W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Izrael - hańba narodów   
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
3 głosy
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Publicystyka Odsłon: 3039
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
acidek303




Dołączył: 07 Kwi 2010
Posty: 103
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 19:22, 22 Wrz '10   Temat postu: Izrael - hańba narodów Odpowiedz z cytatem

Fragment książki N. Finkelsteina pt: „Wielka hucpa – o pozorowaniu antysemityzmu i fałszowaniu historii”.

Źródło i uzupełnienie:

http://palestyna.wordpress.com/2010/09/1.....a-narodow/

Mamy prawo domagać się rozwiązań, które – jak wiemy – byłyby obiektywnie niesprawiedliwe, lecz subiektywnie korzystne dla naszych klientów.

Alan M. Dershowitz, Listy do młodego prawnika


Na stronie 161 Głosu za Izraelem Alan Dershowitz utrzy­muje, że Palestyńczycy odnieśli wymierne korzyści z izraelskiej okupacji. „Izraelska okupacja w przeciwieństwie do wszystkich innych obecnych okupacji – pisze – przyniosła Palestyńczykom znaczące pożytki, w tym znaczącą poprawę długości życia, opieki zdrowotnej i edukacji. Przyniosła ona także zmniejszenie śmiertelności niemowląt”. Pomińmy, że Dershowitz nigdzie nie wspomina, z jakimiż to „innymi bieżącymi okupacjami” porów­nuje tę izraelską, oraz że historycznie rzecz biorąc wiele innych ludów – może nawet większość – odniosła jakieś korzyści pod obcą okupacją. Prawdą jest, że – zwłaszcza w początkowych łatach okupacji – według standardowych wskaźników Palestyń­czycy cieszyli się pewną dozą dobrobytu. Jednak okolicznościom kształtowania się tego dobrobytu trzeba się bliżej przyjrzeć. Po pierwsze, warto przypomnieć, że przypuszczalnie w czasach Mandatu Brytyjskiego Palestyńczycy też odnieśli znaczące ko­rzyści z osadnictwa żydowskiego. Brytyjska Komisja Królewska (kierowana przez Peela) w swym miarodajnym raporcie z 1937 roku, po dokładnym rozpatrzeniu argumentów za i przeciw, stwierdziła: „Ogólnie rzecz biorąc, Arabowie mieli znaczący udział w materialnych korzyściach, jakie przyniosła Palestynie imigracja żydowska”[1]. Korzyści te jednak ulotniły się, by tak rzec, z dnia na dzień, kiedy ruch syjonistyczny dokonał w Pa­lestynie czystki etnicznej w 1948 roku. Gdyby jeszcze była ona uwarunkowana okolicznościami, nieoczekiwana i niezamie­rzona… Ale wśród historyków panuje coraz powszechniejsza zgoda, że zmuszenie palestyńskich Arabów do ucieczki było uprzednio zaplanowane, będąc w gruncie rzeczy częścią syjoni­stycznego planu stworzenia przeważająco żydowskiego państwa na terytorium przeważająco nieżydowskim[2]. Z tej perspektywy dyskusyjne jest, czy Palestyńczycy odnieśli korzyści z żydow­skiego osadnictwa w okresie Mandatu: dobrobyt stanowił po prostu epizod na drodze do ich ostatecznego zaplanowanego wywłaszczenia. Dokładnie to samo odnosi się do początkowych lat palestyńskiego dobrobytu na Zachodnim Brzegu i w Gazie. Jakkolwiek pojedynczy Palestyńczycy doświadczyli krótkiego okresu względnego dobrobytu, pozbawiono ich kluczowych zasobów i wielkich połaci bazy terytorialnej, zaś ich naturalna gospodarka była metodycznie niszczona – tak, że teraz stoi na granicy kompletnego załamania.

Sara Roy, wykształcona na Harvardzie ekonomistka, obecnie badaczka Centrum Studiów Środkowo-Wschodnich Harvardu, dowodzi, że zaburzenia palestyńskiej gospodarki pod okupacją izraelską wykraczają poza objawy typowe dla te­rytoriów skolonizowanych i znajdujących się pod obcą domina­cją[3]. Przyczyna tkwi w tym, że głównym celem Izraela nie był i nie jest wyzysk Palestyńczyków, ale raczej ich wywłaszczenie – i oczyszczenie jak największego obszaru Terytoriów Oku­powanych na potrzeby wyłącznie żydowskiego osadnictwa. Wahania palestyńskiej gospodarki, włączając w to „dekadę gwałtownego wzrostu gospodarczego” i „znaczące podniesie­nie poziomu życia”, trzeba według Roy widzieć w kontekście późniejszego „uwstecznienia”, tj. systematycznego zawłasz­czania przez Izrael kluczowych palestyńskich zasobów na potrzeby żydowskiego osadnictwa, jak również wywłasz­czania i wynaradawiania samych Palestyńczyków. Jeśli, jak twierdzi Dershowitz, „izraelska okupacja [różni się czymś] od wszystkich innych obecnych okupacji”, to z zupełnie innych względów niż te, które wymienia. „Ideologiczne i polityczne cele Izraela okazują się być źródłem większego wyzysku niż w innych reżimach osadniczych – stwierdza Roy – ponieważ ograbia on rdzenną ludność z najważniejszych zasobów gospo­darczych – ziemi, wody i pracy – jak również z wewnętrznych możliwości wykorzystania tych zasobów”[4]. W Strefie Gazy, na której przede wszystkim skupia się w swej pracy Roy, dys­kryminacyjna polityka Izraela ograniczająca Palestyńczykom dostęp do wody „ma szczególnie fatalne skutki dla rolnictwa, które jest największym konsumentem wody, stanowiąc trady­cyjne centrum działalności gospodarczej, jak również krajowej konsumpcji”. Roczne spożycie wody per capita oscyluje wokół 2400 metrów kwadratowych w przypadku osadników żydow­skich i 140 metrów w przypadku Palestyńczyków zamieszkują­cych Gazę, co daje stosunek 16:1. Izrael skonfiskował też bez­prawnie ponad 50% ziemi w Strefie Gazy, jedną czwartą ziemi w Gazie przyznając osadnikom żydowskim, których według izraelskiego Głównego Urzędu Statystycznego żyje tam 7,5 ty­siąca, co stanowi 0,6% ogólnej liczby mieszkańców Strefy (1,3 mln). „Przejmowanie coraz większego terenu przez państwo i tworzenie żydowskich osiedli – stwierdza Roy – miało dla rozwoju Gazy poważne skutki”, do których zaliczyć trzeba np. utratę ziem uprawnych oraz społeczne i gospodarcze problemy związane z potężnym przeludnieniem. W jednym z najgęściej zaludnionych zakątków świata, każdy żydowski osadnik otrzy­mał 85 razy więcej ziemi od przeciętnego Palestyńczyka[5].

Podobna polityka dyskryminacyjna realizowana jest na całych Terytoriach Okupowanych. Izrael i Terytoria zaopa­trywane są w wodę z dwóch źródeł: górskich warstw wodono­śnych oraz dorzecza Jordanu. Izrael wykorzystuje 79% wody z zasobów górskich, Palestyńczykom pozostawiając zaledwie 21%; jeśli chodzi o wodę z dorzecza Jordanu, Palestyńczycy nie dostają z niej nawet kropli – całość idzie na zaspokojenie potrzeb izraelskich. „Palestyńczycy nie korzystają z praw do swojej części wspólnych zasobów”, donosi B’Tselem, „zaś z biegiem czasu podział tych zasobów przybrał formę nader niesprawiedliwą”. W przypadku Izraelczyków roczne spożycie wody per capita na potrzeby domowe, miejskie i przemysłowe wynosi 128 metrów sześciennych; w przypadku Palestyńczy­ków na Zachodnim Brzegu jest to tylko 26 metrów sześcien­nych, co daje stosunek 5:1. B’Tselem charakteryzuje tę sytuację następująco: „Kilka miast na Zachodnim Brzegu zmuszonych jest – zwłaszcza latem – dysponować skromnymi zasobami wody w oparciu o plany rotacyjne. Wedle tych planów miesz­kańcy poszczególnych obszarów miasta mają dostęp do wody tylko kilka godzin dziennie. Dopływ wody do ich domów jest następnie odcinany i kierowany do innych części miasta (…). Plany rotacyjne są niezbędne z powodu zwiększonego zapotrzebowania na wodę w okresie upałów. Jednak, mimo że zapotrzebowanie zwiększa się zarówno wśród Palestyńczyków, jak i osadników izraelskich, reakcja Izraela ma charakter dys­kryminacyjny. Zwiększane są dostawy wody dla osadników, podczas gdy ilość wody dostarczana do miast palestyńskich nie tylko się nie zwiększa, ale czasem jest nawet zmniejszana”[6]. W innym opracowaniu B’Tselem stwierdzono, że „ze względu na rolniczy charakter osiedli w Dolinie Jordanu (…) odmawia się Palestyńczykom możliwości korzystania ze znacznej części zasobów wodnych regionu”. W rzeczywistości zużycie wody przez niespełna 5 tysięcy żydowskich osadników w Dolinie Jordanu odpowiada 75% ilości, którą na cele domowe i komu­nalne wykorzystują całe 2 miliony palestyńskich mieszkańców Zachodniego Brzegu[7]. W miarodajnym studium nt. izraelskiej polityki osiedleńczej na Zachodnim Brzegu B’Tselem ujawniło, że Izrael bezprawnie skonfiskował blisko połowę Zachodniego Brzegu (z wyłączeniem Wschodniej Jerozolimy), przyznając ponad 40% Zachodniego Brzegu 200 tysiącom nielegalnych żydowskich osadników, stanowiących niespełna 10% ogółu ludności zamieszkującej te tereny. Żydowskie osiedla „unie­możliwiają utrzymanie znaczącego kontaktu terytorialnego między społecznościami palestyńskimi”, a tym samym „blo­kują możliwość powstania niepodległego, mającego szansę na przetrwanie, państwa palestyńskiego”; „drastycznie ogra­niczają Palestyńczykom możliwość rozwoju gospodarczego, szczególnie jeśli idzie o rolnictwo”; „ograniczają palestyńskim społecznościom możliwości rozwoju miast, w niektórych przy­padkach całkowicie ten rozwój blokując”. Na szczególną uwagę zasługuje konkluzja B’Tselem: „Na Terytoriach Okupowanych Izrael powołał do życia reżim oparty na dyskryminacji, stosując na jednym terenie dwa odrębne systemy prawne i uzależniając prawa jednostki od jej narodowości. Jest to jedyny tego rodzaju reżim na świecie – przypominający niesławne reżimy przeszło­ści w rodzaju apartheidu w RPA”[8]. Dershowitz oznajmia, że ta „analogia” między Izraelem a Afryką Południową jest „fał­szywa, co można wykazać” (s. 204). Nie przedstawia jednak żadnych argumentów, które podważałyby wnioski B’Tselem. Twierdzi on też, że „nie ma żadnego powodu, aby z przyczyn moralnych bądź intelektualnych akurat Izrael szczególnie potę­piać za wywłaszczenia” (s. 198). Jednak jeśli uzasadnione było szczególne potępienie RPA, to równie uzasadnione wydaje się potępienie okupacji izraelskiej, która do złudzenia przypomina reżim apartheidu.

W studium nt. perspektyw stojących przed gospodarką palestyńską, opublikowanym jeszcze przed wybuchem nowej intifady, George Abed, dyrektor Departamentu Środkowo- Wschodniego w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, stwierdził: „Na przyszłości gospodarki palestyńskiej cieniem kładzie się 27 lat okupacji oraz dalsze 4 lata surowych ob­ostrzeń «układu tymczasowego”, w którym to czasie realny dochód per capita spadł o blisko 25%”.

Bez dwóch zdań okupacja (…) wywarła fatalny wpływ na kapitał ludzki i fizyczny, na bazę surowcową, na zewnętrzne stosunki handlowe i wszystkie inne aspekty życia (…). Niektó­re atuty, jakimi w przededniu okupacji dysponował Zachodni Brzeg (i w mniejszym stopniu Strefa Gazy) – wydajny sektor rolniczy z nieograniczonym dostępem do wody, kwitnący han­del ze wschodnią częścią Jordanii i innymi krajami arabskimi, silny sektor turystyczny, odpowiednia infrastruktura, świetny (jak na ów czas) system szkolnictwa podstawowego, rosnąca klasa specjalistów i przedsiębiorców – zostały zmarnowane w ciągu 27 lat gospodarczych represji i wyizolowania. Doszło do tego, że obecna sytuacja ekonomiczna, jeśli mierzyć ją na tle postępów poczynionych przez inne kraje w tym regionie, (…) jest gorsza niż w roku 1967[9].

Co więcej, ta trwająca dziesięciolecia okupacja w ogóle nie obciążyła izraelskiego skarbu. „Wręcz przeciwnie, Pale­styńczycy mieli znaczny udział w finansowaniu izraelskich wydatków publicznych” – co Meron Benvenisti, czołowy izraelski autorytet na Terytoriach Okupowanych, określił mianem „podatku okupacyjnego”. Ta wyegzekwowana od Palestyńczyków nadwyżka netto, ciągnął Benvenisti, „zadaje kłam izraelskim twierdzeniom, jakoby niski poziom wydat­ków publicznych i inwestycji [na Terytoriach Okupowanych] wynikał z ograniczeń budżetowych. Gdyby całą tę nadwyżkę zainwestowano w tym rejonie, zamiast przeznaczać ją na izra­elskie wydatki publiczne, można by znacząco podnieść jakość lokalnych usług, w szczególności zaś rozbudować lokalną infrastrukturę gospodarczą”[10].

Według badań przeprowadzonych na zlecenie ONZ, od wybuchu nowej intifady sytuacja na Terytoriach Okupowanych graniczy z „katastrofą humanitarną”[11]. W szczegółowym opra­cowaniu Banku Światowego zamieszczono takie oto ponure statystyki: w latach 1999-2002 PKB (produkt krajowy brutto) i DNB (dochód narodowy brutto) na głowę skurczyły się odpo­wiednio o 40% i 45%. Bezrobocie sięga 40%, zaś 60% ludności żyje poniżej progu ubóstwa ustalonego na poziomie 2,10 dolara dziennie. Konsumpcja żywności spadła o 25% od roku 1998, zaś „silne niedożywienie, coraz powszechniej występujące w Gazie, osiągnęło alarmujący poziom 13,3%, co będzie miało poważne długofalowe konsekwencje dla zdrowia i rozwoju spo­łeczności palestyńskiej”. Całkowitemu załamaniu społecznemu zapobiegło jedynie wsparcie finansowe z zagranicy (głównie z Ligi Arabskiej, oraz – w nieco mniejszym stopniu – z Unii Europejskiej), jak również zaradność i wzajemna pomoc wśród samych Palestyńczyków. Co do tej ostatniej kwestii, z reguły pozbawiony sentymentów Bank Światowy odnotowuje: „Spo­łeczeństwo palestyńskie wykazało się wielkim poczuciem wspólnoty i siłą charakteru. Pomimo przemocy, trudności ekonomicznych i codziennych frustracji związanych z życiem w warunkach stanu wojennego, Palestyńczycy udzielają sobie pożyczek i dzielą się ze sobą w potrzebie, zaś rodziny w więk­szości zachowały pełną funkcjonalność. Nawet przy niedostat­ku formalnych zabezpieczeń, przypadki skrajnej nędzy są wciąż ograniczone – osoby dysponujące dochodem na ogół dzielą się z tymi, którzy są go pozbawieni. Zachodni Brzeg i Gaza za­mortyzowały poziom bezrobocia, który w wielu innych społeczeństwach doprowadziłby do rozpadu struktury społecznej”. Osiągnięcie to określone zostało jako „naprawdę imponujące”. Warto też odnotować, co Bank Światowy napisał nt. działań oenzetowskiej Agencji ds. Ochrony i Zatrudnienia (UNRWA), zwłaszcza zważywszy na permanentną krytykę kierowaną pod adresem tej instytucji. Instytucji, która – dodajmy – zajmuje drugie miejsce (po Autonomii Palestyńskiej) pod względem ilości usług społecznych dostarczanych na Terytoriach Oku­powanych, w tym opieki zdrowotnej, szkolnictwa i pomocy humanitarnej na rzecz uchodźców (stanowiących połowę całej populacji i ponad 70% mieszkańców Gazy). Jak czytamy w ra­porcie: „programy pomocowe UNRWA (…) wciąż cieszą się bardzo dużą estymą lokalnej społeczności”[12].

„Bezpośrednią przyczyną palestyńskiego kryzysu gospo­darczego” są według Banku Światowego restrykcje nałożone przez Izrael na przepływ palestyńskich towarów i osób przez granice, jak również w obrębie Terytoriów Okupowanych, zaś „nieodzownym warunkiem stabilizacji gospodarczej jest zna­czące poluzowanie obecnego reżimu wewnętrznych ograniczeń ruchu i godzin policyjnych, jak również zapewnienie łatwego dostępu do rynków zewnętrznych”[13]. Amnesty International, analizując konsekwencje izraelskiej polityki godzin policyjnych i ograniczeń w ruchu, stwierdziła, że „jej wpływ na prawo [Pa­lestyńczyków] do pracy i osiągnięcia [przez nich] przyzwoitego standardu życia, wykształcenia i opieki zdrowotnej, jest druzgoczący”. Ustalono m.in., że „niektóre wioski bywają całkowi­cie odcięte, a tereny miejskie często przez dłuższy okres czasu poddawane są całodobowej godzinie policyjnej, podczas której nikomu nie wolno opuszczać domu”; „Przebycie kilku kilome­trów (tam, gdzie jest to w ogóle możliwe) zajmuje kilka godzin ze względu na długie objazdy związane z omijaniem osiedli i dróg izraelskich”; „Do roku 2000 większość spośród 1,3 mi­liona Palestyńczyków mieszkających w Gazie nigdy w życiu nie opuściło Strefy Gazy – obszaru o powierzchni 348 kilo­metrów kwadratowych”; „Główne drogi na Zachodnim Brzegu przeznaczone są dla samochodów izraelskich (wyróżniających się żółtymi tablicami rejestracyjnymi) oraz pojazdów wojsko­wych. Palestyńskie pojazdy, oznakowane zielonymi tablicami, mają zakaz poruszania się po tych drogach. W ostatnich latach przedstawiciele Amnesty International poza kilkoma dzielony­mi taksówkami [ang. shared taxi - taksówka równocześnie przewożąca kilku pasażerów zaintere­sowanych przejazdem zbliżoną trasą - przyp. tłum.] rzadko widywali na głównych drogach samo­chody z zieloną rejestracją. Palestyńczycy często poruszają się teraz wozami ciągnionymi przez osły bądź muły, co jeszcze trzy lata temu było dość rzadkim widokiem”; „Po ponownym zajęciu przez armię izraelską sześciu głównych miast na Za­chodnim Brzegu (…) w marcu-kwietniu2002 roku, przez kilka dni, a w niektórych przypadkach nawet tygodni, utrzymywano całodobową godzinę policyjną. Cywile zmuszeni byli do pozo­stawania w domach, a wszelki ruch na zewnątrz był zakazany (…). W Betlejem godzina policyjna obowiązywała przez kolej­ne 40 dni (…). Nablus pozostawał pod całodobową godziną po­licyjną przez pięć miesięcy po 21 czerwca 2002 roku, wyjąwszy jeden miesiąc, kiedy godzina policyjna obowiązywała jedynie w nocy”; „Palestyńskie pojazdy [w Gazie] tkwiły godzinami pomiędzy punktami kontrolnymi (…), podczas gdy ich kie­rowcy i pasażerowie z obawy, że zostaną zastrzeleni, nie mogli nawet opuścić samochodu”; „Ograniczenia ruchu i godziny policyjne zależą od decyzji wojska. Członkowie izraelskich sił bezpieczeństwa, wymuszając przestrzeganie obostrzeń, często uciekają się do użycia siły – zabili i zranili przy tym dziesiątki Palestyńczyków, nie mających przy sobie broni i nie stanowią­cych zagrożenia. Żołnierze otwierali ogień do Palestyńczyków przechodzących pieszo przez punkty kontrolne, przekracza­jących rowy, usuwających przeszkody na drodze i łamiących godzinę policyjną”[14].

Mocno podkreślając, że „władze izraelskie mają nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek przedsiębrać kroki zapewniające bezpieczeństwo Izraelczykom”, Amnesty zwraca tym niemniej uwagę, że „coraz szerzej zakrojone i coraz ostrzejsze restrykcje, narzucane wszystkim bez wyjątku Palestyńczykom, nie położyły kresu zamachom”. Wręcz przeciwnie, „ataki przybrały na sile, gdy Palestyńczykom zaostrzono ograniczenia ruchu, co każe wątpić w skuteczność wszechogarniających restrykcji, traktują­cych każdego Palestyńczyka jako zagrożenie dla bezpieczeństwa i karzących całe społeczności za zbrodnie popełnione przez kilka osób”. Ponadto Amnesty odnotowuje, że ograniczenia w ruchu wewnętrznym wprowadzane są często w arbitralny sposób: „Fakt, że żołnierze dysponują szerokim marginesem swobody, jeśli idzie o otwarcie bądź zamknięcie Palestyńczykom ruchu, podważa za­pewnienia władz izraelskich, jakoby ograniczenia komunikacyjne stanowiły racjonalny system kontroli, oparty ściśle na potrzebach bezpieczeństwa”. Amnesty International w ogóle zresztą kwestio­nuje zasadność wewnętrznych ograniczeń ruchu, jako że ich zwią­zek z bezpieczeństwem Izraelczyków jest wysoce wątpliwy:

Koniecznie rozróżnić trzeba ograniczenia dotyczące wjazdu Palestyńczyków z Terytoriów Okupowanych do Izra­ela od ograniczeń ruchu w obrębie Terytoriów Okupowanych. Restrykcje komunikacyjne mogą być konieczne, aby zapobiec przenikaniu na teren Izraela zamachowców-samobójców (…). Jednak trudno utrzymywać, że uniemożliwienie bądź ograni­czenie ruchu Palestyńczyków pomiędzy Ramallah a Nablusem jest konieczne, aby zapobiec wtargnięciu na teren Izraela zamachowców chcących przeprowadzić atak w Jerozolimie czy Tel Awiwie. Tymczasem restrykcje komunikacyjne i godziny policyjne często uzasadnia się właśnie w taki sposób, i są one rutynowo wprowadzane i zaostrzane po palestyńskich ata­kach na Izrael. Podobnie jak bombardowania budynków AP (Autonomii Palestyńskiej), z reguły mające miejsce po jakimś zamachu palestyńskim, ograniczenia ruchu i godziny policyjne często zdają się stanowić raczej formę kary i odwetu za ataki Palestyńczyków (mające miejsce zarówno wewnątrz Izraela, jak i skierowane przeciwko izraelskim osadnikom bądź żoł­nierzom na Terytoriach Okupowanych). Mają one też na celu pokazać społeczeństwu izraelskiemu, że armia nie stoi bez­czynnie. Jest to szczególnie oczywiste w Strefie Gazy, gdzie Palestyńczykom bardzo rzadko udaje się przedostać przez elektryczne ogrodzenie na teren Izraela. Wedle naszej wiedzy w ostatnim czasie żaden z zamachowców nie pochodził ze Strefy Gazy. Jednak po każdym większym palestyńskim ataku na terenie Izraela armia izraelska atakuje zwykle obiekty AP, takie jak lotnisko, port morski, czy posterunki policyjne, z któ­rych większość bombardowana była już kilkukrotnie[15].

Poza zapobieganiem atakom w obrębie samego Izraela, głównym uzasadnieniem wprowadzanych restrykcji komuni­kacyjnych jest ochrona nielegalnych osadników żydowskich. „Mimo że bardzo niewielki odsetek Palestyńczyków bierze udział w zamachach na izraelskich osadników i żołnierzy, każ­dy Palestyńczyk traktowany jest jak potencjalny zamachowiec”, zauważa Amnesty, i zgodnie z tą logiką „armia izraelska w co­raz większym stopniu skazuje ponad 3 miliony Palestyńczyków na jakąś formę aresztu domowego bądź też ograniczonego do granic wsi czy miasta”. Co więcej, tego rodzaju masowe aresz­towania mają charakter „z gruntu dyskryminacyjny”: „Nakłada się je wyłącznie na społeczność palestyńską, a nie na osadników izraelskich, przy czym często nakłada się je na Palestyńczyków dla korzyści osadników. Nawet w sytuacjach, gdy to osadnicy rozpoczęli konfrontację, atakując Palestyńczyków, bądź niszcząc ich własność, armia izraelska nieodmiennie ogranicza ruch, za­rządza godzinę policyjną i inne restrykcje w odniesieniu do tych drugich; czasem ogłasza jakiś teren zamkniętą strefą wojskową i po prostu usuwa z niej Palestyńczyków”. Wreszcie Amnesty zauważa, że to osadnicy stanowią główną przeszkodę w przy­wróceniu pozorów normalności na Terytoriach Okupowanych: „Nakładane na Palestyńczyków restrykcje komunikacyjne w większości (…) wprowadzane są po to, by zapobiec kontaktowi między społecznością palestyńską a izraelskimi osadnikami”[16].

Amnesty International, Przetrwać oblężenie: Wpływ restrykcji komunikacyjnych na prawo do pracy
Londyn, wrzesień 2003, s. 21

Szeroko rozpowszechnioną karą, regularnie wymierzaną przez żołnierzy na punktach kontrolnych, jest przetrzymywa­nie Palestyńczyków na miejscu przez kilka godzin, bez żadnej ochrony przed słońcem i deszczem, w przypadku mężczyzn czasem w metalowych klatkach. W poniedziałek, 14 lipca 2003 roku, grupa Izraelek zrzeszonych w Machsom Watch [Straż Punktów Kontrolnych] została o godz. 10 poinformo­wana, że Nasser Abu Joudeh z obozu dla uchodźców al-Arroub jest od 6 rano przetrzymywany w metalowej klatce (o podstawie 1,2 metra kwadratowego) na punkcie kontrolnym w Gush Etzion (między Hebronem a Betlejem), zaś około 30 innych osób jest tam przetrzymywanych od godz. 5:30. Po tym, jak kobiety z Machsom Watch skontaktowały się z Izra­elską Administracją Cywilną, zatrzymany mężczyzna został w końcu uwolniony z klatki około godz. 12; pozostałych zwolniono o 13:30, czyli po siedmiu godzinach spędzonych na słońcu i deszczu. W poprzednim tygodniu na tym samym punkcie kontrolnym w klatce przetrzymywanych było razem dwóch innych Palestyńczyków – jeden przez 4 godziny, zaś drugi (mający 17 lat) przez 7 godzin.

Jak konkluduje Amnesty International: „powszechne i długotrwałe” stosowanie przez Izrael „ograniczeń w ruchu, godzin policyjnych i innych tego typu restrykcji nie może być uzasadnione względami bezpieczeństwa”. „Zakrojone na sze­roką skalę restrykcje komunikacyjne są niewspółmierne i mają charakter dyskryminacyjny: nakłada się je na Palestyńczyków, ponieważ są Palestyńczykami, a nigdy na izraelskich osadni­ków, którzy bezprawnie żyją na Terytoriach Okupowanych (…). Restrykcje te mają potężny negatywny wpływ na życie milionów Palestyńczyków, którzy nie popełnili żadnego wy­kroczenia” (podkreślenie w oryginale)[17].

Poza twierdzeniami o poprawie jakości życia na Zachod­nim Brzegu i w Gazie, na stronie 161 Głosu za Izraelem Dershowitz wskazuje kolejną korzyść z izraelskiej okupacji: „Paradok­salnie, okupacja izraelska – inaczej niż w przypadku okupacji jordańskiej bądź egipskiej – umacnia palestyński nacjonalizm”. Równie prawdziwe jest stwierdzenie, że antysemityzm przyczy­niał się do umocnienia nacjonalizmu żydowskiego. Czy mamy częściowo rozgrzeszyć nazistów, dlatego że za ich sprawą świa­towe żydostwo zaczęło skłaniać się do idei syjonistycznych, co pomogło w utworzeniu państwa żydowskiego? Dershowitzowi zdaje się nie przyszło w ogóle do głowy, że okupacja izraelska – inaczej niż jordańska bądź egipska – wyjątkowo przyczyniła się do rozniecenia palestyńskiego nacjonalizmu właśnie dlate­go, że jest ona wyjątkowo bezwzględna.

W grudniu 2003 roku Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych zwróciło się do Międzynarodowego Trybu­nału Sprawiedliwości (MTS) o wydanie „opinii doradczej” w kwestii „prawnych konsekwencji” wzniesienia przez Izrael muru wcinającego się głęboko w Zachodni Brzeg. Alan Dershowitz, który „doradzał przedstawicielom Izraela, jak stawić czoła sądowi”, pogardliwie wypowiedział się o Trybunale, że przeprowadza „on postępowanie sądowe rodem z «Alicji w Krainie Czarów»” i nawet „stwierdzenie, że sąd ten zszedł na psy, uwłaczałoby psom”. Utrzymując, że niekorzystny dla Izraela werdykt był „z góry przesądzony”, przyrównał MTS do „rasistowskich” sądów amerykańskiego Południa z epoki Jima Crowa [okres w historii USA, liczony mniej więcej od końca XIX w., związany m.in. z wpro­wadzaniem praw legalizujących segregację rasową (Jim Crow to określenie Murzyna, zaczerpnięte z popularnych w XIX w. skeczów kabaretowych) - przyp. tłum.], które „mogły sprawiedliwie rozsądzać spory między białymi, ale dopuszczały się potwornych rasistowskich niesprawiedliwości przy rozstrzyganiu spraw, w których biali występowali przeciwko czarnym”; podobnie MTS mógłby „świetnie spisać się przy rozstrzyganiu sporu granicznego między Szwecją a Norwegią, natomiast gdy przychodzi do jakiegokolwiek tematu związanego ze Środkowym Wschodem, wiarygodność Trybunału spada do zera i nikt nie powinien brać na poważnie jakichkolwiek orzeczeń tego sądu w odniesieniu do Izraela”. Dershowitz nie wspiera swoich zarzutów żadnymi dowodami czy argumentami, choćby takimi, jak te cytowane w I części tej książki, że Izrael po prostu nie jest związany pra­wem międzynarodowym. Ponadto usprawiedliwia on budowę przez Izrael muru jako „ostatnią możliwość rozprawienia się z terroryzmem”[18]. Ile jest w tym racji?

W kwietniu 2002 roku gabinet izraelski oświadczył pu­blicznie, że aby „udoskonalić i wzmocnić gotowość oraz ope­racyjne możliwości walki z terroryzmem”, wzniesione zostaną „ogrodzenia i inne fizyczne przeszkody”, zaś w czerwcu 2002 roku przyjął do realizacji pierwszą fazę projektu. Fragment muru zaakceptowany przez rząd izraelski w październiku 2003 roku, obejmujący betonowe ściany, rowy, okopy, drogi, drut kolczasty i zapory elektroniczne, rozciągający się na całe 680 kilometrów i mający średnio 60 metrów szerokości, będzie miał „poważne konsekwencje humanitarne” dla ponad 680 tysięcy Palestyńczy­ków żyjących na Zachodnim Brzegu (30% populacji). Tylko 11% muru biegnie wzdłuż międzynarodowo uznanej granicy Izraela („Zielonej Linii”), podczas gdy pozostała część odcina około 15% powierzchni Zachodniego Brzegu, w tym najżyźniejsze ziemie i zasoby wodne, jak również 274 tysiące Palestyńczyków, którzy albo zmuszeni będą żyć w odgrodzonym obszarze między mu­rem a „Zieloną Linią”, albo w enklawach całkowicie otoczonych murem. Ponad 10 tysięcy z tych Palestyńczyków już musi zgłosić się po zielone przepustki, zachowujące ważność do 6 miesięcy, uprawniające ich do pozostania we własnych domach. „Przepust­ki te – podsumowuje raport Narodów Zjednoczonych – zamieni­ły «prawo» Palestyńczyków do zamieszkania we własnych do­mach w przywilej”. Kolejne 400 tysięcy osób mieszkających na wschód od muru, będzie musiało przekraczać go, aby dostać się do swoich gospodarstw rolnych lub pracy, albo żeby skorzystać z usług społecznych, zaś dalsze 200 do 300 tysięcy Palestyńczy­ków zamieszkujących Wschodnią Jerozolimę zostanie odciętych od Zachodniego Brzegu. Projekt muru wymaga utworzenia kil­ku bram i przejść, umożliwiających przemieszczanie się w obie strony ludzi i towarów, choć warunki, na jakich miałoby się to odbywać, nie zostały jeszcze sformalizowane. „Jakiekolwiek by jednak nie były ustalenia w tej kwestii, jest oczywiste, że setki tysięcy Palestyńczyków chcących przekroczyć mur, zdanych będzie na łaskę i niełaskę izraelskiego systemu bezpieczeństwa” – stwierdza B’Tselem – zaś dotychczasowe doświadczenia „każą się obawiać, że przejścia te przez dłuższe okresy czasu będą za­mknięte, co może zupełnie uniemożliwić Palestyńczykom swo­bodę ruchu”. „Nawet jeśli bariera nie doprowadzi do całkowitej izolacji – konkluduje B’Tselem – z całą pewnością ograniczy wielu mieszkańcom możliwość podejmowania pracy, utrudniając im osiągnięcie dochodów wystarczających do zapewnienia sobie minimalnego standardu życiowego (…) i wtrącając w nędzę ko­lejne tysiące palestyńskich rodzin”. Według doniesień w mieście Qalqilya wyłącznie z powodu wznoszonego muru zamknięto około 600 sklepów i firm. Olbrzymie połacie palestyńskiej zie­mi, na której ma być wzniesiony mur, już poddano „zawoalowanemu wywłaszczeniu”, a znacznie większe tereny palestyńskie na zachód od muru czeka to najprawdopodobniej w przyszłości. Nawet dając wiarę izraelskim zapewnieniom, że wznoszony mur ma służyć walce z terroryzmem, wywłaszczenie takie jest we­dług organizacji praw człowieka niezgodne z prawem międzyna­rodowym. „Podczas gdy właściciele ziemi mają prawo domagać się odszkodowania, znaczna większość (na wezwanie Autonomii Palestyńskiej) tego nie uczyniła – czytamy w opracowaniu Uni­wersytetu Oksfordzkiego – aby nie legitymizować w ten sposób izraelskiej konfiskaty. W każdym bądź razie proponowane od­szkodowania były znacznie poniżej realnej wartości przejętych ziem” – np. w Qalqilya stanowiły zaledwie 10% rzeczywistej wartości”. „Po przejęciu kontroli – donosi B’Tselem – firmy budowlane równają wszystko z ziemią, niszcząc całe pola upraw­ne, szklarnie, a w szczególności drzewka oliwne”. Szacuje się, że w czasie budowy muru wyrwano z korzeniami 100 tysięcy drzew. Za oficjalnym przyzwoleniem firmy budowlane sprze­dały następnie w Izraelu wykorzenione palestyńskie drzewka oliwne, biorąc pieniądze do własnej kieszeni[19].

Podobnie jak Dershowitz, rząd izraelski utrzymuje, że budowę muru rozpoczęto dopiero po wyczerpaniu wszystkich innych możliwości „zatamowania fali terroru”. Organizacje praw człowieka podają to jednak w wątpliwość. Rząd izraelski sam przyznał, iż większość palestyńskich zamachowców-samobójców dostała się na teren Izraela przez nieodpowiednio nadzorowane punkty kontrolne. Można by zatem podnieść po­ziom bezpieczeństwa na tych punktach, jak również rozmieścić dodatkowe oddziały wojska na „otwartych przestrzeniach” po­między posterunkami. Ponadto, gdyby rzeczywiście chodziło o ukrócenie terrorystycznych ataków na Izrael, rząd mógł po prostu wznieść mur wzdłuż „Zielonej Linii”, co byłoby zgodne z prawem i nie budziło wątpliwości natury moralnej. Jak pisze Amnesty, „Izrael ma pełne prawo wznosić na swoim terenie ogrodzenia i inne konstrukcje, aby kontrolować dostęp do własnego terytorium”. Wreszcie, jak zauważają autorzy opraco­wania oksfordzkiego, „jeśli Bariera ma zapobiec samobójczym zamachom bombowym, nie wiadomo czemu Izrael zupełnie nie przejmuje się setkami tysięcy Palestyńczyków, którzy znaj­dą się po izraelskiej stronie Bariery (…) chyba, że ostatecznie planuje się ich stamtąd pozbyć” – o czym teraz trochę więcej[20].

Prawdziwym motywem stojącym za wzniesieniem muru wydaje się być zabezpieczenie izraelskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu. Opasując dziesiątki żydowskich osiedli, zamieszkanych przez 320 tysięcy osadników (80% ogółu), mur nie tylko będzie ich ochraniał, ale – co ma zasadnicze znacze­nie – umożliwi przyłączenie tych ziem, wraz z przylegającymi terenami i zasobami wodnymi, do Izraela. Osiedla, o których mowa, są bezsprzecznie nielegalne – co więcej, stanowią „prze­stępstwo wojenne” w świetle prawa międzynarodowego. Nawet Dershowitz w Głosie za Izraelem nie próbuje usprawiedliwiać tego osadnictwa. Wzniesienie muru, który wyrządza potężną krzywdę Palestyńczykom, w celu ochrony nielegalnych osiedli żydowskich to podniesienie istniejącej już niesprawiedliwości do potęgi. Jak zauważa Human Rights Watch: „Rząd izraelski nie może usprawiedliwiać dalszego zawłaszczania okupowanego przez siebie terytorium, powołując się na konieczność zapewnie­nia bezpieczeństwa Izraelczykom żyjącym w nielegalnych osie­dlach”. W rzeczywistości osiedla te można by zresztą chronić bez wznoszenia muru – np. otaczając je ogrodzeniami pod napięciem, jak zostanie to uczynione w przypadku osiedli pozostających na zewnątrz muru. „Rzeczywisty powód” budowy muru, sugeruje B’Tselem, to „stworzenie faktów dokonanych, które zapewnią przetrwanie osiedli, a w przyszłości ułatwią ich przyłączenie do Izraela”. Podobnie Human Rights Watch stwierdza, iż „istniejące i planowane położenie muru zdaje się mieć na celu głównie włą­czenie nielegalnych osiedli cywilnych w obręb Izraela”. Faktycz­na nowa granica wytyczona przez mur doprowadzi ostatecznie – jeśli, co wydaje się prawdopodobne, zaakceptowany zostanie plan ekspansji wzdłuż Doliny Jordanu – do aneksji mniej więcej połowy Zachodniego Brzegu. Miejscowa ludność palestyńska, włączając w to ludzi mieszkających obecnie między murem a Izraelem, a w przyszłości zmuszonych nieznośnymi warunka­mi życia do przeniesienia się na stronę palestyńską („dobrowolna migracja”), zostanie uwięziona na rozparcelowanym terytorium przypominającym południowo-afrykańskie bantustany, stano­wiącym około 10% historycznej Palestyny. Human Rights Watch wezwał rząd USA do „odliczenia kosztów budowy muru od amerykańskich gwarancji pożyczkowych” dla Izraela[21].

Wbrew twierdzeniom Dershowitza mur nie stanowi „ostat­niej możliwości rozprawienia się z terroryzmem”, ani też, skoro już o tym mowa, nie został nawet zaplanowany z taką myślą. Fakty są jednoznaczne i zgadzają się co do nich wszystkie orga­nizacje praw człowieka: rzeczywistym celem wzniesienia muru jest uprzedzające, jednostronne i ostateczne przesądzenie o przy­szłości żydowskich osiedli. Dershowitz słusznie spodziewał się, że jeśli Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości przyjmie sprawę do rozpatrzenia, niekorzystny dla Izraela werdykt będzie „z góry przesądzony”. Nie dlatego, że MTS „zszedł na psy”, ale dlatego, że krzywda wyrządzona Palestyńczykom jest tak oczywista – Dershowitz po prostu nie dostrzega tego, co byłoby oczywiste nawet dla psa. W lipcu 2004 roku Trybunał wydał swą opinię doradczą „Prawne konsekwencje budowy muru na Okupowanych Terytoriach Palestyńskich” (Rejestr Ogólny, nr 131). Stosunkiem głosów 14 do 1 (sprzeciw USA), uznano, iż „wznoszenie muru na Okupowanym Terytorium Palestyńskim, obejmującym okolice w obrębie i wokół Wschodniej Jerozolimy, przez będący siłą okupacyjną Izrael, jak również związane z bu­dową restrykcje, są sprzeczne z prawem międzynarodowym”; „Izrael zobowiązany jest zatem zaprzestać działań łamiących prawo międzynarodowe; bezzwłocznie przerwać dalsze prace nad budową muru na Okupowanym Terytorium Palestyńskim (…), oraz w trybie natychmiastowym rozebrać fragmenty muru już tam wybudowane”; „Izrael zobowiązany jest wypłacić od­szkodowania za wszystkie szkody spowodowane budową muru na Okupowanym Terytorium Palestyńskim”; „Narody Zjedno­czone, w szczególności zaś Zgromadzenie Ogólne i Rada Bez­pieczeństwa, powinny zastanowić się nad podjęciem dalszych działań zmierzających do położenia kresu nielegalnej sytuacji wynikłej z budowy muru i związanych z budową restrykcji”. Stosunkiem głosów 13 do 2 (sprzeciw USA i Holandii) stwier­dzono także, iż „wszystkie państwa zobowiązane są nie uznawać nielegalnej sytuacji wynikłej z budowy muru i nie udzielać żad­nego wsparcia ani pomocy w utrzymaniu tej sytuacji; wszystkie państwa-sygnatariusze Czwartej Konwencji Genewskiej z 12 sierpnia 1949 roku, dotyczącej ochrony osób cywilnych podczas wojny, mają dodatkowo obowiązek, wypełniając Kartę Narodów Zjednoczonych i prawo międzynarodowe, zapewnić zastosowa­nie się przez Izrael do międzynarodowego prawa humanitarnego, wyłożonego w tejże Konwencji”. Decyzja Trybunału warta jest odnotowania także w innych aspektach: konsekwentnie używa się w niej terminu mur na określenie wznoszonej przez Izrael konstrukcji (paragraf 67); kilkukrotnie cytowany jest wstępny fragment Rezolucji nr 242 Rady Bezpieczeństwa ONZ, w któ­rym podkreśla się „niedopuszczalność aneksji terytorialnej przez wojnę”, jak również rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 1970 roku, podkreślająca, iż „żadna zdobycz terytorialna uzy­skana w wyniku groźby bądź użycia siły nie może być uznana za legalną” – zasadę tę określono przy tym jako „oczywistą konsekwencję” Karty Narodów Zjednoczonych, co czyni z niej „element zwyczajowego prawa międzynarodowego” i „regułę zwyczajową” (paragrafy 74, 87, 117); podtrzymano, że Czwarta Konwencja Genewska ma zastosowanie do Terytoriów Okupowa­nych (paragraf 101); ustalono, że „izraelskie osiedla na Okupowa­nym Terytorium Palestyńskim (włączając Wschodnią Jerozolimę) powstały z naruszeniem prawa międzynarodowego” (paragraf 120). We wszystkich tych punktach, ustalenia Trybunału całko­wicie oddalają oficjalne stanowisko izraelskie. Nawet amerykań­ski członek Trybunału w swoim głosie odrębnym jednoznacznie przyznał, że Czwarta Konwencja Genewska ma zastosowanie do Terytoriów Okupowanych, zaś istnienie izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu „łamie” tę Konwencję („Oświadczenie Sędzie­go Buergenthala”). Co do tej ostatniej sprawy, warto zauważyć, że wbrew jednomyślnemu stanowisku środowiska prawniczego, Dershowitz – sam będący wszak prawnikiem – broni „legalnego prawa” żydowskich osadników do „zamieszkania w dowolnym miejscu na Zachodnim Brzegu i w Gazie”[22].


Norman G. Finkelstein, „Wielka hucpa – o pozorowaniu antysemityzmu i fałszowaniu historii”
(Beyond Chutzpah – On the Misuse of Anti-Semitism and the Abuse of History)

_________________
http://palestyna.wordpress.com/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Publicystyka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Izrael - hańba narodów
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile