Isztar, JHWH, Jo-Szua, Allah- o prawdzie i tak dalej. Jeżeli ktoś uważa, że każdy, kto mówi, że Boga nie ma, albo uważa, iż jedynie Pismo Święte ma racje, a reszta to głupia glupota, to proszę niech nie czyta mojego postu, ponieważ się tylko zdenerwuje, a ja bardzo chce tego uniknąć.
Na początku, to jeżeli ktoś czytał moje poprzednie posty, to wyjaśniam- nazywam się Mateusz. Pisałem pod żeńską postacią, żeby uniknąć wszelkich form personalizacji awatara na forum z moją osobą, jednak po tym poście, wszystko będzie jasne.
Dłuuuugo się zastanawiałem co napisać, nie jestem pewien, czy to co napiszę, będzie wyczerpującę i czy uda mi się przekazać wszystko.
Przyznam, że wejściem do grona forumowiczów miałem nadzieje zrozumieć pewne rzeczy, sprawy i nabrać ewnego doświadczenia w kwestiach, którymi się interesuję. Przede wszystkim miałem nadzieje, jak wy wszyscy zafajdańcy (nie bierzcie tego do serca, to taki zwrot grzecznościowy
). Pierwsze wrażenie po wizycie, bylo dość ciekawe, jednocześnie przygniatające. Jednak jak to wszędzie udało się przemknąć paru krzykaczom na forum i każdy z nich odkrył prawdę i łaskawie dzieli się nimi z innymi. Jednak z drugiej strony znajduje się tutaj straż wszech liberalności, która obala wszelkie zdrożne, nabożne, oszołomiaste (słowo użyte celowo) teorie, poglądy- racjonalizm w imię... w imię czego właśnie?! I jedni i drudzy stoją w miejscu, w którym uznali, że mogą przeczyć wszystkiemu, co tylko nie jest potwierdzone przez `niezależny` naukowców, albo przeczycie wszystkiemu, czego nie powiedział Jezus Chrystus. A przecież nie wiecie wszystkiego, ani nie byliście przy Jezusie, jak tak powiedział. A może było inaczej, tylko ktoś przekręcił jedno slowo, albo skryba źle zapisał, a wy o to jedno słowo będziecie toczyć bój w iście miłosiernym stylu. [Dlaczego piszę na dwa fronty? Wydaje mi się, że na forum są trzy grupy:
*Krzewiciele słowa Bożego
*Racjonaliści w duchu i myśli
*Ludzie nijacy (takich jest najwięcej?), lub oszołomy (słowo użyte celowo)
Każdy walczy niby o prawdę(2), a jednak jakby zapomina, że nie da się wszędzie być i wszystko widzieć. Jedni biją się w imię Davida Icka, a drudzy mówią, że to okultysta- dla mnie, to gość się dorobił na tym i nawet, jak mówi coś konkretnego, to nie widzę powodu, zeby go słuchać, albo, żeby nie uważać, że gość sieje propagandę pro `NWO` (najważniejszą działalnością kontrwywiadu jest dezinformacja, a im mniej kłamstwa, tym bardziej da się zamieszać w gaże)- popatrzcie na całą działalność smutnych panów przez pryzmat działania służb wywiadu, a pewne rzeczy staną się jaśniejsze. Nie uważam również, żeby wierzyć jednym naukowcom, a drugim nie. Skoro jedni udowadniają, że jest tak, a inni mądrze mowią, że tak nie jest, to komu mam wierzyć? Kurcze wydaje się większości z was, że potraficie obiektywnie ocenić fakt, który widzicie? Co powiecie np o chłopcu, który ma być kolenym wcieleniem Buddy, a siedzi pod drzewem od kilku lat (chyba, że się zwinął już, to nie zmienia faktu, że siedział tam przez 30 dni, nie jedząc, nie pijąc, ani nie ruszając się, a był przez 24 godziny monitorowany). `Zatrzymał akcje serca, brudasy takie rzeczy potrafią`- można i tak, ale nie zmienia to faktu, że odrzucacie coś z góry przy innym założeniu, które może być błędne (w domyśle: boga, Boga nie ma).
Sprawa rozbija się nie o to kto ma rację, (bo podejrzewam, ze huja się wszyscy znacie, razem ze mną), tylko o to, czy to nie przeszkadza nam to po ciężkim dniu pójśc na piwo. A ja bym z chęcią przy piwie z takimi obszarpańcami, jak wy o różnych sprawach pogadał. Chodzi mi jednak o to, że nigdzie się w ten sposób nie dojdzie. Zadaliscie sobie pytanie dlaczego wierzycie w Boga? Cuda? Dzieją się w każdej religi na świecie. Ktoś wam powiedział? Jak tak, to nie jest miejsce dla was. Wierze, bo wierze i już? A może poszukuje, to jest lepiej zastąpić słowem wierzę. A może wiara sama w sobie jest głupia i najwyższy w niebie zastanawia się, w co wy tak naprawdę wierzycie i dlaczego?
Nie zastanawiacie się czasami dlaczego tak właściwie w Boga wierzycie i czego on tak naprawdę od was oczekuje? Żebyście się kłócili z braćmi o to, kto ma racje? A może chce, żebyście machali pismem świętym, jak nawiedzeni, którzy wszystko wiedzą, ale zapomnieli, że przecież to nie o to chodzi.
A może rację mają Ci, którzy chcą udowodnić, że drzewa, które układają się w pierwsze wersy koranu, to jakaś zmyślna sztuczka mistrza bonzai?
Jasne, żaden argument, ale to tak, jak ten, że istnieje coś takiego, jak NWO. Rzygam, jak słyszę to po raz kolejny. Nie zaprzeczam, jest coś na rzeczy, nie zaprzeczam ten, kogo my widzimy, jako rządzącego, jest tylko marionetką. Ale może wszyscy się po prostu huja znacie? Może źródła, przyzwyczajenia, słabości, lipne połączenie, przekonania, dziecko krzyczące, że chce żreć przeszkadza w interpretowaniu świata? Może tak jest, albo nie? Może ja piszę to niepotrzebnie? I marnuje czas, a jakiś oszolom (słowo użyte celowo) zaraz powie, `że mam kurwa spierdalać, jak mi się kurwa na tym forum, kurwa nie podoba`. Może.
Jednak we wszystkich rozważaniach dochodzę do jednej kwestii- którą obiecuje rozważe, i skoryguje, jeżeli coś się zmieni-, do muru o który wszystko się rozbija- do miłości. I na tym opieram wszystko, w co wierze, czemu ufam, co traktuje na poważnie. Wiecie czym jest prawda zafajdani jeźdcy apokalipsy NWO? Dla mnie, czym jest prawda, bo dla was może być czymś innym. Jednak w jednej kwesti się ze mną zgodzicie. Takiej, ze siedząc na dupie przed komputerem niczego nie zmieniacie. Żaden zafajdany film stworzony przez was nie zmieni niczego w was. Może komuś pomoże wyjśc z ambarasu, a może tylko ktoś stanie na głowie i będzie się mądrzył, a (huja się będzie znał) po co?
Dla mnie.
Dla mnie prawda stoi na drodzę z wyciągniętym kciukiem i ludzie, których twarze zapominasz, mimo iż wiesz, ze są to Twoi przyjaciele. Prawda jest wtedy, kiedy kobieta, którą kochasz przeciera oczy szczypiące od soli w jakieś odległej plaży- bez pożyczek, kredytów, rat, bez domu, samochodu, bez stałej pracy, popierdolonej rodziny, która ma cię w dupie, bez fejsbuka i naszejklasy.pl, bez telefonu, bez domu, a jednak z domem.
A że o miłość się rozbija wszystko w co wierze i czemu ufam, to powiem wam zafajdane skurczybyki, że fajnie było was poznać i jak ktoś się znajdzie kiedyś w Opolu, lub Krakowie to z chęcią pójdę na piwo, sok, wodę, spacer i zarzyjaźnię się bez tego wiecznego: ja mam kurwa rację, a Ty nie masz, więc albo mnie słuchaj, albo nic mnie nie obchodzi, co uważasz.
Wierzcie w Boga, albo nie. Jak wierzycie, to nie machajcie przed oczami Biblią, a jak nie wierzycie, to nie obrażajcie się, jak nauka zawodzi.
Dziękuję za uwagę, pozdrawiam i powodzenia;)
PS.
Ten oszolom, to chyba najbliżej prawdy ktoś z całego forum, wie, ze się huja zna, ale wisi mu to, jak wszystko z resztą- w sumie, to gościa szanuje w tej jego nieprzystępnej manierze.
_________________
Masz się wkurwić
Wiki2
Wykop2
Linki
Szukaj
Ekipa
Rejestracja
Zaloguj
