Uwaga! Znajdujesz się w jednej z sekcji autorskich forum.
Administracja forum nie ponosi odpowiedzialności za ewentualną cenzurę w tym wątku. Moderatorem tego tematu jest jego założyciel czyli autor pierwszego posta.
Oto co napisał autor tej książki we wstępie:
"Do napisania przewodnika po tajnych stowarzyszeniach przygotowywałem się z taką samą wyższością intelektualną, jaka towarzyszy mi przy lekturze opowieści o porwaniach przez przybyszy z obcych planet oraz rzekomym pojawieniu się Elwisa Presleya. Nie przejmowałem się zbytnio średniowiecznymi intrygami i dawnymi tajemnicami, a jeszcze mniej Nowym Porządkiem Świata, globalną korupcją ekonomiczną, ukrywanymi programami eugenicznymi czy rasistowskimi spiskami, których celem było panowanie nad światem. Niewątpliwie miałem świadomość, że niektórzy politycy są oszustami, a życie nie jest sprawiedliwe, ale do tego ograniczyłem użalanie się nad sobą i obarczanie winą za wszystkie problemy świata "ich". Co więcej zamierzałem nieco uprościć swoją książkę, żeby dopasować ją do nieskomplikowanego, sensacyjnego oglądu świata reprezentowanego przez brukowce. Wkrótce stało się jasne, że trafiłem na znacznie poważniejszą i bardziej skomplikowaną materię. Zwykłem się uważać za dość spostrzegawczego i nieźle wyedukowanego obywatela, samodzielnego, odpowiedzialnego, nie przeszkadzającemu bliźnim, w końcu jakoś sobie wspólnie radzimy.
Jednak myliłem się głęboko. Teraz uważam, że historię Zachodu należy napisać od nowa, z uwzględnieniem tajemnic kryjących się za prawdziwą-ekonomiczną i polityczną-globalną hierarchią. Im dłużej prowadziłem poszukiwania, tym bardziej zatrważających odkryć dokonywałem. Zetknąłem się z podziemiem współczesnych "heretyków", którzy ośmielają się wierzyć w odmienną wersję rzeczywistości niż ta, którą karmi się nas przez ostatnie dwa tysiące lat. Jak wszyscy wolnomyśliciele, oni tez zostają szybko zdyskredytowani przez osoby pragnące zachować status quo, jednak powoli ja zgodziłem się z taką ewentualnością, że nie jesteśmy wolni, że nie kontrolujemy własnego losu, jesteśmy raczej marionetkami niż panami stowrzenia. [...] Antyfaszystowska komentatorka polityczna, Dorothy Thomson, powiedziała kiedyś: "Strach rodzi się w ciemnościach, jeśli dostrzegasz obecność jakiegoś straszydła-zapal światło. Mam nadzieje, że ta książka na chwilę oświetli ów sekretny świat i jak zapalona w ciemności zapałka, pozwoli rzucić okiem na koszmary, które mamy naprawdę przed sobą. Straszydła rzeczywiście tam są, czają się gdzieś pomiędzy mitem a codziennością."
Michael Bradley pisze o następujących organizacjach:
ASSASYNI
GRUPA BILDERBERG
KLUB BOHEMIAN
KLUB RZYMSKI
RADA STOSUNKÓW ZAGRANICZNYCH
ESSEX JUNTO
WOLNOMULARSTWO
ZŁOTY ŚWIT
ILUMINACI
TEMPALRIUSZE
KU-KLUX-KLAN
MAFIA
MAJESTIC-12, AVIARY, AKWARIUM
MENSUR
OPUS DEI
ZAKON CZASZKI I PISZCZELI
ZAKON SYJONU
RÓŻOKRZYŻOWCY
OKRAGŁY STÓŁ
TRIADY
KOMISJA TRÓJSTRONNA
About the Author
Ever since he was approached by military intelligence while an undergraduate at Cambridge University in the 1980s (he politely declined), Michael Bradley has been fascinated by covert agencies and has dedicated countless hours and resources researching into the mysteries of the state. His other passions are computers and cryptology. After a brief spell in the army, he worked for several years as a futures trader in Hong Kong before marrying a French journalist and emigrating to Italy. They currently live in Florence with their two young children and three cats. --This text refers to the Paperback edition.
Recenzja w necie:
Sekretne, elitarne kluby zawsze oddziaływały na społeczeństwo. Najpierw rosły w siłę, potem wymuszały pomoc, świadomą lub nie, aby skonsolidować i powiększyć podstawy swojej władzy. A potem niszczyły społeczność. Niektóre z nich już sprawują kontrolę nad światem.
Kojarzenie słowa "kult" jest na ogół takie samo: niebezpieczny, wywrotowy, antyrodzinny, antyspołeczny. I choć jest to niewątpliwie prawda, jednak najbardziej niemiłe odkrycie tej książki sprowadza się do tego, że cieszące się największymi wpływami tajne stowarzyszenia w istocie rządzą światem; starają się zniszczyć moralność i rodzinę, cały czas występując publicznie w ich obronie. Ich decydującą bronią jest siła i czas. Dysponują siłą, a tylko czas doprowadzi ich ponure plany do nieuniknionej realizacji.
Książka przedstawia dwadzieścia jeden z tych trudno uchwytnych i bardzo niepokojących organizacji, i ukazuje szczegółowo, w jaki sposób przez pięć stuleci manipulowały one z powodzeniem globalną ekonomią, decydowały o wojnach i kontrolowały równowagę władzy dążąc do wprowadzenia Nowego Światowego Porządku.
Uwaga, niektóre serwisy żądają za ta książkę ponad 96 złotych-to ewidentne naciąganie, jest znacznie tańsza.
Jakie sekrety łączą wielkie piramidy, masonów, stowarzyszenia Illuminati i Radę Polityki Zagranicznej?
W tej intrygującej książce słynny reporter New York Times’a i autor bestsellerów Jim Marrs wnikliwie bada najpilniej strzeżone sekrety świata, rozszyfrowując tajne kabały i mechanizmy władzy, jaką na nich zbudowano z upływem czasu. Odważnie przekopując się do prawdy, odkrywa zaskakujące dowody na to, że o rozpoczęciu i zakończeniu wojen decydują zmawiający się za kulisami prawdziwi animatorzy wydarzeń; oni też manipulują notowaniami giełdowymi i oprocentowaniem kredytów, utrzymują podziały klasowe, a nawet cenzurują dzienniki telewizyjne. A wszystko to robią pod światłymi auspicjami Rady Polityki Zagranicznej, Komisji Trójstronnej, grupy Bilderberg, CIA, a nawet Watykanu.
Obficie czerpiąc ze źródeł historycznych i swoich wnikliwych dociekań, Marrs rozszyfrowuje tajemnice łączące współczesne konspiracje z prehistorią człowieka. W wyniku tego powstała znakomita, otwierająca czytelnikowi oczy, synteza zdarzeń historycznych (wielu skrywanych od dawna przed społeczeństwem) – które rzucają światło na ludzi i organizacje, decydujące o naszym życiu.
Książka ta jest owocem ponad siedmioletnich poszukiwań. Punktem wyjścia do jej powstania stało się pytanie, które zadał sobie kiedyś jej autor. Brzmiało ono z pozoru prozaicznie: Dlaczego ludzie toczą wojny? Jednak odpowiedź, jaka wyłoniła się ze zgromadzonych danych, nie była już tak prozaiczna. Jest ona wręcz niepokojąca. Okazuje się bowiem, że ludzkość poddawana jest bezustannej manipulacji przez jakąś bliżej nieokreśloną inteligencję (prawdopodobnie tę samą, która miała swój udział w jej stworzeniu), której celem jest prawdopodobnie zachowanie nad nią kontroli. Zaletą książki jest to, że autor powołuje się w niej na różne źródła nie dzieląc ich na tak zwane "poważne" i "niepoważne", których zdecydowana większość historyków stara się nie zauważać. Autor nie stronił także od danych ufologicznych, jak i informacji zgromadzonych przez Charlesa Forta. Dzięki tak otwartemu podejściu do materiałów źródłowych autorowi udało się dokonać wielu odkrywczych spostrzeżeń.
Obowiązkowa lektura dla wszystkich zainteresowanych zjawiskami paranormalnymi oraz UFO, a także genezą różnych religii.
Odkładając na chwilę zjawiska paranormalne i ufologię można znaleźć wiele ciekawych informacji na temat technik manipulacji masami ludzkimi (Machiavelli), at także świetne rozdziały "Śmieszny pieniądz" i "Śmieszny pieniądz umiędzynaradawia się" o tym jak wielkie banki już kilkaset lat temu zajmowały się finansowaniem wojen i doprowadzaniem do inflacji.
Śmieszny pieniądz.
Bardzo niewiele rzeczy absorbuje tak wiele umysłów i jest powodem tylu emocji co pieniądze. Wynika to głównie stąd, że pieniądze dla większości ludzi stanowią poważny problem. Jednym z powodów, dla których współczesne pieniądze stanowią tak wielki problem, jest inflacja, niezależnie od tego, czy jej poziom wynosi 3, czy też 300 procent rocznie. Inflacja jest sytuacją, w której w związku z ciągle malejącą wartością pieniądza ceny dóbr i usług stale rosną. Ma to miejsce wtedy, gdy ilość pieniądza jest większa od ilości dóbr i usług.
Pieniądz sam w sobie nie posiada żadnej wartości, wartość posiadają jedynie dobra i usługi, które można zań kupić. Tak więc bogactwo zarówno pojedynczej osoby, jak i społeczności zależy od tego, co ona produkuje w postaci dóbr i usług, a nie od tego, ile pieniędzy drukuje, rozprowadza lub posiada. Społeczeństwo może w rzeczywistości żyć bez pieniędzy i to tak długo, jak długo będzie produktywne.
Celem pieniądza jest ułatwienie wymiany dóbr i usług. Pieniądz jest więc rozszerzeniem procesu wymiany. Wymiana jest aktem handlowym polegającym na wymianie tego, co ktoś posiada lub produkuje, na coś, co posiada lub produkuje ktoś inny. Produkcja i wymiana są podstawą wszystkich ekonomii.
Monety i pieniądze papierowe zostały początkowo wymyślone w celu ułatwienia wymiany dóbr i usług. Pozwalały one na ich wymianę bez potrzeby noszenia przy sobie konkretnych dóbr lub natychmiastowego świadczenia usług. Ułatwiało to ludziom wymianę oraz pozwalało zaoszczędzić na przyszłość zyski pochodzące z ich pracy.
Pieniądz papierowy rozpoczął swoją karierę jako "skrypt dłużny", który jest niczym innym jak pisemnym zobowiązaniem uregulowania długu. Osoba wypisująca go na kawałku papieru przyrzekała dostarczyć jego okazicielowi pewną ilość dóbr lub usług. W celu zilustrowania tej definicji rozpatrzmy następujący przykład.
Przypuśćmy że hodowca kur udaje się na wiejski rynek i chce kupić kosz jabłek. Ponieważ nie ma ze sobą kur, może napisać i dać sprzedawcy jabłek skrypt upoważniający jego okaziciela do przybycia na farmę w dowolnym czasie w celu odebrania dwóch kurczaków. Dzięki temu farmer może wrócić do domu z koszem jabłek, zaś ich sprzedawca będzie mógł udać się na farmę w celu realizacji skryptu, to jest odebrania dwóch kurczaków. Jak długo ludzie będą wierzyli w możliwość realizacji wystawianych przez hodowcę kur skryptów, tak długo będzie on mógł używać ich w procesie wymiany.
Wyobraźmy teraz sobie, że pod koniec dnia sprzedawca jabłek postanawia rozejrzeć się po rynku i trafia do sklepu z tkaninami. Jego żona od jakiegoś czasu dopominała się o kupno pewnej ilości jedwabiu, który właśnie dostarczyła karawana przybyła z Dalekiego Wschodu. Sprzedawca jabłek cierpiący od jakiegoś czasu z powodu nieustannych nagabywań żony o ten materiał przystępuje do negocjacji ceny za pewną jego ilość. Okazuje się, że sklepikarz nie potrzebuje jabłek, w związku z czym sprzedawca jabłek oferuje mu skrypt opiewający na dwa kurczaki. Sklepikarz przystaje na jego propozycję i sprzedawca jabłek oddaje mu skrypt w zamian za jedwab. Teraz sprzedawca tkanin musi udać się na kurzą fermę w celu realizacji skryptu. W wyniku tych transakcji kury dwukrotnie zmieniły właściciela w ciągu dnia, mimo iż fizycznie nie opuszczały kurnika. Początkowo pieniądze miały służyć właśnie tego rodzaju wymianie. Przypuszczam, że większość czytelników zdążyła już dostrzec pokusy, jakie rodzi ten rodzaj transakcji?
Jeśli hodowca kur wie, że upłynie jakiś czas, zanim będzie musiał wymienić swój skrypt na prawdziwe kury, lub jeśli sądzi, że niektóre z jago skryptów będą krążyły bez końca i nigdy nikt się z nimi nie zgłosi z żądaniem wymiany ich na rzeczywisty towar, może ulec pokusie wystawienia skryptów na większą ilość kurczaków, niż ich faktycznie posiada, przypuszczając, że zdąży na czas wyhodować ich tyle, na ile wystawił skrypty. Pokusa zaczyna drążyć hodowcę kur... Hodowca kur ma dużą rodzinę i na najbliższym jej zgromadzeniu chce wywrzeć duże wrażenie na swoich krewniakach wydając wystawne przyjęcie. Idzie więc na rynek, gdzie wypisuje skrypty na nie wyhodowane jeszcze kurczaki, pobierając w zamian dobra od innych kupców. Teraz sprawy mogą przybrać różny obrót. Hodowcy kur nic nie grozi, jeśli będzie w stanie stale zaspokajać żądania tych, którzy będą przychodzić z jego skryptami po kury. Może się również zdarzyć, co zresztą często ma miejsce, że nasycenie rynku jego skryptami na kurczaki będzie tak duże, że nikt już nie będzie chciał ich brać. W tej sytuacji musi zaoferować więcej kur za towary, tak aby ludzie w dalszym ciągu uważali, że to im się opłaci. Musi teraz wystawiać skrypty na dwie lub trzy kury za przedmioty, za które poprzednio wystawiał tylko jednokurowe skrypty. W miarę obrotu i przybywania tych skryptów ich wartość zaczyna maleć. Powstaje błędne koło: im więcej skryptów wystawia hodowca kur, tym bardziej tracą one na wartości, w wyniku czego musi on oferować coraz więcej kur w zamian za towary, które chce otrzymać. Właśnie to zjawisko znane jest pod nazwą inflacji.
Teraz nadchodzi najgorsze. W miarę wystawiania coraz większej ilości skryptów, coraz więcej ludzi zwraca je hodowcy żądając za nie kur. Hodowca szybko stwierdza, że jego prawdziwe bogactwo, którym są kury, gwałtownie znika, mimo iż tylko niewielka część skryptów wraca do niego z żądaniem zamiany na towar. Aby zachować swoje kury, musi zmniejszyć wartość swoich skryptów, co czyni, ogłaszając, że realna wartość jego skryptów, wynosi teraz połowę tej, na którą opiewają. To posunięcie nazywa się dewaluacją. Ponieważ hodowcy kur trudno jest przyznać się do tego, że wystawił więcej skryptów, niż miał kur, będzie starał się ratować swoją reputację, kłamiąc na przykład, że gwałtowny pomór zniszczył połowę jego stada. Nawet jeśli ludzie mu uwierzą, nie zapobiegnie to utracie jego popularności. Wiara w jego skrypty zniknie i będzie musiał wrócić do bezpośredniej wymiany lub pozyskać skrypty kogoś innego, które pozwolą mu utrzymać się na rynku.
Jak więc widzimy, papierowe pieniądze lub banknoty tkwią korzeniami w dobrach fizycznych i ich celem jest wyrażenie tego, że ich twórca posiada coś wartościowego do zaoferowania.
Przeciwieństwem banknotów są monety, które funkcjonują nieco inaczej. Metale zawsze były uważane za coś wartościowego i z tego powodu ich kawałki stanowiły bardzo wygodne narzędzie handlu. Na kawałkach metali zaczęto tłoczyć różne wzory, w wyniku czego przeobraziły się one w monety. Czystość metalu użytego do ich produkcji gwarantował ten, który tłoczył na nich wzory. Wartość monet była początkowo określana ilością i czystością metalu w nich zawartego. Złoto było rzadkim i popularnym metalem, tak więc monety wykonane ze złota miały większą wartość i większą siłę nabywczą niż na przykład monety miedziane. Metalowe monety stały się popularnym narzędziem wymiany, ponieważ były trwałe i można było kontrolować ich ilość. Stwarzały one jednak pewne problemy. W rzeczywistości ludzie wymieniali kawałki metalu na inne dobra. Stworzyło to nienaturalne zainteresowanie metalami. Zbieranie monet oraz metali, z których były one produkowane, stało się obsesją wielu ludzi pochłaniającą całą ich energię, która mogła być wykorzystana ze znacznie większym pożytkiem w tworzeniu różnych dóbr i usług. System ten dawał również nieproporcjonalnie wielką siłę tym, którzy posiadali dużo metalowych monet, mimo iż inne produkty, takie jak na przykład żywność, były warte znacznie więcej. Osoba posiadająca metalowe monety mogła od razu otrzymać dowolne produkty lub usługi, natomiast rolnik musiał przejść przez pośredni stopień transakcji, wymieniając najpierw swoje produkty na monety i dopiero za nie dokonać zakupów.
Metale monetarne stały się pieniądzem papierowym w siedemnastym wieku, tworząc pierwowzór naszego współczesnego systemu monetarnego. Tymi, którzy tego dokonali, byli rzekomo złotnicy. To oni posiadali zwykle najmocniejsze sejfy i kasy pancerne w mieście. Z tego powodu wielu ludzi oddawało im w depozyt swoje monety. Złotnicy wystawiali depozytariuszom pokwitowania, które zawierały przyrzeczenie wypłacenia na żądanie ich okaziciela takich ilości złota i srebra, jakie były w nich wymienione. Każde z takich pokwitowań było w rzeczywistości banknotem, który mógł być w obiegu dopóty, dopóki jego właściciel nie zwrócił się do złotnika z żądaniem jego wymiany na określoną ilość kruszcu.
Złotnicy dokonali ważnego odkrycia. W normalnych warunkach jedynie 10 do 20 procent pokwitowań, które wystawiali, wracało do nich z żądaniem wymiany na zdeponowane kruszce. Reszta krążyła wśród ludzi w charakterze pieniądza i to z dobrym skutkiem. Papier był łatwiejszy do noszenia od ciężkich monet i ludzie czuli się bezpieczniej będąc w posiadaniu pokwitowań zamiast faktycznego złota i srebra. Złotnicy szybko zdali sobie sprawę, że mogą wypożyczać zdeponowane metale na procent i w ten sposób zarabiać pieniądze jako pożyczkodawcy. Udzielając takich pożyczek, złotnicy przekonywali pożyczkobiorców, aby brali pożyczki w formie pokwitowań a nie rzeczywistego kruszcu. Pożyczkobiorca mógł następnie puścić w obieg otrzymane pokwitowanie posługując się nim jak pieniądzem. W ten sposób nasz hipotetyczny złotnik stworzył "pieniądze" (pokwitowania) o dwukrotnie wyższej wartości niż wartość kruszcu zdeponowanego w jego sejfie: pierwszą część tych pieniędzy (pokwitowań) otrzymał depozytariusz, a drugą pożyczkobiorca. Złotnik nie był właścicielem zgromadzonego w jego sejfie kruszcu, a mimo to w wyniku prostej czynności zapisania kawałka papieru doprowadził do stanu, w którym ktoś jest mu winien pieniądze równe wartości złota w jego sejfie. Złotnik może teraz kontynuować pisanie pokwitowań do punktu, w którym ich ilość powracająca do niego z żądaniem zamiany na kruszec nie przekracza rzeczywistej jego ilości zdeponowanej w jego sejfie. W typowych przypadkach złotnik wystawiał pokwitowania na wartość cztero- lub pięciokrotnie przekraczającą rzeczywistą wartość zdeponowanego u niego kruszcu.
Mimo iż powyższa operacja dawała duże zyski, nie była pozbawiona pewnych mankamentów. Jeśli do złotnika wracało zbyt dużo pokwitowań w celu wymiany na kruszec w zbyt krótkim czasie lub gdy dłużnicy złotnika ociągali się ze spłatą długów, wówczas następował krach. Zdolność kredytowa jego pokwitowań ulegała zniszczeniu. Jeśli jednak złotnik prowadził swoje operacje z ostrożnością, mógł się znacznie wzbogacić, nigdy nie wytwarzając nic wartościowego.
Nieuczciwość tego systemu jest oczywista. Jeśli na każdy worek zdeponowanego u złotnika złota, ludzie byli mu winni równowartość czterech worków, to ktoś musiał na tym tracić. Wraz ze wzrostem ogólnego długu należnego złotnikowi, coraz więcej prawdziwych dóbr i zasobów stawało się jego własnością. Nigdy nie wytwarzając żadnych dóbr materialnych i żądając coraz większego w nich udziału poprzez swoje papierowe pokwitowania, złotnik stawał się ekonomicznym pasożytem. Wynikiem takiego postępowania było bogacenie się ostrożnych, przeobrażonych w bankierów, złotników kosztem ubożenia pozostałych członków społeczeństwa. Zubożenie to przejawiało się w postaci znacznego ograniczenia potrzeb lub koniecznością zwiększenia wysiłku niezbędnego do zgromadzenia środków potrzebnych na zapłacenie długu zaciągniętego u bankiera. Jeśli złotnik nie był wystarczająco ostrożny i jego monetarna bańka mydlana pękała, ludzie z nim związani cierpieli z powodu destabilizacji spowodowanej przez upadek jego banku oraz spadku wartości jego pokwitowań, które wciąż znajdowały się w obiegu.
Tak wyglądały narodziny współczesnej bankowości. Wielu ludzi sądzi, że jest to system z gruntu nieuczciwy. I mają rację, bowiem system ten wywołuje społeczną i ekonomiczną destabilizację. Mimo to wszystkie główne światowe współczesne systemy monetarne i bankowe działają w oparciu o wariacje bardzo bliskie systemowi, który wyżej opisano.
W siedemnastym wieku włoski dom bankowy Medyceuszy zaproponował, aby złoto stanowiło ekwiwalent wszelkich walut papierowych. Złoto było reklamowane jako doskonała podstawa papierowego pieniądza ze względu na jego rzadkość i zapotrzebowanie. Taki był początek "standardu złota", w którym wartość wszelkich dóbr i usług była odniesiona do wartości złota (czasami srebra). Standard złota był na pewno doskonałym pomysłem dla tych, którzy posiadali go dużo, lecz jednocześnie wykreował sztuczną zależność od towaru, który nie jest tak samo użyteczny jak inne. Oparcie całego systemu monetarnego na wartości jednego towaru jest lepsze niż oparcie go na niczym. Nawet w warunkach istnienia standardu złota wartość nominalna papierowego pieniądza znacznie przekraczała wartość stojącego za nim złota, dlatego najlepszym rozwiązaniem jest uzależnienie ilości pieniędzy od wartości ogólnego produktu całego narodu, dzięki czemu stają się one dokładnym jej odzwierciedleniem.
Gdy już ustanowiono standard złota, zaczęto uważać papierowy pieniądz za "tak samo dobry, jak złoto", ponieważ można go było wymienić na prawdziwe złoto. Wywołało to fałszywe poczucie bezpieczeństwa. W miarę przybywania na rynku opartego na złocie pieniądza jego wartość stopniowo spadała, wywołując w konsekwencji stałą inflację. Właściciele złota i bankierzy musieli puszczać w obieg stałą ilość banknotów, ponieważ był to skuteczny sposób na osiąganie zysków. Dopóki bankierzy działali z ostrożnością, dopóty wiara ludzi w wartość pieniądza nie ulegała zachwianiu i jego twórcy mogli wyprzedzać nieuniknioną inflację i cieszyć się ogromnymi zyskami z tego procederu. Jeśli jednak drukowali za dużo pieniędzy i zbyt wiele ich wracało do nich, mogli w skrajnym przypadku ratować swoje złoto dewaluując wartość swojego pieniądza. W ten sposób łatwo ulegające inflacji papierowe pieniądze, nawet przy ustawionym standardzie złota, były źródłem bogactwa i siły tych, którzy je tworzyli. System ten zrodził ogromne zadłużenie, ponieważ większość "stworzonych z niczego" pieniędzy puszczona została w obieg w charakterze pożyczek, które należało zwrócić bankierom. Jeśli ludzie nie pożyczali od banków, to bardzo mało nowego pieniądza wchodziło na rynek i następował zastój ekonomiczny.
Ten sposób tworzenia pieniądza zniszczył oczywiście prawdziwy cel jego wprowadzenia, którym była reprezentacja wartości rzeczywiście istniejących dóbr handlowych. Podlegający inflacji pieniądz umożliwia niewielkiej grupie ludzi gromadzenie w swoim ręku prawdziwych bogactw, którymi są wartościowe dobra i usługi wytwarzane przez innych ludzi, poprzez zwyczajne drukowanie papieru i stopniowe obniżanie jego wartości przy pomocy inflacji. Prowadzi to do tego, że pieniądze same w sobie stają się towarem, którym można manipulować w swoisty sposób, najczęściej ze szkodą dla procesu produkcji i wymiany. W początkowych założeniach pieniądz miał wspomagać system, a nie dominować nad nim i kontrolować go.
Najwcześniejsza wersja opisanego wyżej inflacyjnego papierowego pieniądza została wprowadzona w Holandii w roku 1609, kiedy to Holendrzy i Hiszpanie zawarli rozejm kończący Wojnę Osiemdziesięcioletnią. W wyniku rozejmu utworzono niepodległą Republikę Holenderską i jeszcze w tym samym roku założono oficjalnie Bank Amsterdamski. Będąc prywatną własnością rozwinął on działalność opartą na wyżej opisanym systemie inflacyjnego pieniądza papierowego. Kierowała nim grupa finansistów, którzy połączyli swoje zasoby metali szlachetnych w celu stworzenia podstawowych aktywów banku. Na mocy wcześniej zawartego porozumienia z holenderskim rządem bank ten pomógł siłom holenderskim w zakończeniu wojny z Hiszpanią poprzez puszczenie w obieg czterokrotnie większej ilości pieniędzy niż wartość jego podstawowych aktywów. Dzięki tym "skredytowanym w 3/4 niczym" pieniądzom holenderskie magistraty mogły finansować konflikt. W tym miejscu ujawnia się jeden z celów utworzenia inflacyjnego papierowego pieniądza, którym jest umożliwienie narodom prowadzenia wojen i ich przedłużania. Ponadto utrudnia on ludziom wysiłki związane z utrzymaniem własnej egzystencji w warunkach nowoczesnej ekonomii z powodu masowego zadłużenia i pasożytniczego przejmowania dóbr wywoływanego przez ten system. Co więcej, stała inflacja zmniejsza wartość pieniędzy znajdujących się w posiadaniu ludzi, dzięki czemu wartość zgromadzonych przez nich dóbr stopniowo maleje.
Sukces Banku Amsterdamskiego zachęcił inne narody do utworzenia podobnych instytucji. Najbardziej znaczącą z nich stał się założony w 1694 Bank Anglii. Bank Anglii ustanowił wzorzec centralnych banków, który trwa do dziś. Uczynił on to poprzez udoskonalenie holenderskiego systemu inflacyjnego pieniądza papierowego. System Banku Anglii został następnie konsekwentnie powielony przez inne narody.
Według: "The Gods of Eden" William Bramley - Copyright 1989, 1990
Autor książki udzielił wczoraj wywiadu na kanale C.E. Polska
Odkrywam Prawdę o projekcie liczącym 2600 lat "Bestia Cywilizacja nad przepaścią"
Cytat:
Nie można nazwać ICH ludźmi skoro są zdecydowani na najgorsze - to są jakieś ISTOTY !
Cytat:
Teorie spiskowe są praktykami a przykładem jest ,,plandemia,,
Cytat:
Chemik pozdrawia fizyka. Brawo panu Markowi Chodorowskiemu. Wierze , ze rzeczywistosc opisal bardzo precyzyjnie. Jego wyksztalcenie jest najlepsza rekomendacja dla jego ksiazki.
Cytat:
„Są dwa rodzaje historii światowej:
pierwsza - oficjalna, zakłamana,
przeznaczona do nauki w szkołach
i druga - historia tajna, skrywająca
prawdziwe przyczyny wydarzeń.”
~ Honore de Balzac,
pisarz, wolnomularz-mason
Cytat:
“Nie ma większych niewolników od tych,
co błędnie myślą, że są wolni”
~J.W. von Goethe
_________________ błogosławieni wkurwieni , albowiem oni spokoju doznawać będą
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów