W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Kto i jak nami rządzi?   
Podobne tematy
Podpalił się przed kancelarią premiera 9
Znalazłeś na naszym forum inny podobny temat? Kliknij tutaj!
Ocena:
14 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Polska i Polacy Odsłon: 19780
Strona:  «   1, 2, 3, 4, 5   »  Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
multipro




Dołączył: 15 Lis 2007
Posty: 275
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:12, 14 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jermaj napisał:

Rzeczywistość dokładnie odpowiada ekonomii władzy. Po prostu rządzi (jest narzędziem władzy) najsilniejszy czynnik, faktycznie nie kontrolowany, mogący swobodnie inwigilować, niszczyć, oczerniać a w szczególności sterować ludźmi poprzez kontrolę wszelkich instytucji, sądów, mediów i opiniotwórczych ośrodków internetowch.

Głównym i przemilczanym ramieniem sprawowania władzy są tajne służby. Wynika to twardo z logiki układu sił. Służby mogą wszystko, nie mogą zaś inne rzekome a nagłaśniane ośrodki władzy typu np. Bilderberg, cykliści, sataniści itp.

W takim razie rzeczywistość jest taka – rządzą ci co kontrolują tajne służby.
Natomiast rozpowszechniana fikcja głosi – rządzi Bilderberg, masoni, Żydzi, tajne ramię PSL`u itp.

Tutaj jest ważna prawidłowość, konsekwentnie ukrywana przed opinią publiczną. Mianowicie powszechnie jest wbijany do głowy ten widoczny na zewnątrz porządek, zastany porządek demokracji, wyborów itp. Jeżeli jest coś innego to określane jest mianem przypadku, chaosu itp.

Ukrywana jest prosta prawidłowość, wręcz prawo „fizyki społecznej”, że w każdej grupie ludzi najsilniejszym czynnikiem jest tajne porozumienie. Dzieje się tak ponieważ ukryte powiązania nie są widoczne dla reszty grupy i reszta ta po prostu nie wie co się dzieje. Kiedy grupa jest manipulowana przez tajnych uczestników, wtedy niewtajemniczona i niezorganizowana większość, w naturalny sposób ulega sile uporządkowanych, przemyślanych działań.

Dosłownie to przewaga porządku nad chaosem, tylko kiedy ten porządek jest tajny, wówczas
grupa jest zarządzana w sposób dla niej niewidoczny. I jak ma się bronić kiedy nawet nie wie
przed kim, jak i nie zna prawdziwych celów działań do jakich jest skłaniana.

Przewaga tajnej garstki w dużej nieświadomej grupie, jest zatem kolosalna, mimo jej małej liczebności.

Pora uwzględnić ten podstawowy czynnik w dociekaniu metod rządzenia..... nieświadomą grupą.

Słyszał ktoś kiedyś o takiej analizie, takim porównaniu skuteczności, lub raczej siły czy przewagi metody tajnego rządzenia nad jawnym?

Zawsze jest wybierana metoda skuteczniejsza. Tak mówi ekonomia, kto wybierze słabszą ten przegrywa.
_________________
viewtopic.php?p=178889#178889
Ograniczenie do 1 postu dziennie, blokada
na zakładanie tematów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Astan




Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 388
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 02:12, 15 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ale jakiś przepływ informacji jest. Jakiś głos rozsądku w historii powinien się znaleźć, a tu gówno...
_________________
Polityka trucizną dla nas jak i naszych ojców.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Piioottrr




Dołączył: 29 Mar 2011
Posty: 990

PostWysłany: 00:00, 16 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://secretarcana.com/hiddenknowledge/.....ld-events/
Cytat:
The Order of the Illuminati: Its Origins, Its Methods and Its Influence on the World Events

The Order of the Illuminati is often at the center of debates about the impact of secret societies on human history.

Is the Illuminati a myth or does it truly secretly rule the world? As the number of people asking that question has grown, facts about the Order have become diluted with misconceptions and disinformation, making objective research on the subject difficult. This article attempts to shed some factual light on the Order of the Illuminati by reviewing some of the most important documents on the subject.

The world “Illuminati” is thrown around rather freely to describe the elite group that is secretly running the world. Most have a general idea of the meaning of the term, but are confused about the concepts and the ideas relating to it. Is the Illuminati the same thing as Freemasonry? What are their goals? What are their beliefs? Why do they act in secret? Do they practice occultism? Attempting to objectively research the subject can become an arduous task as most sources end up being either dismissive disinformation pieces that deny (and even ridicule) anything related to the Illuminati or, at the other end of the spectrum, espouse ill-informed fear mongering based on rumors and misconceptions. In both cases, the researcher ends up with the same result: a distorted version of the truth.

Considering that Secret Societies are supposed to be, by definition, secret, and that history is often rewritten by those in power, obtaining the unbiased truth about the Illuminati is a challenge. This article does not claim to “reveal” or “expose” everything that is to be known about the Illuminati; it rather attempts draw a more precise picture of the Order by citing authors who have extensively studied the subject. Whether they are, at the end of the day, critics or apologists of the Illuminati, these authors base their thoughts on credible facts. Some of the most interesting documents on the Illuminati were written by initiates of Secret Societies as they understood the philosophical and spiritual undercurrent driving the movement forward. Using these works, we will look at the origins, the methods and the impacts of the Illuminati on world history.



Reszta w linku
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
multipro




Dołączył: 15 Lis 2007
Posty: 275
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:48, 16 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

[quote="multipro"]
Jermaj napisał:


Ukrywana jest prosta prawidłowość, wręcz prawo „fizyki społecznej”, że [b]w każdej grupie ludzi najsilniejszym czynnikiem jest tajne porozumienie. Dzieje się tak ponieważ ukryte powiązania nie są widoczne dla reszty grupy i reszta ta po prostu nie wie co się dzieje. Kiedy grupa jest manipulowana przez tajnych uczestników, wtedy niewtajemniczona i niezorganizowana większość, w naturalny sposób ulega sile uporządkowanych, przemyślanych działań.


Tę informację należy zastosować od wyobrażenia sobie, jak tworzono naszą kontrolowaną cywilizację, oraz jak obecnie jest sterowana. Jeżeli ktoś zna tę zasadę przewagi działań tajnych nad jawnymi, zatem z pewnością posługuje się nią w swoich działaniach.

Czy tak trudno na to wpaść? Ależ skąd, przecież wszystkie intratne sprawki, przetargi itp., już na poziomie gminy z zasady, mają tajną podstawę. Tam zapadają ustalenia co i jak ma być jawne aby osiągnąć tajny cel np. spowodować wygranie przetargu przez tę a nie inną firmę.

Czyli technika doskonale znana, a utajenie dotyczy najróżniejszych jej zastosowań do rządzenia ludźmi w taki sposób aby władza łatwo osiągała swoje cele, a ludzie nadal wierzyli w demokrację.

To takie proste, a niech ktoś spróbuje znaleźć jakieś przemyślenia na ten temat, na forach czy portalach informacyjnych. Wszędzie cisza, albo bębnienie o tym która partia lepsza.

Tajne silniejsze od jawnego – więc aby dał się realizować ten sposób rządzenia, niezbędna jest odpowiednia ilość tajnych służb i naturalnie ich dominujący charakter w aparacie władzy.
_________________
viewtopic.php?p=178889#178889
Ograniczenie do 1 postu dziennie, blokada
na zakładanie tematów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
The Mike




Dołączył: 29 Sty 2011
Posty: 2171
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:30, 17 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

multipro napisał:
Czy tak trudno na to wpaść? Ależ skąd, przecież wszystkie intratne sprawki, przetargi itp., już na poziomie gminy z zasady, mają tajną podstawę. Tam zapadają ustalenia co i jak ma być jawne aby osiągnąć tajny cel np. spowodować wygranie przetargu przez tę a nie inną firmę.

Czyli technika doskonale znana, a utajenie dotyczy najróżniejszych jej zastosowań do rządzenia ludźmi w taki sposób aby władza łatwo osiągała swoje cele, a ludzie nadal wierzyli w demokrację.

.


Przetargi są tajne? Pierwsze slyszę, więc i ja chyba należę do jakiejś tajnej organizacji Shocked bo wiem jak odszukać przetargi w interesującej mnie dziedzinie

I odtajnię, specjalnie dla Ciebie:

http://przetargi-24.info/

http://pressinfo.pl/

http://przetargi.money.pl/

i teraz jak już masz tajną wiedzą, to możesz startować w przetargu.

chyba, że chodziło ci o ustawianie przetargów i bardzo nieprecyzyjnie się wyraziłeś? Bo ustawianie przetargów, to inna para kaloszy. Np w 2007 roku, jak był boom, to bywało, że nikt nie startował w przetargach, bo ludzie byli zajebani robotą, także prawo się troszkę pozmieniało i można z łatwością oprotestowac przetarg, jezeli masz podejzenia co do uczciwości. Wiele osób siedzi za ustawianie przetargow i powiem ci, że już nie jest tak, jak sobie myślisz.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
placebo




Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 317
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:25, 17 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A ja myślę, że jest tak jak kiedyś z tymi przetargami. Defraudacja publicznych pieniędzy to tak intratny interes, że kilka wyroków nie przestraszy pomysłowych biznesmenów. Budujemy chyba dwa razy drożej autostrady niż zachód, mamy stadion narodowy znacznie droższy od tego z Barcelony, obwodnica Warszawy kosztowała około 160 milionów złotych za kilometr. A gdzie tutaj lokalne przekręty, z własnego samorządowego podwórka, ja ze swojego powiatu słyszałem o kilku, Osobiście oceniam skalę korupcji w Polsce na około 50%. Czyli połowa kasy jest wydana prawidłowo druga połowa do kieszeni. Im dalej na wschód tym ta średnia coraz gorsza.

Śledząc ten cały syf można za to dojść do innych spostrzeżeń. Że ta cała korupcja to nie jest kwestia przypadku, zbiegu okoliczności. Po prostu tak ma w tej krainie wyglądać i nie ma tu żadnej niekompetencji władz, głupoty Tuska czy innego Kaczyńskiego. Ten obszar nad Wisłą to kopalnia niewolników, bezkresne wody dla korporacyjnych korsarzy, tutaj rządzi i ma rządzić prawo silniejszego, czyli bogatszego, taki dziki zachód.

Nasze elity ekonomiczne, intelektualne już dawno temu wywiezione na Sybir lub wywłaszczone a następnie zrujnowane. I tak ma być, bo nie po to inwestowało się w Adolfa i Stalina by teraz tutaj konkurencyjna prosperiti i uczciwy zarobek.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
The Mike




Dołączył: 29 Sty 2011
Posty: 2171
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:25, 17 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A podaj proszę Placebo jakieś wiarygodne dane, które czarno na białym pokazują różnice w cenach, oczywiście zakładam, że porównujesz identyczne inwestycje.

Ja nie mniemam, że jest inaczej z przetargami, tylko to wiem. Korupcja jest, ale wyraźnie mniejsza! Da się wygrać przetarg uczciwie, kiedys szanse były marginalne. Co do cen, to pamiętasz kolego aferę z kruszywem z autostrad? Myslisz, że przestali kraść?

W tym kraju wszyscy po drodze kradną, od pracownika podwykonawcy, przez podwykonawce, wykonawce, jego pracowników i tak dalej. Nawet panie w biurze kradą papier, długopisy, koszulki na dokumenty.

Co najsmieszniejsze, wszyscy o tym wiedzą, to wręcz Polski zwyczaj, ale malo komu przeszkadza. Bo jak już zacznie komuś przeszkadzać, to przypomina sobie jak sam niedawno kradł i odpuszcza Smile
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
placebo




Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 317
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:49, 19 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wiesz Mike trochę się zapędziłeś. Ja piszę o tym, że korupcja jest w naszym kraju. Za to Ty w pierwszych dwóch akapitach żądasz ode mnie jakiś danych na ten temat. Za to w dwóch kolejnych przyznajesz mi rację, że faktycznie jest tak jak mówię.

Być może chcesz jakichś konkretnych danych. Jeśli jest to dla Ciebie na prawdę ważne to podsunę Ci pewien pomysł. Wybierz sobie jakieś przetargi z własnej okolicy, najlepiej dotyczące branży jaką w miarę znasz. Tu masz kilka linków (eprzetargi.net.pl, pressinfo.pl, przetargi.money.pl, przetargi-24.pl). Następnie poczekaj do zakończenia przetargu i otwarcia ofert. Tutaj upewniam Cię, że otwarcie ofert jest jawne i publiczne i musisz dostać do nich dostęp. Teraz pospisuj sobie oferty i porównaj je z rynkowymi cenami na dane artykuły i usługi.

Jeśli na prawdę Ci zależy to zrobisz to. Z drugiej strony gdybyś wysupłał takie dane wraz z zestawieniem cen rynkowych to taki post-artykuł był by jednym z lepszych na tym forum. Bo najwięcej mamy tutaj paplaniny, w tym mojej, bez empirycznych wywodów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
The Mike




Dołączył: 29 Sty 2011
Posty: 2171
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:16, 19 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

placebo napisał:
Wiesz Mike trochę się zapędziłeś. Ja piszę o tym, że korupcja jest w naszym kraju. Za to Ty w pierwszych dwóch akapitach żądasz ode mnie jakiś danych na ten temat. Za to w dwóch kolejnych przyznajesz mi rację, że faktycznie jest tak jak mówię.

Być może chcesz jakichś konkretnych danych. Jeśli jest to dla Ciebie na prawdę ważne to podsunę Ci pewien pomysł. Wybierz sobie jakieś przetargi z własnej okolicy, najlepiej dotyczące branży jaką w miarę znasz. Tu masz kilka linków (eprzetargi.net.pl, pressinfo.pl, przetargi.money.pl, przetargi-24.pl). Następnie poczekaj do zakończenia przetargu i otwarcia ofert. Tutaj upewniam Cię, że otwarcie ofert jest jawne i publiczne i musisz dostać do nich dostęp. Teraz pospisuj sobie oferty i porównaj je z rynkowymi cenami na dane artykuły i usługi.

Jeśli na prawdę Ci zależy to zrobisz to. Z drugiej strony gdybyś wysupłał takie dane wraz z zestawieniem cen rynkowych to taki post-artykuł był by jednym z lepszych na tym forum. Bo najwięcej mamy tutaj paplaniny, w tym mojej, bez empirycznych wywodów.


Skąd możesz znać ceny oferowane przez podwykonawców? Nie ma takiej opcji, bo przy dobrym układzie rabat w budowlance to czasem ok 40 procent od ceny z półki. Są specjalne programy do kosztorysowania i finalna oferta to wynik szeregu obliczeń, nie tak, ze bierzesz finalna cenę przetargu i odejmujesz Twój wyimaginowany koszt roboczogodziny, koszt maszyn, koeszty zakupu materialow. To nie tak. I co innego kosztorys inwestorski a co innego oferta! Inwestor liczy koszty inaczej niz wykonawca.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
multipro




Dołączył: 15 Lis 2007
Posty: 275
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:29, 19 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

.
.
Krótko – przetargi ustawia się ich warunkami dopasowanymi do możliwości firmy mającej go wygrać. I tyle na ten temat.

O właśnie, poza częstym a błędnym rozumieniem przetargów jako zupełnie normalny system
wyłaniania zwycięzcy, podczas kiedy właśnie ich ustawianie jest na porządku dziennym,
pojawił się wątek pieniędzy.

Fatalny błąd, naiwność to może powodować wiarę w lansowany przez media slogan:

„jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”.

Wierutna bzdura, czysty fałsz, ponieważ zawsze, ZAWSZE ponad pieniędzmi jest WŁADZA, a właśnie o niej jest temat.
Czyli kontrola nad wytwórcami wartości zamienianej np. na pieniądz. Innymi słowy, chodzi o złote jajka ale o kurę, która je znosi. Zatem właściwe, a prawdziwe w mechanizmie władzy stwierdzenie powinno brzmieć:

„jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o władzę”.

Pamiętajmy o definicji wartości – praca ludzka. I nic więcej.
_________________
viewtopic.php?p=178889#178889
Ograniczenie do 1 postu dziennie, blokada
na zakładanie tematów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
The Mike




Dołączył: 29 Sty 2011
Posty: 2171
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:24, 19 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

multipro napisał:
.
.
Krótko – przetargi ustawia się ich warunkami dopasowanymi do możliwości firmy mającej go wygrać. I tyle na ten temat.



Bo co, bo ty tak mowisz? To twoje urojenia, na przeciw którym stoją moje doświadczenia. Generalnie, pieprzenie człowieka który nie ma o tym zielonego pojęcia, a zasłyszane "prawdy" wtłacza innym jako fakt. Po co to robisz, by ludzie nie startowali w przetargach, bo ;
Cytat:
przetargi ustawia się ich warunkami dopasowanymi do możliwości firmy mającej go wygrać. I tyle na ten temat


ile przegrałes przetargów?

To jak gadanie, że trzeba być żydem by osiagnąć sukces i podobne "prawdy" ludzi którzy nigdy niczego nie spróbowali, a mają najwięcej do powiedzenia!

Dla twojej informacji, nie wszystkie przetargi są ustawione.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jermaj




Dołączył: 14 Wrz 2008
Posty: 99
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:31, 19 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

The Mike, to nie jest temat o przetargach. Ja np. posiadam wiedzę na ten temat i chętnie się nią podzielę ale w temacie „Kulisy przetargów”, który mam nadzieję założysz w dziale „Dyskusje ogólne” korzystając ze swojego limitu 18 postów na dobę.

Mam limit 1 na dobę a to wyklucza zakładanie tematów bo admin ustalił, że do tego trzeba mieć limit co najmniej 2 postów.

multipro napisał:
.Fatalny błąd, naiwność to może powodować wiarę w lansowany przez media slogan:

„jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”.

Wierutna bzdura, czysty fałsz, ponieważ zawsze, ZAWSZE ponad pieniędzmi jest WŁADZA, a właśnie o niej jest temat.

Czyli kontrola nad wytwórcami wartości zamienianej np. na pieniądz. Innymi słowy, chodzi o złote jajka ale o kurę, która je znosi. Zatem właściwe, a prawdziwe w mechanizmie władzy stwierdzenie powinno brzmieć:

„jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o władzę”.

Pamiętajmy o definicji wartości – praca ludzka. I nic więcej.


Jest błąd w zdaniu "Innymi słowy, chodzi o złote jajka ale o kurę, która je znosi." Powinno być "NIE chodzi o złote jajka ale o kurę, która je znosi."

To także niezmiernie ważny temat, w kwestii ustalenia "jak nami rządzi". Ponownie więc prośba do The Mike o założenie tematu
w "Dyskusjach ogólnych" o tytule "Definicja wartości".

Obecnie w dociekaniach mechanizmów władzy można się oprzeć na wspomnianym uproszczeniu "NIE chodzi o złote jajka ale o kurę, która je znosi." W zasadzie wiele to wyjaśnia na czym władza opiera się ekonomicznie. Na pracy ludzkiej, ściślej na pracy
bezpośrednio wytwarzającej wartość. Późniejsze czynności związane z administracją to już żerowanie na wytwórcach wartości.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
The Mike




Dołączył: 29 Sty 2011
Posty: 2171
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:49, 19 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mówisz i masz! Ma nadzieję, że zaszczycisz mój wątek i podzielisz sie swoją wiedzą.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
stefani




Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 315
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:38, 19 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mike usłyszał „Kulisy przetargów”, a w klawiaturę mu się wstukało "PRZETARGI Fakty i mity". Tytuł sugeruje z góry poziom i treść. I odpowiednie skojarzenie, prasowe.


Cytat:
Ukrywana jest prosta prawidłowość, wręcz prawo „fizyki społecznej”, że w każdej grupie ludzi najsilniejszym czynnikiem jest tajne porozumienie. Dzieje się tak ponieważ ukryte powiązania nie są widoczne dla reszty grupy i reszta ta po prostu nie wie co się dzieje. Kiedy grupa jest manipulowana przez tajnych uczestników, wtedy niewtajemniczona i niezorganizowana większość, w naturalny sposób ulega sile uporządkowanych, przemyślanych działań.


Jedyne po czym można poznać tajne działania, to efekty. Podobnie jak w tym wątku, kilka osób dosłownie dwoi się i troi, aby utopić temat w majonezie. Forum to tylko mikroskala, ale podobnie to wygląda wszędzie tam, gdzie jest potrzeba kontroli i nadzoru nad grupą ludzi.


_________________
Cenzura, Dezinformacja, Agentura na forach
viewtopic.php?t=7581&start=0&postdays=0
_________________
Cenzura, Dezinformacja, Agentura na forach
viewtopic.php?t=7581&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
The Mike




Dołączył: 29 Sty 2011
Posty: 2171
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:30, 19 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

stefani napisał:
Mike usłyszał „Kulisy przetargów”, a w klawiaturę mu się wstukało "PRZETARGI Fakty i mity". Tytuł sugeruje z góry poziom i treść. I odpowiednie skojarzenie, prasowe.


Cytat:
Ukrywana jest prosta prawidłowość, wręcz prawo „fizyki społecznej”, że w każdej grupie ludzi najsilniejszym czynnikiem jest tajne porozumienie. Dzieje się tak ponieważ ukryte powiązania nie są widoczne dla reszty grupy i reszta ta po prostu nie wie co się dzieje. Kiedy grupa jest manipulowana przez tajnych uczestników, wtedy niewtajemniczona i niezorganizowana większość, w naturalny sposób ulega sile uporządkowanych, przemyślanych działań.


Jedyne po czym można poznać tajne działania, to efekty. Podobnie jak w tym wątku, kilka osób dosłownie dwoi się i troi, aby utopić temat w majonezie. Forum to tylko mikroskala, ale podobnie to wygląda wszędzie tam, gdzie jest potrzeba kontroli i nadzoru nad grupą ludzi.


_________________
Cenzura, Dezinformacja, Agentura na forach
viewtopic.php?t=7581&start=0&postdays=0


W twoim świecie paranoi tematy topi się w majonezie, a każdy przetarg jest ustawiony.

Nie zamierzam ci sie tłumaczyć, ale dla ogółu. Temat wątku jest taki, bardziej obiektywny, niż "Kulisy przetargów" czy inny nadający spiskowy ton.

Dla ciebie wyrażanie swojego zdania i poddawanie w wątpliwość waszych tez to topienie w majonezie. Dla obiektywnego odbiorcy możliwość przeczytania opinii z róznych punktów widzenia. Chcesz mi zakazać wyrazać swoje zdanie lub zanegować moje osobiste odczucia i obserwacje, bo twoje są twojsze?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Astan




Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 388
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:30, 19 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Mike usłyszał „Kulisy przetargów”, a w klawiaturę mu się wstukało "PRZETARGI Fakty i mity". Tytuł sugeruje z góry poziom i treść. I odpowiednie skojarzenie, prasowe.

kurwa, rzeczywiście przejrzałaś go na wylot.

Mike, stary komuchu, czemu od razu nie mówiłeś, że za pomocą tytułów inflirujesz mózg przeciwnika i nastrajsz go dobrze do wyrazów MIT i FAKT. Działania takie mają znane podłoże.

Przed takimi, jak stefani nic sie nie ukryje. Albo i odkryje się nawet więcej niż jest na prawdę.

Oj, paranoicy, życie bez was nie miałoby tego smaku xD.
_________________
Polityka trucizną dla nas jak i naszych ojców.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
multipro




Dołączył: 15 Lis 2007
Posty: 275
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 06:56, 22 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

.
.
W najważniejszej kwestii „jak nami rządzi?”, główną metodą czynienia stada posłusznym i w miarę jednomyślnym, jest stosowana od dziecka indoktrynacja we wszystkich sprawach ułatwiających rządzenie masami. Słowem wykorzystana jest przez władzę naturalna cecha ludzka wyrażana np. przysłowiem „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”.

Dzieci są łatwe do kształtowania bo nie mają wiadomości pozwalających im sprawdzić czego są uczone. O czym poniżej tutaj, a więcej w linku do cytatu. Ogólnie trzeba pamiętać, że władza nie tylko pilnuje niewolników, ale przedewszystkim wcześniej ich wychowuje.

Cytat:
I. Na czym polega indoktrynacja?

Indoktrynacja była stosowana zawsze i wszędzie tam, gdzie istnieje podział społeczny na warstwy rządzące i rządzone. Jest narzędziem dokładnie każdej formacji politycznej czy religijnej stojącej (lub zamierzającej stać) u władzy. Ci, którzy rządzą (lub którzy chcą rządzić) pragną narzucić pozostałym swój sposób myślenia i swój sposób interpretacji rzeczywistości. Ty i inni ludzie macie przyjąć go jako własny po to, by odpowiednie grupy nacisku mogły prowadzić założoną politykę. W procesie indoktrynacji dochodzi zatem do starcia dwóch woli i dwóch interpretacji rzeczywistości (idei). Ostatecznym celem indoktrynacji jest sterowanie sposobem, w jaki indywidualny człowiek odbiera i ocenia otaczającą go rzeczywistość. Indoktrynacja zawsze dotyczyć będzie całościowego systemu jego poglądów i przekonań. Dzięki odpowiedniego typu działaniom na podświadomość, dzięki pewnym strategiom językowym indoktryner wpływa na umysł i osąd człowieka tak, by on sam formułował wygodne dla indoktrynera poglądy.

Indoktrynacja jest więc świadomym działaniem - działaniem nie liczącym się z wewnętrzną wolnością człowieka. Ingeruje w nasz wewnętrzny system wartości i przekształca go tak, byśmy interpretowali i oceniali rzeczywistość społeczną zgodnie z czyimś, z góry ustalonym planem.

Indoktrynacja jest to:

1. Co? - wpajanie
2. Czego? -poglądów, idei, podstawowych wierzeń i przekonań, doktryn
3. Jakich? - leżących w interesie rządzących grup społecznych
4. W jaki sposób? - poprzez środki masowego przekazu, szkolnictwo.(religię*)

W konsekwencji, działania człowieka zindoktrynowanego stają się nie tylko przewidywalne, ale i sterowalne . I właśnie dlatego, że indoktrynacja godzi w wolność i niezależność sądów - a zatem najgłębszą godność człowieka - powinna być przez nas rozpoznawana i zdecydowanie zwalczana.........

http://www.insomnia.pl/Indoktrynacja_pozbawia_wolno%C5%9Bci-t634444.html

Tytuł tematu brzmi „Indoktrynacja pozbawia wolności” bowiem faktycznie jest to najlepsze, najskuteczniejsze
i najtańsze narzędzie do kontroli mas. Takie niewidziane kajdany zakładane nie na ręce a na myśli człowieka.

Pytanie dlaczego w takim razie, coś tak szkodliwego, niemoralnego, nie jest napiętnowane i zakazane oraz ścigane prawem? Indoktrynacja tak prosta do wykazana, sączona z każdego kontrolowanego przez Władzę źródła, przybierająca najróżniejsze formy, a ludzie nic o niej nie wiedzą bo tę wiedzę mają planowo blokowaną.
_________________
viewtopic.php?p=178889#178889
Ograniczenie do 1 postu dziennie, blokada
na zakładanie tematów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Patin




Dołączył: 28 Cze 2011
Posty: 466
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 09:07, 22 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dlatego wyjaśnienie proroctwa, ze człowiek weźmie sobie pieczęć bestii (królestwa) na czoło (rozum, myśli) i na rękę (czyny, postępowanie) ma dla mnie jak najbardziej sens.
Niech mi ktoś powie, że istnieje gorsza forma niewoli jak sterowanie opisane przez multipro kiedy człowiek bez żadnej świadomości sam siebie zniewala i kontroluje nie mając bladego pojęcia o tym, że działa na swoją szkodę a na czyjąś korzyść.
I łudzi się cały czas bezustannie się łudzi, że ma wpływ na zmiany.
A kiedy naocznie widzi błędy wynikające z rzeczywistości, której jest udziałem to obwini o to każdego tylko nie siebie i system jakiego jest częścią.
Czyż to nie wygląda jak obłęd?

Kryteria psychopatii z wikipedii:
1. nieliczenie się z uczuciami innych
2. lekceważenie norm
3. niemożność utrzymania związków
4. niska tolerancja frustracji i próg wyzwalania agresji
5. niezdolność przeżywania poczucia winy i uczenia się (kary)
6. skłonność do obwiniania innych

ciekawe, bardzo ciekawe
Zauważcie też, że osoby z tymi skłonnościami pkt 1 czyli rozmowa z innymi w celu wspólnego wysunięcia wniosków nazywają manipulacją. Nie możność namacalnego dostrzeżenia rzeczywistości medialnej ale powstawanie kontrreakcji zawsze kiedy tylko następuje próba jej podważenia bądź weryfikacji. Brakuje tu jeszcze punktu opisującego lęk w wyniku oderwania od "bezpieczeństwa" jako główny motyw takiego a nie innego postępowania. Np. kiedy nie wypowiadamy swoich opinii z obawy przed oceną innych np. w pracy.
No i naturalnie brak poczucia, że owe bezpieczeństwo jesteśmy sobie w stanie zapewnić sami.

Patrząc z tej perspektywy ludzka psychika jest w bardzo kiepskiej kondycji.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
placebo




Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 317
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:25, 24 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mam rozumieć, że nie ma cen rynkowych na produkty budowlane, Mike ?
Ależ są, pierwszy lepszy wynik z google: www.cozaile.pl (+/- kilka procent)

Jeśli chodzi o cenę, która jest ceną odpowiadającą wszystkim cenom danego artykułu w Polsce to faktycznie takiego nie ma. Jeśli o takie ceny Ci chodziło.

Poza tym uczestnik przetargu MUSI podać swoja wycenę, więc jak nie można dowiedzieć się ceny. Przecież w jego wniosku do przetargu to podstawowy punkt. A o rabaty się nie martw, uczestnik przetargu ma zarabiać a nie dawać zarobić. A jeśli faktycznie będzie wyraźnie taniej niż ceny rynkowe produktów i usług to powiem Ci, że odkryłeś Amerykę. Szczerze wątpię w tą możliwość, bo nie wierzę w złe, niematerialne moce, które miały by być odpowiedzialne za syf w tym kraju.

I zapewne tak jak mówisz nie da się nic obliczyć, żadnych kosztów maszyn, robocizny, zakupu materiałów. Bo żyjemy w wielkiej nieokreślonej masie, w której wszystko jest względne. W takim razie powiedz mi, biorąc pod uwagę wszystkie niewiadome i wszelkie możliwości, skąd wiesz, że to co piszesz ma sens, Mike ? Odpowiedź poprzyj mocnymi argumentami, obliczeniami, tabelkami itd.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ciekawskaN.




Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 46
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:28, 24 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Co się z wami dzieje? Macie już oddzielny temat o przetargach, skąd tak uporczywe zaśmiecanie wątku o metodach jakimi posługuje się władza.

W sprawie indoktrynacji, nie należy pomijać kościoła, zresztą także ramienia władzy o ogromnym, specyficznym wpływie na ludzi. Nie na darmo kościół, jak ognia, unika definiowania pojęć w tym co robi. Jego milczenie tutaj potwierdza zarówno absolutną niemoralność indoktrynacji, jak i pełną świadomość kościoła co do tej niemoralności.

Takie indoktrynowanie, z troskliwym unikaniem tego co w tym śmierdzi.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kruk




Dołączył: 28 Mar 2011
Posty: 49
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:08, 24 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na pytanie jak nami rządzą można znaleźć odpowiedź w książce Roberta Cialdiniego pt. Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka. Traf chciał że po raz pierwszy przeczytałem tą książkę latem 2001 roku i kiedy zdarzył się 11 września mogłem zaobserwować w polskich mediach wszystkie chwyty opisane w tej książce, w ciągu pierwszego tygodnia po zdarzeniu. Gorąco polecam. Chociaż mówiąc szczerze, obserwując rozwój sytuacji na świecie i w Polsce , widzę że władza powoli zdejmuje białe rękawiczki manipulacji psychologicznej i coraz częściej wali na odlew. Ewidentne ułożenie wyniku wyborów w Polsce przy biurku, drakońskie obciążenia fiskalne albo udział bojówek partii rządzącej w Grecji do tłumienia zamieszek. Stanowczo zmieniają się metody rządzenia.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
multipro




Dołączył: 15 Lis 2007
Posty: 275
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 07:28, 25 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

.
.
Faktycznie na tym polega zorganizowana władza – wpływ na ludzi. A przy tym należy zauważyć zakres zorganizowania tegoż wpływu. Owszem ukazują się opracowania o samym psychologicznym mechanizmie programowania ludzi do zadanego działania, myślenia, ale nic praktycznie nie ma o całym systemie władzy, od wielu pokoleń wykorzystującym te zjawiska do rządzenia.

Nic nie ukazuje się o programowym wykorzystaniu indoktrynacji, o planie nauczania dzieci tak aby w przyszłości wyrosły na ludzi niesamodzielnych, przez co łatwo sterowalnych. To owa urobiona szara masa nie ma pojęcia, że głosując pozostaje w monopolu politycznym gdzie wszystkie opcje wytworzone są przez tę samą władzę. Zupełny brak analiz dotyczących i wskazujących na brak
rozwoju samodzielnego myślenia w programach nauczania. A przecież programy powinna układać elita nauki, ci najbardziej świadomi
potrzeb w tym zakresie.

Indoktrynacja nie polega tylko na wtłaczaniu do głowy odpowiednich przekonań. To również całe troskliwe przygotowanie pola gdzie usuwa się „chwasty historyczne” i odpowiednio nawozi glebę. „Chwasty” to niewygodna prawda ukazująca mechanizm władzy, zaś „gleba” to cały aparat zapewniający „wyrastanie” odpowiednich poglądów oraz dbający o odpowiedni zakres niewiedzy wyborców.

Tym "aparatem indoktrynacji" jest szkoła, religia, media, kultura, a nad sprawnym działaniem całości czuwają wszelkie służby o różnym stopniu świadomości zadań jakie w tej kwestii realizują.
_________________
viewtopic.php?p=178889#178889
Ograniczenie do 1 postu dziennie, blokada
na zakładanie tematów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Kroni




Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 69
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:32, 29 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zadanie pozostaje właściwie jedno: nie pozwolić im, żeby złowili nasze dusze.



MANIPULACJA, PROWOKACJA, DEZINFORMACJA

czyli KUPCY, INTELEKTUALIŚCI I PREZENTERZY

Dziedzictwo Dżyngis Chana


W XX wieku w Rosji pojawiła się cała plejada wybitnych historyków i myślicieli, którzy odwrócili zupełnie myślenie o przeszłości Rosji. O ile do tej pory kraj ten uważano za dziedzica Rusi Kijowskiej, którego dziejowym powołaniem było zjednoczenie ziem ruskich, o tyle wówczas pojawiła się myśl, że jest on spadkobiercą imperium Dżyngis Chana, którego zadaniem pozostaje zjednoczenie Eurazji. Do grona osobistości, które wywarły niewątpliwy wpływ na rosyjskie życie umysłowe, należeli m.in.: książę Nikołaj Trubeckoj, Nikołaj Aleksiejew, Piotr Sawicki, Lew Karsawin czy Lew Gumilow.

Panowanie mongoło-tatarskie nad Rusią Moskiewską trwało ponad dwa wieki i odcisnęło na niej trwałe piętno, tym bardziej, że były to stulecia, w których kształtował się dopiero etnos rosyjski. Od Złotej Ordy przejęło więc państwo moskiewskie struktury i mechanizmy życia społecznego, np. system podatkowy, który funkcjonował w Rosji aż do rewolucji październikowej (i który nakładał podatki nawet na kury). Także podział bojarstwa na rangi, tzw. czyny, opierał się na wzorcach mongolskich (samo słowo czyn było pochodzenia chińskiego), nie mówiąc już o tym, że niektóre rody bojarskie, np. Subarowie, wywodziły się z plemion tatarskich. Władcy moskiewscy przejmowali też z Saraju rozbudowany ceremoniał dworski, mocno kontrastujący z prostymi obyczajami dawnej Rusi.

Podobne wnioski formułował amerykański historyk Michael Cherniavsky, który w swych pracach dowodził, że moskiewska koncepcja władzy i modelu panowania przejęta została nie z Bizancjum, lecz ze Złotej Ordy, innymi słowy: car miał więcej w sobie z chana niż z basileusa. System oparty na podboju i tyranii nie był bowiem pochodzenia bizantyjskiego, lecz azjatyckiego.

Symboliczny pozostaje zwłaszcza fakt, że wśród insygniów koronacyjnych carów moskiewskich znajdowała się „czapka Monomacha” (po raz pierwszy wymieniona w testamencie wielkiego księcia Iwana I Kality w 1339 roku jako „złota czapka”), która według rosyjskich przekazów miała zostać podarowana księciu kijowskiemu Włodzimierzowi przez imperatora bizantyjskiego Konstantyna IX (co oznaczać miało, że Moskwa jest prawowitym sukcesorem Konstantynopola), w rzeczywistości zaś nakrycie głowy było prezentem dla Iwana I od chana Uzbeka.

Kto wie, czy najbardziej symptomatyczna dla omawianych tu spraw nie jest jednak kwestia obszcziny, czyli prarosyjskiej gminy. Dla XIX-wiecznych słowianofilów ta instytucja zbiorowego władania ziemią przez chłopską gromadę była samą esencją rosyjskości i decydować miała o rosyjskiej odmienności wobec krajów europejskich. Instytucja ta, wynoszona pod niebiosa m.in. przez Hercena, Danilewskiego czy Samarina, miała powstać w czasach przeddziejowych jako naturalny przejaw mądrości życiowej rosyjskiego ludu. Tymczasem badania historyków – Cziczerina, Kluczewskiego i Milukowa – dowiodły, że obszczina była wynalazkiem Tatarów, którzy wymyślili ją i narzucili Rusi w XIII wieku tylko po to, by łatwiej było ściągać daninę z ludności. Także inne badania pokazują, że wiele elementów, które bez zastrzeżeń uznawano do tej pory za wykwint rosyjskiego ducha, jest w rzeczywistości przejęciem wzorów mongoło-tatarskich.

W świetle tego, co zostało wyżej powiedziane, przyjrzyjmy się więc metodzie prowadzenia wojen, a zwłaszcza specyficznemu sposobowi osiągania zwycięstw nad przeciwnikiem.

Misje kupieckie

W dawnych czasach rolę środków masowego przekazu pełniły bazary. Odpowiednikami współczesnych dziennikarzy i publicystów – a więc, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, liderów opinii publicznej – byli kupcy. To oni najlepiej znali świat, podróżowali po różnych krajach, mieli najwięcej informacji. Kiedy docierali do jakiegoś miasta, zjawiali się na targu.

Targ był czymś więcej niż tylko miejscem handlu, kupna i sprzedaży, był centrum informacyjnym, miejscem wymiany poglądów. Św. Grzegorz z Nazjanzu pozostawia nam opisy wielkich sporów teologicznych, toczonych w dobie soboru chalcedońskiego, przez handlarzy i przekupniów na bazarach bizantyjskich. Nowe wieści rozchodziły się zawsze z targów. Przywożone przez kupców, powtarzane z ust do ust przez straganiarzy, były następnie roznoszone po niedalekich wsiach i miasteczkach przez okolicznych mieszkańców.

To kupcy sterowali dyskusją – mogli podrzucać nowe tematy, rozpalać wyobraźnię, mylić tropy, odwracać uwagę. Jeśli więc dostatecznie wielu kupców pojawi się jednocześnie w wielu miastach z tymi samymi informacjami, to mogą oni wręcz narzucić nową wizję świata. I to postanowił wykorzystać Dżyngis Chan.

Mongolski wódz, zanim przystępował do nowego podboju, wysyłał do kraju, który zamierzał podbić, swoich wywiadowców. Najczęściej pojawiali się oni jako kupcy na czele wielkich karawan, zaopatrzonych w tanie i dobre towary. Żeby nie budzić podejrzeń, najczęściej w roli tej nie występowali sami Mongołowie, lecz raczej Połowcy, Chorezmijczycy czy Rusini. Wcześniej przechodzili oni odpowiednie szkolenie, gdzie uczono ich pracy wywiadowczej. Sporządzali np. szkice, na które nanosili każdy zagajnik, bród czy łąkę na popas. Kiedy później hordy przystępowały do ataku, bezbłędnie wykorzystywały znajomość terenu.

Działalność „kupców” nie ograniczała się jedynie do rozpoznania topograficznego, lecz również do rozpoznania stosunków politycznych, społecznych, ekonomicznych i religijnych. Wykorzystując tą wiedzę, manipulowali odpowiednio informacjami, by rozbudzać waśnie plemienne i wyznaniowe, a w ten sposób doprowadzić do maksymalnego osłabienia wewnętrznego swego przyszłego przeciwnika, rozbijając jego jedność i solidarność. Zarazem członkowie karawan w niby dyskretny sposób rozpowiadali wokół o wielkich dobrodziejstwach, jakie przynoszą wszędzie prostej ludności wojska Złotej Ordy.

„Dżyngis Chan miał doskonale zorganizowany aparat szeptanej propagandy, który osłabiał wolę oporu zaplanowanej ofiary” – te słowa nie wyszły spod pióra historyka zajmującego się średniowieczem, lecz jednego z najwybitniejszych sowietologów II Rzeczpospolitej, eksperta Instytutu Europy Wschodniej w Wilnie, Stanisława Swianiewicza. Znalazły się natomiast w jego pracy opisującej metody sowieckiej infiltracji w Polsce przed 1939 rokiem. Nie uprzedzajmy jednak faktów...

Jak zauważył Witold St. Michałowski, „za panowania Dżyngisydów nie zarejestrowano wielu przykładów indywidualnej odwagi i bohaterstwa”. Nic w tym dziwnego – starali się oni bowiem prowadzić swe podboje tak, aby odwaga i bohaterstwo nie były potrzebne. Ich ideałem było osiąganie zwycięstwa nad przeciwnikiem bez używania siły. Ten sposób pojmowania konfliktów został zaczerpnięty z dzieła, które znacznie później, bo w XX wieku, stało się „biblią” sowieckich służb specjalnych.

Zwyciężać bez użycia siły

Sun Tzu był genialnym strategiem wojskowym, żyjącym 25 wieków temu w Chinach. Dowodził wojskami króla Wej, odnosząc same sukcesy. Swoje przemyślenia zawarł w księdze „Sztuka wojny”, która – jak wiemy z przekazów – znana była japońskim władcom już w VIII stuleciu. „Ci, którzy są znawcami sztuki wojennej, pokonują nieprzyjacielską armię bez walki. Zdobywają miasta bez przypuszczania szturmu i obalają państwo bez długotrwałych działań”, pisał Sun Tzu i dodawał: „Waszym celem powinno być opanowanie w stanie nietkniętym wszystkiego, co jest pod słońcem. W ten sposób wasze wojska pozostaną nie zmęczone, a wasze zwycięstwo będzie całkowite. Oto sztuka ofensywnej strategii.”

Jak to jednak osiągnąć? W tym celu Sun Tzu podawał „13 złotych zasad”:

1. Dyskredytujcie wszystko co dobre w kraju przeciwnika.

2. Wciągajcie przedstawicieli warstw rządzących przeciwnika w przestępcze przedsięwzięcia.

3. Podrywajcie ich dobre imię. I w odpowiednim momencie rzućcie ich na pastwę pogardy rodaków.

4. Korzystajcie ze współpracy istot najpodlejszych i najbardziej odrażających.

5. Dezorganizujcie wszelkimi sposobami działalność rządu przeciwnika.

6. Zasiewajcie waśnie i niezgodę między obywatelami wrogiego kraju.

7. Buntujcie młodych przeciwko starym.

8. Ośmieszajcie tradycje waszych przeciwników.

9. Wszelkimi siłami wprowadzajcie zamieszanie na zapleczu, w zaopatrzeniu i wśród wojsk wroga.

10. Osłabiajcie wolę walki nieprzyjacielskich żołnierzy za pomocą zmysłowych piosenek i muzyki.

11. Podeślijcie im nierządnice, żeby dokończyły dzieła zniszczenia.

12. Nie szczędźcie obietnic i podarunków, żeby zdobyć wiadomości. Nie żałujcie pieniędzy, bo pieniądz w ten sposób wydany zwróci się stukrotnie.

13. Infiltrujcie wszędzie swoich szpiegów.

„Tylko człowiek, który ma do dyspozycji takie właśnie środki i potrafi je wykorzystać, żeby wszędzie siać niezgodę i rozkład – tylko taki człowiek godzien jest rządzić i wydawać rozkazy. Jest on skarbem dla swojego władcy i ostoją państwa” – tymi słowy Sun Tzu podsumowywał kodeks swych wojennych zasad.

Owych „13 złotych zasad” było instrukcją działania dla wysyłanych przez Dżyngis Chana kupców. Ponieważ mogli dotrzeć wszędzie i spotykać się ze wszystkimi, mieli możliwość dyskretnego realizowania, punkt po punkcie, powyższych założeń.

W XX wieku ich rolę przejęli inni „liderzy opinii publicznej”. Dopiero w świetle tych faktów staje się zrozumiała sowiecka szpiegomania, każąca w każdym cudzoziemcu widzieć potencjalnego agenta i starająca się objąć tajemnicą państwową jak najwięcej dziedzin życia – był to efekt przykładania do innych swojej własnej miary.

W innym miejscu Sun Tzu pisał: „Cała sztuka wojenna opiera się na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń”. Dlatego też dla powodzenia batalii ważniejsza od siły oręża jest umiejętność stosowania takich technik, jak dezinformacja, manipulacja i prowokacja.

Trzeci Rzym albo Drugi Saraj

Wielcy wojownicy, Dżyngis Chan i Tamerlan, przyswoili sobie nauki Sun Tzu. Ich wojska były niezwyciężone, gdyż wkraczały do akcji – jak pisał rosyjski generał Iwanin w 1875 roku – „dopiero w końcowym etapie, dopiero wówczas, gdy na rzecz armii spadał względnie łatwy obowiązek ostatecznego spacyfikowania kraju, przeznaczonego na opanowanie”. O prawdziwym sukcesie ofensywy decydowała natomiast podjęta znacznie wcześniej długotrwała akcja rozpoznawcza, dywersyjna i rozkładowa. Armia miała za zadanie postawić tylko kropkę nad „i”. Jak pisał inny rosyjski teoretyk wojskowości, wykładowca w sowieckich szkołach wojskowych, generał Aleksander Swieczin: „większa wyprawa wojskowa była przedsiębrana tylko wówczas, gdy zjawiała się pewność, że w organizmie państwowym sąsiada powstały głębokie szpary”.

Znany XIX-wieczny historyk wojskowości, członek wojennego komitetu naukowego przy sztabie głównym w Petersburgu, książę Nikołaj Golicyn pisał, że system wojenny Dżyngis Chana „był opanowany przez nas [Rosjan – przyp. S.S.], wchodząc w ciągu dwóch stuleci tatarskiej niewoli w nasze wojskowe zwyczaje i obyczaje w okresie przed reformami Piotra I”. Wspomniany już generał Swieczin podkreślał zwłaszcza zapożyczenia w dziedzinie służby wywiadowczej.

System ten był przejmowany nie w teorii, lecz w praktyce, co rosyjscy historycy wojskowości prześledzili na przykładzie straży rosyjskiej przy dworze Chubilaj Chana (wnuka Dżyngis Chana, cesarza Chin i założyciela panującej dynastii Juan) czy też moskiewskich oddziałów podporządkowanych chanom Złotej Ordy, np. Tochtamyszowi. U Tatarów terminował nawet św. Aleksander Newski, który najpierw bronił Nowogrodu przed Szwedami i Krzyżakami, a później z tego samego Nowogrodu ściągał haracz w ramach tatarskich ekspedycji karnych.

Rosyjski historyk Paweł Milukow pisał, że gdy skończyła się mongolska niewola, wielcy książęta moskiewscy nie byli w stanie „rozwinąć innego programu, oprócz tego dawnego, tradycyjnego, który stał się instynktem: jeszcze więcej zabiegać i zbierać, oszukiwać i gwałty czynić – z jednym celem – zdobycia jak największej władzy i jak największej ilości pieniędzy”.

Typowym przykładem tego rodzaju polityka był car Iwan IV Groźny. Jego reforma wojskowa dokonała się według wzorów tureckich, zaś powstanie słynącej z niesłychanego okrucieństwa gwardii przybocznej cara, tzw. opryczniny, zwanej niekiedy „ciemnością nieprzeniknioną”, nawiązywało do modelu mongolskiego. Dżyngis Chan dzielił bowiem ludzi na dwie kategorie: tych, których można zastraszyć, i tych, którzy nie odczuwają strachu. Pierwszych utożsamiał z ludami osiadłymi, drugich z koczownikami. Dlatego uważał, że polegać można tylko na koczownikach. Pewne podobieństwa odnaleźć można też w postępowaniu Iwana Groźnego, który w swoich rządach postanowił oprzeć się na ludziach wykorzenionych, igrających ze śmiercią, nie respektujących żadnych zasad i norm. Z takiego materiału ludzkiego rekrutowała się jego oprycznina – organizacja terrorystyczna umiejscowiona między władcą a klasą uprzywilejowaną. Ten sam model działania wykorzystają później Piotr I i Stalin.

Car popierał politykę dezinformacji. Zachowały się jego instrukcje do posłów moskiewskich na dworach europejskich, nakazujące kłamać na temat potęgi i stanu posiadania władcy. W błąd wprowadzano także cudzoziemców, przyjeżdżających do Moskwy. Jak pisze biograf Iwana Groźnego, Władysław Serczyk: „Szczególny protokół obowiązywał przy przyjmowaniu książęcych gości przybywających z zagranicy, a zwłaszcza ważniejszych poselstw. By przybysze mieli dobre mniemanie o bogactwie i gęstości zaludnienia państwa, w dniu przyjęcia legacji zamykano wszystkie sklepy, kramy i warsztaty, a ludzi spędzano na trasę przejazdu cudzoziemców. Tłum powiększano gromadząc na ulicy służbę z domów bojarskich i szlacheckich, a nawet z okolicznych osiedli podmoskiewskich.”

Ta tradycja pokazuchy nie tylko zachowała się w czasach późniejszych, lecz nawet została twórczo rozwinięta, by wspomnieć o sztucznych „wioskach potiomkinowskich” w XVIII stuleciu czy też o przyjazdach do ZSRS w latach 30-tych XX wieku zachodnich pisarzy w rodzaju Romaina Rollanda, Andre Gide’a czy Leona Feuchtwangera, którzy podziwiali „socjalizm z ludzką twarzą”. Anegdota mówi, że jeden z owych twórców, George Bernard Shaw zachwycał się po powrocie do Wielkiej Brytanii, że w Związku Sowieckim nawet szwaczki znają na pamięć jego dramaty i recytują między sobą z pamięci podczas pracy w fabrykach – oczywiście po angielsku!

Po kupcach – encyklopedyści

O tym, że rosyjscy władcy wzięli sobie do serca nauki Sun Tzu i Dżyngis Chana, świadczy historia rozbiorów Rzeczpospolitej. Zanim nastąpił podbój militarny, miała miejsce długoletnia akcja dywersyjna, prowadząca m.in. do rozkładu moralnego elit rządzących Polską. Kiedy w ręce powstańców kościuszkowskich wpadło archiwum ambasadora rosyjskiego Igelströma, ujawniono listę 110 najważniejszych osób w państwie polskim, które przez lata pobierały niejawne pobory z petersburskiej kasy. Byli wśród nich m.in. król Stanisław August Poniatowski, ks. Adam Czartoryski, prymasi Łubieński i Poniatowski oraz dziesiątki innych urzędników państwowych i dostojników kościelnych.

Innym zapożyczeniem od Dżyngis Chana był sposób przedstawienia rozbiorów zachodniej opinii publicznej.

Raymond Aron stwierdził kiedyś, że geniusz to ten, kto potrafi narzucić swoją wizję rzeczywistości masom. W drugiej połowie XVIII wieku takimi geniuszami byli z pewnością francuscy encyklopedyści, który potrafili narzucić swój oświeceniowy ład całemu światu. Najwybitniejszymi ze wszystkich encyklopedystów byli jednak Diderot i Wolter. Ich też postanowili wprząc do swego rydwanu moskiewscy władcy jako „agentów wpływu”.

Katarzyna II kupiła Diderotowi wielki księgozbiór za 15 tysięcy liwrów i ustanowiła go dożywotnim strażnikiem tej biblioteki z roczną pensją tysiąca liwrów. Nic więc dziwnego, że filozof oddał swoje pióro na usługi Petersburga. Stawiał barbarzyńskiej rzekomo Francji jako wzór do naśladowania Rosję czyli „idealne państwo rozumu”. Na cześć carycy Katarzyny pisał zaś hymny pochwalne, tak serwilistyczne, że dadzą się tylko porównać z XX-wiecznymi peanami na cześć Stalina, pisanymi przez Paula Eluarda czy Johannesa R. Bechera.

Jeszcze bardziej spolegliwy wobec rosyjskich instrukcji okazał się Wolter. Za odpowiednią zapłatę w dukatach, wypłaconą mu przez księcia Woroncowa, usprawiedliwiał rosyjską politykę wobec Polski, zakończoną rozbiorami. Swoje zadanie wypełniał, nie tylko publikując oszczerczą wobec Rzeczpospolitej broszurę, lecz również rozsyłając listy do swoich znajomych, o których wiedział, że mają wpływ na opinię publiczną. W korespondencji z panią du Deffand pisał: „Semiranda Północy wysyła pięćdziesiąt tysięcy wojska do Polski, by wprowadzić tam tolerancję i wolność sumienia”. W liście do Szuwałowa entuzjazmował się: „Zdarza się to po raz pierwszy w historii świata, że sztandar wojny został podniesiony tylko po to, by dać ludziom pokój i szczęście”. Helwecjuszowi pisał natomiast: „Jest oszczerstwem twierdzenie, jakoby imperatorowa rosyjska wspierała dysydentów w Polsce tylko po to, aby zagarnąć kilka prowincji tej republiki. Przysięgała ona, że nie pragnie ani skrawka tej ziemi, a wszystko, co robi, podporządkowane jest jednemu – ustanowieniu tolerancji.”

Tak więc rozbiory Rzeczpospolitej były usprawiedliwiane przez Woltera koniecznością zaprowadzenia tolerancji, gdyż ciemne katolickie masy polskie nie gwarantowały dysydentom religijnym wolności wyznania. Podobna argumentacja pojawi się w propagandzie filosowieckiej po II wojnie światowej, kiedy zniewolenie Polski przez Sowietów będzie usprawiedliwiane zdławieniem rzekomo odwiecznego polskiego antysemityzmu.

Sam Wolter zresztą wielokrotnie sprzedawał swój talent polemiczny carom rosyjskim. Sprzedawał najzupełniej dosłownie. Najlepszą transakcją było napisanie przez niego „Historii Piotra I”, o którym to dziele d’Alambert wyraził się, że „wywołuje obrzydzenie niskością i plugawością swych pochwał”. Wolter, który na europejskich dworach uchodził za wzór niezależności myślenia i nonkonformizmu działania, zgarnął za swój utwór, pisany przy pomocy rosyjskich cenzorów, 100 tysięcy liwrów.

W swym dziele na temat Piotra I francuski filozof pominął pewną ważną zasługę rosyjskiego cara. Otóż to on jako pierwszy z rosyjskich władców docenił rolę dziennikarstwa i znaczenie opinii publicznej w krajach Europy Zachodniej. Postanowił więc wpływać przez nie na obraz Rosji, kształtowany za granicą. Jak pisze rosyjski historyk Piekarski w swej książce „Nauka i literatura w Rosji”: „Piotr uznał za wystarczające wynająć około tuzina redaktorów naczelnych i dziennikarzy, którzy zobowiązaliby się pisać artykuły o Rosji w pożądanym duchu, zgodnie z wytycznymi rządu. Agenci werbowali więc adwokatów sprawy rosyjskiej wśród europejskich dziennikarzy i literatów ze wszystkich krajów.”

Długa jest lista sprzedajnych pisarzy, wykonujących polecenia Rosji: Fontenelle, Marmontel, Grimm, Falconet, Mercier, Dumas – to tylko pierwsze z brzegu nazwiska. Cały wiek XIX zresztą to okres nieustannego subsydiowania przez Rosję największych gazet europejskich, wśród których znajdował się m.in. „Times”. Pieniądze płacono m.in. za niepodejmowanie na swoich łamach „kwestii polskiej”. Największą liczbę ludzi pióra zwerbował rosyjski agent w Paryżu Jakow Tołstoj. W jednej z depesz do szefa rosyjskiej policji, generała Benkendorfa, donosił: „’La Quotidienne’ jest całkowicie oddana interesom Rosji. Panowie Michaux i Lyoranty będą przyjmować do druku wszystko, co zechcemy im dać na temat Rosji.” Ponad pół wieku później, w 1904 roku, inny agent rosyjski w Paryżu Raffałowicz raportował do centrali: „W ciągu pierwszych miesięcy potworna sprzedajność prasy francuskiej pochłonie sumę 600 000 franków”. Według danych rosyjskiego ministerstwa finansów z 1906 roku, jedynie dotacje dla prasy francuskiej w samym tylko roku 1905 kosztowały budżet państwa ponad dwa miliony franków.

Zastanawiające jest, że ci sami zachodni autorzy, którzy tak chętnie wychwalali Rosję, z drugiej strony podkopywali fundamenty tradycji w swoich krajach, często występowali przeciw ogólnie przyjętym normom moralnym, atakowali Kościół, osłabiali rodzinę. Zupełnie jakby realizowali program zawarty w „13 złotych zasadach” Sun Tzu.

Nic więc dziwnego, że w 1856 roku Ludwik Mierosławski pisał: „Czemu przypisać tę nieomal niemoc wszelkich wysiłków materialnych Francji i Anglii przeciwko państwu trzykrotnie słabszemu technicznie, niż każde z nich, jeśli nie temu naczelnemu rozbrojeniu, tej niewidzialnej malarii, którą sączą doktryny rosyjskie poprzez wszystkie szczyty społeczne Zachodu, aż wreszcie przedostają się one do najgłębszych pokładów społeczeństwa zachodniego. Doktryny te mogą być tylko zaprzeczane i to właśnie czyni je tak groźnymi. Idea rosyjska, to w istocie cezarat mongolski starego świata, czyli zaprzeczenie drogą pochłaniania wszelkich praw ludzkości. Ma ona zbyt wiele sprytu na to, by miała wystąpić otwarcie, zadawala się wszczepianiem własnych nienawiści i wstrętów w sercu narodów, po których duszę sięga. Ileż złych instynktów, ileż zawiści mrocznych, ileż zaprzaństwa duchowego, ile, zwłaszcza, słabości dostało się nieświadomie na żołd tego kusiciela, który drugą ręką sieje oszczerstwa przeciwko wszystkiemu, co mu staje na przeszkodzie.”

Po encyklopedystach – intelektualiści

Encyklopedyści nie dożyli już czasów, kiedy ich pojętni uczniowie sformowali nową klasę – intelektualistów. Zdaniem Friedricha Augusta von Hayeka, nigdy nie posiadali oni większej władzy niż w wieku XX, kształtując wyobrażenia mas i modelując opinię publiczną. Hayek, definiując intelektualistów jako „sprzedawców używanych idei”, zauważał, że „przeciętny człowiek dnia dzisiejszego niewiele dowiaduje się o wydarzeniach czy ideach bez pośrednictwa tej klasy”, tak więc to intelektualiści „decydują, które opinie i poglądy do nas dotrą, które fakty są dość ważne, byśmy je poznali, w jakiej formie i pod jakim kątem powinny zostać ukazane”. Przy tym wszystkim przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy, czy intelektualiści wiernie opisują rzeczywistość, czy też deformują jej opis zgodnie ze swoimi poglądami. Lub zgodnie ze zleceniami mocodawców – mógłby powiedzieć ktoś obeznany w historii kolaboracji XX-wiecznych intelektualistów z reżimami totalitarnymi.

Niewątpliwym sukcesem sowieckich komunistów było to, że nie wszyscy zachodni intelektualiści oddawali się na usługi komunizmu za pieniądze. Niezależnie od tego, czy zaangażowanie tych ostatnich tłumaczyć „ukąszeniem heglowskim”, „zdradą klerków” czy „hańbą domową”, nie zmienia to faktu, że przez samych bolszewików traktowani byli – tak jak nazywał ich Lenin – jak „użyteczni idioci”. Jak zauważył emigracyjny znawca problemów ZSRS Michał Heller, „specyfika sowieckiej dezinformacji polega na tym, że czerpie ona swe soki żywotne z postawy Zachodu, który po otrzymaniu impulsu z Moskwy, dezinformuje się już sam”.

Lista nazwisk może porażać: Jean-Paul Sartre, Louis Aragon, Andre Breton, Simone de Beauvoir, Paul Eluard, Henri Barbusse, Romain Rolland, Jean Cocteau, Andre Malraux, Paul Valery, Herbert George Wells, George Bernard Shaw, Ernest Hemingway, Man Ray, Sinclair Lewis, Upton Sinclair, Virginia Woolf, Luis Bunuel, Stefan Zweig, Heinrich Mann, Anna Seghers, Tristan Tzara i inni.

Nie wszyscy byli jednak idiotami i znali swoją cenę. Leon Feuchtwanger zjawił się w Moskwie w 1937 roku akurat podczas apogeum „wielkiej czystki” i procesów pokazowych. Podczas rozmowy ze Stalinem narzekał na panujący w ZSRS kult jednostki, jednak zgodził się napisać książkę wychwalającą zalety państwa sowieckiego, ustroju komunistycznego i wielkiego wodza – Józefa Stalina. Miał tylko jeden warunek: żeby podczas drugiego procesu darowano życie wszystkim oskarżonym pochodzenia żydowskiego. Stalin przystał na to i jeszcze w tym samym roku ukazała się drukiem książka pt. „Moskwa 1937”.

Pierwszą wielką imprezą polityczno-kulturalną, która ściągnęła wiele z wymienionych wyżej sław literackich, był zorganizowany w czerwcu 1935 roku w Paryżu Międzynarodowy Kongres Pisarzy w Obronie Kultury. Myliłby się ten, kto by myślał, że pomysł owego przedsięwzięcia wyszedł od któregoś z owych twórców. Inicjatorem zwołania kongresu był osobiście Józef Stalin, który zadanie to powierzył sowieckiemu pisarzowi, a zarazem korespondentowi „Izwiestii” w Paryżu – Ilji Erenburgowi. O tym dowiedziano się jednak wiele lat później. Dla ówczesnych Europejczyków kongres miał być manifestacją postępowych poglądów świata literackiego. Świata nieświadomie realizującego „13 złotych zasad”.

O skuteczności sowieckiej akcji niech świadczy następujący przykład: w 1933 roku na Ukrainie w wyniku sztucznie wywołanego przez Stalina Wielkiego Głodu zmarło – według różnych szacunków – od 6 do 12 milionów ludzi. Korespondentem „New York Timesa” w Moskwie był wówczas Walter Duranty, który za swe reportaże z Rosji otrzymał nawet Nagrodę Pulitzera. Duranty pisał, że owszem w ZSRS panuje klęska, ale jest to klęska urodzaju – i rozwodził się długo o „tłuściutkich niemowlakach w żłobkach i przedszkolach” oraz bazarach „pełnych jajek, owoców, drobiu, jarzyn, mleka i masła”. W tym samym czasie wiejskie drogi i ulice miast na Ukrainie zasłane były ludzkimi trupami, obgryzano nawet korę z drzew, a przypadki kanibalizmu nie należały do rzadkości.

A jednak wiedza o Wielkim Głodzie nie przebiła się do świadomości społeczeństw zachodnich. Korespondencje Malcolma Muggeridge’a na ten temat były cenzurowane w redakcji „Manchester Guardian”. Para znanych socjologów Sydney i Beatrice Webb stawiała kolektywizację oraz rolniczy system ZSRS jako wzór „nowej cywilizacji” i przykład do naśladowania dla państw kapitalistycznych. W Hollywood natomiast nakręcono wkrótce potem film „Zorza polarna”, w którym sowiecki kołchoz przedstawiono idyllicznie niczym raj na ziemi.

Jezus – materialista, Stalin – dobra kobieta

Kiedy przed II wojną światową zbiegł do USA agent GPU Walter Krywicki, wśród swoich rozmówców w Ameryce nie znalazł nikogo, z kim mógłby poważnie porozmawiać o ZSRS. Sowietologia amerykańska znajdowała się bowiem w powijakach, a nowojorscy dziennikarze zadawali Krywickiemu naiwne pytania w stylu: czy to prawda, że Stalin wydaje rozkazy Kominternowi?

W owym czasie jeden z krajów, w których refleksja sowietologiczna była najlepiej rozwinięta, stanowiła Polska. Do czołowych znawców problemu należeli m.in. wspomniany już Stanisław Swianiewicz, Ryszard Wraga czy też Włodzimierz Bączkowski. Ten ostatni w 1938 roku opublikował znaczący szkic pt. „Uwagi o istocie siły rosyjskiej”. Podkreślając zapożyczenia Rosjan w dziedzinie wojskowości z tradycji tataro-mongolskiej, Bączkowski pisał: „Głównym rodzajem broni rosyjskiej, decydującym o dotychczasowej trwałości Rosji, jej sile i ewentualnych przyszłych zwycięstwach, nie jest normalny w warunkach europejskich czynnik siły militarnej, lecz głęboka akcja polityczna, nacechowana treścią dywersyjną, rozkładową i propagandową.”

Bączkowski zwracał uwagę na „olbrzymie wybrzuszenie w strukturze państwowej Rosji czynników wywiadu, policji politycznej i narzędzi dywersji”, w porównaniu z którymi „armia rosyjska jest de facto drugoplanowym rodzajem broni rosyjskiej”.

Już pierwszy schemat organizacyjny sowieckiej bezpieki – CzeKa – zawierał Wydział Prowokacji, który w ramach kolejnych przekształceń zamienił się w Biuro Dezinformacji, zaś od 1959 roku zaczął działać jako Wydział „D” I Zarządu Głównego KGB, a od 1969 roku jako Wydział „A” Zarządu Zagranicznego. Na skutek każdej kolejnej reorganizacji rosły znaczenie i liczebność struktur dezinformacyjnych w ramach sowieckich służb specjalnych.

Pisząc swój tekst w 1938 roku Bączkowski nie mógł nawet przypuszczać, jakiego rozmachu nabierze akcja dywersyjna ZSRS po II wojnie światowej. Żeby rozkładać od wewnątrz burżuazyjne społeczeństwa świata kapitalistycznego, inspirowano i wspierano działalność wielu najróżniejszych ruchów i ugrupowań.

Jest rzeczą obecnie powszechnie znaną, że aktywność najbardziej znanych organizacji terrorystycznych na świecie sponsorowana i wspomagana była przez Sowietów. Do grup potajemnie faworyzowanych przez Kreml należały m.in.: La Lotta Continua, Czerwone Brygady, Baader-Meinhof, Rote Armee Fraktion, IRA czy ETA. Najbardziej poszukiwani na świecie terroryści, tacy jak Carlos czy Abu Nidal, korzystali z gościny, szkoleń i pomocy w krajach komunistycznych. Moskwa nakręcała jednak nie tylko terror lewacki, lecz również skrajnie prawicowy. Dopiero po otwarciu archiwów Stasi okazało się np., że „Grupa Sportów Obronnych Hoffmana”, odpowiedzialna za wiele zamachów, m.in. za potworną eksplozję bomby podczas Oktoberfest w Monachium w 1980 roku, była kierowana przez komunistycznych agentów z NRD.

Podobnie infiltrowany i sterowany przez moskiewską centralę był ruch pacyfistyczny, który w krajach zachodnich potrafił gromadzić na ulicach setki milionów ludzi, protestujących najpierw przeciwko wojnie w Korei, później przeciw amerykańskiej interwencji w Wietnamie, w końcu zaś przeciw rozmieszczeniu amerykańskich rakiet „Pershing” w Europie Zachodniej (oczywiście podobnych protestów nie było przeciw rozmieszczeniu rosyjskich rakiet SS-20 w Europie Wschodniej, choć to Sowieci zaczęli, zaś Amerykanie tylko odpowiedzieli na ich krok). Zjawisko to opisał bardzo precyzyjnie Władimir Bukowski w pracy „Pacyfiści kontra pokój”.

Z kolei w książce pt. „Czerwona kokaina. Narkotyzowanie Ameryki i Zachodu” amerykański ekspert ds. handlu narkotykami Joseph D. Douglas ujawnił długofalowe operacje dywersyjne Rosjan i Chińczyków, których celem było rozpowszechnienie narkotyków w krajach zachodnich. Douglas opisał zwłaszcza powiązania największych karteli narkotykowych z centralami wywiadowczymi państw komunistycznych. W tego rodzaju akcjach celował zwłaszcza chiński przywódca Mao Tse Tung, którego ulubioną lekturą była „Sztuka wojny” Sun Tzu, i który powtarzał, że Chińczycy powinni wziąć odwet za XIX-wieczne „wojny opiumowe” i to oni w XX stuleciu powinni wykorzystać narkotyki przeciw swoim wrogom.

Innym rodzajem działalności komunistycznej było eskalowanie nastrojów antysemickich. Jednym z przykładów może być przeprowadzona na przełomie lat 1959/1960 operacja „Swastyka”, której szczegóły ujawnił zbiegły na Zachód agent KGB Rupert Sigl. Otóż pomiędzy Bożym Narodzeniem 1959 a połową lutego 1960 roku zanotowano w RFN aż 833 wystąpienia antysemickie: profanacje żydowskich cmentarzy, pomników i synagog. Mieszkający w Niemczech Zachodnich Żydzi otrzymywali anonimowe pogróżki telefoniczne i listowne. Jednocześnie w tym samym czasie antysemickie ekscesy miały miejsce w Londynie, Oslo, Wiedniu, Paryżu, Parmie, Glasgow, Kopenhadze, Sztokholmie, Mediolanie, Antwerpii, Nowym Jorku, Melbourne, Manchesterze, Atenach, Perth, Bogocie i Buenos Aires. Najwięcej było ich jednak w RFN – łącznie, w kilkudziesięciu miastach. Nic więc dziwnego, że Niemcy Zachodnie zaczęły tracić zaufanie swoich sojuszników z NATO: w niektórych krajach zaczęto ignorować zachodnioniemieckich dyplomatów, zwalniać zachodnioniemieckich pracowników, wycofywać ze sprzedaży niemieckie towary czy też zrywać kontrakty z RFN-owskimi partnerami. Wielki tytuł w „New York Herald Tribune” głosił: “Bonn nie jest w stanie wyeliminować nazistowskiej trucizny”.

Sowieci nie poprzestawali na tego typu akcjach – swoich agentów wpływu usadawiali też w kluczowych miejscach dla dzisiejszych społeczeństw: jako urzędników w ministerstwach, producentów telewizyjnych, agentów literackich a nawet dostojników kościelnych. Dość powiedzieć, że w latach 1931-1968 Dziekanem Canterbury w Kościele Anglikańskim był Hewlett Johnson – człowiek, który po swej podróży do ZSRS w 1937 roku (w czasie największych czystek stalinowskich) napisał wychwalającą komunizm książkę pt. „Socjalistyczna jedna szósta świata” (przetłumaczoną na 25 języków i wydaną w milionach egzemplarzy), który po spotkaniu ze Stalinem powiedział, że Soso przypomina mu jego matkę: „dobrą kobietę”, który w 1949 roku podczas procesu Krawczenki w Paryżu zeznawał, że w Związku Sowieckim nie ma obozów pracy przymusowej, który w 1950 roku otrzymał Stalinowską Nagrodę Pokoju, który oświadczył w końcu, że „Jezus był materialistą”, za co w Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej poświęcono mu więcej miejsca niż Chrystusowi.

Sztuczna negatywność

Oprócz „frontu zewnętrznego” istniał także „front wewnętrzny”. W państwie chanów, a później w państwie carów i komunistycznych sekretarzy nie było miejsca dla opozycji. Pluralizm w sprawach społecznych i politycznych był zakazany. Każdy, kto miał inne zdanie niż władca, stawał się automatycznie zdrajcą ojczyzny. Ponieważ jednak tacy ludzie się pojawiali, musieli być traktowani jak wrogowie. Wobec wroga zaś stosowano wypróbowaną taktykę tataro-mongolską.

Najbardziej znanym przykładem akcji Ochrany była działalność Iwana Azefa – szefa Organizacji Bojowej Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, a zarazem tajnego agenta carskiej policji. Jego działalność była jednak o tyle tajemnicza, że kierowana przez niego organizacja dokonała m.in. udanego zamachu na ministra spraw wewnętrznych von Plehwego, który był przecież zwierzchnikiem policji, i to w tym samym czasie, kiedy Azef pozostawał jej konfidentem. Problem „podwójnych agentów” był zresztą stałym ryzykiem w tej pracy, dlatego aktualne pozostawało wskazanie Sun Tzu: „infiltrujcie wszędzie swoich szpiegów”.

W tej dziedzinie sowiecka CzeKa (oraz jej następczynie: OGPU, NKWD i KGB) przebiła jednak Ochranę: o ile carska policja tylko stawiała swoich ludzi na czele organizacji opozycyjnych, o tyle sowiecka bezpieka tworzyła całe takie organizacje. Najbardziej znaną tego typu akcją (dziś można przeczytać o niej jako o wzorcowej operacji wywiadowczej na stronach internetowych rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa) była akcja „Trust” w latach 20-tych ubiegłego stulecia.

Czekiści stworzyli mianowicie fikcyjną organizację antykomunistyczną o nazwie Monarchistyczny Związek Rosji Środkowej i kierowali nią przez pięć lat: od 1922 do 1927 roku. Owa formacja istniała rzeczywiście w latach 1919-20, ale została rozbita przez czekistów, a następnie przez nich reanimowana – co ciekawe, z tymi samymi ludźmi co przedtem, ale teraz zwerbowanymi już przez Sowietów. Kierowali nią carscy generałowie Brusiłow, Zainczkowski i Potapow, którzy w rzeczywistości wykonywali bolszewickie rozkazy. Dzięki nim Moskwie udało się skłócić rosyjską emigrację, rozbić opozycję i dostarczyć zachodnim wywiadom fałszywych informacji. Przekonano mianowicie kraje europejskie, aby nie interweniowały zbrojnie w ZSRS, gdyż komunizm w tym kraju dogorywa, a konflikt militarny skupi jedynie naród rosyjski wokół sowieckiego rządu, który jeśli zostanie pozostawiony sam sobie, to niechybnie upadnie. Dzięki operacji „Trust” zostali też podstępnie ściągnięci do ZSRS, a następnie aresztowani liderzy antykomunistycznej opozycji emigracyjnej, m.in. Borys Sawinkow, który następnie zginął, wypadając z okna więzienia na Łubiance.

Ten sam schemat został zresztą wykorzystany po II wojnie światowej do spacyfikowania polskiego podziemia niepodległościowego, kiedy to Urząd Bezpieczeństwa stworzył fikcyjną Komendę WiN-u. Jadwiga Staniszkis na ów sposób działania wymyśliła określenie „sztucznej negatywności”.

Po intelektualistach – telewizja

Zawrotną karierę w terminologii postmodernistycznej robi dziś słowo simulacrum. Najkrócej mówiąc, oznacza ona kopię bez oryginału. Takimi kopiami, które nie miały nigdy swojego oryginalnego wzorca, były wielkie medialne spektakle związane z tzw. Jesienią Ludów w 1989 roku, np. Okrągły Stół w Polsce czy Rewolucja Grudniowa w Rumunii lub też obrona Białego Domu w Moskwie w sierpniu 1991 roku. Właściwie wszystkie one były pomyślane nie jako realne wydarzenia, ale jako wielkie widowiska telewizyjne. Okrągły Stół odwoływał się do istniejącej w Polsce tradycji polityki symboli, a jego celem – by znów użyć sformułowania Jadwigi Staniszkis – było to, by „przełom służył zakamuflowaniu ciągłości”. Obrona Białego Domu z bohaterskim Borysem Jelcynem na wieżyczce czołgu była jedynie faktem wirtualnym, gdyż żadnej obrony nie było, a to z tego prostego powodu, że nie było żadnego szturmu na Biały Dom. Wydarzenie to zaistniało jedynie na dziesiątkach milionów ekranów telewizyjnych na całym świecie.

Dość dużo wiemy już dziś – m.in. z badań przeprowadzonych przez Radu Portocala – o obaleniu rządów Nicolae Caeucescu w Rumunii. W rzeczywistości doszło tam do przewrotu pałacowego, ale po to, by nowa ekipa uzyskała legitymację społeczną, zorganizowano rewolucję. Nieprzypadkowo jej centrum znajdowało się w głównym gmachu państwowej telewizji w Bukareszcie. Była to bowiem „rewolucja telewizyjna”. Jak na rumuńskie warunki rozegrano ją z iście hollywoodzkim rozmachem. Kiedy 21 grudnia 1989 roku uczestnicy demonstracji w centrum stolicy uciekali przed atakiem czołgów, telewidzowie mieli wrażenie, że ledwie uniknięto masakry. W rzeczywistości chrzęst pancernych gąsienic był emitowany z wielkich głośników na dachach domów, toteż wystarczyło kilkunastu wmieszanych w tłum agentów, którzy krzyknęli „czołgi jadą!” i rzucili się do ucieczki, by ludzie wpadli w panikę. Telewidzowie mieli wrażenie autentyczności wydarzenia, ponieważ demonstranci nie grali, lecz przerażeni byli naprawdę.

Podobnie z głośników na dachach bloków puszczano nagrania magnetofonowe z seriami karabinów maszynowych. Broniąc dzielnie rewolucji, żołnierze wierni Frontowi Ocalenia Narodowego odpowiadali ogniem karabinowym, w wyniku czego zginęło więcej ludzi niż zastrzelono ich za panowania Ceaucescu. Zachód przymknął oczy na mord sądowy na byłym dyktatorze po tym, jak francuska telewizja nadała reportaż o tysiącach ofiar zamordowanych przez Ceaucescu, których zbiorową mogiłę odkryto w Timisoarze. Po raz kolejny mieliśmy do czynienia z simulacrum, gdyż żadnej egzekucji nie było, a trupy ze śladami sekcji zwłok zwieziono z różnych kostnic i prosektoriów. Spektakl się jednak udał, gdyż telewidzowie weń uwierzyli.

Najlepiej udokumentowana została jednak akcja dezinformacyjna w Czechosłowacji, związana z tzw. Aksamitną Rewolucją. Czechy były bowiem jedynym krajem, w którym powołano oficjalną komisję (tzw. Komisja 17 Listopada) zajmującą się wyjaśnieniem wszelkich okoliczności tzw. Jesieni Ludów. Dzięki otwarciu milicyjnych archiwów udało się ustalić, że w czerwcu 1987 roku czeskie służby specjalne rozpoczęły akcję o kryptonimie „KLIN”. Jak stwierdził odpowiedzialny za jej przebieg wysoki oficer owych służb Miroslav Chovanec: „celem tej akcji było hamowanie jednoczenia się opozycji i zyskiwanie wpływu w jej szeregach, by możliwe stało się regulowane przejście do systemu pluralistycznego”.

Rok później czeska StB (Bezpieka Państwa) zaczęła tworzyć „nielegalne grupy” i wydawać „konspiracyjne wydawnictwa”, a także powołała do życia nowy rodzaj agenta, czyli „zawodowego” dysydenta antykomunistycznego. Jak wykazała Komisja 17 Listopada, jedną z najbardziej naszpikowanych agentami organizacji „antykomunistycznych” był Klub Obroda (Odrodzenie), wchodzący w skład Karty 77. „Agentura, którą mieliśmy w opozycji, po prostu szła z tą opozycją w górę”, zeznał później Chovanec.

Jednocześnie w samej partii komunistycznej zaczęto awansować działaczy, mających opinię „niepokornych liberałów”, zwolenników „demokratyzacji” i przeciwników „ortodoksyjnego betonu”. Najlepszym przykładem może być postać Josefa Bartonczika, w latach 1971-1988 płatnego agenta StB, sekretarza partii komunistycznej w Brnie, późniejszego lidera ludowców.

Dr Pavel Żaczek, który już po upadku komunizmu w Urzędzie ds. Dokumentacji i Badania Działalności StB zajmował się operacją „KLIN”, pisze: „Chodziło o stworzenie jakiegoś mechanizmu kontrolnego dla zakładanych negocjacji okrągłego stołu, dokładnie według modelu polskiego”. Celem operacji służb specjalnych było więc najpierw stworzenie „antykomunistycznej” opozycji, a później podzielenie się z nią władzą przy „okrągłym stole”. Opinia publiczna miała to przyjąć oczywiście jako porozumienie dwóch stron reprezentujących całe społeczeństwo.

„Aksamitna rewolucja” w Czechach rozpoczęła się 17 listopada 1989 roku od brutalnie rozpędzonej przez milicję studenckiej demonstracji w Pradze. O terminie tej manifestacji funkcjonariusze StB wiedzieli wcześniej niż jej oficjalni organizatorzy – studenci z ruchu STUHA. Demonstracja 17 listopada zapoczątkowała ciąg antyrządowych wystąpień, który doprowadził w końcu do ustąpienia władz. Iskrą, która spowodowała wybuch niezadowolenia społecznego, była rzekoma śmierć studenta idącego na czele antykomunistycznego pochodu.

W rzeczywistości prowadzący demonstrację porucznik StB Ludvik Zifczak-Rużiczka udawał martwego i został natychmiast zabrany przez karetkę MSW. Tymczasem plotka o jego śmierci zaczęła zataczać coraz szersze kręgi i prowokować do otwartych wystąpień przeciw reżimowi.

Warto nadmienić, że porucznik Zifczak-Rużiczka był parę miesięcy wcześniej aresztowany przez milicję jako dysydent (co miało uwiarygodnić go w kręgach opozycji), zaś podczas samej demonstracji dążył do tego, by skierować przemarsz studentów trasą zakazaną przez władze, co zakończyć się musiało starciem z milicją.

Jak zeznał jeden z głównych organizatorów operacji „KLIN”, generał StB Alojs Lorenc – na nowego przywódcę państwa kreowany był jeden z przywódców Praskiej Wiosny w 1968 roku, zwolennik Gorbaczowa i „socjalizmu z ludzką twarzą”, Zdenek Mlynarz. Przebywał on na emigracji, ale został przywieziony do Pragi przez funkcjonariuszy czeskiego wywiadu. Okazało się jednak, że przybył już za późno – sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Władimir Bukowski opisuje to następująco: „Wszystko szło bardzo dobrze, zgodnie ze scenariuszem – aż do ostatniej chwili, kiedy wśród wszystkich tych niepokojów, tuż po upadku rządu, w Pradze pojawił się nagle Mlynarz. Miał bardzo wiele wystąpień telewizyjnych, wygłosił przemówienie na Placu św. Wacława. Ludzie jednak buczeli i gwizdali, ponieważ rzucał tylko stare slogany z 1968 roku. Na tym etapie nie chcieli już Czechosłowacji, nie chcieli ‘socjalizmu z ludzką twarzą’, nie chcieli żadnego socjalizmu z żadną twarzą. Wygwizdany Mlynarz wycofał się z gry. Ponieważ reakcja ludzi była inna od tej, której oczekiwał, po prostu obrócił się na pięcie i powrócił do Wiednia. I nagle ten bardzo staranny, bardzo precyzyjny spisek wszedł w impas. Sowieci nie mieli na miejscu żadnego swojego kandydata. Sprawy bardzo szybko wymknęły się spod kontroli. Havel ze swoimi przyjaciółmi byli na miejscu i to oni zgarnęli całą pulę.”

Zwróćmy uwagę, że Władimir Bukowski stwierdził: „Sowieci nie mieli na miejscu żadnego swojego kandydata”. Ten znany rosyjski dysydent, tuż po nieudanym puczu w Moskwie w sierpniu 1991 roku i po objęciu władzy przez Borysa Jelcyna, wykorzystał moment politycznej zawieruchy i dostał wgląd do archiwów Kremla. Z materiałów, z którymi się zapoznał, wynika jasno, że proces upadku komunizmu był zdarzeniem wcześniej zaplanowanym w Moskwie i przebiegał według określonego scenariusza – a właściwie kilku różnych scenariuszy w zależności od specyfiki danego kraju (np. wariant węgierski różnił się znacznie od rumuńskiego). Według Bukowskiego, jedynymi krajami, w których plan całkowicie zawiódł, były NRD i Czechosłowacja.

Wyniki swojej kwerendy w kremlowskich archiwach zawarł Bukowski m.in. w książce „Moskiewski proces”. Jej polskie wydanie zostało w 1999 roku ostro skrytykowane na łamach „Gazety Wyborczej”. Autorowi najbardziej dostało się oczywiście za rozpowszechnianie teorii spiskowych. Recenzent gazety radził Bukowskiemu, aby zajął się raczej „bardziej pożytecznym zajęciem – pisaniem thrillerów politycznych w stylu Roberta Ludluma”. Owym recenzentem był Lesław Maleszka, zdemaskowany dwa lata później jako wieloletni płatny agent SB.

W swoim tekście Maleszka obśmiewał m.in. przedstawioną przez Bukowskiego wersję „aksamitnej rewolucji” w Czechach. Tymczasem wystarczy wejść na oficjalne strony internetowe czeskiej policji (Policie Ceske Republiky), by w katalogu tamtejszego Urzędu Dokumentacji i Badania Zbrodni Komunizmu odnaleźć teksty dotyczące szczegółów operacji „KLIN”, potwierdzające prawdziwość faktów podawanych przez Bukowskiego.

Wiedza ta jest w Czechach powszechnie dostępna od roku 1994, kiedy to po raz pierwszy opublikowano wyniki badań komisji. Co ciekawe, wiedza ta nie została upowszechniona w polskich mediach, chociaż w Pradze akredytowanych było wielu korespondentów, a tak sensacyjny temat powinien stanowić łakomy kąsek dla każdego dziennikarza. Dzięki temu widzowie polskiej telewizji i czytelnicy polskiej prasy zostali uchronieni jednak od snucia niepotrzebnych porównań z wydarzeniami w Czechach.

Dopiero w świetle przedstawionych powyżej faktów staje się jasne, dlaczego Czechom bardzo szybko udało się przeprowadzić lustrację i dekomunizację. Gdyby zwyciężył wariant „okrągłego stołu”, do którego zasiadłaby „konstruktywna opozycja”, zapewne mielibyśmy tam do czynienia z filozofią „grubej kreski”.

Warto dodać, że uchwalenie ustawy lustracyjnej spotkało się z gwałtownym atakiem dużej części czeskich mediów, których publicyści wyczuwali już swąd palonych na stosie czarownic. Ataki umilkły nagle w maju 1992 roku, kiedy dwa konserwatywne dzienniki: „Telegraf” i „Metropolitan” opublikowały legitymacyjne fotografie wraz z danymi osobowymi 400 czeskich dziennikarzy, którzy byli niewątpliwymi agentami bezpieki. Niewątpliwymi, czyli takimi, którzy fakt współpracy z StB potwierdzili własnym podpisem, często na pokwitowaniu honorarium.

Wydarzenia 1989 roku potwierdzają spostrzeżenia Rogera Mucchielliego, który już w 1971 roku w swej pracy pt. „Dywersja” pisał, że bez prasy, radia i telewizji dezinformacja jest dziś bezsilna, gdyż „mass media są idealnym nowoczesnym narzędziem manipulowania opinią publiczną”.

Marshall McLuhan zapytał kiedyś swoich słuchaczy: „W jaki sposób łowi się dzisiaj ludzkie dusze? Wędką czy siecią?” Kiedy milczeli, odpowiedział: „Ani wędką, ani siecią. Wędką łowiono w czasach Apostołów, siecią – w epoce Guttenberga. Dzisiaj natomiast wymienia się wodę. I robią to media elektroniczne.”

Gdyby przenieść to porównanie na nasz grunt, to okazałoby się, że wędką łowili kupcy na starożytnych bazarach, siecią intelektualiści w swoich książkach i broszurach, dzisiaj natomiast media wymieniają nam wodę – zmieniają nam nasze środowisko naturalne, gdyż naszym środowiskiem w coraz większym stopniu jest przestrzeń informacyjna.

Wobec manipulacji, dezinformacji i prowokacji zadanie pozostaje właściwie jedno: nie pozwolić im, żeby złowili nasze dusze.

GRZEGORZ GÓRNY

http://www.freewebs.com/polsko/

Tekst wprawdzie długi, ale wart każdej minuty poświęconej na jego przeczytanie i przemyślenie. Z drugiej strony, gdyby poznawanie kulisów władzy było łatwe i proste, wtedy nie było by potrzeby poznawania. Z czasem, kiedy zrozumie się znaczenie takich pojęć jak indoktrynacja, propaganda, wpływ na sposób myślenia, fałszowanie historii itp. wówczas zrozumiemy co znaczy zdanie:

„Gdyby przenieść to porównanie na nasz grunt, to okazałoby się, że wędką łowili kupcy na starożytnych bazarach, siecią intelektualiści w swoich książkach i broszurach, dzisiaj natomiast media wymieniają nam wodę – zmieniają nam nasze środowisko naturalne, gdyż naszym środowiskiem w coraz większym stopniu jest przestrzeń informacyjna.”

Po prostu rządzący (ci naprawdę a nie marionetki w rządzie i Sejmie) od dawna tworzą niemal kompletny zasób informacji na jakich opieramy swoje poglądy. Z drugiej strony pilnują aby
nie rozpowszechniała się informacja niezależna. I to w zasadzie oddaje kompletny obraz współczesnej władzy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
grzanek




Dołączył: 12 Paź 2011
Posty: 368
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:57, 29 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kroni, dostałeś ode mnie piątkę dla wątku za ten ostatni post. Co prawda uważam, że tatarów powinno się w tekście podmienić syjonistami, ale poza tym, jak piszesz - wart każdej minuty. Dzięki Bogu, że na forum są jeszcze wartościowi użytkownicy, a nie tylko najniższych lotów wichrzyciele-analfabeci z pierdolni z limitem 18 z namaszczenia agenta bimiego.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
multipro




Dołączył: 15 Lis 2007
Posty: 275
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 08:47, 31 Paź '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

.
.
W całym mechanizmie władzy kluczową rolę odgrywają służby specjalne. W skrócie wygląda to tak, że wbrew tworzonym pozorom, nie zajmują się one deklarowanymi celami ale pilnowaniem aby rządy przy pomocy kłamstwa, indoktrynacji, manipulacji nie zostały dostrzeżone przez wyborców. Wszelkie głośne, kontrowersyjne akcje tajnych służby to tylko zasłona dymna, ukrywająca ich codzienną mozolną pracę. Działają głównie w kontroli mediów niekoncesjonowanych jak np. internet. Także w pełni kontrolują partie polityczne, wręcz je stwarzają. To dlatego prawica tylko zapowiadała działania naprawcze, kiedy zaś była u władzy nagle się zmieniała, nie potrafiła (ha, ha za pomocą służb) przejąć kontroli nad mediami, i cała gama innego, kontrolowanego nieudacznictwa.

Wszystko to dlatego że cały świat polityczny konrtolują służby, dokładnie tak samo jak przed rokiem 90`tym. Poniżej dowód na dominującą rolę służb, jakim jest brak faktycznej kontroli nad nimi przez naszych „demokratycznych” przedstawicieli.

Pytanie – który z ministrów jest silniejszy od służb? Czy prezydent jest silniejszy?

A zatem kto rządzi? Najsilniejszy.

* * *

Służby specjalne poza kontrolą Sejmu

Kontrola parlamentarna służb specjalnych w Polsce to gra pozorów. Taki wniosek nasuwa się, gdy spojrzeć na nią od strony obowiązujących rozwiązań prawnych. A praktyka, jaka w tym zakresie występuje, tylko to potwierdza.
W ustawach o służbach specjalnych nie określa się bowiem ani obowiązków szefów służb wobec Sejmu, ani nie wskazuje się trybu i zasad, na jakich ta kontrola ma się odbywać. Pozytywny wyjątek stanowią tylko rozwiązania przyjęte w 2006 r. w ustawie o CBA. Chociaż wyjątek potwierdza regułę, ale nie w tym przypadku. I wszystko to razem powoduje, że obecne ustawy o służbach specjalnych nie pozwalają Sejmowi kontrolować tych służb. A już całkowicie nie ma mowy o tym, aby Sejm mógł badać nieprawidłowości pojawiające się w działalności tych służb. Przecież służby są istotnym instrumentem, za pomocą którego rząd realizuje swoją politykę......

...... kiedy zderzyć uprawnienia sejmowej komisji z przepisami zawartymi w ustawach o służbach specjalnych. Aktualnie ich treść wydatnie ogranicza komisji dostęp do informacji o działalności służb specjalnych. Raz - poprzez prawnie zadekretowaną w ustawach uznaniowość szefów służb specjalnych w zakresie udostępniania informacji. Dwa - poprzez prawny zakaz przekazywania "wrażliwych" informacji poza struktury służb specjalnych. Chodzi o analogiczne rozwiązania obowiązujące w przepisach ustaw o służbach specjalnych....

....... Na gruncie tych przepisów decyzję o przekazaniu informacji poza służbę ich szefowie podejmują autonomicznie. Co za tym idzie, mają prawo odmówić udzielenia informacji oraz przedstawienia dokumentów. Nawet jeśli z takim żądaniem zwraca się do nich sejmowa komisja ds. służb specjalnych. Szefowie w takich wypadkach albo zasłaniają się tajemnicą, albo zasypują komisję nic niewnoszącą statystyką. I w ten właśnie sposób kontrola działalności szefów służb specjalnych staje się iluzoryczna. A to oznacza, że zakres przynależnych komisji uprawnień, o których mowa w regulaminie Sejmu, jest w praktyce ograniczony. I to ograniczony uznaniowością szefów służb specjalnych.....

Realna kontrola parlamentarna służb specjalnych na gruncie aktualnych rozwiązań jest niemożliwa. Dzieje się tak dlatego, że obowiązuje żelazne prawo wszechwładnej tajemnicy i utajniania pracy operacyjnej służb specjalnych. I to zarówno przed całym Sejmem, jak i członkami sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Zmian tej sytuacji na horyzoncie na razie nie widać. Nie zmieni tego także przyjęcie ustawy o pracy operacyjnej służb specjalnych. Jeśli kiedykolwiek to nastąpi. Projekt ten został ogłoszony przez Platformę Obywatelską w 2008 roku. Trafił do sejmowej podkomisji nadzwyczajnej i ślad po nim zaginął. Choć podobno prace nad nim trwają już grubo ponad 3 lata. Gdyby nawet jakimś cudem rozwiązania zawarte w projekcie weszły w życie, to do omawianej materii nic nie wniosą. Bo nie ma w nim rozwiązań odnoszących się do kontroli parlamentarnej służb. A zmiany są konieczne i niezbędne, tak aby kontrola działalności szefów służb specjalnych ze strony Sejmu przestała być grą pozorów. Tym bardziej że faktyczna pozycja szefów służb w układzie rządzącym zbliżona jest do pozycji, jaką mają członkowie rządu. Nie bez kozery określa się ich mianem ministrów. Z tym że w żaden sposób nie przekłada się to na rozwiązania normatywne dotyczące ich pozycji prawnoustrojowej. W szczególności zaś na rozwiązania dotyczące kontroli ich działalności przez Sejm i sejmową Komisję ds. Służb Specjalnych.
Dr Martin Bożek
http://ojczyznamoja.salon24.pl/322458,sluzby-specjalne-poza-kontrola-sejmu
_________________
viewtopic.php?p=178889#178889
Ograniczenie do 1 postu dziennie, blokada
na zakładanie tematów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Polska i Polacy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona:  «   1, 2, 3, 4, 5   » 
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Kto i jak nami rządzi?
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile