Kolejne bydło w Publicznej z niedopuszczeniem jakiegoś dokumentu. Uważam, że nawet gówniane, a do takich i pod względem merytorycznym i technicznym zalicza się ów, dokumenty winny być puszczane, by zdanie mogli wyrobić sobie widzowie. Zabawne, że do emisji nie dopuściła "Wielka poszukiwaczka prawdy" Herr Gargas.
Natomiast, co do dokumentu to, niektóre tezy tam stawiane są tak zabawne, że można dostać przepukliny. Profesor Krasnodębski, który twierdzi, że elita intelektualna się zdeprawowała, a on to niby do jakiej elity należy. W latach .70 na uniwerku, niby kształcili go jacyś recydywiści demokraci
Dodatkowo twierdzenie o jakiejś cudownej niezdeprawowanej elicie czasów międzywojnia - kolejne panegiryki na temat tamtych czasów. Kto i kogo wtedy kurwa z czegokolwiek rozliczył. Cała ówczesna elita pełna była agentów carskich, pruskich oraz kolaborantów brytyjskich, francuskich i kogo tam jeszcze popadnie. Nikt nikogo nie rozliczał, przyszła "Wielka Gruba Kreska" i każdy mógł być cacy. Takie pierdolenie jest po prostu irytujące.
Cały zresztą program, kolejny zresztą w tej tematyce, opiera się na przekonaniu, że jest jakaś linia graniczna, gdzie z jednej strony mamy wspaniałych, dobrych i cudownych, a z drugiej złych i zdeprawowanych . Niestety prawda, przynajmniej w sferze ogólnej jest bardziej smutna. Cala Polska w ówczesnym systemie była jednym, wielkim, zdeprawowanym gównem. Wszyscy, tak samo jak dziś, a intelektualiści rodem z książek Gombrowicza w szczególności, pierdolili farmazony pragnąc, tak naprawdę cudownej stabilizacji.
System z komunistycznego gładko przeszedł pierestrojkę na miarę naszych możliwości. "Solidarność" była jedną, wielką inwigilowaną kliką. Lustracja mogła mieć miejsce {szansa była na to tylko, gdzieś między 1989, a 1991/2}, gdyby przypadkiem władzę przejęli jacyś przypadkowi ludzie, tak jak to miało miejsce w Czechach, ale w Polsce jedynie dogadały się ze sobą liczne układy towarzyskie. I teraz jacyś frajerzy oglądają walkę polityczną lub dziś już bardziej oglądali: na haki, teczki i inne gówna między układami towarzyskimi, które walczą jedynie o dostęp do wpływów i kasy.
Jakiś ateista i mason urasta do rangi guru prawicowej gawiedzi. Okazuje się, że są "dobrzy" masoni
Ten sam koleś na głównego lustratora potrafił wyznaczyć typa, którego uznał za pojeba i nie przyjął go do loży, ale już do rozpierdolenie innych układów się nadawał.
Jakiś mały pokurcz, tchórz i kolaborant, któremu się kurwa teczka poprzewracała do góry nogami z niewiadomych powodów, a którego przeciętny użytkownik tego forum zmusił, by bez kastetu to śpiewania nawet arii operowych walczy z drugim pokurczem, ćwierćinteligentem, któremu też się teczka poprzewracała do góry nogami i obaj twierdzą, że są niezłomni.
W tej wątpliwej sytuacji podniecanie się takimi dokumentami jest żałosne. Lustracji w Polsce nie chce, nie chciał i nie będzie chciał nikt na czele z klerem {najbardziej kolaborancka banda oprychów, która twierdzi, że walczyła z komuną
}. Zadziwiające, że domorośli lustratorzy z "Gazety Polskiej" jakoś o tym milczą.
Jedyną opcją jest, więc wypierdolenie w kosmos IPN-u i odtajnienie wszystkich akt z czasów komunistycznych. Dodatkowo stworzenie prawa nakazującego organom śledczym poszukiwanie dokumentów państwowych z tamtych czasów, które znajdują się w rękach prywatnych, jeśli ktoś sam odda nic się mu nie stanie, jeśli nie odda a jakiś urząd u niego znajdzie kara od bardzo wysokiej grzywny do kary więzienia za przywłaszczenie dokumentów państwowych. Jeśli ktoś coś takiego ogłosi i będzie chciał zrealizować nazwę go "Prawdziwym Lustratorem", a w innym przypadku wszyscy maczający w tym palce to jedynie świnie i chuje.