Odin
Dołączył: 13 Lut 2008 Posty: 3
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 18:35, 13 Lut '08
Temat postu: Ropa naftowa wcale nie musi się skończyć |
|
|
Witam, to mój pierwszy temat. Mam nadzieję, że okaże się ciekawy Ostatnio w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł, mówiący o tym, że ropa naftowa nie koniecznie powstała ze szczątek prehistorycznych organizmów, tylko tworzy się w jądrze Ziemi. Tekst powstał na bazie magazynu Science.
Cytat: | Kto nie czuje niepokoju, obserwując cyfry przeskakujące na wyświetlaczu dystrybutora podczas tankowania? Samochód staje się coraz droższą przyjemnością. Czy dlatego, że - jak od lat prorokują eksperci - złoża ropy naftowej są bliskie wyczerpania? Bynajmniej. Gdyby choć część z tych prognoz miała się ziścić, już dziś przesiadalibyśmy się na rowery. - To wizje kreowane przez producentów paliw, by łatwiej sięgnąć nam do portfeli - grzmiał podczas kryzysu naftowego lat 70. zmarły cztery lata temu Thomas Gold, amerykański astrofizyk i geofizyk. Sam był zdania, że zasoby płynnego złota są niemal niewyczerpane, przekraczają setki razy szacowania geologów, kompanii naftowych czy ekspertów OPEC. Dlaczego? Bo to, czego uczono nas w szkołach - że ropa to wynik przeobrażenia szczątków roślin i zwierząt sprzed milionów lat - należy włożyć między bajki. Według Golda węglowodory tworzą się inaczej - ze związków nieorganicznych w głębinach Ziemi, a ta naturalna rafineria działa bez przerwy.
Badania, które opisuje dzisiejszy "Science", zdają się przynajmniej częściowo potwierdzać te rewelacje.
Zgniłe życie czy podziemna chemia
W myśl tradycyjnej teorii roponośne złoża powstały z jurajskich bakterii, glonów oraz drobnych morskich organizmów. Ich obumarłe szczątki gromadziły się na dnie oceanów i zatok, mieszając się z mułem i piachem. Przy udziale bakterii beztlenowych przekształcały się w ciemną, woskowatą substancję zwaną kerogenem. Pod wpływem temperatury i wysokiego ciśnienia cząsteczki kerogenu miały dzielić się na mniejsze i lżejsze, złożone niemal wyłącznie z atomów węgla i wodoru, które dziś wydobywamy ze skał osadowych jako ropę lub gaz ziemny. Tę historię znamy ze szkoły. Nie wszyscy wiedzą, że istnieją konkurencyjne hipotezy.
Niektóre zakładają, że węglowodorowe depozyty powstały już podczas narodzin planety i od tamtej pory wypełniają jej wnętrze. Według innych - stale tworzą się pod wpływem reakcji chemicznych w płaszczu ziemskim ze skał węglanowych i wody w obecności tlenków żelaza.
O tym, że ropa może być produktem nieorganicznego pochodzenia, pisał już w 1757 r. rosyjski uczony Michaił Łomonosow. W połowie XIX w. tropem tym szli też chemicy Dymitr Mendelejew i Marceli Bertholet. Potem teoria ta została zarzucona - przynajmniej na Zachodzie, bo w Rosji stale była i jest popularna. Rosjanie częściowo potwierdzili swoje przekonania w praktyce - znaleźli bogate złoża w północnym Wietnamie, w spękanych granitach, czyli tam, gdzie teoretycznie nie powinno ich być. Zaobserwowali też, że po silniejszych wstrząsach sejsmicznych złoża w rejonie Morza Kaspijskiego zdają się odnawiać.
Do nauki zachodniej ta teoria wróciła w roku 1999, po publikacji książki Golda "Głęboka, gorąca biosfera". Naukowiec starał się wyjaśnić podstawową słabość hipotezy o nieorganicznej genezie ropy: skąd się w niej biorą substancje właściwe organizmom żywym, określane mianem znaczników biologicznych? "Węglowodory to nie biologia przetworzona przez geologię, ale przeciwnie: geologia przetworzona przez biologię" - uznał. Spekulował, że poza naszą "powierzchniową" biosferą, której życie czerpie energię pełnymi garściami ze Słońca, głęboko pod skorupą rozwija się drugi nurt życia.
Ta podziemna biosfera - według jego szacunków o masie wielekroć większej niż łączna masa roślin, grzybów i zwierząt na powierzchni - ma się właśnie karmić węglowodorami z wnętrza Ziemi. Przetwarza je i - naturalnie - zostawia na nich swe biologiczne znaczniki.
To nie były czcze fantazje. W latach 70. nastąpiło pierwsze spotkanie - "nas" z biosfery zewnętrznej i "ich" z głębin planety.
Piekielne różane ogrody
W 1977 r. batyskaf badawczy Alvin na głębokości ponad dwóch i pół kilometra pod powierzchnią Pacyfiku, na północny wschód od Galapagos, natknął się na oazę przedziwnego życia, o jakim wówczas nauce się nie śniło. Oaza ta powstała wokół gorących źródeł, z których, niczym z ponurych kominów, tryskały pióropusze ciemnych zawiesin mineralnych. Woda wypływająca z trzewi planety jest gorętsza od wrzątku, jej temperatura dochodzi nawet do 400 st. C. I mimo że warunki są piekielne i aż gęsto tam od wyziewów trującego siarkowodoru, życie kipi w najlepsze. Przed oknami batyskafu przewijały się wielkie białe i żółte małże, lawirujące między długimi, kilkumetrowymi, bladymi rurkami domków wieloszczetów, zakończonych krwistoczerwonymi aparatami filtrującymi, do złudzenia przypominającymi mroczne kwiaty osadzone na wyblakłych, kruchych łodygach. Od nich nazwano ten obszar "różanym ogrodem".
Ten ogród, do którego nigdy nie dociera światło dzienne, jest ekosystemem zupełnie różnym od naszego. Nie opiera się - bo i nie może - na fotosyntezie, lecz na chemosyntezie. Cała energia pochodzi z wypływów przepełnionych metanem i siarczkami gorących wód wulkanicznych, które są pokarmem bakterii stanowiących podstawę piramidy pokarmowej tego świata. Życie to zdaje się nie mieć żadnego związku z resztą naszej biosfery, jakby pochodziło z innej planety.
Rafinerie zaginionego miasta
Największa na świecie sieć podwodnych źródeł znajduje się na dnie Atlantyku, 2,4 tys. km na wschód od Florydy. Dymiące tam kominy mają wysokość 50-60 m i z daleka wyglądają jak wieżowce Manhattanu. Temu skojarzeniu obszar zawdzięcza swą nazwę - "zaginione miasto". Dno jest tam pełne pęknięć i szczelin sięgających w głąb Ziemi. Oceanografowie pod kierownictwem Giory Proskurowskiego z Instytutu Oceanograficznego w Woods Hole przeprowadzili analizę izotopową wypływających z nich obficie węglowodorów.
W "Science" wykazują, że z pewnością nie są one pochodzenia organicznego. Takich miejsc na dnie oceanów, skąd wypływają związki węgla i wodoru produkowane w płaszczu Ziemi, może być dużo więcej - twierdzą badacze.
Nie oznacza to jeszcze, że płynne paliwa powstawały w ten sposób, ale dowodzi, że taka możliwość istnieje. Co więcej, takie "zaginione miasta", gdzie spod ziemi sączą się różnorodne związki węgla, mogły być kolebkami życia na naszej planecie. |
A to różne teorie na temat pochodzenia ropy:
http://www.kajet.pl/publikacje-33.html
_________________ Oficjalne wersje są dla mas natomiast prawda dla wybranych.
|
|
|