W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Polska Republika Bananowa  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
26 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Odsłon: 47927
Strona:  «   1, 2, 3, ... 10, 11, 12   »  Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:20, 29 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Długie i brudne ręce UniCredit

Zapamiętanie z jakim Włosi spod logo UniCredit zwalczali niewielką w skali europejskiego biznesu spółkę Malma spod Malborka niepokoi podwójnie. Po pierwsze grają nie zawsze zgodnie z prawem. Po drugie – są nieskuteczni.

A są przecież właścicielem jednego z największych w Polsce banków.

Nie bez powodu piszę dzisiaj o Malmie, producencie najlepszego polskiego makaronu i jej byłym właścicielu, twórcy i – mimo przeciwności losu – wciąż producencie makaronów tej marki Michelu Marbocie. Dzisiaj odbywa się Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy UniCredit, na którym pojawią się pytania o włoskie interesy w Polsce. Nie mam pewności, czy pojawią się odpowiedzi na pytania akcjonariuszy.

Michel Marbot, dzisiaj przedsiębiorca, wciąż zaangażowany w produkcję makaronów marki Malma od dekady nie schodzi z wokandy w sprawach sądowych przeciwko bankom Pekao S.A. i UniCredit, który jest polskiego banku większościowym akcjonariuszem. I nie chodzi wyłącznie o to, że Pekao namaszczone przez Włochów kilkunastoma ruchami przejęło spółkę Malma wykupując jej kredyty a potem doprowadzając do bankructwa. To również kwestia tego, że Włosi domagają się od polskich sądów skazania Marbota wyrokiem sądowym, który zabroni mu prowadzenia jakiejkolwiek działalności i zasiadania w zarządach spółek handlowych. Po trwającej ponad dekadzie walce o Malmę Włosi wciąż nie mogą mówić o pełnym zwycięstwie. Zaczynają więc rozgrywać swoją walkę na płaszczyźnie zupełnie personalnej. Z kimś, kto za działalność na rzecz społeczności lokalnej Malborka – m.in. za ograniczenie bezrobocia poprzez zatrudnienie kilkuset mieszkańców oraz stawanie w obronie pracowników przed planami realizowanymi przez UniCredit – otrzymywał wyłącznie gratulacje i podziękowania stając się kimś w rodzaju lokalnego bohatera.

Alessandro Profumo, członek zarządu UniCredit i przyjaciel Jana Krzysztofa Bieleckiego, wieloletniego prezesa Pekao a dzisiaj doradcę gospodarczego Donalda Tuska, przez wiele lat łączył funkcję bankowca z zarządzaniem jednego z największych koncernów żywnościowych we Włoszech – Barillą, jak raz będącą również producentem makaronów. Barilla nigdy nie ukrywała, że jest zainteresowana wejściem na rynki Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie włoskie makarony są popularne ledwie niewiele od ponad dekady. Problem w tym, że na tych rynkach działał już lokalny producent takich makaronów (szczególnych, bo do ich produkcji potrzebny był specjalny gatunek pszenicy durum). Producent, który rósł w siłę i miał coraz mocniejszą markę.

Włosi zdali sobie sprawę z tego, że mogą zrobić tylko dwie rzeczy – przejąć polską fabrykę makaronów, lub doprowadzić ją do bankructwa i przejąć za bezcen pozostawiony przez nią zakład produkcyjny.

Wykupienie kredytów Malmy i udzielenie jej kolejnych – tylko po to, aby zadłużenie postawić w stan natychmiastowej wymagalności wydawało się doskonałym pomysłem. Tym bardziej, że dzięki temu Włosi, tym razem podpisując się już w imieniu Pekao, mogli zająć najcenniejsze dla Malmy produkty, czyli pszenicę. Aresztowane ziarno leżało odłogiem dotąd, aż się zepsuło. Apele Marbota, że nawet z punktu widzenia interesów Pekao, uniemożliwienie produkcji jest działaniem dla banku przeciwskutecznym, bo tylko produkujący zakład był w stanie rozliczać się z zadłużenia.

Jednak Włosi zdawali sobie sprawę z jednego – silna już na lokalnych rynkach Malma mogła zdystansować Barillę nawet mając kłopoty. Przez dwa kolejne lata Marbot przedstawiał inwestorów strategicznych, którzy gotowi byli spłacić zadłużenie fabryki i przejąć w niej część udziałów tylko po to, żeby nie zatrzymywać produkcji. Bielecki i Profumo wszystkim pokazywali drzwi – warto pamiętać, że z punktu widzenia interesów banku wierzyciela to również było działaniem przeciwskutecznym.

Dzisiaj Malma wciąż jest producentem makaronów, choć tak osłabionym, że jest mało prawdopodobne, żeby było możliwe podniesienie jej do poprzedniej wielkości. Szczególnie, że produkcja odbywa się na maszynach już nienależących do spółki, lecz do banku, który skrupulatnie dba o to, żeby nie zawsze można było z nich korzystać – jak wyglądają te kontakty? Warto zajrzeć na tę stronę - http://www.tvp.pl/gdansk/informacja/panorama/wideo/16042011/4335237.

Dzisiaj jest również moment, w którym mniejszościowi akcjonariusze UniCredit zapytają o historię spółki na WZA.
http://pietkun.nowyekran.pl/post/12464,dlugie-i-brudne-rece-unicredit
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:51, 29 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czy Polska jest kondominium rosyjsko-niemieckim ? - kilka artykułów zebranych z sieci do przemyślenia w tym temacie:
Cytat:
Kondominium (z łac. con- = 'współ-', dominium = 'panowanie') – kolonia zarządzana wspólnie przez dwa lub więcej państw-metropolii.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kondominium_(kolonia)
=======================================
Czyj jest Gdańsk?

Przed ponad 6 laty napisałem artykuł pod powyższym tytułem. Praktycznie nie było żadnej reakcji tak zwykle agresywnych mediów. Żaden z posłów nawet nie próbował udzielić odpowiedzi na to pytanie. Dwóch ministrów, goszczących na otwartych spotkaniach np. w Domu Technika w Gdańsku, zmieniło szybko temat. To – niestety – także jest odpowiedzią. A sprawa jest niezwykle poważna, szczególnie w świetle podpisania konstytucji Unii Europejskiej i prowadzonej konsekwentnie polityki niemieckiej.

Wbrew bowiem ciągle powtarzanym twierdzeniom polityków, posłów i mass mediów w Polsce, a w szczególności GWybiórczej, o konieczności odcinania się od Jałty i Poczdamu, sprawa nie jest taka prosta. Jak wiadomo, sprawa polskich granic została „załatwiona” dopiero w dniu 2 sierpnia 1945 roku w zabytkowym dworku Cecilienhof w Poczdamie. Tam i w owym czasie ustalono los Ziem zwanych później Odzyskanymi. Ustalono także, że obszar Wolnego Miasta Gdańska, anektowanego przez Rzeszę Niemiecką we wrześniu 1939 roku, na okres 50 lat zostanie poddany pod jurysdykcję Polsce.

Układ Poczdamski wygasł, jak powszechnie wiadomo, w 1995 roku. I co? I nic!!!, cisza. Ta cisza jest bardzo niepokojąca dla Polaków zamieszkałych na obszarze byłego Wolnego Miasta Gdańska.

Niemcy nigdy i nigdzie nie uznały Układu Poczdamskiego, nazywając obszary położone na wschód od linii Świnoujście – Odra – Nysa Łużycka jako: „terytorium niemieckie pod administracją polską” dodając pojęcie – czasową. Ostatnie uzgodnienia pomiędzy stronami niemiecką i polską nie dotyczą sprawy Wolnego Miasta Gdańska.

Inna jest bowiem sytuacja prawna Gdańska. Otóż 15 czerwca 1980 roku w Koblencji odbyły się rozmowy z udziałem ponad dwu tysięcy osób, w ramach federalnego spotkania Zrzeszenia Gdańszczan. Podczas spotkania wybrano Radę Wolnego Miasta Gdańska [Rat der Freien Stadt Danzig] (za Die Tat z 27 czerwca 1980 r.). Uprawnieni do wyboru zostali wszyscy mieszkańcy Wolnego Miasta Gdańska i ich potomkowie. Faktycznie więc wyłoniona Rada stała się wybranym Parlamentem Wolnego Miasta Gdańska na uchodźstwie.

Uchwalono, że powstały Senat przejmuje polityczną reprezentację obywateli Wolnego Miasta Gdańska i przygotowuje się do działań, kiedy będzie można w przyszłości uregulować – „problem Gdańska”.

Zgodnie z prawem niemieckim obywatelstwo niemieckie jest dziedziczne, to znaczy, że przechodzi automatycznie z rodziców na dzieci. Tak więc roszczenia prawne posiadają wszyscy potomkowie mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska.

W dniach od 7 do 10 lutego 1980 roku doszło do tajnej narady w Popowie pomiędzy przedstawicielami Niemiec i Polski. Niemcy były reprezentowane przez profesorow Rudolfa Bernharda, Joachima A. Froweina, Wilhelma A. Keweninga i Karla Doehringa. Stronę polską reprezentowali „profesorowie” Adam Łopatka, Krzysztof Skubiszewski [TW ksywa Kosk], Tadeusz Walichnowski i Lech Janicki.

Nie uzgodniono żadnego wspólnego stanowiska. Niemcy pozostali przy swojej tezie „otwartego problemu ziem wschodnich a w szczególności Gdańska”.

Senat „Wolnego Miasta Gdańska” uznaje Rząd Polski za kolejnego okupanta [po III Rzeszy], który nie liczy się z istniejącym legalnie Rządem Wolnego Miasta Gdańska. Rząd ten rezyduje we Frankfurcie nad Menem, a w czerwcu 1998 roku wystąpił do ONZ z postulatem przyjęcia go w poczet członków Narodów Zjednoczonych.

Jest to szczególnie poważna sprawa ponieważ np. jeden z ministrów na zadane publicznie pytanie: Czyj jest Gdańsk? odpowiedział cyt.: “Trzeba mieć nadzieję.”

W świetle faktów dokonanych, szczególnie w okresie ostatnich kilku lat, sprawa jest naprawdę poważna. Wykwaterowano w minionym okresie Garnizon Wojska Polskiego z Gdańska i przeniesiono do Gdyni. Ostatnie polskie oddziały [lotnictwo] z Pruszcza Gdańskiego zostały wysiedlone we wrześniu 2009 roku. Przeniesiono dyrekcję Poczty Polskiej do Lublina.

Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że w bardzo dziwnych okolicznościach państwowa spółka niemiecka przejęła Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, posiadające monopol na ogrzewanie miasta. Zlikwidowano polską prasę w Gdańsku, a jedyny tytuł jaki pozostał Dziennik Bałtycki – dawniej pismo Stronnictwa Demokratycznego – przejęli Niemcy.

Przed kilku laty pod pretekstem naprawy carillonu na ratuszu przy ulicy Długiej zlikwidowano, regularne odgrywanie Roty Marii Konopnickiej.

W serii znaczków Miast Polskich nie ma Gdańska, a jest np. Elbląg. Sprawa ta jest bardzo poważna w świetle ostatnich orzeczeń sądownictwa krajowego, także w Gdańsku, na temat własności materialnej na tych terenach i zupełnej bierności legislacyjnej przez ostatnie 20 lat – polskiego rządu i Sejmu.

dr Jerzy Jaśkowski
http://www.bibula.com/?p=17525

Wiązanie obwodu kaliningradzkiego z Niemcami

Śp. prof. Paweł Wieczorkiewicz w doskonałym wywiadzie dla Frondy z września 2008 http://www.bibula.com/?p=8068 raczył był stwierdzić:

Cytat:
Piłsudski wymyślił system limitrofów, czyli państw sukcesyjnych po upadku imperium sowieckiego, które byłyby związane z Polską. Siłą rzeczy obawiając się Rosji stanowiłyby takie przedmurze, już nie tylko Zachodu, ale i Polski w stosunku do Rosji. Sytuacja się o tyle zmienia że mamy nieszczęsny obwód kaliningradzki, który nie chce być złym prorokiem, ale w ciągu 10 czy 20 lat wróci do niemieckiej macierzy, a wtedy zobaczymy dopiero, co to znaczy mieć mini-Prusy Wschodnie na karku.


Skupmy się na Obwodzie Kaliningradzkim. Nie da się ukryć, że odbudowa wpływów niemieckich w Prusach Wschodnich byłaby dla Polski katastrofą. Według artykułu pt. „Planowany zwrot Prus Wschodnich?” http://www.jlosachsen.de/index.php?optio.....;Itemid=62 zamieszczonego na stronie młodzieżówki (!!!) związku „wypędzonych” z Prus Wschodnich, powołującego się na „Der Spiegel” z 21 maja 2010, taki zwrot był proponowany w 1990 a następnie w 1999 (!) roku, co więcej, gen. Batenin miał stwierdzić, że sprawa powróci „prędzej czy później”…

Na razie wydaje się, że kosztowne inwestycje Rosjan (elektrownia jądrowa) świadczą raczej o chęci zachowania i powiększenia wpływów, niż dzielenia się nimi. Również trudno oczekiwać rezygnacji z korzyści, jakie daje położenie królewieckiego regionu pod względem militarnym – chodzi tu zarówno o flotę, jak i wojska lądowe. Prusy dają możliwość wygodnego trzymania Polski w szachu i projektowania siły na basen Morza Bałtyckiego. Można jednak wyobrazić sobie sytuację, w której niemiecka obecność będzie dla Rosji korzystna ze względów gospodarczych i politycznych. Również rozpoczętą w 2006 roku odbudowę historycznego centrum Królewca trudno interpretować inaczej niż jako wyciągnięcie ręki.

Ze strony niemieckiej na niekorzyść prostego zwrotu przemawia przede wszystkim oczywista i w pełni zrozumiała niechęć do przyjęcia kilkuset tysięcy Rosjan. Istnieje jednak rozwiązanie dające gospodarcze i polityczne korzyści i Rosji, i Niemcom. Tym rozwiązaniem jest doskonale wkomponowujące się w bieżące politpoprawne trendy przekształcenie obwodu w skrzyżowanie niemiecko-rosyjskiego protektoratu z euroregionem, który pozostając oficjalnie pod rosyjską władzą chłonąłby niemiecki kapitał, know-how i przy okazji pamięć historyczną, w zamian dając dostęp do rosyjskiego rynku – i wzrost politycznego znaczenia Niemiec w regionie.

Rozwiązanie wiązałoby się z podnoszonym ostatnio przy różnych okazjach problemem zamknięcia eksklawy dla ruchu bezwizowego, będącym konsekwencją strefy Schengen. Niewątpliwie, jednym z możliwych rozwiązań (nikt przecież nie chce bezwizowego ruchu z całą Rosją) znacznie ułatwiających niemiecką ekspansję byłoby nadanie obwodowi specjalnego statusu, umożliwiającego jego mieszkańcom swobodne przekraczanie granicy.

Nie dziwi zatem, że pomysł ten jest aktywnie wspierany przez związek „wypędzonych” z Prus Wschodnich: http://www.ostpreussen.org/Haupt/TKoenigThesen.html – który powala urokiem argumentacji skierowanej do Rosjan: nie jesteście winni (uff!!), musimy współpracować, naszą pracowitością, wiedzą i poczuciem obowiązku poradzimy sobie z waszą nędzą, przywrócimy wam tożsamość, weźmiemy ziemię leżącą odłogiem, zrobimy okno, w którym wschód spotyka się z zachodem etc. etc.

To, co dziwi, to to, że Niemcy znaleźli w obwodzie użytecznych idiotów, którzy aż przebierają nogami, by znaleźć się pod niemieckim butem, tj. „Bałtycką Partię Republikańską”: http://kaliningrad-eu.blogspot.com/ . Partia na razie wydaje się być przystopowana przez Kreml, ale kto wie co w Rosji dzieje się naprawdę, a co jest tylko grą pozorów, sondowaniem nastrojów, czy prowokacją?

Pewne jest jedno: taką bezczelnością nie może się pochwalić nawet Ruch Autonomii Śląska. Możemy jednak wierzyć, że Ruch nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
http://tj1111.wordpress.com/2010/08/24/w....._niemcami/
========================================================================
Cytat:
Grzegorz Braun: Losy Polski ważą się we Wrocławiu...

Lublin, 1 kwietnia 2009r.

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:13, 29 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z prof. Andrzejem Nowakiem, historykiem, wykładowcą na Uniwersytecie Jagiellońskim, kierownikiem Pracowni Dziejów Rosji i ZSRR w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, publicystą, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Arcana", rozmawia Mariusz Bober

Do kogo adresowany jest artykuł szefa komitetu doradczego przy rosyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych Siergieja Karaganowa, w którym proponuje utworzenie Związku Europy i Rosji?
- Artykuł ten jest adresowany do najpoważniejszych partnerów Federacji Rosyjskiej. Został on opublikowany w rządowej "Rossijskoj Gazietie" jako podstawa dyskusji na najbliższym, dorocznym spotkaniu prezydenta Rosji z wybranymi, zaproszonymi gośćmi z zagranicy. Jest ono okazją do zaprezentowania głównych kierunków polityki zagranicznej Rosji w najbliższych latach. Zaś sam Karaganow jest na pewno najpoważniejszym rzecznikiem takiej polityki w ostatnich 20 latach. To on pisał niegdyś przemówienia dla Jurija Andropowa [przywódcy ZSRS w latach 1982-1984 - przyp. red.] i Konstatnina Czernienki [przywódcy ZSRS w latach 1984-1985 - przyp. red]. Później natomiast został jednym z najważniejszych doradców ds. polityki zagranicznej prezydentów - Borysa Jelcyna i Władimira Putina.

Jego tekst należy więc odczytywać jako stanowisko władz rosyjskich, które w aspekcie polityki zagranicznej Karaganow współtworzy?
- Jest on jednym z "mózgów" rosyjskiej polityki zagranicznej co najmniej ostatniego 10-lecia.

Karaganow ubrał rosyjskie propozycje w szaty przyjaznej współpracy z korzyścią dla Rosji i Europy...
- Na pewno nie jest to luźna propozycja zacieśnienia kontaktów. To projekt "ubrany" w formę konkretnego związku Rosji z Europą opartego na konkretnych aktach prawnych, które Karaganow wymienia.

Jak należy rozumieć jego koncepcje dotyczące "utworzenia wspólnego obszaru strategicznego zakładającego ścisłą koordynację polityk zagranicznych" w proponowanym związku?
- Karaganow podkreśla, że ma wizję polityki mocarstwowej Rosji, w której Moskwa zachowuje tradycyjne narzędzia polityki zagranicznej. Jak twierdzi, Rosja obroniła taką pozycję, natomiast nie ma jej żadne z państw Unii Europejskiej, nawet Niemcy, Francja czy Włochy, ale dopiero wspólnie narzucając swoją wolę pozostałym krajom Unii, mogą sobie zapewnić pozycję równorzędną wobec Rosji. Chodzi mu więc formalnie o umowę UE z Rosją, ale przez Unię rozumie wspólnotę poddaną kontroli "koncertu" XIX-wiecznych mocarstw europejskich. Zdaniem Karaganowa, dzięki takiej kontroli można byłoby porozumieć się co do wspólnoty interesów i wspólnego działania na arenie międzynarodowej. Rosyjski politolog odrzuca faktycznie instytucje Unii Europejskiej i odmawia respektowania równych praw w niej wszystkich krajów, zwłaszcza tych małych - do których zalicza wszystkie kraje przyjęte po 2004 roku. Politolog namawia, by Unia zdominowana przez Francję, Niemcy, ewentualnie także Włochy, narzuciła mniejszym członkom, w tym Polsce, swoją wolę, i w imię odzyskania znaczenia na arenie globalnej porozumiała się z Rosją.

Czyli oferta zbudowania związku jest tak naprawdę skierowana do Niemiec, Francji i ewentualnie Włoch, a nie do Unii jako całości?
- Tak. Karaganow rozumie UE jako nowy twór imperialny, kierowany przez stare ośrodki - stolice, które wcześniej realizowały taką politykę. W tej polityce nie liczyłoby się zdanie Warszawy, Budapesztu, Pragi czy Brukseli, ponieważ ich opinie nie mają dla Moskwy żadnego znaczenia. Dla Kremla słabi nie mają racji. Posiadają ją tylko silni, a Europa będzie ich zdaniem taka, gdy największe państwa narzucą swoją wolę pozostałym i uzgodnią ją z Rosją.

W ten sposób dzisiejsza Rosja wraca do imperialnej polityki carskiej rodem z XIX wieku?
- Karaganow mówił o tym wprost podczas dyskusji, której zapis opublikowała dwa lata temu "Gazeta Wyborcza". Szkoda, że dziś także ona nie przypomina tej wypowiedzi. Rosyjski politolog mówił wtedy, że jego ideałem jest Europa z czasów kanclerza Niemiec Otto von Bismarcka [który prowadził bezwzględną walkę z polskością na terenach zaboru pruskiego - przyp. red.]. Na uwagę podczas tej dyskusji, że tamten okres nie był dobry dla Polaków, Litwinów czy Ukraińców, Karaganow odparł, że jeśli zaczniemy mówić o interesach małych narodów, to oczywiście zawsze ktoś cierpi. Jego zdaniem, dzięki współpracy wielkich mocarstw panował wtedy spokój, rozwijała się gospodarka i dzięki tej stabilizacji Europa jakoby dokonała wielkiego kroku naprzód. W ten sposób politolog powtarza również opinię swojego premiera Władimira Putina, który często podkreślał, że najlepszy w dziejach Europy był okres ścisłej współpracy Rosji i Niemiec. Często odwoływał się w tym kontekście właśnie do XVIII-XIX w. - do czasów carycy Katarzyny i króla Fryderyka, Bismarcka i Michaiła Gorczakowa. Tak należy odczytywać również obecną wizję Karaganowa.

Można powiedzieć, że Rosja proponuje największym państwom UE kolejny rozbiór Polski i innych krajów naszego regionu?
- Nie, dziś to nie odbywałoby się w formie zaborów, ale w postaci stref interesów. Byłoby to zapewne podobne do podziału stref w byłych Austro-Węgrach, gdzie nastąpił w 1867 r. podział przestrzeni odpowiedzialności za administrowanie wzdłuż rzeki Litawy. Jednak rosyjski politolog podważa w zaprezentowanym planie suwerenną pozycję mniejszych państw członkowskich UE, w tym Polski. Rosja dzięki ogromnym sukcesom w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy może przedstawić Europie propozycje podziału stref interesów wzdłuż linii najkorzystniejszej dla siebie.

Jak miałaby ona przebiegać?
- Po stronie rosyjskiej miałyby znaleźć się wszystkie kraje byłego Związku Sowieckiego (z Ukrainą, Gruzją, Białorusią włącznie). Jednak w wizji Karaganowa nie ma miejsca na niezależne funkcjonowanie również takich krajów jak Polska, Czechy czy Węgry. Faktycznie byłyby tylko 2 stolice Związku Europy i Rosji: jedna w Moskwie, a druga w Berlinie, Paryżu lub gdzieś między nimi.

Czy to właśnie znaczyły słowa Karaganowa sprzed 2 lat: "Jeśli będziemy bardziej demokratyczni i bogaci, to wy będziecie się nas bać jeszcze bardziej. Rosja zawsze będzie zagrożeniem. Jeżeli przestaniemy być zagrożeniem, to przestaniemy być Rosją, przestaniemy być silnymi, wolnymi, szczęśliwymi ludźmi"?
- Te słowa, wypowiedziane przez Karaganowa w rozmowie w "Gazecie Wyborczej" w maju 2008 roku, miały wyleczyć jego rozmówców - Polaków, Litwinów, Gruzinów, Ukraińców - ze złudzeń, że Rosja Putina mogłaby zrezygnować z imperialnych ambicji i twardego, "realistycznego" postrzegania polityki jako przestrzeni, w której silny pomiata słabym.

Jak na te plany powinien zareagować rząd Donalda Tuska, gdyby rzeczywiście chciał realizować suwerenną polską politykę?
- Wydaje mi się, że obecne władze już wybrały inną politykę. Jej symbolem jest 10 kwietnia, a konkretnie decyzja premiera Donalda Tuska, by oddać śledztwo w sprawie wyjaśnienia największej tragedii w historii Polski po II wojnie światowej w ręce Władimira Putina i podporządkowanej mu rosyjskiej prokuratury generalnej. Przypomnę, że to właśnie ta prokuratura całkowicie skompromitowała się w oczach całego cywilizowanego świata podczas śledztw prowadzonych w sprawie zabójstwa Aleksandra Litwinienki, Anny Politkowskiej czy potraktowania Michaiła Chodorkowskiego. Sposób prowadzenia tamtych postępowań dobitnie pokazał, że rosyjska prokuratura jest tylko narzędziem w ręku autorytarnej władzy. Wskazują na to wszystkie najpoważniejsze gazety europejskie! Pisano o tym nie tak dawno w gazetach polskich - ale teraz jakoś przestano... Decyzja Tuska pokazała, że takiej Rosji podporządkował się jego rząd. Premier Tusk i prezydent Bronisław Komorowski stwarzają wrażenie, że chcą reanimować Trójkąt Weimarski, że Polska chce w jakiś sposób dołączyć do grona stolic, które będą współtworzyć nowy związek Europy i Rosji, czyli do Paryża czy Berlina. Ale w istocie obecne władze potrafią uprawiać tylko politykę PR - propagandy, wspieranej przez największe media w Polsce. Jest ona jednak skuteczna wyłącznie wobec polskich odbiorców mediów. Taka polityka - po 10 kwietnia - nie robi jednak żadnego wrażenia na Europie Zachodniej. Ani tym bardziej na Moskwie.

Decyzje podjęte wówczas przez rząd PO - PSL pokazały dobitnie państwom zachodnim, że władze w Polsce poddały się wpływom rosyjskim.
- Tak, one pokazały, że Polska realnie podporządkowuje się Rosji, i to Rosji reprezentowanej przez Putina i Jurija Czajkę [rosyjski prokurator generalny nadzorujący śledztwa m.in. w sprawie zabójstwa Anny Politkowskiej i Aleksandra Litwinienki, które oczywiście niczego nie wyjaśniły - przyp. red.]. W Berlinie czy Paryżu odebrano to w ten sposób: "Polska nawet nie chce, byśmy pomagali jej w tej sprawie, i całe szczęście. Bo mamy to z głowy. Zajmie się tym Rosja". Polityka obecnego polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i działania takie jak np. zaproszenie szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa do pouczenia polskiego korpusu dyplomatycznego nie przekonują Moskwy, że Polska jest równoprawnym partnerem, z którym należy liczyć się w realizacji rosyjskich planów strategicznych. O pozycji poważnej, z którą Moskwa musiałaby się liczyć, świadczyłaby konsekwentna wola polskich władz, aby najlepiej wykorzystać możliwości eksploatacji złóż gazu niekonwencjonalnego w naszym kraju, aby zadbać o kontynuację aktywnej polityki wschodniej i o zabezpieczenie elementarnych interesów energetycznych Polski, zagrożonych przez politykę Moskwy wobec Polski.

W jaki sposób?
- Przypominam, że gazoport w Świnoujściu został zagrożony przez budowę Gazociągu Północnego, a rząd Donalda Tuska nie reaguje adekwatnie na to zagrożenie. Nie mamy wciąż żadnego potwierdzenia, że wielkie gazowce będą mogły wpływać do gazoportu, ponieważ zbyt płytkie umieszczenie rosyjsko-niemieckiego rurociągu może to uniemożliwić.

Rząd i polskie firmy zaangażowane w projekt zapewniają, że dla gazowców nie będzie to stanowić problemu...
- Ale ja mówię o stanie realnym, a sprawa sprowadziła się do tego, że musimy zabiegać o zgodę Rosji i Niemiec na zagłębienie rurociągu [w dnie, na trasie podejściowej do gazoportu - przyp. red.]. Czyli o otwarciu lub zamknięciu tej części przestrzeni Morza Bałtyckiego dla Polski będzie decydowała dobra lub zła wola Władimira Putina i jego niemieckich kolegów. Drugim przykładem jest sprawa mostu energetycznego z Litwą. Ten ważny projekt, który mógłby wzmocnić więzi polsko-litewskie i bezpieczeństwo energetyczne całego regionu Europy Północno-Wschodniej, Rosja skutecznie torpeduje. Zaprasza bowiem obecne władze w Warszawie do współpracy przy budowie elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim. A przecież taki projekt wyklucza realizację polsko-litewskiego mostu energetycznego. Cel tej rosyjskiej propozycji jest jasny. Entuzjastyczne podejście obecnego rządu do tej propozycji oznacza dalsze uzależnianie Polski od rydwanu imperialnej polityki rosyjskiej. Paradoksem jest również, że to Unia Europejska broni obecnie Polski przed niekorzystną umową gazową, jaką premier Waldemar Pawlak podpisał z Gazpromem.

Czy w takim razie Polska powoli traci suwerenność?
- Zastanawiam się, czy powoli, czy raczej szybko. Na pewno jednak ten proces postępuje. To nie jest tylko efekt rządów Platformy Obywatelskiej, ale także zmiany sytuacji geopolitycznej na świecie dokonującej się w sposób od nas niezależny. Jednak to obecny rząd odpowiada za podejmowanie decyzji o tym, czy w takiej sytuacji w ogóle chcemy zabiegać o utrzymanie wolnej przestrzeni politycznej i ekonomicznej dla Polski, czy też uznajemy, że tę przestrzeń będzie wyznaczał dyktat silniejszych od nas sąsiadów. Rząd polski w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy wybierał konsekwentnie to drugie. W dodatku "sprzedaje" to polskiej opinii publicznej jako wybór "racjonalny".

Dlatego rosyjscy decydenci poklepują po plecach przedstawicieli polskiego rządu?
- Warto przypomnieć komentarze Karaganowa po ostatnich wyborach parlamentarnych w Polsce, w których wygrała PO. Otóż mówił on wtedy, że "w Polsce wygrał zdrowy rozsądek". To znaczy, że uznał on, iż nasz kraj przestanie się opierać rosyjskiej polityce imperialnej i podporządkowuje się planom Rosji. Karaganow powiedział wtedy bez ogródek: "Polska miała ogromny problem w postaci rządu PiS i cieszę się, że polski naród pozbył się tego problemu". Zaś w maju 2008 r. stwierdził nie mniej stanowczo, że "Polacy są chorzy na kompleks katyński" i muszą się z niego wyleczyć. Stwierdził wtedy również, że "co do Katynia, to przyznaliśmy, że zabił Stalin. Putin nieoficjalnie przeprosił, chociaż nie bardzo rozumiem, dlaczego. (...) Oficjalnie tego nie będzie". Oznacza to, że Rosja nigdy nie uzna formalnie ludobójstwa katyńskiego. I rzeczywiście - tak pozostaje do dziś. Moskwa nie uznaje naszego kraju za partnera, także pod rządami Tuska i Sikorskiego.

Możemy liczyć na to, że ofertę Moskwy odrzucą kraje Unii Europejskiej?
- Problem polega na tym, że propozycję Karaganowa trzeba potraktować poważnie również dlatego, że znajduje ona poważnych odbiorców także po stronie zachodniej. Przypomnę tu choćby list bardzo ważnych postaci życia publicznego, przedstawicieli świata gospodarki i publicystów niemieckich sprzed kilku miesięcy, wzywający do przyjęcia Rosji do NATO. Chcę przypomnieć także pochwałę Karaganowa pod adresem tegorocznego szczytu Rosja - Unia Europejska w Rostowie nad Donem, podczas którego mówiono o "partnerstwie dla modernizacji". Jak z satysfakcją stwierdził moskiewski politolog na tym spotkaniu, "Unia przestała pouczać Rosję". Oznacza to, że kraje UE już nawet nie udają, że chcą, by Rosja przyjmowała europejskie standardy w dziedzinie praw człowieka, wolności mediów itd. Największe państwa europejskie wymieniane przez Karaganowa chcą współpracy z Rosją bez względu na to, że kraj ten nie przestrzega europejskich wartości, z prawami człowieka na czele. Warto powtórzyć, że Moskwa uzależniła od siebie potężne lobby gospodarczo-polityczne w najważniejszych krajach Starego Kontynentu za pomocą swoich dwóch gigantycznych projektów energetycznych - Gazociągu Północnego i Gazociągu Południowego [ang. Nord Stream i South Stream - przyp. red.]. W ten pierwszy projekt Moskwa wciągnęła największe koncerny niemieckie, a w drugi - włoskie i francuskie, a także mniejsze firmy z Bułgarii, Węgier, Grecji, Austrii, Słowenii i innych państw. W ten sposób stworzyła gospodarcze mechanizmy, poprzez które może wpływać na akceptację przez Unię Europejską politycznego projektu, jakim jest Związek Europy i Rosji.

Państwa europejskie będą więc skłonne przyjąć tę propozycję?
- Myślę, że jeśli nie odbuduje się inna wspólnota, gotowa bronić tych wartości, wokół których Europa organizowała się po II wojnie światowej, oparta na współpracy transatlantyckiej, obronie praw mniejszych narodów do suwerenności, wówczas projekt Karaganowa, który jest faktycznie projektem putinowskiej polityki zagranicznej, będzie miał poważne szanse realizacji. Tym bardziej że natrafia obecnie na korzystną dla tego celu sytuację w postaci polityki obecnego prezydenta USA, który dystansuje się od swoich poprzedników i gotów jest do zawierania globalnych porozumień ponad głowami Europy z wybranymi partnerami - Rosją, Chinami czy Indiami, pozostawiając Europę, a w szczególności jej region środkowo-wschodni, wyłącznie grze największych sąsiadów. Znajdujemy się zatem w bardzo trudnym momencie, w którym Rosja może zrealizować swój plan. Jest jednak także druga możliwość odczytania tekstu Karaganowa.

Jaka?
- Możliwe, iż ten tekst nie ma charakteru propozycji tak poważnej, jak sugeruje pomysł związku rosyjsko-"staroeuropejskiego". Cel tej propozycji może być bardziej doraźny, choć nie mniej ważny. Streszczałby się on w tych słowach Karaganowa: "Kluczową umową współtworzącą związek Rosji i Europy powinien być traktat energetyczny" - ustalający jednakowe zasady dostępu do złóż itd. Przypomnę, że Rosja zainwestowała gigantyczne pieniądze i wiele pracy w realizację strategicznego programu uzależnienia Europy od swoich dostaw gazu poprzez oba rurociągi, którymi łącznie mogłaby dostarczać do Europy docelowo ok. 120 mld m sześc. gazu rocznie (pokrywa to całość zapotrzebowania na ten surowiec Francji, Niemiec i krajów Beneluksu). Ale oba projekty mogą zostać zagrożone, jeśli np. w Polsce złoża gazu niekonwencjonalnego okazałyby się realną alternatywą dla uzależnienia Europy od rosyjskich dostaw gazu i ropy. A przecież sprawa ta rozstrzygnie się w stosunkowo krótkim czasie - ok. 5 lat. Gdyby potwierdziła się możliwość eksploatacji tych złóż na skalę, o której pisały największe czasopisma gospodarcze, wówczas z całą pewnością ich eksploatacją zainteresowałyby się największe firmy zachodnie, w tym amerykańskie, które posiadają w tym obszarze największe doświadczenie. W ślad za ewentualnym poważnym zaangażowaniem amerykańskich firm w eksploatację dużych złóż gazu w Polsce na pewno poszłoby ponowne zainteresowanie Waszyngtonu naszym regionem. To z kolei niewątpliwie mogłoby pokrzyżować plany takiego związku Europy i Rosji, o jakim pisze Karaganow, a mówiąc wprost - rosyjskiej dominacji nad Europą, w szczególności nad Europą Środkowo-Wschodnią, za pomocą strategii osaczania energetycznego.

Stworzenie związku Europy i Rosji mogłoby negatywnie rzutować na wydobywanie gazu łupkowego w Polsce?
- Zawarcie przez UE umowy z Rosją mogłoby się okazać na tyle wiążące, że wykluczyłoby zainteresowanie poważną eksploatacją alternatywnych złóż energii, np. w Polsce. Dzięki temu rosyjska dominacja energetyczna, a także geopolityczna - nad Europą Środkowo-Wschodnią pozostałaby niezagrożona.

Ta imperialna wizja dawałaby Rosji rolę hegemona w Europie.
- Już kilka lat temu czytałem opracowanie, w którym japoński teoretyk geopolityki Yamashita Norihisa wyliczył, że obecne procesy geopolityczne przebiegają w taki sposób, iż ok. 2020 r. zostanie przywrócona struktura dominacji imperialnej na obszarze Eurazji, w ramach której zostanie wyznaczona nowa strefa wpływów między ("starą") Europą a Rosją. Przewidywania sprawdzają się na naszych oczach - i to nawet szybciej, niż zakładał japoński naukowiec.

Próby realizacji planu, który miałby doprowadzić do powstania podmiotu rywalizującego z USA o wpływy na świecie, powinny zaniepokoić Waszyngton.
- W tej chwili Ameryka traktuje Chiny jako głównego partnera i rywala zarazem, zmaga się także z własnymi problemami gospodarczymi, a w polityce zagranicznej minimalizuje swoje zadania (wciąż priorytetem pozostaje w nich sprawa poparcia dla Izraela i kwestia Bliskiego Wschodu - z Iranem jako głównym problemem). Na Rosję Obama patrzy z tej perspektywy wciąż jak na partnera, nie na rywala. Europę lekceważy.

Jakie kroki powinny podjąć w tej sytuacji polskie władze?
- Próbować przeciwdziałać realizacji tych planów, choć niektórzy przekonują, że to proces nieuchronny. Ale nie ma żadnej nieuchronności! Trzeba przypominać o takich wartościach jak niepodległość, suwerenność, tradycja narodowa, a także wartość wspólnoty europejskiej opartej na chrześcijaństwie, które były przywoływane w Europie jeszcze po 1945 roku. One wcale nie muszą przegrać! Mogą wręcz ożywić się w obliczu nowego zagrożenia, nowego cynizmu, jaki zalewa nas poprzez takie propozycje jak plan Karaganowa. Trzeba też szukać partnerów do obrony przed tymi zakusami, a także materialnych środków do oporu, np. poprzez próby przyciągania na nowo zainteresowania z USA naszym regionem. Dla Rosji imperialnej najkorzystniejszym rozwiązaniem jest całkowite odseparowanie Ameryki od Europy. Na tym zresztą założeniu opiera się projekt Karaganowa. Tymczasem w naszym interesie jest, aby funkcjonowała nie tylko wspólnota europejska, ależ też szersza, zachodnia, oparta na współpracy transatlantyckiej. Dopiero na bazie tej wspólnoty można byłoby myśleć w dłuższej perspektywie o wciąganiu do takiej współpracy Rosji. Na tym właśnie polega misja, do której powinniśmy nawiązać, zachęcać do niej: aby Rosję przyciągać długofalowo do współpracy z Zachodem, ale nie rezygnując z wartości, które w naszej cywilizacji powinny obowiązywać. Nie porzucajmy naszej misji wobec Europy Wschodniej, tej misji, jaką odziedziczyliśmy po I Rzeczypospolitej. Walczmy o to, by Europa pozostała Europą, by nie wypłukiwać jej cywilizacyjnej treści ze wschodniej części kontynentu. Do takiej Europy warto zapraszać Rosję. Alternatywą jest zaproszenie Putina, przedstawione piórem Karaganowa.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100910&typ=my&id=my21.txt
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
pszek




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2310
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:46, 29 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Moja ocena ( nawiasem mówiąc najniższa jaką przewiduje skala ) jest skutkiem następujących powodów :
- mimo że to temat "autorski" autor nie zdobył się na jakąkolwiek własną refleksje ,jak dotąd nie ma tu ani jednego samodzielnego postu ,wyłącznie "wklejki" z innych ,moim zdanie jednostronnych, źródeł .
-autor w "kolekcjonerskim" amoku nie zważa na to że treści którymi nas raczy są na forum i to od dawna. viewpost.php?p=163285
- autor jest nierzetelny
Cytat:
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100910&typ=my&id=my21.txt

według niego opinie o doktrynach Siegieja Karaganowa mamy wyrobić sobie na podstawie opinii Naszego Dziennika .To skrajnie stronnicze, dlatego domagam sie albo bezpośredniego cytatu z Karaganowa albo "odsyłacza" do jego wypowiedzi.
Widzę że autor zmienił tytuł tematu z "Polska neokolonią " na "Polska Republika Bananowa" a przecież łatwiej byłoby mu działac w przestrzeni tematu zatytułowanego cytatem ze znanego europejskiego polityka "Polska to amerykański osioł trojański w Europie" Tym samym , autor mógłby wychynąć z ciasnych opłotków Naszego Dziennika i pełnymi garściami czerpać informacje z poważnej europejskiej publicystyki.
_________________
sasza.mild.60@mail.ru
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 17:26, 30 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Tusk Donald
Spowiedź liberała

Ma wygląd wiecznego chłopca. Wielu chciałoby w nim zobaczyć wreszcie wytrawnego polityka.

Moja rodzina to ludzie prości, którzy dokonali bardzo trudnego wyboru, żeby zostać w Gdańsku po zakończeniu wojny. Moja mama dopiero mając 11 lat uczyła się polskiego. Przez całe swoje dzieciństwo i wczesną młodość miałem dziwną sytuację: byłem z polskiej rodziny używającej gdańskiej niemczyzny. To taki dziwny język, w którym były naleciałości i holenderskie, i polskie, kaszubskie, rosyjskie, i portowy niemiecki, specyficzny wyłącznie dla Gdańska. Ja się wychowywałem w atmosferze tego języka, w rodzinie, której korzenie ze wszystkich możliwych stron są kaszubskie.

W Gdańsku przed wojną i w czasie wojny żyło 800 tys. takich ludzi, po wojnie zostało niewiele ponad 2 tys. Mówię tu o autochtonach, a nie o Polonii gdańskiej. Były to rodziny, które mimo że znały głównie niemiecki, niektóre kaszubski, zdecydowały się zostać w Gdańsku, choć wszystko wokół się zmieniało. Ja z tego powodu miałem pewien kompleks, bo np. dzieci na podwórku wiedziały, że u mnie w rodzinie mówi się po niemiecku; tego nie dało się ukryć w takiej społeczności jak podwórko i tu budziło umiarkowaną agresję. Niby nie było to nigdy powodem do bójki, ale jak już do niej dochodziło, to wyzywano mnie np. od hitlerowców. Mieszkaliśmy w dużej czynszowej kamienicy z ogromnym podwórkiem, a ja byłem jednym stąd, czyli z Gdańska. Przy tym, ja czułem się absolutnym narodowym Polakiem: jak hymn, to łzy w oczach; jak Niemcy, to zbrodniarze. (...)

http://www.polityka.pl/kraj/ludzie/212470,1,tusk-donald.read


Albin Siwak – „Bez strachu” t.2 strony 368-369, wydanie 2010 r.

„(…) A jeśli idzie o zachowania i przeszłość to myślę, że warto, żeby ludzie wiedzieli jaki był i co mówił obecny nasz premier Tusk. I nie piszę tego wspomnienia żeby człowieka pognębić, bo przecież nie jemu jednemu zdarzyło się powiedzieć coś nie tak jak trzeba. Może i nawet dziś tak nie myśli będąc premierem i zabiegając o prezydenturę, może wyrósł z tej piramidalnej głupoty, taką mam nadzieję i wątpliwości.
Otóż w 1992 roku, po powrocie z Libii zaprosił mnie do siebie dyrektor jednej z firm, mającej kontrakt w Libii. A że zżyliśmy się i uważaliśmy się za przyjaciół, to zaprosił mnie do siebie do Gdańska. Było to tuż po upadku rządu Bieleckiego i Zarząd Główny Związku Kaszubów Polskich robił drugi Kongres Kaszubski. Przyjaciel jako biznesmen sponsorował ten Kongres, gdyż czuł się Kaszubem, a wtedy była moda na sponsorowanie, gdyż prawie wszystkie zarządy główne były biedne jak myszy kościelne. Więc ten mój przyjaciel otrzymał zaproszenie na dwie osoby i to w pierwszym rzędzie.
Nie byle jaką sensację wywołała moja gęba, znana wtedy z telewizji. Więcej robiono nam zdjęć niż siedzącym w prezydium. Donald Tusk był wtedy wice przewodniczącym Zarządu Głównego i miał oczywiście programowe wystąpienie. Cała impreza odbywała się w domu technika w Gdańsku przy ulicy Ratajskiej 6. Głos zabrał pan Tusk 13 czerwca, mówiąc tak:
„Moje wystąpienie ma charakter programowy, by rozpisać go na kierunki działań i wcielać w życie, nosi to wystąpienie tytuł Pomorska Idea Regionalna jako zadanie polityczne”
Przedstawił w nim swój program pełnej autonomii dla Pomorza (Kaszub), które powinno posiadać, nie tylko własny rząd, ale własne wojsko i własne pieniądze.
Słuchałem osłupiały, czy on mówi to poważnie, czy też za chwilę powie, że żartował. Mój przyjaciel z tytułem doktora kazał mi bym go mocno uszczypnął, bo może śpi i śni mu się ta mowa. Ale to było poważne, nie żaden żart czy sen. Na taką mowę ksiądz profesor Janusz Pasierb i posłowie Szablewski i Feliks Pieczka, szefowie Wielkopolan i Górnoślązaków, oraz wielu innych delegatów wyraziło swe oburzenie. Oni nie widzieli Kaszub inaczej jak w Polsce, jak i Polski bez Kaszub. Poseł Feliks Pieczka wskoczył na estradę do mównicy i powiedział:
„Oddzielenie Kaszub od Polski byłoby nie tylko przestępstwem wobec racji stanu, ale i wobec interesu Kaszub”.
Przypomniał słowa hymnu kaszubskiego: „Nie ma Kaszub bez Polonii, a Polonii bez Kaszub”. Zrobiło się duże zamieszanie i wszyscy, którzy zabierali głos po Tusku w ostrych słowach potępiali mówcę, a niektórzy pytali się, czy dobrze się czuje.
Mój przyjaciel, Kaszub z krwi i kości, nie mógł ochłonąć z wrażenia, że coś takiego mógł mówić Kaszub. Wiele osób długo nie mogło się uspokoić i wracało do tego, co usłyszeli od Tuska. Nic też dziwnego, że przewodniczący Rady Naczelnej Stronnictwa Narodowego w dokumencie, sygnatura akt VI NS rej.E.w.p.206, Kartuzy 22.VI.2005 rok, zadał takie pytanie:
„Czy człowiek, który od wielu lat wykazuje działanie na rzecz dezintegracji Polski i narodu Polskiego może być premierem i kandydować na prezydenta? Gdzie i po co Polskę zaprowadzi” (…)”

==============
Uwaga. Poniższy materiał zawiera elementy patriotyczne/bogoojczyźniane.Zamieszczam go tutaj bo zawiera elementy wspierające powyższy tekst.
Cytat:
PO... a polskość Kaszub
Jak Donald Tusk chciał odłączyć Kaszuby od Polski. Czy PO reprezentuje interesy Niemiec?
Przeprowadziliśmy wywiad z wieloletnimi działaczami kaszubskimi, którzy opisują niepokojące zjawiska w środowisku Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. W filmie przedstawiona została faktyczna rola Platformy Obywatelskiej, której niektórzy działacze dążą do związania Kaszub ze środowiskami niemieckimi. Już na II Kongresie Kaszubskim w 1992 roku Donald Tusk wygłosił swój referat proponujący ogłoszenie autonomii Kaszub, stworzenia własnej waluty, wojska, utworzenia stolicy w Toruniu.



http://iskry.pl/index.php?option=com_con.....p;Itemid=3
================================
DONALD TUSK - zapomniane fakty
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:06, 01 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Formalnie faktycznie NRD została wchłonięta przez RFN, faktycznie była na odwrót. Zlustrowane zostały "martwe dusze" - do niczego już nie potrzebne. Ci co mieli przejść ci przeszli przez sito - vide obecna kanclerz Bundestepubliki którą do góry pchali ludzie StaSi i która działała w enerdowskim CDU (sic!). No nei wiem czy wiesz, ale w NRD była duża ilość partii politycznych, nawet naziści. Po co? Ano jak trzeba było coś w RFN z OdeSSą zalatwić to jechał towarzysz nazista i załatwiał. Dziś nie jest to potrzebne. CDU zostało przejęte, ostatni normalny (czytaj - niezależny od Moskwy i lubiany przez rodaków) kanclerz RFN, Helmut Kohl w atmosferze skandalu musiał pożegnać się z polityką. Okoliczności tego śmierdzą mi na kilometr sowiecką prowokacją która miała wyczyścić przedpole Schroederom i Merkelom. Co to za jedne? Schroeder już wiadomo - soedzi u Ruskich przy gazie. Merkel niebawem będzie siedzieć koło niego. A potem kolejni - czy to z CDU/CSU czy z SPD bo to się zrobiła żadna różnica. Tak jak u nas między SLD i PO. Ta sama szkoła, ten sam sort. A żeby nie być gołosłownym cofnijmy się do późnej jesieni 1981 roku...

PROPOZYCJA GEREMKA W/G ARCHIWÓW STASI SZYFROGRAM AMBASADORA NRD W WARSZAWIE DO KIEROWNICTWA NRD Z 2 GRUDNIA 1981 ROKU

Tow. Ciosek, minister ds. współpracy ze związkami zawodowymi, oświadczył w rozmowie z 1 grudnia [1981 roku]:

[...] Idea Frontu Porozumienia Narodowego pogrzebana. Postrzegana przez "Solidarność" jako pułapka, która ma związać ją odpowiedzialnością bez otrzymania za to decydującego udziału we władzy. "Solidarność" zgodzi się tylko wtedy, jeśli ten udział zagwarantowany. Na to oczywiście nie możemy się zgodzić. Oficjalne dalsze propagowanie idei frontu porozumienia z naszej strony jedynie posunięciem taktycznym. Jaruzelski chce udowodnić narodowi, że do końca trzymał wyciągniętą rękę do zgody. Także po konfrontacji trzeba znów nawiązać do idei frontu porozumienia. Wtedy, w warunkach zabezpieczonego układu władzy, pogłębienie procesów demokratyzacji na zasadzie socjalistycznej całkowicie możliwe. Dzisiejszy wywiad Rakowskiego o umocnieniu gotowości do porozumienia składnikiem tej taktyki. Niektóre fragmenty wywiadu wymyślone przez samego Jaruzelskiego. "Czy Pan wierzy, czy nie, sam byłem świadkiem, jak Rakowski próbował przekonać Jaruzelskiego o konieczności siłowego zniszczenia kontrrewolucji". Obecne rokowania z "Solidarnością" już tylko manewrem taktycznym. Wiedzą to obie strony. Weszliśmy w pertraktacje tylko dlatego, gdyż to żądanie "Solidarności" i chcieliśmy zademonstrować gotowość do porozumienia. Żądania "Solidarności" po omówieniu kwestii praworządności, reformy sądownictwa i wyborów w oddzielnych grupach negocjacyjnych odrzucone. Informacja prasowa, że rozmowy na te tematy będą prowadzone w trakcie obrad plenarnych centralnych grup negocjacyjnych obu stron, bez znaczenia. Nie będzie już takich obrad plenarnych. Rozmowy w grupie negocjacyjnej "dostęp do mass mediów" przerwane z naszej inicjatywy. Pretekstem kampania propagandowo-plakatowa "Solidarności" przeciw mass mediom. Obecne pertraktacje z "Solidarnością" już nie o konkretnych wydarzeniach, jak np. Bydgoszcz, lecz o kwestiach zasadniczych. Co do tego porozumienie niemożliwe. Jedynym wyjątkiem sprawa Społecznej Rady Gospodarczej. W rozmowach daleko idące odstąpienie "Solidarności" od pierwotnej koncepcji. Obecna pozycja "Solidarności" mocno zbliża się do naszych wyobrażeń. Rada gospodarcza jako organ doradczy, który rząd poprzez Sejm może powołać i odwołać. Rada powinna składać się z ekspertów najróżniejszych kręgów społecznych, w tym wszystkich organizacji związkowych. Tego rodzaju propozycje przedkładaliśmy już na długo przed żądaniami "Solidarności" powołania Społecznej Rady Gospodarczej. Część decydujących doradców "Solidarności" rozpoznała już obecną sytuację i wie o zmianie sytuacji. Mają więcej strachu niż zakładaliśmy i zaczynają ratować skórę. Właśnie miałem osobliwą rozmowę z szefem ekspertów "Solidarności" Geremkiem 1/ (ścisłe kontakty z międzynarodówką socjaldemokratyczną, osobiste kontakty z Kreisky'm 2/ i innymi). Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy "Solidarnością" w obecnej formie a socjalizmem realnym już niemożliwa. Konfrontacja siłowa nieuchronna. Wybory do rad narodowych muszą zostać przesunięte. Aparat "Solidarności" musi zostać zlikwidowany przez państwowe organy władzy. Po siłowej konfrontacji "Solidarność" mogłaby na nowo powstać, ale jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego oblicza i bez ambicji sięgnięcia po władzę. Być może - kontynuował Geremek - tak umiarkowane siły jak Wałęsa mogłyby zostać zachowane. Po konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w innej sytuacji politycznej kontynuować pewne procesy demokratyzacyjne. Nie mogę jeszcze ocenić, czy Geremek mówił tylko we własnym imieniu i czy jego zdanie jest reprezentatywne. Jego postawa z pewnością nie jest podzielana przez Kuronia i Modzelewskiego 3/. Czołowe głowy KOR-u były dobrymi analitykami i potrafiły zdiagnozować i przyspieszyć załamanie błędnej polityki za Gierka. Były też w stanie przewidzieć każdy etap naszej agonii. Trudno ocenić, czy nie wiedzą, co dalej, czy dostosowują się do nowej sytuacji. Mądrzy realiści wśród doradców "Solidarności? od początku widzieli tylko jedną i niewielką realną szansę na przejęcie władzy: konstelację, w której Związek Radziecki za każdą cenę będzie chciał uniknąć wkroczenia i zadowoli się tym, że nowa władza w Polsce zagwarantuje realizację jego interesów wojskowych, gospodarczych i dotyczących polityki zagranicznej. Po zjeździe gdańskim doradcy ci ostatecznie uświadomili sobie beznadziejność ich zamiarów. Poza tym stracili panowanie nad aparatem "Solidarności". Aparat "Solidarności" w 90 proc. składa się z antykomunistycznych fanatyków i awanturników. Dążą oni do zdobycia władzy na bezpośredniej drodze, organizują bez przerwy strajki, akcje protestacyjne, kampanie antyradzieckie i antykomunistyczne. Najnowsze ataki na organizacje partyjne w zakładach są ich dziełem wbrew oporowi realistycznie myślących doradców. Aparat "Solidarności" jest głupi i agresywny. Zawsze gotowy podpalać siedziby Partii i wieszać komunistów. Rzeczywiście, do zwalczania tylko przy pomocy siły. Geremek oświadczył, że dysponuje obietnicami zachodnich kręgów gospodarczych postawienia do dyspozycji Polski 5 mld dolarów. Nie dał jednak do zrozumienia, które kręgi konkretnie ma na myśli. Nie wierzę, że Zachód rzeczywiście gotowy [jest] postawić nam do dyspozycji 5 mld dolarów. Zachód wie dobrze, że środki w tej wysokości postawią nas na nogi, skonsolidują i w ten sposób umożliwia wystąpienie przeciw kontrrewolucji. Mielibyśmy wówczas dokładnie te środki, których potrzebujemy teraz do konfrontacji. Także szantaż jest poza dyskusją. Jaruzelski nawet za podwójną sumę nigdy się nie zobowiąże pozostawić "Solidarność" nietkniętą. Jaruzelski nie ma orientacji prozachodniej i doskonale zna realia geopolityczne. Zachód nigdy dotąd nie robił takich propozycji. Odwrotnie, dawał zawsze tylko tyle, ile trzeba, aby podtrzymać kryzys. Żeby z jednej strony rząd nie musiał oficjalnie ogłosić niewypłacalności, a z drugiej, by rząd nie mógł się ustabilizować i nie był przez jakiś dłuższy okres odciążony. Ponieważ rozwiązanie kryzysu [stoi] obecnie bezpośrednio na porządku dnia, pośrodku tych rozważań pytam o sposób realizacji: Nowe przedłużenie służby wojskowej obecnego rocznika w dyskusji. Jeszcze brak ostatecznej decyzji. Wywoła wprawdzie pewne niezadowolenie w koszarach, problem da się jednak rozwiązać. Oficjalna argumentacja: konieczność przeciwdziałania katastrofie zimy, jednocześnie hojne użycie bodźca finansowego, jak wypłata wyrównania dla rodziny, innym wariantem byłoby zwolnienie starego rocznika, powołanie nieznacznej części nowego rocznika i jednocześnie powołanie rezerwistów na szkolenia. Postawa polityczna rezerwistów jednak zbyt niepewna. Konkretne działanie będzie centralnym punktem moskiewskich rozmów Jaruzelskiego. Podróż do Moskwy niestety dopiero w środku grudnia. Termin wcześniejszy byłby znacząco korzystniejszy. W rozmowach z pewnością będą omawiane m.in. następujące warianty:

1. Wariant, który zawsze uważam za najlepszy: przejęcie władzy przez wojsko, jednoczesne rozwiązanie Partii i "Solidarności". Stworzy rozstrzygającą motywację ideową dla żołnierzy. Zachowają odczucie, że biorą władzę we własne ręce. Pobudzi ich gotowość wyeliminowania aparatu "Solidarności". Rozwiązanie Partii da się zrealizować w kilka godzin. PZPR składa się de facto już tylko z gremiów kierowniczych, aparatu i aktywu wojewódzkiego. W bazie nie ma już Partii. W tym wariancie największa szansa uniknięcia rozlewu krwi. Kościół zgodziłby się z tym. Walczy o zachowanie swych pozycji i wystąpi przeciw awanturnictwu i wojnie domowej. Osobowość Jaruzelskiego i generałów stworzy gwarancję dla założenia nowej marksistowsko-leninowskiej partii kadrowej. Wstąpiłoby do niej natychmiast ok. 300.000 nieugiętych i wiernych zasadom komunistów. Obecnie nie wszędzie można zobaczyć ich w akcji, gdyż zostali wyrugowani przez masy innych członków lub funkcjonariuszy Partii, gdyż częściowo [są] atakowani
psychicznie lub wystraszeni. Przyłączyliby się do marksistowsko-leninowskiej partii, która jest czysta i walczy.

2. Dopuścić do strajku generalnego i wygrać go. Także tutaj szanse na sukces, przeważająca część społeczeństwa ma dość chaosu i przyłączy się do tego, kto zagwarantuje w perspektywie spokój, porządek i prosperitę. Dokładnie studiowaliśmy doświadczenia węgierskie. Jeśli będziemy kontrolować zaopatrzenie i wyłączymy strajkującym zakładom prąd i ogrzewanie, z pewnością już po 2 tygodniach pierwsi [ludzie] opuszczą swe zakłady.

3. Uchwalenie radykalnej ustawy ze znaczącymi pełnomocnictwami specjalnymi i stanem wyjątkowym (nieporównywalnej z obecnie przedłożonym niewinnym projektem). Taka taktyka jest moim zdaniem jednak niekorzystna. Walki klasowej nie wygrywać poprzez parlament. Droga prawna związana z długimi procedurami bezużyteczną walką polityczną w parlamencie, które jeszcze przed konfrontacją mogą wszystkich do nas zrazić. Jednocześnie wróg otrzyma wystarczający czas do przygotowań.

4. Dalsze próby prowadzenia politycznego sporu poprzez dłuższy czas (być noże od 2 do 3 lat). Dotychczasowy rozwój sytuacji uwidacznia niezdatność tej koncepcji. Przez stronę radziecką, jak świadczy najnowsza reakcja, nie będzie już akceptowana. Być może [będą] jeszcze inne warianty w dyskusji. Jestem za najradykalniejszym, gdyż moim zdaniem [jest] szansą na zwycięstwo za najmniejszą cenę gospodarczą i polityczną.

[Ambasador NRD] Neubauer 2 grudnia 1981 Przypisy: 1/ Bronisław Geremek (ur. 1932), sygn. TKN w 1978, VIII 1980 doradca w Stoczni Gdańskiej, następnie szef doradców KKP (KK) NSZZ "S", XII 1981-XII 1982 internowany, od 1983 doradca TKK, współautor porozumienia w Magdalence i przy "okrągłym stole". 2/ Bruno Kreisky (1911-1990), 1967-1989 przewodniczący Socjalistycznej Partii Austrii, 1970-1983 kanclerz Austrii, 1976-1987 z-ca przew. Międzynarodówki Socjalistycznej. 3/ Karol Modzelewski (ur. 1937), rewizjonista partyjny, skazany w 1965 na 3,5 roku więzienia za rozpowszechnianie "Listu otwartego do członków PZPR", w 1968 związany z "komandosami" i ponownie skazany na 3,5 roku więzienia, 1980 czł. Prezydium MKZ Wrocław, 1980-1981 rzecznik prasowy NSZZ "S", czł. KKP, a nast. KK, 1981-1984 internowany, nast. aresztowany. Zwolennik linii porozumienia wewnątrz z komunistami. Żródło: Wojciech Wrzesiński (red.), Drogi do Niepodległości 1944-1956/1980-1989. Nieznane źródła do dziejów najnowszych Polski. Wrocław 2001, dok. nr 211.

http://cogito.salon24.pl/77679,grupa-ope.....nt_1140523
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:54, 02 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI

CZĘŚĆ II (ostatnia) Henryk Pająk 14 grudnia 2006 r

„Nigdy nie wybaczę stanu wojennego”. Tak oto obwieścił „profesor” Wł. Bartoszewski ogromnymi literami na pierwszej stronie („Der”)-„Dziennika” 13 grudnia 2006 roku.
Zgoda, panie „profesorze Bartoszewski. Wybaczanie nie jest waszą specjalnością. Ale my, Polacy, także mamy coś nie do wybaczenia. Brzmi ono tak:
- Nigdy wam nie wybaczymy stanu wojennego! - licząc od grudnia 1981 do grudnia 2006 roku i dalej, a jak dalej, to jeszcze nie wiadomo.
Co pan na to, panie „profesorze” Bartoszewski i reszta światłych kombatantów, budowniczych PRL-bis czyli „Trzeciej RP”?
Powracamy jednak do przeszłości. Do okoliczności, które zrodziły wasz stan powojenny.
Po czerwcowym plenum KC KPZR w 1985 r., ustaliło się twarde jądro sowieckiej władzy, pomijające zwapniałe Politbiuro. Wyłonił się dyrektoriat pięciu, gensek Gorbaczow, drugi gensek Ligaczow, i aż trzech generałów KGB: pierwszy zastępca Alijew, szef KGB Czebrikow i minister spraw zagranicznych Szewardnadze - były szef KGB. Armia została za burtą.
Czebrikow podobnie jak Andropow, trafił do aparatu partyjnego z KGB. Podobnie zawodowymi czekistami byli Alijew i Szewardnadze.
Mianowanie Szewardnadzego na stanowisko szefa MSZ przez Gorbaczowa, było posunięciem tyleż śmiałym co [pozornie] dziwnym. Gorbaczow odsunął Gromykę z tego stanowiska, co było czytelnym sygnałem dla „zachodu” że nadchodzi era „dialogu”. Gorbaczow bezceremonialnie pogonił także z Politbiura i Sekretariatu KC swego rywala – Romanowa.
Tak oto Gorbaczow, pierestrojkowicz z nadania Żyda Andropowa zapanował niepodzielnie na Kremlu i przystąpił do rozbiórki Sowłagru. Przygotowania zaczęły się jednak 20 lat wcześniej. I właśnie to „wcześniej” jest dla nas tak ważne, bo jest do dziś medialnym tabu. Wtedy właśnie zaczynały się pierwociny nie stanu wojennego, tylko tragicznego dla nas w skutkach stanu powojennego.
Przygotowania do pierestrojki zaczęły się u progu lat 60-tych i nie w ZSRR, tylko w USA. Kongres USA w 1959 roku przyjął dalekosiężny plan rozbicia Sowłagru na 22 państewka. Rola niszczycielskich korników przypadła żydomasońskiej agenturze wewnątrz ZSRR, usytuowanej w KPZR, administracji i resortach siłowych.
W latach 60-tych na uniwersytecie Columbia [w NY] rozpoczynali swoją karierę żydowscy prekursorzy pierestrojki: Jakowlew i Kaługin. Nasuwa się pytanie, jak się tam dostali, jak wyjechali za żelazną kurtynę - jest to z gatunku pytań o swobodne wojaże „naszych” prekursorów, takich jak Michnik, Geremek, Blumsztajn, J.T. Gross, Suchocka, Balcerowicz, i kilkunastu innych KOR-ników.
Kaługin i Jakowlew należeli do kadrowych funkcjonariuszy KGB co w 1993 r. ujawnił przedstawiciel KGB H. Kriuczkow w „Młodej Gwardii” [nr 10], a co powtórzył Oleg Płatonow w książce Rosja pod władzą Masonerii [Moskwa 2000, s. 10]. Jakowlew w „Litieraturnoj Gaziete” otwarcie krytykował „nacjonalizm” rosyjski, występował jawnie antyrosyjsko i jakoś przechodziło mu to bezkarnie! Swobodnie podróżował do USA i Kanady, gdzie wchodził w układy tamtejszej masonerii, na czele z późniejszym premierem Kanady, P. Trudeau.
W połowie lat 60-70 ustaliła się grupa ważnych agentów pochodzenia żydowskiego: Burłaszkin, Szachnazarow, Gierasimow, Arbatow i Bowin. Czołową postacią i głównym rozgrywającym w tym minisanhedrynie był Arbatow. Urodzony w 1923 r., członkiem KPZR był nieprzerwanie od 1943 do 1991 r. W latach 60-70 był główną postacią, a dokładniej, „Konradem Wallenrodem” międzynarodowego żydostwa w polityce zagranicznej ZSRR, m.in. jako dyrektor instytutu USA i Kanady. Zajmował zdecydowanie proamerykańskie i antyrosyjskie stanowisko w tajnych kontaktach z pobratymcami zachodu, o czym wtedy rzekomo jeszcze nie wiedziały nawet sowieckie wszechwiedzące służby wywiadowcze. A amerykańskim agentem wpływu Arbatow stał się w latach 70-tych. Wtedy też spektakularnym tuzem żydomasońskiej agentury wpływu okazał się A. Sacharow i jego żona J. Bonner. Rozpoczynała się gra o globalną dominację międzynarodowego żydostwa spod znaku loży B’nai B’rith, Bilderberg Group i Komisji Trójstronnej, której współzałożycielem był „nasz” Z. Brzeziński, nota bene zakulisowo promotor wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża.
Harwardzki Żyd Ryszard Pipes opracował dla administracji Reagana strategiczny program erozji sowieckiego molocha za pomocą dywersji w tak kluczowych dziedzinach, jak polityka międzynarodowa, propaganda i ekonomia.
Na przełomie lat 70-80 agentura wpływu usadowiona na szczytach KPZR, KGB, GRU, w ekonomii i polityce zagranicznej, funkcjonowała niezagrożona. Umykało to uwadze rzekomo wszechwiedzącym KGB i GRU. Rozpoczynają się słynne „ucieczki” ważnych funkcjonariuszy tych służb.
USA wyasygnowały na „proces demokratyzacji” ZSRR 90 miliardów dolarów. Kto w Polsce słyszał lub czytał o tej kwocie? Nikt! Dolarowe dywizje szły na wspieranie setek żydowskich agentów wpływu i agentów zwyczajnych. Szły na nowoczesny sprzęt wywiadowczy, instrukcje, literaturę „drugiego [skąd my to znamy!] obiegu”.
Żyd Arbatow, przy ścisłej współpracy jego „nacyjnych” współbraci: Gorbaczowa, Andropowa i Jakowlewa - rozpoczynał także transformację PRL w identyczną masę upadłościową. Wokół Arbatowa, Gorbaczowa i Jakowlewa oscylowali ważni post-talmudziści: Koroticz, Afanasjew, Popow, a zwłaszcza Primakow, przyszły premier i miliarder „z niczego”.
Na czoło tych harcowników wysunął się Gorbaczow. Pozornie w drugim kręgu pozostawał Andropow. Nie kojarzono go wtedy bezpośrednio ze spiskowcami. Przeciwnie, nadal uchodził za twardogłowego stalinowca starej daty.
Gdy w ZSRR trwała gigantyczna podziemna praca agentury wpłwu, w Polsce mieliśmy już za sobą eksplozję „Solidarności”, „umowę sierpniową”, stan wojenny, nikomu jeszcze nieznane tajne ustalenia Kuronia i Wałęsy z SB w sprawie przejęcia władzy przez KOR-ników.
W latach 1989-92 w ZSRR odbyło się kilkadziesiąt naukowych konferencji w czołowych ośrodkach opiniotwórczych - Moskwie, Leningradzie, Rydze, Świerdłowsku, Wilnie, Woroneżu, Tallinie, Irkucku, Tomsku. W samej Moskwie odbyto aż sześć takich instruktarzowych konferencji. I nikt im nie przeszkadzał, wszak panowała już „głasnost”.
Ukochane dziecko GRU, organizacja pod nazwą, „Narodowy Udział w Demokracji” [przewod. A. Wajnsztein], finansowała działalność Instytutu Sacharowa, propagujący:
- 1984 - „prawa człowieka”
- 1986 - „wolne uniwersytety” [skąd my to znamy!]
W 1990 r. specjalny fundusz Kongresu USA finansuje działalność tzw. Międzynarodowej Parlamentarnej Grupy Wierchownogo Sowieta SSSR - o czym pisała „Sowietskaja Rossija” 26 października 1992 r.
Konsoliduje się czołówka reżimu pijaczyny Jelcyna, manekina w rękach oligarchów: Popow, Starowojtowa [zamordowana], Połtoran, Muraszow, Stankiewicz, Gajdar, Boczarow, Jawliński, Bołdyriew, Łukin, Czubajas, Nyjkin, Szabad, a także główni promotorzy wyboru Jelcyna na prezydenta: Urmanow, Wiriutin, Rzeźnikow, Nazarow oraz ich protegowani w prasie i telewizji. I dziwnym trafem, wszyscy oni wyróżniali się arcysłusznym pochodzeniem.
O tej kreciej robocie meldował Gorbaczowowi w 1990 r. przedstawiciel KGB Kriuczkow [„Sowietskaja Rossija” 1992: 21 X, i 1993: 29 V.]. Bez echa. Wydarzenia toczyły się już lawinowo. Polskojęzyczny Okrągły Stół był już zwinięty przechodził do historii. Do tego wchodzi w Rosji i w Polsce Fundacja Sorosa, jego liczne „pozarządowe agendy i agentury”. Pilotują tę robotę tacy agenci wpływu jak J. Afanasjew red. naczelny pisma „Znamia”, G. Bakłanow, Zasławskaja [z Zasławia?] ideolog „pierestrojki”, Ametysow sędzia Trybunału Konstytucyjnego. W szóstym numerze pisma „Znamia” z 1989 roku Soros już jawnie nawoływał do walki z rosyjskim „nacjonalizmem”, jako wielkim niebezpieczeństwem dla rosyjskiej i światowej „demokracji”.
I znów kalka z Polski: „nacjonalizmem”, „szowinizmem”, „ksenofobią”, i, ma się rozumieć - „antysemityzmem”.
Cała czołówka sowieckiej pierestrojki, to sanhedryn żydomasonerii. Jej pierwsze kontakty z zachodnim wolnomularstwem to lata 60-70. Gorbaczow otrzymał lożową inicjację we Włoszech podczas prywatnego pobytu, gdzie prężnie działały liczne loże masońskie na czele ze słynną „P-2”. Pierwsze wzmianki o masońskim „doładowaniu” Gorbaczowa pojawiły się dopiero w 1988 r. w prasie niemieckiej i rosyjskiej - w „Nowym rosyjskim słowie” z 4 października 1989. Tam właśnie ukazały się zdjęcia „Gorbiego” z prezydentem Bushem w chwili gdy przekazywali wolnomularskim braciom tajne gesty nieznane profanom. Do światowej elity masońsko-globalistycznej „Gorbi” dołączył po wstąpieniu do Komisji Trójstronnej z inicjatywy agenta Mossadu G. Sorosa. To Soros tworzy i finansuje amerykańsko-rosyjski fundusz pod nazwą „Inicjatywa kulturalna. Wśród działaczy i beneficjentów tej fundacji znaleźli się m.in. Afasjew, Makarow i Ametystow.
Główny sabat światowej żydomasonerii odbył się w Moskwie w 1989 r. pod wodzą D. Rockefellera i H. Kissingera - członków żydowskiej loży B’nai B’rith, premiera Francji żydo-masona Giscarda d’Estaign i Japończyka Nakasone. Stronę rosyjską reprezentowali: Gorbaczow, Jakowlew, Szewardnadze, Arbatow, Primakow, Miedwiediew. Ustalono dalekosiężne plany „dekompozycji” ZSRR w masę upadłościową. Primakow, Gorbaczow, Jakowlew, Szewardnadze, to członkowie Politbiura z którego wychodziły wszystkie dyrektywy antyrosyjskiej inwazji i erozji od środka Sowłagru.
Pierwszą strukturą masońską w ZSRR była filia żydowskiej loży B’nai B’rith, powołana tam w 1989 r. Francusko-języczny periodyk „Larche” pisał, że w Moskwie w dniach 23-29 października gościła delegacja francuska dystryktu B’nai B’rith w składzie 21 przedstawicieli na czele z prezydentem dystryktu M. Aronem. Do „rosyjskiego” dystryktu loży weszło 63 rosyjskich Żydów. Filie B’nai B’rith powstały następnie w Rydze, Wilnie, Nowosybirsku, Niżnym Nowogrodzie, Petersburgu, Kijowie i Odessie. Najważniejsi żydo-rosjanie z B’nai B’rith to: Gorbaczow, Łużkow, miliarder z niczego Gusinski, Smoleński, Szajewicz, Chodorkowski, Fridman, Awien, Hajt. Uzupełnili ich wkrótce następni: Czernomyrdin, Gajcic, Czubajs, Jawliński, Niemcow, późniejszy premier Kirilenko, pani Hakamada i Fiedorow.
Warto jeszcze wymienić „rosyjskich przyjaciół” Wielkiego Wschodu Francji: Łużkow, Primakow, Karaganow, Lebied [zginął w „wypadku” helikoptera].
Takie to były kulisy, tacy to byli twórcy „demokratycznej”, bezkrwawej pierestrojki Sowłagru.
Minęło od tamtych czasów lat 16, od strajków sierpniowych 25 i nadal wmawia się ociemniałym polskim gojom, że Jaruzelski bronił stanem wojennym „socjalizmu jak niepodległości”. Bzdura, wykonywał dyrektywy Kremla o pierestrojce polskiego baraku. Warunkiem powodzenia był stan wojenny - obezwładnienie tysięcy ludzi prawdziwą Solidarnością w sercu, w polskiej duszy. Do władzy mieli dojść „nasi”, w tym członkowie B’nai B’rith, Komisji Trójstronnej a konikiem trojańskim stały się KOR-niki.
Od stanu wojennego do żydomasońskiego sabatu pod nazwą Okrągłego Stołu czekali 9 lat. Tyle czasu było potrzeba do wwiercenia KOR-ników we władanie władzą i majątkiem polskich gojów a w tym czasie powstawały ich banki, spółki nomenklaturowe, trwała monstrualna grabież miliardów dolarów z FOZZ. No i mordowano niepokornych zwłaszcza kapłanów o patriotycznym nastawieniu. Jeszcze na kilka dni przed okrągłym stołem, zamordowano księży Suchowolca i Niedzielaka. Musiało być cicho, spokojnie, konstruktywnie!
Pułkownik Kukliński rzekomo nie ostrzegł czołówki „Solidarności”, a zrobił to po to by nie przeszła do podziemnych form walki, a więc by nie było represji?! Kolejna bzdura, ale by była bardziej wiarygodna podaje się że robili to Żydzi: „że był to spisek amerykańsko-rosyjskiego żydostwa aby na prawie 10 lat zamrozić naszą pierestrojkę. Gdyby nie było stanu wojennego, wydarzenia by nabrały nieprzewidywalnego przyśpieszenia i skutków”. Polsko-języczni mędrcy Syjonu wmawiają nam, jeszcze po 25 latach, że stan wojenny „zamroził” przemiany. Odwrotnie: nie zamroził, tylko zabezpieczył im pokojowy, „demokratyczny”, kontrolowany podbój, budowanie kolejnej Judeopolonii pod nazwą - a to Trzeciej, a to Czwartej RP.
Kiedy Michnik warknął w Paryżu w 1992 r. podczas promowania książki Jaruzelskiego, z udziałem jej autora: „Odpiepszcie się od Generała!!!” - obserwatorzy się oburzyli, że „ikona” polskiej opozycji - Michnik [bo wtedy uchodził za opozycję - Red. PRP] tak otwarcie wystąpił w obronie betonowego komucha, twórcy stanu wojennego, odznaczonego przez Czernienkę Orderem Lenina [co ukrywał przez ćwierć wieku]. „Co jest grane? Czy on zwariował?” - pytano z niedowierzaniem.
Otóż nie zwariował. On wypowiedział najtajniejszą z tajnych prawd: Jaruzelski to wojskowy twórca „polskiej” pierestrojki! Dlatego macie się odpiepszyć od Generała, wredni, głupi goje nadwiślańscy.
Dwa odcinki tegoż tekstu, to streszczenie kilku pierwszych rozdziałów mojej książki: „Grabarze polskiej nadziei 1980-2005”. Ma się ukazać w marcu 2007 roku. Zrobi się trochę jaśniej, no i jeszcze smutniej w „prywislanym kraju”.

Henryk Pająk – 14 grudnia 2006 r.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 01:19, 03 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

7 października 1991 roku na trasie szybkiego ruchu Warszawa-Katowice na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego w tragicznym wypadku samochodowym zginął urzędujący prezes Najwyższej Izby Kontroli prof. Walerian Pańko.

Oficjalna wersja przyjęta w śledztwie i w wyroku sądu brzmiała, iż przyczyną wypadku była wina kierowcy, oficera BOR-u, którego samochód miał zaczepić tylnym kołem o krawężnik, co spowodowało, iż został wyrzucony na przeciwny pas jezdni, gdzie w jego tył uderzył jadący z przeciwka BMW. Kierowca rządowej lancii został skazany na trzy lata w zawieszeniu.

Tymczasem w blisko rok po tragicznym wypadku ukazał się wywiad w jednym z tygodników [„Tajemnica. Rozmowa z Urszulą Pańko, wdową po tragicznie zmarłym prezesie Najwyższej Izy Kontroli Walerianie Pańko, tygodnik „TAK”, nr 27 [32], 18 września 1992] z jedynym świadkiem, który przeżył wypadek, żoną prezesa NIK Urszulą Pańko. „Zawsze będę twierdzić - mówi w nim U. Pańko - że nie był to zwykły wypadek, a jadące BMW, które przecięło nasz samochód na pół, to był po prostu palec Boży. Pamiętam, że zanim doszło do zderzenia jakaś nadprzyrodzona siła zerwała nasz samochód i poprzez pas zieleni pędziliśmy prosto, aby zderzyć się ze ścianą wiaduktu. Wcześniej zanim samochód wypadł z autostrady, usłyszałam jakieś dziwne huki, coś w rodzaju wybuchów. Nie jechaliśmy z oszałamiającą prędkością, ponieważ kierowca zamierzał dopiero co wyprzedzić ciężarówkę. W tym momencie zarzuciło nasz samochód, z jednoczesnym nieprawdopodobnym hukiem”.

Dodajmy, iż śmierć prezesa NIK, jednego z najwyższych urzędników polskiego państwa nastąpiła na dwa dni przed planowanym wygłoszeniem przez niego w Sejmie RP wystąpienia na temat zakończonej przez NIK kontroli nieprawidłowości w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, która to sprawa dziś nazywana jest tzw „aferą FOZZ”. W tym samym cytowanym wywiadzie U. Pańko stwierdziła - „Mnie (…) bardzo martwiły stany depresyjne u męża. Okazało się, że nawet zaczął się leczyć. Nie wiedziałam również o tym, że mój mąż otrzymywał mnóstwo anonimów i listów z pogróżkami. Listów tych niestety nie odnalazłam …”.

Ponad dwa miesiące wcześniej 18 lipca 1991 roku zmarł nagle na zawał serca podwładny prezesa NIK, odkrywca mechanizmu działania FOZZ starszy inspektor NIK Michał Tadeusz Falzmann. W trakcie kontroli FOZZ jako inspektor NIK był obiektem nieustannych pogróżek, nacisków szantaży aż po anonimowe groźby śmierci. Jeszcze w kwietniu roku 1991 w jego dzienniku pod datą 21 kwiecień znalazł się zapis: „Dalsza praca to osobiste śmiertelne niebezpieczeństwo. Szans na sukces nie widzę żadnych”. („Wspomnienie o Michale Tadeuszu Falzmanie. Niezwykła jest zwykłość”, Małgorzata Konopczyńska-Dakowska, „Nowe Życie”, Dolnośląskie Pismo katolickie, nr 2 (269), luty 1997).

M. Falzmann odkrył gigantyczną, systematyczną i zorganizowaną grabież finansów kraju dzięki operacjom na polskich długach sięgającą czasów PRL-u, a kontynuowaną w sposób wzmożony po 1989 roku głownie w oparciu o to co prof. Jerzy Przystawa nazwał „złamaniem parytetu stóp procentowych”, a co ja nazywam „oscylatorem Balcerowicza”. Ów „oscylator Balcerowicza” polegał na wykorzystaniu różnicy pomiędzy bardzo wysokim oprocentowaniem kont złotówkowych w warunkach inflacji i polityki aprecjacji złotówki, a relatywnie bardzo niskim oprocentowaniem kont walut obcych. Umożliwiało to, zwłaszcza z początkiem lat 90 w sytuacji wprowadzenia w ramach tzw. „planu Balcerowicza” sztywnego kursu dolara w stosunku do złotówki, olbrzymią spekulację. Polegała ona na zamianie walut obcych na złotówki i lokowaniu ich na bardzo wysoko oprocentowanych kontach złotówkowych, a następnie na zamianie na waluty obce z olbrzymim zyskiem. M. Falzmann nazwał to „rabunkiem finansów państwa”.

Sama zaś działalność Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego była tylko fragmentem szerszej całości, choć fragmentem istotnym. Jej sednem było nigdy nie ujawnione przed szeroką opinią publiczną jej „drugie dno” w postaci wykorzystywania około 1 mld dolarów FOZZ do walutowych operacji spekulacyjnych, umożliwiających wyprowadzanie głównie poprzez system bankowy pieniędzy i drenowanie gospodarki kraju. W ten sam zresztą sposób nigdy nie ujawniony przed opinią publiczną p. Bagsik z p. Gąsiorowskim wyprowadzili w ramach tzw. „afery Art. B” w ciągu zaledwie roku czasu z polskiego systemu bankowego 480 mln dolarów.

Na podstawie zgromadzonych przez M. Falzmanna od 1989 roku materiałów, kiedy to pracował jeszcze jako inspektor kontroli skarbowej w Warszawie, 2 czerwca 1991 r. Mirosław Dakowski i Jerzy Przystawa złożyli w gabinecie ówczesnego ministra sprawiedliwości powiadomienie o przestępstwie, w którym czytamy - „Przesyłamy do dyspozycji Pana Prokuratora Generalnego zgromadzone przez nas dokumenty i materiały, w ilości 290 stron ręcznie ponumerowanych, z których wynika że: Na terenie Rzeczpospolitej Polskiej i poza jej granicami działają zorganizowane grupy przestępcze dokonujące systematycznej grabieży pieniądza, w szczególności dewiz wymienialnych, na szkodę Państwa Polskiego, a także innych podmiotów gospodarczych, krajowych i zagranicznych. Na podstawie przedstawionych dokumentów można wnioskować, że grabież ta ma rozmiary sięgające kwoty wielu miliardów dolarów USA.” (M. Dakowski, J. Przystawa, Via Bank i FOZZ, Wyd. Antyk, Warszawa 1992).

Zasadnicze ustalenia M. Falzmanna dokonane w sprawie operacji finansowych na polskim zadłużeniu i wynikających stąd gigantycznych strat gospodarki kraju i poziomu życia przeciętnych obywateli zostały opublikowane w książce Mirosława Dakowskiego i Jerzego Przystawy w 1992 r. o tytule Via Bank i FOZZ. Można do nich w każdej chwili sięgnąć, choć z pewnością również całość dokumentacji zgromadzonej przez M. Falzmanna powinna znajdować się w siedzibie NIK.

Najwyższa Izba Kontroli zajęła się już po śmierci M. Falzmanna wyłącznie sprawą FOZZ, co wynikało z procedur kontrolnych, a ustalenia tam dokonane są zawarte w „Raporcie”, przedstawionym w październiku 1991 r. Sejmowi. Niemniej wnioski końcowe zawarte we „Wnioskach i ustaleniach końcowych” tego raportu, a podpisane tuż przed śmiercią przez prezesa NIK prof Waleriana Pańkę dotyczyły już finansów całego państwa polskiego, i - były szokujące. Przytoczmy kilka z nich: „Kontrola FOZZ ujawniła ponadto fakty nieprawidłowego funkcjonowania Ministerstwa Finansów, Banku Handlowego i Narodowego Banku Polskiego w następujących dziedzinach:

- nadzoru ministra finansów nad działalnością Banku Handlowego, polityką zaciągania kredytów oraz ich spłat;

- statystyki finansowej państwa, tzn. Bilansu Płatniczego, Bilansu Rozrachunkowego - gdyż obecny system statystki finansowej państwa jest niedokładny i nie ujmuje wszystkich operacji finansowych np. nie ujawnia dużych transferów dewizowych z Rzeczpospolitej Polskiej i do Rzeczpospolitej Polskiej;

- funkcjonowaniu systemu bankowego a zwłaszcza wypełnianiu przez NBP funkcji nadzorczych nad prawidłowością i legalnością działania banków.

W związku z powyższym stwierdza się niezbędność przeprowadzenia kontroli legalności działań i kontroli skarbowej w podmiotach krajowych, które miały związek z działalnością Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.

Szczególnie ważna i pilna jest weryfikacja całego zadłużenia zagranicznego Skarbu Państwa, która by ustaliła, czy wszystkie zobowiązania i umowy zawierane w imieniu Skarbu Państwa były zawierane zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz przez uprawnione do tego podmioty. Ponadto należy zbadać prawidłowość systemu obsługi i zarządzania zadłużeniem zagranicznym Skarbu Państwa”.

Po takich wnioskach, dotyczący przecież ponad 45 mld dolarów ówczesnego zadłużenia państwa polskiego, powinno było dojść do politycznego, personalnego i prawno-proceduralnego „trzęsienia ziemi”. Doszło zaś do tragicznej śmierci prezesa NIK, a następnie zapadła w sprawie tych wniosków kompletna cisza, a nazwiska Michała Falzmanna i Waleriana Pańki zniknęły na lata z mediów i debaty publicznej.

W latach 1993-97 mówiący te słowa był posłem na Sejm Polskiego Związku Zachodniego z listy Konfederacji Polski Niepodległej. W 1994 r. dotarłem do informacji o przeprowadzeniu w I półroczu 1993, a więc dopiero w 1,5 roku po raporcie i wnioskach końcowych NIK w sprawie FOZZ kontroli Banku Handlowego S.A. w Warszawie oraz o istnieniu protokołu kontroli „Działalność dewizowa Banku Handlowego” obejmująca okres lat 1991-92 sporządzonego przez inspektora NIK Halinę Ładomirską. Przypomnijmy, że Bank Handlowy pełnił funkcję głównego banku dewizowego państwa i obsługiwał zadłużenie zagraniczne polskiego państwa, a nagminnie pojawiał się w materiałach M.Falzmanna. Udało się mówiącemu te słowa dotrzeć choć z wielkimi oporami i trudnościami od ówczesnego Prezydium Sejmu poczynając, do ustaleń protokołu kontroli NIK o której wcześniej Sejm nie był informowany. Z tych ustaleń wynikało, że w latach 1991-1992 a więc w okresie kontrolowanym Bank Handlowy był wykorzystywany do operacji dewizowych na szkodę polskiej gospodarki i polskiego państwa o skali co najmniej kilkakrotnie przekraczającej operacje finansowe FOZZ.

Z ustaleń protokołu wynikało, że gospodarka dewizowa tego newralgicznego dla gospodarki polskiej banku była dotknięta rażącymi nieprawidłowościami. Nieprawidłowości te wiązały się z łamaniem prawa bankowego i prawa dewizowego, fałszowaniem dokumentów księgowych czy fałszowaniem rocznego bilansu banku. W protokole stwierdzono chaos w systemie ewidencji księgowej, braki w udokumentowaniu importu towarów, mimo iż dokonano transferu dewiz, przeterminowane inkasa eksportowe, nie udokumentowane zlecenia importowe, brak ewidencji obrotów dewizowych z tytułu gwarancji kredytowych, udzielanie bez zabezpieczenia gwarancji kredytowych na wielomilionowe kwoty, otwieranie i zamykanie rachunków w bankach zagranicznych bez odpowiednich umów, ukrywanie środków finansowych, zaniżanie aktywów walutowych itp. Dla zobrazowania ustaleń przytoczmy tylko następujące ustalenia protokołu: „Zapisy w dokumentach są wymalowywane (korektorem - W.B.), operacje walutowe nie są wykazywane w równowartości złotowej [ZLP], brak daty waluty na dokumentach rozliczeniowych, brak rozliczeń różnic kursów walutowych dotyczących danej transakcji”. „Wydział Operacji Walutowych (departament Gospodarki Pieniężnej prowadzi rejestr (odręczny w zeszycie formatu A4) obejmujący spis operacji zarówno walutowych dokonywanych przez Bank Handlowy zarówno na rynku krajowym jak i zagranicznym”.

Ale w tym nielegalnym i legalnym chaosie była jednak logika umożliwiająca istnienie mechanizmów umożliwiających transfer dewiz z Polski, a również spekulacje finansowe na operacjach walutowych. Istnienie takich mechanizmów było potwierdzane zarówno w wypadku inkasa dokumentowego, gdy „bank nie wymaga udokumentowania sprawdzania towarów będących przedmiotem transakcji” oraz że „bank nie posiada informacji, czy import będący przedmiotem transferu dewizowego został faktycznie zrealizowany”. Dotyczyło to również przekazów bankowych, gdyż stwierdzano istnienie nie udokumentowanych transferów dewiz, a to z racji nie udokumentowanych zleceń importowych. Dotyczyło to i akredytyw, gdzie stwierdzano, że „nie został zrealizowany import w terminie ważności akredytywy mimo że środki przeznaczone na realizację zostały przetransferowane”.

Sama autorka protokołu H.Ładomirska oszacowała straty Polski w latach 1991-92 wynikające z dewizowej działalności Banku Handlowego na około od 5 do 10 mld dolarów. W moim przekonaniu - te straty były prawdopodobnie o wiele większe, gdyż nie została wyjaśniona kwestia olbrzymich nawet jak na Bank Handlowy kwot gwarancji zagranicznych udzielanych i otrzymywanych, w tym gwarancji udzielanych bez zabezpieczenia. Z moich wyliczeń wynikało, że Bank Handlowy mógł operować kwotą między 5 mld a 7 mld dolarów do celów spekulacji finansowych [przy 1 mld jakim dysponował FOZZ].

Z nieznanych mi powodów NIK uznał kontrolę H.Ładomirskiej za nieudaną i przeprowadził już po ujawnieniu przeze mnie istnienia protokołu H.Ładomirskiej nową kontrolę która niczego istotnego co do nieprawidłowości - nie stwierdziła, a co najważniejsze nie ustosunkowała się do podstawowych zarzutów w protokole poprzedniej kontroli wysuniętych, a nawet nie podjęła podstawowego problemu, mechanizmów transferów dewiz i walutowych spekulacji finansowych. Prokuratura Rejonowa w Warszawie, gdzie złożyłem w 1994 zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez kierownictwo Banku Handlowego, odmówiła wszczęcia postępowania.

Jeśli teraz z perspektywy minionych 15 lat spojrzymy na sprawę zarówno tajemniczych okoliczności śmierci Michała Falzmanna i Waleriana Pańko oraz FOZZ i Banku Handlowego, to w moim przekonaniu nic się przez te kilkanaście lat nie wyjaśniło i nie zmieniło. Ani w sprawie okoliczności śmierci, ani w sprawie FOZZ i Banku Handlowego.

I tu rodzi się fundamentalne pytanie o powody kilkunastoletniej „zmowy milczenia” elit politycznych i intelektualnych oraz większości ogólnopolskich masmediów. Nie tylko „zmowy milczenia” ale co ważniejsze „zmowy zaniechania” wszelkich istotnych działań. Trudno bowiem za takie uznać wyrok skazujący w sprawie FOZZ wydany po kilkunastu latach śledztwa i procesu, który dotyczył mało istotnego „pierwszego dna” afery FOZZ w postaci nie zwrócenia ponad 100 mln dolarów kredytów.

Przede wszystkim trzeba stwierdzić, iż powodem tej swoistej „zmowy” nie jest brak informacji wyjściowej o całej sprawie. Kto powinien i chciał o tym wiedzieć, ten wiedział. Ukazała się w tej sprawie i książka, został nakręcony film dokumentalny Jerzego Zalewskiego, opublikowano dziesiątki artykułów, choć nie w wielkonakładowej prasie ogólnopolskiej. Również w ówczesnym województwie katowickim w latach 90, było przynajmniej dwóch dziennikarzy z którymi miałem przyjemność współpracować, a którzy pisali i mówili o tym otwartym tekstem. Przypomnę gwoli sprawiedliwości, że były to dwie kobiety - red. Agata Wawrzyniak-Pustułka z ówczesnej „Trybuny Śląskiej”, która kilkakrotnie pisała na ten temat artykuły i publikowała wywiady oraz red. Monika Szymborska z radia „Flesh”, która wielokrotnie umożliwiała informowanie o całej sprawie swych słuchaczy.

Ta swoista „zmowa zaniechania” elit politycznych i intelektualnych, a szerzej jeszcze rządzącego III Rzeczpospolitą establishmentu politycznego wynika w moim przekonaniu z faktu, iż ujawnione przez M. Falzmanna zjawisko nazwane przez niego „rabunkiem finansów Polski” z końca lat 80 i początku lat 90 legło u podstaw siły ekonomicznej, a w konsekwencji i politycznej górnych warstw struktury społecznej. Sądzę, że te prawdopodobne kilkadziesiąt miliardów dolarów wytransferowanych na firmowe i prywatne konta poprzez takie mechanizmy jakie istniały w FOZZ i Banku Handlowym, są najważniejszym „argumentem” przeciw ujawnieniu całej tej sprawy.

Dla przykładu kilka tygodni temu w programie TVP1 „Misja specjalna” ujawniono fakt agenturalności właściciela jednej z dwóch największych prywatnych stacji telewizyjnych „Polsat” Zygmunta Solorza - właściciela 7 paszportów o 7 nazwiskach. Uznano to za sensację, choć dla każdego kto pamięta czasy PRL-u i wie, że to Służba Bezpieczeństwa decydowała o paszportach, sensacją to być nie może. Ale już informacja o tym, że Z. Solorz korzystał z kredytów FOZZ przeszła bez echa. A to była kluczowa informacja. Sądzę, że w kontekście tej informacji nie można się dziwić że przez kilkanaście lat na antenie „Polsatu” nigdy nie padło słowo „FOZZ” o nazwiskach Falzmanna i Pańki nie wspominając.

Obserwując zachowanie znaczącej części polskiej klasy politycznej III RP sądzę, iż jest ona w dużym stopniu zależna od elit międzynarodowej oligarchii finansowej. I jeśli nawet w swej większości polski establishment polityczny w procederze „rabunku finansów Polski” nie uczestniczył, to przynajmniej ciąży na nim grzech zaniechania wystarczający, by dalej blokować działania w tej sprawie a przynajmniej nie wykazywać politycznej woli jej rozwiązania. Do tego dochodzi jeszcze i równocześnie całość zamyka dość częsty zwyczajny brak odwagi cywilnej, posunięty czasem do granic nieprzyzwoitości.

Jakie więc są dzisiaj po 15-tu latach szanse na wyjaśnienie i okoliczności śmierci Michała Falzmanna i Waleriana Pańki oraz sprawy FOZZ i Banku Handlowego?

Moim zdaniem szanse są nadal znikome dopóty, dopóki polskim państwem zawiadywać będzie klasa polityczna, której trzon wyrósł z procesów tzw. ustrojowej transformacji i jest w różnorodny sposób, choćby przez grzech zaniechania powiązana ze sprawą rabunku finansów publicznych przełomu lat 80 i 90.

Problem w tym, że ta klasa polityczna jest stale i na nowo, z koniunkturalnymi tylko wymianami, w swym personalnotowarzyskim składzie nieustannie od 1989 roku reprodukowana kolejnymi wyborami. Jest odtwarzana w swym rdzeniu, dzięki procedurze wyłaniania i rozliczania elit parlamentarnych, która nazywa się ordynacją wyborczą. Czyli dzięki specyficznej partyjnej ordynacji wyborczej, zwanej proporcjonalną. Ta ordynacja oddaje faktycznie władzę zgłaszania kandydatów na posłów wyłącznie w ręce kierownictw istniejących partii politycznych w kolejnych wyborach, co stale i na nowo reprodukuje trzon tej klasy politycznej. Z pewną przesadą można powiedzieć, iż ta ordynacja umożliwia społeczną samokooptację polskiej klasy politycznej. Dzięki temu zresztą obecna ordynacja faktycznie odbiera obywatelowi przyznane mu przez Konstytucję bierne prawo wyborcze, gdyż obywatel nie może realnie zgłosić swej kandydatury na posła bez pośrednictwa partii politycznej, a de facto jej kierownictwa.

Sądzę, że dopiero zmiana ordynacji wyborczej na taką jakie są w najbardziej rozwiniętych demokracjach świata, czyli na ordynację większościową i jednomandatowe okręgi wyborcze, może istotnie wymienić obecną klasę polityczną i na tyle tę nową uzależnić od wyborców, że będzie możliwe wyjaśnienie okoliczności śmierci W. Pańki i M. Falzmanna, które wiążą się ze sprawą rabunku finansów państwa przełomu lat 80 i 90, a których korzenie sięgają czasów PRL.

Dr Wojciech Błasiak - „Kurier Codzienny”, Chicago 29. XII. 06 – 1. I. 07 r
http://blogmedia24.pl/node/22407
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:18, 05 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Platforma Obywatelska jako „partia zewnętrzna”

Establishment neokomunistyczny można podzielić na „Partię Wewnętrzną” i „Partię Zewnętrzną” (por. część 3), przy czym jest to pewne uproszczenie, gdyż granica pomiędzy nimi nie jest zbyt wyraźna. Pierwszą z nich – grupę trzymającą faktyczną władzę – stanowią przetransformowane struktury komunistyczne: kierownictwo PZPR i bezpieka, (na czele z bezpieką wojskową (bezpośrednią ekspozytura Sowietów). „Partię zewnętrzną” natomiast tworzą instytucjonalne bezpieczniki układu (media, pełniące funkcję frontu ideologicznego, sądownictwo, pomniejsze grupy interesów, etc.) oraz skrzydło stricte partyjne - „polityczna agentura wpływu”, a raczej polityczna ekspozytura: partie polityczne, które czy to przez naszpikowanie agenturą specsłużb komunistycznych, czy to przez wspólne interesy – najczęściej i jedno i drugie – podwieszone są pod komunistyczną oligarchię. Platforma Obywatelska nie rządzi więc, tylko zarządza z ramienia swoich oficerów prowadzących; stanowi bufor, by „Grupa Trzymająca Władzę” nie ubrudziła sobie zbytnio rączek przy robocie.

Platforma i tzw. „rząd” Tuska to swego rodzaju „pas transmisyjny”; decyzje, jakie podejmuje Tusk czy jego ministrowie po prostu muszą być zgodne z interesami grupy faktycznie trzymającej władzę; trudno jest zresztą sądzić, że marionetki zbuntowałyby się przeciwko swoim władcom, że parówy podniosłyby bunt przeciwko starym garusom. Zresztą, politycy tej partii nieraz – szczerze i zgodnie ze stanem faktycznym – mówią o tym, że „nie robią polityki”. Relacja pomiędzy politykami PO a ich oficerami prowadzącymi to swego rodzaju komensalizm polityczny: w zamian za namiestnictwo, politycy PO otrzymują polityczny ekwiwalent „okruchów z pańskiego stołu”, głównie poczucie symbolicznej władzy i kontroli, liberum corruptio, możliwość rabunku na majątku narodowym i społeczeństwie. Niemniej i w tej dziedzinie, mając władzę w zasadzie symboliczną, Platforma i ludzie ją tworzący są wiernymi uczniami czarnoksiężnika; inaczej – ze względu na zatopienie w neopeerelowskiej i peerelowskiej tradycji – nie potrafiliby działać.

Platforma to kongenialne połączenie wszystkich w zasadzie sił, które przez ostatnie 31 lat (nie, nie pomyliłem się…) mozolnie budowały II PRL: głównego nurtu Solidarności, pragnącego czym prędzej pić wódę z Kiszczakiem, Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który dzięki- i z pomocą bezpieki zbudował swoją pozycję polityczno-aferalną i tzw. „salonu” czy „lewicy laickiej”, która stworzyła ideologię neopeerelu, a która korzeniami sięga tradycji KPP i KPZU. I jako taka, stanowi naturalnego wręcz partnera w neo-FJN dla sukcesorów PZPR i ZSL. Nie mówiąc już o ojcach chrzestnych tej partii, wśród których był tow. gen. Gromosław Czempiński, z którym to zresztą faktem – zapewne dla celów propagandowych – ten się specjalnie nie kryje. Świetnie podsumował to kiedyś bloger Xipon Jan Itor: „Tusk jest […] wykształciuchem, lemingiem doskonałym, ba królem lemingów. Łączy w sobie uwikłanie w poprzedni [chyba nie całkiem – J.] system z beneficjami pseudowolności połączone z sofistyką – amalgamatem sowieciarstwa i lewicy laickiej. Nie od rzeczy będzie wspomnieć o swoistej polityce orbitowania i odgadywania życzeń większych sąsiadów, miast polityki zagranicznej. [...]” Tyczy się to w zasadzie każdego polityka PO oraz tej partii jako struktury politycznej i chyba wszystkich jej wyborców.

Domaganie się od Tuska, Komorowskiego czy kogokolwiek z PO (przynajmniej ważniejszego) występowania w interesie narodowym polskim ma taki jedynie sens, że obrazuje faktyczne oblicze tej formacji. Której kadry – chcąc zachować stanowiska i pozycję społeczno-polityczną – muszą reprezentować interesy struktur komunistycznych (i innych szkodliwych podmiotów) na poziomie wewnętrznym oraz Rosji Sowieckiej, Niemiec i UE na poziomie zewnętrznym. Tusk trafnie opisał w „Gaz Wyb-ie” swoje położenie jako „więźnia przeznaczenia”; gdyby on i jego ludzie zaczęli działać wbrew interesom swoich oficerów prowadzących oraz towarzyszy z Moskwy (a także Berlina i Brukseli), zostaliby przez nich usunięci ze sceny politycznej, podobnie byłoby w przypadku niewłaściwego wywiązywania się ze zobowiązań wobec Ubekistanu i Moskwy.

Dlatego – prawdopodobnie już od 2007 roku – przygotowywana jest „ekipa zastępcza” w ramach „partii zewnętrznej”. W latach 2008-2009 puszczano balony próbne: „Polska XXI”/”Polska Plus” dla elektoratu liberalnego i centrowego oraz „Libertas” dla konserwatywnego, narodowego i eurosceptycznego. Próbowano – przy dopingu ze strony Olechowskiego i Czempińskiego – zreaktywować Stronnictwo Demokratyczne; wydaje się jednak, że najlepsze gwarancje trwałości Ubekistanu przy minimalnym ryzyku („zmienić wszystko, by nie zmienić niczego”) dają nie nowo-twory, a kolejne transfiguracje pookrągłostołowego systemu partyjnego; w latach 1989 – 2005 u „rządów” zmieniały się dwie ekipy: „konstruktywna opozycja” i „postkomuniści”. Obecnie, od „katastrofy” smoleńskiej, ze szczególnym natężeniem w czasie kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego, obserwujemy reaktywację SLD i próby namaszczenia komunistów na następców bądź koalicjantów Platformy. Rozłam w PO – secesja Ruchu Palikota – nie był taką próbą; bojówka Palikota jest tworem czysto medialnym, kanałem artykulacji dla radykalnych lewaków, których obecności w PO nie tolerowała część jej elektoratu. Ten sam cel – tyle, że z elektoratem centrowym i liberalnym PiS – ma secesja PJN.

Prawdopodobnie dlatego też – dla Tuska, Komorowskiego, Klicha, Arabskiego et consortes - „sprawa Smoleńska jest arcyboleśnie prosta”. Obawiają się oni nie tyle nawet tego, że „w razie czego” zostaną fizycznie „odpaleni”, co odsunięci przez sowieciarzy i peerelowskich „towarzyszy z bezpieczeństwa” za pomocą operacji dezinformacyjnej i manipulacyjnej. Tak czy inaczej – „odpaleni” w taki czy inny sposób zostaną. Taki po prostu jest los agentury – los, którego ta jest niewolnikiem…

Z faktu politycznej symbiozy z Ubekistanem wynika aferalizm i „nieudacznictwo” polityków Platformy: w każdej z afer głównymi (albo jednymi z głównych, w „najlepszym” wypadku) „bohaterami” są środowiska komunistyczno-bezpieczniackie, a same afery jedynie czubkiem góry lodowej. Przykładami na to niech będą afera stoczniowa i afera hazardowa. W pierwszej z nich, na uwłaszczeniu na majątku narodowym skorzystały środowiska WSI, powiązane organizacyjnie z międzynarodową szajką handlarzy bronią, wspierającą m.in. terrorystów islamskich, a orkiestrowaną przez sowieciarzy. Afera hazardowa z kolei, była pretekstem do neutralizacji, a następnie wrogiego przejęcia CBA, uczynienia z niej kolejnej odnogi „czerwonej pajęczyny” oraz do wprowadzania restrykcyjnej kontroli nad Internetem. Aferalizm jest prostą konsekwencją, pochodną popieriestrojkowego neokomunizmu i jednym z jego ważniejszych mechanizmów. Tak samo jak rzekome „zaniechania” i „partactwo”. Podwyżki podatków, podwyżki cen, przyrost biurokracji w połączeniu z kapitalizmem rodem z trzeciego świata i Latynoameryki mają za cel sterowanie społeczne poprzez proletaryzację i w konsekwencji depolityzację całych grup, które mają być wprzęgnięte w kierat walki o biologiczne podstawy bytu. „Zaniedbania” w sektorze energetycznym to dążenie do prywatyzacji tegoż przez „właściwe” podmioty, przy uzależnieniu energetycznym od Rosji Sowieckiej i jej ekspansji na Europę. Osłabianie sił zbrojnych ma na celu po pierwsze: eliminację potencjału obronnego przed ewentualnym atakiem (ze strony czy to Rosji Sowieckiej, czy Niemiec) i jednocześnie pozostawienie takiej jego części, która mogłaby pełnić funkcje czysto „policyjne”.
http://jaszczur09.blogspot.com/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:48, 12 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

KONTYNUACJA SERII Goodbye ITI STANISŁAWA BALCERACA ,PRZENIESIONA Z TEMATU Jak powstało TVN viewtopic.php?t=9782

=========================================================================

Bielecki i Balcerowicz w cieniu FOZZ

Bielecki i Balcerowicz jako najwyzsi urzednicy panstwowi poznali w 1991 detale afery FOZZ, nie zakwestionowali jednak wejscia kapitalowego metnych spolek offshore w pierwsza prywatyzacje gieldowa III RP na GPW (Exbud). Ignoranci czy wspolnicy ?

Na przelomie lat 1990 i 1991 roku wyprane pieniadze FOZZ nie tylko powrocily blyskawicznie do Polski ale zostaly tez dodatkowo przeplukane i wybielone w historycznej pierwszej gieldowej prywatyzacji w Polsce.

Program prywatyzacyjny zostal przygotowany przez bylego wykladowce na Instytucie Marksizmu-Leninizmu w Wyzszej Szkole Nauk Spolecznych przy KC PZPR, Leszka Balcerowicza. Wedlug Balcerowicza pierwszym ministrem prywatyzacji III RP mial zostac Jan Wejchert, wtedy wykonujacy okreslone dzialania w strefie dokowej w Dublinie i jeden z czlonkow organizacji offshore pod nazwa ITI.

Dlaczego akurat Wejchert ? Balcerowicz wyjasnil w wywiadzie dla TVN24 w dniu 31 pazdziernika 2010, (cytat): "Bardzo chcialem przyspieszyc prywatyzacje. To byl rok 1990. I wiedzialem, ze bedzie to zalezalo w ogromnym stopniu od osoby ktora zostanie pierwszym ministrem przeksztalcen wlasnosciowych. Zwrocilem sie w pierwszej kolejnosci do Jana Wejcherta, bo wiedzialem ze jest to osoba, ktora by to zrobila". Ciekawe na czym opierala sie ta pewna wiedza Balcerowicza ?

Dysponenci Wejcherta zdecydowali inaczej: ITI wezmie udzial w pierwszej prywatyzacji gieldowej w Polsce.

Jako pierwsza spolka przeznaczona do prywatyzacji gieldowej zostal wytypowany kielecki Exbud, chluba schylkowego PRL jako ze spolka realizowala liczne zagraniczne kontrakty w braterskich demokracjach ludowych takich jak np. Libia Kadafiego czy tez Irak Husseina. Tak sie skladalo ze Exbud mial takze pakiet akcji BRE Banku.

Przed wlasciwa prywatyzacja gieldowa Exbud wyemitowal akcje do wybrancow i tak ITI zostalo wlascicielem 15% akcji spolki, za ktore zaplacilo kasa otrzymana z Panamy (2,5 miliona dolarow US). Co wiecej, ITI zostalo okrzykniete "inwestorem strategicznym" w Exbudzie. Spolka ktorej glowna dzialalnoscia do tej pory bylo inkasowanie wielomilionowych przelewow z Panamy. Republika bananowa ?

Nie jest mozliwe aby taka akrobacja finansowa zostala wykonana bez zgody owczesnego premiera Bieleckiego, jako ze Exbud mial byc przeciez historyczna pierwsza prywatyzacja gieldowa III RP.

Nasuwa sie pytanie na temat podstawowych regul funkcjonowania najwyzszej administracji panstwowej, oplacanej przeciez z pieniedzy podatnikow.

I o odpowiedzialnosc karna, cywilna i polityczna.

Do prywatyzacji gieldowej potrzebna byla gielda. Padlo na Wieslawa Rozluckiego. Na poczatku 1991 roku Rozlucki przeniosl sie z Instytutu Geografii PAN do Ministerstwa Finansow i zostal doradca Balcerowicza ds. rynku kapitalowego, a potem dyrektorem departamentu w Ministerstwie Przeksztalcen Wlasnosciowych. Pytany o poczatki funkcjonowania gieldy odpowiada (cytat): "Rynki kapitalowe to bylo po prostu moje hobby. Ktos musial zorganizowac w Polsce gielde i padlo na mnie". 12 kwietnia 1991 roku Balcerowicz i Lewandowski zlozyli podpisy pod aktem zawiazania spolki o nazwie "Gielda Papierow Wartosciowych w Warszawie".

Do Exbudu dolaczono cztery inne spolki i cala piatka weszla na gielde w kwietniu 1991, czyli kilka miesiecy po wszczeciu kontroli NIK w FOZZ.

Plan Balcerowicza zostal wykonany: ITI zarobilo na Exbudzie na czysto 7 milionow dolarow US.

Fundusze z Panamy zostaly nie tylko wybielone ale jeszcze pomnozone o 300%. Co pozwalalo pozniej twierdzic ze ITI dorobilo sie na gieldzie i kreowac podobne temu legendy dla ciemnego ludu.

O Balcerowiczu i Rozluckim nie zapomniano.

W 2007 roku, dwie spolki offshore zarejstrowane na Antylach holenderskich, Mesamedia Holding NV i Fairfield Corporation NV, powiazane podobno nominalnie z Janem Wejchertem (co jest trudne do ustalenia), staly sie hojnymi fundatorami finansowymi nowej fundacji Balcerowicza (www.for.org.pl), ulokowanej w luksusowej kamienicy w stylu art deco z lat 1929-30 na alei Szucha 2/4. A niedoszly minister prywatyzacji s.p. Wejchert zasiada do dzisiaj (posmiertnie) w radzie programowej owej fundacji.

W roku 2008, fundacja Balcerowicza wydala miedzy innymi 15004,72 PLN na na debate w TVN24, 11000 PLN na akcje "Nie daje i nie biore lapowek", 27580 PLN na rozmowy o dobrym panstwie i 600 PLN na reforme emerytalna. Wydatki fundacji Balcerowicza na TVN24 przewyzszyly wiec wydatki na reforme emerytalna o 2500%. Widac priorytety.

Wieslaw Rozlucki jest aktualnie czlonkiem rady nadzorczej TVN i czestym gosciem w TVN 24 i TVN CNBC.

Bielecki doszedl z czasem do prezesury banku Pekao SA, pomimo tego ze nie mial kwalifikacji merytorycznych do kierowania tak duzym bankiem detalicznym. Byc moze samo bycie lojalnym Talentem Wizjonerskim (TW) wystarczylo.

W roku 2008 bank Pekao SA pozyczyl TVN w sumie 700 milionow PLN. Po odejsciu Bieleckiego bank Pekao SA szybko zmienil zasady gry: zamienil 200 milionow PLN z dlugu na gwarancje bankowe i wynegocjowal z TVN przedterminowa splate 500 milionow PLN. TVN ma jeszcze splacic 5,6 miliona PLN, do 14 czerwca.

Bielecki jest aktualnie Przewodniczacym Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrow. Czlonkowie owej Rady sugeruja podobno premierowi praktyczne i dajace sie wdrozyc rozwiazania w dziedzinach, ktore uwazaja za istotne dla gospodarki i obywateli.

Ciag dalszy w poniedzialek, w odcinku: "ITI rok 1993: Miro wchodzi do gry".
http://monsieurb.nowyekran.pl/post/13683,bielecki-i-balcerowicz-w-cieniu-fozz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
jansze




Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 116
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:04, 12 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czyli tak jak mówił prof od ekonomii każdy dostawał na tych wydziałach ekonomicznych i prawniczych propozycję współpracy z wywiadem (cyt. z wykładu:"nie zdziwcie się jak dostaniecie kiedyś propozycję współpracy z wywiadem")- a już na pewno bez deklaracji współpracy nikt wtedy nie mógł wyjechać na stypendium do NJ, koledzy z Towarzystwa Wzajemnej (adoracji) pamiętają o latach szkolnych i łączącej ich finansowej przyjaźni
Ciekawe czy przypadkiem TWBolek to nie... hym rozmarzyłem się Wink

Kiedyś pracowałem w firmie, której część tworzyła samochody, ta część firmy popadła w długi i właściciel postanowił ją sprzedać, szybko znalazł się kupiec - producent takich samych samochodów z Turcji, wszyscy cieszyli się, że znowu powrócą do pracy, nowy właściciel przyjechał podpisał umowę kazał spakować maszyny sprzedać hale i tyle go widzieli
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:14, 16 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ITI rok 1993: Miro wchodzi do gry

Rok 1993: ITI sprzedalo 12% akcji Exbudu za 8 milionow dolarow US. Nadszedl czas by zalatwic koncesje telewizyjna. Do akcji zostaje oddelegowany Miro W., prawnik rezydujacy wtedy w Szwajcarii i byly wykladowca w szkole esbekow w Legionowie.

PRL jako panstwo prawa porzebowal prawnikow. Miro W. byl jednym z nich. Miro W. dzielil sie swoja wiedza prawnicza z przyszlymi obroncami panstwa prawa PRL, jako wykladowca na Wyzszej Szkole Oficerskiej MSW im. Feliksa Dzierzynskiego w Legionowie, w latach 1977-79. Uczniowie Mira W. wchodzili do czynnej sluzby w momencie w ktorym operacyjna wiedza o panstwie prawa byla niezmiernie wazna, byl to okres strajkow 1980, nastepnie Solidarnosci i w koncu stanu wojennego.

Miro W. pial sie po szczeblach kariery: doktor, profesor, czlonek Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrow i w koncu wplywowy sedzia Trybunalu Konstytucyjnego.

Miro W. zostal wprowadzony do ITI w roku 1993. Wowczas Miro W. rezydowal w Szwajcarii ale rownoczesnie tez zasiadal w powyzej wymienionej Radzie Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrow. W tym samym roku Miro W. opuscil Rade Legislacyjna ale powrocil tam w 1996 roku, kiedy premierem zostal Cimoszewicz.

W koncu 1996 roku TVN dostal koncesje od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Miro W. zostal doslownie obsypany kasa przez ITI: dostal w sumie za darmo ponad trzysta tysiecy akcji ITI, do tego zostal tez udzialowcem w spolce 3W Investments SA, spolce ktora przez pewien czas byla glownym udzialowcem TVN i przez ktora przelewaly sie miliony dolarow. W 1994 roku ITI przelalo na konto 3W Investments SA 600.000 dolarow US a w nastepnym roku (1995) ponad 1.600.000 dolarow US, na projekt biur. Miro W. zostal wiec bogatym developerem.

3 W = 3 Wizjonerow = Jan W. + Mariusz W. + Miro W.

Spolka 3W Investments SA istnieje do dzisiaj i Miro W. zachowal do dzisiaj troche akcji w spolce. Na pewno z powodow sentymentalnych.

Miro W. otrzymal gotowke za 160.000 akcji ITI latem 2005 czyli podczas kampanii wyborczej 2005. Operacje sfinansowal BRE Bank. W tym czasie Miro W. zasiadal juz od 4 lat w Trybunale Konstytucyjnym, ktory opiera sie na niezawislosci sedziow i stypuluje ze: "(sedziow) obowiazuje tez zasada apolitycznosci, co miedzy innymi oznacza zakaz przynaleznosci do partii politycznych, zwiazkow zawodowych oraz prowadzenia dzialalnosci publicznej niedajacej sie pogodzic z zasadami niezaleznosci sadow i niezawislosci sedziowskiej".

Widocznie Miro W. stwierdzil ze 1.000.000 PLN wyplacone w okresie kampanii wyborczej 2005 przez holding medialny ktory jest strona w wielu sprawach nie naruszylo jego niezawislosci sedziowskiej.

W 2006 roku, kiedy Trybunal Konstytucyjny zablokowal bankowa komisje sledcza, Miro W. nie wystapil o wylaczenie ze sprawy jako beneficjent rok wczesniej operacji kapitalowej sfinansowanej przez jeden z bankow objetych dzialaniami komisji sledczej, BRE Banku. Orzeczenie Trybunalu Konstytucyjnego zablokowało prace komisji sledczej w momencie, gdy chciala zbadac poczatki powstania BRE Banku i przesluchac na posiedzeniu niejawnym jego dlugoletniego szefa, Wojciecha Kostrzewe.

W momencie przesluchania przez komisje sledcza Kostrzewa byl prezesem ITI a komisja sledcza zostala zablokowana przez Trybunal Konstytucyjny, w ktorym zasiadal Miro W., ktory dostal rok wczesniej od ITI poprzez BRE Bank 1.000.000 PLN. Nie wspomniajac juz o wczesniejszych milionowych przelewach.

Komisja zdolala tylko ustalic ze na prezesa BRE Banku Kostrzewe desygnowal Leszek Balcerowicz, bohater poprzedniego odcinka. Maly jest ten swiat wizjonerow .....

Miro W. zostal doceniony przez prezydentow Kwasniewskiego i Komorowskiego. Tuz po debiucie telewizyjnym TVN, w listopadzie 1997 Miro W. zostal odznaczony za zaslugi przez Aleksandra Kwasniewskiego Krzyzem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Bronislaw Komorowski awansowal Mira W. do Krzyza Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, za (cytat): "wybitne zaslugi w ksztaltowaniu zasad demokratycznego panstwa prawa i kultury prawnej".

Szkoda ze uksztaltowana demokratyczna kultura panstwa prawa nie dotarla do sledztw w sprawie TVN (V Ds 343/06 i VI Ds 251/10), bezceremonialnie umorzonych przez Prokurature Okregowa w Warszawie.

W odroznieniu od prezydentow Kwasniewskiego i Komorowskiego, IPN nie palal do Mira W. miloscia. Pion Lustracyjny IPN zarzucil Mirowi W. to ze zatail on w oswiadczeniu lustracyjnym fakt ze wykladal on w latach 1977-1979 w Wyzszej Szkole Oficerskiej MSW im. Feliksa Dzierzynskiego w Legionowie. Miro W. stwierdzil ze nie mial on obowiazku ujawniania tego faktu jako ze ustawa lustracyjna nie zaliczyla Wyzszej Szkoly Oficerskiej MSW do Organow Bezpiecznstwa PRL.

Widocznie w Wyzszej Szkole Oficerskiej MSW w Legionowie ksztalcono tylko ksiegowych i sanitariuszy.

Odbyly sie procesy sadowe w roznych instancjach. W koncu orzeczeniem z dnia 14 maja 2010 Sad Apelacyjny w Warszawie oczyscil Mira W. z zarzutu klamcy lustracyjnego.

Ciag dalszy w czwartek, w odcinku: "2.000.000 PLN dla niedoszlego Prezydenta".

http://monsieurb.nowyekran.pl/post/14177,iti-rok-1993-miro-wchodzi-do-gry
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
jansze




Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 116
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:40, 17 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

czy chodzi o tą firmę
http://sprawdzbilans.pl/3w-capital-inves.....17,pl.html

Oglądałem parę dni temu dziennik tV z 1989 te same tematy zastępcze przed wyborami - np burdy kibiców; zauważyłem też ostatnio że TVN w swoich wiadomościach oraz TVP1 mają identyczny cykl, a nawet ujęcia
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:41, 20 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

2.000.000 PLN dla niedoszlego Prezydenta

ITI wplacila podczas kampanii wyborczej 2005 okolo 2.000.000 PLN na konto kandydatki Partii Demokratycznej na urzad Prezydenta RP, Henryki Bochniarz, bylego czlonka RN ITI i przeciwnika lustracji. Na konto w jakim kraju zostaly wplacone te miliony ?

Henryka Bochniarz byla wiernym czlonkiem PZPR, od 1978 roku az do konca czyli do rozwiazania partii. Dodatkowo piastowala ona urzad sekretarza PZPR w Instytucie Koniunktur i Cen w latach 80tych, takze podczas stanu wojennego.

Partyjny beton, towarzyszka Bochniarz, otrzymala w nagrode stypendium Fulbrighta na 2 letni pobyt w USA, stypendium ktore bylo dawane w czasach PRL, mozna powiedziec, ludziom dokladnie sprawdzonym. Wlodzimierz Cimoszewicz, za ktorego rzadow TVN otrzymalo koncesje telewizyjna, byl tez stypendysta Fulbrighta.

Sekretarz PZPR Bochniarz, jako lojalny i wyszkolony element z potencjalem zostal szybko zauwazony i mianowany ministrem przemyslu i handlu w rzadzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Legenda mowi ze Jan Krzysztof Bielecki potrzebowal kogos kompetentnego na stanowisko ministra, wiec tak po prostu wzial telefon do reki i zadzwonil do pani Bochniarz. Moze mial wizje wizjonerska ?

Minister Bochniarz wyslawila sie kontraktem ktory w 1991 roku jej ministerstwo podpisalo z firma Marka Dochnala, Proxy, finansowana przez Siergieja Gawrilowa, Rosjana z paszportem Belize. Gawrilow opuscil Polskę w zwiazku z podejrzeniami o prace dla rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU i pranie pieniedzy. W cieniu Proxy trzymal sie tez szpieg i super-bohater TVN, Marian Zacharski.

Spolka wybrana przez minister Bochniarz miala przygotowac program restrukturyzacji polskiego przemyslu zbrojeniowego. Co 30-o letni wtedy Dochnal mogl wiedziec o polskim przemysle zbrojeniowym, pozostaje zagadka. Jego dysponenci mogli miec lepsza wiedze o tym temacie. Konsultantami Proxy byli m.in. obywatele Niemiec, ktorych podejrzewano o to, ze sa kadrowymi pracownikami obcego wywiadu. O sprawie powiadomiono wtedy prokurature i UOP, lecz nie wszczeto zadnego postepowania. Cien Zacharskiego ?

Pani Bochniarz zostala dostrzezona przez ITI i dokoptowana do rady nadzorczej ITI w 1993, w tym samym czasie co Miro W. Pani Bochniarz pozostala w radzie ITI 12 lat, do czasu decyzji o starcie w wyborach prezydenckich 2005. Zasiadala tez w radzie nadzorczej TVN.

Co wlasciwie robila pani Bochniarz przez 12 lat w radzie nadzorczej ITI, nie wiadomo. Wiadomo tylko ze szwajcarscy kasjerzy ITI wyrazali sie o niej z pewna pogarda, nazywajac ja "marionetka" ("puppet" w wersji orginalnej).

Niemniej "marionetka" dostala astronomiczne 2.000.000 PLN za 360.000 akcji ITI w tranzakcji finansowej przygotowanej przez BRE Bank, tranzakcji ktora miala miejsce trzy tygodnie po ogloszeniu kandydatury pani Bochniarz do wyborow prezydenckich 2005. Kandydatura zostala ogloszona 4 czerwca 2005 a decyzje o wyplacie zapadla 22 czerwca 2005. Co prawda kandydatka na Prezydenta RP Bochniarz nie byla jedyna osoba na liscie wyplat ITI, oprocz niej widnial tam Miro W., byly specbankier BRE Banku Wojciech Kostrzewa i kilkadziesiat innych osob (lista w zalaczonym dokumencie, strony 4 i 5). Niemniej timing jest bardzo intrygujacy.

W 2005 roku sposrod siedmiu kandydatow na Prezydenta RP tylko dwie osoby (Bochniarz i Giertych) nie przedstawily oswiadczen majatkowych, bo nie bylo takiego przymusu prawnego.

Ciekawe na konto w jakim kraju zostaly przelane te 2.000.000 PLN ?

Nasuwa sie tez pytanie na temat adekwatnosci wykonywanej pracy wobec wysokosci otrzymanej sumy. TVN placi okolo 70.000 PLN rocznie wiekszosci czlonkom rady nadzorczej. Jeden z czlonkow rady nadzorczej TVN, znany nam juz Wieslaw Rozlucki, powiedzial niedawno miesiecznikowi Forbes Polska (cytat): "W radach zwykle malo sie wymaga i malo placi". Wierzymy panu Rozluckiemu na slowo, ale jak to sie ma do milionow przelanych na konto pani Bochniarz przez ITI ?

Haslem wyborczym pani Henryki Bochniarz bylo: "Wybieram Konkrety". Faktycznie.

Na jej wyborczej stronie internetowej konkretow bylo malo, nie bylo tam niczego oprocz ogolnikow, paradoksalnie tematami na ktory poswiecono najwiecej miejsca byly - lustracja i teczki.

Podczas kampanii prezydenckiej 2005 kandydatka Bochniarz ostro potepila wykorzystywanie materialow IPN przez czlonkow sejmowych komisji sledczych, ktorzy (cytat) "jak na kogos chca znalezc haka, to wzywają na komisje i zadaja teczki". "Nie moze byc tak, zeby poslowie w swietle jupiterow lamali prawo. Podpisuja oswiadczenia o tajnosci danych po czym natychmiast leca do mediow i sprzedaja zawartosc teczek" - powiedziala. To jest najgorsza lekcja jaką mogą dostac obywatele kiedy ludzie, ktorzy sa powolani do stanowienia prawa i pierwsi powinni go przestrzegac, sa pierwszymi, ktorzy je lamia" - dodala.

Przypomnijmy tutaj ze przeciwniczka lustracji Bochniarz uzyskala na swoja kampanie wyborcza 50.000 PLN bezposrednio z kieszeni panow Waltera i Wejcherta z malzonkami.

Kandydatka Bochniarz, uzyskala 1,26% glosow w wyborach prezydenckich, mniej niz Janusz Korwin Mikke. A przeciez pieniedzy nie brakowalo, tylko dwie osoby z komitetu wyborczego Henryki Bochniarz zdolaly rozprowadzic w ciagu 6 dni cegielki wyborcze na sume 13.800.000 PLN. A poparcie wyrazily Mlode Centrum, PKPP Lewiatan, Polsko-Japonski Komitet Gospodarczy i Tatrzanska Fundacja Sztuki im. S. I. Witkiewicza.

Pani niedoszly Prezydent RP wyjasnia nam na swojej stronie internetowej (cytat): "Swoja pozycje w biznesie zawdzieczam ciezkiej pracy, bo nikt mi nic nie dal".

Krotka pamiec i niewdziecznosc. Sponsorzy z PZPR i z ITI moga sie poczuc urazeni.

Ciag dalszy w czwartek, w odcinku "ITI lata 1994-97: Operacja Wisla Bis".
http://monsieurb.nowyekran.pl/post/14311.....prezydenta
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
jansze




Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 116
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:01, 20 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przewodniczący rady nadzorczej Huty Pokój Boris B., jego syn oraz dwie współpracujące z nimi kobiety będą od piątku ścigani listami gończymi. Zapowiedziała to gliwicka prokuratura, która zarzuca im wyprowadzenie z jednej ze spółek akcji o wartości ponad 400 mln zł.

Radosław Woźniak z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach powiedział PAP, że planowane na piątek rozesłanie krajowych listów gończych poprzedza rozpoczęcie poszukiwań międzynarodowych.

Śledczy mają bowiem pewność, że poszukiwani – trzech z nich jest obywatelami Izraela, a jeden Rosji - przebywają poza granicami kraju. Dlatego wkrótce zostaną za nimi rozesłane także międzynarodowe listy gończe.

„Podejrzanym zarzuca się głównie działanie na szkodę spółki Euro-Grupa i wyprowadzenie majątku z tej spółki w postaci akcji Huty Pokój, a także tzw. prane brudnych pieniędzy” - powiedział prok. Woźniak.

Postępowanie rozpoczęło się w 2008 r. od zawiadomienia aktualnego zarządu spółki Euro-Grupa. Teraz, ponieważ podejrzani zniknęli, śledztwo jest zawieszone.

W 1999 r. Narodowe Fundusze Inwestycyjne sprzedały większościowy pakiet udziałów w Hucie Pokój spółce Colloseum (niedawno były właściciel tej spółki Józef Jędruch i współoskarżeni zostali skazani za wielomilionowe oszustwa). Colloseum przekazało akcje firmie GK Colloseum, którą także kierowała rodzina Jędruchów. Później do spółki wszedł Boris B. i związane z nim osoby.

Firma zmieniła nazwę na Euro-Grupa. Jej ówczesny zarząd sprzedał akcje Huty Pokój kilku cypryjskim spółkom - według śledztwa ustaleń śledztwa kontrolowanym przez podejrzanych. W ten sposób podejrzani stali się właścicielem większościowego pakietu akcji Huty Pokój.

„Te transakcje odbyły się tylko formalnie, Euro-Grupa nie otrzymała żadnych kwot z tytułu sprzedaży akcji” - zaznaczył prok. Woźniak.

Okazało się ponadto, że cenę sprzedanego pakietu akcji wyznaczono znacznie poniżej ich wartości rynkowej. Według biegłych, w rzeczywistości były one warte ponad 400 mln zł.

Krótko potem Boris B., stanął na czele rady nadzorczej Huty Pokój. Walne zgromadzenie, w którym decydujący głos miały cypryjskie spółki zdecydowały o wypłacie akcjonariuszom dywidendę z zysków. Na rachunki cypryjskich spółek zostało przelanych około 80 mln zł. Prokuratura uznaje tę kwotę za korzyści z przestępstwa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:32, 23 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jerzy Starak - Wizjoner 007

W dniu 18 maja PKPP Lewiatan i Citi Handlowy namascili uroczyscie Jerzego Staraka na Wizjonera. Starak - czlowiek sukcesu wyhodowany przez generalow PRL - jest nadzorowany od lat przez tego samego kasjera z Zurichu ktory nadzorowal sp Wejcherta.

To unikalna historia Jerzego Staraka, wizjonera, ktory powrocil z Wloch do ziemi ojczystej w srodku staniu wojennego. Junta wojskowa PRL Jaruzelskiego i generalow przyjela go z otwarlymi rekami, jak swojego, wizjoner Starak szybko stal sie bogaczem, dostal akcje Warty, wydzierzawil czesc Lazienek, przejal duza panstwowa spolke farmaceutyczna, kupil sobie wille Witkacego w Zakopanem i osobiscie wital Putina.

W srode 18 maja Jerzy Starak zostal hucznie nagrodzony za caloksztalt przez organizacje PKPP Lewiatan (ktora kieruje towarzyszka Bochniarz). Impreza byla duza i wystawna. Laudacje wyglosil prezes Citi Handlowego, oto cytat:
"Jerzy Starak to wizjoner. Biznesmen, któremu nie brakuje odwagi. To ktoś, kto prowadzi interesy w wyjątkowym stylu. Jego postawa i upór w budowaniu biznesowej siły są godne naśladowania. W czasach „głębokiego” PRL-u, w 1982 r., Jerzy Starak wrócił do Polski z Włoch i założył Comindex, firmę rolno-spożywczą. Ile trzeba było wizji, siły i odwagi, by w takich czasach i w takim miejscu zdecydować się rozpocząć budowanie firmy, a tym samym związać swoją przyszłość z tą branżą."

Nie wiadomo czy smiac sie czy plakac. Polskie wizjonerstwo idzie niestety w parze z prowincjonalnym wazeliniarstwem.

Tak wiec mamy jeszcze jednego wizjonera ktory wyskoczyl z nikad w schylkowym okresie PRL. Czlowiek znikad i pieniadze znikad. Oczywiscie kiedy PRL przemalowala sie na III RP zaczelo sie kombinowanie na wielka skale, pod ochrona sluzb. Tak jak Wejchert inwestowal panamskie pieniadze w Exbud, tak Starak i kilku innych panow wyciagneli w 1993 roku z portfeli miliony dolarow ktore dostali w prezencie od wujkow i stali sie udzialowcami panstwowego ubezpieczyciela Warta. Poniewaz swiat polskich wizjonerow jest maly przewodniczacym rady nadzorczej Warty byl wtedy Wojciech Kostrzewa (aktualnie prezes ITI) a w spolce pracowal tez w obecny szef doradcow premiera Tuska, Michal Boni.

Pozniej sluzby uruchomily akcje "Zielone Bingo" ktora poprzez techniki manipulacji finansowych przeprowadzonych przed emisja gieldowa Warty, pod troskilwym okiem rady nadzorczej, pozwolily kilku wizjonerom, w tym Jerzemu Starakowi, zarobic po kilkanascie milionow dolarow kazdy.

Przypomina nam to operacje Exbudu, na ktorej dorabialo sie iTI.

Akta operacji "Zielone Bingo" pozostaja scisle tajme. Tajemnica panstwowa lub wojskowa. Jakie panstwo, taka przejrzystosc.

Potem bylo juz z gorki. W 1993 roku malzonka Staraka zostala pania na Lazienkach poprzez umowe dzierzawy Starej Pomaranczarni (restauracja i dwie kawiarnie w tym dyskretny klub dla smietanki Club Cavallo). Nie wiadomo ile wynosi oplata za wynajem tych prestizowych i zabytkowych miejsc. To z kolei tajemnica handlowa.

Pan Starak skonsolidowal najpierw swoje sprawy w holdingu o wdziecznej nazwie Spectra Holding Sp. z.o.o., uwazajac sie zapewnie za polskiego James Bonda, a nastepnie uwlaszczyl sie w czysto wizjonerskim stylu na Polfie w Starogardzie Gdanskim, spolce pozniej nazwana Polpharma. Polpharma zostala sprzedana Starakowi latem 2000 roku, za rzadow AWS, kiedy ministem skarbu byl Emil Wasacz.

Wizjonerska prywatyzacja Polpharmy znalazla sie na celowniku sledczych na poczatku 2007 roku.

Zawiadomienie do prokuratury, zlozone przez owczesnego ministra skarbu, bylo efektem pracy dzialającego wtedy w resorcie skarbu specjalnego zespolu badajacego wszystkie prywatyzacje w Polsce od 1989 roku. Zdaniem zespolu, podczas prywatyzacji Polpharmy moglo dojsc do naruszenia prawa. Opracowano w tej sprawie raport, ktory trafil do gdanskiej prokuratury. Nieprawidlowosci dotyczyly miną m.in. niewlasciwej wyceny przedsiebiorstwa i mosliwosci korupcji urzednikow panstwowych.

Starak zareagowal po wizjonersku, co prawda Polpharma juz od dawna byla wlasnoscia dyskretnej spolki zarejstrowanej w Holandii (Genefar BV) ale sledztwo w sprawie Polpharmy moglo zagrozic dysponentom Staraka i Polpharmy. Z kopyta ruszyly wiec negocjacje na temat fuzji z wegierskim Gedeonem Richterem, tak aby wyprowadzic formalno-prawnie aktywa Polpharmy spod polskiego prawa i rozmyc powiazanie kapitalowe z holenderskim Genefar BV. Fuzja z Gedeonem Richterem zostala ogloszona w listopadzie 2007, porozumienie zostalo podpisane ale fuzja nigdy nie doszla do skutku. Kiedy Starak zorientowal sie ze pod rzadami milosci PO nic mu juz nie grozi, wolal zaplacic 100.000.000 PLN odstepnego od umowy z Gedeonem Richterem niz wprowadzic w zycie fuzje.

Wizjoner Starak mial racje: nie tylko nikt mu teraz nie podskoczy w sprawie wizjonerskiej prywatyzacji Polpharmy ale jeszcze do tego jeszcze na nowo zaczeto mu kadzic w Warszawie, czego dowodem byla gala PKPP Lewiatan 18 maja.

W przygotowaniach do fuzji z Wegrami bral aktywny udzial kasjer ITI z Zurichu, Bruno Valsangiacomo, wieloletni nadzorca Wejcherta i Waltera, ktory jest tez nadzorca Staraka. Kasjer z Zurichu, Valsangiacomo, trzyma reke na finansach i strategii spolek Staraka, poprzez Spectra Management. Pracownicy Valsangiacomo zasiadaja w radach nadzorczych spolek Staraka. Valsangiacomo trzyma reke na mglawicy spolek offshore, ktore tak jak w przypadku ITI, pozwalaja rozmyc tropy.

W zalaczeniu wewnetrzny dokument Spectry Holding przygotowany w 2006 roku przez szwajcarskich kontrolerow i pokazujacy jak zmniejszyc koszty odprawy pracownikow. Jest to ciagle temat aktualny.

Podczas kiedy Towarzystwo Wizjonerow (TW) kadzi i holduje Starakowi na nowobogackiej gali w Warszawie, jedna z firm ktore przejal wizjoner Starak, Polfa Lublin, przygotowuje sie do zwolnienia kolejnych 80 pracownikow. Odejda glownie kobiety w wieku okolo 40 lat z duzym stazem pracy w firmie. Ich sytuacja na rynku pracy w Lublinie bedzie bardzo trudna.

O tym mowy na gali towarzyszki Bochniarz nie bylo. Milosniczka kobiet, Bochniarz, widac nie dostrzegla problemu kobiet z firmy Staraka.

Ciag dalszy w czwartek, w odcinku pod tytulem: "Kasjer TVN z Zurichu".

Polfa Lublin

http://monsieurb.nowyekran.pl/post/14975,jerzy-starak-wizjoner-007
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
jansze




Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 116
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:30, 23 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dziwne rzeczy zdarzyły się ostatnio na moim blogu, wyczyszczono mi dwa ostatnie felietony o sprawach które nie powinny się zdarzyć w demokratycznym kraju. Cenzura moderatora czy działanie złośliwych krasnoludków?. Ale w kraju też dzieją się niepokojące sprawy, najście ABW i rewizja u internauty który krytykował i wyśmiewał gafy prezydenta Komorowskiego, myślę, że ten człowiek miał rację, bo jak nie ma się odpowiedniej ogłady a kindersztuba jest dla kogoś obca i brak mu wiedzy ogólnej, to nie powinien kandydować na tak wysokie stanowisko nawet gdy jest namaszczony i wypychany przez swego szefa z PO Tuska. O rządzie można zresztą mówić bardzo długo i to raczej niezbyt przyjemne rzeczy. Zacznijmy od ministra Sikorskiego który z powodu żony /nawiasem mówiąc bardzo dobrej i bogatej dziennikarki amerykańskiej/ a raczej jej pochodzenia, domaga się likwidacji portali gdzie są jakieś akcenty antysemickie, wtóruje mu cała michnikowszczyzna i oczywiście "salon". Dzisiaj dowiadujemy się, że rura bałtycka to rura przyjaźni, a gdy Sikorski był w PiS-ie nazywał układ Rosja-Niemcy i Nord Stream układem Ribbentrop-Mołotow. Szybka zmiana poglądów. Inny, już były minister, Drzewiecki skarbnik PO zamieszany jest w handel narkotykami, związki z mafią pruszkowską, praniem brudnych pieniędzy i z tych pieniędzy finansowanie w początkowym okresie PO. M.Kamiński mówi że są dowody, D.Tusk temu zaprzecza, naczelny prokurator milczy. Ciekawe czym tą aferę przykryją pijarowcy, bo już słychać głosy domagające się delegalizacji PO. Afera podobna do afery Rywina. Słyszę już głosy autorytetów lansowanych przez rząd i "salon": nieuków jak Hołdys, Wałęsa czy samozwańczy "profesor" Bartoszewski,: to wszystko wymysł PiS-u. Zobaczymy, pod dywan już za późno zamieść a mamy "niezależną" prokuraturę która wszystkie sprawy związane z PO umarza. Ciekawe jak się ta sprawa rozwinie, bo Tusk wpatrzony w Putina, buduje państwo oparte na kłamstwie i obietnicach. Jak dorżniemy watahę to motłoch i bydłomatołki kupią wszystko co im powiemy i obiecamy - uważają ministrowie z rządu Tuska. A słupki spadają, nie pomaga kupowanie posłów innych partii i straszenie Kaczyńskim.

Marek M. Błażucki (21:14)

http://mmb47.blog.onet.pl/2,ID427778563,index.html
I jeszcze
http://wpolityce.pl/view/12217/Kaminski_.....mi___.html

Cytat:

Jest już na rynku najnowszy tygodnik "Uważam Rze" z poruszającym wywiadem Cezarego Gmyza i Piotra Zaremby z byłym szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariuszem Kamińskim. Mówi on między innymi o finansowaniu Platformy Obywatelskiej z mafijnych pieniędzy, posiadaniu i używaniu narkotyków przez Mirosława Drzewieckiego, współpracy funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego z organizacjami przestępczymi oraz korupcji w sądownictwie. Kwestie te podniósł w listach do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.
Kamiński pytał Seremeta, czy śledztwa te, podjęte w czasach, kiedy on był jeszcze szefem CBA, są kontynuowane i jaki jest ich obecny stan.
Tygodnik „Uważam Rze" dotarł do dwóch listów, jakie Kamiński skierował do Seremeta. Pierwszy nosi datę 9 grudnia 2010 r., drugi pochodzi z 18 lutego tego roku. Jest odpowiedzią na pismo prokuratora generalnego, w którym prosił on o bardziej szczegółowe informacje.
Uznaliśmy, po dokładnym sprawdzeniu, że informacje te są na tyle poważne i istotne dla opinii publicznej, iż w imię interesu publicznego poprosiliśmy Mariusza Kamińskiego o rozmowę na ten temat, argumentując, że posiadamy listy, a wolelibyśmy poznać jego wersję w bezpośrednim wywiadzie
- pisze redakcja. I publikuje rozmowę z byłym szefem CBA. Rozmowa zaczyna się tak:
W pana liście do prokuratora Seremeta najbardziej szokująca jest historia zarzutów wobec Mirosława Drzewieckiego. Świadek obciąża go kontaktami ze światem przestępczym.
Tym świadkiem jest Piotr K., pseudonim Broda. Latem 2009 r. odbyło się kilka spotkań prokuratorów Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach i przedstawicieli kierownictwa CBA. Podczas tych spotkań zostaliśmy poinformowani, iż kandydat na świadka koronnego Piotr K. złożył zeznania obciążające urzędującego wówczas ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Z zeznań tych miało wynikać, że Drzewiecki utrzymywał przestępcze kontakty z gangsterami z grupy pruszkowskiej. Sprawa dotyczyła jego zaangażowania w proceder legalizowania pieniędzy mafii, czyli prania brudnych pieniędzy. Z informacji tych wynikało również, że część tych środków została przeznaczona na nielegalne finansowanie Platformy Obywatelskiej. Warto zwrócić uwagę, że w pierwszych latach XXI w., a tego okresu dotyczą zeznania, PO dopiero rozpoczynała działalność, nie dysponowała funduszami pochodzącymi z budżetu państwa, a Drzewiecki był jej skarbnikiem. Zapytano nas wówczas i o to, czy jeśli Piotr K. zostanie świadkiem koronnym, CBA przejmie ten wątek śledztwa. Odpowiedzieliśmy, że tak – jesteśmy od spraw trudnych.

W wątku kupowania i używania narkotyków przez jednego z przestępców stwierdza:

Były (wcześniej - red. wP.) wyjaśnienia dilera narkotykowego, który po aresztowaniu obciążył Drzewieckiego. Sprawa ta dotyczyła nabywania przez polityka i użyczania innym osobom kokainy. Przestępca ten zeznał, że sam dostarczał Drzewieckiemu narkotyki na organizowane przez niego imprezy towarzyskie. Odbywały się one w restauracji Wiedeńska w Łodzi, której właścicielami byli w tym czasie Drzewiecki i jego żona. Następnie jednak - nie zmieniając przekazanych uprzednio informacji - "przypomniał sobie", że wydarzenia te miały miejsce pięć lat wcześniej, niż uprzednio zeznawał. To spowodowało, że przestępstwa te uległy przedawnieniu.
Przy kolejnym przesłuchaniu diler ten przyznał, że współwięźniowie grozili jemu i jego synowi śmiercią, jeśli będzie opowiadał o "sprawach narkotykowych". Budzi to spore wątpliwości, że ktoś, kto precyzyjnie opisywał imprezy w restauracji Wiedeńska, wymieniał z imienia i nazwiska ich uczes-tników, pomylił czas zdarzeń o całe pięć lat.

Według pana Drzewiecki był prywatnym znajomym łódzkich gangsterów?
Według tych zeznań - tak. Kawiarnia Wiedeńska była stałym miejscem ich spotkań.

Jak się miały te drugie zeznania do zeznań "Brody"?
Diler z Łodzi wymienia osobę o pseudonimie Broda, którą widywał w kawiarni Wiedeńska podczas imprez narkotykowych.

A może gangsterzy chcieli zaszczuć polityka?
Zawsze można postawić taką hipotezę. Należy jednak zwrócić uwagę, że zeznania" Brody" zostały zweryfikowane przez sąd przed przyznaniem mu statusu świadka koronnego. Założyć zatem należy, że zeznania te były dla sądu wiarygodne i pokrywały się z zebranym przez prokuraturę materiałem dowodowym.
W przeciwnym razie "Broda" nie otrzymałby tego statusu. Co zaś do dilera, to jego zeznania, złożone w innym śledztwie i w innej prokuraturze, również pokazywały kontakty Drzewieckiego ze światem przestępczym związanym z handlem narkotykami.
Czy sprawa zostanie wyjaśniona czy zamieciona pod dywan, a ostrze oskarżenia zwrócone przeciwko osobom ujawniającym sprawę? Wypowiedzi red. Andrzeja Stankiewicza, który w Poranku TOK FM nie zająknął się o szokującej wadze zarzutów, całość swojej troski poświęcając temu czy należy takie rzeczy drukować, może świadczyć o tym drugim. Podobnie jak dywagacje tegoż samego redaktora, że właściwie to on o wszystkim tym wiedział. Szkoda, że nie jego czytelnicy...

sil/wu-ka
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:11, 27 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kasjer TVN z Zurichu

Polska omerta medialna na temat signore Valsangiacomo, czlowieka ktory zdalnie steruje z Zurichu finansami TVN oraz kilku innych firm polskich wizjonerow, jest zdumiewajaca. Zero wywiadow, zero komentarzy, kilka fotografii. Cenzura czy autocenzura ?

Przed kilku laty polskie media huczaly na temat tzw. Kasjera z Zurichu, Petera Vogla, polskiego psychopaty i skazanego mordercy, ktorego sluzby PRL wyciagnely z wiezienia i wyprawily w tajemniczy sposob do Szwajcarii, gdzie Vogel stal sie z czasem bankierem prywatnym wizjonerskich politykow Unii Wolnosci i SLD.

Vogel to bardzo intrygujacy twor komunistycznych sluzb, w aspekcie finansowym Vogel to tylko plotka w porownaniu z Kasjerem TVN z Zurichu, Valsangiacomo.

Warto tutaj przypomniec ze neutralna i dyskretna Szwajcaria byla uzywana od lat 50-tych jako platforma dla przeplywow finansowych sluzb komunistycznych. Nie czas teraz sporzadzac liste polskich wizjonerow z pierwszych stron gazet ktorzy zostali wyhodowani przez szwajcarskie spolki, zasilane finansowo przez spolki offshore.

Spolka Contal International Ltd. (USA), do ktorej wywiad przywiesil wizjonera Wejcherta, byla kontrolowana finansowo przez spolke Contal Management AG. Po likwidacji Contalu, Contal Management AG przeistoczyl sie w ITI Management AG. ITI Holdings SA zostalo zalozone jak pamietamy przez szwajcarska sekretarke Barbare Trautweiler i szwajcarskiego adwokata Josepha Ackermanna. Ackermann hodowal ITI do 1992 roku, potem jego miejsce zajal Bruno Valsangiacomo.

Legenda mowi ze Wejchert poznal Valsangiacomo i przypadli sobie do gustu. Czas zakwestionowac ta legende. Od samego poczatku ITI, tak jak wiele innych polskich wizjonerskich przedsiewziec, bylo hodowane i nadzorowane przez szwajcarskie struktury. Znajomosc struktur offshore, bankow, adwokatow, notariuszy i kontrahentow potrzebnych do prania pieniedzy wymagala precyzyjnej wiedzy fachowej oraz ludzi posiadajacych nie tylko szwajcarskie paszporty ale i odpowiednie znajomosci jezykowe i biznesowe.

Skoro Rosjanie mieli (i maja do dzisiaj) najwieksze srodki finansowe i logistyczne do lansowania operacji zagranica, niektorzy eksperci i niektore struktury mogly byc oddelegowane do pomocy polskim sojusznikom w walce ze zgnilym kapitalizmem i z imperialistycznym USA.

Bruno Valsangiacomo, urodzony we wloskojezycznej czesci Szwajcarii (Castel San Pietro), to dobrze wyksztalcony finansista ale i niepokojacy osobnik. Dlugowlosy i androgeniczny milosnik Tajlandii, Valsangiacomo dysponuje przedziwna siatka znajomosci ktore siegaja nawet birmanskich narko-finansistow (Serge Pun).

Z przytulnej willi na malowniczych wzgorzach Zurchu, Valsangiacomo i jego zolnierze (Romano Fanconi i Markus Sieger), zarzadzaja siecia spolek offshore ktore oplataja ITI, TVN i Polpharme i kontroluja przeplywy finansowe. To Valsangiacomo wysuwa sie na front negocjacji z konkurentami, dostawcami i bankami. Jego doradca finansowy, bankier upadlego Lehman Brothers, pomaga mu budowac gore dlugow ktora wisi nad TVN.

ITI Holdings SA Luxembourg to tylko spolka-skrzynka pocztowa, operacyjne struktury znajduja sie pod trzema glownymi adresami, w trzech roznych krajach:

Szwajcaria: Beustweg 12, 8032 Zurich (sztab glowny)

Holandia: De Boelelaan 7, 1083HJ Amsterdam (dziesiatki spolek offshore)

Antyle holenderskie: Landhuis Joonchi, Kaya Richard z. Beaujon z/n, Curacao (dziesiatki spolek offshore)

Kilkuletnia gra teatralna z Piotrem Walterem robiacym za prezesa TVN skonczyla sie brutalnie w sierpniu 2009, kiedy to kolejny Szwajcar Markus Tellenbach zostal obsadzony na fotelu prezesa TVN. Kilka miesiecy pozniej Mariusz Walter oddal Valsangiacomo fotel przewodniczacego rady nadzorczej ITI. A w miedzyczasie dyrektorem finansowym TVN zostal ksiegowy Valsangiacomo, John Driscoll.

To kompletna, 100% kontrola.

Glowne decyzje zapadaja w Zurichu a kiedy trzeba cos zalatwic w Polsce do przodu wysuwa sie zawodowego zalatwiacza, Wojciecha Kostrzewe, prezesa ITI. Kostrzewa od lat wiernie zalatwia i dobrze wie jak zalatwiac, za to w koncu mu sowicie placa.

Valsangiacomo byl do tej pory niezwykle dyskretnym graczem: zero wywiadow w polskich mediach, zadnych prowincjonalnych gali i tylko kilka zdjec.

Raz tylko poniosly go nerwy, zima 2008 roku Valsangiacomo oskarzyl w wybuchu paranoi prestizowa agencje informacyjna Thomson Reuters o dzialanie na szkode kursu akcji TVN.

Na szczescie Valsangiacomo ma w biurze w Zurichu osobistego masazyste, dlugowlosego przystojniaka rodem z Danii, masaz dobrze robi na nerwy, a o nerwy Valsangiacomo musi bardzo dbac - miliard dolarow dlugu ITI i TVN trzeba wczesniej czy pozniej splacic.

Ciag dalszy w poniedzialek, w odcinku pod tytulem "Tele-wizjonerska stacja TVN".

http://monsieurb.nowyekran.pl/post/15408,kasjer-tvn-z-zurichu
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:44, 31 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tele-wizjonerska stacja TVN

Recepta na telewizje III RP: 20.000.000 $ z FOZZ + ksiegowy z Zurichu + koncesja via Miro W. + kredyty bankowe od Kostrzewy + know-how od Amerykanow + pracownicy z Radiokomitetu + programy z licencji + nazwa z Panamy + wizjonerstwo z PRL.

Tele-wizjonerska stacja TVN rozpoczela nadawanie jesienia 1997 na podstawie ogolnopolskiej koncesji przyznanej przez KRRiT i zalatwionej przez Mira W.

Cimoszewicz byl wtedy premierem a Kwasniewski prezydentem. Widac ze strumienie kasy ktore laly sie poprzez spolke 3W Investments SA na srodowisko wizjonerskie w Warszawie, zrobily swoje.

Kiedy TVN dostala ogolnopolska koncesje, spolka byla w rekach ITI TV Holding Polska (67%) i CME (33%). Z kolei spolka 3W Investments SA miala 51% spolki ITI TV Holding Polska. Spolka 3W Investments SA, ktorej jednym z akcjonariuszy byl Miro W., miala wiec 34% kapitalu TVN, czyli tzw. mniejszosc blokujaca.

Aby dodac blichtru do propozycji nie do odrzucenia ktora ITI zlozyla KRRiT do gry zostal wciagniety przedstawiciel zgnilego amerykanskiego imperializmu - jeszcze do niedawna dzielnie zwalczanego przez Wejcherta, Zacharskiego, Gawrilowa i kolegow - czyli spolka telewizyjna CME nalezaca do obywatela amerykanskiego Rona Laudera. W zamian za 33% kapitalu TVN, CME dostarczylo niezbednego know-how jako ze politruki z Radiokomitetu nie mieli ani kompetencji ani doswiadczenia w tworzeniu nowoczesnej telewizji.

Amerykanie z CME wyszli z TVN bardzo szybko, juz w 1998 roku. ITI zostal na nowo 100% udzialowcem TVN i postawil od razu na jakosc: najwieksza ogladalnosc z programow TVN w 1998 roku mial meksykanski serial "Esmeralda". Zachecilo to chyba TVN do coraz wiekszego kopiowania zachodnich produkcji i jechania na komercyjnych programach z licencji, jako "programowo najlepsza".

Do strumienia panamskich dolarow zostaly domieszane dolary z wielomilionowych kredytow Polskiego Banku Rozwoju (PBR) ktorego prezesem byl Wojciech Kostrzewa. Tak sie szczesliwie skladalo ze PBR byl tez udzialowcem w TV Wisla, przejetej przez ITI w 1996 roku.

Do czasu startu TVN wizjonerzy ITI zyli w biznesowym rozdwojeniu, pomiedzy czipsami i mediami. Walter dlubal przy produkcji telewizyjnej (ITI Media Group) podczas kiedy Wejchert, ktory widac zostal wciagniety rozkazem w wizjonerska telewizje, rozwijal za dolary z Panamy swoje wlasne wizje spozywcze (ITI Food Group) czyli chipsy Chio Lilly oraz piekarnie Jan Piekarz. Byc moze Wejchert mial nadzieje ze Jan Piekarz przescignie jako marka Jana Pawla, jako taka nowa swiecka tradycja ? Oba przedsiewziecia byly kontrolowane przez spolke offshore Basingstoke BV. Wraz z rozwojem TVN powiedziano Wejchertowi aby pozwijal swoje spozywcze wizje. Czipsy odsprzedano niemieckim partnerom a Jan Piekarz pozostal nowa swiecka tradycja tylko w Konstancinie Jeziornej (Stara Papiernia). Spolka Basingstoke BV istnieje do dzisiaj. Wizjoner Wejchert pocieszyl sie inwestycjami w golf i nieruchomosci.

Powstala tez nowa filia o nazwie ITI Multiplex Cinema Joint-Venture, w ramach ktorej firma UCI Cinemas International miala dostarczyc know-how do budowy sieci kin. Zalozycielami UCI, ktora zajmowala sie budowa kin w Wielkiej Brytanii i Europie, byly dwa amerykanskie studia filmowe, Paramount Picture i Universal Studios. Tak wiec po raz kolejny niedawni komunistyczni agenci w USA przystapili ochoczo do korzystania z imperlialistycznego know-how, tym razem legalnie. Powstalo Multikino. Tak jak w przypadku CME, po paru latach ITI wykupila UCI Cinemas (w 2004 roku).

Oficjalna legenda mowi ze skrot TVN powstal na bazie nazwy TV Nowa, nazwa ktora byla kopia nazwy stacji CME w Czechach (TV Nova). Czas po raz kolejny obalic legende. Poniewaz dolary ITI przyplynely z Panamy, nazwa TVN jest kopia nazwy panamskiej stacji telewizyjnej TVN. Logo TVN ktore od poczatku widnieje w lewym gornym rogu tego wpisu to logo panamskiej stacji TVN (link: www.tvn-2.com).

Kasjer TVN z Zurichu, Bruno Valsangiacomo, niestrudzenie pomnazal spolki offshore noszace nazwe ITI. Spolki te przerzucaly czesto aktywa i pieniadze pomiedzy soba, jedne spolki powstawaly, inne znikaly. Pojawily sie np. ITI Media Group NV, ITI Invest BV (oraz ITI Invest NV), Neovision BV (oraz Neovision Sp.z.o.o.), Neovision Holding BV (oraz N-Vision (Supervision) BV), ITI TV Holdings Sp. z.o.o. itd.

Prawie 7.000.000 $ zniklo w spolce ITI Corporation Ltd (Guernsey), pozyczka udzielona przez ITI Holdings SA zostala "spisana na straty" w 1997 roku. ITI Services Ltd (Irlandia) tez szybko zniklo z obiegu (w 1994 roku), odsprzedane tajemniczemu nabywcy.

ITI Holdings SA jako struktura holdingu zmontowana wedlug prawa luksemburskiego placila tylko symboliczny podatek w wysokosci 0.2% swoich aktywow. A wielkosc aktywow ITI Holdings SA mozna bylo dopasowywac wedlug porzeb, dokonujac tranzakcji ze spolkami ofshore. ITI Holdings SA weszla na gielde luksemburska 29 stycznia 1997.

Udzialy ITI Holdings SA Luxembourg w TVN przechodzily poprzez kaskade spolek w Holandii i Antylach holenderskich (stan na rok 1997):

ITI Holdings SA, Luxembourg

(90%) --- 10% CME (Ron Lauder)

ITI Media Group, Curacao

(100%)

N-Vision BV, Amsterdam

(49%) --- 51% 3W Investments SA (w tym Wyrzykowski)

ITI TV Holding, Polska

(67%)

TVN Sp. z.o.o., Warszawa --- 33% CME (Ron Lauder)

W zamian za swoje kompetencje, kasjer TVN z Zurichu Valsangiacomo wystawial ITI wysokie rachunki, okolo 700.000 $ rocznie. Do tego Valsangiacomo dzielil 500.000 $ rocznie z wizjonerami, jako pensje. A do tego panowie zaczeli sobie strzelac bonusy: 750.000 $ w 1997.

Wejchert powiedzial prawde w jednym ze swoich ostatnich wywiadow prasowych (cytat zblizony): "nie jestem bogaty, firma jest bogata". To sie pokrywa z powyzej wspomnianym dojeniem firmy. Przedsiebiorca ktory zalozylby firme za swoje wlasne ciezko zarobione pieniadze, mialby zupelnie inne podejscie do finansow firmy.

Spolka-matka czyli ITI Panama, z ktorej przelano 20.000.000 $ na konta ITI Luxembourg, znikla szybko z oficjalnego obiegu jako ze - po wszczeciu sledztwa w Polsce w sprawie FOZZ - spolka ta zostala "odsprzedana udzialowcom ITI" czyli nie wiadomo komu. Ale fundusze z ITI Panama wciaz byly dyskretnie uzywane do realizacji okreslonych celow i zadan.

