W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Wojciech Korfanty cd kryminaliści i bohaterowie  
Podobne tematy
Kryminaliści i bohaterowie 2
Znalazłeś na naszym forum inny podobny temat? Kliknij tutaj!
Ocena:
8 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Odsłon: 2985
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pszek




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2310
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:23, 23 Gru '11   Temat postu: Wojciech Korfanty cd kryminaliści i bohaterowie Odpowiedz z cytatem

Temat ten jest kontynuacją czy też uzupełnieniem już istniejącego I,ale że dotyczy szczególnej osoby i szczególnych wydarzeń z nią związanych,zasługuje na odrębną uwagę.
Wojciech Korfanty - postać o której słyszało wielu, ale tylko nieliczni wiedzą o niej cokolwiek.
Korfanty urodził się u schyłku XIX w w okolicach Katowic.Mimo że jego ojciec był zwykłym górnikiem,Wojciech dostał dość dobre wykształcenie.
Będąc jeszcze w gimnazjum ubrdał sobie że jest Polakiem i od tego czasu datuje się jego działalność zwiazana z tą obsesją.Chłopak był zdolny a z wiekiem ujawniał coraz większe talenty.Miał "dobre pióro",był świetnym mówcą,władał biegle kilkoma językami.Słuchający go Francuzi nie chcieli uwierzyć że jego kontakt z j.francuskim zawierał się tylko w ramach gimnazjalnej i akademickiej edukacji - tak bogatym słownictwem i nienagannym akcentem, operował Korfanty.
Umiał zjednywać sobie ludzi - był sympatyczny,uprzejmy,przystojny (uwielbiały go kobiety),a przy tym skromny i niezwykle pracowity.
Zapewne wielkiej pracy,determinacji i talentu trzeba było aby taki ktoś jak W.Korfanty,mimo swego społecznego pochodzenia,mimo otwarcie antyniemieckiej postawy,doszedł do wysokich funkcji w państwie Niemieckim. A przecież doszedł i mimo niechęci władz, z powodzeniem kontynuował swą propolską misję
Niemcy oczywiście starali się "przeszkadzać" działaniom Korfantego ( trudno mieć im to za złe ostatecznie jego działalność wymierzona była przeciw nim),ale wszystkie próby utrzymywały się w granicach politycznej kultury.
Korfanty świetnie radził sobie z ostrą polemiką politycznych przeciwników,dzielnie stawiał czoła próbom "zneutralizowania" go poprzez kuszące oferty lukratywnych stanowisk w niemieckim sektorze przemysłowo - finansowym, i pewnie do głowy mu nie przyszło że prawdziwe kłopoty zacznie mieć wtedy gdy ziści się to o co walczył - polski Śląsk.
Przeciwny idei "polskiego śląska" premier Wielkiej Brytanii David Lloyd Georg,powiedział :Oddać Polsce Śląsk, to jak dać małpie zegarek .Miał racje.Jako dobry polityk zdawał sobie sprawę że Polacy ze swą (znaną od stuleci) niezdarną polityką,antytalentami dyplomatycznymi,nienachalna uczciwością,nie podołają wyzwaniu jakim jest zarządzanie strukturą taką unikalną pod każdym względem,jaką bez wątpienia był Śląsk.
Polska zaistniała na Śląsku i miała twarz wojewody Michała Grażyńskiego - niech imię jego będzie zapomniane
Wraz z Grażyńskim na Śląsku pojawiło się coś, czego tu nigdy wcześniej nie było -polityczne podziały rozdzierające śląską społeczność,swary i waśnie.Brat zrywał kontakty z bratem a ojciec wyrzekał się własnego syna.Dla pełnej jasności należy dodać że podziały nie dotyczyły różnic między częścią utożsamiającą się z Niemcami a częścią identyfikującą się z Polską - to byłoby jeszcze jakoś zrozumiałe.Dramat polega na tym że sprzeczności rozdarły społeczność "polską".
Spór zainicjował wojewoda Grażyński powołując do życia ( obok już istniejącego) "nowy" związek powstańców śląskich.Był tedy jeden związek "Korfantego" drugi "Grażyńskiego".
Bywało że bracia lub sąsiedzi którzy jeszcze kilkanaście lat wcześniej walczyli "ramię w ramie",teraz należeli do dwóch,zwalczających się związków powstańców.Jeśli do tego dodać administracyjne naciski na to aby "korfantowcy" przechodzili do związku "grażyńskiego",presje na pracodawców aby jeśli zachodzi konieczność redukcji w pierwszej kolejności zwalniali "tych od Korfantego",to otrzymamy pełen obraz szamba w jaki zamieniło się w miarę harmonijne do tego czasu, życie Ślązaków.
Osią sporu była różnica w ocenie III powstania śląskiego którego wybuch był naruszeniem traktatu wersalskiego dlatego tym razem Niemcy mieli zgodę na użycie armii
Jak powiedział David Lloyd Georg: Byłoby hańbą, gdyby miało się Polakom pozwolić na złamanie układu pokojowego i zajęcie Górnego Śląska, a Niemcom zakazać bronić tej prowincji, która do nich należała przez dwieście lat, a przez sześćset na pewno nie była polską "Piłsudczyk" Grażyński rozzuchwalony aprobatą "zachodu" dla polskich poczynań na Wschodzie nie przyjmował tej groźby do wiadomości
Korfanty przeciwnie,znał politykę Niemiecką ,liczył się z realiami,wiedział że utarczki polskich nacjonalistów z niemieckimi nacjonalistami to nie to samo co konfrontacja z regularną niemiecką armią.Że to zakończy się masakrą i dlatego należy powstrzymać działania militarne a zintensyfikować dyplomatyczne.
Kariera polityczna Wojciecha Korfantego w II Rzeczpospolitej mała dramatyczny przebieg.Dramatyczny,zarówno dla niego samego jak i dla Śląska.On -ikona,symbol,walki o polskość Śląska zastał wyparty przez człowieka nie tylko nie mającego nic wspólnego ze Śląskiem,nie tylko nie rozumiejącego Śląska i jego problemów, ale przez,powiedzmy sobie szczerze,zwykłego durnia,bezideowego cynicznego hochsztaplera.Jednym słowem -bydlaka.
Po nagonce,aresztach i więzieniach (twierdza brzeska),w atmosferze podłych oszczerstw i pomówień,w obawie przed kolejnym aresztowaniem,Korfanty wyjeżdża do Czechosłowacji.
W 1938 r umiera syn Korfantego,Witold.Mimo tej wyjątkowej sytuacji władze Rzeczpospolitej w osobie premiera Sławoja Składkowskiego, odmawiają Wojciechowi Korfantemu wydania "żelaznego listu" chroniącego przed aresztowaniem,tym samym uniemożliwiają mu uczestniczenia w pogrzebie syna.
Nie tyle walka o polskość śląska co wysiłek konieczny do przetrwania na polskim śląsku,mocna nadwyrężyły zdrowie Korfantego ( choroba serca),ale pomimo tego w obliczy polsko- niemieckich rozbiorów Czechosłowacji i pomimo grożących mu niebezpieczeństw wraca do Polski.Zostaje aresztowany i uwięziony na Pawiaku,na skutek licznych protestów opinii publicznej a i dyplomatycznych interwencji Korfanty zostaje zwolniony z Pawiaka w lipcu 1939r .Stan jego zdrowia bardzo się pogorszył.Umiera w katowickim szpitalu 17 sierpnia 1939r.Przyczyna zgonu budzi konsternacje,Wojciech Korfanty zmarł na skutek otrucia arszenikiem.Truciznę podawano mu w małych dawkach za to systematycznie w więzieniu na Pawiaku - to jest pewne.Hipotezy tyczą tylko formy w jakiej tego dokonywano.Jedna z hipotez mówi że roztworem trucizny spryskiwano ściany celi.
Pogrzeb Wojciecha Korfantego odbył się kilka dni przez wybuchem II wojny światowej.Uczestniczyło w nim 5.000 osób co uwzględniając demograficzne realia ówczesnych Katowic,było potężną manifestacją.
A wymowa tej manifestacji o której wikipedia pisze "na okragło" -"Pogrzeb Korfantego, na który przybyło ok. 5 tys. ludzi, stał się wyrazem poparcia dla prowadzonej przez niego polityki" ,była jednoznaczna:nigdy więcej żadnych aliansów z Polską Piłsudską i Polską Grażyńską. ( jakby była jaka inna Laughing )
PS
a wojewoda Michał Grażyński jak większość dzielnych piłsudczyków gotowych rzucać naród pod gąsienice czołgów,uciekł z kraju 17 IX 1939r.Po prostu uciekł.A że życie (polityczne też ),nie zna próżni dziś kontynuacją Polski Grażyńskiej jest Polska Kaczyńska.
_________________
sasza.mild.60@mail.ru
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:41, 23 Gru '11   Temat postu: Re: Wojciech Korfanty cd kryminaliści i bohaterowie Odpowiedz z cytatem

pszek napisał:
Dramatyczny,zarówno dla niego samego jak i dla Śląska.On -ikona,symbol,walki o polskość Śląska zastał wyparty przez człowieka nie tylko nie mającego nic wspólnego ze Śląskiem,nie tylko nie rozumiejącego Śląska i jego problemów, ale przez,powiedzmy sobie szczerze,zwykłego durnia,bezideowego cynicznego hochsztaplera.Jednym słowem -bydlaka.
Po nagonce,aresztach i więzieniach (twierdza brzeska),w atmosferze podłych oszczerstw i pomówień,w obawie przed kolejnym aresztowaniem,Korfanty wyjeżdża do Czechosłowacji.
W 1938 r umiera syn Korfantego,Witold.Mimo tej wyjątkowej sytuacji władze Rzeczpospolitej w osobie premiera Sławoja Składkowskiego, odmawiają Wojciechowi Korfantemu wydania "żelaznego listu" chroniącego przed aresztowaniem,tym samym uniemożliwiają mu uczestniczenia w pogrzebie syna.
Nie tyle walka o polskość śląska co wysiłek konieczny do przetrwania na polskim śląsku,mocna nadwyrężyły zdrowie Korfantego ( choroba serca),ale pomimo tego w obliczy polsko- niemieckich rozbiorów Czechosłowacji i pomimo grożących mu niebezpieczeństw wraca do Polski.Zostaje aresztowany i uwięziony na Pawiaku,na skutek licznych protestów opinii publicznej a i dyplomatycznych interwencji Korfanty zostaje zwolniony z Pawiaka w lipcu 1939r .Stan jego zdrowia bardzo się pogorszył.Umiera w katowickim szpitalu 17 sierpnia 1939r.Przyczyna zgonu budzi konsternacje,Wojciech Korfanty zmarł na skutek otrucia arszenikiem.Truciznę podawano mu w małych dawkach za to systematycznie w więzieniu na Pawiaku - to jest pewne.Hipotezy tyczą tylko formy w jakiej tego dokonywano.Jedna z hipotez mówi że roztworem trucizny spryskiwano ściany celi.
Pogrzeb Wojciecha Korfantego odbył się kilka dni przez wybuchem II wojny światowej.Uczestniczyło w nim 5.000 osób co uwzględniając demograficzne realia ówczesnych Katowic,było potężną manifestacją.
A wymowa tej manifestacji o której wikipedia pisze "na okragło" -"Pogrzeb Korfantego, na który przybyło ok. 5 tys. ludzi, stał się wyrazem poparcia dla prowadzonej przez niego polityki" ,była jednoznaczna:nigdy więcej żadnych aliansów z Polską Piłsudską i Polską Grażyńską. ( jakby była jaka inna Laughing )
PS
a wojewoda Michał Grażyński jak większość dzielnych piłsudczyków gotowych rzucać naród pod gąsienice czołgów,uciekł z kraju 17 IX 1939r.Po prostu uciekł.A że życie (polityczne też ),nie zna próżni dziś kontynuacją Polski Grażyńskiej jest Polska Kaczyńska.


Ojciec mojego znajomego był przed wojną prokuratorem w Krakowie.
Był to prokurator Lewicki
Dostał polecenie posadzenia Witosa i innych "zamieszanych w tę sprawę" .
Znajomy opowiadał mi kilkakrotnie jak on jako mały chłopak był świadkiem trwogi jaka zapanowała w domu, jak jego ojciec odmówił i wrócił do domu.
Rodzice rozmawiali na ten temat przy stole.

Byli przygotowani na najgorsze.On sie temu przysłuchiwał.
Skończyło sie na szczęście tylko odebraniem prokuratorowi tego śledztwa.


Śledztwo poprowadził ktoś inny.
Kurew ci było w II RP dostatek
Może wiecie kto?
Może są jakies jego pamiętniki , lub relacje jego rodziny itp
Może historycy zbadali tę sprawę?

P.S. Syn prokuratora Lewickiego jeszcze zyje, ale nikt nie zechciał spisać jego relacji dotyczącej tej sprawy!
_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Sensor




Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 341
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:29, 23 Gru '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

pszek - panie Aronie Szechter dziękujemy za grom informacji. Co tam u znajomych?




_________________
http://www.youtube.com/user/sensor2912#grid/uploads
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Sensor




Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 341
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:51, 23 Gru '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wojciech Korfanty – Człowiek, który przywrócił Polsce Górny Śląsk

Wojciech Korfanty, jako autorytet dawniej i dziś


Polska przez wiele wieków swojego istnienia była narażona na konflikty z innymi mocarstwami. Przez wszystkie wieki naród polski znosił wiele upokorzeń ze strony swych wrogów. Na początku swojej państwowości Polska była krajem o bardzo wysokiej pozycji politycznej. Ceniona przez władców dziesięciowiecznej Europy za sprawą Mieszka I i jego syna. W tym okresie wybiła się na szczyty panowania, stała się łącznikiem pomiędzy kulturą Wschodu, a nowo powstającym światem Zachodu. Ta pozycja niestety uległa zmianie i znaczenie Polski zaczynało maleć. W XVIII wieku władzę w Europie przyjęły „super mocarstwa”, które pragnęły opanować terytorium starego kontynentu. Niestety kraj nasz znalazł się w planach powiększenia granic przez państwo pruskie, austriackie
i rosyjskie. Kraj borykający się z wewnętrznymi problemami, uległ sile sąsiadów i znalazła się pod panowaniem zaborców. Na potwierdzenie sytuacji w jakiej ojczyzna znalazła się w tamtym okresie można przytoczyć słowa Sławomira Mrożka, który stwierdził, że ”Polska to kraj na wschód od Zachodu i na zachód od Wschodu”.

Na przełomie XVIII/XIX wieku przy wzmożonych represjach ze strony zaborców, rozpoczęła się walka narodu o wolność. Stosowany terror miał za zadanie zatrzeć w pamięci Polaków skąd pochodzą ich korzenie, gdzie mowa polska ma swoje początki, mieli także zapomnieć o swojej chwalebnej historii, nawet zapomnieć o tym, że król Władysław Jagiełło w 1410 roku zwyciężył Zakon krzyżacki w bitwie pod Grunwaldem. Nie przypadkowo została wspomniana walka z Krzyżakami, bo to właśnie naród niemiecki przysporzył Polakom najwięcej upokorzeń.
Niemiec trzymał swoją twardą rękę nad narodem polskim od początku zagarnięcia ziem tego kraju nad Wisła.
Widział w Polaku robaka, którego należy zniszczyć, wygryźć z własnej ziemi i podporządkować go kulturze niemieckiej. Naród polski nie uginał się pod toporem Niemca i z wielką siłą odpierał ataki na polskość. Wtedy to, widząc nieugiętość Polaków, rząd niemiecki wydał wyrok na wszystko, co polskie i wydzielił Polakom ich niemal osobistego kata, jakim był Bismarck. On zajmował się wyjątkowo skrupulatnie germanizacją narodu polskiego.
Jego brutalne metody wprowadzane do szkół, rodziły oburzenie rodziców polskich dzieci. Popuchnięte ręce było widać niemal w każdej zniemczonej polskiej szkole, gdzie zakazywano mówić po polsku. Każda książka, czy gazeta wydana w języku polskim, bądź przedmioty przypominające przełomowe wydarzenie w historii narodu polskiego, uważane były za przejaw buntu przeciw narodowi niemieckiemu. Najbardziej ucierpiał Górny Śląsk. Ta ziemia
od dawna była przedmiotem sporów, gdzie Niemcy widzieli sukces swojej polityki germanizacyjnej. Górny Śląsk stał się okręgiem przemysłowym przynoszącym narodowi niemieckiemu duże zyski. Na najwyższych stanowiskach obsadzano wyłącznie Niemców. Rząd niemiecki największe zagrożenie widział po stronie duchowieństwa, wiedział także, że Polacy to naród patriotyczny i katolicki, dlatego na plebaniach obsadzał niemieckich księży – modlitwa również była odmawiana w języku niemieckim. Pod wpływem represji i ucisku ludność Górnego Śląska powoli zapominała o swojej tożsamości narodowej, języku i historii powstania swojej ojczyzny. Ludzie zapominali, że zostali wydarci z polskich granic, zapominali, bo tak było wygodniej. Unikano w ten sposób prześladowań. Na ulicach coraz częściej było słychać „Guten Morgen”. Był to niestety codzienny obraz. Aby zapobiec dalszemu procesowi germanizacji zaczęły działać tajne stowarzyszenia, mające na celu uświadomić ludziom Górnego Śląska, że są Polakami. I wtedy do publicznej działalności przystąpił człowiek, którego czyny i przede wszystkim słowa docierały pod strzechę każdego domu na Górnym Śląsku. Wojciech Korfanty wychował się w domu, gdzie duch patriotyczny nie umarł, gdzie rodzice wpajali swoim dzieciom miłość do ojczyzny, która żyła w ich sercach. Dzieciństwo Korfantego przypadło na najciekawszy okres odrodzenia narodowego na Górnym Śląsku. Był on bardzo dobrym uczniem niemieckiego gimnazjum w Katowicach. Po buntowniczym wystąpieniu Korfantego na zebraniu górników
i robotników zostaje on tuż przed maturą wydalony ze szkoły. Dyrektor dał mu ostatnią szansę wycofania się
ze swych poglądów, lecz on wiedział, że na odwrót już za późno. Jego serce było przepełnione miłością do ojczyzny
i nienawiścią do narodu niemieckiego. Chciał uczyć się historii, lecz pragnął poznać ja w całości, a nie tylko te fakty, które nie ingerowały w politykę Niemiec. Korfanty jawnie przyznał się, że jest Polakiem i nie może pogodzić się
z polityką Bismarcka. Już, jako młodzieniec wykazał się ogromną odwagą rezygnując z dalszego zdobywania wiedzy. Lecz nie poddał się. Najpierw wyjechał do Wielkopolski, by zdać maturę, a później do Wrocławia na studia.
W wolnych chwilach przyjeżdżał do Katowic i tam wtapia się w otocznie górników, poznając stosunki panujące wśród tej warstwy robotniczej. Nie przyznając się, że studiuje przysłuchiwał się ludziom kopalni i tak tworzy własne poglądy, które później będzie realizował i które rozbudzą w ludności Śląska nadzieję na odzyskanie polskości i prawo nazywania siebie Polakami.

Wojciech Korfanty w późniejszej swojej działalności walczy z instytucjami w połowie polskimi, a w połowie niemieckimi, otwierając w ten sposób oczy ludziom i ukazując podejście niemieckiego duchowieństwa, które germanizowało ludność polską. Swoją postawą pełną odwagi, pasji i wiary w to, co robi przyciągał do siebie ludzi, którzy dość mieli życia pod rządami niemieckich agitatorów. Jego słowa pełne miłości i szacunku do ojczyzny znajdowały oddźwięk w sercach uciśnionego ludu śląskiego. On swoją patriotyczną postawą dawał publicznie do zrozumienia, że jest Polakiem, wychowanym wśród polskiej tradycji i walczyć będzie o odrodzenie ducha polskiego wśród ludzi Górnego Śląska. Korfanty wiedział, że aby jego walka nie poszła na marne, ktoś musi odziedziczyć po nim zapał do obrony polskości. Ale kto? Młodzież w gimnazjum bała się mówić po polsku, bo groziło to wydaleniem
ze szkoły. A dzieci? Dzieci nie znały nawet języka polskiego, nie znały podstawowych faktów z historii Polski.
Sam postanowił zapobiec tej niewiedzy młodego pokolenia i postanawia uczyć dzieci chłopskie, mówić i czytać po polsku. Wiedział, że cała nadzieja leży tylko w tym pokoleniu. Głosił hasła nierozerwalnej łączności Górnoślązaków
z narodem polskim, domagał się równouprawnienia narodowego Polaków. Jego słowa sprawiły, że w ludzi na nowo wstępowała radość z bycia Polakami. Korfanty odkrył ten dar i postanowił swoje słowa przelewać na papier
i wydawać swoje artykuły w gazetach, które były patriotycznym sercem całego śląska. Jego teksty wprawiały
w zachwyt, pełne historycznych faktów pisane były prostym językiem, bo skierowane do prostych ludzi. Jego kunszt dziennikarski przejawiał się w każdym artykule, a najlepiej świadczyło o tym to, że czasami w jednym numerze drukowano cztery jego dzieła. Nie bał się używać ostrych słów przeciw narodowi niemieckiemu i przeciw polityce Bismarcka. Wytykał rządowi niemieckiemu jego każdy błąd. Nie szczędził pióra opisując germanizujące duchowieństwo i działalność partii „Centrum”. Gdy nie wystarczało mu pisania buntowniczych artykułów postanowił założyć własną gazetę, która skupiałaby się na problemach lokalnych. I tak od 1901 roku został wydawcą ”Górnoślązaka” – później najpopularniejszej gazety na Górnym Śląsku. Gdy przyszło mu stanąć przed sądem
za artykuły umieszczone w tygodnikach, nie wyparł się ani jednego słowa. Do końca konsekwętnie bronił swoich przekonań, potępiając politykę Niemiec. Za ten czyn przyszło mu zapłacić także karę, został na cztery miesiące osadzony w więzieniu, gdzie cele dzielił ze zbrodniarzami i złodziejami. Postawa Korfantego budziła ogromny podziw wśród Polaków, a strach wśród narodu niemieckiego. Jego odwaga i siła walki o odzyskanie polskości była podstawowymi cechami silnego charakteru tego Ślązaka. W nim drzemała moc narodu, która została obudzona przez germanizującego Niemca. Ludzie go kochali, widzieli w nim nadzieję odradzającego się Śląska, do niego lgnęła młodzież spragniona wiedzy o ojczyźnie, o Polsce. On poderwał serca ludzi do buntu, on wskazywał im drogę, która prowadziła do nowej, wolnej Polski. Ludzie widzieli w nim wodza, przywódcę, który poderwie ich do zbrojnego powstania przeciwko twardej pięści rządów niemieckich.

Sytuacja Śląska po zakończeniu I wojny światowej nadal jednak nie była jasna. Decyzję o przynależność tych ziem do nowopowstałego państwa polskiego, czy do państwa niemieckiego alianci pozostawili wynikowi referendum. Wyniki jednak nie były dla Polaków dobre, więc Korfanty nie wierząc już w pokojowe rozwiązanie sprawy i nie widząc szansy na osiągnięcie sukcesu tylko na drodze rokowań, 2/3 maja 1921 roku, jako dyktator, w Manifeście do ludu górnośląskiego, daje sygnał walki w III powstaniu śląskim. Zryw trwał do 5 sierpnia tegoż roku, gdy podpisano zawieszenie broni i zaowocowało to przyznaniem Polsce przez Radę Ligi Narodów, 12 października 1921 roku
29% obszaru plebiscytowego zamieszkałego przez 46% ludności. W czasach pokoju Korfanty nadal bierze czynny udział w życiu publicznym na swojej ukochanej śląskiej ziemi. Gdy do władzy w kraju dochodzi sanacja z Piłsudskim na czele Korfanty mając na sercu losy swojej Matki – ojczyzny, znany ze swojej odwagi nie szczędzi również i im słów krytycznych. Znowu spadają na niego ciężkie represje. Śmierć Korfantego, po pobycie
w więzieniu i ciężkiej chorobie, wstrząsnął ludnością Śląska. Cały Górny Śląska pogrążył się w żałobie; stracił on ojca odrodzonej Polskości. Pogrzeb Wojciecha Korfantego stał się manifestacją patriotyczną.

Choć w Katowicach stolicy Górnego Śląska jest ulica upamiętniająca te wydarzenia i niosąca imię Wojciecha Korfantego, to dziś wielu mieszkańców tej polskiej dzielnicy, z której rodziło się państwo polskie, zapomniało o wspaniałych czynach tego Ślązaka. To przecież dzięki niemu możemy powiedzieć dziś o sobie,
że jesteśmy Polakami. Mamy to, o co walczył Korfanty i wielu jemu podobnych. Pamięć o tym wielkim człowieku dzisiaj jest jeszcze bardziej potrzebna niż kiedykolwiek. Śląsk znowu jest atakowany przez niemieckich agitatorów, którzy dzisiaj atakują te ziemię pod szyldami takich organizacji jak Ruch Autonomii Śląska, czy kilku innych, ogłupiając ludzi wizją państwa śląskiego. Znów chcą nam odebrać Śląsk i nie tylko (ziemie zachodnie, Pomorze, Mazury).Wiedzą doskonale, że nasz naród oszukany po raz kolejny (okrągły stół, demoliberalne rządy), został pozbawiony możliwości samostanowienia (podpisanie traktatu lizbońskiego) wewnątrz euro kołchozu Unii Europejskiej, ma niezwykle ciężkie zadanie samoobrony. Obserwujemy coraz bardziej zacięte ataki na bezpieczeństwo terytorialne naszego państwa (ruchy separatystyczne).

Tylko od nas zależy czy praca Wojciecha Korfantego i setek jemu podobnych nie pójdzie na marne!!!

Sylwia Kruk
_________________
http://www.youtube.com/user/sensor2912#grid/uploads
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
p.e.1984




Dołączył: 26 Sie 2011
Posty: 228
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:21, 25 Gru '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sensor napisał:
Śląsk znowu jest atakowany przez niemieckich agitatorów, którzy dzisiaj atakują te ziemię pod szyldami takich organizacji jak Ruch Autonomii Śląska, czy kilku innych, ogłupiając ludzi wizją państwa śląskiego. Znów chcą nam odebrać Śląsk i nie tylko (ziemie zachodnie, Pomorze, Mazury).Wiedzą doskonale, że nasz naród oszukany po raz kolejny (okrągły stół, demoliberalne rządy), został pozbawiony możliwości samostanowienia (podpisanie traktatu lizbońskiego) wewnątrz euro kołchozu Unii Europejskiej, ma niezwykle ciężkie zadanie samoobrony. Obserwujemy coraz bardziej zacięte ataki na bezpieczeństwo terytorialne naszego państwa (ruchy separatystyczne).
W kontekście ruchów separatystycznych - ciekawie pisze o Tusku i jego antypolskiej dywersji, polegającej na podsycaniu separatyzmów Albin Siwak.
Ponieważ pszek nie pisze w tym wątku niczego niezgodnego z prawdą (poza tym, że podaje za Wikipedią, że w pogrzebie uczestniczyło 5 tys. osób - w rzeczywistości 50-100 tys. - i pomija fakt, że Korfanty był przywódcą III powstania śląskiego - przy czym nakazał wstrzymanie działań zbrojnych po pierwszych sukcesach - i szukał rozwiązań dyplomatycznych) lub mającego antypolski wydźwięk, żądam od użytkownika Sensor wytłumaczenia się z tej wypowiedzi:
Sensor napisał:
pszek - panie Aronie Szechter dziękujemy za grom informacji. Co tam u znajomych?
I uzasadnienia - jaki związek ma zamordowanie przez sanację Korfantego (i nie tylko jego - generałowie Zagórski czy Rozwadowski też zginęli, przy czym ten pierwszy - bez śladu) z A. Michnikiem i przejęciem kontroli mediów (obok władzy politycznej i własności) w Polsce przez grupę o korzeniach "puławsko"-"kosmopolitycznych" (bo w SB i jako TW działali również patrioci chowu "endokomunistycznego" (skrzydło "moczarowskie"/"partyzanckie"/"post-endeckie"), walczący z "polskojęzycznym" KORem - i postawie tych ludzi nie ma się co dziwić; w tej sytuacji nie jest obojętne, na których TW się naskakuje - polscy idioci mają łowić polskich TW zamiast - łowić "post-puławskich"/"kosmopolitycznych" łotrów (których teczki zostały w dużej mierze "wyczyszczone") - a jak niedokładnie - to i tak włos im nie spadnie na lipnych "procesach lustracyjnych").
Wracając do zbrodni sanacji:
Cytat:
Tadeusz rozwadowski - Niewyjaśnione przyczyny śmierci
Gen. Rozwadowski zmarł 18 października 1928 roku o godz 13.40, w lecznicy św. Józefa przy ul. Hożej w Warszawie. W ostatnich dniach życia towarzyszyli mu jego krewni i przyjaciele, m.in. były adiutant por. Marceli Kycia, gen. Władysław Sikorski, Maria Bobrzyńska oraz Emilia Jędrzejowiczowa. Ostatnią wolą generała było pochowanie go na Cmentarzu Obrońców Lwowa – wśród swoich żołnierzy. Nie brakowało domysłów i podejrzeń, co do przyczyn śmierci. Jednak władze zabroniły sekcji zwłok. Płk dr Bolesław Szarecki, który odbył konsylium z lekarzami badającymi zwłoki generała stwierdził, jako więcej niż pewne, otrucie. Podobnie uważał słynny chirurg lwowski, prof. Tadeusz Ostrowski, badający generała na krótko przed jego śmiercią. Zakaz przeprowadzenia sekcji zwłok, nie pozwolił ustalić przyczyny zgonu. Sam generał twierdził, że gdy eskortowano go z Wilna, podano mu dziwnie smakujący posiłek. Podejrzewano, że w kanapkach znajdowało się włosie końskie, powodujące owrzodzenie jelit, lub zmielone szkło
Źródło: Tadeusz rozwadowski - Niewyjaśnione przyczyny śmierci
Zaginięcie Zagórskiego
6 sierpnia 1927, w rocznicę wymarszu 1 Kompanii Kadrowej, obchodzoną przez legionistów na zjeździe w Szczypiornie, został zwolniony z więzienia. Tego dnia rano o godz. 8.20, w dostarczonym mu ubraniu cywilnym w towarzystwie kpt. Lucjana Miładowskiego, wyjechał pociągiem osobowym nr 714 z Wilna do Warszawy. W stolicy miał stawić się do raportu u marszałka J. Piłsudskiego. W tym też czasie rzekomo sporządzono akt oskarżenia, ale Zagórski jak mówiono miał odpowiadać z wolnej stopy. Po przyjeździe do Warszawy zaginął. Śledztwo prowadzono długo, lansowana była teza o dezercji (zapewne uciekł do Mandżurii - p.e.1984). W Roczniku Oficerskim z 1928 był wykazany w korpusie generałów jako zaginiony.
Źrodło: Zaginięcie Zagórskiego
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:14, 25 Gru '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

p.e.1984 napisał:

Zaginięcie Zagórskiego
6 sierpnia 1927, w rocznicę wymarszu 1 Kompanii Kadrowej, obchodzoną przez legionistów na zjeździe w Szczypiornie, został zwolniony z więzienia. Tego dnia rano o godz. 8.20, w dostarczonym mu ubraniu cywilnym w towarzystwie kpt. Lucjana Miładowskiego, wyjechał pociągiem osobowym nr 714 z Wilna do Warszawy. W stolicy miał stawić się do raportu u marszałka J. Piłsudskiego. W tym też czasie rzekomo sporządzono akt oskarżenia, ale Zagórski jak mówiono miał odpowiadać z wolnej stopy. Po przyjeździe do Warszawy zaginął. Śledztwo prowadzono długo, lansowana była teza o dezercji (zapewne uciekł do Mandżurii - p.e.1984). W Roczniku Oficerskim z 1928 był wykazany w korpusie generałów jako zaginiony.
Źrodło: Zaginięcie Zagórskiego
[/quote]

Szlachtowanie generała Zagórskiego – Dariusz Ratajczak

Radość z odzyskanego śmietnika, czyli szlachtowanie generała Zagórskiego
czwartek, 12 maja 2011 20:23 Dariusz Ratajczak, opracowanie Zoil Haq



Przypomijmy – 12 maja 1935 r. Józef Piłsudski został wezwany przed Sąd Boży, dokładnie w dniu, w którym dziewięć lat wcześniej dokonał zamachu stanu, w wyniku którego obalony został prawowity rząd, a tak przy okazji zginęło około 400 Polaków, a 1000 zostało rannych. Już po zamachu, wielu dowódców i żołnierzy, walczących po stronie legalnego rządu zostało osadzonych w więzieniu lub było przetrzymywanych w aresztach śledczych. Niektórzy z nich – np. gen. Włodzimierz Zagórski (do dziś nie wyjaśnione tajemnicze zaginięcie w dniu 6 sierpnia 1927 r. – w kolejną rocznicę wymarszu 1. Kompanii Kadrowej), gen. Tadeusz Rozwadowski, gen. Jan Hempel, gen. Oswald Frank, kontradmirał Jerzy Zwierkowski, gen. Jan Thullie, gen. Bolesław Jaźwiński – zmarli niedługo albo w ciągu kilku lat po zamachu w „niejasnych” okolicznościach. Minęło 85 lat, a praktycznie żaden z tych przypadków nie został do końca obiektywnie i uczciwie wyjaśniony, i nie wskazano przyczyn czy ewentualnych mocodawców oraz sprawców tych tajemniczych zgonów wśród elity polskiej armii. Poniżej prezentujemy tekst poświęcony sprawie generała Włodzimierza Zagórskiego, pióra śp. Dariusza Ratajczaka, który równie niewygodny dla systemu, odszedł z tego świata w podobnie tajemniczych okolicznościach, jak przeciwnicy reżimu pomajowego.



Radość z odzyskanego śmietnika, czyli szlachtowanie generała Zagórskiego

Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi,
narodów i państw, która jest bezcenna.
Tą rzeczą jest honor.
Józef Beck, Sejm RP, 5 maja 1939 r.


Zdaję sobie sprawę, że wyrażanie negatywnych opinii o Józefie Piłsudskim w sierpniu (rocznica Bitwy Warszawskiej) i listopadzie ( rocznica 1918 r.) uważane jest za wysoce niestosowne (już na pewno w kręgach miłościwie nam panującej neo-piłsudczyzny, czyli V Brygady).
Postanowiłem przeto w tzw. międzyczasie przypomnieć, a nawet skomentować słynną – dzisiaj wstydliwie chowaną pod sukno – sprawę generała Włodzimierza Zagórskiego.

Przed wybuchem I wojny światowej Zagórski był prominentnym oficerem II Oddziału Sztabu Generalnego w Wiedniu.
Odpowiadał za kierunek rosyjski, to znaczy podlegały mu odpowiednie wysunięte ekspozytury wywiadowcze (Hauptkundschaftstellen) w Krakowie, Przemyślu oraz Lwowie, które z kolei zatrudniały sieć agentów, w tym samego Piłsudskiego.
Ja wiem, nawet dzisiejsi apologeci marszałka (vide: dr Ryszard Świętek, Lodowa ściana),
idąc zresztą bo inaczej nie można śladem autorów PRL-owskich (Zbigniew Cieślikowski, Jerzy Rawicz)
i emigracyjnych (Jędrzej Giertych), potwierdzają fakt współpracy tegoż z wywiadem wojskowym Austro-Węgier (w tym branie pieniędzy), ale rozgrzeszają takie praktyki, gdyż służyć miały one walce o niepodległą Polskę.
Zapominają wszelako, że jak napisał prof. Maciej Giertych:
„Wywiady płacą agentom, bo są im przydatne ich usługi. Gdyby nie były przydatne nie płaciłyby”
("Opoka", nr 25, luty 1998). Co więcej, płacą, a czasami, w ramach handelku, wymieniają się informacjami z wywiadami nawet wrogich państw. Nie dałbym głowy, że Austriacy incydentalnie podrzucali Rosjanom jakieś papiery dotyczące np. warszawskich struktur PPS. Strasznie śmierdząca sprawa, ale kto raz z wywiadem zaczyna, ten w g**** wchodzi.


Zagórski osobiście poznał Piłsudskiego dopiero po wybuchu wojny, gdy został z ramienia Austriaków szefem sztabu Komendy Legionów, czyli de facto przełożonym skromnego brygadiera. Panowie znienawidzili się. Uczucie to przeniosło się na I połowę lat dwudziestych z jednego podstawowego powodu: Zagórski nie wyzbył się pamięci, jak inni polscy oficerowie z dawnej armii austro-węgierskiej. Wiedział o Piłsudskim dużo, za dużo, a Marszałek – o czym milczą jego wielbiciele, chciał o niekoniecznie chlubnej przeszłości zapomnieć.

Dlatego już jesienią 1925 r. mobilizuje przeciwko utalentowanemu organizatorowi polskiego lotnictwa opinię publiczną, wikłającą go w aferę Frankopolu (kompletna, ale nośna społecznie bzdura), czy oskarżającą o brak patriotyzmu w latach Wielkiej Wojny. W tym wypadku ogarem okazał się, podług celnego określenia Stanisława Cata-Mackiewicza, nieuk o psychologii łobuza, frazes pozbawiony wszelkiej treści,
czyli Wojciech Stpiczyński – nie bez kozery twórca nic nie znaczącego hasła sanacja. Oczywiście nienawiść wzrośnie, gdy w maju 1926 r. Zagórski – szef Departamentu Lotnictwa – stanie po stronie prawowitych władz Rzeczypospolitej, broniąc Warszawy przed rebeliantami.


Zagórski został aresztowany przez zwycięskich buntowników w Wilanowie w dniu 16 maja 1926 r. Po kilku dniach, wraz z innymi generałami (m.in. właściwym zwycięzcą Bitwy Warszawskiej – Tadeuszem Rozwadowskim) przewieziono go do więzienia na wileńskim przedmieściu Antokol. Siedział tam do sierpnia roku następnego. To wiemy na pewno.

Gdzie jest generał? (wersja reżimowa)

Podług oficjalnej wersji Zagórskiego zwolniono z aresztu w Wilnie 6 sierpnia 1927 r. Generał w towarzystwie żandarmów przyjechał pociągiem do Warszawy i prosto z dworca kazał się zawieść autem do… Łaźni Fajansa na Krakowskim Przedmieściu. Pożegnał się z obstawą i … wyparował – najpewniej uciekł, czyli zdezerterował z wojska. Później uzupełniano ją o inne elementy, np. oświadczenie niejakiego Dawida Erdkracha (homoseksualisty, oszusta i podwójnego szpiega; już niewiadomo od kogo dostał czapę podczas II wojny światowej), że ten widywał go dość często w wiedeńskich kawiarniach. Sanacyjna propaganda nie popisała się: wszystko to było prymitywne, naciągane i nielogiczne.

Gdzie jest generał? (wersja nieoficjalna)


Przedstawiona poniżej wersja generalnie, przynajmniej w moim odczuciu, odpowiada prawdzie. Rzecz jasna pewnych szczegółów nie da się już jednoznacznie ustalić.

Podaję ją według źródła, które ujawnię każdemu, kto o to poprosi.

A zatem, co się stało z nieszczęsnym generałem? Przede wszystkim powróćmy do antokolskiego więzienia. W przeciwieństwie do innych uwięzionych generałów przechodzących rodzaj załamania psychicznego lub też podupadających gwałtownie na zdrowiu (Rozwadowski), Zagórski jest w dobrej formie. Odgraża się, że ujawni kompromitujące papiery z przeszłości, że jego uwięzienie to skandal itd. Słowem – nie daje się zmiękczyć. W nocy z 5/6 sierpnia, na podstawie pisemnego rozkazu, zabierają go z kazamatów kapitanowie Miładowski i Myśliszewski (w asyście żandarmów). Wcześniej ubierają w cywilne ubranie, w tym umyślnie za duży kapelusz. Wszyscy podążają na dworzec.

Zagórski podróżuje do Warszawy w szczelnie zasłoniętym przedziale pociągu. W stolicy na peronie dodatkowo czekają (w cywilu!) kapitanowie Płaskowski, były szef Oddziału II z D.O.K. Grodno, Włoskowicz oraz organizator ówczesnego „Strzelca”, słynny Łokietek. Dworzec pustoszeje, piłsudczycy prowadzą generała do czekających w pobliżu aut. Jedno z nich miało numer rejestracyjny W-6141. Zapisał go jakiś kolejarz.
[

Początkowo uwolnionego więźnia zawieziono do Walerego Sławka na ulicę Chopina 1. Zagórski znał przyszłego prezesa BBWR z działalności szpiegowskiej na rzecz Austro-Węgier pod pseudonimem Stefan Pierwszy (Stefanem Drugim był sam Piłsudski: panowie brali pieniądze w HK-Stelle Krakau), miał odpowiednie raporty, kwity itd. Teraz Sławek zaklina go, by je wydał, a Piłsudski wszystko wybaczy. Generał w ostrych słowach odmawia. Wtedy Sławek przekazuje ofiarę osławionemu majorowi Zygmuntowi Wendzie (wtedy szefowi ochrony Piłsudskiego, po wybuchu wojny kierownikowi Obozu Zjednoczenia Narodowego) – dla zmiękczenia uporu. Ten przewozi nieszczęśnika do lokalu Strzelca przy ulicy Dobrej 2.

Na Dobrej oprawcy związują Zagórskiemu ręce na plecach, obrzucają wyzwiskami, biją po twarzy, kopią i okładają szablami – zrazu płazem. Generał nie chce współpracować, zatem przypalają mu skórę papierosami, cygarami oraz kłują sztychem szabli. W torturowaniu Zagórskiego uczestniczyli (trudno ustalić, kto biernie, a kto czynnie): ppłk. Piątkowski i Józef Beck, major Wenda, kapitanowie Kowalski, Miładowski, Myśliszewski, Płaskowski oraz Łokietek.


Na pewno, wbrew pogłoskom, wśród egzekutorów nie było Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego. Można mu wierzyć na słowo – niekoniecznie trzeźwe. To był wprawdzie człowiek nie pozbawiony wad, ale niezdolny do takiego świństwa. Zagórskiego dręczono w ten sposób przez kilka dni. Podczas jednej z tych szczególnych sesji generałowi udało się uwolnić i zdzielić krzesłem dwóch oprawców (trafili do szpitala). Wersja, tym razem niepotwierdzona, głosi, że w wynikłym zamieszaniu ofiara podbiegła do samego Piłsudskiego (a dyktator dyskretnie nocą odwiedził lub odwiedzał lokal Strzelca), policzkując go.

Wtedy miał paść rozkaz: skończyć z nim…, niech zabierze swą tajemnicę do grobu. Jak było w tym konkretnym momencie – trudno powiedzieć, faktem natomiast jest, że śmierć Zagórskiego była straszna, rzeźnicza. Były dowódca lotnictwa został dosłownie rozsiekany szablami – do tego stopnia, iż ręce, którymi zasłaniał głowę wisiały na rękawach. Konającego dobił z pistoletu – strzał w tył głowy – major Wenda? Beck? Któryś z kapitanów?. Zmasakrowane zwłoki najpierw przewieziono do Fortu Legionów przy szosie Grójeckiej, a następnej nocy do Wilanowa, gdzie zaszyte w worek obciążony kamieniami rzucono do Wisły.
W ten nieskomplikowany sposób uratowano honor ludzi walczących o wyśnioną, niepodległą Ojczyznę…

============================================
Dariusz pisał , że wszystkim chętnym wskaże źródła z których skorzystał

" Podaję ją według źródła, które ujawnię każdemu, kto o to poprosi."

Nie zdążył napisać rozszerzonej wersji z podaniem źródeł

Może ktoś ma jego odpowiedź na prośbę o podanie źródeł?

a tu na Prawda2 o Dariuszu Ratajczaku

viewtopic.php?t=12509
viewtopic.php?t=12670
viewtopic.php?t=1482

Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły
viewtopic.php?t=12505


No i na koniec, ten tak zwany strzał katyński:

a tu zapytanie do Darka
" dariuszzawadyl (dariusz) - 2006-09-22 10:40:12

Panie Darku, czy to mogło mieć wpływ na decyzje o przystąpieniu do koalicji antyniemieckiej w 1939r.
Czy Józef Beck mógł być szantażowany ujawnieniem prawdy
i tak szybko zgodził się na "propozycję" Brytyjczyków i Francuzów?"


"Konającego dobił z pistoletu – strzał w tył głowy- major Wenda? Beck? Któryś z kapitanów?"

_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 09:14, 30 Lis '21   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Coaching
Podcasty
Kosmos
Natura
Technologia
Historia

REKLAMA

Strona główna
Historia
Nieznani sprawcy, czyli jak Piłsudski pozbywał się wrogów

Nieznani sprawcy, czyli jak Piłsudski pozbywał się wrogów
12.05.2021
Piotr Kowalski
Udostępnij:

Po przewrocie majowym w 1926 r. doszło do prawdziwego polowania na przeciwników Marszałka. Mnożyły się „zaginięcia” i „wypadki”
Generał Zagórski (pośrodku) w czasach Legionów.

NAC
Generał Zagórski (pośrodku) w czasach Legionów.
Rok 1920: Piłsudski dekoruje m.in. gen. Rozwadowskiego
Zobacz galerię >

Wydaje się, że czasami zupełnie niepotrzebnie idealizujemy przeszłość. W efekcie mamy dziś prawie nieskazitelny obraz II Rzeczypospolitej. Duża liczba Polaków, jeśli już z czymś ją kojarzy, to z marszałkiem Józefem Piłsudskim i ze zwycięstwem w Bitwie Warszawskiej. Niestety, Polska owego okresu była daleka od ideału. Wyraźną cezurę dla tego okresu stanowi rok 1926, kiedy to Józef Piłsudski dokonał przewrotu majowego, w efekcie czego legalnie wybrany prezydent Stanisław Wojciechowski ustąpił z urzędu. Władza znalazła się w rękach piłsudczyków – ludzi fanatycznie oddanych jednemu człowiekowi, święcie przekonanych o jego nieomylności, gotowych w imię tej wiary walczyć z przeciwnikami politycznymi zarówno legalnymi metodami, jak i gotowych posunąć się do pobicia, a nawet morderstwa. Przybliżone poniżej losy byłych pracowników wywiadu austro-węgierskiego rzucają zupełnie inne, mroczne światło na okres dwudziestolecia międzywojennego.
Video Player
02:35
20:44
Zamknij

Preludium: przypadek Morawskiego

Ludwik Morawski to postać niemalże zupełnie zapomniana przez historię. Oficer austro-węgierskiego wywiadu, a podczas I wojny światowej szef krakowskiego ośrodka HK-Stelle (Hauptkundschaftstelle – pol. Główny Ośrodek Wywiadowczy). Morawskiemu z racji pełnionych obowiązków służbowych znany był charakter kontaktów Józefa Piłsudskiego i jego najbliższych współpracowników z przedstawicielami wywiadu austro-węgierskiego. Chodziło o współpracę wywiadowczą z Austro-Węgrami w zamian za wsparcie polskiego ruchu niepodległościowego na terenie Królestwa Polskiego. Kontakty te można zdefiniować jako agenturalne.

Z końcem I wojny światowej Morawski bezskutecznie próbował zabezpieczyć krakowskie archiwum HK-Stelle, które padło ostatecznie łupem podkomendnych Bolesława Roi. Jak się później okazało, wzmiankowane archiwum zostało odpowiednio „wyczyszczone”. Przy życiu pozostali jednak ludzie posiadający wiedzę o jego zawartości. Nikt nie miał pewności, czy pewnego dnia nie zechcą jej ujawnić.

Sytuacja Morawskiego po zakończeniu I wojny światowej stała się niezwykle trudna. Uniemożliwiano mu wstąpienie w szeregi Wojska Polskiego. Dla wielu prominentnych osobistości był zwyczajnie niewygodny. Na domiar złego jego położenie materialne również nie było najlepsze. Zdawało się, że jego sytuację poprawi decyzja o przeniesieniu w stan spoczynku, a tym samym nabycie prawa do emerytury. Ministerstwo Spraw Wojskowych podjęło wprawdzie w listopadzie 1919 r. decyzję o wyrównaniu wszystkich należności, ale nie została ona zrealizowana.

Czy był to akt złej woli, czy zwykła złośliwość? Trudno rozstrzygnąć. W każdym razie Morawski miał już serdecznie dość przepychanek z władzami wojskowymi o należne mu pobory. Kolejnemu zażaleniu do ministerstwa z 8 stycznia 1920 r. nadał o wiele ostrzejszą formę od poprzednich. Uciekł się w nim do wyrafinowanie zakamuflowanej groźby, pisząc: „Bezpowodowe wstrzymanie przez dwa miesiące wypłaty prawnie mi należących i tak już marnych poborów, jest, uwzględniając obecne stosunki drożyźniane, czynem co najmniej nieludzkim. Sądzę, że zażalenie moje osiągnie należyty skutek, powodując natychmiastowe wypłacenie moich należności, i przeciąganie dalsze sprawy nie zmusi mnie do szukania innej, do celu prowadzącej drogi”. Na ten list, a w szczególności jego formułę i następujące po nim wydarzenia należy zwrócić szczególną uwagę. Albowiem w nieco ponad pół roku od sporządzenia listu jego autor już nie żył.

Zażalenie odniosło skutek – w Ministerstwie Spraw Wojskowych wydano polecenie uregulowania zaległości finansowych. Jednocześnie 19 stycznia 1920 r. ppłk Morawski został wezwany telegraficznie do Dowództwa Okręgu Etapów Lwów i otrzymał przydział do dowództwa 6. Armii generała Wacława Iwaszkiewicza. Powołanie miało bezsprzecznie nietypowy charakter. Ponadto, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w armii austro-węgierskiej nie przeznaczono Morawskiego do służby frontowej – kierując się zapewne ogólną oceną stanu jego zdrowia – przydział do 6. Armii może wydać się jeszcze bardziej osobliwy.

Kilka miesięcy później, 6 lipca 1920 r., w Czarnym Ostrowie Morawski zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, zastrzelony na podwórzu kwatery dowództwa. Podobno miał być indagowany w sprawie losu dokumentów, obciążających czołowych reprezentantów obozu piłsudczykowskiego. Przypadek Morawskiego nie był odosobniony i jak odnotował ostatni szef austro-węgierskiego Biura Ewidencyjnego (Evidenzbureau – centrala służby wywiadowczej Austro-Węgier) Max Ronge: „Najgorzej wiodło się oficerom wywiadu [austro-węgierskiego – przyp. aut.] w nowej Polsce. Nieraz tylko szybka ucieczka ratowała przed śmiercią i okrutnym maltretowaniem”.
„Zaginięcie” generała Zagórskiego

Los generała brygady Włodzimierza Ostoi-Zagórskiego to niewątpliwie jedna z najbardziej wstydliwych kart polskiego dwudziestolecia międzywojennego. Ten były oficer wywiadu austro-węgierskiego, w okresie I wojny szef sztabu Komendy Legionów Polskich, następnie szef sztabu Frontu Północnego w wojnie polsko-bolszewickiej, a w latach 1924–1926 dowódca lotnictwa, pozostawał w otwartym konflikcie z piłsudczykami.

W trakcie przewrotu majowego Zagórski opowiedział się po stronie legalnych władz, a po zakończeniu walk wraz z generałami Tadeuszem Rozwadowskim, Bolesławem Jaźwińskim i Juliuszem Malczewskim został umieszczony w więzieniu na Antokolu w Wilnie. Gen. Zagórski oczekiwał, że stanie przed sądem i będzie mógł dowieść swojej niewinności. Jednocześnie nadal buńczucznie i hardo wypowiadał się o swoich przeciwnikach, grożąc, że ujawni będące w jego posiadaniu kompromitujące materiały dotyczące okresu sprzed 1914 r. Takie zachowanie przypieczętowało jego los. Operacja zwolnienia 6 sierpnia 1927 r. i późniejsze „zaginięcie” zostały przygotowane przez jego wrogów politycznych – piłsudczyków.

Ówczesna władza próbowała lansować tezę o ucieczce Zagórskiego za granicę. Nawet dziś znajdują się osoby, które w imię obrony dobrego imienia Piłsudskiego starają się podtrzymać taką kłamliwą wersję wydarzeń. Sposób, w jaki pozbyto się Zagórskiego, nie odbiegał niczym od standardów bolszewickich i nie miał nic wspólnego z tzw. sanacją moralną, mającą dokonywać się po przeprowadzonym zamachu stanu. Jak słusznie zauważył Stanisław „Cat” Mackiewicz: „Okrzyk »Zagórski« stał się argumentem politycznym o wiele silniejszym od innych. Cóż zrobić, nasz naród nie da się wychowywać przez czerezwyczajki [Czeka – przyp. red.]; Iwan Groźny i Stalin nie mieliby u nas powodzenia. Napoleonowi Francja lekko wybaczyła rozstrzelanie księcia d’Enghien, u nas Piłsudskiemu pamiętano Zagórskiego zawsze”.

Dziś możliwe jest odnalezienie pewnych nieprecyzyjnych wskazówek co do sprawców i okoliczności śmierci generała w materiałach, wytworzonych przez aparat bezpieczeństwa PRL. Oto fragment jednego z przesłuchań odnoszących się do osób i wydarzeń z okresu dwudziestolecia międzywojennego: „W rozmowach […] dawał odczuć, że obawia się ludzi z Oddz. II [wywiadu – przyp. red.], którzy bezustannie śledzą go i mogą skończyć go jak gen. Zagórskiego”.

Niezależnie od tego, gdzie i w jaki sposób dokonano mordu na gen. Zagórskim, pewne jest to, że jego los był dobrze znany prominentnym przedstawicielom obozu piłsudczykowskiego, z samym dyktatorem na czele. Symptomatyczna wydaje się rozmowa z Piłsudskim przytoczona redaktorowi Konradowi Olchowiczowi przez generała Józefa Dańca, ówczesnego szefa Departamentu Sprawiedliwości Ministerstwa Spraw Wojskowych i Naczelnego Prokuratora Wojskowego: „Ja zaś na koniec wezwany byłem przez marszałka Piłsudskiego do Druskiennik. Przywitał mnie dość kwaśno i mrukliwie i z miejsca zagadnął: »Co to, podobno pańscy żandarmi szukają Zagórskiego?«. Gdy zaś odpowiedziałem twierdząco, powołując się na otrzymane polecenia, marszałek rzekł: »Jeżeli nie mają nic lepszego do roboty, to niech lepiej szukają po prostu wiatru w polu«”.
40b37675dab52569643cf5b2be1fe15648bcf78a
Jak zwalczano tajne organizacje w dwudziestoleciu międzywojennym?
Hempel – „wypadek” na polowaniu

Urodzony w 1879 r. Jan Marian Hempel swoją karierę wojskową rozpoczynał w armii austro-węgierskiej. Podobnie jak Ludwik Morawski i Włodzimierz Zagórski miał za sobą służbę w tamtejszym wywiadzie. Jako szef HK-Stelle we Lwowie utrzymywał kontakt z polskimi organizacjami niepodległościowymi, jak choćby ze Związkiem Walki Czynnej. W trakcie I wojny światowej Hempel walczył na froncie serbskim, rosyjskim i rumuńskim. W Wojsku Polskim służył od listopada 1918 r. na różnych stanowiskach, m.in. pełnił funkcję zastępcy szefa Oddziału I Sztabu Generalnego (jako szef sekcji traktatowej tegoż oddziału), zastępcy szefa sztabu i szefa kwatermistrzostwa Dowództwa „Wschód”, szefa sztabu armii gen. Hallera oraz Grupy Operacyjnej gen. Latinika. Od lipca 1923 r. służbę wojskową kontynuował jako dowódca piechoty dywizyjnej 24. DP, a od września 1924 r. dowódca tejże jednostki.

Przed przewrotem majowym generał Hempel próbował poprzez ministra spraw wojskowych gen. Żeligowskiego wezwać Piłsudskiego na sąd honorowy. Była to reakcja na niepochlebne opinie marszałka, kierowane w stosunku do byłych oficerów armii austro-węgierskiej, którzy wstąpili do Wojska Polskiego. Odpowiadając, Lucjan Żeligowski stwierdził, że Piłsudski nie miał przecież na myśli „wszystkich” oficerów polskich wywodzących się z armii austro-węgierskiej. Takie załatwienie sprawy w żaden sposób nie usatysfakcjonowało Hempla, który odpisał: „To mi nie wystarcza, ponieważ wypowiedź pana Marszałka była drukowana w licznych gazetach, więc i to zastrzeżenie, że zarzuty nie dotyczą »wszystkich oficerów«, powinno być też drukowane w gazetach”. Dalszego biegu sprawy jednak nie było.

W maju 1926 r. gen. Hempel opowiedział się po stronie legalnych władz państwowych przeciw zamachowi stanu Piłsudskiego. Po przewrocie majowym próbowano – jak wynika z zapisków w tajnym dzienniku Departamentu Sprawiedliwości Ministerstwa Spraw Wojskowych – wszcząć sprawę przeciw osobie generała. Cała akcja zakończyła się jednak niepowodzeniem.

W związku z „rugami pomajowymi” z wojska generał przeszedł w stan spoczynku. Przez pewien okres obowiązywał w stosunku do Hempla również zakaz zamieszkiwania w Warszawie. Mimo odejścia z armii nadal był nękany przez sanację. W 1929 r. na 6 tygodni trafił do więzienia w forcie toruńskim, powód represji nie jest niestety bliżej znany. Być może próbowano w ten sposób „zmiękczyć” generała, żeby uzyskać dokumenty związane z jego pracą w wywiadzie austro-węgierskim.

22 września 1932 r. podczas polowania w Potoku gen. Hempel zginął śmiercią tragiczną. Czy było to samobójstwo, jak chcą niektórzy, nieszczęśliwy wypadek z bronią, czy może ktoś zwyczajnie „pomylił” generała ze zwierzyną? Według jednej z wersji Hempel został zamordowany, ponieważ za dużo wiedział o charakterze kontaktów z wywiadem austro-węgierskim Józefa Piłsudskiego i jego współpracowników.
_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Wojciech Korfanty cd kryminaliści i bohaterowie
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile