Cytat: |
Chcąc załatać dziurę budżetową, rząd prywatyzuje polską energetykę w tempie przypominającym wyścig Formuły 1. Tymczasem większość Polaków nie chce, by trafiła ona w prywatne ręce.
Grubo ponad połowa, bo aż 65 proc. Polaków, jest zdania, że polskie przedsiębiorstwa energetyczne powinny być własnością Skarbu Państwa – wynika z raportu „Energetyka: Trudna prywatyzacja” firmy doradczej On Board PR Ecco Network opartego o badania zrealizowane przez PBS DGA. Fakt ten nie przeszkadza jednak rządowi, którego bezlitosny plan prywatyzacji polskich przedsiębiorstw na 2010 r. zakłada wpływy do budżetu w wysokości 27 mld zł, z czego spora suma ma wpłynąć i już wpływa ze sprzedaży zakładów z sektora energetycznego. Istnieje spora szansa na to, że rządowy plan się powiedzie, jako że już teraz wpływy z prywatyzacji przekroczyły 5 mld zł. Niemałą rolę odegrała w tym sprzedaż 46,7 proc. akcji lubelskiej kopalni Bogdanka za kwotę 1,1 mld zł. Na tym jednak prywatyzacja sektora energetycznego w tym roku się nie skończy. Rząd przewiduje wypuszczenie na giełdę akcje kopalni węgla Konin i Adamów. Na giełdę lub do inwestorów mają też trafić akcje pięciu dużych firm energetycznych, w tym PGE i Tauronu. Na sprzedaży akcji tylko tych dwóch ostatnich resort zarobić może około 9 mld zł.
REKLAMA
– Zamiary te są ambitne i szumne, jednak przywołując poprzednie chybione epizody prywatyzacyjne z lat 90., należy zachować rezerwę wobec planowanych posunięć – przestrzega tymczasem Bartosz Stawiarski, analityk Wealth Solutions. – Prywatyzacja ma sens o ile robiona jest w ścisłym związku z długofalową strategią bezpieczeństwa kraju. Sektor wydobywczy i elektroenergetyczny musi być szczególnie uważnie pilnowany wobec groźnego niemiecko–rosyjskiego porozumienia w sprawie Gazociągu Północnego.
Prywatyzacja wbrew społeczeństwu"""W "demokratycznym" panstwie?"""
Co ciekawe, rząd nic sobie nie robi z faktu, że polskie społeczeństwo nie jest gotowe na takie zmiany. Jak wynika z raportu „Energetyka: Trudna prywatyzacja”, tylko 23 proc. Polaków uważa, że zakłady energetyczne powinny należeć do prywatnych i to do tego polskich inwestorów. 14 proc. jest zdania, że powinny one należeć do pracowników firm energetycznych, zaś tylko 7 proc. zgadza się na ich przejęcie przez zagranicznych inwestorów. Wyniki te świadczą wyraźnie o tym, że polskie społeczeństwo boi się oddać w prywatne (wszystko jedno – obce, czy nieobce) ręce sektor przemysłowy, który uważany jest za strategiczny. W tej sytuacji nie ma szczególnego znaczenia fakt, że ten stosunek do energetyki jest utrzymywany w społeczeństwie głównie na mocy tradycji czy siłą rozpędu. Faktycznie, z raportu wynika, że popularność poglądu, według którego zakłady energetyczne powinny być własnością państwa, zależy w dużej części od wieku. Ponad 76 proc. Polaków po 40. roku życia zdecydowanie sprzeciwia się prywatyzacji tego sektora, natomiast na inną formę własności zgadza się 46 proc. osób między 18. a 24. rokiem życia. W komentarzu dla „Rzeczpospolitej” na ten temat, opublikowanym ostatnio, Tomasz Dziedzic z PBS DGA twierdzi, że odsetek osób, w opinii których przedsiębiorstwa energetyczne powinny należeć do Skarbu Państwa, jest najwyższy, bo aż 70-proc., wśród osób z wykształceniem zawodowym. Wynika z tego, że osoby wykształcone, czyli bardziej światłe, mają do tej kwestii dużo bardziej liberalne podejście. Nie zmienia to jednak faktu, że owych „światłych” osób jest w naszym społeczeństwie wciąż bardzo mało. Z ostatnich, choć mocno już nieświeżych danych Ministerstwa Edukacji z 2005 r. wynika, że osoby z wyższym wykształceniem stanowią w Polsce jedynie 9,9 proc. populacji, a osoby z wykształceniem średnim ogólnokształcącym – 8,6 proc. Prawie cała reszta, czyli 76,3 proc., ma wykształcenie niepełne podstawowe, podstawowe, zawodowe bądź średnie zawodowe. Jest to zdecydowana większość społeczeństwa, której zdania rząd w ogóle nie bierze pod uwagę. Nie podejmowane są również żadne działania, mające na celu zmianę stanowiska Polaków do kwestii prywatyzacji przedsiębiorstw energetycznych. Nic nie wiadomo o żadnych kampaniach edukacyjnych skierowanych do lokalnych społeczności czy pracowników tych przedsiębiorstw, co świadczyć może o całkowitym lekceważeniu przez państwo swoich własnych obywateli.
|
Wnioski sa takie, ze jesli jestes przeciwko prywatyzacji sektora energetycznego to jestes debilem po zawodowce i za przeproszeniem chuja sie znasz. Majac kontrole nad systemem energetycznym masz kontrole nad calym przemyslem i uslugami. Nie da sie nic wyprodukowac bez energii. Zapotrzebowanie na energie caly czas rosnie. Wiekszy popyt => wzrosnie cena.
Porownajmy zyski i wydatki. Planuja przychod w wysokosci 27 mld zl, tymczasem buduja 2 elektrownie jadrowe o mocy 2 x 3000 MW. Koszt budowy jednego megawata szacowany jest na ok. 3 mln euro. 2 x 3 mln x 3000 MW. Razem daje 18 mld euro. Pomnozmy to razy 4 i mamy 72 mld zl. Moje pytania:
1) Ile na to pojdzie wspolnej kasy
2) Jak szybko i jak tanio pozniej to sprzedadza
Jak znam zycie to Polska to wybuduje, a pozniej jakas firma bedzie kosila pieniadz, a spoleczenstwo bedzie oplacac koszty amortyzacji. Polska potrzebuje nowych mocy, to fakt. Nie zmienia to jednak, ze lezy tu potencjal kolejnego duzego przekretu.
3) Jesli pomimo olbrzymich wplywow do budzetu z tytulu prywatyzacji jest najwieksza dziura budzetowa od dluzszego czasu to jak wielka bedzie ona kiedy juz sprzedadza wszystko co maja.
Przypomina mi to prowadzenie wystwanego zycia przez gospodarstwo domowe utrzymujace sie z kart kredytowych i wyprzedazy sprzetu RTV/AGD i mebli w celu zaplacania miminalnych kwot z kart kredytowych. Pytanie tylko jak dlugo tak mozna ciagnac w jednym i drugim przypadku.