Ciekawym przykladem finansowej zonglerki byl kredyt w wysokosci 2.000.000 $ ktory Wejchert i Walter udzielili samym sobie w 1997 roku, na blizej nieokreslone potrzeby prywatne. BRE Bank pozyczyl im owa sume w Polsce, gwarantem BRE Bank byl ITI Polska, gwarantem ITI Polska byl ITI Luxembourg a gwarantem ITI Luxembourg byli na nowo panowie Wejchert i Walter, tym razem offshore poprzez ITI Holdco NV.

Ten dlugi lancuszek pozwolil Wejchertowi i Walterowi na uwierzytelnienie w czesci ich majatku w Polsce, majatku "na kredyt" w Polsce, chociaz zabezpieczonym przez kase zdeponowana przez Paname offshore. Jest to stara sztuczka uzywana przez szwajcarskie banki prywatne a nazywa sie ona fachowo "back to back". Beneficjent udziela sam sobie kredytu, nie ujawniajac przy tym swoich funduszy zdeponowanych offshore.

Jaka wizja, tacy wizjonerzy.

Ciag dalszy w czwartek, w odcinku : "TVN i druga Sycylia".

http://monsieurb.nowyekran.pl/post/14637,tele-wizjonerska-stacja-tvn
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:42, 02 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

TVN i druga Sycylia

Maj 2005. Luksemburg. Adwokaci ITI informuja pisemnie akcjonariusza ITI o tym ze ITI nie uwaza go juz na akcjonariusza. Tak po prostu. I zupelnie bezprawnie. Adwokaci o tym dobrze wiedza, ale widac prawniczy kod deontologii ich nie obowiazuje.

Maj 2006. Luksemburg. WZA spolki ITI Holdings SA. Panoramiczna sala konferencyjna na ostatnim pietrze duzej kancelarii adwokackiej. Przy dlugim stole siedzi z jednej strony szesc osob reprezentujacych ITI a z drugiej strony jeden akcjonariusz, ktorego pilnuje dwoch Albanczykow w czarnych koszulach, wynajetych przez ITI. Jeden stoi tuz za akcjonariuszem, drugi pilnuje drzwi. Nie wiadomo czy sa uzbrojeni.

Wrzesien 2006. Birma. Mala winnica, niedaleko granicy z Tajlandia. Na winnicy pojawja sie Anglik wyslany przez czlonka zarzadu ITI ktory informuje wlasciciela winnicy, Niemca, o tym ze w odleglej o 10.000 km Europie pewnemu akcjonariuszowi ITI moze (cytat): "przydarzyc sie nieszczescie".

Wrzesien 2006. Paryz. Tajemniczy francuski bankier informuje akcjonariusza ITI ze jest on monitorowany przez belgijska firme tzw "bezpieczenstwa informatycznego". Firma znika pare miesiecy pozniej.

Pazdziernik 2006. Warszawa. Funkcjonariuszka ABW informuje akcjonariusza ITI (cytat): "ale Pan sie wkopal", tak jakby chodzilo tutaj o ekwiwalent kartelu Medelin lub grupy Solncewa.

To nie jest scenariusz do polskiej wersji Jamesa Bonda z Kamilem Durczokiem i Monika Olejnik w rolach glownych ale prawdziwe zdarzenia i fakty.

Druga Irlandia i druga Japonia nie wypalily ale niestety wszystko wskazuje na to ze druga Sycylia przyjela sie w Polsce nadzwyczaj dobrze, i to od bardzo dawna.

Kraj w ktorym wazni ludzie gina w dziwnych wypadkach a szef policji zostaje zastrzelony przed wlasnym domem jest krajem w ktorym rozne kliki i klany moga prosperowac bezkarnie. Tylko od czasu do czasu jakis drugorzedny posrednik (Rywin lub Dochnal) staje sie publiczna ofiara wojen na wierchuszce.

Kraj w ktorym szef doradcow ekonomicznych premiera slynie z maksymy "pierwszy milion trzeba ukrasc", ABW sciga laptopy Ziobry i witryny internetowe antykomor, zamiast scigac mafie gospodarcze, a prokuratura i sady przescigaja sie w umarzaniu niewygodnych dla wierchuszki sledztw, jest rajem do sciagania metnej kasy z rajow podatkowych.

Tym bardziej ze wszechobecna omerta medialna w mediach tzw. mainstream jest godna najbardziej zabitej dechami wioski na Sycylii.

Ale w pewnym sensie porownianie Polski z Sycylia nie jest wlasciwe.

Kiedy general wloskich karabinierow, Alberto Dalla Chiesa, zostal zamordowany przez mafie w 1982 roku w Palermo, wloski wymiar sprawiedliwosci ruszyl w bezwzgledny poscig za sprawcami. Mordercy i ich dysponenci zostali zatrzymani i skazani na dozywocie a rzad wloski uworzyl tzw. Wysoki Komisariat do Koordynacji Walki z Mafia. Ostatnio coraz czesciej dochodzi do masowych aresztowan mafioso i konfiskaty olbrzymich fortun zainwestowanych w rozne branze ekonomii.

Kiedy general polskiej policji Marek Papala zostal zamordowany w 1998 roku przed swoim domem, podczas kiedy wracal z wizyty u emerytowanego generala MSW PRL mieszkajacego w tzw. "zatoce czerwonych swin" w Warszawie, ruszylo pokraczne sledztwo ktore 12 lat po morderstwie koncentruje sie na drugorzednych bandziorach starannie omijajac dysponentow z wierchuszki.

Kraj ktory nie jest w stanie wsadzic za kratki mordercow najwazniejszego funkcjonariusza policji w Polsce, nie jest w stanie stac sie panstwem prawa.

Miliony z Panamy moga prosperowac spokojnie.

Ciag dalszy w poniedzialek, w odcinku pod tytulem "Jak wydrenowac finanse TVN".
http://monsieurb.nowyekran.pl/post/15489,tvn-i-druga-sycylia
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:03, 03 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wojna Tuska z kibicami służy ukryciu przekrętu z Euro 2012?

Stadiony budowane na EURO 2012 w przeliczeniu na jedno krzesełko będą kosztowały 3 do 7 razy więcej niż stadiony w Zachodniej Europie.

Co prawda za stadiony odpowiadają również samorządy, ale nad wydawaniem przez nie pieniędzy powinny czuwać organy Państwa, na przykład Centralne Biuro Antykorupcyjne, które po odwołaniu Mariusza Kamińskiego po wykryciu afery hazardowej straciło w dużej mierze impet działania. Poza tym znaczna część tych nieudolnych samorządów jest w rękach PO - w Warszawie i Gdańsku.

Podobnie przedstawia się sprawa z drogami i autostradami – ich budowa jest bardzo kosztowna, a w dodatku często są złej jakości, część usterek spowodowanych choćby brakiem ukradzionego dolomitu zapewne wyjdzie dopiero po dłuższej ich eksploatacji. Rząd Tuska chyba zapomniał, że nie sztuką jest wydać miliardy z Unii Europejskiej i naszych podatków – sztuką jest wydać je efektywnie, w sposób mądry. To się nie udało i to jest powód co najmniej do ustąpienia rządu.

Poniżej najważniejsze informacje o kompromitacji rządzących przy inwestycjach na Euro 2012 oraz obrony kibiców i piłkarzy przed atakiem Tuska i nasłanych przez jego ludzi funkcjonariuszy:

Kapitan Lecha Poznań, Ivan Djurdjevic założył koszulkę z napisem: Miała być druga Irlandia, a mamy drugą Białoruś.
http://www.wsieci.rp.pl/opinie/rekiny-i-.....alda-Tuska
http://ekstraklasa.wp.pl/kat,32288,title.....omosc.html

Transparent na ostatniej kolejce ligi „Miała być druga Irlandia, a mamy drugą Białoruś”. 29.05.2011 Śląsk Wrocław vs Arka Gdynia. Mimo starań nie udało mi się zobaczyć tego transparentu w relacji telewizji Canal+.
http://www.wroclawianie.info/galeria/displayimage.php?album=315&pos=0

Kibice Lecha i Legii wspólnym głosem: Niespełnione rządu obietnice = temat zastępczy kibice.
http://www.youtube.com/watch?v=BbscRMAb84o&feature=player_embedded

Nie ma takiej możliwości, jak podaje Radosław Omachel, autor artykułu "Stadiony bez dna", aby miliardy utopione w budowę stadionów kiedykolwiek się zwróciły. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że będzie trzeba dokładać do ich utrzymania i modernizacji. Jakby nie dość było, że ich budowa kosztuje drożej niż stadiony w Portugalii czy Austrii.

Skalę władowanych w stadiony pieniędzy pokazuje proste przeliczenie kosztów budowy na jedno krzesełko. I tak, nowy stadion angielskiego klubu Wolverhampton liczy 37 tys. siedzisk i w przeliczeniu na jedno będzie kosztował 4,8 tys. zł. U nas, stadiony we Wrocławiu i Gdańsku będą kosztować 16-20 tys. zł za miejsce. A Stadion Narodowy - 34 tys zł. za miejsce ( o ile koszty nie wzrosną z powodu opóźnień).O tym, co się dzieje w Krakowie, lepiej nawet nie wspominać. Jak pisze publicysta "Newsweeka", wpakowano tam w stadiony taką kasę, że krakowianie powinni wyjść z kawiarni na ulice. W odległości kilku kilometrów są dwa drogie stadiony, których koszt wynosi tyle, ile zbudowanie kanału, który miał chronić miasto przed powodzią.

Austriacy i Szwajcarzy, którzy zorganizowali poprzednie EURO, poszli po rozum do głowy. Widząc, że wymogi europejskiej federacji przekraczają ich możliwości i pozostawią ich z wielkimi stadionami, których nie sposób utrzymać, wybudowali część trybun tak, aby potem łatwo je było zdemontować. Z 30 tysięcznego stadionu udało im się dzięki temu zejść do 12 tys. miejsc.

http://wpolityce.pl/view/12734/Rzad_Dona.....cic__.html

Droga przez mękę na Euro 2012. Usterki, opóźnienia, kłopoty z bezpieczeństwem – tak wygląda budowa czterech głównych aren za blisko 4 mld zł. Euro 2012 to wielka modernizacyjna szansa dla Polski – mówił premier Donald Tusk w listopadzie 2007 r. – Chcę zapewnić i dać słowo, że mistrzostwa nie tylko odbędą się w Polsce, ale będą także dobrze zorganizowane – podkreślał. By tak się stało, w Polsce miały do czerwca 2012 r. powstać nowoczesne stadiony, autostrady, drogi ekspresowe, nowe dworce kolejowe i terminale lotnicze, a nawet pierwszy odcinek II linii warszawskiego metra. Dziś już wiadomo, że metra nie będzie, autostrady będą niekompletne, a budowa dworców stoi pod dużym znakiem zapytania. (...)

Teoretycznie UEFA może przenieść organizację meczów Euro do innego miasta. Jednak stadiony rezerwowe w Krakowie i Chorzowie również nie są w pełni gotowe. Ten w Krakowie miał być oddany w lipcu 2010 r. Okazało się jednak, że m.in. na jednej z trybun nie zaprojektowano klatek schodowych. W Chorzowie elementy, które miały podtrzymywać dach, zostały wykonane wadliwie. Efekt? Stadion może nie być gotowy nawet do końca tego roku.– To wstyd, że żaden z sześciu stadionów nie został oddany bez poważnych problemów. To nie tylko porażka wizerunkowa, ale też sygnał, że coś jest nie tak u nas z planowaniem takich inwestycji – uważa Jacek Bochenek z firmy Deloitte.
http://www.rp.pl/artykul/663875.html

Kolejne projekty znikają z planów inwestycyjnych. Mimo to za Euro 2012 i tak przyjdzie nam srogo zapłacić. Jak poinformował na antenie Polskiego Radia, Adam Olkowicz, dyrektor turnieju z ramienia Polskiego Związku Piłki Nożnej, wszystkie inwestycje związane z Euro 2012 w sumie kosztować będą około 80 mld zł. Tymczasem według wyliczeń ekonomistów z Uniwersytetu Łódzkiego, Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Szkoły Głównej Handlowej, produkt krajowy brutto Polski – dzięki organizacji w naszym kraju Euro 2012 – zyska na przestrzeni lat 2008-2020 27,9 mld zł. Bilans osiąga ponad 50 mld zł na minusie. Im bliżej do mistrzostw Euro 2012, tym coraz więcej wskazuje na to, że wielki skok cywilizacyjny – jakim dla Polski miała być organizacja turnieju – okaże się skokiem w przepaść.
http://infokolej.pl/printview.php?t=1337.....7e8a9a67c7

Pęknięcia jezdni, nierówna nawierzchnia, błędy w oznakowaniu i wytarte pasy ruchu. Tak wygląda najdroższa trasa w Polsce, S8, niespełna dwa miesiące po otwarciu - wytyka "Życie Warszawy".- Aż przykro patrzeć na taką fuszerkę. Spękania asfaltu widać już dziś na zjeździe z ul. Warszawskiej na trasę ekspresową S8 w stronę Lazurowej - mówi gazecie wójt Starych Babic Krzysztof Turek. - To przerażające, bo na tej trasie jeszcze prawie nie ma ruchu - dodaje ekonomista Adrian Furgalski. Jak zaznacza "ŻW", droga krajowa S8 na terenie Warszawy to najdroższa trasa w Polsce. 10,4 km kosztowało aż 2 mld 270 mln zł. Wychodzi 218 mln zł za kilometr. Kontrakt zgarnęło konsorcjum Budimeksu, Strabagu, Warbudu i Mostostalu Warszawa.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,T.....prasa.html

10 dowodów na to, że Tusk jest matołem.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,9932,page,2,.....prasa.html

Sprawa „pociętego przez kiboli” piętnastolatka idealnie wpasowała się w wojnę Tuska wydaną kibicom. Śmiem twierdzić, że oprócz zaprzyjaźnionych za Platformą Obywatelską i Andrzejem Wajdą mediów także policja zaangażowała się w tę propagandową akcję. Dlaczego tak sądzę?Otóż od samego początku tak policja jak i dziennikarze wiedzieli doskonale, że miejsce „ataku kiboli” wskazane przez rzekomą ofiarę było objęte miejskim monitoringiem. Od samego początku też wiedziano, że nie doszło w owym miejscu do żadnego napadu. Nie można jednak było siać wątpliwości, kiedy Donald Tusk poszedł na wojnę. Nie będę tu cytował TVN24 ze wstrząśniętym Kuźniarem czy bohaterami „szkła kontaktowego” oraz resztą dziennikarskiego kwiecia. I w ten oto sposób nawet niepełnosprawne dziecko uczęszczające do szkoły specjalnej zostało wykorzystane dla politycznej propagandy rządu Tuska.
http://niezalezna.pl/11319-po-i-media-siegneli-dna
http://filipstankiewicz.nowyekran.pl/pos.....-euro-2012
Filip Stankiewicz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
ostrożny




Dołączył: 10 Lis 2007
Posty: 779
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:23, 04 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Rządy Tuska – Mafia, Korupcja, Manipulacja

Spotkanie z uczestnikami VI Zlotu Klubów Gazety Polskiej – 27/29 maja Sulejów/Piotrków Trybunalski. O mafii, korupcji i medialnych manipulacjach mówią Bogdan Święczkowski (b. ABW) oraz Maciej Wąsik i Tomasz Kaczmarek (b. CBA).

http://vod.gazetapolska.pl/145-rzady-tuska-%E2%80%93-mafia-korupcja-manipulacja

.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 02:11, 08 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak wydrenowac TVN

Spolka TVN jest banka spekulacyjna warszawskiej gieldy. Wskaznik C/Z (Cena/Zysk) spolki wynosi 150, to znaczy ze kupujacy akcje TVN bedzie czekal 150 lat aby inwestycja w akcje TVN sie zwrocila na bazie aktualnego zysku netto spolki (Nota 1 ponizej).

TVN miala 420 milionow PLN zysku netto w 2009, juz tylko 40 mln PLN zysku netto w 2010 i az 40 milionow PLN straty netto w pierwszym kwartale 2011.

Poniewaz niewidzialna reka rynku uporczywie podtrzymuje cene akcji TVN na gieldzie warszawskiej w okolicach 17 PLN, podczas kiedy zysk netto 2010 na akcje wynosi 11 groszy, wycena akcji TVN staje sie coraz bardziej akrobatyczna i astronomiczna, co widac nikogo nie niepokoi.

ITI na 52% akcji TVN (ktore sa zastawione w zamian za emisje Senior Notes 2017 ITI), inwestorzy gieldowi psiadaja 48% akcji TVN. Interesow inwestorow gieldowych nikt nie broni. Tzw. niezalezni czlonkowie rady nadzorczej TVN chronia interesy ITI.

No ale czego mozna sie spodziewac po Wieslawie Rozluckim, nominalnie niezaleznym czlonku rady nadzorczej TVN ? Jak pamietamy, Rozlucki wprowadzil w 1990 Exbud na gielde, z ITI jako inwestorem "strategicznym". Kiedy dochodzi do dyskusji na temat ladu korporacyjnego w TVN, Rozlucki nabiera wody w usta. Bryluje za to na antenie TVN CNBC.

Tak wiec inwestorzy gieldowi sponsoruja w wysokosci 48% pewne transakcje ITI wykonywane na plecach TVN. Kazde 100 PLN wyciagniete z TVN, "kosztuje" ITI tylko 52 PLN, reszta jest doplacana przez mniejszosciowych.

Nominalnie zrodlem kasy dla ITI powinny byc tylko dywidendy TVN, czyli 30% zysku netto TVN przypadajacego na ITI, ale w praktyce kase mozna wyciagac poprzez przerozne metody.

Uslugi doradcze: Na TVN zeruje od lat spolka ITI Services Ltd, Zurich, spadkobierca ITI Management AG i Contal Management AG. Spolka ta pobiera od 1.000.000 do 4.000.000 milionow $ rocznie za przerozne uslugi i gwarancje, tak jak by sama TVN nie dysponowala odpowiednimi kompetencjami. Spolka ITI Services Ltd jest ulokowana w biurze kasjera ITI z Zurichu, Bruno Valsangiacomo.

Marze handlowe: Do lipca 2004 roku dwie tajemnicze spolki holenderskie JFF Eploitatie Maatschappij B.V. i FFMP Finance Maatschappij B.V. odsprzedawaly TVN prawa programowe do filmow amerykanskich pobierajac przy tym odpowiedna marze. Przed wejsciem TVN na gielde warszawska TVN przejal bezposrednio tranzakcje prawami programowymi, bez tych posrednikow. Zdazono jednak stuknac TVN na 2.2 miliona $ odstepnego, ktore poszlo na rachunek roku ksiegowego 2004 w ktorym pojawili sie juz inwestorzy gieldowi. Obie spolki JHH i FFMP byly zarzadzane porzez ludzi ITI, czemu ITI zaprzecza. Niestety sledztwo ABW numer V Ds 343/06, ktore zajmowalo sie min. ta sprawa, zostalo umorzone w dniu objecia przez Zbigniewa Cwiakalskiego funkcji Ministra Sprawiedliwosci, tzn. 17 listopada 2007. Cwiakalski jest aktualnie szefem rady nadzorczej PZU, jednego z najwiekszych reklamodawcow telewizyjnych.

Sprzedaz aktywow po wygorowanych cenach: Tutaj najbardziej znana jest operacja wymuszonej sprzedazy TVN platformy "n". Na nic zdaly sie protesty niektorych akcjonariuszy gieldowych i krytyczne uwagi analitykow. ITI zmusilo TVN do zakupu 100% platformy "n" i do wziecia kredytow w Euro aby sfinansowac ta operacje. Rada nadzorcza TVN tradycyjnie nabrala wody w usta.

Odsetki: Czesto stosowana metoda drenazu spolki jest zaciaganie przez nia wysoko oprocentowanych kredytow u swoich akcjonariuszy. Tak dzialaja np. ukrainscy wizjonerzy. W przypadku TVN, wielu obserwatorow dziwi kwestia miliardowych, wysoko oprocentowanych w Euro, kredytow zaciagnietych przez TVN, podczas kiedy 600.000.000 PLN lezy na nizej oprocentowanych kontach bankowych spolki.

Tak sie szczesliwie sklada ze dyrektor finansowy TVN, John Driscoll, jest bylym ksiegowym kasjera ITI z Zurichu, Bruno Valsangiacomo.

Na pewno potrafi to wyjasnic.

Ciag dalszy w czwartek w odcinku: "Specbankier Kostrzewa".



Nota (1)

Wskaznik C/Z (Cena/Zysk, ang. Price Earnings Ratio, PE, PER, P/E) – bardzo popularny wskaźnik oceny atrakcyjności akcji gieldowych. Oblicza się go dzieląc aktualną cenę jednej akcji przez zysk netto na jedną akcję:

Określa stopień opłacalności zakupu danych papierow wartosciowych. W praktyce zbyt duża wartość C/Z może świadczyć o dużym entuzjazmie inwestorów lub o spekulacji dużych inwestorów. Porównując C/Z firm z tej samej branży, można spodziewać się, że akcje spółki o wysokim poziomie C/Z są przewartościowane i ich kurs może w najbliższym czasie spaść. Wzrost kursu akcji na gieldzie powoduje wzrost tego wskaźnika. link:http://pl.wikipedia.org/wiki/C/Z

http://monsieurb.nowyekran.pl/post/16295,jak-wydrenowac-tvn
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wiedzmin




Dołączył: 20 Wrz 2009
Posty: 1035
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 05:38, 08 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kasa z MFW, czyli my dajemy - wy robicie.

Cytat:
Bank Światowy przyznał we wtorek Polsce 750 mln euro pożyczki

Bank Światowy przyznał we wtorek Polsce 750 mln euro pożyczki - poinformował Michał Krupiński, zastępca dyrektora wykonawczego w Banku Światowym.

"Rada Dyrektorów Wykonawczych, przy silnym poparciu wszystkich Dyrektorów Wykonawczych, poparła dzisiaj rano czasu waszyngtońskiego projekt pożyczki dla Polski w wysokości 750 mln euro" - powiedział PAP Krupiński.

"Środki z Banku Światowego trafią do budżetu państwa, ale Polska w zamian zobowiązuje się do przeprowadzenia pewnych reform. Ta transza w wysokości 750 mln euro ma być skierowana na działania zwiększające efektywność energetyczną oraz wspieranie rozwoju energii odnawialnej" - dodał.

Krupiński poinformował, że w przyszłym roku planowane są jeszcze jedna lub dwie transze pożyczki z Banku Światowego. Indykatywnie mogą one wynieść łącznie około 1 mld dol. w 2012 r. plus około 1 mld dol. w 2013 r.

"Działania będą koncentrować się na wsparciu dla samorządów oraz energetyki poprzez podobnego rodzaju instrumenty pożyczkowe w tym tzw. Results based lending" - powiedział Krupiński.


Pewnie na tych "inwestycjach" wyjdą jak imć Zabłocki na mydle.

Cytat:
Results based lending


Czyli płace i wymagam...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
jordii




Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 701
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:52, 08 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

czyli tak jak w "the economic hitman" NIE "płacę", tylko pożyczam, za pożyczone pieniądze ty robisz to co ja chcę a oddasz mi kilkukrotność tego co pożyczyłem
Coś mi się wydaje, że taka jest rzeczywistość
_________________
www.demokracjabezposrednia.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona:  «   1, 2, 3, ... 10, 11, 12   » 
Strona 2 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Polska Republika Bananowa
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile