zibimark napisał: |
Ktoś kto mówi by nie chodzić na wybory mówi to przez pryzmat swoich opinii o potencjalnych kandydatach a konkretnie tego że nie widzi nikogo wśród nich kogo mógłby poprzeć. Ale to tylko jego opinia . Są ludzie którzy chcą wziąć udział w wyborach i głosują na stronnictwo któremu ufają. Nie pójście na wybory to stworzenie szansy na zwycięstwo stronnictwu które będzie działało na szkodę społeczeństwa. Nie słuchajcie tych mądroli od siedmiu boleści co to wieszczą całemu światu że nie pójście na wybory to wyższa forma świadomości społecznej- gówno prawda. Do absencji w wyborach zachęcają ci co stoją nisko w sondażach a że są pewni że ich elektorat ich nie zawiedzie liczą że tych których zniechęca do pójścia na wybory nie zagłosują na ich konkurencję co zwiększy ich szanse na wygraną. |
Nie masz racji, nawołujesz by iść na wybory nawet jak nie masz na kogo głosować - czyli jak maja głosować ci co nie mają na kogo?
To jedno, a drugie to strategia.
Wybory większościowe polegają na tym, ze wszyscy którzy biorą udział w wyborach wybierają władzę - zgadza się?
Czyli im więcej ludzi idzie na wybory, tym... władza ma mocniejszy mandat społeczny, jest silniejsza, może spokojnie powiedzieć "naród nas wybrał" bo to będzie prawda, bez względu kto wygra wybory.
Niska frekwencja, oznacza, ze władza jest słaba. I tylko niską frekwencją można dziś pokonać PiS i PO.
Co ci z tego, ze na wybory na jesieni zeszłego roku poszło ponad 60% (najwięcej od 30 lat) skoro wygrał PiS?
Zadowolony? Przecież dokładnie stało się to o czym napisałeś, by ludzie brali udział w wyborach.
Teraz, jak by poszło mniej niż np. 40% to dziś PiS miał by problem. Nawet jak by te wybory wygrał.
Rozumiesz teraz czym jest frekwencja w wyborach większościowych?