Amerykańskie banki sfinansowały kryzys
(Gazeta Finansowa/24.01.2008, godz. 21:14)
Po załamaniach na Wall Street i fali spadków na giełdach świata nikogo już nie trzeba specjalnie przekonywać, że widmo globalnej recesji nie jest już tylko fikcją.
Dla ekonomistów i finansistów staje się coraz bardziej oczywiste, że zapalnikiem w tym przypadku był fakt załamania się boomu budownictwa mieszkaniowego w Stanach Zjednoczonych i związanego z nim rynku kredytów subprime.
Czym jest kredyt subprime
W miarę rozprzestrzeniania się skutków załamania koniunktury budowlanej w Stanach Zjednoczonych i związanego z nią rynku spekulacyjnych pożyczek, zwanych subprime credits, kolejne fale niepokojów i obaw nawiedzają świat finansowy. Do dziś tak naprawdę nikt nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić czy problemy w budownictwie USA pociągnęły za sobą załamanie rynku subprime czy też odwrotnie.
Jedno jest pewne, że gdyby nie ogłupianie ludzi, których nie stać było na własne domy i zaciąganie kredytów oprocentowany tylko nieco wyżej aniżeli pożyczki bankowe, wielu mieszkańców USA nie potraciłoby swych życiowych oszczędności, a nadymany balon lichwiarskich kredytów nie pękłby z hukiem a ulatniające się z niego smrody nie zatruły całego świata.
Wprawdzie od miesięcy zwrot „subprime credit” stał się bardzo modny, ale niewielu orientuje się, o co tu właściwie chodzi. Angielski zwrot „subprime credit” nie ma jak dotychczas oficjalnego odpowiednika w języku polskim. Dosłownie tłumacząc, jest to „kredyt podporządkowany”. Niestety, nie oddaje to istoty rzeczy.
Jest to rodzaj kredytu hipotecznego, udzielanego przez specjalne kasy pożyczkowe osobom lub małym podmiotom gospodarczym, które z różnych powodów, w tym przede wszystkim w związku z ich małą lub zupełną niewypłacalnością, nie mogły go uzyskać w banku. Oczywiście jest to kredyt znacznie wyżej oprocentowany, a w przypadku problemów z jego spłacaniem kredytobiorca może stracić cały dorobek swego życia. W moim odczuciu jest to rodzaj lichwiarskich pożyczek. Jak taki kredyt działa pragnę pokazać na przykładzie Sama, wyimaginowanego obywatela USA.
Jak działały kredyty subprime – zmyślona historia Sama
Załóżmy, że Sam jest robotnikiem na taśmie, ma żonę i dwójkę dzieci, Razem mieszkają w wynajętym mieszkaniu. Żona nie pracuje, bo dwoje małych dzieci wymaga opieki. Marzeniem Sama jest własny mały domek na przedmieściach miasta. Po wizycie u developera, rodzina już go sobie wybrała.
Gdy Sam zwrócił się o pożyczkę do banku, gdzie ma konto ze swymi skromnymi oszczędnościami, usłyszał, że jego dochód jako głowy czteroosobowej rodziny jest zbyt mały, by bank udzielił mu kredytu mieszkaniowego. Nie pomogły zapewnienia, że będzie brał godziny nadliczbowe oraz że żona zacznie pracować po odchowaniu dzieci. Runął sen o własnym domku.
Nadzieje odżyły, gdy w niedzielnej gazecie Sam ujrzał olbrzymią reklamę przedstawiającą uśmiechniętą rodzinę na tle pięknego małego domku. Wielki napis zachęcał: „Nie dostałeś kredytu bankowego – nie martw się. My ci go udzielimy. Zadzwoń na numer...”.
Sam zadzwonił i jeszcze tego samego dnia zapukał do drzwi schludnie ubrany, uśmiechnięty, miły a przy tym wygadany młodzieniec z laptopem w teczce. Ze współczuciem wysłuchał Sama, gdy ten opowiadał o swych perypetiach w banku.
Uprzedził, że jego firma udziela kredyty nieco wyżej oprocentowane aniżeli banki i to pod zastaw hipoteki, po czym pomógł wypełnić formularz podania o pożyczkę. Następnie otworzył laptop i szybko coś przeliczał. Po chwili ze zbolałą miną stwierdził, że niestety nie może mu pomóc, ponieważ zastaw jest zbyt mały. Jednak jeżeli Sam ma coś bardziej wartościowego, by uczynić z tego część gwarancji (jak na przykład samochód, lodówkę, pralkę, telewizor, a nawet pienądze na swym funduszu emerytalnym), to może będzie mógł udzielić pożyczki. Znowu szybkie przeliczenie na komputerze; niestety i tego było za mało. Tak więc ponownie Sama i jego rodzinę spotkał wielki zawód. Gdy mężczyzna już wychodził, stanął jakgdyby sobie coś przypomniał. „A może macie kogoś, kto byłby waszym gwarantem?” zapytał. Sam namówił brata i w ten sposób otrzymał pożyczkę.
Wszystko dobrze się układało, do czasu. Domekł rósł, wszyscy się cieszyli, gdy ni stąd, ni zowąd na Sama, nieszczęścia poczęły spadać, jak gromy z jasnego nieba. Najpierw jego zakład przestał zatrudniać go na nadgodzinach. Na skutek olbrzymich zwyżek cen paliwa, wzrosły ceny transportu i innych usług, żywności oraz innych kosztów utrzymania. Może by z pomocą brata jakoś to wszystko przełknął, gdyby nie żądanie dewelopera, by pokrył wszystkie koszty związane ze zwyżką cen materiałów budowlanych i transportu.
Tego już budżet Sama nie wytrzymał i wkrótce zamiast wprowadzić się do wyśnionego domku, Sam i jego brat mieli niezbyt przyjemne spotkanie z komornikiem. Uleciały nie tylko marzenia, ale także zaoszczędzone pieniądze, samochód i sprzęt domowy, a bracia przestali się do siebie odzywać. Takie lub podobne sytuacje obdarły ze złudzeń i oszczędności setki tysięcy, a może i miliony amerykańskich ciułaczy. Wątpliwe czy wielu z nich będzie zdolnych kiedykolwiek podźwignąć się po takim ciosie.
W takiej sytuacji pojawia się zasadnicze pytanie: dlaczego załamał się cały amerykański system kredytów subprime, pociągając za sobą inne instytucje finansowe, jeżeli pożyczki zabezpieczone były majątkiem i gwarancjami kredytobiorców?
Początki powszechnego budownictwa mieszkaniowego
By zrozumieć mechanizm powstania i działania kredytów subprime trzeba sięgnąć wstecz, aż do Federalnej Ustawy o Publicznym Programie Mieszkaniowym z 1937 r. Ustawa ta zakładała, że każdy obywatel ma prawo do godziwych warunków mieszkaniowych. To spowodowało boom budownictwa opartego na funduszach federalnych i stanowych zarówno komunalnego, jak i własnościowego na bazie bezprocentowych pożyczek.
W 1960 r. znowelizowano ustawę, dopuszczając do udziału programy budowlane oparte na funduszach organizacji charytatywnych zezwalając im na nieznaczne oprocentowanie pożyczek. Dalsze zmiany wprowadzono w 1974 r. dopuszczając prywatne firmy do programu. Władze mogły zawierać długoletnie umowy z deweloperami na budowę mieszkań dla ubogich, gwarantując im zapłatę za niewygórowane czynsze (25 proc. płacił użytkownik). Z upływem czasu program ulegał dalszym zmianom do tego stopnia, że w wielu stanach osoby, a przede wszystkim rodziny pragnące mieć własne mieszkania, mogły ubiegać się o to, by zamiast dopłat do czynszu, uzyskiwały one dopłaty do spłaty kredytów mieszkaniowych, udzielanych przez banki na zasadach ogólnych. W takich przypadkach banki traktowały dopłatę z państwowych funduszy, tak jakby to był dochód kredytobiorcy.
System ten działał dosyć sprawnie, ponieważ władze federalne, jak i stanowe, pilnowały, by oprocentowanie pożyczek mieszkaniowych było „w granicach przyzwoitości”.
Ograniczanie funduszy
Wszystko to się jednak zmieniło, kiedy państwowe dotacje mieszkaniowe zaczęto stopniowo ograniczać i przyznawać je pod wieloma obwarowaniami tylko najbiedniejszym rodzinom. Na lodzie zostało wiele osób i rodzin marzących o własnym mieszkaniu, które nie miały odpowiednich środków i warunków, by zaspokoić rygorystyczne żądania kredytowe banków, a z drugiej strony nie klasyfikowały się, by być zaliczonymi do kategorii „najuboższych” i zyskać dotacje państwowe.
W 1980 r. Kongres Stanów Zjednoczonych, kierując się zasadami gospodarki wolnorynkowej, zniósł federalną kontrolę nad dopuszczalną wysokością odsetek z tytułu spłaty kredytów mieszkaniowych, jak również wiele innych ograniczeń nakładanych na kredytodawcę. W to miejsce banki wprowadziły dobrowolny kodeks postępowania, mający zgawarantować uczciwe i niewygórowane stopy procentowe od udzielanych pożyczek, jak również ustanowiono urząd rozjemcy. Wprawadzie poszczególne stany miały nadal możliwości nakładania restrykcji na pożyczkodawcę, jeżeli chodzi o kredyty na budowę mieszkań, ale ich przedstawiciele zachęceni przykładem władz federalnych, a jeszcze bardziej naciskiem i „perswazjami w postaci brzęczących monet”, szybko z tych prerogatyw zrezygnowali.
Reszta na
http://www.onet.eu/064-479c4b58