W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Samolot z prezydentem rozbił się w Smoleńsku  
Podobne tematy
Smoleńsk, amerykańskie Know How, kooperacja 11
Smoleńsk jako czysta propaganda (niczego nie było) 13
Czyje to służby specjalne szczują 8
Pokaz wszystkie podobne tematy (15)
Znalazłeś na naszym forum inny podobny temat? Kliknij tutaj!
Ocena:
101 gł.
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Wiadomości Odsłon: 438949
Strona:  «   1, 2, 3 ... 72, 73, 74 ... 132, 133, 134   »  Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20414
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:28, 07 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Hehe - fajnie brzmi taki cytat - nawet wytłuszczony przez agharto:
załodze Tu-154M były podawane fałszywe, gorsze od faktycznych dane o poziomie chmur nad lotniskiem.

Po przeczytaniu takiego zdania byle debil (jakich tu nie brakuje) jest sobie skłonny pomyśleć że przez to się rozbili... gdy w istocie rozbili się pomimo tego. No ale przecież nikt tu nikim nie manipuluje - tego typu wyrażenie to wyłącznie przypadkowe i niefortunne dobranie wyrazów. Smile

Swoja drogą obserwuję przedziwna metamorfozę - ci którzy jeszcze niedawno twierdzili iż nagrania z czarnych skrzynek są sfabrykowane dziś już uznają je za dowód na to, iż za śmierć świętego prezydenta odpowiada... ruski kontroler lotu. A to już nie niedziałające żarówki? Smile
Czy można równocześnie kwestionować autentyczność transkryptu, a zaraz powoływać się nań jako na dowód? Pewnie można - zwłaszcza gdy się ma schizofrenię.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Voltar




Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 5408
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:22, 07 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Walerij Szełkownikow, ekspert od bezpieczeństwa lotów z Rosji, jest zdania, że przy organizowaniu lotu polskiego Tu-154M, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem, złamany został Kodeks Powietrzny Federacji Rosyjskiej.

"Jeśli zagraniczny samolot ląduje na rosyjskim lotnisku wojskowym, to zgodnie z Kodeksem Powietrznym FR na jego pokładzie powinien być rosyjski nawigator naprowadzania" - oświadczył Szełkownikow, którego w swym najnowszym wydaniu cytuje "Russkij Newsweek". "W danym wypadku wymogu tego nie dopełniono" - dodał.


http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1.....yjski.html

bimi, nie szkoda ci zdrowia na komentowanie tego wątku? schizofrenia bywa zaraźliwa Laughing
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20414
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:24, 07 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Voltar napisał:
bimi, nie szkoda ci zdrowia na komentowanie tego wątku? schizofrenia bywa zaraźliwa Laughing

bynajmniej - m.in. po to tu jestem aby prostować bajdurzenia wszelkiej maści fanatyków.

pierwsze słyszę by schizofrenia była zaraźliwa - to tez cytujesz jakiegoś "eksperta" pisu?
jeśli tak to na wszelki wypadek sprawdź raz jeszcze to źródło - mogło ci się pomylić z homoseksualizmem Laughing

wiem natomiast że śmiech to zdrowie - a na brak tego nie mogę tu narzekać Smile
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Glopez




Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 367
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:00, 07 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Caryca rosyjskiej awiacji

Generał Tatiana Anodina, szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego badającego katastrofę prezydenckiego samolotu, należy do najbardziej wpływowych osób w Rosji. Związana z funkcjonariuszami sowieckich służb specjalnych, mimo swojego wieku (71 lat) żelazną ręką rządzi w podległym jej MAK-u.

W 1991 r. dzięki poparciu Jewgienija Maksimowicza Primakowa, wiceszefa KGB (później szefa rosyjskiego wywiadu), Tatiana Anodina została szefem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), którego współzałożycielem był Primakow.


MAK powołano do prowadzenia wszytkich dochodzeń cywilnych wypadków lotniczych, w jego laboratoriach bada się i analizuje czarne skrzynki samolotów, które uległy katastrofie. Tatiana Anodina, nazywana w rosyjskim lotnictwie „mamą” lub „generałem w spódnicy”, ma rangę ministra. Jej podpis na dokumentach decyduje o wszystkim, co jest związane z lotnictwem na niemal całym terytorium byłego ZSRR. Założycielka także prywatnego rosyjskiego lotnictwa, posiada tytuł profesora i wiele innych, niejednokrotnie była za swoją działalność odznaczana. Związana ze Lwowem i lwowską politechniką, zrobiła oszałamiającą karierę w Związku Radzieckim.


Życiorys spowity mgłą


Nieliczne dane medialne o szefowej MAK zawierają wiele nieprawidłowości, a jedną z przyczyn tego stanu rzeczy są bliskie związki Anodiny zarówno z Primakowem, jak też z innymi funkcjonariuszami radzieckich, a później rosyjskich służb specjalnych.


Ustalenie dokładnego życiorysu Tatiany Anodiny jest praktycznie niemożliwe. Już samo znalezienie właściwej daty urodzenia „carycy rosyjskiego lotnictwa” okazało się trudne. W raporcie spółki, w której zasiada w radzie nadzorczej, czytamy, że Anodina urodziła się w 1946 r. Inne źródła z kolei podają, że przyszła na świat 16 kwietnia 1939 r., co oznacza, że ma obecnie 71 lat. Na tę ostatnią datę wskazuje również fakt ukończenia politechniki lwowskiej w 1961 r.


Tatiana Anodina na konferencji prasowej dotyczącej wstępnych przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu powiedziała, że jej przodkowie pochodzą z Krakowa. Tej informacji nie można nigdzie potwierdzić – wiadomo natomiast, że urodziła się w Leningradzie. Jej ojciec był pilotem wojskowym, co zapewne miało
wpływ na jej późniejszą karierę. Po ukończeniu politechniki otrzymała tytuł inżyniera konstruktora. Warto zaznaczyć, że po II wojnie światowej politechnikę lwowską kończyli najlepsi wojskowi specjaliści, którzy jeszcze na studiach byli związani z sowieckimi służbami specjalnymi, co później gwarantowało im błyskawiczną karierę. Wielu z nich wiązało swój los z lotnictwem, które w ZSRR rozwijało się bardzo szybko – ówczesna ideologia głosiła, że radziecka ekspansja lotnicza przyczyni się do pokonania USA.


Natychmiast po ukończeniu politechniki lwowskiej Tatiana Anodina została szefem zarządu technicznego ministerstwa lotnictwa cywilnego ZSRR. Świeża absolwentka Anodina nagle stała się głównym zleceniodawcą opracowań naukowo-badawczych i konstruktorskich, projektów i dokumentacji, decydowała o kierunku badań. Wszyscy czołowi konstruktorzy radzieckiego lotnictwa musieli przejść przez jej gabinet, wszyscy dyrektorzy zakładów związanych z lotnictwem i szefowie laboratoriów lotniczych byli jej podporządkowani. To Anodina decydowała o finansowaniu przyszłych projektów, a jej władza w podległym obszarze była nieograniczona.


W jednym z artykułów w rosyjskiej prasie podano, że Tatiana Anodina – wówczas profesor habilitowany – wyszła za mąż za Piotra Pleszakowa, ministra lotnictwa radzieckiego, który zmarł w 1987 r. Tę informację można znaleźć niemal we wszystkich artykułach dotyczących Anodiny, jednak po jej dokładnym sprawdzeniu okazuje się, że Piotr Pleszakow był rzeczywiście ministrem, ale łączności.

Poznała go na początku lat 60., gdy Pleszakow pełnił funkcję dyrektora naukowo-badawczego instytutu łączności Armii Sowieckiej. Głównym zadaniem tej instytucji była produkcja systemów wykorzystywanych przez radziecki wywiad. Starszy od niej o 17 lat oficer był kombatantem II wojny światowej oraz wojny w Korei, gdzie testował sprzęt radiowy produkowany dla wywiadu i armii.


W 1964 r. Tatiana Anodina urodziła syna Aleksandra i po krótkiej przerwie wróciła do pracy
, zostając dyrektorem państwowego naukowo-badawczego instytutu aeronawigacji.


Rosyjskie źródła podają, że w 1992 r. Anodina została żoną Jewgienija Maksimowicza Primakowa, jednak trudno znaleźć jednoznaczne potwierdzenie tej informacji. Wiadomo natomiast, że to właśnie jemu Anodina zawdzięcza to, że od czasu rozpadu ZSRR nadal pozostaje jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Rosji.


Kontrowersyjny MAK


Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) powstał na podstawie międzyrządowej „Umowy o lotnictwie cywilnym” podpisanej 30 grudnia 1991 r. Według oficjalnej strony internetowej, jego siedziba mieści się w Moskwie, a do MAK należą: Azerbejdżan, Armenia, Białoruś, Gruzja, Kazachstan, Kirgistan, Mołdowa, Rosja, Tadżykistan, Turkmenistan, Uzbekistan i Ukraina. Pozostałe informacje dotyczą dokumentów i wydarzeń, brak jest natomiast informacji o strukturze Komitetu, zarządzie i wreszcie o samej Anodinie.


Według skąpych informacji wiadomo jedynie, że w skład MAK wchodzi spółka Awiaregister, która za wydanie każdego certyfikatu kasuje ok. 3 mln dol.


Rosyjskojęzyczne media są usiane wieloma informacjami na temat działalności MAK. Podawane są m.in. wiadomości o „przekrętach z licencjami” i „wycinaniu konkurentów z lotniczego biznesu za pomocą tej struktury”. Warto przypomnieć list grupy deputowanych rosyjskiej Dumy Państwowej z 20 lutego 2003 r. adresowany do ówczesnego prezydenta Rosji Władimira Putina:

„Deputowani Dumy Państwowej dowiedzieli się o decyzji z 12 lutego 2003 r. Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego o wstrzymaniu certyfikatu na najlepszy samolot rodzimej produkcji Ił-86, co doprowadziło do zaniechania jego eksploatacji przez nasze linie lotnicze. Prosimy Was, szanowny Władimirze Władimirowiczu, o rozpatrzenie możliwości wstrzymania działania MAK na terytorium Rosji, które szkodzi interesom Federacji Rosyjskiej”.


Władimir Władimirowicz Putin nie zareagował i MAK działa nadal.


Krytycznie zarówno o MAK, jak i Tatianie Anodinie pisała rosyjska gazeta „Stringer”. W artykule z sierpnia 2001 r. czytamy: Stworzony pod pretekstem utrzymania jednolitości lotnictwa na terenie WNP MAK nie jest organizacją legalną, ponieważ – według konstytucji Federacji Rosyjskiej – międzypaństwowe umowy muszą być ratyfikowane w Dumie Państwowej. Jednak umowy zawarte między państwami i MAK nie były ratyfikowane. Tatiana Anodina w sposób samozwańczy nosi mundur ministra lotnictwa cywilnego Rosji. Jeśli rozpatrywać „kacykostwo” Tatiany Anodiny na płaszczyźnie prawa, to wszystkie certyfikaty wydane przez ową organizację nie mają mocy prawnej. Uchwała rządu Czernomyrdina (nr 367) z 23 kwietnia 1994 r., w którym MAK-owi dano pełnomocnictwa federalnego zarządu Federacji Rosyjskiej do wydawania certyfikatów dotyczących techniki
lotniczej, została wydana wbrew konstytucji Rosji. Według umowy podpisanej między rządem Rosji i MAK (zatwierdzonej uchwałą premiera Wiktora Czernomyrdina) wszyscy funkcjonariusze tej dziwnej organizacji ze statusem dyplomatycznym nie podlegają odpowiedzialności
sądowej podczas wykonywania obowiązków służbowych.


Wszystkie katastrofy lotnicze, do których doszło na terenie byłego ZSRR, są badane przez MAK. Co ciekawe, np. w polskiej wersji Wikipedii, a także w innych naszych mediach opisywane są przyczyny danej katastrofy, ale nie podaje się, że są to ustalenia MAK.


W rosyjskojęzycznych mediach MAK jest oskarżany o nieprawidłowości podczas przeprowadzania dochodzeń dotyczących katastrof lotniczych. Wskazuje się w nich, że ustalona przez MAK przyczyna katastrofy ma decydujący wpływ m.in. na ewentualne odszkodowania czy wręcz los linii lotniczej, której samolot się rozbił.


Jedną z głośniejszych spraw opisywanych przez media była katastrofa samolotu ormiańskiego, która wydarzyła się w nocy 3 maja 2006 r. w okolicach Soczi. Airbus A-320 runął do Morza Czarnego z 113 osobami – nikt nie przeżył.


W polskiej wersji Wikipedii został zamieszczony dokładny opis tego tragicznego wypadku wraz z podaniem przyczyn: złej pogody i błędu pilota, zabrakło natomiast informacji, że taką wersję podało właśnie MAK.


Po ogłoszeniu raportu ormiańska linia lotnicza „Armavia” oświadczyła, że nie zgadza się z rezolucją Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. Oświadczenie poparło Narodowe Zrzeszenie Lotnicze Armenii.


– Żaden lotnik nie uwierzy MAK-owi. Przyczyn katastrofy mogło być kilka, ale MAK zrzuca winę na pilotów, by nie popsuć reputacji portu lotniczego w Soczi, który przygotowuje się do olimpiady w 2014 r. – mówił po ogłoszeniu raportu MAK prezydent ormiańskiej linii lotniczej Dmitrij Atbaszjan.


Autor artykułu zamieszczonego na stronie www.flb.ru wykazuje, że MAK najczęściej wskazuje błąd pilotów jako przyczyny kolejnych katastrof; podaje też konkretne katastrofy – m.in. w Irkucku w 1994 r. czy w Adżarii w 2000 r. Zawsze po sporządzeniu raportu dokumenty są kierowane do archiwum MAK, do którego dostęp ma bardzo wąskie grono osób.


Czytając informacje dotyczące ustalonych przez MAK przyczyn kolejnych katastrof, trudno nie zauważyć, że wszystkie zawierają podobne tezy. Tak samo jest ze wstępnymi ustaleniami przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Informacje o błędach załogi i ewentualnych naciskach media rosyjskie (a za nimi „Gazeta Wyborcza”) podawały już w dniu katastrofy 10 kwietnia. Na konferencji prasowej 19 maja Tatiana Anodina mówiła: – Trzeba zbadać ważną kwestię ewentualnego wywierania nacisków na pilotów.


Energiczne FSB


Z branżą lotniczą związał się też syn Tatiany Anodiny, Aleksander Pleszakow, który przez długie lata był prezesem linii lotniczych Transaero (teraz tę funkcję pełni jego żona Olga). Rosyjskim dziennikarzom doskonale jest znany skandal związany z Aleksandrem Pleszakowem dotyczący właśnie linii Transaero.


W 2006 r. Rosyjska Izba Obrachunkowa (odpowiednik polskiej NIK) skontrolowała Transaero. Okazało się, że spółka – właściciel linii lotniczych – nie zapłaciła skarbowi państwa 300 mln dol., co udowodnił Władimir Panski, funkcjonariusz RIO. Według rosyjskich mediów w wyciszenie sprawy zaangażowało się wielu rosyjskich polityków oraz sama Tatiana Anodina. Aleksander Pleszakow zwrócił się też o pomoc do Lewona Czachmachczjana, senatora autonomicznej republiki Kałmucji, którego zięć był audytorem RIO. Jak się później okazało, senatorowi, mimo chroniącego go immunitetu, Federalna Służba Bezpieczeństwa
(następczyni KGB) założyła podsłuch. 2 czerwca 2006 r. Lewon Czachmachczjan został zaproszony do biura Transaero. Po wejściu natychmiast został aresztowany przez FSB, które znalazło w firmie
300 tys. dol., które – według świadków – były wręczone senatorowi jako łapówka.


Podczas procesu udowodniono, że taśma, na której nagrano rzekome negocjacje Pleszakowa i Czachmachczjana, została sfałszowana. Mimo to senator został pozbawiony immunitetu i skazano go na dziewięć lat więzienia. Rosyjski sąd skazał także jego zięcia, audytora RIO oraz kilku innych urzędników. Rosyjskie służby specjalne energicznie zajęły się także obrońcą Czachmachczjana – mecenasem Borysem Kuzniecowem, pełnomocnikiem rodzin kilkudziesięciu ze 118 marynarzy, którzy w 2000 r. zginęli na rosyjskim atomowym okręcie podwodnym „Kursk” w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Kuzniecow był również obrońcą w głośnych procesach politycznych, m.in. naukowca Igora Sutiagina skazanego na 15 lat więzienia za rzekome szpiegostwo.


Ponieważ mecenas Kuzniecow ujawnił dokument nakazujący podsłuchiwanie senatora Czachmachczjana, zanim prokuratura otrzymała na to zgodę rosyjskiego sądu najwyższego, został oskarżony o zdradę tajemnicy państwowej. Nie udało się jednak doprowadzić do jego skazania, ponieważ w 2008 r. Borys Kuzniecow dostał azyl polityczny w USA.


Wiktor Potocki
Współpraca: Dorota Kania


http://gazetapolska.pl/artykuly/kategoria/54/3059
_________________
"Nie jest miarą zdrowia być dobrze przystosowanym do głęboko chorego społeczeństwa"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Glopez




Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 367
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:47, 07 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.dziennik.pl/katastrofa-smolen.....znika.html

Cytat:
Z karty kredytowej należącej do Andrzeja Przewoźnika w dniach 10 -12 kwietnia dokonano jedenastu wypłat. Złodzieje próbowali też sześciokrotnie wybrać pieniądze z innej karty sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który zginął w katastrofie koło Smoleńska.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Monika Lewandowska, potwierdza, że z karty tej pobrano w sumie około 6 tys. zł.

W niedzielę warszawska prokuratura okręgowa informowała, że śledztwo w sprawie kradzieży kart kredytowych i ograbienia zwłok prowadzi od 14 maja. Jak dotąd prokuratura nie ma procesowych informacji o zatrzymaniu sprawców tego czynu.

Prok. Lewandowska powiedziała także, iż - za pośrednictwem Prokuratury Generalnej - został skierowany do strony rosyjskiej wniosek o pomoc prawną. "Zwróciliśmy się o zapis z monitoringu miejsc, w których realizowane były wypłaty
" - powiedziała prokurator. Dodała, że wniosek
ten został sformułowany jeszcze w maju i prokuratura czeka na jego realizację.

Jednocześnie warszawska prokuratura okręgowa zwróciła się o informacje do szefa ABW. Ponadto prokuratorzy przesłuchali już żonę i córkę Przewoźnika i przejrzeli akta sprawy katastrofy smoleńskiej. Jak podaje prokuratura, trwają także procedury mające na celu zwolnienie z tajemnicy bankowej i uzyskanie przez śledczych informacji na temat dokonywanych operacji finansowych.

Lewandowska zaznaczyła, że śledztwo dotyczy wyłącznie wypłat dokonywanych z kart kredytowych Przewoźnika.

W niedzielę Agencja Bezpieczeństwa
Wewnętrznego informowała, że w sprawie kradzieży kart kredytowych Rosjanie zatrzymali czterech żołnierzy jednostek zabezpieczających miejsce katastrofy polskiego samolotu pod Smoleńskiem. Rzeczniczka ABW Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska powiedziała PAP, że Agencja tuż po tragedii otrzymała informację o tym, że ktoś korzysta z kart Przewoźnika; ABW zawiadomiła o tym polską prokuraturę oraz Rosjan.

Rzecznik rządu RP Paweł Graś poinformował w niedzielę o aresztowaniu trzech funkcjonariuszy smoleńskiego OMON-u, oddziału specjalnego milicji, którzy bezpośrednio
po katastrofie polskiego Tu-154M okradli konto Przewoźnika, posługując się jego kartami kredytowymi.

MSW Rosji już w niedzielę kategorycznie zaprzeczyło, by smoleńscy milicjanci ograbili ciało
Przewoźnika. MSW FR określiło te doniesienia jako "bluźniercze" i "cyniczne". W poniedziałek Dowództwo Wojsk Wewnętrznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji zaprzeczyło, jakoby żołnierze tej formacji okradli Przewoźnika, wykorzystując jego karty kredytowe. "Doniesienia te są niezgodne z rzeczywistością" - przytoczyło radio Echo Moskwy oświadczenie dowództwa Wojsk Wewnętrznych MSW Federacji Rosyjskiej.

_________________
"Nie jest miarą zdrowia być dobrze przystosowanym do głęboko chorego społeczeństwa"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
agharto




Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 229
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:40, 08 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Glopez napisał:
http://www.dziennik.pl/katastrofa-smolensk/article622119/11_wyplat_z_karty_Przewoznika.html

Cytat:
Z karty kredytowej należącej do Andrzeja Przewoźnika w dniach 10 -12 kwietnia dokonano jedenastu wypłat. Złodzieje próbowali też sześciokrotnie wybrać pieniądze z innej karty sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który zginął w katastrofie koło Smoleńska.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Monika Lewandowska, potwierdza, że z karty tej pobrano w sumie około 6 tys. zł.




Cytat:

Rosjanie, którzy okradli Przewoźnika, nie zostali aresztowani

Rosyjscy żołnierze podejrzani o kradzież kart bankowych Andrzeja Przewoźnika, jednej z ofiar katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem, nie zostali aresztowani, a jedynie oddani pod nadzór dowódcy - informuje dziennik "Kommiersant", powołując się na źródło w garnizonie smoleńskim.

Według rozmówcy gazety, żołnierze znaleźli się na miejscu tragedii przypadkowo. "Biorąc pod uwagę, iż przestępstwo, które popełnili, nie jest ciężkie, nie zostali oni aresztowani, lecz przekazani pod nadzór dowódcy" - informuje "Kommiersant".

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,R.....omosc.html

Cytat:

Czy rosyjscy żołnierze obrabowali jeszcze inne ofiary smoleńskiej katastrofy?

Rosja przeprosi i zwróci zrabowane przez żołnierzy pieniądze z kont Andrzeja Przewoźnika. TOK FM pyta, kogo jeszcze okradli poborowi ze Smoleńska, bo przy zatrzymanych znaleziono jeszcze inne karty. Czy należały do którejś z innych ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu?


http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103086,79870.....fiary.html


Cytat:
Wyjaśnień w sprawie kradzieży pod Smoleńskiem zażądał dziś od premiera klub PiS. - Docierają do nas wstrząsające informacje, z których wynika, że ofiary katastrofy z 10 kwietnia natychmiast po tych wydarzeniach były obrabowane przez funkcjonariuszy rosyjskich służb, które znalazły się tam na miejscu - oświadczył poseł PiS Antoni Macierewicz. - Nie możemy tolerować takiej sytuacji, w której dowiadujemy się - i to post factum - że miały miejsce tak straszliwe fakty, a ani rodziny ofiar, ani opinia publiczna nie są informowane o tym, co naprawdę ma miejsce - dodał.

http://wyborcza.pl/1,75478,7982397,Gras_.....znika.html
_________________
to konto jest na sprzedaż za 0.50 BTC
kontakt: lolencjusztopedzio@live.com
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
easy russian




Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 2578
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 17:44, 08 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

hem, he - wobec takich faktów ta sławna "stówa " sfotografowana jako leżąca w błocie jawi się jako kolejna ściema dziennikarska .
Sądzę,że nie leżałaby tam miesiąc nie zauważona.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
SheepShaker




Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 38
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:46, 08 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czy to tylko ja mam wrazenie ze cos tutaj jest nie tak? Rozbija sie samolot z prezydentem. Ktos (czy to wazne kto?) kradnie karty kredytowe kilku ofiar a rzecznik rzadu RP przeprasza. OMON, FSB, wojsko rosyjskie - wszystko jedno. Dokonano kompletnie barbarzynskiego aktu i odwraca sie kota ogonem. Gdyby taka sytuacja miala miejsce na terytorium Polski to "polecialyby" glowy. Wszelka krytyka ze strony Rosji znalazlaby zrozumienie. Krzyczelibysmy o naszych funkcjonariuszach: zlodzieje i hieny! Moje zdanie jest takie, ze Rosjanie i ich rzad nie sa gotowi na jakiekolwiek pojednanie. Przykro mi bardzo, ale dyplomacja pod kierunkiem PO mi sie nie podoba. Wolalem zalosne, ale konkretne PiS.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
hanuman




Dołączył: 17 Lis 2007
Posty: 212
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:52, 08 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dziennik opublikował informację, że do katastrofy Tu 154 przyczyniły się błędne dane od kontroli lotów na smoleńskim lotnisku.

Pójdźmy tym tropem. Najbardziej profesjonalne dane o tragedii polskiego samolotu ustalił i podawał z wielotygodniowym wyprzedzeniem w stosunku do śledczych rosyjski pasjonat lotnictwa Siergiej Amielin. Na podstawie analizy terenu (ścięte drzewa, topografia) oraz transkrypcji rozmów zarejestrowanych w kabinie pilotów odtworzył m.in. przypuszczalną ścieżkę schodzenia Tu 154.



Źródło: w wyższej rozdzielczości http://picasaweb.google.ru/Amlmtr/MWzNeJ#5477950992762243394

W trakcie schodzenia kontrola lotów podawała informacje o odległości od progu pasa lotniska (w km). Uczyniła to:

o 10:40:13,5 - 4 na kursie i ścieżce,

o 10:40:26,6 - 3 na kursie i ścieżce,

o 10:40:38,7 - 2 na kursie i ścieżce.

Porównajmy te oficjalne informacje z analizą S. Amielina. Okazuje się, że odległości podawane przez kontrolę lotów był mniejsze od faktycznej odległości od lotniska o ok. 500-700 m. Samolot leciał zatem ścieżką z przyziemieniem na teren przed lotniskiem. Rozbicie nastąpiło na ok. 400-500 m przed progiem pasa.

Jest jeszcze jeden szczegół. O 10:40:31,2 kontrola lotów wydała komendę „reflektory włączcie”. Nie mamy pewności kto był adresatem komendy. Wcześniej o godz. 10:39:17,8 nawigator w samolocie wypowiedział słowo "reflektory". Dowódca samolotu potwierdził "włączone i wypuszczone". Oznacza to, że reflektory Tu 154 były uruchomione na ponad minutę przed komendą kontroli lotów "reflektory włączcie". Ponadto kontrola nie miała uprawnień dowódczych w stosunku do polskiego samolotu. Komenda kontroli lotów "reflektory włączcie" była prawdodobnie skierowana do obsługi lotniska. Istotnie na lotnisku zainstalowano dwa reflektory APM.



Potwierdza to załoga JAK-40 w rozmowie z Tu 154 o 10:25:05,8 „Dwa APM-y są, bramkę zrobili, tak że możecie spróbować”. O godz. 10:29:17,5 „Jeszcze jedno...APM-y są oddalone od progu pasa jakieś 200 m”. W komunikacie dla Tu 154 z godz. 10:35:09,1 kontrola lotów informuje, że do ich lądowania ustawiono "reflektory z lewej, z prawej, na początek pasa". Dowódca samolotu natychmiast potwierdza "zrozumiałem". Informacja z JAKa oraz z kontroli lotów utwierdza go w przekonaniu, że reflektory są ustawione w pobliżu progu pasa lotniska.

Reflektory APM są bardzo silnymi źródłami światła. Ich włączenie w zamgleniu stanowi istotne ułatwienie dla pilotów. Trzy sekundy po komendzie kontroli lotów "reflektory włączcie" o godz. 10:40:34 dowódca samolotu wypowiada słowo "włączone", które wobec mniejszego prawdopodobieństwa innych możliwości interpretacyjnych naszym zdaniem oznacza potwierdzenie pilota o dostrzeżeniu załączonych reflektorów APM. Stanowi to dowód nawiązania kontaktu wzrokowego z ziemią i jak sądzi załoga z pasem lotniska. Odbywa się to na wysokości 250-150 m. Przed osiągnięciem wysokości decyzji 100 m.

Po wydaniu komendy „reflektory włączcie” polska załoga reaguje. Rozpoczyna intensywniejsze zniżanie zachowując się spokojnie i konsekwentnie. Przystępuje do lądowania. Jednak ścieżka schodzenia Tu 154 wygląda tak, jakby reflektory APM nie znajdowały się już 200 m od progu, a były przesunięte o dodatkowe ok. 500 m na wznoszącej się zgodnie z kierunkiem lotu części jaru. Pułapka.

Kontrola lotów o 10:40:52,4 wydała polecenie "horyzont 101", które powtórzyła o 10:40:54,7 "kontrola wysokości, horyzont". Pomiędzy 10:40:56 a 10:40:58,1 w kabinie rozległ się sygnał bliższej prowadzącej (1,1 km od progu pasa). Piloci zrozumieli, że ich ścieżka nie prowadzi na próg pasa. Już nie ufali poleceniom kontroli lotów. Byli ok. 5 m poniżej poziomu pasa. Wyrównanie samolotu ("horyzont") oznaczało uderzenie w ziemię 600-700 m przed progiem w pełną samochodów szeroką na ok. 15 m ulicę. Zwiększyli ciąg silników. Nie tylko powstrzymali opadanie, ale wbrew poleceniom kontroli lotów zyskiwali wysokość. Niestety wznosiło się również zbocze jaru. Drzewa. Brzoza. Skrzydło. Obrót. Przelot nad ulicą z samochodami, kierowcami, pasażerami. Od 100 do 250 m za drogą koniec. Zginęli śmiercią bohaterską.

Zaczyna się mataczenie. Twierdzenia o nieznajomości rosyjskiego. Emerytura szefa kontrolerów. Niemożność przesłuchania. Przeszłość szefowej MAK Tatiany Anodiny. Przeszłość Władimira Putina.
Uważamy, że za katastrofę odpowiedzialne są elity polskie i rosyjskie. Polacy popełnili karygodne błędy w rozpoznaniu wywiadowczym i kontrwywiadowczym wizyty, ochronie osób piastujących najwyższe stanowiska cywilne i wojskowe, wyszkoleniu. Rosjanie utrudniali wizytę, nie stworzyli warunków do bezpiecznego wylądowania samolotu nr 101. Czy jest w tym miejsce na celowe działanie osób trzecich? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sami. Polskie elity w najbardziej delikatnym dla nich wariancie skompromitowały się frymarcząc bezpieczeństwem Polski. Wszystkie, cała klasa próżniacza...
Tomasz Urbaś



całość na http://urbas.blog.onet.pl/Perfekcja,2,ID407699697,n
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Glopez




Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 367
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:04, 08 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Czterech żołnierzy, których podejrzewano o kradzież kart bankowych z miejsca katastrofy pod Smoleńskiem, przyznało się do winy - poinformował przedstawiciel rosyjskiego komitetu śledczego przy Prokuraturze Generalnej Władimir Markin. Agencja Itar-Tass ustaliła, że żołnierze przez kilka dni wydawali pieniądze z kart Andrzeja Przewoźnika w miejscowych barach i kawiarniach na alkohol i jedzenie.
Trzech z tych żołnierzy było już wcześniej sądzonych. Komitet śledczy przy Prokuraturze Generalnej przygotowuje oskarżenie wobec wszystkich, którzy przyznali się do winy. Jak poinformował Władimir Markin, przedstawiono już im zarzuty. Śledztwo wszczęto z artykułu 158 kodeksu karnego Federacji Rosyjskiej (kradzież dokonana przez grupę osób w wyniku wcześniejszej zmowy).

Agencja Itar-Tass ustaliła, że żołnierze, "podejmując pieniądze w jednym z oddziałów banku, przez kilka dni wydawali je w miejscowych kawiarniach i barach na alkohol i jedzenie". - Niczego więcej nie kupowali – cytuje źródło zbliżone do władz Obwodu Smoleńskiego rosyjska agencja. W związku z całym zajściem rosyjskie ministerstwo obrony jest gotowe złożyć przeprosiny stronie polskiej i zrekompensować straty finansowe.

Rzecznik rządu Paweł Graś podczas konferencji prasowej wyraził zadowolenie, że strona rosyjska potwierdziła fakt kradzieży kart przez rosyjskich żołnierzy. Graś podziękował w języku rosyjskim funkcjonariuszom OMON-u za wzorową współpracę z polskimi służbami w wyjaśnianiu całej sprawy.

Jeszcze dzisiaj rano rano dziennik "Kommersant" pisał, że żołnierze Moskiewskiego Okręgu Wojskowego podejrzewani o ograbienie ciała Andrzeja Przewoźnika nie zostali zatrzymani. Ponieważ, według gazety, przestępstwo nie należy do ciężkich, podejrzani mieli znajdować się pod nadzorem swojego przełożonego.

Wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec" cytuje z kolei źródło w służbach specjalnych Rosji, które wiąże całą tę sprawę z kampanią prezydencką w Polsce. - Niewykluczone, że jest to w jakiś sposób związane z walką o fotel prezydencki w Polsce. My żadnych informacji o szabrownikach nie mamy - przytacza gazeta słowa swojego informatora.

Obłuda pojednania - komentarz w Dziennikarstwie Obywatelskim

Także popularna "Komsomolskaja Prawda" doszukuje się w tej bulwersującej historii podtekstu wyborczego. - Zbliżają się wybory prezydenckie w Polsce, a szlachetna postawa Rosji w czasie tragedii narodowej, odwilż w naszych stosunkach, wyraźnie mieszają komuś szyki. Ciekawe, komu? Zgadnijcie - pisze gazeta.

Natomiast "Wremia Nowostiej" zauważa, że źródła rosyjskie wyjaśniły całą sprawę dopiero wtedy, gdy "historia ta faktycznie stała się międzynarodowym skandalem i nie dało się dłużej ukrywać prawdy".

Rosja potwierdziła w poniedziałek wieczorem fakt zatrzymania kilku żołnierzy podejrzanych o ograbienie ciała Andrzeja Przewoźnika, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

Według "wysokiego rangą źródła w strukturach siłowych Federacji Rosyjskiej", cytowanego przez agencję RIA-Nowosti, zatrzymanych zostało czterech żołnierzy Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. Informator agencji podał, że wszyscy czterej pełnią służbę w jednej z jednostek Sił Powietrznych Rosji. Odmówił jednak ujawnienia ich stopni i funkcji.

Przewoźnik okradziony przez OMON »


Rzecznik rządu Paweł Graś w poniedziałek sprostował swą niedzielną wypowiedź o tym, że w związku z kradzieżą z kart kredytowych Przewoźnika zostali aresztowani funkcjonariusze OMON-u, sił specjalnych milicji. Jak wyjaśnił, chodziło o funkcjonariuszy innej formacji.

- Błąd się wziął stąd, że byłem przekonany, że jedyną formacją, która operowała wtedy na lotnisku był OMON. Okazało się, że tych formacji było kilka, stąd ta nieścisłość - tłumaczył Graś.


http://wiadomosci.onet.pl/2181533,11,pod.....,item.html

Laughing
_________________
"Nie jest miarą zdrowia być dobrze przystosowanym do głęboko chorego społeczeństwa"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
nomorenazi




Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 386
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:06, 09 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Śledztwo w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem
mec. Rafał Rogalski - pełnomocnik ofiar katastrofy pod Smoleńskiem (2010-06-08 )

http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2010/06/2010.06.08.akt01.mp3
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Herodot




Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 206
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 02:27, 09 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

pierwsze słyszę by schizofrenia była zaraźliwa - to tez cytujesz jakiegoś "eksperta" pisu?
jeśli tak to na wszelki wypadek sprawdź raz jeszcze to źródło - mogło ci się pomylić z homoseksualizmem Laughing


Bimi, zamiast zgrywać jaśnie oświeconego obywatela świata, odśwież swoją wiedzę na temat najnowszych osiągnięć medycyny, zanim wrzucisz wszystkich do worka z PISem.

http://kopalniawiedzy.pl/toksoplazmoza-schizofrenia-Toxoplasma-gondii-4080.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
nomorenazi




Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 386
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:13, 09 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dymiący nagan – do nieprzyjaciół Moskali

Aktualizacja: 2010-05-28 12:50 pm

Na portalu Flickr do obejrzenia jest zdjęcie satelitarne miejsca katastrofy smoleńskiej umieszczone tam przez firmę Digital Globe, wykonane w najwyższej rozdzielczości, jaką wolno publikować komercjalnie w ramach ograniczeń, jakie na cywilne wykorzystanie technologii rozpoznania satelitarnego nakłada Pentagon – 50cm. Zjęcie ma 2526×2524 pixele (6,3MP) i 5170146 bajtów (ponad 5MB) [link]

Warto wrzucić to zdjęcie na monitor o prawdziwie wysokiej rozdzielczości, np. na Viewsonic VP 2290b lub podobny, z rozdzielczością 3,840 x 2,400 znaną jako QUXGA-Wide alboWQUXGA. W braku kosztownego i bardzo trudnego do kupienia monitora WQUXGA, znośnym substytutem jest WQXGA 2560×1600, na przykład 30-calowy Apple Cinema Display. Uczta duchowa, zgadnijcie dlaczego?

Bo na tym zdjęciu, u samej góry pola szczątków prezydenckiego Tu-154M, leży kokpit. Ten sam zaginiony kokpit, który podobno rozprysł się w tysiące szczątków, i którego brak jest we wraku złożonym na kupę pod gołym niebem na oficjalnych zdjęciach MAK.

(...)

3. Ci, którzy noszą mundury za oceanem i mają dostęp do zdjęć o dwie generacje lepszych, są w stanie ocenić niepokojący artefakt w polu szczątków, widoczny na zdjęciach Digital Globe, ktorego nie da się ocenić w rozdzielczości 50cm, zwłaszcza na amatorskich monitorach. Otóż poniżej kokpitu,w dół i na prawo, tam, gdzie logicznie powinna się znajdować kabina pasażerska, widać regularnie kolisty krąg zaczernionej ziemi o średnicy pi razy oko 20-25 metrów. Czy to jest miejsce eksplozji czegoś, co poddało glebę daleko wyższej temperaturze niż płonące paliwo lotnicze, czy tylko mchy i porosty podlegające ochronie przyrody, zapewne do tego czasu ocenili już specjaliści w pomieszczeniach bez okien, gdzieś niedaleko od Waszyngtonu.

Więc wiecie co, chłopaki? Przestańcie Polakom wieszać kluski na uszach, jak się to ładnie w rosyjskim idiomie ujmuje. Kto ma wiedzieć, co się stało pod Smoleńskiem, ten już wie, w następstwie czego siedzicie na politycznej i strategicznej bombie.

Stary Wiarus

Źródło: http://www.bibula.com/?p=22203
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20414
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:23, 09 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Zjęcie ma 2526×2524 pixele (6,3MP) i 5170146 bajtów (ponad 5MB) [link]

Warto wrzucić to zdjęcie na monitor o prawdziwie wysokiej rozdzielczości, np. na Viewsonic VP 2290b lub podobny, z rozdzielczością 3,840 x 2,400 znaną jako QUXGA-Wide alboWQUXGA. W braku kosztownego i bardzo trudnego do kupienia monitora WQUXGA, znośnym substytutem jest WQXGA 2560×1600, na przykład 30-calowy Apple Cinema Display. Uczta duchowa, zgadnijcie dlaczego?

Bo na tym zdjęciu, u samej góry pola szczątków prezydenckiego Tu-154M, leży kokpit. Ten sam zaginiony kokpit, który podobno rozprysł się w tysiące szczątków, i którego brak jest we wraku złożonym na kupę pod gołym niebem na oficjalnych zdjęciach MAK.

nie no to kurwa, muszę sobie kupić taki monitor, bo powiększam, powiększam... i nic - tylko jakieś plamy
kokpitu mi to za bardzo nie przypomina - znaczy muszę mieć monitor do dupy!
nie to co Viewsonic VP 2290b albo Apple Cinema Display - uczta duchowa Laughing



to nieźli debile piszą arty dla bibuły.
no ale czego się można było spodziewać - wszak bóg honor ojczyzna Very Happy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
somebody




Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 36
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:30, 10 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

W poprzednim tekście „Głowa Zdrajcy” prowadziłem wraz z moimi komentatorami rozważania dotyczące osoby lub osób, które można uznać za bezpośrednio odpowiedzialne za śmierć Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku.

Podstawą naszej dyskusji stało się następujące spostrzeżenie:

Jeżeli to był zamach, to musiał on być od dawna przygotowywany. Przygotowania musiały być trojakiego rodzaju: techniczne przygotowanie sposobu dokonania zamachu, przygotowanie ukrycia (zatuszowania) faktu zamachu oraz „wystawienie” ofiary. Polem naszych rozważań nie były techniczne sprawy ani sprawy tuszowania, skoncentrowaliśmy się za to na kwestii najważniejszej i najłatwiejszej do zbadania. Kto „wystawił” Lecha Kaczyńskiego i jego otoczenie zamachowcom? Mając bowiem wewnętrzne przekonanie, iż do katastrofy doszło w wyniku zamachu wydało się nam (osobom zaangażowanym w dyskusję) logiczne, że kombinacja operacyjna polegająca na doprowadzeniu do wylotu określonym czasie do Katynia samolotu z Lechem Kaczyńskim ortaz ludźmi niewygodnymi Moskwie na pokładzie musiała zostać dokonana z pomocą osoby, zdrajcy, będącym rosyjskim agentem.

Podczas naszej dyskusji i przeglądu jawnej dzisiaj korespondencji naszym oczom ukazała się następująca prowokacja przeciwko Prezydentowi RP, opozycji i porządkowi konstytucyjnemu Państwa Polskiego. Przy tym prowokacja zawierająca wyraźny podpis kata, który doprowadził do śmierci 96 osób i zagroził suwerenności Polski. Nazwijmy tego zdrajcę: Gruppenführer Kat.

Jest rok 2009, jak co roku, na wysokości grudnia rozpoczęły się przygotowania Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa do organizacji uroczystości w Katyniu w kwietniu przyszłego roku. Ze względu na wyjątkowy charakter planowanych obchodów, w związku z 70 rocznicą ludobójstwa, o wszczętych przygotowaniach Andrzej Przewoźnik informował (wpierw nieoficjalnie) Kancelarię Prezydenta, Kancelarię Premiera oraz szereg instytucji i organizacji pozarządowych.

Prezydent RP Lech Kaczyński był sprawą żywo zainteresowany, świadczą o tym pisma informacyjne o podobnej treści jakie Kancelaria Prezydenta skierowała w dniu 27 stycznia 2010 roku do Andrzeja Przewoźnika, do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz do Ambasadora Federacji Rosyjskiej

Oto jedno z nich:



Dwa dni później Mariusz Handzlik z Kacelarii Prezydenta zwraca się jeszcze raz do Andrzeja Przewoźnika z prośbą o informację dotyczącą stanu obchodów. Do tego bowiem czasu nie znana jest dokładna data uroczystości organizowanych przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.





Na powyższe pismo nadeszła zapewne odpowiedź natychmiastowa o dacie 10 kwietnia, która to informacja musiała być przekazana także MSZ-owi.

Od tej pory zaczyna się wspólna akcja grupy zadaniowej Rosyjsko-Polskiej której efektem miało być wystawienie zamachowcom Prezydenta RP, jego brata oraz licznego grona ich współpracowników i osób niewygodnych Rządom Rosji i Polski.

Najpierw Donald Tusk ogłasza, że 3 lutego odebrał telefon od Premiera Władymira Putina z zaproszeniemdo wspólnego uczczenia pamięci ofiar Katynia. Uroczystości miały się odbyć w pierwszej połowie kwietnia 2010 r..

http://wiadomosci.onet.pl/2123308,12,putin_zaprasza_tuska_do_katynia,item.html

Zwróćcie uwagę, że nikt jeszcze wtedy nie mówił o dwóch różnych datach uroczystości. Opinia publiczna, a głównie Prezydent RP miał być przekonany, że chodzi o te same uroczystości, na które on się wybierał.

Prezydent zaskoczony nagłym zaproszeniem personalnym czeka na odpowiedź Rosjan na pismo z 27 stycznia. Rosjanie jednak nie zamierzają niczego potwierdzać i udają głupich. Czekają bowiem, zgodnie z założonym scenariuszem, aż Prezydent RP zadeklaruje swoją obecność dokładnie na 10 kwietnia.

http://www.tvn24.pl/12691,1644335,0,1,ro.....omosc.html

Tą grę zauważa Szczygło, nie potrafi jednak wyraźnie zidentyfikować jej celu.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1.....iscie.html

Tegoż dnia zniecierpliwiony Prezydent zaprasza Ambasadora Rosji na rozmowę o uroczystościach katyńskich, która ma się odbyć w Pałacu Prezydenckim w dniu 23 lutego.





Postawieni w trudnej sytuacji Rosjanie (bo ileż czasu po rozmowie będą mogli milczeć?) naciskają na swoich agentów do pilnego wyduszenia z Prezydenta RP daty jego lotu do Katynia. Klamka musi zapaść zanim przyznają się, że już dawno jest ustalone spotkanie Putin-Tusk na 7 kwietnia.

Prawdopodobnie dlatego, akurat 23 lutego Andrzej Kremer kieruje do Kancelarii Prezydenta pismo gdzie pada pierwszy raz data 10 kwietnia i kategoryczne wymuszenie (ze względów organizacyjnych) potwierdzenia tej daty wylotu.



Pismo to sygnowane osobiście przez Kremera musiało być inspirowane przez Tomasza Arabskiego z Kancelarii Premiera Donalda Tuska (co możemy poznać po liście „do wiadomości”) gdyż to Kancelaria Tuska bezpośrednio wtedy rozmawiała z Kancelarią Putina. Ta inspiracja byłaby niemożliwa bez zgody Radosława Sikorskiego przełożonego Andrzeja Kremera. Możemy sobie wyobrazić, że było to mniej więcej tak: „Słuchaj Andrzej – mówi Sikorski – zgłosi się do ciebie Tomek Arabski w sprawie pisma do Prezydenta, niech się kurde w końcu określą, że polecą dziesiątego. Wierz mi, ważne”.

Zastanawiając się tutaj nad osobą agenta wpływu musimy zdawać sobie sprawę, że;

1. Była to osoba kluczowa w kontaktach zarówno z Rosjanami jak i z innymi resortami, 2. Musiała być to osoba znakomicie zorientowana w przebiegu korespondencji na temat Katynia z Kancelarią Prezydenta RP, 3. musiała być to osoba posiadająca wiedzę na temat celu akcji, inaczej zamiast wywierać presję na zawarcie przez Prezydenta oficjalnego stanowiska (w piśmie) próbowałaby rozegrać sprawę medialnie, 4. Musiała być to osoba, która nie wsiadła do samolotu 10 kwietnia (pkt 3 implikuje pkt 4).

Ze wszystkich osób informowanych oficjalnie o korespondencji MSZ-u z Kancelarią Prezydenta żyje tylko Tomasz Arabski. Co znamienne, w Smoleńsku zginął także Andrzej Kremer – co pozwoliło go wykluczyć z listy.

Tomasz Arabski jest zresztą szczególną postacią, najbliższym zaufanym Premiera Tuska, posiadającym bezpośredni dostęp do najwyższych współpracowników Tuska w Platformie Obywatelskiej (bez względu na ich zajmowane stanowisko), osobą ustalającą i kontrolującą wszelkie rozmowy Premiera, strażnikiem tajemnic Premiera i osobą upoważnioną do udzielania się w mediach. Gdy jednak nacisk i nadzór Arabskiego okazuje się za słaby gdyż na początku marca wciąż nie ma oficjalnej deklaracji Lecha Kaczyńskiego (wyobrażam sobie tę irytację Moskali, którzy naprawdę nie mogą już dłużej czekać) nagle wkracza z ratunkiem kolejna postać. Dnia 2 marca Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski nagle przesyła pismo bezpośrednio na ręce Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które ma wywołać pożądaną reakcję.





Trudno bowiem odpowiedzieć na tak sformułowaną prośbę bez podania terminu wylotu prezydenckiego samolotu.

Jednak, gdy okazuje się, że Andrzej Przewoźnik niezależnie potwierdza, iż uroczystości w Katyniu które on organizuje odbędą się 10 kwietnia ( http://kresy24.pl/showNews/news_id/10259/ ) i gdy na tej podstawie MON wydaje dyspozycje o udostępnieniu samolotu Prezydentowi w dniu 10 kwietnia – Tomasz Arabski, wiedząc, że Lech Kaczyński został właśnie postawiony pod ścianą, decyduje się na medialne ujawnienie terminu spotkania Putin-Tusk:

„Premier Donald Tusk będzie w Katyniu 7 kwietnia na zaproszenie szefa rosyjskiego rządu Władimira Putina - poinformował szef kancelarii premiera Tomasz Arabski. Arabski zapowiedział, że 7 kwietnia dojdzie do spotkania bilateralnego Tuska i Putina i dyskusji na temat spraw bieżących”

http://dziennik.pl/polityka/article56236.....tynia.html

Prezydent orientuje się wtedy, że Putin z Tuskiem już ustalili, że nie będą na tej samej imprezie i wysyła Bronisławowi Komorowskiemu pierwsze pismo potwierdzające swój udział właśnie 10 kwietnia.





Nie było rady, kto jak kto ale Marszałek Sejmu nie mógł wiecznie czekać na odpowiedź. Zwróćcie uwagę, że pismo jest wprawdzie datowane na 5 marca, ale nie wiemy kiedy tak naprawdę było wysłane. 5 marca to był piątek, mogło być wysłane w poniedziałek (8 marca) albo wtorek (9 marca). Jest jednak faktem, że jeszcze 11 marca (no może 10-tego ze względu na poślizg dziennikarski) Rosjanie informacji o tym piśmie nie mieli. Udawali więc dalej głupich i pomimo, że kilka dni wcześniej Stasiak potwierdził 10 kwietnia w mediach to czekali na oficjalne potwierdzenie. Sprawa była widać zbyt poważna by ufać deklaracjom medialnym:

http://www.tvn24.pl/0,1647227,0,1,lech-k.....omosc.html

To też nastręcza naturalne podejrzenia, że nie chodziło tylko o efekt propagandowy. Gdyby celem operacji „7 kwietnia contra 10 kwietnia” był tylko PR to cała rozgrywka odbyłaby się głównie w mediach i za pomocą komunikatów medialnych. Tu jednak kluczowe były ustalenia oficjalne – te pod pieczątką.

Mamy więc następującą sytuację: przez ponad miesiąc od 27 stycznia 2010 działając wspólnie i w porozumieniu Tomasz Arabski i Bronisław Komorowski (przy zgodzie Sikorskiego na wykorzystanie Kremera) doprowadzają do wystawienia Prezydenta i jego obozu politycznego (niewygodnego zarówno dla Tuska jak i Putina) na osobny przelot, osobnego dnia i w warunkach niemal zerowego zabezpieczenia agencyjnego, dyplomatycznego i technicznego.

Czy tylko jednak te dwie osoby były tak mocno zaangażowane. Czy możliwe by Premier Tusk podobnie jak Prezydent (choć różnica jest bolesna musicie przyznać) był przez Rosjan i ich dwóch poputczików także wykolegowany? Taka interpretacja byłaby możliwa - z korzyścią dla wizerunku Donalda Tuska - gdyby nie jeden znamienny fakt: TUSK KŁAMAŁ mówiąc o telefonie od Premiera Putina w dniu 3 lutego z zaproszeniem na uroczystości Katyńskie i KŁAMAŁ twierdząc, że propozycja udziału w osobnej uroczystości 7 kwietnia nastąpiła ze strony Putina jeszcze później.

Już bowiem 5grudnia 2009 r. Dimitrij Polianski Radca Ambasady Rosyjskiej ogłosił: Na kwiecień planowane jest spotkanie Władimira Putina i Donalda Tuska . Polianski przekazał już wtedy, że szefowie rządów dwóch krajów mają uczestniczyć w posiedzeniu Rady Biznesu Rosji i Polski, i że oprócz forum gospodarczego w Kaliningradzie w kwietniu przyszłego roku Rosję i Polskę czeka inne ważne wydarzenie - wspólne uroczystości upamiętniające rocznicę tragedii w Katyniu.

Dowód:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1.....adzie.html

A jeśli tak brzmiał komunikat, to znaczy, że już na początku grudnia rozmowy pomiędzy Putinowcami a Tuskoidami na temat wspólnej wizyty w Katyniu w kwietniu 2010 r. były bardzo zaawansowane i trudno przypuszczać by już wtedy nie ustalono dokładnego harmonogramu. Być może ustalano już wtedy nie tylko harmonogram wizyty ale i kombinacji operacyjnej „Prezydent w Smoleńsku”. Na nieszczęście Tuska, widać zapomniał on o tej nieprzemyślanej wrzutce przyjaciół Rosjan z grudnia 2009.

Zresztą, kwestie wciąż toczących się rozmów Putin-Tusk jeszcze w roku 2009 potwierdzał także sam Andrzej Przewoźnik:

„Polski MSZ od dłuższego czasy prowadził z Rosjanami żmudne ustalenia na temat uroczystości. Teraz resort jest zaskoczony, bo prezydent na obchodach zorganizowanych na szczeblu premierów to prawdziwy koszmar dla protokołu dyplomatycznego”


http://www.polityka.pl/kraj/rozmowy/1502.....tyniu.read

MSZ to Radosław Sikorski, czy on także brał udział w spisku? Zastanawiałem się nad tym długo i analizowałem jego zachowanie. Jednak doszedłem do wniosku, że mimo wszystko tez był tylko narzędziem. Po pierwsze, gdyby coś wiedział to nigdy by nie krzyknął „Lech Kaczyński – były Prezydent”. Ugryzłby się 20 razy w język zanim by się tak podłożył. Druga sprawa to Tusk nigdy by nie wystawił dwóch spiskowców do prawyborów. Nie mógłby sobie pozwolić na wywołanie konfliktu i niezdrowych ambicji w tak wąskim kręgu zaufania. Musiał wystawić jednego spiskowca i jednego frajera by udać demokrację, a potem ten spiskowiec z frajerem musiał wygrać. I tak się też stało.

A czy nic nie rozgrzesza Komorowskiego? Wręcz przeciwnie, całe zachowanie jego w dniu tragedii i później wskazywały, że jest to osoba cyniczna, zdecydowana i bardzo dobrze (nawet zbyt dobrze) poinformowana. Zresztą bliskie kontakty z WSI-GRU do czegoś zobowiązują. Dzisiaj nawet przestałem patrzeć z lekceważeniem na informacje wiszącego jeszcze przed katastrofą w Smoleńsku orędzia Komorowskiego.

http://www.itv24.com.pl/film/891/oredzie_w_tvp_info_przed_katastrofa_tu-154/

To taka typowa wpadka Pana Marszałka.

Co do Arabskiego, część argumentów na jego temat już przytoczyłem. Ale warto zauważyć, że była to osoba, która bardzo konsekwentnie i umiejętnie wprowadzała w błąd media i obniżała rangę wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu.
http://www.youtube.com/watch?v=DvC2Nbao3tQ

Arabski był też bezpośrednim przełożonym Grzegorza Michniewicza, Dyrektora Generalnego Kancelarii Premiera Donalda Tuska i jego Szefa Kancelarii Tajnej, który zmarł nagle, tajemniczo (podobno popełniając samobójstwo) a poza tym:

„Z ustaleń „Wprost" wynika, że tego wieczoru Michniewicz napisał także kilka SMS-ów do swojego przełożonego, szefa kancelarii Tomasza Arabskiego. Nie wiadomo jednak, czego dotyczyły ani o której godzinie zostały wysłane. Minister nie odpowiedział na nasze pytania w tej sprawie".

Na to, że Grzegorz Michniewicz, żaden mięczak i jednak niezwykle zaufana osoba Donalda Tuska i Tomasza Arabskiego musiał odkryć coś wyjątkowo przerażającego zwracał uwagę nie tylko WPROST ale i jeden z Blogerów Salonu24:

http://krzystofjaw.salon24.pl/151606,smierc-grzegorza-michniewicza-dlaczego

Co to było? Czy odkrył jakiś szyfrogram od Putina do Tuska, którego nie przechwycił Arabski? Możemy dzisiaj tylko spekulować.

Faktem jest jednak, że Paweł Gutowski wieloletni przyjaciel Michniewicza, który kontaktował się z nim przed sama śmiercią, tak zrelacjonował ostatnią ich rozmowę telefoniczną:

– Był już w fatalnym stanie. Prawie szlochał. W rozmowie z nim użyłem nawet określenia „wisielczy nastrój”, co, niestety, okazało się prorocze.

(sic!)

Czy rozszyfrowaliście już kim może być nasz polski Gruppenführer KAT?


źródło: http://niepoprawni.pl/blog/164/gruppenfuehrer-kat

logicznie czy naciągane?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
agharto




Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 229
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 01:16, 15 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Rozważania o zamachu


Kluczem do rozwiązania smoleńskiej zagadki jest zachowanie najwyższych osób w polskim państwie tuż po uzyskaniu przez nie wiadomości o katastrofie. Z kim się owi politycy kontaktowali, z kim uzgadniali decyzje, z kim się konsultowali, z kim nie – w pierwszych godzinach - „lecąc i lecąc, zmierzając i zmierzając, spiesząc i spiesząc” do Warszawy? Kto im podsunął rozwiązanie, by sprawę natychmiast oddać Rosji i by z miejsca kategorycznie wykluczyć podejrzenie, co do zamachu na polską delegację z Prezydentem na czele? Czy sami na to wpadli, czy podsunęła im to „osłona”, czy też wprost przekazali im taką propozycję „bracia Moskale”, zaznaczając, że tak będzie najbezpieczniej i najlepiej dla wszystkich? Nie podejrzewam bowiem, by taki wariant podsunęli Tuskowi i jego żałosnym kolegom udającym wielkich polityków, sojusznicy z NATO. Jestem pewien, że gdyby z tymi sojusznikami w trybie nadzwyczajnym konsultowały się polskie władze, to oni taki wariant stanowczo by odradzali, sugerując natychmiastowe powołanie międzynarodowej komisji oraz postawienie polskich sił zbrojnych w stan podwyższonej gotowości w związku z bezprecedensowym, tragicznym wydarzeniem i z zagrożeniem dla stabilności naszego kraju.


Gdy powstanie kiedyś polska komisja śledcza, która zajmie się rzetelnym badaniem okoliczności związanych z katastrofą, to bezwzględnie będzie musiała przesłuchać Tuska, by dowiedzieć się, jak wyglądały kulisy podejmowania decyzji o zdaniu się 10 kwietnia 2010 r. na Moskwę. Być może na ten genialny pomysł wpadł po prostu promoskiewski od czasu współpracy z F. Siwickim Komorowski, choć wydaje mi się, że musiał to być ktoś od wielu lat związany ze służbami. Sytuacja była nadzwyczajna, więc na pewno z kimś nadzwyczajnym dokonywano błyskawicznej analizy wydarzeń. Ten ktoś mógł po prostu stwierdzić: „z dobrze poinformowanych źródeł w Rosji wiem, że to był wypadek i taką wersję dajecie do mediów; reszta później, zresztą ludzie i tak będą w ciężkim szoku, więc nie zajmą się drążeniem sprawy – jeślibyście jednak chcieli forsować inną wersję, nie ręczę z Rosję”.


Jeśli zamachu dokonały rosyjskie służby, to zlecanie tymże służbom (które rządzą przecież całą Rosją) śledztwa zakrawa na jawną kpinę, ale zarazem na akt zdrady wobec polskiego narodu i zarazem akt niewyobrażalnego wprost serwilizmu wobec agresora. Rosjanom, naturalnie, nie ma co się dziwić – w ich interesie było i jest kierowanie tym śledztwem. I to właśnie ich postawa (i przed katastrofą, i po niej) dodatkowo wzmacnia tezę o zamachu. Gdyby bowiem 10 kwietnia zaszedł wypadek i Rosjanie nie mieliby kompletnie nic z nim wspólnego, to nie robiliby też absolutnie żadnych przeszkód takiemu postawieniu sprawy: „przyjedźcie, Polacy, zbadajcie, powołajcie taką komisję, jaką chcecie, weźcie ekspertów z USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii, my zaś - w tej nadzwyczajnej sytuacji - jesteśmy do dyspozycji, pomożemy, niczego nie będziemy ruszać, też jesteśmy wstrząśnięci tą sprawą”. Nie byłoby wkręcania żarówek, zamykania pilotów Jaka-40, przeganiania fotoreporterów, tajemniczego Iła (http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynsk.....nId,283221), wycinki drzew, niezabezpieczania terenu po wywiezieniu ciał, plombowania trumien, niezrozumiałych fragmentów w „stenogramach”, iście sowieckiej dezinformacji itd.


Gdyby to był wypadek, kontrolerzy lotu zachowywaliby się zupełnie inaczej. Przede wszystkim mówiliby: 1) poczekajcie może mgła ustąpi, 2) zorganizujemy dodatkowe oświetlenie, 3) wolno was będziemy sprowadzać – uważajcie, bardzo nierówny teren w okolicy; spróbujcie nadlecieć z drugiej strony – a w ostateczności: 4) jeśli macie jakieś problemy z aparaturą pokładową lub maszyną, dokonajcie lądowania awaryjnego, my zaś już teraz wysyłamy tam, gdzie posadzicie maszynę, natychmiastową pomoc. Pomijam w tym miejscu wielokrotnie komentowane skandaliczne zachowanie polskich władz (przed katastrofą i po niej), pomijam postaci szefa BOR-u, szefa MON-u, Arabskiego itd., pomijam też dziwaczne, tchórzliwe zachowanie dziennikarzy na miejscu i działania agentury w kraju.


Cele, które przyświecały Moskwie, mogły być następujące: 1) upokorzenie Polski/ zemsta za Gruzję, 2) oczyszczenie przedpola (zniknięcie PiS-u ze sceny polit. w Polsce), 3) przejęcie złóż gazu łupkowego lub zatrzymanie badań związanych z tymi złożami, 4) utworzenie marionetkowego rządu lub destabilizacja sytuacji w naszym kraju (zamieszki w Polsce jak w Kirgistanie – a nie konsolidacja wielu Polaków), 5) poszerzenie imperium (po odzyskanej Ukrainie), 6) zdobycie danych NATO, 7) sprawdzenie aktualnych zdolności bojowych NATO, Cool sprawdzenie reakcji „sojuszników” Polski, 9) manifestacja siły – przypomnienie światu, jak straszna i groźna może być znowu Rosja.


Dobry iluzjonista strzeże swoich tajemnic jak oka w głowie. Jego największe, popisowe numery polegają na tym, że wiemy, iż to „tylko sztuczki”, ale nie mamy pojęcia, jak tych sztuczek dokonał. Podobnie jest z tym, co dokonały specsłużby rosyjskie 10 kwietnia. Wiemy, że to był zamach, lecz usiłujemy dociec, w jaki sposób został przeprowadzony.




http://naszapolska.pl/index.php/componen.....generaowie
http://wiadomosci.onet.pl/11037,1607882,,5,temat.html

oryginał dostępny pod tym adresem
http://freeyourmind.salon24.pl/
_________________
to konto jest na sprzedaż za 0.50 BTC
kontakt: lolencjusztopedzio@live.com
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JAR




Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 448
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 07:47, 15 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

@agharto, To co jest tutaj napisane ma sens, lecz uwazaj, czerwone scierwo na tym kontrolowanym forum nie spi i zaraz przystapi do ataku promujac jednoczesnie jedyna sluszna teorie... KACZYNSKI SIEDZIAL ZA STERAMI!!!!!!!!!!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
dromek




Dołączył: 02 Wrz 2007
Posty: 487
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:51, 15 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Stenogramy rozmów z kokpitu Tu-154, które miały wykluczyć hipotezę celowego spowodowania katastrofy pod Smoleńskiem, w rzeczywistości ją uprawdopodobniły. Eksperci potwierdzają możliwość zakłócenia nawigacji samolotu, celowo wywołanej awarii lub podania fałszywych danych z wieży

`Zdecydowałem o ujawnieniu materiału, nie aby ten komuś coś wyjaśniał, tylko aby przerwać spekulacje i rozwiać dwuznaczną atmosferę tajemnicy' - mówił premier Donald Tusk, komentując fakt opublikowania zapisów rozmów z kokpitu prezydenckiego Tu-154. Niestety - stenogramy, pełne luk, nieścisłości i miejsc `niezrozumiałych' - `dwuznaczną atmosferę tajemnicy' wokół tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego i 95 pasażerów tylko zagęściły.
Co do jednego większość komentatorów jest zgodna: najbardziej zagadkowe jest ostatnie 15 sekund lotu, gdy po komendzie drugiego pilota Roberta Grzywny: `odchodzimy', Tu-154 gwałtownie zaczął tracić wysokość. Wcześniej lot przebiegał - jak się wydaje - bez komplikacji. Piloci byli spokojni, mieli świadomość pogarszającej się pogody, wiedzieli o trudnościach z lądowaniem rosyjskiego Iła-76. O 10.26, kwadrans przed katastrofą, kpt. Arkadiusz Protasiuk mówił: `W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie'. Sześć minut później dowódca samolotu oznajmił: `Podchodzimy do lądowania. W przypadku nieudanego podejścia odchodzimy w automacie(czyli na automatycznym pilocie)
> Dlaczego nie odeszli
Wysokość decyzyjna - czyli poziom, na którym załoga musi ostatecznie zdecydować o lądowaniu - wynosi dla lotniska Smoleńsk-Siewiernyj 70 m. Polscy piloci, nie łamiąc procedur, zeszli na 100 m, potem na 90. Chcieli zapewne dla formalności sprawdzić warunki do lądowania. Na wysokości 80 m - a więc przed wysokością decyzji - mjr Robert Grzywna powiedział: `odchodzimy', dając sygnał do przerwania manewru lądowania. Tymczasem samolot z ogromną prędkością pionową (ok. 14 m/s) zaczął się obniżać. Dlaczego?
- Trzeba by sprawdzić w innych rejestratorach lotu, co w tym momencie zrobił pierwszy pilot. Zakładam dwie wersje: pierwszą, że zignorował rozkaz, mimo że to jego kolega był za to odpowiedzialny i do niego należała decyzja. Taką wersję obecnie często podaje się w mediach. Ja uważam, że było inaczej, że w tym momencie Arkadiusz Protasiuk podjął próbę odejścia z lotniska. Bez danych z rejestratorów parametrów lotu możemy jednak tylko spekulować.
Zdaniem emerytowanego pilota, kpt. Janusza Więckowskiego, jeżeli faktycznie piloci próbowali poderwać samolot, to w kluczowym momencie mogło dojść do awarii lub częściowego rozpadnięcia się silnika. Taka usterka tłumaczyłaby utratę kontroli nad Tu-154 i szybkie opadanie samolotu. Jeśli doszło do awarii, zarejestrować musiał to rejestrator parametrów lotu, którego zapisów dotychczas nie ujawniono.
Tak czy inaczej, niemożliwe wydaje się, by załoga po komendzie `odchodzimy' zdecydowała się na lądowanie. Po pierwsze: nie miała wówczas wystarczającej widoczności, po drugie: w zapisach rozmów zachowałaby się jakakolwiek reakcja na samobójcze obniżanie przez dowódcę maszyny wbrew komendzie drugiego pilota. Po trzecie wreszcie: według karty podejścia, na 70 m Tu-154 powinien odebrać sygnał bliższej radiolatarni, znajdującej się 1,1 km od pasa lotniska (dalsza radiolatarnia ulokowana jest w odległości 6,1 km od pasa). Tymczasem sygnał ten został odebrany, ale - uwaga - poniżej 20 m, trzy sekundy przed pierwszym uderzeniem w drzewa! Nawet niedoświadczeni piloci nie kontynuowaliby lądowania, nie otrzymawszy sygnału bliższej radiolatarni informującego ich, że są na odpowiednim pułapie i we właściwej odległości od pasa.
> FSB/GRU na wieży
Lektura stenogramów skłania również do pytań o zachowanie rosyjskich pracowników wieży lotów. - Moim zdaniem decyzje wieży były mocno spóźnione w stosunku do tego, co następowało.
Według redaktora miesięcznika `Lotnictwo', w ostatnich kilkudziesięciu sekundach lotu załogę pozostawiono samej sobie: kontrolerzy nie odradzali lądowania w Smoleńsku - jak twierdziły media - w żaden sposób nie ułatwiali też polskim pilotom schodzenia. Co więcej, niemal do końca wieża informowała, że Tu-154 jest `na ścieżce i kursie'. Kontroler smoleńskiego lotniska przekazał załodze komendę zaprzestania zniżania `101 horyzont' dopiero trzynaście sekund przed katastrofą (na wysokości 50 m!), a gdy maszyna była na 20 m i zbliżała się do drzew, padł komunikat nakazujący... odejście na drugi krąg.
- Jeżeli samolot schodzi poniżej ścieżki podejścia, operator na wieży powinien zareagować: `jesteś poniżej ścieżki zniżania'. Takiej reakcji nie było. Pytanie: dlaczego?
O tym, że na rosyjskiej wieży działy się dziwne rzeczy, świadczy kilka tajemniczych wydarzeń: zeznania rzekomego pracownika wieży kłamliwie oskarżającego Polaków o nieznajomość rosyjskiego, zniknięcie szefa kontrolerów na lotnisku i szefa zmiany (jeden z nich odszedł na emeryturę trzy dni po katastrofie, drugi rozpłynął się w powietrzu po zabraniu go przez nieokreślonego bliżej `mundurowego'), brak zgody Rosjan na przesłuchanie obsługi lotniska przez polskich prokuratorów, a wreszcie ujawniona przez `Fakt' obecność na wieży agenta rosyjskich służb specjalnych. To właśnie zagadkowy oficer - prawdopodobnie FSB lub GRU (Smoleńsk-Siewiernyj to lotnisko wojskowe) - towarzyszył dwóm kontrolerom, którzy - przypomnijmy - zniknęli. Polska prokuratura wojskowa potwierdziła co prawda, iż `bada ten wątek', ale biorąc pod uwagę, że po dwóch miesiącach od katastrofy Polakom nie udało się nawet przesłuchać ludzi naprowadzających Tu-154 na pas, nie należy spodziewać się ustalenia roli agenta FSB (GRU?) w tragicznym lądowaniu samolotu.
Zastanawiające, że pomocnik kontrolera wieży, Ryżenko, został oddelegowany na lotnisko Smoleńsk-Siewiernyj `do czasu zakończenia lotów 10 kwietnia'. Tak jest w protokołach zeznań.
Nawiasem mówiąc, w całej sprawie nie mniej od zamieszania związanego z wieżą lotów zastanawia dysproporcja między fatalną organizacją lądowania od strony rosyjskiej (brak oświetlenia, skromna obsada wieży i płyty lotniska) a ogromną liczbą funkcjonariuszy służb mundurowych i specjalnych będących rankiem 10 kwietnia w okolicach lotniska. Z raportu rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) wynika, że już po 13 minutach od katastrofy (czyli o 8.54) teren wypadku został otoczony przez 180 (!) członków służby zarządu spraw wewnętrznych obwodu Smoleńskiego i Federalnej Służby Ochrony. Tuż po katastrofie na miejscu byli też funkcjonariusze OMON - paramilitarnych sił specjalnych rosyjskiej milicji (w uzbrojeniu m.in. karabiny szturmowe, pistolety maszynowe i granatniki).
> Putin zagra stenogramami
W ujawnionych stenogramach dziwi wysoki stopień zaszumienia taśm. Na niektórych stronach dokumentu wyrażenia `niezrozumiałe' stanowią 20-30 proc. zapisu. To bardzo dużo w porównaniu z innymi nagraniami z rejestratorów lotu. Dla przykładu: rozmowy prowadzone w kokpicie Iła-62, który rozbił się w 1987 r. w Lesie Kabackim, zachowały się niemal w 100 proc. Czy zaszumienie to wynik ingerencji w czarne skrzynki, czy może miejsca `niezrozumiałe' zostaną odszumione przed wyborami? A może jedno i drugie?
- W stenogramach są momenty, w których nie wiadomo, kto wypowiada daną kwestię, nie wiemy, co jest treścią wypowiedzi, są całe sekwencje, pod które można podłożyć wiele różnych elementów - mówi Krzysztof Zalewski z miesięcznika `Lotnictwo'. - Z zaprezentowanego stenogramu na dobrą sprawę nic nie wynika. Nie wynika, że był jakiś nacisk, ale też, że go nie było. Powoduje to, że sytuacja jest otwarta. Napis na stronie tytułowej, że jest to wariant nr 1, przygotowuje nas, że prawdopodobnie będą inne warianty.
Wiemy, że obecnie toczy się kampania wyborcza. Daje to możliwość ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski. Umiejętnie manipulując przeciekami, można będzie sterować opinią publiczną. Nagle pojawią się treści, które będzie można włożyć w miejsca wykropkowane, zostaną zidentyfikowane osoby wypowiadające dane kwestie.
Zgodność z prawdą zaprezentowanych przez rząd stenogramów także budzi poważne wątpliwości. Przede wszystkim autentyczności dokumentów nie potwierdzili... sami Rosjanie. Poza tym na opublikowanych stenogramach brakuje podpisów Bartosza Stroińskiego - polskiego pilota wojskowego, który identyfikował w Moskwie głosy swoich nieżyjących kolegów z pułku. Jakby tego było mało, głos należący według Rosjan do szefa protokołu MSZ Mariusza Kazany (który na wiadomość o mgle miał powiedzieć m.in. `no to mamy problem') mógł być głosem zupełnie innej osoby. `To, że głos nienależący do załogi, który zarejestrowała czarna skrzynka Tu-154, należał do szefa protokołu dyplomatycznego MSZ, Mariusza Kazany, jest tylko sugestią. Nie potwierdzili tego polscy eksperci' - poinformowała rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.
Co jakiś czas pojawiał się artykuł w rosyjskiej prasie, wypowiadali się rosyjscy fachowcy, którzy podając po kawałku fragmenty stenogramów, tworzyli obraz błędu pilota i nacisków. Potem wykorzystywała to prasa polska, gdzie też wypowiadali się różni eksperci, którzy budowali podobny obraz. Potem rosyjskie media cytowały te fragmenty, twierdząc, że Polacy już stwierdzili, iż przyczyną był błąd pilota. Możemy sądzić, że podobne działania będą podejmowane nadal.
> Procedura pisana krwią
Z wyliczeń ekspertów, dokonanych na podstawie czasów przelotu i wysokości ze stenogramów i raportu MAK, wynika, że tor lotu był zakłócony. Podobne zdanie ma mjr Waldemar Łubowski, pilot: - Nie ma w stenogramach prośby załogi o sposób zajścia do lądowania, oni zostali wyprowadzeni na styczną do kręgu o promieniu 19 km. Przy takich warunkach to jest zdecydowanie za blisko. Wyprowadza się samoloty dalej, na około 30 km i ustawia w osi pasa po to, by załoga mogła zgrać wszystkie parametry i dokładnie się w niej utrzymywać. Oni tu weszli w oś pasa na 10 km, mając niewiele czasu, by się precyzyjnie w niej ustawić. Być może lecieli według GPS, który im fałszywie pokazywał odległość do pasa. Gdybyśmy wszystko, co się działo, przesunęli do przodu, samolot znalazłby się przecież w osi.
Marek Strassenburg Kleciak, specjalista od systemów trójwymiarowej nawigacji, mówi: - Albo piloci byli samobójcami, albo na 80-90 m wydarzyło się coś, o czym jeszcze nie wiemy. Z moich wyliczeń wynika, że samolot leciał powyżej prawidłowej ścieżki podejścia, a poniżej punktu decyzji leciał poniżej tej ścieżki. Wytłumaczeniem sugerowanym przez stenogram, jeśli mu w ogóle wierzyć, jest to, że nawigator zaczął podawać pilotowi jako wysokości wskazania wysokościomierza radiowego zamiast wysokościomierza barometrycznego. Jest to kompletny absurd, ale z gatunku tych wytłumaczeń, które można przedstawić laikowi jako przyczynę katastrofy. Nawet początkujący nawigator nie popełni takiego błędu. Nie było żadnego powodu, by załoga miała złamać procedurę. Jest ona pisana krwią.
> Zastanawiająca utrata sterowności
Za pomocą meaconingu piloci mogli zostać sprowadzeni nad jar (rozległą dolinę) zamiast na smoleńskie lotnisko, natomiast bezpośrednią przyczyną katastrofy mogła być awaria lub inne zdarzenie, które spowodowało, że piloci utracili wpływ na sterowność maszyny. Jedna z teorii utraty sterowności po minięciu dalszej radiolatarni (6,1 km od pasa) mówi, że mogło to być np. uszkodzenie serwozaworu hydraulicznego steru samolotu. Mgła, jeśli była na poziomie 500 m, mogła utrzymywać zawieszone cząstki (opary) substancji olejowej lub innej, która (podobnie jak pył wulkaniczny), gdy dostanie się do powolnego serwozaworu hydraulicznego steru, zatyka go, powodując jego dezorganizację funkcyjną, czyli odwrócenie działania. Problem sterowności samolotu mógł zacząć się już na wysokości poniżej 400 m. Być może to było przyczyną obecności gen. Błasika w kabinie pilotów i czytanie na głos instrukcji.
Tuż przed katastrofą w Smoleńsku pojawiła się w tej okolicy gęsta mgła, która wpłynęła na to, że piloci z opóźnieniem zorientowali się, iż znajdują się obok ścieżki podejścia i tuż nad ziemią. Kolejnym dziwnym trafem polskie służby, które o godz. 8.25 otrzymały informację o mgle w rejonie Smoleńska, zapomniały przekazać tę wiadomość na pokład prezydenckiego samolotu.
> Meaconing i dziwna awaria?
Jeśli w przypadku prezydenckiego Tu-154M miało miejsce celowe zakłócenie sygnału GPS, tzw. meaconing, to aby (teoretyczny) zamach był skuteczny, musiałyby być zakłócone również dane wysokości i odległości od pasa, lub wydarzyć się awaria. Pilot korzysta ze wskazań GPS, lecz jeśli sygnał GPS został zakłócony bez zastosowania fałszywych radiolatarni, to w odległości 6,1 km, na wysokości dalszej radiolatarni, pilot zorientowałby się, że znajduje się w złym położeniu. Zdążyłby wyprowadzić maszynę na drugi krąg. W przypadku zastosowania fałszywych radiolatarni szanse na uratowanie się maleją niemal do zera.
> Tajemnica radiolatarni
- Gdy pilot nastroi odpowiednio urządzenia w kabinie, samolot sam leci, tak jak mu się wytyczy ścieżkę. Leci, kierując się na anteny. Gdy samolot jest nastrojony na dalszą i bliższą radiolatarnię, pilot wie, że wyjdzie idealnie na pas startowy. Gdyby przeleciał na właściwej wysokości nad drugą, bliższą radiolatarnią, to wyleciałby równo na pas startowy. Nie ma innej możliwości. Sygnał, jaki wysyła radiolatarnia do samolotu, jest emitowany w linii pionowej. Teoretycznie istnieje możliwość odbicia sygnału radiowego poza linię pionową, tzw. listek, ale to mało prawdopodobne. Samolot musi przejść nad radiolatarnią na odpowiedniej wysokości, wtedy pilot wie, że wchodzi dokładnie w wiązkę radarów stojących na początku pasa startowego, które pomagają mu usiąść na płycie lotniska. To wszystko dowodzi, że samolot był na fałszywym kursie.
Przy nalocie na radiolatarnię pilot obserwuje radiokompas. Lot obok linii osi pasa powoduje wychylenie wskaźnika tego urządzenia. Pilot zna wysokość położenia każdej radiolatarni i jej odległość od pasa, wie też, na jakiej wysokości powinien przelecieć nad każdą z nich. Piloci już przed startem przygotowują parametry ścieżki podejścia.
- Wiemy, że bliższa radiolatarnia przerywała. Ale zarówno dalsza, jak i bliższa radiolatarnia zostały przez urządzenia pokładowe wykryte. Podejrzewam, że radiolatarnie miały znaczenie pomocnicze, bo on mógł się kierować wskazaniami GPS, wykorzystując możliwości, jakie miał samolot. `Rzeczpospolita' ujawniła, że przed lotem do Smoleńska piloci 36. pułku transportowego bezskutecznie prosili Rosjan i polski MSZ o przydzielenie im - zgodnie z procedurami - rosyjskiego nawigatora. Pytanie, dlaczego tak się stało, brzmi dziś szczególnie mocno.
Czy jednak sprowadzenie prezydenckiego Tu-154 z właściwej ścieżki podejścia w dolinę obok pasa poprzez sygnał z fałszywej bliższej radiolatarni było w przypadku tej katastrofy prawdopodobne? Samolot odebrał go, będąc poniżej 20 m nad ziemią. Zastosowanie fałszywej radiolatarni miałoby uzasadnienie, gdyby została umieszczona wcześniej. Odebranie jej sygnału tuż nad ziemią, czyli zaledwie 9 sekund przed katastrofą i poniżej 20 m od ziemi, a nie 70, jak nakazują procedury, nie ma sensu. Chyba że odebrany sygnał, odnotowany w stenogramach, dotarł z prawdziwej radiolatarni, która w tym momencie znajdowała się w odległości około 40 m z prawej strony, a około półtora kilometra wcześniej na fałszywą ścieżkę skierował samolot marker fałszywej radiolatarni (np. w momencie, gdy prawdziwa przerywała nadawanie - to, że przerywała wysyłanie sygnału, stwierdził pilot jaka).
Może więc była to awaria. Same stenogramy, duża liczba tzw. szumów, bez podania parametrów lotu, które minister Miller także przywiózł z Moskwy, nie ucinają spekulacji - przeciwnie, potęgują je.
Jeszcze bardziej zwiększałyby powodzenie ewentualnego zamachu ustawienie przesuniętych fałszywych APM-ów, czyli specjalnego oświetlenia naprowadzającego samolot na pas, a zarazem wygaszenie lub usunięcie prawdziwych świateł (znane są zdjęcia rosyjskich służb, które po katastrofie wkręcały żarówki do lamp). Są one ustawiane na progu pasa. Jeśli pilot zobaczyłby te światła, byłby przekonany, że widzi pas startowy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
agharto




Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 229
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 03:32, 16 Cze '10   Temat postu: „Wersja numer 1” stenogramów Odpowiedz z cytatem

Michalkiewicz to kopalnia wieści w sprawie zamachu pod Smoleńskiem


ten artykuł na zachętę

----------------------------------------------


„Wersja numer 1” stenogramów oraz kopii nagrań, jakie pani generalina Tatiana Anodina przekazała tubylczemu panu ministru Milleru nie tylko nie rozwiała poprzednich, ale jeszcze nasunęła nowe wątpliwości w stosunku do wersji o „błędzie pilota”, podanej ustnie zaraz po katastrofie, a być może nawet ustalonej już 7 kwietnia. Trzeba w związku z tym uzbroić się w cierpliwość, bo skoro jest „wersja numer 1”, to mogą być i następne, które, w zależności od potrzeb aktualnego etapu, mogą przedstawiać wydarzenia z innym rozłożeniem akcentów. Ot na przykład po bluźnierczych oskarżeniach, jakie pan minister Graś wysunął pod adresem rosyjskich milicjantów, „wersja numer 2” mogłaby zostać wzbogacona o fragmenty stenogramów z wypowiedziami premiera Tuska z 7 kwietnia, a „wersja numer 3” – nawet o słynną deklarację ministra Radosława Sikorskiego o konieczności „dorżnięcia watahy”, która – co tu ukrywać – w kontekście katastrofy pod Smoleńskiem brzmi nie tylko proroczo, ale wręcz instruktażowo. Oczywiście pan minister Sikorski wymówił te słowa bez żadnej złej intencji. Raczej w intencji dobrej, to znaczy – zadeklarowania lojalności wobec watahy, do której właśnie doszlusował – oraz posłuszeństwa wobec jej pogromców, którzy jeszcze niedawno traktowali go jak „szpaka” – ale – si duo dicunt idem, non est idem, co się wykłada, że gdy dwóch mówi to samo, to nie jest to samo - bo Rosjanie mogli takie deklaracje rozumieć po swojemu. Rosja bowiem – w odróżnieniu od Polski - jest państwem poważnym, które tworzy fakty dokonane, to znaczy - prawdziwą politykę, a nie tylko dobre wrażenia na użytek telewizji, i gdzie w związku z tym słowa mają swój ciężar gatunkowy.

Uświadomienie sobie tego nieporozumienia mogłoby nawet wyjaśniać przyczynę, dla której pan premier Tusk na wieść o katastrofie rozpłakał się jak dziecko, a od spotkania z panem premierem Putinem 10 kwietnia, ma taki przerażony wzrok. Nawiasem mówiąc, pan minister Sikorski też otrzymał pierwsze poważne ostrzeżenie, kiedy samolot, którym miał lecieć w jakąś podróż zepsuł się jeszcze na lotnisku. Gdyby tak zepsuł się dopiero na wysokości przelotowej, sprawa wyglądałaby znacznie groźniej, ale nie można wykluczyć, że i tak pan minister Sikorski będzie odtąd wsiadał do samolotów raczej niechętnie. Czyżby wataha, a zwłaszcza pogromcy mieli jednak jakieś wątpliwości co do jego lojalności? Wykluczyć tego nie można, bo przecież w trakcie tzw. „prawyborów” w PO, które przyniosły zdecydowane zwycięstwo marszałku Komorowskiemu, poseł Janusz Palikot wyraźnie dawał do zrozumienia, że w odróżnieniu od pana marszałka Komorowskiego, ten cały pan minister Sikorski jest jakiś taki nie nasz. Jeśli tak, to sytuacja nie jest dobra; ani w tej watasze, ani w tamtej – coś jak pan Lech Wałęsa, który raz wspierał prawą, a raz lewą nogę, by w końcu zostać między nogami. Czyżby z tego właśnie powodu pan minister Sikorski zachowuje się tak, jakby go w ogóle nie było?

A przecież – jak poucza poeta – „nie jest światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw kuchennych” – dlatego warto przypomnieć rolę pana ministra Sikorskiego zarówno po to, by cnota nie pozostała bez nagrody, jak i gwoli przestrogi, czym grozi niepohamowany pęd do kariery, zwłaszcza przedwczesnej. Wygląda bowiem na to, że wataha, do której pan Radosław Sikorski doszlusował, potraktowała go instrumentalnie. Niby został nagrodzony prestiżowym stanowiskiem ministra spraw zagranicznych, ale „Gazeta Wyborcza” 26 października 2007 roku pisała, że nowy szef dyplomacji na dzień dobry dostanie plan „defotygizacji MSZ”, to znaczy – plan przeprowadzenia tam czystek etnicznych. Przygotowali go ludzie tzw. korporacji Geremka i Bartoszewskiego, związani z dyplomacją od 1989 roku. Z obfitości serca usta mówią, więc tym razem „GW” napisała prawdę – ale z tego wynika, że pan Sikorski został wzięty nie na żadnego ministra, tylko na listek figowy, za którym ministerstwem spraw zagranicznych miała kierować mafia „drogiego Bronisława” – bo wpływy i potęgę pana Bartoszewskiego możemy śmiało włożyć między bajki.

Mafia „drogiego Bronisława” działa wbrew polskiemu interesowi państwowemu, czego najjaskrawszym przykładem jest zainspirowana przez MSZ w Warszawie akcja dyskredytowania na gruncie amerykańskim prezesa największej polskiej organizacji w USA – Kongresu Polonii Amerykańskiej - Edwarda Moskala. Kiedy Edward Moskal w 1998 roku zgromadził 9 mln podpisów pod petycją do Kongresu USA w sprawie przyjęcia Polski do NATO, mafia „drogiego Bronisława” zrozumiała, że grozi to pojawieniem się silnego polskiego lobby w USA, które może, przynajmniej częściowo, równoważyć wpływy lobby żydowskiego. Stąd też kampania dyskredytowania oraz inspirowane przez razwiedkę i zagraniczne placówki warszawskiego MSZ blokowanie każdej próby politycznej konsolidacji Polonii, zwłaszcza w USA i Kanadzie – tak samo, jak za komuny. Czy aby nie z inspiracji, albo nawet rozkazu tej samej mafii pan minister Sikorski przekazał polskim placówkom w Kanadzie i USA listy Polaków, z którymi nie powinny one współpracować? Z polskim interesem państwowym nie ma to absolutnie nic wspólnego, natomiast z interesem państw trzecich, które nie życzą sobie wzmocnienia międzynarodowej pozycji Polski, no i z interesem lobby żydowskiego, które Polskę i Polaków traktuje jako swoje żerowisko – jak najbardziej.

W tym kontekście nikogo nie powinna dziwić akcja sabotażowa – bo tak chyba trzeba nazwać działania rządu, a zwłaszcza – Ministerstwa Obrony Narodowej, ministra Bogdana Klicha, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i ministra Radosława Sikorskiego w sprawie uroczystości 70 rocznicy zbrodni katyńskiej, zaplanowanej na 10 kwietnia. Ministerstwo Spraw Zagranicznych to znaczy – kręcąca nim mafia „drogiego Bronisława”, zmobilizowała całą swoją perfidię, całą pomysłowość i energię do walki z prezydentem polskiego państwa, w dodatku prawdopodobnie współdziałając w tym zakresie z państwami trzecimi. Najjaskrawszym rezultatem tego sabotażu było nadanie pobytowi prezydenta Rzeczypospolitej na uroczystościach 70-lecia zbrodni katyńskiej, których gospodarzem było Państwo Polskie, charakteru prywatnej wycieczki, żeby nie powiedzieć – majówki. I niezależnie od tego, który numer „wersji” poda w końcu do wierzenia tubylczemu rządu, a za jego pośrednictwem – nam wszystkim pani generalina Tatiana Anodina, to sprawców tego sabotażu, którego finałem stała się smoleńska katastrofa, iustitia może dosięgnąć od strony zupełnie nieoczekiwanej – bo przecież zniknięcie niewygodnych wspólników, czy świadków może być na rękę również Rosjanom. A Rosja, to państwo poważne.

Stanisław Michalkiewicz

tu oryginał
http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1660

Cytat:
@agharto, To co jest tutaj napisane ma sens, lecz uwazaj, czerwone scierwo na tym kontrolowanym forum nie spi i zaraz przystapi do ataku promujac jednoczesnie jedyna sluszna teorie... KACZYNSKI SIEDZIAL ZA STERAMI!!!!!!!!!!


JAR, ja mam wrazenie, że linia podziału biegnie wzdłuż przyzwoitości ludzkiej o której napomniałem chłopcu prowadzącemu to forum, dzis nie ma podziału: lewica / prawica. Za kilka dni kryterium wyborcze, zobaczymy gdzie lezy racja.

pozdrawiam


ps

jako dowód, że te podziały się zmieniły wklejam naszą kłótnię sprzed pół roku na tym forum, pamietasz jeszcze?
Cytat:
agharto napisał:
JAR napisał:
Brzydze się homoseksualistami. Spójrzmy prawdzie w oczy, to są chorzy ludzie i powinni być leczeni. Tymczasem przyznaje się im różne prawa jak parwo do adpcji, manifestacji uczuć, itd. Joke

agharto:
No właśnie klasyczny przypadek homofobii. To można i trzeba leczyć.

JAR:
Nie widze w tym nic z homofobii, ja nie prowadze przeciwko nim żadnej zorganizowanej kampanii, nie wzywam do ich mordowania, ani nie rzucam kamieniami podczas ich manifestacji...

Jestem normalny czego nie można powiedzieć o Tobie, inaczej byś mnie nie oskarżał o homofobie

_________________
to konto jest na sprzedaż za 0.50 BTC
kontakt: lolencjusztopedzio@live.com
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JAR




Dołączył: 22 Paź 2008
Posty: 448
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:09, 16 Cze '10   Temat postu: Re: „Wersja numer 1” stenogramów Odpowiedz z cytatem

agharto napisał:
jako dowód, że te podziały się zmieniły wklejam naszą kłótnię sprzed pół roku na tym forum, pamietasz jeszcze?
Cytat:
agharto napisał:
JAR napisał:
Brzydze się homoseksualistami. Spójrzmy prawdzie w oczy, to są chorzy ludzie i powinni być leczeni. Tymczasem przyznaje się im różne prawa jak parwo do adpcji, manifestacji uczuć, itd. Joke

agharto:
No właśnie klasyczny przypadek homofobii. To można i trzeba leczyć.

JAR:
Nie widze w tym nic z homofobii, ja nie prowadze przeciwko nim żadnej zorganizowanej kampanii, nie wzywam do ich mordowania, ani nie rzucam kamieniami podczas ich manifestacji...

Jestem normalny czego nie można powiedzieć o Tobie, inaczej byś mnie nie oskarżał o homofobie
Nic w tej sprawie sie u mnie nie zmienilo, dalej uwazam ze homoseksualisci albo powinni sie leczyc, albo swoje uczucia manifestowac w czterech scianach. Nie mozemy sie patrzec i brac przykladu z tzw "panstwa" i korporacji, ktore postawily znak rownosci miedzy normalnymi ludzmi i homoseksualistami - w koncu dla nich to odpowiednio obywatele (lub inaczej bezmyslnie glosujacy) i konsumenci - to jest jedyny powod dla ktorego system pokazuje pozornie ludzkie oblicze w stosunku do tej tzw. mniejszosci, pieniadze i wladza i o nic innego nie chodzi. Zgadzam sie ze granice nie biegna juz miedzy Zydami i Polakami czy lewica i prawica, ale skurwys... i ludzmi przyzwoitymi, ale tez nie wszedzie tak jest i nie mozna popadac w skrajnosci. "Czerwonego" administratora przepraszam za lekki offtop
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
Aiedail




Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 361
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 06:36, 17 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Stenogramy Tu-154 są pełne błędów?

W stenogramie rozmów zarejestrowanych na urządzeniu MARS-BM zainstalowanym w prezydenckim tupolewie, sporządzonym przez moskiewski MAK, roi się od błędów, twierdzi "Nasz Dziennik". Zdaniem gazety stenogram w prezydenckiego samolotu nie jest wiarygodny.


Dziennik powołuje się na obecnych i byłych pilotów tupolewów, których nazwiska zachowuje jednak do własnej wiadomości.

Według nich w transkrypcji brakuje kluczowych fragmentów rozmów i komend, które powinny padać w kabinie. Całość nagrania trwa aż 38 minut. Przekracza to możliwości techniczne taśmy magnetycznej 70A-11 umieszczonej w rejestratorze CVR znajdującym się w pomarańczowym zasobniku OL4.

Piloci analizują sekunda po sekundzie stenogram rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. "Nasz Dziennik" zamieszcza aż na czterech kolumnach efekt ich wielotygodniowej pracy.

Lotnicy zwracają uwagę na jeszcze jeden fakt: oznaczenie "niezrozumiałość tekstu" i "niezidentyfikowanie autora wypowiedzi" pojawia się niemal zawsze w momencie, gdy mówić powinien kapitan Arkadiusz Protasiuk. Co dziwne, czytelne są zaś wszystkie wypowiedzi nawigatora, który - jak wynika z zapisów - musiał mówić niezwykle szybko, gdyż na każdą podawaną wartość wysokości ma jedynie około 0,5 sekundy.

Choć mówi ekstremalnie szybko, jego wypowiedzi są zrozumiałe, w przeciwieństwie do najpewniej spokojnych wypowiedzi kapitana - podkreślają osoby analizujące stenogram.

Eksperci wskazują też na dziwne zachowanie systemu ostrzegawczego TAWS i nierealną prędkość schodzenia maszyny.


http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,S.....prasa.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
nomorenazi




Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 386
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:58, 18 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Trop ekonomiczny: Raport Naimskiego


Bezpieczeństwo energetyczne w kontekście gazu łupkowego cz. I
prof. KUL dr hab. Romuald Szeremietiew, dr hab. inż. Zbigniew Wrzesiński, inż. Wiktor Stanisław Michałowski - redaktor naczelny kwartalnika "Rurociągi" (2010-06-17)

http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2010/06/2010.06.17.rn18.mp3
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
marka




Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 154
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:21, 19 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To jest co najmniej zastanawiajace (z innego forum):

http://www.tvp.info/informacje/polska/zg.....ar/1676752

http://archeowiesci.wordpress.com/2010/06/08/profesor-marek-dulinicz-nie-zyje/

http://www.tvnfakty.pl/?p=357
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
agharto




Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 229
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:24, 20 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Po Katastrofie pod smoleńskiem - w audycji mowa o roli internetu, "polskich dziennikarzy" i stronnictwie bezgranicznego zaufania do rosyjskiego śledztwa w tej sprawie.

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=21945



i jeszcze raz dla przypomnienia lub zastanowienia - w odpowiedzi na wczorajszy żenujący post bimiego "Urodziny lucyfera"






Dziś dzień wyborów, decyzja zależy do Ciebie.

Pokażmy hipnotyzerom gdzie jest ich miejsce Wink



------------------

offtop do jar

jar napisał:
Nic w tej sprawie sie u mnie nie zmienilo, dalej uwazam ze homoseksualisci albo powinni sie leczyc, albo swoje uczucia manifestowac w czterech scianach.
Szkoda, ze tak uważasz - myślę, że prawo do leczenia należy się najpierw Tobie.
_________________
to konto jest na sprzedaż za 0.50 BTC
kontakt: lolencjusztopedzio@live.com
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
FreeFighter




Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 154
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 01:58, 21 Cze '10   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Niestety wypociny popierdolca Bimiego nie da się zablokować. Chciałem go dodać do listy ignorowanych, ale nie ma takiej możliwości.
_________________
WAR IS PEACE,
FREEDOM IS SLAVERY
IGNORANCE IS STRENGTH
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Wiadomości Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona:  «   1, 2, 3 ... 72, 73, 74 ... 132, 133, 134   » 
Strona 73 z 134

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Samolot z prezydentem rozbił się w Smoleńsku
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile