W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Noz to narzedzie  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena: Brak ocen
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Polska i Polacy Odsłon: 2690
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wiedzmin




Dołączył: 20 Wrz 2009
Posty: 1035
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 10:22, 10 Maj '11   Temat postu: Noz to narzedzie Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Jak zapewne wiecie, w okresie przedwyborczym politycy szukają tematów które pozwolą im zdobyć jeden czy dwa punkty procentowe więcej, tym razem to My, jako osoby potencjalnie niebezpieczne trafiliśmy na ich celownik.
Poseł Arkadiusz Mularczyk zgłosił projekt zmian w istniejącej Ustawie o Broni i Amunicji, zmiany te mają uczynić przestępcą każdego, kto będzie przy sobie nosił nóż, dla osłody zostawiono mętnie brzmiące zapisy o pozwoleniu na 8cm ostrza. Jednak nawet nóż z ostrzem poniżej 8cm ma być traktowany jako "broń ofensywna".
NÓŻ TO NARZĘDZIE !!!
Jesteśmy realistami, nie mamy za sobą wielkich koncernów, pieniędzy, przyjaciół na wysokich stanowiskach. Jesteśmy wspólnotą i tylko jako wspólnota możemy pokazać, że nie będziemy bezwolnymi marionetkami w politycznych grach.
Chcielibyśmy, aby takim centrum naszej niezgody stała się strona
http://ntn.knives.pl


Jak sie interpretuje podobny przepis w UK

Cytat:
Nosisz do pracy śniadanie? Bądź ostrożny. Na rok więzienia skazano Polaka z Londynu, który w torbie z kanapkami niósł nóż kuchenny. Według sądu miał przy sobie potencjalne narzędzie zbrodni.


To była absurdalna historia. 32-letni Rafał S. wracał właśnie z pracy na budowie. Przy stacji metra Holland Park zaczepił go policyjny patrol. Mundurowi zainteresowali się, co mężczyzna niesie w plecaku. Były w nim bułki, ser, szynka, pomidor i do tego nóż kuchenny - wszystko razem zawinięte w jeden worek. Właśnie nóż do krojenia pomidora zainteresował stróżów prawa najbardziej.

Polak trafił na komisariat, a tam usłyszał, że chodzi po ulicach uzbrojony jak groźny przestępca. A takich stawia się przed sądem.

Wzbudzał podejrzenia

Rafał S. spędził noc w policyjnym areszcie. Nie pomogły żadne wyjaśnienia. Na komisariat przyjechała jego żona - już w pierwszej rozmowie z policjantem potwierdziła, że miała przygotować dla męża śniadanie, ale nie zdążyła. Włożyła więc do torby gotowe produkty, aby mógł sam pokroić bułki i zrobić z nich kanapki.

- Mąż nie niósł przecież noża w kieszeni, ani tym bardziej za paskiem - mówi Blanka, żona skazanego. Zarzeka się, że nie zdawała sobie sprawy, w jakie wpędziła go kłopoty. Złożyła oficjalne zeznania, na przesłuchanie przyszedł nawet adwokat z urzędu. Twierdził, że niewiele może pomóc.

- Zasugerował, abyśmy kłamali w żywe oczy, że mąż codziennie nosi do pracy nóż. Ale nie wiem, dlaczego miałabym zeznawać nieprawdę, skoro nie zrobiliśmy nic złego - pyta żona Rafała.

Nie wiadomo, dlaczego policjanci postanowili skontrolować akurat Polaka. Nie wyglądał na kryminalistę - szedł w roboczym ubraniu, jak prawie każdy robotnik.

- Być może zainteresowali się nami, bo byliśmy z kolegą po piwku - wspomina Rafał. Jeden z policjantów chciał nas wypuścić, ale drugi uznał, że lepiej sprawdzić dokładniej, czy nie mamy czegoś na sumieniu. Wtedy zjechały się radiowozy z całej okolicy i zostałem zatrzymany.

- Ciekawa jestem, czy policja ustawia się pod Ikeą, gdzie ludzie wychodzą z zakupami. Przecież każdy z nich mógł co dopiero kupić nóż, znacznie większy i ostrzejszy niż ten, który włożyłam do plecaka mężowi - pyta Blanka.

Ale policjantów nie interesowała prawda. Ubrudzony masłem "sztylet" włożyli w opakowanie zabezpieczające i wysłali do sądu jako dowód przestępstwa. Do zestawu nie dołączyli sera ani pomidorów, te zwrócono zatrzymanemu. Sąd dostał poważne zadanie - musiał ocenić, czy Polak jest przestępcą i czy zapakowany głęboko nóż był w pełnej gotowości do użycia. Sprawa ciągnęła się tygodniami.

Grożą cztery lata

Rafał S. miał pecha. Padł ofiarą wzmożonych działań londyńskiej policji, która wydała wojnę nożownikom. Od początku roku w wyniku porachunków nastoletnich gangów zginęło od noża ponad 50 osób. Liczba ta jest dwukrotnie wyższa niż w ubiegłym roku.

Po wakacjach policja przeprowadziła w Londynie zmasowaną akcję "Operation Blunt 2", w wyniku której odebrano nastolatkom aż kilka tysięcy sztuk broni, w tym noży. Komendant Metropolitan Police stwierdził publicznie, że jest zdeterminowany podjąć wszelkie możliwe kroki, aby zapobiec kolejnym tragediom.

Bramki do wykrywania metalu, podobne do tych na lotniskach, można coraz częściej zobaczyć na stacjach metra. Za posiadanie noża grożą w Wielkiej Brytanii aż cztery lata więzienia, a do tego pięć tysięcy funtów grzywny. Rząd wprowadził także zakaz sprzedaży ostrych narzędzi nieletnim, również najzwyklejszych sztućców. Wśród zakazanych przedmiotów figurują również wszelkiego rodzaju scyzoryki, a nawet szpikulce do kruszenia lodu.

Do tego wszystkiego policja ma prawo przeszukać każdego obywatela na środku ulicy. Od wakacji funkcjonariusze przeszukali na ulicach ponad 30 tysięcy młodych osób. Do aresztów trafiło aż 1,5 tysiąca z nich. Rafał stał się jedną z ofiar nowego systemu, który mógłby nosić nazwę "Zero tolerancji".

Najpierw pogrążyła, potem uratowała

Zanim sąd rozstrzygnął o winie Polaka, zwołane zostały aż dwa posiedzenia. Rafałem zajmowała się grupa psychologów i biegłych sądowych, którzy mieli ocenić, czy nie pochodzi przypadkiem z patologicznego środowiska oraz czy nie ma skłonności do agresji.

W poniedziałek, 1 grudnia zapadł wyrok - rok więzienia w zawieszeniu. Sąd stwierdził bez najmniejszych wątpliwości, że doszło do naruszenia przepisów. Wyrok postanowił warunkowo zawiesić na okres jednego roku, gdyż Rafał S. nie był nigdy wcześniej karany.

- Zawsze patrzę na takie sprawy od strony dobra naszych obywateli - mówi konsul Dariusz Adler , który zajmował się sprawą Polaka. - Z drugiej strony trzeba zrozumieć, że w tym kraju noże są tak rozpowszechnionym narzędziem zbrodni, że dla nikogo nie robi się wyjątków. Prawo jest prawem i trzeba go przestrzegać - dodaje.

Co ciekawe, Rafała z opresji uratowała... żona. - Choć to ona włożyła mi nóż do plecaka, w uzasadnieniu wyroku usłyszałem, że była głównym i wiarygodnym świadkiem obrony. Potwierdziła, że sama maczała w tym palce. I dzięki temu nie poszedłem za kratki - wzdycha Rafał.


http://londyn.gazeta.pl/londyn/1,82233,6053716,Wyrok_za_noz_w_plecaku.html

Zapraszam do poparcia wysilku chlopakow z knives.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
shinobi




Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 450
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 07:52, 11 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

niedlugo wprowadzą przepis, że wszyscy po mieście muszą chodzić w kajdankach, wtedy nikt napewno nikogo nie zaatakuje.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ya




Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 1036
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 09:37, 11 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

shinobi napisał:
niedlugo wprowadzą przepis, że wszyscy po mieście muszą chodzić w kajdankach, wtedy nikt napewno nikogo nie zaatakuje.


to nie pomorze:
Cytat:

Policja zakuła go w kajdanki, woziła po mieście, nocą miał trafić do aresztu. Aptekarz, który za upadek swojej firmy wini urzędników i polityków, przeszedł wczoraj operację. Mówi, że w komendzie policjanci zepchnęli go ze schodów
El-Kashif z łańcuchem u nogi przyczepionym do głównej bramy Min. Sprawiedliwości
Fot . Albert Zawada / Agencja Gazeta
El-Kashif z łańcuchem u nogi przyczepionym do głównej bramy Min. Sprawiedliwości

Operacja złamanej rzepki, czyli kości osłaniającej staw kolanowy, powiodła się, ale Karol El Kashif, były właściciel apteki u zbiegu Puławskiej i Rakowieckiej, przez sześć tygodni będzie miał nogę w gipsie. Potem czeka go wielomiesięczna rehabilitacja. - Jeden z policjantów popchnął mnie, prowadząc po schodach aresztu w siedzibie Komendy Stołecznej. Upadłem i straciłem przytomność. Gdy ją odzyskałem, okazało się, że mam otwarte złamanie kości - relacjonuje El Kashif. Policjanci mówią, że aptekarz sam skoczył na schody z dużej wysokości, ale oficjalnego komunikatu w tej sprawie nie ma.

Kajdankami do łóżka

Dramatyczne wydarzenia miały miejsce w nocy. Wcześniej policjanci zatrzymali El Kashifa w gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości. - To była standardowa interwencja - mówi Tomasz Oleszczuk, rzecznik śródmiejskiej policji. - Dostaliśmy zawiadomienie, że ten człowiek wtargnął do budynku bez zezwolenia i nie chce wyjść. Miał zgodę na protest, ale tylko na zewnątrz [El Kashif prowadził pod ministerstwem głodówkę].


- Prześlizgnąłem się przez wejście, bo ktoś zabrał krzesła, z których korzystałem pod budynkiem. Chciałem, by wartownik pokazał mi nagranie monitoringu - mówi aptekarz.

W tym momencie pojawiają się rozbieżności. Wersja El Kashifa: - Policjanci zachowywali się złośliwie. Może nie powinienem wchodzić do ministerstwa, ale nie mogłem zrozumieć, dlaczego potraktowali mnie jak przestępcę: zakuli w kajdanki, zawieźli do komendy przy Wilczej - relacjonuje.

Potem zaczęła się jazda po mieście pod policyjnym konwojem. Mundurowi zawieźli aptekarza na badania lekarskie. Jest nosicielem HIV, trzeba było zdobyć leki. - Byli wściekli. Zorientowali się, że znam swoje prawa. Zaczęli mi sugerować, że celowo opóźniam zatrzymanie, tak jakbym to ja rzekomo chciał podróżować pod policyjną eskortą - opowiada. - Po upadku, gdy trafiłem do szpitala, przykuli mnie kajdankami do łóżka.

Dlaczego upadł

- Musimy trzymać się procedury. Czasem zatrzymanie trwa dwie godziny, kiedy indziej tak jak w tym przypadku ciągnie się całą noc - mówi Tomasz Oleszczuk.

Policja postawiła El Kashifowi zarzut naruszenia miru domowego Ministerstwa Sprawiedliwości, czyli wtargnięcia na jego teren bez pozwolenia. Tomasz Oleszczuk zapewnia, że policjanci nie chcieli zrobić krzywdy El Kashifowi - wielu z nich wie, że zbankrutował, i mu współczuje. Dlaczego spadł ze schodów? - Wyjaśniamy tę sprawę - zapewnia rzecznik śródmiejskiej policji.

El Kashif będzie skarżył policjantów za naruszenie nietykalności. Czuje się poszkodowany już po raz drugi. Podczas majowego weekendu policja użyła wobec niego gazu. Przykuł się wtedy do bramy Ministerstwa Sprawiedliwości kajdankami.

Swoją desperację El Kashif tłumaczy opisanymi przez "Gazetę" perypetiami związanymi z apteką przy ul. Puławskiej 10. Prowadził ją blisko osiem lat. W styczniu lokal zajął siłą skłócony z nim jubiler Andrzej Zgirski. Zabrał leki, wyposażenie, dokumentację firmy El Kashifa, który był jego podnajemcą. Jubiler brał od aptekarza 25 tys. zł miesięcznego czynszu, z czego do kasy miasta szło tylko 5 tys. zł.

Pod koniec zeszłego roku okazało się, że jubiler nie miał prawa podnajmowania lokalu. Mimo to urzędnicy nie wypowiedzieli mu umowy. Nie interweniowali też, gdy wyrzucał El Kashifa, choć nie miał wyroku eksmisyjnego. Na zwolnionym miejscu pozwolili jubilerowi otworzyć sklep tej branży.

Aptekarz przekonuje, że wytropił niegospodarność i korupcję. Rejestrował rozmowy ze Zgirskim. Zdaniem El Kashifa wynika z nich jasno, że jubiler miał wpływy w urzędzie. Tak jak Paweł Dulski, były wiceszef PO na Mokotowie, który przyszedł do apteki ze Zgirskim, powoływał się na wpływy w radzie Mokotowa i radził, jak pozbyć się z apteki El Kashifa.

Podsumujmy: El Kashifa wyrzucono z lokalu, w którym przez osiem lat prowadził aptekę, zajęto całe jej wyposażenie i leki. Prokuratura i policja są bezradne wobec tej sytuacji i nie są w stanie zwrócić mu jego własności. A teraz jeszcze złamał nogę w komendzie. Może go zrzucili ze schodów, żeby już nie zawracał głowy protestami? A może sam się rzucił na złość policji. W każdym razie, jeśli kogoś połamanego wywożą z komisariatu, odpowiada za to policja.

Urzędnicy nie potrafią policzyć się z człowiekiem, który nielegalnie podnajmował El Kashifowi lokal, zgarniając pieniądze, które powinno dostać miasto. Pozostaje on dalej legalnym najemcą.

Władze partii, która rządzi naszym miastem, nie rozliczyły całego towarzystwa związanego z mokotowską PO zamieszanego w aferę. Tylko jednego z nich, Pawła Dulskiego, zawieszono w prawach członka partii.

Sprawa El Kashifa urasta do rangi symbolu: każdy z nas może znaleźć się równie bezradny wobec przemocy człowieka, od którego wynajmuje mieszkanie, obojętności urzędników, policji, prokuratury i podejrzanych konszachtów partyjnych.

Teraz, kiedy kłopotliwy aptekarz spadł ze schodów i leży w szpitalu, wszyscy wreszcie mają spokój. Kiedy z niego wyjdzie, może nawet oddadzą mu przeterminowane już leki, które kiedyś były warte kilkaset tysięcy złotych.
Seweryn Blumsztajn

http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,348.....adek_.html
_________________
Kiedy wyeliminuje się wszytko co niemożliwe, cokolwiek pozostanie, choćby nie wiem jak nieprawdopodobne, musi być prawdą."
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Polska i Polacy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Noz to narzedzie
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile