Birbant z Oksfordu
Życie Sikorskiego potoczyłoby się inaczej, gdyby nie wyjazd w połowie 1981 r. na kurs języka angielskiego do Anglii. Dopisało mu szczęście, tygodnik „Polityka” pisał, że otrzymał turystyczny paszport, liceum ukończył rok wcześniej i nie upominało się o niego wojsko. W październiku 1981 r., po informacjach, że Służba Bezpieczeństwa interesuje się jego kolegami, wystąpił o azyl polityczny. We wniosku pisał o działalności konspiracyjnej, represjach, wyrzuconych z wojska stryjach, którzy byli oficerami Ludowego Wojska Polskiego (stryj Edward był oficerem politycznym, skazanym na trzy lata za pobicie sowieckiego generała, a stryj Klemens został wyrzucony z wojska w 1968 r., bo nie chciał wstąpić do partii).
Sikorski rozpoczął studia na Oksfordzie, wstąpił do Bullingdon Club. Wiódł życie towarzyskie, wręcz hulaszcze. Wiosną 2010 r. stacja Channel 4 wyemitowała reportaż o młodości lidera brytyjskich konserwatystów Davida Camerona. Informacje te powtórzyła polska prasa. Bullingdon Club kojarzy się na Wyspach już wyłącznie z pijackimi ucztami i demolowaniem restauracji. Obecnie członkowie Bullingdon Club wstydzą się i tuszują burzliwą przeszłość, wszyscy odmówili wystąpienia w brytyjskim filmie, wyjątkiem był tylko Sikorski.
Niewątpliwie zaskakuje fakt, że Sikorski przez lata ukrywał te młodzieńcze wyskoki, starał się wytworzyć w Polsce obraz młodzieńca, który ciężko pracował i walczył z komunizmem nawet w najdalszych zakątkach świata. Zaskakuje również to, że tak dokładnie opowiedział o luzackim stylu dopiero po blisko 30 latach, i to w Anglii.
W czasie pobytu w Anglii był obserwowany i rozpracowywany przez służby PRL. 21 stycznia 1983 r. został zarejestrowany przez wydział II Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Bydgoszczy pod nr. 21200 jako „osoba do obiektu” do sprawy „Bristol” nr ewid. 9219. Sprawę przerejestrowano na Kwestionariusz Ewidencyjny krypt. „Bastard” – „podejrzany o kontakt ze służbami specjalnymi państw NATO”. Sprawę zdjęto z ewidencji 15 stycznia 1990 roku.
Sikorskim zajmował się funkcjonariusz o pseudonimie „Brig”, ten sam, który „opiekował się” w Londynie Bogusławem Wołoszańskim. Rezydentura polskiego wywiadu w Londynie uważała, że Sikorski „najprawdopodobniej jest powiązany z brytyjskimi służbami specjalnymi, żyje ponad stan, szuka kontaktów i dużo podróżuje, a nie wiadomo, skąd ma pieniądze”.
Od Afganistanu, przez Afrykę, do Polski
W okresie studiów rozpoczął współpracę z prasą polonijną i angielską. Jego wywiad z pisarzem Grahamem Greene´em przedrukował w Polsce „Tygodnik Powszechny”. W 1986 r. wyjechał do Afganistanu jako korespondent wojenny „The Spectator”. Był jednym z kilku Polaków, którzy w czasie wojny z Sowietami przebywali w Afganistanie. Sympatyzował z mudżahedinami, z pobytu napisał „Prochy świętych”. W 1988 r. zdobył nagrodę World Press Photo za zdjęcie martwej Afganki z dziećmi. Uzyskał obywatelstwo brytyjskie.
Był też korespondentem w Afryce. Tam najprawdopodobniej zetknął się z późniejszym szefem Wojskowych Służb Informacyjnych Bolesławem Izydorczykiem. Wspominał o tym Janusz Onyszkiewicz w liście do Sikorskiego z marca 1993 r.: „Pan generał Izydorczyk, który na Pana temat powiedział jedynie, że przychodząc do resortu nie był Pan dla niego osobą całkiem nieznaną, gdyż spotkał się z Panem w Namibii”. Na początku lat 90. drogi Sikorskiego i Izydorczyka skrzyżowały się w polskim MON.
Na przełomie lat 80. i 90. Sikorski wrócił do Polski, w środowiskach antykomunistycznych stał się swoistą gwiazdą. Był bywalcem Salonu 101 Małgorzaty Bocheńskiej, żony Jana Parysa. Jednocześnie był przedstawicielem koncernu News Corporation Ruperta Murdocha, próbował uruchomić w Polsce jego stację. Zajął się remontem ruin dworu w Chobielinie, ożenił się z amerykańską dziennikarką Anne Applebaum.
Jednak cały czas w Polsce żywa była jego „afgańska legenda”. Sikorski był postrzegany jako emigrant polityczny stanu wojennego, który aktywnie sprzeciwiał się komunizmowi w Afganistanie. To chyba m.in. dzięki temu wizerunkowi został wiceministrem obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego. Miał uosabiać prozachodni kurs rządu i otwarcie administracji dla młodych, wykształconych ludzi.
Po tzw. nocnej zmianie 4 czerwca 1992 r. powrócił do dziennikarstwa, publikował w zachodnich mediach. Jego artykuły, obok książki Jacka Kurskiego i Piotra Semki „Lewy czerwcowy” oraz pierwszego wywiadu z Janem Olszewskim, były wtedy ważną lekturą sympatyków prawicy niepodległościowej.
Ostro krytykował Lecha Wałęsę za obalenie rządu Jana Olszewskiego, „Gazetę Wyborczą” za kampanię oszczerstw, a Wojskowe Służby Informacyjne za związki z Moskwą. W jednym z artykułów pisał: „WSI były ostatnią funkcjonującą organizacją komunistyczną, która mogła przejąć kontrolę nad krajem, gdyby ze Wschodu znów zaczęły wiać chłodniejsze wiatry. Jeszcze długo po puczu w Związku Radzieckim polscy szefowie WSI wciąż myśleli, że ich czas może nadejść”.
„Szpak” z WSI
W świetle ujawnionych po latach informacji ten ostatni wątek jest szczególnie ważny. Od 1 października 1992 r. do 17 lutego 1995 r. WSI inwigilowały Radosława Sikorskiego, nadając tej akcji kryptonim „Szpak”. Rozpoczęcie operacji argumentowano tym, że Sikorski jest „zaangażowany w działalność polityczną ugrupowań stawiających sobie za cel osłabienie struktury i spoistości wojska, osłabienie autorytetu Zwierzchnika Sił Zbrojnych i kierownictwa MON. W perspektywie podporządkowania Sił Zbrojnych określonym celom politycznym „Szpak” szczególnie zaciekle atakuje Wojskowe Służby Informacyjne podważając ich cele i zadania, chce paraliżować działania WSI” (Raport z weryfikacji WSI, s. 75).
Teczkę „Szpak” ujawnił Sikorski w czerwcu 2006 r., na kilka tygodni przed rozpoczęciem działalności komisji weryfikacyjnej. Dla członków tej komisji był to dowód na oddziaływanie WSI na sferę polityczną. Szukając innych materiałów, powoływali się na ten przykład. Wykorzystali to oficerowie WSI, do Sikorskiego dotarła zniekształcona informacja, że są poszukiwane tzw. haki na niego. Tymczasem Sikorski w Raporcie z weryfikacji WSI został przedstawiony jako ofiara służb wojskowych, tak samo byłby przedstawiony w przypadku odnalezienia kolejnych dokumentów.
Dla nikogo nie było zaskoczeniem, że w latach 90. związał się z Ruchem Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, chociaż jeden z jego artykułów stał się dzwonkiem alarmowym, gdy w amerykańskim piśmie „Foreign Affairs” zasugerował: „Polskę byłoby łatwiej reformować, gdyby porzuciła wyeksploatowane regiony, takie jak Śląsk”. Artykuł stał się powodem konfliktu w tej partii, mimo to w 1997 r. Sikorski startował do Sejmu z listy ROP. W 1998 r. został wiceministrem spraw zagranicznych u ministra Bronisława Geremka. Odpowiadał za konsulaty, polskie ośrodki kultury i stosunki z Trzecim Światem. Po odejściu z MSZ został dyrektorem wykonawczym Nowej Inicjatywy Atlantyckiej.
Od bezpieczeństwa ważniejsza toaleta
W 2005 r. otrzymał od prawicy kolejny kredyt zaufania – został senatorem Prawa i Sprawiedliwości, a w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza objął tekę szefa MON. Starannie dbał o wizerunek młodego, wysportowanego ministra współpracującego z NATO – fotografował się w F-16, w czasie skoków spadochronowych, zajęć z wychowania fizycznego itd.
Jednak ten propagandowy wizerunek skrywał dziwne posunięcia Sikorskiego w politycznej rzeczywistości. Przykładem jest choćby postępowanie przetargowe na zakup nowych samolotów dla VIP-ów ogłoszone 26 lipca 2006 r. przez Sikorskiego jako ministra obrony narodowej. Miał on zlekceważyć podstawowe założenia bezpieczeństwa. Ujawnił to były wiceminister obrony narodowej Jacek Kotas: „Założenia odwołanego przetargu zostały źle przygotowane. W ogłoszonym za kadencji Radka Sikorskiego przetargu głównym kryterium była cena samolotu. Była ważniejsza od kwestii bezpieczeństwa. Najbardziej jaskrawym przykładem jest dodatkowa toaleta w samolocie. Za drugą toaletę oferent dostałby 0,77 pkt, a za dodatkowy, trzeci silnik – jedynie 0,26 pkt. Podkreślę jeszcze raz: trzy razy wyżej oceniana była dodatkowa toaleta niż dodatkowy silnik”.
Ten fatalny przetarg został odwołany 30 maja 2007 roku. Jesienią 2007 r. ówczesny szef MON Aleksander Szczygło powołał komisję przetargową, dokumenty były gotowe, ale rząd Tuska zablokował zakup nowoczesnych samolotów dla VIP-ów. Sikorski deklarował się wówczas jako zwolennik zainstalowania w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej, jednak później wielokrotnie deklarował swój sceptycyzm w tej sprawie.
Problem z „wojskówką”
Kolejną kwestią, która różniła Sikorskiego z programem PiS, był projekt reformy wojskowych służb specjalnych – rozwiązania WSI i powołania w ich miejsce nowych. Było to sztandarowe hasło partii Jarosława Kaczyńskiego. Jednak po powołaniu rządu Marcinkiewicza na tym tle doszło do istotnych różnic pomiędzy Sikorskim a Zbigniewem Wassermannem, ówczesnym koordynatorem służb specjalnych.
Sikorski opowiadał się za włączeniem wywiadu i kontrwywiadu wojskowego w skład Sił Zbrojnych. Szef tych służb miał być mianowany przez ministra obrony narodowej, zaś pracownicy wywiadu i kontrwywiadu wojskowego mieli rekrutować się z żołnierzy. Takie rozwiązania Sikorski zgłaszał w Sejmie w połowie lutego 2006 roku.
Natomiast min. Wassermann proponował, żeby wywiad i kontrwywiad wojskowy były instytucjami niezależnymi od wojska. Szefów miałby powoływać premier na wniosek ministra obrony narodowej. Do wojskowych służb mieli być przyjmowani specjaliści cywilni. Koordynator argumentował, że podporządkowanie służb resortowi obrony narodowej nie gwarantowało „usunięcia wszystkich patologii”. Natomiast Sikorski twierdził: „Tak jak ganimy patologię, tak powinniśmy chwalić sukcesy. Jest tam też praca uczciwych oficerów dla dobra Polski; dobra praca analityczna i operacyjna”.
Ostatecznie zwyciężyła koncepcja min. Wassermanna, ale tylko dzięki śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, który zgłosił pakiet ustaw o likwidacji WSI autorstwa koordynatora, de facto było to odsunięcie rządu Marcinkiewicza od reformy wojskowych specsłużb. Sikorski komentował zresztą, że nie wie, jak będą wyglądały ustawy o likwidacji WSI i powołaniu nowych służb.
Tolerancja dla wybranych
Jednocześnie Sikorski miał dziwną słabość do gen. Marka Dukaczewskiego, szefa Wojskowych Służb Informacyjnych, które w III RP prowadziły m.in. działania opresyjne wobec ludzi Kościoła. Odwołał go z funkcji szefa WSI dopiero 14 grudnia 2005 r., czyli półtora miesiąca po nominacji na ministra obrony narodowej!
Zaskakujące opóźnienie, biorąc pod uwagę, że szefowie służb należą do grupy urzędników najszybciej wymienianych po wyborach.
W dodatku po odwołaniu Dukaczewskiego proponował mianowanie go dowódcą Śląskiego Okręgu Wojskowego lub wysłanie do ataszatu w Pekinie. Jeszcze w lutym 2006 r. Sikorski pytany w TVN 24 o przyszłość b. szefa WSI przypomniał, że zgodnie z prawem może on być w rezerwie kadrowej przez sześć miesięcy: „Do tych sześciu miesięcy bardzo daleko. Rozważamy, co dalej, szukamy stanowiska, które byłoby zgodne z jego kwalifikacjami. Zastanawiamy się”. Takich skrupułów Sikorski nie miał w październiku 2007 r., kiedy na konwencji Platformy krzyczał: „Jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię!”.
W październiku 2007 r. Sikorski zaatakował Zbigniewa Wassermanna, kiedy przyniósł na rozmowę z nim w TVN 24 świadectwo ukończenia przez Dukaczewskiego kursu w ZSRS. Na dziwne relacje Sikorskiego z Dukaczewskim wskazywał były wiceminister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski (główny negocjator w sprawie tarczy antyrakietowej). Ujawnił on, że Dukaczewski bywał częstym gościem w gabinecie Sikorskiego wieczorami i nocami. Waszczykowski odniósł wrażenie, że Sikorski konsultuje z nim wiele decyzji personalnych.
Prowokacja ZEN
Problem rozwiązania WSI i utworzenia nowych służb musiał bardzo nurtować Sikorskiego, ponieważ nieustannie i wielokrotnie powracał do niego. Negatywnie oceniał raport z weryfikacji WSI, upublicznienie nazwisk kursantów w Moskwie (była to jedyna lista w raporcie) oraz współpracowników WSI, którzy przekroczyli ustawowe ramy działalności, a zwłaszcza opisanie tzw. operacji ZEN. W akcji ZEN uczestniczył b. funkcjonariusz wywiadu SB. W Raporcie z weryfikacji WSI stwierdzono, że ZEN wprowadzała w błąd najwyższe władze państwa, w tym prezydenta Kaczyńskiego. Sikorski znał szczegóły operacji ZEN i nie zgłaszał zastrzeżeń. W oparciu o informacje z tej akcji Dukaczewski sugerował po wyborach 2005 r. wykorzystanie nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa w kraju.
7 lutego 2007 r. Sikorski został odwołany z rządu. Premier Jarosław Kaczyński tak wtedy tłumaczył tę dymisję: „Nie po to odsunęliśmy generała Dukaczewskiego i usunęliśmy WSI, by teraz awansować go na wysokie stanowisko. Minister obrony musi być człowiekiem, który dobrze współpracuje z premierem i prezydentem. Prezydent jako zwierzchnik Sił Zbrojnych musi wiedzieć o wszystkich podejmowanych decyzjach. Tymczasem zdarzało się, że nie wiedział o bardzo ważnych”.
W obronie szpiega
Sikorski swoje odejście z rządu tłumaczył konfliktem z Antonim Macierewiczem, jednak po kilku latach media wskazywały na zupełnie inną przyczynę tej dymisji. Media poinformowały, że w 2007 r. Sikorski bronił białoruskiego szpiega Siergieja M. Szpieg proponował polskiemu konsulowi z Mińska, by przekazywał informacje za pieniądze. Konsul powiadomił polski wywiad. Litwa zatrzymała Białorusina i zgodziła się na jego ekstradycję, a sąd w Warszawie go skazał. Podczas akcji polskiego wywiadu miało dojść do sporu – jak rozegrać sprawę białoruskiego szpiega. Sikorski chciał przewerbować Białorusina i wykorzystać go jako źródło informacji dla Polski, ale sprzeciwiał się temu ówczesny szef wywiadu Zbigniew Nowek, którego poparł premier Jarosław Kaczyński -jak podawały media.
Znamienne było, że w obronie Sikorskiego stanął Gromosław Czempiński, były oficer wywiadu PRL i jeden z założycieli Platformy: „Widocznie minister Sikorski uznawał, że tę sprawę można załatwić inaczej. (…) Nie wiem, jakie materiały posiadał minister Sikorski, ale na pewno na czymś swoje propozycje opierał. (…) Radosław Sikorski być może szukał innego rozwiązania, co wcale nie znaczy, że chciał źle. Proszę zauważyć, że kiedy na początku lat 90. likwidowaliśmy rozbudowaną siatkę agentów rosyjskich, nikogo nie aresztowaliśmy”.
To właśnie interwencja Sikorskiego w sprawie białoruskiego szpiega miała być przyczyną, że jesienią prezydent Lech Kaczyński odradzał Donaldowi Tuskowi nominację Sikorskiego na szefa dyplomacji.
W tym kontekście zupełnie inaczej odczytujemy wypowiedź koordynatora Zbigniewa Wassermanna, który w listopadzie 2007 r., tuż przed ustąpieniem z urzędu, w radiowym wywiadzie stwierdził, że informacje stawiające Sikorskiego w niekorzystnym świetle pojawiły się tuż przed zdymisjonowaniem go ze stanowiska ministra obrony w rządzie PiS.
Minister Wassermann mówił wtedy również, że Donald Tusk będzie mógł się dowiedzieć, co to za informacje, kiedy uzyska jako premier dostęp do informacji ściśle tajnych, a teraz powinien „uwierzyć w to, co mówi pan prezydent, bo pan prezydent mówi w dobrze pojętym interesie państwa. To jest sfera bezpieczeństwa, objęta tajemnicą ścisłą, państwową”.
Po odejściu z rządu pojawiły się informacje, że Sikorski wyjedzie na placówkę do USA, ale postawił warunek, który wyjawił Aleksander Szczygło w jednym z wywiadów radiowych: „Jeśli chodzi o stanowisko ambasadora w Waszyngtonie – tak – była taka propozycja. I to była propozycja, którą Radek przyjmował pod jednym warunkiem: że kupimy nową siedzibę dla ambasadora w Waszyngtonie”.
Wkrótce Sikorski związał się z PO i rozpoczął kampanię ataków na PiS. Kpił z proamerykańskiej strategii urzędników prezydenta Kaczyńskiego: „Pół roku temu prorokowałem, że nawet jeśli prezydent USA wycofa się z umowy, to „okopy świętej trójcy” światowego buszyzmu, czyli nasze Biuro Bezpieczeństwa Narodowego się na to nie zgodzi i będzie walczyć dalej”.
Źródło:
http://hej-kto-polak.pl/wp/?p=16257
więcej na:
http://czerwonykiel.blogspot.com/2011/09.....rzona.html