Polecam poniższy artykuł na temat wzrostu wartości złotówki.
Artykuł ukazał się w ubiegłym tygodniu w jednym z tygodników na Opolszczyźnie
NADCHODZI WIELKIE ŻARCIE?
Od jakiegoś czasu wszyscy zachwycają się wzrastającą wartością naszego złotego, który ostatnio idzie w górę niemal z szybkością rakiety. Polskojęzyczne środki masowego ogłupiania, aż ślinią się od wizji czekającego nas Eldorado, a im kłamliwszy telewizorek, tym bardziej rozpływa się nad czekającymi nas wspaniałościami. Oto wartość dolara leci na łeb na szyję i tylko patrzeć jak jedna złotówka będzie równa jednemu dolarowi. Słowem pod rządami Platformy Obywatelskiej jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej - a nawet super, hiper i w ogóle raj na ziemi. Pan premier Donald Tusk też jest zachwycony wzrastającą wartością złotówki i jak się wyraził (cyt. za PAP): Zdaniem premiera Donalda Tuska mocna krajowa waluta jest korzystna dla milionów Polaków, gdyż skutecznie broni przed inflacją. - Z punktu widzenia przeciętnej rodziny mocna złotówka jest skuteczną tarczą przeciwko drożyźnie. W takim kontekście mocny złoty jest korzystny dla milionów Polaków - powiedział dziennikarzom Tusk.
Nie jestem aż tak wielkim ekonomistą jak pan premier, dlatego z pewną nieśmiałością chciałbym tylko przypomnieć wydarzenia z Argentyny z 2004 roku, gdzie wyrażano podobne zachwyty wartością tamtejszej waluty, gdy nagle i niespodziewanie sprawa się rypła - mimo że tamtejsze peso wartością równe było dolarowi. Nagle nastąpił krach, zamieszki na ulicach, niszczenie hipermarketów, wojsko tłumiące zamieszki, a wartość ich waluty niespodziewanie stała się równa wartości papieru na którym ją wydrukowano. Widać wyraźnie, że tamten wariant argentyński jest obecnie jakby przerabiany właśnie w Polsce i jakoś nikt nie chce słuchać przestróg innych ekonomistów, niż wytycznych pana Balcerowicza i jemu podobnych fachowców. To co zrobiono w Polsce od czasu okrągłego stołu jest, wypisz wymaluj, powieleniem Argentyny, gdzie też wszyscy cmokali na widok napływowego dolara spekulacyjnego. A gdy nagle miliardowi spekulanci wycofali swe dolary z rynku, wówczas nastąpił krach. Obecnie wartość argentyńskiego peso (po czterech latach od krachu) wynosi nie jeden dolar, ale ok.1/3 jego wartości. Pozwolę sobie przytoczyć fragmenty jednego z artykułów ekonomicznych z 2004r (pana M. Machaja) na temat Argentyny: (-).... Gdzie w takim razie Argentyna popełniła zasadnicze błędy? Odpowiedź jest prosta - prezydent uwierzył w to, że zaprzestanie drukowania pieniądza i prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych doprowadzą do prosperity. Popełniono przy tym zasadnicze błędy - na przykład w czasie prywatyzacji sektora telekomunikacyjnego podzielono kraj na strefę południową i północną. W jednej z nich siedmioletni okres monopolu (później przedłużony o trzy lata) otrzymała France Telekom, a w drugim hiszpańska Telefonica. Przypomina to wzorowanie się na polskim sposobie likwidacji państwowego monopolu, co nie oznacza likwidacji, a zamianę na monopol prywatny. W parze z tym powinna iść deregulacja, z której zrezygnowano, a która jest przecież fundamentem wolnorynkowych reform. Analogiczne błędy popełniono przy prywatyzacji sektora energetycznego i wodnego.
Podczas przeprowadzania zmian zapomniano o sile napędowej gospodarki - sektorze małych i średnich przedsiębiorstw. (-) Argentyna bez przerwy pożyczała pieniądze, od czasu do czasu kończące się jałmużną od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Przez cały okres od pamiętnych kroków podjętych w 1991, nieustannie królowała biurokracja wraz z nieuniknioną korupcją, mocno osłabione były rządy prawa (-) Do tego dochodzi sztywne prawo pracy, ciągle rosnące obciążenia podatkowe wraz z hulającymi wydatkami finansów publicznych czyli standardowe problemy z jakimi stykamy się w Polsce. Argentyna skopiowała hongkongski system walutowy, ale zapomniała o skopiowaniu całego systemu gospodarczego, który opiera się na szerokim obszarze wolności ekonomicznej, prowadzącej do bogactwa i rozwoju. (-)niektórzy ekonomiści rozważają tylko i wyłącznie problem organizacji porządku monetarnego, tak jakby o sile gospodarki jakiegoś państwa decydowała tylko waluta, a nie kodeks pracy, wysokość obciążeń fiskalnych, stopień regulacji i gąszcz przepisów, wśród których muszą się poruszać przedsiębiorcy. Przypomina... to polską dyskusję na temat Rady Polityki Pieniężnej, która to dyskusja odwraca uwagę od rzeczywistych przyczyn obecnej krytycznej sytuacji. Zresztą w ogóle polska sytuacja pod wieloma względami przypomina argentyńskie problemy... (-)koniec cytatów(-).
Od wielu lat Gazeta Wyborcza rozpływa sie nad pewnym (jak go nazywa) filantropem o skali międzynarodowej, który jest przyjacielem pana Adama Michnika i który jest super, hiper i w ogóle jest wspaniały. Ten wspaniały i genialny filantrop nazywa się Gerge Soros. Kim jest ten przyjaciel Gazety Wyborczej? W internecie można znaleźć informację, że : George Soros to genialny spekulant finansowy. Sławę przyniosła mu tzw. CZARNA ŚRODA w 1992 r. kiedy to sprzedał pakiet funtów, wart ponad 10 miliardów dolarów. Skutkiem tej transakcji było zmuszenie Banku Anglii do wycofania funta z mechanizmu wymiany walut. Soros zarobił na tej operacji ok 1,1 miliarda dolarów! Został nazwany człowiekiem, który złamał Bank Anglii. Ze względu na działania nazywano go ekonomicznym zbrodniarzem wojennym, ale dużo kasy wydaje na fundacje i cele charytatywne więc tak do końca trudno jest go ocenić (-)k.cyt.... Przyznacie Państwo że trzeba być jednak niezłym spryciarzem, aby w jedną noc obrobić Bank Anglii na ponad jeden miliard dolców. Od lat pan Soros bardzo interesuje się finansami Polski. Co nie zapowiada nic dobrego, a w obliczu tak nagłego wzrostu wartości złotówki, wyraźnie widać, że nadchodzi WIELKIE ŻARCIE i ktoś kombinuje by się obłowić na Polsce i Polakach.
Jakiś czas temu pisałem, że z początkiem roku, ktoś śmignął naszym graczom giełdowym blisko sto pięćdziesiąt miliardów złotych i nikt nie chce się przyznać kto został obrobiony. Jeszcze niedawno w Polsce była dosyć spora rezerwa walutowa w wysokości 30 miliardów dolarów - którą bardzo interesował się choćby pan Andrzej Lepper. Teraz słychać, że nagle ta rezerwa wyparowała. Czy ktoś wie, kto nam śmignął te 30 miliardów dolców? Podobnie jeszcze niedawno w telewizjach reklamowały się przeróżne fundusze emerytalne, które jak zapewniały: tylko wystarczy kupić ich akcje, a pieniądze będą nam spadać z nieba i walić do nas drzwiami i oknami. Teraz nagle okazało, się, że nie tylko akcjonariusze tych reklamowanych funduszy wyszli na tych zapewnieniach jak Zabłocki na mydle, ale już wkrótce nie będzie z czego wypłacać w Polsce emerytur. Ciekawe dlaczego?
W ogóle tak sprawy akcji, jak i sama gra na giełdzie jest bardzo ciekawym zajęciem i na pewno dającym wiele adrenaliny jej graczom. Aby nieco zobrazować Państwu na czym to polega, cofnijmy się o wiele lat wstecz do czasów Napoleona Bonaparte, gdy dokonano ciekawej operacji giełdowej, która nieco przypomina obecną sytuację w Polsce. Otóż przez decydującą bitwą Napoleona pod Waterloo decydowały się także losy potęgi gospodarczej ówczesnej Anglii. Gdyby wówczas Napoleon wygrał, wtedy Anglia byłaby na kolanach, zostałaby zmarginalizowana jako potęga gospodarcza i skończyłoby się jej królowanie na morzach. Na giełdzie w Londynie wszyscy maklerzy z drżeniem serc oczekiwali wieści z kontynentu. W grze giełdowej najważniejsze są informacje (podobnie jak obecnie), a wówczas nie było jeszcze telefonów, radia czy innych wspaniałości obecnej łączności informacyjnej. Wówczas wiadomości przesyłano, czy to konno, czy za pomocą znaków widocznych pomiędzy punktami obserwacyjnymi. Stąd to, co obecnie można dowiedzieć się w ciągu ułamku sekundy - wówczas trwało wiele dni, czy godzin. Wtedy też w Londynie znalazł się biznesmen, który znanymi sobie sposobami potrafił sprawić tak, że tylko on pierwszy i jedyny w Londynie wiedział o wyniku bitwy pod Waterloo, a cała reszta graczy giełdowych tę wiadomość otrzymała (chyba) godzinę później. Gdy otrzymał wiadomość o klęsce Napoleona, natychmiast nakazał swym maklerom (uwaga!) !!! sprzedawać wszystkie posiadane akcje!!! Zrobiła się niebywała panika, gdyż taka szybka i natychmiastowa wyprzedaż wskazywała, że Napoleon zwyciężył i w tej sytuacji akcje angielskich firm nic nie będą warte. W Londynie rozpętało się istne piekło, ludzie sprzedawali wszystkie akcje jakie posiadali, a co gorsza nikt nie chciał kupować żadnych papierów wartościowych. Wtedy ten sam biznesmen, drugiej części swoich maklerów nakazał kupować wszystkie akcje, jakie były do kupienia. Na ten widok wszyscy rzucili się na kupujących dobroczyńców i każdy kto mógł wręcz prosił się o odkupienie od niego bezwartościowych akcji. Gdy już sprzedaż na londyńskiej giełdzie się uspokoiła, sprzedano wszystko co było do sprzedania i za śmieszne pieniądze, kupiono wszystko co było do kupienia, wtedy nadeszła wiadomość prawdziwa, że Napoleon przegrał, a gospodarka Anglii jest potęgą w świecie. Oczywiście wszyscy gracze giełdowi wpadli w rozpacz, gdyż zostali ogoleni do zera. A w tym samym momencie rodzina Rothschildów stała się najbogatszą na świecie.
Od czasów Napoleona zasady gry giełdowej do dzisiaj pozostały niezmienne, choć może nieco bardziej wyrafinowane. W Polsce od czasu okrągłego stołu bardzo dobrze funkcjonują zasady systematycznego `golenia' Polaków, którzy często wierzą we wszystko, co podają im media. A później (nie tylko) gracze budzą się `z ręką w nocniku'. I takich to delikwentów, także na giełdzie, określa się jako płotki - których pożerają rekiny. Być może, wszystko wskazuje na to, że właśnie nadchodzi WIELKIE ŻARCIE. A być może, jest to tylko opowiastka i spiskowa teoria dziejów. Być może. Pożyjemy, zobaczymy.
źródło:
http://waluty.onet.pl/1,63,8,46406234,125731623,5373628,0,forum2.html