W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Bransoletka z GPS - sposób na księży zboczeńców  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
5 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Polska i Polacy Odsłon: 1881
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
AQuatro




Dołączył: 24 Gru 2007
Posty: 3285
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 15:46, 02 Sie '12   Temat postu: Bransoletka z GPS - sposób na księży zboczeńców Odpowiedz z cytatem

Cytat:
39-letni polski ksiądz z parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Bostonie został aresztowany we wtorek po tym, gdy na komputerze w parafii znaleziono zdjęcia małych dziewczynek, w wieku nawet 8 lat.


Cytat:
sędzia ...nakazał, by podsądny nosił specjalną bransoletkę z nadajnikiem GPS.


Źródło:
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata.....68465.html

Ta bransoleta to dobry sposób na księży pedofilów i zboczeńców również w Polsce. Można byłoby to śmiało tutaj wprowadzić.
_________________
Zobacz też tutaj
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20448
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 16:17, 02 Sie '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Że niby w jaki sposób bransoleta z GPS miałaby zapobiec ściąganiu obrazków gołych dzieci z neta, bo nie kumam?
Na oczy ją zakładają, czy jaki chuj?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Goska




Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 3535
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 03:45, 03 Sie '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bimi, moze to Ci wyjasni :

Wojna sterowana joystickiem
1 sie, 14:56
Elisabeth Bumiller The New York Times
Pilot namierza cel i odpala rakietę z samolotu przelatującego nad terytorium Afganistanu – tyle że sam znajduje się tysiące kilometrów dalej, w wygodnym fotelu w bazie wojskowej w USA. Praca pilotów dronów, bezzałogowych samolotów wojskowych, wygląda zupełnie inaczej niż ich kolegów zasiadających za sterami prawdziwych myśliwców, ale stres i obciążenie psychiczne są podobne.

Pułkownik D. Scott Brenton siedzi przy komputerowej konsoli w amerykańskiej bazie lotniczej Hancock Field Air National Guard na przedmieściach Syracuse i zdalnie pilotuje bezzałogowy samolot Reaper. Samolot przekazuje na żywo setki godzin materiału wideo pokazującego ruchy wojsk powstańców w odległym o ponad 11 tysięcy kilometrów Afganistanie. Czasami Brenton i jego ludzie tygodniami oglądają te same zabudowania…

– Patrzę na matki z dziećmi, ojców z dziećmi, ojców z matkami, dzieci grające w piłkę… – komentuje pułkownik.

Ale kiedy zdarza się, że przychodzi rozkaz odpalenia rakiety w kierunku bojowników – tylko wtedy, kiedy w pobliżu nie ma kobiet i dzieci – Brenton przeżywa taki sam stres jak wtedy, kiedy namierzał cele lecąc swoim F-16. A później, tak samo jak w czasach pilotowania "normalnych" samolotów, analizuje wszystkie szczegóły i przeżywa je na nowo. – Nie czuję emocjonalnych związków z wrogiem – mówi. – Mam swoje obowiązki i je wypełniam.

Samoloty bezzałogowe to nie tylko rewolucja w dziedzinie techniki wojennej, to także rewolucja w życiu osób, które nimi sterują.

Pułkownik Brenton zdaje sobie sprawę z dziwaczności sytuacji prowadzenia "wojny na odległość" za pomocą joysticka. Kiedy pełnił służbę w Iraku, sprawy były prostsze. – Kiedy lądowałem, a mój F-16 nie miał podwieszonych rakiet, wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, w czym przed chwilą uczestniczyłem – mówi. Dziś wychodzi z ciemnego pokoju pełnego ekranów, w jego żyłach nadal krąży adrenalina, a on jedzie do domu samochodem, mijając restauracje, sklepy i banki. Pomaga żonie, odrabia lekcje z dziećmi, ale pozostaje samotny z tym wszystkim, co robił w czasie pracy. – To dziwne uczucie – komentuje. – Nikt w moim bezpośrednim otoczeniu nie ma pojęcia, co się w tym czasie zdarzyło.

Większość ludzi myśli o samolotach bezzałogowych jako o robotach, które zamieniają wojnę w czystą, sterylną grę komputerową. W rzeczywistości urządzenia te wyposażone są w potężne kamery przekazujące precyzyjny obraz wojny pilotowi, który kieruje nimi na odległość.

Piloci generalnie podchodzą entuzjastycznie do nowej technologii – cieszą się, kiedy dzięki przekazowi wideo mogą ostrzec patrole naziemne przed zasadzkami i niebezpieczeństwami. Ale dowódcy coraz częściej sprowadzają do baz także lekarzy, psychologów i kapelanów, którzy pomagają pilotom radzić sobie z gorszymi dniami, bo na ekranach widać czasami także dzieci zabite w pomyłkowych atakach czy amerykańskich marines zastrzelonych w zasadzkach…

Ale do zadań niezwykle trudnych psychologicznie należy także obserwacja potencjalnych celów, przypominająca nieco sytuację z filmu "Życie na podsłuchu", w którym funkcjonariusz wschodnioniemieckiej STASI coraz bardziej wciąga się w życie osób, które podsłuchuje. Pilot samolotu bezzałogowego i jego partner, sterujący kamerami i czujnikami, muszą obserwować zachowania i zwyczaje bojowników walczących z wojskami NATO. A bojownicy nie tylko walczą, spędzają także czas bawiąc się ze swoimi dziećmi, rozmawiając z żonami, odwiedzając sąsiadów. A potem, w określonych przypadkach planuje się atak na tych ludzi – na przykład w czasie, kiedy ich rodzina jest na zakupach.

– Piloci obserwują ich, kiedy robią różne złe rzeczy, ale także wtedy kiedy żyją normalnym życiem – mówi pułkownik Hernando Ortega, szef służb medycznych Dowództwa Szkolenia Lotniczego armii USA, który w ubiegłym roku pomagał przeprowadzić badania stresu, jakiemu podlegają piloci samolotów bezzałogowych. – Niektóre ich zachowania mogą przypominać zwyczajne życie, takie same jakie prowadzą także piloci. Po pewnym czasie możesz poczuć jakiś rodzaj emocjonalnej więzi, która sprawia, że pociągnięcie z spust staje się bardzo trudne.

Ostatnio badacze przeprowadzili na ten temat rozmowy z kilkunastoma pilotami i operatorami z trzech różnych baz wojskowych. Żaden z nich nie przyznał się do związków emocjonalnych z Afgańczykami ani do tego, aby obrazy zniszczenia po atakach rakietowych spędzały im sen z powiek. Wszyscy jednak przyznawali, że widzieli afgańskie rodziny z bliska, na poziomie prywatności, którego nie doświadczają nie tylko tradycyjni piloci lecący na wysokości kilku tysięcy metrów, ale nawet żołnierze działający na lądzie.

– Patrzysz, jak ci ludzie wstają rano, pracują, idą spać wieczorem – mówi Dave, major amerykańskich sił powietrznych, który w latach 2007–09 pilotował samoloty bezzałogowe z bazy lotniczej Creech w Nevadzie, a dziś szkoli pilotów w bazie Holloman w Nowym Meksyku. (Armia, powołując się na poważne zagrożenia, nie pozwala pilotom na ujawnianie nazwisk – podają je tylko dowódcy i oficerowie specjalnie wyznaczeni do kontaktów z mediami, tacy jak pułkownik Brenton z Syracuse.)

Niektórzy piloci wprost przyznają, że z odpalaniem rakiet wiążą się ogromne emocje (decyzję o użyciu broni podejmują wyłącznie piloci, wszyscy są oficerami).

– Ludzie, do których strzelałem, zostali zabici nie bez powodu – mówi Will, były pilot z bazy Creech, obecnie instruktor w Holloman. – Wiedziałem o tym doskonale, a mimo to te obrazy ciągle przewijały mi się przed oczami. Tego się nie zapomina.

Sytuacja jest coraz bardziej skomplikowana, bo "popyt" na samoloty bezzałogowe stale rośnie. W siłach powietrznych USA w 13 bazach na terenie całego kraju służy obecnie ponad 1,3 tysiąca pilotów takich maszyn, a potrzeba kolejnych 300. Pilotowane przez nich samoloty latają głównie nad Afganistanem (liczby te nie uwzględniają tajnych programów prowadzonych przez CIA w Pakistanie, Somalii czy Jemenie). Choć wojna w Afganistanie powoli dogasa, armia zakłada, że samoloty bezzałogowe zrekompensują mniejszą ilość żołnierzy na ziemi.

Jak przewiduje Pentagon, do 2015 r. amerykańskie siły powietrzne będą potrzebowały ponad 2 tysięcy pilotów samolotów bezzałogowych do prowadzenia patroli powietrznych w różnych częściach świata, 24 godziny na dobę. Piloci cały czas są szkoleni. W ubiegłym roku przygotowano do pracy kolejnych 350, czyli więcej niż pilotów "tradycyjnych" myśliwców i bombowców razem wziętych.

Do niedawna piloci samolotów bezzałogowych najpierw przechodzili klasyczny trening lotniczy, a dopiero potem uczyli się pilotować Predatory, Reapery i nieuzbrojone Global Hawki. Obecnie praktykuje się inny cykl szkolenia: piloci bezzałogowców przechodzą tylko krótki, 40-godzinny podstawowy kurs na małych samolotach, a potem zaczynają szkolenie specjalistyczne.

Jak powiedział szef sztabu sił powietrznych USA generał Norton A. Schwartz, nie jest wykluczone, że za jakiś czas liczba pilotów samolotów bezzałogowych przewyższy liczbę tych zasiadających w kokpitach maszyn załogowych. Generał dodał jednak także, że jego zdaniem jeszcze przez co najmniej 30 lat armia będzie szkoliła "tradycyjnych" pilotów.

Obecnie część baz lotniczych Gwardii Narodowej w ogóle przestaje obsługiwać maszyny załogowe, przestawiając się wyłącznie na nowy typ broni powietrznej. Jedną z nich jest baza Hancock, z której ostatnie F-16 zniknęły w 2010 r.

Wielu pilotów samolotów bezzałogowych latało wcześniej na tradycyjnych maszynach. Pułkownik Brenton w czasie 15 lat kariery wylatał ponad 4000 godzin na F-16 – a w 2010 r. "przesiadł się" na bezzałogowce, bo w ten sposób – jak mówi – może pozostać w służbie i być bliżej pola walki. Co prawda Reapery czy Predatory nie toczą walk powietrznych z maszynami wroga, ale Brenton wspomina że latając "prawdziwymi" myśliwcami także dużą część czasu spędzał na walce z celami naziemnymi. – Robię to samo co przedtem – mówi. – Tyle że nie muszę w tym celu wyjeżdżać na drugi koniec świata.

Piloci najlepiej wspominają chwile, w których żołnierze walczący na ziemi dziękują im za zapewnienie bezpieczeństwa. Ted, pilot Reaperów z bazy Creech, wspomina, jak sterowana przez niego maszyna przez pięć godzin latała nad oddziałem prowadzącym rozpoznanie, dzięki czemu żołnierze mogli się przespać i odpocząć.

Piloci zżymają się na porównywanie ich pracy z grami komputerowymi. – Nie znam gry, która wymagałaby od gracza siedzenia przed ekranem przez pięć godzin i gapienia się na jeden cel – mówi Joshua, były operator kamer z Creech, obecnie instruktor w Holloman. – Zawsze staramy się uświadamiać naszym pilotom, że prowadzą prawdziwy samolot, a podjęte przez nich decyzje mają realne konsekwencje.

Piloci którzy latali "prawdziwymi" maszynami mówią, że brakuje im emocji związanych z lataniem. Niektórzy, jak pułkownik Brenton, rekompensują to sobie pilotując małe samoloty turbośmigłowe, nazywane przez nich pieszczotliwie "rozgniataczami much". – Miło jest poczuć, że jest się znowu w powietrzu – komentuje Brenton.

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/swiat/wo.....omosc.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Zup




Dołączył: 11 Gru 2010
Posty: 38
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 09:37, 03 Sie '12   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A wiec beda atakowac dronami ksiezy? To wspaniala wiadomosc.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Polska i Polacy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Bransoletka z GPS - sposób na księży zboczeńców
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile