W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Sytuacja budżetowa w Polsce - artykuł  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena: Brak ocen
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Gospodarka i pieniądze Odsłon: 5204
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Voltar




Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 5408
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 17:42, 11 Kwi '10   Temat postu: Sytuacja budżetowa w Polsce - artykuł Odpowiedz z cytatem

Z nadmiaru wolnego czasu (i obowiązków zawodowych) spłodziłem poniższy artykuł. Proszę o w miarę szybkie uwagi, błędy merytoryczne i literówki Smile Mogą być na pw; które rzeczy nadają się od wyrzucenia lub do opisania. Tekścik idzie do druku w magazynie "Impuls". więc jeszcze jest kilka chwil na poprawki

Cytat:
Stan finansów publicznych Grecji, uważanej nieoficjalnie za pierwszego bankruta strefy euro, absorbuje uwagę mediów. Rekordowy deficyt dotyka niemal wszystkie kraje Unii Europejskiej, w tym zarówno te największe, Hiszpanię, Wielką Brytanię, Francję i Niemcy, jak i naszych mniejszych sąsiadów, Czechy i Węgry. Sytuacja w naszym kraju jest równie nieciekawa, trudno jednak szukać w prasie branżowej alarmujących tytułów.

Ministerstwo Finansów zaplanowało, w przyjętej przez Sejm ustawie budżetowej na rok 2010, deficyt budżetowy w rekordowej nominalnie wysokości 52,2 mld zł. Dodatkowo wydzielony został budżet programów operacyjnych oraz wspólnej polityki rolnej z dodatkowym deficytem na poziomie 14,4 mld zł. Posługując się metodologią stosowaną w poprzednich latach niedobór środków budżetowych wyniósłby 66,6 mld zł, co stanowi prawie trzykrotny wzrost w stosunku do roku ubiegłego. Założono wyjątkowo optymistyczny i raczej nierealny do wykonania poziom wpływów z prywatyzacji na poziomie 25 mld zł. Część kosztów tradycyjnie wyrzucono też poza budżet. Krajowy Fundusz Drogowy finansowany ma być głównie poprzez emisję obligacji infrastrukturalnych (8 mld zł) oraz zaciągnięcie kredytu w Europejskim Banku Inwestycyjnym na kolejne 11 mld. Tegoroczny budżet jest więc wyjątkowo trudny, najważniejszy jednak będzie sposób jego realizacji.

Deficyt deklaratywny i realny

Samo pojęcie deficytu budżetowego uległo dewaluacji wraz z wejściem do Unii Europejskiej oraz z wdrożeniem reformy emerytalnej w postaci drugiego filaru. Znaczące pozycje kosztowe księguje się nie jako wydatki budżetu, ale wpisuje się je bezpośrednio w finansowanie deficytu, ze znakiem ujemnym. Inaczej mówiąc, uprawia się poniekąd kreatywną księgowość w celu zaniżania oficjalnie podawanego opinii publicznej niedoboru środków publicznych (w podobny sposób w roku bieżącym „zmniejszono” deficyt o 14 mld wydzielając budżet środków europejskich).

Przy takim sposobie księgowania łatwo można wyobrazić sobie budżet, który oficjalnie jest zbilansowany lub nawet wykazuje nadwyżkę, w rzeczywistości posiada jednak znaczący deficyt. Wystarczy w „finansowaniu deficytu” ująć dodatkowe pozycje kosztowe np. – 30 mld zł z tytułu wydatków emerytalnych lub jakichkolwiek innych, bilansując je z drugiej strony wpływami z emisji obligacji. Niby budżet jest zbalansowany, a w istocie następuje dalsza, ukryta kreacja długu.

W 2010 r. w finansowaniu deficytu „ukryto” w taki sposób 40 mld dodatkowych wydatków, z czego 39 mld zł dotyczy rozdysponowania przychodów z prywatyzacji (w tym 22,5 mld dla OFE). Dodatkowy miliard zaplątał się z prefinansowania zadań z udziałem środków unijnych. Dla równowagi, jako finansowanie deficytu wpisuje się również „przychody z prywatyzacji” oraz „pozostałe przychody i rozchody”, które w 2008 roku stanowiły w sumie niemałą kwotę 4,7 mld zł. Do tego dochodzi saldo pożyczek udzielonych oraz różnica w wartości środków pieniężnych na końcu i początku roku.

Sumując wszystkie wpływy do budżetu roku bieżącym oraz całkowite wydatki, włączając to pozycje z finansowania deficytu, okaże się, że faktyczny deficyt wynosi 81,3 mld zł. Tyle też wynosi suma zaplanowanych do zaciągnięcia nowych zobowiązań - wpływów ze sprzedaży obligacji, bonów skarbowych oraz pożyczek i kredytów, a więc faktyczny niedobór środków w danym roku budżetowym, nazywany eufemistycznie „potrzebami pożyczkowymi państwa netto”.

Dodatkowo, wartości wykazywane jako m.in. bony skarbowe, obligacje czy finansowanie zagraniczne stanowią jedynie salda operacji po sfinansowaniu zadłużenia bieżącego, przypadającego na dany rok. 51 mld wpisanych do finansowania deficytu nie oznacza, że rząd planuje emisję wyłącznie 51 mld długu. Równie dobrze może to być 100 lub 200 mld, w zależności od aktualnych potrzeb pożyczkowych brutto. Salda obrazują jedynie przyrost długu, ukrywając poziom zadłużenia wymaganego w danym roku do spłaty. Ktoś powie, że nie ma to znaczenia. Znaczenie ma i to duże. Im większa wartość rat kapitałowych do spłaty, tym większa możliwość wystąpienia problemów w pozyskaniu wystarczających środków finansowych z rynku.

Wg Centrum Monitoringu Legislacji KPP Ministerstwo Finansów musi pozyskać w roku bieżącym dodatkowe 115 mld zł na zrolowanie długu, głównie krajowego: bonów skarbowych i obligacji rynkowych oraz oszczędnościowych. Wykup obligacji skarbowych emitowanych na rynkach zagranicznych to jedynie 7,6 mld zł, raty kredytów zagranicznych (EBI, BRRE i BŚ) wymagające spłaty - 1,3 mld zł. Główne obciążenie długiem ma więc charakter wewnętrzny.

‘’Aktualna polityka budżetowa państwa przypomina poniekąd osobę, który zarabiając 2 tys. na miesiąc wydaje 3 tys. Nie stać go na ubrania dla dzieci, ale stać na alkohol. Co miesiąc spłaca dodatkowo tysiąc złotych kredytu, ale nie przyznaje się do tego żonie, bo dodatkowe środki pożycza od znajomych na coraz wyższy procent. Co jakiś czas podkrada żonie biżuterię i zastawia w lombardzie. Zarabia coraz mniej, wydaje coraz więcej i jeszcze się z tego cieszy. Można tak żyć przez jakiś czas, nie można w nieskończoność’’.

Źródła deficytu w 2010 r.

Ministerstwo Finansów ustami Jacka Rostowskiego tłumaczy się kryzysem gospodarczym, a przez to ograniczeniem dochodów budżetowych z tytułu podatków. Jest to poniekąd prawdą, ale jedynie w odniesieniu do roku 2009, kiedy to nastąpiło zmniejszenie wpływów podatkowych. W 2010 r. zaplanowano wzrost dochodów z tego tytułu o 18 mld zł (8,5 % więcej w stosunku do roku poprzedniego), trudno więc zrzucać winę tylko na kryzys i problemy w gospodarce.

Przyczyn tak wysokiego deficytu jest wiele, zarówno w samym błędach strukturalnych i niewspółmiernym wzroście wydatków do dochodów ze względy na usztywnienie znacznej części wydatków, jak i w czynnikach przejściowych. Przede wszystkim, po stronie dochodowej, w odróżnieniu od poprzednich lat, założono praktycznie brak wpłat do budżetu państwa z tytułu środków unijnych. O ile w roku 2008 wpłynęło 15 mld, a w 2009 r. 32 mld (z zaplanowanych 41), tak w 2010 budżet spodziewa się jedynie 3,3 mld przy zbliżonych wydatkach i współfinansowaniu. W efekcie całkowity bilans obrotów na środkach związanych z Unią Europejską w 2010 r. osiągnąć ma niespotykany dotąd deficyt w wysokości -42,4 mld zł, rzutujący w największym stopniu na całkowitą kwotę potrzeb pożyczkowych netto państwa. Na kwotę tą składają się:

- pozycje wydatkowe: składka płacona do budżetu Unii (tzw. środki własne) w wysokości 14 mld zł oraz współfinansowanie projektów z udziałem środków UE w wysokości 15,9 mld zł,
- deficyt budżetu środków europejskich: -14,4 mld zł (wpływy: 41,8 mld, wydatki 56, 2 mld),
- saldo prefinansowania zadań z udziałem środków z UE ujęte w finansowaniu deficytu: -1,4 mld zł.
pomniejszone o wysokość wpłat do budżetu państwa z UE: +3,3 mld zł.

O ile bilans przepływów pomiędzy UE a Polską jest dla naszego kraju korzystny, tak zdecydowanie nie jest on korzystny dla budżetu, który corocznie notuje deficyt na obrotach unijnych. Budżet nie jest beneficjentem pomocy tylko płatnikiem składek, dodatkowo jeszcze współfinansując każde „unijne” euro w 15 procentach. Im wyższe wsparcie dla rodzimej gospodarki w postaci programów operacyjnych i środków z funduszu spójności, tym większe obciążenie dla budżetu.

Drugim istotnym źródłem tak wysokiego deficytu w obecnym roku jest niemalże dwukrotny wzrost dość enigmatycznie nazwanej pozycji „rozdysponowanie przychodów z prywatyzacji” z 21 mld w 2008 roku do 38 mld w roku bieżącym. Lwią część tej pozycji stanowią wpłaty do OFE (22 mld zł) , pozostałe wydatki w określonej proporcji zasilają Fundusz Reprywatyzacji (5 % akcji), Fundusz Restrukturyzacji Przedsiębiorców (15 %), Fundusz Skarbu Państwa, Fundusz Nauki i Technologii Polskiej (po 2 %), Fundusz Rezerwy Demograficznej. Tak wysokie nakłady na fundusze celowe nie znajdują uzasadnienia, trudno też powiedzieć, ze względu na brak pełnej przejrzystości w sprawozdaniach operacyjnych, co dokładnie finansowane jest z kwoty 17 mld, wykraczającej poza wpłaty do OFE.

Osobną kwestią jest samo OFE. Przelewanie co roku 22 mld zł (10% dochodów podatkowych państwa) do mniej lub bardziej prywatnych instytucji finansowych, potrącających sobie przy tym 3,5% (a jeszcze rok temu 7%) prowizji za samo otrzymanie środków stanowi wg niektórych opinii co najmniej brak wyobraźni. Sama idea oddawania w ręce obywatela części jego składek jest jak najbardziej słuszna, gorzej z wykonaniem i kosztami do budżetu. Przymusowość, brak możliwości zadeklarowania jakiej wysokość % składki emerytalnej chcemy inwestować, zbyt wysokie koszty zarządzania i prowizji, nieadekwatne do prowadzonych działań (inwestowanie średnio 60 % kapitału w obligacje skarbu państwa), brak powiązania tejże prowizji z wypracowanym zyskiem, to tylko niektóre z wad aktualnego systemu. Do tego dochodzi de facto brak dziedziczenia zebranych środków. O ile środki zbierane na koncie OFE są dziedziczone, o tyle po rozpoczęciu samej wypłaty emerytury i przesunięciu tychże środków do ZUS, już nie (dokładniej: po trzech latach i jednym dniu od momentu wypłaty świadczenia). W tym drobnym punkcie załamaniu ulega cały sens reformy – oddania części kapitału emerytalnego w ręce obywateli.

Wprowadzenie II filaru miało uchronić system emerytalny przed zapaścią finansów publicznych, a w efekcie do niego doprowadziło. 7,3 % podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie emerytalne, przesuwane na II filar, stanowi prawie 37,4% samej składki, stanowiąc obciążenie dla budżetu niewspółmierne do potencjalnych korzyści. Zmiany w systemie emerytalnym, jeśli nie w przyszłym roku to w kolejnych, zostaną wymuszone przez coraz trudniejszą sytuację funduszu ubezpieczeń społecznych.

Kolejną kwestią rzutującą na wysokość planowanego deficytu jest nieproporcjonalny wzrost kosztów obsługi zadłużenia, wynoszących obecnie 34,8 mld zł, w stosunku do okresu 2008-2009. Mimo wszystko koszty te i tak utrzymują się na poziomie średniej z ostatnich lat (11% wydatków, 16% dochodów podatkowych). Relatywnie wyższe koszty obsługi ponoszono w latach 2002-2004 (18-19 % dochodów podatkowych), po czym do roku 2008 spadły one relatywnie o połowę, co wynikało głównie z panującej w tamtym okresie koniunktury.

Resume

Kolejne rządy nie wykazują jakiejkolwiek woli do ustabilizowania sytuacji budżetowej państwa. Wydatki rosną nieproporcjonalnie do wzrostu PKB, jak i osiąganych dochodów, podatki bezpośrednie obniża się poprzez spłaszczanie skali progresywnej i wprowadzanie populistycznych ulg. Wydatki, zamiast redukcji ulegają dalszemu rozdmuchaniu (przykładem są dotacje dla partii politycznych), a przegląd szczegółowych pozycji kosztowych w ministerstwach wywołuje momentami zgrozę. Środki wydawane są w sposób nieefektywny i nierzadko na nieracjonalne cele.

Deficyt uznawany jest za coś normalnego (każda firma zarządzana w podobny sposób dawno by zbankrutowała), realną wartość długu redukuje się poprzez deprecjację własnej waluty. Dług państwa, wynoszący na koniec poprzedniego roku 631,7 mld zł, utrzymywał się od ośmiu lat na tym samym poziomie w stosunku do PKB, wynoszącym średnio ok. 47 %, jak i do dochodów budżetowych – ok. 220 % (spadek z 270 % w 2003 r.). Jednocześnie tegoroczny deficyt spowodować może wzrost stosunku długu do PKB do poziomu 54 %, co oznaczałoby przekroczenie pierwszego progu ostrożnościowego, zapisanego w konstytucji.

Sytuacja w chwili obecnej jest w miarę stabilna, jednocześnie poziom zadłużenia jest na tyle wysoki, że generowane koszty samej jego obsługi i odsetek stanowią dotkliwy problem dla budżetu. Poza tym, samo utrzymywanie długu na realnie tym samym poziomie stanowi zbyt wysoki koszt dla budżetu i w obecnej sytuacji budżetowej wydaje się rzeczą niezbędną wdrożenie dodatkowych mechanizmów ograniczających przyrost długu – hamulców długu publicznego.

Metody równoważenia budżetu

W kolejnych krajach UE wprowadza się zaostrzenia w wydatkowaniu środków budżetowych, zarówno na poziomie krajowym jak i lokalnym, posługując się przy tym doświadczeniami szwajcarskimi.

Najbardziej pożądanym rozwiązaniem jest zrównoważanie dochodów z wydatkami i całkowity zakaz zaciągania zobowiązań. Taka zasada stanowi m.in. jeden z filarów zasad budżetowych Unii Europejskiej (jako organizacji, nie w stosunku do państw członkowskich). Unijny budżet musi być zrównoważony, nie przewiduje się zaciągania pożyczek ani kreowania długu. Dochody budżetowe ulegają determinacji przez zatwierdzone wydatki, plus ewentualne zaoszczędzone rezerwy (warto zauważyć, że taka sama zasada funkcjonowała w XVIII-nej Rzeczypospolitej – poziom opodatkowania wyznaczano w oparciu o zatwierdzony budżet wydatków, nie znano wtedy jeszcze systemu bankowości centralnej i pieniądza fiducjarnego, niemającego pokrycia w dobrach materialnych). Odwrotnością tej zasady jest ustalanie poziomu wydatków w oparciu o osiągnięte lub planowane wpływy.

Zasada równowagi stosowana jest z powodzeniem USA na poziomie budżetów stanowych (na poziomie federalnym obecnie trwa szaleństwo „druku” pieniądza przez FED, a wysokość zadłużenia zaczyna zagrażać pozycji ratingowej amerykańskich obligacji), od 2020 r. również w Niemczech na poziomie landów.

W Szwajcarii w 2001 r. w ogólnokrajowym referendum zatwierdzono ustawę Schuldenbremse – „hamulcu długu publicznego”. W ciągu pięciu lat zadłużenie publiczne spadło z poziomu 55,1%, do 40,5%. Schuldenbremse wymaga tworzenia budżetów zbalansowanych, jednakże z uwzględnieniem cykli koniunkturalnych. W okresie recesji możliwe jest zaciąganie długu na pobudzenie gospodarki, w okresie prosperity następuje jego spłata.

Inną z opcji jest tzw. „złota zasada”, stosowania w Europie Zachodniej i Japonii (jak widać bezskutecznie), pozwalająca na zaciąganie zobowiązań jedynie na wydatki proinwestycyjne. Główną jej zaletą jest rozwój kraju poprzez inwestycje publiczne i inwestycyjne a nie konsumpcyjne wykorzystywanie zaciąganych środków. Reguła ta wymusza jednocześnie równoważenie wydatków i dochodów bieżących oraz wydzielenie w budżecie krajowym pozycji kosztowych o charakterze rozwojowym.

Zrównoważenie budżetu jest możliwe przy odrobinie politycznej woli, wymaga też ogólnospołecznego konsensusu i przedefiniowana potrzeb, nie tylko socjalnych, stawianych wobec państwa. Kolejne perspektywy finansowe UE wymagać będą coraz większego zaangażowania publicznego w rozwój gospodarczy. Bez uzdrowienia sytuacji budżetowej czeka nas jedynie dalsze nakręcanie spirali długu.

Wybrana bibliografia:
1. Czas na złote reguły, gazeta finansowa.pl
2. Deficyt 2010. Kwota rekordowa, ale było gorzej, money.pl
3. Czarna dziura budżetowa, wprost.pl
4. Finansowanie deficytu budżetu państwa, CML KPP
5. Szacunkowe dane o wykonaniu budżetu państwa za okres styczeń - grudzień 2009 r., dane MF
6. Sprawozdania operatywne za lata 2002 – 2010, dane MF


[IMG=http://img412.imageshack.us/img412/8990/bu1l.jpg][/IMG]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
davidoski




Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 889
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:16, 11 Kwi '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
bilansując je z drugiej strony wpływami z emisji obligacji --> z wpływami

Sumując wszystkie wpływy do budżetu roku bieżącym --> w roku bieżącym

51 mld wpisanych do finansowania --> do sfinansowania

zarówno w samym błędach strukturalnych --> w samych

ze względy na usztywnienie --> ze względu

jakiej wysokość % --> jakiej wysokości lub jaką wysokość

od 2020 r. również w Niemczech na poziomie landów. --> coś nie tak z rokiem

zamiast zbalansowany chyba lepiej zbilansowany (2x)


Ciekawy artykuł - dużo szczegółów technicznych. Bardzo jednak ostrożne propozycje reform. Warto byłoby wspomnieć o podstawowej przyczynie powstawania długu jaką jest odsetkowa forma emisji pieniędzy przez banki. Według mnie dopóki to nie zostanie zmienione problem długu nie zostanie rozwiązany.
_________________
The Truth Hurts
http://bankowaokupacja.blogspot.com
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Voltar




Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 5408
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:38, 11 Kwi '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

dzieki, z rokiem jest ok, budzet federalny od 2016 a landy od 2020 wdrazaja reforme zapisana w konstytu7cji w 2009 r. (podobna do szwajcarskiej, 0,35 maks deficytu, bilansowanie wydatkow dochodami)

przy okazji znalazlem dane nt. rozdysponowania 38 mld z prywatyzacji i prawidlowe wartosci zadluzenia brutto (125,6 mld wykupu)

tak, chcialem wspomniec o tym, że aktualny dług jest rowny podazy pieniadza... tylko nie ma pomyslu jak to tam wkleic

no i reformy wiadomo - pomyslow jest duzo od likwidacji powiatow po konkordat ale na to nei ma akurat miejsca
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
davidoski




Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 889
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:42, 11 Kwi '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na samym końcu na przykład jako pewnego rodzaju refleksja, bo ten temat zasługuje na osobny artykuł.
_________________
The Truth Hurts
http://bankowaokupacja.blogspot.com
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Voltar




Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 5408
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:43, 12 Kwi '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
jordii




Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 701
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:46, 13 Kwi '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Co do reform, to może warto więcej wspomnieć o rozwiązaniu, które się sprawdziło u Helwetów. Swego czasu mieli ogromny problem z opanowaniem rosnącego długu. Jak widać udało się. Mówię oczywiście o hamulcu długu publicznego: viewtopic.php?t=7120

/edit: sorry przeoczyłem kawałek tekstu
_________________
www.demokracjabezposrednia.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
jarondo




Dołączył: 30 Wrz 2006
Posty: 1666
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:35, 21 Mar '14   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Po ogłoszeniu przez Trybunał Konstytucyjny wyroku, o nieważności mandatów wystawionych przez pewne służby, niezgodnie z prawem.
Każdy ukarany dotychczas ma prawo do zwrotu zapłaconych pieniędzy do kasy państwa, a same fotoradary nie mogą już być traktowane jak maszynki
do zarabiania pieniędzy, a do dbania o nasze bezpieczeństwo.
I tak:
Na stronie viewtopic.php?t=13556&postdays=0&postorder=asc&start=50
Pisałem o tym od dłuższego czasu.
Finał jest opisany tu, oraz jak postąpić aby odzyskać pieniądze za mandat.
http://3obieg.pl/odzyskanie-pieniedzy-za-mandat-wzor-pisma-przygotowawczego

Cytat:
W związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z dnia. 12.03.2014 stwierdzającym bezprawność wezwań A,B,C,D dotyczących fotoradarów, monitoringu miejskiego oraz niewłaściwego parkowania i możliwością unieważnienia zapłaconych mandatów , a także domagania się zwrotu pieniędzy na podstawie art. 190 ust. 1 i 4 Konstytucji RP publikuję pierwszy z obiecanych dokumentów, dotyczący tych wszystkich obywateli, którzy mandat zapłacili ale nie dysponują pełną dokumentacją w sprawie. Na początek jednak krótkie przypomnienie o co chodzi.

Kolejna dziura w budżecie?
A już sprzedawano lasy państwowe, aby wstrzymać kryzys do wyborów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Goska




Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 3486
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 03:15, 22 Mar '14   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Izrael to kropla w morzu. Wszystkie ambasady polskie na świecie wydają żydom paszporty. W USA są ogłoszenia typu, chcesz być obywatelem polskim i mieć naukę za darmo to zgłoś się. W ten sposób coraz więcej przestępstw na świecie powodowanych jest przez obywateli z paszportami polskimi.



Z ciekawą stroną na witrynie "PRP" proponuje Ci zapoznać się EM ( elamak2008@gmail.com ).

Polski paszport dla Zydow :
http://www.wicipolskie.org/index.php?opt.....;Itemid=56
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:21, 17 Kwi '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Banki znalazły sposób na ucieczkę przed podatkiem. Zabraknie 5 mld zł na program 500+? 12.04.2016



"To bubel prawny, pozwalający bankom uciec od podatku w majestacie prawa!" - ostrzega Izabela Leszczyna, była wiceminister finansów. Jak przekonuje, ustawa o podatku bankowym daje bankom możliwość łatwej ucieczki przed tym podatkiem, z której te chętnie korzystają. Istnienie takiej luki w prawie potwierdzają prawnicy, a Ministerstwo Finansów przekonuje, że wszystko odbywa się "zgodnie z wolą ustawodawcy". Sprawy nie chce komentować za to Związek Banków Polskich.


Na czym polega sposób na uniknięcie podatku bankowego w majestacie prawa? To wręcz dziecinnie proste: wystarczy, że bank pod koniec miesiąca, nawet na bardzo krótko, kupi obligacje skarbu państwa o odpowiedniej wartości, a podatek nie zostanie naliczony.


Wykorzystywanie przez banki luki w ustawie o podatku bankowym w skrajnym przypadku może oznaczać, że fiskus, planujący wpływy z tej daniny na poziomie 5 mld zł rocznie, obejdzie się smakiem. To z kolei może oznaczać, że jedno z podstawowych źródeł finansowania programu 500+ istnieje jedynie na papierze.

"Taki przepis to bubel prawny, pozwalający bankom uciec od podatku w majestacie prawa! Nietrudno się bowiem domyślić, w co inwestują banki w ostatnich dniach miesiąca" - pisze na blogu leszczyna.info była wiceminister finansów.

Jak uniknąć podatku bankowego?

- Konstrukcja przepisów ustawy o podatku bankowym pozwala na łatwe zmniejszenie zobowiązania podatkowego - potwierdza w rozmowie z money.pl mec. Łukasz Koc z kancelarii Studnicki, Płeszka, Ćwiąkalski, Górski, ekspert prawa bankowego.

We wtorek rano Ministerstwo Finansów przesłało money.pl mail, w którym przyznaje, że "ustawa o podatku od niektórych instytucji finansowych przewiduje możliwość obniżenia przez banki podstawy opodatkowania o wartość aktywów w postaci skarbowych papierów wartościowych (SPW)".

"Zatem, zgodnie z wolą ustawodawcy, nabycie przez banki obligacji skarbowych może prowadzić do zmniejszenia kwoty należnego podatku (konwersja aktywa opodatkowanego na nieopodatkowane)" - czytamy w stanowisku resortu.

Wszystko rozbija się o art. 5 ustawy o podatku od niektórych instytucji finansowych. Jak stanowi ten przepis, "podstawą opodatkowania jest nadwyżka sumy wartości aktywów podatnika, wynikająca z zestawienia obrotów i sald, ustalonego na ostatni dzień miesiąca". Jeden z kolejnych zapisów mówi jednak, że "podstawę opodatkowania obniża się o wartość aktywów w postaci skarbowych papierów wartościowych".

Jak w rozmowie z money.pl zwraca uwagę mec. Łukasz Koc, przepisy ustawy o podatku bankowym są na tyle ogólne, że nie ma żadnych przeszkód, by banki kupowały obligacje krótkoterminowo wyłącznie pod kątem uniknięcia podatku. - Teoretycznie wystarczy, że bank pod koniec miesiąca kupi obligacje, a podatek bankowy w ogóle nie zostanie naliczony - wyjaśnia. Jak zaznacza, nie ma przy tym znaczenia, że bank pozbędzie się tych obligacji już pierwszego dnia kolejnego miesiąca.

Resort finansów cieszy się ze zwiększonego popytu na obligacje

Nagły wzrost popularności obligacji skarbowych, choć bardzo niekorzystny dla fiskusa, ma też zalety. Jest to na przykład świetna wiadomość dla Piotra Nowaka, wiceministra finansów. - Nie widzimy żadnych gwałtownych reakcji w cenach papierów - mówił na początku kwietnia "Pulsowi Biznesu", zwracając uwagę na "bardzo duży popyt ze strony krajowego sektora bankowego" na papiery o krótkiej zapadalności.

Z informacji podatnych przez "PB" wynika, że od początku roku krajowe banki kupiły obligacje skarbowe za 35 mld zł, co oznacza, że po raz pierwszy od prawie pięciu lat mają więcej obligacji niż inwestorzy zagraniczni.

Ministerstwo Finansów przekonuje, że banki już "od dłuższego czasu" zwiększają swoje zaangażowanie w skarbowe papiery wartościowe. "W latach 2007-09 banki zwiększyły swój portfel SPW o 66,3 mld zł, a w latach 2013-15 o 80,0 mld zł. W ciągu dwóch miesięcy tego roku portfel SPW w posiadaniu banków krajowych wzrósł o 39,0 mld zł" - czytamy w mailu przesłanym money.pl.

"Ze względu na krótki okres obowiązywania podatku bankowego trudno jest stwierdzić, na ile jest to wynik wzrostu aktywów banków, a na ile zmiany w strukturze aktywów banków" - przyznaje Ministerstwo Finansów.

Obligacje kosztem kredytów

Izabela Leszczyna podkreśla, że to, co jest korzystne z punktu widzenia obsługi zadłużenia państwa jest "przekleństwem" dla dochodów z tytułu podatku bankowego. "Na rynku finansowym często tak jest, że gdy ktoś się cieszy, ktoś inny płacze. Przepis korzystny dla kosztów obsługi długu, sprawia, że można zapomnieć o 5 mld. zł z podatku bankowego na finansowanie 500+" - stwierdza była minister finansów.

Preferencje z tytułu inwestycji w obligacje skarbowe, jakie zawarto w ustawie o podatku bankowym to jednak nie tylko problem dla fiskusa. Łukasz Koc zwraca uwagę, że z powodu takich przepisów "banki będą wybierały długoterminowe inwestycje w skarbowe papiery wartościowe kosztem udzielania kredytów".

- Zarówno papiery wartościowe, jak i kredyty stanową aktywa banku, ale jeśli papiery skarbowe nie są wliczane do podstawy opodatkowania, to wiadomo, że lepiej dla banku jest inwestować w nie niż w kredyty, bo kredyty zwiększają podstawę opodatkowania - mówi prawnik w rozmowie z money.pl.

Money.pl zwrócił się do Związku Banków Polskich z pytaniem, czy banki stosują inwestycje w obligacje skarbowe, jako sposób na uniknięcie podatku bankowego. Rzecznik prasowy ZBP Przemysław Barbrich stwierdził, że co do zasady banki mają prawo stosować możliwości, jakie stwarzają im ustawy, ale zaznaczył, że o komentarz w opisywanej sprawie należy zwrócić się do samych banków. Money.pl dotąd nie otrzymał stanowiska banków, do których zwrócił się o komentarz.

Jacek Bereźnicki
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosc.....58323.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:56, 09 Lip '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Sprawozdanie finansowe NBP zatwierdzone. Do budżetu trafi prawie 8 mld zł 06.07.2016 PAP

FOT. JACEK BEREŹNICKI

Rząd zatwierdził sprawozdanie finansowe Narodowego Banku Polskiego za ubiegły rok, co umożliwi przekazanie budżetowi prawie 8 mld zł z ubiegłorocznego zysku banku centralnego - poinformowało w środę Centrum Informacyjne Rządu.

"Rada Ministrów podjęła uchwałę w sprawie zatwierdzenia rocznego sprawozdania finansowego Narodowego Banku Polskiego na 31 grudnia 2015 r., przedłożoną przez ministra finansów" - napisano w komunikacie CIR.

Wyjaśniono, że sprawozdanie składa się z bilansu sporządzonego na koniec grudnia 2015 r., który po stronie aktywów i pasywów wykazuje sumę 372 mld 172 mln 356,5 tys. zł (tj. o 5,3 proc. więcej w porównaniu z końcem 2014 r.) oraz rachunku zysków i strat za 2015 r., wykazującego dodatni wynik finansowy w wysokości 8 mld 275 mln 780,8 tys. zł.

"Oznacza to, że w 2016 r. - po dokonaniu odpisu na fundusz rezerwowy NBP w kwocie 413 mln 789 tys. zł - do budżetu państwa trafi 7 mld 861 mln 991,8 tys. zł. W ustawie budżetowej na 2016 r., w dochodach budżetowych przewidziano wpłatę z zysku NBP za 2015 r. w wysokości 3 mld 200 mln zł" - informuje CIR.


Zgodnie z informacją NBP, sprawozdanie finansowe zbadał niezależny biegły rewident, który wydał o nim opinię bez zastrzeżeń (tzw. opinię czystą).

Ustawa o NBP mówi, że do 30 kwietnia roku następnego po roku obrotowym prezes NBP przedstawia roczne sprawozdanie finansowe Radzie Ministrów, a rząd podejmuje decyzję w sprawie jego zatwierdzenia. W terminie 14 dni od dnia zatwierdzenia sprawozdania zysk NBP podlega podziałowi - 95 proc. (wpłata z zysku NBP) jest odprowadzana do budżetu państwa, a 5 proc. stanowi odpis na fundusz rezerwowy.

Zysk za ubiegły rok był rezultatem wypracowania nadwyżki finansowej w kwocie 10,8 mld zł. Jednocześnie 2,5 mld zł wyniosły koszty rezerwy na pokrycie ryzyka zmian kursu złotego do walut obcych.

Wypracowana w 2015 r. nadwyżka finansowa była głównie efektem dodatniego wyniku różnic kursowych oraz dodatniego wyniku z zarządzania rezerwami dewizowymi, pomniejszonych o koszty prowadzonej polityki pieniężnej oraz koszty działania i amortyzacji.

Zgodnie z danymi NBP w latach 2010-2015 bank centralny łącznie wypracował zysk w wysokości ok. 29 mld złotych, co przekłada się na wpływy do budżetu państwa z tego tytułu łącznie w kwocie 27,5 mld złotych (po uwzględnieniu planowanej wpłaty za 2015 rok).
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosc.....18537.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
FortyNiner




Dołączył: 08 Paź 2015
Posty: 2131
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 05:49, 10 Lip '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Po pięciu miesiącach realizacji tegorocznego budżetu udało się wypracować 2/3 zakładanego na cały rok wzrostu wpływów podatkowych, o czym poinformował na antenie radiowej Jedynki szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk.

– Podatki miały wzrosnąć według założeń o 6 mld zł w stosunku do ub. roku, a już jest ponad 4 mld zł tego wzrostu - jak na pięć miesięcy, jest to znakomity wynik i na pewno dochody budżetowe, w systemie podatkowym - podkreślam - będą większe niż plan. A oprócz tego mamy dochody jednoroczne, takie nadzwyczajne. to jest z aukcji LTE i z zysku Narodowego Banku Polskiego. One w tym roku znakomicie nam poprawią wynik budżetu - będzie dużo, dużo lepszy niż zakładał pierwotny plan budżetowy – powiedział Kowalczyk.

Ministerstwo Finansów podało wcześniej, prezentując szacunkowe dane, że w budżecie państwa na koniec maja bieżącego roku odnotowano 13,48 mld zł deficytu (czyli 24,6% planu przewidzianego w ustawie budżetowej na cały rok). Dochody budżetu państwa były w tym okresie wyższe o 11% w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, w tym dochody podatkowe wzrosły o 7,2% liczone rok do roku.

Na realizację budżetu w tym roku wpłyną nowe podatki, m.in. podatek od handlu detalicznego. – Podatek handlowy wejdzie w życie najwcześniej 1 sierpnia, a jak się nie uda - to pierwszego września. Więc wpływy z niego to będzie kwota poniżej 1 mld zł. Podatek całoroczny szacowany jest na ok. 1,5 mld zł – powiedział także Kowalczyk. Ustawa budżetowa przewiduje, że deficyt budżetu państwa będzie w tym roku nie większy niż 54,74 mld zł.


http://www.msn.com/pl-pl/finanse/najpopu.....ar-AAhQsqE

Nadzieje, że budżet sie zawali z powodu 500+ się jednak nie ziszczą. Razz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:12, 02 Gru '16   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Polski budżet trzeszczy w szwach. Kto jeszcze zapłaci za rządowe prezenty? 2 grudnia 2016 MAGAZYN DGP


Morawiecki źródło: Newspix autor zdjęcia: MACIEJ GOCLONFOTONEWS

500+, obniżenie wieku emerytalnego, wyższa kwota wolna – wszystko kosztuje, a będzie kosztować jeszcze więcej. Rząd będzie musiał zacząć trałowanie podatkowe.

Sytuacja budżetu w pigułce wygląda tak. Program „Rodzina 500 plus” i obniżenie wieku emerytalnego będą w sumie kosztować w przyszłym roku ok. 33 mld zł. Wyższa kwota wolna? W wariancie przyjętym we wtorek koszt dla budżetu to ok. 1 mld zł, ale rząd nigdy nie powiedział, że na tym poprzestanie. Bo obietnica wyborcza to kwota wolna w wysokości 8 tys. zł dla wszystkich, na co potrzeba aż 20 mld zł. Co gorsza, w przyszłym roku rząd nie może liczyć na bonusy takie jak wpływy z aukcji LTE czy doskonały wynik Narodowego Banku Polskiego.


Już w tej chwili jest jasne, że bez znalezienia dodatkowych dochodów trudno będzie połączyć ogień – jakim są prospołeczne projekty rządu, z wodą – czyli kryteriami z Maastricht, które Polska jako członek UE zobowiązała się wypełnić. A te mówią: deficyt budżetowy w danym roku nie może przekroczyć 3 proc. PKB. Utrzymanie tego poziomu będzie wymagało tylko w 2018 r. znalezienia dodatkowych dochodów w wysokości 5 mld zł.

Dlaczego mowa o dodatkowych dochodach, a nie np. oszczędnościach i cięciach w wydatkach? Bo trudno sobie wyobrazić taki plan w warunkach kampanii przed wyborami samorządowymi (2018 r.) i parlamentarnymi (rok później).


SPOSÓB 1

Podwyższyć akcyzę od paliw

Akcyza to podatek pośredni i to tutaj rząd ma największe pole do popisu. Tak się składa, że okazja do jej podwyżki jest doskonała, bo ceny paliw są wciąż niskie. Według danych zbieranych przez analityków e-petrol w ostatnim tygodniu listopada litr etyliny 95 kosztował około 4,50 zł, a to mniej niż średnio w 2015 r. – 4,61 zł za litr.

Skoro benzyna nie jest droga, to można podnieść akcyzę na paliwa. Konsument zapłaciłby więcej (bo to na niego podwyżka zostałaby przerzucona), ale nie na tyle dużo, by boleśnie odczuć to przy dystrybutorze. Dziś akcyza daje budżetowi ok. 28 mld zł rocznie. Jej podwyżka o 10 proc. to dodatkowe 2,8 mld zł. Można zaryzykować takie przeliczenie, bo to podatek kwotowy, czyli naliczany od ilości sprzedanego towaru, a nie jego ceny. Popyt na paliwo jest stały, więc wyższa akcyza nie powinna mieć wpływu na wielkość sprzedaży. A co z ceną? Przy jej obecnym poziomie udział akcyzy w cenie detalicznej litra benzyny to ok. 34 proc. Z grubsza licząc, podwyżka akcyzy o jedną dziesiątą podniosłaby cenę o 3 proc. Czyli za litr benzyny trzeba byłoby zapłacić 4,63 zł. To tylko nieco powyżej średniej z ubiegłego roku.

Oczywiście podwyżka podatku może wypychać część obrotu paliwami do szarej strefy. Już dziś to właśnie w paliwach nadużycia są największe. Gdyby jeszcze się zwiększyły, to mogłoby się okazać, że gra nie jest warta świeczki: budżet miałby niewiele z podwyżki podatku, za to pozostałoby złe wrażenie po podwyżce. O tym, że nie zawsze utrzymywanie wysokiego podatku gwarantuje duże wpływy do budżetu, wiemy z doświadczenia: pod koniec 2002 r. o 1/3 obniżono stawkę akcyzy na spirytus. Efektem był skokowy wzrost legalnej sprzedaży z 51,5 mln litrów w 2002 r. do 84 mln litrów w 2003 r. Co przełożyło się na wzrost wpływów budżetowych z 3,6 mld zł do 4,3 mld zł.

Jednak Ministerstwo Finansów chwali się pozytywnymi efektami pakietu paliwowego, który wprowadziło w życie w sierpniu tego roku. To zestaw zmian w zasadach poboru podatków od obrotu paliwami, których celem ma być walka z szarą strefą (w sumie w ciągu roku ma to dać 2 mld zł). Jeśli pakiet rzeczywiście działa, to pokusa, by podnieść akcyzę na paliwa, może być wyjątkowo duża.

SPOSÓB 2

Mocniej dokręcić śrubę w VAT

VAT to źródło największych wpływów do budżetu. W tym roku z tego podatku do państwowej kasy trafi 129 mld zł. Szukanie dodatkowych pieniędzy w VAT jest więc dla rządzącej ekipy naturalnym odruchem.

Ale jak to zrobić? VAT jest podatkiem powszechnym – w odróżnieniu od akcyzy, którą pobiera się od wybranych towarów, VAT nakładany jest na wartość sprzedaży w zasadzie każdego towaru i usługi. Różnią się tylko stawki. Stawka to procent ceny, więc liczy się wartość sprzedaży, a nie ilość. Podniesienie lub obniżenie stawki przekłada się na ceny w całej gospodarce, te zaś mogą wpływać na popyt. Mówiąc inaczej, proste podniesienie VAT może mieć skutki dla gospodarczego wzrostu, więc decyzja o podwyżce nie jest taka prosta.

Rząd na razie ograniczył się do przedłużenia na kolejne dwa lata tymczasowej, dwuletniej podwyżki VAT z 2010 r. (podstawowa stawka wynosi więc cały czas 23 proc.). Uratował w ten sposób ponad 7 mld zł dochodów, które by stracił, gdyby podatek spadł o punkt procentowy. Poza tym całą energię skupia na poprawie ściągalności. I tak w 2018 r. ma ona dać ok. 8 mld zł dodatkowych dochodów. Potencjał jest duży, luka w VAT (czyli różnica między tym, co budżet powinien dostać, sądząc po kondycji gospodarki, a tym, co rzeczywiście dostaje) wyniesie w tym roku według firmy doradczej PwC ok. 45 mld zł. Luka to efekt wyłudzeń podatku, ucieczki w szarą strefę, ale też legalnej optymalizacji podatkowej. Oczywiście nikt nie wierzy, że udałoby się ją zupełnie zlikwidować. Ale gdyby rząd ograniczył lukę do poziomu z 2007 r., kiedy to była najniższa w ciągu ostatnich 10 lat – wówczas do budżetu mogłyby trafić prawie 34 mld zł.

Ministerstwo Finansów stara się zatrzymać uciekający VAT. Efekt: skokowy wzrost wartości zatrzymanych przez służby skarbowe zwrotów VAT – czyli kwot podatku, które podatnik VAT zapłacił w fakturach wystawianych przez jego kontrahentów. Po trzech kwartałach było to 566 mln zł w porównaniu z 130 mln zł rok wcześniej. W zwalczaniu przestępczości ma pomóc specjalna spółka, która stworzy system monitorowania faktur i zajmie się przetwarzaniem danych. Aplikacje Krytyczne – bo tak się ona nazywa – mają podawać kontrolerom jak na tacy podatników, których sposób rozliczania się odbiega od standardowych. Pomóc ma też nowelizacja ustawy o VAT, która m.in. utrudni uzyskanie statusu płatnika tego podatku, ale też wprowadzi kilka istotnych utrudnień w bieżących rozliczeniach. A to też stąpanie po kruchym lodzie: wydłużenie terminów zwrotu VAT może zaburzać płynność w firmach, ograniczyć w ten sposób ich aktywność i w efekcie uderzyć w gospodarczy wzrost.

SPOSÓB 3

Sposób nr 3: zabrać bogatym

Pozornie wydaje się to oczywiste: po prostu podnieśmy podatki dla najlepiej zarabiających. Łatwo to opakować w walkę z nierównościami społecznymi i koniecznością zwiększenia progresji podatkowej. Bo dziś PIT, podatek od dochodów z pracy, jest w praktyce liniowy. Około 98 proc. podatników, którzy go rozliczają, płaci niższą, 18-proc. stawkę. Wyższe podatki dla bogatych pomogłyby też w wypełnieniu jednej z głównych wyborczych obietnic, jaką było zwiększenie kwoty wolnej w PIT. Jak bardzo kosztowne to zobowiązanie, widać na przykładzie ostatniej zmiany, wprowadzonej w pośpiechu w ciągu ostatnich dwóch dni listopada. Kwota degresywna (malejąca wraz z dochodem), której górny pułap to 6,6 tys. zł (a nie 8 tys., jak obiecywano), z której skorzysta 3 mln podatników (a nie wszyscy), a straci ok. 700 tys., to ubytek miliarda złotych w budżecie. Zrealizowanie pełnej obietnicy kosztowałoby 20 mld zł.

Najbardziej śmiałą próbą „zabrania bogatym i oddania biednym” miał być tzw. podatek jednolity. Miał on zastąpić dzisiejszy PIT i składki na ZUS, NFZ, Fundusz Pracy oraz Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Rząd chciał przy okazji zrobić porządek z samozatrudnionymi, czyli podatnikami prowadzącymi jednoosobową działalność gospodarczą, uzyskującymi z niej wysokie dochody i rozliczającymi się według liniowej stawki PIT w wysokości 19 proc. Często są to wysokiej klasy specjaliści, którzy przechodzą na działalność gospodarczą, bo jako pracownicy najemni musieliby płacić 32-proc. podatek. Likwidacja liniowego PIT mogłaby dać ok. 16 mld zł dodatkowych wpływów do budżetu. W połączeniu ze skutkami wprowadzenia wyższej stawki dla osób zarabiających co najmniej 30-krotność średniej krajowej zapewniłoby to finansowanie zwiększenia kwoty wolnej – a może jeszcze starczyłoby na inne cele. Ale zapowiedź likwidacji liniowego PIT wywołała oburzenie wśród najczęściej korzystających z tej formuły przedsiębiorców. Rząd nie chce tego konfliktu; szłoby to w poprzek deklaracjom wspierania przedsiębiorczości składanym m.in. przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Wygląda więc na to, że podatek jednolity powoli odchodzi w niebyt.

Co wcale nie oznacza, że prób odebrania bogatym nie będzie. Nie można wykluczyć wprowadzenia wyższej stawki PIT dla osób z dochodem powyżej 127 tys. zł. Nie wiadomo, czy utrzymają się w systemie wszystkie preferencje, z jakich dziś korzystają podatnicy. Wicepremier Morawiecki stwierdził ostatnio, że bogate małżeństwa nie powinny mieć prawa do wspólnego rozliczania.


SPOSÓB 4

Eksperymentować

Oprócz standardowych metod czerpania z kieszeni podatników rząd może jeszcze sięgnąć po środki niekonwencjonalne. Mamy już nawet pierwsze próby. Chociażby podatek bankowy, który jak dotąd jest jedynym obowiązującym podatkiem sektorowym. Drugi podobny podatek – od sprzedaży detalicznej – rozbił się o negatywną opinię Komisji Europejskiej. Udało się go uchwalić, ale jego działanie zostało zawieszone do końca przyszłego roku.

Ale na podatkach sektorowych podatkowe innowacje się nie kończą. W branży stoczniowej z powodzeniem funkcjonuje podatek obrotowy jako alternatywa dla CIT, czyli podatku dochodowego dla firm. Stocznia może wybrać, w jaki sposób chce się rozliczać z fiskusem. Podatek obrotowy ma tę przewagę nad dochodowym, że trudno się przed nim ucieka – każda firma ma jakiś obrót, nie ma on nic wspólnego z jej rentownością, nie da się więc zaniżyć podstawy opodatkowania, generując jakiś dodatkowy koszt. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, który opowiada się za zastąpieniem CIT podatkiem od obrotu, twierdzi, że stosując 1-proc. stawkę takiego podatku, budżet zyskałby dodatkowe 30 mld zł.

Inny pomysł, który co jakiś czas powraca w publicznej debacie, to wprowadzenie jednej stawki VAT dla wszystkich towarów i usług. Dziś takie stawki są trzy, co generuje mnóstwo utrudnień w rozliczeniach i może stanowić potencjalne źródło strat dla budżetu. Przykład to dyskusje nad opodatkowaniem dostawy gotowych dań. Niby sprzedaż gotowej żywności jest opodatkowana stawką 5-proc., ale przy usługach gastronomicznych stosuje się 8-proc. VAT. Jedna stawka dla wszystkich wyeliminowałaby nieporozumienia, ale miałaby też uboczny skutek: oznaczałaby wzrost podatku na niektóre towary, choćby właśnie na żywność.

Kolejny eksperyment to podatek od obrotu, który można by odliczyć od podatku dochodowego. W praktyce działałoby to jak opodatkowanie minimalne – firma zawsze coś musiałaby zapłacić fiskusowi. Jeśli podatek obrotowy byłby większy od należnego CIT, to płaciłaby nadwyżkę podatku obrotowego. Gdyby było odwrotnie, to wówczas oddawałaby część CIT. Podobne rozwiązanie prezentowali posłowie z parlamentarnego zespołu na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego jako substytut zablokowanego podatku handlowego. Z innych ciekawszych koncepcji wymienić warto podatek od funduszu płac, który zastąpiłby PIT i składki na ZUS. Albo ryczałtowy podatek równy dla wszystkich przedsiębiorców uzależniony od wysokości płac w gospodarce.

Są jednak też prostsze metody ucieczki spod wydatkowej gilotyny. Skoro mocnym ograniczeniem jest deklaracja utrzymania deficytu sektora rządowego i samorządowego poniżej 3 proc. PKB, to może warto przyjrzeć się temu, co na ten deficyt się składa? Wicepremier Mateusz Morawiecki zaproponował kilka tygodni temu, by zastanowić się, czy nie „warto zmienić mechanizmów kryterium konwergencji z Maastricht” w taki sposób, by wyłączyć z deficytu wydatki na obronę narodową. To niemałe kwoty, bo rocznie na ten cel gwarantujemy nakłady w wysokości 2 proc. PKB. W przyszłym roku budżet obrony narodowej to niemal 30 mld zł. Niewliczenie go do deficytu obniżyłoby go od razu o ponad połowę.

SPOSÓB 5

Wziąć przykład z innych

Oczywiście chodzi o Węgrów, którzy do mistrzostwa doprowadzili już sztukę nieortodoksyjnych rozwiązań podatkowych. Wszak pomysł wprowadzenia podatków sektorowych, w tym daniny uiszczanej przez wielkopowierzchniowy handel, trafił nad Wisłę prosto znad Balatonu. Należy jednak oddać sprawiedliwość Viktorowi Orbanowi. Kiedy obejmował władzę w 2009 r., finanse państwa były w opłakanym stanie. Fidesz nie miał innego wyjścia, niż sięgnąć po podatkową egzotykę. PiS, chcąc realizować wszystkie swoje obietnice, również może nie mieć innego wyjścia.

Podatki sektorowe na Węgrzech wprowadzono jako daniny wyjątkowe i miały obowiązywać tylko przez pewien czas, dopóki nie poprawi się sytuacja finansów publicznych. W praktyce przeistoczyły się w stałe elementy krajobrazu podatkowego nad Balatonem. Płatnikami zostały przede wszystkim branże z dużym udziałem kapitału zagranicznego: bankowość, handel, telekomunikacja, energetyka czy usługi komunalne. W 2009 r. wprowadzono specjalny 8-proc. podatek odprowadzany od zysku (przed opodatkowaniem) firm energetycznych; w 2013 r. jego stawkę podniesiono do 31 proc. i objęto nim także firmy ciepłownicze czy wodociągowe. W efekcie efektywna stawka CIT w przypadku tych przedsiębiorstw wzrosła do 50 proc., a dodatkowo te z nich, które dysponują infrastrukturą przesyłową, objęto także specjalnym podatkiem od jej długości, wynoszącym 125 forintów za metr (1,78 zł). Stałym elementem węgierskiego krajobrazu stał się również podatek bankowy.

Kolejnym przykładem jest podatek handlowy, który ostatecznie przyjął na Węgrzech postać opłaty na rzecz inspekcji żywności, uiszczanej przez wszystkie podmioty prowadzące sprzedaż detaliczną produktów szybkozbywalnych, czyli żywności czy chemii gospodarczej. Zgodnie z założeniami z ubiegłego roku stawka podatku miała różnić się w zależności od obrotów osiąganych przez daną firmę. Jednak pod wpływem krytyki Komisji Europejskiej rząd wrócił do jednej stawki w 0,1 proc. od wartości obrotu.

Przykładem podatku sektorowego jest również specjalna danina nałożona na koncerny tytoniowe, która zaczęła obowiązywać w tym roku. Także w tym wypadku stawka podatku rośnie wraz z obrotami. Jeśli wartość ta zamyka się w 30 mld forintów (427,5 mln zł), to danina wynosi 0,2 proc. Za obrót powyżej 60 mld forintów (855 mln zł) płaci się już 4,5 proc. Fidesz opodatkował także przychody reklamowe firm medialnych, a nawet chciał wprowadzić specjalną opłatę za transfer danych w internecie – jednak protesty społeczne sprawiły, że wycofano się z tego rakiem.

Do tego dochodzi masa mniejszych opłat wprowadzonych przez Fidesz w ciągu ostatnich lat, w tym miesięczna opłata od samochodów firmowych (w wysokości uzależnionej od pojemności silnika: za auto o pojemności 1,6 l to 214 zł miesięcznie), specjalny podatek od niezdrowej żywności (w ciągu 4 lat obowiązywania przyniósł równowartość prawie 900 mln zł węgierskiemu fiskusowi), mikroopłata od każdego SMS-a i każdej minuty połączenia telefonicznego (w wysokości 2 forintów, czyli ok. 3 gr), obowiązująca od tego roku opłata za posiadanie karty płatniczej (800 forintów, czyli 11,4 zł – mniej, jeśli umożliwia płatności bezstykowe) czy podatek od ubezpieczenia OC. W 2012 r. wprowadzono nawet specjalną opłatę od sprzedaży pornografii pod nazwą „podatku kulturalnego”, która służy finansowaniu Narodowego Funduszu Kultury. Jednak wartość wpływów z tego tytułu – 100 mln forintów (1,42 mln zł) w tym roku to zaledwie 0,92 proc. budżetu funduszu. Jeśli z Węgier płynie w związku z tym jakaś lekcja, to taka, że pieniądze dosłownie leżą na ulicy.

SPOSÓB 6

Odwołać się do poczucia odpowiedzialności

Rząd mógłby sięgnąć po jeszcze bardziej nieortodoksyjne rozwiązania, np. specjalny podatek od wynagrodzeń, płacony tylko przez pracodawców, służący finansowaniu polityki rodzinnej. W końcu dbałość o rodzinę jest obowiązkiem nie tylko państwa, biznes więc mógłby się do tego dorzucić w ramach społecznej odpowiedzialności. Brzmi egzotycznie? Niekoniecznie. Tak to działa w Austrii. Od 1967 r. istnieje tam Familienlastenausgleichsfonds, czyli Fundusz Wyrównywania Obciążeń Rodziny, w skrócie FLAF – który finansowany jest w większości właśnie ze specjalnej składki naliczanej od wynagrodzeń. W Austrii, podobnie jak w Polsce, pracodawca i pracownik zrzucają się na ubezpieczenie emerytalne, rentowe etc. Ale tylko pracodawcy odprowadzają 4,5 proc. wynagrodzenia brutto na konto FLAF właśnie (chociaż parlament austriacki przegłosował stopniowe zmniejszenie daniny). Budżet funduszu w 2016 r. wyniesie 7,09 mld euro, z czego 82,5 proc. będą stanowiły wpłaty od pracodawców. Resztę dopłaca budżet.

Z tych pieniędzy finansowany jest zasiłek pod nazwą Familienbeihilfe, czyli pomoc rodzinna. Jego wysokość uzależniona jest od wieku dziecka. I tak od stycznia 2016 r. wynosi on 111,80 euro w przypadku pociech do 3. roku życia (przy obecnym kursie złotówki do wspólnej waluty jest to prawie 500 zł); ale już na przykład na 19-letnie dziecko uzyskamy 162 euro. Wysokość zasiłku ulega zmianie wraz z liczbą dzieci; tak więc w przypadku piątki szkrabów do każdego progu Familienbehilfe dolicza się 31,4 euro. Przy czym FLAF finansuje nie tylko zasiłki na dzieci, ale też dopłaty do kupna szkolnych podręczników czy koszty przejazdów do szkoły.

Szybkie szacunki odnośnie do tego, jakby to wyglądało w Polsce. Na koniec III kwartału tego roku nad Wisłą 12,9 mln osób utrzymywało się z pracy najemnej. Jeśli przemnożymy tę kwotę przez średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej – 4055 zł – a składka wynosiłaby 2 proc., to budżet wzbogaciłby się o 12,5 mld zł. Podniesienie jej do 4 proc. dałoby 25,1 mld zł. A to ciut więcej niż w przyszłym roku ma wynieść koszt programu „Rodzina 500 plus”.

SPOSÓB 7

Wojna z Brukselą

Rządowi zawsze zostaje „opcja nuklearna”: próba wyperswadowania Brukseli, że sztywne trzymanie się kryteriów z Maastricht to nonsens i dławienie gospodarki. Komisja Europejska jest w stanie przymknąć oko na dyscyplinę budżetową w krajach członkowskich, o ile uwierzy, że problemy z deficytem są przejściowe, a nie strukturalne. Niebagatelne są również stosunki między Brukselą a danym państwem członkowskim. A te, oględnie mówiąc, nie są ostatnio w przypadku Warszawy najlepsze.
http://forsal.pl/wydarzenia/artykuly/998.....dziur.html
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Gospodarka i pieniądze Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Sytuacja budżetowa w Polsce - artykuł
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile