Co możesz jako dziennikarz?
To co możesz, a co nie, reguluje przede wszystkim zdrowy rozsądek i prawo naturalne. Krótko mówiąc: zbierając materiały, nagrywając wypowiedzi, filmując ludzi musisz zadbać, żeby nikomu nie robić krzywdy i przedstawiać informacje prawdziwie.
A co dokładnie możesz, a co nie, jeżeli chodzi o prawo reguluje prawo prasowe (ustawa z dnia 26 stycznia 1984). Żeby nie było więc wątpliwości i problemów, kilka ważnych punktów, które musisz znać:
Kim jesteś?
Przede wszystkim: jeżeli prowadzisz swój blog, podcast, radio internetowe lub zbierasz materiały dla kogoś w świetle prawa jesteś dziennikarzem a to co publikujesz jest prasą. Art 7 punkt 2 Ustawy mówi: "prasa oznacza publikacje periodyczne, które nie tworzą zamkniętej, jednorodnej całości, ukazujące się nie rzadziej niż raz do roku, opatrzone stałym tytułem albo nazwą, numerem bieżącym i datą; (...) prasą są także wszelkie istniejące i powstające w wyniku postępu technicznego środki masowego przekazywania, w tym także rozgłośnie oraz tele - i radiowęzły zakładowe, upowszechniające publikacje periodyczne za pomocą druku, wizji, fonii lub innej techniki rozpowszechniania; prasa obejmuje również zespoły ludzi i poszczególne osoby zajmujące się działalnością dziennikarską".
Tak więc sprawa jest prosta: blog jest prasą. Radio internetowe jest prasą. Podcast jest prasą.
Jeżeli zbierasz materiały dla swojego (lub czyjegoś) bloga, podcastu lub radia internetowego, jesteś w świetle prawa dzienniarzem, na mocy Art 7 punktu 5 Ustawy: dziennikarzem jest osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, pozostająca w stosunku pracy z redakcją albo zajmująca się taką działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji. Nie potrzebujesz do tego żadnego specjalnego papiera, legitymacji prasowej ani nic tego typu.
Co to oznacza?
Że podczas zbierania materiałów dla prasy (np. radia internetowego) przysługują ci wszystkie prawa wynikające z prawa prasowego.
Co muszę wiedzieć?
Jako dziennikarz musisz więc pamiętać o tym, do czego prawo cię zobowiązuje. O tym wszystkim najlepiej przeczytać w ustawie. Kilka ważniejszych rzeczy to:
* Przed publikacją musisz mieć zgodę na publikację to tego, kogo nagrywasz (Art 14, punkt 1). Pamiętaj, że zgoda jest potrzebna do publikowania lub rozpowszechniania, nie do kręcenia! W świetle prawa nagrywać możesz każdego bez pytania o zgodę. Ale i tak dobrym zwyczajem jest nie filmować, jeżeli ktoś nie chce. Bo po co, skoro i tak nie można tego nigdzie publikować?
* Każdy z kim robisz wywiad ma prawo zażądać od ciebie autoryzacji przez publikacją (Art 14, punkt 2). Czyli sprawdzenia czy nie przekręciłeś tego co ktoś powiedział. To dotyczy tylko wypowiedzi cytowanych dosłownie, a nie na przykład komentarza w stylu "pan Wojtek dał do zrozumienia, że nienawidzi swojej żony". Ale jeżeli byś chciał napisać "nienawidzę swojej żony - oświadczył pan Wojtek zgrzytając zębami" - wtedy pan Wojtek ma prawo żądać przed publikacją autoryzacji.
Czego ci nie można zabronić?
* Filmowania osób prywatnych. Wbrew obiegowej opinii według prawa każdy może nagrywać każdego ile mu się podoba. Ograniczenia dotyczą tylko publikowania, a nie nagrywania. Aczkolwiek poza prawem istnieją jeszcze dobre zwyczaje dziennikarskie (no, chyba, że się pracuje w Fakcie).
* Filmowania osób publicznych podczas tego, co robią publicznie (Art 81 Ustawy o Prawie Autorskim). Więc pana Kaczyńskiego podczas przemówienia można filmować i publikować bez pytania o zgodę. Natomiast podczas robienia prania skarpetki, w której trzyma pieniądze, już nie.
* Nie wolno utrudniać dziennikarzowi zbierania materiałów krytycznych. Art 6, punkt 4 mówi to wprost: nie wolno utrudniać prasie zbierania materiałów krytycznych ani w inny sposób tłumić krytyki. Inaczej mówiąc, jeżeli ktoś ci nie pozwala czegoś filmować tylko dlatego, że jest to krytyka i mu to nie pasuje, możesz mu powiedziec, żeby się wypchał. Nie twój problem.
* Masz prawo do zachowania anonimowości przy publikacji materiału (Art 15, punkt 1). Twoje namiary zostają wtedy tylko do wiadomości redakcji.
Jeżeli więc nie chcesz się podpisywać pod swoim materiałem, nikt cię nie może do tego zmusić.
* Organy państwowe, przedsiębiorstwa państwowe, sądy państwowe i w ogóle wszystko co jest państwowe - te wszelkie twory nie mogą odmówić ci udzielania informacji o swojej działalności (Art 4, punkty 1-6). Chyba, że narusza to tajemnicę państwową albo zawodową. Oczywiście jak zapytasz "jakim samochodem pan jeździ, panie sędzio" to może ci on odmówić, bo to nie dotyczy jego działalności jako przedstawiciela państwa.
* Kierownicy tych państwowych tworów muszą umożliwić ci swobodne zbieranie informacji wśród pracowników (Art 11, punkt 3). Jeżeli więc najdzie cię ochota porobić wywiady z pracownikami PKP, to idź do kierownika tego molocha albo do kogoś od kontaktów z prasą, a on, w świetle ustawy, nie może ci odmówić robienia wywiadów z pracownikami. Jeżeli odmówi, pokazujesz mu ustawę (bo jej pewnie nie zna). Jeżeli odmówi i tak, masz prawo żądać pisemnego uzasadnienia wysłanego na adres redakcji. A potem je zaskarżyć do sądu. I zapewne wygrasz. Tyle, że komu by się chciało z tym pieprzyć...
* Jeżeli ktoś nie chce, żeby coś publikować i próbuje cię zastraszyć albo używa gróźb (że ci coś-tam połamie, na przykład, jak to puścisz w radiu co właśnie nagrałeś) to jest to zaskakująco ostro karane przestępstwo.
Do 3 lat więzienia za to grozi (Art 43). Dobrze go więc poinformować: większa szansa, że wyluzuje. Kara więzienia grozi już za samą groźbę, w takim wypadku, a nie jej wykonanie! Więc prawo chroni dziennikarzy tutaj. I dobrze.
* Tak samo jest karane utrudnianie albo tłumienie krytyki prasowej (Art 44). Kary są mniejsze, ale dobrze wiedzieć, że tak czy inaczej jest to zachowanie karalne. Więc w ostateczności, jakby ktoś takie rzeczy robił, włączasz kamerę, nagrywasz wszystko, zatrzymujesz gościa i wołasz policjanta. Gość się uspokoi albo posiedzi. Albo i nie posiedzi, ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Zależy to, jak zwykle, od humoru sędziego i tego czy wypadnie akurat trójka w najbliższym losowaniu Totolotka...
Policja i inne zwierzęta
Osobno opowiem tutaj o problemie filmowania policji, bo wiele osób ma z tym problemy.
Co do filmowania policji więc, sprawa jest niewiarygodnie prosta i jasna:
policjant na służbie nie ma prawa zabronić filmowania! Nie tylko filmowania, ale i publikacji! Policja, jako organ państwa, podpada między innymi pod artykuł 4 ustawy prawa prasowego. Więc policjant nie tylko nie może zabraniać filmowania, ma wręcz obowiązek współpracować z prasą!
Jeżeli zbierasz więc materiały dla, dajmy na to, Kontestacji, w razie pytań oświadczasz zgodnie z prawdą, że jesteś dziennikarzem radia Kontestacja i filmujesz sobie, bo tak ci się podoba.
Trzeba pamiętać jednak, że punkt 4 dotyczy umundurowanych policjantów na służbie. Poza służbą z kolei dotyczą ich te same zasady co i każdego prywatnego człowieka: kręcić można, publikowanie tylko za ich zgodą.
Nie istnieje żaden przepis, który zabrania filmowania policjanta w jakiejkolwiek sytuacji.
Jeżeli więc jakiś niedouczony funkcjonariusz wyjeżdża z tekstem "proszę nie filmować" prawidłowa odpowiedź brzmi "proszę podać podstawę prawną". Jeżeli mimo to chce wyrwać kamerę, komórkę albo dyktafon, to przekracza swoje uprawnienia. Taka sprawa powinna się skończyć w sądzie, gdzie policjant z pewnością przegra (o ile przedstawisz dowody w postaci na przykład nagrania sytuacji).
Warto pamiętać, że policjant, aby pracować w policji musi być niekarany. Oznacza to, że po każdym wyroku skazującym za przekroczenie uprawnień automatycznie wylatuje z pracy dyscyplinarnie!
Dlaczego więc tak często policjanci przekraczają uprawnienia - zapytasz. Wbrew pozorom wcale nie dlatego, że sędzia i policjant to szwagrowie, że wszyscy się nawzajem kryją itd. Czasem tak bywa, ale w większości przypadków dlatego, że tak rzadko wytaczamy im sprawy w sądzie! A jeżeli już, to bez znajomości podstaw prawnych i bez dowodów w postaci nagrań.
Sprawa jest prosta:
chcesz, żeby było lepiej? Znaj prawo, wszystko nagrywaj i pozywaj!
Podsumowując policjant może cię ewentualnie poprosić, żebyś go nie nagrywał. A ty możesz go spokojnie zignorować.
Wyjątkiem jest sytuacja, gdzie filmowanie:
* Utrudnia pracę policji (chociaż Bóg jeden raczy wiedzieć w jaki sposób człowiek stojący 20 metrów dalej może komuś utrudniać pracę)
* Narusza tajemnicę państwową albo zawodową (np. tajniacy, lepiej ich zostawić w spokoju)
* Hm, nic więcej mi nie przychodzi do głowy
Argument pod tytułem "policjant podczas interwencji może wydawać dowolne polecenia, w tym i zakazywać filmowania" jest tu bez znaczenia. Art 7 Konstytucji mówi: "Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa". Oznacza to, że policjant może kazać tylko to, na co prawo mu pozwala. A, jeszcze raz powtórzę, nie ma przepisu zakazującego filmowania policji na służbie.
Pamiętaj też, że policjant, który chce ci zabrać komórkę, bo sobie ubzdura, że jest kradziona, w świetle prawa wciąż nie ma uzasadnionego podejrzenia! To, że ma przeczucie, to niech sobie ma - musi mieć jakieś konkretne podstawy. Jeżeli odmawia podania uzasadnienia, doradź mu, żeby sobie lepiej przypomniał, bo będzie musiał wykazać przed sądem, że miał uzasadnione podejrzenia, a nie że było to zwyczajne naruszenie wolności prasy, za którą prawo przewiduje poważne kary.
Co więc zrobić jeżeli policjant zakazuje ci filmowania?
Gwarancji, że wszystko dobrze pójdzie nie ma, ale tak czy inaczej najlepiej zrobić jedną, kilka lub wszystkie z wymienionych rzeczy:
* Pytać do znudzenia o podstawę prawną.
* Zażądać na początku robienia problemów nazwiska i numeru służbowego - bez podania tego policjant nie ma prawa cię nawet zapytać o godzinę. Zapisz to sobie albo nagraj. Policjant na służbie nie ma prawa zasłaniać się ochroną prywatności, bo przecież nie jest osobą prywatną, tylko funkcjonariuszem państwowym. Może postępować tylko w obrębie prawa. Pewnie nie wiesz, ale nawet za taką głupotę jak odmowa okazania legitymacji i podania nazwiska grozi mu 3 lata więzienia (Art 231 Kodeksu Karnego). Nie mówiąc już o tym, że jeżeli odmawia podania swoich danych masz uzasadnione prawo uważać go za przebierańca i skopać glanami w celu spacyfikowania i zaprowadzenia na prawdziwą policję...
* Poinformować policjanta, że w świetle prawa jesteś dziennikarzem, a on jako organ władzy państwowej nie tylko nie może ci zakazywać filmowania, ale ma obowiązek z tobą współpracować.
* Dawać do zrozumienia, że rażąco przekracza swoje uprawnienia i pewnie nie chciałby dyscyplinarnie wylecieć z pracy.
* Zrobić wrażenie, że znasz prawo lepiej od niego. Zdziwiłbyś się, jak słabo policjanci znają prawo. A to, czego boją się najbardziej, jak większość ludzi, to stracić pracę. Czy ty byś na jego miejscu chciał ryzykować spór z gościem, po którym widać, że wygra z tobą w sądzie a do tego jeszcze ma jako dowód nagranie całej sytuacji?
* Jeżeli policjant chce cię spisać - dać się spisać. Jeżeli chce zawieźć na komendę - dać się zawieść. Jeżeli każe się odsunąć i nie przeszkadzać - odsunąć się. Jeżeli żąda wyłączenia kamery - nie wyłączać w żadnym wypadku. Wiesz, że nie ma prawa tego żądać. A do tego to twoja jedyna broń przeciwko nadużyciom policji. Pamiętaj, że to ty znasz prawo, a on je przekracza. Jeżeli policja przekracza prawo, to sąd będzie ochronić ciebie przed policjantem, który jest przestępcą!
* Jeżeli wszystko źle poszło i przekroczyli faktycznie swoje uprawnienia, to po tym jak już cię wypuszczą bez namysłu iść z tym do sądu. Sprawa jest wygrana, w sądzie liczy się litera prawa i fakty. Prawo znasz, a fakty masz nagrane. W tak ewidentnych sprawach rozprawa powinna być krótka. Oczywiście to nic przyjemnego łażenie po sądach (chociaż niektórzy lubią), ale pamiętaj, że im więcej takich spraw, tym więcej policjantów będzie wiedzieć, że nie wolno im tknąć kamery skierowanej w ich stronę. A im więcej kamer skierowanych w ich stronę, tym mniej ich będzie kusiło, żeby robić z ludźmi co im się tylko podoba. Pomożesz sobie i innym.
* Policjanci nie zawsze o tym informują, ale niezależnie od wszystkiego w terminie 7 dni przysługuje ci zawsze zażalenie na zatrzymanie do sądu. Niezależnie od tego można ich też skarżyć o naruszenie prawa prasowego. Jeżeli gdzieś po drodze nastąpiła przemoc albo groźba bezprawna, pan ex-policjant pójdzie siedzieć na minimum rok, maksimum 10 lat (Art. 246 Kodeksu Karnego: Funkcjonariusz publiczny lub ten, który działając na jego polecenie w celu uzyskania określonych zeznań, wyjaśnień, informacji lub oświadczenia stosuje przemoc, groźbę bezprawną lub w inny sposób znęca się fizycznie lub psychicznie nad inną osobą, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10).
Tak więc podsumowując masz pełne prawo stanąć na ulicy 10 metrów przed policjantem na służbie, wycelować mu kamerę prosto w nos i kręcić ile ci się podoba. A to, że policjant nie zna prawa, to głównie jego problem. Jeżeli nadużyje prawa, nawet nieświadomie, będzie ostatecznie zdany na twoją łaskę, a wywalenie z roboty to minimum tego co mu grozi.
Z drugiej strony trzeba pamiętać, że jakość polskich sądów jest... eee... różna. Delikatnie mówiąc. Z reguły jest tak, że im mniejsze miasto, tym gorzej. Ale też znowu bez przesady: po pierwsze zawsze można się odwołać od wyroku wyżej, po drugie są jeszcze media, a one bardzo lubią takie sprawy. A policja i sądy bardzo nie lubią wychodzić na niekompetentnych, stronniczych sukinsynów.
Więc tak czy inaczej narzędzi do walki z milicjanctwem jest sporo. Byle tylko walczących nie zabrakło.
A co z filmowaniem znanych osób?
Tak jak już wcześniej pisałem zastosowanie ma tutaj Ustawa o prawie autorskim, a konkretnie artykuł 81. Mówi o tym, że rozpowszechnianie wizerunku wymaga pozwolenia osoby na nim przedstawionej, ale "zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych". Tak więc sytuację kiedy dajmy na to pan Napieralski dostaje zgniłym jajkiem podczas przemówienia można radośnie filmować i rozpowszechniać. Jeżeli ktokolwiek (np. YouTube) zabroni publikacji takiego filmu, zasłaniając się prawem do ochrony wizerunku, trzeba mu przypomnieć właśnie artykuł 81 oraz przypomnieć, że za tłumienie krytyki prasowej grozi poważna kara. Albo od razu iść z tym do sądu i żądać ustawej kary i wysokiego odszkodowania.
A tak konkretnie to którędy do tego sądu?
Prosto, a potem w prawo.
Bez przesady, załadanie sprawy w sądzie to znowu nie taka skomplikowana sprawa, żeby średnio rozgarnięty maturzysta sobie z tym nie poradził. Ale jak wszystko wymaga dużo wiedzy, czasu i doświadczenia. Więc jeżeli nie masz czasu i wolisz, żeby zajął się twoją sprawą ktoś kto się w tym specjalizuje, to polecam dwie możliwości:
1. Wynajmnij prawnika - to brzmi drogo. Ale jeżeli prawnik jest dobry i sprawa się do tego kwalifikuje to obu wam się to opłaci. Ty dostaniesz odszkodowanie, a prawnik swoją działkę. Sprawiedliwości stanie się zadość i jeszcze na tym zarobisz.
2. Skontaktuj się z "Lex Nostrum" - to fundacja, która zajmuje się bronieniem obywateli przed bezprawnymi nadużyciami władzy. Jak zobaczysz na stronie, sami mieli przejścia z łamiącą prawo policją, więc znają dobrze polskie realia. Nie lubią ich, bo są skuteczni. Prezes, Maciej Lisowski, był kilkakrotnie gościem radia Kontestacja.
Jeżeli więc masz udokumentowany przypadek nadużyć policji, a nie za bardzo wiesz co z tym zrobić, skontaktuj się z nimi. Prowadzą setki spraw. Prowadzą i wygrywają.
FAQ
Już po opublikowaniu tego poradnika dostałem sporo pytań i jeszcze więcej komentarzy. Zbiorę je więc tutaj krótko, bo mogą być interesujące też i dla innych:
Czy żeby być dziennikarzem muszę mieć legitymację prasową?
Nie. W prawie prasowym (ani żadnym innym) nie ma czegoś takiego jak legitymacja prasowa. W świetle prawa legitymacja prasowanie jest w ogóle dokumentem. Policjant może chcieć jej od ciebie, ale nie może jej wymagać, bo prawo jej nie wymaga. Jeżeli ty jesteś redaktorem naczelnym swojego bloga/podcastu/radia to możesz sam sobie wystawić taką legitymację i ma ona taką samą wagę jak i legitymacja dziennikarza TVN-u. Czyli żadną, na dobrą sprawę. Ale większość ludzi o tym nie wie, więc czasem to pomaga w pracy dziennikarskiej.
Czy żeby być dziennikarzem muszę zarejestrować w sądzie swój blog?
Też nie. Prawo prasowe co prawda nakazuje rejestrację prasy (koszt - ok. 40zł). Zgodnie z tym prawem za wydawanie prasy (np. bloga) bez rejestracji grozi ci kara. Wiem, absurdalne, ale ja tylko mówię jakie jest prawo. Jeżeli się nie zarejestrujesz, to twój problem, ale niczego to nie zmienia: dalej jesteś dziennikarzem. Nie dopełnienie jednego obowiązku nie sprawia, że przestajesz być dziennikarzem, tak samo jak przejechanie na czerwonym świetle nie sprawia, że przestajesz być kierowcą.
Czy żeby być dziennikarzem, muszę mieć redakcję, wydawcę, radę redakcyjną itd?
Nie. Patrz wyżej. Jako wydawca i redaktor naczelny bloga (albo podcastu albo czegokolwiek innego co jest prasą) powinieneś przestrzegać obowiązków wynikających z prawa prasowego. Ale nawet jeżeli czegoś nie spełnisz, to nie oznacza to, że przestajesz być prasą.
Ale czy autora bloga policjant potraktuje tak samo jak dziennikarza "Wyborczej"?
Prawdopodobnie nie. Ale sęk w tym, że powinien. Bo prawo traktuje was tak samo. Policjant, który pozwola na filmowanie dziennikarzowi Polsatu, a zabrania tego autorowi fotobloga, łamie prawo. Przestań mu w końcu na to pozwalać, bo inaczej nic się nie zmieni!
Czy żeby być dziennikarzem, muszę mieć redakcję, wydawcę, radę redakcyjną itd?
Nie. Patrz wyżej. Jako wydawca i redaktor naczelny bloga (albo podcastu albo czegokolwiek innego co jest prasą) powinieneś przestrzegać obowiązków wynikających z prawa prasowego. Ale nawet jeżeli czegoś nie spełnisz, to nie oznacza to, że przestajesz być prasą.
A jak piszę na Facebooku albo publikuję na YouTube to też jestem dziennikarzem?
Tego dokładnie nie wiadomo. Z tego co mi wiadomo nie było jeszcze takiej sprawy w sądzie (co pokazuje jak mało nie-zawodowych dziennikarzy broni swoich praw), więc nie wiadomo co by orzekł w takiej sytuacji. Jest jednak duża szansa, że nie zostałoby to uznane za prasę. Musisz mieć własny tytuł, jednoznaczny adres i pełną kontrolę nad tym co i jak publikujesz. Więc własny blog tak, własny podcast tak, ale komentowanie albo pisanie u kogoś to za mało.
Przeczytaj dokładnie definicję w ustawie (jest na początku poradnika).
Koniec poradnika
Martin Lechowicz
www.kontestacja.com
=========================================
Właśnie podejrzewam , że mnie zbanowano na Prawica.net
Nie mogę się zalogować. Ostatnio dopiero po moich wielokrotnych interwencjach dostałem wiadomość , że mam tydzień urlopu. Ja się pytam jakiego??
Może macierzyńskiego?
I znów to samo, pewnie ......
Pewnie palnąłem tak głupstwo , bo napisałem o tym co myślę o demokracji i wyborach.
napisałem , że dziś wybierać miedzy panem JK, a panem BK, to tak jakby pójść do agencji towarzyskiej i wybierać w personelu, a do domu wrócić z gratisem.
Gratisa to mamy na pewniaka.
Rozkosz wątpliwa.
Dbałość o skuteczność forum prawica zastanawiająca
Zobaczymy jakiego gratisa nam wysmaży nowy prezydent?