Bimi Site Admin
Dołączył: 20 Sie 2005 Posty: 20448
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 18:30, 03 Lut '11
Temat postu: Sędzia złamał koledze nos |
|
|
Sędzia skazany za złamanie nosa koledze po fachu odwołuje się od wyroku, dowodząc, że działał w obronie koniecznej.
Sprawa toczy się od 2008 r., kiedy to w Sądzie Rejonowym w Strzelcach Opolskich sędzia Jarosław M. złamał nos koledze po fachu - asesorowi Piotrowi S., który podważył wiarygodność zwolnienia L4 złożonego przez jego żonę, sędzię M.
Krewki sędzia stracił chroniący go immunitet, a jego sprawą zajęła się prokuratura, która oskarżyła go o naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie funkcjonariusza.
Proces toczył się przed gliwickim sądem rejonowym, który uznał sędziego M. za winnego napaści na funkcjonariusza publicznego i uszkodzenia jego ciała (uniewinnił za to od znieważenia Piotra S.). Za to sąd skazał sędziego na grzywnę w wysokości 6 tys. zł oraz 2 tys. zł nawiązki.
Oskarżony sędzia złożył apelację od wyroku. Wylicza sądowi szereg uchybień i domaga się powtórzenia procesu. Jego zdaniem złamanie nosa koledze nie było wynikiem napaści, tylko obrony koniecznej. "Prawo do obrony przed bezprawnym zamachem jest jednym z podmiotowych praw człowieka" - zauważa sędzia M. w odwołaniu. Zdaniem Jarosława M. to asesor sądowy pierwszy go zaatakował. Miał go chwycić za szyję i zacząć kopać.
W apelacji dowodzi, że przyczyną tego zachowania był "wybuchowy charakter Piotra S.", a cała sprawa była wynikiem od dawna trwającego konfliktu między Piotrem S. a nim, jak i jego żoną Małgorzatą J. Zarzuca sądowi, że ten nie przeanalizował "niemal chorobliwej ambicji pokrzywdzonego i jego zazdrości o pełnione funkcje i pochwały". S. miał "demonstrować swoją niechęć" choćby "ostentacyjnym niepogratulowaniem", gdy Jarosław J. awansował.
Tymczasem Piotr S. bronił się, dowodząc, że: "o mojej niewinności decyduje fakt, że byłem w butach z miękkiej skóry, które poddają się wraz z ugięciem stopy i gdybym chciał kopać w butach, skutkowałoby to urazem palca". A podczas wizji lokalnej wyjaśniał, że "miał buty (...) na skórzanej podeszwie i od kopnięcia załamałyby się". Jednak oskarżony sędzia przekonuje, że zdaniem biegłych rodzaj obuwia nie wpływał na obrażenia powstałe na ciele sędziego.
Poza tym dowodzi, że sąd dał wiarę asesorowi, choć ten składał sprzeczne zeznania np. co do opisu fotela, w którym siedział podczas zdarzenia. Bowiem Piotr S. raz podaje, że podłokietniki były na wysokości biurka, a innym razem, że wchodziły pod jego blat. - Rozbieżności te (...) wskazują na niekonsekwencje zeznającego i dalej na fakt, iż faktycznie, w czasie, kiedy został uderzony, nie siedział za biurkiem - podkreśla Jarosław M.
Oskarżony sędzia przekonuje również, że w oczach świadków był na z góry przegranej pozycji, gdyż jego obrażeń nikt nie widział. - Jest oczywiste, że świadkowie nie mieli możliwości dostrzec obrażeń usytuowanych pod ubraniem, natomiast dostrzegli obrażenia pokrzywdzonego, którego widok wzbudził w nich litość i emocje - przekonuje oskarżony sędzia.
Zwraca również uwagę na to, że z monitoringu wynika, iż po zdarzeniu Piotr S. opuścił swój gabinet niemal minutę po tym, gdy wyszedł z niego sam oskarżony. - Czas, w jakim Piotr S. przebywał w swoim gabinecie, umożliwiał mu "przygotowanie" wersji zdarzenia.
Nie zgadza się również z ustaleniami sądu, który przyjął, że sędzia, uderzając kolegę po fachu, naruszył "nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego w czasie pełnienia służby". Zdaniem oskarżonego sędziego samo przebywanie w miejscu pracy nie oznacza automatycznie, że wykonywał on obowiązki służbowe. - Osoba zatrudniona może bowiem w czasie urzędowania sądu mieć przerwy w pełnieniu swoich obowiązków - dowodzi.
Od wyroku apelację złożyli sam Piotr S. oraz prokuratura, nie zgadzając się z częściowym uniewinnieniem Jarosława M.
Sprawę rozpozna Sąd Okręgowy w Gliwicach.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1.....brona.html
|
|
|