W sumie wiekszość New Age'owych teorii dotyczących 2012 można wrzucić między bajki.
opstatnio jednak poruszyła mnie pewna koncepcja dotycząca przełomu 2012 roku oraz juz obserwowalnych zmian i zjawisk społecznych.
Słońce podobnie jak w teoriach geofizycznych traktowane jest jako katalizator okreslonych zmian.
W tym wypadku społecznych i politycznych. Faktycznie jest coś na rzeczy w twierdzeniu że częstotliwość pojawiania sie plam słonecznych odpowiada pewnym politycznym i społecznym wydarzeniom (wojny, rewolucję).
Interesujące jest jednak co ma do tego Kalendarz Majów; interpretacja I-Ching i inne metody modelowania kolejnych zmian.
Nagle przyszło jakby oswiecenie. Może w istocie chodzi o energie i surowce.
Zrozumiałem to zaglądając na niniejsze strony:
http://postcarbon.pl/2008/01/czy-energii-moze-zabraknac/
http://www.peakoil.pl/p/scenariusze-peak-oil
http://www.peakoil.pl/p/przyklady-z-historii-i-dynamika-konsumpcji
Scenariusz "Kubański" wydaje się szczególnie interesujący w związku z poniższą przepowiednią
http://www.youtube.com/watch?v=YOqPn4OmwzA
Ponadto przykład konsumpcji określonych grup gatunkowych (bakterii, reniferów) może wskazywać na to że pradawne przepowiednie jak i chronologie konkretnych wieków/er (wiek złoty, srebrny, brązowy u Greków etc.) oraz ważne przełomy oddane w mitologiach poszczególnych ludów. odnoszą się być może do pewnych poznanych przez owe kultury markerów rozwoju cywilizacyjnego i ewolucji.
Zatem w świetle owych przypuszczeń lata 2011-2013 to okres gigantycznych rewolucji oraz kryzysu ekonomicznego połączonego ze szczytem wydobycia surowców po którym zaczyna sie prawdziwy kres.
Gigantyczna (być może częściowo zaplanowana) depopulacja na skutek głodu i chorób. Następnie zaś wojny o resztki surowców.
Interesujące jest także wyjasnienie tozsamości owych tajnych grup zakulisowo rządzących światem.
Byc może nie są to rzadni okrutni sataniści. A jedynie pozostałości pradawnych kast kapłanów. Tych którzy owe naturalne prawidłowości zrozumieli. W świetle przyjętych przez siebie założeń stali się skrajnymi deterministami pojmując wykładnie swych tajemnych ksiąg dosłownie. Przestali wierzyć że działanie obronne (oszczędzanie energii i surowców) cokolwiek zmieni. Wierzą w moc pewnego fatum. Samospełniającej sie przepowiedni. NWO jest ich zdaniem jedyną receptą na owe bolączki. A kres w dotychczasowy sposób pojmowanego gatunku ludzkiego zapisany jest gwiazdach i.... naszym genomie.
NWO nie jest zatem próbom powiększenia swej władzy a jedynie utrzymania jej na tym samym poziomie.
Zapewne dopuszczaja do siebie że po owej katastrofie gatunkowej (masowym wymieraniu), ich władza w konkretnych dziedzinach i miejscach się skurczy. Dlatego scalenie róznych kompetencji i rzadów w jeden organizm jest jedyna metoda by opanowac anarchię. Nawet jeśli ich władza w konkretnych regionach się skurczy nadal zachowaja pewien arsenał metod wywierania wpływu, przede wszystkim owe błekitne hełmy służęce im jak wierne psy.
Dodatkowo stymulowana depopulacja jest receptom na ograniczenie konsupcji surowców.
A więc w istocie ow kapłani pragna ochronić ziemię oczywiście kosztem wielu niewinnych istnień i nie wiadomo dla kogo.
Termin New World Order jesli chodzi o politykę rownierz jest dość młody. Bodaj pierwszy raz użyty w przemówieniu Georga Busha seniora, a więc w okresie pierwszej wojny w zatoce. Ma to niebagatelny wpływ zwłaszcza jeśli spojrzeć że była to pierwsza interwencja zbrojna gdzie w istocie poszło o ropę.
Plan jest zatem wdrażany od 20 lat! W rzeczywistości ma na celu wypełnienie pewnej przepowiedni lub przekazu.
Osiągnięcie pewnego cywilizacyjnego extremum po którym zaczyna się ....nie wiadomo co.
Być może oni sami tego nie wiedzą, zakładając że rozpocznie sie nowa era kiedy to kasta kapłanów-naukowców odzyska swe wpływy.
Z drugiej jednak strony widać elementy strategii odwlekających oraz przyśpieszających ów Doomsday.
Przykładowo wojna o ropę która ma obniżać jej ceny (jenocześnie nakręca sie olbrzymi popyt i nowy peak oil gotowy)
Tak jakby ostateczny krach nastąpic miał wraz z jakimś wydarzeniem o charakterze kosmicznym.
Po drugie koncepcja podatku węglowego. Był to jak gdyby szantaz skierowany dla słabszych gospodarek.
Szantaż umotywowany ochroną dobra wspólnego, ale za jaka cenę! (być może stagnację gospodarczą trwającą nawet wiek)
Jak widac po ostatnich decyzjach dot. m.in zamykania elektrowni jadrowych Niemcy do tej pory jeden ze zwolenników owych zmian, staje sie ich wyraźnym przeciwnikiem.
Kres koncepcji podatku węglowego mozna porównać do zarzuconej koncepcji która po dalszych analizach miała okazac się jedynie słuszną.
Tak jakby w przyszłości ów kartel bystrzaków miał rzec: A nie mówiliśmy!
Pod tym względem globalny podatek weglowy od samego początku miał być koncepcją nigdy nie zrealizowaną.
jedno jednak jest pewne co do okresu kiedy to wszystko ma nastąpic wstrzelili się idealnie.
Nawet po katastrofie gatunkowej nikt nie będzie zwracał uwagi na tak trywialna przyczynę jak słońce.
Oberwie się jak zwykle ludzkości. Bowiem "ludzie są nieodpowiedzialni więc należy ich niańczyć".
Ci którzy przezyją zbudują zapewne cywilizacje zupełnie odmienną od naszej. przede wszystki zmieni sie stosunek do życia.
Człowiek przestanie być miarą rzeczy. Jego pozycja zostanie zutylizowana do narzędzia którym wykonywany jest pewien kosmiczny plan. Narzędzia miotanego popędami, warunkowanego przez srodowisko i całkowicie od niego zaleznego. Nie posiadającego żadnej wolnej woli a jedynie realizującego to co ma sie spełni. I nie jest to jakieś odkrycie bowiem przez większość dziejów tak w istocie było. W tym względzie człowiek na powrót zrówna się z naturą.
To co ma się wydarzyć można zatem zinterpretowac jako kolejna karę za krnąbrność (wczęsniejsze przypadki opisane w biblii to: Wielki potop; wierza babel czy sodoma i gomora).
Człowiek odczuję na nowo swój niski status. Kapłani zaś zostana wywyższeni jako pośrednicy między sferą ludzką (profanum) a boską (sacrum którym jest wiedza).
I nie ma w tej sytuacji niczego złego ani dobrego, jest jedynie implikująca oba stany sytuacja neutralna.
Pewien fakt dokonany. Wielu zginie aby w przyszłości ich potomstwu (tym którzy przetrwją) żyło się lepiej.
I niepotrzebna jest do zrozumienia tej prawdy żadna wiedza astronomiczna czy ezoteryczna.
człowiek zyję nie dla samego siebia ale dla przyszłości której sam nie zazna. Życie jednostki nie jest zatem celem a jedynie srodkiem dla celu wyższego którego prosty człowiek nigdy nie pozna, zaś kapłan twierdzi że ma o nim wiedze (choć i tego na 100% nie wiemy).
Faktyczna walka między kapłanami a plebsem rozpocznie się po owym katakliźmie i stanie się walka o przyszłość tej planety. Choć w jednym owe grupy będą zgodne. Do katastrofy dojść musiało.