W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
I tak powiedział Pan do Mojżesza   
Podobne tematy
Legalizacja Marihuany502
Przegraliśmy wojnę z narkotykami 80
kolejny stan w USA legalizuje marihuane1bez ocen
Pokaz wszystkie podobne tematy (16)
Znalazłeś na naszym forum inny podobny temat? Kliknij tutaj!
Ocena:
14 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Odsłon: 35276
Strona: 1, 2, 3, 4, 5   »  Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:36, 17 Paź '10   Temat postu: I tak powiedział Pan do Mojżesza: Odpowiedz z cytatem

Wolność praktyk religijnych w faszystowskim państwie jest zagrożona

========================================================

Ojczyzną dzikich konopi (Cannabis ruderalis) jest, jak się sądzi, centralna Azja. Roślina ta była znajdowana w osiedlach ludzkich. Dzikie konopie mogą osiągać wysokość do 1 m, podczas gdy formy uprawne (Cannabis sativa) rosną znacznie wyżej (przeciętnie 3-4 m). Roślina ta jest dzisiaj rozpowszechniona na całym świecie, wykorzystuje się jej włókna i jadalne owoce, oraz oleje, które są używane w medycynie a także do wyrobu narkotyków. Nasiona konopi mają 30 razy słabsze działanie niż żywica liści kwiatowych, okryw owoców oraz górnych pędów żeńskich. Z żywicy tych ostatnich produkowany jest haszysz Kiedy człowiek zaczął użytkować konopie do celów utylitarnych, a kiedy zaś zapoznano się z ich właściwościami halucynogennymi, nie bardzo wiadomo. Opinie na ten temat są bowiem zróżnicowane. Jak wynika z pracy W. Dörflera (1990), który zestawił dotychczasowe znaleziska z badań wykopaliskowych, konopie (Cannabis sativa L.) znane były w Europie już w czasach neolitycznych, m.in. z osady kultury ceramiki wstęgowej (ok. 4500 lat p.n.e.) w Eisenberg w Turyngii (C. Renfrew 1973, s. 163; Ch. Rätsch 1994, s. 289; wątpliwości co do tego datowania por. W. Dörfler 1990, s. 226, pkt 3Cool. Odkryto je na stanowiskach w rejonie Alp, w Szwajcarii, a także w Czechach i w Rumunii (m.in. na osadach kultur Gumelniţa i Cucuteni — faza A). Ilość znalezisk pyłków i ziaren tych roślin oraz fragmentów wyrobów wykonanych z konopi wzrasta w następnych epokach...[1]
Rysunek konopi indyjskiej (łać. "Cannabis sativa"), 1887r. (XIX wiek)

Najstarsze historyczne wzmianki o uprawie konopi pochodzą natomiast z Chin, z okresu 4200-3200 p.n.e. Zarówno włókna konopi, jak i owoce służyły tam już od neolitu jako ważny roślinny materiał. Nazywano je ta-ma , tj. "wielkie włókno" lub "wielkie szaleństwo". Zapiski medyczne z przełomu wieków II/III donoszą, że okrywy owoców zmieszane z winem używano jako środek narkotyczny podawany przed operacją. Nasiona również były wykorzystywane w medycynie. W Asyrii konopie nosiły nazwę "kunabu". W Indiach miały być dopiero znane w latach 900-800 p.n.e., gdzie występują pod nazwą "bhanga". W czasach Herodota użytkowali je Trakowie. Dowody na uprawę konopi w Azji Mniejszej dostarczył dopiero w 259 r. p.n.e. Ptolemeusz II Filadelfos. Miał je też do swych celów wykorzystywać władca Syrakuz, Hieron II. Następne informacje podaje dziejopis Athenajos (Deipnosophistai 5, 40). U Rzymian użytkowanie konopi zaświadcza dopiero Varro (37 r. p.n.e.; Rerum rusticarum 1, 23, 6), następnie Columella (De re rustica 2, 10, 21), Pedanios Dioskurydes (De materia medica 3, 155) i Pliniusz (19, 9, 56). (W. Dörfler1990, s. 223; S. Benetowa 2000; A. Szyjewski 2001, s. 317). W czasach historycznych konopie takie palili przede wszystkim znani Herodotowi Scytowie.[2]
[edytuj] Używanie - przykłady

* w "Księdze Wyjścia" starego testamentu, istnieje fragment (błędnie przetłumaczony w obecnych wydaniach nowej, międzynarodowej biblii jak i Biblii Króla Jakuba) "I tak powiedział Pan do Mojżesza: (23)

Weź sobie najlepsze wonności: pięćset syklów obficie płynącej mirry, połowę tego, to jest dwieście pięćdziesiąt syklów wonnego cynamonu i tyleż, to jest dwieście pięćdziesiąt syklów wonnej trzciny, (24) wreszcie pięćset syklów kasji, według wagi przybytku, oraz jeden hin oliwy z oliwek. (25) I uczynisz z tego święty olej do namaszczania. Będzie to wonna maść, zrobiona tak, jak to robi sporządzający wonności. Będzie to święty olej do namaszczania"

[3] gdzie zamiast właściwych kwiatów konopi występuje wonna trzcina. Hebrajski tekst tego zwrotu קְנֵה-בֹשֶׂם “Kuph, Nun, Hé Bet, Shin, Mem,” przetłumaczony na alfabet łaciński tworzy ¹aneh-bosm, kaneh-bosm lub kineboisin.

Co po raz pierwszy zostało zinterpretowane jako "kwiat konopii" przez Sarę Benetową w 1936 roku. [4][5] Później interpretacja ta została potwierdzona przez Uniwersytet Hebrajski w Izraelu[6] Zwrot ten pojawia się jeszcze kilka razy w biblii:
o Księga wyjścia 30, 23.
o Salomon 4, 14.
o Izajasz 43, 24.
o Jeremjasz 6, 20.
* najdawniejszym świadectwem uprawy konopi (V w p.n.e. ) w Europie jest następująca wzmianka Herodota, księga IV, 74, o Scytach: "W ich ziemi rosną konopie, bardzo podobne do lnu, pomijając wzrost i grubość, bo pod tym względem przewyższają len. Rosną i w stanie dzikim i są zasiewane. Trakowie robią z nich odzienia..."[5]
* świadectwo o uprawie konopi w Galii za czasów Karolingów (VIII-IX wiek) daje Capitula redevillis cp. 62, gdzie konopie występują jako canava[7]
* odpowiednio spreparowane konopie służyły w średniowieczu (XII w.) jako leczniczy plaster[2]
* mieszankę zrobioną z konopi, lulka i opium mieli stosować nizaryci, średniowieczna sekta muzułmańska, znana pod nazwą asasynów, tj. haszyszystów [8]
* wedle receptury Szymona z Łowicza z 1535 r. (prawdopodobnie z "Aemilius macer de herbarum virtutibus" z 1532r.): "Kiedy komu robacy w zębiech, tedy weźmij siemienia konopnego, warz je w nowym garczku i kamienie w nie włóż rozpalone , tedy się nad parą ową nachylisz, tedy robacy wypadną — rzecz jawna jest"[9]

[edytuj] Przypisy

1. ↑ "Środki psychoaktywne w kulturach megalitycznych Europy środkowowschodniej. Zarys problematyki" Jerzy T. Bąbel w: "Idea megalityczna w obrządku pogrzebowym Kultury Pucharów Lejkowatych". Redakcja: Jerzy Libera, Krzysztof Tunia. Lublin-Kraków 2006. ISBN 83-88458-72-8, strona 186.
2. ↑ 2,0 2,1 "Środki psychoaktywne w kulturach megalitycznych Europy środkowowschodniej. Zarys problematyki" Jerzy T. Bąbel w: "Idea megalityczna w obrządku pogrzebowym Kultury Pucharów Lejkowatych". Redakcja: Jerzy Libera, Krzysztof Tunia. Lublin-Kraków 2006. ISBN 83-88458-72-8, strona 187.
3. ↑ Ks. Wyjścia 30:1-38, Biblia Tysiąclecia
4. ↑ Sara Benetowa (Sula Benet), Tracing One Word Through Different Languages. (1936). (Reprinted in The Book of Grass, 1967.)
5. ↑ 5,0 5,1 "Konopie w wierzeniach i zwyczajach ludowych" Sara Benetowa, 1936r.
6. ↑ Rowan Robinson, The Great Book of Hemp, Health & Fitness, 1995, str. 89
7. ↑ Hoops J., "Reallexikon der Germanischen Altertumskunde", II, 445, Strassburg, 1913-1915.
8. ↑ "Zbrodnia, Magia i Medycyna", John Mann, 1996r., s. 91-92, ISBN: 83-905823-0-9; "Konopie w wierzeniach i zwyczajach ludowych" Sara Benetowa, 1936r., s. 43-44;, "Asasyni Dzieje tajemnej sekty muzułmańskiej" W. B. Bartlett, 2004r., ISBN: 8305133141
9. ↑ Henryk Biegeleisen "Lecznictwo ludu polskiego", Kraków 1929, s. 159


za :
http://almanach.ordugh.org/wiki/Konopia
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 08:35, 18 Paź '10   Temat postu: Re: I tak powiedział Pan do Mojżesza: Odpowiedz z cytatem

Oto cona ten temat pisza inni:

"Zważyć należy jednakowoż, przy sposobności, na skrajną bezbożność Czerwonej Zgrai w tym co robią.
Aż prosi się bowiem, patrząc na nich i słuchając ich, sparafrazować dawnych proroków:

"Któż ty jesteś, byś drugiemu człowiekowi zakazywał korzystania z darów Bożych i używania ich?!"

Zważ Pan, że Mojżesz wprowadzając drakońskie przepisy dotyczące diety odpowiedniej dla klimatu i warunków higienicznych Azji Mniejszej, wszystkie je "ubrał" w powagę bezpośredniego nakazu JAHWE.
Nie poważył się na tyle tupetu, by nadać je we własnym imieniu.

A teraz, Czerwona Zaraza zabrania Panu (i mnie, i każdemu) a to uprawy maku,
a to konopi (przez tysiąclecia i kontynenty ludzie odziewali się w produkty z konopnego włókna!),
a to zrobienia sobie w domu wódeczki z żyta co urosło na rodzinnym zagonie...
Wszystko dla Pańskiego, dla mojego, dla każdego z nas dobra.

Coś mi się widzi (ja w tym nie ekspert wprawdzie), że pachnie to niebezpiecznie Apokalipsą...

Jan D.
"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Goska




Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 3486
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:49, 18 Paź '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Chemiczne narkotyki

Dilerzy narkotyków idą w chemię. Walka o klienta

Coraz tańsze i coraz bardziej zanieczyszczone tanimi substytutami narkotyki to efekt walki dilerów z odpływem najmłodszych klientów do dopalaczy. Lekarze alarmują, że syntetyczne domieszki mogą powodować poważne dolegliwości serca.

Z obserwacji laboratoryjnych wynika, że sprawdzana ostatnio amfetamina - najpopularniejszy po marihuanie środek uzależniający - zawiera tylko śladowe ilości samego narkotyku. - Zamiast właściwej substancji czynnej wykrywamy w niej coraz więcej różnego rodzaju tzw. rozcieńczaczy - skrobi, mąki, ale też popularnych ostatnio ogólnodostępnych lekarstw z grupy niesterydowych leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych - mówi dr hab. Maria Kała, dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie

Coraz gorsza amfetamina

Coraz częściej specjaliści badający skład narkotyków mają problem z określeniem bardzo szkodliwych substancji dodawanych do białego proszku, w tym leków, które - podawane w dużych dawkach - mogą powodować poważne skutki uboczne. I choć dosypywanie do amfetaminy "dodatków" nie jest nowością, to od kilku miesięcy pracownicy laboratoriów mówią nie tylko o znacznym pogorszeniu jakości towaru, lecz także o faszerowaniu narkotyków najnowszymi, nieprzebadanymi substytutami. Dzięki temu narkotyki są tańsze, ale ich używanie staje się jeszcze niebezpieczniejsze.

Również policja dostrzega znaczne zmiany w jakości przechwytywanych narkotyków. Wiceszef wydziału do walki z przestępczością narkotykową zwraca też uwagę na spadek cen. - Potaniały marihuana, amfetamina, a także kokaina. Zazwyczaj każdy kolejny diler rozcieńcza towar, by więcej na nim zarobić - wyjaśnia aspirant sztabowy Marek Dąbkowski, zastępca naczelnika wydziału zwalczającego przestępczość narkotykową w KMP w Krakowie.

Faktem jest, że na dopalacze przerzuciła się nie tylko młodzież, lecz także ludzie wywodzący się z dobrze płatnych zawodów, którzy boją się zatrzymania przez policję - mówi funkcjonariusz CBŚ zwalczający zorganizowaną przestępczość narkotykową.

Substancje syntetyczne dodawane do narkotyków często są niewykrywalne, niektóre w moczu czy krwi utrzymują się do 24 godz. Nam pozostaje wtedy tylko obserwacja pacjentów, bo nie wiemy, co zażyli, i trudniej im pomóc. Zauważyliśmy też ostatnio u pacjentów po zażyciu narkotyków pojawianie się dolegliwości układu sercowo-naczyniowego, a także psychiatrycznych.

http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,8.....tykow.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Aqua




Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 1450
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:37, 19 Paź '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Goska napisał:

Z obserwacji laboratoryjnych wynika, że sprawdzana ostatnio amfetamina - najpopularniejszy po marihuanie środek uzależniający


Laughing Laughing Laughing
_________________
Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko mało prawdopodobne.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 17:51, 21 Paź '10   Temat postu: Dlaczego zabroniono uprawy cudownej rośliny – kono Odpowiedz z cytatem

Dlaczego zabroniono uprawy cudownej rośliny – konopii indyjskiej?

Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to idzie o pieniądze…

Skąd pochodzi słowo marihuana? W połowie lat 30-tych (XX wiek) wynaleziono to słowo, aby zniszczyć dobre imię, popularność i sukcesy gospodarcze konopii indyjskiej. Lobby przemysłu drzewnego, chemicznego, farmaceutycznego i naftowego zniszczyły konopię indyjską jako konkurenta zagrażającego ich brudnym interesom.

Krótko o historii konopii indyjskiej.

Jako roślina użytkowa towarzyszy konopia (w tym indyjska) ludziom od ok. 8 tys. lat i należy do pierwszych roślin uprawianych przez człowieka.

Pierwsze pisemne wzmianki o konopii pochodzą ze starożytnych Chin. Chwalono w nich smaczne i odżywcze nasiona jak i niezwykle wytrzymałe włókna. W książce o medycynie sprzed 2 tysięcy lat, Shen nung pen Ts’ao king, opisany jest dobroczynny wpływ konopii przeciwko malarii, reumatyzmowi i wielu innym chorobom.

Poprzez Indie (stąd nazwa – konopia indyjska) i starożytne kultury dzisiejszego Iraku (okupowanego obecnie przez NATO-wskich barbarzyńców) rozprzestrzeniła się konopia na cały świat. W Europie znano inne odmiany konopii już ok 5 500 lat temu.

Starożytni Grecy i Egipcjanie nosili ubrania z konopii, równie popularnej i rozpowszechnionej jak len.

O konopii wspminał Herodot. Pilinius Starszy opisuje konopię jako lek przeciwbólowy. Przez wieki stosowano konopię w Europie jako środek przciwbólowy pomocny przy porodach i przy bólach poporodowych.

Pomiędzy latami 1631-1800 było dozwolone w Ameryce płacenie podatku…konopią indyjską.
W wiekach XVII i XVIII obowiązywały w koloniach brytyjskich w Ameryce nakazy uprawy konopii.
George Washington i Thomas Jefferson uprawiali konopię indyjską.

Jefferson nawet szmuglował ziarna konopii z Chin do Ameryki
Benjamin Franklin posiadał jedną z pierwszych fabryk papieru wytwarzanego z konopii indyjskiej.

No i przez tysiąclecia żagle i liny okrętowe wytwarzano z konopii.

Do czasu stworzenia przemysłu bawełnianego płótna i materiały produkowano z konopii i lnu.

Pierwsza Biblia Gutenberga, mapy żeglarskie, Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych i ich Konstytucja spisane były na papierze z konopii.

Pierwszą rosliną uprawianą w USA była konopia. W roku 1850 tylko w Kentucky zebrano

40 000 ton konopii.

Aż do początku XX wieku konopia była najczęściej sprzedawanym płodem rolnym w USA.

Sławni malarze malowali na płótnach z konopii (Rembrandt, Van Gogh).

W roku 1916 rząd USA przywidywał, że do roku 1940 cała produkcja papieru bazować będzie na konopii. Skończyłoby to wycinkę lasów na potrzeby przemysłu papierniczego. Przeprowadzone studia wykazały, że jedna morga konopii daje rocznie tyle samo papieru, ile rocznie daje 4,1 morgi lasu.

Farby i lakiery produkowano do roku 1937 z oleju konopianego. Tylko w 1935 roku wykorzystano do produkcji farb 58 000 ton nasion konopii.

Pierwsze auto z taśmy produkcyjnej Henry’ego Forda, model „T”, napędzane było benzyną produkowaną z konopii. Karoseria była „tworzywem” z włókien konopii. Auto to określano jako „urosłe z ziemi”. Wytrzymałość konopianej karoserii była dziesięciokrotnie większa niż karoserii ze stali.

Tutaj ciekawostka – pokazuje ona schizofreniczność USA!

Konopia indyjska została zakazana w USA we wrześniu 1937. Ale jeszcze w 1938 roku w wydaniu lutowym
Mechanical Engineering ukazał się artykuł o konopii pt. „Najekonomiczniejsza i warta uprawy roślina uprawna”.

A jeszcze później, bo w roku 1942 ministerstwo rolnictwa USA nagrało 14 minutowy film propagandowy „Hemp for Victory” , w którym stwierdzono, że patriotycznym obowiązkiem farmerów jest zasiać rocznie konopią indyjską 350 000 mórg na potrzeby wojenne.

Doszło nawet do tego, że farmerzy byli zobowiązani obejrzeć ten film i podpisem potwierdzić, że obejrzeli go na własne oczy! Farmerów, którzy zdecydowali się na uprawę konopii podczas wojny nie brano do wojska. Dla wielu farmerów było to kompletnie niezrozumiałe, gdyż wiedzieli oni o tym, że uprawa konopii jest oficjalnie NIELEGALNA.

W filmie tym pod niebiosa zachwalano (nielegalną!!!) konopię:

„…- w czasach, gdy greckie świątynie były nowością, konopie od dawna służyły ludzkości„.

„...w momencie, gdy Filipiny i Indie Wschodnie jako zródło dostaw konopii są w rękach Japończyków, musi amerykańska uprawa konopii pokryć zapotrzebowanie armii, marynarki i przemysłu„.

„Konopie dla zwycięstwa”.

Ministerstwo rolnictwa potwierdziło przy okazji, że uprawa konopii jest korzystna dla środowiska naturalnego, że wydajność produkcji celulozy (na papier) z konopii jest czterokrotnie wyższa niż z drewna i pozostawia po sobie do siedmiu razy mniej odpadów.

Ponadto stwierdzono:

„…długie korzenie korzystnie wpływają na strukturę gleby, a gęste liście zaduszają wszelkie chwasty„.

„Konopia może ogromnie wzbogacić amerykańską gospodarkę rolną i przemysł”.

Przypominam w tym miejscu, że konopia była w tym czasie w USA już nielegalna i zakazana!!!

Ledwie skończyła się wojna, konopia znów ogłoszona została wrogiem.
Co (i kto) było siłą napędową zdelegalizowania konopii indyjskiej?

Sławny/osławiony magnat prasowy William Randoph Hearst był też właścicielem fabryki papieru oraz posiadał ogromne połacie lasów. To właśnie posiadane przez niego lasy spowodowały jego kampanię przeciwko konopii. Gdyby wygrała konopia, on sam straciłby na tym miliony dolarów.

W tym samym czasie, w 1937 roku firma chemiczna Dupont opatentowała produkcję tworzyw sztucznych na bazie węgla i ropy naftowej. Tworzywa sztuczne jak plastik, celafon, nylon i in. zaczęto produkować z ropy naftowej. Konkurencja konopii (z niej można też produkować sztuczne tworzywa) mogła firmę Dupont doprowadzić do ruiny.

I wtedy właśnie Andrew Mellon, jeden z najbogatszych wówczas ludzi na świecie został ministrem finansów prezydenta Hoovera. Jednocześnie był Mellon najważniejszym inwestorem w firmie chemicznej Dupont. Przy jego pomocy jego powinowaty Harry J. Anslinger awansowany został na stanowisko szefa biura antynarkotycznego. W ten sposób Mellon zyskał wpływ na decyzje polityczne dotyczące narkotyków.

Używając już wcześniej pod jej adresem obskurnej w meksykańskim slangu nazwy „marihuana” konopię zniesławiono i zakazano.

Kampanię propagandową przeciwko konopii imperium prasowe Williama Randopha Hearsta wystartowało już pod koniec lat 20-tych. Gazety jego ciągle publikowały oszczercze i wyssane z palca opinie o konopii indyjskiej. Oskarżano ją o powodowanie wypadków samochodowych, jak i o upadek moralności. Wyprodukowano serię filmów mających konopię skomprmitować: „Reefer Madness“ 1936, „Marihuana: Assassin of Youth“ 1935 i Marihuana: The Devil’s Weed“ 1936.

Celem kampanii było negatywne nastawienie opinii publicznej do konopii. W filmach pokazywano szaleńców mordujących siekierą pod wpływem konopii indyjskiej całe rodziny. Twierdzono, że jest gorsza niż heroina czy kokaina.

Tutaj mamy też kolejny przykład zakłamania amerykańskich mediów i polityków. W latach 30-tych udowadniano, że marihuana wywołuje agresję i wzbudza mordercze instynkty. A w latach 50-tych zwalczano ją pod pretekstem odwrotnym – rzekomo wywołuje obojętność, apatię i sprawia, że żołnierze pod jej wpływem nie chcą walczyć.

Anslinger doprowadził też do światowego zakazu uprawy konopii indyjskiej przez ONZ.

Konopię zdelegalizowano, gdyż była zbyt groźnym konkurentem dla przemysłu chemicznego, farmaceutycznego, papierniczego i naftowego. Nawet Monsanto i Syngenta nienawidzą konopii, ponieważ przy jej uprawie nie potrzeba stosować środków chwastobójczych.

Konopia daje lepsze włóka niż drewno. Produkcja papieru z konopii wymaga dużo mniej chemikaliów, mniej obciąża środowisko naturalne. Papier z konopii nie żółknie tak szybko jak papier z drewna.

Produkowana biomasa mogłaby zaspokoić potrzeby energetyczne wielu karajów.

Tworzywa sztuczne produkowane z konopii w przeciwieństwie do tych robionych na bazie ropy naftowej podlegają biologicznemu rozpadowi na wysypiskach. Nie są więc zanieczyszczeniem i problemem dla środowiska.

Także wcześniejsze zastosowanie konopii w medycynie zastąpiono chemicznie produkowanymi „lekami” imitującymi jej działanie. Nie leczą, ale są kupowane.

Duże zastosowanie może znaleźć konopia w programie wyżywienia świata. Jej nasiona to źródło dużej ilości protein i tłuszczu.

Także i w przemyśle odzieżowym konopia mogłaby zastąpić inne, dużo mniej wytrzymałe materiały. Tego najwidoczniej obawiają się producenci.

Kłamstwa wymyślane przez amerykańską propagandę przekraczają wyobraźnię. Jeden ze sloganów w USA głosi:

„paląc Jointa wspierasz terroryzm„.

Wymyślony i uprawiany przez władze USA terroryzm jest wykorzystywany do kampanii przeciwko cudownej roślinie.

John Lennon powiedział kiedyś:

Nasze społeczeństwo jest prowadzone przez pomyleńców ku pomylonym celom. Jestem przekonany, że jesteśmy kierowani przez szaleńców ku szaleńczemu końcowi.



Obszerny skrót i przekład za: http://poliszynel.wordpress.com/2010/10/.....ndyjskiej/

http://alles-schallundrauch.blogspot.com.....boten.html

Dlaczego zabroniono uprawy cudownej rośliny – konopii indyjskiej?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:48, 22 Paź '10   Temat postu: Re: Dlaczego zabroniono uprawy cudownej rośliny – Odpowiedz z cytatem

Alkoholicy w sejmie walczą z marihuana i dopalaczami

===================================================

http://www.tvn24.pl/-1,1678981,0,1,ja-jeeestem-posleeem--psl,wiadomosc.html

"Ja jeeestem posłeeem ... PSL"
PARLAMENTARZYSTA PSL LEDWO TRZYMAŁ SIĘ NA NOGACH

TVN24
Godzina 11., w Sejmie trwa dyskusja na temat in vitro. W okolicach hotelu poselskiego reporter Faktów TVN zauważa dziwnie zachowującego się mężczyznę. Okazuje się, że to Andrzej Pałys, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Reporter zaniepokojony stanem, w jakim znajdował się mężczyzna, zapytał czy się źle czuje. Pałys zaprzeczył i niewyraźnym głosem odpowiedział: - Nie, ja się nie czuję.

Poseł Pałys na więcej pytań odpowiadać nie chciał. Odszedł i wsiadł do najbliższego samochodu. Okazuje się, że nie swojego.

Szef klubu PSL: poseł został zawieszony
"Raz, raz wysiadaj"

- Nie znamy tego pana. Podszedł i wpakował się do samochodu - opowiada mężczyzna, właściciel samochodu. Po chwili zwraca się do posła PSL: - Proszę, żebyś wyszedł stąd.

Polityk po namowach strażnika, choć z problemami, wyszedł z samochodu.

Poseł zawieszony

Politycy PSL zachowaniem swojego partyjnego kolegi są oburzeni. - Złamał wszelkie standardy obowiązujące w klubie. (...) W żaden sposób nie chcę tego usprawiedliwiać, to było naganne, wbrew wszystkim ustaleniom - oświadczył szef klubu PSL Stanisław Żelichowski.







Pałys został zwieszony w prawach członka klubu PSL. - W tej chwili, jak pan wie, nie ma sensu z nim rozmawiać. Pojechał do domu, odwieźliśmy go. Po powrocie ja się przygotuje do rozmowy, on się przygotuje. I dopiero ustalimy, co dalej z panem posłem ma być - powiedział Żelichowski.

Poseł-ogrodnik

53-letni Andrzej Pałys to poseł z dwukadencyjnym stażem. Z wykształcenia ogrodnik i inżynier środowiska. Zasiadał w sejmiku świętokrzyskim, był wójtem gminy Solec. W 2005 roku został wybrany na posła na Sejm z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego. W 2007 roku poselski mandat uzyskał po raz drugi.

Pracuje w Komisji Finansów Publicznych oraz w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Jest żonaty, ma trójkę dzieci.

nsz/fac/k


Może ktoś wklei tu ten filmik

i
Wielka ucieczka burmistrza. Znów prowadził bez prawa jazdy
Było prawie jak w amerykańskim filmie: zmiana samochodów, blokady drogi i... czytaj więcej »http://www.tvn24.pl/12690,1675988,0,1,burmistrz-rowny-wojewodzie,wiadomosc.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 11:07, 23 Paź '10   Temat postu: Re: Dlaczego zabroniono uprawy cudownej rośliny – Odpowiedz z cytatem

Wpisać cukier na listę dopalaczy i narkotyków
Dodać do tej listy również wódkę i sól

Pan nic Mojżeszowi o wódce nie mówił.
Zadnych zaleceń jej uzywania.

Teraz w sejmie alkoholicy zgotowali nam taki los .
Zabraniają swobody praktyk religijnych



http://www.lepszezdrowie.info/rafinowany_cukier.htm
RAFINOWANY CUKIER – NAJSŁODSZA TRUCIZNA

Artykuł w NEXUS nr 14 (wydanie polskie) listopad-grudzień. 2000



William Dufty

Copyright © 1975

Opracowano na podstawie książki Sugar Blues

wydanej przez Chilton Book Co. Pandor, PA USA







Wiele różnych schorzeń, zarówno fizycznych
jak i psychicznych, ma bezpośredni związek ze spożywaniem "czystego" rafinowanego cukru, czyli sacharozy.








DLACZEGO CUKIER JEST TOKSYCZNY DLA ORGANIZMU?

W roku 1957 dr William Coda Martin próbował odpowiedzieć na pytanie:

„Kiedy żywność jest żywnością a kiedy trucizną?" Jego roboczą definicją „trucizny" było: „Medycznie: każda substancja dostarczona ciału, strawiona lub powstała wewnątrz ciała, która powoduje lub może powodować choroby. Fizycznie: każda substancja, która hamuje aktywność katalizatorów, które są znajdującymi się w organizmie w niewielkich ilościach substancjami chemicznymi lub enzymatycznymi aktywującymi reakcje".1 Słownik podaje nawet szerszą definicję „trucizny": „aby wywrzeć szkodliwy wpływ lub aby wypaczyć funkcję".

Dr Martin sklasyfikował cukier rafinowany jako truciznę, ponieważ jest on pozbawiony swoich sił witalnych, witamin i substancji mineralnych. „To, co zostaje, zawiera czyste, rafinowane węglowodany. Ciało nie może wykorzystywać tej rafinowanej skrobi i węglowodanów, jeśli nie występują razem z nimi usunięte białka, witaminy i substancje mineralne. Natura dostarcza tych elementów w każdej roślinie w ilościach wystarczających do metabolizowania zawartych w niej węglowodanów. Nie ma środków występujących w nadmiarze dla innych dodanych węglowodanów. Niekompletny metabolizm węglowodanów powoduje tworzenie «metabolitów toksycznych», takich jak kwas pirogronowy lub nienormalne cukry zawierające 5 atomów węgla. Kwas pirogronowy akumuluje się w mózgu i systemie nerwowym a nienormalne cukry w czerwonych krwinkach krwi. Te toksyczne metabolity zakłócają oddychanie komórek, które nie mogą zapewnić odpowiedniej ilości tlenu dla przeżycia i normalnego funkcjonowania organizmu. Z upływem czasu niektóre z komórek obumierają. To zakłóca funkcje części ciała i staje się początkiem chorób degeneracyjnych".2

Cukier rafinowany jest szkodliwy, gdy jest spożywany przez ludzi, ponieważ dostarcza tylko to, co żywieniowcy określają jako „puste" lub „gołe" kalorie. Brak w nim naturalnych substancji mineralnych, które obecne są w korzeniu buraka cukrowego. Co więcej, cukier jest gorszy od innych rzeczy, ponieważ drenuje i wypłukuje z organizmu cenne witaminy i substancje mineralne z powodu wymagań procesu trawienia, detoksykacji i eliminacji, co wpływa na cały system.

Równowaga jest tak ważna dla naszych ciał, że mamy wiele dróg, aby zabezpieczyć się przed nagłym szokiem spowodowanym dużym spożyciem cukru. Substancje mineralne takie jak sód (z soli), potas i magnez (z roślin) oraz wapń (z kości) są mobilizowane i wykorzystywane w przemianie chemicznej; wytwarzane zostają neutralne kwasy, które próbują przywrócić równowagę kwasowo-zasadową krwi do normalnego stanu.

Spożywany codziennie cukier powoduje wytworzenie ciągłego stanu nadmiernego zakwaszenia i konieczne staje się pobieranie coraz większej ilości pierwiastków z głębi ciała w celu przywrócenia równowagi. W końcu w celu zabezpieczenia krwi, z kości i zębów zostaje pobrane tyle wapnia, że powstaje próchnica i rozpoczyna się ogólne osłabienie.

Nadmierna ilość cukru ma wpływ na każdy narząd organizmu. Początkowo jest magazynowany w wątrobie w formie glukozy (glikogenu). Ponieważ pojemność wątroby jest ograniczona, dzienny pobór cukru rafinowanego (powyżej wymaganej ilości naturalnego cukru) szybko powoduje, że wątroba rozszerza się jak balon. Gdy wątroba jest wypełniona do swojej maksymalnej objętości, nadmiar glikogenu powraca do krwi w formie kwasów tłuszczowych, które zostają przeniesione do każdej części ciała i magazynowane w najmniej aktywnych miejscach: na brzuchu, pośladkach, piersiach i biodrach.

Gdy te stosunkowo nieszkodliwe miejsca są całkiem wypełnione, kwasy tłuszczowe zostają następnie rozprowadzane do aktywnych narządów, takich jak serce i nerki. To powoduje osłabienie ich funkcji; w końcu tkanki ulegają degeneracji i zmieniają się w tłuszcz. Organizm jako całość zostaje uszkodzony w wyniku ich obniżonej zdolności działania i powstają zakłócenia ciśnienia krwi.

Następuje uszkodzenie parasympatycznego układu nerwowego, a podlegające mu narządy, takie jak móżdżek, stają się mało aktywne i ulegają paraliżowi (rzadko myśli się o normalnej funkcji mózgu jako o czymś równie biologicznym jak trawienie). Zostają opanowane układy krążenia obwodowego i limfatycznego i jakość czerwonych ciałek zaczyna się zmieniać. Występuje nadmierna ilość białych ciałek i spowolnieniu ulega proces tworzenia tkanek.

Tolerancja i odporność naszego ciała ulega ograniczeniu, wskutek czego nie możemy odpowiednio reagować na ekstremalne zakłócenia, bez względu na to, czy będzie to zimno, ciepło, komary czy bakterie Nadmiar cukru wywiera silny negatywny efekt na funkcjonowanie mózgu. Kluczowym czynnikiem w jego prawidłowym działaniu jest kwas glutaminowy, żywotny składnik znajdowany w wielu roślinach. Witaminy B odgrywają główną rolę w podziale kwasu glutaminowego na antagonistyczne-dopełniające składniki, które generują reakcje mózgu takie jak „działanie" lub „kontrola". Witaminy B są wytwarzane między innymi przez symbiotyczne bakterie, które żyją w naszych jelitach. Kiedy spożywamy codziennie rafinowany cukier, bakterie te marnieją i umierają, co powoduje spadek naszego zasobu witaminy B. Nadmiar cukru powoduje senność i drastyczny spadek naszej zdolności oceny i zapamiętywania.







CUKIER: SZKODLIWY DLA LUDZI l ZWIERZĄT

Niektórych z tych urazów doznali rozbitkowie, którzy przez dziewięć dni jedli i pili wyłącznie cukier i rum. To, co mieli do powiedzenia, przysporzyło bólu głowy propagatorom spożywania cukru.

Wypadek ten wydarzył się w roku 1793, kiedy rozbił się statek wiozący ładunek cukru. Pięciu marynarzy, którzy przeżyli, a następnie zostali uratowani, było przez dziewięć dni zdanych na siebie samych. Byli w stanie wyniszczenia spowodowanego głodem, nie jedząc nic oprócz cukru i rumu.- Zainspirowany tym wypadkiem wybitny francuski fizjolog F. Magendie przeprowadził szereg doświadczeń na zwierzętach, których wyniki opublikował w roku 1816. W eksperymentach tych karmił psy pokarmami opartymi na cukrze lub oleju z oliwek i wodzie. Wszystkie psy uległy wyniszczeniu i zdechły.3

Rozbitkowie i eksperymentalne psy francuskiego fizjologa dowiodły tego samego - cukier jako stała dieta jest gorszy od braku pokarmu. Czysta woda może utrzymać cię przy życiu przez jakiś czas, cukier i woda - zabije cię. Ludzie (i zwierzęta) nie mogą utrzymać się przy życiu na diecie cukrowej.4

Zdechłe psy w laboratorium prof. Magendie uświadomiły przemysłowi cukrowniczemu, jakim niebezpieczeństwem są niezależne badania naukowe. Od tego czasu przemysł cukrowniczy przeznaczył po cichu miliony dolarów na subsydiowanie nauki. Wynajęto najbardziej znane autorytety naukowe, które można było kupić za pieniądze, w nadziei, że uda się znaleźć coś, nawet pseudonaukowego, co pozwoliłoby oczyścić opinię o cukrze.

Mimo to udowodniono, że (l) cukier jest głównym czynnikiem powodującym próchnicę zębów; (2) występując w ludzkiej diecie powoduje nadwagę; (3) usunięcie go z diety leczy objawy okaleczających, szeroko rozpowszechnionych chorób, takich jak cukrzyca, rak i choroby serca.

Sir Frederick Banting współodkrywca insuliny, odnotował w roku 1920 w Panamie, że wśród właścicieli plantacji cukru, którzy jedli duże ilości produkowanego przez siebie rafinowanego cukru panuje powszechnie cukrzyca. Nie stwierdził jej natomiast u tubylców, którzy żuli jedynie surową trzcinę cukrową.

Pierwsze wysiłki zmierzające do stworzenia pozytywnego obrazu cukru podjęto w roku 1808 w Wielkiej Brytanii, kiedy Komitet Indii Zachodnich poinformował parlament o ufundowaniu nagrody w wysokości 25 gwinei dla każdego, kto przedstawi najbardziej „satysfakcjonujący" eksperyment dowodzący, że nie rafinowany cukier jest dobry do żywienia i tuczenia bydła, krów, wieprzy i owiec.5

Pasza dla zwierząt jest często sezonowa i zawsze droga. Cukier był wówczas tani jak barszcz. Ludzie nie zjadali go dostatecznie szybko.

Oczywiście próby żywienia zwierząt gospodarskich cukrem i melasą w Anglii w 1808 stały się katastrofą. Gdy Komitet Indii Zachodnich przygotował czwarty raport skierowany do parlamentu, jeden z członków parlamentu, John Curwin, doniósł, że próbował bez powodzenia karmić cukrem i melasą cielęta. Zasugerował, że może warto byłoby spróbować dodawać cukier i melasę do odtłuszczonego mleka. Gdyby coś z tego wyszło, handlarze cukrem z Indii Zachodnich z całą pewnością rozpowszechniliby to na całym świecie. Po tym niepowodzeniu w dodawaniu cukru do paszy krów poddali się. Z nieustającym zapałem mającym na celu zwiększenie zapotrzebowania rynku na ten najważniejszy produkt rolny Indii Zachodnich, działania Komitetu Zachodnich Indii zostały zredukowane do taktyki, która z powodzeniem służyła propagatorom cukru przez prawie 200 lat. Sprowadzała się ona do rozpowszechniania nie znaczących i ewidentnie głupich ocen pochodzących z odległych miejsc od niedostępnych ludzi z pewnym statusem „naukowym". Jeden z ówczesnych komentatorów nazwał ich „wynajętymi sumieniami".

Komitet Parlamentarny tak bardzo popierał lokalnych wodzirejów od cukru, że ograniczył się do zacytowania lekarza z dalekiej Filadelfii, lidera ostatniej amerykańskiej rebelii kolonialnej: „Jak donoszą, wielki dr Rush z Filadelfii powiedział, że "ta sama objętość cukru zawiera więcej substancji odżywczych niż jakakolwiek inna znana substancja". W tym samym czasie dr Rush udowadniał, że masturbacja jest przyczyną obłędu! Cytowanie takich wieloznacznych stwierdzeń oznacza, że nie dałoby się znaleźć w Anglii ani jednego weterynarza, który zalecałby stosowanie cukru jako składnika pokarmowego w żywieniu krów, świń lubi owiec.

Przygotowując swoje epokowe dzieło Historia Żywienia, opublikowane w roku 1957, prof. E.V. McCollum (Uniwersytet im. Johna Hopkinsa), czołowy amerykański żywieniowiec i bez wątpienia pionier na tym polu, dokonał przeglądu około 200 000 artykułów naukowych opisujących doświadczenia dotyczące produktów żywnościowych, ich właściwości, wykorzystania i wpływu na zwierzęta i człowieka. Zgromadzony materiał obejmował okres od połowy XVIII wieku do 1940 roku. Z tej wielkiej kopalni badań naukowych McCollum wybrał te eksperymenty, które uznał za znaczące „w odniesieniu do historii postępu w wykrywaniu ludzkich błędów w tym segmencie nauki [żywieniu]". Prof. McCollum nie zanotował ani jednego kontrolowanego eksperymentu naukowego z użyciem cukru w okresie od 1816 do 1940 roku.

Tak się nieszczęśliwie składa, że dzisiejsi naukowcy nie mogą zbyt wiele dokonać bez sponsora. Protokoły nowoczesnej nauki zwiększyły koszty badań naukowych.

W tej sytuacji trudno być zaskoczonym, czytając we wstępie do Historii żywienia McColluma, że „autor i wydawcy są wdzięczni The Nutrition Fundation, Inc. [Fundacji ds. Żywienia] za dotację przeznaczoną na pokrycie części kosztów wydania tej książki".

Można by zapytać, czym jest ta Fundacja ds. Żywienia, jako że autor i wydawca nie mówią nam tego. Tak się składa, że jest to fasadowa organizacja, za którą kryją się czołowi producenci żywności zawierającej duże ilości cukru, tacy jak American Sugar Refining Company, Coca-Cola, Pepsi-Cola, Curtis Candy Co., General Foods, General Mills, Nestle Co., Pet Milk Co. oraz Sunshine Biscuits - łącznie około 45 tego typu przedsiębiorstw.

Zapewne najbardziej znaczącą rzeczą związaną z dziełem McColluma było pominięcie przezeń wcześniejszej monumentalnej pracy, którą pewien znany profesor Harvardu określił jako „jedną z tych epokowych prac badawczych, które sprawiają, że każdy inny badacz pluje sobie w brodę, że nigdy nie pomyślał o zrobieniu tego samego". W latach 1930-tych dentysta-badacz z Cleveland w stanie Ohio, dr Weston A. Price, podróżował po świecie - od siedzib Eskimosów po wyspy Morza Południowego i od Afryki po Nową Zelandię. Jego praca zatytułowana Nutrition and Physical Dege-neration.-A Comparison of Primitwe and Modern Diets and Their Effects (Żywienie i fizyczna degeneracja: porównanie prymitywnych i współczesnych sposobów odżywiania i ich skutków)6, ilustrowana setkami zdjęć, została po raz pierwszy opublikowana w roku 1939.

Dr Price uznał cały świat za swoje laboratorium. Jego druzgoczący wniosek zanotowany z przerażającymi szczegółami dotyczącymi każdego odwiedzanego miejsca był prosty. Ludzie, którzy żyją w tak zwanych prymitywnych warunkach, mają wspaniałe zęby i wspaniały stan zdrowia ogólnego. Jedzą naturalne, nie rafinowane pożywienie z ich miejscowego otoczenia. Importowanie w wyniku kontaktu z cywilizacją rafinowanego, słodzonego pożywienia zapoczątkowuje fizyczną degradację w sposób, który można wyraźnie zaobserwować w czasie jednego pokolenia.

Dawanie posłuchu propagatorom spożywania cukru wynika z naszej ignorancji dotyczącej prac takich jak ta dra Price'a. Producenci cukru nie dają jednak za wygraną i sowicie opłacają badania naukowe, lecz laboratoria badawcze nigdy nie ogłaszają niczego konkretnego, co mogłoby być użyte przez nich do promowania cukru. Wyniki badań są niezmiennie złymi wiadomościami.

„Pozwólmy sobie na wizytę u niedouczonego dzikusa, zastanówmy się nad jego sposobem odżywiania i bądźmy mądrzy" - napisał profesor Harvardu Ernest Hooten Apes, Men and Morons (Małpy, Ludzie i Debile)7 - „przestańmy udawać, że szczoteczki i pasty do zębów są ważniejsze niż pasty do butów i ich czyszczenie. Przechowywane pożywienie jest tym, co daje nam sztuczne zęby".

Gdy badacze kąsają ręce, które ich żywią, i na światło dzienne wypływają istotne wiadomości, powstaje niezręczna sytuacja dla wszystkich. W roku 1958 magazyn Time doniósł, że pewien biochemik z Harvardu i jego asystenci badali przez ponad 10 lat myszy w celu ustalenia, w jaki sposób cukier powoduje próchnicę i jak temu zapobiegać. Badania były finansowane przez Fundację do Badań nad Cukrem i pochłonęły 57 000 dolarów dotacji. Potrzeba było aż 10 lat, aby odkryć, że nie ma sposobu, aby zapobiec próchnicy powodowanej przez cukier. Gdy badacze ogłosili swoje wyniki w Dental Association Joumal, źródło finansowania ich badań z miejsca wyschło. Fundacja do Badań nad Cukrem przestała ich wspierać.

Im bardziej naukowcy rozczarowują propagatorów spożywania cukru, tym bardziej muszą oni polegać na ludziach z reklamy.



SACHAROZA: „CZYSTA" ENERGIA ZA NISKĄ CENĘ

Gdy w latach 1920-tych kalorie stały się ważną sprawą i ludzie dowiedzieli się, jak je liczyć, propagatorzy spożywania cukru wystąpili z nowym wabikiem. Zaczęli zachwalać fakt, że w funcie cukru ( 0,454 kg ) jest 2500 kalorii. Mniej niż ćwiartka funta cukru zaspokaja 20 procent całkowitego dziennego zapotrzebowania na kalorie.

„Jeśli mógłbyś kupić potrzebną sobie, zawartą w pożywieniu energię tak tanio, jak to można zrobić kupując kalorie zawarte w cukrze" - powiedzieli nam - „twój roczny rachunek za pożywienie byłby bardzo niski. Jeśli funt cukru kosztuje 7 centów, to cała potrzebna ci energia kosztowałaby rocznie poniżej 35 dolarów".

Bardzo tani sposób na popełnienie samobójstwa.

„Oczywiście nie można żyć na żadnej tak niezrównoważonej diecie" - przyznali później - „ale liczba ta pozwala wyobrazić sobie, jak tani jest cukier jako zapewniający energię pokarm. Co kiedyś było luksusem jedynie dla wąskiej grupy uprzywilejowanych, teraz jest pożywieniem najbiedniejszych".

Później propagatorzy spożywania cukru reklamowali, że cukier jest chemicznie czystszy od mydła Ivory, które zawiera czystego mydła tylko 99,4 procenta, podczas gdy cukier zawiera aż 99,9 procenta czystego cukru. „Żadne pożywienie naszej codziennej diety nie jest czystsze" - zapewniano nas.

Co oznacza czystość poza nie podlegającym dyskusji faktem, że w procesie rafinowania usunięto wszystkie witaminy, sole mineralne, włóknik i białka. W odpowiedzi na ten zarzut propagatorzy spożywania cukru zaproponowali nowy punkt widzenia dotyczący czystości.

„Nie trzeba go sortować jak ziaren fasoli ani myć jak ryżu - każde ziarenko jest identyczne z pozostałymi. Nie ma odpadków podczas jego stosowania. Nie pozostają nieużyteczne kości, jak w przypadku mięsa, ani fusy jak w kawie".

„Czysty" jest ulubionym przymiotnikiem propagatorów spożywania cukru, ponieważ oznacza co innego dla chemików niż dla zwykłych śmiertelników. Jeśli miód jest oznakowany na nalepce jako czysty, oznacza to, że jest w swoim naturalnym stanie (ukradziony pszczołom, które go zrobiły), bez fałszowania sacharozą w celu zwiększenia jego ilości i bez szkodliwych pozostałości chemicznych, którymi mogą być opryskane kwiaty. Nie oznacza to, że cukier jest wolny od składników mineralnych takich jak jod, żelazo, wapń, fosfor lub witaminy. Proces oczyszczania trzciny cukrowej i buraków cukrowych, któremu poddawane są one w rafineriach, jest tak efektywny, że jego końcowy produkt, cukier jest chemicznie czysty jak morfina lub heroina. Propagatorzy spożywania cukru nigdy nam nie powiedzą, jaką wartość odżywczą przedstawia ten chemiczny ekstrakt.

Na początku I wojny światowej, propagatorzy spożywania cukru przyoblekli swoją propagandę w gotowe hasło. „Dietetycy wiedzą od dawna, jak wysoką wartość odżywczą posiada cukier" - pisano w przemysłowej rozprawie z lat 1920-tych. „Ale dopiero wojna spowodowała, że ta świadomość trafiła pod strzechy. Zawarta w cukrze energia dosięga mięśni w ciągu minut - było to przydatne w wojsku jako dawka żywieniowa podawana żołnierzom tuż przed rozpoczęciem ataku". Propagatorzy spożywania cukru przez lata powtarzali do znudzenia o energetycznej mocy sacharozy, ponieważ nie zawiera ona nic więcej. Energia kaloryczna i smak tworzący nawyk, to wszystko, czym jest sacharoza.

Wszystkie inne produkty spożywcze zawierają oprócz energii coś jeszcze. Wszystkie produkty spożywcze zawierają niektóre czynniki odżywcze, takie jak białka, węglowodany, witaminy lub składniki mineralne, albo wszystkie je jednocześnie, natomiast sacharoza zawiera wyłącznie energię kaloryczną!

„Szybka" energia, która zdaniem propagatorów spożywania cukru wynosi opornych żołnierzy na szczyty, jest rezultatem tego, że rafinowana sacharoza nie jest trawiona w ustach lub w żołądku, ale przechodzi bezpośrednio do niższej części jelit i stamtąd do krwioobiegu. Nadzwyczajna szybkość, z jaką sacharoza przenika do krwi, przynosi więcej szkód niż pożytku.

Wiele zamieszania dotyczącego rafinowanego cukru powoduje wśród opinii publicznej język. Cukry są sklasyfikowane przez chemików jako „węglowodany". To wymyślone przez nich słowo oznacza „substancję zawierającą węgiel z tlenem i wodorem". Wszystko jest w porządku, dopóki chemicy stosują tego typu hermetyczne terminy w swoich laboratoriach podczas rozmowy ze sobą, jednak stosowanie słowa „węglowodany" poza laboratorium - zwłaszcza na oznakowaniu żywności i w języku reklam - do opisu naturalnych, pełnych ziaren zboża (które są podstawową żywnością człowieka od tysięcy lat) oraz rafinowanego przez człowieka cukru (który jest produkowanym narkotykiem i podstawową trucizną ludzkości od kilku setek lat) jest w oczywisty sposób niegodziwe. To nieporozumienie umożliwia propagatorom spożywania cukru rozpowszechnianie bzdur mających na celu umacnianie zaniepokojonych matek w przekonaniu, że cukier jest potrzebny ich dzieciom do życia.

W roku 1973 Sugar Information Foundation (Fundacja Informacji Cukrowej) umieściła pełnostronicowe reklamy w ogólnokrajowych miesięcznikach. W rzeczywistości były one zakamuflowaną ucieczką, do jakiej była ona zmuszona po przegranej bitwie z Federalną Komisją Handlu toczonej w sprawie wcześniejszej kampanii reklamowej, która głosiła, że małe dawki cukru przed posiłkiem „zmniejszą" apetyt. „Węglowodany są wam potrzebne i właśnie cukier jest najlepiej smakującym węglowodanem". Równie dobrze można powiedzieć, że każdy potrzebuje codziennie płynu. Na podobnej zasadzie wielu ludzi może też powiedzieć, że szampan jest najlepiej smakującym płynem. Ciekawe, jak długo Kobieca Unia Chrześcijaństwa pozwalałaby, aby lobby napojów alkoholowych propagowało taki punkt widzenia.

Użycie słowa „węglowodany" do opisu cukru rozmyślnie wprowadza w błąd. Odkąd wymaga się dokładnego podawania wartości pokarmowych na opakowaniach i puszkach, rafinowane węglowodany, takie jak cukier, są umieszczone razem z takimi węglowodanami, które mogą lub nie mogą być rafinowane. Szereg rodzajów węglowodanów jest dodawanych razem dając ogólną zawartość węglowodanów. W rezultacie następuje ukrycie zawartości cukru przed nieświadomym tego faktu klientem. W dużym stopniu do tego zamieszania przyczyniają się chemicy, którzy stosuje słowo „cukier" do opisu całej grupy substancji, które są podobne, ale nie identyczne.

Glukoza jest cukrem znajdującym się normalnie waz z innymi cukrami w owocach i warzywach. Jest podstawową substancją w metabolizmie wszystkich roślin i zwierząt. Wiele naszych podstawowych produktów żywnościowych jest zamienianych w naszych ciałach na glukozę. Glukoza jest zawsze obecna w naszej krwi i często zwana jest również „cukrem krwi".

Dekstroza, zwana również „cukrem zbożowym", jest wydobywana syntetycznie ze skrobi. Fruktoza jest cukrem owocowym. Maltoza jest cukrem pochodzącym ze słodu. Laktoza jest cukrem mlecznym. Sacharoza jest rafinowanym cukrem produkowanym z trzciny cukrowej i buraków cukrowych.

Glukoza zawsze była podstawowym elementem krwi ludzkiej. Uzależnienie od sacharozy jest czymś nowym w historii ludzkiego zwierzęcia. Stosowanie słowa „cukier" do opisu dwóch substancji, które wcale nie są do siebie podobne, które mają różne struktury chemiczne i w różny sposób wpływają na organizm, powoduje zamieszanie.

Umożliwia to głoszenie bzdurnych sugestii przez propagatorów spożywania cukru, którzy mówią nam jak ważny jest cukier jako podstawowy składnik ludzkiego ciała, jak jest utleniany w celu produkcji energii, jak jest metabolizowany wytwarzając ciepło itd. Opowiadają oczywiście o glukozie, która jest wytwarzana w naszych ciałach, ale słuchaczom wmawiają, że to chodzi o sacharozę, która jest produkowana w rafineriach. Sytuacja, w której słowo „cukier" może być używane na określenie glukozy zawartej w naszej krwi oraz sacharozy w Coca-coli, jest wprost wymarzona dla propagatorów spożywania cukru i jednocześnie bardzo niebezpieczna dla wszystkich pozostałych.

Ludzie skłaniani są do myślenia o swoich ciałach w taki sam sposób, w jaki myślą o swoich kontach bankowych. Są tak zaprogramowani, że kiedy podejrzewają, iż mają niski poziom cukru w krwi, sięgają po słodycze z automatu lub słodki napój w celu podniesienia jego poziomu. W rzeczywistości jest to najgorsza rzecz, jaką można zrobić. Poziom glukozy w ich krwi ma tendencję do obniżania się, ponieważ są uzależnieni od sacharozy. Ludzie, którzy odrzucają uzależnienie od sacharozy i obchodzą się bez niej, stwierdzają, że poziom glukozy w krwi powraca do normalnego i taki pozostaje.

Począwszy od końca lat 1960-tych miliony Amerykanów powróciły do naturalnych produktów spożywczych. Nowy typ sklepów, sklepy z naturalną żywnością, zachęcił wielu do rezygnacji z usług supermarketów. Naturalna żywność może

być instrumentem w przywracaniu zdrowia. Dla wielu ludzi „naturalne" zaczęło oznaczać „zdrowy". W tej sytuacji propagatorzy spożywania cukru zaczęli wypaczać słowo „naturalne" w celu wprowadzenia w błąd opinii publicznej.

„Wykonane z naturalnych składników" - powtarzają w telewizji bez końca propagatorzy cukru zachwalając jeden produkt za drugim. Słowo „z" nie jest akcentowane w telewizji, a powinno. Nawet cukier rafinowany jest wytwarzany z naturalnych składników. To nic odkrywczego. Jego naturalne składniki to trzcina cukrowa i buraki cukrowe, ale słowo „z" z trudem przekonuje, że nadal zawiera on owe 90 procent elementów zawartych w trzcinie i burakach, które zostały zeń usunięte. Heroina także może być reklamowana jako wykonywana z naturalnych składników. Opium jest równie naturalne, jak burak cukrowy. Istotne jest to, co człowiek z nich wytwarza.

Jeśli chce się unikać cukru w supermarkecie istnieje tylko jedna pewna droga. Nie kupować niczego, dopóki nie stwierdzimy, że na etykiecie w widocznym miejscu widnieje prosty zapis: „bez dodatku cukru". Stosowanie słowa „węglowodany" jako „naukowego określenia" cukrów stało się standardową strategią obroną propagatorów cukru i jego medycznych apologetów. Jest to ich zasłona bezpieczeństwa.



PRAWIDŁOWE ŁĄCZENIE ŻYWNOŚCI

Czy to będą słodzone płatki zbożowe, ciasto, czarna kawa na śniadanie, hamburgery z coca-colą na lunch czy obiad „smakosza" wieczorem, z punktu widzenia chemii przeciętna dieta amerykańska jest formułą, która gwarantuje bulgoty i kłopoty żołądkowe.

Jeśli nie wziąłeś za dużo insuliny i nie znajdujesz się w stanie szoku hipoglikemicznego, praktycznie nie ma potrzeby spożywania samego cukru. Ludzie potrzebują go tak samo jak nikotyny w tytoniu. Głód to jedna sprawa, a potrzeba to inna. Od czasów Imperium Perskiego do dzisiaj cukier najczęściej używany jest do poprawiania smaku pokarmów i napojów jako składnik dodawany w kuchni lub jako przyprawa podawana na stole. Pozostawmy na moment z boku znany efekt działania cukru (długo- i krótkoterminowy) na cały system i skoncentrujmy się na jego działaniu po spożyciu go razem z innymi codziennymi składnikami żywieniowymi.

Gdy babcia ostrzegała, że słodzone ciastka przed posiłkiem „zepsują twoją kolację", wiedziała, co mówi. Jej wyjaśnienie nie jest może satysfakcjonujące dla chemika, ale jak wiele tradycyjnych aksjomatów z prawa Mojżeszowego dotyczącego żywności koszernej i rozdziału w kuchni zasady te są oparte na latach prób i błędów i są oczywiście prawdziwe. Większość współczesnych badań dotyczących łączenia składników pokarmowych jest niczym innym jak odkrywaniem rzeczy, które babcia przyjmowała za pewnik.

Każda dieta lub reżym przyjmowany jedynie w celu utraty wagi jest z definicji niebezpieczny. O otyłości mówi się i traktuje ją jako chorobę Ameryki XX wieku. Otyłość nie jest chorobą. Jest jedynie symptomem, ostrzeżeniem, że z ciałem, organizmem jest coś nie w porządku. Stosowanie diety w celu obniżenia masy ciała jest równie głupie i niebezpieczne, jak branie aspiryny w celu usunięcia bólu głowy, zamiast szukanie jego przyczyny. Usuwanie symptomu jest jak wyłączanie alarmu. Pozostawia przyczynę nietkniętą.

Każda dieta lub reżym stosowany obojętnie w jakim celu bez zamiaru przywrócenia pełni zdrowia całemu organizmowi jest niebezpieczny. Wielu otyłych ludzi jest niedożywionych, co mocno akcentuje w swojej wydanej w roku 1971 książce Overfed But Undernourished (Przekarmieni ale niedożywieni) dr H. Curtis Wood. Ograniczenie jedzenia może pogorszyć ten stan, chyba że człowiek skoncentruje się na jakości pokarmu zamiast na jego ilości.

Wielu ludzi - włącznie z lekarzami - przypuszcza, że wraz z obniżeniem wagi (masy) ciała obniża się ilość tłuszczu w organizmie. Każda dieta, która jednakowo traktuje wszystkie węglowodany, jest niebezpieczna. Każda dieta, która nie bierze pod uwagę jakości węglowodanów i nie tworzy ważnego dla życia i śmierci rozróżnienia między naturalnymi, nie rafinowanymi węglowodanami jak pełnie ziarna i warzywa oraz rafinowanymi przez człowieka, takimi jak cukier i biała mąka, jest niebezpieczna. Każda dieta, która pozwala na spożywanie rafinowanego cukru i białej mąki, bez względu na to jak bardzo „naukową" ma nazwę, jest niebezpieczna.

Odrzucenie cukru i białej mąki i zastąpienie ich pełnym ziarnem, warzywami i sezonowymi owocami jest podstawą każdego sensownego naturalnego reżymu żywienia. Zmieniając jakość węglowodanów można zmieniać jakość swojego życia i zdrowia. Jeśli jecie naturalne jedzenie dobrej jakości, jego ilość z reguły sama dba o siebie. Nikt nie zje pół tuzina buraków cukrowych lub całej skrzynki trzciny cukrowej. A nawet jeśli to zrobi, będzie to mniej niebezpieczne niż zjedzenie kilku uncji cukru.

Cukier wszystkich rodzajów - naturalne cukry, takie jakie znajdują się w miodzie i owocach (fruktoza), jak również rafinowany biały cukier (sacharoza) - ma skłonność do blokowania wydzielania soków żołądkowych oraz hamujący wpływ na naturalną zdolność ruchu żołądka. Cukry nie są trawione w ustach jak zboża lub w żołądku jak tkanki zwierzęce. Gdy są spożywane same, przechodzą szybko przez żołądek do jelita cienkiego. Gdy cukier jest jedzony z innymi składnikami pożywienia - na przykład mięsem i chlebem na kanapce - zatrzymuje się na pewien czas w żołądku. Cukier w chlebie i w coca-coli zostaje tam zatrzymany wraz z hamburgerem i czeka, aż zostaną one strawione. Podczas gdy żołądek pracuje nad białkiem zwierzęcym i rafinowaną skrobią chleba, dodatek cukru powoduje szybką fermentację kwasową za sprawą ciepła i dużej wilgotności panujących w żołądku.

Jedna kostka cukru w twojej kawie wypitej po kanapce wystarczy, aby zmienić żołądek w komorę fermentacyjną. Jeden napój gazowany wypity razem z hamburgerem wystarczy, aby zmienić twój żołądek w kolumnę rektyfikacyjną. Ziarno połączone z cukrem, bez względu na to, czy kupujesz je już scukrzone w pudełku, czy sam dodajesz do niego cukier, prawie zawsze gwarantuje fermentację kwasową.

Od niepamiętnych czasów przestrzegano naturalnego prawa dotyczącego łączenia składników pokarmowych. Zauważono, że ptaki jedzą owady o innej porze dnia niż ziarna. Inne zwierzęta mają tendencję do jedzenia jednego pożywienia naraz. Białko zwierząt jedzących mięso jest surowe i czyste.

Na wschodzie zgodnie z tradycją spożywa się yang przed yin. Zupa z miso (sfermentowanym białkiem ziarna soi - yang) na śniadanie, surową rybę (więcej białka - yang) na początku posiłku, potem ryż (który jest mniej yang niż mięso i ryba), a następnie warzywa, które są yin. Jeśli kiedykolwiek spożywałeś posiłek z tradycyjną rodziną japońską i naruszyłeś ten porządek, zapewne poprawi cię uprzejmie, ale bardzo stanowczo (jeśli byli twymi przyjaciółmi).

Prawo stosowane przez ortodoksyjnych żydów zabrania wielu połączeń w tym samym posiłku, zwłaszcza mięsa i produktów mlecznych. Specjalne przybory kuchenne są stosowane do posiłków mlecznych a inne do posiłków z mięsa, co wzmacnia przestrzeganie tabu u źródła pożywienia, czyli w kuchni.

Człowiek bardzo wcześnie nauczył się, że nieprawidłowe połączenie żywności może mieć wpływ na jego organizm. Gdy bolał go brzuch z powodu połączenia surowych owoców z ziarnem lub miodu z owsianką, nie sięgał po tabletkę hamującą wydzielanie kwasu. Nauczył się nie jeść w ten sposób. Gdy obżarstwo i nadmiar zaczęły się rozprzestrzeniać, powołano przeciwko nim normy religijne i przykazania. Obżarstwo jest grzechem głównym w większości religii, lecz niestety nie ma specjalnych ostrzeżeń religijnych ani przykazań dotyczących rafinowanego cukru, ponieważ nadużywanie cukru podobnie jak narkotyków nie występowało w czasach, kiedy spisywano święte księgi.

„Dlaczego musimy akceptować jako normalne to, co znajdujemy w wyścigu chorych i osłabionych ludzi" - zapytuje dr Herbert M. Shelton. - „Czy zawsze musimy przyjmować jako pewnik, że aktualne praktyki odżywiania się człowieka cywilizowanego są normalne... Cuchnące stolce, luźne stolce, zaparte stolce, kamykowate stolce, cuchnące gazy, zapalenie okrężnicy, hemoroidy, krwawienie przy oddawaniu stolca, konieczność używania papieru toaletowego - wszystko to stało się normalne".8

Kiedy organizm trawi skrobię i złożone cukry (takie jak w miodzie i owocach), są one rozkładane na proste cukry zwane „monosacharydami", które są użytecznymi substancjami - składnikami odżywczymi. Gdy skrobia i cukry są zjedzone razem i zachodzi fermentacja, zostają one rozłożone na dwutlenek węgla, kwas octowy, alkohol i wodę. Wszystkie te substancje, z wyjątkiem wody, są nie wykorzystywane - są truciznami.

W procesie trawienia białka rozkładane są na aminokwasy, które są wykorzystywanymi substancjami odżywczymi. Gdy białka są wymieszane z cukrem, gniją, rozkładają się na szereg ptomain i leukomain, które są nie wykorzystywanymi substancjami - truciznami.

Enzymatyczne trawienie żywności przygotowuje ją do wykorzystania przez nasze ciała, natomiast rozkład bakteryjny czyni ją dla nich nieprzydatną. Pierwszy proces daje nam substancje odżywcze, drugi truciznę.

Wiele z tego, co uchodzi za nowoczesne żywienie, jest związane z obsesją, manią podejścia ilościowego. Ciało traktowane jest jak konto bankowe. Odkładaj kalorie (tak jak dolary) i wybieraj energię. Odkładaj białka, węglowodany, tłuszcze, witaminy i substancje mineralne - zbilansowane ilościowo - dzięki czemu teoretycznie uzyskasz zdrowe ciało. Ludzie oceniani są dzisiaj jako zdrowi, jeśli mogą wyczołgać się z łóżka, dojść do biura i się podpisać. Jeśli nie mogą tego dokonać, wzywają lekarza, aby uznał ich za chorych i zastosował leczenie szpitalne lub kurację odpoczynkiem.



Co z tego, że spożywa się codziennie teoretycznie wymagane kalorie i substancje odżywcze, jeśli przypadkowe jedzenie w biegu, pokarm złożony z przekąsek, fermentuje i gnije w przewodzie pokarmowym. Jaki jest zysk z żywienia organizmu białkami, jeśli gniją one w przewodzie pokarmowym? Węglowodany fermentujące w przewodzie pokarmowym są przetwarzane na alkohol i kwas octowy, a nie na nadające się do strawienia monocukry.

„Aby spożywany pokarm był pożywieniem, musi być on strawiony" - ostrzegał już przed laty dr Shelton. - „On nie może gnić".

Oczywiście ciało może pozbyć się trucizn wydalając je z moczem i poprzez pory; ilość trucizn w moczu może służyć jako wskaźnik tego, co się dzieje w jelicie cienkim. Ciało ustanowiło tolerancję dla tych trucizn, tak jak dopasowuje się stopniowo do wchłaniania heroiny. Ale jak powiada Shelton, „dyskomfort wynikający z akumulacji gazu, złego oddechu oraz cuchnących i nieprzyjemnych zapachów jest tak samo niepożądany jak obecność trucizn".9



CUKIER A ZDROWIE PSYCHICZNE

W średniowieczu osoby targane wewnętrznymi konfliktami rzadko zamykano w odosobnieniu z powodu ich szaleństwa. Zamykanie ich rozpoczęło się dopiero w Oświeceniu, po tym jak cukier pokonał drogę od przepisu aptekarskiego do produkcji cukierków. „Wielkie odosobnianie chorych umysłowo", jak nazywa to jeden z historyków,10 zaczęło się w końcu XIX wieku, kiedy spożycie cukru w Wielkiej Brytanii wzrosło w ciągu 200 lat od szczypty lub dwóch w beczce piwa do ponad dwóch milionów funtów rocznie W tym okresie londyńscy lekarze zaczęli dostrzegać i odnotowywać nieuleczalne fizyczne objawy „sugar blues"11.

Gdy osoby spożywające cukier nie manifestowały wyraźnych objawów fizycznych i lekarze byli z tego powodu zdezorientowani, pacjentów nie uznawano już za będących pod wpływem czarów, ale za szalonych, chorych psychicznie lub niezrównoważonych emocjonalnie. Lenistwo, zmęczenie, rozpasanie, niezadowolenie rodziców - każdy z tych powodów wystarczał do zamknięcia każdego poniżej 25 roku życia w którymś z pierwszych paryskich szpitali dla psychicznie chorych. Aby do nich trafić wystarczyły skargi zgłaszane przez rodziców, krewnych lub wszechpotężnych pastorów parafii. Mamki ze swymi dziećmi, nastolatki w ciąży, opóźnione lub uszkodzone dzieci, starcy, paralitycy, epileptycy, prostytutki lub lunatycy - zamykano każdego, kogo chciano usunąć z ulic lub pola widzenia. Szpitale psychiczne zastąpiły polowanie na czarownice i heretyków jako bardziej oświecona i humanitarna metoda kontroli społecznej. Lekarze i księża zajęli się brudną robotą oczyszczania ulic z niewygodnych osobników w zamian za królewskie przywileje.

Początkowo, gdy na podstawie dekretu królewskiego utworzono w Paryżu Szpital Ogólny, zamknięto w nim l procent jego mieszkańców. Od tego czasu do XX wieku wraz ze wzrostem konsumpcji cukru rosła - szczególnie w miastach - liczba ludzi umieszczanych w tym szpitalu. 300 lat później można już było z pomocą kontrolujących mózg leków psychotropowych zamieniać „emocjonalnie niezrównoważonych" ludzi w chodzące automaty.

Dzisiaj, pionierzy psychiatrii ortomolekularnej, tacy jak dr Abram Hoffer, dr Allan Cott, dr A. Cherkin, a także dr Linus Pauling, twierdzą, że choroby psychiczne są mitem i że zaburzenia emocjonalne mogą być pierwszym symptomem oczywistej niezdolności organizmu danego człowieka do zwalczenia stresu uzależnienia od cukru.

W swojej Orthomolecular Psychiatry (Psychiatrii Ortomolekularnej) dr Pauling pisze: „Funkcjonowanie mózgu i tkanki nerwowej jest w sposób bardziej wrażliwy zależne od tempa przebiegu reakcji chemicznych niż funkcjonowanie innych organów i tkanek. Uważam, że choroby umysłowe są w większości powodowane przez nienormalny przebieg reakcji determinowany przez budowę genetyczną i dietę, a także przez nienormalne stężenie molekularne niezbędnych substancji... Wybór pożywienia (i leków) w świecie, który przechodzi gwałtowne naukowe i technologiczne zmiany często może być daleki od właściwego".12

Z kolei w Megavita.rn.in B3 Therapy for Schizophrenia (Terapii schizofrenii megadawkami witaminy B3) dr Abram Hoffer zauważa: „Pacjentom zaleca się stosowanie się do programu dobrego odżywiania z ograniczeniem sacharozy i bogatych w nią produktów".13

Badania kliniczne prowadzone z dziećmi nadaktywnymi lub psychotycznymi, a także dziećmi z uszkodzeniami mózgu lub zaburzeniami w uczeniu się wykazały: „nienormalne wysoką historię rodzinną cukrzycy, to znaczy rodziców i dziadków, których organizm nie mógł kontrolować przyswajania cukru; nienormalnie wysoką ilość przypadków niskiego poziomu glukozy w krwi lub funkcjonalną hipoglikemię u badanych dzieci, co wskazuje, że ich system nie może dać sobie rady z cukrem; uzależnienie od wysokiego poziomu cukru w diecie wielu dzieci, których organizm nie daje sobie rady z jego przyswajaniem. Wywiad dotyczący historii diet pacjentów diagnozowanych jako schizofreników ujawnia, że wybierana przez nich dieta jest bogata w słodycze, cukierki, ciastka, kawę, napoje z kofeiną i żywność przygotowaną z użyciem cukru. Żywność, która stymuluje nadnercza, powinna być eliminowana lub ściśle ograniczona".14

Awangarda nowoczesnej medycyny odkryła na nowo to, czego skromne czarownice nauczyły się dawno temu przez cierpliwe badanie natury.

„Przez ponad 20 lat pracy psychiatrycznej" - pisze dr Thomas Szasz - „nigdy nie spotkałem psychologa klinicznego, który doniósłby na podstawie planowanego testu, że pacjent jest normalną, zdrową psychicznie osobą. Podczas, gdy niektóre czarownice mogły przeżyć próbę wody przez pławienie, żaden «wariat» nie jest w stanie przejść pomyślnie testów psychologicznych... nie ma zachowania lub osoby, której nowoczesny psychiatra nie mógłby w sposób budzący zaufanie zdiagnozować jako nienormalnej lub chorej".15

Tak też było w XVII wieku. Gdy wzywano doktora lub egzorcystę, znajdował się on pod presją, aby coś zrobić. Gdy jego starania nie przynosiły skutku, biedny pacjent musiał być usunięty z drogi. Często mówi się, że chirurdzy zakopują swoje błędy. Lekarze i psychiatrzy dla odmiany usuwają je, zamykając w odosobnieniu.

W latach 1940-tych dr John Tintera odkrył ponownie doniosłą wagę systemu endokrynologicznego, szczególnie gruczołów nadnerczy, w „patologicznym działaniu mózgu,,

lub „leniwym mózgu". Analizując 200 przypadków leczenia z hipoadrenokortyzmu (brak odpowiedniej produkcji hormonu kory nadnerczy lub brak równowagi między tymi hormonami) odkrył, że główne skargi jego pacjentów były często podobne do tych, jakie stwierdzał u osób, których organizm nie mógł dać sobie rady z cukrem: zmęczenie, nerwowość, depresja, obawy, łaknienie słodyczy, niezdolność metabolizowania alkoholu, alergie, niskie ciśnienie krwi. Sugar blues!

Dr Tintera zaczął nalegać, aby wszyscy jego pacjenci poddali się czterogodzinnemu testowi tolerancji glukozy (Glucose Tolerance Test; w skrócie GTT) w celu stwierdzenia, czy ich organizm może metabolizować cukier. Wyniki były tak zaskakujące, że laboratoria dwukrotnie sprawdziły swoje techniki, a następnie przeprosiły za coś, co uznały za nieprawidłowe odczyty. To, co ich zadziwiło, to niskie, mocno spłaszczone krzywe uzyskane u niezrównoważonych emocjonalnie młodocianych. Ta procedura laboratoryjna była wcześniej stosowana tylko u pacjentów z objawami fizycznymi nasuwającymi podejrzenie cukrzycy.

W definicji schizofrenii Dorianda (dementia praecox Bleulera) znajdujemy zdanie: „często rozpoznawana podczas lub krótko po dojrzewaniu" - a w odniesieniu do hebefrenii i katatonii: „występuje wkrótce po osiągnięciu dojrzałości".

Wydawać się może, że warunki te powstają lub zaostrzają się w czasie dojrzewania, ale sięgając do przeszłości pacjentów często odkrywa się wskazania, które były obecne podczas urodzin, w pierwszym roku życia, a także w latach przedszkolnych oraz szkoły podstawowej. Każdy z tych okresów posiada swój własny charakterystyczny obraz kliniczny. Obraz ten staje się bardziej znaczący w momencie osiągnięcia dojrzałości i często powoduje, że pracownicy szkolni skarżą się na młodzieńcze wykroczenia lub niedostateczne osiągnięcia.

Przeprowadzony w każdym z tych okresów test tolerancji glukozy powinien zaalarmować rodziców i lekarzy. Może on zaoszczędzić im niezliczonych godzin czasu i małych fortun traconych na poszukiwanie w psychice dziecka i środowisku domowym wątpliwych przyczyn jego niedopasowania.

Negatywizm, nadaktywność i uparta niechęć do dyscypliny są dostatecznymi wskazaniami do przeprowadzenia przynajmniej minimum testów laboratoryjnych: badania moczu i morfologii, określenia poziomu jodu związanego z białkiem (PBI) i pięciogodzinnego testu tolerancji glukozy. Test tolerancji glukozy powinien być wykonany u małego dziecka mikrometodą, która zaoszczędzi mu urazu. W rzeczywistości nalegam, aby te 4 testy obowiązywały rutynowo wszystkich pacjentów, nawet zanim zostanie przeprowadzony wywiad i badanie fizyczne.

W prawie wszystkich dyskusjach dotyczących uzależnienia od leków, alkoholizmu i schizofrenii stwierdza się, że nie ma definitywnego typu konstytucyjnego, który byłby podatny na te przypadłości. Prawie zawsze stwierdza się, że wszystkie te osoby są emocjonalnie niedojrzałe. Od dawna staramy się przekonać lekarzy, bez względu na to, czy zajmują się oni psychiatrią, genetyką, czy fizjologią, do uznania, że jeden typ indywidualności endokrynologicznej przeważa w większości tych przypadków: hipoadrenokortyczny.16

Tintera opublikował kilka epokowych artykułów medycznych. Wielokrotnie podkreślał, że poprawa, złagodzenie, uśmierzenie lub leczenie „zależy od odtworzenia normalnych funkcji całego organizmu". Pierwszym, co zapisywał, była odpowiednia dieta. Wielokrotnie mówił, że „nie da się przecenić doniosłości diety". Wprowadzał daleko idące trwałe zakazy używania cukru w jakiejkolwiek postaci i pod jakimkolwiek pretekstem.

Podczas gdy Egas Moniz z Portugalii odbierał nagrodę Nobla za wynalezienie lobotomii w celu leczenia schizofrenii, nagrodą Tintery było nękanie i napastowanie przez mędrców zorganizowanej medycyny. Chociaż daleko idące implikacje dotyczące cukru jako przyczyny tego, co się nazywa „schizofrenią", mogły być publikowane w czasopismach medycznych, pozostawał osamotniony i ignorowany. Był tolerowany, dopóki ograniczał się do „swojego terytorium" - endokrynologii. Nawet kiedy sugerował, że alkoholizm jest związany z uszkodzeniem nadnerczy wskutek nadużycia cukru, nikt go nie słuchał, albowiem medycy zdecydowali, że w alkoholizmie nie ma dla nich nic do roboty, i scedowali ten temat na stowarzyszenia Anonimowych Alkoholików. Gdy jednak Tintera ośmielił się zasugerować w powszechnie dostępnym magazynie, że „mówienie o alergiach jest śmieszne, w sytuacji gdy jest ich tylko jeden rodzaj, który jest przejawem uszkodzenia gruczołów nadnerczy... przez cukier", wzięto go na celownik.

Same alergie powodują wielki rozgłos. Alergicy zabawiali się nawzajem przez lata skargami na egzotyczne alergie - od sierści konia po ogon homara. I tu pojawia się ktoś, kto mówi, że to wszystko jest bez znaczenia, że wystarczy przestać jeść cukier i trzymać się z dala od niego.

Przypuszczalnie przedwczesna śmierć Tintery w roku 1969 w wieku 57 lat ułatwiła profesji medycznej zaakceptowanie odkryć, które wydawały się jej przedtem tak samo odległe, jak proste zasady medycyny orientalnej dotyczące genetyki i diety, yin i yang. Dziś lekarze na całym świecie powtarzają to, co

Tintera głosił wiele lat temu: nikt pod żadnym pozorem nie powinien zaczynać tego, co nazywa się „leczeniem psychiatrycznym", bez wcześniejszego przeprowadzenia testu tolerancji glukozy w celu ustalenia, czy organizm danej osoby jest zdolny do przyswajania cukru.

Tak zwana medycyna prewencyjna idzie dalej i sugeruje, że jeśli myślimy, że nasz organizm może przyswajać cukier, ponieważ początkowo mieliśmy sprawne nadnercza, lepiej nie czekajmy na sygnały ich uszkodzenia. Zdejmijmy z nich ciężar już teraz usuwając cukier we wszystkich formach, zaczynając od tej szklanki gazowanego napoju, którą trzymamy w ręku.

Doprawdy aż kręci się w głowie, kiedy rzuci się okiem na to, co nazywamy historią medycyny. Przez stulecia zagubieni ludzie byli paleni za czary, egzorcyzmowani z powodu opętania, zamykani z powodu chorób umysłowych, torturowani z powodu szaleństwa masturbacji, leczeni z powodu chorób psychicznych i poddawani lobotomii z powodu schizofrenii. Ilu pacjentów uwierzyłoby, gdyby miejscowy uzdrowiciel powiedział im, że jedyną rzeczą, jaka powoduje ich dolegliwości, jest „sugar blues"?



OD TŁUMACZA

(Ponieważ nic tak nie przekonuje czytelnika, jak własne

przeżycia autora, pozwalam sobie przytoczyć fragment

4 rozdziału „Hipoglikemia" książki Alchemia Zdrowia Żywii Pląskowskiej, który opowiada o jego perypetiach zdrowotnych)



Bywa też inaczej - czasem chory znajduje rozwiązanie bez pomocy lekarza. Tak stało się w przypadku Williama Dufty'eigo

W dzieciństwie nagradzany słodyczami - przecież tak się postępuje na całym świecie - w szkole zamiast drugiego śniadania zajadał batoniki czekoladowe (proszę się przyjrzeć naszym sklepikom szkolnym!). Pił stale „pożywne" mleko z maltozą (malted milk). Był typowym przykładem amerykańskiego dziecka a później młodego chłopca. Typowe były też jego dolegliwości. W pierwszym rzędzie uporczywy trądzik młodzieńczy na całym ciele. Gimnastyka i basen stały się udręką. Jak można pokazać światu taką okropną skórę.

Następny etap to służba wojskowa. Zakupy w kantynach i nadmiar słodyczy, mleka z maltozą, słodkiej kawy, ciast, czekolady, coca-coli itp. Skutki: krwawiące hemoroidy w wieku dwudziestu paru lat! Pełzające zapalenie płuc, wielomiesięczny pobyt w szpitalu. To już okres drugiej wojny światowej. Gdy wreszcie za pomocą fortelu wydostał się ze szpitala i wrócił swojej jednostki, został wysłany na Saharę. Nadal słaby i chory. l wtedy nastąpił cud. Na Saharze nie było kantyn wojskowych. Żołnierze byli skazani na wyżywienie tubylcze. Wszystkie dolegliwości ustąpiły. Siły wracały z dnia na dzień. Doskonałe zdrowie nie opuszczało Dufty'ego i po przeniesieniu jego jednostki do Francji. W Wogezach jedli również to co miejscowa ludność, a ponieważ nadal trwała wojna pożywienie stanowił czarny chleb, konina, króliki i wiewiórki. Mimo ostrej zimy nie miał nawet marnego kataru Po zakończeniu wojny i powrocie do Stanów nastąpił, rzecz jasna, powrót do dawnego stylu życia. Ciasta, coca-cola, bita śmietana z cukrem, mleko z maltozą, czekolada... Skutki nie dały na siebie czekać. Temperatura niewiadomego pochodzenia, odnowienie się hemoroidów, mononucleoza, malaria i dziesiątki innych chorób. W końcu nasz pacjent trafił do znajomego lekarza, który przepisał mu zmianę odżywiania. Jednak trudno było zerwać z dawnymi przyzwyczajeniami. I wtedy do rąk Dufty'ego trafiła mała książeczka, której sens zamknąć można w prostym zdaniu: "Jeśli jesteś chory, to jest twoja własna wina. Wynik błędów, jakie popełniasz".

Nagle przypomniały mu się dwa zdarzenia z dawnej przeszłości. Pierwsze, to spotkanie z Glorią Swanson. Ta słynna z wiecznej młodości gwiazda filmowa prowadziła specjalny styl życia, którego podstawą było naturalne odżywianie. Spotkanie miało miejsce na pikniku. Gloria Swanson nie tknęła niczego z przygotowanego dla gości jedzenia. Przyniosła własne. Do dziś dnia pamiętał wspaniały smak owocu, którym go poczęstowała. Owocu dojrzałego na drzewie, a nie w dojrzewalni. I grymas obrzydzenia, jaki pojawił się na jej twarzy na widok kostki cukru, którą wrzucał do kawy. Powiedziała wtedy cicho: „To jest śmiertelna trucizna". Powiedziała mu również, że wie już dzisiaj, iż każdy musi się sam tej prawdy nauczyć, że cena tej nauki jest wysoka; że jest to droga ciężkich doświadczeń, Drugie wydarzenie dotyczyło wojny w Wietnamie. W 1956 roku pewien japoński filozof powiedział mu w rozmowie: Jeśli naprawdę chcecie opanować Północny Wietnam, wyślijcie tam swoje kantyny wojskowe - cukier, ciastka i coca-colę. To pokona ich szybciej niż bomby".

Czyż choroby nie były ciężkim doświadczeniem, I czy naprawdę odzyskanie zdrowia na pustyni i w Wogezach niczego go nie nauczyło?

Dufty wyrzucił z domu cukier i słodycze. Okazało się, że trzeba było wyrzucić również wszystkie konserwy - też zawierały cukier. Następne dwa dni to był czysty koszmar. Mdłości, obezwładniający ból głowy, niemożność wykonania jakiegokolwiek ruchu. Jednak po paru dniach nastąpił niemal cud. Noc przespana kamiennym snem. Przebudzenie z uczuciem odnowy. Zmiany następowały z dnia na dzień. Odnalezienie smaku w prostych potrawach. Cofanie się dolegliwości. Przestały krwawić dziąsła i hemoroidy. Wracało zdrowie.

Na okładce książki Williama Dufty'ego są dwa jego zdjęcia. Na późniejszym wygląda na człowieka o dwadzieścia lat młodszego.

Przełożył Jerzy Florczykowski



Przypisy:

1. William Coda Martin, „When is a Food a Food—and When a Poison?" („Kiedy pokarm jest pokarmem, a kiedy trucizną?"), Michigan Organie News, marzec 1957, str. 3.

2. ibid.

3. Elmer Verner McCollum, A History of Nutrition: A Sequence of ideas in Nutritional lnvestigation, Houghton Miiflin Co., Boston , 1957, str. 87.

4. op. cit., str. 88.

5. op. cit., str. 86.

6. Weston A. Price, Nutrition and Physical Degeneration: Diets and Their Effects, The American Academy of Applied Nutrition, Kalifornia, 1939,1948.

7. Ernest A. Hooton, Apes, Men and Morons, Putnam, Nowy Jork, 1937.

8. H.M. Shelton, Food Combining Made Easy, Shelton Health School , Teksas, 1951, str, 32.

9. op. cit., str. 34.

10. Michel Foucault, Madness and Civilization: A History of insanity in the Age of Reason, przekład (na język angielski) R. Howard, Pantheon, Nowy Jork, 1965.

11. Pojęciem „Sugar Blues" William Dufty określa zespół fizycznych i umysłowych problemów spowodowanych spożywaniem przez ludzi rafinowanej sacharozy, zwanej powszechnie cukrem. - Przyp. tłum.

12. Linus Pauling, „Orthomolecular Psychiatry", Science, W. 160, 19 kwiecień 1968, str. 265-271.

13. Abram Hoffer, „Megavitamin B3 Therapy for Schizophrenia", Canadian Psychiatrie Association Joumal, vol. 16, 1971, str. 500.

14. Allan Cott, „Orthomolecular Approach to the Treatment of Leaming Disabilities", streszczenie przedruku artykułu wydanego przez Huxley Institute for Biosocial Research, Nowy Jork.

15. Thomas S. Szasz , The Manufacture of Madness: A Comparative Study of the Inquisition and the Mentol Health Movement, Harper & Row, Nowy Jork, 1970.

16. John W. Tintera , Hypoadrenocorticism, Adrenal Metabolic Research Society of the Hypoglycemia Foundation, Inc., Mt Vemon, Nowy Jork, 1969.

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 11:31, 29 Paź '10   Temat postu: Re: Dlaczego zabroniono uprawy cudownej rośliny – Odpowiedz z cytatem

JerzyS napisał:


Kłamstwa wymyślane przez amerykańską propagandę przekraczają wyobraźnię. Jeden ze sloganów w USA głosi:

„paląc Jointa wspierasz terroryzm„.

Wymyślony i uprawiany przez władze USA terroryzm jest wykorzystywany do kampanii przeciwko cudownej roślinie.

John Lennon powiedział kiedyś:

Nasze społeczeństwo jest prowadzone przez pomyleńców ku pomylonym celom. Jestem przekonany, że jesteśmy kierowani przez szaleńców ku szaleńczemu końcowi.



Obszerny skrót i przekład za: http://poliszynel.wordpress.com/2010/10/.....ndyjskiej/

http://alles-schallundrauch.blogspot.com.....boten.html

Dlaczego zabroniono uprawy cudownej rośliny – konopii indyjskiej?


To alkoholicy zgotowali nam taki los

================================

Andrzej Mandel | Piątek [29.10.2010, 11:45]

Posłowie przyznają:
Pijemy w Sejmie.
W czasie pracy też!

A najwięcej oczywiście w hotelu poselskim.
Takim odpowiedniku akademika.


Dziennikarze "Super Expressu" i TVP 2 podszyli się pod ankieterów i zrobili w Sejmie małe
badanie. Zapytali posłów o alkohol i problemy z nim związane. Wyniki
jakoś specjalnie nie zaskakują, ale mimo wszystko są niepokojące. Pytania do parlamentarzystów były tylko cztery, ale za to bardzo konkretne.

Czy pana zdaniem są w Sejmie politycy, którzy mają problem z alkoholem?

Tak 78%

Czy zna pan parlamentarzystów, którzy piją w pracy?

Tak 50%

Czy w hotelu sejmowym posłowie organizują imprezy
, w trakcie których pije się alkohol?

Tak 82%

Czy alkohol może mieć wpływ na decyzje (głosowania) podejmowane przez niektórych polityków?

Tak - 29%.


Wygląda na to, że w Sejmie jest równie wesoło jak w akademiku. Zakrapiane imprezki są na porządku dziennym, a posłowie regularnie głosują "pod wpływem". Tak przynajmniej wynika z anonimowych (warto to podkreślić) wypowiedzi ankietowanych posłów. Problem jest więc poważny.

Gdyby posłowie byli pracownikami zwykłej firmy, to szybko
wylecieliby z pracy. Ale w Sejmie chroni ich immunitet i choćby przyszli na salę plenarną narąbani jak szpadle, to i tak nie można ich z pracy zwolnić. Tak było z Elżbietą Kruk, tak było i z Andrzejem Pałysem.

Przestaje dziwić marność uchwalanego prawa. Skacowani lub pijani posłowie raczej nie mają głowy do starannego wczytywania się w to co przegłosowują. Nic więc dziwnego, że potem okazuje się, że ustawy są bublami, które trzeba notorycznie poprawiać.

Z drugiej strony
, przecież posłowie reprezentują naród. A Polak, jak wiadomo, nie wielbłąd i wypić musi. Poseł tym bardziej. Może więc nie ma o co kruszyć kopii?
Poleć na Facebook
Dodaj do Kciuk.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
suspenser




Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 669
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 08:15, 02 Lis '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jerzy - dzięki za info o cukrze.

Wychodzi na to, że ludzie uzależnieni od nikotyny, alkoholu, kofeiny, cukru itd. zakazują wszelkich "obcych" im uzależniaczy.

Poniżej kilka linków o tym co uzależnia, jakie ma skutki i dlaczego trwa wojna z konopiami:

http://www.drugwarfacts.org/cms/node/28

http://getfreeride.org/cns/page/czytelnia/reszta/die_uzyw.html

http://getfreeride.org/cns/page/czytelnia/reszta/wojna.html
_________________
We wszystkim trzeba mieć umiar ... nawet w umiarze.

Za niezgodność poglądów i działań z własnymi Bimi zmniejsza limity.

Na szczęście kary ta są mniej dotkliwe niż za to samo 30 lat temu.

Pozdrowienia dla oficera prowadzącego.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:06, 10 Lis '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z tekstu poniżej wyraźnie widać , że to nie nasze zdrowie jest troską rządzących tylko zyski koncernów


Z zagranicy; 2010-11-08; RMF FM
Skandal farmaceutyczny we Francji

Rusza proces wytoczony francuskiemu producentowi leków Sanofi-Aventis przez specjalistę, który był odpowiedzialny w tym koncernie za normy bezpieczeństwa specyfików przeciwko krzepnięciu krwi. Został zwolniony, bo alarmował, że importowana z Chin heparyna może być niebezpieczna. Komentatorzy podkreślają, że proces odsłania zastraszające kulisy funkcjonowania branży farmaceutycznej.

Heparyna - substancja zapobiegająca krzepnięciu krwi - była oficjalnie pobierana z jelit trzody chlewnej. Ekspert Jacques Poirier odkrył, że Chińczycy pobierali ją również z jelit bydła rogatego. Mogła być przez to skażona chorobą szalonych krów. Po tym odkryciu dyrekcja go zwolniła. Poszkodowany twierdzi, że francuska firma nie chciała zdenerwować Chińczyków, którzy byli głównym dostawca substancji przynoszącej jej wielomiliardowe zyski.

Później okazało się, że z powodu nieprawidłowej produkcji chińskiej heparyny w USA i Niemczech zmarło ok. 100 osób, a blisko tysiąc miało z powodu tej substancji problemy ze zdrowiem. Część leków wycofana została też w 2008r. z rynku we Francji. Specjalista żąda odszkodowania i chce, by dyrekcja koncernu publicznie przyznała się do winy. (RMF FM)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:30, 25 Lis '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

10 lat dekryminalizacji narkotyków w Portugalii

Wpisał: druglawreform
09.08.2010.
10 lat dekryminalizacji narkotyków w Portugalii10 lat temu, w lipcu 2001, Portugalia zdekryminalizowała używanie i posiadanie wszystkich nielegalnych narkotyków wliczając w to kokainę i heroinę. Pod nową prawną strukturą, wszystkie narkotyki stały się zdekryminalizowane, ale nie stały się legalne.

Posiadanie narkotyków na własny użytek wciąż jest nie legalne i zabronione, lecz pogwałcenie tych zakazów uważa się jedynie za pogwałcenie praw administracyjnych, zatem zostały one całkowite usunięte z kodeksu karnego. Zatem nie grozi za to więzienie, ani inna kara.



W artykule w dzienniku Wall Street rocznica 10 lat dekryminalizacji narkotyków w Portugali jest opisywana jako realny model problemowy, który pod względem socjalnym i ekonomicznym mógłby być uznawany jako swego rodzaju przykład dla innych krajów. Wielu przewidywało katastrofę - uważano, że taka zmiana statusu narkotyków doprowadzi do masowych przyjazdów ”narkotykowych turystów”, którzy pojawią się w Portugali i których nie będzie można osądzić ani ukarać. Lecz był również jeden polityk, który uważał inaczej, tą zmianę nazwał „słońcem obiecanym, plażami i braniem narkotyków według własnego wyboru” prosto, bez moralizowania.

„Wpływ na życie naszych rodzin i naszego społeczeństwa jest o wiele mniejszy niż przed dekryminalizacją” powiedział w wywiadzie dla magazynu Time w zeszłym roku Joao Goulao przewodniczący Instytutu do Spraw Narkotyków i Uzależnienia Narkotycznego. Dodając, że w sytuacji, gdy policja nie będzie musiała zajmować się łapaniem pojedyńczych przypadków posiadania lub używania, będzie mogła skupić sie ponownie na ważniejszych sprawach, jakimi jest śledzenie karteli narkotykowych, które zajmują się dystrybucją znacznie większej ilośći narkotyków.

Według badań z 2009 roku przeprowadzonych przez Instytut Cato dekryminalizacja nie przyniosła odwrotnych efektów na użytkownikach narkotyków w Portugali, wskazuje się również według różnych badań, że liczba osób zakażonych virusem HIV wśród osób stosujących narkotyki należy do najniższej w całej Unii Europejskiej w porównaniu z regionami, gdzie występuje wysoki reżim kryminalny. Dane wskazują na przykładzie Portugali, że dekryminalizacja odniosła znaczący sukces. W tym właśnie sukcesie leży dowód i lekcja, o której wszyscy powinniśmy debatować.

Po bardziej dokładnych badaniach nad tym problemem w brytyjskim dzienniku kryminalnym pt „Czego możemy się nauczyć po portugalskiej dekryminalizacji nielegalnych narkotyków” autorzy doszli do szokujących konkluzji i wniosków : portugalska dekryminzalizacja narkotyków nie doprowadziła do wzrostu używania narkotyków, przyczyniła się wręcz do przeciwnego zjawiska. Dowody wskazują na redukcję problematycznego używania narkotyków, a także szkód i przestępstw związanych z narkotykami.

Dekryminalizacja w Portugali przyczyniła się do redukcji liczby więźniów, którzy zostali skazani prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwa związane z narkotykami. Spadek ten wynosił około z 44 % w 1999 roku do 28 % w 2005 roku. Zmniejszenie liczby więźniów za te przestępstwa przyczyniło się do redukcji przepełnienia więzienia. A w roku 2005 zanotowano, że w więzieniach nie ma już przepełnienia.

Zanotowano również wielki spadek śmierci spowodowanych używaniem heroiny ( z 350 przypadków w 1999 roku do 98 w 2003) może być to powiązane ze znaczącym wzrostem liczby użytkowników narkotyków, którzy zaczeli leczyć się substytucyjnie. Co prawda wzrosła liczba śmierci związana z innymi narkotykami, ale podsumuwując ogólny spadek śmierci spowodowany narkotykami spadł o 60% pomiędzy 1999 a 2003 rokiem.

Efekt dekryminalizacji można również inaczej interpretować na etapie używania narkotyków. Używanie heroiny co prawda znacznie spadła, lecz kokaina i konopie indyjskie znacznie wzrosły szczególnie wśród młodych ludzi te normy przeniosły się również na kilka innych europejskich krajów, jednak pomimo tego notuje się znaczny spadek w Portugali w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej.

Główną konkluzją Instytutu Cato jest „ Osądzając sprawę dekryminalizacji w Portugali okazała się głośnym metorycznie sukcesem... Politycy ds. Narkotyków w rządzie Portugali są jednomyślni w wierze, że dykryminalizacja przyczyniła się w znaczący sposób do efektywniejszego podejścia do spraw uzależnienia i związanych z narkotykami nieszczęść”.

źródło: http://www.druglawreform.info/
=========================================
[size=18]Narkotyki i imperialna mobilizacja w obronie pokoju - Co nasi chłopcy robią w Afganistanie? [/size]
Wpisał: Zbigniew Jankowski
05.07.2007.

afganistan codziennieJarosław Jakimczyk, dziennikarz magazynu „Wprost”, zaniepokoił niedawno czytelników internetowego portalu gospodarczego swoim doniesieniem z frontu „wojny z narkotykami” w Afganistanie, którą ujrzał na własne oczy. Przerażony sytuacją, jaką dostrzegły jego rozpalone miłością do Ameryki dziennikarskie zmysły, pisał tak: „Miejscowi baronowie narkotykowi szczodrze finansują talibów w zamian za ochronę opiumowych interesów.



Talibowie uzyskują w ten sposób środki finansowe niezbędne do zakupu broni i sprzętu wojskowego.” Amerykanie mają, jak na cowboyów przystało, ciężkie zadanie, zwłaszcza, że efekty ich działań „widoczne staną się dopiero po latach” – daje słowo reporter, bowiem „Amerykanie, którym zależy na trwałym pokoju w Afganistanie (...) muszą o tym wiedzieć, mając bogate doświadczenie w walce z kartelami narkotykowymi w Kolumbii”. (1)

Bogactwo amerykańskich doświadczeń, które nasi dziennikarze mierzą z pewnością w dolarach, paraliżuje najwyraźniej umysły, zwłaszcza osób o słabszych charakterach, jakich wymaga wierna służba w korporacyjnych mediach.

Według danych z 2003 r. handel narkotykami stanowił „trzeci pod względem wartości międzynarodowy towar handlowy po ropie naftowej i produkcji przemysłu zbrojeniowego”. Organizacja międzynarodowego handlu narkotykami przynosi jednak eksporterom używek niewielki udział w zyskach. Około 95% dochodu generowanego z narkotyków trafia na konta pośredników handlowych, polityków, międzynarodowych mafii i - zaangażowanych w pranie nielegalnych pieniędzy - korporacyjnych instytucji bankowych w krajach ich przeznaczenia. Wynika to z faktu, że, przykładowo, heroina na rynkach zachodnich osiąga cenę około 100-krotnie wyższą od tej, jaka oferowana jest producentom opium w miejscu jego pochodzenia. Cena, osiągana przez heroinę w różnych krajach Zachodu, jest różna i kształtuje się poza uwarunkowaniami rynkowymi; zależy od stopnia czystości narkotyku oraz wielkości nabywanej porcji. W USA cena grama heroiny o czystości 50-80% waha się w granicach 70-95 $. Cena może być niższa, gdy czystość heroiny spada nawet do 30%. Sprzedawana jednak w małych działkach tzw. „torebkach” - zawierających 25 mg narkotyku o bardzo wysokiej czystości - za 10 $ za sztukę osiąga tym samym horrendalną cenę, 400 dolarów za gram. W Wielkiej Brytanii średnia cena heroiny, o czystości nie przekraczającej 50%, waha się w granicach 40-80 funtów za gram (mowa oczywiście o heroinie brown sugar – „nasz” polski kompot, mający z czystą heroiną równie niewiele wspólnego co z Afganistanem, to zupełnie inna historia...).

Wracając do talibów, którzy rządzili w Afganistanie do chwili napaści zbrojnej USA, zdołali oni ograniczyć produkcję opium w swoim kraju do rekordowo niskiego poziomu - 180 ton w skali rocznej - doprowadzając w 2001 r. do 94-procentowej redukcji zbiorów maku w stosunku do roku poprzedniego. Sytuacja musiała być niepokojąca dla międzynarodowego systemu finansowego, skoro w Anglii zaczynało brakować heroiny na ulicach. Podążając jednak za logiką myśli pana Jakimczyka, trudno jest powstrzymać się od refleksji, że Amerykanie ze swoim „bogatym doświadczeniem” w Kolumbii, która od lat jest dostarczycielką niemal całej kokainy produkowanej na świecie, mogliby z pewnością wiele nauczyć się od talibów, biorąc pod uwagę fakt, że po amerykańskiej inwazji produkcja opium w Afganistanie w przeciągu roku wzbiła się na poziom 3700 ton w skali rocznej, a w roku 2004 osiągnęła poziom 4000 ton. Podatnicy amerykańscy (jak również polscy), którzy płacą za rzekomą wojnę z narkotykami, powinni, jak się wydaje, wynająć do tego celu siły bardziej kompetentne, skoro efekty działań największej armii świata są tak żałosne. Żałosne są nie tylko w Afganistanie ale również w Kolumbii – dostarczającej Amerykanom poza kokainą tak unikalnie „bogate doświadczenie”. (2)

Ktoś złośliwy mógłby skomentować, że armia amerykańska, dysponująca najnowocześniejszymi środkami technologicznymi i budżetem, jaki mógłby podnieść z martwych naszą planetę, jest najwidoczniej wielką gromadą umysłowo upośledzonych dyletantów, skoro „walcząc z narkotykami” doprowadza do wzrostu ich produkcji, którą kilka lat wcześniej potrafił efektywnie ograniczyć ubogi rząd talibów. Do takich wniosków, prostą drogą, powinien dojść każdy, kto do tej pory wierzył w pokojowe intencje władców globalnego imperium, którzy jakkolwiek zawzięcie potępiają postulaty angażowania się państwa w cele społeczne, nie generujące prywatnych zysków, to w przypadku działań na arenie międzynarodowej przyjmują postawę heroicznych i bezinteresownych krzewicieli moralności.

Zostawmy jednak dogmaty zachodniej wiary konsumentom korporacyjnej karmy i skupmy się na sednie sprawy: na pytaniu, co właściwie robimy dziś w Afganistanie poza mitologiczną misją szerzenia „trwałego pokoju” i „walką z narkotykami”. Dla wielu może wydać się to zaskakujące, ale o powodach inwazji na Afganistan pisał już w 1997 r. czołowy amerykański strateg geopolityczny Zbigniew Brzeziński. „Zgodnie z szacunkami US Departament of Energy (ministerstwo ds. energii) światowe zapotrzebowanie na energię w okresie między 1993 a 2015 r. wzrośnie o ponad 50%, a najbardziej znaczący wzrost poziomu spożycia energii nastąpi na Dalekim Wschodzie. Już w chwili obecnej procesy gospodarcze w Azji są źródłem olbrzymiej presji, wymuszającej eksplorację i eksploatację nowych złóż energii, a wiadomym jest, że region Azji Centralnej i basen Morza Kaspijskiego posiadają zasoby gazu ziemnego i ropy naftowej, przy których blednie bogactwo Kuwejtu, Zatoki Meksykańskiej czy Morza Północnego”. Pisał dalej, że w najbliższej przyszłości „najbardziej naglącym celem strategicznym będzie uniemożliwienie jakiemukolwiek państwu czy też grupie państw próby wyparcia czy choćby zmniejszenia w istotnym stopniu dominującego znaczenia Stanów Zjednoczonych z Eurazji”. Zadania żandarma i feudalnego władcy świata mogą jednak wywołać sprzeciw opinii społecznej w trakcie przyszłej „imperialnej mobilizacji”, tłumaczył Brzeziński, albowiem "Ameryka stająca się w coraz większym stopniu społeczeństwem multikulturowym, będzie napotykać na coraz większe trudności w procesie kreowania poparcia opinii publicznej w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej, z wyjątkiem okoliczności poważnego i powszechnie odczuwanego, bezpośredniego zagrożenia zewnętrznego". W ten sposób spisek międzynarodowych terrorystów i handlarzy narkotyków posłużył jako źródło głównego zagrożenia dla szczęścia tego miłującego pokój narodu i całej globalnej kultury kapitalistycznej. Do wytwarzania poczucia zewnętrznego zagrożenia potrzebni byli i są zdyscyplinowani ideologicznie dziennikarze, wynajmowani przez korporacyjne instytucje medialne. (3)

Inne artykuły tego autora dostępne na stronach www.zielone.info, www.ateista.pl
Materiał źródłowy:

(1) J. Jakimczyk, www.money.pl, „Opium w Afganistanie finansuje talibów”, 19.04.2007;
(2) M. Ruppert, Crossing the Rubicon, New Society Publishers, 2004, s. 75, 68;
(3) Z. Brzeziński, The Grand Chessboard: American Primacy and its Geostrategic Imperatives, Basic Books, 1997, s. 125, 211.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:51, 25 Lis '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ZA JAKĄ ILOŚĆ POSIADANEGO NARKOTYKU POWINNO SIĘ IŚĆ DO WIĘZIENIA?
Wpisał: PSDSPN
03.09.2010.
ZA JAKĄ ILOŚĆ POSIADANEGO NARKOTYKU POWINNO SIĘ IŚĆ DO WIĘZIENIA?

JAK PREZENTUJE SIĘ POLSKA USTAWA, NA TLE USTAWODAWSTW EUROPEJSKICH?
POLSKA SIEĆ DO SPRAW POLITYKI NARKOTYKOWEJ ZAPRASZA DO DYSKUSJI NA TEMAT POLSKIEGO PRAWA NARKOTYKOWEGO.

Dziś odbyła się pierwsza konferencja prasowa zorganizowana przez PSdsPN.
Głównym jej tematem był artykuł 62.1 Ustawy o Przeciwdziałaniu Narkomanii, który nakłada na obywatela karę nawet do 3 lat więzienia za posiadanie jakiejkolwiek ilości narkotyku. Zapis ten został wprowadzony w 2000 roku - jego efektem był ogromny wzrost wykrytych przestępstw posiadania narkotyków: pomiędzy 1999 a 2007 rokiem liczba ta wzrosła o 1500%. Badania pokazują jednak, że taki zapis nie uderza w przestępców, ale karani są na ogół ludzie młodzi, nie mający nic wspólnego z przestępczością zorganizowaną, posiadający znikome ilości marihuany.

Zdaniem Przewodniczącej Polskiej Sieć do Spraw Polityki Narkotykowej, Marty Gaszyńskiej zapis ten także uderza w osoby uzależnione, które wymagają leczenia. - Nie oszukujmy się, że w więzieniach nie ma narkotyków. A zatem ukaranie więzieniem osoby chorej, uzależnionej, nie jest racjonalnym rozwiązaniem dla tego problemu.

Nowelizowana Ustawa zakłada wprowadzenie pojęcia "posiadania na własny użytek" jako przesłanki do umorzenia postępowania prokuratorskiego. Nie mniej, nie określa ona w sposób jednoznaczny jak należy to interpretować i o jakich ilościach mówimy. Kierunek zmian w Ustawie proponowany przez rząd jest właściwy, jednak rekomendujemy uzupełnienie, by planowane rozwiązanie legislacyjne stało się efektywne w praktyce.

Jak mówi Agnieszka Sieniawska, prawniczka i koordynatorka Biura Rzecznika Praw Osób Uzależnionych - Naszą rekomendacją jest, by do nowelizowanej ustawy zostały stworzone tabele granicznych wartości posiadanych narkotyków - idąc w ten sposób wzorem innych krajów Unii Europejskiej. Przypomnijmy: rząd portugalski w 2001 zdekryminalizował używanie i posiadanie heroiny, kokainy, marihuany, LSD i innych nielegalnych narkotyków; w Niemczech, w zależności od landów), ilość dopuszczalnego posiadania ilości marihuany wynosi do 30 gram. W Austrii do 20 gram czystego THC, 3 gram heroiny czy 15 gram kokainy.

Zaprezentowana tabela na konferencji prasowej, jest jedynie propozycją wstępną, wzorowaną na standardach europejskich - dodaje Agnieszka Sieniawska.
Celem działań Polskiej Sieci do Spraw Polityki Narkotykowej jest inicjowanie debaty publicznej na temat polityki narkotykowej oraz przekazywanie i dostarczanie najnowszej wiedzy naukowej, a także rekomendowanie rozwiązań legislacyjnych, które przynoszą efekty w innych krajach europejskich.


W sprawie ewentualnych dodatkowych pytań, komentarzy, prosimy o kontakt z prawniczką z Biura Praw Osób Uzależnionych, członkiem Komitetu Sterującego Polskiej Sieci ds Polityki Narkotykowej: Agnieszką Sieniawską tel. 697 177 094

Z wyrazami szacunku
Biuro Prasowe Polskiej Sieci do Spraw Polityki Narkotykowej
tel. 22 8260350
ul. Chmielna 26 lok. 319
Warszawa
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:30, 29 Lis '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z płodem w celi
Iwona Hajnosz, Jarosław Sidorowicz, Kraków
2010-11-27, ostatnia aktualizacja 2010-11-28 11:27

Małgorzata W. była w ciąży, gdy została osadzona w krakowskim areszcie. Mimo skarg na bóle brzucha i informacji, że ciąża jest zagrożona, areszt podtrzymywano. Na wolność wyszła dopiero wtedy, gdy trzeba było usunąć martwy płód


Góralka Małgorzata W. została aresztowana na początku października. Krakowska prokuratura podejrzewa ją o pomoc w handlu narkotykami. Zatrzymano ją razem z życiowym partnerem, tyle że on - choć podejrzany o zorganizowanie produkcji narkotyków - na drugi dzień wyszedł na wolność za kaucją.

Kobieta dostała dwa miesiące aresztu - z siedziby przy Montelupich została przeniesiona do oddziału w Ruszczy. - Od początku mówiłam, że jestem w ciąży, to były pierwsze tygodnie, a ciąża była zagrożona - opowiada Małgorzata. Ale sąd uznał, że w "areszcie śledczym istnieje specjalistyczna opieka dla kobiet w ciąży, również wobec tych, których ciąża ma charakter zagrożony".

Została osadzona w kilkuosobowej zwykłej celi. Było bardzo zimno. Małgorzata się przeziębiła. Więzienni lekarze zaordynowali leki przeciwzapalne, na gardło, przeciwgorączkowe, tabletki na kaszel. Część z tych preparatów należy do "kategorii B", które mogą być stosowane w ciąży tylko w razie konieczności.

Małgorzata od początku pobytu w areszcie skarżyła się na bóle brzucha. Jak twierdzi, wszystkie skargi lekceważono. W końcu 13 października została przewieziona na konsultację na oddział położniczo-ginekologiczny szpitala MSWiA.

- Krakowski areszt to nie miejsce dla kobiety w ciąży - mówi Paweł Romanek, ordynator ginekologii w krakowskim szpitalu. - Tam nie ma warunków. Podpowiadaliśmy służbie więziennej, żeby tę pacjentkę odwieźć do więzienia w Grudziądzu, gdzie jest szpitalny oddział położniczo-ginekologiczny. Tam byłaby pod stałą opieką specjalistyczną.

Wróciła jednak do zwykłej celi. W tym czasie policja i prokuratura co najmniej dwukrotnie zabierały ją na przesłuchanie. Jedno bez adwokata.

Wciąż skarżyła się na bóle i żądała badań, w tym prenatalnych. Zawieziono ją na nie dopiero 5 listopada. Lekarz stwierdził, że ciąża obumarła. Małgorzata wróciła do aresztu, płód usunięto dopiero trzy dni później.

Tego samego dnia w szpitalu dostała postanowienie o uchyleniu aresztu. Na trzy tygodnie przed jego formalnym końcem. Prokurator groźby matactwa już nie widział, przystał na poręczenie majątkowe, niższe nawet niż proponował adwokat.

- Wcześniej nie były znane przesłanki, które uzasadniałyby uchylenie aresztu z przyczyn zdrowotnych - twierdzi prokurator Józef Radzięta, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.

Ale w dokumentacji lekarskiej jest adnotacja, że 20 października więzienny lekarz informował prokuraturę o stanie kobiety. - Dostaliśmy dokument, z którego wynikało, że jej stan zdrowia jest dobry, przebieg ciąży i wyniki badań prawidłowe, a Małgorzata W. może być leczona w zakładzie karnym - zapewnia prok. Radzięta.

Pracownicy służby więziennej: - To nie my decydowaliśmy o jej zamknięciu. Ale gdy już to się stało, staraliśmy się o nią dbać.

- Dostawała leki na podtrzymanie ciąży, witaminy, wdrożyliśmy specjalną dietę - wylicza Luiza Sałapa, rzecznik prasowy służby więziennej.

- To wszystko prawda, ale było tak dopiero po trzech tygodniach w areszcie. A lek na podtrzymanie ciąży dostała jeszcze kilka dni później - dodaje adwokat. Złożył doniesienie o podejrzeniu przestępstwa: zarzuca więziennym lekarzom złą opiekę medyczną, która doprowadziła do śmierci płodu.

Choć prokuratura twierdzi, że w tej sprawie nie ma sobie nic do zarzucenia, zarządziła sekcję zwłok nienarodzonego dziecka.

- Sama ciąża to już stres dla kobiety, a co dopiero ciąża w areszcie! W cywilizowanym kraju powinna być stosowana jakaś forma ochrony macierzyństwa - podkreśla ordynator Romanek.

W polskim więziennictwie pełną opiekę nad kobietą w ciąży gwarantuje tylko więzienie w Grudziądzu. Ale tam - zgodnie z przepisami - można wysłać przyszłe matki dopiero od siódmego miesiąca ciąży.

Źródło: Gazeta Wyborcza


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,8726991,Z_plodem_w_celi.html#ixzz16f6QPGaz
_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:06, 03 Gru '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To zajmie tylko kilka minut, a możesz uratować setki tysięcy ludzkich istnień!
http://www.zglosdopalacza.pl/

======================================
Pierwsza w Polsce legalna uprawa marihuany?


Zwolennicy konopii indyjskich planują dziś we Wrocławiu oficjalnie założyć eksperymentalną hodowlę tej rośliny. Prawnie będzie to możliwe w oparciu o kontratyp eksperymentu poznawczego określony w art. 27 k.k.. Odpowiedzialni za uprawę mają być członkowie stowarzyszenia Cannabis House Wrocław, którzy będą uprawiać rośliny na własne potrzeby, w ramach zamkniętej społeczności - informuje strona dopalamy.com.

Pomysłodawcą projektu jest Tomasz Obara - zawodowy lobbysta na rzecz legalizacji konopi. W ramach akcji Prokurator Generalny otrzyma projekt aktu prawa wewnętrznego - wytycznych umożliwiających zastosowanie podobnych rozwiązań w skali całego kraju. Eksperyment zakłada przeprowadzenie zaawansowanych programów profilaktycznych w zakresie redukcji szkód związanych z używaniem narkotyków.

Czy marihuana powinna być zalegalizowana w Polsce?
Twój głos: Tak
Ogółem oddano głosów: 11813

Tak 9084 77%


Nie 2355 20%

Nie wiem 175 1%

Nie mam zdania 199 2%

Pierwszy tego typu klub powstanie we Wrocławiu, w miejscu dawnego sklepu z dopalaczami - będzie to symboliczne rozwiązanie problemu używania nieznanych substancji psychoaktywnych i symboliczne wycofanie dopalaczy na rzecz tolerowanych upraw konopi. Lokalne władze zostały już poinformowane. Dziś zostanie uchwalony regulamin stowarzyszenia i zgłoszony staroście, a członkowie klubu przystąpią do organizowania eksperymentu.

Autor: MK Źródła: Onet.pl, Dopalamy.com
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:47, 05 Gru '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dobrowolne poddane się karze



Dlaczego nie warto dobrowolnie poddawać się karze?
Portret użytkownika syncro
syncro, 4. grudzień 2010 - 16:06


Mateusz Klinowski wyjaśnia, dlaczego propozycja "dobrowolnego poddania się karze", składana nagminnie przez prokuratorów w sytuacjach posiadania niewielkich ilości narkotyków, to złe rozwiązanie dla zatrzymanego. Pod koniec artykułu dowiesz się również, dlaczego nie warto być skazanym na karę pozbawienia wolności, nawet w zawieszeniu.

Instytucja dobrowolnego poddania się karze została uregulowana w art. 335 (poddanie się karze w postępowaniu przygotowawczym) oraz art. 387 (na rozprawie) kodeksu postępowania karnego. Jej zadaniem jest uproszczenie i obniżenie kosztów oraz czasu trwania procesu karnego w takich przypadkach, w których okoliczności popełnienia przestępstwa nie budzą wątpliwości. W szczególności, z dobrowolnym poddaniem się karze mamy do czynienia w sytuacji, gdy oskarżony przyznaje się do popełnienia przestępstwa przed prokuratorem i uznaje swój czyn za naganny. Postawa oskarżonego musi również wskazywać, że cel postępowania karnego zostanie osiągnięty.
Należy przez to rozumieć stosunek oskarżonego do czynu i do pokrzywdzonego.

Przy przestępstwach bez pokrzywdzonego, a takim właśnie przestępstwem jest czyn z art. 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, znaczenie będzie miał jedynie ten pierwszy element.
Do sprawy tej powrócimy pod koniec.

Dobrowolne poddanie się karze w oczywisty sposób jest pomocne dla organów wymiaru sprawiedliwości, gdyż skazanie następuje na posiedzeniu bez rozprawy i wysłuchania stron oraz świadków, co znacznie upraszcza postępowanie. Poddanie się karze służy także samemu skazanemu. Unika on, zawsze kłopotliwego, osobistego stawiennictwa w sądzie (postępowanie toczy się na zamkniętym posiedzeniu) oraz ma możliwość negocjacji kary. Wobec podejrzanych dobrowolnie poddających się karze, z założenia prokurator występuje o niższy wymiar kary.

Rozumowanie to wydaje się jednak zawodzić w przypadku przestępstwa z art. 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, czyli przestępstwa posiadania narkotyków.

Tutaj dobrowolne poddanie się karze prawie zawsze działa na niekorzyść oskarżonego.

Oto dlaczego.

W czasie postępowania sądowego zadaniem sędziego jest:

* zakwalifikowanie czynu jako przestępstwa, co umożliwia wymierzenie kary;
* ocena sprawcy, znajdująca wyraz w wymiarze kary, gdzie pod uwagę brany jest m.in. stopień zawinienia, okoliczności popełnionego czynu etc.

Tylko spełnienie warunku pierwszego umożliwia skazanie oskarżonego i orzeczenie wobec niego przewidzianej przepisami prawa kary.


Poddając się karze, podejrzany stawia w pewnym sensie sąd przed faktem dokonanym
– sędzia zwolniony bowiem jest z obowiązku oceny czynu oraz wymierzenia kary.

Decyzje sądu zastępuje porozumienie prokuratora i podejrzanego, na mocy którego podejrzany uznaje się za winnego popełnienia przestępstwa.

Podejrzany o posiadanie narkotyków, dobrowolnie poddając się karze, sam zatem uznaje, że popełnił przestępstwo, za które powinien zostać ukarany.



W tej sytuacji sąd niemal zawsze wydaje wyrok skazujący, zgodny przecież z wolą oskarżonego (teoretycznie istnieje możliwość, że oskarżony nie przyznaje się do winy, a prokurator stosuje art. 335 kpk, ale przypadki takie są zupełnie wyjątkowe).
Na marginesie, nie jest możliwe złożenie wniosku z art. 335 kpk połączonego z zaniechaniem dalszych czynności dowodowych, jeżeli oskarżony skorzystał z prawa do milczenia.

Dobrowolne poddanie się karze oznacza więc swoistą kapitulację, na którą konsumenci zakazanych używek w żadnym razie nie powinni się godzić.

Art. 62 upn został pomyślany jako przede wszystkim narzędzie ścigania handlu narkotykami i stanowi przykład tzw. kryminalizacji zastępczej. Stąd też wzięła się bardzo surowa odpowiedzialność karna przewidziana w tym przepisie. Ustawodawca po prostu zbyt optymistycznie założył, że policja nie będzie ścigać drobnych posiadaczy, a prokuratury oraz sądy będą umarzać postępowania toczące się przeciwko nim.
Był to duży błąd, ponieważ tak właśnie się nie stało.

Skoro jednak ściganie konsumpcji narkotyków nie stanowi celu istnienia art. 62, czyn polegający na posiadaniu niewielkich ilości zakazanych używek, wobec braku wystąpienia dodatkowych okoliczności wskazujących na ich udzielanie innym osobom, czy zamiar ich sprzedaży, należałoby zawsze kwalifikować przynajmniej jako wypadek mniejszej wagi (art. 62.3), albo postępowanie umarzać ze względu na niską społeczną szkodliwość czynu. A już zwłaszcza wtedy, gdy przedmiotem posiadania jest marihuana w niewielkich, kilkugramowych porcjach. Używka ta, jak pokazują badania naukowe, w znikomym stopniu stwarza bowiem zagrożenie dla zdrowia publicznego, czyli dobra chronionego przez art. 62.

W interesie podejrzanego o posiadanie narkotyków leży więc nie tyle poddanie się karze, co raczej konsekwentne utrzymywanie, że posiadane narkotyki przeznaczone są tylko i wyłącznie na własny użytek.

Ze stwierdzeniem tym powinna wiązać się również odmowa składania jakichkolwiek dalszych wyjaśnień i wniosek o umorzenie postępowania z uwagi na znikomą społeczną szkodliwość popełnionego czynu.


Nawet, jeżeli prokuratura nie zdecyduje się na umorzenie postępowania, to dopiero sąd w czasie rozprawy dokona oceny postawy sprawcy, charakteru jego czynu, stopnia zawinienia.
I jeżeli zabezpieczona ilość narkotyków (przy podejrzanym, w miejscu jego zamieszkania) jest znikoma, a okoliczności zatrzymania nie wskazują na cele posiadania inne niż konsumpcja, istnieje spore prawdopodobieństwo, że sąd uniewinni oskarżonego, odstąpi od wymierzenia kary, bądź, stosując art. 62.3, wymierzy karę inną niż pozbawienie wolności.

W tym miejscu warto podkreślić, że choć kara pozbawienia wolności w zawieszeniu, stosowana bardzo często w sprawach z art. 62, wydaje się niekiedy najatrakcyjniejszym rozwiązaniem, jest to najsurowsza i najdotkliwsza ze znanych polskiemu prawu kar.

Jej odwieszenie zaś, w wyniku np. ponownego zatrzymania z nielegalną używką, skutkuje faktycznym uwięzieniem. Właśnie to zupełnie irracjonalne przekonanie co do ulgowego charakteru zawieszenia kary pozbawienia wolności powoduje, że chcąc uniknąć płacenia grzywny, przychodzenia na rozprawę czy ulegając sugestiom policji i prokuratora, konsumenci masowo korzystają z instytucji poddania się karze bez rozprawy już na etapie postępowania przygotowawczego.

Podnoszony bywa również argument, że dobrowolne poddanie się karze prowadzi do zasądzenia kary w niższym wymiarze.
Prokurator idzie bowiem oskarżonemu na rękę, a jeśli ten na jego propozycję nie przystanie, „z czystej ludzkiej złośliwości” zażąda wyższego jej wymiaru. Zaś sąd może taką właśnie surowszą karę zasądzić.

Argument ten z dwóch powodów jawi się jako nietrafny.

Po pierwsze, jak pokazuje praktyka, oskarżeni posiadacze narkotyków, którzy postanawiają walczyć o swoje prawa, najczęściej wychodzą na tym lepiej, niż przystając na propozycję kary złożoną przez prokuratora.

Dzieje się tak dlatego, że sąd nie ma obowiązku, jak już wspomnieliśmy, podzielić na rozprawie opinii prokuratora na temat przestępności czynu oraz wymiaru kary. Co więcej, zwykle do rozprawy w ogóle nie dochodzi, gdyż prokuratura sama umarza postępowanie, widząc, że nie przebiegnie ono w sposób dla nich bezproblemowy i wymagać będzie z ich strony wiele wysiłku.

Dla prokuratorów sprawy drobnych posiadaczy narkotyków są bowiem zbyt mało istotne, aby angażować się w ich prowadzenie w trybie innym niż uproszczony.

Po drugie, często proponowaną przez prokuratora karą, jak już pisaliśmy, jest pozbawienie wolności. Jest to kara absurdalnie surowa i trudno w tej sytuacji twierdzić, że prokuratura idzie tutaj oskarżonemu na rękę.

Ważnym czynnikiem zwiększającym prawdopodobieństwo umorzenia sprawy z art. 62 jest skorzystanie z zawodowego pełnomocnika procesowego, choćby poproszenie o nieodpłatną pomoc Biuro Rzecznika Praw Osób Uzależnionych i Używających Narkotyków. Praktyka działania Rzecznika dowodzi, że nie poddawanie się karze i skorzystanie z pomocy fachowego doradcy prawnego stanowi skuteczną strategię uniknięcia kary za posiadanie niewielkich ilości narkotyków.


Na około 60 spraw z art. 62, którymi zajęło się biuro w latach 2009-10 roku, niemal wszystkie zakończyły się umorzeniem postępowania. W dwóch przypadkach zasądzono karę grzywny i ograniczenia wolności.

Liczby te niezbicie dowodzą, że, statystycznie rzecz biorąc, drobne sprawy dotyczące posiadania narkotyków są przez prokuraturę umarzane przy pierwszych przejawach gotowości oskarżonego do aktywnego uczestnictwa w rozprawie.

Na koniec, wątpliwości budzi w ogóle samo sięganie przez prokuratorów do instytucji dobrowolnego poddania się karze przez oskarżonego w przypadku posiadania niewielkich ilości narkotyków. Jak już wspomnieliśmy, przesłanką zastosowania art. 335 kpk jest osiągnięcie celu postępowania, czyli przede wszystkim brak powrotu do przestępstwa. Lecz gdy pod uwagę brać konsumentów narkotyków, zwłaszcza uzależnionych, jest bardzo prawdopodobne, że nadal posiadać będą oni zakazane środki. Oznacza to, że właściwie w każdym przypadku należałoby zakładać, że cel postępowania karnego nie zostanie osiągnięty. Dowodzi to jedynie, że prokuratura i policja przekształciły, z różnych powodów, art. 62 upn w wygodne narzędzie generowania wyników oraz statystyk, i stosują ten artykuł niezgodnie z jego pierwotnym przeznaczeniem.

Podsumowując, najlepszą taktyką postępowania w momencie zatrzymania z niewielką ilością narkotyków przeznaczonych na własny użytek jest nie poddawanie się karze i walka o swoje prawa przed obliczem sądu z pomocą zawodowego prawnika. Istnieją wówczas spore szanse na umorzenie postępowania.


Dlaczego nie warto być skazanym na karę pozbawienia wolności (nawet) w zawieszeniu?

Skazanie prawomocnym wyrokiem sądu i wymierzenie kary niesie ze sobą kilka nieprzyjemnych konsekwencji.

* Po pierwsze, nazwisko skazanego pojawia się w rejestrze skazanych i pozostaje tam do momentu zatarcia skazania. Moment zatarcia dla różnych rodzajów kar zakreślony jest w odmienny sposób. Zasądzone kary pozbawienia wolności zacierają się po 10 latach (na wniosek skazanego po 5, o ile kara nie przekraczała 3 lat pozbawienia wolności), zaś kary grzywny i ograniczenia wolności po (odpowiednio) 5 i 3 latach. Odstąpienie od wymierzenia kary oznacza, że skazanie z mocy prawa zatrze się po roku od daty wyroku. W przypadku zawieszenia wykonania kary zatarcie skazania następuje z upływem okresu próby powiększonym o 6 miesięcy.

* Po drugie, figurowanie w rejestrze skazanych oznacza niemożliwość zajmowania wielu stanowisk i utrudnienia w znalezieniu pracy. Zaświadczenie o niekaralność przedstawiają bowiem kandydaci do pracy w następujących zawodach: prokurator, sędzia, urzędnik samorządowy, pracownik służby cywilnej, policjant, inspektor kontroli skarbowej, nauczyciel mianowany i dyplomowany zatrudniony na podstawie mianowania, ochroniarz, kierowca zatrudniony u przedsiębiorcy wykonującego transport drogowy, księgowi uprawnieni do usługowego prowadzenia ksiąg rachunkowych, doradca finansowy. Duże firmy i koncerny również coraz częściej wymagają od swoich pracowników przedstawienia zaświadczenia o niekaralności.

[b] * Po trzecie, skazanie uniemożliwia podróż do krajów wymagających zaświadczenia o niekaralności przy składaniu wniosku wizowego. Chodzi tu przede wszystkim o USA i Australię.


W przypadku zasądzenia kary w zawieszeniu w grę wchodzi również problem ewentualnego jej odwieszenia. Art. 75.1 kk nakazuje obligatoryjnie odwiesić karę, jeżeli skazany w okresie próby umyślnie popełnia przestępstwo podobne, za które orzeczono karę pozbawienia wolności. Zgodnie z art. 75.2 daje też możliwość fakultatywnego odwieszenia kary, gdy skazany narusza porządek prawny, np. popełnia inne przestępstwo, uchyla się od orzeczonych kar, środków karnych etc.

Przepisy te mają znaczenie w przypadku konsumentów narkotyków, skazywanych zwykle z art. 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. W przypadku konsumentów, a zwłaszcza osób uzależnionych, jest bardzo prawdopodobne, że w przyszłości zostaną oni znowu zatrzymani z pewną ilością narkotyku, a więc popełnią przestępstwo podobne. Oznacza to, że orzeczenie kary pozbawienia wolności w zawieszeniu wobec sprawcy przestępstwa z art. 62 upn w znaczącym stopniu zwiększa niebezpieczeństwo „trafienia za kratki”.[/b]

Źródło:
Dr Mateusz Klinowski / Wydział Prawa i Administracji UJ
Paulina Barut / Wydział Prawa i Administracji UJ
Źródło internetowe:
Blog Mateusza Klinowskiego

========
Australia kraj kryminalistów z rodowodem!Smile
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:45, 14 Gru '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 11:00, 20 Gru '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Marihuana przesłana pocztą wpadła w ręce CBŚ
km
2010-12-18,

Na trzy miesiące został aresztowany 28-letni Sławomir P. z Rzeszowa, który jest podejrzany o handel marihuaną. Policjanci z Centralnego Biura Śledczego znaleźli przy nim 2-kilogramową paczkę z narkotykami, która została nadana pocztą z Kanady.

Czarnorynkowa wartość marihuany szacowana jest na około 60 tys. zł. - Narkotyki są bardzo dobrej jakości - mówi Damian Mirecki, szef Wydziału Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. Na trop przesyłki wpadli funkcjonariusze z Centralnego Biura Śledczego w Rzeszowie. - Wiedzieliśmy wcześniej, że taka paczka została z Kanady wysłana. Od początku do końca była przez nas monitorowana. Sławomira P. zatrzymaliśmy w środę w południe w jednym z rzeszowskich mieszkań, gdy tego samego dnia wcześniej na poczcie odebrał przesyłkę. Mężczyzna był totalnie zaskoczony naszym wejściem - relacjonuje "Gazecie" oficer CBŚ w Rzeszowie.

W czwartek policjanci przewieźli 28-latka do prokuratury, gdzie przedstawiono mu zarzuty wprowadzenia do obrotu marihuany. Ze względu na sporą ilość narkotyków przestępstwo zakwalifikowano jako zbrodnię. Sławomirowi P. grozi od 3 do 15 lat więzienia. - To niecodzienna sprawa, bo rzadko się zdarza ujawnić przestępstwo, do którego wykorzystano pocztę. Śledztwo nie zamknie się na tym jednym zdarzeniu. Jest ono perspektywiczne - twierdzi prokuratur Mirecki.

Nie wykluczone, że będą kolejne zatrzymania. W czwartek wieczorem na wniosek prokuratury sąd aresztował mieszkańca Rzeszowa na trzy miesiące. Policjanci CBŚ sprawdzają również, kim był nadawca paczki z narkotykami.




Więcej... http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,90286.....z18e0pWUGA

=========================
"Żyjemy w państwie, w którym za dzieciobójstwo dostaje się zawiasy, zaś za posiadanie rośliny, która nikogo nie zabiła i jest o wiele mniej groźna niż alkohol i papierosy dostaje się wyrok jak za zbrodnie. Dodam, że niska szkodliwość marihuany to nie mój wymysł, lecz efekt wieloletnich badań naukowych prowadzonych przez Lanceta i WHO... Nawet Krajowe biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii i Rząd (ekspercka ustawa rządowa była liberalna, jednak nie przeszła) opowiadają się za bardziej liberalnymi przepisami, jednak Tusk boi się, że mu poparcie spadnie.... "
=================================
"prócz Rosji mamy najostrzejsza politykę antynarkotykowa w europie. efekt?
10 lat temu przed wprowadzeniem obecnie obowiązujących przepisów policja zatrzymywała rocznie ok 800 użytkowników i blisko 900 handlujących. aktualnie proporcje sie zmieniły. w 2009 zatrzymano zaledwie 300 handlarzy ale az 20.000 użytkowników!!! koszta? 100 milionów rocznie. paranoja. "
=============================
"Alkoholicy tworzą pijane ustawy.
Normy techniczne po prostu się tłumaczy z języków obcych.
Tak powstaje Polska Norma zwana PN
Dlaczego nie można tak samo z prawem, z ustawami?

Dlaczego groźne narkotyki jak wódka są dozwolone
i wprowadzane do obrotu w sejmowej stołówce?

Dlaczego podczas mszy,
KK promuje spożywanie wina ,
a dlaczego kadzidło jest zabronione? "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:58, 20 Gru '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Delano Roosevelta
13/12/2010

Autor: Mark Thornton
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Michał Żuławiński


Wszyscy prezydenci troszczą się o swoją popularność. Starają się ją zwiększyć, wygłaszając płomienne przemówienia, rozdając prezenty wpływowym grupom wyborców, przedstawiając nowe, kosztujące miliardy programy wydatków, wykorzystując każdą okazję do zrobienia zapadającego w pamięć zdjęcia oraz oczywiście wywołując wojny, by zjednoczyć kraj pod swym mężnym przywództwem. Niemalże zawsze chęć zwiększenia popularności odbywa się kosztem wolności.

Co dzieje się jednak, gdy prezydent obiera odmienny kierunek i zamierza zyskać popularność dzięki poszerzaniu wolności, a nie jej ograniczaniu? Istnieje przykład, lecz nie jest to zapewne ten, który przychodzi wam na myśl.

Mowa o Franklinie Delano Roosevelcie. Przez 30 pierwszych dni sprawowania urzędu zrobił dla sprawy wolności Amerykanów więcej niż jakikolwiek prezydent od czasów Thomasa Jeffersona i uchylenia przez niego Alien and Sedicition Acts.


Inauguracja prezydentury Roosevelta odbyła się 4 marca 1933 r. Po tym jak uporał się z problemem budżetu oraz kryzysu bankowego, 13 marca wezwał Kongres do zniesienia prohibicji. Natomiast 23 marca podpisał ustawę Cullena-Harrisona, która zezwalała na sprzedaż na terenie Stanów Zjednoczonych piwa o zawartości alkoholu do 3,2%.

Nie marnował czasu — podpisał ją w dzień po zatwierdzeniu przez Kongres. Z wielką swadą powiedział wówczas: „Myślę, że to dobry czas na piwo”.

Dopiero 16 marca Roosevelt przystąpił do pracy nad programem Nowego Ładu. Wszystko szło już potem po jego myśli. To był dramatyczny początek końca jednej z największych katastrof legislacyjnych w historii Stanów Zjednoczonych — znienawidzonej prohibicji wprowadzonej w 18. poprawce, która obowiązywała przez 13 dramatycznych lat.

Jeszcze w tym samym roku, z pełnym poparciem prezydenta, została uchwalona nowa poprawka do Konstytucji. 5 grudnia 1933 r. był dniem ostatecznego wyzwolenia, poprzedzonego 9 miesiącami euforii i podekscytowania. Roosevelt skutecznie to wykorzystał, zyskując status wielkiego wyzwoliciela. Jego popularność była wręcz niewyobrażalnie wysoka. Ten blask nigdy nie zgasł.

Nieważne, że był prezydentem Stanów Zjednoczonych w czasach Wielkiego Kryzysu, a następnie wciągnął nas do II wojny światowej, w której życie straciło tysiące amerykańskich żołnierzy, a rzeczywista konsumpcja per capita nie wzrastała aż do okresu powojennego.

Wszystko to zostało wybaczone, podobnie jak wyborcy przebaczyli Reaganowi nadmierne wydatki i niedotrzymanie obietnic, które nastąpiły po radykalnych obniżkach podatków.

Większość historyków przypisuje popularność Roosevelta Nowemu Ładowi, nie zwracając uwagi na to, jak doniosłe było zniesienie prohibicji. Roosevelt objął urząd w najgorszym okresie Wielkiego Kryzysu, kiedy bezrobocie było najwyższe, a banki w całym kraju ogłaszały upadłość. Pod jego rządami sytuacja nieco się poprawiła, jednak nie zmienia to faktu, iż gospodarka była pogrążona w kryzysie przez całą jego prezydenturę.

Zarządzony przez niego wielki wzrost wydatków zakładał utrzymanie i dalsze zwiększanie świadczeń wprowadzonych przez Hoovera, podobnie jak wdrożenie programów typu Social Security, które w bardzo niewielkim stopniu odmieniły gospodarkę lat 30. Dodatkowo wiele programów Nowego Ładu nie zadziałało lub opóźniało wyjście z kryzysu, podobnie jak dzisiejsza pomoc dla bankrutów, pakiety stymulacyjne, deficyty itp.

Wielu Amerykanów mocno sprzeciwiało się Nowemu Ładowi. Z jakichś przyczyn historycy nie dostrzegają, że Roosevelt zawdzięcza popularność jednemu z najdonioślejszych aktów przywrócenia wolności w historii Stanów Zjednoczonych. Większość Amerykanów sięgała po alkohol, a przemysł alkoholowy stanowił około 5% całej gospodarki. Prohibicja uczyniła alkohol produktem droższym i trudniejszym do nabycia, a dodatkowo przyczyniła się do obniżenia jego jakości.

W rzeczywistości, ponieważ wysokoprocentowy alkohol łatwiej było ukryć, prohibicja odwiodła Amerykanów od picia piwa i skłoniła do spożywania domowej roboty whiskey, która cechowała się niską jakością i często była niebezpieczna dla zdrowia. Podczas gdy w czasie prohibicji spożycie alkoholu utrzymało się na poziomie sprzed jej wprowadzenia, udział whiskey w rynku wzrósł z 40% do 90%. Roosevelt był kandydatem popierającym prohibicję, lecz w trakcie budowania kampanii na rzecz ubiegania się o prezydenturę w 1932 r., zgodził się zmienić poglądy, aby na konwencji w Chicago otrzymać nominację Partii Demokratycznej. Złożył obietnicę zniesienia 18. poprawki i zalegalizowania spożycia alkoholu. Zrobił dokładnie to, co obiecał. Efekty przywrócenia wolności były natychmiastowe. Roosevelt zaś z pewnością znalazł w Budweiserze dobrego sojusznika.

Ekonomista i prohibicjonista Irving Fisher uważał, że prohibicja podniosła ceny wszelkich napojów alkoholowych o kilkaset procent. Wraz z jej zniesieniem, ceny gwałtownie spadły, co w efekcie było wielką obniżką podatków dla pijących. Tajne bary zostały zastąpione przez legalnie działające, pojawiły się tawerny i salony.

Gorzelnie, browary i winiarnie zostały ponownie otwarte. Wytwórnie butelek, beczek, firmy przewozowe, producenci chmielu i zboża oraz wielu innych przedsiębiorców zaczęło przyjmować pracowników i rozszerzać swoją działalność. Wierzono, że w ten sposób powstanie pół miliona legalnych miejsc pracy (chociaż większość z nich oznaczała oczywiście zmniejszenie zatrudnienia w szarej strefie). W samym Milwaukee wydano pozwolenia dla 4200 lokali serwujących alkohol.

Ponadto przestępczość związana z prohibicją znacząco spadła. Korupcja wśród polityków i urzędników również się zmniejszyła, lecz nie zniknęła zupełnie, ponieważ prostytucja i hazard pozostały zakazane, a prawo stanowe nadal zabraniało sprzedaży alkoholu w kilku południowych i zachodnich stanach. Najwięcej mówi jednak statystyka morderstw, która spadła z prawie 10 do 5 na 100 000 obywateli, czyli poziomu sprzed czasów wojny i ogólnokrajowej prohibicji.

Nawet jeżeli zniesienie prohibicji oznaczało wielką obniżkę podatków dla pijących oraz istotny impuls dla gospodarki i ożywienia rynku pracy, miało ono znaczącą wadę w postaci zwiększenia przychodów rządu z tytułu podatków. Przez większość XIX w. podatki i opłaty pobierane od alkoholu i firm branży alkoholowej stanowiły 20% przychodów federalnych. Rządy stanowe także pobierały podatki i opłaty od tego sektora gospodarki, podobnie jak władze hrabstw i miast. W rzeczywistości ogólnokrajowa prohibicja nie mogłaby zostać uchwalona przed wprowadzeniem w 1916 r. podatku dochodowego, który zapewnił rządowi alternatywne źródło przychodów.

W książce Rewolta podatników David Beito świetnie zilustrował sprzeciw Amerykanów wobec podatków w pierwszych latach Wielkiego Kryzysu. Ludzie nie byli w stanie zapłacić swoich podatków, a władze lokalne nie mogły wypełniać swoich zadań. W całym kraju ludzie organizowali się, aby protestować przeciwko poborowi podatku od nieruchomości. Poza uszczęśliwieniem pijących, Roosevelt zapewnił również odpowiednią wysokość przychodów z akcyzy. Budżety szkół publicznych znów były zbilansowane, ponownie zatrudniano strażaków. Był to więc podatek, którego ludzie nie zauważali, ponieważ koszt legalnego alkoholu był i tak o wiele niższy niż nieopodatkowanego alkoholu z czasów prohibicji. To dlatego antypodatkowe rewolty ustały.

Zniesienie prohibicji przyniosło korzyści wszystkim
. Wyobraźcie sobie życie w czasach prohibicji, kiedy kilka drinków mogło zrujnować rodzinny budżet, politycy i urzędnicy opłacani byli przez zorganizowaną przestępczość, a strzelaniny na ulicach miast były codziennością (możecie równie dobrze odwiedzić przedmieścia Detroit). Następnie wyobraźcie sobie, że niemalże z dnia na dzień ceny spadają, ludzie znajdują pracę, gangi słabną, przestępczość znacząco spada. Możemy ubolewać nad ustaniem protestów przeciwko podatkom, lecz ludzie musieli nacieszyć się przywróceniem prawa i porządku oraz powrotem do normalności.

W amerykańskiej kulturze politycznej to, co prezydent zrobi w czasie swoich pierwszych 100 dni, determinuje zdanie opinii publicznej na jego temat na wiele lat. Pierwsze 100 dni Roosevelta przeszły do historii za sprawą prawa bankowego, ustawy o pomocy rolnikom, ustawy o uzdrowieniu krajowego przemysłu, programu rozwoju doliny rzeki Tennessee, programu robót publicznych, regulacji rynku kapitałowego, konfiskaty złota, przemówienia „jedyne, czego powinniśmy się bać, to sam strach” i wielu innych programów, które niczym litania wymieniane są w każdym podręczniku.

Mamy skłonność do przypuszczania, że właśnie dlatego ludzie go kochali. Koniec prohibicji rzadko kiedy jest w ogóle wspominany, choć wydarzenie to miało bezpośredni wpływ na podniesienie poziomu życia każdego Amerykanina. Przyniosło ono wolność i zjednoczyło społeczeństwo we wspólnych okrzykach radości.

Znów nastały szczęśliwe dni — taki tytuł nosiła piosenka towarzysząca kampanii Roosevelta, będąca aktualnie muzycznym motywem przewodnim Partii Demokratycznej, lecz mało kto pamięta, że została napisana do filmu opiewającego nadchodzące zniesienie prohibicji. Nie chodziło o rządowe programy. Chodziło o wolność!

Zniesienie prohibicji stanowi prawdziwą przyczynę popularności Franklina Roosevelta. Sukces ten dał mu niesamowity kapitał polityczny, który pomógł mu bronić wszystkich głupich i nieefektywnych działań w ramach Nowego Ładu. Prawda jest taka, że wolność jest dla ludzi korzystna i gdy już jej zaznają, cieszy się olbrzymią popularnością. Na tej samej zasadzie rządowe programy administracji Busha i Obamy nie zyskują popularności i skłaniają ludzi do ponownych protestów.

Trzeba jednak pamiętać, że to, co Roosevelt zrobił z prohibicją, wydawało się wcześniej politycznie niemożliwe. Jak pisał John T. Flynn:

Przed wojną, kiedy zaproponowane zostało wprowadzenie prohibicji na drodze uchwalenia poprawki do konstytucji, wydawało się, że to najbardziej nierealna rzecz na świecie. Jednak lekki wpływ kryzysu — kryzysu wojennego — i sprawy zaczęły się toczyć z zadziwiającą szybkością. Nagle ludzie stwierdzili, że zniesienie prohibicji jest niemożliwe. Nie dałoby się uzyskać poparcia dwóch trzecich stanów. Clarence Darrow, zażarty przeciwnik prohibicji, powiedział, że nadzieja na jej zniesienie była całkowicie iluzoryczna. Jego zdaniem prohibicja miała skończyć jako martwe prawo. Wtedy nadszedł kolejny kryzys — recesja gospodarcza— i Osiemnasta Poprawka zniknęła niemalże tak szybko, jak się pojawiła. Kryzysy mają moc unicestwiania wielu rzeczy – często bardzo starych, a czasami bardzo wartościowych.

Robert Higgs ma rację, twierdząc, że kryzys zazwyczaj prowadzi do ekspansji państwa. Jednak nie musi tak być. Pewnego dnia niektórzy politycy pojmą logikę wolności i zapoczątkują nową erę działań ją wspierających. Tak długo, jak politycy i historycy nie będą znali prawdziwego źródła popularności Roosevelta, będą zdziwieni, dlaczego nie dziękujemy im za socjalizm.

Pokochamy ich, kiedy zdejmą z nas ciężar w postaci rządu
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:00, 20 Gru '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ameryka rozpoczela rebelie o wodke....o prawo do propinacji!
Pierwszym pieniadzem Ameryki byla wodka..samogon, whiskey...i piwo..gonil kazdy..A jak Krol Angli probowal oblozyc propinacje podatkiem -wybuchla rebelia.. G Washington by jednym z wiekszych producentow whiskey i mial zupelnie nowoczesna gorzelnie...
Tak bylo do Prohibicji,,podczs ktorej monopol przejely rody Arendarzy z Polski poprzez zorganizaowany przemyt z Canady i mafijna siec dystrybucji stworzona przez tzw Gang Meira Lanskieg.
Amerykanska policja rozbila w puch wszystkich malych bimbrownikow i oczyscila pole dla monopolistow, ktorzy teraz wzmocnieni na nielegalnym handlu alkoholem i opanowaniem dystrybucji...zaplacili za legalizacje i ustanowili monopole z firma Sengram nalezaca do rodu Bronsfmanow...i tak zostalo do dzis .. dzis przejeli ten interes w Poslce i w Europie...
RomanK
_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
pszek




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2310
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:36, 20 Gru '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Gang Meira Lanskieg....

Słowo "gang" nie oddaje wyobrażenia o tym kim był Meira Lanski ,można nawet powiedzieć że w sposób krzywdzący zrównuje go z legionem pospolitych obwiesi
Tymczasem Lanski był przestepcą niepospolitym ,przestępczym Mozartem ,geniuszem przestepczości.
Czym ,przed Lanskim, był świat z prostym podziałem na policjantów i złodziei? - banałem .To nowatorska myśl żyda Lanskigo przełamała stereotyp i spowodowała że dwa, odrębne przed tem światy ,zaczęły się przenikać a nawet uzupełniać. Bez wątpienia nowator .Pionier .Jak boga kocham -pionier.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:47, 01 Sty '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

WIĘZIENIE ZA SKRĘTA? SPRAWA 24-LETNIEGO MAĆKA Z.
Wpisał: psdspn
01.12.2010.
WIĘZIENIE ZA SKRĘTA?
W październiku 2007, wówczas 21-letni Maciek został złapany przez policję – znaleziono przy nim 0,5 grama marihuany. Dostał za to wyrok 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. Po roku, policja złapała go ponownie – tym razem z 2 gramami, co przesądziło o tym, że od 6 grudnia 2010 powinien być już w więzieniu.
Konferencja odbędzie się o godzinie 12:00, 3 grudnia
w Centrum Dialogu, My Narkopolacy
Ul. Chmielna 26 lok 19 (klatka III, nr domofonu 319)
Warszawa 00-020

Pani Z. - mama Maćka (Pani Z. chce wystąpić na konferencji anonimowo)
Mirka Straburzyńska – psychoterapeutka, Polska Sieć Polityki Narkotykowej
Agnieszka Sieniawska – prawniczka, Biuro Rzecznika Praw Osób Uzależnionych
Piotr Kubaszewski - prawnik, Helsińska Fundacja Praw Człowieka



Jesteśmy świadkami sytuacji, w której po raz kolejny zgodnie z literą polskiego prawa, młoda osoba, już w najbliższy poniedziałek może trafić do więzienia za posiadanie małej ilości narkotyku.

Maciek Z. - tak jak kilkanaście tysięcy innych osób w podobnej do niego sytuacji - to ofiary zmiany Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która wprowadziła w 2000 r. zapis o karaniu za najmniejszą ilość narkotyków. Przepis miał pomóc policji w walce z narkobiznesem.

Tymczasem, wg raportu Instytutu Spraw Publicznych, artykuł 62 nie tyle powoduje ograniczenia handlu narkotykami, co podwyższa statystki policji. Wykrywalność przestępstw narkotykowych w ciągu ostatnich 10 lat wzrosła bowiem o 1500%. Większość z nich związana jest z posiadaniem nieznacznych ilości narkotyków przeznaczonych na własny użytek. Przypadki te dotyczą często osób uzależnionych lub eksperymentujących z narkotykami.

Co ważne, wyrok wobec Maćka ma zostać wykonany mimo, że terapeuci z Centrum Zdrowia Psychicznego Poradni Leczenia Uzależnień, Szpitala Specjalistycznego im. Rydygiera w Krakowie (gdzie Maciek jest pacjentem), stwierdzili, że „ewentualna przerwa może wpłynąć niekorzystnie na proces terapii, wskazane jest kontynuowanie leczenia w tutejszej poradni”. Podobnie lekarze z Oddziału Klinicznego Kliniki Psychiatrii Dorosłych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie zalecają „konieczne podjęcie terapii w poradni leczenia uzależnień”.

Polska to kraj, który prowadzi najbardziej restrykcyjną politykę narkotykową w Unii Europejskiej – kara więzienia, nawet do lat 3, przysługuje każdemu, kto posiadał jakąkolwiek ilość substancji psychoaktywnej. Więzienie w wypadku młodych osób jest miejscem demoralizującym. Tymczasem, obiecywana od ponad 2 lat, znowelizowana Ustawa nadal nie została poddana pod obrady Sejmu. Ile, zatem jeszcze musi minąć czasu, by młode osoby przestały być ofiarami wadliwie skonstruowanego prawa? Ile jeszcze kosztów musi ponieść za to polskie społeczeństwo? Nieskuteczne przepisy prawa kosztują nas 80 milionów rocznie.

Zmieniony ( 01.12.2010. )
============================
Po 6 miesiącach więzienia następują nieodwracalne zmiany w
mózgu.

Za 2,5 grama używki, dużo mniej szkodliwej niż tytoń,
nie mówiąc o wódce, na pół roku do więzienia, sponsorowanego z naszych
podatków!

, a Sikorski martwi się o aferzystę Berezowskiego i
chuliganów na Białorusi


a Sikorski martwi się o aferzystę Berezowskiego i chuliganów na Białorusi
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:46, 02 Sty '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Unia Europejska zakazuje setek ziołowych lekarstw
Aktualizacja: 2011-01-1 12:00 pm

Obawa o bezpieczeństwo zapoczątkowała kampanię by zakazać produktów ziołowych.

Setki ziołowych produktów leczniczych zostaną wykluczone ze sprzedaży w Wielkiej Brytanii w przyszłym roku, o czym przeciwnicy mówią poniżej, że jest to “dyskryminacyjne i nieproporcjonalne” europejskie prawo.

Na cztery miesiące przed wprowadzeniem w życie unijnego zakazu, tysiące pacjentów stają w obliczu straty ziołowych lekarstw, które były wykorzystane w Zjednoczonym Królestwie przez całe dekady.

Od 1 maja 2011, tradycyjne ziołowe produkty lecznicze muszą być zarejestrowane lub przepisane przez zarejestrowanego zielarza, by zastosować się do dyrektywy UE przyjętej w 2004 r. Dyrektywa została wprowadzona w odpowiedzi na rosnący niepokój o efekty uboczne spowodowane przez zielarstwo. Brytyjska Agencja Nadzoru nad Lekami i Produktami Ochrony Zdrowia (MHRA) wydała w ciągu ostatnich dwóch lat więcej niż tuzin ostrzeżeń o bezpieczeństwie, w tym jedno o aristolochia, zakazany toksyczny wyciąg roślinny, który spowodował niewydolność nerek u dwóch kobiet.

Zielarze mówią, że nie jest możliwym, by większość leków ziołowych spełniła wymagania licencyjne bezpieczeństwa i jakości, które są podobne do leków farmaceutycznych, z powodu kosztów przeprowadzanych testów. Według Przymierza dla Naturalnego Zdrowia (ANH), które reprezentuje zielarzy, na niejeden produkt używany w tradycyjnej medycynie chińskiej lub medycynie ayurvedic zostało udzielone zezwolenie. W Europie wydano licencje na około 200 produktów z 27 gatunków roślin, lecz tylko w Zjednoczonym Królestwie wykorzystywane jest 300 gatunków roślin.

ANH szacuje koszt uzyskiwania licencji od 80,000 do 120,000 funtów na zioło. Zielarze mówią, że to jest osiągalne dla niewielu produktów ziołowych z dużymi rynkami zbytu, takimi jak echinacea, lekarstwo na przeziębienia i grypę, ale doprowadzi do bankructwa małych producentów leków zawierających wielorakie zioła.

Zgodnie z prawem UE, zarejestrowani zielarze będą mieć zezwolenie na kontynuowanie przepisywania produktów nie posiadających licencji. Ale rząd koalicyjny i poprzedni rząd Partii Pracy opóźniły plany wprowadzenia ustawowego rejestru zielarzy.

Oznacza to, że tysiące pacjentów, którzy są w trakcie kuracji ziołowych, staną przed faktem odmowy dostępu do nich. Organizacje medyczne, w tym MHRA ostrzegają, że sytuacja ta może skłonić pacjentów do zakupów leków ziołowych ponad internet – gdzie ryzyko jest znacznie większe.

Michael McIntyre, prezes Europejskiego Stowarzyszenia Zielarzy i Medycyny Tradycyjnej, powiedział: “rzecz w tym , że nie możesz zdobyć licencji na wiele ziół, ponieważ rosną one w ogródkach przydomowych i nie można ich objąć patentem. Następstwa tego są bardzo poważne. Pacjenci chcą być leczeni przez zawodowych i wykwalifikowanych zielarzy, ale dopóki nie mamy odpowiednich rozporządzeń, nie mogą oni mieć pewności kto ich leczy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pacjenci zaczną kupować zioła na stronach internetowych, gdzie nie ma żadnej kontroli”.

Doktor Rob Verkerk z ANH, powiedział: “Tysiące ludzi w Europie opierają się na zielarstwie, by polepszyć sobie życie. Nie używają oni ziół ponieważ oni są chorzy – po prostu lubią dbać o swoje zdrowie. Jeśli specyfiki te będą wycofane z rynku, ludzie ci spróbują znaleźć je gdzie indziej, na przykład przez internet, gdzie jest prawdziwe ryzyko zakupu produktów niskiej jakości, które mogą być nieskuteczne lub sfałszowane.”.

MHRA powiedziała, że odebrała podania o licencje na 166 produktów ziołowych, z których 78 zostało przyznane. Sir Alasdair Breckenridge, przewodniczący MHRA, powiedział, że rejestr zielarzy jest niezbędny. “Choćby dlatego, że nawet jeśli coś jest naturalne, nie znaczy wcale że jest bezpieczne,” dodał. “Jest szalenie ważnym mieć odpowiedzialnych ludzi, którzy przeszli szkolenie by przepisywać te produkty.”

Edzard Ernst, profesor medycyny niekonwencjonalnej na Uniwersytecie Exeter powiedział, że propozycje regulacji mogą być bezwartościowe, o ile nie będzie wymagać się od praktyków najlepszych dowodów na efekty ich środków. “Jest to niebezpieczna regulacja nonsensu – i rezultatem tego będzie następny nonsens”, dodał. Przegląd kodeksów postępowania, którymi praktykujący medycynę alternatywną byli związani stwierdził, że “ogromna większość” nie obejmowała obowiązku relacjonowania efektów ubocznych, powiedział. Jedynym wyjątkiem był Chiński Kodeks Zielarstwa , który zobowiązywał członków do zgłaszania “przypadków przemysłowego zatrucia albo skutków ubocznych”.

Rzecznik Ministerstwa Zdrowia powiedział, że żadna decyzja dotycząca ustawowego rejestru zielarzy nie została jeszcze podjęta. “Rząd jest poinformowany o sile odczuć dotyczących tej kwestii i aktywnie poszukuje rozwiązań.”

Jeremy Laurance
redaktor zdrowotny

Tłumaczenie własne [NWO]
Źródło: http://www.independent.co.uk..
_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:26, 04 Sty '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Import docelowy Marihuana, Haszysz,
THC jako związek syntetyczny

THC otrzymane syntetycznie, znane pod nazwą dronabinol, dostępne jest na receptę (nazwa handlowa Marinol) w kilkunastu krajach, m.in. w USA, Holandii i Niemczech. W USA, Marinol należy do Schedule III (według CSA) – jest narkotykiem o małym ryzyku fizycznego i psychicznego uzależnienia, dostępnym na receptę. Początkowo był zaliczany jednak do Schedule II. Został zatwierdzony przez FDA w terapii takich chorób jak anoreksja, AIDS, a także w przypadku nudności, wymiotów i u pacjentów po przebytej chemioterapii, a także do leczenia choroby Alzheimera.

Tetrahydrokannabinol (nazwa angielska TetraHydroCannabinol, C21H30O2), w skrócie THC jest izomerem kannabidiolu i główną substancją psychoaktywną zawartą w konopiach indyjskich. Należy do grupy związków chemicznych zwanych kannabinoidami. Jest praktycznie nierozpuszczalny w wodzie, natomiast rozpuszcza się w rozpuszczalnikach organicznych, np. alkoholu, tłuszczach.


Import docelowy leków
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii


Import docelowy – termin wynikający z Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 18 kwietnia 2005 r. w sprawie sprowadzania z zagranicy produktów leczniczych nieposiadających pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, niezbędnych dla ratowania życia lub zdrowia pacjenta[1]. .

Import docelowy leków jest jedyną możliwością wprowadzenia do obrotu na terenie Polski za pośrednictwem aptek szpitalnych i otwartych produktów leczniczych dostępnych na całym świecie bez wymaganych dla niego zezwoleń prawnych, czyli bez aktulanego świadectwa rejestracji potwierdzającego pozwolenie na doposzczenie do obrotu – wydawanego przez właściwy organ w Polsce, którym na obecny stan jest Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych.

Wyrażenie zgody lub odmowa na wniosek o import docelowy produktu leczniczego należy do Ministra Zdrowia.

W trybie importu docelowego produkty lecznicze sprowadzane są z innych krajów Europy, a jeśli zachodzi potrzeba z innych kontynetów na indywidualne zapotrzebowanie – niezbędnych dla ratowania życia lub zdrowia pacjenta.

Definicja ta w praktyce klinicznej posiada szeroki zakres. Częstokroć sprowadza się preparaty które pacjent stosował z powodzeniem terapeutycznym (czyli pacjent tzw. ustawiony pod względem farmakologicznym), jednak np. ze względu na zakończenie produkcji preparatu zarejestrowanego i produkowanego przez polskiego producenta, zachodzi potrzeba kontynuacji leczenia odpowiednikiem (czyli produktem leczniczym o identycznym składzie substancji czynnej i dawce – choć niekoniecznie postaci) niezarejestrowanym w Polsce.

Jednak najczęściej z trybu importu docelowego korzysta się w przypadkach nagłych, zagrażających życiu (m.in. intensywnego nadzoru medycznego).
Przypisy

1. ↑ Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 18 kwietnia 2005 r. w sprawie sprowadzania z zagranicy produktów leczniczych nieposiadających pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, niezbędnych dla ratowania życia lub zdrowia pacjenta Dz. U. z 2005 r. Nr 70, poz. 636


Trzeba pojechać na leczenie do Holandii , lub Niemiec.
Tam lekarz ustawia leczenie.
Po powrocie należy, juz tylko kontynuować leczenie
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:21, 12 Sty '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Policja poczuła się obrażona
Gota z ruchu Wolnych Konopi aresztowany za "naruszenie nietykalności" urzędnika poprzez oplucie.

Gota siedzi w policyjnej celi, z krótką przerwą, już od piątku. To wtedy wybrał się do Sejmu z wnioskiem o zarejestrowanie inicjatywy ustawodawczej w sprawie depenalizacji posiadania miękkich narkotyków oraz plackiem z haszyszem, który miał być prezentem dla marszałka sejmu. Wypiek został zarekwirowany i przekazany policji. A wraz z nim do komendy trafił Gota.

Zwolniono go następnego dnia, w sobotę, ale bez stawiania zarzutów, bo policja wciąż nie ma ekspertyzy, czy w placku rzeczywiście był narkotyk.

Ledwie opuścił komendę, dowiedział się, że policja przeszukała mieszkanie jego matki. Wrócił więc do gmachu przy ul. Wilczej i, jak twierdzi policja, podobno zwymyślał oficera dyżurnego, a następnie go opluł.

Gota usłyszał zarzut znieważenia policjanta, naruszenia jego nietykalności cielesnej oraz wywierania wpływu na czynność urzędową przemocą lub groźbą - informuje podinsp. Maciej Karczyński, rzecznik stołecznej policji.

Posłuchaj wywiadu z Gotą w KonteStacji.

Więcej na: http://wiadomosci.gazeta.pl

Autor newsa jest naczelnym Korespondenta i współtwórcą KonteStacji
=================================================

Najwyraźniej policji odbija.
Karanie więzieniem za rzekome oplucie policjanta to hańba dla praworządności.
Za cara za nielegalne posiadanie broni palnej było 5 rubli grzywny z zamianą na 5 dmni aresztu

Durnym Polakom niepodległości sie zachciało to i mają niepodległość bez Wolności


P.S. Ciekawe czy na rewizję mieli nakaz , czy weszli na blachę?
_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:29, 12 Sty '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ciekawe spojrzenie
Polecam


Wszystko wskazuje na to , że
delegalizacja marihuany została wprowadzona w celu ochrony rynku dla koncernów farmaceutycznych i mafii narkotykowych.
Ciekawe czy ktoś spróbował oszacować wartość tego rynku.
Dlaczego alkohol można sobie pokątnie, a marihuanę nie.
To sprawa prostoty technologi wytwarzania.
Wódkę pędzić trochę uciążliwe.
Marihuanę posadzić dziecinnie proste.
Straty jakie poniosłaby mafia farmaceutyczna, w przypadku legalizacji,
należy szacować na grube miliony.
Proszę zwrócić uwagę, że w żadnym kraju nie ma tak łatwej dostępności różnorodnych leków bez recepty jak w Polsce.

Myślę , że delegalizacja marihuany to element zmowy mafii narkotykowej i farmaceutycznej.

Gra o ten rynek to gra o sumie zerowej.
Ile pieniędzy wydrenuje z rynku mafia , tyle straci Polska i społeczeństwo

To jest polityka na usługach mafii.
Dlaczego akurat Polska.
Proste.
Rynek na tyle duży , że opłaca się go kupić.
Szybki zwrot zainwestowanego kapitału.
Rynek taki jak Czechy całkowicie poza zainteresowaniem mafii. To rynek wielokrotnie mniejszy niż rynek Polski, a wiec przy podobnej cenie kupna USTAWY wielokrotnie większy okres zwrotu.
Mafia inwestuje wtedy gdy okres zwrotu jest możliwie najkrótszy.
Długie okresy zwrotu , to nie specjalność mafii
Polecam:
http://www.antitrust.pl/2010/04/postepow.....znym-w-ue/

Postępowania antymonopolowe przeciwko firmom farmaceutycznym w UE
Mikołaj Barczentewicz ⋅ Kwiecień 7, 2010 ⋅

Komisja Europejska udostępniła ostatnio na swojej stronie internetowej rozbudowaną wyszukiwarkę postępowań w sprawach dotyczących europejskiego prawa konkurencji.

Wyszukiwarka ta umożliwia zawężenie wyników według konkretnej branży, dzięki czemu uzyskać możemy informację, jakie postępowania Komisja prowadziła np. w branży farmaceutycznej.

Według informacji dostarczonej przez wspomnianą wyszukiwarkę postępowań takich było 10, w tym tylko jedno było prowadzone przeciwko kartelowi (słynna sprawa kartelu na rynku witamin – Hoffman-La Roche i inni). Do dzisiaj tylko trzy z tych postępowań zakończyły się decyzjami Komisji (Hoffman-La Roche z 2001, Glaxo Wellcome z 2001 oraz AstraZeneca z 2005).

Zestawienie zawiera również dwa toczące się postępowania: w sprawie Servier i producentów generycznych (lek Perindopril, sygn. COMP/39612, wszczęte 2 lipca 2009) oraz w sprawie Lundbeck (lek Citalopram, sygn. COMP/39226, wszczęte 7 stycznia 2010)

_________________
JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona: 1, 2, 3, 4, 5   » 
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


I tak powiedział Pan do Mojżesza
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile