W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Koniec Izraela?  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
3 głosy
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Odsłon: 2248
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aqua




Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 1450
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 15:58, 04 Lut '11   Temat postu: Koniec Izraela? Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Władca Marionetek

Niedawno pisząc tu o entuzjastycznych głosach wobec obalenia Mubaraka, podnoszących się z kręgów tzw. nieformalnych ośrodków władzy (Carter, Brzeziński, Richard Haas), napisałem że brak tu tylko głosu rzecznika i ikony świata wielkich finansów George'a Sorosa. Długo nie trzeba było czekać. Na łamach Washington Post, "wybitny" autorytet, rzecznik demokracji i otwartego społeczeństwa wyraźnie przedstawił swą linię, całkowicie zbieżną z tym co robi Barack Obama.

Sam artykuł jest klasycznym przykładem pseudointelektualnego bełkotu i nowomowy, nie zamierzam go tu streszczać, jeśli ktoś lubi ten typ literatury zawsze może sięgnąć do źródła. To co najistotniejsze, to całkowite poparcie dla działań Obamy i przekonanie, że współpraca Bractwa Muzułmańskiego z noblistą (a więc namaszczonym autorytetem) ElBaradeiem jest znakiem nadziei, że zamierza ono odgrywać konstruktywną rolę w demokratycznym systemie politycznym.
To samo zapewne Soros powiedziałby w 1933 o współpracy Hitlera z tak szacownym dyplomatą, jak von Papen, który miał ponoć "cywilizować" wodza brunatnej rewolucji. No ale w końcu Hitlera hojnie wspomagała światowa finansjera w imieniu której teraz występuje Soros, który i dziś gotów jest wyłożyć duże środki finansowe na pomoc egipskiej demokracji.

W końcówce swego manifestu, pisze George Soros tak: "Jestem zasadniczo przeciwny rewolucjom, ale w przypadku Bliskiego Wschodu widzę szansę na sukces..." Mniej więcej w tłumaczeniu na język normalnych ludzi oznacza to: "zasadniczo nie kradnę, ale jak gość śpi, to czemu nie? Dalej guru finansów pisze: "Jako zaangażowany zwolennik demokracji i społeczeństwa otwartego nie mogę tu pomóc, ale uczestniczę w entuzjaźmie, który przetacza się przez Bliski Wschód (...) Moje fundacje są przygotowane by wspomóc to jak się tylko da." Zatem Egipscy fundamentaliści nie muszą się martwić za co kupią sznur na którym powieszą zachodnią kulturę.

Jedna jeszcze kwestia jest w tym wystąpieniu godna uwagi. Soros jak większość topowych finansistów ma korzenie żydowskie i wydawać by się mogło, że działać powinien na rzecz Izraela. Sporo ludzi zresztą tak sądzi, nie rozumiejąc jak wielkie są różnice między syjonistycznym Izraelem i globalistycznymi Żydami, starającymi się z ukrycia sterować losami świata. Mówił o tym w słynnym wywiadzie, nieżyjący już (za dużo powiedział?) Aron Russo, który kuszony był przez Davida Rockefelera do przystapienia do CFR (Rada Stosunków Międzynarodowych).
Russo był zaszokowany nie tylko pogardą Rockefellera wobec zwykłych ludzi - "motłochu", ale też nienawiścią tego "Żyda" wobec państwa żydowskiego. Dla Rockefellera państwo to było jedną z głównych bolączek i przeszkód dla zaprawadzenia "nowego porządku".

To samo w artykule swym wyraża Soros. Zachwyca się polityką Obamy, wierzy w demokratyczną przemianę Bractwa Muzułmańskiego a za największy problem w transformacji regionu uznaje Izrael.
"- Główną przeszkodą jest Izrael..." - pisze Soros - "...W rzeczywistości Izrael ma tyle samo korzyści z szerzenia demokracji na Bliskim Wschodzie, jak Stany Zjednoczone. Ale Izrael nie jest w stanie rozpoznać własnego dobra, ponieważ zmiany są za szybkie i pociągają za sobą zbyt wiele zagrożeń". W dalszej kolejności finansista dokłada jeszcze "religijnej prawicy" w USA, która według niego popiera Izrael na złość prezydentowi Obamie.


http://konservat.pl/?sp=art&art=1126&path=arty2011#nc



Cytat:
Totalny chaos, kolejne ofiary

Demonstracje przeciwko Mubarakowi przeradzają się powoli w wojnę domową między zwolennikami i przeciwnikami prezydenta. Od wczoraj trwają gwałtowne starcia między obydwoma obozami, w których zginęło od wczoraj ponad 20 osób a ok.2000 zostało rannych. Stronnicy Mubaraka, w dużej części tajni agenci i cywilni funkcjonariusze służb bezpieczeństwa i policji terroryzują także zagranicznych dziennikarzy. Niszczony jest sprzęt, jeden z greckich dziennikarzy został ranny. Wojsko po raz pierwszy użyło broni przeciw demonstrującym, choć stara się ograniczyć jedynie do rozdzielania wlaczących stron.

Totalny chaos - tak można najkrócej określić to co dzieje się w Egipcie. Wykorzystując go, uzbrojone bandy palą i grabią sklepy. Płonie podpalony wielki supermarket na przedmieściu Kairu, trwa plądrowanie. Podpalono również budynek niedaleko placu Tahrir koło pięciogwiazdkowego hotelowego wieżowca z widokiem na Nil. Pożary wybuchły też w dzielnicy Szubra na północ od centrum. Policji jest niewiele bo większość funkcjonariuszy broni Mubaraka na placu Tahrir.
Na jutro zapowiedziane zostały kolejne demonstracje, tym razem przeciw budowie muru granicznego oddzielającego Izrael i Egipt. Budowa ta rozpoczęta została ponad rok temu, ale w ostatnich dniach, na skutek rewolucji prace zostały przyspieszone.

Chaos i zamieszanie utrzymuje się także wśród klasy politycznej. Sulejman ogłasza kolejny maleński kroczek wstecz, syn Mubaraka Gamal nie będzie startował w zapowiedzianych na wrzesień wyborach. Nikogo to jednak nie interesuje. Tak samo jak konsultacje polityczne, które ponoć się rozpoczęły a od których dystansuje się większość opozycji z ElBaradeiem i Bractwem Muzułmańskim na czele.

Także szok panuje wśród państw regionu, nie tyle zamieszkami przeradzającymi się w wojnę domową, ale "błyskawicznym" cofnięciem poparcia udzielanego dotąd Hosni Mubarakowi przez Stany Zjednoczone. Jak pisze amerykańska World Tribune, zaszokowany tym jest zarówno Izrael jak i arabskjie państwa regionu. Izraelski analityk, Dan Margalit pisze wprost o "nożu wbitym w plecy". Ten aspekt najczęściej pomijany w codziennych doniesieniach z Egiptu ma jednak kolosalne znaczenie dla dalszego rozprzestrzeniania się rewolty w Maghrebie i na Bliskim Wschodzie. Żaden z lokalnych władców nie może już być niczego pewnym, nikt tak naprawdę nie wie, do czego zmierza Barack Obama i popierająca go Unia Europejska.


http://konservat.pl/?sp=art&art=1124&path=arty2011#nc


Cytat:
Izrael szykuje się na najgorsze

Obserwując z rosnącym przerażeniem sytuację w Egipcie, Izraelczycy rozważają dwie drogi: okopać się w oczekiwaniu na powstanie drugiego Iranu albo szybko zawrzeć pokój z Palestyńczykami.

Chyba żaden kraj tak bardzo jak Izrael nie niepokoi się upadkiem Hosniego Mubaraka. Pod jego rządami Egipt przestrzegał traktatu pokojowego z 1979 r., naciskał na rządzący w palestyńskiej Strefie Gazy Hamas, mediował w konflikcie palestyńsko-izraelskim, krytykował Iran i sprzedawał Izraelowi 40 proc. gazu. Kair i Jerozolima może nie byli przyjaciółmi, ale nie byli też wrogami, a w tej części świata to dużo.

Następny rząd Egiptu najpewniej będzie bardziej zdystansowany wobec Izraela. W opozycji pierwsze skrzypce gra Bractwo Muzułmańskie, sponsor Hamasu. "W Egipcie jedynie otoczenie Mubaraka jest skłonne do pokoju" - pisał w dzienniku "Jedijot Achronot" były izraelski ambasador w Kairze Eli Szaked.

Podobnego zdania jest premier Beniamin Netanjahu, który ostrzegał Kneset, że "zorganizowana grupa islamska może przejąć kontrolę nad Egiptem, tak jak w Iranie". Netanjahu dramatycznie wezwał społeczność międzynarodową, by od przyszłego rządu egipskiego domagała się poszanowania traktatu pokojowego z Izraelem.

Zmienia się sytuacja strategiczna Izraela. Pokój z Egiptem pozwolił skoncentrować siły na pozostałych granicach: z Syrią, Libanem i terytoriami palestyńskimi. To dlatego po zdobyciu Synaju w 1967 r. Menachem Begin zgodził się zwrócić półwysep Egiptowi. Jeśli teraz ta granica okaże się niestabilna, Izrael będzie musiał przerzucić tam wojska ze wzgórz Golan i Zachodniego Brzegu. Poziom zaniepokojenia państwa żydowskiego pokazuje podjęta na początku tygodnia decyzja o pozwoleniu armii egipskiej na rozmieszczenie wojsk w Szarm el-Szejk (jest to strefa zdemilitaryzowana), aby broniła Cieśniny Tirańskiej, wrót na Morze Czerwone.

- W Izraelu mamy dwie postawy. Pierwsza mówi, że sytuacja w Egipcie jest zagrożeniem, druga - że szansą - mówi niezależny ekspert Jossi Alfer.

Krytycy polityki oblężonej twierdzy wskazują, że będzie ona miała wysoką cenę. Większe wydatki na wojsko to rosnący deficyt budżetowy i wyższe podatki. "Czy Izraelczycy są gotowi ponieść te koszty? Kto będzie służył w tej powiększonej armii: ultraortodoksyjni Żydzi i Arabowie dziś wyłączeni ze służby? A może imigranci z Erytrei i Sudanu?" - pyta Aluf Benn w dzienniku "Haarec".

Zdaniem części komentatorów panika jest nieuzasadniona. Protesty w Egipcie nie mają antyizraelskiego charakteru. Pośród tysięcy Egipcjan, którzy wysyłali Mubaraka do Arabii Saudyjskiej, ledwie kilku krzyczało "Wynocha do Tel Awiwu!". Izraelscy dziennikarze dostrzegli zaledwie jedną gwiazdę Dawida wymalowaną na portrecie Mubaraka. Nawet wśród sympatyków Bractwa Muzułmańskiego trudno było znaleźć kogoś, kto podważałby traktat pokojowy z Izraelem.

Lewicowy "Haarec" komentował: "Cierpimy na rasizm: widok narodu zrzucającego jarzmo tyranii i domagającego się wolnych wyborów przeraża nas tylko dlatego, że to Arabowie. (...) Bractwo Muzułmańskie z pewnością odegra ważną rolę w przyszłym rządzie egipskim, ale my też mamy fundamentalistów religijnych w rządzie. Taka jest cena demokracji. (...) Izraelska polityka musi się dostosować do realiów, w których to obywatele państw arabskich, a nie tyrani i spółka, będą kształtowali trajektorię ich rozwoju. Netanjahu powinien dążyć do pokoju z Palestyńczykami i z Syrią, tak aby Izrael stał się mile widzianym sąsiadem".

Dwa lata temu amerykański instytut Stratfor napisał, że bezpośrednią przeszkodą do powstania niepodległej Palestyny są reżimy arabskie, które po cichu sprzeciwiają się idei państwowości palestyńskiej - Egipt i Jordania roszczą pretensje do części terytoriów palestyńskich i obawiają się nacjonalizmu, który mógłby ogarnąć Palestyńczyków zamieszkujących ich kraje. "Żeby powstała Palestyna, musi nastąpić fundamentalna zmiana układu sił w regionie" - podkreśla Stratfor.

Ta zmiana właśnie nadchodzi. - Być może aby utrzymać traktat pokojowy z Egiptem, Izrael będzie musiał się zgodzić na państwo palestyńskie - spekuluje George Giacaman z Uniwersytetu Bir Zeit.


http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1.....orsze.html



Cytat:

Jeśli ludzie z Bractwa Muzułmańskiego przejmą władzę w Egipcie sądzę, że właśnie z Moskwy napłyną pierwsze gratulacje


Nie jestem ekspertem w sprawach Bliskiego Wschodu. Napiszę więc tylko o tym co mnie niepokoi i zastanawia w związku z wydarzeniami w Egipcie. Dotychczas spogladałem na Egipt oczami Nadziba Mahfuza, jednak wydarzenia z ulic egipskich miast prowokują we mnie także inne myśli.

Kilka obserwacji:

Jak już pisałem pułkownik Litwinienko przed śmiercią zdążył ujawnić, że przywódca wojskowego skrzydła Al. Kaidy, jeden z liderów Bractwa Muzułmańskiego Ajman Az Zawahiri w 1998 roku był szkolony na tajnym poligonie FSB w Dagestanie.

Az Zawahiri był jednym z ludzi aresztowanych za przygotowanie zamachu na prezydenta Egiptu Anwara Sadata. Zamach, według znanych mi źródeł (przywołuje je szczegółowo w książce „Tragarze Śmierci") został zorganizowany przy wsparciu sowieckich i PRL – owskich służb specjalnych.

Jednym z organizatorów zabójstwa Sadata był zmarły niedawno przywódca „Czarnego Września" Abu Daud.

W czasach PRL w Łodzi, Krakowie, Warszawie i Gdańsku działały bardzo prężne organizacje Bractwa Muzułmańskiego, które często korzystały ze wsparcia SB. Funkcjonujące w PRL środowiska BM roiły się od agentów SB. Mam w tej sprawie bogatą dokumentację pochodzącą z zasobów IPN.

BM jest jawnie antysemickie o czym wspomina wielu ekspertów.

Od czasów Camp David, kiedy z Egiptu wydalono 17 tysięcy rosyjskich „doradców wojskowych" po raz pierwszy pojawiła się szansa wyrwania Egiptu z orbity wpływów amerykańskich. Jeśli w tej sprawie służby Rosji, a zwłaszcza SWR, pozostały bierne, to znaczy że zupełnie nie rozumiem taktyki działania rosyjskich „siłowików".

Mało kto zdaje sobie sprawę jak wielkie kłopoty Izrael przeżywa z powodu działań ponad miliona emigrantów z terenów byłego ZSRR. Mafia, prostytucja, penetracja rosyjskich służb specjalnych to fakty, na które zwraca uwagę wielu oficerów Mosadu i trzeźwych analityków.

W tym przypadku niech nikogo nie zwiodą ostre deklaracje urodzonego w Kiszyniowie Awigdora Liebermana, przywódcy rosyjskiej diaspory w Izraelu, który otwarcie pohukuje, że „dobry Palestyńczyk to martwy Palestyńczyk". Takie wypowiedzi tylko podnoszą napięcie w Izraelu.

Jeśli ludzie z BM przejmą władzę w Egipcie sądzę, że właśnie z Moskwy napłyną pierwsze gratulacje. To przecież będzie ostateczne przekreślenie Camp David.

Wszystkie te obserwacje budzą we mnie wielki niepokój. Mubarak nie jest moim ulubionym politykiem, ale reakcja łańcuchowa w krajach północnej Afryki rodzi pytanie:

Czy to wszystko przebiega jedynie z powodu naturalnych społecznych impulsów?

Słabe przywództwo USA i mocny Kreml skłania do szukania historycznych analogii.

A może tylko jestem po polsku przeczulony na cień rzucany przez Kreml.

_________________
Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko mało prawdopodobne.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Koniec Izraela?
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile