Ktoś mi to podesłał. Trochę za późno już u mnie na naukę. Już Pana Burego nie dogonię, ale może ktoś z Państwa spróbuje?
================================================
Uwłaszczył sie na majątku Związku Młodzieży Wiejskiej. Jako poseł przepychał
ustawy, na których zarabiała jego firma. Zaplątany w gąszcz spółek, akcji i
udziałów. DZIENNIK przedstawia sylwetkę Jana Burego, sekretarza stanu,
wiceministra skarbu, który odpowiada za prywatyzacje polskiej energetyki.
Jest siódma rano, piątek. Bury nie wygląda na swoje 45 lat. Nie meczy go
wczesna godzina. Tryska życiem: za kilka tygodni giełdowy debiut Enei,
poznańskiej spółki energetycznej, wczoraj podróż z Warszawy do Stalowej
Woli. Na stole kładzie dyktafon - na wypadek gdybym zrobił z niego bogatego
człowieka i minister musiał się, ha, ha, tłumaczyć w mediach przez następny
rok.
Rozmowny, żwawy. Od 1991 r. tylko raz nie był posłem. W latach 1990 - 1996
szef Związku Młodzieży Wiejskiej. Szef PSL na Podkarpaciu. śledczy komisji
ds. prywatyzacji PZU. "To człowiek, który ma kwalifikacje, żeby być prezesem
partii" - uważa Aleksander Bentkowski, który jeszcze niedawno ścierał się z
Burym o wpływy na Podkarpaciu.
Polityczną pasje odziedziczył w genach. "Dla starych działaczy ZMW Bury
zawsze był synem <tego> Burego, Józefa, działacza PZPR, ministra u
Jaruzelskiego - opowiada jeden z polityków PSL.
Bury ma także nieznane, choć nie mniej imponujące oblicze: biznesowego
rekina. Twórcy gospodarczego imperium, udziałowca lub szefa grupy spółek i
stowarzyszeń.
Jest dyskretny: dotąd nikt nie wiedział o gospodarczych grach, które toczy z
mandatem poselskim w ręku. Dziś należy do najbogatszych nie tylko w PSL, ale
w całym Sejmie. Jego pałacyku pod Rzeszowem nie powstydziliby się najbogatsi
biznesmeni. Oficjalnie na czas urzędowania interesy zostawił w rekach
wspólników. Jednak pytany o biznes wciąż - może z przyzwyczajenia - używa
liczby mnogiej: "my robimy", "my założyliśmy".
Prezes z ZMW, księgowy z PSL
Wtorek. Trzy dni przed rozmową z Janem Burym. Centrum Warszawy. Zenon
Daniłowski, 48 lat, prezes spółki Agro-Technika. Z PSL sympatyzuje. Na
umówioną kawę przychodzi z prawnikiem. Wygląda jak ikona prezesa: powiedzieć
o nim, że jest postawny, to jakby nic nie powiedzieć. Z trudem mieści się na
krzesełku w kawiarni. Jowialny i miły.
Dawny wiceszef ZMW od początku lat 90. patronuje większości biznesów
wiceministra. Poznali się w ZMW: Bury był ambitnym działaczem z Rzeszowa.
Daniłowski, weteran czerwonej nomenklatury, odchodził do biznesu. Bury
wkrótce poszedł w jego ślady. Razem założyli spółki Agro-Technika,
Agro-Technika Leasing, Grupa Inwestycyjna Agro, Polskie Smaki, Makarony
Polskie. Daniłowski sam mówi o nich: łańcuszek. Bury przyznaje: "Są
powiązane. Że dużo tych spółek? Twórczy jestem, z założonymi rekami nie
siedzę."
Co Daniłowski myśli o Burym? "Czasem herbatę pijemy, ot i takie nasze
kontakty" - prezes zachowuje się, jakbyśmy rozmawiali o Dalajlamie, a nie o
człowieku, z którym zarabia od kilkunastu lat. "Jest zdolny, ale to ja
zawsze byłem szefem wszystkiego."
Po chwili przyznaje: "Bury już przez telefon uprzedził, że będę o niego
pytał." Dlaczego minister ostrzegł Daniłowskiego przed rozmową?
Poniedziałek. Cztery dni przed rozmową z Burym. Dzwonie do Rzeszowa do
Józefa Króla (składki w PSL płaci regularnie). Były członek komitetu
wojewódzkiego PZPR, zawodowy księgowy. O Burym jak o Dalajlamie: "Nie jestem
blisko związany z panem posłem" - zapewnia. "Czasem mu doradzam."
Sprawdzam: biegły rewident Król kontroluje większość obrotu udziałami,
akcjami i finansami łańcuszka Daniłowskiego i Burego od lat. Są biznesowo
nierozłączni: Daniłowski, Bury, Król.
Jan Bury bardzo lubi Daniłowskiego i Króla, którzy fascynują go jako ludzie.
Chciałby mieć na przykład taką głowę jak Król. Król z Daniłowskim
odwzajemniają fascynacje: regularnie wpłacają pieniądze na kampanie wyborcze
PSL.
Do biznesu za pieniądze ZMW
Z mgławicy spółek i spółeczek łańcuszka posła Burego wyłaniają się cztery,
które sporo mówią o Burym pośle i Burym biznesmenie.
Spółka pierwsza: Agro-Technika. To od niej zaczęły się biznesy Burego i
Daniłowskiego. Powstała w 1992 r. i wypączkowała w kilka innych spółek, w
tym jedną notowaną na giełdzie. Prezesem jest Daniłowski.
Początkowo zarządzała hurtownią warzyw i owoców pod Warszawą, zarabiała
krocie. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie pieniądze ZMW: Związek wniósł do
niej pokaźne udziały.
Kiedy w 1996 r. Agro-Technika przekształcała się w spółkę akcyjną, w imieniu
ZMW udziały objął w niej Jan Bury, ówczesny szef związku. Posłużył się
pełnomocnictwem szefa ZMW (czyli samego siebie) trzy dni przed zjazdem, na
którym ustąpił z funkcji. "To tyle lat, już nie pamiętam dokładnie, jak to
było. Jednak skoro ZMW nie wycofało pełnomocnictwa, to było skuteczne" -
tłumaczy.
"ZMW to był pan."
"Wszystko odbywało się zgodnie z prawem."
Choć Bury odszedł z władz ZMW w 1996 r., aż do 1999 r. używał w biznesie
tamtego pełnomocnictwa. Czy miał do tego prawo? Komunikat związku w tej
sprawie jest krótki: "W dokumentach, które posiada Księgowość ZMW (lata 1999
- 2008), brak informacji o wspomnianym pełnomocnictwie".
Co stało się z udziałami Związku w Agro-Technice? Znikły. Cześć odkupił
Daniłowski.
"Szczypior", czyli od kierowcy do prezesa
Jest grudzień 1996 r. Bury, były prezes ZMW, z pełnomocnictwem, którego użył
już kilka tygodni wcześniej, pojawia się w Rzeszowie. Zakłada kolejną
spółkę, wydawniczą. Wszystkie udziały obejmuje ZMW. Te udziały też znikną w
dziwnych okolicznościach: pięć lat później głównym właścicielem zostanie Jan
Bury. Na jakiej zasadzie? W ZMW nie słyszeli nawet o swojej rzeszowskiej
aktywności. "Zakładałem ją z myślą, że i tak odkupie ją od ZMW" - mówi Bury.
"Czy ZMW na tym zarobiło? Nie pamiętam."
Podkarpacka Oficyna Wydawnicza drukuje tygodnik "Wiadomości Podkarpackie". W
2003 r. znienacka Bury sprzedaje swoją cześć w spółce 22- letniemu
siostrzeńcowi. "A miałem sprzedać komuś obcemu?" - odpowiada dziennikarzom,
którzy pytają o te decyzje.
"Tego dzieciaka nikt na oczy nie widział" - wspomina były dziennikarz
"Wiadomości". "Wszyscy wiedzieli, czyja w rzeczywistości jest gazeta, ale
nikt sie z tym nie wychylał."
Wkrótce w Rzeszowie wybucha awantura: działacze LPR ogłaszają, że pismo
dostaje reklamy dzięki układom Burego w państwowych firmach. LPR donosi na
Burego do NIK. Sprawą się zajmuje prokuratura (umarza postępowanie), NIK
odmawia kontroli.
Wkrótce szefem i udziałowcem "Wiadomości" zostaje Jan Dziedzic, kierowca
Burego, chłopak ze wsi pod Rzeszowem. Były dziennikarz "Wiadomości":
"Nazywaliśmy go <Szczypior>. Bury go wstawił, żeby pilnował interesu. Przed
którąś Wigilią przestał nam wypłacać pensje. Kilku z nas zrobiło awanturę, a
<Szczypior> wyszedł z nimi na dwór. Brnęli za nim przez jakieś zaspy, w
końcu stanęli pod bankomatem. Wypłacił po parę stów, rozdał i życzył
wesołych świąt. Ludzie postanowili odejść."
Bury: "Dziedzic? Powiem tak: każdy ma swojego Wachowskiego."
Gazeta zbankrutowała. Chciałem się spotkać z kierowcą Burego. Odmówił: "Czy
znam posła? To prywatna sprawa. Skąd miałem pieniądze na udziały? Co się
stało z udziałami ZMW? Nie pamiętam, to było dawno" - mówi mi przez telefon.
Rok po upadku gazety Dziedzic razem z bratem przejęli spółkę, która prowadzi
trzy hotele w Rzeszowie i okolicy. Skąd bracia ze wsi Trzciana mieli na to
pieniądze? Kierowca posła Burego na ten temat też nie chce rozmawiać.
Poseł pędzi spirytus i załatwia ustawę.
Trzecia ze spółek, które stworzyły łańcuszek i imperium Jana Burego, to
Agromis.
Założył ją z jednym z działaczy ZMW. Firma co roku ma po kilka milionów
przychodu. Ale w PSL nie słyszeli o niej nawet wysocy rangą działacze. I nic
dziwnego - firma działa na wsi w Zachodniopomorskiem, daleko od Rzeszowa, w
którym działa Bury. To były PGR, na którym w latach 90. dzisiejszy
wiceminister uwłaszczył się z kolegami z ZMW. Na 220 hektarach hoduje zboże,
z którego wyrabia spirytus. "Gorzelnia?" - dziwi się Aleksander Bentkowski,
były poseł PSL z Rzeszowa. "Nie kojarzę Janka z taką branżą."
Tymczasem Bury branżą bardzo się przejmuje (udziały w gorzelni ma razem z
żoną). Bez żenady lobbował w Sejmie na rzecz swojego biznesu. Interpelował:
dlaczego rząd każe gorzelniom składać w urzędach rodzaj wysokiego depozytu?
W styczniu 2005 r. na komisji Skarbu Państwa alarmował: "Po ostatniej
podwyżce akcyzy na spirytus polskie wytwórnie wódek zaczęły kupować go w
Czechach i na Słowacji. To grozi tym, że z owego łańcucha produkcyjnego
zostaną wykluczeni polscy rolnicy, gorzelnie."
Zwieńczenie spirytusowej kampanii nastąpiło w kwietniu 2004 r. W imieniu PSL
Bury zażądał zmiany ustawy o wysokości stawek podatku akcyzowego na alkohol.
Ustawa została zmieniona. Dzisiaj nie pamięta, czy lobbował w sprawie
spirytusu: "Oddzielam swoje interesy gospodarcze od polityki. To byłoby
nieetyczne."
Bury oddziela interesy od polityki, kiedy jest mu to na rękę. W 2005 r.
został członkiem komisji śledczej ds. prywatyzacji PZU. Nikt nie zauważył,
że jego firmę nadzorowali trzej ludzie, którzy wywodzą się z PZU z czasów,
które badała komisja. O jednego z nich komisja pytała nawet w czasie
przesłuchań. Bury: "Na komisji usłyszałem, że ten człowiek pracował w PZU za
czasów Wieczerzaka. Skojarzyłem, że ta osoba jest związana z naszymi
firmami, dlatego nie zadawałem mu pytań. Aby uniknąć konfliktu interesów."
Państwo kupuje kluski od spółki ministra
Wreszcie czwarta ze spółek Burego: giełdowe Makarony Polskie (większość
akcji należy do Agro-Techniki). To klejnot w koronie imperium łańcuszka.
Przynosi ponad 100 mln zł rocznie. Powstała na bazie zbudowanej przez
państwo fabryki makaronu w Rzeszowie, którą pod koniec lat 90. przejęli
Daniłowski z Burym. Od kogo? Od jednego z NFI.
W tym kontekście słowa, które Bury wygłosił w listopadzie 2004 r. w Sejmie
(przy okazji zmiany ustawy o NFI), brzmią jak hipokryzja: "Tak naprawdę
zarządy NFI drążyły spółki parterowe, jak tylko mogły. (...) Co po tym
pozostało? Najczęściej spektakularne upadki, rzesze bezrobotnych ludzi
(...). Uważam, że dopuszczono się najgorszej z form prywatyzacji w Polsce".
Jan Bury dziś: "Tak, NFI to był chory pomysł na prywatyzacje."
Nie tak bardzo chory, bo Makarony to dziś duża firma. Znaczną cześć swoich
klusek sprzedaje państwowej Agencji Rynku Rolnego (ARR).
Od 2003 r. w ARR pracuje Urszula Bury. Nie przeszkadza jej to zasiadać w
radzie nadzorczej Makaronów. "Niech pan nie szuka sensacji. Nawet jak pan o
tym napisze, to co pan spowoduje?" - pyta z uśmiechem Daniłowski. "I tak
będziemy stawać do przetargów w ARR."
Na kontraktach z ARR Makarony zarabiają po kilka milionów - tylko w tym roku
ponad 6 mln zł. To sprawia, że państwowa ARR jest jednym z najważniejszych
klientów spółki.
A to pozwala Makaronom na ciekawe interesy. Przykład: Makarony sprzedają ARR
kluski za kilka milionów. Ta nie płaci gotówką, tylko pszenicą. Wtedy
Makarony odsprzedają (z zyskiem) pszenice z ARR agencji Elewarr. A agencje
Elewarr kontroluje... ARR. "To wirtualne transakcje. Pszenica cały czas leży
w magazynach Elewarru" - opowiada jeden z akcjonariuszy Makaronów. "Ale
zostaje sprzedana przez ARR i de facto odkupiona przez ARR."
Tylko w 2006 r. za jedną transakcje tego typu Makarony skasowały prawie 7
mld zł.
Szefem Elewarru jest Andrzej Śmietanko z PSL, były działacz ZMW, minister w
rządzie Waldemara Pawlaka i podsekretarz stanu w kancelarii Aleksandra
Kwaśniewskiego. Szefem ARR jest Władysław Łukasik z PSL.
Poseł miesza w oświadczeniach
Ile faktycznie jest dziś wart Jan Bury? Z jego oświadczenia majątkowego
trudno wywnioskować. W oświadczeniach za 2001 i 2002 r. nie zająknął się, że
zasiada w radzie nadzorczej spółki Tani Dom (znamienne: udziały ma w niej
ZMW). Dopiero gdy oświadczenie zbadała komisja etyki poselskiej, Bury
przyznał się, że brał pieniądze z tej spółki.
Kluczowy dla jego majątku był ubiegły rok. W listopadzie, gdy już wiedział,
że będzie wiceministrem skarbu, Bury złożył nagle korektę do swego
oświadczenia, które składał w październiku: znienacka przyznał, że ma 120
tys. akcji Agro-Techniki. Skąd miał na nie pieniądze? Akcje są warte prawie
500 tys. zł!
Bury: "To operacja prawno-księgowo-kasowa: zamieniłem udziały w spółce
posiadającej akcje Agro-Techniki bezpośrednio na akcje Agro-Techniki.
Chciałem, żeby moje inwestycje były maksymalnie przejrzyste."
"Są skomplikowane."
"Dla fachowców oczywiste, zresztą mam dobrych doradców."
Podsumujmy: w trakcie "operacji prawno-księgowo-kasowej" udziały Burego
warte 30 tys. zł zamieniły się w akcje warte niemal 500 tys. zł. Skąd Bury
miał tyle pieniędzy? Nie miał. Dzięki Daniłowskiemu i "operacji
prawno-księgowo-kasowej" w jeden dzień stał się bogatszy o prawie 450 tys.
zł.
Ludowa Ordynacka
Kadry Burego w spółkach łańcuszka pokrywają się w dużym stopniu z listą
członków organizacji, które założył: Stowarzyszenia Rozwoju
Przedsiębiorczości Inicjatyw Lokalnych i Stowarzyszenia Nowy świat. Pierwsze
sprawnie żongluje udziałami w spółkach łańcuszka. Drugie to klub seniora
ZMW, rodzaj "ludowej Ordynackiej". Ludzie z obu działają w łańcuszku.
W obu prezesem jest Daniłowski. "Ordynacka kiedyś Polską rządziła, my nie
zamierzamy. Wielu z nas jest po pięćdziesiątce, teraz często mamy pogrzeby,
to jest, wie pan, naprawdę przykra sprawa" - wzdycha prezes.
Od roku jednak ludziom Burego wiedzie się lepiej: obsiadają rady nadzorcze
spółek Skarbu Państwa, a nawet PKO BP. Można ich znaleźć w Agencji
Nieruchomości Rolnych i Towarowej Giełdzie Energii (podlega Buremu).
Poseł PSL z Mazowsza: "Wśród kolegów Janka panuje przekonanie, że co by się
nie działo, Janek nie da im zginąć."
Bogusław Płodzień, działacz PSL, należy do takich kolegów Burego. Działa w
stowarzyszeniu Nowy świat. Za posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami
dostał półtora roku wiezienia w zawieszeniu, ale prowadzi biuro PSL w
Rzeszowie. Reprezentuje Burego na oficjalnych uroczystościach. "Człowiekowi
należy dać szanse i Płodzień na te szanse zasługuje" - uważa wiceminister.
Ludzie Burego: czas na energetykę
Blisko rok temu Bury trafił do ministerstwa. Zenon Daniłowski z uśmiechem
zapewnia, że jakoś daje sobie bez niego rade.
A co z Józefem Królem, księgowym łańcuszka? Od niedawna kontroluje dwie
bogate spółki Skarbu Państwa z Podkarpacia. Jego dzieci (z córką prowadzi
kancelarie audytorską) trafiły do jednej z firm łańcuszka Burego. Córka była
wspólnikiem i wiceprezesem, syn - udziałowcem, sam Król niedawno został
prokurentem.
Król przyznaje, że doradza ministrowi Buremu. Nie chce zdradzić, po co
założył kilka miesięcy temu dwie spółki zajmujące się energetyką. "To
tajemnica handlowa" - ucina.
Kolejny cichy doradca Burego, członek PSL Stanisław Dobrzański, też w
ubiegłym roku założył spółkę, która inwestuje w energetykę wiatrową. Potem
dwie kolejne. Ma w planach uruchomienie czterech elektrowni wiatrowych.
Bury: "Obu bardzo cenie. Dlaczego zakładają spółki energetyczne? Nie wiem.
Prawdopodobnie widzą w tym interes."
|