@WZBG , a zauważyłeś taką drobną manipulacje ale jakże prymitywną manipulacje tego serwisu który cytujesz . Darowałbyś sobie to zdjęcie ( blond dziewczynki ze łzą w oku ) jak robisz kopiuj wklej . Oczywiście myślący się domyśli że dziecko zgwałcone , było dzieckiem drugiego imigranta . Ale tekst jest tak napisany , że może niekoniecznie/nie jest to oczywiste , a sugestia obrazu ma dużą moc .
Istotniejsze dla Ciebie jest to, że dziewczynka ma określony kolor włosów, a nie to, że jest dziewczynką?
Zdjęcie pochodzi z darmowego pixabay.
Które zdjęcie Ty umieściłbyś, gdybyś musiał?
Nie "istotniejsze" a istotne , i nie o kolor włosów się rozchodzi . Tylko o manipulacje mającą grać na ludzkich uczuciach . Jak nie masz 15 lat to wiesz do czego pije .
Ja bym żadnego zdjęcia nie umieścił , nie jestem ludzką hieną .
Zdjęcia/grafiki grają na uczuciach, bo to efekt posiadania zmysłu wzroku.
Jeśli nie umieściłbyś żadnego zdjęcia z tego powodu, bo podnosisz wpływ widoczności obrazu na ludzkie uczucie. To mamy jedno podejście do tematu.
Gdyby kolor włosów nie był tu symbolem czegoś, co ma dla Ciebie znaczenie, to byś o tym nie wspominał.
Pikio to komercyjny serwis, który ma zarabiać m.in. na reklamach, stąd oczywiste jest, że statystyka odwiedzin jest tu kluczowa.
Co do wpadek nie zdarzyła się Tobie żadna?
To znaczy że co , mogą "podkręcić " wiadomość żeby wzbudzić odpowiednie emocje ? Tak robią liberalne brukowce typu "Fakt" .
To oznacza, że konkurując z innymi serwisami wiadomości nie mogą być łyse (bez grafik, tak jak Ty byś robił, gdybyś tworzył artykuły).
Twój serwis nie zarobiłby na reklamach.
Taki kontekst sprawy wynika z zasad konkurencji. One prowadzą do patologii.
Presja czasu i konieczności zamieszczenia grafiki oraz posiadany budżet powoduje, że wybór jest ograniczony do tego co nie naraża zamieszczającego obraz na łamanie praw autorskich i nie obciąża nadmiernie finansowo.
Ordel napisał:
Co do wpadek to zdarzyła mi się wczoraj , bo wysłałem linka ( powyżej omawianego ) znajomemu , po czym go przeprosiłem że tekst jest zmanipulowany w tym i tym punkcie .
Ze względu na prawo autorskie i prawo cytatu, bez uzyskanej zgody autora, cytowanie czyjegoś tekst jest łamaniem tych praw.
W zależności od umiejętności osoby przygotowującej artykuł, takiż jest stopień manipulacji tekstem oryginalnym, aby pozostać w zgodzie z prawem cytatu.
Proszę o przytoczenie tych punktów, które są manipulacją. Jeśli można zapoznać się z Twoją interpretacją.
Ordel napisał:
WZBG napisał:
Ordel napisał:
Wiec może @WZBG daruj sobie bezmyślne kopiuj wklej , albo daj chociaż jakiś komentarz . Bo chyba zaczynam rozumieć o co chodzi ludzikom w pierdolnii .
O co chodzi Twoim zdaniem? Odnośnie: viewpost.php?p=325802
, zaśmiałbym się , po czym zignorował . No niestety ciebie to mocno ujęło .
To kwestia zwyczaju, czy ignoruje się oskarżenia, czy nie. I tego, jak kto broni stanu faktycznego.
Bierność osób dla środowisk propagujących zmiany w celu uzyskania korzyści jest pożądana.
Ordel napisał:
WZBG napisał:
Czego w nich nie weryfikując? Proszę o przykład braku weryfikacji z ...?
Czemu wrzuciłeś akurat z tej - pikio -strony tekst o tej tragedii ? Przecież informacje o tym były wszędzie chociażby Gazeta Wyborcza była bardzie obiektywna w tym temacie niż tekst który ty nam zaserwowałeś . Nie zauważyłeś manipulacji , nic nie szkodzi z tego co pamiętam 18sto postowcy mogą weryfikować tekst w ciągu półgodziny od publikacji . A ty nic , sączysz nam zgrabną manipulacje , jeszcze ktoś sobie coś pomyśli , żeś w najlepszym przypadku ... " kopiuj wklej" .
Nie masz własnego zdania , po co wklejasz te teksty bez własnego komentarza , choćby krótkiego ?
To co jest obiektem zarzutu, jest zaletą w kontekście zauważenia krzywdy. Czyli mamy krzywdę dziewczynki. A podkreśla to obraz adekwatny dla kultury obrazkowej.
Krótkie zdanie może brzmieć tak: Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Już wstawiłem do podpisu, aby był to komentarz, który pokaże się automatycznie i abyś mógł go przeczytać za każdym razem czytając tekst.
Wątek dotyczy imigrantów więc również i ich jest krzywda (kolejny przypadek).
_________________ Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Skąd się biorą nastroje antyimigranckie? Badania: Nie chodzi o powody ekonomiczne 6 października 2016 Bloomberg
Uchodźcy źródło: ShutterStock
Dlaczego tak wielu Amerykanów sprzeciwia się imigracji i dlaczego temat ten stał się centralną kwestią kampanii prezydenckiej? Rosnąca większość badań wskazuje, że wcale nie chodzi o powody ekonomiczne - pisze
Z opublikowanego niedawno raportu Narodowej Akademii Nauk, Inżynierii i Medycyny wynika, że imigracja ma pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy i zasadniczo nie wpływa na poziom bezrobocia czy na wynagrodzenia pracowników. Oczywiście nie wszystko wygląda tak różowo – imigracja zdaje się zmniejszać liczbę godzin przepracowanych przez nastolatków oraz zmniejsza wynagrodzenia osób, które nie ukończyły szkoły średniej. Mimo tego generalne wnioski z raportu wskazują, że imigracja jest integralnym procesem rozwoju gospodarczego. Dlaczego zatem opinia publiczna tak bardzo sprzeciwia się imigracji?
Oto cztery możliwe wyjaśnienia:
1. Bez względu na to, czy słusznie czy nie, przeciwnicy imigracji sprzeciwiają się ryzyku zwiększenia konkurencji na rynku. Chcą, aby to Amerykanie zachowali swoje miejsca pracy i nie chcą obniżek pensji.
2. Znów bez względu na to, czy to słusznie, przeciwnicy imigracji obawiają się obciążeń fiskalnych, jakie nakłada na państwo pierwsze pokolenie imigrantów.
3. Przeciwnicy imigracji są wrogo nastawieni do każdej grupy, która jest inna od nich – pod względem narodowym, etnicznym, rasowym czy religijnym.
4. Przeciwnicy imigracji są szczególnie wrogo nastawieni do konkretnych grup – Latynosów i muzułmanów.
Najlepsze dostępne dowody sugerują, że ten ostatni powód jest najbliższy prawdzie. Po części może to wyjaśniać, dlaczego propozycja Donalda Trumpa, aby zbudować mur na granicy z Meksykiem a USA, okazała się politycznym strzałem w dziesiątkę.
W 2008 roku Nicholas Valentino, Ted Brader i Ashley Jardina z Uniwersytetu Michigan zadali respondentom serię kilku pytań o kilka grup w społeczeństwie. Pytali m.in. o ocenę ich stosunku do czarnoskórych, Azjatów, Latynosów i białych. Te same osoby zapytano o to, czy imigracja ma negatywny wpływ na amerykańskie miejsca pracy. Zapytano także o sytuację ekonomiczną ankietowanych (łącznie z kwotą dochodu gospodarstwa domowego) oraz poziomu lęku ekonomicznego.
Kluczowym wnioskiem, jaki wypływa z badań, było to, że postawy białych wobec innych grup miały ogromny wpływ statystyczny na negatywne postrzeganie kulturowego i ekonomicznego wpływu imigracji na dane społeczeństwo. Im bardziej stosunek białych respondentów do czarnoskórych, Azjatów i Latynosów był negatywny, tym większe negatywne odczucia wobec imigracji.
Być może wyniki te nie są zaskoczeniem, można bowiem pomyśleć, że przedstawiciele danego narodu mogą nie lubić innych grup. Z badań wyłania się jednak jeden uderzający wniosek: gdy już posegregowano dane, okazało się, że negatywny stosunek do imigracji brał się przede wszystkim z negatywnych postaw wobec Latynosów, zaś negatywny stosunek do czarnoskórych czy Azjatów nie wykazywał korelacji ze stosunkiem do imigracji.
Zatem to negatywny stosunek do Latynosów pomógł wyjaśnić negatywne poglądy na temat imigracji. Tymczasem lęki o charakterze ekonomicznym miały znacznie mniejszy wpływ na stosunek do imigracji. Ludzie z poważnymi obawami o własną sytuację ekonomiczną w większym stopniu byli skłonni zgodzić się ze stwierdzeniem, że imigracja zagraża perspektywom pracy dla Amerykanów.
Z kolei w przypadku pracowników o niskich dochodach oraz bezrobotnych nie stwierdzono bardziej negatywnego stosunku do imigracji niż w przypadku innych grup. Zatem pozycja materialna w niewielkim stopniu wyjaśnia stosunek do imigracji.
Badania te w dużej mierze prowadzą do takich samych wniosków jak w przypadku innych eksperymentów.
Oznacza to, że skupiając się na imigracji z Meksyku i wzywając do budowy muru na granicy, Donald Trump uderzał w szeroko rozpowszechnione uczucia. Co więcej, Trump dodatkowo legitymizował te odczucia, uaktywniał je, a nawet wzmacniał. „Negatywny stosunek wobec Latynosów (ale wobec innych grup imigrantów już nie) powoduje ogólny lęk o dużym znaczeniu, zaś lęk ten jest kluczowy jeśli chodzi o występowanie sprzeciwu wobec imigracji” – czytamy we wniosku z badań.
W 2016 roku imigracja muzułmanów także stała się tematem szczególnie nośnym w opinii publicznej (i w przemówieniach Trumpa). Ale nie po raz pierwszy. Nicholas Valentino, Ted Brader i Ashley Cardina odkryli to po atakach z 11 września. Wówczas to zaobserwowano nagły wzrost znaczenia stosunku do muzułmanów wobec stosunku do imigracji. W badaniach, których wyniki opublikowano tydzień temu, w Europie antymuzumański sentyment pełni ogromną rolę w kształtowaniu postaw wobec uchodźców.
I tu istotna uwaga: pokazuję tu wyniki badań empirycznych i nie oznacza to, że granice USA powinny zostać otwarte, a ci, którzy chcą zaostrzenia kontroli na granicach, są w błędzie, gdy wskazują na zagrożenia. Osoby te mogą mieć rację. Kwestia nielegalnej imigracji zmusza bowiem do zadania kolejnych pytań. Niektórzy ludzie akceptują imigrantów do czasu, aż są oni tu legalnie.
Niemniej wciąż pewne ustalenia są nieprzyjemne: negatywny stosunek do imigracji stał się powszechny. I jeśli chcemy to wyjaśniać, przede wszystkim musimy odwoływać się do niechęci wobec Latynosów i muzułmanów.
Imigranci z Syrii żądają osobnego domu na rodzinę i 500 euro na osobę miesięcznie 10 października 2016 PAP
Grupa migrantów z Syrii, którzy w ramach unijnego programu relokacji przybyli z Grecji do Bułgarii, domaga się lepszych warunków pobytu. Migranci grożą strajkiem głodowym i tłumaczą, że zostali oszukani co do warunków pobytu w Bułgarii i chcą wrócić do Grecji.
15-osobowa grupa została umieszczona w jednym z trzech sofijskich ośrodków. Ludzie ci oświadczyli w poniedziałek w komercyjnej telewizji BTV, że w Grecji obiecywano im oddzielne domy dla każdej rodziny, 500 euro miesięcznie na osobę, ubezpieczenia socjalne, szkołę dla dzieci, leki, opiekę lekarską i tłumaczy. Takich warunków nie zapewniono im w Bułgarii, więc żądają powrotu do Grecji. Skarżą się też, że są dyskryminowani przez pracowników ośrodka.
Przed kamerą twierdzili, że przebywają w Bułgarii około 10 dni, że przedstawili bułgarskim władzom kwestię warunków pobytu, lecz nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Oświadczyli, że przystępują do strajku głodowego, lecz później odwołali decyzję.
Według dyrektora ośrodka Iwana Penkowa jeszcze w ubiegłym tygodniu żądania Syryjczyków zostały przetłumaczone i przekazane przedstawicielom Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców i Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji. Jednocześnie rozpoczęła się procedura przyznania im statusu uchodźców, przeprowadzono pierwsze wywiady. Wyjaśniono też, że nie są zobowiązani do mieszkania w ośrodku, mogą znaleźć mieszkanie w mieście, a warunków, jakich się domagają, nikt im nie obiecywał.
Według oficjalnych danych w ramach programu relokacji z Grecji spodziewana jest w Bułgarii kolejna 15-osobowa grupa migrantów. Na podstawie tego programu Bułgaria zgodziła się przyjąć ok. 1100 osób, a także zapewnić im warunki pobytu i integracji. W sierpniu bułgarski rząd przyjął odpowiednią uchwałę, w która mówi, że środki na ten cel mają zostać zapewnione przez UE, lecz również z budżetu państwa.
Program ten ma objąć także nielegalnych migrantów, którzy napływają z Turcji. Tylko w poniedziałek w pociągu towarowym wykryto 65 migrantów; przewieziono ich do najbliższego ośrodka, w którym będą zarejestrowani. Turcja nie przyjęła ich z powrotem.
Według danych bułgarskiego MSW we wrześniu zatrzymano 2312 nielegalnych migrantów. Po zamknięciu granicy Serbii z Bułgarią i ograniczeniu ruchu migrantów na Zachód w Bułgarii pozostało ok. 10 tys. osób i ich liczba rośnie. Ich obecność powoduje konieczność budowy nowych ośrodków, co budzi niezadowolenie mieszkańców i zmusza władze od ukrywania planów lokowania migrantów.
Według analityków sprawa migrantów znajdzie się w centrum uwagi toczącej się od ubiegłego tygodnia kampanii przed wyborami prezydenckimi, wyznaczonymi na 6 listopada. „Można spodziewać się zmiany politycznej, wyborczej mapy kraju" - uważa dawny minister obrony Bojko Noew, ostatnio analityk pozarządowego Ośrodka Badania Demokracji. To, że formacje patriotyczne wygrywają, jest następstwem tego, że władze nie znajdują rozwiązania problemu migracyjnego – uważa Noew.
Protesty antyimigranckie odbywają się w ostatnich tygodniach w wielu bułgarskich miastach. Wystarczą pogłoski o ewentualnym powstaniu ośrodka migracyjnego i ludzie już wychodzą na ulice.
Dołączył: 17 Maj 2010 Posty: 2578
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 10:40, 11 Paź '16
Temat postu:
WZBG napisał:
Cytat:
Imigranci z Syrii żądają osobnego domu na rodzinę i 500 euro na osobę miesięcznie 10 października 2016 PAP
Grupa migrantów z Syrii, którzy w ramach unijnego programu relokacji przybyli z Grecji do Bułgarii, domaga się lepszych warunków pobytu. Migranci grożą strajkiem głodowym i tłumaczą, że zostali oszukani co do warunków pobytu w Bułgarii i chcą wrócić do Grecji.
.......................
Protesty antyimigranckie odbywają się w ostatnich tygodniach w wielu bułgarskich miastach. Wystarczą pogłoski o ewentualnym powstaniu ośrodka migracyjnego i ludzie już wychodzą na ulice.
kliknąłem w "przeczytaj ten post" (bo jesteś u mnie na liście ignorowanych) i zastanawiam się czy już sie wyleczyłeś z miłości do imigrantów?
Co oznaczają twoje ostatnie wpisy i jakie masz przemyślenia? Dotąd spamowałeś "miłością" a z tego choćby co powyżej jasno wynika, że to są ludzie emigranci ekonomiczni a nie wojenni. Idą jak dzieci tam gdzie im obiecano słodsze ciastko i to za darmo.
_________________ "istnieje tylko jedno dobro - WIEDZA, oraz tylko jedno zło- IGNOROWANIE WIEDZY "
Imigranci z Syrii żądają osobnego domu na rodzinę i 500 euro na osobę miesięcznie 10 października 2016 PAP
Grupa migrantów z Syrii, którzy w ramach unijnego programu relokacji przybyli z Grecji do Bułgarii, domaga się lepszych warunków pobytu. Migranci grożą strajkiem głodowym i tłumaczą, że
zostali oszukani co do warunków pobytu w Bułgarii i chcą wrócić do Grecji.
.......................
Protesty antyimigranckie odbywają się w ostatnich tygodniach w wielu bułgarskich miastach. Wystarczą pogłoski o ewentualnym powstaniu ośrodka migracyjnego i ludzie już wychodzą na ulice.
kliknąłem w "przeczytaj ten post" (bo jesteś u mnie na liście ignorowanych)
Nie dotrzymujesz danych sobie obietnic (postanowień).
Grecy też nie dotrzymują obietnic, czyli tego co im obiecali
easy russian napisał:
i zastanawiam się czy już sie wyleczyłeś z miłości do imigrantów?
Zainteresowanie uchodźcami nie ma natury dyskryminacji ich.
Uchodźca, czy obywatel w UE to człowiek.
Cechą wspólną leżącą u podstawy zainteresowania nimi jest sytuacja wykorzystywania człowieka przez człowieka.
easy russian napisał:
Co oznaczają twoje ostatnie wpisy i jakie masz przemyślenia? Dotąd spamowałeś "miłością" a z tego choćby co powyżej jasno wynika, że to są ludzie emigranci ekonomiczni a nie wojenni.
Ostatnie wpisy nic nie zmieniają.
To, że teksty podnoszące kwestie finansowe są stereotypowo postrzegane, to kwestia tych co je tak postrzegają (tu. Ciebie).
Unijny program relokacji nie obejmuje imigrantów ekonomicznych.
Więc mylisz ich z uchodźcami.
easy russian napisał:
Idą jak dzieci tam gdzie im obiecano słodsze ciastko i to za darmo.
Twoja krytyka może wynikać z tego, że przyjmujesz zbyt niski poziom minimum egzystencji adekwatny godności ludzkiej.
Obiecali "podstawowe minimum egzystencji adekwatne godności ludzkiej".
Wkrótce unijny program relokacji zostanie ujednolicony pod względem świadczeń dla uchodźców.
Dyskutujesz korespondencyjnie z Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym w Niemczech, który orzekł, że zasiłek Hartz IV jest „minimalnym poziomem gwarantującym godność ludzką"[1]
[1]Federalny Trybunał Konstytucyjny w wyroku w sprawie Hartz IV z 9 lutego 2010 r. wywiódł tezę z chronionej przez art. 1 Konstytucji RFN zasady godności ludzkiej pozostającej w związku z zasadą państwa socjalnego gwarantowaną przez art. 20 prawo podstawowe do minimum egzystencji gwarantującego zachowanie godności (niem. Das Grundrecht auf Gewährleistung eines menschenwürdigen Existenzminimums).http://www.juraexamen.info/art-1-gg-sozi.....nzminimum/
easy russian napisał:
zbyt duży między nami rozdźwięk życiowego doświadczenia.
Dobrze ciebie tu ujęli ( zajrzałem na temat o Gierku) partyjnym betonem i komuchem.
Izi, daj spokój. To chory człowiek, a tacy nie wkurwiają. Raczej wywołują współczucie.
Pierdoli głupoty, a póżniej uzasadnia je z uporem fanatyka. Przekonałem się o tym w tematach o wiejskich nierobach i darmozjadach oraz o kapitalistycznym cwaniactwie. Nie akceptuje argumentów, przy użyciu których udowodniono mu kłamstwo.
Po przedstawieniu argumentu z ustawy o CIT i Interpretacji indywidualnej Dyrektora Izby Skarbowej w Łodzi z 15 lipca 2015 r. zamilkł w tym temacie.
WZBG napisał:
chójaduch napisał:
WZBG napisał:
Spółka komandytowa nie zapłaci podatku dochodowego, gdy wspólnicy nie wypłacają dywidendy ze spółki (w danym roku), a gdy prowadzący indywidualną działalność nie wypłaci sobie dywidendy (w danym roku) i tak zapłaci podatek dochodowy.
To jest właśnie uprzywilejowanie spółek komandytowych.
Nie wstyd Ci wypisywać takie bzury? Uważasz się za mędrca, a jestes błaznem, bo pierdolisz w oderwaniu od rzeczywistości. Wypowiadasz sie kategorycznie, na czerwono, w przedmiocie o jakim nie masz pojęcia.
Odsyłam do lektury ustawy PIT. Szczególną uwagę proponuję zwrócić na instytucję podstawy opodatkowania, a także na momenty podatkowe.
Dochód spolki komandytowej jest dochodem jej wspólników w chwili powstania. Zasada jest taka sama jak w przypadku opodatkowania jednoosobowej działaności gospodarczej. Zasada jest taka sama jak w przypadku opodatkowania jednoosobowej działaności gospodarczej.
Odsyłam do lektury ustawy o CIT
Dochód fundacji może być zwolniony z podatku dochodowego od osób prawnych na podstawie art. 17 ust. 1 pkt 4 ustawy o CIT.
Fundacja może być wspólnikiem w spółce komandytowej. Wówczas dochód spółki komandytowej (odpowiednio do zapisu umowy spółki komandytowej) jest również dochodem fundacji, która na podstawie art.
17 ust. 1 pkt 4 ustawy o CIT jest zwolniona z podatku dochodowego.
Jak to wykorzystać tylko podpowiem cytując:
Na podstawie art. 17 ust. 1b ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych zwolnienie, o którym mowa w ust. 1 tego artykułu, dotyczące podatników przeznaczających dochody na cele statutowe lub inne cele określone w tym przepisie, ma zastosowanie, jeżeli dochód jest przeznaczony i – bez względu na termin – wydatkowany na cele określone w tym przepisie.
Interpretacja indywidualna Dyrektora Izby Skarbowej w Łodzi z 15 lipca 2015 r. http://interpretacje-podatkowe.org/cele-statutowe/iptpb3-4510-121-15-4-ir
viewpost.php?p=297157 _________________ Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Uchodźcy mają prawo do 500+. WSA uchylił decyzję o odmowie przyznania świadczenia 10.10.2016
500+ pieniądze źródło: ShutterStock
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił decyzję o odmowie przyznania świadczenia 500 plus cudzoziemce, której nadano status uchodźcy - poinformowało w poniedziałek biuro Rzecznika Praw Dziecka.
"To prawdopodobnie pierwsze orzeczenie, które dotyczy prawa uchodźców do uzyskania świadczenia 500 plus. Mamy nadzieję, że da ono początek linii orzeczniczej, która zagwarantuje realizację zasady równego traktowania wszystkich dzieci w zakresie dostępu do tego świadczenia" – skomentował RPD Marek Michalak.
Sprawa dotyczyła uchodźczyni z Azji Środkowej, która w kwietniu br. złożyła wniosek o przyznanie świadczenia 500 plus na czworo dzieci. Prezydent Warszawy odmówił udzielenia cudzoziemce tej formy wsparcia, wskazując, że na jej karcie pobytu nie zamieszczono adnotacji "dostęp do rynku pracy", co jest warunkiem przyznania tego świadczenia.
Cudzoziemka odwołała się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Warszawie. Również RPD zgłosił swój udział w postępowaniu przed SKO i wniósł o uchylenie decyzji i przyznanie zainteresowanej świadczenia 500 plus.
Rzecznik wskazywał m.in., że obowiązujące przepisy "nakazują zapewnienie uchodźcom dostępu do wszystkich form wsparcia publicznego na zasadach dotyczących obywateli polskich". Zdaniem RPD kryterium decydującym o przyznaniu świadczenia 500 plus nie może być posiadanie stosownej adnotacji na karcie pobytu, ale faktyczny dostęp cudzoziemki do polskiego rynku pracy. SKO zadecydowało jednak o utrzymaniu w mocy decyzji prezydenta stolicy.
RPD wniósł na to rozstrzygnięcie skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
W piątek WSA uchylił zarówno decyzję SKO w Warszawie, jak i wcześniejszą decyzję prezydenta Warszawy. W ocenie sądu, zgodnie z Konwencją o prawach dziecka, we wszystkich działaniach dotyczących dzieci sprawą nadrzędną powinno być najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka.
Sąd wskazał, że w sytuacji, gdy przepisy ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci są nieprecyzyjne, jeśli chodzi o określenie, którzy cudzoziemcy są uprawnieni do świadczenia 500 plus, należy przy ich stosowaniu posiłkować się wykładnią "w zgodzie z Konstytucją". Oznacza to, że organy powinny ustalić, czy przepisy Konstytucji i prawo międzynarodowe nie nakazują zapewnienia szczególnego traktowania w zakresie dostępu do wszystkich form wsparcia niektórym grupom cudzoziemców, np. uchodźcom.
Po uprawomocnieniu się tego wyroku, prezydent Warszawy będzie zobowiązany do przyznania uchodźczyni świadczenia 500 plus na jej małoletnie dzieci.
W sierpniu br. Rzecznik Praw Dziecka w piśmie do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej proponował zmianę przepisów, tak aby nie różnicowały prawa cudzoziemców do 500 plus. W odpowiedzi minister RPiPS Elżbieta Rafalska poinformowała, że wprowadzenie takich zmian zostanie rozważone w ramach monitoringu funkcjonowania tej ustawy, po roku od dnia jej wejścia w życie.
Jednocześnie szefowa resortu potwierdziła, że – w ocenie MRPiPS – do świadczenia 500 plus są uprawnieni wszyscy cudzoziemcy, którzy mają dostęp do polskiego rynku pracy, w tym ci, którzy uzyskali status uchodźcy, ochronę uzupełniającą oraz zgodę na pobyt ze względów humanitarnych..
... ale tylko tych, którzy są pozbawionymi opieki dziećmi. Brytyjskie MSW zgodziło się na przyjęcie małoletnich, którzy do tej pory przebywali na terenie obozu Jungle. Czy operację uda się przeprowadzić przed kolejną próbą likwidacji nielegalnego koczowiska imigrantów we Francji?
Minister spraw wewnętrznych Amber Rudd podczas swojego przemówienia w Izbie Gmin zapewniła, że brytyjski rząd będzie w tej sprawie działał "z całą stanowczością". Dzięki inicjatywie zaoczątkowanej przez Theresę May na Wyspach pojawią się dzieci, które są w jakiś sposób związane z brytyjską kulturą, a ich lista opracowane przez francuski rząd ma zostać jeszcze w tym tygodniu. Ale administracja na Downing Street 10 już od dłuższego czasu oczekuje na ruch polityków z drugiej strony Kanału La Manche.
"Naciskamy na przekazanie odpowiednich danych już od dłuższego czasu" - komentuje Rudd. "Mamy nadzieję, że Francuzi prześlą ją w najbliższym czasie, abyśmy mogli rozpocząć całą operację. Kwestia czasu w tej sprawie jest kluczowa, bo na 17 października władze francuskie podejmą kolejną próbę likwidacji obozu Jungle.
W sumie do UK ma przyjechać około 300 sierot. Specjaliści wyliczyli, że kolejne 387 dzieci kwalifikowałoby się do przesiedlenia, ponieważ ich krewni żyją na terenie Wielkiej Brytanii. Rząd jednak nie chce zgodzić się na przyjęcie tak dużej liczby imigrantów - z różnych przyczyn. W sumie liczba dzieci przebywających w Calais waha się od 600 do 900. A mówimy tylko o tych, które pozostają bez opieki...
Bułgaria: wzrasta napływ migrantów 17 października 2016 PAP
Bułgarski resort spraw wewnętrznych odnotował w ostatnim tygodniu 50-procentowy wzrost napływu migrantów mimo zwiększonej obecności zagranicznych policjantów, którzy przybyli w ramach misji nowej unijnej agencji ds. straży granicznej i przybrzeżnej.
Z oficjalnych danych wynika, że o ile we wrześniu do Bułgarii z Turcji docierało 450-500 nielegalnych migrantów tygodniowo, to w dniach 6-13 października było ich 734.
Według ekspertów cytowanych w poniedziałek przez agencję prasową Bgnes nowa unijna służba graniczna, która 6 października rozpoczęła swoją działalność właśnie na granicy bułgarsko-tureckiej, nie jest w stanie powstrzymać napływu migrantów do Bułgarii. Dane MSW wskazują, że migranci praktycznie nie mają problemu z dostaniem się do kraju; trudności napotykają dopiero na przejściu z Serbią, która od lata bardzo poważnie wzmocniła ochronę granicy. Dla większości migrantów wejście na terytorium Serbii jest już praktycznie niemożliwe.
Od początku roku do 13 października na granicy z Serbią zatrzymano blisko 10,2 tys. osób, z których ok. 4,3 tys. nie zarejestrowało się w Bułgarii. Łącznie w tym roku zatrzymano i zarejestrowano w kraju już 16 tys. migrantów. W ubiegłym roku odsetek niezarejestrowanych migrantów spośród zatrzymanych na zachodniej granicy był o 30 proc. wyższy.
W przepełnionych ośrodkach dla migrantów przebywa ok. 5,1 tys. osób, a w ośrodkach zamkniętych dla osób uważanych za niebezpieczne lub których tożsamości nie ustalono znajduje się ponad 1,8 tys. osób. Liczba miejsc została zwiększona o 300, lecz nadal nie jest wystarczająca; ponadto warunki tam są bardzo trudne. Lokalne media donoszą, że w obozach pojawiły się choroby zakaźne, m.in. świerzb.
Ponad 70 proc. nielegalnych migrantów w całej Bułgarii stanowią Afgańczycy i Pakistańczycy, prawie wyłącznie młodzi mężczyźni w wieku 18-35 lat, którzy stwarzają problemy w stosunkach z miejscową ludnością.
W ostatnim tygodniu media poinformowały o kilku napadach na młode kobiety, dokonanych przez przedstawicieli tych narodowości. MSW niechętnie potwierdza te dane, lecz w wywiadzie telewizyjnym w niedzielę mer Sofii Jordanka Fandykowa nie zaprzeczyła, że takie incydenty miały miejsce i poinformowała, że rozpoczęto ewakuację samotnych mężczyzn z trzech sofijskich ośrodków. Nie podała jednak, gdzie mają być umieszczeni, skoro ośrodki na prowincji są przepełnione.
Według danych cytowanych w poniedziałek przez dziennik "Sega" od początku roku do Bułgarii dotarło ok. 100 osób podejrzanych o powiązania z Państwem Islamskim; przeważnie podróżują na Bliski Wschód, choć zdarzają się przypadki przepływu do Europy Zachodniej. Chodzi o obserwowanych obywateli państw unijnych, notowanych w systemie informacyjnym państw strefy Schengen. Według bułgarskich władz nie jest to podstawą do zatrzymania. Latem zatrzymano i przekazano Francji dwóch obywateli tego kraju – krewnego jednego z zamachowców z redakcji tygodnika "Charlie Hebdo" oraz podejrzanego o terroryzm.
Norwegia buduje płot na granicy z Rosją. Chcą powstrzymać migrantów [WIDEO] 23.10.2016
Norwegowie zdecydowali się na zwiększenie zabezpieczeń granicy z Rosją. W tym celu rozpoczęli budowę ogrodzenia, które ma powstrzymać migrantów podążających arktycznym szlakiem, chcących przedostać się z Rosji do Norwegii.
Wszystko dzieje się na północnej granicy strefy Schengen. Płot ma pomóc w jej uszczelnieniu po to, by zatrzymać migrantów, którzy przez Arktykę próbują dostać się do Norwegii. Ogrodzenie ma liczyć 200 metrów długości i wznosić się na 3,5 metra.
Od początku 2016 rok do Norwegii przybyło ok. 5,5 tys. migrantów. Dzieje się tak, mimo tego że Rosjanie udzielają im pozwolenia na pobyt. Norwegia nosi się z zamiarem zaostrzenia przepisów, które mają na celu powstrzymać falę uchodźców. Szlak arktyczny jest popularnym kierunkiem dotarcia do Europy. Wybiera go wielu migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu.
12-letni uchodźca z Afganistanu okazał się... 21-letnim dżihadystą 23.10.2016
Kobieta w Wielkiej Brytanii sądziła, że przyjmuje pod swój dach 12-letnią sierotę z ogarniętego konfliktem Afganistanu. Szybko się okazało, że uchodźca jest niemal o dekadę starszy, a na swoim telefonie ma dziecięcą pornografię i filmy kręcone przez talibów.
Kobieta w Wielkiej Brytanii sądziła, że przyjmuje pod swój dach 12-letnią sierotę z ogarniętego konfliktem Afganistanu. Szybko się okazało, że uchodźca jest niemal o dekadę starszy, a na swoim telefonie ma dziecięcą pornografię i filmy kręcone przez talibów.Uchodźcy na Węgrzech / Zdj. ilustracyjne/AA/ABACA /PAP/EPA
Jamal do Wielkiej Brytanii przyjechał z Afganistanu. Tutaj trafił do ośrodka dla młodych uchodźców i dzielił pokój z dziećmi w wieku od 12 do 14 lat.
Co ciekawe, mężczyzna wykazywał zaskakującą siłę jak na "12-latka". Miał też cechy dorosłej osoby, jak np. rozwinięty zarost. Pracownicy ośrodka nie widzieli w tym jednak niczego podejrzanego.
Kobieta, która adoptowała "chłopca" też szybko nabrała wobec niego podejrzeń, m.in. dlatego, że Jamal zaskakująco dobrze znał się na broni.
Uchodźca został zabrany do dentysty, który na podstawie jego zębów określił jego wiek na 21 lat. Kobieta zawiadomiła policję, że uchodźca jest oszustem. W trakcie przeszukania telefonu mężczyzny okazało się, że ma na nim materiały z dziecięcą pornografią, a także filmy kręcone przez talibów. Wiele wskazuje też na to, że był szkolony w obozie dla terrorystów.
Mężczyzna został aresztowany i zabrano mu status uchodźcy. Przybrana matka Jamala powiedziała, że ostatnie słowa jakie od niego usłyszała to "zabiję ciebie i wiem, gdzie są twoje dzieci".
Polska domaga się od Niemiec zniesienia kontroli granicznych 20.10.2016 Elżbieta Stasik
Niemcy, Austria i Dania chcą przedłużyć do przyszłego roku kontrole na swoich granicach, wprowadzone czasowo w związku z kryzysem uchodźczym. Partnerzy UE, w tym Polska, są przeciwni.
Planowane m.in. przez Niemcy przedłużenie kontroli granicznych spotyka się z rosnącym sprzeciwem pozostałych krajów UE. Według informacji z kręgów unijnych, szereg państw członkowskich domaga się, by nie udzielić na to zgody. Nielegalna imigracja nie niesie już ze sobą takiego ryzyka, argumentują przedstawiciele szeregu państw przy okazji unijnego szczytu w Brukseli. Obecny wymiar przeprowadzanych na granicach kontroli jest całkowicie niewspółmierny do sytuacji i niezgodny z prawem – zaznaczają.
Żądanie w oświadczeniu końcowym?
W związku z napływem imigrantów, pod koniec ubiegłego roku i na początku bieżącego Austria, Niemcy i kraje skandynawskie przywróciły na swoich granicach kontrole dokumentów. Na początku maja br. Komisja Europejska przyjęła rozporządzenie, które pozwalało na przedłużenie tych kontroli o pół roku. Niemcy, Austria i Dania chcą teraz zezwolenia do przyszłego roku.
Nie zgadzają się na to Polska, Czechy, Słowacja, Węgry i Włochy. Według informacji niemieckiej agencji prasowej dpa kraje te przeforsowały wręcz, by ich żądanie znalazło się w projekcie dokumentu końcowego obecnego szczytu UE w Brukseli. Wyraźnie ma zostać w nim powiedziane, że aktualna sytuacja pozwala na „stopniowe znoszenie” kontroli granicznych wewnątrz strefy Schengen.
W normalnych warunkach między 26 państwami strefy Schengen kontrole graniczne nie istnieją. Obecnie sześć państw kontroluje swoje granice lub ich część. Zgoda wydana w maju przez KE wygasa w połowie listopada.
Z kontrolą dokumentów trzeba się liczyć wjeżdżając do krajów skandynawskich...
Wyjątkiem jest tylko Francja, która podtrzymuje kontrole na swoich granicach do połowy stycznia 2017. Decyzję tę uzasadnia niepewną sytuacją kraju po dokonanych tam zamachach terrorystycznych.
„Nadzwyczaj krucha sytuacja”
Szef berlińskiego MSW Thomas de Maizière broni planów Niemiec. – Nawet, jeżeli na wewnętrznych granicach strefy Schengen sytuacja się obecnie odprężyła, niezmiennie jest ona nadzwyczaj krucha – skomentował polityk chadecji. De Maizière poinformował, że zwrócił się już do Komisji Europejskiej z prośbą o wsparcie przez nią wniosku o przedłużenie kontroli granicznych.
... także przekraczając granicę niemiecko-francuską
Poplecznikami Niemiec są Austria i Dania. – Dla nas jest ważne, żeby o dalsze sześć miesięcy została przedłużona możliwość przeprowadzania kontroli także na wewnętrznych granicach UE – powiedział na szczycie w Brukseli kanclerz Austrii Christian Kern.
Możliwość przedłużenia kontroli granicznych w obrębie strefy Schengen zależy od tego, ile państw UE popiera te plany. Zwykła większość nie wystarczy.
Niemcy: Młody uchodźca popełnił samobójstwo. Tłum „pomógł” mu odebrać sobie życie 24.10.2016
źródło: tumblr.com, kigcre.com
Do szokującego zdarzenia doszło w niemieckiej miejscowości Schmölln w Turyngii. Jeden z mieszkańców lokalnego ośrodka dla imigrantów, 17-letni Somalijczyk, popełnił samobójstwo po tym, jak obserwujący go tłum zaczął krzyczeć „skacz”.
Tragedia rozegrała się w ubiegły piątek. 17-latek stanął na parapecie jednego z pokojów na 5. piętrze budynku z zamiarem popełnienia samobójstwa. Chłopak miał bowiem problemy psychiczne – kilka dni wcześniej wrócił ze szpitala psychiatrycznego, gdzie leczył ciężką depresję.
Kiedy opiekunowie młodego Somalijczyka zobaczyli, co ten robi, natychmiast zaczęli negocjować i odwodzić go od skoku. Zagadywanie nastolatka dało im czas, by zawiadomić straż pożarną i policję. Te miały zabezpieczyć teren i uratować chłopaka, gdyby zechciał skoczyć.
Niestety, na miejscu szybciej od służb pojawili się gapie, którzy obserwowali działania Somalijczyka. Grupa około 30 osób zaczęła nagrywać całą sytuację i zachęcać chłopaka do skoku. Po kilku chwilach 17-latek już leżał martwy pod budynkiem ośrodka dla uchodźców. Namówiony okrzykami tłumu odebrał sobie życie.
Funkcjonariusze policji zajęli się ludźmi, którzy zachęcali nastolatka do samobójstwa. Kilku osobom zarekwirowano telefony w związku z tym, że nagrywali nimi całe zajście. Co gorsza, wśród niemieckich internautów nie brakuje takich, którzy chwalą działanie młodego samobójcy i są zadowoleni z jego śmierci.
Nie ma uchodźców, nie będzie pieniędzy? Włosi grożą blokadą funduszy UE adom, dm 26.10.2016
Uchodźcy w Palermo na Sycylii (fot. PAP/EPA/MIKE PALAZZOTTO)
Premier Włoch zagroził blokadą funduszy unijnych dla państw, które wykazały się brakiem solidarności w obliczu kryzysu imigracyjnego – zwłaszcza wobec takich państw jak Włochy czy Grecja. W praktyce taka blokada oznaczałaby weto wobec przyszłorocznego budżetu Unii.
Włosi podjęli z morza trzy tysiące uchodźców
W wywiadzie udzielonym stacji telewizyjnej RAI Matteo Renzi oświadczył, że jego kraj nie zdoła przyjąć w następnych latach takiej liczby uchodźców jak obecnie.
Premier Renzi wyraził nadzieję, że w przyszłorocznym budżecie Wspólnoty zapisana zostanie suma 3 miliardów 900 milionów euro na pokrycie kosztów ponoszonych przez państwa przyjmujące uchodźców. Skrytykował Komisję Europejską za zbyt doktrynerskie – jego zdaniem – podejście do narodowych deficytów i poziomu zadłużenia.
– Zamiast otwierać usta, powinni raczej otworzyć swoje portfele – skomentował obiekcje Brukseli wobec przekraczania przez Włochy dyscypliny budżetowej.
Od stycznia schronienie na terytorium Włoch uzyskało 155 tysięcy uchodźców, czyli tyle, co w całym roku 2015. Ponad 3 tysiące uchodźców, którzy próbowali przedostać się w tym roku z Afryki Północnej na kontynent europejski, utonęło w Morzu Śródziemnym.
IAR
Kanada idzie pod prąd. Kraj zamierza zwiększać liczbę przyjmowanych imigrantów 1 listopada 2016PAP
Toronto, Kanada źródło: ShutterStock
Kanada przyjmie w 2017 r. 300 tys. imigrantów, czyli tylu, ilu przyjęła w 2016 r. – oświadczył w poniedziałek minister ds. imigracji, obywatelstwa i uchodźców John McCallum. Podkreślił, że "wyznaczenie stałej kwoty to podstawa wzrostu imigracji w przyszłości".
"Zwiększenie liczby imigrantów jest dobrą polityką, biorącą pod uwagę względy demograficzne. Jestem o tym głęboko przekonany" – dodał.
Poniedziałkowe oświadczenie ministra oddala zarzut, że ostatecznie uległ on presji środowisk sprzeciwiających się przyjmowaniu większej liczby imigrantów – zauważa agencja Reutera.
Reuters przypomina, że wielu wiodących kanadyjskich przedsiębiorców domagało się od ministerstwa zwiększenia pułapu przyjmowanych imigrantów do 450 tys. w ciągu najbliższych pięciu lat. Ich zdaniem pomogłoby to ożywić gospodarkę oraz wspomóc koła biznesu przyciągnięciem utalentowanych specjalistów z całego świata.
Pomysłom tym sprzeciwiały się środowiska anty-imigranckie, które wskazywały, że już w 2016 r. Kanada przyjmuje rekordową liczbę aż 300 tys. imigrantów.
Wśród nich pokaźną grupę stanowili uchodźcy syryjscy. Do Kanady przybyło łącznie 25 tys. osób z Syrii. Ich pobyt i podróż do Kanady były sponsorowane zarówno przez rząd federalny, jak i instytucje pozarządowe oraz osoby prywatne.
Zdaniem rady ds. multikulturalizmu, kraj ten nie powinien koncentrować się na uchodźcach, a raczej postarać się, by do Kanady trafiali wyjątkowo utalentowani przedsiębiorcy oraz najzdolniejsi studenci, którzy będą przyczyniać się do wzrostu gospodarczego i rozwoju innowacyjności.
Także w poniedziałek ministerstwo ds. imigracji, obywatelstwa i uchodźców ogłosiło, że do grudnia 2017 r. zostanie zniesiony obowiązek wizowy dla obywateli Rumunii oraz Bułgarii – ostatnich państw członkowskich Unii Europejskiej, które nie korzystają w pełni z dobrodziejstw ruchu bezwizowego.
Zarówno Sofia, jak i Bukareszt uzależniały swe poparcie dla umowy gospodarczo-handlowej CETA oraz porozumienia o strategicznym partnerstwie pomiędzy UE a Kanadą (w skrócie SPA), które ma być podstawą do rozszerzenia współpracy w wielu dziedzinach, w tym w sferze polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obronności, energii i ochrony klimatu czy mobilności, od zniesienia obowiązku wizowego dla swych obywateli.
Podpisanie umowy CETA, które nastąpiło w niedzielę, wymagało zgody wszystkich 28 państw członkowskich UE. (PAP)
Po likwidacji "dżungli" w Calais rozrasta się nowy obóz w Paryżu 31 października 2016 PAP
Wieża Eiffel'a z dzielnicą La Defense w tleźródło: ShutterStock
Z obozowiska dla migrantów w Calais, na północy Francji, usunięto w poniedziałek ostatnie prowizoryczne schronienia, co oznacza koniec likwidacji "dżungli". Wyzwaniem dla władz jest teraz nowe obozowisko, które od kilku dni rozrasta się w Paryżu.
Jak relacjonuje agencja AFP, po "dżungli" zostały tylko gruzy, kilkanaście przyczep, które wkrótce także zostaną usunięte, oraz niewielki kościół i dwa małe meczety, które zostały wybudowane przez mieszkańców.
Jeszcze do niedawna obozowisko zamieszkiwało 6-8 tys. migrantów, którzy mieli nadzieję na przedostanie się z Calais do Wielkiej Brytanii. Likwidacja "dżungli" trwała osiem dni; od 24 października ok. 5 tys. dorosłych przewieziono stamtąd do ośrodków rozsianych po całej Francji.
Ok. 1,5 tys. nieletnich wciąż przebywa w specjalnie dostosowanych ośrodkach, gdzie czekają na zbadanie ich spraw przez brytyjskie władze. Młodzi ludzie liczą na to, że uda im się dostać na drugą stronę kanału La Manche, m.in. dzięki przepisom o łączeniu rodzin.
Szef MSW Bernard Cazeneuve ostatnio poinformował, że aby uniemożliwić odbudowanie obozowiska, na miejscu pozostaną policjanci. AFP przypomina, że likwidacja poprzedniego takiego obozu o nazwie Sangatte, również obok Calais, w 2002 roku, nie powstrzymała fali migracji.
Chociaż "dżungla" prawie już zniknęła, to skutki bezprecedensowego kryzysu migracyjnego, jaki przeżywa Europa, wciąż są widoczne. Od kilku dni na północy Paryża, obok placu Stalingradzkiego, rozrasta się obozowisko, w którym mieszkają 2 tys. ludzi, głównie Sudańczycy, Erytrejczycy, Afgańczycy i Libijczycy. Ludzie śpią m.in. na chodnikach.
W weekend wielu polityków, w tym prezydent Francois Hollande, zapewniało, że w ciągu tygodnia osoby te zostaną stamtąd usunięte. W poniedziałek zaczęto zabierać materace i śpiwory. "Skoro nie dają nam schronienia, to dlaczego niszczą nasze domy?" - pytał się przebywający przy placu Stalingradzkim Afgańczyk. "Nic mi już nie zostało oprócz ubrań, butów i papierów" - dodała inna osoba.
Mer Paryża Anne Hidalgo, która jest zaangażowana w sprawy uchodźców, w liście do francuskiego rządu zaapelowała o zlikwidowanie tego prowizorycznego obozowiska, w którym jej zdaniem pod względem humanitarnym i sanitarnym sytuacja jest dramatyczna. Hidalgo skrytykowała odkładanie takich działań na później i umieszczanie migrantów w ośrodkach dopiero wtedy, gdy kryzys osiąga szczytowy punkt.
Władze Paryża planują wkrótce otworzyć ośrodek, który tymczasowo pomieści 400 osób. Ludzie ci mieliby docelowo trafić do innych, lepiej dostosowanych centrów w innych regionach. Władze zastrzegają jednak, że celem tego ośrodka nie będzie przyjęcie uchodźców z placu Stalingradzkiego, gdyż jest on dla nich za mały.
Francuski rząd przewiduje udostępnienie prawie 9 tys. dodatkowych miejsc w ośrodkach dla uchodźców. Plany te nie budzą entuzjazmu mieszkańców regionów, w których znajdują się te centra. Protesty przeciwko takim planom niecałe sześć miesięcy przed wyborami prezydenckimi często organizuje skrajna prawica.
W 2016 roku prawie 300 tys. uchodźców i migrantów próbowało dotrzeć do Europy przez Morze Śródziemne. Według Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) podczas tej przeprawy zginęło lub zaginęło co najmniej 3,8 tys. z nich.
Szturm na Europę. Prawie 500 Afrykanów próbowało wedrzeć się do Ceuty 31 października 2016 PAP
Ceuta, Hiszpania, photo by Diskforce on Flickr, (CC BY-NC-SA 2.0)źródło: Flickr.com
Prawie pół tysiąca afrykańskich imigrantów usiłowało w poniedziałek sforsować granicę hiszpańsko-marokańską, aby dostać się do Ceuty, enklawy Hiszpanii w Afryce Północnej. Próba przeskoczenia ogrodzenia granicznego udała się ponad 200 osobom.
Jak poinformowała policja w Ceucie, większość imigrantów, którzy w poniedziałek rano usiłowali wtargnąć na to terytorium, pochodziła z krajów Afryki Subsaharyjskiej, głównie Mali, Wybrzeża Kości Słoniowej oraz Burkina Faso.
Reklama
“Oceniamy, że dziś udało się przedostać do Ceuty około połowie imigrantów forsujących graniczne ogrodzenie, czyli 200-250 osobom. W gronie tych, którym nie udało się wedrzeć na nasze terytorium, jest 32 rannych. Doznali oni obrażeń, głównie w efekcie kontaktu ze znajdującym się na ogrodzeniu drutem kolczastym” - sprecyzowała policja w komunikacie, zaznaczając, że była to jedna z największych w ostatnich latach prób wtargnięcia do enklawy.
Ranni mężczyźni zostali przewiezieni przed południem do szpitala uniwersyteckiego w Ceucie. Dwóch z nich ma złamane nogi, a jeden – rękę.
Pozarządowa organizacja Caminando Fronteras ustaliła, że w gronie imigrantów, którym w poniedziałek rano udało się przedostać do Ceuty, jest wielu nieletnich w wieku 15-17 lat.
Do prób masowego forsowania marokańsko-hiszpańskiej granicy w Ceucie dochodzi średnio raz na kwartał. W ciągu ostatniego roku liczba osób usiłujących przedostać się do tej afrykańskiej enklawy Hiszpanii zwiększyła się o ponad 50 proc.
Jedna z największych masowych prób przedostania się Afrykańczyków do Ceuty miała miejsce 6 lutego 2014 r. W trzech oddzielnych grupach, liczących łącznie ponad 1000 osób, nielegalni imigranci próbowali bezskutecznie wedrzeć się na terytorium Hiszpanii. Część z nich usiłowała dostać się tam od strony morza. Ostatecznie 14 Afrykańczyków poniosło śmierć, głównie w efekcie utonięcia.
Ogrodzenie graniczne w Ceucie, liczące ponad 6 m wysokości, jest jednym z najbardziej nowoczesnych na świecie. Wyposażono je m.in. w rozbudowany system monitoringu, technologii nocnej obserwacji, a także zakopanych pod ziemią czujników przekazujących do centrali służby granicznej dźwięki i rejestrujących ruchy osób przemieszczających się w pasie przygranicznym.
Większość ludzi, którym udaje się przedostać z Maroka do Ceuty, jest jeszcze w pobliżu granicy zatrzymywana przez policję i kierowana do znajdującego się w tej hiszpańskiej enklawie obozu dla nielegalnych imigrantów, tzw. CETI.
Znacznie częstsze przypadki masowych prób wtargnięcia imigrantów mają miejsce w drugiej północnoafrykańskiej enklawie Hiszpanii – Melilli. Od 2012 roku średnio przedostaje się tam około 3000 afrykańskich imigrantów rocznie.
Władze Hiszpanii wskazują, że od listopada 2015 roku do maja 2016 roku drastycznie zwiększyła się liczba imigrantów przedostających się nielegalnie do Melilli. W okresie tym dotarło tam 4600 osób. Z kolei do Ceuty – ponad 1300.
Dołączył: 20 Sie 2005 Posty: 20416
Post zebrał 0.000 mBTC Podarowałeś BTC
Wysłany: 01:31, 03 Lis '16
Temat postu:
Ej, tak się zastanawiałem ostatnio, bo tyle się mówi o tych imigrantach wojennych, i w ogóle jest to trendy.
Czy jakby np. taki imigrant zatrzymał was na ulicy i miałby do sprzedania zioło.
To jaki procent z was by coś kupił, a jaki zadzwonił na pały.
Prócz jeszcze jaki by mu wtedy wjebał i jaki, o ile jakikolwiek, nie zabrał wtedy całego zioła.
Wydaje mi się że to np. są ciekawsze kwestie do rozważania w kwestii imigrantów z innych kultur, niż jakieś pierdy o religii ii o tym jak to bardzo nie gwałcą.
Wśród przemytników migrantów byli pracownicy lotniska na Krecie 31.10.2016
Pracownicy lotniska na Krecie zamieszani w przemyt migrantów. Grecka policja rozbiła grupę przestępczą, która działała w Turcji, Salonikach, Atenach, na Krecie i od dwóch lat nielegalnie przerzucała migrantów do innych krajów europejskich.
Grupa przemytnicza zarobiła na swojej działalności cztery miliony euro. Do tej pory grecka policja aresztowała kilkanaście osób – obywateli Syrii, Iraku i Libanu, ale także dwóch Greków. Ci ostatni, to pracownicy lotniska na Krecie.
Ułatwiali oni migrantom wejście na pokład samolotów. Najpierw trafiali z Turcji do Aten, gdzie zatrzymywali się w hotelach, a potem byli transportowani statkami na Kretę. Stamtąd liniami czarterowymi przedostawali się do krajów środkowej Europy, takich jak: Belgia, Szwajcaria czy Niemcy.
Przemytnicy dostarczali im fałszywe paszporty, a za całość usług pobierali od 2,5 tys. do 4 tys. euro. Grecka policja kontynuuje dochodzenie w tej sprawie.
Imigranci w związkach zawodowych wspólnie z Włochami przeciwko właścicielom.
Cytat:
Wywiad: We włoskiej logistyce płace rosną dzięki walkom migrantów 27.09.2016
Wywiad z działaczem radykalnego związku zawodowego SI Cobas o organizowaniu się, walkach migrantów we włoskich firmach transportowych i logistycznych oraz przełamywaniu uprzedzeń rasowych we wspólnej walce i konieczności połączenia z działaczami robotniczymi z innych branż i związków.
Z jakiej tradycji wywodzi się związek SI Cobas i kiedy powstał?
SI Cobas (SI jest skrótem od Sindacato Intercategoriale, czyli związek międzybranżowy, podczas gdy Cobas znaczy oddolny) jest alternatywnym, oddolnym związkiem zawodowym. Powstał we Włoszech w 2010 r. z powodu rozłamu w SLAI Cobas, czego przyczyną były różnice polityczne. SI Cobas czerpie z antykapitalistycznych, socjalistycznych i rewolucyjnych tradycji (lecz nie związanych z ZSRR), a działalność związkową traktuje jako narzędzie walki z kapitalistycznym wyzyskiem, której celem jest poprawa położenia pracowników i popularyzacja świadomości antykapitalistycznej.
W jakich branżach prowadzicie działalność organizacyjną?
Na początku SI Cobas w większości zrzeszał pracowników służb publicznych w rejonie Mediolanu (pracujących w lokalnej administracji, służbie zdrowia, poczcie, transporcie publicznym), lecz należący do niego działacze zaczęli organizować pracujących w magazynach leżących na północ od Mediolanu i uczestniczyli w strajkach pracowników supermarketu Bennet w Origgio. Ta działalność organizacyjna szybko rozszerzyła się na inne regiony północnych i środkowych Włoch, a także na południe kraju (Neapol). Branża logistyczna stała się w naszym związku najważniejsza. Zaczynaliśmy z jednym biurem w Mediolanie, a obecnie mamy ich jedenaście w różnych miastach. Nasza liczebność również wzrosła z kilkuset do około dziesięciu tysięcy członków, co zmieniło skład związku, w którym większość stanowią migranci. Wciąż przystępuje do nas coraz więcej migrantów, a także Włochów z innych branż, takich jak chemia, przetwórstwo mięsne, hotelarstwo i opieka domowa.
SI Cobas obecnie zajmuje się rozwojem wspólnych akcji prowadzonych przez działaczy z innych alternatywnych związków, które zwalczają antyrobotniczą i antyzwiązkową politykę rządu i organizacji pracodawców.
Jak zaczęła się organizacja wśród pracowników logistyki? Była to zaplanowana strategia działaczy związkowych, czy też robotnicy sami nawiązali kontakt ze związkiem?
Początkowo doszło do kilku przypadkowych spotkań, ale później nie musieliśmy zajmować się pracą organizacyjną. Zwycięskie strajki i rozmowy z różnymi społecznościami migrantów (od krajów arabskich po Azję Południową, Europę Wschodnią, Afrykę i Amerykę Południową), były podstawą rozwoju związku. Robotnicy przychodzili do naszych biur, kiedy słyszeli od przyjaciół czy krewnych, że dzięki współpracy z SI Cobas poprawili swoje położenie i płace.
Jak można ogólnie scharakteryzować sytuację we włoskiej logistyce?
Rozwój logistyki we Włoszech następował głównie podczas ostatnich dwóch dekad. Firmy transportowe i logistyczne, włącznie z międzynarodowymi koncernami, wykorzystywały podwykonawstwo usług logistycznych świadczonych przez tzw. „spółdzielnie” w celu obniżenia kosztów pracy. Włoskie prawo pod pewnymi względami sprzyja spółdzielniom: zwolnienia podatkowe, liberalne reguły prowadzenia działalności gospodarczej, prosta procedura upadłościowa. Spółdzielnie te trudniły się najmem robotników i „zniewalały ich”: długa praca bez dodatku za nadgodziny, konieczność codziennego stawiania się w przedsiębiorstwie bez gwarancji rozpoczęcia pracy, niewypłacanie należnych płac, presja psychologiczna, upokarzanie. Po kilku latach robotnicy odczuwali problemy z kręgosłupem (dyskopatia) i byli zwalniani. Tym którzy domagali się swoich praw, mówiono, żeby na kilka dni za karę pozostali w domu bez wypłaty. Ci, którzy protestowali byli zwalniani, celem zastraszania reszty. Takie warunki panują w magazynach, gdzie robotnicy są niezorganizowani. Sytuacja ta spowodowała, że logistyka jest zyskownym interesem, który również stał się atrakcyjny dla mafii gdyż umożliwia pranie pieniędzy. Spółdzielnie związane z mafią i tradycyjne spółdzielnie (związane z partiami politycznymi czy związkami zawodowymi) nie różnią się od siebie pod względem wyzysku robotników.
Pracujący w logistyce byli więc w najgorszym położeniu jako część włoskiej klasy robotniczej. Ze względu na niskie koszty ich pracy w branży występował niski poziom mechanizacji. Podczas naszych pierwszych walk żądaliśmy wprowadzenia krajowego układu zbiorowego podpisanego przez oficjalne związki zawodowe (CGIL, CISL, UIL), który odnosi się do wszystkich pracowników z jednej branży. W wielu magazynach oznaczało to niemal podwojenie płac i ograniczenie godzin pracy. Takie realia często zmuszały firmy do mechanizacji, co wywołało inne problemy. Niemniej do dziś uniknęliśmy masowych zwolnień. Podczas ostatnich miesięcy zaczęliśmy organizować kierowców, których położenie jest nawet gorsze niż w przypadku magazynierów.
Jakie były najważniejsze wydarzenia podczas walk pracowników logistyki?
Doszło do setek strajków, więc nie sposób ich wszystkich wymienić. W przypadku strajku robotnicy zwykle organizują pikiety i blokują ciężarówki, tak aby wywołać większy problem dla przedsiębiorstwa. Większość strajków zakończyła się sukcesem, zwykle po przetrzymaniu uderzeń szefostwa (lokaut, zastraszanie działaczy, napuszczanie na siebie pracowników często poprzez wykorzystywanie różnic narodowych, zapraszanie dużych central związkowych i podpisywanie z nimi układów realizujących część z naszych żądań itd.). Część walk została przegrana ze względu na działania policji, która rozbijała demonstracje. Pewnego razu 40 policjantów przez cały tydzień obstawiało w mrozie bramę do magazynu, aby powstrzymać nas od blokady, a firma zwolniła po strajku 15 pracowników. Tę walkę przegraliśmy, lecz następnie wygraliśmy strajki w innych najważniejszych magazynach tej firmy (GLS w Rzymie, Bolonii, Piacenza). Przegraliśmy również w Pioltello, gdzie znajduje się główny magazyn Esselunga – sieci supermarketów. Tu również zwolnienie 13 robotników wraz z działaniami policji spowodowały zastraszanie wielu pracowników. W centrum Ikei w Piacenza, które zaopatruje południową Europę i basen Morza Śródziemnego, doszło do dwóch dużych wystąpień jesienią 2012 i latem 2014 r. Podczas pierwszego, w następstwie wielu pikiet, 12 pracowników, którzy zostali zwolnieni za uczestnictwo w strajku, zostało przywróconych do pracy. W związku z tym po roku większość z 400 zatrudnionych w zakładzie dołączyła do SI Cobas. Ikea dążąc do zniszczenia organizacji, przy pomocy jednej ze spółdzielni działających w magazynie, zwolniła 24 robotników i uzyskała od ministra spraw wewnętrznych 100 policjantów stacjonujących przez kilka dni wewnątrz magazynu, aby rozbijać pikiety i terroryzować pracowników. Do podobnych wydarzeń doszło w Granarolo, największym zrzeszeniu spółdzielni mleczarskich, gdzie po dziewięciu miesiącach walk większość z 18 zwolnionych uzyskało nowe zatrudnienie.
Większości walk towarzyszyły jednak zwycięstwa związane z realizacją naszych żądań, a większość pracujących dołączała do SI Cobas. Obecnie SI Cobas i ADL Cobas, który jest kolejnym związkiem aktywnym głównie w regionie Wenecji Euganejskiej, skupiają większość pracowników w głównych centrach największych firm logistycznych we Włoszech (TNT, GLS, DHL, SDA, BRT), które po ogólnokrajowym strajku z października 2015 r. podjęły się negocjowania naszych żądań. Jesteśmy w trakcie negocjacji. To potwierdza, że nawet tak nieformalna organizacja, jak nasz związek może się liczyć.
Jakie osiągnięcia i wyzwania wynikają z toczonych walk?
Po pierwsze pracownicy wywalczyli poszanowanie swojej godności w miejscu pracy, nie są traktowani jak niewolnicy. Ponadto uzyskali płace porównywalne z innymi robotnikami we Włoszech i bardziej ludzkie warunki pracy. Nauczyli się przełamywać podziały rasowe i narodowościowe w ramach wspólnej walki. To pierwszy krok, lecz aby osiągnąć świadomość klasową, potrzebne są kolejne. Jeżeli pracownicy są zadowoleni ze zmian, często przestają zabiegać o następne, więc wcześniej czy później szefowie zaatakują ponownie, zyskując posłuch części załogi po to, by wycofać się z ustępstw wobec większości. Jeżeli jednak pracownicy biorą udział w demonstracjach dotyczących walk w innych magazynach i fabrykach, a do tego są zaangażowani w ogólne spotkania, gdzie dyskutują nad problemami pracowników z innych branż czy sytuacją ogólnokrajową, to wielu działaczy jest w stanie osiągnąć świadomość klasową i przełamać wąską perspektywę związkową czy dotyczącą tylko swojego zakładu pracy. Wielu nowych działaczy przyjęło pozycję antykapitalistyczną, lecz część nie zdołała wynieść lekcji ze swoich walk i przełożyć ich na szersze stosunki społeczne lub nie zastosowała ich w odniesieniu do krajów swojego pochodzenia. Przejawiają więc radykalizm w odniesieniu do włoskich realiów, lecz są konserwatywni, w podejściu do krajów swojego pochodzenia. Kształtowanie klasowej, antykapitalistycznej i internacjonalistycznej świadomości pośród swoich działaczy jest dla SI Cobas jednym z większych wyzwań.
Kolejne wyzwanie wiąże się z tym, że jeżeli ruch w logistyce pozostanie odcięty od innych walk, to prędzej czy później się załamie. Działamy więc na rzecz jego połączenia z działaczami robotniczymi z innych branż i związków, aby oddolnie rozwijać robotniczą solidarność przeciwko szefom i ich rządowi.
Dlaczego nienawidzimy uchodźców? Oto wyniki pierwszych dużych badań 5 listopada 2016 Dziennik Gazeta Prawna
Emilio Morenatti/APźródło: Dziennik Gazeta Prawna
Większość Polaków nie zna ani jednego uchodźcy. Równie wielu nie zna nawet kogoś, kto mógłby go znać. Ale i tak nienawidzimy innych.
Nataniela Marsala Cabitango, wokalistę znanego jako Chill, kilka miesięcy temu zaczepiło w Szczecinie kilku mężczyzn. Kazali mu wypier... do Syrii. Wymierzyli kilka ciosów. Chill, który jest Polakiem (jego tata urodził się w Angoli) wyląduje potem w szpitalu ze złamaną szczęką. Ani rzeczywiste pochodzenie, ani prawdziwa narodowość mężczyzny nie miały znaczenia dla jego oprawców – niechęć i wrogość Polaków wobec przybyszów z Syrii, ale też np. Afganistanu czy Iraku, okazała się silniejsza. I choć nie zawsze skutkować musi przemocą, to dziś już 65,3 proc. naszych rodaków przyznaje wprost, że jest przeciwna przyjmowaniu uchodźców do Polski, i to niezależnie od kraju ich pochodzenia – wynika z niepublikowanych dotąd badań naukowców Uniwersytetu SWPS. Jeszcze przed atakami terrorystycznymi w Paryżu (13 października 2015 r.) liczba ta nie przekraczała 57 proc. Dla porównania: Syryjczyków (innych nacji ogólnopolski panel Ariadna dla Tajnikipolityki.pl nie dotyczył) nie chce w Polsce aż 85 proc. ankietowanych; w październiku ub.r., jeszcze przed zamachami, było to 75 proc. Uprzedzenia, strach czy niewiedza? Dlaczego nie chcemy uciekinierów w naszym kraju? Co właściwie wpływa na gotowość ich przyjęcia? Skąd się w ogóle bierze ta niechęć i agresja?
Teoria opanowywania trwogi
Wydaje się, że można to tłumaczyć przede wszystkim nieznajomością tych ludzi i niewiedzą. Bo ilu Polaków zna choćby jednego Erytrejczyka? Co o nim wie? W marcu tego roku Maria Baran i dr Marta Penczek z Uniwersytetu SWPS postanowiły to sprawdzić. Ponad tysiącowi Polaków powyżej 18. roku życia zadały pytanie, czy znają jakiegokolwiek uchodźcę. Większość, bo aż 84 proc., nie znała ani jednego, a 78,9 proc. nie znało nawet nikogo, kto mógłby go znać.
Przy okazji badaczki wyodrębniły kilka innych czynników, które wpływają na to, że uchodźcy nie są w Polsce mile widziani. Pochodzenie – choćby to domniemane, jak w przypadku Cabitangi – to jedno z najpoważniejszych.
– Ankietowani pytani, kim jest uchodźca i czy powinno się danej osobie przyznać prawo pobytu w Polsce, wyraźnie częściej wskazywali na Ukraińców niż mieszkańców Bliskiego Wschodu. Między obiema grupami znaleźli się Czeczeni – mówi dr Marta Penczek, psycholog międzykulturowy.
Wcześniej poprosiła badanych o zapoznanie się z dziesięcioma historiami obcokrajowców przybywającymi do Polski. Wśród nich był m.in. Ahmed, który kilka miesięcy temu opuścił obóz na granicy turecko-syryjskiej i ruszył przez Bałkany do Unii Europejskiej. Po dotarciu do Polski zdecydował się wystąpić o nadanie statusu uchodźcy. To właśnie on spotkał się z największą wrogością Polaków i największą niezgodą na osiedlenie się tutaj. Jedynie 6 proc. miało postawę pozytywną, aż 81 proc. – negatywną, uzasadniając ją przy tym odmiennością religijną i kulturową oraz zagrożeniem związanym z chorobami zakaźnymi, wszystko to potwierdziło późniejsze badanie CBOS.
Polacy w ogóle niechętnie widzieliby w swoim kraju przybyszów z regionu zdominowanego przez islam, czyli mogących narzucać obcą religię i związane z nią zasady („To jest zwykła inwazja, tyle że pod przykrywką ucieczki i ucieczki przed prześladowaniami”), a także zwiększyć zagrożenie terrorystyczne w kraju („Będą po prostu nas mordować”). – Przecież część mediów informowała początkowo, że odpowiedzialne za zamachy były osoby zarejestrowane właśnie w obozach dla uchodźców. W sposób naturalny historia Ahmeda wzmagała więc obawy, że wśród uchodźców będą zamachowcy, co przełoży się też na bezpieczeństwo w kraju – tak fenomen ten tłumaczą teraz badaczki. Troska o bezpieczeństwo dotyczy przy tym zarówno obawy o zwiększenie zagrożenia terroryzmem (nieco ponad 50 proc.), jak i pospolitej przestępczości. Na utratę bezpieczeństwa, w tym łamanie prawa, gwałty, morderstwa wskazało 23,3 proc. ankietowanych, podczas gdy na wszechobecną islamizację, czyli np. narzucanie wiary czy konieczność noszenia chust – 24 proc.
– Polacy potrzebują innych Polaków i definiują swoje „ja” przez pryzmat przynależności do grupy. Wolą więc własne środowisko i to je zawsze będą faworyzować – dodają badaczki. A we wnioskach dopiszą, że „w sytuacji zagrożenia wzmocnieniu ulega też chęć obrony własnej kultury przed obcymi wpływami, na co wskazuje teoria opanowywania trwogi”. Ta ostatnia mówi, że kiedy rośnie świadomość własnej śmierci, to radykalizują się sądy oraz wzmacnia przywiązanie do tradycji i dziedzictwa narodowego. Innymi słowy: skoro nic nie jest pewne, to lepiej niczego nie zmieniać. Siłą rzeczy ogromna liczba ludzkich zachowań koncentrować się więc będzie na podtrzymywaniu obecnych struktur i bronieniu ich przed zagrożeniami.
Skutkiem tego będzie też wyostrzenie stereotypowych podziałów na Swoich i Obcych, czego dowiodły wcześniejsze polskie badania, w tym np. analizy. P. Boskiego, K. Strusia i E. Tlagi. Przestudiowali oceny świątyń różnych wyznań przed zamachami na World Trade Center w 2001 r. i po nich. Co zauważyli? Po tych wydarzeniach lepiej zaczęto oceniać kościoły katolickie niż inne miejsca kultu.
Inny zawsze będzie obcy
Nic więc dziwnego, że agresji i wrogości ze strony Polaków wyraźnie częściej niż inni doświadczać będą uchodźcy nieposiadający polskich przodków czy partnerów – to też, zdaniem badanych, prowadzi do zagrożenia cywilizacyjnego, w tym podkopywania europejskiej tożsamości. Przy czym kobiety będą bardziej akceptowane niż mężczyźni, wynika z analiz Uniwersytetu SWPS. Przykładem historia Hassana – też przedstawiona badanym – który ożenił się z Polką i przez lata z żoną mieszkał w Syrii. Kiedy wybuchła wojna, postanowili nie zwlekać z decyzją, spakowali się, kupili bilety na samolot i przeprowadzili się do Polski. Ona pracuje teraz w swoim zawodzie, on jest na zasiłku i wciąż próbuje znaleźć pracę. Na pytanie, czy należy ich przyjąć, znaczna część ankietowanych odpowiedziała: „Tak”; wskaźnik wyniósł 3,40 na 5 możliwych punktów.
Albo inny przykład, z tego samego badania: Nadine wyjechała z Syrii z mężem i dziećmi, gdy wybuchła tam wojna. Przepłynęła łodzią przez Morze Śródziemne i dotarła do Grecji. Tam jeszcze nie widzieli dla siebie przyszłości. Postanowili podróżować dalej – do Polski. Dopiero niedawno cała rodzina dotarła do polskiego ośrodka dla uchodźców – czekają na wyniki rozpatrzenia wniosków o azyl. Wskaźnik: 3,0, podczas gdy w przypadku historii Ahmeda wyniósł on jedynie 2,56 i był przy tym najniższy dla wszystkich przedstawionych historii.
– Nie ma się co oszukiwać: inny zawsze będzie obcy. Ale jako kobieta, dużo bardziej niż mężczyzna, boję się o bezpieczeństwo w życiu codziennym. Inna kobieta, sama lub ze swoją rodziną, to dla mnie mniejsze ryzyko agresji, porwania dla okupu lub napaści, także tej na tle seksualnym – tłumaczy Maria, matka dwóch dorosłych córek. – Chodzi o uniknięcie realnego zagrożenia.
Kobiety, jak pokazuje zestawienie, mają przy tym więcej obaw związanych z biedą i tym, że Polska straci w ogóle na przyjęciu przybyszy i udzieleniu im pomocy. Dla obu grup wskaźnik ten wyniósł odpowiednio 14,4 proc. i 9,3 proc. Mężczyźni dostrzegają więcej plusów związanych z pojawieniem się uchodźców na rynku pracy – łącznie dla obu płci: 7,4 proc. (badaczki nie precyzują dokładnie, ile dla jakiej płci). Kobiety z kolei za najważniejszy pozytyw uważają solidarność z uchodźcami – łącznie 0,7 proc. Mało, podsumują badaczki. Dopytywane, dlatego tak się dzieje, wskazują na to, że uchodźca w społecznym odbiorze postrzegany jest przede wszystkim jak wojownik z krajów arabskich – kłamliwy, agresywny i bardzo sprytny, a przy tym niebywale silny. Poza tym nasuwa skojarzenie ze stereotypem Turka obecnym w przysłowiach i powiedzeniach, jak np. „Jak świat światem nie będzie Turek Polakowi bratem” i „Nad Turki i Tatary nie ma gorszej wiary” i – co też nie bez znaczenia – opisywany jest najczęściej jako „napływająca masa ludzi”, „żądający, krzyczący chłopi”, a nawet „obce dzikusy” czy „dzikie plemię”. Innymi słowy: żywioł niosący zagrożenie, i który jak najszybciej trzeba powstrzymać, jak pokazują analizy dr Doroty Hall z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN i Agnieszki Mikulskiej-Jolles, specjalistki od problematyki migracji z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Obie przeprowadziły 60 godzinnych wywiadów z mieszkańcami Warszawy, Łodzi i Pruszkowa. To ich dane pokażą też, że z uchodźcami nie jesteśmy solidarni jeszcze z jednego powodu – sami boimy się o ich bezpieczeństwo. 24-letnia studentka: – Tacy ludzie są często napadani, więc ja jestem nawet przeciw, no, bo się boję o takich ludzi.
W tym przypadku zagrożeniem są... ksenofobiczni i islamofobiczni Polacy. Ci, którzy uważają, że muzułmanie są winni wszystkich problemów – od ubóstwa i przestępczości po nawet bezrobocie.
Syryjczyka z angielskim zatrudnię
Radwan pracuje w knajpie, choć jest producentem filmowym. Jak sam przyznaje, zdarza mu się słyszeć pod swoim adresem zarówno utyskiwania: „Zabiera pracę Polakom”, jak i pełne oburzenia słowa: „To młody mężczyzna, bogatszy od nas”. Jego trudną sytuację potwierdzają też Baran i Penczek: najtrudniej w Polsce odnaleźć się pracującemu, młodemu uchodźcy – mężczyźnie. Przy czym trudno powiedzieć, co tu jest przyczyną, a co skutkiem. Bo z jednej strony Polacy obawiają się, że przybysze sprzątną im sprzed nosa dobrą pracę lub dostaną większe zapomogi (9,3 proc.). Co jednak ciekawe, ankietowani często wskazywali, że uchodźcy powinni być przy tym przydatni dla polskiej gospodarki – młodzi, wykształceni, znający przynajmniej język angielski, dodatkowo posiadający jakiś zawód lub umiejętności, które pozwolą im się utrzymać. Ale z drugiej – obawiają się, że ci ostatni, pracując nielegalnie lub utrzymując się z zasiłków, przyczynią się do obciążania budżetu państwa i zaczną się panoszyć (4,5 proc.). – Przyjeżdżają, aby wieść królewskie życie, które opłacają polskimi świadczeniami socjalnymi. I co, może będzie im jeszcze przysługiwać 500 zł dopłaty na każde kolejne dziecko?! – oburza się Marek, 30-latek, prowadzący własną działalność gospodarczą. Co dokładnie jemu zabiorą? Trudno mu już wyjaśnić. Nie ma jednak wątpliwości, że to tylko kwestia czasu.
Niechęć i wrogość są ogromne – i wyraźne u coraz młodszych Polaków. 26-letni pracownik sklepu: – Dostają na dzień dobry zasiłek na tyle wysoki, że ja po prostu mógłbym tylko pomarzyć.
Wśród najmłodszych respondentów (18–34 lat) tylko co czwarty (25 proc.) akceptuje udzielanie, choćby czasowego, schronienia osobom z terenów objętych konfliktami zbrojnymi. Wśród badanych 45-letnich i starszych była to niemal połowa (49 proc.). Dlaczego? Ano dlatego, że młodzi wiedzę o uchodźcach czerpią przede wszystkim z internetu – głównie z FB, memów, zdjęć, blogów i filmików na YouTubie. To – ich zdaniem – źródło bardziej wiarygodne niż pozostałe, bo dopuszcza do głosu zwykłych ludzi i ich relacje z pierwszej ręki, a ponadto – zezwala na emocjonalny przekaz, bez skrępowania. Prasa, radio i telewizja są z kolei sterowane przez polityków, a poza tym w ich przekazach rządzi poprawność polityczna, która tylko zamazuje rzeczywisty obraz, pokazuje raport dr Doroty Hall i Agnieszki Mikulskiej-Jolles.
Mało tego, stosunek do przybyszy jest przy tym związany z wykształceniem. Im niższe, tym częściej słychać: „Nie, jestem przeciwny”. Wśród osób z wykształceniem wyższym większość (55 proc.) godzi się na przyjęcie uchodźców, przynajmniej na pewien czas (CBOS). Prof. Irena Kotowska, demografka ze Szkoły Głównej Handlowej: – Uchodźcy to w większości młodzi ludzie, a ci łatwiej się integrują, mogą pracować, mogą wypełniać nasze deficyty. Jeszcze niedawno oburzaliśmy się, gdy premier Wielkiej Brytanii David Cameron mówił o Polakach, jakoby jechali na Wyspy po zasiłki. Dziś tak samo myślimy o tych uchodźcach.
Jedynie 7,4 proc. badanych Polaków liczy na pozytywne zmiany na rynku pracy po pojawieniu się uchodźców (np. tania siła robocza, napływ specjalistów), a tylko 1,9 proc. – na wzmocnienie gospodarki (w tym np. zasilenie ZUS poprzez opłacanie składek). – Uchodźcy, którzy trafiają do Polski, chcą normalnie żyć, znaleźć pracę i płacić podatki. Terroryzmu i fanatyzmu boją się tak samo jak my – zapewnia w jednym z wywiadów Piotr Bystrianin, szef Centrum Pomocy Cudzoziemcom i prezes Fundacji Ocalenie.
Strażnik pod napięciem
Z humanitarnym podejściem do uchodźców nasi rodacy też sobie jednak nie radzą. Tak jak w przypadku braku solidarności Polak w uchodźcy widzi przede wszystkim zagrożenie, a nie szansę. Wroga, a nie bliźniego. Najczęściej mówi o nim, używając takich określeń, jak: „samce”, „byki”, „byczki” czy np. „dziecioroby”, co dodatkowo go odczłowiecza i uprzedmiotawia. Jest zdania, że należy go „osadzić” lub gdzieś „wysłać”. Przy czym najbardziej agresywne działania są jednocześnie tymi, które dopuszcza w największym stopniu – większość respondentów zgadza się np. na rozwiązania w jakiś sposób odwołujące się do stosowania przemocy, w tym np. deportację (popiera ją 63 proc. dorosłych Polaków). Zamknięcie granic (60 proc.), umieszczanie uchodźców w obozach przejściowych (73 proc.), monitorowanie tej społeczności (76 proc.) znalazły się tuż za nią, wynika z raportów Centrum Badań nad Uprzedzeniami.
Amira, jedynego z bohaterów tego tekstu, któremu muszę zmienić imię, Polacy mieli zaatakować tylko raz – tuż po przekroczeniu polsko-niemieckiej granicy. Jego historię cała Polska zna jednak nie z tego powodu. A dlatego, że był pierwszym deportowanym z kraju uchodźcą. „Facet chciał sprowadzić kogoś z rodziny, dowiedział się, że nie będzie miał takiej możliwości w Macedonii, więc postanowił, że będzie tak długo siedział w zamkniętym ośrodku w Polsce, aż go wypuszczą. Po kilku miesiącach stracił nadzieję i wybrał deportację do Syrii. Będzie jeszcze raz próbował przedostać się do Europy, tym razem z rodziną” – napisał na Facebooku Samer Masri, szef Fundacji Wolna Syria. Potem w mediach tłumaczył jeszcze: – Syryjscy uchodźcy, którzy są w ośrodkach zamkniętych, w rozmowach z nami narzekają, że są szantażowani, że straszy ich się, że zostaną deportowani do Macedonii czy Syrii. To pod wpływem takich gróźb podejmują decyzję. A mogą np. ubiegać się o zgodę na pobyt humanitarny, mogą wyjść z ośrodka i pojechać do Niemiec.
Badania pokazują jednak, że i inne formy pomocy nie są przez Polaków pochwalane. I tak np. znacznie mniej badanych akceptowało przeznaczanie dodatkowych środków na pomoc uchodźcom (12 proc. i 17 proc.) i wspieranie ich integracji (16 proc. i 21 proc.)., przy czym więcej było ich wśród osób deklarujących prawicowe poglądy. Sympatycy PiS i ugrupowania Kukiz’15 w zdecydowanej większości sprzeciwiają się w ogóle przyjmowaniu przybyszów (odpowiednio 74 proc. i 85 proc.). Natomiast zwolennicy Nowoczesnej i PO znacznie częściej niż ogół badanych popierają takie działania, chociaż w Platformie także przeważają przeciwnicy przyjmowania uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki (53 proc. przeciwników wobec 44 proc. zwolenników), a w Nowoczesnej – zwolennicy (58 proc. popiera takie działania, 35 proc. się im sprzeciwia, CBOS).
Baran i dr Penczek zwracają też uwagę na zależność między sympatiami politycznymi a obawami Polaków: – Brakiem integracji uchodźców najbardziej martwią się wyborcy Nowoczesnej, z kolei islamizacją i wizerunkiem Polaków – PiS. Najmniej przejmuje się Platforma Obywatelska.
Bezpieczeństwo (gwałty, kradzieże, napady) ważne jest dla wyborców Kukiz’15 i PSL, a stosunkowo mało istotne dla zwolenników Nowoczesnej. – Oczywiście można spytać, na ile politycy wyczuwają nastroje społeczne, a na ile ludzie decydują się na popieranie partii, która podobnie do nich ocenia daną kwestię. Trzeba przecież pamiętać, że część partii próbowała ustawić kwestię uchodźców w centrum zainteresowania Polaków – zastrzegają przy tym badaczki.
Kiełbasa i wódka na granicy
– Nie dopuszczę do tego, żeby w Warszawie czy innym mieście były dzielnice, gdzie panuje szariat, a nie polskie prawo. A tak jest w wielu miastach na świecie – grzmiał jeszcze w lipcu minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak. I nie był pierwszym, którego wypowiedź była potem szeroko komentowana. Jeszcze w zeszłym roku podczas debaty w Sejmie o kryzysie imigracyjnym Jarosław Kaczyński ostrzegał przed poważnym niebezpieczeństwem: – (Cudzoziemcy – red.) deklarują, że nie chcą i nie będą przestrzegać naszego prawa, a później narzucają swoją wrażliwość i wymogi w przestrzeni publicznej w różnych dziedzinach życia, i to w sposób gwałtowny.
Nic więc dziwnego, że przyjmować należałoby – co potwierdzają też ankietowani – tylko przybyszów z krajów bliskim nam kulturowo (Ukraina lub kraje postkomunistyczne) i religijnie (nie powinni to być muzułmanie, najlepiej chrześcijanie lub ateiści). Taki idealny uchodźca, oprócz tego, że miałby być niekarany i pokojowo usposobiony, w żadnym wypadku nie powinien być imigrantem ekonomicznym, co z kolei może wynikać z obaw Polaków dotyczących ewentualnej relokacji uchodźców do wszystkich państw UE. Innymi słowy – niezdolny do walki, stary i chory mężczyzna albo potrzebujący schronienia: wdowa, sierota, dziecko. Koniecznie osoby szukające azylu przed wojną i prześladowaniami, chcące się przystosować, ale też takie, które po zażegnaniu konfliktu wrócą natychmiast do kraju pochodzenia.
„Należałoby też ich dodatkowo zweryfikować”, „Polska nie powinna przyjmować kogokolwiek”, „Powinny to być osoby o sprawdzonej tożsamości, najlepiej z dokumentami” – podnosiła też większość badanych. Pretekstem, dla którego uchodźców można byłoby nie wpuścić do Polski, mogłoby być jednocześnie wszystko i nic – upór w noszeniu chusty, niechęć do nauki języka polskiego czy posłania dzieci do polskich szkół. Ale padały też propozycje dotyczące specyficznego egzaminu, ten – zdaniem badanych – miałby polegać na częstowaniu uchodźców na polskiej granicy kiełbasą i wódką. Rzecz jasna, przekroczyliby ją tylko ci, którzy skusiliby się na polskie specjały. Inny z warunków (łącznie wyodrębniono 77 zmiennych) mówił na przykład o obowiązkowym egzaminie z historii i kultury Polski lub podpisaniu dokumentu: „Zgadzam się na deportację z kraju przy niewywiązaniu się z jakichś zobowiązań lub w przypadku złamania prawa”. Inne bardziej osobliwe kryteria? Brak. Ale główny i najważniejszy wniosek z badań jest jeszcze jeden – i to zaskakujący: problem uchodźców w Polsce został sztucznie rozdmuchany.
– Wykorzystano wyobraźnię Polaków, zrobiono z uchodźców potężnego wroga. Nic dziwnego, że ludzie zaczęli się ich bać. Jedni lęk dusili w sobie, a drudzy wychodzili na ulicę, by zwalczać niewidzialnego wroga. Marsze przeciwko uchodźcom, ataki na cudzoziemców są organizowane przez małą grupę ludzi o skrajnych poglądach, którzy – moim zdaniem – nie potrafią się odnaleźć we własnym kraju – powie potem w jednym z wywiadów Ziad Abou Saleh, syryjski socjolog od ponad 30 lat mieszkający w Polsce. Baran i Penczek zauważą z kolei, że pod względem populacji Polski, która wynosi 38,512 mln, liczba uchodźców, jaką ma teraz przyjąć, stanowi zaledwie 0,02 proc. polskiego społeczeństwa. „Poza tym w ubiegłych latach do kraju przyjechało już ponad 80 tys. uchodźców z Czeczenii. Liczba ta, choć znacznie wyższa od deklarowanych 7 tys., pozostała w polskim społeczeństwie niemal niezauważona, a uchodźcy szybko się zintegrowali, tak jak np. Timur”, napiszą też w podsumowaniu.
Timur przyjechał do Polski wraz z dwójką dzieci w 2007 r., podczas II wojny czeczeńskiej, i już po ośmiu miesiącach pobytu w ośrodku dla uchodźców uzyskał azyl. Teraz mieszka i pracuje w jednym z dużych polskich miast, a jego dzieci chodzą do polskiej szkoły. Czy powinien zostać? 3,63 – tyle wyniósł wskaźnik. Był przy tym jednym z najwyższych wyników w całym badaniu.
Niemiecka Minister ds. integracji: Nie możemy zakazać wszystkich małżeństw z dziećmi 6 listopada 2016
minister Aydan Özoguz foto: Flickr.com
Niemiecka minister ds. integracji wypowiedziała się przeciwko całkowitemu zakazowi małżeństw z dziećmi. W Niemczech toczy się dyskusja nad tym, jak zintegrować dużą liczbę imigrantów, którzy przybyli do kraju w ciągu ostatnich kilku lat. Jednym z problemów są małżeństwa z dziećmi.
„Całkowity zakaz małżeństw z dziećmi ma być może dobre zamiary, ale w indywidualnych przypadkach może też prowadzić do wykluczenia społecznego kobiet” – stwierdziła minister Aydan Özoguz z Partii Socjaldemokratycznej.
„Jeśli małżeństwa nie będą uznawane, to kobiety stracą podstawy prawne do zasiłków na dzieci lub spadków, a dla wielu uniemożliwi to nawet powrót do ich ojczyzny” – dodała.
Choć małżeństwa nieletnich to problem obecny w Niemczech już od wielu lat, sprawa nabrała szczególnej ostrości dopiero po masowym napływie muzułmańskich uchodźców do kraju.
Według danych niemieckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na terenie RFN mieszka 1475 nieletnich małżonków, przede wszystkim dziewczynek. 361 spośród nich mają mniej niż 14 lat, 120 mają 14 albo 15 lat. W 664 przypadkach chodzi o imigrantki z Syrii.
Obecnie niemieckie prawo dopuszcza małżeństwa nie tylko między pełnoletnimi partnerami. Wystarczy, by jedno z małżonków miało ukończone 16 lat.
W jednej z dzielnic Monachium powstał ośrodek dla młodocianych migrantów. Mieszkańcy byli przeciwko budowie, jednak ostatecznie osiągnięto kompromis – powstanie mur wyższy od Muru Berlińskiego, który oddzieli mieszkańców od przybyszów.
Uchodźcom nie podobało się na Litwie. Wynajęli autokar i uciekli do Niemiec 9 listopada 20165
foto: pixabay.com
35 tzw. uchodźców uciekło z Litwy do Niemiec dwoma wynajętymi autokarami. O ich ucieczce poinformował litewski resort opieki społecznej.
Uciekinierzy to szesnaścioro dorosłych i dziewiętnaścioro dzieci. Większość z nich to Syryjczycy oraz Irakijczycy. Jest to pierwszy taki przypadek masowej ucieczki z Litwy. Na Facebooku pochwalili się, że będą próbowali dostać się do Niemiec.
Zgodnie z przepisami, po uzyskaniu pozwolenia na zamieszkanie na Litwie osoby takie nabywają prawo do swobodnego poruszania się na terytorium Unii Europejskiej. Poza granicami Litwy nie mogą jednak przebywać dłużej niż przez trzy miesiące. Jeśli w tym czasie nie uzyskają pozwolenia na zamieszkanie w innym państwie Unii, mogą być stamtąd deportowani z powrotem na Litwę – informuje IAR.
W październiku ucieczki próbowały dwie rodziny – syryjska i iracka. Obie zostały zatrzymane. Obecnie na Litwie przebywa 200 tzw. uchodźców, w większości z krajów Bliskiego Wschodu. Ogółem Litwa zobowiązała się do przyjęcia 1105 tzw. uchodźców.
Trump zapowiada wydalenie 2-3 mln nielegalnych imigrantów 13 listopada 2016 PAP
imigranci, uchodźcy źródło: ShutterStock
Prezydent elekt USA Donald Trump zapowiedział w opublikowanych w niedzielę fragmentach wywiadu dla telewizji CBS wydalenie 2-3 mln nielegalnych imigrantów. Powtórzył zapowiedź budowy muru na granicy z Meksykiem, choć nie wykluczył, że częściowo będzie to płot.
"Weźmiemy się za ludzi, którzy są przestępcami, mają sprawy karne na koncie, należą do gangów, którzy są przemytnikami narkotyków (...). Bez wątpienia będą to dwa, może trzy miliony osób. Wydalimy ich z kraju albo wsadzimy do więzienia. Ale odeślemy ich z naszego kraju, są tutaj nielegalnie" - powiedział Trump w programie "60 minut".
Potwierdził także zapowiedź budowy muru na granicy USA i Meksyku, który ma zahamować nielegalną imigrację i ograniczyć przestępczość. "Jestem bardzo dobry w tym, co się określa branżą budowlaną" - zażartował Trump, który zbił fortunę na nieruchomościach. Jednocześnie przyznał, że część tej zapory może stanowić ogrodzenie, a nie betonowy mur.
"Ale na niektórych obszarach mur jest bardziej odpowiedni" - zastrzegł prezydent elekt.
W czasie przedwyborczej kampanii Trump zapewniał, że mur graniczny zostanie w 100 proc. sfinansowany przez Meksyk.(PAP)
Rozbito międzynarodową siatkę, która przerzucała Ukraińców do Wielkiej Brytanii. Zatrzymano 115 osób 13.11.2016 PAP
Policjanci z Hiszpanii oraz z kilku krajów, w tym z Polski, rozbili siatkę przemytników ludzi. Organizacja przerzuciła co najmniej 6 tys. Ukraińców do Wielkiej Brytanii. Zatrzymano 115 osób, w tym szefów gangu - poinformowała w niedzielę hiszpańska policja. Siatka działała na Ukrainie, w Polsce, Hiszpanii, Belgii, Irlandii i Wielkiej Brytanii.
zdjęcie ilustracyjne /REDUAN /PAP/EPA
Hiszpańska policja akcję przeprowadziła we współpracy z funkcjonariuszami z Belgii, Francji, Polski i Wielkiej Brytanii. Koordynował ją Europol.
Zdecydowana większość ze 115 zatrzymanych osób to ukraińscy imigranci, którzy wpadli w ręce policji na różnych lotniskach m.in. w Hiszpanii, Belgii czy we Francji, skąd chcieli polecieć do Wielkiej Brytanii. Ukraińcy posługiwali się fałszywymi dokumentami, które przekazała im siatka przestępcza.
Wśród zatrzymanych są szefowie gangu z Hiszpanii, Ukrainy i Polski. Najważniejszy z nich został zatrzymany w Barcelonie, gdzie mieszkał ze swoją partnerką. W ich mieszkaniu znaleziono ponad sto fałszywych polskich dowodów tożsamości. Według hiszpańskiej policji chodziło o bardzo dobrze podrobione dokumenty, które produkowała sama organizacja. Wcześniej korzystała ona ze skradzionych dokumentów, ale porzuciła tę praktykę po licznych zatrzymaniach na lotniskach.
Szef siatki zajmował się dystrybucją podrobionych dokumentów i planował podróże imigrantów z Europy Wschodniej na Wyspy Brytyjskie.
W Rumunii zatrzymano mężczyznę odpowiedzialnego za werbowanie imigrantów, który wraz z córką prowadził biuro podróży i za jego pośrednictwem kupował Ukraińcom bilety lotnicze.
Z kolei w Polsce zatrzymano dwóch członków organizacji. W ich mieszkaniu policja skonfiskowała wiele podrobionych polskich dokumentów.
Organizacja ułatwiała imigrantom zdobycie wiz, które umożliwiały im wjazd do strefy Schengen przez kraje sąsiadujące z ich krajem, głównie przez Polskę. Gdy już tam dotarli, przekazywano im fałszywe dokumenty, przede wszystkim polskie dowody tożsamości lub rzadziej paszporty państw bałtyckich, z którymi mogli bez problemów podróżować - czytamy w komunikacie hiszpańskiej policji.
Następnie imigranci byli przewożeni m.in. do Hiszpanii, Francji czy Belgii, gdzie przekazywano ich innym członkom siatki i gdzie czekali na odpowiedni moment, by udać się do Wielkiej Brytanii. Zazwyczaj lecieli do stolicy Irlandii, Dublina, skąd następnie promem udawali się do Wielkiej Brytanii.
Wydano trzy europejskie nakazy aresztowania wobec osób, które wciąż są na wolności. Chodzi m.in. o Ukraińca, który działał w Wielkiej Brytanii. Śledztwo w sprawie tego gangu trwało od początku 2015 roku.
Hiszpańska policja tłumaczy w komunikacie, że w ostatnich latach, zwłaszcza po aneksji Krymu przez Rosję, coraz więcej Ukraińców próbowało dostać się do Wielkiej Brytanii. W związku z tym brytyjskie władze ograniczyły liczbę wiz wydawanych obywatelom Ukrainy, co przyczyniło się do powstania organizacji przestępczych, które za opłatą umożliwiają nielegalny wjazd na Wyspy Brytyjskie.
Ponadto z analiz unijnej agencji ochrony granic FRONTEX wynika, że w ostatnich latach zwłaszcza na lotnisku w Dublinie zatrzymywano coraz więcej Ukraińców, którzy mieli przy sobie fałszywe dokumenty.
W związku z tym nasilono kontrole na lotniskach w Hiszpanii, Francji, Belgii i innych krajach UE, które mogą być wykorzystywane jako punkt tranzytowy w drodze do Wielkiej Brytanii.
W zalanej Wenecji konfiskata kaloszy sprzedawanych nielegalnie 14 listopada 2016 PAP
Kilkaset par kaloszy skonfiskowali strażnicy miejscy w Wenecji osobom, które sprzedawały je bez zezwolenia. Tak zwana wysoka woda osiągnęła tam w poniedziałek poziom 108 centymetrów.
Zalane miasto - zauważają media - to raj dla nielegalnych obnośnych sprzedawców.
Gdy tzw. acqua alta zalała okolice placu Świętego Marka, natychmiast pojawiło się tam wielu sprzedawców - imigrantów, głównie z Bangladeszu, którzy oferowali brnącym w wodzie turystom specjalne lekkie weneckie kalosze i plastikowe ochraniacze nakładane na buty. Są one niezbędne w dniach przypływu.
Jednocześnie do akcji przystąpiła straż miejska, która przeprowadziła kontrole i skonfiskowała kalosze tym, którzy sprzedawali je nielegalnie.(PAP)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów