzecie swoich wiernych. Zniszczono największe społeczności Chaldejczyków w prowincjach Diarbekir i Seert. Zamordowano trzech chaldejskich biskupów.

Wśród męczenników znalazł się także chaldejski arcybiskup z Seert, Addai Scher (ceniony skądinąd w światowej społeczności naukowej jako orientalista). Jako „trofeum” oprawcy zabrali z sobą biskupi pierścień (aby go zdobyć, ucięli palec zamordowanemu biskupowi).

Zginęli również wszyscy chaldejscy kapłani, którzy szukali schronienia w katedrze w Seert. Katedra została spalona wraz ze wszystkimi szukającymi W niej azylu chrześcijanami. Nie oszczędzono nawet chrześcijańskiego cmentarza w Seert. Po uprzednim zbezczeszczeniu (płyty nagrobne obsmarowano ekskrementami), został on całkowicie zniszczony.

Według naocznych świadków eksterminacji chrześcijańskiej społeczności w Seert, aktywny udział brali w niej muzułmańscy duchowni. Mułłowie nie tylko nawoływali do mordowania chrześcijan, ale i osobiście przykładali rękę do zbrodni (według Halaty Hanny, który była świadkiem tragicznych wydarzeń, czynili tak m.in. mułła Cheder, Ahmed oraz Taher wszyscy z Seert).

Niejednokrotnie syryjscy chrześcijanie szli na śmierć odważnie, jak pierwsi męczennicy w rzymskich amfiteatrach, którzy wierzyli, że idą na spotkanie z Panem. Z Seert, wraz z innymi deportowanymi (a następnie zabitymi) chrześcijanami, wyprowadzono 16 dominikanek. Na miejsce śmierci szły, śpiewając litanie. Przeoryszę, będącą w podeszłym wieku, nie mogącą iść dalej, oprawcy okrutnie zamordowali (została ukrzyżowana).

Bezmiarowi wiary męczenników towarzyszyło bezgraniczne okrucieństwo tureckich i kurdyjskich oprawców. Barbarzyństwo zataczało szerokie kręgi i dotykało nawet tzw. osobistości. Na przykład Chalil Bej, deputowany do tureckiego parlamentu, jako „pamiątkę” przechowywał w swoim domu skórę ściągniętą z oblicza zamordowanego ormiańskiego biskupa z Erzerum.

Trzy tysiące lat Greków w Azji Mniejszej

U progu XX wieku obecność Greków na obszarze Azji Mniejszej (czyli w ówczesnej i obecnej Turcji) liczyła sobie ponad trzy tysiące lat. To przecież takie miasta starożytnej Jonii (jak Grecy określali zajmowane przez siebie obszary we wschodniej części basenu Morza Egejskiego) jak Efez, Milet czy Halikarnas były ojczyzną szeregu postaci kojarzonych z wielkim, cywilizacyjnym dziedzictwem starożytnej Grecji (np. Tales, Pitagoras czy Heraklit). Tam powstawały wielkie pomniki greckiej kultury dość wspomnieć zaliczone do „siedmiu cudów świata”: Mauzoleum w Halikarnasie i świątynię Artemidy w Efezie. To była ojczyzna Greków, to oni tworzyli jej piękno.

Również chrześcijańska era w dziejach Grecji znalazła w Azji Mniejszej teren, gdzie tętniło chrześcijańskie życie duchowe i intelektualne. Wystarczy przypomnieć, jak dużo dla Kościoła Wschodniego (nazywanego także Kościołem Greckim) — i dla całego Kościoła Powszechnego oznaczają takie postaci jak św. Bazyli Wielki, św. Grzegorz z Nazjanzu, św.Grzegorz z Nyssy (tzw. Ojcowie Kapadoccy). Ojcowie Kościoła, twórcy zakonów, wielcy teolodzy. O znaczeniu greckiego Konstantynopola dla całego Kościoła i chrześcijańskiej cywilizacji można napisać całe tomy.

Niszczycielski najazd muzułmański (trwający nieprzerwanie od VII wieku, a któremu nowy impet nadało przybycie do Azji Mniejszej Turków seldżuckich w wieku XI) dotknął więc, a tym samym spustoszył, nie peryferie świata chrześcijańskiego, ale jego najbardziej żywotne obszary.

Na początku XX wieku ludność grecka, żyjąca w Imperium Ottomańskim, liczyła ok. 2 milionów. Wraz z Ormianami. Grecy stanowili trzon chrześcijańskiej społeczności w Turcji. Podobnie jak i dla innych chrześcijan w Turcji (Ormian i Syryjczyków) początek ubiegłego stulecia (a zwłaszcza okres I wojny światowej) był jednocześnie początkiem eksterminacji i wygnania z ojczyzny, którą zamieszkiwały dziesiątki pokoleń Greków.

U progu tych tragicznych wydarzeń głównymi skupiskami ludności greckiej w Turcji oprócz Stambułu była położona w europejskiej części imperium Tracja, położony na czarnomorskim wybrzeżu Azji Mniejszej Pont, Cylicja (nad Morzem Śródziemnym) oraz wybrzeże Morza Egejskiego należące do Turcji (dawna Jonia).

Podobnie jak Ormianie i syryjscy chrześcijanie, również Grecy stali się w oczach rządzących od 1908 roku w Turcji młodoturków, główną przeszkodą na drodze budowania „Wielkiego Turanu”. W myśl ideologicznych założeń ludzi rządzących w Turcji, także chrześcijanie greccy musieli zniknąć „raz na zawsze” z ottomańskiego państwa.

Akcja eksterminacyjna rozpoczęła się w 1913 roku, na krótko przed przystąpieniem Turcji do I wojny światowej. Młodoturccki rząd zarządził i przeprowadził deportację setek tysięcy Greków z Tracji i rejonu Morza Egejskiego do środkowej Anatolii. Tam zostali skierowani oni do obozów pracy (przypominających późniejsze obozy koncentracyjne). Praca ponad siły i głód zebrały wśród greckich chrześcijan obfite żniwo w postaci dziesiątek tysięcy ofiar.

Prawdziwego celu tej akcji deportacyjnej nie krył w wywiadzie ze znanym dziennikarzem E. Dillonem, turecki minister Talaat (główny organizator ludobójczej akcji wymierzonej w całą społeczność chrześcijańską w Turcji). Przyznawał, Że

„oczyszczenie” tureckiego wybrzeża Morza Egejskiego z Greków zostało celowo podjęte, by „zniszczyć zdolność Greków na wpłynięcie na wynik przyszłego konfliktu [tj. I wojny światowej
G.K.]“.

Tragedia Smyrny

Tym, co istotnie różniło Greków od innych chrześcijan żyjących w ottomańskiej Turcji, był fakt istnienia niepodległego państwa greckiego (w 1914 roku nie istniała ani niepodległa Armenia, ani Syria), które w krytycznej chwili mogło udzielić wsparcia swoim zagrożonym eksterminacją pobratymcom. Ta krytyczna chwila nastąpiła pod koniec 1918 roku, gdy rząd grecki, w obliczu kapitulacj
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
pszek




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2310
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 10:25, 26 Lut '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czytam ten tekst i zastanawiam się ile kłamstwa można wtłoczyć w ludzką głowę, zwłaszcza głowę okrytą moherowym beretem.Nie wątpię że twory pisarza Grzegorza Kucharczyka mogą robić wrażenie na przeciętnym radiomaryjnym odbiorcy,ale na szczęście nie wszyscy jesteśmy idiotami i to użytkowniku @olo należy mieć na względzie.
Za wszystkie niedole chrześcijan w Imperium Osmańskim całkowitą odpowiedzialność ponosi KOŚCIÓŁ RZYMSKO KATOLICKI,zwany Łacińskim.
Nikt inny jak tylko kościół łaciński dla własnych,dodajmy bardzo ziemskich, celów doprowadził do upadku Cesarstwo Bizantyjskie.I
W dziele tym nie cofną się przed żadną moralną ohydą;zdradą,intrygą,kłamstwem,herezją.A dzieło niszczenia chrześcijaństwa pod pozorem jego "obrony" trwa po dzień dzisiejszy czego dowodem jest choćby pisarstwo Kucharczyka.
O ile jeszcze,choć z bólem,można zrozumieć logikę działań Turcji Osmańskiej,to nijak nie można pojąć logiki poczynań chrześcijańskiego Zachodu który to:
- w Wojnach Krymskich wspierał Turcje Osmańską przeciw prawosławnej Rosji
(w 1854r londyński Daily News pisał że Chrześcijanie w Osmańskiej Turcji cieszą się większą swobodą niż w prawosławnej Rosji )
a o tym po której stronie walczyli Polacy przez grzeczności nawet nie wspomnę II
-do dziś wspiera i inicjuje rozłamy w kościołach wschodnich (ortodoksyjnych) choć to właśnie one są przyczółkami chrześcijaństwa w świecie islamu.
_________________
sasza.mild.60@mail.ru
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
olo




Dołączył: 13 Lis 2011
Posty: 13
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 16:22, 27 Lut '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie ukrywam, że K.K. przysłużył się obficie do upadku Imperuim Bizantyjskiego, można tu wspomnieć choćby o haniebnej napaści krzyżowców na Konstantynopol w 1204 roku. Prawdą jest również, że podobnych "przysług" Kościoła Zachodniego było znacznie więcej, niemniej jednak nie można spyachać odpowiedzialności za mord na Ormianach na papieża lub Kościół.
Problem leży nie w kiepskiej kondycji duchowej wielu chrześcijańskich przywódców, ale w samym islamie, który jest religią opartą na usakralnionym i ze wszech miar "uzasadnionym" zabijaniu, dręczeniu, wyzyskiwaniu i oszukiwaniu "niewiernych psów".
Doskonałym dowodem na jest poniższy wywiad ze znanym znawcą i krytykiem islamu Abdulem Kasem'em.

"Abul Kasem to były muzułmanin oraz autor setek artykułów i szeregu książek o islamie, w tym “Women in Islam”. Jest współautorem książki Leaving Islam – Apostates Speak Out oraz Beyond Jihad: Critical Views From Inside Islam.

FP: Abul Kasem, serdecznie witamy na stronach Wywiadów Frontpage.

Kasem: Dziękuję. Bardzo mi miło, że magazyn Frontpage zechciał przeprowadzić ze mną ten wywiad.

FP: Czy może nam Pan trochę opowiedzieć o swoim duchowym i intelektualnym rozwoju?

Kasem: Urodziłem się w Bangladeszu, gdzie uczęszczałem do świeckich szkół. Byłem tam poddawany ścisłemu rygorowi religijnemu, regularnie słuchałem też kazań. Nauczany przez mego ojca, zapamiętałem w dzieciństwie szereg podstawowych wersetów Koranu nie rozumiejąc z nich ani jednego słowa, ponieważ, tak jak prawie wszyscy muzułmanie w Bangladeszu, mój ojciec nie znał znaczenia słów arabskich. Wiedział tylko jak po arabsku należy Koran czytać i jak go recytować. Kiedy miałem dziewięć lat przeciętny mułła nauczył mnie islamskich rytuałów (tj. modlitw, ablucji, postu) oraz poprawnej recytacji Koranu. Nauczył nas też, że muzułmanie są jedynymi dziedzicami Ziemi, że nigdy nie wolno nam mieszać się z nie-muzułmanami, że musimy ich nienawidzieć, oraz słownie upokarzać, a jeśli to możliwe – także fizycznie.

Gdy trafiłem do szkoły średniej odkryłem świat poza islamem. Poznałem kilku Hindusów oraz dwóch chrześcijan. Zobaczyłem, że miłują oni pokój i są wyjątkowo uprzejmi, szczerzy i sympatyczni. Niestety w tym okresie w Indiach oraz w Bangladesz (wtedy znanym pod nazwą Wschodniego Pakistanu) wybuchły zamieszki społeczne. Jeden z moich hinduskich przyjaciół został brutalnie zamordowany przez islamskich fanatyków. To doświadczenie, kiedy to zobaczyłem zmasakrowane ciała mojego kolegi, jego rodziców i rodzeństwa, mocno wpłynęło na moje późniejsze życie. Kiedy rozmawiałem o tym z kilkoma (umiarkowanymi) muzułmanami powiedzieli mi oni, że Hindusom należała się śmierć; gdyż w naszym muzułmańskim kraju nie powinno być żadnych Hindusów. Wtedy też dowiedziałem się od nich, że za zabijanie niewiernych islam obiecuje wielką nagrodę.


W ciągu paru lat nasza walka o autonomię przybrała kształt Ruchu Wyzwoleńczego, dążącego do wyzwolenia spod ekonomicznej i politycznej dominacji Pakistanu Zachodniego, który był państwem czysto islamskim. W 1971 Islamska Armia Pakistanu dokonała ludobójstwa zabijając około 3 miliony Bengalczyków, i gwałcąc około 250000 bengalskich kobiet. Miejscowi islamiści pomagali w tym barbarzyństwie jak się tylko dało. Swoje działania usprawiedliwiali Koranem, hadysami i prawami szariatu. Po zdobyciu niepodległości mówiłem o tym wszystkim z miejscowym imamem. Ten wyciągnął Koran, przeczytał parę wersetów i powiedział mi, że ludobójstwo i masowe gwałty na kobietach są w islamie stuprocentowo usankcjonowane. Powiedział też, że bengalscy muzułmanie zboczyli z drogi prawdziwego islamu, i jako tacy zasługują na karę Allaha, a armia pakistańska zrobiła to by nas oczyścić. Zszokowany zdecydowałem się wtedy przeczytać islamskie źródła teologiczne.

To co odkryłem przeraziło mnie. Było dla mnie nie do zrozumienia, że religia, rzekomo religia pokoju, może zawierać w sobie tyle mrożących krew w żyłach, straszliwych, barbarzyńskich wersetów, zwyczajów i praw nakłaniających całą islamską społeczność do rzezi niewiernych i nie-za-dobrych [niezbyt prawowiernych] muzułmanów. Dostęp do oryginalnych książek i internetu dał mi więcej możliwości poznawania prawdy i jej przekazywania. Zacząłem być pod wielkim wrażeniem tekstów napisanych przez mówiących prawdę rozmaitych krytyków islamu.

FP: Czy mógłby się Pan podzielić z nami tym, co Pan odkrył w islamie?

Kasem: OK, oto trochę z tego, czego się nauczyłem:

* Prorok rzekł – zaatakujemy ich (tj. niewiernych), a oni nie przyjdą by nas zaatakować.–Sahih Bukhari, 5.59.435.
* Prorok zezwolił na gwałcenie jeńców wojennych.–Sahih Bukhari, 3.46.718.
* Wojownicy muzułmańscy uprawiali z pojmanymi kobietami seks w obecności ich mężów a niektórzy “byli niechętni to robić”.–Sunaan Abu Dawud 11.2150.
* Można mieć stosunek seksualny z pojmaną kobietą, gdy nie ma ona okresu i/lub gdy ustapiły [skutki] porodu. Jeśli posiada ona męża, jej małżeństwo kończy się z chwilą pojmania - Sahih Muslim 8.3432.
* Ali (zięć Mahometa) uprawiał seks z pojmanymi jako łup kobietami. Mahomet dał mu pojmaną kobietę (w celu uprawiania seksu).–Sahih Bukhari 5.59.637.
* Kobiety to zwierzęta domowe; bijcie je –Tabari, vol.ix, pp. 9.112-114.
* Stosowany przez Mahometa zwyczaj zabijania był stosowany szeroko i bez ograniczeń. Muzułmanie zabili Umm Qirfa, “bardzo starą kobietę” przywiązując jej nogi do sznura zaczepionego do dwóch wielbłądów prowadzonych w przeciwnych kierunkach w ten sposób rozrywając jej ciało (Ibn Ishak, pp.664-665). Umm Qirfa została rozerwana, kończyna od kończyny, przez cztery wielbłądy (Rodinson, p.248).
* Allah lubi ścinanie głów — Kais uciął głowę al-Aswada i wykrzyknął ‘Allah jest wielki’.–Baladhuri, p.161.
* Prorok rzekł, że włócznie są jego środkiem utrzymania – Sahih Bukhari Vol-4 Chapter 88.
* Mahomet nakazał muzułmance karmić mężczyznę piersią. Zaprotestowała, ale w końcu musiała tak zrobić– ibn Majah, 3.1943.
* Mahomet nakazał muzułmance karmić piersią brodatego mężczyznę.–Sahih Muslim, 8.3428.
* Allah mówi, że kobieta musi seksualnie zadowolić swego męża nawet kiedy są na wierzchu wielbłąda.–Ibn Majah, 3.1853.
* Mahomet nakazał zamordować Asma bt. Marwan, żydowską poetkę, kiedy ta karmiła piersią swoje dzieci.–Ibn Ishaq, p.676, ibn sa’d, vol. ii, p.30-31.
* Mahoemt nakazał zabić Abu Afak’a, 120-letniego starca z Medyny.–Ibn Ishaq, p.675, ibn Sa’d, vol.ii, p.31.
* Mahomet prowadził czystki etniczne względem Banu Quaynuqa, żydowskiego plemienia z Medyny.–Tabari, vol.vii, p.85.
* Mahomet wynajął profesjonalnego zabójcę, aby ten zamordował Ka’b b. al-Ashraf’a, poetę z Medyny.–Sahih Bukhari, 5.59.369.
* Posłaniec Allaha rzekł: “Jeśli którykolwiek z Żydów wpadnie w wasze ręce – zabijcie go.” Tak więc Muhayyish b. Masud zabił Ibn Sunaynah’a, swego przyjaciela i partnera w interesach - Tabari, vol.vii, p.97-98.
* Szwadron śmierci Mahometa zamordował Abu Rafi’ego, pochodzącego z Medyny krytyka Mahometa.–Tabari, vol.vii, p.103, Sahih Bukhari, 5.59.371.
* Szwadron śmierci Mahometa zamordował Sufyan’a ibn Khalid’a.–Ibn Ishaq, p.664-665, ibn Sa’d, vol.ii, p.60.
* Mahomet prowadził czystki etniczne względem B. Nadir, żydowskiego plemienia z Medyny.-Tabari, vol. vii, p.158-159, Heykal, ch. B. Nadir, Sahih Bukhari, 3.39.519.
* Mahomet ściął głowy 600-900 Żydom z plemienia Qurayzah, którzy nie walczyli z muzułmanami, ale zostali zaatakowani po czym się bezwarunkowo poddali – Tabari, vol.viii, ch. B. Qurayzah; Heykal, ch. the Campaign of Khandaq oraz B. Qurayzah, ibn Ishaq, ch. B. Qurayzah.
* Arabowie to wybrany naród Allaha; Allah wygląda jak Arab.–ibn Sa’d, vol.1, p.2.
* Allah faworyzuje arabski rasizm — prorok pochodzi z B. Quraysh i ma białą cerę (ibn Sa’d, vol.1, p.95-96, Sahih Muslim, 20.4483.
* Prawo Shafi m4.2 Poniżej podane są pary, które nie są właściwe:
(1) mężczyzna nie będący Arabem i kobieta - Arabka (O: gdyż Prorok rzekł: Allah wybrał Arabów Quraysh jako swoje narzędzie do władania światem (Kalifat Islamski).–Sahih Bukhari, 4.56.704.
* Ktokolwiek mówi, że Mahomet był Murzynem, musi być zabity. –Ash-Shifa, Tr. Aisha Abdarrahman Bewley, p.375.
* Mahomet aprobował zabijanie kobiet i dzieci pogan, gdyż oni (dzieci) pochodzą od nich (tj. pogan) …(Sahih Bukhari 4.52.256).
* Mahomet pobłogosławił Jarira za dokonanie ludobójstwa (w tym dzieciobójstwa) w Dhu Khalasa.–Sahih Bukhari, 4.52.262.
* Mahomet miał czarnego niewolnika; handlował niewolnikami.–Sahih Bukhari, 9.91.368 oraz Kasasul Ambia of Ibne Kathir Vol 3 page 112.
* Mahomet wymieniał niewolników na piękne, młode i seksowne kobiety, takie jak Saffiya.–Sunaan Abu Dawud, 2.2987, 2991.
* Wynajęty przez Mahometa zabójca zamordował Al-Yusayr’a b. Rizam’a oraz grupę żydów z Khaybar w al-Qarqara.–Ibn Ishaq, p.665-666.
* Mahomet wymusił podatek jizya na Zoroastrianach — szereg przypadków.–Tabari, vol.viii, p.142, Sunaan Abu Dawud, 19.9038.
* Nieuzasadnione niszczenie świątyń pogańskich i ich bożków.–szereg przypadków: ibn Ishaq, ibn Sa’d, Tabari: ch: Zajęcie Mekki.
* Zabijanie politeistów jest godne pochwały – rzekł Mahomet. –Tabari, vol.ix, p.76.
* Maruderzy wojsk Mahometa dokonali ludobójstwa w Jurash (w Jemenie).–Tabari, vol.ix, p.88-89.
* Zabijanie niewiernych to niezła zabawa.–Tabari, vol.vii. p.65.
* Mahomet nakazał zabijać apostatów; jeśli ktoś (muzułmanin) porzuca swą religię, zabić go)–Sahih Bukhari, 4.52.260.
* Krew zwierzęcia jest Allahowi bardzo droga.–Ibn Majah, 4.3126.
* Prorok rzekł: mężczyzny nie będzie się pytać czemu bije on swoją żonę.–Sunaan Abu Dawud, 11.2142.
* Prorok rzekł: - Ludzie rządzeni przez kobietę nigdy nie będą odnosić sukcesów.–-Sahih Bukhari, 5.59.709.
* Większość kobiet jest w piekle.–Sahih Bukhari 1.6.301.
* Kobieta musi utrzymywać swe narządy płciowe w stanie gotowym do użytku w każdej chwili (Ihya Uloom Ed-Din of Ghazali, Tr. Dr Ahmad Zidan, vol.i, p.235)
* Kobieta nie może opuścić domu .– prawo Shafi, m10.4.
* Jeśli kobieta twierdzi, że ma okres, ale jej mąż jej nie wierzy, ma on prawo odbyć z nią stosunek seksualny.– prawo Shafi, e.13.5.
* Wsparcie dla rozwiedzionej żony należy się przez 3 miesiące.– Prawo Shafi’i m11.10.
* Mężczyznom wolno dokonać natychmiastowego rozwodu. Bez wsparcia dla tak rozwiedzionych żon od tej chwili – Wiele odnośników.
* Nie trzeba podawać powodu rozwodu z żoną (Wiele odnośników, Szariat –prawo islamskie –Dr. Abdur Rahman Doi, p.173).
* Jest niezgodne z prawem, by kobiety opuszczały dom z odkrytymi twarzami, niezależnie od tego czy występuje niebezpieczeństwo kuszenia [innych], czy nie. Jest niezgodne z prawem, by kobiety były sam na sam z mężczyzną mogącym się ożenić.–Prawo Shafi’i m2.3.
* Mahomet rzekł, “Żadnemu rządzonemu przez kobietę narodowi nie powodzi się.”–Ihyya Uloom Ed-din of Ghazali, Tr. Fazl-Ul-Karim, p.2.35.
* Gdyby Mahomet chciał by jedna osoba miała paść na twarz przed druga osobą, nakazałby kobiecie by padła na twarz przed swym mężem.–Ibid, p.2.43.
* Kobieta, niewolnik i niewierny nie są odpowiedni do tego, by stanowić policję moralną.–Ibid, p.2.186.
* Mahomet rzekł: ” Kobieta jest narzędziem szatana.”–Ibid, p.3.87.
* Kobieta jest dla mężczyzny najbardziej pożądaną rzeczą. On czerpie przyjemność z wkładania swego narządu płciowego do kobiecej pochwy. Dlatego pochwa jest najbardziej pożądaną rzeczą w kobiecie.–Ghazali, p.3.162.
* Kobieta jest służącą, a mąż jest osobą obsługiwaną.–Hedaya, podręcznik prawa Hanafi, p.47
* Możesz cieszyć się i korzystać z żony przy pomocy siły.–Hedaya, p.141
* Pełny posag stanowi zapłatę za dostarczenie kobiety. Booza meaning Genitalia arvum Mulieris.–Hedaya, p.44.
* Kobiety są waszymi (tj. mężczyzn) niewolnicami; traktujcie je dobrze, jeśli trzeba bijcie je, ale nie mocno.–Tirmidhi, 104.
* Kiedy kobieta wychodzi, diabeł na nią patrzy; dlatego chowajcie kobietę.–Tirmidhi, 928.
* W raju jest targ z bogatymi, pięknymi i zawsze młodymi kobietami; ktokolwiek je kupi będzie zadowolony.–Tirmidhi, 1495.
* Kobiety są głupie.–Ibn Majah, 5.4003.
* Najlepsi muzułmanie mieli najwięcej żon.–Sahih Bukhari, 7.62.7.
* Allah uważa niewiernych (nie-muzułmanów) za niewolników w rękach muzułmanów.–Koran 16:75.
* Allah uczynił Mahometa bogatym poprzez podboje (rajdy, łupiestwo, wojny).–Sahih Bukhari, 3.37.495.
* Głównym źródłem utrzymania Mahometa były pieniądze uzyskane z podatku jizya nałożonego na niewiernych.–Sahih Bukhari, 5.59.351.
* Postanowienia uczynione przez Allaha i Mahometa obowiązują wszystkich muzułmanów: nie ma żadnych alternatyw.–Koran, 33:36.
* Posłuszeństwo względem Mahometa to posłuszeństwo Allahowi.–Koran, 4:80.
* Łup Mahometa jest łupem Allaha, i to w ten sposób Allah uczynił Mahometa bogatym. – Koran, 59:6-7
* Mahomet był JEDYNYM prorokiem, który zabił kogoś swą “szlachetną ręką”. Osobą zabitą był Ubayy b. Khalaf, podczas bitwy pod Uhud - str 600 Umdat Al Salik.

To tylko kilka z tysięcy dokumentów, które określały i kształtowały moją drogę w islamie.

FP: Wszystko to z pewnością nie prowadzi do spokoju serca…

Kiedy mówimy o tych sprawach, czy może mi Pan coś wytłumaczyć? W wielu wypadkach, kiedy rozmawiam z najrozmaitszymi muzułmanami, zdarza się mniej więcej tyle: kiedy zaczyna się rozmowa o islamie od razu informuje się mnie o tym, że nie wiem o czy mówię – i to zdarza się przed tym zanim cokolwiek powiedziałem. Następnie, kiedy zapytam się o wersety dotyczące przemocy, które usprawiedliwiają wojnę z niewiernymi (tj. sury 9:5, 9:29 itd.), informuje się mnie, że tego nie ma w Koranie. Potem mówi mi się, że Mahomet nawet nie dotknął włosów na głowie drugiego człowieka. Odpowiadam, że Mahomet był człowiekiem wojskowym. Wtedy mówi mi się, że to w żadnym wypadku nie jest prawda. Wtedy przytaczam słowa z wersetów o których mówiłem, na co pada odpowiedź, że mam fałszywe tłumaczenie. Opisuję tłumaczenie, tj., że to Koran przetłumaczony przez znanego i cenionego muzułmanina, któremu ufają wszyscy muzułmanie (tj. Abdullah Yusuf Ali), na co muzułmanin z którym rozmawiam zaczyna potrząsać głową.

Szanowny Panie Kasem, takie rozmowy przydarzają mi się bardzo często. O co tu chodzi? Czy muzułmanie odgrywają tu przed niewiernymi rozmówcami jakąś grę, czy też większość z nich w samej rzeczy nie ma pojęcia co jest w Koranie, a przy tym są, z jakiegoś dziwnego powodu, obojętni na to co, w swojej istocie, Koran mówi?

Kasem: Sądzę, że w rozmowach tych uczestniczyli podstępni islamiści mieszkający na terytorium niewiernych, najprawdopodobniej w USA, Kanadzie, lub Wielkiej Brytanii. Nie jest niczym dziwnym to, że ci sami islamiści, kiedy to znajdą się w islamskim raju, dokonają całkowitego zwrotu o 180 stopni i stwierdzą, że wersety 9:5 i 9:29 są żywe i w pełni aktualne.

Ta taktyka zaprzeczania, powoływanie się na problem tłumaczenia, kontekst, niezrozumienie itd., stanowią odwieczną metodę używaną przez knujących islamistów po to, by uratować swą skórę. W języku islamu znane to jest jako taqiyya (mówienie kłamstw) oraz kitman (oszukiwanie). Kiedy muzułmanie są słabi, wersety 3:28 oraz 16:106-107 Koranu (to znaczy Allaha) mówią im, by stosowali te same techniki do wyratowania się z rąk niewiernych. Wolno im nawet zaprzeczyć ich islamskiej wierze i krytykować islam, jeśli zachodzi taka potrzeba. Mahomet przyjął takie podejście, by zabić swych krytyków. W przypadku zabójstwa Ka’ba Ashrafa, najęci przez Mahometa mordercy zaprzyjaźnili się wpierw z Ka’bem, krytykowali Mahometa i islam, po czym, kiedy już mieli zaufanie Ka’ba, wyszli z nim z jego domu, udawali, że sie z nim ściskają, i ścięli mu głowę wrzeszcząc Allahu Akbar.

Zauważcie proszę, że kilku spośród porywaczy 9/11 piło nawet piwo oraz whisky w pubach, mieli też dziewczyny z którymi spali, i to tuż przed wybraniem się na swą misję, by zabić niewiernych. W książce Masterminds of Terror (Yusri Fouda i Nick Fielding, Penguin Australia , 2003, p.120) czytamy, że Al-Kaida ćwiczy dżihadystów do picia alkoholu oraz do tego, by umieli się wmieszać między chrześcijan i udawać, że prowadzą życie na sposób chrześcijański. Wielu dżihadystom zaleca się, by nauczyli się pić alkohol – po to by zapewnić, że dobrze się wmieszają między niewiernych na ich terytoriach i nie wzbudzą podejrzeń.

Nie ma więc w tym nic dziwnego, że współcześni islamiści stosują tę samą technikę, by ogłupić zachód.

Popatrzmy więc na werset 3:8, podstawę islamskiego taqiyya oraz kitman.

Werset ten mówi muzułmanom by nie przyjaźnili się z niewiernymi, trzeba być ostrożnym w przyjaźni z niewiernymi.

W kwestii egzegezy tego wersetu ibn Kathir, najwybitniejszy tafsir komentator Koranu pisze tak: nie przyjaźnij się z tymi co zaprzeczają [wierze] (tj. z nie-muzułmanami), nawet jeśli takowych masz wśród najbliższych krewnych. W przypadku niebezpieczeństwa Allah zezwala muzułmanom na okazywanie przyjaźni niewiernym zewnętrznie, ale nigdy wewnętrznie. Taqiyya jest dozwolona aż do Dnia Zmartwychwstania. Allah zapewnił nieograniczone cierpienia dla tych, którzy popierają Jego wrogów, i tych którzy są wrogami Jego przyjaciół. Krótko mówiąc, ibn Kathir wyjaśnia, że dla zapewnienia wygranej islamu stosowanie kłamstw i oszustw jest zupełnie w porządku.

Nie ma więc nic dziwnego w tym, że zażarci poplecznicy Mahometa po prostu powtarzają historię islamu. Oszukańczy, przemyślni i podstępni islamiści zrobią wszystko, by zapewnić sobie zaufanie łatwowiernych niewiernych Zachodu. To w ten sposób islam wchodził na terytorium wroga, kiedy to islamiści nie mieli dość siły wojskowej by masowo zabijać niewiernych. Zauważcie tylko jak ich taktyka się zmienia, kiedy stają się liczni, około 10% populacji (co dzieje się teraz we Francji) i jak rekrutują islamskich terrorystów po zorganizowaniu komórek terrorystycznych. Mam nadzieję, że rozumiecie teraz dlaczego żyjący na Zachodzie islamiści są tak sprawni w mówieniu kłamstw i stosowaniu oszustw.

W związku z tym zbadajmy prawdziwe znaczenie wersetów 9:5 oraz 9:29 .

W wersecie 9:5 Allah mówi muzułmanom, by – gdy miną cztery święte miesiące (Rajab, Zulqad, ZulHajj, Muharram) – zabijali (walczyli i zabijali) pogan gdziekolwiek ich znajdą.

Ibn Kathir pisze, że to oznacza całą ziemię. To oznacza, że ten werset nie dotyczy tylko pogan z Mekki; odnosi się on do całego globu, nawet dzisiaj. W ślad za ibn Kathir’em, Jalalyn oraz ibn Abbas mówią dalej tak: Nie czekajcie aż ich znajdziecie, i otoczycie na ich terenach i umocnieniach, zbierajcie o nich dane na różnych drogach i trasach, i zmuszajcie ich do przejścia na islam. Jeśli nie przyjmą islamu, zabijcie ich. Ten werset pozwola muzułmanom walczyć z niewiernymi aż ci przyjmą islam. Te wersety zezwalają na walkę z ludźmi, aż do momentu gdy oni przyjmą islam oraz wprowadzą jego reguły i wymagania. Allah wspomniał tu najważniejsze aspekty islamu, wliczając też to, co nie jest tak ważne. Jeśli będą żałować i staną się wiernymi, przebaczcie im. Tu, w powyższym akapicie, widzimy prawdziwego ducha islamu, zgodnego z nieśmiertelnymi egzegetami Koranu.

Według większości uczonych w Koranie werset ten (9:5) jest znany jako werset miecza (ayat saif); ten jeden werset anuluje około 124 wersetów nakazujących miłosierdzie, tolerancję i przebaczenie względem pogan. Sugeruję źle poinformowanym ludziom Zachodu, by przytaczali islamistom po prostu te kilka zdań z ibn Kathira, Jalalyn, oraz ibn Kathira.

Postarajmy się więc zrozumieć werset 9:29, w języku islamu.

Werset ( 9:29 ) mówi: Zwalczajcie tych co nie wierzą w Allaha, albo w Dzień Sądu, albo w pożywienie halal. Niewierzący ludzie Księgi (żydzi i chrześcijanie) płacą podatek jizya z poddaniem (upokorzeniem); jeśli nie płacą podatku jizya lub nie przechodzą na islam, zabijcie ich.

Werset ten jest bardzo jasny i niedwuznaczny. Jednakże, by być pewnym, przeczytajmy co pisze ibn Kathir.

Ibn Kathir pisze, że to kompensacja za stratę dochodu wynikłego z zakazu wstępu nie-muzułmanów do Mekki; nałożenie podatku jizya miało kompensować stratę dochodu muzułmanów. Werset ten głosi, że muzułmanie mają walczyć, tj. zabijać ludzi Księgi jeśli ci nie płacą podatku jizya; muzułmanie winni kompromitować, upokarzać i pomniejszać znaczenie żydów i chrześcijan.

Zgodnie z różnymi islamskimi źródłami werset ten zastępuje werset 2:109, 60:8-9.

Wreszcie, muszę powiedzieć dobrodusznym niewiernym prowadzącym dialog z podstępnymi islamistami, że ci ostatni po prostu wykorzystują ignorancję łatwowiernych nie-muzułmanów, którym politycznie poprawne media wyprały mózgi wmawiając im, że islam to pokój – tj. że jest podobny do innych religii.

Olbrzymia większość muzułmanów (głównie niearabskiego pochodzenia) ma bardzo słabe pojęcie o surowości i barbarzyństwie Koranu. Dlatego islamiści wykorzystują tę ignorancję i próbują przemienić wersety morderstwa w wersety pocałunków, wersety nienawiści w wersety miłości.

To dlatego tak ważnym jest czytać i zrozumieć Koran, hadysy, sunnnę, i prawo szariatu. Te podstawowe źródła islamu stanowią najpotężniejszą broń którą można zastosować w konfrontacji z żyjącymi na Zachodzie islamistami.

FP: Jakkolwiek jestem pewny, że niektórzy z tych muzułmanów myślą, że mnie oszukują, spotkałem też na pewno wielu muzułmanów takich jak ich opisałeś, którzy naprawdę nie wiedzą o surowości i barbarzyństwie Koranu. Zresztą, kontynuujmy…

Jaki był Pana wkład do Leaving Islam – Apostates Speak Out about?

Kasem: W książce Leaving Islam—Apostates Speak out jest mój artykuł zatytułowany Islamic Terrorism and the Genocide in Bangladesh. W tym artykule opisałem to czego doświadczyłem i to co zobaczyłem podczas ludobójczej okupacji Bangladeszu przez Islamską Armię Pakistanu. Opowiedziałem jak uniknąłem niemal pewnej śmierci od ognia wojskowych, uciekając z akademika w którym pakistańska armia zamordowała szereg moich uniwersyteckich kolegów. Uważam, że miałem wyjątkowe szczęście, że przeżyłem i mogę opowiedzieć światu barbarzyństwo islamskiego ludobójstwa. Mój artykuł podaje również powody, dla których rzuciłem islam i stałem się apostatą.

FP: Jak Pan myśli, dlaczego wysiłki w kierunku Reformacji Islamu napotykają na tak olbrzymie przeszkody? Starania umiarkowanych muzułmanów, by uzyskać faktyczny postęp w rozwoju strategii przeciw dżihadowi zdają się nie działać, prawda? Jak to możliwe? A może zostały poczynione błędne założenia?

Kasem: Odpowiedź jest bardzo prosta. Islamu nie da się zreformować. Sam Mahomet zakazał wszelkiej reformy islamu.

Zreformowanie islamu nie jest nową ideą. Od czasu do czasu islamscy uczeni próbowali zreformować islam. Nie udało im się. Być może słyszał Pan o grupie zwanej Mutazylitami. Ich szczere próby zreformowania islamu w dziewiątym i dziesiątym wieku okazały się klęską. Wielu spośród Mutazylitów poniosło surowe islamskie kary za wprowadzanie do islamu innowacji (bidah). Według Ghazaliego wprowadzanie zmian w islamie jest ciężkim przestępstwem. Ktokolwiek wprowadza takie reformy podlega właściwej islamskiej karze, którą jest śmierć.

Dzisiejszy islam jest skamieniałością siedmiowiecznych zwyczajów beduińskich, na bazie których to Mahomet oparł tę religię.

[FP] Biorąc pod uwagę tak drakońskie kary, kto ośmieli się zreformować islam?

No właśnie, w ten sposób dochodzimy do tematu Umiarkowanych Muzułmanów. Na to by byli umiarkowani muzułmanie, musi istnieć umiarkowany islam.

Pytanie więc jest: czy jest coś takiego jak umiarkowany islam? Na to by istniał umiarkowany islam i umiarkowani muzułmanie musi istnieć „umiarkowany” Koran, gdyż siłą napędową islamu jest Koran. Jeśli Koranu nie może być “zmoderowany” (tj. by Koran był umiarkowany), to jak można zmoderować islam, i w konsekwencji zmoderować muzułmanów?

Ludzi, których postrzegamy jako tzw. umiarkowanych muzułmanów można podzielić na trzy grupy:

Pierwsza grupa – olbrzymia większość, prawdopodobnie około 90% muzułmanów całego świata, to tylko nominalni muzułmanie. Nie mają oni pojęcia o zawartości Koranu, hadysów i szariatu. Błędną nazwą jest zatem określać ich jako umiarkowanych muzułmanów. Mówiąc precyzyjnie, jeśli osądzamy ich według Koranu, ludzie ci wcale nie są muzułmanami. Gdyby zastosować szariat, ludzie ci mogliby nawet być skazani na śmierć za brak postępowania w zgodzie z islamem.

Drugą grupę nazwałbym „udawanymi” muzułmanami. Stanowią oni prawdopodobnie około 5% wszystkich „muzułmanów”. Ludzie ci chodzą czasami do meczetów w piątki i w trakcie Eid, czasami też modlą się i poszczą w domu. Ci muzułmani to hipokryci. Kiedy przedstawi się im ciemną stronę islamu, są zakłopotani, bronią sie, i usprawiedliwiają zło islamu odwołując się do historycznego kontekstu. To zwyczajny nonsens, gdyż wersety Koranu są ważne przez wieczność, a muzułmanie zawsze mają postępować zgodnie z nimi. Ci tak zwani umiarkowani muzułmanie odnajdują w islamie coś, czym islam nigdy nie był i nie ma być. Przekręcają znaczenia tych licznych brutalnych wersetów i próbują przekształcić je w wersety miłości i pocałunku. Jak można muzułmanów z tej grupy nazwać umiarkowanymi?

Trzecia grupa (dalsze 4% muzułmanów) to islamiści, którym brak odwagi, by samemu się wysadzić w powietrze, ale stosują dżihad intelektualny oraz akademicki i filozoficzny terroryzm. Są duchowym fundamentem prawdziwych terrorystów islamskich. Regularnie chodzą do meczetów, organizują islamskie seminaria, wysyłają e-maile do łatwowiernych niewiernych i projektują islamskie portale internetowe. Wielu z nich to imami w meczetach. To zatwardziali rytualiści – nigdy nie opuszczają modlitw, zawsze patronują jadłodajniom hahal (gdy mieszkają w krajach niewiernych), zdobywają fundusze i Zakat (islamską jałmużnę), by finansować dżihad w Afganistanie, Iraku, Czeczenii, Kaszmirze itd. Prowadzą do tego by inni nie-tak-dobrzy muzułmanie nienawidzili nie-muzułmanów. Widzi więc Pan, że coś takiego jak umiarkowani muzułmanie po prostu nie istnieje.

Ci fałszywi “umiarkowani” muzułmanie podobni są do widzów na stadionie. Dopingują (w milczeniu) dżihadystom walczącym z niewiernymi w terenie. Dlatego głupotą jest zależeć od tych “umiarkowanych” muzułmanów w kwestii reformy islamu i “odbicia” go z rąk ekstremistów. „Umiarkowani” muzułmanie i dżihadyści (ekstremiści) to po prostu dwie strony tej samej monety. Są tym samym – jedna grupa jest zaangażowana w ciche akcje, druga w akcje stosujące przemoc.

Dlatego, z przykrością muszę powiedzieć, że Pańskie próby użycia “umiarkowanych” muzułmanów do rozwinięcia działań przeciw dżihadowi są naprawdę źle umiejscowione. Współczesna polityka rządów zachodnich mająca na celu usatysfakcjonowanie „umiarkowanych” muzułmanów, podkreślanie, że islam to religia „pokoju”, i polowanie na dżihadystów po to, by powstrzymać terroryzm islamski jest po prostu błędna. Ta polityka musi skończyć się fiaskiem.

Tak długo jak długo muzułmanie są pobudzani, motywowani i instruowani zgodnie z podstawowymi pismami islamu, islamski terroryzm nie będzie miał końca.

Pamiętajcie proszę, że terroryzm to po prostu taktyka stosowana przez dżihadystów w celu wprowadzenia ich planu, którym jest podbicie kuli ziemskiej i wymuszenie by wszędzie stosowano prawo islamu. Możecie się śmiać lub lekceważyć to jako głupotę islamistów. Ale pamiętajcie, że islamiści bezgranicznie wierzą w ostateczne zwycięstwo islamu poprzez terror. Podbili już świat islamu, a teraz chcą podbić Zachód. Wierzą w to, bo sam Mahomet oświadczył, że islam będzie zwycięski dzięki terrorowi i grabieży (Bukhari Hadis, 1.7.331).

FP: Czy może Pan powiedzieć trochę więcej o teologicznych źródłach islamskiego terroryzmu?

Kasem: Powiedziałem już, że terroryzm islamski jest bezpośrednim zastosowaniem Koranu, sunny, hadysów i szariatu. Pozwólcie mi pokazać na podstawie Koranu, że islamski terroryzm jest głęboko zakorzeniony w teologii islamu.

Islam jest w stanie wiecznej wojny ze światem nie-islamskim (Koran 4:76, 60:4). Ci ludzie, którzy czytają Koran i hadysy (czyny Mahometa, przekazy o nim) i chcą je naśladować nie mogą nie stać się terrorystami. Muszą nienawidzić nie-muzułmanów, upokarzać ich, nie ufać im, oszukiwać ich przy każdej sposobności, i zabijać ich kiedy sytuacja jest po temu dogodna. To konsekwencja centralnej doktryny islamu. Muzułmanin, który nie naśladuje tego kardynalnego założenia islamu nie jest wcale muzułmaninem. Koran mówi, że Allah kupił życie muzułmanów (9:111-112) w zamian za ich łupy i raj, tak więc są oni zobowiązani poświęcić swoje życie lub stać się męczennikami (jak zamachowcy samobójcy) kiedy to udają się oni na misje morderstwa (5:94). To umowa handlowa z Allahem. Allah związał wszystkich muzułmanów swoim cyrografem. To dlatego Koran stoi tak twardo u źródeł działań islamskich terrorystów. Oni po prostu realizują swoją część umowy z Allahem. Ci terroryści nie stanowią aberracji w islamie. De facto stanowią oni taki islam, jaki istniał w czasach Mahometa, i taki jaki powinien istnieć, a nie taki jak nie-tak-dobrzy muzułmanie go sobie wyobrażają – jako religię pokoju i nieograniczonej miłości do ludzkości.

Mordestwa, zabójstwa, terroryzm i rozlew krwi to islamski kod DNA. Nawet gdyby cały świat nawrócił się na islam, prawdziwi muzułmanie będą kontynuować ten rozlew krwi. Jeśli nie będzie już krwi niewiernych, będą zabijać jeden drugiego. To spadek po 1400 lat islamskich rządów. Najlepszym przykładem jest tu Pakistan (lub Irak), gdzie 97% populacji to muzułmanie, a jednak jest rozlew krwi muzułmańskiej przez muzułmanów. Popatrzcie na niedawne zabójstwo Bhutto. Wcześniej pakistański zamachowiec samobójca zabił co najmniej pięćdziesięciu muzułmanów modlących się w meczecie w czasie Eid-ul-Azha. To jasny dowód, że przemoc i zabójstwa są nierozłączną częścią islamu.

Wielu przestraszonych nie-muzułmanów często się pyta: czegoż to chcą ci islamscy terroryści?

Chcą przemienić cały świat na islamski raj. Nie ma w tym nic dziwnego. W czasie swego życia Mahomet żądał od muzułmanów by terroryzowali świat tak długo, aż islam jako jedyny będzie u władzy (Koran 3:85, 5:3, 5:33). Koran żąda od muzułmanów, by ciągle walczyli (mieczami, nie duchem) aż uczynią świat doskonałym poprzez islamskie oczyszczenie i dominację (Koran 9:5, 9:29, 9:33). W istocie oznacza to narzucenie na nie-muzułmanów (lub nie-Arabów) kultury arabsko-beduińskiej (znanej również jako islam) , siłą, morderstwem i terroryzmem. Nawet kalif Umar przyznał, że Beduini to surowiec islamu (literatura: History of the Arabs , Phillip K. Hitti).

FP: Jak zwalczać to zagrożenie w najbardziej efektywny sposób?

Kasem: Islamski terroryzm prędko się nie skończy — a na pewno nie stanie się to zanim nie wydarzy się jeszcze kilka 9/11, Madrytów, Bali, czy 7/7. Jego pokonanie będzie zależeć od tego jak rozsądnym okaże się świat w przyszłości. Jak długo będą politycznie poprawni politycy, jak długo świat będzie pokładał nadzieję na ugaszenie tego zagrożenia w tak zwanych umiarkowanych muzułmanach, tak długo nic się nie zmieni, to pewne.

Świat nie może iść po drodze najmniejszego oporu. Ta metoda zapewni przegraną z rąk podstępnych i oszukańczych islamskich terrorystów oraz ich popleczników, tak zwanych umiarkowanych muzułmanów. Ameryka, UK, Australia, czyli narody na pierwszej linii frontu w walce z terrorem, mają ograniczone środki. Wydają miliardy dolarów, by sprostać temu wyzwaniu. To nie może trwać wiecznie. Narody te wkrótce się zmęczą, ich pieniądze się wyczerpią, ich ludność się sprzeciwi i odmówi wysyłania swoich dzieci do armii w Iraku i Afganistanie w celach, które mają mało wspólnego z ich własnym życiem. Wkrótce w narodach tych pojawią się głośne nawoływania do wycofania się. Islamiści czekają na ten moment. Ich walka z niewiernymi prawie nic ich nie kosztuje. Pamietajcie, w islamie życie jest bardzo tanie… Jeden zamachowiec samobójca zabija setki i tysiące ludzi. Zróbcie prosty rachunek i zdajcie sobie sprawę, że islamiści są w stanie prowadzić taką działalność przez dziesiątki lat jeśli nie przez stulecia. Musimy zdać sobie sprawę, że prawdziwym wrogiem nie są terroryści. Jest nim sam islam. Jak długo świat nie przyswoi sobie i nie zrozumie tej prawdy, i jak długo polityka stosowana w tej wojnie będzie politycznie poprawna (i błędna), tak długo wojna ta będzie trwać, a przegrana niewiernych jest pewna.

Pomyślcie tylko, gdybyśmy potrafili przekonać zamachowców samobójców, że nie ma żadnych 72 dziewic czekających na nich w raju i zapewniającym im nieograniczone orgie seksualne. Pomyślcie tylko, gdybyśmy potrafili przekonać islamistów, że islam jest fałszem, barbarzyństwem i imperializmem. (...)"

link: http://keuk.vgh.pl/readarticle.php?article_id=20
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
PanDante




Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 285
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 18:48, 27 Lut '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Krótko: ogólnie mówi konkretne i wydające się prawdą rzeczy, ALE uzasadnienie inwazji zachodu na bliski wschód jest przesadą. To jest ICH problem, władowali się w to gówno to niech mają. My, reszta świata natomiast powinniśmy zahamować, przytępić i zredukować zagrożenie w własnych krajach. Tzn, w Polsce problem jest niewielki, bo (hehe) jesteśmy nietolerancyjni i zacofani. Smile Natomiast taka Francja czy Niemcy mają przesrane i raczej nie obejdzie się bez masowych deportacji, na inną ziemię czy do kochanego Allaha.

Sory, z tego co ten facet pisze, tak długo jak nieświadomi muzułmanie będą wierzyć w te swoje bajki i biernie popierać Islam, tak długo będą żyli w świecie gdzie kobieta jest zdegradowana do wielbłąda. Gdyby nie było tam ropy, gdyby nie zapędy Izraela, pewnie nie mielibyśmy czego tam szukać.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
olo




Dołączył: 13 Lis 2011
Posty: 13
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 19:23, 27 Lut '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W Polsce póki co problem rzeczywiście nie jest wielki, ale raczej póki co ...
Z tego co wiem, to w niektórych miastach zauwżalni się stali "dziwni przybysze" o wyjątkowo kaukazkich manierach. Istnieją już "ciche" i lokalnie znane miejsca wspólnych modlitw, przybywa zainteresowanych. Ogónie mówiąc, to zmierzamy w tą samą stronę co zachodnia cześć europejskiego łagru, tylko trochę mniejszymi krokami.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Venom




Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 1888
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 20:22, 27 Lut '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Ogónie mówiąc, to zmierzamy w tą samą stronę co zachodnia cześć europejskiego łagru, tylko trochę mniejszymi krokami.


Na dzień dzisiejszy nasz kraj nie ma warunków aby urządzić sobie ucztę na niewolnikach, bo sami nimi jesteśmy. Dlatego nie widzę na razie problemu ani przesłanek by miał eskalować. W dodatku we krwi mamy nacjonalizm i chyba u wielu z was włącza się instynkt white power gdy mijacie na ulicy jakiegoś ciawasa. Tutaj cała akcja tolerancyjna wobec multikulti jest tylko przejawem mody. Smile
_________________
Uwaga - Wypowiedzi autora posiadają jedynie wydźwięk satyryczny celem obnażenia ludzkich lęków i obsesyjnych zachowań społeczeństwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
realista




Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 203
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 23:17, 27 Lut '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie ma szans dla muzioli - i dobrze Saraceny nam nie są do niczego użyteczne, kiedyś tak - teraz już nic nie wnoszą do kultury
i wiedzy Exclamation Bardzo dużo się między nimi obracałem i myślę, że szybciej zaufał bym szamanowi voo doo niż im - nigdy nie można czuć się bezpiecznym przy tych żmijach Exclamation
_________________
Brak ideologii jest najlepszą ideologią.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
olo




Dołączył: 13 Lis 2011
Posty: 13
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 11:56, 29 Lut '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=vEFeOiGNdiA&feature=player_embedded[youtube] (alt+y)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
olo




Dołączył: 13 Lis 2011
Posty: 13
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 12:00, 29 Lut '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

linki do ciekawych filmów z Utube:
http://www.youtube.com/watch?v=vEFeOiGNdiA&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=BitkR2hvNUo&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=rM0IGAwP7Ec&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=Zg8ELc6w8zs&feature=player_embedded
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Prawdziwe oblicze islamu
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile