W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Śmierć czarna jak węgiel  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
5 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Polska i Polacy Odsłon: 2189
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pszek




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2310
Post zebrał 0.400 mBTC

PostWysłany: 15:49, 13 Gru '11   Temat postu: Śmierć czarna jak węgiel Odpowiedz z cytatem

Przeczytajcie ten artykuł a zrozumiecie dlaczego śmierć "górników z Wujka" mam tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, a celebry związane z nimi wywołują u mnie mdłości.

Śmierć czarna jak węgiel

Czterech chłopców zginęło pod kołami pociągu ekspresowego w Katowicach Załężu. Poszli na tory po opał

Dla Dawida był to zwykły dzień. Wrócił ze szkoły, zjadł zupę pomidorową i poszedł piętro wyżej do Artura pograć w gry komputerowe. Zupa ugotowana na resztkach rosołu ze świątecznego poniedziałku przyciągnęła go z powrotem do domu. Wziął jeszcze pajdę chleba i powiedział babci, że wróci koło dziewiątej. Kilkanaście minut po 21 ktoś zadzwonił do drzwi.
- Myślałam, że to mój wnuk, więc wybiegłam boso do sieni, żeby mu otworzyć - babcia Małgorzata Piszke nie może spokojnie mówić. - Przyszło jego dwóch kolegów i pytają, czy jest w domu. Wiedzieli, że poszedł na węgiel. \"Bo tam czterech leży na torach\", powiedzieli. Nie mogłam uwierzyć, że wśród zabitych jest Dawid.
Chowała go od małego. - To było takie dobre dziecko, wszystko robił, zastępował mężczyznę w domu. Małgorzata Piszke ma w sumie pięcioro wnucząt. Nad trójką z pierwszego małżeństwa córki sprawuje opiekę jako rodzina zastępcza. Córka po rozwodzie związała się z ojcem jej dwóch kolejnych córek, który teraz siedzi w więzieniu za ich molestowanie i inne przestępstwa. Wszyscy - i babcia, i dzieci, i były mąż córki - mieszkają w jednym familoku.
- Nie jesteśmy bogaci, ale nie głodujemy i jakoś sobie radzę - mówi pani Małgorzata. - Dawid chciał mi pomagać. Raz, czasami dwa razy w tygodniu chodził po węgiel na tory. Przynosił trzy, cztery większe kawałki do palenia w domu. Kilka razy ochroniarze ich przegonili, mówiłam, żeby tam nie chodził...
Dawid był pracowity, wszystko umiał naprawić. Niedawno odmalował pokój. Do trzeciej klasy uczył się wzorowo, potem sytuacja w domu sprawiła, że nauka była na dalszym planie, ale ogólnie nie miał kłopotów.
- Mama teraz po nim płacze, od dwóch dni leży z jego fotografią i słucha kasety, na której Dawid śpiewa piosenkę Stachursky\'ego - mówi Andżelika. W czasie naszej rozmowy Iza, mama Dawida, schodzi na dół. Cała roztrzęsiona mówi: - Oglądałam go w prosektorium, miał dziurę w piersiach i wybałuszone oczy. Nie wiem, skąd ta dziura, policjant szybko zakrył ją workiem.

Na ryby

Dawid skończyłby w grudniu 15 lat. Z całej czwórki najbardziej przyjaźnił się z Arturem mieszkającym piętro wyżej. Zawsze uśmiechnięty Artur był drobnej budowy, ważył tylko 45 kg. Przezywali go \"Szkapka\". Ledwo donosił do domu kilka kawałków węgla, które udało im się zebrać. Wspólnie z ojcem i Dawidem często jeździli na ryby. Krzysztof Oszke, tata Artura, wspomina letnie wypady nad wodę - \"Oczko\" albo \"Złamany Most\". Każdy z nich miał swój sprzęt do łowienia, czasami nocowali pod namiotem. Oszke chciał, aby chłopcy mogli się w ten sposób oderwać od szarzyzny codziennego życia w familokach. Stracił pracę dwa lata temu. Jest ich w domu sześcioro, najstarsza córka studiuje na AWF, jest chodziarką w kadrze olimpijskiej. Najmłodsza, pięcioletnia, cierpi na rozszczep kręgosłupa. Od czasu, gdy pan Krzysztof stracił pracę, żyją tylko z zasiłku: - Jest nam ciężko, ale próbujemy sobie jakoś radzić. Tu wszyscy chodzą na węgiel, więc Artur też łaził z kolegami. Zaczęło się jakiś rok temu. Czasami wychodziłem pod skarpę i pomagałem im nieść to, co zebrali. Ale sam nie mogłem się przemóc, żeby tam iść. Tym węglem opalaliśmy, a trochę chłopcy odkładali do piwnicy i potem sprzedawali. Zbierali też puszki, makulaturę i oddawali do pobliskiej składnicy. Nazbierali sobie w ten sposób na Internet. Podłączyli go do starego komputera, który kupiła córka. Na takiej ilości węgla, jaką przynosili jednorazowo, mogli zarobić 15 zł.

Dlaczego nikt się nie uratował?

Cała ulica huczy od plotek. Chłopcy chodzili tam wiele razy i nikomu nie chce się wierzyć, żeby wpadli pod pociąg zupełnie przypadkowo. Coś musiało ich przestraszyć. Starszy brat Artura postanowił nie popuścić. Uważa, że wszystkiemu winni są ochroniarze z kopalni Kleofas. - Właśnie stamtąd wracam - mówi. - Poinformowano mnie, że ci ochroniarze, którzy pracowali tamtego dnia, już są za bramą. W ogóle nie ma tam z kim rozmawiać. Nie wierzymy, że wpadli pod pociąg przypadkiem, nie wszyscy czterej na raz. Ktoś musiał ich gonić i stracili orientację. Będę drążył, aż dowiem się prawdy.
- Mam dwoję dzieci, pracuję, jednak brakuje na wszystko - mówi jeden z sąsiadów, Krzysztof. - Byłem z pięć razy po węgiel, ale więcej nie pójdę. Większość z tych, którzy ryzykują, zbiera dla siebie. Tu nie ma żadnego rynku węglowego. Raz byłem świadkiem, jak ochroniarze z kopalni gonili dwóch takich z Chorzowa. Złapali jednego, przykuli kajdankami do wagonu i zbili pałkami, potem go puścili i oddali worek z węglem. Ochroniarze z Kleofasa nie powinni wybiegać za bramę kopalni, a często gonią chłopaków aż do ulicy. Kiedyś byłem w kilkunastoosobowej grupie. Też nas gonili, udało mi się schować pod wagon, a ochroniarze szli i uderzali pałkami po wagonach.
Ochroną mienia kopalni Kleofas zajmuje się firma Dorata z Mysłowic. - Nasza firma jest bardzo duża, ochraniamy holdingi katowicki i gliwicki - mówi mi inspektor, ale prosi o anonimowość. - Nasi pracownicy są dobrze szkoleni, uczulamy ich, żeby poruszali się, tak aby robić sporo hałasu i odstraszać w ten sposób potencjalnych złodziei. Przy kopalniach, gdzie są bocznice węglowe, podkradanie węgla jest nagminne. Są nawet tacy kamikadze, którzy otwierają drzwi jadącego pociągu, żeby węgiel się wysypywał. Każde użycie broni - jakiejkolwiek, łącznie z gazem - odnotowuje się i zgłasza policji. Jest to szczegółowo i rygorystycznie kontrolowane. Staramy się, by złodzieje nie wchodzili na teren kopalni. Jeśli przekroczą jej bramy, zazwyczaj są ujmowani, towar odebrany, a dane przekazywane policji.
Jeden z sąsiadów zmarłych chłopców pracował kiedyś w takiej firmie ochroniarskiej. Twierdzi, że za złapanie delikwenta dostaje się 15 zł.

Nie zauważyli \"Górnika\"

Fakty są takie, że we wtorek, 12 listopada, czterej koledzy: Dawid zwany \"Maliniakiem\", Artur \"Szkapka\", Patryk \"Bula\" i Damian chcieli nazbierać trochę węgla z torów. Nie odważyli się nigdy podbierać go z wagonów ani tym bardziej z terenu kopalni. Około godz. 20 wpadli pod pociąg InterCity \"Górnik\", jadący w kierunku Gliwic. Według ustaleń policji, chłopcy przepuścili pociąg jadący w przeciwną stronę i gdy tylko minął ich ostatni wagon, weszli na torowisko - wprost pod nadjeżdżającego \"Górnika\". Maszynista zauważył kilka osób w ostatniej chwili. Jechał z prędkością ok. 80 km/h (dopuszczalna na tym odcinku prędkość to 100 km/h). Sylwetki znikły nagle sprzed oczu maszynisty, więc zatrzymał pociąg w trybie nagłego hamowania. Maszynista ruszył wzdłuż torów, a po chwili znalazł ciała rozrzucone po obu stronach torowiska. Natychmiast zawiadomił policję i pogotowie. Wszyscy przeżyli uderzenie, ale obrażenia były tak rozległe, że nie udało się ich uratować. Na miejsce wypadku zbiegło się pół dzielnicy. Chłopcy byli gimnazjalistami, uczyli się - prócz najmłodszego Artura - w jednej klasie. Nie pili, nie narkotyzowali się, trochę popalali papierosy.
- Dwa dni po zdarzeniu ustalamy jeszcze fakty - informuje prokurator Elżbieta Mizeracka. - Badamy wszelkie okoliczności, przesłuchujemy też pracowników ochrony. Jednak absurdalne wydaje mi się posądzanie ich o celowe wpędzanie chłopców pod pociąg. - Młodzi ludzie o tak późnej porze nie powinni przebywać w tym miejscu - dodaje Jacek Pytel z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. - Nie ma tam ani kładki, ani chodnika, ani oświetlenia. Jest to bardzo niebezpieczne miejsce i należy apelować do innych, aby tam nie chodzili.

Zapomniany świat

Załęże - dzielnica Katowic - jest kontrastowe. Niedaleko stuletnich familoków wybudowano halę Makro, w pobliżu supermarket Auchan, rozbudowuje się drogi, powstało nowoczesne osiedle Witosa. Ale tu, gdzie zdarzyło się nieszczęście, prosto z ruchliwej ulicy wchodzi się w zapomniany świat, gdzie czas płynie inaczej. Nie ma pośpiechu, ruchu ani hałasu. Bieda wyziera z każdego kąta. Tych familoków nie można już remontować. Ale mimo wyraźnego ubóstwa jest tu czysto. Na jednym z podwórek starsza kobieta zamiata liście. Widać, że podwórka stanowią przedłużenie przestrzeni życiowej mieszkańców. Ktoś wyciął z kartonu gitarę, na pniaku powiesił pomalowane buty, zreperował ławki. Nikt nie jest tu anonimowy, wszyscy się znają, rozmawiają ze sobą, często są spokrewnieni. Wypady po węgiel na tory dla mieszkańców tej dzielnicy są codziennością. Chodzą tam starzy i młodzi. Starsi odważają się na kradzież z wagonów, próbują też wchodzić na teren kopalni. Młodsi raczej zbierają to, co się wysypało. Dla tych drugich to nie tylko sposób na dorobienie paru groszy, ale też satysfakcja, że udało się ukraść i nie zostało przyłapanym.
Zabudowania przy ul. Lisa kończą się tuż przy torach. W betonowym płocie jest olbrzymia przerwa. Wychodzi się wprost na torowisko. Gdy tam zaglądam, jedzie akurat pociąg osobowy

Cztery białe trumny

W czwartek przyszły wyniki sekcji zwłok. - Napisali tylko, że Dawid żył pięć minut i zmarł na skutek zbyt dużej ilości krwi w płucach - mówi Małgorzata Piszke. - Nie dowiedziałam się, skąd się wzięła dziura w jego piersi. A dlaczego aż trzech z nich miało otwarte oczy?! Postanowiliśmy oddać sprawę do prokuratury.
Pogrzeb będzie wspólny. Rodziny zamówiły białe trumny. W uroczystości pochówku weźmie udział biskup. Babcia Dawida mówi: - Dobrze, że zdążymy ich pochować przed niedzielą, bo jest taki przesąd, że jeśli ktoś przeleży niedzielę, weźmie ze sobą kogoś z rodziny. U nas i u Oleszów to się sprawdziło. Niedawno chowaliśmy wujka. Rozmawiałam z córką, że chyba będzie na mnie czas, bo leżał przez niedzielę, a ja źle się czuję. Nigdy nie sądziłam, że weźmie mojego ukochanego wnuczka.

Beata Znamirowska-Soczawa

http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/smierc-czarna-jak-wegiel
_________________
sasza.mild.60@mail.ru
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
easy russian




Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 2578
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 02:38, 22 Sty '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

tu chyba najbardziej pasuje bo sukienki czarne , o dzieciach też jest a do śmierci niedaleko .Skrót "rpc" oznacza cerkiew -strukturę . Tę samą co tutejsze KK. Przetłumaczę w chwili wolnej- na razie robię 1.5 godzinny film o ziołach
_________________
"istnieje tylko jedno dobro - WIEDZA, oraz tylko jedno zło- IGNOROWANIE WIEDZY "

- Sokrates
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
pszek




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2310
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:08, 22 Sty '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

easy russian napisał:
tu chyba najbardziej pasuje bo sukienki czarne , o dzieciach też jest a do śmierci niedaleko .Skrót "rpc" oznacza cerkiew -strukturę . Tę samą co tutejsze KK. Przetłumaczę w chwili wolnej- na razie robię 1.5 [youtube]http://www.youtube.com/watch?v=9z0qHRTQb8k&feature=daily_sat

No cóż? spuśćmy zasłonę milczenia na ten żałosny off top.Chociaż właściwie nie.Nie spuszczajmy,bo (jak na zamówienie) jest dowodem na to że u podstaw nierozumienie tematyki i problemów Śląska leży jego kulturowa,cywilizacyjna a także etniczna,odrębność.Zaś poczucie odrębności połączone z poczuciem krzywdy stanowi mieszankę potencjalnie niebezpieczną.
A sprawa nie jest nowa,przeciwnie,ma swoją historię,choć jak zawsze w przypadku Śląska historię nieznaną.
Pierwszym który w latach 70-tych poruszył kwestę wiszącej nad Śląskiem groźby ekonomicznej degradacji był Mieczysław Rakowski.Zrobił to w formie zamieszczonego w Polityce artykułu "Katanga"
Poniższy cytat nie pochodzi z owego artykułu ale przybliża problem:
Cytat:
Katanga (polska Katanga) - potoczne określenie Górnego Śląska, powstałe w pierwszej połowie lat 60., w czasie gdy funkcję I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach sprawował Edward Gierek. Nawiązywało ono do nazwy najbogatszej i silnie uprzemysłowionej prowincji Konga Belgijskiego (Zairu), która na początku lat 60., pod przywództwem Moise Czombego, dążyła do uniezależnienia się od władzy rządu centralnego w Kinszasie. Sam Gierek uważał, że "określenie województwa katowickiego tą nazwą upowszechniły w kraju niektóre środowiska dziennikarskie, a zwłaszcza warszawskie kawiarnie. Celem tych poczynań była niechęć [sic!] do metod działania, które stosowaliśmy w Katowicach. Był to także swoisty donos na mnie i kierownictwo województwa katowickiego skierowany do władz centralnych - oto pod jego bokiem wyrasta potężny ośrodek kraju, cieszący się coraz większą sympatią i uznaniem". W istocie określenie "Katanga" miało charakter znacznie bardziej wieloznaczny; sugerowało bowiem nie tylko istnienie rzekomych tendencji separatystycznych wśród katowickiego aparatu partyjnego, ale odzwierciedlało przekonanie części społeczeństwa o kolonialnych metodach eksploatacji Śląska, podobnych do tych, które w Katandze stosował belgijsko-brytyjski koncern Union Miniere du Haut-Katanga.

Prawda jest taka że od czasów grafa Wilhelma von Redena nikt nie miał i nie ma, pomysłu na Śląsk.
Jest za to bieda.Bieda która jak wszystko co tutejsze ma swoją specyfikę.
Cytat:
Śląskiej biedy nie widać gołym okiem. Górnicza bieda z familoka i bloku ma swoją godność. Głodno, ale czysto. To naczelna dewiza matek w większości teraz bezrobotnych rodzin górniczych. Śląska bieda ukrywa się więc za lśniącymi jak lustra szybami okien i wykrochmalonymi firaneczkami. Dzieci z bezrobotnych górniczych rodzin nie chodzą brudne ani obdarte. Na brud śląskie gospodynie mają od lat wypracowane sposoby, natomiast o odzież i obuwie dla dziecka łatwiej w punktach pomocy niż o artykuły spożywcze. Prawdziwa bieda kryje się natomiast w pustych lodówkach, spiżarniach i kredensach kuchennych. Śląska bieda, trudna sytuacja ekonomiczna byłych górników jest przedmiotem żywej, pełnej emocji dyskusji, toczącej się na łamach prasy, w wypowiedziach polityków, także rozmów na ulicy. Reportaże ukazują bieda-szyby w miastach śląskich, dzieci zbierające węgiel zrzucany z pociągów i dramatyczne załamanie się stylu życia, kultury, obyczajów, degradację rodzin byłych górników w wyniku utraty przez nich pracy. Otóż bieda pojawiła się na Śląsku wraz z przemianami transformacyjnymi i bezrobociem i która występuje dziś obok dawnych, historycznych jej form. Sytuację byłych górników i ich rodzin interpretują jako formowanie się underclass, podklasy ludzi zagrożonych wykluczeniem społecznym i marginalizacją lub opisują w kategoriach somalijskiego syndromu śląskiego, polegającego na życiu bez pracy, ze zrzutów, czyli na rachunek państwa, odtwarzającą się biedę, szerzące się zjawiska patologiczne. Senator ze Śląska, Kazimierz Kutz wielokrotnie wypowiadał się publicznie na temat dramatycznej sytuacji tego regionu, mówił o śląskiej biedzie i bezrobociu oraz o przewrotnych skutkach społecznych odpraw górniczych i o niedostrzeganiu bądź minimalizowaniu przez resztę kraju śląskich problemów.


_________________
sasza.mild.60@mail.ru
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gnosis




Dołączył: 04 Gru 2006
Posty: 1428
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:27, 22 Sty '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

a co ma wspólnego twoje lekceważenie górników Wujka z tym artykułem/historią?

co ma jedno do drugiego?
_________________
...czasami po prostu lepsza od prawdy jest wiara w coś....
ludzie muszą zostać nagrodzeni za trwanie przy wierze inaczej rozlecą się w pył
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WhiteRaven




Dołączył: 26 Kwi 2008
Posty: 96
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 17:06, 22 Sty '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chciałem zapytać o to samo co gnosis. Powiedz mi pszek o co Ci w ogóle chodzi z tym Śląskiem? O tym że był przez lata wyzyskiwany wie każdy, każdy kto tu mieszka. Wiesz że ślązaków w tzw familokach jest mało? Większość mieszkańców familoka to ci którzy nie mieli lub nie chcieli mieć na czynsz gdzie indziej i raczej nie byli/nie są górnikami. Przyjechali tu dawno temu i po dziś dzień nie nauczyli się "godać". Odprawy również w większości pozbierali ci napływowi. Potem wielu z nich wróciło do siebie, do Łochowic, Bronowic i innych Żytowic. Inni w wieku 45 lat wrócili jako emeryci i teraz spokojnie siedzą sobie w domu. Co innego prawdziwe hanysy. Dostanie jeden z drugim 2,5 - 3 tyś emerytury i po miesiącu jedzie na dół ale już jako pracownik spółki po kolejne 2 tyś. Woły robocze. Pisz swoje eseje prozą i poezją, szyfrem itp tylko nie wymyślaj za dużo bo mam w rodzinie dwóch wujków, dwóch kuzynów i brata górnika. Nikt z nich w familoku nie mieszka, nie mieszkał. Wyzyskiwani nie są. Obecnie na kopalni pracę dostają ci którzy mieli znajomości albo dali łapówkę (7-9 tyś). Bezrobocie poniżej 10%, śląsk jest na drugim miejscu po małopolskim.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Polska i Polacy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Śmierć czarna jak węgiel
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile