Wysłany: 20:11, 10 Sty '08
Temat postu: Zen i trzy koncepcje osoby |
|
|
Cytat: | Jadwiga Staniszkis:
Różnice cywilizacyjne to także odmienne koncepcje osoby. A te decydują o zachowaniach politycznych, w tym o sposobach kontestowania władzy.
Pierwsza koncepcja osoby ludzkiej, utożsamiana ze światem zachodnim łączy się (jak pokazał Francois Jullien w swoim znakomitym studium o „strategiach sensu” w Grecji i Chinach) z poznawaniem siebie przez szczególne „podwojenie”. Chodzi o odnalezienie własnej tożsamości przez wskazanie w samym sobie niejako drugiego, abstrakcyjnego dna. W chrześcijańskiej wersji jest to na przykład podkreślanie przyrodzonej godności osoby wynikającej z partycypacji w Absolucie, ze wszystkimi prawami i zobowiązaniami wewnętrznymi jakie z owej godności wypływają.
Druga koncepcja osoby, charakterystyczna między innymi dla chińskiego taoizmu, unika problemu tożsamości pojmowanej substancjalnie. Sens odnajduje się na zewnątrz w pełnej korespondencji z pełnioną rolą (tautologia „syn jest synem” jest tu ideałem). A także – w rozpłynięciu się niejako w świecie. Chodzi o umiejętność dostrzeżenia własnej „takości” bez posługiwania się kategorią „różnicy”, ale równocześnie – o zachowanie w sobie obszaru nieokreśloności pozwalającego uniknąć unieruchomienia przez oczekiwania innych. Należy dostrzegać podobieństwo mechanizmów „stawania się” na różnych poziomach istnienia, być rezonatorem wrażliwym na okoliczności – ale nie dać się złamać w czym pomaga brak substancjalnego punktu oparcia czyli – „tożsamości” w sensie zachodnim. Jest za to silny zmysł estetyczny i – „moralność” pojmowana nie (jak w kulturze zachodniej) jako zestaw norm i gotowych odpowiedzi, ale jako wymiar w którym jesteśmy wciąż konfrontowani z pytaniami na które sami musimy odpowiedzieć. „Moralność” w tamtej kulturze to wrażliwość a nie recepta jak żyć.
Trzecia koncepcja osoby została sformułowana przed wiekami w japońskim buddyzmie Zen, ale dziś powraca na nowo, generowana - zupełnie niezależnie – przez najnowsze technologie dające człowiekowi dostęp do wirtualnych rzeczywistości. Ta koncepcja to niekończące multiplikowanie siebie aby spenetrować całą przestrzeń zachowań do których jesteśmy zdolni. I nie chodzi o obiektywnie istniejące możliwości, ale o subiektywny czynnik woli: rozpoznanie granicy której z powodów estetycznych etycznych nie przekroczę. I tu odrzuca się kategorię „różnicy”: każda nowa kreacja wymazuje poprzednią. Każde wcielenie ma własną logikę i własną racjonalność: tak jak w oczkach sieci regulującej pewne aspekty procesu. Kamienne ogrody Zen w Kyobo uczą takiego znoszenia różnicy i zapominania o dwuwartościowej logice. Pokazują, że można być czymś i czymś przeciwnym. Kamienna kompozycja, przez swoje proporcje, wywołuje w nas nagły stan skupienia.
Intensywniej przeżywamy siebie jako podmiot a równocześnie jesteśmy manipulowanym przedmiotem. A owe kamienie są rzeczą a zarazem – aktorem, podmiotem, który nami manipuluje. A więc - posiada właściwą podmiotowi zdolność „stania się przyczyną”. Znoszenie różnicy to jednak kres naszego, zachodniego, dyskursywnego dochodzenia do „prawdy”. Ale kres dyskursywności dostrzegamy dziś i w instytucjach o formie sieci i elektronicznym komunikowaniu się. Nie przypadkowo marzenie Evana Williamsa o otwartej dyskusji i współpracy, ułatwianej przez jego software, skończyło się narcystycznym Bloggerem a potem – pre-formatowanym Twitterem, gdzie wymienia się emocje i szuka potwierdzenia i bezpieczeństwa, a nie zderzenia idei. |
|
|