Młodzież chce rządzić w Niemczech
Niemieckie społeczeństwo gwałtownie się starzeje. Ale w Monheim nad Renem triumfy święci partia młodych.
Mówią o sobie: młoda alternatywa. Chcą nowych boisk, żłobków i przedszkoli. A nawet specjalnego placu dla miłośników deskorolki. W 43-tysięcznym Monheim koło Dortmundu furorę robi lokalna partia młodzieżowa Peto. Po łacinie: żądam.
Peto powstała dziesięć lat temu, założona przez piątkę uczniów. Na początku wyśmiewana, niemal z marszu zdobyła w lokalnych wyborach 6 proc. głosów i dwa miejsca w radzie miasta. We wrześniu 2004 r. jeszcze poprawiła wynik, otrzymując aż 16,6 proc. głosów. Lepszy rezultat osiągnęły tylko chadecka CDU Angeli Merkel i lewicowa SPD. Daleko w tyle zostali Zieloni (6,3 proc.) i liberałowie (4,5 proc.).
W 40-osobowej radzie miasta Peto ma dziś siedmioro przedstawicieli. Bez jej poparcia trudno przeforsować w Monheim jakąkolwiek decyzję. Młodzi o tym wiedzą i stawiają twarde warunki: zagłosujemy za budżetem, jeśli dostaniemy coś w zamian. Chwalą się, że dzięki nim powstały sale, w których mogą ćwiczyć młode zespoły muzyczne, i uratowany został miejscowy stadion im. Heinricha Häcka, który CDU chciała zamienić w działki pod budowę. Teraz Peto chce odnowić starówkę i ożywić centra handlowe.
W niedzielnych wyborach komunalnych partia znów liczy na sukces. Do boju posłała dwudziestu kandydatów. Wystawiła nawet własnego kandydata na burmistrza. To 27-letni Daniel Zimmermann, współzałożyciel Peto. Studiował w Kolonii filologię francuską i fizykę, a teraz pisze doktorat. – Mimo młodego wieku mam już dziesięcioletnie doświadczenie w polityce komunalnej – odpowiada krytykom.
W wielkim świecie niemieckiej polityki młodym bardzo trudno zrobić karierę. Kanclerz Angela Merkel skończyła niedawno 55 lat. Lewicową SPD kieruje 69-letni Franz Müntefering. Janne Oberdieck, szefowa Peto, mogłaby być jego wnuczką. Ma zaledwie 20 lat i od dwóch semestrów studiuje inżynierię budowlaną. Wśród ponad dwustu członków partii tylko nieliczni skończyli 25 lat. Peto nie potrzebuje młodzieżówki. Ma za to „grupę 30 plus” – otwartą dla wszystkich, którzy pozostali młodzi duchem.
W 82-milionowych Niemczech już dziś żyje ok. 20 mln emerytów. Rodzi się mało dzieci i społeczeństwo gwałtownie się starzeje. Ludności będzie ubywać, ale seniorów przybędzie – zakładają prognozy demograficzne. W 2050 r. co siódmy mieszkaniec Niemiec będzie miał 80 lub więcej lat – szacuje Fritz-Beske-Institut w Kilonii. W połowie XXI wieku Niemcy będą więc republiką starców.
Nic dziwnego, że politycy coraz chętniej walczą o głosy seniorów, zapominając o młodzieży. Ostre upominanie się o jej prawa nie mieści się w granicach poprawności politycznej. Cztery lata temu ze stanowiska szefa niemieckich Młodych Liberałów odejść musiał Jan Dittrich. Gdy w oświadczeniu prasowym stwierdził, że „starzy żyją na koszt młodych”, i zażądał, by „oddali łyżkę”, media nie zostawiły na nim suchej nitki. Dla jednych słowa Dittricha to niedopuszczalny wybryk. Dla innych – zapowiedź przyszłej wojny pokoleń.
Niemieckie społeczeństwo gwałtownie się starzeje. Ale w Monheim nad Renem triumfy święci partia młodych.
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/s.....ch,42888,1
U nas też by się przydała taka partia
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M