Porównanie efektów towarzyszących zawaleniu WTC do wulkanu nie jest moim wynalazkiem, gdyż pojawiało się ono wielokrotnie na różnych stronach "9/11 Truth", dotyczyło jednak samego momentu eksplozji WTC. Niedawny wybuch wulkanu na Islandii nasunął mi na myśl porównanie zdjęć obu zdarzeń.
To jest niedawny wybuch wulkanu na Islandii.
A to WTC 9/11.
Zdjęcie powyższe pochodzi z galerii
Atak na WTC widziany z powietrza - inne zdjęcia są tam również ciekawe, jeżeli tylko ktoś chce na nie odpowiednio popatrzeć. Pył, tworzący jakby półpłynną lawę, jego kolor, sposób rozprzestrzeniania, widok słupa pyłu powstałego w kilkanaście sekund w miejscu WTC, ta charakterystyczna błękitna mgiełka jak przy topieniu metali - kto kiedyś przejeżdżał koło huty w Katowicach-Szopienicach, obecnie nieczynnej, to wie, o co chodzi. Ale niestety - widziały to miliony, ale niewielu wyciągnęło z tego jakieś konkretne wnioski.
Ale wróćmy do kwestii podobieństwa do wulkanu. Czy te gęste kłęby - nie tyle dymu, lecz jakby pylistej lawy, nie wyglądają identycznie? Zresztą widać, że w przypadku WTC nie unosi się ona do góry jak dym z pożaru, tylko spływa zaraz w dół. W przypadku wulkanu jest inna sytuacja, gdyż unoszenie tego kłębowiska pyłów jest spowodowane ciągiem gorących gazów, wylatujących z krateru.
Wygląda więc na to, że w WTC miało miejsce palenie się materiałów konstrukcyjnych, podobnie jak skał w wulkanie. Wskazuje to na zupełnie inny przebieg fizyczny zawalenia wież, niż wynikałoby z działania klasycznych materiałów burzących, o paliwie lotniczym nie wspominając.