Planuję od małego uczyć dziecko odróżniania prawdy od fikcji i bzdur jakimi "karmi" się ogół.
Wg mnie nie ma sensu ostro walczyć z systemem - lepiej być w nim "lisem" tzn. póki co udawać, że wierzy się w księdza i plecione przez niego bzdury, ale tak naprawdę olewać i unikać tej bandy podobnie jak np. cyganów.
Chyba, że nie będzie chciało chodzić na religię - w pełni poprę je w tym i wspomogę gdy będzie trzeba.
Religię planuję traktować jako bajki typu smerfy, a że dorośli to duże dzieci tez czasem robią dziwne rzeczy po obejrzeniu bajki co nie znaczy, że w nią wierzą
Ważne dla mnie będzie, żeby dziecku przekazać prawdziwe informacje o otaczającym świecie i tu zamierzam mocno się zaangażować, natomiast bzdury ze szkoły (niestety większość informacji ze szkoły to nikomu nie potrzebne bzdury) może olewać - i tak przejdzie do następnej klasy.
Jak trafi się nauczyciel - menda to pójdę do niego z dzieciakiem i porozmawiam po męsku - tak, żeby dziecko widziało, że to ja tu jestem autorytetem a nie jakiś palant - mam w tej kwestii własne doświadczenia, bo moi rodzice "pogonili kota" niejednemu co zawsze wychodziło na dobre.
_________________
We wszystkim trzeba mieć umiar ... nawet w umiarze.
Za niezgodność poglądów i działań z własnymi Bimi zmniejsza limity.
Na szczęście kary ta są mniej dotkliwe niż za to samo 30 lat temu.
Pozdrowienia dla oficera prowadzącego.